400 Sellers Alexandra Zawód milioner

background image

Alexandra Sellers

Zawód: milioner

background image

Rozdział 1

Poszukuję milionera
Jesteś bogaty, a chcesz być jeszcze bogatszy? Naukowiec-wynalazca bez

środków do pracy poszukuje osoby gotowej zainwestować w kilka obiecujących,
potencjalnie bardzo dochodowych projektów. Referencje. Kontakt: Vancouver
Herald, skrytka 1686.

– Może w tym tygodniu będziesz miała więcej szczęścia – powiedziała Bel,

odkładając „Heralda" na bok. Ale myślę, że powinnaś spróbować zamieścić
ogłoszenie w ogólnokrajowych gazetach.

Jej siostra Tallia przełknęła ostatni kęs śniadania i skinęła głową.
– Masz rację. Jeśli nie dostanę żadnej odpowiedzi, to w przyszłym tygodniu

spróbuję to zrobić. Ale jestem przekonana, że mam większe szanse tutaj, w
Vancouverze.

Ludzie na wschodzie – mówiąc to, miała na myśli Toronto, a nie Kalkutę –

sądzą, że na zachodzie mieszkają same półgłówki.

Bel uśmiechnęła się lekko.
– A piękna blondynka z zachodniego wybrzeża nie może być bardziej

inteligentna niż...

– Niż ogrodowy szpadel – dokończyła Tallia. Obydwie siostry zazwyczaj jadały

śniadanie w mieszkaniu Bel, gdzie przed południem balkon skąpany był w słońcu.
Mieszkanie Tallii znajdowało się w tym samym budynku, lecz o piętro wyżej i
miało balkon wychodzący na zachód, tam więc spotykały się na kolacjach kilka
razy w tygodniu, jeśli Tallia nie była akurat zajęta w laboratorium, a Bel nie
siedziała w uniwersyteckiej bibliotece. Ostatnio jednak Tallia nie miała już zajęć w
laboratorium, toteż wspólne kolacje stały się częstsze.

– Opowiedz mi, jak ci poszło z Melem Carterem – poprosiła Bel. Odgadła, że

spotkanie nie było udane, chciała jednak poznać szczegóły. Odkąd jej siostra
zaczęła umieszczać w gazetach swoje ogłoszenie, Bel codziennie mogła liczyć na
dawkę dobrej zabawy.

Tallia zazgrzytała zębami i zmarszczyła nos.
– Mel Carter ma więcej ramion niż ośmiornica. Doszło do tego, że musiałam

pozbyć się go siłą.

Bel otworzyła szeroko oczy.

background image

– Coś takiego! I jak on zareagował?
– Powiedział, że znajomość karate w świetle prawa uznawana jest za broń i że

zaskarży mnie o napaść.

– Ale przecież ty nie znasz karate! – zdumiała się Bel.
– Co mu właściwie zrobiłaś?
Tallia tylko wzruszyła ramionami.
– Powiedziałam mu, że to nie było karate, tylko desperacja kobiety, która wie,

czego nie chce. Był wściekły, ale ja też.

Bel spojrzała przelotnie na rowek między piersiami siostry, który na chwilę

ukazał się znad rąbka znoszonej zielonej piżamy, i tylko pokiwała głową.

– Nawet nie możesz spokojnie wzruszyć ramionami – stwierdziła beznamiętnie.

– Biedny facet musiał być kompletnie ogłuszony.

Jej siostra była piękna. Nawet rodzina musiała to przyznać, choć tego rodzaju

nieskromność nie leżała w charakterze Kanadyjczyków. Od końców naturalnie
jasnych włosów aż po palce u stóp dwudziestosześcioletnia Tallia Venables była
bez skazy. Jej włosy, stopy, łydki, dłonie, usta, zęby i oczy, a także całe ciało,
wielokrotnie pojawiały się w reklamach. Jasne włosy, gęste i miękkie, opadały na
ramiona. Duże oczy miały niezwykły, błękitnozielony kolor, na widok którego
mężczyźni zaczynali śnić o tropikalnych morzach. Nosa Tallii nie powstydziłaby
się rzeźba Michała Anioła, usta były naturalnie pełne, bez pomocy zastrzyków z
kolagenem, a głowa osadzona na długiej, smukłej szyi. Piersi, bujne i jędrne, jej
agentka uważała za nieco zbyt duże, mężczyźni jednak byli odmiennego zdania. Do
tego dochodziła szczupła talia i fascynująco zaokrąglone biodra oraz długie,
smukłe nogi.

Bel nie była zazdrosna o urodę siostry. Nikt z rodziny Venables nie był brzydki

i Bel mogła się wydawać przeciętna jedynie w obecności Tallii. Trudno było
zresztą zazdrościć siostrze urody, która przysparzała jej tylu kłopotów. Bel zdała
sobie z tego sprawę dopiero od niedawna, odkąd zaczęła studia i zamieszkała w
tym samym budynku co Tallia. Dzięki temu siostry znów stały się sobie bliskie, tak
jak w dzieciństwie.

Właśnie uroda była powodem, dla którego Tallia przed kilku laty opuściła

rodzinę. Agentka przypadkiem zobaczyła jej fotografię, przyjechała do miasteczka,
gdzie mieszkała rodzina Venables, i namówiła dziewczynę, by zamiast wstępować
na uniwersytet, zajęła się sprzedawaniem swego wyglądu.

– Mózg ci nie zginie – przekonywała. – Ale jeśli chcesz wykorzystać swój

wygląd, musisz to zrobić teraz. Potem będzie za późno.

background image

Tallia miała wtedy siedemnaście lat. Dała się namówić, a rodzice wyrazili

zgodę pod jednym warunkiem: że przez dwa lata pozostanie w Vancouverze, a jeśli
po tym okresie okaże się, że jej zajęcie przynosi przyzwoite dochody, a ona sama
wciąż spragniona jest rozgłosu i uznania, to będzie mogła opuścić rodzinne strony.
Toronto, Hollywood i Nowy Jork muszą jednak poczekać, choć agentka straszyła,
że gdy Tallia ukończy dwadzieścia lat, jej szanse na karierę w tych miejscach
zmaleją do zera.

Okazało się, że rodzice zachowali się bardzo rozsądnie, a inteligencja Tallii

stała się ich sprzymierzeńcem. Dwa lata pozowania z pustym uśmiechem pod
nazwiskiem Natasha Fox, które wybrała dla niej agentka, śmiertelnie znudziły
dziewczynę. Owszem, duże zarobki łagodziły minusy tego zawodu, ale sława,
nawet lokalna, szybko stała się ciężarem. Gdy Tallia skończyła dziewiętnaście lat,
wróciła na studia, do swej pierwszej miłości – nauk stosowanych. Nie zarzuciła
zupełnie pozowania, traktowała je jednak wyłącznie jako sposób na opłacenie
nauki. A gdy jej siostra Bel zaczęła studia na tym samym uniwersytecie, Tallia
mogła również i ją wesprzeć finansowo. Tylko to trzymało ją jeszcze przy
zawodzie modelki.

Ale przede wszystkim Tallia była wynalazcą, a w tej dziedzinie jej uroda

stawała się nieznośnym ciężarem. Odczuła to szczególnie dotkliwie, gdy utraciła
posadę na uniwersytecie za przyczyną swojego przełożonego, który nie mógł
ścierpieć, że Tallia odrzuciła jego awanse. Teraz miała wybór: mogła przyjąć ofertę
pracy w laboratorium badawczym pewnej fabryki i robić to, co interesowało jej
pracodawców, albo zająć się tym, co interesowało ją samą – do tego jednak
potrzebowała środków finansowych.

Dlatego właśnie postanowiła dać to ogłoszenie. Niestety, Tallia przekonała się

szybko, że myśli o seksie nie były obce nawet zachłannym milionerom, którzy
pragnęli przekształcić swoje miliony w miliardy. Choć opowiadanie o wieczorze
spędzonym w towarzystwie Mela Cartera brzmiało zabawnie, w głosie Tallii
dźwięczała desperacja.

– Bel, co ja mam zrobić, żeby przekonać tych ludzi, że potrafię myśleć? –

westchnęła w końcu.

– Nie w tym rzecz – odrzekła Bel, która po matce odziedziczyła zmysł

praktyczny. – Oni wierzą, że potrafisz myśleć, tylko że bardziej interesuje ich seks.
Może mogłabyś jakoś ukryć swoją urodę.

– Ale jak? Widziałaś przecież, jak wyglądałam wczoraj wieczorem! – oburzyła

się Tallia. – Bez makijażu, włosy związane w koński ogon, skromny kostium...

background image

Bel skinęła głową, myśląc o czymś intensywnie.
– Marlon Brando – powiedziała w końcu.
– Co? – zdumiała się Tallia.
– Pucołowate policzki. Pamiętasz ten stary film, który widziałyśmy parę

miesięcy temu w Art Cinema? Brando miał tam wkładki w policzkach.
Przeczytałam to w programie. Brak makijażu nie wystarczy. Musisz zbrzydnąć.
Ten charakteryzator, który zajmował się tobą w „Północnej opowieści", na pewno
potrafiłby ci pomóc.

Tallia przez chwilę patrzyła na siostrę, a potem potrząsnęła głową.
– Nic z tego nie wyjdzie. Film to nie jest zwyczajne życie.
– Ależ oczywiście, że wyjdzie! – śmiała się Bel, coraz bardziej podniecona

własnym pomysłem. – Możemy ci dorobić garb albo...

Urwała, słysząc znajome stuknięcie listów wpadających do mieszkania przez

szparę w drzwiach. Tallia również je usłyszała i zerwała się na równe nogi.

– Listonosz! – zawołała, biegnąc do drzwi. Otworzyła je i wykrzyknęła: – Lee!
Listonosz był już przy następnych drzwiach. Na dźwięk swojego imienia

obejrzał się przez ramię i na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

– Cześć, Tallio! – zawołał z entuzjazmem.
– Masz coś dla mnie? – zapytała dziewczyna.
– Wiesz, że nie wolno mi tego robić. Mógłbym stracić pracę.
– Ale przecież obydwoje wiemy, że ja to ja, prawda? – przekonywała go Tallia,

podchodząc bliżej. – Natalia Venables. Więc kto niby miałby na ciebie donieść?

Listonosz wzruszył ramionami, jakby od początku wiedział, że stoi na

przegranej pozycji.

– Poczekaj chwilę – rzekł, przeglądając plik listów trzymanych w dłoni. – Same

rachunki. Zdaje się, że znów nie napisał.

Podał jej kilka kopert. Tallia rzuciła na nie okiem i wbiegła do mieszkania

siostry, z podnieceniem wołając od progu:

– Poczta! Jest coś z gazety!
– Otwórz! – ponagliła Bel, podnosząc wzrok znad własnych rachunków.
Tallia nie potrzebowała zachęty. Rozdarła brązową kopertę z nagłówkiem

„Heralda". Wypadła z niej następna koperta, podłużna i biała.

– Nie wierzę własnym oczom! – szepnęła Tallia, spoglądając na podpis na

kopercie.

– Od kogo to? – zaciekawiła się Bel.
Tallia wzięła głęboki oddech.

background image

– Od Brada Slingera – szepnęła. – Och, Bel!
– Jake, nie ma najmniejszego sensu, żebym tam szedł – oznajmił Brad Slinger.

– Mogę ci od razu powiedzieć, że nie zainwestuję nawet pięciu centów w żaden
film, nawet gdyby to miał być nowy Francois Truffaut.

– Widzisz, na tym właśnie polega twój problem – odrzekł jego przyjaciel,

prawnik, a od czasu do czasu również doradca inwestycyjny w jednej osobie. –
Każdy powiedziałby raczej: Steven Spielberg. Jesteś uprzedzony do komercyjnych
filmów.

– Jestem uprzedzony do wszystkich filmów – sprostował Brad z łagodnym

uśmiechem. – I nic nie jest w stanie tego zmienić.

– Ale przecież mówimy o kanadyjskim filmie. To nie jest inwestycja, tylko

darowizna. Damon Picton najprawdopodobniej wpadłby w panikę, gdyby się
dowiedział, że jego film ma szanse na sukces kasowy. Uznałby, że szwankuje jego
inteligencja.

– Ha!
– Brad, muszę ci to powiedzieć – westchnął w końcu Jake. – Wciąż prześladuje

cię matka.

Jego przyjaciel zmarszczył brwi.
– Jak może mnie prześladować matka, której praktycznie nie widziałem od

trzeciego roku życia?

Jake był pewien, że ma rację, ale ponieważ nie potrafił tego wyjaśnić, zmienił

temat.

– Posłuchaj. Film to znaczy: kobiety. Wspaniałe kobiety. Brad, przecież lubisz

wspaniałe kobiety. Idź tam po prostu po to, żeby się rozejrzeć.

– Owszem, lubię wspaniałe kobiety, ale nie wtedy, gdy są aktorkami. Bo... –

Przerwał mu dzwonek telefonu. – – Przepraszam – mruknął i podniósł słuchawkę.
– Tak, Lindo?

– Dzwoni kobieta o nazwisku Tallia Venables. Mówi, że jest wynalazcą i że

napisałeś do niej list z prośbą o rozmowę.

– To kobieta? – zdziwił się Brad. – Dobrze, połącz ją.
W słuchawce odezwało się szczęknięcie, a po chwili wyraźny, czysty głos:
– Czy pan Slinger? Dzień dobry. Czy sekretarka powiedziała panu, kim jestem?
– Tak. Tallia Venables. Przyznam się jednak, że to dla mnie niespodzianka.
– Prosił pan przecież w liście, żebym zadzwoniła – zdziwiła się Tallia.
– Owszem, ale spodziewałem się raczej Aleksandra Grahama Bella.
Tallia zaśmiała się krótko. Brad z opóźnieniem zdał sobie sprawę, że zapewne

background image

już nieraz zetknęła się z podobną reakcją.

– No cóż, tu mówi Aleksandra Graham Bell.
Po chwili swobodnej rozmowy Brad poczuł sympatię do swojej rozmówczyni.
– Na pewno jest wiele rzeczy, których nie uda nam się omówić przez telefon –

powiedział po kilku minutach.

– Niestety, zanim przejdziemy do poważnej rozmowy, będzie musiał pan

podpisać umowę o dochowaniu tajemnicy – rzekła Tallia rzeczowym, lecz
przyjaznym tonem.

– W takim razie może się spotkamy? Kiedy ma pani czas?
– Mam dużo czasu. Nie pracuję już w laboratorium. Kiedy pan zechce.
– Chwileczkę. – Brad przełączył rozmowę na oczekiwanie i wcisnął guzik

interkomu. – Lindo, znajdź mi jakiś wolny termin podczas lunchu w tym tygodniu
– poprosił. Sekretarka odezwała się po chwili:

– Może pan odwołać piątkowe spotkanie z Brianem Holdissem. I tak szukał pan

pretekstu – dorzuciła sucho.

– Jesteś nieoceniona – zaśmiał się Brad i wrócił do rozmowy z Tallią. – Pani

Venables, czy odpowiada pani lunch w piątek?

– Jak najbardziej. Gdzie się spotkamy?
– Proszę podać adres mojej sekretarce. Przyśle po panią samochód.
Odłożył słuchawkę i zwrócił się do Jake'a:
– Widzisz, to właśnie kobieta z rodzaju, który podziwiam.
– A co to za rodzaj? – zapytał Jake z niedowierzaniem. – Przecież nawet nie

widziałeś jej na oczy?

– Co z tego. Jest inteligentna i ton jej głosu świadczy o tym, że nie handluje

seksem.

– Może nie ma czym handlować.
– No to co?
Jake spojrzał na niego podejrzliwie.
– Brad, jesteśmy przyjaciółmi od szóstego roku życia i nigdy jeszcze nie

widziałem cię z kaszalotem u boku. Gdy pojawiasz się gdzieś z dziewczyną,
zawsze jest na co popatrzeć.

– Może czas to zmienić. Sądzę, że to właśnie jest mój problem.
– Problem? Masz jakiś problem z kobietami? Od kiedy?
– Jake, nie potrzebuję psychoanalityka, żeby wiedzieć, że nie potrafię zaufać

pięknej kobiecie, dlatego że moja piękna matka zostawiła mnie i ojca i pojechała
do Hollywood, gdy miałem trzy lata. Ostatnio się nad tym zastanawiałem. Jak

background image

myślisz, dlaczego do tej pory się nie ożeniłem?

Przyjaciel patrzył mu prosto w oczy.
– Nie ożeniłeś się, bo, po pierwsze: masz dopiero trzydzieści trzy lata, a to zbyt

młody wiek na małżeństwo, a, po drugie: lubisz sobie poszaleć. Musisz się
wyszumieć, jak mawiała moja babcia. I trzeba przyznać, że nie żałujesz na to czasu
ani energii.

– Ale teraz zrozumiałem, że byłbym szczęśliwszy ze zwykłą kobietą – odrzekł

Brad z uporem. – W każdym razie mógłbym jej zaufać, że mnie nie opuści. Może
nawet udałoby mi się w niej zakochać.

– Czyś ty zupełnie postradał zmysły? Skąd to nagłe gadanie o zakochiwaniu się

i dlaczego właściwie miałbyś się zakochać w brzydkiej kobiecie?

– Nie powiedziałem, że musi być brzydka – obruszył się Brad. – Po prostu, gdy

stanąłem przed tym dylematem, naraz zacząłem widzieć wszystko jaśniej.

Jake nie wiedział, czy ma się śmiać, czy płakać. Nie był pewien, czy przyjaciel

mówi poważnie, czy tylko go nabiera, szósty zmysł podpowiadał mu jednak, że
zbliża się koniec wspaniałej epoki.

– Przed jakim dylematem? – zapytał z rozpaczą.
– Widzisz, z jednej strony są twoi nie ustatkowani przyjaciele ze świata filmu

oraz cała masa pięknych kobiet, a z drugiej poważna, inteligentna, prawdopodobnie
bardzo przeciętnej urody kobieta-naukowiec. Obie strony szukają funduszy. A ja
nagle zrozumiałem, po której stronie lokują się moje prawdziwe zainteresowania.

Jake uśmiechnął się z ulgą.
– Aha! W takim razie cieszę się, że to ustaliliśmy. Powiem Damonowi, że może

oczekiwać cię na premierze. Poproś Lindę, żeby odwołała to spotkanie z panią
Venables.

Brad spojrzał na niego ze zdumieniem.
– Widzisz, to z kolei jest twój problem, Jake. Nie potrafisz rozmawiać ze mną

poważnie.

– Ale skąd, Brad – zawołał Jake w przypływie paniki. – Daj spokój! Po prostu

przyjdź na tę premierę. Dobrze nas tam nakarmią, więc co masz do stracenia?

Brad westchnął ze znużeniem.
– Dobrze, skoro mają ochotę marnować na mnie łososia i szampana, to proszę

bardzo. Ale jeszcze nigdy w życiu nie zainwestowałem w żaden film i nie mam
zamiaru teraz tego robić.

– Znakomicie – mruknął Jake, podnosząc się z miejsca. – Do zobaczenia w

środę wieczorem.

background image

Zamierzał zaraz zadzwonić do Damona Pictona i uprzedzić go, że na premierze

musi się znaleźć jakaś olśniewająca piękność, której zadaniem będzie
dotrzymywanie Bradowi towarzystwa przez cały wieczór.

Tallia odłożyła słuchawkę i zaczęła tańczyć na środku pokoju.
– Mamy pieniądze, tra la la la – zanuciła, ciągnąc Bel za rękę. – Będziemy mieć

śliczne nowe laboratorium, tra la la la!

Razem okrążyły pokój, tańcząc i śpiewając na dwa głosy.
– Wspaniale! Masz pieniądze, będziesz miała sekretarkę i telefon komórkowy!

– improwizowała Bel w dziwnej tonacji. Naraz zatrzymała się i zapytała trzeźwo: –
A dlaczego właściwie jesteś taka pewna, że Brad Slinger da ci te pieniądze?

– Bo jest właścicielem sieci klubów sportowych – uśmiechnęła się Tallia.
– Naprawdę? Wydawało mi się, że jest właścicielem sieci sklepów

komputerowych czy tym podobnych.

– Sklepy komputerowe też posiada. Ale ma również sieć siłowni.
– Myślisz, że spodoba mu się ten pomysł z rzeczywistością wirtualną?
– Uważany jest za człowieka, który lubi innowacje. Gdybym o tym wcześniej

pomyślała i gdyby wystarczyło mi odwagi, to poszłabym do niego od razu.

Bel spojrzała na zegarek i poderwała się, chwytając w biegu torbę z książkami.
– O rany, muszę już lecieć na zajęcia! Zamkniesz drzwi?
– Ja też już wychodzę – odrzekła Tallia. Zgarnęła koperty i obie wyszły na

korytarz.

Ledwie przestąpiła próg swojego mieszkania, zadzwonił telefon. Rzuciła listy

na stolik i podniosła słuchawkę.

– Natasha?
– Cześć, Damonie! – uśmiechnęła się. – Jak ci leci?
– Świetnie, Natasho. Nie może być lepiej. Posłuchaj, przyjdziesz jutro na

premierę? Mam nadzieję, że tak. Bardzo na ciebie liczę.

– Owszem, przyjdę. A co się stało?
– Mam dla ciebie coś specjalnego. Jest pewien gość, który ma więcej pieniędzy,

niż potrafi wydać, tylko że z zasady nigdy nie inwestuje w filmy. Ale przyjdzie tu
jutro z przyjacielem. Znasz Jake'a Drummonda, tego prawnika, który spisywał dla
mnie kontrakty? To właśnie on ma go przyprowadzić.

– A co ja mam z tym wspólnego? – zapytała Tallia z rezygnacją, wyczuwając

pismo nosem.

– On podobno lubi piękne kobiety.

background image

– Oj, Damon! – jęknęła.
– Musisz tylko siedzieć obok niego podczas kolacji i roztaczać swoje wdzięki –

tłumaczył Damon błagalnym tonem. – I powtarzać mu, jak ważne są nasze filmy
dla kanadyjskiej kultury. Kochanie, obiecaj, że to zrobisz.

– Damonie...
– Natasho, nie proszę cię, żebyś z nim poszła do łóżka. Tylko odrobinę poflirtuj

z tym facetem. Rozluźnij go trochę – nalegał Damon. – Obiecuję ci za to, że w
moim następnym filmie dostaniesz rolę inteligentnej i zupełnie pozbawionej biustu
kobiety. Możesz nosić okulary i ucharakteryzować się na intelektualistkę, i wcale
nie będziesz musiała się rozbierać... No nie, trochę się zagalopowałem. Jest tam
taka jedna scena, może banalna, ale niezmiernie fascynująca, gdy brzydkie
kaczątko niespodziewanie ukazuje swój cudowny biust...

– Damonie, sam sobie kopiesz grób – ostrzegła Tallia ponuro.
– Kochanie, jest absolutnie konieczne, żebyś to zrobiła.
– Dobrze, zastanowię się nad tym – mruknęła Tallia i westchnęła z rezygnacją.

Damon naprawdę był świetnym reżyserem, a ona sama doskonale wiedziała, co to
znaczy potrzebować pieniędzy na wyśniony projekt.

Damon natychmiast wyczuł jej kapitulację.
– Jesteś cudowna. Posłuchaj, może trochę ułatwimy ci zadanie? Przebierzemy

cię za Honey. Możesz grać jej rolę przez cały wieczór.

Tallia odetchnęła z ulgą. Honey Childe, którą grała w ostatnim filmie Damona,

była śpiewaczką country, kobietą o łagodnym charakterze, seksownym wyglądzie i
zmysłowym głosie. Tallia nosiła do tej roli bujną perukę i wypchany biustonosz,
który znacznie powiększał i podnosił jej piersi.

– Och, Damonie, naprawdę dałoby się to zrobić? Czy myślisz, że on niczego nie

zauważy?

– Natasho, ci bogaci biznesmeni w sprawach filmu są naiwni jak dzieci. On

będzie się spodziewał zobaczyć Honey. Byłby rozczarowany, gdyby jej nie spotkał.
Poproszę Marie, aby przyniosła twoją perukę i całą resztę i żeby ci pomogła zrobić
odpowiedni makijaż.

– Damonie, wiedz, że to będzie tylko ten jeden raz, dobrze? Mam nadzieję, że

nie będę musiała spotykać się z nim później?

– Natasho, to zależy tylko od ciebie. Może się przecież zdarzyć, że on ci się

spodoba... albo jego pieniądze. Ale wtedy będziesz się musiała ze mną nimi
podzielić. Postarasz się ze względu na mnie, prawda? – dopytywał się Damon
niespokojnie.

background image

– Powiem mu, że jesteś drugim Francoisem Truffautem.
Dopiero po odłożeniu słuchawki Tallia zorientowała się, że nawet nie zapytała

o nazwisko tego bogatego naiwniaka. Ale to nie było ważne. I tak miała je wkrótce
poznać.

background image

Rozdział 2

W filmie Damona Pictona Natasha Fox grała rolę Honey Childe, słynnej

amerykańskiej śpiewaczki country. Subtelna, choć niezbyt inteligentna Honey
przybyła pewnego dnia na rodzinną wysepkę należącą do Kolumbii Brytyjskiej i
tam uwiodła młodego chłopca na oczach zakochanej w nim młodej dziewczyny,
głównej bohaterki filmu. W dziesięć lat później, na wieść o samobójstwie Honey,
bohaterka wspomina tamto przepełnione cierpieniem lato.

Rola Honey była prawdziwą perełką. Choć niezbyt rozbudowana, stwarzała

wielkie możliwości aktorskie. Na scenie Honey była olśniewająca, jednak gdy z
niej schodziła, stawała się wrażliwą, ciężko doświadczoną przez życie kobietą
nieustannie poszukującą utraconej niewinności. Z potarganymi włosami i
wspaniałymi nogami była ciepła, uwodzicielska, seksowna i jednocześnie smutna.
Na jej widok mężczyznom topniały serca.

Nie inaczej było z Bradem. Przez cały film powtarzał sobie, że to przecież tylko

rola, a grająca ją aktorka w życiu na pewno jest kimś zupełnie innym, nie potrafił
jednak oprzeć się fascynacji. Sceny, w których Honey biegła boso po wysokiej
trawie, śmiała się w pełnym słońcu, pochylała w krótkich dżinsowych szortach nad
muszelką lub całowała pierś młodego bohatera, zbyt wyraźnie przywodziły
Bradowi na myśl jego własne pierwsze doświadczenia erotyczne. Co prawda
kobieta z jego wspomnień niezbyt przypominała Honey Childe, ale dojmująca
intensywność młodzieńczych pragnień była uniwersalna. Przez cały film Brad
niecierpliwie czekał na kolejne sceny z udziałem Honey.

Gdy w końcu pojawiły się napisy, poszukał wzrokiem nazwiska aktorki, która

grała Honey. Natasha Fox. Od razu było widać, że to fałszywe nazwisko. Podobnie
jak grana przez nią postać, pomyślał Brad ze zniechęceniem. Nieprawdziwa
osobowość, nieprawdziwe włosy, nieprawdziwe oczy, nieprawdziwe usta,
nieprawdziwe... no nie, chyba nie nogi. Tego już nie można dorobić sztucznie.

– Wychodzę – powiedział do Jake'a, gdy oklaski zaczęły cichnąć.
Przyjaciel chwycił go za ramię.
– Zwariowałeś? Nie widziałeś jej? Jest absolutnie doskonała!
– Kogo miałem widzieć? – mruknął Brad obojętnie.
– Dobrze wiesz, kogo. Zaprosili ją tu dzisiaj specjalnie dla ciebie! Będzie

siedziała obok ciebie przy kolacji! Nie bądź głupi! – wołał Jake, ciągnąc go za
rękaw do holu, gdzie Damon Picton przyjmował gratulacje przyjaciół. Jake

background image

wepchnął Brada w krąg otaczający reżysera i szybko go przedstawił. Damon
natychmiast skupił na nim uwagę.

– Miło mi pana widzieć! – zawołał i mocno potrząsnął dłonią milionera. –

Podobał się panu film?

– Bardzo dobry – odrzekł Brad krótko. Zawsze czuł się niezręcznie w

towarzystwie ludzi, którzy mówili do jego pieniędzy.

– Damonie, ten film był niesamowity! – zawołała bardzo szczupła,

ciemnowłosa aktorka o ostrych rysach twarzy. – Teraz już rozumiem, dlaczego nie
mogłeś obsadzić – mnie w roli Honey, chociaż wcześniej byłam na ciebie wściekła.
– Szybko pocałowała reżysera w policzek. – Natasha była doskonała w tej roli. To
boski film!

– Dziękuję. Naprawdę jestem ci bardzo wdzięczny – wymamrotał Damon.
– Mam na imię Harmony – przypomniała mu aktorka. Brad wpatrzył się w nią

bez słowa. Nigdy jeszcze nie widział osoby noszącej równie nieodpowiednie imię.
Bardziej pasowałaby Niezgoda, pomyślał.

Damon pozbył się aktorki i ujął Brada pod ramię, jakby się obawiał, że ten

ucieknie mu przy pierwszej sposobności.

– Gdzie, do diabła, podziewa się Nash? – wymruczał do kogoś przez ramię. –

Czy ktoś widział Natashę? – zapytał głośniej.

– Tu jestem, Damonie, skarbie – odezwał się głos, na dźwięk którego krew w

żyłach Brada zaczęła krążyć szybciej. Rozejrzał się dokoła. Tak, to była Honey
Childe – te same błękitnozielone oczy, które przed chwilą widział w powiększeniu
na ekranie, do połowy odsłonięte piersi i szczupła talia, która aż się prosiła o to, by
otoczyć ją dłońmi. – Co mogę dla ciebie zrobić? – zapytała dziewczyna. Nawet
głos był ten sam. Aksamitnie miękki, gardłowy, z wyraźnym akcentem z południa
Stanów.

– Natasho, chciałbym, żebyś kogoś poznała – powiedział Damon.
Dziewczyna ukazała w uśmiechu białe, równe zęby.
– Oczywiście – rzekła i spojrzała na Brada, on zaś poczuł, że serce na chwilę

przestało mu bić.

– Brad, to jest Natasha Fox. Widziałeś ją na ekranie. Nash, poznaj Brada

Slingera.

Pod makijażem twarz Natashy zbielała i straciła wszelki wyraz.
– Brad Slinger? – powtórzyła szeptem. Brad był pewien, że usłyszał w jej głosie

przerażenie. Wypowiedziała jego nazwisko bez odrobiny południowego akcentu i
zachwiała się na nogach, a ponieważ była w butach na bardzo wysokich obcasach,

background image

upadłaby, gdyby Brad jej nie podtrzymał.

– Dziękuję – szepnęła oszołomiona, powtarzając sobie w myślach: pamiętaj,

jesteś Natashą Fox i grasz rolę Honey Childe.

– Wszystko w porządku? – zapytał Brad ze współczuciem.
– Co się stało, Nash? – zdziwił się Damon. – Zwichnęłaś sobie nogę?
– Nie – odrzekła Tallia głosem Honey Childe. – Tylko zahaczyłam obcasem o

dywan.

Damon skinął głową, a potem mruknął coś pocieszającego. Zauważył jednak,

że coś jest nie tak, i zaklął w duchu. Jeśli tych dwoje kiedyś coś ze sobą łączyło...
Spojrzał na Brada, próbując przeniknąć wyraz jego twarzy, ale dostrzegł na niej
jedynie ciekawość i wyraźne zainteresowanie, typowe dla mężczyzn, którzy
spotykali Natashę po raz pierwszy.

– Dziękuję za to, że uchroniłeś mnie przed upadkiem – powiedziała Natasha do

Brada.

– Cała przyjemność po mojej stronie – odrzekł z galanterią, mocniej

przyciskając do siebie jej ramię. Z każdym uśmiechem Natashy trudniej mu było
myśleć jasno.

– Zawsze możesz się na mnie oprzeć – dorzucił.
Tallia miała ochotę krzyczeć ze złości. Dlaczego nie zapytała Damona o

nazwisko tego milionera? Czemu nikt jej wcześniej nie powiedział, że Brad Slinger
jest taki przystojny? Wiedziała, że jest młody, czytała o nim w gazetach, ale
fotografie nie oddawały rzeczywistości. Nie pokazywały jego magnetycznego
spojrzenia ani błękitu oczu, ani męskiego zapachu...

W kilka minut później znalazła się wraz z nim na tylnym siedzeniu limuzyny,

która wiozła ich na kolację, i nadal nie miała pojęcia, co robić dalej. Jako Natasha
Fox powinna dołożyć wszelkich starań, by przekonać Brada do finansowania
następnego filmu Damona. A w piątek, jako Tallia Venables, miała się z nim
spotkać, by go namówić na zakup sprzętu do swojego laboratorium. Wszystko
wskazywało na to, że tylko jedna z nich dostanie pieniądze. Ta myśl była okropna.
Nie mogła przecież ni stąd, ni zowąd powiedzieć: och, tak się składa, że jestem
również obiecującym wynalazcą i naprawdę nazywam się Tallia Venables. To było
wykluczone. Mężczyźni lekceważyli jej intelekt nawet wtedy, gdy widzieli ją w
zwyczajnym ubraniu, teraz zaś, w stroju Honey Childe z biustonoszem
powiększającym jej piersi o jakieś dwa numery, nie miała żadnych szans, by
przekonać Brada o swoim intelektualnym potencjale. Pomyślała, że znacznie
łatwiej będzie mu to wyjaśnić w piątek, gdy wróci do swojego zwykłego wyglądu.

background image

Najprościej było odłożyć decyzję o dwa dni; i tak właśnie zrobiła.

– Podobał ci się film? – zapytała z uwodzicielskim uśmiechem.
– Bardzo – odpowiedział Brad natychmiast. – Szczególnie twoja rola.
Tallia wygładziła sukienkę na kolanie.
– Naprawdę?
– Naprawdę – powtórzył sucho. – Przecież dlatego tu jesteś.
Tallia badawczo spojrzała na jego twarz.
– Jak to?
– Przecież jesteś najbardziej seksowną aktorką w całym filmie, czyż nie?

Założę się, że Damon ma już dla ciebie przygotowaną następną rolę.

– Och... nie wiem. Ale co z tego wynika?
– Bo skoro tak, to w twoim interesie jest namówić mnie, żebym zainwestował

w ten film.

– Zrobiłabym to całkiem bezinteresownie – odrzekła Tallia. – Damon jest

bardzo dobrym reżyserem i zasługuje na swoją szansę.

Brad uśmiechnął się szeroko.
– No cóż, jest możliwe, że „Północna opowieść" odniesie sukces komercyjny i

Damon nie będzie potrzebował wsparcia finansowego.

– Mam nadzieję, że tak się stanie – rzekła Tallia, spoglądając na Brada z

zaciekawieniem. – Czy to znaczy, że już podjąłeś decyzję i nie dasz mu żadnych
pieniędzy?

– Aha – mruknął Brad.
– Ale dlaczego? – zdumiała się Tallia. – Przecież przed chwilą powiedziałeś, że

film ci się podobał!

– Owszem, podobał mi się, ale ja nie inwestuję w filmy.
– Nigdy, w żadnym wypadku?
– Nigdy, w żadnym wypadku – powtórzył stanowczo Brad i zdziwił się, widząc

uśmiech na twarzy Natashy.

– Ale dlaczego? – dopytywała się. – Boisz się, że zainwestowane pieniądze się

nie zwrócą?

– Niezupełnie o to chodzi – mruknął Brad i naraz uświadomił sobie, że nie ma

ochoty rozmawiać z tą dziewczyną o pieniądzach. Chciał ją pocałować, ale
wydawało mu się, że nie powinien się zbytnio spieszyć. Po chwili jednak pomyślał:
a czemu nie, do diabła, i pochylił się w jej stronę, wdychając zapach ciężkich
perfum.

– Chcę cię pocałować – powiedział napiętym głosem, z twarzą tuż nad jej

background image

twarzą.

Tallia wstrzymała oddech. Zdziwiło ją nie tyle zachowanie Brada – do tego

typu męskich reakcji zdążyła już bowiem przywyknąć – lecz własne podniecenie.
Mężczyźni, zwłaszcza natrętni, nigdy tak szybko nie wzbudzali w niej odzewu;
zwykle ją irytowali.

– Zdaje się, że uważasz to za komplement – rzekła, siląc się na spokój.
– Uważam to za stwierdzenie faktu – odpowiedział Brad. – Pocałuj mnie.
– Nie! – zawołała Tallia z oburzeniem.
– Przecież chcesz tego.
– Dlaczego jesteś taki pewny siebie?
Brad bez słowa przesunął palcem po jej szyi. Tallia zdała sobie sprawę, że na

jej skórze pojawiła się wyraźna gęsia skórka, i odsunęła się szybko.

– Pieniądze dają ci wielką pewność siebie – rzuciła sucho.
Brad wyprostował się, zdumiony. Co mu się właściwie stało? Nie miał

najmniejszego zamiaru pozwolić się sprowokować jakiejś aktorce, szczególnie o
takiej aparycji jak Natasha. Na pierwszy rzut oka widać było, że jest to kobieta,
która przy najbliższej sposobności ucieknie do Hollywood. Dziwne tylko było to,
że taka sposobność jeszcze jej się nie trafiła.

– Przepraszam – powiedział szorstko. – Sądziłem, że tego właśnie oczekujesz.
Tallia badawczo patrzyła mu w oczy.
– Nie wyglądasz na mężczyznę, który zwykle robi to, czego inni od niego

oczekują – odrzekła. – Chyba że zgadza się to z twoimi własnymi celami.

Brad musiał się roześmiać. Ta aktoreczka nie była taka głupia. Dlatego właśnie

należało jak najszybciej się jej pozbyć.

– Masz rację, to była wyłącznie moja wina. Jeszcze raz przepraszam.
Limuzyna zatrzymała się przy krawężniku i Tallia przyłączyła się do grupy

osób, które wysiadły z drugiego samochodu. Jeśli jednak miała nadzieję, że uda jej
się uwolnić od towarzystwa Brada, to była w błędzie. Gdy tylko zauważył, że
dziewczyna próbuje się od niego odsunąć, instynkt myśliwego przeważył nad
zdrowym rozsądkiem. W progu restauracji Tallia poczuła dłoń obejmującą ją w
pasie i nie musiała odwracać głowy, by się przekonać, kto stoi obok niej.

Poza tym Damon pilnował, by nic nie pokrzyżowało jego planów. Natasha i

Brad nie mieli żadnej możliwości uniknięcia swojego towarzystwa. Przy stoliku
Tallia miała po jednej stronie Brada, a po drugiej charakteryzatorkę, której Damon
surowo nakazał, by pod żadnym pozorem nie próbowała odciągnąć uwagi Natashy
od milionera. Brad z kolei miał po swej drugiej stronie kierownika produkcji,

background image

którego uwaga skupiona była wyłącznie na tym, by tych dwoje nie przerywało
rozmowy.

Ani Brad, ani Natasha nie zdawali sobie sprawy z tej perfekcyjnie uknutej

intrygi, zauważyli tylko, że, praktycznie rzecz biorąc, skazani są na rozmowę ze
sobą.

Szampan lał się strumieniami. Jeszcze przed kolacją wszyscy wypili co

najmniej po dwie lampki. Była to ta sama marka, która pojawiała się w filmie, i
producent sponsorował również drinki serwowane podczas kolacji. Przypominały o
tym karteczki dyskretnie rozmieszczone na stołach. W filmie była scena, gdzie
niewinny, choć przepełniony młodzieńczym pożądaniem bohater zawędrował do
sklepu z alkoholem i poprosił sprzedawcę o pomoc w wyborze czegoś naprawdę
nietuzinkowego na wieczór z Honey. Sprzedawca zaproponował mu szampana.
Marka wywarła odpowiednie wrażenie na Honey. Ze zmysłowym śmiechem
stwierdziła, że szampan bardzo na nią działa...

Brad był światowcem odpornym na tego typu haczyki, a jednak i on z zapartym

tchem patrzył, jak Natasha Fox pije szampana duszkiem tak, jak czyniła to na
ekranie.

– Lubisz szampana? – zapytał.
– Och, tak – odrzekła Tallia szczerze. Polubiła szampana właśnie przy kręceniu

tej sceny.

– Działa na ciebie?
– Czasami.
– W takim razie pocałuj mnie – rzekł Brad władczo i znów pochylił twarz w jej

stronę.

– Przestań! – syknęła Tallia.
– Pocałuj mnie.
– Nie! Brad zaklął.
– Tu jest parkiet taneczny. Czy będą tańce?
Tallia wiedziała, że chodzi mu o to, by jej dotknąć. Równie dobrze mogła od

razu pójść z nim do łóżka.

– Nie – odparła stanowczo, po chwili jednak zmitygowała się: – Nie wiem. Ale

nawet jeśli będą, to nie zatańczę z tobą.

Spojrzenie Brada wyraźnie wskazywało na to, że jej nie uwierzył.
– Jak daleko Damon Picton pozwolił ci się posunąć?

– zapytał. – Jakiego rodzaju władzę ma nad tobą?

Sam nie mógł uwierzyć, że tak się zachowuje, ale nie potrafił się powstrzymać.

background image

– Jak śmiesz! – wykrzyknęła Tallia i zerwała się z krzesła. Brad mocno

pochwycił jej rękę.

– Nie! – zawołał ze złością. – Jeśli stąd wyjdziesz, to ja wyjdę za tobą.
– Powiedziałeś przecież, że Damon i tak nic od ciebie nie dostanie – szepnęła

Tallia z wściekłością, ale usiadła.

Brad zignorował jej słowa.
– Jesteś do tego przyzwyczajona – rzekł gniewnie. Na pewno wszyscy

mężczyźni zachowują się podobnie w twojej obecności. Dlaczego akurat przede
mną odgrywasz niewiniątko? Przecież przyznaję, że wygrałaś.

Jedną z cech charakteru Tallii było to, że nie potrafiła nikomu urządzić sceny.

Wiedziała, że powinna po prostu wstać i wyjść, ale nie była w stanie się na to
zdobyć. Ich sąsiedzi przy stoliku starannie ignorowali tę wymianę zdań.

– Nigdy w życiu nie spotkałam większego grubianina i aroganta! – wy buchnęła

Tallia.

– Pragnę cię – odrzekł Brad, wpatrując się w nią uporczywie. – Co masz zamiar

z tym zrobić?

– Chyba zwariowałeś!
– Owszem – zgodził się, nie spuszczając wzroku z jej ust. – Czy bierzesz

zastrzyki z kolagenem?

– Oczywiście, że nie! – zirytowała się. Na szczęście w tej chwili kelner

postawił przed nią przystawkę. Tallia z ulgą sięgnęła po widelec.

– Wszystko w tobie jest naturalne, tak?
– Nawet gdyby to nie była prawda, to i tak nie miałbyś okazji przeżyć

rozczarowania – powiedziała przeciągle, przypominając sobie o południowym
akcencie. Nie była – pewna, czy pod wpływem wzburzenia nie zaczęła mówić
normalnie.

– Nie bądź taka pewna. Mam wielkiego sprzymierzeńca w twoim obozie.
Tallia utkwiła w nim wzrok.
– Jeśli sądzisz, że Damon ma...
– Mówię o tobie – przerwał jej.
Tallia pochyliła głowę. Wiedziała, że Brad ma rację. Była wobec niego

bezbronna, nie miała jednak zamiaru poddawać się tak łatwo.

– Wielu mężczyzn pragnęłoby w to wierzyć.
Brad nagle oprzytomniał. Co, u diabła, go dziś napadło? Zachowuje się jak

nastolatek. Przecież niejednokrotnie widywał mężczyzn, którzy mylnie oceniali
wrażenie wywarte na upatrzonej kobiecie, i takie sceny nieodmiennie napawały go

background image

niesmakiem. Nie mógł uwierzyć, że sam zniżył się do poziomu tych żałosnych
podrywaczy.

– W takim razie zaklep mi kolejkę – mruknął oschle.
Tallia rzuciła mu lodowate spojrzenie.
– Jesteś taki sam jak wszyscy! – rzekła pogardliwie i odwróciła się do

charakteryzatorki.

Do końca kolacji nic już nie było w stanie zmusić Tallii, by zamieniła z Bradem

jeszcze choć jedno słowo. On zaś na próżno powtarzał sobie, że im szybciej ta
kobieta zejdzie mu z oczu, tym lepiej dla niego.

Wyszła po chwili i wróciła do domu taksówką. Brad odprowadził ją wzrokiem,

ale nie próbował zatrzymywać. Należała do tego gatunku kobiet, z którymi
absolutnie nie powinien się zadawać.

background image

Rozdział 3

Tallia bardzo źle spała. Wstała o świcie i niespokojnie chodziła po pokoju,

próbując znaleźć jakieś wyjście z sytuacji. O wpół do ósmej zadzwoniła do siostry.

– Uhm? – mruknęła Bel w słuchawkę.
– Bel, strasznie mi przykro, że cię budzę, ale mam ogromny problem –

powiedziała Tallia przepraszająco.

– Zaraz do ciebie przyjdę – rzekła Bel już zupełnie przytomnie. W razie

potrzeby potrafiła się rozbudzić w dwie sekundy. Po pięciu minutach stała już pod
drzwiami mieszkania Tallii.

– Co się stało? – zapytała z miejsca.
Tallia westchnęła głęboko.
– Ten milioner, którego Natasha Fox miała namówić na finansowanie filmu

Damona, to Brad Slinger – wypaliła.

Bel szeroko otworzyła oczy.
– O rany boskie! Naprawdę? Ale numer! I co, będzie finansował ten film?
– Powiedział, że nigdy nie inwestuje w filmy.
– A ty co mu powiedziałaś? Jak wyjaśniłaś, że jesteś aktorką i naukowcem w

jednej osobie?

– W ogóle nie wyjaśniłam. Stchórzyłam.
Bel przez dłuższą chwilę patrzyła na nią w milczeniu.
– Nie powiedziałaś mu, że Natasha Fox to Tallia Venables i że jesteś z nim

umówiona na jutro? – zapytała w końcu.

Tallia tylko machnęła ręką.
– Nie.
– Nie wierzę własnym uszom! – zawołała Bel. – Więc on nic nie wie? A co mu

powiesz jutro?

– Po to cię właśnie zawołałam. Musimy coś wymyślić. Widzisz, to nie było

takie proste. Napalił się na Natashę jak głupi. Oczywiście, był to czysto fizyczny
pociąg. Gdy pomyślę, jak byłam ubrana, to mam ochotę dać sobie kopniaka!

– Przecież nie wiedziałaś, z kim się spotykasz – jęknęła Bel.
– On pewnie myśli, że nie potrafię zliczyć do trzech. A już na pewno nie zechce

słuchać moich pomysłów, gdy będzie miał w głowie tylko seks. Wyłączy umysł i
skupi się na wrażeniach wzrokowych. Chyba że zgodzę się pójść z nim do łóżka.

– A mogłabyś to zrobić? – zapytała Bel ze zdziwieniem.

background image

– Nie! – wykrzyknęła Tallia. – Oczywiście, że nie! Bel zmarszczyła nos.
– Czy on jest stary i okropny?
– Nie – westchnęła Tallia znad ekspresu do kawy. Jest młody i...
– I bardzo przystojny? – dokończyła Bel. Tallia milczała.
– Umówił się z tobą, to znaczy z Natashą?
– Nie. Bardzo jasno dał mi do zrozumienia, że, jego zdaniem, w końcu i tak

wylądujemy w łóżku, ale nie zaproponował kolacji ani teatru na początek. A potem
się pokłóciliśmy i już więcej z nim nie rozmawiałam.

– Pokłóciliście się? Pokłóciłaś się z milionerem, który jest twoim potencjalnym

sponsorem? Tallio! Jak mogłaś?

– Sama się nad tym zastanawiam – mruknęła dziewczyna, nalewając kawę do

kubków. – I co ja mam teraz zrobić?

Bel beznadziejnie wzruszyła ramionami.
– Może mogłabyś odłożyć to spotkanie o parę dni.
– I co by to dało?
– Sama nie wiem. Może zapomniałby, jak wyglądasz.
– Od razu pozna, że jestem Natashą Fox. Naraz Bel wyprostowała się i

odstawiła kubek.

– A może właśnie nie.
– Daj spokój, Bel, przecież...
– Nie! Pamiętasz, o czym rozmawiałyśmy parę dni temu? Trzeba sprawić,

żebyś zbrzydła!

Tallia wpatrzyła się w siostrę z nadzieją.
– Naprawdę myślisz, że to mogłoby się udać? Nie poznałby mnie?
– Rzecz w tym, że jeśli będziesz wyglądać nieatrakcyjnie, to on w ogóle nie

będzie ci się przyglądał. Największy problem to głos.

Tallia uśmiechnęła się szeroko.
– Ależ skarbie, ja wczoraj mówiłam z akcentem Honey Childe – szepnęła

zmysłowo i skrzywiła się. A w każdym razie mam nadzieję, że tak było.

Bel opuściła poranne zajęcia. O dziesiątej rano obie siostry rozpoczęły

wędrówkę po sklepach. Do południa kupiły wszystko, czego potrzebowały, i
wróciły do domu na próbę generalną.

– Zacznijmy od podstawowych rzeczy – stwierdziła Bel. – Umyj włosy.
Zdecydowały, że Tallia nie powinna nosić peruki. Ponieważ Natasha wystąpiła

w peruce, Brad nie widział włosów ani uszu Tallii. Kupiły czarną płukankę, która

background image

miała się zmyć po kilku tygodniach i od której włosy Talii przybrały mysi odcień.

– Świetnie! – zachwyciła się Bel po zakończeniu operacji. – Ten kolor jest

absolutnie nieatrakcyjny.

Tallia spojrzała w lustro i musiała przyznać siostrze rację. Płukanka była zbyt

słaba, by drastycznie zmienić kolor jej włosów, nadała im tylko błotnisty,
niezdrowy odcień.

– Teraz biustonosz – zakomenderowała Bel. To był jej pomysł, by Tallia

spłaszczyła sobie biust, owijając go szerokim bandażem elastycznym. W efekcie jej
tułów stał się zupełnie bezkształtny.

Tallia kupiła tani kostium ze spodniami ze sztywnego poliestru w

jasnobrązowym kolorze. Żakiet był o jeden numer za mały, a spodnie z kolei za
duże. Ich krój zniekształcał linię bioder Tallii. Do tego włożyła okropną
poliestrową bluzkę barwy jaskrawopomarańczowej, z wielkim żabotem, przy
którym jej szyja wydawała się zbyt cienka. Całości dopełnił makijaż, stwarzający
złudzenie nie istniejących w rzeczywistości cieni na twarzy.

Kolor oczu Tallii zmienił się na brązowy za sprawą kosmetycznych szkieł

kontaktowych. Ponieważ nie było czasu, by zrobić je na receptę, Tallia musiała je
ukryć pod parą starych okularów, których nie używała od czasu, gdy skończyła
piętnaście lat. Duże soczewki i ciężkie oprawki niegdyś uchodziły za ostatni krzyk
mody, teraz jednak wyglądały po prostu nieatrakcyjnie. W dodatku oprawki były
zdecydowanie za małe, przez co oczy Tallii wydawały się osadzone zbyt blisko
siebie.

Bel cofnęła się o krok i przyjrzała siostrze krytycznie.
– Hm! W tych okularach nie wyglądasz zbyt inteligentnie – mruknęła z

powątpiewaniem.

– Nie szkodzi – uśmiechnęła się Tallia z podnieceniem, czując powiew

wolności. Dlaczego nigdy wcześniej nie przyszło jej to do głowy? Na własnych
oczach zmieniała się w szarą mysz. Pozostało jeszcze tylko kilka drobiazgów.

W mgnieniu oka zmieniła kredką rysunek brwi, które stały się czarne i gęste.

Do tego makijaż w niewłaściwych barwach. Brązy i pomarańcze zdecydowanie nie
pasowały do karnacji Tallii. Wyglądała w nich niezdrowo.

Ostateczny szlif nadały jej twarzy zęby. Tallia przypomniała sobie o wkładce

ortodontycznej, którą zrobiono jej kiedyś dla potrzeb reklamy prezentującej efekty
działań ortodontów. Wkładka z cienkiej emalii, nakładana na górną szczękę,
sprawiała, że jej zgryz stawał się krzywy, a górne zęby wystawały do przodu, co
zupełnie zmieniało zarys ust. Prawdziwe zęby Tallii w tej reklamie ukazywały stan

background image

po korekcie zgryzu. Producent zapewniał, że reklama nie jest fałszywa, gdyż
ortodonci rzeczywiście potrafią uzyskać obiecywane efekty, tylko że trzeba na to
wielu miesięcy, a nawet lat. Ponieważ wkładka była zrobiona specjalnie dla Tallii,
mogła ją później zatrzymać.

Na koniec obie dziewczyny stanęły przed lustrem, podziwiając swe dzieło. Nie,

Tallia absolutnie nie była brzydka. Stała się po prostu nieatrakcyjną kobietą, która
nie potrafiła podkreślać swych zalet i nie umiała się odpowiednio ubrać, ale bardzo
się starała, by poszczególne części garderoby pasowały do siebie. Widać było
jednak jej ignorancję w kwestii mody i fryzury, a poza tym strój, który nosiła,
postarzał ją.

– Nie rozumiem, jak możesz wyjść w czymś takim na ulicę – zdziwiła się Bel.
Tallia promieniała.
– Nie uśmiechaj się tak do niego – ostrzegła ją Bel – bo pomimo zębów ten

uśmiech cię zdradzi. Uśmiechaj się z zamkniętymi ustami.

– Dobrze – zgodziła się Tallia.
– I zachowuj się jak kobieta pozbawiona pewności siebie. Przygarb trochę

ramiona. Chód i postawa również mogą cię zdradzić.

Tallia skinęła głową i kilkakrotnie przemierzyła pokój, ćwicząc nowy sposób

chodzenia. Na dźwięk dzwonka telefonu drgnęła nerwowo.

– Ciekawe, kto to?
– Nash? – odezwał się głos w słuchawce. Tallia natychmiast rozpoznała

Damona Pictona.

– Cześć, Damonie – odrzekła, zastanawiając się, czy reżyser ma zamiar czynić

jej wyrzuty z powodu ostatniego wieczoru.

– Posłuchaj, chciałem cię przeprosić.
– Nie ma za co. Przeżyłam to jakoś.
– Aha, to znaczy, że już dzwonił? Próbowałem ostrzec cię z samego rana, ale

nikt nie odbierał telefonu.

Tallia zmarszczyła brwi.
– Przed czym próbowałeś mnie ostrzec?
– Brad Slinger wyłudził ode mnie wczoraj twój numer telefonu – przyznał

reżyser zgnębionym głosem.

– Och, Damonie! – wykrzyknęła Tallia z rozpaczą.
– Wiem, wiem. Naprawdę bardzo cię przepraszam.
– Mam nadzieję, że przynajmniej obiecał ci za to jakieś fundusze – rzekła Tallia

z goryczą.

background image

– Nie! – oburzył się Damon szczerze. – To nie było – tak! Podziałała na mnie

siła jego osobowości. Mówię szczerze, Nash. Nie potrafiłem mu odmówić. Wiesz
sama, że są tacy ludzie. Już rozumiem, dlaczego on ma tyle pieniędzy. Skarbie,
proszę, powiedz, że mi wybaczasz!

– A niech to! – mruknęła Tallia z rezygnacją. Gdy Damon rozłączył się,

powtórzyła rozmowę siostrze.

– I co ja mam teraz zrobić? – jęknęła. – Jeśli jutro dam mu swój numer telefonu,

to na pewno zauważy, że to ten sam!

Bel skrzywiła się.
– Owszem, jeśli będzie dzwonił do was obydwu, musi to zauważyć.
– Niech diabli wezmą tego Damona! Co to znaczy, że nie potrafił odmówić?
Bel uniosła brwi.
– No cóż, na twoim miejscu przyjęłabym ostrzeżenie. Tobie prawdopodobnie

też trudno będzie temu facetowi odmówić. Może lepiej podaj mu mój telefon.

– Mam przeczucie, że to wszystko skończy się jakąś katastrofą! – jęknęła

Tallia. – Chyba wolałabym, żeby Slinger zadzwonił i odwołał to jutrzejsze
spotkanie.

Brad Slinger jednak nie odwołał spotkania. W południe następnego dnia, po

całej nocy spędzonej na niespokojnych rozmyślaniach, zdenerwowana Tallia
wysiadła z samochodu, który Brad po nią przysłał, i przestąpiła próg drogiej,
modnej restauracji. Stoliki nakryte były adamaszkowymi obrusami, srebrem i
kryształami, zaś wszyscy bez wyjątku kelnerzy byli Francuzami albo też udawali
Francuzów.

– Jestem umówiona z panem Slingerem – powiedziała Tallia do kelnera, który

skinął głową w wystudiowany sposób.

– Witam panią, madame.
Tallia już kilkakrotnie była w tej restauracji, kelner jednak nie uczynił żadnego

gestu świadczącego o tym, by ją rozpoznał. Wiedziała, że personel tego rodzaju
lokali stara się pamiętać twarze gości, toteż odetchnęła z ulgą.

Za jej plecami drzwi znów się otworzyły i Tallia wyczuła narastające napięcie.

To był Brad Slinger. Siła jego osobowości w połączeniu z jedyną w swoim rodzaju
atmosferą pieniędzy sprawiała, że nigdzie nie mógł się pojawić nie zauważony.
Kelner obdarzył go ukłonem zarezerwowanym dla wybranych gości.

– Pan Slinger! Zawsze miło nam pana widzieć. Ta pani właśnie o pana pytała.

Proszę tędy.

background image

Brad ubrany był w garnitur z krawatem.
– Pani Venables? – rzekł, wyciągając dłoń na powitanie.
Po doświadczeniach ostatniego wieczoru Tallia poczuła się nieco zbita z tropu

jego chłodną postawą, szybko jednak wzięła się w garść i podała mu rękę. Po
długich, ciemnoczerwonych paznokciach ani po biżuterii nie było już śladu. Płaskie
obcasy sprawiały, że Tallia była o pięć centymetrów niższa niż Natasha Fox.
Zauważyła, że Brad Slinger patrzy na nią bez śladu seksualnego zainteresowania, i
poczuła się pewniej.

– Miło mi pana poznać – rzekła spokojnie.
Usiedli i przejrzeli karty dań.
– Czego się pani napije? – zapytał Brad, nie podnosząc na nią wzroku.
– Proszę o sok pomidorowy.
Dopiero po złożeniu zamówienia Brad spojrzał na twarz Tallii. Uśmiechnęła się

z zamkniętymi ustami i podniosła do ust szklankę z sokiem.

No cóż, Jake miał rację, pomyślał Brad. Ta kobieta nie stawiała na swą urodę,

bo nie miała na co stawiać, choć był pewien, że gdyby się odrobinę postarała,
mogłaby wyglądać znacznie lepiej. Widział, że uśmiecha się z zamkniętymi ustami,
by zasłonić krzywe zęby. Ale te zęby wcale nie były takie złe. Powinna wiedzieć,
że dałoby się je wyprostować.

Brad był dobrze obeznany w cenach damskiej garderoby, ale to, co Tallia miała

na sobie, zadziwiło go. Nigdy jeszcze nie widział podobnej kreacji. Może kupiła ją
w sklepie z używaną odzieżą. Pomyślał ironicznie, że jeśli ma zainwestować w nią
pieniądze, to powinien się cieszyć, iż nie jest rozrzutna. Czuł jednak irytację.
Marnotrawstwo talentów i niedbalstwo zawsze go złościło, a ta kobieta
zdecydowanie nie troszczyła się o swoją urodę.

Przypomniał sobie, jak mówił Jake'owi, że chciałby się zakochać w zwyczajnej

kobiecie. Chyba jednak miał na myśli kogoś zupełnie innego, jakąś szczupłą,
ciemnowłosą dziewczynę, w gruncie rzeczy interesującą, a nie bezbarwną. Kogoś
zupełnie niepodobnego do tej kobiety o oczach osadzonych zbyt blisko siebie,
nijakich włosach zebranych w nieporządny warkocz w stylu ciotki Mary, ze zbyt
cienką szyją i niezdrową cerą.

Ale gdy zaczęli rozmawiać, Brad poczuł sympatię do nieznajomej. Była

inteligentna – a tę cechę zawsze bardzo cenił w ludziach – i dziwną ulgę sprawiło
mu przebywanie w towarzystwie kobiety, która nie starała się mu za wszelką cenę
spodobać. Miała bardzo bezpośredni sposób mówienia i to również mu się
podobało, chociaż w duchu przyznawał, że manipulantki, takie jak Natasha Fox,

background image

bardzo pobudzały jego zmysły. Podejrzewał, że wszystko w Nataszy było fałszywe,
oprócz bystrości umysłu – tego nie mogła udawać.

W pewnej chwili Brad przyłapał się na zastanawianiu, czy potrafiłby się

zakochać w kimś takim jak Tallia Venables i siłą woli wyrzucić Natashę ze swoich
myśli. Zmarszczył brwi. To nie było w jego stylu. Nigdy nie oceniał każdej
napotkanej kobiety jako potencjalnej zdobyczy, szczególnie jeśli była to osoba, z
którą łączyły go interesy. Tallia Venables była wynalazcą i szukała pieniędzy. Nic
nie wskazywało na to, by szukała również męża.

– Jak to się stało, że straciła pani posadę na uniwersytecie? – zapytał w końcu,

przerywając zdawkową wymianę zdań.

Tallia wzruszyła ramionami.
– W zasadzie chodziło o seksualne molestowanie powiedziała bez namysłu. –

Powiedziałam „nie" mojemu przełożonemu o jeden raz za dużo.

Brad opuścił wzrok na talerz.
– Skoro tak było, to dlaczego nie skieruje pani swojej sprawy do sądu?
– Bo wyrobiłam już sobie nazwisko – rzekła Tallia. – Nie chcę rozgłosu, jaki

dałaby mi sprawa w Komisji Praw Człowieka. Takie sprawy wloką się latami. Poza
tym w gruncie rzeczy jestem zadowolona, że nie pracuję już z Henrym. Zawsze
obawiałam się powiedzieć mu, nad czym pracuję, żeby nie ukradł mi pomysłu, a
przy badaniach taka sytuacja działa bardzo hamująco.

Brad skinął głową, usatysfakcjonowany tym wyjaśnieniem. Cóż, pomyślał,

gusta bywają różne. Zapewne istnieją mężczyźni, którzy lubią stosować przymus
wobec kobiet niezależnie od ich fizycznej atrakcyjności, po to tylko, by poczuć
władzę. Jednakże słowa o molestowaniu seksualnym w ustach kobiety o takiej
aparycji brzmiały dość dziwnie. Przeszło mu przez myśl, że może Tallia ubiera się
niedbale właśnie ze względu na swoje przeżycia. To również wydawało mu się do
przyjęcia.

– Nad czym pani pracuje? – zapytał.
Tallia przez chwilę milczała.
– Mam kilka projektów, ale pana chyba najbardziej zainteresuje ten, który

dotyczy rzeczywistości wirtualnej.

Zresztą jest on również w najbardziej zaawansowanym stadium. – Talia

odłożyła widelec i sięgnęła do stojącej przy stoliku teczki. – Mam tu dokument
napisany przez prawnika.

Dokument stwierdzał, że Brad Slinger po raz pierwszy usłyszał opisane w

załączniku pomysły od... i tak dalej. Brad sięgnął po pióro i skinął na kelnera.

background image

– Czy zechciałbyś być świadkiem podpisania tego dokumentu, Francois?
Odsunął talerz, położył papier na stoliku i podpisał. Kelner dopisał niżej swoje

nazwisko i adres, spojrzał na Tallię z zaciekawieniem i zniknął.

– W porządku – powiedział Brad.
– Wirtualne wakacje – rzekła cicho Tallia. – Mógłby pan to zainstalować w

swoich klubach. Oferujemy wyczerpanym stresem ludziom godzinę w tropikach,
tutaj, w Vancouverze.

Brad wyprostował się na krześle.
– A jak dokładnie miałoby to wyglądać?
– Co pan wie o technikach rzeczywistości wirtualnej?
– Kilka razy miałem na głowie hełm i strzelałem do jakichś najeźdźców. Dzieci

mojego kuzyna są tym zafascynowane.

– Aha. No cóż, jeśli chodzi o wirtualne wakacje, widziana w hełmie scena

przedstawia tropikalną plażę. Znajduje się pan w sali z basenem, dno pokryte jest
piaskiem, a oświetlenie ma charakterystykę pełnego widma, czyli odtwarza światło
słoneczne na tyle wiernie, na ile to tylko możliwe.

– Czy to nie jest niebezpieczne? – zapytał Brad.
– Brak pełnego widma powoduje stany depresyjne – wyjaśniła Tallia. – Światło

nie będzie tak silne jak słońce w tropikach, ale przy użyciu lamp cieplnych
wrażenie powinno być podobne. Nie będziemy przesadzać z promieniami
ultrafioletowymi, więc to światło nie będzie opalać.

– Wygląda na to, że przemyślała pani już większość szczegółów. Co jeszcze

pozostało?

– Jest kilka problemów logistycznych. Po pierwsze, trzeba, żeby światło

docierało do oczu, bo badania dowodzą, że to właśnie oczy najbardziej cierpią z
powodu braku pełnego widma, choć nie ma żadnych wątpliwości, że ciało również
go potrzebuje. Światło musi więc jakoś przeniknąć przez hełm i tu leży pewna
trudność. Po drugie, muszę znaleźć jakiś sposób, żeby zgrać wirtualną scenę z
ruchem prawdziwych fal i piasku. Rozumie pan, o czym mówię?

Brad skinął głową.
– W hełmie widać nadchodzącą falę i w tej samej chwili fala uderza w stopy.
– Właśnie – rozpromieniła się Tallia. – To chyba największy z pozostałych do

rozwiązania problemów.

Zamilkła, zostawiając swemu rozmówcy czas do namysłu. Po chwili Brad

skinął głową.

– Ile czasu i jakiego sprzętu trzeba, by zrealizować ten projekt? – zapytał.

background image

Pomysł był nietypowy, ale spodobał mu się. Tallia miała rację. Coś takiego
powinno cieszyć się powodzeniem w jego klubach. Największym wydatkiem, po
badaniach, byłyby baseny z falami. Trzeba sporządzić kosztorys. Ale nawet gdyby
Brad nie zdecydował się na wprowadzenie tego pomysłu w życie, rozmowa z Tallią
przekonała go, że warto wyposażyć jej laboratorium i dać wolną rękę.

Rozmawiali o niezbędnym sprzęcie, prawdopodobnych kosztach i czasie,

koniecznym, by przygotować prototyp. Gdy zamówili kawę, Brad zorientował się,
że jest już spóźniony na spotkanie w biurze. Poprosił o rachunek.

– Czy moja sekretarka ma pani numer telefonu? – zapytał.
– Chyba nie – odrzekła szybko Tallia.
– Proszę do niej zadzwonić i podać jej numer. Muszę już wracać do biura –

rzekł, rzucając na stolik hojny napiwek. – Podoba mi się ten pomysł. Zadzwonię do
pani za dzień lub dwa. Mówiła pani coś o jeszcze innych projektach.

– Jeśli odrzuci pan wirtualną plażę, to mogę zaproponować coś zupełnie innego,

ale to by wymagało więcej czasu. Na przykład środki transportu niezależne od
paliw kopalnych. I kilka innych rzeczy – dorzuciła pośpiesznie.

Brad skinął głową.
– Dobrze. Przykro mi, że teraz nie mam już czasu.
Skontaktuję się z panią w najbliższych dniach.
Wstał, dotknął czoła palcem wskazującym i rzekł do kelnera:
– Francis, przywołaj taksówkę pani... pani, która wymyśla przyszłość, dobrze?

Dopisz to do mojego rachunku.

– Oczywiście – skłonił się kelner, ale Brada już nie było.
– Czy napije się pani jeszcze kawy, madame? – zapytał – kelner z szacunkiem,

którego nie było w jego głosie przed godziną.

– Dziękuję, chętnie – uśmiechnęła się Tallia.
Siedziała przy stoliku jeszcze około dziesięciu minut, przepełniona nadzieją.

Dlaczego właściwie wcześniej nie wpadła na ten pomysł? Brad Slinger przez cały
czas traktował ją jak naukowca, a nie jak kobietę. Szanował jej intelekt i był w
stanie skupić się na jej słowach, bo myśli o seksie nie rozpraszały jego uwagi. Ani
na chwilę w jego wzroku nie pojawiła się intensywność uczuć, którą Tallia poznała
jako Natasha Fox.

Westchnęła ciężko. To tylko dowodziło, że jego reakcja na Natashę była czysto

fizyczna. Brada nie interesowała jej inteligencja ani osobowość. Tallia nie była
pewna, dlaczego ta myśl ją przygnębiła. W końcu potwierdzała tylko to, o czym
wiedziała już wcześniej.

background image
background image

Rozdział 4

– Spotkaj się ze mną.
Rozkaz wydany był niskim, cichym głosem, w którym jednak dźwięczało

wyraźne napięcie. Tallia poczuła gęsią skórkę na całym ciele.

– Nie – odrzekła chłodno i przypomniała sobie o akcencie. – Skąd właściwie

wziąłeś mój numer?

– Dobrze wiesz, skąd. Twój przyjaciel mówił, że cię uprzedzi.
– Nie powinien dawać ci mojego numeru, a ty nie powinieneś go o to prosić.
– I co z tego – odrzekł krótko Brad. – Proszę tylko o wspólną kolację. Czy masz

czas dzisiaj wieczorem?

– Dla ciebie w ogóle nie mam czasu.
– Dlaczego?
Nie mogła odpowiedzieć na to pytanie, nie mówiąc przy tym całej prawdy, więc

milczała. W słuchawce rozległ się cichy śmiech Slingera.

– Bo nie jesteś w moim typie – odrzekła w końcu, ale było już za późno.
– To nieprawda – odrzekł Brad.
– Widocznie myślisz, że za pieniądze możesz mieć wszystko – powiedziała

sucho i natychmiast pożałowała swego tonu, który za bardzo mógł mu się skojarzyć
z Tallią Venables. Nie potrafiła jednak pohamować irytacji. Gdyby dostawała
dolara za każdego mężczyznę, który powtarzał – jej: „Przecież wiem, że bardzo
tego chcesz", to nie musiałaby teraz szukać sponsora dla swoich badań.

– Nie uważam, bym mógł mieć wszystko za pieniądze – odrzekł Brad z cieniem

złości w głosie. – Czy mam to potraktować jako wskazówkę?

– Co takiego? – zdumiała się Tallia. – Nie!
– Nie założyłbym się – mruknął z ironią.
– Jak śmiesz! – oburzyła się Tallia.
– W końcu jesteś aktorką.
Z wściekłością odłożyła słuchawkę, ciesząc się zarazem, że Brad tak jej ułatwił

sprawę.

Brad trzymał słuchawkę w dłoni i w myślach obrzucał się obelgami. Co to za

ton w rozmowie z kobietą? Natasha Fox wzbudzała w nim jednak dziwne
instynkty. Przez całe życie Brad trzymał się zasady, by nigdy nie umawiać się z
aktorkami, i oto nagle, gdy raz postanowił złamać tę zasadę, okazało się, że dostał

background image

kosza! Co za frustracja!

Nie był to pierwszy otrzymany kosz w jego życiu, choć prawdę mówiąc,

kobiety coraz rzadziej mu odmawiały, w miarę jak rosło jego konto w banku. Brad
powtarzał sobie, że w przypadku Natashy chodzi mu tylko o zranioną ambicję.
Najprościej byłoby zapomnieć o niej na zawsze. Na świecie jest wiele pięknych
kobiet, na pewno znacznie więcej niż bogatych mężczyzn. Niech idzie do diabła!

– Och, fantastyczne! – zawołała rozpromieniona Tallia i rzuciła Bradowi

radosny uśmiech, przypominając sobie w porę, by nie odsłaniać przy tym zębów. –
Absolutnie cudowne!

To było laboratorium jej marzeń. Dwa razy większe niż życzyła sobie w

rozmowie, pełne światła i przestrzeni, z wysokimi sufitami, wielkimi oknami i
znakomitym oświetleniem. Stały tu komputery, o których w czasach pracy na
uniwersytecie Tallia mogła jedynie pomarzyć. Stoły do rysowania, wygodne
biurka... i jej własne biuro. Po prostu czysta poezja!

– Jestem rad, że ci się podoba – rzekł Brad.
– Ale to laboratorium jest takie wielkie! Nie spodziewałam się aż tak dużych

pomieszczeń. To znaczy, myślę o kosztach...

– Chciałbym, żeby wszyscy przestali wreszcie mówić o pieniądzach! – zawołał

Brad z irytacją, ale natychmiast się zmitygował. – Przepraszam. Coś mi się
przypomniało – mruknął. Od telefonicznej rozmowy z Natashą Fox minęły już dwa
tygodnie, ale Bradowi jeszcze nie udało się wybić jej sobie z głowy. – Nie martw
się o swój budżet – dodał. – Nie obejmuje on czynszu. Jestem właścicielem tego
budynku i mogę to sobie odpisać od podatku.

– To wspaniale! – powtórzyła Tallia któryś raz z rzędu.
– Nie masz pojęcia, ile to dla mnie znaczy.
Pogładziła powierzchnię deski kreślarskiej takim ruchem, jakby dotykała skóry

kochanka. Patrząc na tę scenę, Brad przypomniał sobie nagle rozmowę z Jakiem.
Powiedział wtedy, że chciałby się zakochać w kimś takim jak Tallia, chociaż
wówczas jeszcze jej nie znał. Gdyby nie spotkanie z Natashą Fox, może
rzeczywiście byłby do tego zdolny.

– Chciałabyś pójść ze mną na kolację? – zapytał niespodziewanie.
Tallia, stojąca teraz przy komputerze, skierowała na niego zdumione spojrzenie.
– Co powiedziałeś? – zapytała jednym tchem.
– Czy masz czas dzisiaj wieczorem, żeby zjeść ze mną kolację?
Spod kiepskiej fryzury o mysim kolorze spojrzały na niego brązowe oczy w źle

umalowanej twarzy. Brad nigdy jeszcze nie spotykał się z równie nieatrakcyjną

background image

kobietą. Tallia była swego rodzaju żeńskim odpowiednikiem roztargnionego
profesora.

– Na jakich zasadach, Brad? – zapytała cicho. – Czy chodzi o interesy?
– Nie! Dla czystej przyjemności, a w każdym razie mam nadzieję, że byłaby to

przyjemność! – mruknął. – Pytam po prostu, czy zjesz ze mną kolację?

Serce Tallii waliło mocno, a umysł na chwilę przestał działać. Patrzyła na niego

z otwartymi ustami. Jak to możliwe? Chyba się nie przesłyszała? Brad Slinger chce
się z nią umówić? Pomimo tego wyglądu? Wygięła kąciki ust w uśmiechu i już
miała się zgodzić, ale opamiętała się w ostatniej chwili. Nie, to byłoby zbyt
ryzykowne. A gdyby Brad naprawdę chciał się do niej zbliżyć? Tallia była pewna,
że przy pocałunku wyczułby aparat ortodontyczny.

– Przykro mi, Brad – powiedziała cicho – ale nie.
Brad przypomniał sobie, że Tallia opowiadała mu o molestowaniu na

uniwersytecie. W jej oczach zauważył dziwny lęk i zaczął się zastanawiać, jak
naprawdę wyglądało to molestowanie.

– Dlaczego nie? – zapytał łagodnie.
– Bo ja nie... nigdy nie umawiam się z mężczyznami – wykrztusiła wreszcie z

nadzieją, że te słowa brzmią wystarczająco stanowczo.

Brad w jednej chwili zrozumiał wszystko. A więc to dlatego ubierała się

nieatrakcyjnie i nie chciała podkreślać zalet swej urody. Uciekała przed własną
seksualnością i była to wina jakiegoś mężczyzny. Brad poczuł, że w tej chwili nie
powinien na nią naciskać.

– Przykro mi to słyszeć – rzekł i zaczął mówić o zaangażowaniu sekretarki dla

Tallii.

Przyjął tę odmowę o wiele spokojniej niż odmowę Natashy, pomyślała Tallia

cynicznie i serce jej się ścisnęło na myśl, że zmarnowała być może jedyną w życiu
szansę na randkę z mężczyzną, który naprawdę podziwiał jej intelekt.

Jake sięgnął po kolejną ostrygę i rozłupał ją z głośnym trzaskiem.
– Widzę, że znakomicie radzisz sobie z kobietami zauważył. – A więc rzuciłeś

się na nią na tylnym siedzeniu limuzyny, a teraz ona nie chce z tobą rozmawiać. –
Potrząsnął głową i uśmiechnął się szeroko. – Gdzie byłeś, gdy uczono dobrych
manier?

Brad z irytacją zmarszczył czoło.
– Wiem, na czym polegają dobre maniery, i sam nie mam pojęcia, co mi się

stało. To chyba te jej perfumy.

background image

Jake z namysłem oglądał następną ostrygę.
– Dlaczego nie przyznasz, że chodziło raczej o rozmiar biustonosza? Poza tym

włosy, oczy i nogi... Jesteś stracony, chłopcze. I co zamierzasz teraz zrobić?

– Przejdzie mi – mruknął Brad.
– Dopiero wtedy, gdy uda ci się zaciągnąć ją do łóżka. Może mógłbym ci w

tym pomóc – dodał z nadzieją.

– Trzymaj się od tego z daleka – ostrzegł Brad.
– Ha! Widzisz? Jesteś zazdrosny! Wiesz co, Brad? – uśmiechnął się Jake

złośliwie. – Coś mi się zdaje, że twoje kawalerskie dni należeć już będą do
przeszłości. W takich momentach zaczyna się pisać kiepskie wiersze.

– Nie jestem zakochany w żadnej aktorce ani nie mam zamiaru się w niej

zakochiwać – rzekł Brad z uporem.

– Jest w tym pewien psychologiczny rezonans, który mi się podoba – ciągnął

Jake, jakby go nie usłyszał.

– A już na pewno nie będę pisał żadnych wierszy – parsknął Brad.
– Zawsze uważałem, że masz kompleks matki, i właśnie...
– Bardziej prawdopodobne jest, że zakocham się w Tallii.
– Mówiłeś, że jest brzydka – przypomniał mu Jake bezlitośnie.
– Wcale tak nie mówiłem. Nie jest brzydka, tylko brakuje jej pewności siebie.
– Wydaje mi się, że jednak czegoś więcej. Może mogłaby pożyczyć od Natashy

Fox trochę tego towaru, który tamta upycha w biustonoszu. Mogłaby tym obdzielić
jeszcze ze dwie inne kobiety.

– Jake, przecież nigdy jej nie widziałeś.
– Nie muszę jej widzieć, by mieć pewność, że gdybyś postawił je obok siebie,

to bez wahania wybrałbyś Natashę. Bądź szczery wobec siebie i przyznaj, że mam
rację.

– To tylko kwestia powierzchowności. Po bliższym poznaniu chyba wolałbym

Tallię.

Jake rzucił na stół nóż do ostryg i wyciągnął obie ręce przed siebie.
– No, dobra! O ile chcesz się założyć?
– Nash, skarbie, to ja.
– Cześć, Damonie! – zawołała Tallia. – Jak ci idzie zdobywanie funduszy?
Nastąpiła chwila milczenia i Tallia natychmiast pożałowała, że zadała to

pytanie.

– Widzisz, Nash, mogłoby być świetnie. Ale to zależy również od ciebie.
– Co tym razem? – zapytała Tallia niepewnie, ogarnięta złymi przeczuciami.

background image

– Właśnie wróciłem ze spotkania z twoim przyjacielem Bradem Slingerem.
Tallia znów poczuła gęsią skórkę na całym ciele. Brad dzwonił do niej trzy razy

z rzędu. Za każdym razem odkładała słuchawkę.

– Nie chcę o nim słyszeć, Damonie.
– Ale nie wiesz jeszcze, co on proponuje.
– Nic mnie to nie obchodzi! Nie dam się przekupić człowiekowi, któremu

zależy tylko na jednym, jak mawiała moja babcia.

– Powiedział mi, że wystarczy mu tylko twoje towarzystwo – nie ustępował

Damon.

Tallia z dreszczem przypomniała sobie scenę w samochodzie.
– Kłamał. On mi proponuje zwykłą prostytucję. Wiesz, kim ty się stajesz w tej

sytuacji?

– Skarbie, Nash, proszę, posłuchaj tylko, co on zaproponował. Po prostu

posłuchaj, dobrze?

Tallia westchnęła z rozpaczą.
– I tak się na nic nie zgodzę, ale skoro już musisz, to mów.
– Dostanę pięćdziesiąt tysięcy za każde spotkanie z tobą, pod warunkiem, że

zgodzisz się na pięć spotkań – rzekł Damon szybko.

Tallia omal się nie zakrztusiła.
– Co takiego?! Czy to on zwariował, czy ty? A może ja?
– Natasho, to jest ćwierć miliona dolarów! Przy takim udziale Brada Slingera

nie będę miał kłopotu z gwarancjami dla banków. Mógłbym zrobić swój film
jeszcze w tym roku. Proszę cię!

Tallia nie zapytała, o jakim filmie Damon mówi, bo wszyscy jego znajomi

dobrze wiedzieli, że jest to film jego marzeń, który reżyser zamierzał zrobić, gdy
zbierze dość pieniędzy. Niezbędny był do tego co najmniej milion. Nurtowało ją
jednak inne pytanie: jak ta propozycja Brada ma się do przyszłości jej
laboratorium? Ile pieniędzy Brad Slinger przeznaczył na dotacje? Czy te ćwierć
miliona dolarów miały być odliczone z przyznanego jej budżetu? A jeśli nie zgodzi
się na spotkania? Czy wtedy Brad podniesie stawkę i zabierze jej jeszcze więcej?
Omal nie oszalała ze zdenerwowania. Gdyby wiedziała, że do tego dojdzie, to bez
względu na ryzyko zgodziłaby się na spotkanie z Bradem już wcześniej.

– Damonie, proszę, nie każ mi spotykać się z tym człowiekiem. Nie masz

pojęcia, co to za typ – błagała.

Reżyser milczał. Tallia również zamilkła, myśląc o tym, jak wiele mu

zawdzięcza. Poznała go jako niewinna, wychowana na prowincji siedemnastolatka,

background image

zaraz po przyjeździe do Vancouveru, i miała masę szczęścia, że w tutejszym
środowisku teatralnym trafiła akurat na niego. Była jednak pewna, że Damon jej
tego nie przypomni.

– Pomyślę o tym – powiedziała w końcu, gdy milczenie stało się nieznośne, i

nie słuchając przedwczesnych podziękowań, odłożyła słuchawkę.

– O rany! – zawołała Bel. – I co teraz zrobisz?
– Nie mam pojęcia – jęknęła Tallia. – Zupełnie nie rozumiem, jak ja się w to

wszystko wplątałam.

– Och, jakże misterną sieć utkałaś.
– Bel, potrzebuję pomocy, a nie cytatów z Szekspira.
– Z Waltera Scotta – sprostowała Bel. – To z „Marmiona".
– Jego też nie potrzebuję.
– Tal, przecież nie możesz umawiać się z Bradem Slingerem, więc po prostu

powiedz: nie.

– Nie wiesz, ile zawdzięczam Damonowi.
– To prawda, nie wiem. Więc co mu właściwie zawdzięczasz?
Tallia przez chwilę siedziała w milczeniu, wspominając dawne lata.
– Od kiedy poszłam na pierwsze przesłuchanie, mężczyźni nie dawali mi chwili

spokoju – powiedziała.

Na szczęście prawie od razu poznała Damona, a ten w jednej chwili zrozumiał,

co się dzieje, i zanim Tallia zdążyła zorientować się w sytuacji, ona i Damon
zaczęli udawać, że są zaręczeni. Dzięki temu liczba dwuznacznych propozycji
otrzymywanych przez Tallię znacznie zmalała. Wszyscy wiedzieli, że Damon
Picton ma silny charakter i dobrą pamięć.

Teraz zdawała sobie sprawę, że uchronił ją wówczas przed bardzo

nieprzyjemnymi doświadczeniami. W tamtych czasach była zbyt niedoświadczona,
by to zrozumieć, i zbyt uprzejma, by móc się skutecznie bronić.

Damon nie prosił o nic w zamian. Po kilku miesiącach, gdy Tallia mocniej

stanęła na nogi, zaręczyny niepostrzeżenie odeszły w niepamięć.

– A co on właściwie z tego miał? – zdziwiła się Bel. – Czy jest

homoseksualistą?

– Nie, jestem pewna, że nie jest – odrzekła Tallia, myśląc, że Bel jest znacznie

mniej niewinna, niż ona sama była w jej wieku. – Wtedy też się nad tym
zastanawiałam.

– Myślałam, że może przeżył nieszczęśliwą miłość albo coś w tym rodzaju i

chce się w ten sposób bronić przed kobietami. Ale właściwie nie miałam żadnych

background image

podstaw, by tak przypuszczać. To chyba wynikało po prostu z jego charakteru.

– I teraz masz wrażenie, że jesteś mu coś winna.
– Damon nigdy by mi tego nie wypomniał i zresztą to nie jest największy

problem. Tylko skąd mają pochodzić te pieniądze? Czy z budżetu przyznanego
mojemu laboratorium?

– Masz rację. Nawet Brad Slinger nie może być aż tak bogaty, żeby szastać

milionami – zamyśliła się Bel. – O kurczę, jesteś w sytuacji nie do
pozazdroszczenia! Przepraszam, siostro, ale muszę cię o coś zapytać: jakim
sposobem ty się wplątujesz w takie kabały?

Tallia złowieszczo przymrużyła oczy.
– Po części przez to, że słucham mojej młodszej siostry. Przecież to był twój

pomysł!

– Jakie jedzenie lubisz najbardziej? – zapytał Brad, starannie maskując nuty

triumfu w głosie.

– Każde, byle w miejscu, gdzie jest dużo ludzi – odrzekła chłodno Natasha Fox.

– Chcę ci wyraźnie powiedzieć, że nasza umowa nie obejmuje intymnych
kolacyjek ani zaproszeń do domu, panie Slinger.

– Masz tak złe zdanie o wszystkich mężczyznach czy tylko o mnie?
– Sam chyba rozumiesz, że to zwykły szantaż.
Na drugim końcu linii telefonicznej zapadła cisza.
– Szantaż? – zapytał w końcu Brad ze zdumieniem. – A kto cię szantażuje?

Damon Picton?

– Na litość boską, ty! – wykrzyknęła Tallia. Bardzo – trudno było się złościć,

mówiąc z południowym akcentem. Może dlatego kobiety z Południa zawsze
wydawały się takie miłe.

– Ja nikogo nie szantażuję – rzekł stanowczo Brad.
– Kto ci o tym powiedział?
– Ja sama tak twierdzę! Pięćdziesiąt tysięcy za każde spotkanie ze mną. Jak

inaczej można to nazwać?

– Ja bym to nazwał przekupstwem – rzekł Brad.
– Wybacz, ale nie dostrzegam różnicy.
– A jednak jest pewna różnica. Być może ją dostrzeżesz, kiedy padniesz ofiarą

prawdziwego szantażysty. Miejmy nadzieję, że nigdy do tego nie dojdzie.

– Jedynym powodem, by mnie szantażować, może być to, że umawiam się z

tobą za pieniądze! – wy buchnęła Tallia. – Muszę ci powiedzieć, że wolałabym to
zachować w tajemnicy.

background image

– Jeśli ktoś cię spróbuje szantażować z tego powodu, to przyślij go do mnie –

zaproponował Brad.

Tallia tylko prychnęła lekceważąco. Brad zdał sobie sprawę, że ona ma rację.

Gdyby ta historia miała wyjść na jaw, on sam zrobiłby z siebie idiotę. A jak by
wyglądała Natasha Fox? Oczywiście, jeszcze gorzej.

– Dobrze – powiedział. – Jeśli dasz mi słowo, że pojawisz się na pięciu

spotkaniach, to powiem twojemu reżyserowi, że to był tylko żart, i od razu wyłożę
pieniądze – obiecał, zastanawiając się, do czego jeszcze nakłonią go te przeklęte
hormony. Może już zaczyna się starzeć? Powinien znaleźć sobie miłą kobietę i
ustatkować się. Może mógłby się ożenić ze swoją wynalazczynią, oczywiście, o ile
ona by go zechciała.

– Dam ci słowo, jeśli ty też mi je dasz – zgodziła się Natasha Fox.
– Co mam ci przyrzec?
– Seks nie jest częścią umowy. Obiecaj, że pod żadnym pozorem nie będziesz

próbował mnie pocałować ani... ani zrobić niczego więcej. Kupujesz sobie tylko
moje towarzystwo przy pięciu kolacjach.

Brad wpatrzył się w przestrzeń i głęboko westchnął.
– Powiedzmy, że nie zrobię nic bez twojego przyzwolenia.
Natasha zaśmiała się, szczerze rozbawiona.
– Och, nie! Mężczyźni zawsze wyobrażają sobie, że mają przyzwolenie

kobiety. „Twoje usta mówią: nie, ale twoje oczy temu zaprzeczają... " Czy nigdy
nie używałeś takich słów?

Brad skrzywił się boleśnie. Owszem, zdarzało mu się to, choć w odległej

przeszłości.

– Niech będzie! Nie zrobię nic, o co mnie nie poprosisz.
– Muszę cię poprosić wyraźnie – sprecyzowała Tallia łagodnie.
– Dobrze. Niech będzie – zgodził się Brad z irytacją, gdyż ta obietnica

zdecydowanie krzyżowała jego plany. Dążył z tak wielką determinacją do
spotkania z Natashą nie ze względu na zakład zawarty z Jakiem, lecz dlatego, że
wiedział, iż tego rodzaju kobieta może prześladować mężczyznę do końca życia.
Nie chciał stać się jednym z facetów, którzy kiedyś spotkali kobietę swego życia,
lecz w odpowiednim momencie nie przystąpili do działania i żałowali tego przez
resztę swoich dni. Brad zawsze uważał, że takim mężczyznom w zupełności
wystarczają fantazje i gdyby zdobyli swoją wyśnioną wybrankę, marzenie
zginęłoby, przytłoczone ciężarem rzeczywistości. On zaś chciał świadomie
zniszczyć swoje marzenie.

background image

– Czego ty właściwie chcesz? – zapytała Tallia po chwili. Nie czuła satysfakcji.

Miała nadzieję, że Brad nie zgodzi się na jej warunki, dając jej tym samym pretekst
do wycofania się z umowy. – Co tych pięć spotkań ma, twoim zdaniem,
udowodnić?

– To już moja sprawa. •
– Przypuszczam, że ktoś na tym finansowo ucierpi – powiedziała Tallia. –

Inwestycje, sierotki albo coś jeszcze innego? – Słyszała, że Brad Slinger
przeznaczał duże sumy na dobroczynność, chociaż nigdy nie nadawał temu
rozgłosu.

– To są wolne pieniądze, nie przeznaczone na żaden inny cel, więc nie musisz

się martwić – usłyszała. – Moje sierotki, jak to ujęłaś, są zabezpieczone. Dokąd
mam po ciebie przyjechać?

background image

Rozdział 5

– To dosyć ryzykowne, prawda? – spytała Bel.
Tallia, zajęta przyklejaniem sztucznych rzęs, spojrzała na odbicie siostry w

lustrze.

– Owszem, dość niebezpieczne – zgodziła się z ironią.
– A co, twoim zdaniem, powinnam zrobić?
Nie oczekiwała odpowiedzi, Bel jednak zaczęła nerwowo skubać zębami dolną

wargę.

– Może będziesz udawać zupełną kretynkę, żeby znudziły mu się te spotkania,

zanim przejrzy twój kamuflaż?

– To mi się podoba. Dowód pełnego zaufania rodziny Venables.
– Tal, to całkiem rozsądne wyjście. Im częściej będziesz się z nim widywać,

tym mniejsze masz szanse, że cię nie rozpozna. I to nie ma nic wspólnego z twoimi
umiejętnościami aktorskimi.

– Zaraz, powoli. Nie zapominaj, że mówisz o moim życiu.
– W takim razie wyznaj mu prawdę! Możliwe, że będzie się po prostu śmiał.
– Tak, przez całą drogę do banku, gdzie zablokuje mi kredyt.
– Ale...
– Mężczyźni nie znoszą, kiedy ktoś robi z nich idiotów – rzekła Tallia,

obracając się na stołku. – Jak wyglądam?

– Jak dziewczyna roku „Playboya".
– Miejmy nadzieję, że nie będzie próbował niczego mi oderwać – uśmiechnęła

się Tallia, kryjąc zdenerwowanie.

Bel miała rację. Natasha wyglądała tego wieczoru jak karykatura samej siebie.

Dobrane do koloru jedwabnej sukni jaskrawobłękitne szkła kontaktowe zupełnie
maskowały wyraz jej oczu. Sukienka opinała się na ciele, ale żakiet zasłaniał
ramiona i kark. Perukę Tallia natarła żelem i ułożyła w pierścionki opadające na
twarz i ramiona, co maskowało kształt twarzy i uszy. Wypchany biustonosz
powiększał jej piersi o jakieś dwa numery, a wysokie obcasy dodawały jej dziesięć
centymetrów wzrostu.

Najtrudniej było z rękami. Nie potrafiła ich zmienić, więc tylko nalepiła na

paznokcie jaskrawe tipsy, nałożyła dwie ciężkie bransolety i mnóstwo
pierścionków.

– To jest moja siostra, Bel – powiedziała w kilka minut później, gdy Brad

background image

zastukał do drzwi. – Mieszkamy razem – dodała na wypadek, gdyby zamierzał
odprowadzić ją do domu. Mieszkanie Bel miało odgrywać rolę mieszkania
Natashy. Młodsza siostra starannie pochowała wszystkie swoje zeszyty podpisane:
Annabel Venables.

Bel uśmiechnęła się promiennie do Slingera.
– Dzień dobry – powiedziała. – Wie pan chyba, że jeśli spadnie jej choćby włos

z głowy, to będzie pan miał do czynienia ze mną.

– Wiem – uśmiechnął się Brad. – Kogoś mi pani przypomina.
Bel wydęła usta i odgarnęła włosy do góry.
– Zapewne moją siostrę.
– To nie to – potrząsnął głową Brad. – Kogoś innego.
– To chyba nie był komplement – zasmuciła się dziewczyna. – Przykro mi, ale

nie wiem, kogo jeszcze mogła– bym przypominać. Mamy dużą rodzinę, ale nasi
krewni rzadko przyjeżdżają do miasta.

Natasha nagle zaczęła się śpieszyć do wyjścia. Brad z uśmiechem ruszył w ślad

za nią. Był absolutnie zdeterminowany dotrzymać słowa, toteż w drodze do windy
w ogóle jej nie dotknął i starał się nie patrzeć na rowek między jej piersiami, gdy
wsiadała do jego porsche. Jak na kobietę zupełnie nie zainteresowaną
towarzyszącym jej mężczyzną, Natasha ubrana była bardzo wyzywająco. Niebieska
sukienka opinała jej ciało we wszystkich właściwych miejscach. Brad zauważył, że
sukienka ma cienkie ramiączka, i zastanawiał się, czy w restauracji będzie na tyle
ciepło, by Natasha zdjęła żakiet. Ale gdy usiadł za kierownicą, ona natychmiast
odsunęła kolana jak najdalej od dźwigni zmiany biegów.

– Smakuje ci jedzenie?
– Och tak, dziękuję – odrzekła Natasha, spoglądając na Brada przelotnie. Przez

cały wieczór wydawała się zupełnie zaabsorbowana własną osobą. Odzywała się
tylko wtedy, gdy Brad o coś ją pytał. Głowę miała pochyloną nad talerzem, więc
podczas niemal całej kolacji widział wyłącznie jej włosy. Ciekaw był, dlaczego
Natasha tak bardzo nie chciała się z nim spotykać. Zaczynał już być zły. Przy
pierwszym spotkaniu sprawiła na nim wrażenie całkiem interesującej osoby, teraz
jednak próbował zacząć rozmowę na kilka tematów i za każdym razem słyszał
tylko: „Aha, to bardzo ciekawe" albo „Naprawdę nic o tym nie wiem".

Właściwie powinien się z tego cieszyć. Znacznie gorzej byłoby, gdyby Natasha

rzeczywiście zaczęła mu się podobać. Tymczasem zanosiło się na to, że jedna
randka wystarczy, by skutecznie wybić ją sobie z głowy. Czuł się jednak
zaintrygowany. Był pewien, że Natasha ukrywa przed nim swoją prawdziwą

background image

osobowość, i chciał wiedzieć, dlaczego.

Tallia wzięła sobie do serca radę Bel, by udawać idiotkę, a na to były dwa

sposoby – gadać bez przerwy o niczym albo w ogóle się nie odzywać. To pierwsze
byłoby łatwiejsze, ale Tallia uznała, że im mniej będzie mówić, tym trudniej
Bradowi będzie rozpoznać jej głos. Odpowiadanie monosylabami nie przychodziło
jej jednak łatwo, tym bardziej że Brad był inteligentniejszy niż przeciętny
mężczyzna i miał własne, głębokie przemyślenia na wiele tematów. Tallia starała
się jak najczęściej uśmiechać bezmyślnie, pokazując przy tym wszystkie zęby.

– Ile masz rodzeństwa? – zapytał nagle Brad. Spojrzała na niego ze

zdziwieniem.

– Pięcioro. To znaczy, razem jest nas pięcioro.
– Twoja siostra nie ma tak wyraźnego akcentu jak ty – zauważył.
– Młodsze rodzeństwo wychowało się tutaj. Ale ja byłam starsza, gdy tu

przeprowadzili się nasi rodzice, i często odwiedzam rodzinne strony.

To wszystko były kłamstwa, ale co miała robić? W ten sposób udało jej się

wyjaśnić, dlaczego czasami gubi południowy akcent. Wiedziała jednak, że musi
zmienić temat.

– A czy ty też pochodzisz z dużej rodziny? – zapytała.
– Nie, jestem jedynakiem. Moja matka opuściła nas, gdy miałem trzy lata, a

ojciec dopiero niedawno ożenił się powtórnie. Jego żona ma dzieci, ale nie znam
ich zbyt dobrze.

– Matka cię zostawiła? Och, to straszne! Dlaczego?
– Brad wpatrywał się w blat stolika.
– Chciała poszukać szczęścia w Hollywood.
– Och! – powiedziała Natasha i umilkła. Po chwili spojrzała Bradowi prosto w

oczy, pochylając głowę na bok. – Co w takim razie robisz tutaj ze mną?

– Podobasz mi się.
Gdy powiedział to w ten sposób, bezpośrednio, patrząc jej w oczy, poczuła

dreszcz na całym ciele. Był bardzo męski. Czarne włosy opadały mu na oczy, twarz
miał gładko ogoloną i pachniał dobrą wodą kolońską. Tallia wzięła się w garść.

– Czy nienawidzisz swojej matki za to, co zrobiła?
Brad wzruszył ramionami.
– Dlaczego miałbym jej nienawidzić? Zrobiła, co chciała, a tak się podobno

powinno żyć.

– W moich stronach ludzie myślą inaczej – odrzekła Tallia stanowczo. Miała na

myśli Whistler, miasteczko w górach, ale Brad oczywiście sądził, że chodzi jej o

background image

Alabamę albo Tennessee.

– Moja matka wyszła za mąż, gdy miała dziewiętnaście lat. W rok później ja się

urodziłem. Powiedziała mi kiedyś, że wtedy jeszcze nie miała pojęcia o życiu i nie
czuła się szczęśliwa. Była bardzo ładna i jakiś łowca talentów przekonał ją, że
powinna poszukać szczęścia w Hollywood.

– I jak jej poszło? – zapytała Natasha ironicznie. – Czy znam jej nazwisko?
– Nie znasz, ale szczęście jej dopisało. Żyje otoczona luksusem i wygląda na

dziesięć lat starszą od ciebie. Nie potrafiła wyrzec się kariery dla rodziny, ale bez
namysłu zrobiła to dla pieniędzy. Wyszła po raz drugi za mąż za bogatego
producenta, dwa razy od siebie starszego, który – w tej chwili ma około
siedemdziesięciu pięciu lat i nadal świetnie prosperuje.

Brad wymienił znane nazwisko i czekał na nieuniknioną reakcję Natashy,

ciekaw, ile minut minie, zanim ona go poprosi, by ją poznał ze swoim ojczymem.
Zerknął na zegarek.

– Czy mają dzieci?
– Nie. Mojej matce jedno wystarczyło. Ojczym ma kilkoro z poprzednich

małżeństw.

– Pewnie nie widujesz ich zbyt często.
Aha, pomyślał Brad. Ta chwila nadchodzi. Zerknął na zegarek. Minęły

trzydzieści dwie sekundy.

– Niezbyt często – przyznał.
– Powinieneś poznać moją matkę – rzekła Natasha. – Twierdzi, że skoro już

zdecydowała się założyć rodzinę, to uznała, że należy pójść na całość. Dlatego
urodziła aż pięcioro dzieci. Polubiłbyś ją.

Gratulacje za nietypowy wstęp, pomyślał Brad. Pięćdziesiąt jeden sekund.
– Dziękuję. Bardzo bym tego chciał – rzekł natychmiast.
Naraz Tallia zdała sobie sprawę z tego, co powiedziała. Jak mogła się tak

zapomnieć?

– No, tak. Przypuszczam, że... – wyjąkała, zmieszana.
Minuta trzydzieści. Postanowił wybawić ją z kłopotu.
– Może chciałabyś kiedyś poznać mojego ojczyma? Na pewno byłby tobą

zachwycony.

Natasha zmarszczyła czoło.
– Ojczyma?
– Tak. Nie chciałabyś go poznać?
Tallia wzruszyła ramionami, zastanawiając się, o co Bradowi chodzi.

background image

– Dziwne, że chcesz mnie zapoznać ze swoim ojczymem, a nie z ojcem.
– Mój ojciec nie jest słynnym producentem z Hollywood.
Tallia spojrzała na niego ze zdumieniem.
– Nie zbieram autografów znanych osób.
– Ale jesteś aktorką – zdziwił się Brad.
Zarumieniła się i zasłoniła twarz rękami.
– Och! Och! Tak, rozumiem! Nie przyszło mi to wcześniej do głowy.
Brad nie wierzył własnym uszom. Czy Natasha rzeczywiście była tak niewinna,

czy po prostu ślepa na szanse, które zsyłał jej los?

– Pomyśl o tym – zaproponował łagodnie. Może najlepiej byłoby ją wysłać do

Hollywood. Co z oczu, to z serca. W każdym razie wiedziałby, na czym stoi.

Tallia uśmiechnęła się, pozorując zainteresowanie.
– Dziękuję ci. To bardzo miło, że o tym pomyślałeś.
Może kiedyś skorzystam z tej okazji – rzekła mgliście.
Ciekawość Brada znów została rozbudzona. Natasha Fox miała w sobie coś

tajemniczego. Jego zainteresowanie nią rosło z minuty na minutę.

W drodze do domu Brad włączył radio w samochodzie i poszukał stacji, która

nadawała romantyczną muzykę. Zmrok w lipcu zapadał późno i Brad specjalnie
przedłużał kolację, czekając, aż się ściemni. Opuścił szybę i wybrał okrężną drogę
wzdłuż zatoki, a potem zatrzymał samochód na nadmorskim bulwarze.

„Czy mogę być pewien? Muszę to wiedzieć", śpiewał rzewnie wokalista. Tallia

westchnęła, ale miała się na baczności.

– To ulubiona piosenka moich rodziców – przyznała, ogarnięta nagłą tęsknotą

za domem. Wizyty w domu zawsze napełniały Tallię energią. Sprawiała to miłość
jej rodziców, która przetrwała lata, dobre i złe chwile, i pozwalała im zachować
pogodę ducha nawet w najgorszych momentach. Naraz Tallia zatęskniła za taką
miłością dla siebie.

Brad milczał, dopóki nie przebrzmiały ostatnie nuty piosenki, a potem zapytał:
– Masz ochotę na spacer?
– Dobrze – szepnęła Tallia.
Jej buty zupełnie nie nadawały się na spacery po plaży, toteż zdjęła je i

zostawiła w samochodzie. Dzień był upalny. Nagrzany słońcem chodnik pod ich
stopami jeszcze nie wystygł. Brad zdjął marynarkę i wrzucił ją do samochodu.

Bulwar był pełen ludzi, ale zmrok zapewniał im intymność. Brad milczał,

zadowalając się samą obecnością Natashy, zapachem jej perfum i morza. Wysoka
fala rozbijała się o betonowe nabrzeże, zraszając spacerowiczów deszczem słonych

background image

kropel. Po drugiej stronie bulwaru, w wysokiej trawie, jakaś para całowała się
namiętnie. Obok nich przeszedł ktoś z cicho grającym radiem.

„Zapach jej czarnych włosów – pełnych szeptanych przeze mnie słów",

usłyszeli słowa piosenki.

Wydawało się, jakby cały świat spiskował, by pchnąć ich w swoje ramiona,

gdyż utrzymywany przez nich dystans stanowił wykroczenie przeciwko prawom
natury.

– Jesteś boso? – zapytał Brad głosem pełnym napięcia.
Tallia przełknęła ślinę.
– Tak. W tych butach nie da się tu spacerować.
Skinęła głową i w jej włosach odbiło się światło księżyca. Brad przysunął się

bliżej, wdychając ich zapach.

– Chcę cię pocałować – szepnął ochryple.
– Brad, dałeś słowo – odrzekła cicho Tallia.
– To prawda. Zwolnij mnie z niego. Chcę cię pocałować. – Zamilkł na chwilę. –

Chcę... chcę leżeć z tobą w tej trawie. Tu jest tak ciepło.

Na swoje szczęście Natasha w porę przypomniała sobie o peruce. Była pewna,

że gdyby Brad zanurzył dłonie w jej włosach, peruka zostałaby mu w rękach.

– Obiecałeś – wymamrotała.
– Ale dlaczego? – niecierpliwił się Brad. – Dlaczego nie mogę cię pocałować?
– Mówiłam ci, dlaczego.
– Powiedz mi to jeszcze raz.
– Bo ja tego nie chcę.
– Kłamiesz – rzekł z brutalną szczerością. Natasha zatrzymała się w miejscu.
– Odwieź mnie do domu.
Brad ujął ją za rękę i obrócił twarzą ku sobie.
– Poproś mnie, żebym cię pocałował. Powiedz: Brad, pocałuj mnie.
Natasha wyrwała mu rękę. W tej samej chwili wysoka fala opryskała ją

deszczem kropel. Zachwiała się, ale Brad wyciągnął rękę i przytrzymał ją w porę.

Na chwilę znieruchomieli, przemoczeni i wstrząśnięci, patrząc sobie w oczy.

Brad ukazał białe zęby w uśmiechu.

– Pięknie wyglądasz, kiedy jesteś mokra – rzekł, wiedząc, że to, o czym marzył,

w końcu musi się wydarzyć.

A skoro już był tego pewien, to mógł sobie pozwolić na czekanie. Tylko

głupiec chwyta pośpiesznie to, co i tak należy do niego. Zanim minie umówiony
termin, Natasha sama będzie go o to błagać.

background image

– Brad, proszę... puść mnie – powiedziała Tallia z pozornym spokojem,

opanowując wewnętrzne drżenie.

– Mamy dużo czasu – rzekł Brad i odsunął się od niej. – Na taką kobietę jak ty

warto poczekać.

Tallia wyprostowała się i wygładziła przemoczoną sukienkę. Choć noc była

ciepła, drżała na całym ciele. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że sprawiły to
słowa Brada, a nie wilgoć.

background image

Rozdział 6

– Wyglądasz wspaniale – rzekł Brad z uznaniem.
Tallia drgnęła nerwowo. Brad uznał to za przejaw jej nieśmiałości wobec

mężczyzn, w gruncie rzeczy chodziło jednak o to, że Tallia poczuła się
zaniepokojona, widząc go w drzwiach swojego mieszkania. Miała zamiar spotkać
się z nim na dole.

No cóż, może tak było lepiej. W każdym razie Brad przekonał się na własne

oczy, że Tallia i Natasha Fox zajmują dwa różne mieszkania.

– Dziękuję – rzekła, zadziwiona łatwością, z jaką to kłamstwo wyszło z jego

ust. Wcale nie wyglądała wspaniale. W gruncie rzeczy wciąż nie mogła uwierzyć,
jak okropnie można wyglądać w tanich, źle dopasowanych ubraniach, z niewielką
pomocą niezdrowej cery, krzywego zgryzu oraz nie uczesanych włosów.

Od jakiegoś już czasu nie przebierała się za „Tallię". Na początku, obawiając

się, że Brad może niespodziewanie zajrzeć do laboratorium, stosowała pełny
kamuflaż każdego dnia. Potem jednak, gdy przekonała się, że biuro Brada znajduje
się daleko, a on sam rzadko zagląda do laboratorium i zawsze zapowiada swoje
wizyty, trochę sobie odpuściła. A jeszcze później zatrudniła sekretarkę i przestała
zawracać sobie głowę przebierankami, pozostawiając tylko wkładkę ortodontyczną
i brązowe szkła kontaktowe. Ubierała się prosto i schludnie i nie nosiła do pracy
makijażu.

Brązowa płukanka zdążyła już zmyć się z włosów, więc tego wieczoru Tallia

nałożyła perukę w nijakim kolorze, pewna, że Brad nie będzie jej się przyglądał na
tyle uważnie, by dostrzec różnicę. Najczęściej porozumiewali się przez telefon i
bardzo jej to odpowiadało. Kamuflaż nie dawał jej już takiego poczucia wolności
jak na początku. Prawdę mówiąc, zaczęło ją już drażnić to, że Brad prześlizguje się
po niej wzrokiem bez większego zainteresowania. Wolała nie słuchać fałszywych
komplementów, którymi czuł się zobowiązany ją obdarzać, gdy spotykali się
osobiście.

– Czy twój prawnik jest na dole? – zapytała.
– Nie, będzie na nas czekał w restauracji.
Aby zaprosić Tallię na kolację, Brad użył prostego podstępu. Powiedział jej, że

konieczne jest spotkanie z prawnikiem. Niczego by jednak nie wskórał, gdyby nie
to, że gdy zadzwonił, Tallia była akurat zaabsorbowana pewnym odkryciem.

– Chodzi o kąt odbicia promieni w stosunku do... – tłumaczyła mu z

background image

podnieceniem. Brad nic z tego nie rozumiał, ale znał kobiety, toteż pozwolił jej
mówić.

– To bardzo obiecujące – stwierdził w końcu, gdy odniósł wrażenie, że Tallia

wyczerpała już temat. – Wiem, że chcesz jak najszybciej wrócić do pracy. Będziesz
pracować przez cały wieczór, czy też uda ci się wyrwać na kolację? Chciałbym,
żebyś poznała Jake'a Drummonda.

Tallia nie spuszczała wzroku z ekranu komputera.
– Dzisiaj wieczorem? Dobrze. Gdzie mam się z nim spotkać?
– Mamy. Ja też tam będę – wtrącił Brad gładko. Przyjadę po ciebie. Moja

sekretarka zna twój adres.

Do Tallii chyba w ogóle nie dotarło to, co powiedział.
– Dobrze – powtórzyła machinalnie.
– O siódmej?
Wiedział, że Tallia zupełnie o nim zapomniała, nim jeszcze odłożył słuchawkę.

Ostatnie tygodnie bardzo nadwerężyły jego męską ambicję. Obrał sobie za cel dwie
kobiety i żadna z nich nie miała dla niego czasu.

Sam nie wiedział, dlaczego tak bardzo zależy mu na spotkaniu z Tallią. Jake

miał rację, Brad przez całe życie gustował w pięknych kobietach. Jednak w Tallii
było coś, co go intrygowało. Sam nie wiedział, co to takiego. Miał wrażenie, że pod
chłodną maską kryje się kobieta, którą mógłby polubić, gdyby tylko mu na to
pozwoliła.

Ona jednak już dwukrotnie odrzuciła jego zaproszenie na kolację i doszło do

tego, że musiał uciec się do wybiegu.

W drodze do windy położył rękę na jej plecach. Tallia zdała sobie sprawę, że

umowa o wystrzeganiu się kontaktu fizycznego dotyczyła wyłącznie Natashy.

Przy krawężniku stał czerwony porsche. Tallia westchnęła z podziwem,

przypominając sobie w porę, że dotychczas widziała ten samochód wyłącznie jako
Natasha.

Brad zawiózł ją do tej samej restauracji, w której przed kilkoma dniami jadł

kolację z Natashą. Tallia wiedziała, że ten lokal jest modny, była jednak pewna, że
wielu mężczyzn za żadne skarby nie pokazałoby się tutaj z kobietą taką jak ona w
swoim „naukowym" wcieleniu. Brad zarobił u niej kilka punktów.

Gdy zbliżali się do stolika, Tallia uśmiechnęła się w odpowiedzi na jakiś żart

Brada, zapominając, że powinna nie otwierać ust. Dzięki temu Jake już na wstępie
mógł dokładnie obejrzeć jej krzywy zgryz. Miał także czas, by należycie ocenić jej
figurę i stwierdził, że jest wysoka, ale dziwnie bezkształtna. Jej strój był wręcz

background image

niewiarygodny, a włosy miała poskręcane w pierścionki. Wyglądała jak postrach
szkolny ze zdjęć maturalnych ojca Jake'a.

– Cześć – powiedział, potrząsając jej dłonią. – Brad mówił mi, że zbijasz dla

niego kolejną fortunę.

To wydawało mu się zupełnie możliwe. Kobieta do tego stopnia nie dbająca o

swój wygląd musiała być geniuszem.

Obecność Jake'a przy kolacji była tylko zasłoną dymną. Za pół godziny prawnik

miał dostać pilne wezwanie przez telefon i szybko wyjść z restauracji. Aby nie
budzić podejrzeń, na wstępie miał zadać Tallii kilka pytań, a potem pozwolić, by
rozmowa toczyła się swobodnie.

Jake jednak miał własne plany i po pierwszym spojrzeniu na Tallię

zdecydowanie postanowił wprowadzić je w czyn. Owszem, pod jednym względem
Brad miał rację: ta kobieta mogłaby wyglądać o wiele lepiej, gdyby tylko zechciała
poświęcić swojej prezencji odrobinę uwagi. Jake jednak od pierwszego rzutu oka
był pewien, że nie będzie nawet próbowała. Brad mógł zapomnieć o roli
Pigmaliona. Nawet gdyby ją zaprowadził do najlepszych butików i salonów
piękności, to i tak ta kobieta po tygodniu wróciłaby do dawnego wyglądu. Jake zaś
nie miał zamiaru pozwolić, by jego najlepszy przyjaciel wpadł w sidła kogoś
takiego. Dokoła przecież mnóstwo było kobiet inteligentnych, a do tego nie
pozbawionych wyczucia stylu. Gdyby Brad związał się z kimś takim jak Tallia
Venables, na pewno bardzo szybko poczułby się nieszczęśliwy.

Jake za wszelką cenę chciał uchronić przyjaciela przed popełnieniem

okropnego błędu, toteż gdy Brad przeglądał kartę win, prawnik otworzył walizkę,
wyjął z niej żółty notatnik i ukradkiem wyłączył telefon, gotów złożyć ten wieczór
na ołtarzu prawdziwej przyjaźni.

Okazało się jednak, że rozmowa z Tallią nie była z jego strony żadnym

poświęceniem. Przekonał się szybko, że Tallia jest bardzo inteligentna, a ponadto
ma silną osobowość. Trochę go to zdziwiło, gdyż w pierwszej chwili sprawiała
wrażenie nieco nieśmiałej. Po godzinie żółty notatnik pełen był zapisków na temat
zasad odpowiedzialności prawnej związanych z wprowadzeniem wirtualnych
wakacji, a Tallia i Jake zanosili się śmiechem jak starzy przyjaciele. Zirytowany
Brad rzucił przyjacielowi znaczące spojrzenie spod przymrużonych powiek, ten
jednak tylko lekko wzruszył ramionami, jakby sam nie rozumiał, dlaczego telefon
nie dzwoni.

Tallia również bawiła się znakomicie. Jake Drummond należał do tego typu

mężczyzn, którzy zwykle uprzykrzali jej życie, gdyż mówiąc do niej, zaglądali jej

background image

w dekolt, zamiast patrzeć w oczy. Fakt, że ktoś taki traktował ją jak ludzką istotę,
sprawiał jej wielką przyjemność. Poza tym, rozmawiając z Jakiem, nie musiała
patrzeć wprost na Brada. Dzięki temu, że widział tylko jej profil, zmniejszała się
szansa, że ją rozpozna. Natashę widywał zwykle en face.

A poza tym jako Tallia nie musiała się tak bardzo mieć na baczności. Sposób

mówienia i zachowania Natashy był udawany, natomiast tego wieczoru Tallia
mogła być sobą. Dlatego nie zmartwiła się za bardzo, gdy wino zaszumiało jej w
głowie. Nie rozumiała tylko, dlaczego z twarzy Brada nie znika ponury wyraz.

Jedynym minusem wieczoru było jedzenie. Wkładka ortodontyczna trzymała

się mocno, ale Tallia wolała nie ryzykować zamawiania czegoś, co wymagałoby
gryzienia albo żucia, wybrała więc filet z soli z ryżem. Nawet w dobrej restauracji
ta potrawa była pozbawiona smaku. Nic jednak nie zmieniało jej twarzy równie
skutecznie jak ten krzywy zgryz; zmieniał nie tylko zarys szczęki, ale również głos.
Mimo to wkładka była irytująca. Prawdziwa Tallia skorygowałaby zgryz już wiele
lat temu.

Przy deserze prawnik schował notes i długopis do teczki i ukradkiem włączył

telefon. Jak się spodziewał, sygnał odezwał się już po kilku minutach. Jeden z
pracowników biura otrzymał polecenie, by wykręcać numer Jake'a co dwadzieścia
minut, aż do skutku.

– Dobrze, dobrze – powiedział do słuchawki. – Chyba powinienem tam zajrzeć.

Do zobaczenia za dwadzieścia minut. Nie róbcie nic, dopóki nie przyjadę.

– Przepraszam was, ale muszę wyjść – odezwał się do Tallii i Brada, chowając

telefon.

– Przykro mi to słyszeć – rzekł Brad z pogróżką w głosie. Był pewien, że

telefon zadzwonił zaraz po tym, jak Jake sięgnął do teczki.

– Jest pewien problem w biurze, którym muszę się zająć. Cieszę się, że cię

poznałem, Tallio. Sądzę, że niedługo znów się spotkamy.

– Po co? – nie wytrzymał Brad, choć nie miał pojęcia, dlaczego tak go

zirytowało zachowanie przyjaciela. Jake Drummond przez całe swoje życie nawet
nie spojrzał na kobietę ubraną tak jak Tallia. – Wydaje mi się, że wszystko już
wyjaśniliśmy. Nie ma żadnego powodu, żebyście musieli się znów spotykać.

Jake tylko uśmiechnął się znacząco, skinął im głową i zniknął.
– Twój przyjaciel jest bardzo miły – stwierdziła Tallia.
– Zdawało mi się, że nie umawiasz się z mężczyznami – mruknął Brad ponuro.
Tallia osłupiała.
– Ale przecież to nie była randka, tylko spotkanie w interesach – wyjąkała.

background image

– Ale wychodząc, Jake zaproponował ci randkę! – oburzył się Brad. – Sądzę, że

po doświadczeniach z twoim przełożonym powinnaś umieć rozpoznawać
podrywaczy!

Tallia otworzyła usta ze zdumienia.
– Jake Drummond w niczym nie przypomina Henry'ego Clubbinsa! Czyś ty

zwariował?

Możliwe. Brad sam nie był pewien, czy jest przy zdrowych zmysłach i skąd

wzięła się jego nagła zaborczość.

– Jake zmienia kobiety znacznie częściej niż samochody.
– Piękne kobiety – sprostowała Tallia. – Chyba się nie mylę?
– Dobrze wiesz, że mogłabyś być bardzo atrakcyjna – parsknął Brad. – Czy

myślisz, że Jake nie potrafi przejrzeć takiego kamuflażu?

Tallia zamarła.
– K... kamuflażu? – wyjąkała.
Brad sam nie wiedział, co w niego wstąpiło, ale musiał brnąć dalej.
– Nie wiem, czy twój uraz spowodowany jest doświadczeniem z Clubbinsem,

czy czymś innym, co zdarzyło się wcześniej, a może zresztą był to cały łańcuch
różnych nieprzyjemnych zdarzeń, ale czy naprawdę sądzisz, że to najlepszy sposób,
by sobie z nim poradzić?

Tallia odzyskała już równowagę wewnętrzną, ale niebezpieczeństwo

bynajmniej nie minęło.

– Obawiam się, Brad, że musisz to pozostawić do mojego uznania. Radzę sobie

z życiem po swojemu i bardzo cię przepraszam, ale to tylko moja sprawa.

– Pewnego dnia może się okazać, że ta sprawa interesuje także kogoś innego.
– Nie przypuszczam.
– A jeśli ktoś... Jeśli komuś się spodobasz? – zapytał Brad niezręcznie, nie

chcąc używać niebezpiecznego wyrażenia: jeśli ktoś się w tobie zakocha.

Tallia ze zdenerwowania głośno przełknęła ślinę. Skąd u Brada to nagłe

zainteresowanie życiem emocjonalnym brzydkiego kaczątka?

– Jeśli spodobam się komuś taka, jaka jestem, to po co miałabym się zmieniać?
Ma rację, pomyślał Brad. Coś tu się jednak nie zgadzało, chociaż nie wiedział

dokładnie, co.

– No dobrze – odrzekł. – Ale mogłabyś się stać atrakcyjną kobietą, nie tracąc

przy tym niczego ze swojej inteligencji. To byłaby znakomita kombinacja.

Tallia zaśmiała się ze szczerym rozbawieniem.
– Pozwól, że wyznam ci pewną tajemnicę. Mężczyźni widzą w kobiecie albo

background image

urodę, albo inteligencję. Jeśli widzą urodę, stają się ślepi na wszystko inne. Spróbuj
porozmawiać o czymś interesującym z kimś, kto uważa, że jesteś mniej więcej na
tym samym poziomie umysłowym co główka kapusty.

Brad spojrzał na nią uważnie.
– Czy to dlatego ty... – nie dokończył.
Zza brzydkich okularów spokojnie patrzyły na niego brązowe oczy. Pomyślał z

roztargnieniem, że te oprawki zupełnie zniekształcają jej twarz.

– Brad, snujesz mnóstwo przypuszczeń, ale nie masz żadnych dowodów na to,

że są prawdziwe. Sądzę, że chciałeś mi powiedzieć komplement, gdy mówiłeś, że
nie potrafię eksponować swoich atutów. Nie było to jednak zbyt przyjemne.

Ona ma rację, pomyślał Brad. Zachował się jak zupełny idiota. Zaprosił kobietę

na kolację i powiedział jej, że nie potrafi się ubrać ani umalować.

– Przepraszam – potrząsnął głową. – Zdaje się, że nie zachowałem się jak

dżentelmen.

Tallia zerknęła na zegarek i oznajmiła, że chciałaby już wrócić do domu. W

pięć minut później znaleźli się w samochodzie. Brad opuścił szybę.

– Pojedziemy brzegiem zatoki? – zapytał. – Noc jest taka piękna.
Instynkt podpowiedział Tallii, że Bradowi najłatwiej byłoby rozpoznać ją w

mroku.

– Nie, jestem zmęczona – odparła pośpiesznie. – Wolałabym już wrócić do

domu.

To kłamstwo nie przyszło jej łatwo. Towarzystwo Brada sprawiało jej

przyjemność i chętnie znów wybrałaby się z nim na spacer. Pomyślała jednak, że
być może zaryzykuje, gdy wcieli się w skórę Natashy.

– Musisz przestać spotykać się z nim jako Natasha stwierdziła Bel stanowczo. –

To zbyt niebezpieczne.

– Nie mogę. Obiecałam mu pięć spotkań, a do tej pory odbyliśmy tylko jedno.
– Damon będzie musiał oddać mu pieniądze.
– Przestań. To nie jest omawianie roli do odegrania. Mówisz o żywych

ludziach.

– W takim razie opowiedz mu wszystko teraz, zanim wkopiesz się jeszcze

bardziej.

– Już się wkopałam. Powiem mu, ale dopiero wtedy, – gdy projekt wirtualnych

wakacji zostanie wprowadzony do realizacji. Wtedy Brad będzie musiał się dobrze
zastanowić, zanim zablokuje moje fundusze. Nie będzie mógł mnie wyrzucić z
pracy w trakcie instalacji.

background image

– Siostro, jak na geniusza zachowujesz się bardzo głupio.
Jakaś część umysłu Tallii przyznawała rację słowom Bel, ale inny głos

podpowiadał jej, że największy lęk budzi w niej perspektywa przerwania spotkań z
Bradem. Ten głos przeważył.

– Bel, potrzebuję twojej rady. Co mam zrobić, żeby on nie skojarzył ze sobą

tych dwóch osób, które udaję?

Bel zrozumiała, że nie uda jej się wbić siostrze do głowy ani odrobiny

rozsądku, i ciężko westchnęła. Było jasne jak słońce, że Brad pewnego dnia
odkryje ten kamuflaż, ale do Tallii ta prosta prawda nie docierała.

– No cóż, to ty jesteś aktorką, a nie ja. Co możesz zrobić, żeby te dwie osoby

zaczęły się jeszcze bardziej od siebie różnić?

– Masz rację. Natasha musi się stać bardziej...
– Głupia, to chyba chciałaś powiedzieć.
– To też, ale również... powinna być bardziej zmanierowana. Muszę robić

rzeczy, których nigdy nie robię jako Tallia. Marszczyć nos albo potrząsać głową,
czy coś takiego...

– Przypuszczam, że używasz dwóch rodzajów perfum – wtrąciła Bel.
– Jako Tallia nie używam żadnych.
– A chyba powinnaś. Zapachy bardzo działają na podświadomość, a poza tym

musisz ukrywać swój naturalny zapach. Gdyby Brad kiedyś miał okazję sprawdzić,
jak pachnie Natasha nie uperfumowana, to przekonałby się, że ma zapach Tallii.

– Tallia jęknęła.
– O rany, masz rację! Może coś lekkiego i kwiatowego.
– I taniego. Drogie perfumy mają bardzo charakterystyczny zapach.
– Co ja bym bez ciebie zrobiła, siostrzyczko? – zaśmiała się Tallia. – Jest

jeszcze jedna możliwość, bardzo przekonująca, ale do tego będę potrzebować
twojej pomocy.

– Co to takiego?
– On musi zobaczyć oba moje wcielenia jednocześnie. To przeważy szalę.

background image

Rozdział 7

– Piknik? – wyjąkała Natasha.
– W moim domku – wyjaśnił Brad gładko, jakby ta propozycja była wynikiem

nagłego natchnienia, a nie starannie zaplanowanym krokiem w kampanii
zdobywania Natashy. Swobodna atmosfera i wiele wspólnie spędzonych chwil...
był pewien, że w takiej sytuacji dziewczyna się rozluźni.

– Popływamy, zjemy coś, a potem odwiozę cię do domu – zapewnił ją.
– Och, ja... chyba nie... – mamrotała Tallia nieskładnie, rozpaczliwie szukając

jakiegoś pretekstu, by odmówić. Wypoczynek na łonie natury? To oznaczało:
kostium kąpielowy, brak makijażu i mokre włosy. – Właściwie to o czymś
zapomniałam, możesz mi uwierzyć? Jestem z kimś umówiona. Mam to zapisane w
kalendarzu... – mówiła z coraz większą determinacją, Brad jednak nie zwracał
uwagi na jej słowa.

– W takim razie zobaczymy się w niedzielę – powiedział stanowczo,

uśmiechając się lekko. Ha! Najwyraźniej jest na właściwym tropie. Panika w głosie
Natashy mogła oznaczać jedynie to, że dziewczyna przeczuwała, iż w takiej
sytuacji nie będzie bezpieczna.

Tallia pomyślała żałośnie, że gdyby odmówiła, Brad po prostu przełożyłby

piknik na następny weekend. Trzeba było wykazać się większym refleksem, gdy po
raz pierwszy zaproponował spotkanie po południu, i stwierdzić stanowczo, że
umowa dotyczyła wyłącznie kolacji. Teraz jednak na to było już za późno. Nie
chciała wzbudzać w nim podejrzeń.

– Dobrze, spotkajmy się w niedzielę – westchnęła. – A jeśli będzie padać?
– To zajmiemy się czymś innym. Ale nie będzie padać.
– Chcesz mi powiedzieć, że masz większościowe udziały w niebie?
– Nie, ale wierzę w prognozy pogody.
Tallia modliła się o deszcz. Natasha również modliła się o deszcz. Bel

zachowywała obojętność.

– Przygotuj się na najgorsze – poradziła praktycznie.

– Modlitwy nie mogą ci zaszkodzić, ale co będzie, jeśli nie zostaną

wysłuchane?

Brad zatrzymał samochód przed domem i zauważył Tallię Venables, która

wyszła z budynku i skręciła na ulicę. Nie widziała go. Odetchnął z ulgą. Nie po raz

background image

pierwszy przyszło mu do głowy, że spotykanie się z dwiema kobietami
mieszkającymi w jednym budynku może spowodować pewne problemy. Pomyślał,
że coś trzeba będzie z tym zrobić.

– Zaraz schodzę – odezwała się Natasha przez domofon. Brad dobrze znał

obyczaje pięknych kobiet, toteż wrócił do samochodu, usadowił się wygodnie i
włączył radio, przygotowany na dłuższe czekanie. Po chwili znów zobaczył Tallię.
Wracała do domu, ale wyraźnie śpieszyła się i wbiegła po schodach tak szybko, że
nie usłyszała, jak za nią zawołał. Na schodach minęła się z Natasha.

Na widok Natashy Brad poczuł rozczarowanie. Absolutnie nie przypominała

dzisiaj Honey Childe, ale raczej Jayne Mansfield w filmie z lat pięćdziesiątych.
Ubrana była w bawełniane spodnie, wielki słomkowy kapelusz z powiewającą
szarfą, okulary słoneczne ozdobione diamencikami i sandały na wysokich
obcasach. Na ramieniu miała słomianą torbę. Brad, nie ogolony, w skórzanych
klapkach na bosych stopach, znoszonych szortach i bawełnianym podkoszulku,
poczuł się, jakby był z zupełnie innego filmu. No cóż, w każdym razie samochód
Brada pasował do stroju Natashy.

Otworzył jej drzwiczki. Natasha kokieteryjnie wsunęła się do środka,

wypełniając wnętrze samochodu zapachem ciężkich perfum, zupełnie
nieodpowiednich na upalny dzień. To były te same perfumy, których używała na
wieczór. Widocznie uważała je za coś w rodzaju swojej wizytówki.

– Cześć! – uśmiechnęła się szeroko. – Piękny dzień, prawda?
Przydech w jej głosie nie był spowodowany wyłącznie wymogami

południowego akcentu. Tallia czuła, że ze zdenerwowania brakuje jej tchu. Bała
się, że Brad zbyt wcześnie zauważy Bel i zdąży ją zatrzymać, by zamienić kilka
słów.

– Znasz Tallię Venables? – zapytał Brad, zapalając silnik samochodu.
Natasha uroczo zmarszczyła nos.
– Chyba nie. Kto to taki?
– Właśnie ją minęłaś. Mieszka w tym samym domu co ty.
– Och! Chodzi ci o tę dziwną kobietę-naukowca z czwartego piętra?
– Dlaczego uważasz, że jest dziwna?
– W każdym razie nie jest zbyt atrakcyjna, prawda? – rzekła Tallia z lekkim

odcieniem złośliwości.

– Chyba nie. Ale za to jest bardzo inteligentna. Ciemne szkła okularów

zwróciły się w jego stronę.

– Znasz ją?

background image

– Jest wynalazcą. Spotykam się z nią. Sądzę, że powinnaś o tym wiedzieć.
– Z nią? – powtórzyła Natasha z mieszanką przerażenia i niedowierzania w

głosie. – Przecież ty nie... – urwała, uświadamiając sobie nagle, że chciała
powiedzieć: przecież ty się z nią nie spotykasz. Jedna kolacja z prawnikiem,
poświęcona interesom, nie dawała Bradowi prawa, by tak mówić! Dlaczego
kłamał? Czyżby chciał wzbudzić w niej zazdrość? No cóż, ona mu jeszcze pokaże!
Jak mogłaby być zazdrosna o taką...

Brad obrzucił ją zagadkowym spojrzeniem.
– A dlaczego by nie?
– Ona ma wystające zęby!
– Ale ja nie inwestuję w jej zęby – zaśmiał się Brad.
– Aha, więc to tak! – rozpromieniła się Natasha. – Myślałam, że spotykasz się z

nią prywatnie! A może ona zawarła z tobą taki sam kontrakt jak ja? Dostaje
pieniądze na badania w zamian za spotkania z tobą?

– Niezmiernie mi pochlebiasz. Może będziesz zaskoczona, jeśli ci wyznam, że z

reguły nie muszę przekupywać kobiet, by chciały się ze mną spotkać. Niektóre
wręcz uważają to za wyróżnienie.

– Płacisz tylko mnie i Tallii, tak? Więc po co to robisz, skoro jest tak wiele

innych chętnych?

– Nie płacę Tallii Venables za spotkania ze mną – rzekł Brad z irytacją.
– A całujesz ją? – zapytała Natasha, chcąc się przekonać, jak daleko Brad

posunie się w kłamstwach.

– Jeszcze nie – odrzekł z uśmiechem.
– Tallia zadrżała na myśl, że Brad nie odrzuca zupełnie myśli o całowaniu jej

pomimo krzywych zębów, brzydkiej cery i okropnego ubrania. Do rozpaczy
doprowadzała ją myśl, że oto znalazła wreszcie mężczyznę, który ceni ją dla zalet
charakteru, a ona w żaden sposób nie może tego wykorzystać. Gdyby tylko udało
się znaleźć jakieś wyjście z tej pułapki...

– Dlaczego właściwie mówisz mi o tym?
Brad usłyszał w jej głosie przygnębienie.
– Bo spotykam się z tobą i chcę, żebyś wiedziała, że nie jesteś jedyna.
– O co ci właściwie chodzi? Próbujesz wybrać między urodą a inteligencją?

Sprawdzasz, co jest ci bardziej potrzebne? – wybuchnęła Tallia, sama zdziwiona
własnymi słowami.

Brad spojrzał na nią z szacunkiem. Przyszło mu do głowy, że może Natasha nie

jest inteligentna w klasycznym znaczeniu tego słowa, ale ma instynkt, gdy chodzi o

background image

relacje międzyludzkie. Zauważył to już nie po raz pierwszy.

– Chyba coś w tym rodzaju – przyznał.
– Założyłeś się z kimś czy co?
Teraz Brad był naprawdę zdumiony. Jakim cudem Natasha to odgadła? On sam

nigdy w życiu by się do tego nie przyznał.

– Oczywiście, że nie! – odrzekł z chłodnym oburzeniem.
– Bardzo cię przepraszam, ale wydajesz ćwierć miliona dolarów na pięć

spotkań, a jednocześnie widujesz się z kimś innym! Czy to nie jest dość dziwne?

Na to Brad nie potrafił znaleźć odpowiedzi.
– Och, sama nie wiem, czemu o tym mówię. – Tallia wzruszyła ramionami. –

Możesz się umawiać, z kim tylko chcesz, a ja nie mam tu nic do gadania.
Zawarłam z tobą kontrakt, podobnie jak Tallia, i to wszystko. Po dzisiejszym dniu
zostaną nam jeszcze trzy spotkania, a potem możemy o sobie zapomnieć na
zawsze.

Pod warunkiem, że uda mi się wybić cię sobie z głowy, pomyślał Brad.

Domek Brada był zupełnie inny, niż się Tallia spodziewała. Zamiast letniej

rezydencji bogatego biznesmena zobaczyła surową chatę z drewnianych bali z
prymitywną kuchnią i łazienką. Nie było tu wypolerowanych drewnianych podłóg
ani koronkowych firaneczek. Większą część domu stanowił duży pokój z
kominkiem. Były także trzy małe sypialnie i łazienka. Meble, z wyjątkiem
wytartych sof, wyglądały tak, jakby ktoś w wolnych chwilach pozbijał je z
przypadkowych kawałków drewna.

Dom stał na brzegu prywatnego jeziora, otoczony lasem. W szopie był kajak. Z

brzegu prowadził w głąb jeziora drewniany pomost, przy którym kołysała się
rybacka łódka. Plaża była porośnięta trawą, a woda bardzo czysta.

Tallia oddałaby wszystko, by móc po prostu zrzucić ubranie i zanurzyć się w

jeziorze. Natasha jednak musiała udawać, że boi się słońca i nie lubi wody. Brad
nie próbował jej przekonywać, tylko rozebrał się do spodenek i wskoczył do wody.

W końcu jednak uległa pokusie. Upięła włosy wysoko i w okularach i

kapeluszu przepłynęła kilka metrów żabką. Brad patrzył na to w milczeniu,
obiecując sobie, że któregoś dnia zerwie z niej to idiotyczne przebranie. Tak piękna
kobieta nie musiała się martwić o wygląd. Byłaby piękna nawet wtedy, gdyby
zaczęła się topić.

A może nie? Po raz pierwszy Brad zaczął się zastanawiać, jak wyglądałaby

twarz Natashy, gdyby wsadzić tę aktoreczkę pod kran z zimną wodą i porządnie

background image

wyszorować. Miał na to wielką ochotę. Chciał ją zobaczyć bez makijażu.

Ale jeśli wydawało mu się, że zauważył w niej przebłysk inteligencji, to albo

się pomylił, albo te przebłyski nie zdarzały się często. Przez całe popołudnie
Natasha była skupiona wyłącznie na sobie. Słuchała go z szeroko otwartymi
oczami, a potem mówiła coś, co dowodziło, że w ogóle go nie rozumiała.

Zapytała go o sieć klubów sportowych. Brad odpowiedział krótko, nie chcąc się

wdawać w rozważania o interesach, zaraz jednak przekonał się, że nie musi się o to
martwić. Natasha słuchała go z fascynacją, a potem powiedziała z zadowoleniem:

– Ja ćwiczę regularnie, ale nigdy nie przesadzam. Kobieta nie powinna mieć

zbyt twardych mięśni, prawda?

Słońce, woda i obecność pięknej kobiety wprawiły Brada w erotyczny nastrój,

powstrzymał się jednak od komentowania tych słów. Natasha najwyraźniej grała w
jakąś grę, a on nie miał zamiaru jej w tym przeszkadzać, dopóki się nie przekona, o
co jej naprawdę chodzi. Zastanawiał się, czy wymyśliła to wszystko razem z
Damonem Pictonem specjalnie po to, by wyciągnąć od niego pieniądze. Słyszał, że
kiedyś byli zaręczeni, a potem żadne z nich nie zawarło małżeństwa... może nadal
łączył ich potajemny związek. No cóż, to się wyjaśni później.

Natasha ani na chwilę nie zdjęła kapelusza, nawet podczas przygotowywania

posiłku. Zjedli około siódmej, gdy słońce zaczęło już kryć się za wzgórzem, a nad
jeziorem powiał chłodny wietrzyk.

Ten wietrzyk okazał się zgubny dla Natashy. Rondo jej kapelusza załopotało.

Dziewczyna instynktownie wyciągnęła ręce, by je przytrzymać, i natrafiła dłonią
na gorący garnek. Krzyknęła z bólu i przyłożyła dłoń do ust.

Brad szybko wysypał lód ze szklanki i przyłożył kostkę do obolałego miejsca.

Oparzenie było rozległe. Przyniósł apteczkę z samochodu, posmarował je maścią i
zabandażował. Na koniec zakleił opatrunek plastrem i dopiero wtedy uświadomił
sobie, że wbrew umowie dotknął Natashy.

Obydwoje zaczerwienili się i przez pięć długich sekund patrzyli sobie w oczy.

Brad modlił się w duchu, by Natasha zwolniła go z obietnicy. Wystarczyłoby jedno
słowo. Czekał na nie z niecierpliwością. Tallia nie była w stanie się odezwać.
Wiedziała, że jeśli otworzy usta, powie nie to, co trzeba, milczała więc, przełykając
ślinę.

– Natasho, powiedz to – prosił Brad. Zacisnął dłoń na jej ramieniu, a drugą ręką

przesunął po jej włosach. Ten gest wyrwał Tallię z hipnotycznego transu. To nie
były włosy, tylko peruka.

– Brad, obiecałeś – szepnęła, odsuwając się od niego.

background image

Usiedli po przeciwnych stronach okrągłego cedrowego stołu do kolacji

składającej się ze steków i pieczonych kartofli. Brad nie spuszczał wzroku z jej
twarzy. Pod jego palącym spojrzeniem coraz trudniej było Tallii mieć się na
baczności.

– Peruka – wymamrotała pod nosem, nie uświadamiając sobie, że mówi do

siebie.

– Co takiego? – zdziwił się Brad.
– Powiedziałam, że... że pora chyba już wracać – mruknęła zmieszana Tallia. –

O której jest ostatni prom?

Niech to diabli! pomyślał Brad, zerkając na zegarek.
***
Kto by pomyślał, że ta ślicznotka okaże się żelazną damą? Nigdy jeszcze nie

spotkał się z podobnym oporem.

– Za godzinę – odrzekł kwaśno. Miał zamiar spóźnić się na ten prom o kilka

minut. Natasha miała jednak niezwykły instynkt. Brad pomyślał, że chyba musi
zmienić zdanie na temat jej inteligencji. Sprawiała wrażenie osoby, która nie
potrafi zliczyć do trzech, a jednak odznacza się niekiedy niezwykłą
przenikliwością.

Tallia zerwała się z miejsca.
– W takim razie musimy się śpieszyć. Trzeba tu jeszcze posprzątać.
Starannie obmyślone plany Brada znów wzięły w łeb.

background image

Rozdział 8

Następnego ranka Tallia z niedowierzaniem patrzyła na czerwony ślad po

oparzeniu na grzbiecie dłoni. Nie było sposobu, by go ukryć. A dzisiaj umówiona
była z Bradem w jednym z jego klubów, gdzie mieli przygotowywać próbną
instalację. W jaki sposób Tallia Venables miała wyjaśnić pochodzenie blizny
identycznej, jaką ma po oparzeniu Natasha?

– Nie wiadomo, co z tym zrobić – stwierdziła Bel. – Bez żadnych wątpliwości

widać, że to jest oparzenie. Nie możesz się dzisiaj z nim spotkać, chyba że nałożysz
średniowieczną suknię z okrywającymi dłonie rękawami.

– Myślałam o tym, żeby zakleić rękę plastrem i powiedzieć, że oddawałam

krew.

– Naprawdę myślisz, że krew pobiera się z wierzchu dłoni? – zdziwiła się Bel.
– A nie?
– Tal, żyły by ci popękały!
– To co ja mam zrobić?
– Zachorować na grypę.
– Ale to bardzo ważne spotkanie! Mamy omawiać instalację!
– Serce mi krwawi – mruknęła Bel bez odrobiny współczucia. – Ale jeśli chcesz

mieć to nowe laboratorium, to lepiej, żeby Brad Slinger nie odkrył, w co grasz.

– Będziesz musiała wyrzec się dzisiejszej przyjemności na rzecz przyszłych

rozkoszy. Talia wzdrygnęła się.

– Boże, jak ja się w to wpakowałam?
– Tak samo jak zawsze – rzekła bezlitośnie jej siostra.
– Z tchórzostwa.
W końcu Tallia zadzwoniła do laboratorium i powiedziała sekretarce, że leży w

łóżku przeziębiona. Do Brada nie zadzwoniła w ogóle. Chciała go ukarać za
kłamstwa, jakie opowiadał Natashy poprzedniego dnia. Brad spotyka się z Tallią?
Niech się w takim razie przekona, że ona zupełnie zapomniała o spotkaniu w
sprawie instalacji.

Bel miała zupełną rację. Tallia znów pakowała się w kłopoty.

O pierwszej ktoś załomotał do drzwi, a potem Tallia usłyszała zgrzyt klucza

obracanego w zamku.

– Tal! – wykrzyknęła jej siostra, wpadając do kuchni.

background image

– Bogu dzięki, że jesteś w domu! Brad dzwonił! Zaraz tu przyjedzie w

odwiedziny!

Przemiana Tallii jeszcze nigdy nie dokonała się w tak oszałamiającym tempie.
– On myślał, że rozmawia z tobą! – wysapała Bel, wklepując podkład w twarz

siostry, pokrywając różem jej nos i nasadzając na głowę perukę. Jednocześnie
Tallia mocowała na zębach wkładkę i pogrubiała brwi czarną kredką. – Gdy
odebrałam telefon, oczywiście pomyślał, że ja to ty. Co miałam zrobić? Nie
wyprowadzałam go z błędu!

Pomyłka Brada nie była niczym nadzwyczajnym. Nawet rodzina nie odróżniała

głosów sióstr mówiących przez telefon.

– Gdzie ten bandaż do piersi?
Po pięciu minutach Bel ostrożnie wyjrzała na korytarz i upewniwszy się, że

Brad jeszcze nie stoi za progiem, pomknęła do swojego mieszkania. Tallia zaś
rzuciła na sofę poduszkę i koc, przygotowując się do wejścia w rolę chorej. Na
szczęście dzień był mglisty i dżdżysty. W szarym świetle wszystko wyglądało
nijako, również ona sama, ale Tallia przed żadną jeszcze rolą w życiu nie czuła
takiej tremy. Na szczęście jej szlafrok miał długie, zawinięte mankiety, które po
odwinięciu zasłaniały jej dłonie. Mimo wszystko, gdy odezwał się brzęczyk
domofonu, zadrżała ze zdenerwowania.

– Brad, naprawdę jestem chora i nie mam ochoty na towarzystwo –

powiedziała, ale on szybko jej przerwał:

– Nie zostanę długo.
Gdyby rzeczywiście była chora, może by go nie wpuściła, ale nic tak nie

zmienia naturalnego zachowania jak poczucie winy. W chwilę później Brad
przestąpił próg jej mieszkania.

– Brad, co ty tu robisz? – zapytała Tallia niepewnie.
Podał jej bukiet kwiatów. Wzięła je niezręcznie, jedną ręką.
– Dziękuję, są piękne – powiedziała, chowając w nich twarz. Bała się jednak

wstawić je do wody, by Brad nie dostrzegł jej dłoni, toteż położyła bukiet na sofie.
– Ale zarazisz się ode mnie.

– Ja nigdy nie łapię wirusów. Jak się czujesz?
Tallia pociągnęła nosem. Zdążyła wcześniej wpuścić sobie do oczu krople, od

których zawsze dostawała kataru.

– Nie jest tak źle. Za dzień lub dwa wrócę do pracy.
– Jadłaś coś? Może ugotować ci jakąś zupę?
– Wiem, że świetnie gotujesz, ale dziękuję, nie potrzebuję niczego.

background image

Brad zmarszczył brwi.
– A skąd wiesz, że umiem gotować?
Tallia zamarła. Przecież to Natasha była świadkiem kulinarnych popisów

Brada! A w dodatku dopiero wczoraj.

– Znasz Natashę Fox? – zapytał Brad, przechylając głowę na bok.
Tallia miała ochotę odpowiedzieć, że nie, ale jak wówczas wyjaśniłaby, skąd

wie o jego kulinarnych talentach? Spojrzała na niego z oburzeniem.

– Powiedziałeś jej, że się ze mną spotykasz i że przekupiłeś mnie funduszami

na laboratorium!

Brad miał ochotę wymierzyć sobie kopniaka. Naraz zrozumiał, skąd się wzięła

nagła grypa Tallii. Wszystko robił na opak!

– Wyciągnęła zbyt daleko idące wnioski. Była zazdrosna – dodał desperacko.
– Zazdrosna? – powtórzyła Tallia z niedowierzaniem. Przecież nie była

zazdrosna!

Brad potrząsnął głową. Boże, co za galimatias! Zapomniał, jak podejrzliwa jest

Tallia wobec mężczyzn.

– A dlaczego nie miałaby być o ciebie zazdrosna? Jesteś od niej znacznie

inteligentniejsza.

– Jest za głupia, żeby zazdrościć mi inteligencji – burknęła Tallia.
– Nie ma tak bystrego umysłu jak ty, ale w żadnym wypadku nie nazwałbym jej

głupią – odparł Brad. Wiedział, że postępuje wbrew wszelkim zasadom, ale coś go
zmuszało, by brnąć coraz dalej. – Znasz ją dobrze?

Tallia przypomniała sobie, że jako Natasha mówiła Bradowi, iż tylko mijają się

w korytarzu. Muszę prowadzić szczegółowe notatki z każdego spotkania,
pomyślała.

– Przyszła tu wczoraj wieczorem pod jakimś pretekstem. Bardzo się zdziwiłam,

gdy usłyszałam, że uważa mnie za rywalkę.

Brad spojrzał jej prosto w oczy w sposób, od którego jej serce zaczęło bić

mocniej.

– Tallio, nie możesz się ukrywać do końca życia.
Tallii zaschło w ustach. Poruszyła się nerwowo na sofie i strąciła kwiaty. Gdy

się pochyliła, by je podnieść, stało się najgorsze – bandaż opinający jej ciało zsunął
się aż do pasa i uwolnione piersi zafalowały pod szlafrokiem. Tallia zdrową ręką
szybko pochwyciła poły szlafroka i zakryła dekolt, ale było już za późno. Osłupiały
Brad wpatrywał się w piersi, których jeszcze przed chwilą nie było.

– Tallio, co ci się stało? – wyjąkał.

background image

– To nowy wynalazek! – wymyśliła naprędce. – Eksperymentowałam na sobie!
– Wymyśliłaś sposób na powiększenie piersi? Dobry Boże, w ciągu jednego

dnia stałaś się milionerką! Sprzedasz mi prawa do wprowadzenia tego preparatu na
rynek?

– Brad, muszę jeszcze dopracować wiele szczegółów. Może się okazać, że to

niebezpieczny środek.

– Czy to jest jakiś lek? Nie powinnaś eksperymentować na sobie z lekami! –

rzekł surowo.

– Nie, to jest... to jest... na razie nie mogę ci tego powiedzieć – wymamrotała,

ogarnięta paniką. – Nie jestem jeszcze pewna, czy skutki będą trwałe, czy nie.

– Czy dlatego zostałaś dzisiaj w domu?
– Tak... Nie. Brad, wolałabym, żebyś już sobie poszedł.
– Czy zawarłaś już umowę z kimś innym? Czy w tym leży problem?
– Nie, nie! – zapewniła go pośpiesznie Tallia. – Jeśli się okaże, że środek jest

skuteczny, to ty będziesz go – produkował, ale nie jestem jeszcze pewna... –
urwała, zdając sobie sprawę, jak głupio brzmią jej słowa.

Brad patrzył na nią z uśmiechem. Był pewien, że wreszcie wszystko zrozumiał.

Uważał jednak, że Tallia nic nie zyska, udając i kłamiąc, niezależnie od wszelkich
psychologicznych problemów, jakie mogły ją gnębić.

– Posłuchaj, Tallio, to niczego nie zmienia. Czy ci się to podoba, czy nie, na

swój sposób jesteś bardzo atrakcyjna i piersi nie mają tu nic do rzeczy. Jest w tobie
coś, co podoba się mężczyznom.

Tallia wpatrzyła się w niego ze zdumieniem.
– Tobie też?
– Mnie też. – I Jake'owi, dodał w myślach, nie miał jednak zamiaru mówić jej

tego.

– Och, nie! – jęknęła Tallia.
– Tallio, proszę, nie wpadaj w panikę. Nie mam zamiaru rzucać się na ciebie

ani cię przekupywać. Ale chyba powinnaś wiedzieć, że twoje wysiłki, by stać się
jak najmniej atrakcyjną, nie są w stanie ukryć twojej prawdziwej osobowości.

– Myślisz, że mężczyzn pociąga moja osobowość? – zapytała Tallia z goryczą.
– Owszem. Wszystkich mężczyzn wartych zachodu.
– A co z Natashą Fox? Czy w niej również mężczyzn pociąga osobowość?
Brad uśmiechnął się szeroko. A więc jednak Tallia była zazdrosna.
– Przyznaję, że trudniej jest przejrzeć kogoś przez zasłonę tak oszałamiającej

urody. Ale wydaje mi się, że w Natashy jest coś więcej. Gdy przestaje mieć się na

background image

baczności, okazuje się inną osobą, nie taką, jaką chce się wydawać. A poza tym
obdarzona jest pewnego rodzaju instynktem, którego nawet ty nie powinnaś
lekceważyć. Ona rozumie ludzi.

Tallii zbierało się na płacz. Oto wreszcie znalazła mężczyznę, jakiego szukała

przez całe życie – mężczyznę, który potrafił zignorować pozory. I w żaden sposób
nie mogła powiedzieć mu prawdy o sobie, zarazem go nie tracąc.

– Musimy coś wymyślić! – powiedziała z rozpaczą do Bel. – Pomóż mi!
Siostra pojawiła się u niej w chwilę po tym, jak Tallia powiadomiła ją

telefonicznie, że Brad już wyszedł. Teraz leżała na podłodze, wygodnie
rozciągnięta na kilku poduszkach.

– Ciekawe, że nigdy nie słuchasz moich rad, zanim wpakujesz się w kłopoty,

ale zawsze chcesz, żebym ci powiedziała, jak masz się z nich wyplątać – zauważyła
spokojnie, wygładzając supełek na bawełnianej bluzie.

– Mniejsza o to! – zawołała Tallia, nie chcąc w tej chwili wypominać siostrze,

że cała ta intryga była jej pomysłem. – Co ja mam zrobić? Wyznać mu wszystko?

– Oczywiście, że możesz to zrobić...
– Naprawdę tak myślisz?
– .. . jeśli chcesz stracić laboratorium i nigdy więcej nie zobaczyć Brada

Slingera – dokończyła Bel. – Jasne, że teraz nie możesz mu wszystkiego
powiedzieć! W tej chwili on sam nie jest pewien, która z was podoba mu się
bardziej, a ty chcesz go przekonać, że nie chce żadnej?

Tallia westchnęła ciężko.
– Masz rację. Więc co jeszcze mogę zrobić?
– Chyba musisz grać na zwłokę.
– I co mi to da?
– Bel charakterystycznym gestem uniosła rękę.
– Poczekaj chwilę! Mam pewien pomysł.
Tallia zawsze uważała, że to Bel jest geniuszem w rodzinie. Patrzyła na siostrę

niespokojnie. Bel kilkakrotnie skinęła głową, a potem wsunęła kosmyk włosów za
ucho.

– Już wiem. Trzeba, żeby Brad zaangażował się emocjonalnie. Wówczas, gdy

wszystko się wyda, nie będzie mógł cię tak po prostu zostawić.

Tallia z powątpiewaniem zmarszczyła brwi.
– Czy nie sądzisz, że im bardziej się zaangażuje, tym bardziej będzie później

zraniony i wściekły?

– Tak, ale jeśli cię pokocha, to będzie musiał do ciebie wrócić. Nie jest tak

background image

łatwo odejść od miłości.

Na dźwięk słowa „miłość" Tallię przeszył dreszcz. Czy Brad rzeczywiście mógł

się zakochać w jednym z jej wcieleń? Naraz zrozumiała, jak bardzo tego pragnie.
Utrata laboratorium nie była najgorszą rzeczą, jaka mogła jej się przytrafić.

– Och, Bel, tak się boję!
– Nie, nie, to się musi udać! Musimy po prostu stopniowo zbliżyć do siebie

obydwa twoje wcielenia.

– Jak to?
– Natasha musi stać się bardziej inteligentna albo Tallia musi wypięknieć –

mówiła Bel w transie. – A potem ta druga zniknie.

– Zniknie? – powtórzyła Tallia, nie rozumiejąc.
– Zniknie z jego życia. W której, twoim zdaniem, Brad powinien się zakochać?
– Nie wierzę, żeby mógł się zakochać w którejkolwiek. Przecież on uzna, że ja

go wykorzystałam! Może jednak lepiej byłoby wyznać mu prawdę?

– Siostra patrzyła na nią spokojnym, stanowczym wzrokiem.
– Jeśli powiesz mu o tym teraz, to obie go stracicie.
Jej głos brzmiał jak wyrocznia. Tallia zadrżała i przycisnęła dłonie do powiek.
– Niech będzie!
– Musisz tylko zdecydować, czy wolisz, żeby się zakochał w Natashy, czy w

Tallii.

– Myślisz, że ten wybór należy do mnie?
– Przecież on już ci powiedział, że uważa Tallię za atrakcyjną, a Natashę za

inteligentną! Jeśli mężczyzna jest w stanie do tego stopnia przejrzeć kobietę, to
znaczy, że już jest w niej zakochany! Więc jak wolisz?

– Chyba wolę Tallię. To jestem prawdziwa ja. Ale Bradowi znacznie bardziej

podoba się Natasha.

– Mniejsza o to, co jemu się podoba. W końcu przecież i tak dostanie was obie!

W takim razie zaczynamy kampanię upiększania Tallii. Zrobiłaś już bardzo dobry
początek z tym biustem.

– Chcesz powiedzieć, że nie powinnam go krępować? Miałam zamiar

powiedzieć Bradowi, że skutki mojego eksperymentu nie okazały się trwałe.

– Nie, tego nie możesz zrobić. To zbyt dobra okazja.
– Ale on będzie chciał zdobyć patent na mój preparat! Powiedział, że mogę na

tym zarobić miliony!

Bel tylko machnęła ręką.
– Musisz go przekonać, że testy rynkowe byłyby zbyt niebezpieczne. I

background image

natychmiast zafunduj sobie aparat ortodontyczny.

– Przecież taka korekta trwa całe lata! Chcesz powiedzieć, że nie mogę...
– Tal, nie będziesz musiała czekać latami na to, by – znów mieć proste zęby.

Musisz tylko przekonać go teraz, że jesteś piękna, tak żeby wybrał ciebie, a nie
Natashę, i to wszystko. Nie zapominaj, że na koniec i tak mu wyznasz prawdę i
wtedy będziesz mogła zdjąć aparat. A na razie wspomnij mu, że być może
przefarbujesz sobie włosy.

– Mam to powiedzieć Bradowi?! Dlaczego miałabym mu wspominać o czymś

takim? Żadna kobieta by tego nie zrobiła!

– Och, daj spokój. Zachowuj się jak kobieta, która chce wybadać grunt.

Powiedz coś w rodzaju: „Ciekawa jestem, jak bym wyglądała jako blondynka?" –
zapytała Bel piskliwym głosem, kokieteryjnie przechylając głowę na bok.

– Ale on mi na pewno powie, żebym tego nie robiła, bo podobam mu się taka,

jaka jestem – odrzekła Tallia stanowczo. – I co wtedy?

– Uśmiechnij się z wdzięcznością, podziękuj mu za komplement, a potem i tak

zrób swoje, jak normalna kobieta. A co do Natashy, to zaczniesz się trochę
zaniedbywać. On nie powinien jej podziwiać, tylko być nią znudzony.

– Wiem, ale tak mi jakoś wyszło. Wiesz, zawsze dotychczas starałam się

udowadniać wszystkim, jaka jestem bystra pomimo swojego wyglądu, i nauczyłam
się intuicyjnie unikać zachowań głupiej, ale zmysłowej blondynki. Ale kiedy nie
próbuję niczego udowadniać, odzywa się we mnie to, czego wciąż unikam.

– Co ty właściwie chcesz powiedzieć?
– Sama nie wiem! Może to, że w gruncie rzeczy naprawdę jestem taką osobą,

jaką nigdy nie chciałam być – głupią, ale obdarzoną intuicją blondynką.

– Nikt, kto by się dowiedział, w jaką kabałę się wplątałaś, nie mógłby w to

wątpić, siostrzyczko – pocieszyła ją z uśmiechem Bel.

– Niepotrzebnie się w to wszystko wplątywałem zżymał się Brad. – Mówię ci,

Jake, zakochałem się w dwóch kobietach naraz, a w każdej z nich podoba mi się
zupełnie coś innego.

– Przyznaję, że w obliczu inteligencji Tallii mężczyzna może przymknąć oko na

pewne jej niedostatki fizyczne – zgodził się niechętnie Jake. On również żałował,
że dał się wmieszać w tę całą historię. Bez jego udziału Brad prawdopodobnie już
dawno zapomniałby o swych intencjach względem Tallii. Tymczasem wyglądało
na to, że wmieszanie się Jake'a ściągnęło na Brada los, od którego przyjaciel
najbardziej pragnął go uchronić. – Pomyśl jednak, o ile łatwiej jest zapomnieć o
braku inteligencji Natashy, gdy się widzi jej urodę.

background image

– Nic nie rozumiesz. To właśnie w Tallii podoba mi się uroda, a w Natashy

inteligencja.

Nastąpiła długa chwila milczenia.
– Musisz mi to powtórzyć jeszcze raz. Chyba się zamyśliłem i źle usłyszałem –

powiedział wreszcie Jake.

– Wiem, że to z pozoru nie ma żadnego sensu. Ale... To prawda, że Tallia jest

absolutnie przeciętna, ale jest coś w jej ruchach... pewien nieświadomy wdzięk,
którego brakuje Natashy. Natasha jest tak zaabsorbowana własną urodą, że przez to
prawie zupełnie ją traci.

Jake tylko wzniósł oczy do nieba.
– Widziałeś ją jedynie w tym filmie. Gdybyś się z nią kilka razy spotkał,

zrozumiałbyś, o czym mówię. Jasne, że ona mnie podnieca. Takiego ciała nie
widuje się codziennie. Ale jej wygląd nie wpływa na moje uczucia. Te wielkie
piersi sprawiają wrażenie, jakby były wyjęte prosto z marzeń każdego mężczyzny,
ale jeśli się nad tym zastanowisz, to zmienisz zdanie. Z drugiej strony, piersi Tallii
– oczywiście, wszystko, co mi opowiadała o ich powiększeniu, to kupa bzdur;
spłaszczała je, żeby nie zwracać na siebie uwagi mężczyzn – ale one są prawdziwe,
rozumiesz? Zupełnie by mi wystarczyły. Z kolei w Natashy naprawdę podoba mi
się swego rodzaju kobieca intuicja. Ona patrzy na ciebie, a potem mówi coś, co
odkrywa prawdziwe motywy twojego działania. Za każdym razem, gdy to się
zdarza, jestem wstrząśnięty. To na mnie działa, rozumiesz?

– Stary, nie rozumiem absolutnie nic z tego, co powiedziałeś. Ale mów dalej.

Jestem pewien, że dobrze ci to zrobi. Zawsze mogę ci wystawić rachunek za seans
psychoterapeutyczny.

– Gdybym mógł dać Natashy wygląd Tallii, albo Tallii umysł Natashy –

westchnął Brad.

background image

Rozdział 9

Pod wpływem rad Bel Tallia zdecydowała, że najlepiej będzie, jeśli jej

naukowe wcielenie zacznie pięknieć dopiero wtedy, gdy Natasha zakończy już całą
serię pięciu spotkań z Bradem.

– A poza tym – mówiła Bel – nie zaszkodziłoby, gdybyś go wcześniej

przygotowała na zniknięcie Natashy.

– Jak mam to zrobić? Powinnam zacząć mówić o samobójstwie? – zapytała

Tallia ironicznie.

– Nie żartuj – odrzekła siostra ponuro. – Powinnaś mu powiedzieć, że

wyjeżdżasz na czas nieokreślony na zdjęcia do jakiegoś filmu, więc musicie
przyśpieszyć pozostałe spotkania. Zaraz, poczekaj, już wiem! – Bel aż podskoczyła
z podniecenia. – Och, to świetny pomysł, naprawdę genialny! Musisz mu
powiedzieć, że wybierasz się do Hollywood, żeby poszukać tam szczęścia!

Tallia patrzyła na nią jak ogłuszona.
– Naprawdę mam tak powiedzieć?
– Jasne! Co mogłoby być dla niego bardziej zrozumiałe niż to, że Natasha Fox

pragnie zrobić wielką karierę? I to załatwia cały problem! Wyjeżdżasz i nie ma cię.
Finko!

Tallia wiedziała, że Bel ma rację, ale mimo wszystko...
– Jego matka wyjechała do Hollywood – powiedziała cicho. – Chyba nie

myślisz...

– Że co?
– Och, sama nie wiem. Tylko że jeśli naprawdę podoba mu się Natasha, to

będzie się czuł bardzo zraniony.

– Jak na geniusza, jesteś czasami wyjątkowo tępa – odrzekła Bel z uczuciem. –

Nie rozumiesz? Pocieszy się Tallią!

Brad patrzył na kobietę siedzącą po drugiej stronie stolika, zdumiewając się

tym, jak bardzo podnieca go przesadnie eksponowana kobiecość. Dłuższe od rzęs
Natashy były tylko jej ciemnoczerwone paznokcie. Biust zajmował połowę blatu
stolika, a włosów miała tyle, że prawie nie było widać spod nich twarzy.

Brad nigdy nie przywiązywał przesadnej wagi do żadnego z tych atrybutów i

dlatego tak zirytowało go odkrycie, że mimo wszystko reaguje jak typowy
mężczyzna. Były to cechy zewnętrzne, być może sztuczne, a jednak jego pożądanie

background image

rosło z chwili na chwilę. Dlaczego kobieta tak piękna jak Natasha nie mogła po
prostu zaufać swojej urodzie? Po co podkreślała ją tak ostentacyjnie? Nie
pojmował tego.

– Policzmy – mówiła właśnie Natasha, odliczając na palcach. Ruchy jej dłoni

były wystudiowane, ale pozbawione naturalnego wdzięku. Brad przypomniał sobie
ruchy Tallii i pomyślał, że tamta mogłaby udzielać Natashy lekcji prawdziwej
kobiecości.

– To jest nasze trzecie spotkanie, tak?
A w dodatku liczy! Teraz już Brad był zupełnie pewien, że jedyny sposób, by

uwolnić się od obsesji, to zaciągnąć tę ślicznotkę do łóżka. Dlatego dzisiaj
przyprowadził ją do niewielkiej, lecz piekielnie drogiej restauracyjki, którą znali
tylko wybrani członkowie miejscowej elity. W karcie dań królowały afrodyzjaki, a
pianista mógłby poruszyć kamień.

– Chyba powinnam ci powiedzieć, że za trzy tygodnie wyjeżdżam, więc nie

mamy wiele czasu na te dwa pozostałe spotkania.

– Możemy się spotkać, gdy wrócisz.
Natasha uśmiechnęła się szeroko.
– Jeśli wszystko ułoży się po mojej myśli, to już tu nie wrócę.
– A dokąd wyjeżdżasz? – zapytał Brad z nagłym niepokojem.
– Do Los Angeles! – oznajmiła Natasha z satysfakcją.
– A niech to – mruknął Brad, potrząsając głową. – Zdawało mi się, że nie

interesuje cię Hollywood.

– Tak mówiłam? Ach, prawda! Twój ojczym! – przypomniała sobie Tallia. –

Zupełnie o nim zapomniałam.

Brad uśmiechnął się smutno. No cóż, to było oczywiste od samego początku.

Wiedział, że ten moment w końcu nadejdzie.

– Oczywiście chciałabyś poznać Gartha.
Natasha westchnęła i obdarzyła Brada promiennym uśmiechem.
– Och, Brad, mógłbyś to dla mnie zrobić?
Mógłbym to zrobić za seks, pomyślał Brad, ale natychmiast odrzucił ten

pomysł. Nigdy jeszcze nie płacił kobiecie za seks i nie miał zamiaru robić tego
teraz. Być może był to najlepszy sposób, by się zniechęcić do kobiety, ale skoro nie
mógł zdobyć Natashy innymi metodami, to wolał się obejść bez niej. Pięćdziesiąt
tysięcy dolarów, które płacił jej za każde spotkanie, to było co innego: ofiara
złożona na ołtarzu sztuki.

– Oczywiście. Zadzwonię do niego jutro i powiem mu, że przyjeżdżasz.

background image

Natasha wyraźnie okazywała mu wdzięczność i Brad pomyślał melancholijnie,

że dzisiejszy wieczór może uznać za stracony. Nawet gdyby okazała się chętna, to
Brad nie życzył sobie, żeby poszła z nim do łóżka z wdzięczności.

Tallia zauważyła, że blask w oczach Brada zgasł. Wiedziała, że powinno ją to

cieszyć, jednak od tej chwili wieczór stracił dla niej cały urok.

– Zaraz, czy ja cię na pewno dobrze rozumiem – mówił Jake. – Masz świetny

argument i nie chcesz go użyć?

– Nigdy nie marzyłem o seksie z poczucia obowiązku – mruknął Brad.
– Ale marzyłeś o Natashy Fox.
Brad nic na to nie odpowiedział. Jake przyjrzał mu się uważnie.
– Wiesz, co to jest? Zwykła duma. Jesteś wkurzony, że nie udało ci się jej

poderwać na twój męski urok, tylko na znajomości.

– Zamknij się – rzekł krótko Brad i zajął się stekiem.
Jake potrząsnął głową.
– Wietrzę tu niebezpieczeństwo. Gdy mężczyzna pragnie, żeby kobieta

pożądała jego samego, a nie jego pieniędzy i wpływów, to zaczynam słyszeć
weselne dzwony! A przy okazji, coś mi się zdaje, że wygrałem zakład.

– Przecież ona jedzie do Hollywood.
Jake pochylił się nad stolikiem i szepnął konfidencjonalnie:
– Wiesz co? Możesz sprawić, żeby została. Wystarczy, że ją o to poprosisz.
– Dlaczego tak sądzisz?
– Możesz to nazwać, jak chcesz. – Przyjaciel wzruszył ramionami. – Nie

zdziwiłbym się, gdyby się okazało, że – ten pomysł ma na celu wyłącznie
sprowokowanie cię do wyznania jej swoich uczuć.

– W takim razie wybrała nieodpowiedniego mężczyznę i nieodpowiedni sposób

działania. Nie mam zamiaru jej prosić, żeby została.

– Nie?
– Jeśli ciągnie ją do Hollywood, Jake, to prędzej czy później to pragnienie

zwycięży. Nie chcę być ojcem jej dzieci, gdy ten dzień nadejdzie. Wolę zamknąć
sprawę teraz.

– Jeśli potrafisz – odrzekł Jake.

Projekt wirtualnych wakacji był już na ukończeniu. Brad rozbudował jeden ze

swoich klubów i zainstalował w nim mały basen z falami. Ściany dokoła ozdobiono
widoczkami z mórz południowych. Tu miał być zamontowany prototyp sprzętu z
próbnym programem autorstwa Tallii. Zmuszało ją to do częstych spotkań z

background image

Bradem.

– Widzę, że ten środek na powiększenie biustu daje trwałe efekty – zażartował

Brad pewnego dnia.

Tallia uśmiechnęła się nieśmiało.
– Na to wygląda.
– Cieszę się, że wreszcie nabrałaś do mnie zaufania. Może pewnego dnia

zostawisz w domu tę perukę?

Tallia przypomniała sobie rady Bel.
– Kto wie? Może nawet rozjaśnię włosy!
Na twarzy Brada pojawił się szybki błysk, który jednak natychmiast zniknął.
– Och, nie rób tego – powiedział.
On się kocha w Natashy, pomyślała Tallia z goryczą. Gdy tamta zniknie, ja nie

będę miała żadnych szans.

Nic jednak nie była w stanie z tym zrobić. Nie mogła zabić Tallii i na resztę

życia przedzierzgnąć się w Natashę.

– Zjesz ze mną dzisiaj kolację? – zapytał Brad.
– Przecież właśnie jemy lunch – zdziwiła się Tallia.
– Teraz rozmawiamy o interesach. Na kolację chciałbym cię zabrać wyłącznie

dla przyjemności – uśmiechnął się.

– Och, Brad! – zawołała Tallia ze skrępowaniem. Bel miała rację. Najpierw

trzeba było pozbyć się Natashy, by nie dawać mu zbyt wielu okazji do porównań. –
Wolałabym, żebyś na razie mnie o to nie prosił!

– Powiedz mi, dlaczego tak się mnie boisz. Tallia zwiesiła głowę.
– Nie boję się ciebie, Brad.
To była prawda, ale zabrzmiała jak kłamstwo.
– Skoro tak, to zjedz ze mną kolację.
– Dlaczego chcesz mnie zaprosić? – zapytała, patrząc na niego brązowymi

oczami w sposób, który trochę przypominał mu Natashę.

Dobre pytanie, pomyślał Brad. Bo pociągasz mnie w jakiś dziwny sposób,

bardziej niż inne piękne kobiety, a skoro tak, to chciałbym, żebyś się mną bardziej
zainteresowała. Nie powiedział tego jednak głośno z obawy przed jej reakcją.

– Tallio, nie każdy mężczyzna jest potencjalnym gwałcicielem – rzekł tylko.
Tallia spojrzała na niego ze zdumieniem. Czyżby sądził, że ona tego właśnie się

obawia?

– Nigdy cię nie uważałam za potencjalnego gwałciciela! – zawołała.
– Nie?

background image

– Oczywiście, że nie! Nigdy! Nawet tamtego wieczoru... – Zamilkła nagle,

przypominając sobie, że ma na myśli pierwszy wieczór, jaki Brad spędził z
Natashą.

– Którego wieczoru? – zdziwił się Brad.
– Mniejsza o to. Po prostu nigdy tak o tobie nie myślałam.
– Wszyscy mężczyźni zbijają cię z tropu?
– Wolałabym, żebyś mi nie zadawał takich pytań – powiedziała Tallia ze

smutkiem. – Możemy wrócić do tej rozmowy...

– Kiedy?
– Za kilka tygodni. Jeśli nadal będziesz chciał – dodała.
Brad usłyszał w jej głosie smutek, ale nie miał pojęcia, jakie mogły być jego

przyczyny. Może Tallia była w trakcie terapii albo w jej życiu pojawił się jakiś
mężczyzna z przeszłości? Ktokolwiek to był, Brad miał ochotę zabić go za to, że
rozbudzał jej lęki.

Zabawne, że w jego życiu pojawiły się jednocześnie dwie kobiety, z których

żadna nie chciała związać się z nim poważnie, i że on sam, choć był pewien, że
zmienił się bardzo głęboko, nie potrafiłby określić, która z nich była przyczyną tej
zmiany. I żadna nie chciała mu pomóc tego zrozumieć.

Może więc to on potrzebował psychiatry.

Na czwartym spotkaniu Brad zabrał Natashę na wyścigi konne. Jeśli jednak

miał nadzieję, że w upalny dzień na torze wyda mu się mniej atrakcyjna niż
wieczorem w klubie, to się pomylił.

Natasha była dobra w typowaniu zwycięzców.
– Stawiam na Patsy Pokabout. Podoba mi się to imię – oznajmiła przed

pierwszym biegiem i oczywiście Patsy Pokabout przeszedł linię mety o kilka
długości przed innymi końmi. Pięćdziesiąt dolarów wygranej sprawiło jej więcej
radości niż innym kobietom zegarek wysadzany brylantami. Brad zmarszczył
czoło, próbując zanalizować jakąś myśl.

– Jesteś bardzo podobna do swojej siostry – powiedział w końcu.
– Do której, Bel? – zapytała Tallia, trzeźwiejąc nagle.
– Nie znam innych twoich sióstr.
Od tej chwili Tallia bardzo pilnie wystrzegała się spontaniczności.
Cztery randki mamy za sobą, pomyślała. Jeszcze jedno spotkanie, a potem Brad

nigdy więcej nie zobaczy Natashy. Ostatnia szansa, by doświadczyć jego
namiętności.

background image

Och, Boże, co ona powinna zrobić?

background image

Rozdział 10

Próbował już przekupstwa, powrotu do natury, intymności i afrodyzjaków, a

także podniecenia hazardem. Nadszedł czas na ostatnią pułapkę.

Starannie przygotował się do piątego spotkania z Natasha. Tym razem musiało

się udać. Tego wieczoru musiała powiedzieć: „Pocałuj mnie, Brad". Był pewien, że
dalej już sobie poradzi. Gdy raz otrzyma pozwolenie, by jej dotknąć, Natasha nie
będzie dłużej protestować. Wiedział, że ją pociąga, i nie miał pojęcia, dlaczego
Natasha tak się opiera, ale gotów był założyć się o wszystkie swoje pieniądze, że
czyni to wbrew sobie.

Tańce! To było to! Ten pomysł przyszedł mu do głowy nagle, jak większość

dobrych pomysłów. Trzeba Natashę wyciągnąć na parkiet gdzieś, gdzie gra bardzo
dobra orkiestra...

– Czy mogę cię objąć? – zapytał Brad, gdy melodia zmieniła się z szybkiej na

wolną. Natasha odruchowo przysunęła się bliżej. Za nic na świecie nie potrafiłaby
mu teraz odmówić. Nie wiedziała, ile wina wypiła ani ile zjadła homara, ale czuła
się lekko i zmysłowo, szczególnie gdy patrzyła w jego stanowcze, błękitne oczy,
przepełnione pragnieniem i namiętnością. Musiała co chwila odwracać wzrok, by
zaczerpnąć tchu.

Chyba nie powinna się była zgadzać na dzisiejsze spotkanie, ale żadne z obu jej

wcieleń nie widziało Brada od tygodnia i tęskniła już do jego towarzystwa. Nie
powinna się była godzić na tańce, ale Brad wyciągnął ją na parkiet, gdy muzyka
była szybka, ona zaś nie przewidziała w porę niebezpieczeństwa albo też wolała o
nim nie myśleć. Z drugiej strony jednak taniec w zatłoczonej salce powinien chyba
być bezpieczny?

Uśmiechnęła się, odrzucając głowę do tyłu. Tego wieczoru nie nosiła peruki.

Gdyby Bel była w domu, nie uszłoby jej to na sucho, ale siostra wyjechała na
weekend do rodziny, a Tallia zmęczona już była ciągłym kamuflażem. Błękitne
szkła kontaktowe i sztuczne rzęsy również zostały w domu. Z całego rynsztunku
Natashy pozostał tylko wypchany biustonosz.

„Czy mogę być pewien? Muszę to wiedzieć" – śpiewał wokalista aksamitnym,

zmysłowym głosem. Brad na pewno zamówił tę piosenkę.

– Powiedz to – poprosił, chociaż brzmiało to raczej jak rozkaz.
– Co mam powiedzieć?
– Powiedz: „dotknij mnie, Brad. Obejmij mnie".

background image

– Dotknij mnie, Brad. Obejmij mnie – wyszeptała Tallia posłusznie.
Gdy otoczył ją ramionami, z wrażenia zaparło jej dech.
– Brad! – szepnęła.
– Tak, to ja. A ty kim jesteś? – szepnął jej do ucha.
Tallia już wcześniej zdjęła szpilki na wysokich obcasach, które przeszkadzały

jej w tańcu, i teraz była boso. Jej głowa znajdowała się na wysokości szyi Brada.

– Czy chcesz, żebym cię pocałował? – zapytał, dotykając jej szyi. – Tutaj mogę

to zrobić. Chcesz tego?

– Och, Brad!
Brad odetchnął z ulgą. Teraz już Natasha była jego. Usłyszał w jej głosie

charakterystyczny ton i wiedział, że zwyciężył. To jednak nie wystarczało. Natasha
musiała powiedzieć to wyraźnie. Czekał na te słowa już wystarczająco długo.

– Czy mam to zrobić?
– Brad!
– Powiedz to! – jęknął. Jego ciało było napięte z podniecenia i wiedział, że

Natasha dobrze sobie zdaje z tego sprawę. Wie, na co ma się zgodzić. Nie będzie
miała prawa wypierać się tego później.

Tallia jeszcze nigdy w życiu nie czuła tak obezwładniającego pragnienia.

Rozpaczliwie próbowała oszacować ryzyko. Chciała, by Brad ją pocałował, tylko
ten jeden raz... ale jak to się skończy? Jeśli nie będzie umiała oprzeć mu się tutaj,
wśród tłumu, to czy będzie w stanie powiedzieć „nie" później, gdy zostaną sami?

Nie była jednak w stanie myśleć logicznie. Pragnęła Brada. Już od zbyt wielu

tygodni opierała się pożądaniu.

– Czego chcesz, Brad? – zapytała bezradnie.
– Chcę cię położyć na tym stole i kochać się z tobą – odrzekł posępnie,

przeszywając ją wzrokiem. – Ale tego nie zrobię. Na tyle jeszcze potrafię się
kontrolować. Nic więcej nie mogę ci obiecać.

Natasha drżała.
– Będziemy się dzisiaj kochać – mówił Brad. – W samochodzie, na plaży, u

mnie albo u ciebie... Pogódź się z tą myślą, bo nie chcę, żebyś później żałowała.
Pragnę cię, ty też mnie pragniesz i to jest nasza noc. A teraz poproś, żebym cię
pocałował.

„Czy miłość trwa wiecznie?" – śpiewał wokalista.
Może sprawiło to wielokrotnie powtarzane pytanie śpiewaka, ale Tallia

poczuła, że już dłużej nie jest w stanie się opierać.

– Czy miłość trwa wiecznie? – zapytała szeptem.

background image

– Nic nie trwa wiecznie – odrzekł Brad. – Ale na pewno nasza namiętność

przetrwa tę noc.

Natasha spojrzała mu w oczy. Jego ciało znajdowało się tuż przy jej ciele.

Czuła przepływające między nimi fale gorąca. Podniosła głowę i spojrzała mu
prosto w oczy.

– Pocałuj mnie, Brad – szepnęła i zanim jeszcze skończyła mówić, poczuła na

swoich ustach jego gorące wargi.

Brad nie pamiętał, kiedy wyszli z klubu po tym pocałunku. Uświadomił sobie

za to, że mylił się, sądząc, iż jego pożądanie Natashy nie jest zbyt głębokie.
Przekonał się, że tym, co go do niej przyciągało, nie była fizyczna uroda ani
kobiecy instynkt, lecz sama istota jej osobowości.

Gdy muzyka przestała grać, Brad oderwał usta od warg Natashy, oddychając

ciężko. Nie zeszli z parkietu; mocno objęci stali pośrodku sali. Tallia również czuła
się jak zahipnotyzowana. Widziała jedynie jak przez mgłę niebieskie oczy Brada
nad swą twarzą. Jego ciało pociągało ją w niekontrolowany sposób. Nigdy jeszcze
nie czuła takiego podniecenia, tak głębokiej potrzeby, by posiąść ciało i duszę
drugiego człowieka.

– Wyjdźmy stąd – powiedział Brad ochryple.
Trzymając ją za rękę, poprowadził do stolika, gdzie zebrał ich rzeczy i rzucił na

blat kilka banknotów. Kelner zgiął się w ukłonie, Brad chyba jednak nawet nie
zauważył, ile pieniędzy zostawił, ogarnięty jednym pragnieniem: zostać wreszcie z
Natashą sam na sam.

Noc była deszczowa. Skóra Natashy lśniła w świetle lamp. Bradowi było

zupełnie wszystko jedno, dokąd ją zabierze. Jeśli ona zechce pojechać do
Hollywood, on pojedzie za nią, jeśli zapragnie urządzić sobie laboratorium w
środku dżungli, to on spełni jej zachciankę... Zaraz, zaraz, zreflektował się,
przecież tu chodzi o inną kobietę. Było jednak w tej sytuacji coś, co nie podlegało
regułom logicznego myślenia. Brad wiedział tylko, że wreszcie odnalazł to, czego
przez całe życie szukał.

– Jedziemy do ciebie? – zapytał. Wiedział, że każda kobieta czuje się

bezpieczniej na swoim terytorium, a chciał, żeby Natasha czuła się bezpiecznie.
Przypomniał sobie o jej siostrze, ale ponieważ Natasha powiedziała już:

„tak", pojechali do niej. Może Bel nie nocuje dzisiaj w domu, pomyślał Brad,

naciskając guzik w windzie.

Tallia prawie nie zauważyła, że Brad nacisnął trójkę. Oprzytomniała dopiero

background image

wtedy, gdy drzwi windy otworzyły się i wyszli na korytarz. Na śmierć zapomniała,
gdzie mieszka Natasha! Gdyby Brad nie nacisnął guzika pierwszy, zawiozłaby go
do swojego mieszkania, które on znał jako mieszkanie Tallii. Uderzona tą myślą,
stanęła pośrodku korytarza, usiłując sobie przypomnieć, kiedy przestała mówić z
południowym akcentem.

– Co się stało? – zapytał Brad z uśmiechem. Przyciągnął ją do siebie i znów

pocałował, a potem prawie zaniósł do drzwi mieszkania Bel.

Tallia chyba od samego początku wiedziała, że tak się to musi skończyć.

Pragnęła Brada i jako Natasha mogła go mieć. Trzeba było tylko wykorzystać
szansę. Nie miała pojęcia, co przyniesie jej przyszłość.

Otworzyła drzwi kluczem i weszli do środka. Zaraz za progiem Brad znów

pochwycił ją w ramiona.

– Gdzie jest sypialnia? – jęknął, podnosząc ją do góry.
Tallia poczuła, że świat wokół niej zawirował. Dokonała wyboru. Teraz już nie

było odwrotu.

background image

Rozdział 11

Tallia obudziła się i przeciągnęła ze zmysłowym uśmiechem. A więc to jest

szczęście. Tego właśnie szukała, to było dane jej rodzicom, dzięki temu udało im
się wytrwać razem nawet w najtrudniejszych chwilach.

To była miłość! Kochała Brada chyba już od pierwszego spotkania, choć wtedy

była zbyt zdenerwowana i przejęta kamuflażem, by to zauważyć. Uśmiechnęła się
do tej myśli, zdumiona cudem miłości.

Łóżko obok niej było puste. Przewróciła się na bok i wtuliła twarz w poduszkę,

na której spał Brad, chłonąc jego zapach.

– Brad? – zawołała.
Jego zegarek leżał na stoliku pod lampą. Była dziewiąta. Przez szyby do pokoju

wlewało się światło słońca. Deszcz przestał już padać. Tallia leniwie wzięła
zegarek do ręki i nałożyła go na swój przegub, ciesząc się jego wielkością i
ciężarem. Przypominał kajdanki. Była teraz przykuta do Brada, ale to zniewolenie
paradoksalnie obdarzało ją nowym, nie znanym dotychczas poczuciem wolności.
Miała wrażenie, że gdyby chciała, mogłaby pofrunąć.

– Brad? – zawołała jeszcze raz, spoglądając na drzwi.
Miłość wszystko zmieniła, pozwoliła jej dostrzec rzeczy, które powinna była

zauważyć już wcześniej. Teraz musi mu tylko wszystko wyjaśnić. Po ostatniej nocy
była pewna, że Brad ją kocha, czuła, że chciał jej to powiedzieć... ona również
pragnęła mu wyznać swoją miłość, ale zachowała to wyznanie na później. Teraz
jednak nie mogła już dłużej czekać.

Wyskoczyła z łóżka, naga w porannym słońcu, czując, że jej ciało nigdy nie

było piękniejsze, że nigdy nie było naprawdę piękne, dopóki on go nie dotknął.

– Brad?
Drzwi do łazienki były otwarte. Tallia poszła w stronę salonu i kuchni.
Mieszkanie było puste, a łańcuch zdjęty z drzwi. Brad zniknął.

Na pewno wyszedł tylko po gazetę albo bułeczki na śniadanie, myślała Tallia,

krzątając się po kuchni. Zaparzyła kawę i nakryła stół na balkonie. Piła swoją kawę
w porannym słońcu, przeglądając wczorajszą gazetę. Kawa w dzbanku zdążyła już
wystygnąć, a Brada nadal nie było. Po raz setny Tallia spojrzała na zegarek:
dziewiąta czterdzieści.

Przyszło jej coś do głowy i sprawdziła całe mieszkanie, szukając jakiejś kartki,

background image

ale niczego nie znalazła. Gdyby Brad miał jakieś ważne spotkanie w niedzielę rano
albo inny powód, by ją opuścić, to przecież zostawiłby wiadomość?

Zaczęła się martwić, że zdarzył mu się wypadek. Przyszło jej do głowy, by

zadzwonić na policję, wyobraziła sobie jednak, jak wyjaśnia, kim jest i co się stało:
„Ostatniej nocy, po kilku tygodniach nalegań, po raz pierwszy poszłam do łóżka z
pewnym mężczyzną. Wyszedł dzisiaj wcześnie rano z mojego mieszkania, nie
zostawiając żadnej wiadomości, i do tej pory nie wrócił". Powiedziała te zdania na
głos i wyobraziła sobie reakcję policjanta, który by je usłyszał, po czym skrzywiła
się boleśnie.

O dziesiątej zadzwonił telefon. Tallia natychmiast pochwyciła słuchawkę.
– Halo? – zawołała z nadzieją.
– Tallia? – odezwał się głos Brada. Zadrżała w szoku, przypominając sobie, że

Brad znał ten numer jako numer Tallii.

– Cześć, Brad! Co słychać?
– Czy masz dzisiaj czas?
Zaskoczona, zamrugała oczami.
– Czy mam... Tak, chyba tak – odrzekła niepewnie. Po raz pierwszy Brad

zadzwonił do niej do domu. Zawsze kontaktował się z nią w pracy.

– To świetnie. Czy moglibyśmy się spotkać w moim klubie za pół godziny?
– Tak, ale co... – Zreflektowała się jednak i powiedziała szybko: – Dobrze, do

zobaczenia – a potem odłożyła słuchawkę.

Przez chwilę stała nieruchomo, patrząc w przestrzeń. Co się właściwie działo?

Brad nigdy wcześniej nie prosił jej, by pracowała w weekendy, choć Tallia czasami
robiła to z własnej woli. Naraz jednak dotarła do niej świadomość, że jeśli Brad
dzwonił do Natashy, to wiadomość jest w jej własnym mieszkaniu, na górze!

Pobiegła do siebie i włączyła sekretarkę, niecierpliwie czekając, aż taśma się

przewinie. Na pewno Brad dzwonił do Natashy, a ponieważ nie było jej w domu,
postanowił popracować!

– Cześć! To ja – odezwał się z taśmy głos Bel. – Nie zostanę tu dzisiaj na noc,

wieczorem będę w domu. Pogadamy, gdy wrócę.

To była jedyna wiadomość. Tallia wpatrzyła się w sekretarkę, która wyłączyła

się bezlitośnie. Nie miała jednak czasu na rozmyślania. Pół godziny to bardzo
niewiele czasu.

Musiała się przebrać za Tallię, choć miała zamiar dzisiaj wyznać Bradowi

prawdę. Nie mogła jednak pokazać mu się we własnej skórze bez żadnego

background image

ostrzeżenia, toteż starannie umocowała wkładkę na zębach i włożyła brązowe szkła
kontaktowe. Zanosiło się na upalny dzień. Wepchnęła włosy pod czapkę
baseballową, ubrała się w dżinsy i biały podkoszulek. Spojrzała w lustro i
stwierdziła, że jeśli będzie nadal w tym samym tempie pozbywać się kamuflażu, to
już niedługo Brad bez żadnej pomocy zdoła dodać dwa do dwóch.

Podszedł do niej, ledwie stanęła w progu klubu, ale nie poprowadził jej do

piwnicy, gdzie instalowano urządzenie do przebywania w wirtualnej
rzeczywistości, lecz do windy, a stamtąd na dach budynku. Na małym lądowisku
stał helikopter. Brad ujął ją pod rękę i pomógł wsiąść do kabiny.

– Brad, gdzie my właściwie... – zaczęła Tallia, ale on bez słowa usiadł na

miejscu pilota i włączył silnik.

Unieśli się wysoko nad miastem i skierowali na zachód, w stronę lśniącego w

promieniach słońca morza. Po chwili znaleźli się nad wodami zatoki. Tam Brad
skręcił na północ. Tallia siedziała w całkowitym milczeniu przez kwadrans, a
potem nagle zrozumiała, dokąd zmierzają.

Obróciła się do niego i wykrzyknęła:
– Czy lecimy do...
Urwała jednak, uświadamiając sobie, że nie może zapytać: Czy lecimy do

twojego domku? bo to przecież Natasha była tam gościem Brada.

Ale tam właśnie zmierzali. Z każdą minutą Tallia była tego bardziej pewna. Nie

miała tylko pojęcia, co ta wyprawa ma oznaczać. Zapewne Brad miał w tym jakiś
interes. Ale jaki? Gdyby wybierał się na wyspę dla przyjemności, zabrałby raczej
Natashę.

To wszystko nie miało sensu!
Wkrótce helikopter zaczął zataczać kręgi nad jeziorem. Ryk silników zamilkł i

w uszach Tallii zadudniła cisza.

– Brad, co się właściwie dzieje?
Od jego uśmiechu stopniało jej serce.
– Obydwoje ostatnio ciężko pracowaliśmy – odrzekł.

– Czas na mały odpoczynek.

Wyciągnął kilka toreb z zakupami i wygramolił się z helikoptera. Tallia

siedziała nieruchomo, dopóki nie otworzył drzwi po jej stronie.

– Chodź! – rzekł i wziął ją za rękę. – Woda jest doskonała!
– Nie mam kostiumu kąpielowego – zaprotestowała Tallia, idąc za nim do

domku. W kuchni Brad postawił torby na stole i podał jej plastikową torebkę z
emblematem jednego z najdroższych sklepów w Vancouverze.

background image

– W środku znajdziesz kilka różnych kostiumów. Któryś powinien na ciebie

pasować – rzekł i zajął się upychaniem zakupów w lodówce.

Tallia nie mogła dojść do siebie ze zdumienia.
– Brad, myślałam, że dzwonisz w sprawie pracy!
– W niedzielę? – zdziwił się, nie przerywając swego zajęcia. – Ja nigdy nie

pracuję w niedzielę. Ludzie, którzy nie przeznaczają jednego dnia w tygodniu na
wypoczynek, umierają na atak serca. Poza tym zdobywają pieniądze kosztem
wszystkich innych rzeczy w życiu, a pieniądze nie są aż tak ważne.

– Tak, ale...
Brad podniósł na nią wzrok.
– Idź do tamtego pokoju i przebierz się – nakazał, popychając ją lekko w stronę

drzwi. Na pożegnanie klepnął ją w pośladek. Tallia rzuciła mu przez ramię pełne
zdumienia spojrzenie. Jego stosunek do niej wyraźnie się zmienił. Zawsze
traktował ją delikatnie i z dystansem, teraz jednak – Tallia sama nie mogła w to
uwierzyć – zachowywał się jak drapieżnik.

Tym razem to Tallia miała otrzymać swoją porcję zalotów Brada.
Wszystkie kostiumy kąpielowe, które znalazła w torebce, były dwuczęściowe.

Wybrała ten, który zasłaniał najwięcej ciała, choć i on nie ukrywał zbyt wiele.
Kostium był w tropikalne wzory, błękitnozielony z dodatkiem różowego. Gładko
przylegał do ciała, miał wysoko wycięty dół i górę na szerokich ramiączkach.
Tallia związała włosy w węzeł na czubku głowy z nadzieją, że Brad nie od razu
zauważy zmianę ich koloru.

– Och, ufarbowałaś włosy! – zawołał jednak z aprobatą, gdy pojawiła się przed

domkiem. – Wyglądasz bardzo atrakcyjnie.

– Dziękuję – wyjąkała.
Brad rozebrał się już i był tylko w spodenkach. Tallia wpatrzyła się w niego z

podziwem. Nie wiedział, że ona zna już jego ciało. Na widok mocnych ramion i ud
westchnęła i pochyliła głowę, by Brad nie zauważył jej znaczącego uśmiechu.

– To pachnie bardzo apetycznie – powiedział, odsuwając przykrywkę z grilla. –

Idziemy popływać?

Pochwycił ją za rękę i wbiegli do wody. Jednocześnie ruszyli kraulem w stronę

środka jeziora. Płynęli obok siebie; Tallia była pewna, że Brad zwalnia tempo ze
względu na nią. Po kilku minutach zatrzymali się na mieliźnie i Tallia dopiero teraz
zauważyła przed sobą niewielką wyspę.

– Och! Nie widziałam tej wyspy, gdy... – ugryzła się w język. – Gdy byliśmy na

brzegu – dokończyła.

background image

– Występuje tu pewnego rodzaju złudzenie optyczne – wyjaśnił Brad. –

Opłyniemy ją dokoła?

Po kilku okrążeniach wyspy Tallia poczuła się zmęczona. Wyszli na stromy

brzeg i opadli na ciepłe kamienie. Leżeli obok siebie, tak jak ostatniej nocy, dysząc
ze zmęczenia.

– Wspaniałe! – powiedziała Tallia, gdy jej oddech trochę się wyrównał. – Co to

za przyjemność popływać dla odmiany w czystej wodzie! Zazdroszczę ci, że to
jezioro należy do ciebie!

Znów ugryzła się w język. Tallia nie powinna wiedzieć o tym, że Brad jest

właścicielem całego jeziora. On jednak chyba nie zwrócił na to uwagi. Mimo
wszystko czas było już skończyć tę grę. Usiadła, podciągając kolana pod brodę.

– Brad – zaczęła – co do Natashy Fox, to...
On również usiadł i uśmiechnął się w sposób, od którego po całym ciele Tallii

rozlało się przyjemne ciepło.

– Tallio – powiedział cicho – nie martw się o Natashę.
Ona zupełnie nic dla mnie nie znaczy i już się z nią nie widuję.
Tallia zamrugała powiekami.
– Jak to?
– Natasha Fox należy do tych kobiet, na których punkcie mężczyzna może

zwariować na jakiś czas, ale potem, pewnego dnia, to po prostu mija.

– Minęło ci? – powtórzyła oszołomiona. – Jakim sposobem?
Ciekawa była, czy Brad przyzna, że minęło mu, bo w końcu zaciągnął Natashę

do łóżka. Poczuła wzbierający gniew.

– Nieważne, jak – powiedział Brad autorytatywnie.
Nigdy jeszcze Tallia nie słyszała u niego takiego tonu.
Uśmiechał się do niej, jakby wiedział, skąd się biorą jej wątpliwości, i chciał ją

zapewnić, że to tylko głupie kobiece lęki. Takiego uśmiechu również nie widziała
wcześniej na jego twarzy. Przez chwilę zastanawiała się, czy Brad dopasowuje
swój sposób bycia do osobowości kobiety, w której towarzystwie akurat przebywa.

– Czy Natasha wie, że to już koniec?
Brad skinął głową.
– Umawialiśmy się na pięć spotkań. Ostatnie było wczoraj wieczorem.
– Rozumiem. A teraz moja kolej, tak? Ile spotkań masz w planie? – zapytała

Tallia ironicznie.

Brad uśmiechnął się zagadkowo.
– Wydaje mi się, że jesteś zdenerwowana. Dlaczego?

background image

– Nie jest mi szczególnie przyjemnie odkryć, że znalazłam się na liście twoich

potencjalnych zdobyczy, a ponieważ kobieta przede mną została wykreślona, to
przyszedł czas na mnie – rzekła przez zaciśnięte gardło. Nagle wstała, weszła do
wody i zaczęła płynąć do brzegu. W głowie jej wirowało. A więc ostatnia noc z
Natashą nic dla niego nie znaczyła! Podczas gdy ona zaczynała go kochać, dla
Brada było to tylko wybijanie sobie Natashy z głowy! Boże, i co teraz? Jasne było,
że teraz Brad spróbuje w podobny sposób wybić sobie z głowy Tallię. Jak miała się
bronić?

– Potrzebowała czasu do namysłu, ale Brad właśnie tego nie zamierzał jej dać.

On również wszedł do wody i płynął za nią. Wkrótce się z nią zrównał. Tallia miała
wrażenie, że Brad pilnuje jej jak pies, i po raz pierwszy przyszło jej do głowy, że
to, co brała za zrozumienie jej lęków, było po prostu strategią mężczyzny, który
zachowywał całą swoją amunicję na decydujące starcie.

Brzeg był coraz bliżej, a Tallia nadal nie miała pojęcia, co robić. Nie mogła

wyładować na Bradzie gniewu, nie ujawniając zarazem, jak wiele wie o całej tej
historii z Natashą. A wyznanie mu prawdy w tej chwili nie wchodziło w grę. Brad
powiedział już przecież, że nie ma zamiaru więcej widywać się z Natashą. Skoro
Tallia pomyliła się w ocenie uczuć Brada do Natashy, równie dobrze mogła się
mylić w ocenie jego uczuć do siebie. Była pewna, że uczucia te nie mogą być
silniejsze. Wyglądało na to, że skazana jest na podwójnie złamane serce.

Trzeba jakoś przetrwać ten dzień, a potem zastanowić się, co robić dalej. W tej

chwili miała zbyt wielki zamęt w myślach. Wyszła na brzeg, a Brad tuż za nią.
Zanim zdążyła się zorientować, co on robi, objął ją od tyłu ramionami i mocno
przycisnął do siebie.

– Jesteś taka piękna, Tallio – szepnął, całując ją w kark.
Tallia poczuła dreszcz przeszywający całe ciało. Chciała się odsunąć od Brada,

ale na wspomnienie ostatniej nocy poczuła, że nogi odmawiają jej posłuszeństwa.

– Puść mnie, Brad – zaprotestowała bez przekonania. W odpowiedzi jego usta

przesunęły się dalej, na ramię, a palce odsunęły ramiączko kostiumu.

– Zrelaksuj się i ciesz się pogodnym dniem – wymruczał Brad.
– Dlaczego nie? szepnął zdradziecki głos w jej duszy. To wymarzony

kochanek, który ciebie pożąda.

Kolana ugięły się pod nią i opadła na płócienny leżak, próbując pozbierać

myśli. Brad pragnął jej, bo uważał ją za nową zdobycz, ona jednak wiedziała, że
tak nie jest. Kochał się już z nią ostatniej nocy. Gdyby teraz powiedziała mu, kim
jest, na pewno już by jej nie chciał. Tylko w ten sposób mogła się uchronić przed

background image

kolejnym rozczarowaniem.

Z drugiej strony nadal pragnęła Brada i jeśli chciała go mieć, to musiała trwać

w kłamstwie. Po co miałaby przyśpieszać to, co i tak jest nieuniknione? Lepiej
będzie odwlekać tę chwilę jak najdłużej. Niech Brad wierzy, że Tallia jest jego
kolejną zdobyczą.

Boże, co robić?

background image

Rozdział 12

Brad zawinął dwa ziemniaki w folię i wsunął je pod rozżarzone węgle grilla.
– To potrwa mniej więcej godzinę – oznajmił. – Napijesz się czegoś?
Nie czekając na odpowiedź, zniknął w domku i po chwili wrócił z butelką

szampana i dwoma kieliszkami. Ze swobodą, jaka mogła być wynikiem tylko
długiej praktyki, otworzył korek tak, że piana nie wylała się z butelki, i napełnił
kieliszki.

– Za obopólne zadowolenie! – rzekł, podając jej jeden z nich.
Zachowywał się jak Casanovą! Tallii nie podobało się to, ale jednocześnie nie

potrafiła się oprzeć jego fizycznemu urokowi. Brad był najatrakcyjniejszym
mężczyzną, jakiego do tej pory spotkała. Podniecał ją sam jego wygląd, a teraz w
dodatku wiedziała, że jest on wyrafinowanym kochankiem, jakby specjalnie dla
niej stworzonym. Wyraźnie jednak rozumiała, że jest to również mężczyzna
pozbawiony skrupułów, jeśli chodzi o uwodzenie kobiet. Przypomniała sobie jego
słowa, że Jake Drummonds zmienia kobiety częściej niż samochody, i miała ochotę
krzyczeć. Wyglądało na to, że Brad zmienia kobiety po każdych pięciu kolacjach!

Ale jeśli w łóżku zawsze zachowywał się tak jak ostatniej nocy, to trzeba

przyznać, że zasłużył na swoje sukcesy, pomyślała z goryczą.

Pierwszy kieliszek szampana wypiła stanowczo za szybko. Chciało jej się pić i

właściwie powinna zacząć od szklanki wody. Brad natychmiast ponownie napełnił
jej kieliszek. Siedzieli w słońcu, z nogami opartymi na stoliku. Tallia robiła się
coraz bardziej senna.

– Rozłożymy ten leżak i nasmaruję cię olejkiem, a potem odpoczniesz i

popatrzysz, jak przygotowuję obiad – rzekł Brad, gdy Tallia wysączyła drugi
kieliszek cudownie chłodnego szampana.

Uśmiechnęła się sennie. Ton głosu Brada sugerował, że nie zacznie gotować,

dopóki się nie upewni, że Tallia odprężyła się należycie, nie była jednak w stanie
się opierać. Nie jadła śniadania, rano wypiła tylko kawę. Dwa kieliszki szampana
na pusty żołądek w piękny, upalny dzień... W takiej sytuacji niezmiernie trudno
było odrzucić zaloty przystojnego, seksownego, półnagiego mężczyzny. Posłuchała
polecenia Brada i położyła się na brzuchu na rozłożonym leżaku.

Usłyszała stuknięcie plastikowej zakrętki i poczuła zapach kokosów i banana.

Brad odpiął pasek jej stanika, odsłaniając plecy. Jego dłonie, śliskie od olejku,
dotknęły jej ciała. Palce odnalazły twarde mięśnie karku i zaczęły je delikatnie

background image

masować. Tallia poczuła, jak zesztywnienie, będące skutkiem długich godzin
spędzonych przy komputerze, ustępuje. Brad nie śpieszył się, powoli jednak jego
dłonie przesunęły się na ramiona i Tallia pojęła, że jego celem wcale nie jest
nasmarowanie jej olejkiem. To był pełny masaż. Westchnęła z rozkoszy.

Jego dłonie przesuwały się wzdłuż kręgosłupa, masując każdy kręg i

przyczepione do niego mięśnie. Brad zaczął od dołu pleców i powoli wędrował do
góry. Masował kciukami krzyż, opierając pozostałe palce na biodrach Taili. Na
przemian gładził i ugniatał jej mięśnie. Każdy jego ruch był dla Tallii rozkoszą.
Zapach olejku kokosowego, palące słońce i silne dłonie Brada... Opór Tallii malał
w zastraszającym tempie.

Od pleców Brad przeszedł do ramion, łokci, przegubów i dłoni. Wsunął palce

między jej palce, rozsuwając je szerzej gestem tak erotycznym, że Tallia jęknęła.
Brad jednak nie reagował na wydawane przez nią odgłosy, toteż po chwili umilkła i
skupiła się na przeżywaniu przyjemności.

Przesunął dłonie znów na jej plecy, a stamtąd na wewnętrzną stronę ramion i na

boki odsłoniętych piersi, a potem znów na biodra. Każdy ruch jego palców był
magiczny. Tallia topniała jak wosk. Jej ciało stało się zupełnie bezwolne, zanim
jeszcze Brad dotknął jej nóg.

Zaczął od stóp, mocno przytrzymując jedną i jednocześnie wbijając kciuk we

wrażliwy punkt na podeszwie drugiej. Potem zajął się palcami, przeszedł do pięt i
kostek i powoli, niespiesznie wędrował w górę po łydce. Tallia cała drżała w
oczekiwaniu na to, co miało nastąpić dalej. Wreszcie dłonie Brada znalazły się na
jej udzie, zataczając kręgi od kolana do biodra. Końce palców przelotnie muskały
jej bikini. Brad systematycznie rozbudzał w niej pożądanie, którego jednak nie
śpieszył się rozładować. Gdy zaczął masować jej pośladki, czubki jego palców
jakby przypadkiem wsuwały się pod materiał kostiumu.

Wrócił do drugiej stopy. I znów to samo: długie, powolne muśnięcia.

Niecierpliwość Tallii rosła z chwili na chwilę. I znów posmarowane olejkiem palce
znalazły się na jej udzie, ocierając się przelotnie o najwrażliwsze miejsce jej ciała.

Potem Brad położył jedną dłoń na każdym udzie Tallii, masując ich

wewnętrzną stronę aż do linii kostiumu.

– Obróć się – powiedział łagodnie.
Tallia nie była w stanie wykrztusić ani słowa. Uniosła się, przytrzymując jedną

ręką stanik kostiumu, i położyła się na plecach.

Brad zaczął od jej twarzy, delikatnie głaszcząc czoło, oczy, policzki i wargi.

Tallia na chwilę otworzyła oczy, on jednak nie zwrócił na to uwagi, skupiony na

background image

płatkach uszu. Gdy dotarł do ramion, bez słowa odrzucił stanik na bok.

Gładził jej piersi lekkimi, lecz pewnymi ruchami, obejmował je dłońmi, aż stały

się obolałe z nie rozładowanego pożądania. Nagle poraziło Tallię uderzenie
ciepłego gorąca i otworzyła oczy. Usta Brada otaczały czubek jej piersi. Tallia
westchnęła i odrzuciła głowę do tyłu. Brad ucałował z kolei drugą pierś,
zatrzymując na niej usta przez dłuższą chwilę. Potem przyszła kolej na brzuch, a
później Brad znów wrócił do stóp i powoli posuwał się coraz wyżej.

Tallia z trudem tłumiła jęki rozkoszy. Dawno już minęła ostatnia chwila, w

której mogła stawić opór. Teraz miała ochotę błagać go, by nigdy nie kończył.
Brad rozsunął jej uda, by zyskać dostęp do ich wewnętrznej strony. Ten ruch,
nacisk jego dłoni, podnieciły Tallię jak nic dotąd w życiu.

Jego kciuk zatrzymał się na wzgórku między jej udami i przez cienki materiał

kostiumu gładził wrażliwe miejsce. Tallia poczuła, że kręci jej się w głowie. Miała
wrażenie, że za chwilę zasłabnie. Pod zamkniętymi powiekami nie widziała już
światła, lecz czarne kręgi.

Palce Brada odsunęły na bok elastyczną tkaninę. Tallia była naga. Nic już nie

mogło powstrzymać doznań, które ogarniały całe jej ciało, od czubka głowy aż po
palce stóp.

Wykrzyknęła, wstrząsana dreszczem rozkoszy. Kciuk Brada nie przestawał jej

gładzić, dopóki drżenie nie minęło. Tallia uśmiechnęła się leniwie.

– Dziękuję – powiedziała, ale zamilkła, gdy dłonie Brada zatrzymały się na

brzegu jej kostiumu i ściągnęły go przez biodra. Teraz naprawdę była naga. Brad
jeszcze szerzej rozsunął jej uda i w następnej chwili Tallia poczuła ciepło jego ust.

Rozkosz, która na nowo budziła się w jej ciele, była zupełnie inna i dotąd nie

znana. Pochodziła z głębin, o których Tallia nie miała wcześniej pojęcia. Czuła się
tak, jakby za chwilę miała eksplodować. W końcu krzyknęła coś dziwnym,
gardłowym głosem. Wszystkie jej myśli uleciały gdzieś daleko.

Nie była pewna, jak długo już tu jest i czy spała. Otworzyła oczy i zobaczyła

nad sobą duży plażowy parasol. Wokół roznosił się zapach steków pieczonych na
grillu. Usiadła, przyciskając do siebie dużą koszulkę, którą nakrył ją Brad.

– Dobrze spałaś? – zapytał.
Tallia poczuła onieśmielenie. Odkryła przed nim tę część siebie, której nikt

jeszcze nie widział.

– Jak długo spałam?
– Obiad jest już prawie gotowy. Jeśli chcesz popływać, to w tej chwili masz

background image

ostatnią szansę.

Jezioro wyglądało kusząco. Woda była świeża i przejrzysta. Kostium kąpielowy

Tallii wisiał na poręczy leżaka, ona jednak nie miała ochoty się ubierać. Wstała,
przytrzymując koszulkę, którą się okrywała, weszła na drewniany pomost i
wskoczyła do wody.

Woda była niebiańska. Tallia po raz pierwszy w życiu poczuła się jednością z

całym wszechświatem. Była wodą i pływającą w niej rybą, blaskiem słońca na
falach, niebem i powiewem wiatru. Leniwie płynęła w stronę wyspy, a chłodna
woda pieściła jej ciało.

Brad dał jej nie tylko fizyczną przyjemność, ale także radość duszy. Powinna

chyba martwić się, dokąd to uczucie ją doprowadzi. W tej chwili jednak nie miała
ochoty na myślenie. Odłożyła to na później.

Wytarła się do sucha, nałożyła bikini oraz koszulkę i usiadła przy stole, na

którym Brad ustawił talerze z sałatką, czosnkowymi stekami, pieczonymi
ziemniakami oraz miseczkę ze śmietaną.

– Jeśli będę spędzać więcej czasu w twoim towarzystwie, to na pewno utyję –

zauważyła, krojąc delikatne, wspaniale soczyste mięso.

Brad uniósł brwi.
– Gotujesz tak świetnie, że nie sposób oprzeć się łakomstwu – wyjaśniła.
– Jesteś taka szczupła, że kilka obfitych posiłków z pewnością ci nie zaszkodzi.
Tallia już otwierała usta, by mu powiedzieć, że jest o wiele za gruba, bo nowe

trendy w modzie wymagają drastycznie chudych modelek, ale w porę ugryzła się w
język.

– Będę musiała sporo poćwiczyć w następnym tygodniu, żeby zrzucić te dwa

ostatnie posiłki, które...

Znów urwała w pół słowa. Każdy temat wydawał się niebezpieczny. Brad

patrzył na nią badawczo. Tallia wzruszyła ramionami.

– Wolę ćwiczyć, zamiast katować się dietami – wyjaśniła obojętnym tonem. –

Gdzie się nauczyłeś tak gotować?

– Co chciałaś powiedzieć? – Brad nie dał się zwieść. – Dwa ostatnie posiłki,

które...

– Wczoraj wieczorem jadłam kolację z kimś, kto również próbował...
– Stępić twoją czujność smacznym jedzeniem?
Tallia uśmiechnęła się i znów wzruszyła ramionami. To właściwie nie było

kłamstwo, ale sprawiło, że nie czuła się dobrze.

background image

– A czy mu się udało? – zapytał Brad, przeżuwając kawałek steku.
Tallia zaczerwieniła się.
– Co za pytanie! To nie twoja sprawa!
Brad uśmiechnął się bez śladu zazdrości.
– No cóż, jesteś bardzo atrakcyjną kobietą i jestem pewien, że czeka nas jeszcze

wiele miłych przeżyć.

– W każdym razie tak długo, dopóki będziesz tego potrzebował – odparowała.
– A dlaczego myślisz, że lubię szybkie podboje?
– Twój stosunek do mojej poprzedniczki dał mi wiele do myślenia.
– Ale może to właśnie tobie uda się zatrzymać przy sobie na dłużej moje serce.
Tallia wiedziała, że te słowa nic nie znaczą, a jednak serce zabiło jej mocniej.

Uśmiechnęła się do Brada.

– Ale nie wiadomo, czy to właśnie tobie uda się zatrzymać mnie przy sobie –

odrzekła.

Natychmiast jednak pożałowała tych słów, bo oczy Brada pociemniały i pojawił

się w nich ten sam wyraz, który jako Natasha widziała ostatniej nocy.

background image

Rozdział 13

– A więc – rzekł Jake, wyjmując z lodówki dwie puszki piwa – więc jak ci idzie

z twoją... wynalazczynią i z królową piękności?

Rzucił jedną puszkę Bradowi. Siedzieli przy basenie Jake'a i oglądali telewizję.
– Tak się składa, że przed przyjazdem tutaj odwiozłem Tallię do domu.
– Tallia to ta o przeciętnej urodzie, ale inteligentna, tak?
– To twoje zdanie – odrzekł ze spokojem Brad.
– Spędziłeś z nią cały dzień?
Brad skinął głową i podniósł do ust garść chipsów.
– I jak było?
– Mniej więcej tak, jak planowałem.
– Więc dlaczego teraz jesteśmy tu sami?
– Jake, wiesz, że umówiliśmy się, żeby obejrzeć mecz. Postawiłem pięć

dolarów na Lionsów.

– Oni nie wygrają tylko dlatego, że ty będziesz na nich patrzył.
– Nigdy nic na pewno nie wiadomo – mruknął Brad.
– Spędziłeś z Tallią cały dzień, a potem odwiozłeś ją do domu o szóstej po

południu po to, żeby przyjść tutaj i oglądać mecz? – zapytał Jake z
niedowierzaniem.

– Jake, twój problem polega na tym, że jesteś zbyt zachłanny. Brakuje ci finezji.

Zawsze trzeba zostawić kobietę w takim stanie, żeby miała ochotę na więcej –
stwierdził Brad.

– Ja uważam, że jeśli zostawisz ją w takim stanie, to weźmie sobie więcej od

jakiegoś innego faceta.

– Nie Tallia.
– A czy sprawa Natashy nadal jest aktualna?
– Przyznaję, że nie tak miało być, ale jestem ciekaw, czy ona zechce się ze mną

jeszcze zobaczyć.

– Nie chcesz przypadkiem, żebym zdjął ci ten kłopot z głowy?
Brad odstawił puszkę z piwem i rzucił przyjacielowi groźne spojrzenie.
– Jake, dobrze wiesz, że obie te kobiety są mi koniecznie potrzebne do

szczęścia, i zatłukę cię na śmierć, jeśli spróbujesz którejkolwiek z nich choćby
uścisnąć dłoń.

– I ty śmiesz nazywać mnie człowiekiem zachłannym?

background image

– Jest pewna różnica między zachłannością a koniecznością.
– Rzucasz się na głęboką wodę, chłopcze – ostrzegł go Jake nie bez pewnego

rodzaju satysfakcji. – Czy one... Ach, nie wiem, jak powinienem to ująć... Czy one
wiedzą o sobie nawzajem?

– Naturalnie – odrzekł z uśmiechem Brad. – Mieszkają w tym samym domu.
– I jak to możliwe, że się wzajemnie nie pozabijały?
– Natasha mieszka z siostrą. Jake potrząsnął głową.
– Podobno znają się tylko z widzenia – dodał Brad.
– Chłopcze, angażujesz się w niebezpieczne gry. Powinieneś dać sobie z tym

spokój. Jak to się skończy?

Brad sięgnął po pilota i ściszył telewizor.
– Zgodnie z moim życzeniem – oznajmił z uśmiechem, po czym nagle

spoważniał. – A w każdym razie mam taką nadzieję.

– Natasha?
– Brad?!
– Tak, to ja. Co u ciebie słychać?
Serce Tallii zaczęło bić tak głośno, że ledwie słyszała głos swojego rozmówcy.
– Co... Hm, wszystko w porządku. A dlaczego pytasz?
– Jak to, dlaczego? Nie powinnaś chyba się dziwić, że po ostatniej nocy chcę

cię zapytać, jak się czujesz?

– Och! Nie, ale...
– Przepraszam, że cię zostawiłem samą, ale bardzo wcześnie rano dostałem

pilną wiadomość i nie chciałem cię budzić. Przez cały dzień pracowałem.

– Naprawdę? – zapytała Tallia, z trudem kryjąc oburzenie. Miała ochotę

powiedzieć temu bezczelnemu kłamcy, że właśnie spotkała w korytarzu jego
współpracowniczkę i tamta wyjawiła jej, iż spędziła cały dzień w domku Brada, ale
uznała, że lepiej będzie pozwolić mu na łgarstwo.

– Tak. Miałem spotkanie na temat strategii działania. – No cóż, można

powiedzieć, że rozmawiał z Jakiem o strategii. – Mam nadzieję, że nie dzwonię
zbyt późno. Czy jesteś zajęta?

– Nie. Oglądałam mecz – odrzekła Tallia.
– Naprawdę? Oglądasz kanadyjski futbol? Postawiłem na jedną z drużyn pięć

dolarów. Czy Lionsi wygrali?

– Obawiam się, że straciłeś swoje pieniądze. Roughridersi przerobili ich na

szmaty.

Brad zachłysnął się.

background image

– Czy ty oglądałaś... – zaczął, ale urwał, bo uświadomił sobie, że chciał

zapytać: czy oglądałaś ten sam mecz co ja? Patrzył na słuchawkę ze zmarszczonym
czołem. Lionsi wygrali mecz dwudziestu ośmiu punktami do siedemnastu! Był to
najlepszy dotychczas mecz w sezonie. Dlaczego Natasha kłamie? Co ona właściwie
robiła od chwili gdy... – Czy oglądałaś mecz do końca?

– Tak. Dopiero teraz wyłączyłam telewizor.
Tallia uśmiechnęła się nerwowo do Bel, która robiła głupie miny. Sama nie

wiedziała, dlaczego kłamie. Może po to, by nauczyć Brada, że nie tylko on potrafi
prowadzić podwójną grę. Skoro nie oglądał meczu, chociaż podobno właśnie
dlatego odwiózł ją do domu, to co robił przez cały wieczór?

Oglądała mecz wyłącznie ze względu na niego. Wiedziała, iż on również będzie

go oglądał, i wydawało jej się, że w ten sposób będzie z nim w kontakcie. Czy Brad
okłamywał Tallię, czy Natashę? I dlaczego?

– Aha. No to straciłem pięć dolarów.
– Myślę, że jakoś to przeżyjesz.
– Stratę dla kieszeni, owszem. Gorzej z dumą.
– No cóż, Brad, bardzo mi miło, że zadzwoniłeś.
– Natasho, kiedy znów się zobaczymy? – zapytał Brad szybko.
Tallia zaniemówiła.
– Jak to, zobaczymy się? – powtórzyła ze zdumieniem.
– Dlaczego tak się dziwisz?
– Bo... – Bo przecież powiedziałeś Tallii, że już więcej nie będziesz widywał

się z Natashą, pomyślała. – Przecież nasza umowa już wygasła – rzekła stanowczo.

– Nie mów tak, Natasho. Przecież nie możemy tak tego zostawić – rzekł Brad

przekonująco. – Jadłaś już coś? Pojedźmy gdzieś na kolację.

– Dzisiaj jestem na diecie. Nie będę jadła kolacji.
– W takim razie napijemy się czegoś.
– Brad, alkohol też ma kalorie.
– To napijesz się wody mineralnej – przekonywał.
– Brad, wczoraj wieczorem złamaliśmy ustaloną zasadę i popraw mnie, jeśli się

mylę, ale chyba dostałeś to, za co zapłaciłeś, prawda? – rzekła z goryczą.

– Natasho, nie patrz na to w ten sposób. To nie jest tak.
Tallia desperacko pragnęła znów się z nim zobaczyć i gdyby w tej chwili

występowała w swoim drugim wcieleniu, przyjęłaby zaproszenie na kolację bez
wahania. Nie miała zresztą wątpliwości, że jeśli Natasha odmówi, Brad zadzwoni
do Tallii.

background image

– Brad, bardzo mi przykro...
Zamilkła jednak w pół zdania. A co będzie, jeśli Natasha odmówi, a Brad nie

zadzwoni do Tallii? Skoro mówił jej kłamstwa o Natashy, to może kłamał również
w kwestii swoich uczuć dla niej? Może jedynie jako Natasha miała szansę znów
zaznać jego bliskości?

– Dobrze – odrzekła ze smutkiem.
– Przyjadę po ciebie za pół godziny.
– Jak długo jeszcze masz zamiar ciągnąć tę grę? – zapytała siostrę Bel.
– Dopóki Brad będzie miał ochotę widywać się z jedną z nas.
– To playboy. Złamie ci serce i zostawi na lodzie.
– Już mi złamał serce. Jeśli przestanę się z nim widywać, w niczym mi to nie

pomoże. Wiem, że kiedyś będę musiała się nauczyć żyć bez Brada Slingera, ale
chcę odwlec tę chwilę jak najdłużej.

– Czy ty nie masz żadnego poczucia godności?
– Oczy sióstr spotkały się w lustrze.
– Nie rozumiesz tego, Bel, bo nie jesteś zakochana. Gdy naprawdę kogoś

kochasz, duma staje się zupełnie nieważna.

– W takim razie mam nadzieję, że nigdy się nie zakocham!
Tallia potrząsnęła głową.
– Nie, nic nie rozumiesz. To się po prostu zdarza i nic nie możesz na to

poradzić.

– Dlaczego mu wszystkiego w końcu nie powiesz?
– Wcześniej obawiałam się, że zabierze pieniądze mnie i Damonowi. Teraz

wiem, że nawet by sobie tym nie zawracał głowy. Żadną z nas nie interesuje się
poważnie. Obawiam się jednak, że jeśli wyjdzie na idiotę, to przestanie się
widywać z nami obydwiema. To by za bardzo zraniło jego dumę.

Bel poszła za siostrą do sypialni i patrzyła, jak Tallia się ubiera.
– Po co nakładasz ten biustonosz? On już przecież wie, że jest wypchany.
Tallia mimo wszystko włożyła pełny rynsztunek.
– Bo teraz już widział figurę Tallii, a niezależnie od tego, co już wie, w ten

sposób trudniej mu będzie mnie rozpoznać.

– Naprawdę myślisz, że on nie pozna twojego ciała, gdy... – Bel potrząsnęła

głową. To wszystko wydawało jej się coraz bardziej tajemnicze. Nigdy jeszcze nie
widziała siostry w takim stanie.

Natasha, ubrana już do wyjścia, spojrzała na nią spod rzęs.
– Natasha kocha się tylko w ciemnościach, skarbie szepnęła gardłowo.

background image

– Przecież on musi zauważyć, że obie, Tallia i Natasha mają identyczne ciała!
– Wcześniej lub później – rzekła Tallia z pociemniałymi nagle oczami. –

Postaram się, by to stało się jak najpóźniej.

– Jak pięknie dzisiaj wyglądasz.
Siedzieli na tarasie apartamentu położonego na ostatnim piętrze wieżowca i

patrzyli na słońce zachodzące nad zatoką. Apartament ze wszystkich stron
otoczony był szerokim tarasem, przypominającym podniebny ogród. Na jednym
jego końcu zbudowano nawet szklarnię. Tallia była tu po raz pierwszy, ale
natychmiast poczuła się jak w domu.

– Piękno fizyczne nie świadczy o zaletach charakteru.

– Tallia uśmiechnęła się. – Czy zastanawiałeś się kiedyś, jaka jestem

naprawdę?

– Owszem. Opowiedz mi o sobie. Gdzie się wychowałaś?
Tallia miała ochotę dać sobie kopniaka. To była ostatnia rzecz, o której miała

ochotę mówić. Z uśmiechem wzruszyła ramionami.

– Miałam bardzo zwyczajne dzieciństwo.
– Żadnych historyjek o biedzie i opuszczeniu?
– Obawiam się, że nie – zaśmiała się. – Czy właśnie coś takiego chciałbyś

usłyszeć? Mój tato uczy w szkole średniej, a mama daje lekcje gry na pianinie. A
ty? Wychowałeś się tutaj, w Vancouverze?

Skinął głową.
– Gdybym miał lornetkę, mógłbym stąd dostrzec dom mojego dzieciństwa.
– Czy twój ojciec nadal tam mieszka ze swoją nową rodziną?
– Nie. Sprzedał ten dom po ślubie. A twoja rodzina gdzie teraz mieszka?
– Cóż za irytujący facet. Wszyscy inni byliby zachwyceni, mogąc mówić o

sobie.

– Och, coś mi się przypomniało! Mam twój zegarek! Zostawiłeś go u mnie! –

zawołała i sięgnęła do torebki. Brad wziął od niej zegarek i położył go na stole.

– Gdy nie wracałeś, pomyślałam, że może zostawiłeś go specjalnie, jako coś w

rodzaju pamiątki – wyznała.

– Miałaś ochotę go zatrzymać?
Natasha zmarszczyła brwi.
– Niewiele brakowało, a wrzuciłabym go do sedesu. Ale zdrowy rozsądek

zwyciężył.

– Bel wspominała chyba, że twoja rodzina mieszka w...
– Och, spójrz! Co to za wspaniała chwila, gdy słońce wreszcie dotyka wody i

background image

zabarwia fale na złoty kolor! Nie lubisz tego widoku?

– Oczywiście, że lubię – uśmiechnął się Brad. – Zapomniałem już, ile masz

rodzeństwa?

Natasha zamilkła na chwilę, udając, że napawa się zachodem słońca. Dlaczego

Brad nie mógł się zamknąć i na przykład jej pocałować? Czy nie miał ochoty na
fizyczny kontakt? Jeśli nie miał, to dlaczego usiadł tak blisko niej? W końcu
przypomniała sobie, że Bel jest siostrą Natashy, a zatem jako Natasha może się
przyznać do czworga rodzeństwa.

– O co pytałeś? Aha, mam czworo rodzeństwa. Jest nas pięcioro –

odpowiedziała nieobecnym głosem.

Brad przysunął się jeszcze bliżej. Natasha siedziała na leżaku z nogami

opartymi wysoko, on zaś na zwykłym krześle obok. Oparł łokcie na kolanach i
pochylił się nad nią.

– Jak się nazywają twoi bracia i siostry? – zapytał łagodnie.
– Ach... Poznałeś już Bel. Jest jeszcze... – Z trudem przypominała sobie imiona

rodzeństwa, a już zupełnie nie pamiętała, czy przypadkiem wcześniej nie podała
Bradowi fałszywych. – Mhm, Russ, który tak naprawdę nazywa się Cyrus, ale nie
lubi tego imienia. Następni bracia to Dom i Jordan.

– ... ?
Natasha ujrzała tuż nad sobą jego błękitne oczy i uświadomiła sobie, że na

chwilę ogłuchła.

– Co powiedziałeś? – wydyszała.
– Powiedziałem...
– Brad – przerwała mu.
– Natasha?
– Pocałuj mnie wreszcie.
Brad nie spodziewał się takiej prośby, choć czekał na najmniejszy sygnał z jej

strony. Odstawił szklankę na stolik i pochylił się nad jej twarzą.

Tallia zarzuciła mu ramiona na szyję, wzdychając z satysfakcją. Brad stracił

równowagę i potknął się. Na chwilę obydwoje znieruchomieli. Słońce znikało w
falach oceanu, zabarwiając go na złoty kolor. Wszystko lśniło złotem: metalowa
barierka tarasu, rośliny, nawet lód w zapomnianej szklance. Brad czuł się jak
Midas: wszystko, na co spojrzał, zmieniało się w złoto. Zatrzymał wzrok na
kobiecie, którą trzymał w ramionach. Jej skóra i włosy również lśniły złotem, ale to
złoto było żywe, ciepłe. Bez słowa wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni.

O wiele, wiele później Tallia wyprężyła się w łuk pod jego dotykiem i takim

background image

tonem, jakby wyznawała Bogu swój sekret, szepnęła:

– Kocham cię!
Te słowa sprawiły, że Brad zapomniał o całym świecie i ze stłumionym jękiem

zatracił się w doznawanej rozkoszy.

background image

Rozdział 14

Tallia po omacku odnalazła słuchawkę i wymruczała coś niezrozumiałego.
– Uciekłaś ode mnie – powiedział łagodnie Brad. Natychmiast oprzytomniała i

usiadła na łóżku.

Ostatniej nocy leżała, słuchając jego spokojnego oddechu i zmuszając się, by

nie zasnąć. Gdy już była pewna, że Brad mocno śpi, wysunęła się z jego objęć,
pozbierała porozrzucane ubranie i wyszła do salonu. Tam ubrała się przy świetle
księżyca i zjechała na dół prywatną windą. Na dole portier bez zdziwienia
zadzwonił po taksówkę.

– „Mój panie, cóż za qui pro quo" – zacytowała gładko.
Nastąpiła chwila ciszy.
– Możesz to powtórzyć?
Tallia wybuchnęła śmiechem.
– W języku Szekspira znaczy to: ząb za ząb – wyjaśniła.
– Aha – mruknął Brad. – A jak chcesz się wytłumaczyć?
– Wcześnie rano dostałam pilną wiadomość i nie chciałam cię budzić –

wyrecytowała.

– Czy to dokładny cytat? – zapytał Brad sucho, rozpoznając własne słowa.
– Podobno szybko się uczę.
– Czy to znaczy, że zapamiętujesz wszystkie głupstwa, – jakie ludzie mówią, a

potem wykorzystujesz je przeciwko nim?

– Coś w tym rodzaju – zaśmiała się Tallia.
– Czy zobaczymy się dziś wieczorem? – zapytał Brad, zmieniając taktykę.
Tallii nagle zabrakło tchu.
– Och, Brad – wymamrotała.
– Tylko mi nie mów, że nie chcesz się ze mną więcej widzieć.
– Tego ci nie powiem, ale mam wiele rzeczy do zrobienia.
– Na przykład: co? – zapytał ostro. Tallia uśmiechnęła się w duchu. W tym

pytaniu wyraźnie brzmiała zazdrość.

– Brad, mam jeszcze innych przyjaciół.
– Czy to mężczyźni?
Nie odpowiedziała.
– Dlaczego widujesz się z innymi mężczyznami? – dopytywał się Brad.
Natasha musiała się roześmiać.

background image

– Brad, a czy ty widujesz się z innymi kobietami?
– Nie!
Serce zamarło jej w piersi.
– A gdybym ci powiedziała, że twoja wynalazczym wspomniała mi, że była z

tobą wczoraj w domu nad jeziorem?

Nastąpiła chwila milczenia, a potem ciężkie westchnienie.
– Ach, tak. Zupełnie o tym zapomniałem – rzekł Brad żałośnie.
– Czy masz zamiar się z nią nadal widywać?
– Natasho, nie będę kłamał. Mam taki zamiar.
– Jak długo?
– Nie potrafię tego powiedzieć.
– Brad, gdybyś w tej chwili musiał wybrać jedną z nas, to która byłaby tą

szczęściarą?

Brad znów westchnął.
– Muszę przyznać, że w tej chwili nie byłbym w stanie podjąć takiej decyzji.
Tallia nie wiedziała, czy ma się śmiać, czy płakać.
– W takim razie może zadzwonisz do niej i sprawdzisz, czy ma dzisiaj czas.
– Posłuchaj, Natasho, jest coś, co chcę ci dzisiaj wyjaśnić. I chciałbym, żebyś

kogoś poznała. Proszę, zgódź się, dobrze?

Gdy tak ją prosił, była zupełnie bezbronna.
– No dobrze – wyjąkała.
– O siódmej? – zapytał, skrywając uczucie triumfu.
– Halo?
– Czy to Tallia?
Nastąpiła chwila podejrzliwego milczenia.
– Przepraszam, a kto mówi?
– Brad.
– Och, Brad! Cześć! Co u ciebie słychać?
– Obawiałaś się, że to kto?
– Po prostu ktoś, z kim nie mam ochoty rozmawiać. Wiesz, jak to bywa.
– Henry Clubbins?
– Henry? Och, nie! Chyba żartujesz. Henry ani razu nie próbował do mnie

dzwonić, odkąd odeszłam z poprzedniej pracy. Gratuluję, twoja drużyna wygrała.
A może już ci to mówiłam?

Brad zmarszczył brwi.
– Oglądałaś wczorajszy mecz?

background image

– Tak, z moją...
– Z kim?
– Co za mecz! – zaśmiała się. – Widziałeś tę ostatnią akcję?
– Widziałem – przyznał z entuzjazmem. – To był naprawdę znakomity mecz.
– Powiedz, dlaczego dzwonisz?
– Tallio, chciałbym cię dzisiaj zaprosić na kolację. Masz czas?
– Naprawdę? Och, to świetnie!
– Jesteś pewna? – zapytał Brad po chwili milczenia.
– Oczywiście, a dlaczego pytasz? Brad odchrząknął.
– Bardzo chciałbym, żebyś kogoś poznała.
– Dobrze, oczywiście. Kto to taki?
– Jestem pewien, że spodoba ci się ta osoba.
– Dobrze.
– O siódmej? – zapytał Brad.
– Coś ty zrobiła?! – zawołała przerażona Tallia. – Bel, jak mogłaś!
– Daj spokój. Co miałam powiedzieć? Kto oprócz ciebie mógł odebrać telefon o

ósmej rano? – oburzyła się Bel. – Chyba nie chcesz, żeby on pomyślał, iż jesteś
lesbijką!

– Mogłaś powiedzieć, że musisz się zastanowić!
– Mogłam również odmówić! Nie wiedziałam, co mam zrobić, więc podjęłam

decyzję!

Tallia wyskoczyła z łóżka i pobiegła do salonu.
– Boże, Bel, i co ja mam teraz zrobić? Przecież to okropne!
Bel szła za nią, niczego nie rozumiejąc.
– Tal, na litość boską, o co ci właściwie chodzi?
Myślałam, że umierasz z pragnienia, żeby się z nim zobaczyć!
Tallia obróciła się w miejscu i dramatycznie wyrzuciła przed siebie ramiona.
– Bo Natasha właśnie zgodziła się zjeść dzisiaj kolację z Bradem!
Bel poczuła, że nogi się pod nią uginają. Szybko usiadła na najbliższym krześle.
– Och! O rany! O rany boskie! Przepraszam cię, siostro! A myślałam, że jestem

taka bystra! Boże, jaka jestem głupia! Nawet nie pomyślałam... zaraz, zaczekaj
chwilę, Tal! Zaczekaj! Dlaczego...

– Dlaczego Brad umówił się jednocześnie z Tallią i z Natashą? – zapytały

jednogłośnie i przez dłuższą chwilę patrzyły na siebie, coraz szerzej otwierając
oczy.

– Powiedział mi, że...

background image

– Że chce cię z kimś poznać? – wykrzyknęła Tallia. Bel skinęła głową.
– W co on gra? Po co chce, żebyśmy się spotkały?
– Może ma nadzieję, że się zaprzyjaźnicie.
– Czy znasz jakiegoś faceta, który by chciał, żeby dwie jego dziewczyny

zaprzyjaźniły się ze sobą?

– Mahomet. Czytałam o tym. Chciał, żeby wszystkie jego żony pozostawały w

dobrych stosunkach.

Tallia spojrzała na siostrę ponuro.
– Wróć na ziemię! Mahomet był prorokiem. Zwyczajni faceci nie mają ochoty

na to, żeby kobiety, z którymi romansują, wymieniały spostrzeżenia na ich temat.

– No cóż, jest tylko jeden sposób, żeby się przekonać, o co mu chodzi.
Tallia zastygła i wzięła głęboki oddech.
– Tylko jeden... Czy ty myślisz o tym, o czym ja myślę?
– Chyba tak – odrzekła Bel, potrząsając głową. – Ale zastanawiam się, jak się

to wszystko skończy. Pamiętasz, co zawsze powtarzała nam mama, gdy byłyśmy
małe i wymyślałyśmy głupie zabawy? „Dziewczynki, to się skończy łzami".

– Wiedziałem, że to się źle skończy – powiedział Jake.
– Co masz na myśli? To się jeszcze wcale nie skończyło.
– Owszem, Brad – rzekł przyjaciel. Siedzieli w restauracji przy jednym z

klubów sportowych Brada. Rzadko tu jadali, ale tego dnia Brad się uparł. –
Skończyło się tym, że zupełnie straciłeś rozum. Zawsze ci to przepowiadałem.
Czyś ty zwariował? Co ty w ogóle wygadujesz?

– A co w tym jest takiego dziwnego? Mnóstwo ludzi tak robi. Mahomet miał

chyba z dziesięć żon.

– W takim razie musiał mieć piekło w domu! – odparował Jake. – Możesz mi

wierzyć!

Brad poskrobał się w ucho.
– Właściwie to masz rację. Te jego żony ciągle knuły przeciwko sobie intrygi.

Opowiadały mu, że zawsze śmierdzi czosnkiem, gdy wychodzi z domu żony numer
trzy i temu podobne rzeczy.

– Naprawdę? Skąd wiesz?
– Widzisz, Jake, ja czasami czytuję coś jeszcze oprócz artykułów o ekonomii i

finansach.

– Ale to tylko potwierdza moje słowa.
– Mahomet miał dziesięć żon. Ja chcę mieć tylko dwie.
– Zdaje się, że Mahomet był prorokiem, a ty jesteś zwykłym człowiekiem. Jeśli

background image

ośmielisz się zaproponować – im coś takiego, to wydrapią ci oczy albo zrobią coś
jeszcze gorszego – wzdrygnął się Jake. – Nie rozumiem. Przecież istnieje znacznie
lepsze wyjście.

– Chyba nie.
– I co chcesz im zaproponować? Żebyście we trójkę zamieszkali u ciebie?

„Mam tyle miejsca, że każde z nas dostanie osobną sypialnię i jeszcze będzie gdzie
pofiglować"?

– Zobaczę, co zaproponują mi Tallia i Natasha.
– Czy one wiedzą, że zamierzasz nakarmić je obydwie za jednym zamachem?
Brad uśmiechnął się.
– Och, chyba tak. Nie zapominaj, że czasem ze sobą rozmawiają.
– Za to po dzisiejszym dniu żadna z nich nie będzie chciała rozmawiać z tobą.

Może kup sobie kota, bo od jutra kobiety nie będą miały z ciebie żadnego pożytku.

– Chcesz się założyć?
– I naprawdę żadna z nich nie odwołała dzisiejszego spotkania?
– Na razie nie. Sprawdzałem pocztę głosową.
Jake potrząsnął głową i uważnie przyjrzał się przyjacielowi.
– Czy jesteś pewien, że to najlepszy sposób wyjścia z sytuacji? A jeśli stracisz

je obie? Kobiety nie lubią takich zagrywek...

Urwał, słysząc za plecami okrzyk.
– Cześć, Brad! Nie wiedziałam, że tu jadasz!
Odwrócił się i zobaczył Tallię Venables, która właśnie podchodziła do ich

stolika.

– Cześć, Tallio – uśmiechnął się Brad. – Pamiętasz Jake'a?
– Oczywiście. Cześć, Jake.
– Przy siądziesz się do nas? Czekamy na kawę, ale...
– A nie będziesz miał mi za złe, jeśli usiądę gdzie indziej? – uśmiechnęła się

Tallia. – Umówiłam się tu z projektantem wnętrz. Mamy kilka spraw do
omówienia.

– Oczywiście.
– Zresztą zobaczymy się wieczorem. Czy ta osoba, którą mam poznać, to

Natasha Fox?

Brad zaniemówił.
– Hm, no tak. To ona.
Tallia uśmiechnęła się szeroko.
– Mówiła mi, że coś podejrzewa. Spotkałam ją dzisiaj rano w windzie. W takim

background image

razie do zobaczenia.

Pomachała im ręką i poszła do innego stolika, radosna jak szczygiełek. Brad ze

zmarszczonym czołem odprowadził ją wzrokiem.

– No, no, no! – rzekł z podziwem Jake. – Węglem w kominie zapisać! Chyba

spodziewałeś się raczej małej rewolty?

Brad skinął głową, głęboko zamyślony.
– Byłem pewien, że jedna z nich odwoła spotkanie. Sądziłem, że zrobi to Tallia.

Wówczas wyjaśniłbym wszystko Natashy, jako światowej kobiecie, i namówiłbym
ją, żeby mi pomogła przekonać Tallię do mojego pomysłu.

Jake z niedowierzaniem potrząsał głową.
– Chłopcze, ty naprawdę igrasz z ogniem.
– Muszę się zastanowić, co to oznacza.
– Właśnie dlatego tu jesteśmy – domyślił się Jake. – Żeby dać Tallii okazję do

odwołania spotkania. „Och, Brad, muszę dzisiaj dłużej popracować!" Czy mam
rację?

– Brad jednak był tak zamyślony, że go nie usłyszał. Wciąż patrzył na Tallię.
– Co ona takiego wymyśliła? – zapytał z zadumą.
– Nadal uważam, że ja powinnam się przebrać za Tallię, a ty za Natashę.
– Nie gadaj głupstw! – oburzyła się Tallia. – Czy sądzisz, że on by tego nie

zauważył?

– Mężczyźni nigdy nie zwracają na mnie uwagi, gdy ty jesteś w pobliżu –

powiedziała Bel ze smutkiem. – Sądzę, że Brad jest taki sam.

– Brad zna mnie jako Tallię. Oczywiście, że będzie na mnie patrzył! To znaczy

na ciebie! – odrzekła Tallia z irytacją. Nie podobała jej się myśl, że Brad woli
Natashę, ale w głębi serca obawiała się, że tak jest. Przy Natashy zupełnie tracił
głowę, natomiast przy Tallii nad jeziorem był tak opanowany, że nie była pewna,
czy to, co wówczas zrobił, nie było podyktowane litością.

– A jeśli umrze na atak serca, gdy cię zobaczy?
– Bel, Brad ma trzydzieści trzy lata i jestem pewna, że nie choruje na serce. A

poza tym jeśli naprawdę marzy mu się życie w trójkącie, to zasłużył sobie na
odrobinę szoku – stwierdziła Tallia ponuro.

Bel tylko wzruszyła ramionami.
– Ty wiesz najlepiej – rzekła bez przekonania. – Więc co zamierzasz zrobić?
Tal uśmiechnęła się.
– Tym razem przebiorę się za siebie i zobaczę, za którą mnie weźmie. Bo ta,

którą zobaczy, gdy ujrzy prawdziwą mnie, będzie tą, która podoba mu się bardziej.

background image

Bel schowała twarz w dłoniach.
– Rany boskie, ale z ciebie psycholog! Nigdy w życiu bym nie zgadła, że

studiowałaś nauki ścisłe!

Minuta po minucie, w domu, w którym mieszkała Tallia, tego wieczoru

rozległy się dwa dzwonki. W mieszkaniu Tallii rezydowała Bel.

– Cześć, Brad – powiedziała, starając się jak najwierniej naśladować głos

siostry. – Już schodzę.

W mieszkaniu Bel odpowiedziała Tallia jako Natasha.
– Gotowa jesteś, Natasho? – zapytał Brad.
– Już idę – odrzekła śpiewnie i nacisnęła guzik domofonu, by wpuścić gościa

do holu, a potem podeszła do telefonu i nakręciła własny numer.

– Zadzwonił? – zapytała, gdy Bel podniosła słuchawkę.
– Przed chwilą. Schodzisz na dół? Tallia wzięła głęboki oddech.
– Aha.
– Mogę też zejść i popatrzeć na rozlew krwi?
– Bel, proszę cię, przestań. I tak jestem wystarczająco zdenerwowana!
– Przepraszam! Powodzenia.
Brad stał przy oknie, patrząc na popołudniowe słońce. Gdy nadjechała winda,

obrócił się i wpatrzył w wychodzącą zeń kobietę. Tallia uśmiechnęła się na
powitanie, ale nic nie powiedziała, żeby nie zdradził jej głos.

Jej długie jasne włosy były czyste, lśniące i luźno opuszczone na ramiona. Brad

po raz pierwszy widział ją w tej prostej fryzurze. Oczy, teraz koloru tropikalnego
morza, były lekko podmalowane. Wysokie, wygięte w łuk brwi nadawały jej
twarzy otwarty, niewinny wyraz. Na pełnych ustach lśniła różowa szminka.
Doskonałe ciało ubrane było w obcisłą u góry, szeroką u dołu bawełnianą sukienkę
w kolorze oczu, na którą Tallia narzuciła małe, białe bolerko. Na szyi miała złoty
łańcuszek, a na stopach jasnobrązowe sandałki na niskich obcasach. Do tego w
ręku trzymała jasnobrązową torebkę. Paznokcie u rąk nie były pomalowane.
Całości dopełniały kolczyki w kształcie skarabeuszy i złota bransoletka na
delikatnym przegubie ręki. Była doskonała. Absolutnie doskonała. Kobieta z jego
snów.

Wiedział o tym wcześniej, a jednak obawiał się, że to nie może być prawda.
Uśmiechnął się i podszedł bliżej, by ją powitać.
– Jesteś najpiękniejszą kobietą, jaką widziałem w życiu – rzekł niskim głosem.

– Ale teraz cię nie pocałuję.

background image

Wolę nie zaczynać.
Tallia wpatrzyła się w niego.
– Kim jestem, Brad? – szepnęła.
Zaśmiał się i mimo wszystko pocałował ją w usta.
– Jesteś moją Ewą – stwierdził. – Kobietą z moich marzeń. A teraz wyjdźmy

stąd, bo ta sofa zaczyna mi się za bardzo podobać.

– Nie poczekamy na... ?
Brad uśmiechnął się zagadkowo.
– Jak na dziewczynę z najwyższym ilorazem inteligencji na swoim roku,

myślisz dosyć powoli – zauważył i z przyjemnością obserwował jej zdumienie.

– Brad! – wykrzyknęła. – Ty wiedziałeś!
Zaśmiał się z satysfakcją.
– Oczywiście, że wiedziałem, kochanie. Czy naprawdę myślałaś, że jestem aż

tak głupi?

Otworzył drzwi i wyprowadził ją na zewnątrz.
– Ale... kiedy? Kiedy? – dopytywała się Tallia. – Niczego po sobie nie

pokazałeś!

Brad pochylił się, by otworzyć drzwiczki samochodu.
– Musimy wyjaśnić wiele spraw – zapewnił ją. – Ale mamy na to mnóstwo

czasu.

Podczas jazdy Brad nie chciał rozmawiać na poważne tematy, toteż Tallia,

drżąc z niecierpliwości, musiała odczekać długie dziesięć minut. W końcu Brad
zaparkował samochód przed restauracją, do której po raz pierwszy zabrał Natashę,
a potem Tallię.

– Dzień dobry pani. Dzień dobry, panie Slinger – witał go kelner, kłaniając się

nisko. – Bardzo miło znów państwa... – urwał. Zatrzymał wzrok na Tallii, zawahał
się nieco, po czym natychmiast z jego twarzy znikł wyraz ciekawości i znów się
ukłonił.

– Dziękuję – odrzekła Tallia, idąc za kelnerem do stolika. Był niewielki,

dwuosobowy, skryty w zacisznym kącie osłoniętym parawanem.

Brad usiadł plecami zwrócony do sali. Przed sobą miał tylko Tallię. Zamówił

potwornie drogiego szampana, a gdy kelner spełnił jego życzenie, podał Tallii
kieliszek, a sam uniósł drugi.

– Za co pijemy? – zapytała.
– Za przyszłość – uśmiechnął się Brad. – Mam nadzieję, że będzie ona nieco

background image

mniej zwariowana niż kilka ostatnich tygodni, ale nie mniej interesująca.

Serce Tallii zabiło mocniej.
– Dobrze, zgadzam się na taki toast.
Wypili, patrząc sobie w oczy. Brad odstawił kieliszek i mrugnął do niej

porozumiewawczo.

– Powiedz mi, kochanie, jak długo jeszcze zamierzałaś odgrywać tę maskaradę

i dlaczego sądziłaś, że przez tyle czasu niczego się nie domyśle?

– To długa historia – odrzekła Tallia.
– Jestem pewien, że również niezwykle interesująca.
Tallia bardzo chciała wszystko mu wyjaśnić. Była pewna, że podejrzenia Brada

są znacznie gorsze od prawdy. Zaczęła jednak niepewnie, zacinając się i jąkając.
Opowiedziała mu o ogłoszeniu i odpowiedziach, jakie otrzymywała.

– Znasz Marielle Humphries? – zapytała naraz. Było to nazwisko znanej

dziedziczki fortuny wyrosłej na sprzedaży używanych samochodów.

– Owszem, znam.
– Otóż nawet ona nie zauważyła we mnie niczego więcej oprócz tego, że jestem

atrakcyjna. Jakby jasne włosy i... i...

– I doskonale zgrabne ciało – dokończył Brad.
– No właśnie. Równie dobrze mogłabym mieć na czole wytatuowany napis

„Głupia blondynka". A potem Damon prosił mnie, żebym...

Opowiedziała mu o Damonie i o swoim przerażeniu, gdy odkryła, kim jest ów

bogaty facet, którego obiecała uwieść.

– Więc to przerażenie, które dostrzegłem na twojej twarzy, gdy się po raz

pierwszy spotkaliśmy, było prawdziwe? – uśmiechnął się Brad.

– Och, tak. Zupełnie nie wiedziałam, co zrobić! Mimo wszystko wydawało mi

się, że powinnam ci powiedzieć, ale potem, w samochodzie... byłeś taki napalony!

– Owszem – wtrącił, uśmiechając się do swoich wspomnień.
– I wtedy pomyślałam, że skoro nie dostrzegasz nic oprócz wypchanego

biustonosza, to na pewno nie będziesz – chciał słuchać tego, co mam ci do
powiedzenia. Razem z Bel wymyśliłyśmy, że powinnam wyglądać jak najgorzej na
spotkaniu z tobą.

– Niezupełnie ci się to udało – rzekł Brad. – Tallia również mi się podobała,

chociaż dłużej trwało, zanim to odkryłem.

– A więc udało mi się zmylić cię na jakiś czas?
– Och, tak.
– A kiedy odgadłeś prawdę?

background image

Z twarzy Brada nie znikał tajemniczy uśmiech.
– Kochanie, czy naprawdę myślisz, że mógłbym się z tobą kochać i nie

odgadnąć, że trzymam w ramionach jednocześnie Tallię i Natashę?

Tallia szeroko otworzyła oczy.
– Wtedy?! Ale w takim razie... Czy to dlatego zostawiłeś mnie rano samą i nie...

Brad, czy byłeś bardzo zły?

– Owszem, przez pierwszych kilka godzin. Poszedłem na plażę i przeklinałem

kobiety oraz własną łatwowierność.

– Czy zamierzałeś się ze mną wciąż widywać?
– Nie. A w każdym razie tak wtedy myślałem. Oczywiście nie byłbym w stanie

dotrzymać tego postanowienia.

– I co się potem stało?
– Siedziałem sobie na plaży, na kłodzie drewna, wschodziło słońce, a ja

przeklinałem cały świat i wtedy pewien... bezdomny, do którego sypialni
przypadkiem wtargnąłem, wstał i przyłączył się do moich narzekań.

Tallia wybuchnęła śmiechem.
– Naprawdę?
– Owszem. A gdy już dokładnie omówiliśmy perfidię kobiet, które przed

niczym się nie zawahają, byle zdobyć – to, czego pragną, wtedy on powiedział coś
bardzo mądrego. Później zresztą odkryłem, że inni bezdomni nazywali go Mądrym
Williamem.

– I cóż takiego mądrego powiedział Mądry William? – zapytała Tallia, nie

spuszczając wzroku z twarzy Brada.

– Jeśli nadal będziesz tak na mnie patrzeć, to nie doczekasz kolacji – ostrzegł ją.

– Powiedział coś takiego: „Popraw mnie, jeśli się mylę, ale chodzi o to, że są dwie
kobiety, między którymi nie potrafisz wybrać, i właśnie się przekonałeś, że te dwie
kobiety to jedna i ta sama osoba, i zastanawiasz się, dlaczego ona to zrobiła?"
Odpowiedziałem, że wszystko się zgadza, a on na to: „A co cię obchodzi, dlaczego
to zrobiła?" Kochanie, nie potrafiłem mu odpowiedzieć. Miał rację! Najważniejsze
było to, że znalazłem coś, czego prawdopodobnie nie znalazł żaden inny
mężczyzna na świecie – dwie połówki idealnej kobiety w jednej osobie. Po co
miałbym się gryźć tym, jak to się stało i dlaczego? I naraz uświadomiłem sobie, co
mnie właściwie najbardziej gryzło. Otóż bałem się, że to wszystko to tylko jakiś
kawał i że nie podobam się ani Natashy, ani Tallii, a wcześniej byłem zupełnie
pewien, że podobam się wam obydwu.

Uśmiechnął się i wziął Tallię za rękę.

background image

– Stwierdziłem, że tak naprawdę to powinienem się zastanawiać, jak sprawić,

żebyś mnie pokochała. I jeszcze zauważyłem, że mam w ręku jeden mocny atut.

– A co to takiego?
Brad ucałował przegub ręki Tallii i uśmiechnął się z zadowoleniem na widok jej

reakcji.

– Właśnie to – rzekł z satysfakcją. – Pomyślałem, że w najgorszym razie mogę

cię uzależnić od siebie fizycznie. A miłość może przyjdzie później.

– A co chciałeś zrobić dzisiaj wieczorem? Dlaczego umówiłeś się z nami

obydwiema na tę samą godzinę?

– No cóż, byłem pewien, że tylko jedna z was się pojawi, chyba że znowu

zaangażujesz Bel.

– To też odgadłeś?
– To było całkiem oczywiste. Sądziłem jednak, że nie zechcesz ryzykować

powtórki w zbliżeniu. Chciałem więc powiedzieć tej, która się pojawi, że kocham
was obydwie i chcę, żebyśmy zamieszkali razem we trójkę.

Tallia poczuła, że brakuje jej tchu.
– Brad, dlaczego chciałeś to powiedzieć? – szepnęła.
– Bo naprawdę tak myślę. Tallio, czy zamieszkasz ze mną? – zapytał z

pociemniałymi oczami.

– Och, Brad, czy ty mówisz poważnie?
– Chcę cię pocałować – rzekł porywczo. – Po co ja cię przyprowadziłem do tej

restauracji?

Tallia z niedowierzaniem wpatrywała się w jego oczy.
– Brad, czy ty... czy ty mnie kochasz?
– Tak, kocham cię. Jako Natashę i jako Tallię. Kocham cię jako piękną,

inteligentną kobietę i będę cię kochał, gdy staniesz się piękną, inteligentną starą
kobietą. W zdrowiu i w chorobie. Proszę, Tallio, daj mi odpowiedź.

Tallia uśmiechnęła się i bezwładnie odchyliła głowę do tyłu, gdy Brad znów

ucałował przegub jej ręki.

background image

EPILOG

– Czy to może Bel? – zapytał głęboki, męski głos.
– We własnej osobie – odrzekła Bel wesoło.
– Hm... jak mam to ująć? Nazywam się Jake Drummond. Jestem przyjacielem

Brada Slingera. Myślę, że go pani zna.

Te słowa natychmiast rozbudziły czujność Bel.
– Owszem, spotkałam go kilka razy, ale raczej nie powiedziałabym, że go

znam.

– Czy pani siostra spędza ten wieczór z nim?
– Która... Ach... To znaczy... – zawahała się Bel. – Tak, chyba tak. To znaczy,

wyszła z nim jakieś dwie godziny temu.

– I jeszcze nie wróciła? Bel znów poczuła niepokój.
– Czy coś się stało?
– Nie, przepraszam, jeśli się pani zdenerwowała. O ile wiem, nic się nie stało.

Zastanawiałem się tylko, czy wróci do domu z rękami splamionymi krwią mojego
przyjaciela.

– Aha – westchnęła Bel ze zrozumieniem.
– No właśnie.
– Chce pan powiedzieć, że Brad już o wszystkim wie, tak?
– Hm, właściwie chciałem powiedzieć coś innego, ale jest pani bardzo bystra.

Zresztą niewątpliwie powinienem się tego spodziewać po siostrze Tallii.

– Mnie też zżera ciekawość, ale naprawdę nic nie wiem – rzekła Bel, pewna, że

Jake Drummond przeżywa w tej chwili dokładnie to samo co ona.

– Nie ma ich u Brada. Może pani wie, dokąd poszli na kolację?
– Nie. Ale...
– Ale ten czerwony porsche jest bardzo charakterystyczny – dokończył Jake,

tknięty tą samą myślą. – Możemy go poszukać. Nie jest pani przypadkiem głodna?

– Będę gotowa za piętnaście minut.
– Poczekam przed pani domem.

Brad znów odwoził Tallię do domu okrężną drogą wzdłuż zatoki. Zatrzymał

samochód tuż nad wodą. Tallia zrzuciła sandały. Trzymając się za ręce, poszli na
spacer po plaży.

– Czy to tu spotkałeś Mądrego Williama? – zapytała w pewnej chwili.

background image

– Spotkałem go nieco dalej stąd.
– Czy myślisz, że teraz tam będzie? Chciałabym go poznać.
– On już tu nie mieszka. Teraz pracuje w moim dziale kadr.
Tallia spojrzała na Brada z uśmiechem.
– Naprawdę dałeś mu pracę?
– Przecież nie mogłem pozwolić, by taki filozof marnował się, żyjąc pod kłodą.

Byłaby to niepowetowana strata dla świata.

– Chyba ja też wiele mu zawdzięczam. Gdyby nie on, pewnie nadal byłbyś na

mnie wściekły.

– Wolę myśleć, że sam też bym w końcu zmądrzał.
Plaża stawała się coraz bardziej kamienista. Tallia i Brad wspięli się na skały i

usiedli nad wodą, wspominając wieczór, gdy znaleźli się tu pierwszy raz.

– Dlaczego wtedy nie pozwoliłaś, żebym cię pocałował? – zapytał Brad. –

Byłem pewien, że chcesz tego, ale uparłaś się.

Tallia roześmiała się.
– Miałam wtedy na głowie bardzo ciężką perukę. Obawiałam się, że jeśli ją

pociągniesz, to spadnie mi z głowy, a wtedy cały kamuflaż natychmiast by się
ujawnił.

Brad również się zaśmiał. Potem wstał i oboje ruszyli brzegiem plaży. Zza

chmur wyszedł złoty księżyc. O skały pod nimi rozbijały się fale oceanu.

Oboje zatrzymali się jednocześnie.
– Brad – szepnęła Tallia głosem Natashy – tak bym chciała, żebyś mnie

pocałował!

Brad bez słowa chwycił ją w ramiona. Na chwilę zapomnieli o całym świecie.
W końcu oderwał usta od twarzy Tallii i głośno westchnął.
– Wracajmy do domu – szepnął.
– Tak – powtórzyła Tallia. – Wracajmy do domu.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
400 Sellers Alexandra Zawód milioner
400 Sellers Alexandra Zawód milioner
400 Sellers Alexandra Zawód milioner
400 Sellers Alexandra Zawod milioner
Alexandra Sellers Zawód milioner
Sellers Alexandra Egzotyczni kochankowie 02 Zaginiona dolina szczęścia (Harlequin Special)
GRD0736 Sellers Alexandra Sen ksiezniczki
SELLERS ALEXANDRA
404 Sellers Alexandra Taka miła dziewczyna
404 Sellers Alexandra Taka miła dziewczyna
0437 Sellers Alexandra Tylko razem z żoną
Alexandra Sellers Taka miła dziewczyna
Alexandra Sellers Gwiazda pustyni
Um casamento relampago Alexandra Sellers
O julgamento Alexandra Sellers
Ustawa z 30 10 2002 r o ubezp społ z tyt wyp przy pracy i chor zawod
Prezentacja zawód fryzjer
CLE Grammaire Progressive du Francais avec 400 exercices (niveau debutant volume2 CORRIGES)
400 man

więcej podobnych podstron