Ernst Bloch
Oblicze woli
Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej
WARSZAWA 2010
Ernst Bloch – Oblicze woli (1918 rok)
© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej
– 2 –
„Oblicze woli” to zakończenie książki Ernsta
Blocha „Duch utopii” („Geist der Utopie”),
wydanej w Monachium w 1918 r.
Podstawa niniejszego wydania: „Literatura na
świecie” nr 7 (123), lipiec 1981 r.
Tłumaczenie z języka niemieckiego: Anna Czajka-
Krzyżanowska.
Ernst Bloch – Oblicze woli (1918 rok)
Żyjemy i nie wiemy, po co. Umieramy i nie wiemy, dokąd. Łatwo powiedzieć, czego się chce
teraz, w tej i następnej chwili. Lecz nikt nie może powiedzieć, czego chce w ogóle w tym tak przecież
przez cele określanym bytowaniu. Dziwi mnie, że jestem wesół! mówi stara sentencja.
A jednak pozostaje nam, którzy tutaj cierpimy i żyjemy wśród ciemności, żywić wybiegającą
daleko stąd nadzieję. Jeżeli będzie dostatecznie silna, dostatecznie czysta i niezachwiana, nie pozwoli na
unicestwienie – ta nadzieja nie pozwoli nam zginąć. Bowiem dusza ludzka ogarnia wszystko, także świat
inny, jeszcze nie istniejący. Jej tylko pragniemy i jej służymy myślą: dusza jest jedyną przestrzenią
myślenia, treścią jego języka i jego przedmiotem, rozproszona po wszystkich częściach świata, ukryta w
ciemności chwili, którą żyjemy, objawiona jako postać problemu absolutnego. I dlatego – jako że to, co
jest, nie może już być pomyślane, lecz tylko przemyśliwane, przenoszone w sferę duszy, ponieważ dobre
życzenia, dzięki nierozerwalności myślenia i nie-b y t u , j e s z c z e - n i e - b y t u , nierozdzielności
ostatecznie obcej faktom, wrogiej światu i świat dzielącej, rodzą zarówno myśli jak i rzeczy, które są
jedynie prawdziwe – dlatego więc jako niedostępna lub transcendentna, ba, nawet jako zabroniona przez
Kanta „metafizyka” pojęciu t w ó r c z e m u jawi się raczej empiryczna faktyczność i jej logika, nie zaś
to, co utopijnie faktyczne, fantastycznie konstytutywne. Nie należy tego rozumieć tak, jakby ten inny
świat dawał się wykazywać jako li tylko „możliwy”. Bowiem to, że rzeka może zamarzać, jest możliwe,
warunkowo możliwe, albo to, że rośliny mogą odczuwać, jest hipotetycznie warunkowo możliwe przy
założeniu pewnych, jeszcze nie potwierdzonych przesłanek, albo to, że mogą istnieć duchy, jest
problematycznie warunkowo możliwe przy założeniu nieznanych jeszcze przesłanek, pozostających być
może w ogóle poza kręgiem dzisiejszych możliwości doświadczenia: ale to, że b ę d z i e m y
s z c z ę ś l i w i , ż e m o ż e i s t n i e ć k r ó l e s t w o n i e b i e s k i e , ż e j a s n o u j ę t a
t r e ś ć m a r z e ń d u s z y l u d z k i e j m o ż e s i ę u r z e c z y w i s t n i ć , ż e j e j
k o r e l a t e m j e s t s f e r a w p e w i e n s p o s ó b o k r e ś l o n e j r e a l n o ś c i – jest nie
tylko do pomyślenia, to znaczy jest to nie tylko formalnie możliwe, lecz a b s o l u t n i e
k o n i e c z n e , dalekie od wszelkich formalnych czy realnych uzasadnień, dowodów, argumentów,
przyzwoleń dla swego bytowania, postulowane z natury rzeczy a p r i o r i i wedle tego posiadające
także u t o p i j n ą , intensywną skłonność ku dokładnie danej e s e n c j o n a l n e j realności. Wszystko
to zawiera się w pojęciu jasnej, świętej duszy, pięknej Bezczasowej, którą objaśniać i której nauczać
podjęto się tu metodami myślenia i na przedmiotach wiary jedynie. „Kto przezwycięża, ten powinien być
odziany w białe szaty i nie wymażę jego imienia z księgi żywota, ale chcę je wyznać przed mym ojcem i
jego aniołami”. Dobra wola nie ma więc granic, a prawdziwa myśl wypowiada jedno, jedyne zaklęcie,
którego szukamy, na którego dźwięk wszelkie stworzenie zrzuca zasłonę i z którego drgnieniem nosząca
Boga dusza wyjawia swe marzenie, marzenie przeczucia, mające ostatecznie być prawdą całego świata.
Tak więc kończąc: my sami myśląc cierpieniem i tęsknotą wkraczamy w nasze wewnętrzne lustro.
Znikamy w małych malowanych drzwiach baśniowego pałacu i już nas nie widać ani na tym, ani na
tamtym świecie – nadeszła wszystko poruszająca, wszystko skrywająca chwila i otworzyła się, czas się
zatrzymał w wewnętrznej przestrzeni absolutnego odsłonięcia, teraźniejszości. Ta chwila właśnie była
oznaczona mesjanicznie powrotem Chrystusa, i oto w powietrze eksploduje wszelka zewnętrzność, to, co
zagradza drogę, szatan demona śmierci, zaskorupiałe r i t a r d a n d o świata, wszystko, co nie pochodzi
od nas, każdego z osobna, którzy mamy nadzieję stać się sobą, co nie jest z naszej niebiańskiej
wspaniałości, bądź jej przeszkadza; gdy tymczasem wewnątrz, w gotyckiej komnacie spotkania z samym
sobą, cały ten niegdyś szeroki i na pozór tak bardzo realny świat zawiśnie na ścianach niczym obraz
nieszkodliwego wspomnienia.
Jeśli jednak nie pragniemy niczego innego jak duszy, to jednocześnie odsłania się w tym samo
pragnienie. To, co napędza, jest w swej głębi zarazem treścią, jedynym punktem docelowym i nasyceniem
napędu. Gdy filozofia pragnienia jeszcze raz przenika świat, otwiera wszędzie bramy Chrystusa, czyli
odpowiedniości ludzkiej tęsknoty jako takiej, tym samym odsłania człowieka tajemnego, to, co wciąż
mniemane, wciąż utopijnie obecne, ową identyczną substancję wszystkich jednocześnie moralno-
mistycznych intencji. Tak więc jesteśmy wędrowcami i kompasem jednocześnie: g d y p r z e d
ustanowieniem kategorii identyfikujące się z sobą ostatecznie intensywności są zagadką, tak p o
ustanowieniu kategorii pozostają jedynym rozwiązaniem, które można mieć na myśli, ukazującym się
© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej
– 3 –
Ernst Bloch – Oblicze woli (1918 rok)
ponad najwyższą do tej pory transcendencją. Jeśli więc rzecz sama w sobie ukazała się jako taka, której
jeszcze nie ma, która żyje i marzy w ciemnościach życia, w actualiter błękicie przedmiotów, a zarazem w
tle każdej myśli jako treść najgłębsza nadziei i zdziwienia, wtedy rzecz sama w sobie definiuje się –
zgodnie z ostatnią jednością intensywności i światła jako jej samoodsłonięcie – dokładniej, jako w o l a
n a s z e g o o b l i c z a i wreszcie jako o b l i c z e n a s z e j w o l i .
Ku niemu wznosimy się na nowo, wydobywamy, co najbardziej wewnątrz nas. Żadnemu z
naszych dzieł nie wolno już być samodzielnym, człowiek nie może pozwalać, by pochłaniały go jego
własne narzędzia i fałszywe urzeczowienia. Jak maszyna i państwo służyć mają jednemu tylko celowi,
ujmowaniu trudu ludziom, tak też dzieła umysłu winny być tworzone jedynie jako środki rezerwy lub
logiczne inwencje duchowe, pod warunkiem, że dadzą się na powrót przemienić w substancję duszy
samej. Wszystko, co wyobcowane od człowieka, jest bez wartości. Wszystko, co kulturowo obiektywne,
ważne jest jedynie jako cło wychowawcze lub asygnata, o ile w imię Boga, któremu winni jesteśmy naszą
czystość, jak on winien jest nam zbawienie, w dniu Sądu tylko etyka i jej metafizyka mieć będą wartość
złota. „Wiedz”, mówi w tym sensie stary rękopis Sohar, „wiedz, że istnieje podwójne spojrzenie na
wszystkie światy. Jedno ukazuje ich zewnętrzność, mianowicie ogólne zasady światów wedle ich
zewnętrznych form. Drugie ukazuje wewnętrzną istotę światów, a mianowicie kwintesencję dusz
ludzkich. Przeto istnieją także dwa stopnie postępowania: dzieło i modlitwa. Dzieła istnieją, aby
doskonalić światy z punktu widzenia ich zewnętrzności, modlitwy natomiast, aby ten świat zawrzeć w
innym i wznieść go ku górze”. W takim funkcyjnym stosunku między ujmowaniem trudu a duchem,
marksizmem a religią, zjednoczony w woli królestwa spływa wszystkimi dopływami jego ostatecznym
wszechsystemem: dusza, Mesjasz, Apokalipsa, przedstawiająca akt przebudzenia w totalności – dają one
ostatnie impulsy czynu i poznania, tworzą a p r i o r i wszelkiej polityki i kultury. Chodzi o to, aby
wszystko zabarwić nimi, przyśpieszyć, zdecydować, nic nie jest jeszcze gotowe, zakończone, nic nie jest
doskonałe – trzeba wszystko jednoczyć, naszej głowie kazać wyrastać z historii, państwo zmusić do
asystowania w braterskiej wspólnocie, a na koniec ziarno spotkania ze sobą samym doprowadzić do
straszliwych dożynek Apokalipsy: – „a wtedy odbije się w nas wszystkich czystość Pana, o odkrytym
obliczu, i będziemy przemienieni w ten sam obraz, z jednej czystości w drugą, jako przez Ducha Pana”.
Jesteśmy bowiem potężni; tylko źli trwają dzięki swemu Bogu, inaczej sprawiedliwi — tu Bóg trwa
dzięki nim i w ich ręce oddane jest uświęcenie imienia, samoustanowienie Boga, który nas dotyka i
ożywia – przeczuwane zbawienie, najtajniejsze pytanie, wnętrze pełne uniesienia, które nie jest factum,
lecz problemem, w ręce naszej przywołującej Boga filozofii i prawdy jako modlitwy.
© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej
– 4 –