O M A Bellouard OP Odpowiedzi Chrystusa na pytania ludzi Krakow 1938

background image

O. M. A. BELLOUARD O. P.

O D P O W I E D Z I
C H R Y S T U S A

NA PYTANIA LUDZI

WYDAWNICTWO

APOSTOLSTWA

MODLITWY

KSIĘŻA JEZUICI — KRAKÓW, KOPERNIKA 26

background image

ń

Tytuł oryginału francuskiego: »Rćponses du Christ aux
guestions des homneso. — Wydawnictwo: Spes, Paryż.

Można drukować.

Kraków, dnia 20 VIII 1938.

Ks. Władysław Lohn T. J.

Prowincja! Małopolski

L. 6767/38.

Pozwalamy drukować.

Z Książęco-Metropolitalnej Kurii.

Kraków, dnia 23 VIII 1938.

f Adam Stefan

Ks. Stefan Mazanek

kanclerz

i

t

\

i

f

i

I

Drukarnia Wydawnictwa Apostolstwa Modlitwy

background image

WSTĘP.

Głowa ludzka pełna zagadnień, małych i wielkich,

błahych i poważnych. Niewiedzący, lecz zdolny do

zrozumienia i żądny wiedzy człowiek, zadaje pytania.

Jakiż nawał pytań w tej biednej a szlachetnej głowie!

Jeśli pytanie żąda odpowiedzi, to znowu odpowiedź

wywołuje pytanie. A to poszukiwanie rozwiązania

różnych zagadnień nie kończy się nigdy, i trwa od cza-

sów

jaskiniowych do dnia dzisiejszego.

Człowiek bada wszystko: księżyc, słońce, gwiazdy,

cały wszechświat i atomy, kamień i serce, kwiat i

su*

mienie; szuka wewnątrz i zewnątrz; pyta wszystko

i o wszystko z otwartymi oczyma, z natężeniem słu-

cha i nie przestaje pytać; wytęża myśl, aby wiedzieć,

aby ufać, by działać i żyć.

Z odpowiedzi, które otrzymuje, jedne wyjaśniają

mu niektóre zagadnienia, inne nie dają żadnego roz­
wiązania; jedne są naprawdę światłem oświecającym

mrok, inne jeszcze bardziej pogrążają wszystko w ciem­
ności. Pomiędzy tymi bowiem, którzy dają odpowiedzi,

są ludzie prawdomówni i wiedzący, są jednak także

kłamcy i nieuki. Dlatego ludzkość w swych poszuki­

waniach bywa często ofiarą pomyłek.

Człowiek także przed Chrystusem staje jako pyta­

jący! A Chrystus odpowiada na te pytania człowieko­
wi. Wprawdzie nie daje mu odpowiedzi wyczerpują­

background image

6

cych we wszystkich kwestiach, daje mu jednak odpo*

wiedzi wystarczające. W ten sposób rozwiązał człowie

»

kowi zagadnienia, na które nigdzie dotąd nie znalazł

odpowiedzi.

Niektóre odpowiedzi Chrystusa na zagadnienia

ludzkości są poruszone

w

tej książce. Pozostaje ich je*

szcze dużo, znajdą swą kolej później. Głębokie

za*

gadnienia duszy ludzkiej są prawie niezbadane i Ewan*

gelia jest jedyną księgą, która rzuca na nie jasne świa*

tło. Chrystus, prawdziwy Bóg-Człowiek, znał dobrze

Boga, znał również człowieka, i dlatego słowa Jego są

dla człowieka prawdziwie słowami Boga; Jego odpo

=

wiedzi są naprawdę ODPOWIEDZIAMI.

AUTOR.

background image

1

f

(

Nie zabijaj!

<

»Nauczycielu dobry, co mam czynić, abym

miał żywot wieczny

A Jezus mu rzekł:

»Znasz przykazanie: Nie zabijaj

«. (Łuk. XVII.

19

20

) .

I

Zasada: szanować życie.

1

I. - CO TO ZNACZY ZABIĆ?

Zabić, to znaczy pozbawić życia, uniemożliwić na

.

zawsze podstawowy pęd do urzeczywistnienia się isto*

|

ty żywej, to powstrzymać przeznaczenie, zamknąć

przyszłość.

II. - BOG PANEM ŻYCIA I ŚMIERCI.

Ponieważ Bóg jest stwórcą wszystkiego, jest rów*

nież nieograniczonym władcą. Wszystkie byty, które

,

pochodzą od Niego, należą do Niego, wpierw nim na*
leżały do siebie, lub do kogoś innego.

Jeśli mają prawo do życia cudzego, dostały je od

|

Boga albo drogą władzy, której im udzielił, albo dro*

;

gą zależności przyrodzonej, którą ustanowił, tak że

jedne byty zabijają drugie w celu utrzymania własne*

j

go życia. I tak zwierzęta zjadają rośliny, człowiek spo*

i

żywa zwierzęta. Prawo to jest jednak ograniczone mia*

(

rą rzeczywistej potrzeby, którą Bóg pozwala zaspokoić,

i

I

t

II

background image

8

III. - DLACZEGO POSZANOWANIE ŻYCIA JEST

PRAWEM OPATRZNOŚCIOWYM.

1. Każdy obowiązany jest szanować życie własne

i bliźniego. Nie wolno odebrać go nikomu bez ważnej

moralnej przyczyny, która by ten czyn usprawiedliw
wiała.

2. I to tym bardziej, im to życie, o którym jest

mowa, jest wyższe, piękniejsze, cenniejsze, przezna*
czone dó celu bardziej wzniosłego.

Kwiat ma mniejszą wartość niż dusza; mrówka

mniej znaczy niż człowiek.

3. Jeśli zagadnienie »zabijać, czy nie zabijać« od*

nosi się nie do ludzi, znajduje rozwiązanie zwykle
w tym, że jedne byty zostały stworzone dla drugich

i że życie powszechne opiera się na życiu jednostek;
z tego powodu jagnię żywi się roślinami, wilk zjada
jagnię, a człowiek zabija wilka, aby nie został przez
niego rozszarpany.

4. Jeśli chodzi o życie ludzkie, zagadnienie to zmie*

nia się zasadniczo ze względu na cel, dla którego czło*
wiek jest stworzony i przeznaczony. Tu się rozgrywa
dramat wieczności! Człowiek ma wartość sam w sobie
i dla siebie; życie jego jest środkiem doczesnym do
osiągnięcia przeznaczenia wiecznego.

Wielkie zastosowania!

Nie wolno zabijać, tzn. pozbawiać kogoś bezprawi

nie życia.

Czym jest jednak »życie« dla człowieka? Człowiek

składa się i z duszy i z ciała, jest istotą śmiertelną
i nieśmiertelną, dla którego umrzeć znaczy, z jednej
strony powrócić do prochu, z którego powstał, z dru*
giej wejść do żywota wiecznego. Oto powód, dla kto*
rego jest różnica między zabiciem człowieka a zwie*

background image

9

rzęcia. W człowieku można zabić jego życie cielesne,
moralne i duchowe. Przykazanie »nie zabijaj« odnosi
się do wszystkich trzech.

1.

Nie zabijaj ciała.

Nigdy nie wolno zabijać bliźniego, za wyjątkiem

sprawiedliwej obrony życia jednostki lub zbiorowego.
W obliczu bowiem śmierci, jeżeli zamach na nasze ży<
cie był bezprawny, życie własne ma większą wartość,

niż życie cudze. Zabijamy, aby ratować życie własne.

Ten, kto godzi na życie nasze, popełnia przestępstwo;

broniąc się mamy prawo nawet zabić.

Nie zabijaj człowieka z powodu zazdrości lub na*

miętności, dla zemsty, dla korzyści materialnej, dla
przyjemności patrzenia na czyjąś śmierć, w celu po*

zbycia się rywala, dla przeszkodzenia czyjemuś szczę*
ściu, aby zdobyć miejsce wroga. Jeśli dla tych powo*
dów zabijesz bliźniego, będziesz mordercą. Odpowiesz
przed Bogiem za skutki twego czynu. »Krew wylana
woła przeciw tobie« mówi Pismo św.

Nie zabijaj życia dziecka w łonie matki.

Pomiędzy zniszczeniem ziarnka, trawy lub kłosu

nie ma zasadniczej różnicy. Jest to tylko kwestia czasu.
Zabić człowieka czterdziestoletniego, trzechletniego,
trzymiesięcznego, zabić go po urodzeniu, czy też przed
urodzeniem — to znaczy być w każdym wypadku mor*
dercą. A im istota jest słabsza, aby się obronić, tym
zbrodnia jest wstrętniejsza. We wszystkich wypadkach
niszczy się życie albo od chwili jego poczęcia, albo
w chwili jego pełnego rozkwitu.

Ani pobłażanie opinii publicznej, ani wielka liczba

tych, którzy popełniają tę zbrodnię, ani milczenie, jakie
ją pokrywa, ani bezkarność, która do niej zachęca, nie

uchronią od nazwy mordercy tego, kto się tego czynu

background image

10

dopuszcza. Mimo swej winy, matka nieślubnego dziec*

ka, tak często pogardzana, jest mniej pogardy godna
niż ta, która matką nie została, gdyż zabiła. Nieślubna
matka uszanowała życie.

Nie wystarczy umyć rąk, podobnie jak Piłat, i po*

kazać je czyste opinii, która uniewinnia i wielbi, aby
być czystym wobec Boga. Zostanie krew niewidzialna,
którą Pan Bóg widzi. Można być Kainem, nie nosząc

tego imięnia. Każdy jest Kainem (mordercą), kto zabił
istotę małą lub dużą dobrowolnie i bezprawnie z ja*
kiegokolwiek powodu.

2.

Nie zabijaj serca.

Serce jest siedliskiem uczuć. Ono ma własne życie

i

powstałe z najtkliwszych uczuć, które promieniują na

v

tych, których kocha i które przyjmuje od tych, któ*
rzy je kochają.

Serce żony; serce matki, serce dziecka, serce

,

dziewczyny, każde serce, które kocha!

j

Jakie prawo masz do tego serca i jego życia?

A możesz zabić je przez ból, jaki mu zadajesz, przez
miłość, z której robisz igraszkę, przez rozpacz, w jaką
je pogrążasz.

Nie zabijaj serca, niszcząc jego uczucie, przez rzu*

cenie potwarzy na istotę, która była dla kogoś rado*
ścią i mocą.

Nie zabijaj serca przez okrutną zdradę, przez nie*

dotrzymanie obietnic, jakie dałeś, przez porzucenie go
w pustynię zwykłego opuszczenia.

i

Nie zabijaj serca odbierając mu piękno czystej

miłości, aby je skłonić do kochania, które jest tylko
niską zmysłowością i namiętnym pożądaniem.

Serce umarłe! Jak dużo jest serc umarłych! Jedne

umarły przez chorobę, inne popełniły samobójstwo.

background image

11

Ale inne, i to bardzo liczne, zostały zabite. Istnieje ich
zabójca. Który? Gdzie się znajduje obecnie?

Często głębokie milczenie serc umarłych sprawia,

że morderca przechodzi niezauważony. »Co dziwniej*
szeL. żyje się nawet z sercem zabitym«. Możliwe.
Ale jakim życiem? I tyle pięknych rzeczy ginie na

ziemi między ludźmi — przez śmierć serca.

3.

Nie zabijaj szlachetnych marzeń!

One są miarą wielkości życia! Przez nie urzeczy*

wistnia się to, co jest w nim najlepszego. Bez nich
życie staje się w swej nicości bezbarwne i pozbawione

wszelkiej treści. One są punktem wyjścia dla wszyst*

kiego, co świat ulepsza i upiększa istnienie. One są
myślą przewodnią w pracy nad ukształceniem we*
wnętrznym. Urzeczywistnione, czy nie, o ile tylko

istnieją, są źródłem tajemnej mocy. Każdy, prawdziwy
apostoł świętej sprawy odczuwał je w głębi swego je*
stestwa i czerpał z nich moc i zapał do wypełnienia
swego dzieła.

Nie gaś ideałów swoim sceptycyzmem, jak gasi

się zapaloną świecę.

Nie niszcz ich szyderstwem, jako coś naiwnego,

głupiego, jako coś, co się nie da zrealizować w życiu.

Nie zabijaj ich krytyką, zniechęcaniem, starając

się złośliwie zniszczyć ich poczynania.

Skoro tak bardzo potrzebują ciepła, nie zabijaj ich

przez stworzenie wokół nich atmosfery wprost mro*
żącej, tak że powoli muszą ulec w niej zniszczeniu.

Cóż uczyniłeś, jeśli wskutek zniszczenia tych idea*

łów zmarnowała się młodość duszy, apostolstwo, gor*
liwa działalność? Ideały obalone, jak liście wdeptane
w błoto, czy nie są ofiarami, które cię oskarżają? Czy
grzech twój wobec nich nie jest zbrodnią? Jakim
prawem go popełniłeś? Może powodem była zazdrość,

background image

12

nienawiść duszy lub Boga, zgubny pęd do niszczenia?

Podobne przyczyny, jedynie możliwe, zamiast cię

usprawiedliwić, surowo cię potępiają.

4.

Nie zabijaj wiary.

Wiara jest życiem, jest nieodzownym początkiem

życia z Bogiem i w Bogu, jest życiem prawdziwym.

Jak wielki posiada wpływ na rozum, na serce, na su*
mienie, na duszę całą! Jak ona wszystko przeobraża!...

Kto nie posiada wiary, czy rozumie cokolwiek? Czy

spodziewa się czego? Skąd czerpać będzie dostatecz*
ną siłę do cierpliwego znoszenia krzyża i nie podda*
wania się zwątpieniu?

Jeśli wiarę posiadasz, musisz zrozumieć, że ona jest

skarbem niezastąpionym. Jeśli jej nie masz, to powi*
nieneś także to zrozumieć, przez szczere porównanie
pełności, jaką daje wiara, z zupełną pustką i nieskoń*
czoną ciemnością, w jaką cię niewiara strąciła.

Nie zabijaj wiary:

Przez szyderstwa, niedomówienia, ostre krytyki,

wyniosły sposób wygłaszania o niej sądów;

Przez rozmowy, książki, które pożyczasz, przez

twój wpływ uczenie niszczycielski, jaki masz na du*
szę bezbronną, a pełną zaufania;

Przez wszelkiego rodzaju przeszkody, jakie czy*

nisz, aby jej uniemożliwić utrzymanie się przy wierze
przy pomocy praktyk religijnych; przez nadużycie
twej powagi, pozbawiając tę duszę potrzebnych jej

pomocy duchowych;

Przez twoje oszczerstwa, które zohydzają wiarę,

budzą powoli wątpliwości i doprowadzają do zupełne*
go odstępstwa od wiary;

Przez twoje szkodliwe aluzje, wciąż powtarzane,

a dające do zrozumienia, że wiara jest rzeczą głupią.

background image

13

że nie przystoi człowiekowi inteligentnemu, że dobra

jest dla prostaczków i nie wykształconych, że im kto

bardziej uczony, tym prędzej zrzuca jej jarzmo i jej
pęta.

Jeżeli ośmielasz się zabijać wiarę w sposób po*

wolny, czy brutalny, popełniasz błąd nie do przeba*
czenia. Co postawisz na miejscu tego życia wyższego,
które burzysz? Co zbudujesz dla duszy na gruzach

zburzonej wiary? Jaką gwiazdę przewodnią, jakie

światło zaświecisz nad jej drogą? Czy sceptycyzm
i brak wiary dają siłę w życiu? Czy pocieszają? Czy
uzdrawiają głęboko ukryte rany?

Krzyczysz o zbrodni, gdy jakiś łotr zabije podróż*

nego w lesie... Kto jest jednak większym bandytą?
Może głód popchnął go do tego. A ciebie co do tego
zmusza? Wiara ma większą wartość niż pieniądze.

Ten, kto zabija ciało, aby ukraść pieniądze, popełnia
mniejszą zbrodnię niż ten kto zabija żywą wiarę.

Zrozum to dobrze. Nawet gdy ofiara ginie bez

krzyku lub z uśmiechem na ustach, jakby umierała

wśród kwiatów, to jednak ginie, i to wystarczy, abyś
ty był mordercą. Mord ten nie podlega karze prawa;

prawo nim się nie zajmuje; niejednokrotnie nawet
zachęca do niego. Opinia również nie uważa takiego
za zbrodniarza. Przeciwnie! Uznaje go i schlebia. Nie*

które ze »sław literatury« odznaczono wawrzynami;

wzbogacone sprzedażą swoich książek, królując na

tronie po Wolterze, Renanie i innych, triumfują. Za*
stanów się jednak! Znajdują się w celi więziennej lu*

dzie skazani na śmierć, okuci w kajdany, którzy po*

pełnili mniejszą zbrodnię, bo zabili tylko ciało, i przy*

spieszyli zgon jego o lat kilka. Ci zaś, którzy zabili
wiarę w liczbie dusz, bliżej nieznanej, zabili to, co
było nieśmiertelne i miało żyć wiecznie...

Na sprawy te należy patrzeć trzeźwo, w oświetlę*

background image

14

niu nagiej prawdy. Wnioski budzą grozę! Wybuch
śmiechu nie zmieni niczego. Przeciwnie! Morderca,

który płacze w przeddzień egzekucji, budzi litość.

Morderca, który się śmieje i żartuje, wygodnie roz*
party w swym fotelu, jest wstrętny.

5.

Nie zabijaj sumienia.

Sumienie, to zmysł dobra i zła, to zdolność odczuć

. wania wstydu i wyrzutów..., niepokój przed popełnię*

niem winy, męka w czasie jej spełniania, wyrzuty po

jej dokonaniu..., to życie moralne, to zastosowanie pra*
wa etycznego do poszczególnych czynności. Dla czło*
wieka pozbawionego sumienia nie istnieje ani obowią*

zek, ani grzech, ani cnota. Istnieje tylko nieograniczo*

ny popęd, nieokiełzana żądza, nieopanowana namięt*

ność, folgująca wszelkim zachciankom, które się stają

regułą jego życia...

Takich ludzi jest dużo. Są jednak ludzie, którzy

mają sumienie.

Sumienie, tak samo jak co innego, mogą inni w nas

lub my sami możemy w sobie zabić. Wtedy mówi się
o takim człowieku, że jest »bez sumienia«.

Można zabić własne sumienie lub bliźniego:
Przez pozwalanie mu na coraz poważniejsze ustęp*

stwa, tak że w miarę coraz częstszego przyzwalania
na zło, traci swą delikatność, aż do zupełnego zaniku

czujności.

Przez nieuczciwe zapewnianie go, gdy wobec nie*

bezpieczeństwa grzechu niepokoi się, przestrzega i lę*
ka: »Nie bój się, to nie grzech«.

Przez dostarczanie mu fałszywych, lecz jakże

przekonywujących uniewinnień, gdy waha się i nie
śmie popełnić jakiejś winy.

Przez uśmierzanie jego wyrzutów i zagłuszanie

ich w wirze rozkoszy i zabaw, aż powoli zamilknie.

background image

15

Przez przedstawianie mu, że »wszystko to«, to

próżne skrupuły, którym trzeba stanowczo się prze#
ciwstawić i którym nie będzie nigdy końca, jeśli tak
długo będzie się zastanawiać nad takimi błahostkami.

Przez »dowodzenie«, że sumienie to tylko sprawa

wychowania; że nadchodzi chwila, w której trzeba
zrzucić jego jarzmo i stać się sobą samym, że tylko

w ten sposób można stać się człowiekiem.

Zabijając więc sumienie, co zabiłeś?

Czy robaka, który gryzł? Czy żmiję, która ką#

sała? Czy wspomnienie, które szło za tobą, budząc
wyrzuty i psując radość życia? Czy tyrana, który cię
prześladował?

Niestety! Coś daleko ważniejszego. Zabijając su#

mienie, zabiłeś wszystko, całe poczucie moralności.
Na miejscu sumienia, które zostało zabite, co pozo#
stało, aby życie uregulować, ustrzec, oczyścić, napra#

wić? Nic. Pustka niczym nie wypełniona.

Skutki tego czynu mnożą się w nieskończoność.

O jakże pozory są mylne! Spokój, który nastąpił, i ci#
sza z powodu braku dawnych niepokojów i wyrzu#
tów pozwalają przypuszczać zmianę. Ma się wrażenie

wyswobodzenia od nieprzyjaciela i osiągnięcia tajem#
niczego szczęścia... Złudzenie! Zbrodniarze omamili

ofiarę, która w błąd wprowadzona, przychodzi im po#
dziękować... To, co się osiągnęło, to nicość moralna ży#
cia do głębi zepsutego. To pozorne szczęście jest o wie#

le gorsze od nieszczęścia.

6.

Nie zabijaj czystości.

Dla dziecka i dla dziewicy czystość posiada ogrom#

ną w życiu wartość. Wartość ta może jednak łatwo
ulec zniszczeniu. Błogosławieni czystego serca. Bło#
gosławieni również ci, którzy przeniknięci świętą bo#
jaźnią przed pozbawieniem tamtych czystości i świę#

background image

16

tości serca, odnoszą się do nich z należną czcią i sza*
cunkiem. Jakież ogromne mnóstwo znajduje się zgni*
lizny moralnej, a jak rzadko spotyka się lilie czysto*
ści. Tym bardziej powinno się troskliwie dbać o ich
rozwój. Jak często brudne ręce kalają je! Iluż za*

zdrosnych zrywa te kwiaty, znajdując zgubną przy*
jemność w ściągnięciu ich do wspólnego błota!

Nie zabijaj czystości.

Nie gorsz niewinnych niewłaściwym uświadamia*

niem. Nie odsłaniaj występku dotąd przed nimi za*
krytego. Nie wszczepiaj trucizny w ich niewinne serca.
Nie burz tego ufnego spokoju. Nie kuś tej słabości.

Nie chwytaj na wędkę rozkoszy tych maluczkich,

którzy żyją dotąd szczęśliwi w nieświadomości zła...

Nie gorsz ich ani słowem, które do nich powiesz,

ani rycinami, które im pokażesz, ani miłością, którą
ich pokochasz, ani pieniądzmi, które im ofiarujesz,
i nie staraj się ich zdobyć, bo są nie dla ciebie, jesteś
ich niegodzien...

Nie pochlebiaj piękności, aby łatwiej ją zbeszcze*

ścić. Nie wykorzystuj nędzy, pozbawionej środków

do życia, aby ją ściągnąć do twego błota. Nie naduży*
waj swej władzy, siły i zgubnego uroku, aby poddać
te dusze bezbronne tyranii twych namiętności.

Ciało bowiem zawsze i wszędzie mdłe jest i słabe.

Niewinność można zachować tylko wielką czujnością
i walką z pokusami. Nie utrudniaj więc tej walki,

która wymaga nieraz bohaterskich wysiłków, swoim
kuszeniem do złego, któremu może ulec.

Jeżeli to uczynisz, rozważ wielkość swej zbrodni.

W mniemaniu świata i ludzi, którzy sieją zepsu*

cie i zgorszenie, jest to tylko drobny epizod. »Cóż tak
ważnego? myślą sobie! Spróbowano swej siły; prze*
prowadzono mądrze atak; udało się! Niech żyje roz*

background image

17

kosz!... Czyż stworzenia nie istnieją poto, aby dru*
gim służyć, kwiaty, aby je zrywać, piękność, aby z niej
korzystać?... Wyrzuty sumienia? Ależ skąd! Prze#

ciwnieL. Cierpienie ofiar i ich hańba?... Nie istnieje;
one są również zadowolone... O ile zaś nie, niech da*

dzą się pocieszyć«.

W człowieku wszakże, który zachował resztę praw#

dziwej uczciwości, sama chęć splamienia niewinnego
serca budzi odrazę. Zbrodnią jest zabić niewinność.
»Zachowana niewinność^ czy »utracona«, to nie to

samo! Jak nazwać tego, który pozbawił kogoś niewin*
ności?... Podłym, tchórzliwym mordercą, który od*
niósł łatwe zwycięstwo, bo ofiara była słaba, młoda
i bezbronna... Była nieświadoma i pełna zaufania.
Wilk miał wygląd pasterza.

Co się stanie w przyszłości z istotą, która pozna*

ła występek? Kto jej powróci to, co straciła? Kto jej

przywróci cześć w oczach własnych, o ile jeszcze
wstyd zachowała? Kto ją uzdrowi z tego gorzkiego

zwątpienia, w które ją pogrążono? Czyn przechodzi,
ale skutki pozostają... I pozostaje wszystko, co sprowa*

dziła utrata niewinności! Ta żałosna skarga, o której
mówi Apokalipsa, wołająca do Boga od ołtarza, gdzie

leżą pomordowani, czyż nie jest zarówno skargą mę*
czenników, jak i skargą zgorszonych niewiniątek,

zhańbionych dziewic, skażonych niewinności? Ponure

zagadnienie.

Ewangelia

daje

straszną

odpowiedź:

»Kto by zgorszył jednego z tych małych, którzy we

mnie wierzą, lepiej by mu było, aby zawieszono ka*

mień młyński u szyi jego, i zatopiono w głębokościach
morskich!«

7.

Nie zabijaj powołania.

Powołanie, jakie budzi się w duszy, staje się tre*

ścią życia. Jest również przeznaczeniem, które zsyła

Odpowiedzi Chrystusa

2

background image

18

Opatrzność na dusze wybrane. Czy się je zrozumie,
czy nie, czy się je pochwali, czy zgani, stanowi ono
dla tego, kto je posiada, wielki skarb duchowy, łaskę
wybrania, której nikt nie powinien się przeciwstawiać.

Nie zabijaj powołania.

Ojcowie, matki, nie zabijajcie go w swoich dzie*

ciach. Jeżeli Bóg powołuje je do stanu kapłańskiego,
do życia zakonnego lub do apostolstwa, nie walczcie
z Bogiem; dom wasz niech nie będzie terenem wal#
ki, w której zginie wielki dar powołania.

Nie zabijajcie go przez brutalną odmowę; przez

zakaz zwrócony przeciw wszystkiemu, co może roz*
winąć w duszach młodych łaskę powołania i wznieść
ich na wyżyny ideałów.

Nie przytłumiajcie go wprowadzaniem dzieci w wir

zabaw, rozkoszy i pokus, i nie bądźcie sami — o wsty*

dziel — ich źródłem.

Nie zabijajcie go ani oziębłością, od której także

może zginąć, ani rozpalaniem ognia namiętności.

Jakież powody mogą skłaniać rodziców do tłu*

mienia powołania w duszach ich dzieci? Może za*
wiedziona ambicja, zazdrość o Chrystusa, nienawiść

religii? Mniejsza o powód. Dość, że skoro dziecko
widzi w powołaniu cel swego życia, a rodzice je z ta*
ką zaciekłością zwalczają, to wtedy czynią dziecko
nieszczęśliwym, i zmuszają do bolesnego milczenia,

w którym powołanie zamiera.

Cóż jednak uczynili?

»Nic niewłaściwego — myślą może? Dziecko jest

ich własnością; pragnęli tylko jego szczęścia; wiedzą
najlepiej, co dla niego jest odpowiednie... Dlaczego

Bóg nie wybrał kogoś innego?« Wymówek bowiem

nie braknie nigdy, łatwo jest znaleźć powody sprze*

ciwienia się Bogu!

background image

19

Młodzieniec nie zostanie kapłanem, dziewczyna

nie wstąpi do klasztoru!? No i cóż z tego? Co? Skute
ki mogą być nawet najgorsze, nie wiadomo bowiem,

czy utrata powołania nie pociągnie także za sobą
utraty zbawienia? Rozminięcie się z powołaniem, mo*
że również narazić na utratę zbawienia te dusze, które

mieli pociągnąć do Boga, i stać się ich ojcami i matka*
mi w duchowym znaczeniu.

Powiedzieć łatwo: »Cóż z tego?« Gdy się jednak

zastanowimy głębiej nad tym słowem, to musi nas
ogarnąć lęk przed groźnymi, a zawsze możliwymi na*

stępstwami takiego postępowania.

2*

background image

Cierpienie i grzech.

A mimo idąc Jezus, ujrzał człowieka ślepego

od urodzenia. I spytałi Go uczniowie Jego:

»Rabbi, kto zgrzeszył: ten, czy rodzice jego, iż

się ślepy narodził

Odpowiedział Jezus: »Ani

ten zgrzeszył, ani rodzice jego, ale żeby się

sprawy Boże w nim okazały

.« (Jan IX, 1—4).

Wstęp.

Oto kalectwo ślepego od urodzenia stało się punk#

tem wyjścia do rozwiązania tak ważnego, zawiłego
i niepokojącego zagadnienia, jakim jest cierpienie.

Zagadnienie to zawsze aktualne (podobnie jak mi#

łość i śmierć), nad którym warto dobrze się zastano#
wić na podstawie odpowiedzi Pana Jezusa, gdyż sięga
głębin życia ludzkiego.

Rozwiązanie twarde i proste.

1. Co o

tym myśleli faryzeusze...

Byli zawsze bezwzględni dla grzeszników, jak rów#

nież dla nieszczęśliwych; grzesznikami pogardzali, od#
trącali ich bezlitośnie i unikali dumnie; nieszczęśliwi
według nich zawdzięczali kalectwo grzechom.

Powiedzieliby chętnie: »Człowiek ten cierpi, jest

więc winien, zasłużył na cierpienie. Ono jest karą za
jego grzechy«.

Ten wniosek ich zadowalniał. Łatwo jednak po#

jąć następstwa jego w postępowaniu faryzeuszów, jak

background image

21

również braki wobec sumienia ludzkiego i rzeczywi*
stych zagadnień życia.

2.

Przyjaciele Joba myśleli podobnie.

Mówili: »Cierpienie jest następstwem grzechu«.

Do Joba zaś: »Cierpisz? Widocznie zgrzeszyłeś.

Nie skarż sięl To twoja wina. Zasłużyłeś. Bij się
w piersi i przypisz sobie sam swoje nieszczęście*.

Na to Job gwałtownie zaprzeczył i zapewnił o swej

niewinności, nie buntując się jednak przeciw cierpieć
niu, które Bóg zesłał na niego.

I tak otwarł drogę dla innego rozwiązania tego

trudnego zagadnienia.

3.

Uczniowie Pana Jezusa myśleli tak samo.

Doszli do wniosku:

skoro człowiek ten uro*

dził się ślepy, to ślepota jego albo jest karą, uprzednią
karą za grzechy, które miał popełnić, albo karą za

grzechy jego rodziców. Chodziło im tylko, która z tych
dwóch przyczyn jest prawdziwa. Nie przypuszczając
bowiem nic innego zapytali Pana Jezusa:

»Nauczycie

»

lu, kto zgrzeszył? On, czy jego rodzice?«

Rozum, sumienie i serce mówią nam, że to tłu*

maczenie jest jednak tylko częściowe. Ono nie rozwią*
żuje zagadnienia, rozwiązanie musi być inne.

To rozwiązanie da nam Chrystus.

i

Odpowiedź Jezusa Chrystusa.

1.

Pan Jezus nie zaprzecza i nie może zaprzeczyć,

że cierpienie jest czasem u dzieci następstwem ich

własnych grzechów, lub też grzechów ich rodziców.

Istnieje bowiem ścisły związek pomiędzy cierpie*

niem i grzechem; grzech bywa przyczyną, a cierpienie
skutkiem.

background image

22

a)

Cierpienie zwykłym następstwem grzechów

osobistych.

Cierpienia ciała: popełnia się pewne grzechy i przez

nie niszczy się zdrowie; znosi się cierpienia ciała, jak

również wyrzuty sumienia. To rzecz zwykła; zbiera

się to, co się posiało. Ponieważ sam człowiek jest siew#
cą, należy także sobie samemu przypisać tak bolesne
żniwo.

Cierpienia serca: zdradza się drugich, oszukuje,

porzuca. Potem z kolei nas porzucają, zdradzają, oszu*
kują, doprowadzają do rozpaczy... Taki jest zwykły

bieg rzeczy. Jest się własnym katem.

Cierpienia duszy: popełniło się zbrodnię i teraz od*

czuwa się wstyd i rozpacz, jest się nieszczęśliwym jak
»potępieniec« (Judasz i inni). To rzecz zwykła. Kogo
oskarżać, oprócz siebie samego? Jak można było przy*
puszczać, że będzie inaczej?

W tych wszystkich wypadkach i im podobnych

»cierpi się rzeczywiście, ponieważ się zgrzeszyło«.

b)

Cierpienie jednych, wynikiem grzechów drugich.

D z i e c i c i e r p i ą p r z e z r o d z i c ó w .

Winy rodziców mogą odbić się na ich potomstwie

w formie słabości fizycznej, upośledzonego zdrowia

i chorób dziedzicznych.

Wady rodziców (egoizm, brutalność, obojętność

religijna, zazdrość itp.) mogą się stać u dzieci powo*
dem wielu cierpień. (Dzienniki codziennie mówią
o tym dużo!) Widać stąd, że wartość moralna rodzi*
ców ma duży wpływ na dzieci. O ile mniej byłoby
cierpień, gdyby rodzice byli zdrowi i święci!

c)

Cierpienia jednych ludzi przez drugich.

Współżycie ludzi i wzajemne ich obcowanie ze

sobą jest źródłem wzajemnego na siebie wpływu i źró*
dłem wielu cierpień.

background image

Byłoby tu miejsce na zastanowienie się — o jakże

bolesne odkrycie — jak grzechy i występki ludzkie
stają się dla drugich powodem cierpienia:

Egoizm ze swymi bezwzględnymi wymaganiami;
Okrucieństwo z morzem krwi i łez, które rozlewa;
Ambicja ze wszystkimi swymi ofiarami, które wy*

zyskuje, zadręcza i zabija, aby osiągnąć cel żarnie*

rzony;

Chęć użycia z całą swą brutalnością, kaprysami,

tyranią, bezlitosną pogardą wszystkiego, co się jej
sprzeciwia, ze swymi kłamstwami i zdradami.

W drobnostkach i w sprawach ważnych, stosownie

do stanowiska społecznego i władzy jednych ludzi lub
drugich, grzech jednostki staje się nieraz powodem
cierpień ogółu. (Wojny, prześladowania, zatargi na tle
miłości). W tym ponurym świetle, dzieje cierpienia

ludzkości tłumaczą się wprost tragicznie!

d)

Cierpienia ludzkości są skutkiem grzechu pier*

worodnego.

Można by rozważyć tutaj pojęcie grzechu pier*

worodnego z jego skutkami i przypomnieć je w głów*

nych zarysach. Rozważenie jednak odpowiedzi Jezusa

Chrystusa uwalnia nas od potrzeby zajmowania się
grzechem pierworodnym. Chociaż prawdą jest, że
grzech pierworodny stał się przyczyną cierpienia nie
tylko człowieka, ale także Zbawiciela, to jednak nie
jest on jedyną jego przyczyną. Gdyby tak było, prze*

stałoby istnieć cierpienie z chwilą dokonania Odkupie*

nia, a tymczasem w dalszym ciągu gnębi ono całą ludz*
kość.

2.

Jezus Chrystus podaje jeszcze inną przyczynę

cierpienia: »Może ono być dla objawienia chwały

Bożej.*

background image

24

Określenie tajemnicze i niezgłębione. Zawiera w so*

bie wszystko to, co cierpienie, dopuszczane przez Ojca
Niebieskiego, może dać dobrego człowiekowi przez

uwielbienie Boga.

a)

Cierpienie może wyrobić w istotach tak niedo*

skonałych, jak ludzie, poddanie się prawom niedo

m

skonalego świata.

I tak człowiek w walce z przeciwnościami może

paść ofiarą, chociaż żadnej nie ponosi winy, gdy winni,
dzięki sprzyjającym okolicznościom unikają niebez*
pieczeństwa. Zbawiciel nasz powiedział pewnego razu:
»Czy ci, na których zwaliła się wieża Siloe, przygnia*
tając ich swym ciężarem, byli większymi grzesznikami
od innych? Na pewno nie«. Znajdowali się tam
w chwili, gdy wieża runęła; runęła więc na nich — oto

wszystko! Stali się ofiarą prawa przyrody. Faryzeusze
powiedzieliby: »Skoro zginęli, śmierć ich musi być

karą Bożą za grzechy ich lub grzechy rodziców.« Pan

Jezus mówi inaczej. W świecie niedoskonałym są nie*
bezpieczeństwa, które zagrażają, i ludzie, którzy

o tym nie wiedzą. Nieświadomość sprawia, że nie uni*
kają niebezpieczeństwa i stają się jego ofiarami. Tak
dzieje się w wielu wypadkach, które nie świadczą ani
za, ani przeciw tym, którzy wskutek nich cierpią.
Człowiek przechodzi ulicą; spada dachówka i rani
go w głowę... Człowiek idzie; głodny wilk rzuca się
na niego i dusi... W tym wypadku jak w wielu in*
nych, powtarza się historia wieży Siloe... Co czynić?

Pogodzić się z góry z niedoskonałością świata i przy*

jąć dla siebie pod tą lub inną formą nieuniknione jej
skutki.

b)

Cierpienie może istnieć dlatego, aby się

ob/a*

wiły

szczególne dzieła Boże.

background image

25

Takim było cierpienie ślepego od urodzenia. W my*

śli Boga wszystkowiedzącego, ślepota jego miała dać
Panu Jezusowi sposobność do uczynienia wielkiego
cudu i objawienia przez to chwały Ojca niebieskiego...
Podobnie inne kalectwa, które Chrystus uzdrowił...

Także śmierć Łazarza, o którym Jezus powiedział (tak
jak o ślepym od urodzenia): »Choroba ta nie jest
na śmierć, ale dla chwały Bożej; aby był uwielbiony
Syn Boży przez nią« (Jan X, 1—4). Chwała Boża,
objawiona w Jezusie Chrystusie, była celem tego wiel*
kiego cudu wskrzeszenia Łazarza i powodem tego naj*

większego cierpienia, jakim jest śmierć... 1 inne cho*

roby, które Pan Jezus cudownie uzdrawiał, przyczy*

niały się do zwiększenia chwały Bożej.

c)

Cierpienie może służyć jako skuteczny środek

odpokutowania za grzechy osobiste.

I tak cierpienie, będące skutkiem grzechu, przyjęte

i znoszone cierpliwie, może stać się jego zadośćuczyń
nieniem.

Niedozwolona przyjemność, mniejsza, o to, czy za*

spokojona, czy nie, zawsze zawarta przynajmniej jako
pożądanie w każdym grzechu, wymaga odpowiedniej

pokuty, jako zadośćuczynienia sprawiedliwości. Tą

drogą tylko może być naprawiony ład moralny, przez

grzech naruszony. W tym celu istnieje czyściec, źró*
dło

zadośćuczynienia,

jako

koniecznego

warunku

w Sakramencie Pokuty. Chodzi tu o chwałę Bożą
i cześć należną najwyższej Władzy. Kto może powie?
dzieć: ajestem bez grzechu«? Nikt. Nikt również nie

może powiedzieć: »Nie mam nic do odpokutowania«.

Kto tak mówi i myśli, kłamie i myli się. Cierpienie
stawia człowieka w obliczu twardego obowiązku. Przy*

pominą mu o nim i podaje bezpośredni sposób wy*
konania go. Powinien zrozumieć je i przyjąć. Jeżeli je

background image

26

przyjmie, spłaci dług, jeżeli odrzuci, i tak nie uniknie
cierpienia, a dług zostanie nie spłacony.

d)

Cierpienie może być narzędziem Bożym w

ura»

bianiu duszy.

Przez postępy, jakie dzięki cierpieniu czyni czło*

wiek, wzrasta chwała Boża.

Cierpienie twórcze, wychowawcze, uświęcające! To

nie jest" tylko próżne słowo. W jaki sposób rzeźbiarz
mógłby stworzyć arcydzieło bez użycia dłuta i młota,
którymi obrabia kamień? Bez przetopienia kruszcu,
nie można by wydobyć złota. »Jeśli ziarno pszeniczne,

upadłszy w ziemię, nie obumrze — powiedział Jezus —
samo zostaje, lecz jeśli obumrze, wielki owoc przynoś
si«. A dalej: »Wszelką latorośl winną, która przynosi
owoc, mój Ojciec obcina, aby więcej owocu przynosis
ła«. Takie jest prawo. Doświadczenie wieków potwiers

dza je. Sposób postępowania niczym nie zastąpiony!
Bez wyjątku prawo to ma zastosowanie w życiu święs

tych. Rozumie się, że tak ziarnko, jak i latorośl cierpi,
przez cierpienie to jednak uzyskuje cel, dla którego
jest przeznaczone. A przede wszystkim człowiek powis
nien mieć zaufanie do sposobów, jakich używa Pan

Bóg; należy nie opierać się im i usiłować przejść bez

zniechęcenia ten okres krzyżowej próby. Dusza winna
nauczyć się czekać cierpliwie, a czekając, poddać się

Boskiemu rzeźbiarzowi i jego działaniom.

e)

Cierpienie może być zadośćuczynieniem za

grzechy cudze.

Dusze wspaniałomyślne łączą cierpienia swoje

z cierpieniami Jezusa Chrystusa w celu odkupienia

ludzkości. Pan Jezus był bez grzechu i nie miał nic
do odpokutowania. A jednak cierpiał! Dobrowolnie!

Z miłością! Za drugich! Za wszystkich i za każdego

background image

27

z osobnal Człowiek bez winy stał się mężem boleści,
aby odkupić świat. Odkupienie dokonane i rów*

nocześnie nie dokończone. Przybiera do współpracy
w dziele Odkupienia serca, które mogą to zrozumieć,

które na tyle są odważne, aby chcieć, i tak kocha*
jące, aby oddać się temu zadaniu bez zastrzeżeń: »Do*

pełniam, mówi św. Paweł, w moim ciele, czego nie do*

stawa uciskom Chrystusowym, za ciało Jego, którym

jest Kościół«. Na pewno, mało kto zrozumie te słowa.

Tym jednak, którzy zdolni są i godni je pojąć, pory*

wa serca i rzuca na drogę ofiar dobrowolnych. Czyni
z nich ofiarę razem z Najświętszą Ofiarą. Nie wiedząc
o tym, nie myśląc o wdzięczności, świat korzysta z tych
szlachetnych cierpień. Cichych, ale Bóg je słyszy,
ukrytych, ale Bóg je widzi. One bowiem pracują dla

Jego chwały, współdziałając z Nim w dziele Odkupie*

nia.

f)

Cierpienie daje sposobność do miłości heroicznej.

Miłość nawet bardzo wielka nie wymaga koniecznie

cierpienia. Zbawieni w niebie żyją w pełni miłości Bo*
żej i braterskiej. Tam w górze, mówi Pismo św.: »Nie
ma już ani śmierci, ani smutku, ani skargi; wszystko
to minęło i Bóg otarł łzy ze wszystkich ócz«. Ale niebo
jest niebem; wędrówka doczesna skończona; za zasłu*

gi otrzymali nagrodę. Ziemia zaś jest ziemią, a na niej
»nie ma większej miłości, jak umrzeć za ukochanych^,
jak przynajmniej cierpieć dla nich. Cierpienie, to

śmierć częściowa; śmierć zaś, to całkowite cierpienie.

Ono jest probierzem miłości, która cierpieniem karmi
się i wzrasta. I dochodzi się do tego, że równocześnie
cierpi się dlatego, że się kocha, i dlatego kocha się, że
się cierpi. Prawo to potwierdza się zarówno w miłości

ludzkiej, jak chrześcijańskiej i Boskiej. Świadkiem:
Święci. Prawdziwość tego każdy na sobie doświadcza.

Ujawniając miłość i przyczyniając się do jej rozwoju,

background image

28

staje się cierpienie przedmiotem błogosławieństwa i ta#

jemnym źródłem niebiańskiej radości. Cierpieć dla cier#

pienia? Nie. Cierpieć dla miłości, aby więcej i lepiej
kochać? Tak.

Tak pojęte cierpienie czyż nie przynosi chwały Bo#

gu? Cóż większą przyniosło chwałę Bogu nad te trzy

godziny największej miłości w największej Męce Jezu#
sa Chrystusa na krzyżu?

»An'i ten zgrzeszył, ani rodzice jego (o ile bardziej

odnosi się to do Chrystusa, niż do ślepego od urodzę#
nia), ale żeby się sprawy Boże w nim okazałym...

W tych kilku słowach jakież światło rzucone na ta#

jemnicę cierpienia!

Kilka uwag.

1. Z tego, co się powiedziało, wynika, że cierpienie

łączy się z grzechem, ponieważ bez grzechu nie byłoby
cierpienia, pod warunkiem jednak, że rozszerzy się
myśl zasadniczą tego zagadnienia na to, że cierpienie
nie jest dla każdego ściśle następstwem jego grzechów.

2. Zagadnienie dotyczy mniej samego cierpienia

jak sposobu zrozumienia go, przyjęcia go i odnoszenia
z niego korzyści.

3. Cierpienie, podobnie zresztą jak wszystko inne

w życiu, dopiero przez skutki daje poznać wartość, po#
dobnie jak dopiero żniwo wykazuje wartość zasiewów
i pracy włożonej.

4. Jest rzeczą chrześcijanina starać się zmniejszyć

cierpienie na ziemi. Należy jednak jeszcze bardziej po#
magać do zrozumienia i do uświęcenia się przez cier#
pienie. Trzeba również pracować nad usunięciem grze#
chu, który znacznie obficiej niż cierpienie, którego jest
powodem, rozpościera się nad światem, jak cień wielki,
ciężki, smutny i ciemny...

background image

Jaka zapłata za życia?

•»Piotr rzekł Mu: »Otośmy opuścili wszystko

i poszliśmy za Tobą: Cóż nam tedy będzie?«

A Jezus rzekł mu:

»Zaprawdę powiadam wam,

że wy, którzyście poszli za

mną, w zmarlwych»

wstaniu, gdy usiądzie Syn człowieczy na stolicy

majestatu swego, będziecie i wy siedzieć na dwu‘

nastu tronach... I wszelki, który by opuścił dom,

rolę itp. dla Imienia mego, tyle stokroć weźmie

i żywot wieczny odzierży*.

(św. Mat. XIX

27-29).

Pytanie św. Piotra.

Czyniono Piotrowi wiele zarzutów za to pytaniel

Uznano je j a k o o b j a w z a r o z u m i a ł o ś c i . To:

»otośmy opuścili wszystko«! Jakby rzeczywiście opu*
ścił tak wiele! Słysząc te słowa, można by sądzić, że
opuścił wielki majątek i królestwo! Nie można się
obronić przed zarzutem śmieszności, gdy swemu mas
łemu poświęceniu nadaje się takie znaczenie.

J a k o i n t e r e s o w n e . Czyż to nie zdradza 2y*

da w całej pełni? Robi ofiarę, ale chce wiedzieć, co na

tym zyska... Jest hojny, ale ma na myśli korzyści...

Umysł praktyczny... interesowny!

J a k o b a r d z o z i e m s k i e . Zarzuca się mu zu#

pełny brak idealizmu. Czy mierzy się straty i zyski,

jeśli się jest naprawdę wspaniałomyślnym? Oddaje się

bez zastrzeżeń spełnieniu obowiązków, nie bacząc na

zyski! Nie myśli się nawet o nich... Takiego pytania,

jak Piotra, wstydziłoby się każde serce wielkoduszne!

background image

30

Pan Jezus osądził to pytanie inaczej.

A przecież nikt tak, jak Chrystus nie mógł uczyć

0 najszczytniejszym idealizmie, ani o bezwzględnym

1 bezinteresownym poświęceniu, posuniętym aż do he»

roizmu.

Pan Jezus uznał to pytanie za normalne.

Zażądał ofiary; obiecał nagrodę; wie, że chociaż da*

no mało, od chwili kiedy dano wszystko, czyn jest

wzniosły. Uznaje to za rzecz normalną, że ktoś troska
się o wynik. Znaczy to być rozsądnym, nie przestając
być wspaniałomyślnym.

I dlatego Pan Jezus, który w innych okoliczno#

ściach łajał i gromił Apostoła, wyrzucając mu jego nie#

stosowne odezwanie się, tym razem dał mu odpowiedź.
I to jaką! Niech będzie Piotr błogosławiony za to, że

ją wywołał! Zawsze powinniśmy mu za to dziękować...

Przedstawiając obraz Sądu ostatecznego, gdy Chry#

stus przyjdzie sądzić żywych i umarłych, mówi Pan
Jezus, że ci, którzy poszli za nim, zasiędą na tronach,
aby sądzić i królować... i że stokrotnie wynagrodzeni

osiągną królestwo niebieskie.

Są tutaj trzy zapewnienia: pierwsze o wyniku (trud

nie poszedł na marne) — drugie o wyniku wspania#
łym (sto za jeden) — trzecie o wyniku ostatecznym

(życie wieczne). Tak, jakby powiedział: »za jedno

ziarnko zasiane, otrzymacie kłos; za zasadzoną winną
latorośl, zyskacie winobranie; za wyrzeczenie się jed#

nej przyjemności, otrzymacie szczęście; za wszystko co
znikome, będzie waszym udziałem to, co trwa wiecz#
nie; za opuszczenie tego co ludzkie, posiądziecie na
wieki Bogaa.

Słowa wielkiej obietnicy! Kto ją usłyszał, może od#

tąd pracować, cierpieć, umierać. Wie, dlaczego to czy#
ni, wie, że nie darmo się trudził.

background image

31

j

To samo pytanie w naszym życiu,

j

I. CZY NALEŻY JE ZADAWAĆ?

To znaczy, czy w wypełnieniu obowiązków, w dą*

t żeniu do dobrego, w walce ze złem, w podejmowaniu
j

ofiar, których cnota wymaga, w poświęceniu życia ko*

i

muś lub jakiejś sprawie, należy interesować się wyni*

| kiem, czy też działać, nie troszcząc się zupełnie o to,
i

czy przedsięwzięcie przyniesie korzyść, czy nie?

[

a)

Ewangelia zachęca do zadawania tego pytania.

1

Czym jest bowiem Ewangelia jak nie zbiorem na*

I

kazów i obietnic? Czyż w kazaniu o ośmiu Błogosła*

i wieństwach, owym programie nowego królestwa, nie

jest powiedziane najpierw, co należy czynić, a potem,

jaka nastąpi nagroda i zapłata? Zdania te należy brać

w ich dosłownym brzmieniu; w pierwszej części: »Bło*
gosławieni, k t ó r z y . w drugiej: »Albowiem...«. Jest to
ze strony Chrystusa Pana żywą zachętą dla każdego,

do oglądania się na nagrodę za swą pracę i do stawie*
nia tego samego pytania, co Piotr, apostoł...

b)

Jezus, Boski wzór, kierował się również tym

py=

taniem w swoim życiu.

Zył, działał, trudził się, cierpiał. Umarł na krzyżu

dla zyskania chwały Bożej i zbawienia dusz ludzkich.

To było jego celem. Miał go wciąż przed oczyma, dą*
żył do niego ustawicznie z miłością, wytężył wszystkie

f siły, aby go osiągnąć. Nie powiedział sobie: »Mniej*

( sza z tym, co się staniem. Nie pracował dla samej pra*

cy, nie cierpiał dla samego cierpienia.

Równocześnie wiedział, co osiągnie dla siebie,

i spełniał to dzieło jako wolę Bożą, i włożył w nie całą

moc swego Serca. »Trzeba, powiedział, aby Chrystus

I cierpiał, i tak wszedł do swej chwały...« Z cierpienia

wypływa chwała. Z obumarłego ziarna rozkwita kłos.

i

i

background image

32

W tym, jak we wszystkim innym, Chrystus jest dla

nas doskonałym wzorem. Czy możemy lepiej działać

od Niego? Czy jest uczeń nad Mistrza? Jeżeli Boski

Mistrz miał nagrodę na względzie za swoje usiłowania,

dlaczego my byśmy mieć jej nie mogli? Idąc więc za
przykładem i wskazaniami Jezusa Chrystusa, możemy
myśleć o chwale, jaka nas czeka za nasze cierpienia

i trudy.

c)

Sumienie również domaga się tego.

Czy podjąłby się ktoś pracy i złączonych z nią tru*

dów, gdyby cel, jaki przez to ma osiągnąć, był nie za*
bezpieczony i niepewny? Któżby robił zasiewy, gdyby

nie spodziewał się plonów? Czy byłoby rozsądnie
uczyć się, gdy się wie, że się nie zdobędzie wiedzy?
Gdyby poświęcenie dla drugich i dla samego siebie
miało być daremne, po co robiłby ktoś ze siebie ofiarę?

Podobna szlachetność byłaby prostym nierozsądkiem.

Sumienie na pewno ma prawo rozstrzygać i podtrzy*

mywać swoje rozkazy za i przeciw wszystkiemu; w ten

sposób chroni ludzi od ustawicznych błędów... Azre*
sztą, można się do tego przyznawać lub nie, doświad*
czenie pokazuje, że wszyscy—skrycie przynajmniej —

myślą o wyniku, jaki jest możliwy, i którego się spo*

dziewają. Tak postępując czynią dobrze. Maszeruje się,
aby dojść do celu; je się, aby żyć, uczy się, aby zdo*
być wiedzę. Co w tym złego? Czyż myśl o przyszłej
nagrodzie nie opromienia człowiekowi jego codzien*
nych czynności, podobnie jak słońce rozjaśnia swym
blaskiem smutek dni jesiennych.

d)

Chodzi tu o chwałę, o mądrość i sprawiedliwość

Bożą.

Bóg wydaje rozkazy. Jest On pierwszą przyczyną

wszystkich obowiązków, powinien również być najwyż*

background image

33

szą ich sankcją. Byłoby niemądrym przypuszczać, że

Pan Bóg nie interesuje się wynikiem swoich rozkazów;

przypisywać zaś Bogu obojętność na dobro i zło, by#
łoby upoważniać nas do tego samego. Czyż wszystko

w przyrodzie nie dąży do jakiegoś celu według praw
ustanowionych przez Boga? Istnienie nieba i piekła
jest dowodem, że Pan Bóg nie tylko nie jest obojętny
na każdy czyn ludzki, ale że owszem interesuje się
nimi wspaniałomyślnie lub straszliwie, nagradza nie#
bem lub karze piekłem. Oto dwie ostateczności, dwa
różne skutki ludzkich czynów! Gdyby u kresu życia
ludzkiego cośkolwiek świadczyło, że Pan Bóg nie

zwraca uwagi na dobro i zło, byłoby to oczywistym
dowodem, że ostatecznie dobro i zło mają tę samą war#
tość. Tak myśleć, to nie uznawać Boga. Któżby się na
to odważył!...

II. W JAKI SPOSÓB I DLACZEGO ZADAJE SIĘ TO

PYTANIE W ŻYCIU CHRZEŚCIJAŃSKIM?

1.

Niektórzy chrześcijanie nie zastanawiają się nad

nim wcale, albo zaledwie trochę.

Dzieje się to wtedy, gdy ich życie jest powierzchow#

ne, bez wysiłków i obowiązków, bez przyjęcia ofiar
i poświęceń; czysto światowe; życie, w którym godzi
się sprzeczności i nie odmawia się sobie żadnej przy#
jemności; służy się kolejno Bogu i mamonie. Po cóż
zadawać sobie to pytanie, gdy się stale folguje swoim
złym skłonnościom i tylko kapryśnie zachowuje się
niektóre praktyki religijne? Do czego by to doprowa#

dziło? Czy wyrzekło się czego dla Chrystusa? Nicze#
go... Ludzi tak żyjących jest bardzo wielu. Wielkie za*

gadnienia, odnoszące się do celu ostatecznego, ich nie

interesują. Odpowiedź można dać z góry: »Tacy,

powiedziałby Pan Jezus, odebrali swą nagrodę. Nie

mówmy o nich więcej«.

Odpowiedzi Chrystusa

3

background image

34

2.

W życiu chrześcijanina pytanie to jest konie*

czne.

a)

Wymagania tyczące się życia prawdziwego

chrześcijanina.

P r a w d z i w y c h r z e ś c i j a n i n j e s t p r a *

c o w n i k i e m n a n i w i e B o ż e j . Życie jego jest

jakby pracą na roli. Praca to ciężka, o ile spełnia się
ją z zapałem, pod kierunkiem Boskiego Mistrza, dążąc
do sumiennego wykonania obowiązków. Zaintereso*

wani wiedzą o tym.

P r a w d z i w y c h r z e ś c i j a n i n j e s t z a p a *

ś n i k i e m d u c h o w y m . Życie jego jest nieustanną
walką z szatanem, ze światem, z sobą samym, z cia*
łem i jego licznymi żądzami. Walka na każdy dzień,
nigdy nie kończąca się zupełnym zwycięstwem, pełna

tragicznych momentów podczas burz wewnętrznych
i gwałtownych ataków namiętności, które nigdy nie

ustają.

P r a w d z i w y c h r z e ś c i j a n i n j e s t s ł u g ą .

Życie jego jest służbą, poświęconą dla Mistrza, dla
ideału, dla celu. Obowiązki jego są określone do*
kładnie przykazaniami. Nie działa nigdy na swój spo*

sób, ani dla siebie, a służba Boża bywa niekiedy słód*

ka, a niekiedy bardzo twarda.

P r a w d z i w y c h r z e ś c i j a n i n j e s t o f i a r ą .

Życie jego jest ustawicznym zaparciem się siebie, wy*
rzeczeniem się niedozwolonych i niebezpiecznych
przyjemności i przeróżnych okazyj, po ludzku sądząc,
korzystnych, ale dla duszy złych. Na ileż rzeczy po*
zwala sobie człowiek światowy, które prawdziwemu
chrześcijaninowi nie przystoją. Ofiary z pieniędzy wy*

maga miłosierdzie; ofiary z bogactwa, sprawiedliwość;
ofiary z zabaw, umartwienie. Ofiary z miłości, ze spój*
rżenia, z pragnienia i wielu innych rzeczy. Świat wie
dobrze o tym, na tym bowiem opiera swój wielki za*

background image

35

rzut przeciwko życiu chrześcijańskiemu i w tym jest
owa tajemna przyczyna odwrócenia się od chrzęści*
jańskiego życia... Chrześcijanin, który niekiedy ma
serce i oczy łez pełne, wie również o tym dobrze!

b)

A więc pytanie: »Jaki tego wszystkiego będzie

koniec«, trzeba sobie zadawać!

Ale kiedy?

— Chyba zawsze!
Przede wszystkim jednak w chwilach mimowol*

nych lęków, zniechęceń i ogólnego przygnębienia.
Wtedy gdy obowiązek większej wymaga ofiary, po*
poświęcenie staje się bardziej dotkliwe, a ciągłe zawody
i rozczarowania nawet w najgorliwszych budzą przy*
puszczenie: »że mogli się omylić i że mądrzej byłoby
nie wysilać się, skoro jak sądzą, cały trud i tak
do niczego nie prowadzi«.

Komu zadaje się to pytanie?

B o g u , któremu się mówi: »Ciebie, Boże, słucham,

dla Ciebie żyję i cierpię! Czy wiesz o tym i czy nie
zapomnisz? Czy będziesz jednak wierny w ich speł*

nieniu? Bo nieraz patrząc na bieg rzeczy odnosi się

wrażenie, jakbyś ich zostawił własnemu losowi...
Ostatecznie, co z tego wyniknie«?

C h r y s t u s o w i , który jest Bogiem w ludzkiej

postaci. Mówi się Mu: »Ufny Twoim słowom, posłu*
szny Twemu wezwaniu, idę za Tobą... staram się na*
śladować Ciebie i niosę mój krzyż. Gdzie mnie zapro*
wadzisz? Ludzie szydzą ze mnie tak, jak szydzili
z Ciebie. Co za to zyskam? Czy po Wielkim Piątku
nastanie także dla mnie poranek Zmartwychwstania?
Czy pokorze i posłuszeństwu na drodze, którą teraz

kroczę, będzie odpowiadać wysokość chwały, którą zy*

skam w niebie«.

To pytanie zadaje się r ó w n i e ż i n n y m 1 u *

3

*

background image

36

d z i o m, którzy są chrześcijaninami tylko z imienia.
Kroczą drogą szerszą, wygodniejszą, przyjemniejszą,
usianą kwiatami. Nie wyrzekają się niczego, czerpią
rozkosze przez cale życie, nie troszcząc się o inne war*

tości. Bez wyrzutów za swoje winy, z niewzruszonym
spokojem, robią wrażenie, po ludzku biorąc, jakby
oni mieli rację, a nie ja!

Zadaje się je również s o b i e s a m e m u... Serce

zapytuje sumienia: »Prowadzisz mnie drogą twardą...

Dokąd? Zamęczasz mnie czasem... Jakim prawem?
Stwarzasz dla mnie bolesne zagadnienia... W jakim

celu? Zapewniasz mnie, że jest to obowiązkiem, god*

nością moralną, treścią życia... Czy to pewne? O! su*

mienie, sumienie, jaki będzie wynik tego wszystkiego?

Cierpliwie znoszą cierpienia; święci umierają tak sa«

mo, jak grzesznicy... burza niszczy również moje po*
la jak bezbożnych... Kochając Boga tracę także dzieci

jak ci, którzy Go nie kochają... Pod krzyżami chrzęści*
jańskimi i w urnach pogańskich, śpią tym samym snem
umarli. O! sumienie, sumienie, co z tego wszystkiego

wyniknie!«

Kto stawia to pytanie?

M ł o d e , n i e w i n n e d z i e w c z ę , w chwilach

ciężkich walk wewnętrznych, gdy serce krwawi od
ran, zadanych przez życie.

P o b o ż n a m a t k a , która z biegiem lat coraz bar*

dziej upada pod ciężarem swego krzyża i nawałem
zawsze jednakich obowiązków, i tylu podjętych ofiar.

C z l o w i e k w i e r z ą c y , który stracił niesłusznie

dobre imię, któremu za jego wierną miłość nie odwza*
jemniono podobnym uczuciem, który za sumienne speł*
nienie obowiązków nie ma takiego uznania i nie robi
takiej kariery, jak ludzie nieuczciwi.

A p o s t o ł C h r y s t u s o w y u kresu swoich prac

i niepowodzeń, gdy go martwi brak wdzięczności,

background image

37

a oszczerstwa szarpią sławę, i gdy taką małą zyskał
nagrodę za te skarby, które opuścił...

W s z y s c y c n o t l i w i w chwilach ciężkich za*

dają to pytanie ofiary u stopni swoich ołtarzy poświę*
cenią, czy to w Kolosseum, gdy rozlegały się straszne
ryki zwierząt, czy to w więzieniach, oczekując na swój
męczeński koniec, zadaje je ginący misjonarz w odle*
głej krainie, jak również samotna, młoda zakonnica,
łkająca przed Wizerunkiem Ukrzyżowanego.

Stawiać w ten sposób pytania nie jest ani wstydem,

ani czymś ubliżającym, nie jest ani kupczeniem, ani
brakiem miłości lub też dowodem słabnącej odwagi,
jest tylko prawem, a nawet obowiązkiem. Prawem, któ*

re posiada każda istota, świadoma celu i pragnąca mieć

pewność, że się nie myli i ma nadzieję, że dojdzie do
tego celu, do którego dąży z takim mozołem.

Różne odpowiedzi na to zasadnicze pytanie.

I. ODPOWIEDŹ ŻYCIA.

Ogólnie, można i powinno się powiedzieć, że ona

jest nie wystarczająca i zwodnicza; nie rozwiązuje ni*

czego; nie zapewnia żadnego sprawiedliwego stosunku

między trudem i zapłatą, między rzeczywistą zasługą,
a bezpośrednim wynagrodzeniem. Aby utrzymywać
przeciwnie, trzeba być ślepym, nie znać życia, nie

chcieć patrzeć odważnie na rzeczywistość. Stwierdzenie
tego nie jest oczywiście rzeczą przyjemną! Jeśli tak się
sprawy przedstawiają, po co udawać, że się je widzi
inaczej? Nie, żeby wszyscy sprawiedliwi byli nieszczę*
śliwi, a wszyscy źli szczęśliwi. Różnie bywa, ale
właśnie ta różnorodność zbija z tropu, i zamiast roz*

wiązywać zagadnienie, gmatwa je i pozostawia nadal

nierozwiązane.

Biorąc pod uwagę poszczególne fakty, należy zau*

ważyć, że np. cnota, niewinność, najwyższe bohater*

background image

38

stwo C h r y s t u s a P a n a , Sędziego najwyższego, nie

zapewniły Mu ani uznania, ani uwielbienia, ani miłości
wszystkich. Miał wielu nieprzyjaciół, których niena#
wiść i oszczerstwa zaprowadziły go drogą niewymow#
nych cierpień, na krzyż: »Boże, mój Boże! Czemuś

mnie opuścił ?«

Co się tyczy Ś w i ę t y c h , to ich współbracia nie

okazywali im takiego uszanowania, jakie się im nale#
żało — ich wysiłki nie były uwieńczone pomyślnym

skutkiem — więcej cierpieli niż grzeszyli. — Neron ich

oskarżał; byli męczennikami, których skazywano na
śmierć.

Jeśli chodzi o n a j l e p s z y c h c h r z e ś c i j a n ,

o ten kwiat cnoty i duchowości rodzaju ludzkiego, to
czyż wartościowanie ich zasług jest takie u Boga, jak

u ludzi? Czyż położenie ich socjalne jest odpowiednie
do ich wielkich cnót? Czy cieszą się takim powodze#

niem doczesnym, jak na to zasługują przez swoją szła#
chetność i wzniosłe postępowanie wobec drugich?

Co się tyczy w a s s a m y c h , czy okresy gorliwości

są okresami najmniejszego trudu? Czy jesteście naj#
bardziej szanowani wtedy, gdy zasługujecie na to naj?
więcej? Gdy jesteście w łasce Bożej, czy kłaniają wam

się niżej, gdy zaś popełnicie grzech śmiertelny, czy fala
życia przepływa koło was z większym chłodem? Czy
domy naznaczone krzyżem, łatwiej omija anioł śmier#
ci? Czy przy odejściu waszym do wieczności, żało#
śniej was będą żegnać dzwony, dlatego żeście w ca#
łym życiu najwierniej służyli Bogu?

Nie! Życie wzięte samo w sobie nie daje odpowiedzi

na to pytanie. Na jakie zresztą pytanie daje ono sta#

nowczą odpowiedź? Raczej samo zadaje niezliczoną
ilość pytań, nie rozwiązuje zaś żadnego... Mówi się
słusznie: »Czym jest życie, jeżeli tylko ono istnieje?*
Dodajmy: »jaka jest odpowiedź na zagadnienie życia,

background image

39

jeśli nie ma innych odpowiedzi jak tylko te, które

z samego życia wypływają ?«

Bezbożni również wykorzystują to, aby szydzić.

Wyszydzanie, stare jak świat, było zawsze okrut*

nym cierpieniem dla sprawiedliwych i stało się wkrót*
ce groźną pokusą. »Widzicie, mówią niewierzący i sce*
ptycy, do czego prowadzi wasza osławiona służba Bo*

gu! Co czyni dla was Bóg, o ile istnieje? Czy zna wa*

sze poświęcenie? Pozwala wam zraszać życie wasze
potem i łzami, zanosić modły, a nie ociera wam potu
i nie wysłuchuje próśb waszych! Kto zyskał sławę,
pomniki, miejsce w historii, pamięć u ludzi? Czy ci,
których uważacie za najlepszych, za najgorliwszych,
za najbardziej czystych i pobożnych? Popatrzcie!

Nauka jest dość wymowna. Mylicie się. Oszukano
was«.

Chrześcijanin słucha, cierpi, niepokoi się. Ze wzro*

kiem błagalnym zwraca się do Mistrza o wyjaśnienie
zagadki życia, która go nęka, i szuka u Niego odpo*
wiedzi, która przynosi ukojenie...

II. ODPOWIEDZ CHRYSTUSA.

Odpowiedź ta zapewniając o nagrodzie, podnosi

wartość przedsięwzięcia.

1.

Przewyższa ona wszystkie, beznadziejnie nie

wy*

starczające próby rozwiązania, jakie przynosi życie.

Ani sława ludzka, ani dobrobyt materialny, ani

szczęście doczesne, ani jakakolwiek inna nagroda na
ziemi nie jest dostateczną pobudką do wysiłków, ani
też odpowiednią zapłatą. U tych wszystkich, którzy
już tu na ziemi rozdzielają palmy zwycięstwa, jest du*
żo fantazji, a sporo niekompetencji i stronniczości

u tych, którzy sądzą. Interes nimi kieruje, namiętności
ich oślepiają; ich wzgarda niczego więcej nie dowodzi
jak i ich pochwała. Tak często przez nich stają się

background image

40

ostatnimi ci, którzy powinni być pierwszymi, a pierw*
szymi ci, którzy powinni być ostatnimi!

2.

Odpowiedź Chrystusa nadaje wartość jedynej,

słusznej odpowiedzi.

Każdy, kto wyrzekł się czegoś dla Chrystusa, ja*

kiejś osoby lub samego siebie, nie trudził się na marne;

owocem tego wyrzeczenia jest nie tylko radość ze speł*
nionego uczynku, ale także spokój wewnętrzny i na*

groda wieczna.

Owocem tym, tu na ziemi, jest wzrost wartości

duchowych, odpowiednio do odwagi z jaką się działa,

cnót, które się nabywa i ofiar, które się spełnia. To nie

jest nic — to dużo. W pewnym słowa znaczeniu, nawet
wszystko. Wartości duchowe bowiem pozostają nie*
śmiertelne jak dusza, która właśnie dzięki temu udo*
skonaliła się i przeistoczyła. Inne wartości bez wyjąt*

ku tracą wraz z życiem swe znaczenie. Dobra docze*
sne pozostają tu na ziemi, gdzie, jak mówi Pismo św.

»rdza i mól psuje, i gdzie złodzieje wykopują je i kra*
dną«. Dusza nie zabiera nic innego na drogę wieczno*
ści jak tylko swoje zasługi. Nie majątek ani powo*
dzenie i sławę, które zdobyła, tylko to, czym się stała
przez swój wzrost duchowy. Ziemskiego stanowiska
nie bierze się również tam pod uwagę, tylko wartość

wewnętrzną, czyli własne ja duszy, uszlachetnione
cnotą, uświęcone miłością, ozdobione zasługą.

Nagrodą tu na ziemi jest również szczęście wewnę­

trzne, które przewyższa wszelkie dobra.

Trzeba to zawsze podkreślać! Pomimo trosk i nie*

powodzeń, pomimo złości ludzkiej i wszystkich niespra*
wiedliwości życia, słudzy Chrystusowi są szczęśliwi. To

szczęście, które płynie ze spokoju sumienia, ze spełnie*
nia obowiązku, ze zdania się na wolę Bożą, ze zjedno*
czenia z Chrystusem, z posiadania łaski poświęcającej,

background image

41

szczęście, w które wierzymy i którego się spodziewamy,

nie jest czymś złudnym, a tym bardziej nie jest złud*
nym szczęściem. Odmienne szczęście daje świat
i grzech; szczęście to zawodzi, niepokoi, zostawia pu*

stkę.

0

ile częściej spotyka się prawdziwą radość

u sprawiedliwych, którzy płaczą, niż u grzeszników,
którzy się śmieją! Grzesznicy niekiedy chcieliby się
zamienić z tamtymi! Mają do tego bardzo dużo słu*
sznych powodów. Święci, nie! 1 dlatego »Błogosła*
wieństwa* nie są tylko czczą obietnicą. Szczęście
w nich obiecane otrzymuje każdy, kto za nie zapłaci
wysiłkiem. Nawet boleść przemieniona w miłość przy*
czynią się do tego.

Nagrodą w przyszłości będzie życie wieczne.

Zapewne, gdy Chrystus mówił te słowa:

Posiądzie

żywot wieczny,

oczy Jego kierowały się ku tajemnicy

Królestwa niebieskiego... Zycie w Bogu, przez Boga,
z Bogiem — na miejsce śmierci i życia na ziemi!... Zycie
to nazywa Chrystus, Królestwem niebieskim, domem
Ojca, salą godową, ucztą weselną... Zycie myśli w peł*
nym poznaniu, życie serca w doskonałej miłości; życie
duszy, zatopionej zupełnie w Bogu...

Wieczność! Poza czasem; wolna od zawodów i zni*

komości życia doczesnego. Wieczność w zupełnym bez*
pieczeństwie, bez znużenia, w całkowitym spoczynku,

którego nic nie zmąci i co ziemskie nie dotknie.

Dla tej nagrody warto słuchać Chrystusa, iść za

Nim i pracować dla Niego.

1 żeby nie mówiono: »To jest zbyt piękne, aby mo*

gło być rzeczywistością*, żeby udowodnić, że to jest

możliwe, wystarczy dowieść, że Bóg jest wieczny, a du*
sza ludzka nieśmiertelna, i że dusza nieśmiertelna łą*
czy się z wiecznym Bogiem w nieskończonej miłości.

Tak było, jest i będzie.

background image

42

Wniosek.

Na najbardziej piekące pytanie ludzkości, doty*

czące końca tych, którzy dobrze żyli, odpowiada

Chrystus wznosząc ramiona ku górze: »2ycie wiecz*
ne«. Życie doczesne wobec tamtego jest tylko przemi*

jającą marnością. Słowa Chrystusa, poparte dowodami,
są o wiele bardziej oczywiste, niż istnienie słońca
w piękne dni wiosenne.

Chrześcijanin słucha i rozważa te słowa. Co go ob*

chodzi od tej chwili marność wszystkiego? Nie potrze*
buje już innych odpowiedzi na swoje pytanie. Istnieje

»życie wieczne«. To wystarczy.

background image

Wstępować w związki małżeńskie

czy nie?

1 rzeki:

»Dlatego opuści człowiek ojca i ma t-

kq, i złączy się z żoną swoją: i będą dwoje

w jed­

nym ciele... A łak już nie są dwoje, ale jedno

ciało. Co tedy Bóg złączył, człowiek niechaj nie

rozłącza... A powiadam

wam, iż ktobykolwiek

opuścił żonę swoją, a inną by pojął, cudzołoży,

a kto by opuszczoną pojął, cudzołoży

«.

Rzekli mu uczniowie jego: Jeśli tak jest spra­

wa człomeka z żoną, niepożyteczno się żenić.

Który im rzekł: „Nie wszyscy pojmują słowa

tego, ale którym jest dano",

(św. Mat. XIX,

5-12).

Wstęp.

1.

Najpierw określa Chrystus zasadnicze obowiąz*

ki małżeństwa.

Pogląd chrześcijański w całej swej dokładności

i surowości. (Opuścić rodziców — połączyć się
ze swym oblubieńcem lub oblubienicą — jeden tylko

z jedną — związek nierozerwalny, którego nikt nie ma

prawa rozwiązać — stanowcze potępienie rozwodu

i ponownego małżeństwa.)

2.

Wobec tych danych zdziwienie i przestrach Apo=

stołów.

Podobnie jak po ogłoszeniu obietnicy ustanowienia

Najświętszego Sakramentu rzesze mówiły: »Twarda
jest ta mowa, i któż jej słuchać może?« — tak i tu
ogłoszenie podstaw moralnych małżeństwa chrześcijań*

background image

44

skicgo wywołało u uczjiiów uwagę: »Jeśłi tak jest
sprawa człowieka z żoną, niepożyteczno jest się że#
nić«.

3.

Odpowiedź Pana Jezusa zawiera dwa twier­

dzenia:

Nie ma racji nie żenić się, gdyż małżeństwo jest

prawem natury i instynktem życia — ci jednak, któ#
rym dane jest zrozumieć, że są rzeczy wyższe jak mał#
żeństwo, powinni iść za tym głosem, pozostać w bez#
żeństwie, aby spełnić to, czego Bóg od nich żąda.

Niepokojące zagadnienie.

Pytanie to nasuwa się stale. Sformułowane czy nie,

określone czy też nie określone, nurtuje ustawicznie

ducha ludzkiego, odkąd bez żadnego złudzenia, w całej
jasności, ogłoszono zasady etyki chrześcijańskiej, ty#
czące się małżeństwa.

Rozważmy trzy punkty tego zagadnienia w świetle

słów Chrystusowych.

Najpierw przypatrzmy się tej sprawie w świetle

rozumu.

Jedność małżeńska: jeden z jedną. — Nierozerwal#

ność małżeństwa aż do śmierci jednego z małżon#
ków. — Rozwód i powtórne małżeństwo jednego z mał#

żonków za życia drugiego uznane przez Kościół za cu#
dzołóstwo, które prawo cywilne zatwierdza i nie uwa#
ża za złe.

Jako przeciwstawienie tych surowych zasad: sła#

bóść ludzka, potrzeba zmiany, potężny instynkt dą<
żący tam, gdzie w danej chwili można znaleźć przy#

jemność.

Przeciwstawiając więc sobie te dwa poglądy tak bar#

dza różne, niektórzy dochodzą do wniosku: Zawrzeć
związek małżeński! Nigdy! W każdym razie nie
w tych warunkach.

background image

45

Po wtóre zwróćmy uwagę na to, co nam przynosi

własna obserwacja życia:

Niedotrzymanie przyrzeczeń. Komedia uczuć. Mał*

żeństwa z tysiąca powodów nieszczęśliwe. Zdrady.

Niewierności. Głęboki smutek z powodu osamotnię*
nia. Chłód niektórych ognisk domowych. Pozorne
zbliżenie się, a wewnętrzny zupełny rozdział małżon*
ków... Ile rzeczy można się domyślać! Ileż rzeczy wie
się ze zwierzeń itd.

Wniosek:

Więc to jest prawdziwe małżeństwo!

Takie bez obsłonek i złudzeń! A więc, nie! Wymarzy*
łem (łam) je sobie tak pięknie, a widzę, że jest smutne
i wstrętne! Nie chcę małżeństwa...

Po trzecie: Zwierzenia mężów i żon:

Gdybyśmy byli wiedzieli, że małżeństwo jest tak

ciężkie! Tak zwodnicze! Tak skomplikowane! Gdyby
to można było zacząć na nowo... Upadek ideału...

Obserwowane z daleka może być godne podziwu...

żyć w nim jest zbyt boleśnie...

Wniosek: Stało się, nie mówmy więcej o tym. Nie

można nic poradzić. Trzeba cierpliwie znosić to, czego
się nie da już naprawić... Ale wy, którzy jesteście
wolni, wierzcie mi, nie wstępujcie w związki małżeń*
skie! Zostańcie tak, będzie wam lepiej... Kto się żeni,
nie wie, co czyni. Szczęśliwe zakonnice i stare panny!

Odpowiedź chrześcijańska.

1.

Gdy pytanie to stawia się w sposób wyżej po

*

dany, oczywistym jest, że w związki małżeńskie mogą

wstąpić tylko:

Albo b o h a t e r o w i e , którzy pragną poświęceń

i których trudności nie tylko nie zrażają, ale pod*
niecają;

Albo n i e ś w i a d o m i , którzy wiążą się na ślepo,

background image

46

bez żadnego zastanowienia, co ich broni przed refleks

Sj41

Albo n a i w n i , marzyciele, niepoprawni idealiści,

żyjący w złudzeniach;

Albo ś m i a ł k o w i e , mówiący: »Nic nie szko*

dzi, zobaczymy«;

Albo n i e u c z c i w i , którzy zawierają małżeń*

stwo i przyjmują jego zobowiązania z tą jednak my*
ślą, aby wyswobodzić się przy pierwszej sposobności.

2.

Atoli zagadnienie to tak postawione, jest posta=

wionę

fałszywie!

Postawiono je z tego punktu widzenia, jakby bez*

pośrednie szczęście ziemskie było najwyższym celem
życia — jego bezwzględnym prawem — zasadą, we*
dług której należy uważać, że każdą rzecz, która przy*
nosi szczęście, powinno się przyjąć i dopóki szczęście

trwa, zatrzymać; skoro jednak minie, odejść i szukać
innej.

Co należy czynić w tych warunkach? Jaka zasada

życia jest możliwa do urzeczywistnienia?

Najpierw nie chce się wstąpić w związek małżeń*

ski z powodu trudności, ciężarów, zawodów, obowiąz*
ków złączonych z małżeństwem.

Nie ma się również ochoty zostać starą panną

czy kawalerem, gdyż i tu, podobnie jak przeciw mał*
żeństwu, można postawić swoje zarzuty. Można po*
wiedzieć: »Zostać panną!... Starym kawalerem!... Zyć
samotnie, bez miłości, mieć serce puste i dom pusty.
W walce z życiem nie mieć żadnej podpory, żadnej

opieki. Nie zaspokoić nigdy instynktu macierzyń*

skiego lub ojcowskiego, który się odzywa ?« I przy*
chodzi się do wniosku: Zostać starą panną, starym

kawalerem... nigdy!... I tak mężatki i żonaci, rozwa*
żając strony ujemne małżeństwa i korzyści celibatu,
zazdroszczą niekiedy starym pannom i kawalerom, ci

background image

47

zaś, rozważając korzyści małżeństwa i ujemne strony
celibatu, zazdroszczą mężatkom i żonatym... A więc?

Zupełnie tak samo rozumując, wyklucza się wstą*

pienie do klasztoru:

»Zakonnica! Zakonnik! Życie

zamknięte! Drobiazgowe posłuszeństwo! Pozbawienie
wolności, miłości ludzkiej, przyjemności!... Raz tu,

drugi raz tam, według upodobania przełożonych! Czy*
nić to, na co się nie ma ochoty, nie czynić nigdy tego,
co budzi zainteresowanie, co się lubi, na co ma się
ochotę!...« Wniosek: Zostać zakonnicą, zakonnikiem,

nigdy!

A więc w ogóle nie można żyć! Gdyż to wszystko,

I

co się mówi przeciw małżeństwu, celibatowi i klaszto*

rowi, można dosłownie zastosować do samego życia.
Można więc powiedzieć: »2yć, — to pracować, cier*
pięć, płakać! Wlec swoją nędzę i walczyć z nieusta*

jącymi trudnościami! Życie — to nieziszczone nas
dzieje, rozwiane marzenia, ciągłe rozczarowania... Nie,
lepiej nie żyć!«... Cóż więc? Umrzeć? Ale zaraz
rozsądek zaczyna: »Umrzeć! Odejść! Wszystko zo*
stawić! Skończyć! Cmentarz! Nie! nie umierać«...

Cóż więc wreszcie uczynić? Trudności są wszędzie

i we wszystkim. Gdzie się udać, aby ich nie było?

Nie pozostaje nic innego, logicznie biorąc, w imię

szczęścia szukanego za Wszelką cenę, jak tylko przy*
jąć plan niżej podany, o ile się da wykonać.

Spróbować małżeństwa, aby się przekonać... Na*

stępnie po zdobytym doświadczeniu porzucić je
i spróbować celibatu... ale na celibat nie ma się ocho*
ty. Cóż przeszkadza także spróbować życia zakon*
nego, aby nie być samą, samym, i nie żyć z mężem,
żoną. Potem można by powtórzyć znowu całą serię...

Postępując w ten sposób zyskałoby się korzyści

, wszystkich stanów, a uniknęłoby ich trudności...

t

Co myślicie o tym? Nie śmiejcie się! To jest lo*

I

background image

48

giczne. Prawo do szczęścia byłoby przewodnikiem

w tym systemie kolejno po lobie następujących do*

świadczeń, gdyby się dało w praktyce wykonać!...

Niestety!

To jednak wskazuje, sądząc z następstw, że rasa*

da była fałszywa.

3.

W jakiż więc sposób należy ostatecznie posła

»

wić i jak rozumieć to pytanie?

Idźmy po kolei.

C e l i b a t .

Nie należy mówić: »Jeśli takim ciężarem jest ce*

libat, to lepiej w nim nie pozostawać. A zatem porzuć*
my go!«... Ani: »Czy osiągnę w celibacie najwyższe

szczęście, a najmniej niezadowolenia?« Mówić tak,

znaczy złą obierać drogę i nigdy dlatego nie dojść do

celu.

Należy mówić:
a) Celibat, podobnie jak małżeństwo i życie za*

konne ma swoje dobre i złe strony; raz jedne prze*
ważają, drugi raz drugie.

b) W celibacie jednak z jego brakami i trudnoś*

ciami można być również pożytecznym, wypełnić

swoje przeznaczenie i zapewnić sobie zbawienie.

c) Celibat może być środkiem do wypełnienia

w rodzinie pewnych zadań świętych i szlachetnych,
na które małżeństwo nie pozwala.

d) A więc, z wyboru, czy z konieczności, przyj*

muję go. Z wyboru, jeśli skłania mnie do tego moje
wewnętrzne usposobienie. Z konieczności, jeśli mimo

pragnienia wyjścia za mąż, nie osiągnęło się tego celu.
Nic nie jest stracone, jestem wolna, wolny; moje ży*
cie nie minęło się z celem, nie więcej zresztą, niżby

się to stało w nieszczęśliwym małżeństwie.

background image

49

K a p ł a ń s t w o . — K l a s z t o r .
Nie należy mówić: Czy w stanie kapłańskim lub

w klasztorze, w zupełnej ciszy i spokoju będzie się
najszczęśliwszym i najmniej zazna się nudy? Podob*

ne założenie rozumowania miałoby fatalne następstwa.

Należy powiedzieć:

a) Życie zakonne ma swoje ciężary, swój przymus,

swoje próby. Dobrze.

b) A jednak jest piękne, dobre, pożyteczne; moż*

na się poświęcić, pomóc bliźniemu; więcej i lepiej

pracować dla chwały Bożej.

c) Z drugiej strony wierzę, że Bóg mnie powołuje.
d)

Pomimo zatem wszystkich trudności i dzięki

powołaniu, wstępuję do seminarium lub do klasztoru.

M a ł ż e ń s t w o .

Należy z pewnością zadać pytanie: »Czy dobrze

jest wyjść za mąż? Czy jest lepiej, czy gorzej? Czy
jest to prawem, czy obowiązkiem, czy też niedorzecz*
nością?«

Nie trzeba jednak mówić: »Czy małżeństwo jest

bardziej zabawne, jak nudne? Czy jego więzy są lżej*

sze od wolności niezamężnych! Czy ono jest typową
formą większego szczęścia ludzkiego?* (Nie istnieje
bowiem żadna typowa forma większego szczęścia

ludzkiego, chyba tylko przez miłość Bożą...)

Należy postawić szereg pytań zasadniczych:

Czy małżeństwo w zrozumieniu chrześcijańskim,

w swojej istocie, w swoich następstwach i w swojej
roli jest czymś wielkim? Odpowiedź: tak.

Czy małżeństwo przedstawia normalne prawo ży*

cia ludzkiego, tak że z wyjątkiem życia zakonnego
i celibatu, jest tym, do czego kieruje się instynktownie

młodość ze swymi pragnieniami i sercem? Odpowiedź:

tak.

"Mpowiedzi Chryattm

4

background image

50

Czy małżeństwo jest jedną z dróg, prowadzących

do zbawienia, jedną z ziemskich form przeznaczenia
wiecznego, i czy z tego powodu zgadza się z wolą

Bożą? Odpowiedź: tak.

Czy małżeństwo odpowiada opatrznościowo, głę*

bokim instynktom natury ludzkiej, w miarę jak ona
dochodzi do pełnego rozwoju swego istnienia? Od*
powiedź: tak.

Z tych wszystkich powodów, odsunąwszy na bok

inne powołanie lub niemożność zrealizowania go, na*
turalną jest rzeczą wejść w związek małżeński, dobrze
jest myśleć o nim, chcieć tego i działać dla osiągnię*
cia tego celu.

Dalsze pytania.

Czy małżeństwo normalne i pożądane ma swoje

radości? Na pewno tak. Życie rodzinne nie jest dra*
matem ani rozpaczą dwojga w czterech ścianach.

Czy małżeństwo ma swoje troski? Na pewno tak.

W małżeństwie, podobnie jak gdzie indziej, mniej lub
więcej się cierpi i plącze.

Czy małżeństwo ma swoje rozczarowania, albo

czy dotrzymuje swych obietnic? Ma swoje rozczaro*
wania, podobnie jak całe życic, bez względu na to,

gdzie się je przepędza. Spełnia nadzieje, przynajmniej
na tyle, aby nie powiedziano, że jest czczym złudzę*
niem.

Czy życie rodzinne ma swoje obowiązki ciężkie

i surowe? Ma!

Wniosek na podstawie tych danych:

Jeśli w małżeństwie znajdują się radości pomie*

szane z troskami, przyjmuję je, licząc, że pierwsze
pomogą mi do zniesienia drugich.

Jeśli w małżeństwie są obowiązki, przyjmę je rów*

nież, podobnie jakbym musiał przyjąć obowiązki każ*

background image

51

dego innego stanu, z nadzieją, że przy pomocy łaski

Bożej wypełnię je odważnie.

Jeśli w małżeństwie spełnia się jedno z podstawo*

wych praw życia, jeśli ono jest podstawowym warun*

kiem utrzymania ciągłości rasy ludzkiej i trwania

pokoleń, prawu temu się poddaję.

Dobre i złe strony istnieją wszędzie; jedne nie po*

winny zasłaniać drugich.

Wnioski zasadnicze.

Odnośnie do małżeństwa, byłoby naiwnością chcieć,

aby małżeństwo było nieomylną formą bezwzględne*
go i pewnego szczęścia.

Małżeństwo jest mądrością, odpowiadającą głębo*

kim instynktom ludzkim, w swojej zaś rzeczywistości
jest zbiorem radości, trosk i obowiązków.

Małżeństwo jest aktem odwagi, którą należy pod*

trzymać, aby móc spełnić jego wymogi, ofiary i obo*
wiązki.

Co się tyczy całego życia, to wszystko w życiu po*

dobnie się przedstawia, o ile chce się żyć dobrze, po*
żytecznie, szlachetnie.

Poświęcenie należy przewidzieć wszędzie; odwaga

również jest potrzebna we wszystkim, tak w celibacie,
aby żyć samotnie, w życiu zakonnym, aby wypełnić

śluby, w małżeństwie, aby dochować wierności przy*

Sięgi.

Ostatecznie więc najważniejsze pytanie brzmi na*

stępująco:

Czy mamy tu na ziemi prawo być szczęśliwymi,

czy też najpierw powinniśmy być dobrymi? Jeżeli
ktoś przyjmuje pierwszą możliwość, tj. prawo do szczę*
ścia, pytającemu się: »Czy należy wstępować w zwią*
zek małżeński?« należy odpowiedzieć: »Tak, nie, mo*

4

background image

52

że, nie wiadomo, ponieważ egoistów zawsze czeka za*

wód«. W drugim zaś wypadku, jeśli się przyjmie, że
przede wszystkim mamy być w życiu dobrymi, na py*
tanie: »Czy należy się żenić (wyjść za mąż), trzeba

odpowiedzieć stosownie do wielkiej myśli Chrystusa:
»Tak, z wyjątkiem tych, którzy nie mogą lub którym

nie pozwala specjalne powołanie... Tak, gdyż w tej wiel*
kiej sprawie Boskiej i ludzkiej, jaką jest małżeństwo,
spełniacie waszą powinność, zyskujecie zasługi, żyje*
cie w miłości i pracujecie równocześnie dla Ojczyzny

ziemskiej dając jej obywateli, i dla Ojczyzny niebie*
skiej przysparzając jej dzieci wybranych...«

background image

Skarga Chrystusa w ustach

biedaków.

Powiedzą Mu: *Panie, kiedyżeśmy Cię wU

dzieli łaknącym albo pragnącym, albo nagim

i nie nakarmiliśmy Cię, nie daliśmy Ci pić, nie

przyodzialiśmy Cię?* 1 odpowiadając rzecze

im:

»Zaprawdę powiadam wam: Pókiście nie

uczynili jednemu z łych najmniejszych, aniście

mnie uczynili... Idźcie precz ode mniel*

Jak głębokie słowa! Jakiż oddźwięk budzą w du»

szy, która się nad nimi zastanawiał Jakąż dają spo*
sobność do robienia spostrzeżeń i do jak ważnych
prowadzą wniosków...

Jak bardzo niepokojące słowa! Takie stawiają za*

gadnienia! Takie obiecują rozwiązanie! Jak ciężką od*
powiedzialnością obarczają tych, którzy nie pójdą za
ich wezwaniem...

Słowa zapoznane... Tylu chrześcijan nie rozumie

ich znaczenia; nie zastanawia się nad nimi; nie ma od*

wagi iść za tym, co one głoszą; stara się je rozumieć
w sensie złagodzonym, tak że zmieniają się nie do
poznania.

Słowa płomienne dla tych, którzy im wierzą, czy*

nią je regułą swego życia, znajdują w nich nieustan*
ną zachętę dla swojej gorliwości i jedyne światło, dzię*

ki któremu wyjaśnia się, mimo pozornej błahości

wielu rzeczy, prawdziwa wartość stworzenia.

background image

54

Wszystko jest sprawą zapatrywania.

Wszystko zależy od naświetlenia, w jakim się rze*

czy ogląda.

Sąd o jakimś krajobrazie będzie różny, zależnie

od tego, jak się go ogląda, czy w nocy, czy we mgle,

czy też w pełnym blasku słonecznym.

Tak samo w muzeach, obraz przedstawia się lepiej

lub gorzej albo w całej swej piękności, zależnie od
tego, gdzie jest umieszczony, czy w kącie w cieniu,
czy też w pełnym świetle. Artyści, jak również konserw
watorzy muzeów wiedzą o tym dobrze.

Wszystko zależy od tego, w jakim nastawieniu na

daną rzecz się patrzy.

Zależnie od tego, czy się kocha, czy się nienawi*

dzi, patrzy się różnie na ludzi. Stąd tyle niesprawie*
dliwej pogardy, nierozumnych podziwów, tyle stron*

niczości w ocenie drugich.

Zależnie od tego, czy się jest człowiekiem zmysło*

wym czy duchowym, widzi się u drugich albo pięk*
ność cielesną, albo piękność duchową: »Człowiek zwie*
rzęcy, mówi św. Paweł, nie dostrzega spraw Bożych«.

Zależnie od tego, czy się jest egoistą, czy altruistą,

spostrzega się u ludzi albo to, z czego można dla sie*

bie wyciągnąć korzyści, albo widzi się ich własne po*
trzeby, a to pobudza do niesienia im pomocy.

Zależnie od tego, kim się jest, ma się różny po*

gląd na świat. Na ten sam ocean patrzy inaczej ar*

tysta, rybak, niewiasta, poeta. Każdy widzi w nim to,
czego szuka lub czego się boi. I każdy z nich zapy*
tany: »Co to jest ocean?« da inną odpowiedź. Pierw*
szy powie: »Jest to gra kolorów«. Drugi: »To jest
mój warsztat pracy«. Trzecia: »Jest to potężny głos
burz«. Czwarty: »jest to grób marynarzy...« Sprawa
zapatrywania.

background image

55

Podobnie ma się rzecz z ubogimi i łatwo zrozu*

mieć, jakie to ma rozliczne następstwa.

1.

Jest wielkie mnóstwo nędzarzy!

Ludzie, którzy nie jedzą, choć są głodni, którzy

mieszkają w norach, pozbawionych światła, powietrza
i opału w zimie, którym brak wszystkiego, którzy
nie mogą się leczyć w chorobie, ani zapracować na
kawałek chłeba. Ludzie opuszczeni, pozostawieni sa*
mi sobie, niewolnicy własnej nędzy. Ludzie dorośli,
dzieci i starcy, skazani na łaskę miłosierdzia, które

wie o nich lub nie wie, wspomaga lub nie wspomaga.

Biedacy, nieszczęśliwi, pokrzywdzeni przez los, wy*

rzutki społeczeństwa, o których się mówi, że mści się
na nich nędza, która ich okryła hańbą.

2.

Trzeba to wiedzieć i zastanowić się nad tym.

W pewnych bowiem warunkach życia można o tym

nie wiedzieć. Wystarczy zamknąć oczy i starać się
0 tym nic myśleć; mieszkać w innej dzielnicy niż oni

1 nie być nigdy tam, gdzie oni mieszkają. Gdy się nę*
dzy unika przez bojaźń, wstręt lub instynkt własnego
bezpieczeństwa, można nie znać jej właściwego obli*
cza i prawdziwego wyglądu. Można przede wszystkim,
wiedząc teoretycznie, że istnieje, robić tak, jakby nie
istniała. Są tacy ludzie, którzy swymi opowiadaniami
na temat nędzy, starają się zniechęcić innych do lito*
wania się nad nią. O ile taka próba się uda, zagad*
nienie umiejętnie odsunięte nie wchodzi więcej w ra*
chubę.

Chrześcijaninowi nie wolno pozwolić sobie na ta*

ką niewiedzę, na takie zapomnienie. Rodzice bogaci

nie powinni wychowywać dzieci swych w ten sposób,
jakby nieszczęściem dla szczęśliwych było pamiętać
o tym, że istnieją nieszczęśliwi.

background image

56

Są jednak różne zapatrywania na sprawę nędzarzy.

Różne zapatrywania fałszywe, niezgodne z prawdą!

P o w i e r z c h o w n e wglądnięcie niektórych lu*

dzi nie daje im poznać całej doniosłości ubóstwa. Nie
rozumieją go, nie starają się z nim zetknąć i nie myślą

0 nim wcale.

Zapatrywanie ludzi p o d e j r z l i w y c h , którzy

uważają,'że biedni mają to, na co zasłużyli przez brak

pracowitości i obrotności, i samowolnie popadli w nę*

dzę.

Zapatrywanie ludzi d u m n y c h , którzy patrząc

na te nory, na te łachmany, na to życie w ucisku,
przechodzą obok nędzarzy z najwyższą pogardą.

Zapatrywanie e g o i s t ó w a równocześnie tchó*

rzów. Dla tych nędzarze wskutek swych ustawicz*
nych żądań stają się kłopotliwi, a jednocześnie przeje

muje ich paniczny strach, gdy wiedzą, jak ubodzy są
usposobieni dla bogatych, gdy widzą masy nędzarzy
1 wielkość ich nędzy.

Ci ludzie patrząc w ten sposób, nie widzą nic.

O nich mówi Pismo św., że nie rozumieją i nie mogą
zrozumieć, kim jest człowiek ubogi.

Prawdziwe, jasne i głębokie zapatrywanie na spra

m

wę ubogich.

Gdy się myśli o nich często, zastanawia się głę*

boko, co znaczy słowo »ubogi«, i stara się zrozumieć,

czym może być w praktyce ubóstwo dla tych, którzy
żyją w nim w sposób przykry i nieubłagany.

Gdy się patrzy na nich z największą troską, chcąc

zbadać stronę moralną i społeczną tego zagadnienia,
zbadać odpowiedzialność indywidualną i zbiorową, ja*
ka tutaj w grę wchodzi, dojść, kto właściwie jest wi*
nowajcą.

background image

57

Gdy się patrzy na nich z miłością, to znaczy z ser*

deczną dobrocią, z instynktowną litością, z gotowością

spieszenia im z pomocą. Serce jest prawdziwym świa«
tłem! Tyle ciemności nas ogarnia i światło jego jest
nieraz jedynym rzeczywiście odkrywcą!

Gdy się patrzy na nich z duchowego punktu wi*

dzenia, szukając w ubogim jego duszy, którą na pew*

no posiada. Co się w niej dzieje? Jakie wątpliwości ją
nawiedzają? Jakie dramaty nią wstrząsają? Nędza

-materialna nadaje przecież ich duszy szczególny wy*

raz.

Gdy się patrzy na nich o c z y m a w i a r y , jak

ktoś, kto chcąc wydać sąd o życiu, o istotach, o wszyst*
kim co się tyczy ich i ich życia, użytkuje do tego

swoje Credo, swój katechizm i swoją Ewangelię, a nie
zimne nakazy rozumu i czysto techniczne dane nau*
kowe.

Gdy się wreszcie patrzy o c z y m a C h r y s t u*

sa. Pan Jezus miał swój własny sposób patrzenia, są*
dzenia i wnioskowania. Miał swoje światło, które pły*
nęło z ustawicznego wejrzenia na Boga, z niezgłębio*
nej miłości Jego serca, z Jego sumienia, które nie zno*

siło niesprawiedliwości i które pod żadnym pozorem
nie skłaniało się do złego.

Gdy się patrzy na nędzę ludzką

w

tym oświetlę

*

niu i

takimi oczyma:

Widzi się w ubogim, aż do dna jego nędzy, i s t o *

t ę l u d z k ą , posiadającą również swoje prawa równo*
ległe do swoich obowiązków, swoją godność, swoją
wartość wieczną i wspólne wszystkim ludziom do roz*
wiązania zagadnienie przeznaczenia wiecznego.

Widzi się w ubogim s t w o r z e n i e B o s k i e ,

równie wartościowe jak bogaty. Chociaż ulica, przy

której ubogi mieszka, jest brudna, dom jego mały

background image

58

i ciasny, ubranie znoszone i łatane, chociaż brak mu
— o ile brak — nauki i ogłady, choć ręce nie myte
wonnościami, jak ręce Piłata, nie przeszkadza to, że
człowiek ubogi, składający się podobnie jak my z cia?
ła i z duszy, jest stworzeniem również przez Boga do
życia powołanym. Dlatego musi mieć także swoje

przywileje i swoją wysoką wartość.

Widzi się w ubogim d z i e c k o O j c a , który je

bardzo kocha, dziecko w imię tej miłości odkupione
przez Syna w Jego bolesnej męce. Czyż Chrystus
wyraźnie tego nie powiedział? Czyż posłannictwo Je?

go nie było przede wszystkim do ubogich? Czyż nie

przebywał głównie z nimi? Czy nie odnosił się do nich
z tym samym szacunkiem, jak do ówczesnych boga?
czy? Czy nie poświęcał dla nich swego czasu i serca?
Czyż nie współczuł z ich niedolą? Czy robił taką róż?
nicę między ubogimi a bogatymi, żeby ubodzy czuli
się upokorzeni i pogardzeni?

Widzi się w ubogim żywy o b r a z C h r y s t u s a ,

który był im podobny, i był jednym z nich. Cho?
dził odziany tak jak oni, jadł również podobnie. Jego
mały domek rodzinny, przyparty do skały, w którym
zamieszkiwał przez lat trzydzieści, był podobny do

ich domów. Nie miał żadnej posiadłości ziemskiej, uro?
dził się w ubóstwie i odszedł z ziemi nie pozostawia?
jąc żadnego majątku prócz tuniki i płaszcza, o który
pod krzyżem żołnierze rzucali los.

Widzi się w ubogim członka m i s t y c z n e g o

c i a ł a , którego Chrystus jest głową. Oni są członka?
mi Jego. »Członkami cierpiącymi« jak się słusznie
mówi. Ojcowie Kościoła zastanawiając się jakimi
członkami w ciele Chrystusowym, tzn. w odkupionej

ludzkości, są ubodzy, zauważyli, że są nogami, na
których wspiera się całość, czyli tym, co jest mało cc?
nione, a jednak bardzo użyteczne; tym, co dźwiga

background image

59

największy trud; zbiera proch i bioto życia... Czyż
tak nie jest?... Członki Chrystusowe, okryte może
pogardą i często upokorzone, w każdym razie człon;
ki Jego Ciała. O nich właśnie myśląc wypowiedział

Pan Jezus te wspaniałe, a tak bardzo niepokojące sio;

wa: »Coście uczynili jednemu z tych najmniejszych,
mnieście uczynili. A czegoście nie uczynili jednemu
z tych najmniejszych, mnieście nie uczynili«.

Oto jak niezaprzeczalnie i niewątpliwie należy

myśleć o ubogich, gdy się na nich patrzy w świetle
nauki Chrystusowej i oczyma Chrystusa, które wszyst;
ko do głębi rozjaśniają i nadają mu inne znaczenie.

Jak się odnoszą do biednych prawdziwi chrześci­

janie?

I - PRZEDE WSZYSTKIM ROZUMIEJĄ UBOGIEGO

I JEGO STAN WEWNĘTRZNY.

a)

Rozumieją jego ukryte marzenia.

Dlaczego ubogi, tak często samotny, nie miałby

być w życiu wielkim marzycielem? Życie jest tajemni;
cą dla wszystkich; przedstawia się jako zagadka, jako
problem nierozwiązalny. Oblicze życia jest tak cie;
kawę i tajemnicze! Trudno je w ogóle zrozumieć. Ubo;
gim jeszcze trudniej, niż komu innemu. Nie jest to je;
dnak tym razem poeta, który marzy, patrząc na mo;

rze, ani malarz, gdy spogląda na piękny krajobraz,
ani filozof wobec wszechświata, ani właściciel, ogląda;

jący swoje majętności, ani młodzieniec, marzący

o przyszłości, lecz jest to człowiek, dla którego życie
jest twarde i trudne, który marzy o życiu, podobnie
jak głodni przed piekarnią lub małe dzieci tęsknią za
miłością wobec matki, która ich nie kocha... Marzenie

to przez małe, czarne okienko, którym ubogi spogląda
na życie, jest różne od marzenia przez okna pięknego
pałacu.

background image

60

b)

Rozumieją codzienne troski ubogiego.

Ubogi nie ma zapewnionego bytu, nie ma żadnych

dochodów, rent lub kapitału. Dzień jutrzejszy przed*
stawia mu groźbę bezrobocia, choroby, które staną
się dla niego klęską. Czy wystarczy mu na rzeczy naj*

niezbędniejsze? Czy będzie mógł dać je swoim dzie*

ciom?

Niepewność

bolesna,

nieustanna,

bardziej

przejmująca z nadejściem zimy, w okresach mrozów,

w razie powodzi lub epidemii. Ach, ten znak zapyta*
nia! Zobaczymy, że staje się łatwo znakiem oskarżę*
nia. Wystarczy zastanowić się na chwilę, w jak głę*
bokim niepokoju żyje ubogi przez długi szereg lat,

jednako zawsze smutnych, z których żadne nie przy*
nosi mu zmiany na lepsze.

c)

Rozumieją gorycze ubóstwa.

Czy jest co w tym dziwnego, że dręczą ubogiego

różne gorycze, podobnie jak kwasy żołądkowe, dzięki

strawie, której dostarcza mu życie? Gorycze powstałe
przez urazy, z trudnością ukrywane, przeciw wszyst*
kiemu, przeciw ludziom i rzeczom, przeciw jednostce
i państwu, którzy zdają się mu być odpowiedzialnymi
za ten smutny stan rzeczy. Nie można żądać od lu*
dzi, aby jednako smakowało im wino czy ocet, miód
czy żółć, cukier czy pieprzl I gdy na twarzy, w swo*

im milczeniu i w przykrych refleksjach objawia ubo*
gi swoją boleść, trzeba być naiwnym, aby temu się
dziwić, i bardzo obłudnym, aby się tym gorszyć. Du*
sza ubogiego przeżywa wszystkie gorycze i staje się,
podobnie jak życie, pełna goryczy.

d)

Rozumieją zazdrość ubogiego.

Ubogi czyni porównania. Czy może powstrzymać

się od tego? Niedola zmusza go do tego. Przechodzi
mimo życia, życie płynie mimo niego. Choćby nie

I

background image

61

chciał, musi patrzeć na nie, musi je widzieć. Ono
bowiem pokazuje mu się w całym swym bezwstydzie,
który jest równocześnie nierozsądny i niebezpieczny.
Różnice są tak wielkie! Bulwary i uliczki; pałace i nos

ry; zbytek i nędza; wykwintne ciasta i chleb suchy;
naszyjniki z pereł i jarzmo niewoli; uczty bogacza
i biedny Łazarz, leżący u bram pałacu; wygodne pulls
many i twarde ławki w pociągach mieszanych; żes
bracy i miliarderzy; syci i wygłodzeni... Nie może tes
go nie widzieć i nie słyszeć. Wszędzie się to rzuca
w oczy; zewsząd woła do niego! Bezwstydne i równos
cześnie nierozumne bogactwo, przechodząc mimo, obs
rzuca biedotę błotem, a wtedy biedak odrzucony i pos
zostawiony samemu sobie czyni bez litości porównania.
Porównania te czynią go zazdrosnym. Mówi myśląc
o tamtych: »Dlaczego nie ja?« Myśląc o sobie: »Dlas

czego nie oni?« Na jego miejscu, co by myśleli ci,
którzy się oburzają? Co by mówili? O to właśnie
chodzi.

e)

Rozumieją bunty nędzarzy.

To znaczy niepogodzenie się z faktycznym sta>

nem rzeczy, uważanym przez niektórych za nieszczęss
ny, lecz nietykalny i święty. Z jakiego powodu miałs
by być takim? To wszystko, co płynie z egoizmu,
z

niesprawiedliwości,

z

niesumienności,

wreszcie

z grzechu, czyż może być nazwane opatrznościowym
w znaczeniu woli Bożej? Nierówność warunków,
w istocie opatrznościowa, nieunikniona i konieczna,
czy musi być zawsze na ogół biorąc powodem usta*

wicznego rozdziału pomiędzy klasami i ludźmi, i czy
na drodze ludzkości nie da się nigdy na przestrzeni
wieków wyrównać wzniesień i zapełnić przepaści? Ko«

ściół sądzi o tym inaczej. Ubogi, któremu nędza prze«

szkadza, aby był zawsze rozumny, podniecony przez
nią, czuje w sobie rodzący się bunt... Biedacy wzniecają

background image

62

niepokój, grożą, często może nawet przesadzają, nie*
raz zdaje się, że skłonni są raczej zamienić wszystko
w ruinę, niż budować ład ogólny. Wszystko to jest
możliwe. Ale nie powinniśmy się temu dziwić! Czy
protest, jaki podnoszą, nie jest w istocie swej głosem

sprawiedliwości w pracy dla osiągnięcia lepszej przy*
szlości? Jest to również bezwiedne wyczucie dążenia
chrystianizmu, że powinno być inaczej, a zmiana obec*
nego stanu rzeczy na lepsze stałaby się właśnie kró*
lestwem Bożym na ziemi.

f)

Rozumieją wątpliwości biedaka.

Nie mówiąc o nędzy i jej licznych trudnościach,

ubogi narażony jest na pokusę, aby zwątpić o wszyst*
kim — o c e 1 u ż y c i a, o ile musi żyć w takich wa*
runkach, w których życie jest tylko przeciwnością, bez
radosnej nadziei lepszego jutra — o p i ę k n i e ż y *
c i a, które dla niego bywa tak r z a d k o p i ę k n e ,
a tak często budzi wstręt swym ponurym i odraża*
jącym obliczem, i o w a r t o ś c i s p o ł e c z e ń s t w a
l u d z k i e g o , w ten sposób zorganizowanego, że
jedni mogą się bawić według swego upodobania, pod*
czas gdy inni muszą męczyć się wbrew woli i to z po*
kolenia na pokolenie, bez zmiany, społeczeństwa, w któ*

rym już bogaci mogą się jeszcze więcej wzbogacić,

a nędzarze muszą popadać w większą nędzę — o z n a*
c z e n i u p r a w a m o r a l n e g o , ponieważ to pra*
wo tak nierównomiernie ciąży na barkach ludzkich,
a każdy kto poddaje mu się bez zastrzeżeń, przyczy*

nia się tym samym do przedłużenia zła i pozwala mu

na dalsze, spokojne trwanie — o d o b r o c i B o ż e j ,

która dla ubogiego, jak mu się wydaje, tak skąpą się
okazuje, a nie żałuje dóbr materialnych dla innych,
wcale nie więcej wartościowszych od niego, która za*
pominą o ubogim w jego utrapieniach, pozwala bo*

background image

63

rykać się z trudnościami bez wyjścia i zgina jego
grzbiet pod jarzmo bolesne... Tak to dręczy go poku*
sa zwątpienia o wszystkim i o wszystkich, o radach
i obietnicach, o pięknych słowach, które chwilowo
brzmią nadzieją, a potem wtrącają w zwykłą jedno*
stajność ciężkiego życia.

g)

Rozumieją drażliwość biedaka.

Ciało, serce, sumienie człowieka ubogiego staje się

coraz bardziej drażliwe. Bywa, że czasem pod razami
losu twardnieje i wskutek znużenia obojętnieje na
wszystko. Nie dzieje się to jednak zawsze. Ubogi
nie jest kamieniem ani matołem pogrążonym w zu*
pełnej obojętności dla spraw i ludzi. Pozostaje czło*
wiekiem, i to człowiekiem odczuwającym cierpienie.

Dlatego ulega rozstrojowi, umie protestować; obrażli*

wy i podejrzliwy obawia się usług, które mu oddają,

podejrzywa egoizm w miłosierdziu, które mu świad*
czą, i w aż do pogardy bitych mu ukłonach. Nie
ufa nikomu. Jego wrodzone zaufanie do ludzi już

dawno zawiodło. Zajmuje więc stanowisko obronne,
jak wobec nieprzyjaciela, którego, jak mu się zdaje,
odkrywa wszędzie. Któż może dziwić się takiej draż*
liwości? Czyż nie jest ona w nim dziełem jego cięż*
kiego życia?

h)

Rozumieją rozpacz biedaka.

Rozpacz istnienia, na które z jakiejkolwiek się stro*

ny patrzy, nie widać żadnego wyjścia, w którym nie
świta zapowiedź na tle stosunków ludzkich nadejścia
dnia przepowiedzianego przez tylu proroków i ocze*

kiwanego przez tylu nieszczęśliwych, odmiany na lep*

sze... Ubogi widzi się osaczonym, uważa się za ściga*
nego jak przez psy gończe, przez owe mnóstwo praw,
przepisów, zakazów, nadzorów policyjnych wokół nie*

go, aby mu przeszkadzać w swobodnym oddechu...

background image

64

I

Ani na jutro, ani na później, ani na lata końcowe
biedak nie spodziewa się niczego. Mury są za wyso* '
kie, aby mógł spojrzeć ponad nimi. Jeśli zaś wydrapie

się do góry, aby mimo wszystko patrzeć, czy zobaczy

na drodze kogoś, przybywającego do niego z rękoma i

pełnymi dobroci? »Człowieku, który czuwasz, kto

przybywa wśród nocy? — Nikt do ciebie!« Wielu
ludzi ubogich nie wypowiada swej rozpaczy głośno —

bo i po co? — ale jęczą głucho, długo i boleśnie.

i)

Rozumieją natręctwo biedaka.

Biedny prosi często, prosi zawsze, bezustannie wy*

ciąga rękę i puka do drzwi. To jednak nie przeszka*
dza mu być biednym, cierpieć głód i zimno wraz ze
swymi najbliższymi! Gdyby odziedziczył niespodzie*
wanie znaczną sumę, na pewno zaprzestałby pukać
o wsparcie do serc litościwych i upominać się o kawa*
łek chleba. Gdy jednak powraca bez ustanku, uważa
się go za wymagającego, niedelikatnego natręta. Mówi
się, że przeszkadza; co innego, żeby raz poprosił, ale
dziesięć razy, sto!... Ależ on musi jeść codziennie, jego

nędza jest nieustanna i codzienna. Wierzcie, że wolał*
by nie potrzebować nikogo, nie być na łasce wszyst*
kich, nie prosić, aby nie narażać się na odmowę. Aby
zrozumieć natręctwo biedaka, trzeba poznać twardość

jego nędzy. Nędza tłumaczy to natręctwo. Kto nie

uzna tego za słuszne, nie jest szczery.

j)

Rozumieją słabość biedaka wobec pokusy.

Nędza jest złym doradcą. Głód również. Etyka

katolicka mówi, że ukraść z głodu, w wielu wypad*
kach nie jest kradzieżą, lecz tylko wykonaniem za*
sadniczego prawa życia. Gdy brak pieniędzy, a po* ■

trzeba ich koniecznie dla siebie i rodziny, czy potrą*

I

ficie się dziwić, że wtedy można się ważyć i na czyn

|

background image

65

nieszczęsny? Nieraz z nędzy młoda dziewczyna sprze*

daje swoje ciało, aby zdobyć kawałek chleba. Na pew*
nym stopniu ubóstwa, czy możliwa jest jeszcze mo*

ralność, jak również i życie duchowe? Sw. Tomasz

z Akwinu odpowiedziałby, że nie. Na kogo zatem
spada wstyd największy? Na kogo należy rzucić ka*
mienie potępienia, które faryzeusze zbierali na jawno*
grzesznicę? Czy na tego, który ukradł, czy na tę,
która oddała się prostytucji? Czy też raczej na spo*

łeczeństwo, a z nim również i na jednostki, że nie
potrafi zabezpieczyć swych członków przed nędzą?

k)

Rozumieją tajemny wstyd biedaka, świadomego

swego poniżenia.

Czyż można o tym wątpić? Tyle spojrzeń przy*

pominą mu o nimi Tyle znaczących gestów nie po*

zwala mu o nim zapomnieć! Musi sobie zdawać z tego
sprawę! Gdyby nogi miały oczy, czy nie widziałyby,
że są bardziej od twarzy skurzone, zbłocone, zwalane,
zmęczone wskutek drogi? Należy pamiętać o tym, że
wielu z tych, których uważa się za godnych pogardy,
nie są nimi przez to, że byli pogardzani... Istnieje
pewien rodzaj nadczłowieczeństwa, stworzonego przez
ludzi szczęśliwych, którym wszystko wiedzie się w ży*

ciu, którzy zdobywają majątek, sławę, dostatni zaś
wygląd zewnętrzny dodaje im okazałości. Istnieje ro*
dzaj człowieczeństwa niższy, złożony z ludzi nieszczę*
śliwych, biednych, żebraków, dla których życie nie
skąpi upokorzenia. Oni zaś wiedząc o tym, że są
czymś niższym i gorszym, przystosowują się do tego
stanu. Łatwo odgadnąć następstwa. Nie uważają się

za tych, którymi są i którymi mogą być w swej wiel*
kości, lecz za tych, za jakich ich uważają. Wstyd sa*

mego siebie, który widzi się nieraz na czole ubogiego,

Odpowiedzi Cbrjretnea

5

background image

66

oto jego tajemnica. Jest to zrozumiałe dla człowieka,
który ma serce.

Biedak, o ile brak mu silnej wiary i nadziei osią#

gnięcia wieczności, o ile nie posiada miłości Bożej
i duszy prawdziwie chrześcijańskiej, która by przez

te wewnętrzne skarby umiała uzupełnić jego rzeczy#
wistą niedolę, czyż może być innym? Czy chrzęści#
janin może naprawdę nie rozumieć, że biedny w taki
właśnie sposób myśli, cierpi, dąsa się, mruczy, oburza
się lub milczy? »Szczęśliwy, który rozumie biedaka«,
mówi Pismo św. Biada temu, kto tego nie pojmie!

A wszystko to tak bardzo jest smutne, gdy się

zważy, że ubogi jest przecież także człowiekiem, stwo#
rżeniem Bożym, dzieckiem Bożym, członkiem misty#
cznego Ciała Chrystusa, i że pod jego łachmanami
żyje tak samo dusza nieśmiertelna, przeznaczona do
szczęścia wiecznego...

II. - WNIOSKI WYPŁYWAJĄCE ZE ZROZUMIENIA

POŁOŻENIA BIEDAKA.

1.

Obowiązek wielkiej pobłażliwości dla ubogich.

Oni nie są bez grzechu... Ale któż jest bez grzechu?
Mają swoje winy, mogą mieć występki: ale któż ich

nie ma? 1 tyle rzeczy ich uniewinnia! Jeżeli bezlitosna
surowość w sądach jest niesprawiedliwa i nieznośna,

to właśnie w odniesieniu do biednych. Czyż nie nale#

ży, o ile możności, uniewinniać ich skarg, ich gnie#
wów, ich zazdrości, podobnie jak uniewinnia się
zły humor chorego, uderzenie pięścią czyniącego
obławę, gorycze serca bardziej pustego niż żołądek?

2.

Obowiązek braterskiej litości.

Nie takiej, która

by była na pół lekceważeniem i pogardą. Tej, wiel#

ki Boże, oby im oszczędzono! Ale litość, która jest
równocześnie współczuciem i sposobem uczynienia
ich niedoli swoją; litość, która powstaje z połączenia

background image

67

troski, dobroci i miłości. Podobnie jak Chrystus, gdy
patrzył na rzesze, »żal Mu było tego ludu«. Dlatego
nie należy unikać spojrzenia na nich; przeciwnie, na*
leży patrzeć na nich długo, aby ich przejrzeć głęboko;
myśleć o nich; zachować ich w pamięci, gdy się ich
nie widzi. Wiedzieć o tym, że istnieją, wiedzieć w swo*
im sumieniu, które jest wskaźnikiem sprawiedliwości,
i w swoim sercu, które jest siedliskiem miłości.

3.

Obowiązek odpowiedzialności.

Ciąży on na każ*

dym, zależnie od środków osobistych. Byłoby bez*
wstydnym sofizmatem powoływać się na słowa Chry*

stusa o ubogich, aby utrzymać ich i hodować, jakby
jakąś ozdobę rodzaju ludzkiego. Jak prędko ubóstwo
przeradza się w nędzę! I ani dla piękności życia, ani
dla jego moralności, ani dla postępu królestwa Bo*
żego na ziemi nie przynosi żadnego pożytku rozsze*
rzanie się strefy niedoli. Każdy powinien podjąć pracę

w celu zwalczania nędzy; trzeba w ciele Chrystusa

mistycznym i społecznym karmić głodnych, podawać
wodę spragnionym, opatrywać rany chorych; trzeba dla

nędzy ludzkiej czynić to, co czynił Samarytanin dla

rannego na drodze i to, co z braku ludzi, uczyniły

psy dla Łazarza, leżącego u bram pałacu bogacza.

4.

Obowiązek uważania, aby własna fortuna nie

stała się zbyt bijącą w oczy.

Trzeba być bardzo oględ*

nym w przeciwstawieniu swego bogactwa nędzy dru*

gich. Nie należy ich prowokować, nie trzeba deptać
im po nogach, gdy się przechodzi mimo, i razić ich
oczy swym dostatkiem. Takie przeciwieństwo upokarza

i boli biedaka. Oni są zgorszeni, wedle wyrażenia Ewan*

gelii, to znaczy mają jeszcze jeden więcej powód zło*
rzeczyć życiu, oskarżać je, buntować się przeciw nie*

mu i tym, którzy robią wrażenie, jakby chcieli rzucić

im w twarz garść błota. Nie trzeba, aby bogactwo

chowało się, jakby ze wstydu i obawy przed sobą sa*

5

background image

68

mym. Po prostu, jeśli się jest chrześcijaninem a równo*

cześnie bogatym, należy unikać, aby bogactwo to było

wyzywające, nie tyle dla własnego bezpieczeństwa, ile
przez poczucie miłości.

5.

Obowiązek spieszenia z pomocą ubogim.

W mia*

rę możności, z żalem, że się więcej uczynić nie może,

i pełną uczciwością w ocenie własnej możności. Są lu*
dzie, którzy nigdy nic nie czynią dla bliźnich, mimo
swego bogactwa; są inni, którzy zawsze coś czynią,

chociaż nie są bogaci. Szukacie wytłumaczenia?

Serce! Każdy prawdziwy chrześcijanin w stosunku do
ubogiego musi mieć serce, aby dopiero potem spełnić

uczynek. Co stałoby się bez serca z wielkim przykaza*
niem miłości bliźniego? Co ze słowami Chrystusa,

który utożsamia się z ubogimi i oświadcza, że to Je*
mu odmawia się tego, czego odmawia się ubogim.
Pieniądze ukryte śmierć zabiera... Pieniądze rozdane,
śmierć powraca... Każde przedsięwzięcie, podjęte w ce*
lu niesienia pomocy ubogim, zasługuje na czynne po*
parcie chrześcijan. W tym względzie żaden wybieg
nie pomoże, żaden sofizmat nic nie znaczy. Posiada

się majątek równocześnie dla siebie i dla drugich,
a przede wszystkim dla ubogich.

I nie należy uważać tego obowiązku za nieznośne

jarzmo nałożone na bogatych ani jako nieprawne

ograniczenie ich niezależności. Na ziemi nie to jest

złym, że każdy wedle możności powinien wspomagać

ubogich, lecz to, że biednych jest tylu i takich! Zanim

się poskarżymy na obowiązek czynienia dobrze bliź*

nim, wpierw zastanówmy się, że o wiele przykrzej jest
prosić o pomoc i że wielu ludzi, którzy z powodu swej

nędzy potrzebują pomocy drugich, oczekują z uprag*

nieniem dnia, w którym nie będą potrzebowali nikogo.

Chrystus sądzi nas według naszego odnoszenia się

do ubogich. Oświadczył to uroczyście! To, co się czy*

background image

69

ni dla ubogich, czyni się dla Niego; to zaś, co się dla

nich nie uczyni, nie uczyni się dla Niego! Te jego
słowa mają dla nas głębokie znaczenie! Są formą osta*
tecznego wyroku! Mówią, że gdy ubodzy cierpią głód,

to Chrystusowi brakuje chleba; gdy oni trzęsą się

z zimna, to Chrystus odczuwa zimno; przez usta ubos

gich, Chrystus się skarży; gdy ubogi wyciąga rękę, to

Chrystus żebrze; przez ich upokorzenie, Chrystus się

wstydzi; gdy się ich odtrąca, Chrystus odchodzi; gdy

oni płaczą, łzy Chrystusa płyną, z ich oczu; przez ich
cichą wdzięczność, Chrystus dziękuje, »Cokolwiek

uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, mnieście
uczynili«!

background image

O niewieście cudzołożnej

I przywiedli Mu niewiastę, którą złapano

na cudzołóstwie. I rzekli Mu: Nauczycielu, tę

niewiastę teraz złapano na cudzołóstwie. A w za

»

konie rozkazał nam Mojżesz takie kamienować.

Ty tedy co mówisz? A to mówili, kusząc Go,

aby Go oskarżyć mogli.

(Sw. Jan VIII 3—7).

Dlaczego zadaje się pytania.

Można pytać się s z c z e r z e , pragnąc nauczyć się

i lepiej zrozumieć, a potem dzięki pouczaniu żyć po*
prawniej. W takim często celu uczniowie i rzesza za*
pytywali Pana Jezusa. Intencja ich była szczera i pro*

sta, bez żadnej myśli ubocznej. Fan Jezus odpowiadał

im zawsze z dobrocią. Wiedział bowiem, co myśli ser*

ce, gdy usta mówią.

Można pytać się również o b ł u d n i e , bez chęci

nauczenia się czegoś, jedynie z myślą ukrytą, aby ko*
goś podejść, nabawić kłopotu, upokorzyć, zmusić do
odpowiedzi, która by posłużyła jako oskarżenie prze*
ciw Chrystusowi. Na tego rodzaju pytania Chrystus
niekiedy odpowiada milczeniem (Herodowi, Piłatowi);
kiedy indziej znowu odpowiada nieoczekiwanymi sło*
wami, które przynoszą wstyd tym, którzy je zadali.

Oto jedno z tych pytań podstępnie przez faryze*

uszów zadanych: »Mówili to, kusząc Go, aby oskar*
żyć Go mogli«. Pan Jezus odgadł ich myśli, ponie*
waż nic nie mogło ukryć się przed Nim.

background image

71

Scena z Ewangelii.

W jednej z dzielnic Jerozolimy schwytano kobietę

na gorącym uczynku cudzołóstwa: oto grzesznica.

Mojżesz kazał kamienować tego rodzaju niewiar

sty: oto prawo.

Faryzeusze ciągną tę niewiastę przez ulice miasta

i przywodzą ją na miejsce, gdzie przebywa Jezus: oto
oskarżyciele.

Jezus, faryzeusze, niewiasta: oto trybunał...
Faryzeusze oskarżają, pytają. Jezus najpierw mil-*

czy, potem odpowiada: oto posiedzenie.

Jezus mówi; oskarżyciele odchodzą; oskarżona jest

wolna: oto wyrok.

A więc: nędza niewiasty w walce ze złością fary*

zeuszów i miłosierdziem Chrystusa. Widok żałosny,
lecz wspaniały. Przerażająca, lecz dodająca otuchy
nauka.

Jezus i Jego odpowiedź faryzeuszom.

1.

Zaczyna od odrzucenia pytania obłudnie posła*

wionego.

Nie dlatego, żeby nie uznawał niezaprzeczalnej po*

wagi prawa, jak również słusznego pod względem rc*
ligijnym wyroku i jego sankcji nadanej przez Moj*
żesza. Jezus wic, że Mojżesz jest natchnionym przez
Boga prawodawcą; wie od kogo pochodzi prawo i zna
jego świętość. Całe życie zachował we wszystkim peł*
ne uszanowania posłuszeństwo wobec prawa Mojże*
szowego.

Nie dlatego, żeby cudzołóstwa nie uznawał za

grzech wielki i ciężki, a niewiasty za winną. Wystar*
czy czytać Ewangelię, aby wiedzieć jak Chrystus po*

tępią niedozwoloną rozkosz ciała i jej pragnienie. Nie
trzeba uczyć Chrystusa, co jest złe, wie o tym najle*

background image

72

piej. Nikt tak jak On nienawidzi grzechu. Ale

grzesznik i grzech — to dwie różne rzeczy. I z tego

rozróżnienia wypływają w praktyce ważne następstwa.
On zna wnętrze tej biednej duszy.

Tylko Chrystus nie przyznaje tym osobnikom, lu*

dziom prywatnym, prawa do występowania w charak*
terze sędziów. Tym bardziej odmawia im prawa po*
sługiwania się tą zapalczywą złością, tą nienawiścią
i bezlitosną zaciekłością. Wreszcie wskazując im
brzydkość ich intencji, odmawia im prawa stawiania
sobie pytań podobnych do tych, jakie zadaje się oskarż
żonemu.

A ostatecznie sobie samemu przyznaje prawo nie

ulegania ich intrygom i prawo upokorzenia ich publi*
cznie, stając się ich oskarżycielem.

2.

Jezus spuszcza oczy i pisze palcem na piasku.

To spuszczenie oczu może oznaczać:

Albo, że się wstydzi za nich, z powodu sromoty

ich postępowania; karze w ten sposób, nawet nie
chcąc patrzeć na wstrętne widowisko ich złości. Po*
gardliwa wstydliwość! Protest!

Albo też lituje się nad nieszczęśliwą: »Syn Boży,

wiedząc, że omdlała więcej ze wstydu niż z obawy,

nie patrzy na nią, gdyż są godziny w życiu istot ludz*
kich, w których największym dobrodziejstwem jest nie

patrzeć na nich. Cała miłość Chrystusowa objawia się
w tym odwróceniu oczu«. (Mauriac: Życie Jezusa).

Albo jedno i drugie. Gdyż zarówno z powodu fa*

ryzeuszów, jak i z powodu niewiasty spuścił oczy.

Ten sposób pisania na piasku pozostał tajemnicą.

Co pisał? Nie wiadomo. I wszystko, co się na ten
temat mówi, jest tylko przypuszczeniem. Może to była
po prostu chęć nadania sobie pozoru obojętności i roz*
targnienia, jakby chciał im powiedzieć: »Możecie mó*
wić! Mnie to nie obchodzi!«...

background image

7a

3.

Wreszcie Jezus daje odpowiedź:

Nie odpowiada jednak wprost na pytanie. Zwraca

się do sumienia ponurych oskarżycieli. To zaś ozna*
cza:

»Sądzić o wielkości winy tej niewiasty nie jest wa*

szą sprawą. Chcieć poznać mój sąd o tym, co Mojżesz
nakazuje lub zakazuje, nie jest waszym prawem. Zaj*
mijcie się lepiej sobą. Aby sądzić, czy zgrzeszyła, czy
nie, czy zasługuje na ukamienowanie, czy nie, trzeba
wiedzieć, jakimi wy jesteście, czy jesteście lepsi od
niej, i czy nie zrobilibyście lepiej, gdybyście zanim ją
potępicie, potępili samych siebie... Czy jesteście sami
tak czyści, że przysługuje wam prawo oskarżania in*

nych o nieczystość?... A więc, wypowiedzcie swoje
zdanie! Zajmijcie jakieś stanowiskom. Stąd te straszne
słowa: »Kto z was bez grzechu jest, niech na nią
pierwszy rzuci kamień!« Stawiając to pytanie, nie
przewidzieli takiej odpowiedzi. Lecz zasłużyli na nią.

4.

Wynik.

I oto sprawa ta została przeniesiona przed trybu*

nał sumienia każdego z nich. Groźny trybunał, gdy
się stoi wobec Jezusa Chrystusa, który pyta, sądzi

i czeka!

Chętnie podjęliby wyzwanie. Nie śmią! Pan Je*

zus nie spuszcza już teraz oczu. Przeciwnie — patrzy.

I to wzrokiem bezlitosnym, który nie dopuszcza kłam*

stwa!

Odchodzą. Ani jeden z nich nie podniósł kamienia,

aby go rzucić na niewiastę. Było to przyznanie się
wbrew woli, że żaden nie czuje się bez grzechu. Jak
wiele znaczące odkrycie o ich życiu tajemnym!

Odchodzą, na początku najstarsi!... Patrzcie! Pa*

trzcie! Najstarsi odchodzą pierwsi... To mówi wiele...

Zapewne okazali się najbardziej zapamiętali. —

background image

74

(Wiek nadaje swoje prawa, nieprawdaż? I człowieka

starego uważa się za powściągliwego i poważnego!...
Przypatrzcie się temu!) Teraz okazali się najbardziej
zepsuci. Im więcej winni, tym więcej surowi. Tak było
za czasów Pana Jezusa! I prawie nic się do dziś dnia

nie zmieniło.

Wokoło zebrał się tłum ciekawych. Nie chcieli po*

zbawić się tak niezwykłego widoku. Ludzie ci widzą,
jak faryzeusze znikają jeden za drugim... najpierw

starzy. Nie trzeba na to wielkiego geniuszu, aby wy*
ciągnąć wniosek... Wypatrują tych, którzy jeszcze
zostają i patrzą za tymi starymi, którzy wstydli*
wie znikają w sąsiednich uliczkach... Chcieli odpo*

wiedzi. Otrzymali ją. Pan Jezus dobrze im się przy*
służył.

Jezus i niewiasta cudzołożna.

Na placu został teraz: pośrodku Jezus i niewia*

sta cudzołożna; wokoło tłum ciekawych. Ostatni fa*

ryzeusze (najmłodsi) także już odeszli.

Jezus patrzy na niewiastę i mówi do niej.

Przez długi czas, podobnie jak na faryzeuszów,

nie patrzył na nią i nic nie mówił. Obecnie podnosi
na nią oczy i mówi.

Budzi w jej duszy niepokój: »2aden cię nie po*

tępił, niewiasto?« Ona rzecze: »2aden, Paniek W od*
powiedzi jej jednak brzmi trwoga. Faryzeusze nie po*
tępili jej, gdyż nie byli bez grzechu, ale On, który jest

bez grzechu, ma prawo być bardziej surowy. Co On
jej powie? Niewiasta drży. Zetknięcie się z Chrystu*
sem, uosobieniem czystości i niewinności, sprawia jej

ból. »Mniejsza o tamtych podobnie ułomnych, jak ja.
Ale Ten!«

background image

75

Pan Jezus nie potępia niewiasty.

Lecz On nie potępia jej również. W przeciwień*

stwie do faryzeuszy jest bez grzechu, ale pełen do*
broci. Jest równie dobry, jak czysty. Całkowicie! On
i ona naprzeciwko siebie. Miłosierdzie i nędza. Zna
błąd popełniony; mierzy jego głębokość; widzi wstyd
i żal na tej twarzy rumieniącej się i zmienionej: »I ja
cię nie potępię!« Czy uśmiechnęła się z radości? Czy
zaczęła płakać? W każdym razie nabrała otuchy. Ten,
który jest bez grzechu, który samym jest miłosier*

dziem, nie potępił jej.

A jednak daje jej poznać jej winę.

Wzywa, aby więcej nie grzeszyła, mówi jej tym

samym, że zgrzeszyła. Musiał tak uczynić. W prze*
ciwnym razie byłoby to niewiastę wprowadziło w błąd
i uczyniło jej sumienie fałszywym, gdyby myślała,
że cudzołóstwo nie jest grzechem. Zgrzeszyła. Powin*
na o tym wiedzieć, aby upokorzyć się i żałować. Chry*
stus uznaje przez to prawo Mojżeszowe w jego za*
kazach. Potwierdza znaczenie prawdziwej moralności.
Cudzołóstwo jest zawsze cudzołóstwem. »Niewiasto,

tyś zgrzeszyła«.

Pan Jezus przebacza jej i odprawia.

Słowa te: »Nie grzesz więcej«, które mówią, że

zgrzeszyła, mówią również, że grzech jej został od*
puszczony i że odtąd powinna czuwać, aby go znowu

nie popełnić. Jezus Chrystus sprawuje wobec tej ko*
biety swoją boską władzę odpuszczania grzechów, jak
ją sprawował w zajściu z faryzeuszami i w wielu in*
nych okolicznościach... A więc kobieta ta żałowała.

Jak? Czy okazała to w jakiś sposób? Ewangelia nic
o tym nie wspomina. Nie widać, żeby płakała jak
jawnogrzesznica, ani biła się w piersi, jak celnik. Nie

background image

76

było to konieczne. Jedno spojrzenie, jedno poruszę*
nie serca, pokorne milczenie może oznaczać doskonałą

skruchę w oczach tego, który wszystko przenika.

A nieszczęśliwa niewiasta ostrzeżona, uwolniona,

rozgrzeszona, z odzyskaną czcią, odchodzi.

Nauka powtarzająca się nieustannie.

A. - PRZEZ SWOJE MILCZENIE I SPUSZCZENIE

OCZU POKAZUJE PAN JEZUS:

a)

Ze prawo sądzenia należy zostawić temu, kto

jest do tego upoważniony.

Istnieje prawo cywilne i religijne; ma swoich przed*

stawicieli uprzywilejowanych i umocowanych; do nich
należy rozstrzyganie w poszczególnych wypadkach.

Istnieje prawne i moralne stwierdzenie winy, przez

sprawiedliwość urzędową, która zwykle stara się ją
ustalić.

Inni ludzie, osoby prywatne, nie mają prawa za*

łatwiania tych spraw. Powinni wstrzymać się od tej
nieprzyjemnej roli, do której nic ich nie zmusza.

b)

Ze potępia to wystawianie nędzy i hańby na

widok publiczny, to ujawnienie gorszącego prowadzę

*

nia się, tę specjalność, jaką sobie czynią niektórzy

z wyzyskiwania hańby ludzkiej.

1. Świat nadaje wielki rozgłos cudzołóstwu i wszys*

tkim występkom z nim związanym. (Gazety, książki,
teatr itp...) To, co uczynili faryzeusze, czyni bezwsty*

dnie, z dziwną niegodziwą przyjemnością prasa co*
dzienna, zwłaszcza pewien jej odłam. Ona również
wyciąga te sprawy na ulice i place. Wszystkie szcze*
goły podaje do wiadomości publicznej.

2. Chrystus potępił faryzeuszów za ich podłe po*

stępowanie. Napawało go ono wstrętem. Podobne po*
stępowanie powinno i u nas wywołać tę samą odrazę.

background image

77

Przez litość dla samych winowajców nie powinno

się powiększać ich hańby ani wyciągać na światło
dzienne ich upadków, jak towaru na sprzedaż.

Winę ponoszą tutaj oskarżyciele i donosiciele, któ*

rzy powinni wstrzymać się od wyciągania cudzych
grzechów przez szacunek dla siebie samych i dla in*
nych ludzi.

W imieniu publiczności. Za kogo ma się tych lu*

dzi, których karmi się opowiadaniem o skandalach?

Za uliczników? Nie przynosi im to zupełnie zaszczyt

tu i nie powinno ich się bardziej znieprawiać. Za lu*

dzi prawych? I dlatego obdarza się ich przysługą wy*

jawiania cudzych brudów. Oni nie mają ochoty na

to! Nie trzeba ludzi przyzwyczajać do takiego po*
karmu!...

3.

Chrystus wyjawia obłudę postępowania i kłam*

liwe wybiegi, mające ją usprawiedliwić.

Mówi się: » Wyciąga się brudy cudze na widok pu*

bliczny nie w celu szerzenia zepsucia!* A więc po co?

Mówią: ^Dlatego, żeby pomścić honor znieważo*

ny!« Komedia! Przez co honor jest pomszczony?

Mówi się: »Czyni się to w celu umoralnienia sze*

rokich warstw, dając im sposobność do nabrania
wstrętu«... Niestety! Sposobność do nabrania wstrę*
tu? Może być. Ale nie zawsze. Może raczej sposob*
ność czegoś innego? Tak, przede wszystkim!

Mówi się: "Czyni się to, aby uświadomić ludzi

0 wszystkim*... Bez potrzeby. Lepiej o tym nie wie*

dzieć.

Wyniki takiego postępowania znane są dobrze i po*

tępiają je aż nadto wyraźnie! Brzydkie strony życia
należy ukrywać. Pozostawcie brud w milczeniu

1 ukryciu, może znajdzie w ten sposób tajemnicę żalu

i możność naprawienia czci. Przypowieści o "Dobrym

background image

78

Pasterzu«, o »Synu mamotrawnym«, o »Betanii«, za*

miast wyciągać grzech na światło dzienne, usuwają

je w cień i zostawiają w spokoju. Oszczędzają przez
to nieszczęśliwych i więcej przyczyniają się do upięk*
szenia życia, niż wszystkie gorszące opisy.

B. - PRZEZ SŁOWA SWE SKIEROWANE

DO FARYZEUSZÓW...

Chrystus każe zastanowić się każdemu nad samym

sobą i zadać sobie pytanie:

Czy jestem bez grzechu, ja, który oskarżam i po*

tępiam drugich? Czy nie popełniłem grzechów, zwa*

nych pożądliwością ciała i oczu, i pychą żywota? My*
ślą, mową i uczynkiem? Istnieją inne grzechy, nie
tylko cudzołóstwo, równie brzydkie, a może nawet
wstrętniejsze niż ono. Jeżeli nie popełniłem tych, które
potępiam u drugich, czyż nie popełniłem innych, któ*
re drugi może równym prawem potępić u mnie?
Istnieje dziesięcioro przykazań i siedem grzechów

głównych. Powinienem zadać sobie pytanie co do każ*
dego z nich. Odpowiedź okaże mi, jak bardzo jestem
obłudny, oskarżając bliźniego.

Czy jestem bezgrzeszny ja, który oskarżam dru*

gich? Będąc tego ranka nad brzegiem przepaści, czy
do wieczora nie mogę znaleźć się na jej dnie? Któż
mi zaręczy, czy wina drugich nie stanie się także
wkrótce moją? Czy przeszłość jest zawsze pewną po*

ręką przyszłości? Wiem, kim byłem; nie wiem jednak,

kim będę. Dzisiaj stoję na miejscu sędziego i świad*

ka oskarżenia, a jutro czyż moje miejsce nie będzie na

ławie oskarżonych?

Ja, który potępiam drugich, co uczyniłbym, gdy*

bym znalazł się w ciężkiej pokusie lub w bez*
pośredniej okazji do grzechu, a miał temperament,
namiętności i dziedziczne obciążenia tych, któ*

background image

79

rymi pogardzam. To jest właśnie pytanie! Łatwo
jest mówić, gdy się jest bogatym, o natręctwie ubo?
gich. Ale na ich miejscu, czyż nie krzyczałoby się trzy
razy głośniej? Winni są często ofiarami. Różni wy?
chwalani bohaterowie bywają tylko wojownikami
z czasu pokoju a nie wojny. Gdyby moje ofiary były
tym, czym jestem, byłyby może lepsze ode mnie. Gdy*

bym był tym, czym oni są, to byłbym może gorszym
od nich. Razem wziąwszy nic nie wiadomo. I to jest
właśnie powód, aby nie grać roli faryzeuszów wobec
niewiasty cudzołożnej.

C. - PRZEZ SŁOWA SWE SKIEROWANE

DO NIESZCZĘŚLIWEJ.

Pan Jezus wskazuje:
2e cudzołóstwo jest grzechem i że nie wolno go

nigdy popełniać.

2e dla cudzołóstwa, podobnie jak dla innych grze*

chów, przebaczenie wraz z przywróceniem czci jest
możliwe.

2e zanim się pomyśli o kamienowaniu winnych,

należy wpierw pamiętać o uświadomieniu ich, o pod­
niesieniu ich z upadku i odrodzeniu ich duchowym.

2e dobroć działa skuteczniej dla podniesienia pięk?

na moralnego świata, niż rzucanie kamieniem potępię?
nia. Tutaj wprowadza Pan Jezus w czyn to, co uczą

Jego przypowieści o miłosierdziu.

*

Gdy rana ropieje, nie należy, pod pozorem wzbu?

dzenia wstrętu u ludzi, pokazywać jej wszystkim, na?
leży ułożyć na nią co prędzej opatrunek. Faryzeusze
stosują pierwszą metodę. Pan Jezus stosuje i naucza
drugiej. Któż ośmieli się powiedzieć, że Jezus Chry?

stus nie ma słuszności?...

background image

Człowiek i jego grzech.

Przejście ze śmierci do życia.

A Jezus rzekł powietrzem ruszonemu: »Synu.

odpuszczają się tobie grzechy twoje, idi w po-

koju*. A byli tam niektórzy z doktorów, siedząc

i myśląc w sercach swoich: »Czemu ten tak

mówi? Bluini. Któż grzechy odpuścić może,

jedno sam Bóg?* Co wnet poznawszy Jezus du­

chem swym, iż tak w sobie myśleli, rzeki im:

•»Cóż łatwiej jest rzec powietrzem ruszonemu:

»Odpuszczają się tobie grzechy*, czyli rzec:

» W stań, weźmij łóżko twoje i chodź?* A iż-

byście wiedzieli, iż Syn człowieczy ma moc od­

puszczać grzechy na ziemi, (rzeki do ruszonego

powietrzem): To mówię: *Wstań, weźmij łóż­

ko twe i idź do domu twego*. A on natych­

miast wstał, a wziąwszy łóżko wyszedł przed

wszystkimi, tak iż się wszyscy zdziwili i chwa­

lili Boga, mówiąc: »lżeśmy nigdy tak nie wi­

dzieli*. (Sw. Marek II 5—12).

Rozbiór zdarzenia opisanego w Ewangelii.

Zanim Jezus Chrystus okazał swoją władzę.

Człowiek p o w i e t r z e m r u s z o n y , czyli ktoś,

kto nie może o własnych siłach się poruszyć, z powo*
du porażenia niektórych członków lub całego ciała.

Człowiek p o r a ż o n y , leżący w stanie zupełnego

osłabienia i bezwładu, w pozycji jaką mają chorzy,
śpiący, umarli...

L e ż ą c y n a ł ó ż k u , które jest łożem jego nie*

mocy, boleści i niedoli.

background image

81

W o k o ł o n i e g o l u d z i e , usiłujący mu pomóc,

przynoszą go do lekarza, który jednak nie może go
uzdrowić. Od czasu jego choroby wszystkie usiłowa*
nia, aby przynieść mu ulgę, były zupełnie bezskute*
czne.

Po wszechmocnej ingerencji Pana Jezusa.

Paralityk odzyskał władzę w swych członkach.

Grzechy zostały mu odpuszczone.

Ten, którego przyniesiono, idzie teraz o własnych

siłach, bez niczyjej pomocy.

Jego łoże boleści, które niesie na plecach, jest jak*

by świadkiem niedawnej przeszłości i dowodem cudo*
twórczej mocy Jezusa Chrystusa.

Wmieszanie się Pana Jezusa w tę sprawę:

Jest dziełem Jego l i t o ś c i . Bez niej nie byłby

uzdrowił chorego z jego długotrwałej choroby. Pod*
wojna litość: nad duszą obciążoną grzechem, i nad
ciałem, pogrążonym w cierpieniu i bezwładzie.

Jest dziełem Jego w s z e c h m o c y . Bez niej cóż

pomogłaby litość? Litość próżna, która mimo współ*
czucia nie może zaradzić złemu... Chrystus okazuje
podwójną moc: władzę odpuszczania grzechów duszy,

która zawiniła, i moc przywrócenia zdrowia ciału, któ*
re choruje. Tę władzę i tę moc posiada Jezus Chry*

stus.

Dwojakie zapatrywanie na to zdarzenie.

Prawe i szlachetne sądy ludzkie:

Ci, którzy przynieśli chorego — patrzą ze wzruszę*

niem na tę scenę — ufają Panu Jezusowi — nie wąt*
pią w Jego słowa, mocą których odpuszcza grzechy

i przekonują się, że nie są w błędzie, gdy te same sło*

wa dokonują cudownego uzdrowienia. Wreszcie obja*
wiają swoją radość i wiarę przez głośne oświadczenie,

że nigdy nic podobnego nie widzieli... Są to dusze pro*

Odpowiedzi Chrystusa

6

background image

82

ste, pokorne, szczere, sposobne do przyjęcia działania

Bożego i dające się oświecić...

Zapatrywania ludzi skrytych, wiarołomnych,

gor­

szących

się w sposób faryzejski:

Ci nie pomagali choremu. Zadowalniali się patrzę*

niem na niego. Jest to wygodniejsze. Patrzeć i kryty*
kować. Słowa Pana Jezusa wywołują u nich zgorszę*

nie:

»On śmie odpuszczać grzechy? W imieniu

czyim? Jakim prawem? Na mocy jakiej władzy?«
Gdy zaś Pan Jezus wspaniałym cudem potwierdza
swoje prawo, swoją moc i władzę, pozostają niewzru*
szeni, szemrzą, zasklepiając się coraz bardziej w swym
uporze. Jak surowi i twardzi dla ludzi, tak niedostępni
dla prawdy, niczego się nie nauczyli... Milczą, gdy
tamci wykrzykują. Wieczorem tego wielkiego dnia są
gorsi, niż byli dnia poprzedniego. Odrzucenie łaski

Bożej pogrąża ich w większej jeszcze ciemności

i grzechu.

Zastosowanie zawsze aktualne.

J e z u s.

a)

Jezus jest tym

,

który zna dobrze człowieka.

Nie potrzebuje się pytać ani słuchać jakichś zwie*

rżeń. Wie wszystko. Żeby nie wiem jaki wygląd przy*
brać, milczenie zachować, starać się ukryć swą tajem*
nicę. On wie, On widzi.

Tak samo tego dnia widzi u paralityka, oprócz

cierpienia ciała, zło wewnętrzne, tkwiące w nim, po*
dobnie jak w innych ludziach. Dlatego zanim go
uzdrowi — na co chory jedynie czeka — odpuszcza
mu grzechy. Człowiek ten powinien dziwić się. że jest

odgadnięty. Tak samo zna Pan Jezus złe myśli uczo*
nych w Piśmie. Chociaż milczą. W tym milczeniu jed*
nak ileż słów nie wymówionych! Jezus je słyszy. I po*

background image

83

mimo, że nie rzekli ani słowa, odkrywa je obecnym:
»Dlaczego to myślicie w sercach waszych«?

Tak jest zawsze i zawsze tak będzie. Dla wszyst*

kich! Kto ujdzie przed okiem Boga wszystko widzące*

go? Kto ukryje przed Nim jakąś tajemnicę? Jeśli sam
przenikał mury, aby ukazać się Swoim po Zmartwych*
wstaniu, to czyż nic przeniknie do głębi duszy ludz*
kiej, aby odkryć kłamstwo i obłudę?... Po co łudzić
się daremnie? On wie, kim jesteśmy; jaka jest nasza
wartość wewnętrzna; kogo i jak kochamy; jakie są na*
sze zasługi i winy: On to zna wszystko! Cała nasza
historia zapisana jest w Jego pamięci; cała księga na*
szego żywota otwarta jest przed Jego oczyma.

b)

Jezus

jest

tym, który

zawsze

troszczy się o zba*

wienie duszy.

Patrzcie! Oto przynoszą Mu paralityka, aby go

uzdrowił. A Jezus, zamiast go od razu uzdrowić, za*
czyna od rozgrzeszenia. Najpierw troszczy się o duszę,

a potem dopiero o ciało; myśli przede wszystkim o du*
szy, która to ciało ożywia. Podwójna choroba: duszy

i ciała. Pan Jezus sądzi, że choroby moralne i ducho*
we gorsze są od cielesnych. Podwójny paraliż: ciele*
sny i duchowy. Jezus uważa, że gorszy jest paraliż su*
mienia, które przestaje działać, pozbawione nadprzy*
rodzonego życia łaski. Podwójne uzdrowienie. Jezus
sądzi, że uzdrowienie duszy jest ważniejsze, gdyż
śmierć duszy jest naprawdę śmiercią wieczną. Całe
opowiadanie Ewangelii myśl tę wciąż podkreśla. Jest

to zrozumiałe. Stanowi ona zasadniczą treść dzieła
Odkupienia. Jezus Chrystus jest przede wszystkim
Zbawicielem duchowym; celem Jego jest naprawienie
zła duchowego.

6

*

background image

84

c)

Jezus jest tym, który ma moc odpuszczenia

grze*

chów.

Zapewne, tylko sam Bóg, którego obrażano, może

skutecznie odpuszczać winy. Bóg sam, który jest ży*
ciem, może dać je temu, który go nie posiada, zwró*
cić je temu, który je utracił. Pan Jezus wie o tym do*

skonale, wie jednak i to, że sam jest Bogiem i jako
taki posiada wszechmoc Bożą... Zapowiedział to, a na
dowód prawdziwości tego oświadczenia czynił cuda.
Skoro słowa jego nie kłamią, gdy każe powstać para*
litykowi — wszyscy ludzie mogli to sprawdzić — dla*

czego miałyby kłamać, gdy mówi: ^Odpuszczają się
tobie grzechy twoje«? Ten sam Chrystus mówi jed*

no i drugie, pierwsze zaś przez swój skutek widzialny
świadczy o niewidzialnym skutku drugiego.

Ta władza trwa. Chrystus na wieki mówi prawdę.

Władzę tę przekazał swemu Kościołowi: »Daję ci
klucze królestwa niebieskiego. Których grzechy odpu*

ścisz, będą im odpuszczone, których grzechy zatrzy*
masz, będą im zatrzymane^. Gdy Kościół odpuszcza
grzechy i odpuszczenie to jest skuteczne, czyni to
w imieniu Chrystusa, który jest Bogiem. Jezus mówi:

»Idź w pokoju«. Kapłan mówi: »Idź w pokoju«. Te
same słowa. Taki Co więcej, ten sam Chrystus wyma*
wia je albo sam, albo przez usta swego upoważnio*
nego zastępcy.

Dziś również, po dwu tysiącach lat, ten sam du*

chowy paraliż grzeszników może być uzdrowiony tymi
samymi słowami, które tak cieleśnie jak duchowo
uzdrowiły niegdyś powietrzem ruszonego.

G r z e s z n i k .

Kim jest każdy człowiek, cała ludzkość? Grzeszni*

kiem. Bez żadnego wyjątku. Kto może powiedzieć:

background image

85

»Jestem bez grzechu ?« Jeśli mówi, nie wierząc temu,
kłamie. Jeśli mówi z wiarą, myli się.

Kim

jest

grzesznik?

Ewangelia

powiedziałaby:

»Jest to człowiek trędowaty«. Tak jest w rzeczywisto*
ści. Ewangelia mówi: »To umarły duchowo«. Tak jest
istotnie. Ewangelia nazywa go »Synem marnotraw*

nym, obdartym, nieszczęśliwym, będącym z dala od

domu rodzinnego**. Czyż tak nie jest?

Ewangelia mówi również: »To człowiek sparaliżo*

wany, leżący na łożu swoim«. Trzymajmy się tego
określenia.

Grzesznik to człowiek sparaliżowany.

Pod względem moralnym i duchowym »uległ ata*

kowi«. Centra nerwowe jego duszy są porażone. Przez

przyzwolenie dane na grzech, zło zamieszkało w jego

duszy, trzyma go w swej mocy i czyni niezdolnym do
dalszego działania. Jego myśli, pragnienia, wyobraź*

nia, pamięć, wola, serce straciły życie nadnaturalne,
które pozwalało mu działać, zbierać zasługi, dążyć do

Boga, osiągać cel nadprzyrodzony.

Grzesznik to człowiek upadły.

Upadł i do chwili uzdrowienia go przez Pana Bo*

ga leży bezwładnie. Nazwanie grzechu »upadkiem«
jest słuszne. Ulegając pokusie, oderwał się od zjedno*

czenia z Bogiem, podobnie jak gałązka odrywa się od

gałęzi; energia jego osłabła, jak nogi, które nie mogą
utrzymać ciężaru człowieka. Upadł na ziemię. Nie mo*
że ustać. Na wielkim pobojowisku życia wewnętrzne*
go jest teraz podobny do rannego, leżącego w tra*
wie. Przedtem chodził, trzymał się prosto! A te*
raz co? Udawanie, że właściwie przez grzech pod*
niósł się wyżej, że przez nieposłuszeństwo zaznaczył
swą osobistą niezależność, nie jest niczym innym, jak

background image

86

tylko okłamywaniem samego siebie. Odczuwa się to
dobrze, w chwilach bolesnej pewności, gdy odrzuciw*
szy całą próżność, nazywa się siebie właściwym imię*
niem grzesznika: upadłego, zbłąkanego, bezwładnego,
jak paralityk.

Grzesznik leży na łożu.
Łoże

jego, to nędzne łoże boleści. Łoże bowiem,

na które grzech powala duszę, choćby było słodkie,

nie jest nigdy zaszczytne. W świetle czystości Boga,
grzesznik podobny jest do tych wielkich nędzarzy,
którzy żyją w norach i śpią w najgorszym brudzie.
Cóż znaczą pozory przeciwne? Piękne toalety? Zew*
nętrzny przepych luksusowego mieszkania? Czyż Je*
zus nie mówił o grobach pobielanych, pełnych robac*
twa i zgnilizny? Można z tych powodów mówić o łożu
boleści, na którym dusza przepędzać będzie swe dnie
i noce, do chwili otrzymania rozgrzeszenia. Żeby to
jednak zrozumieć, trzeba szczególnego światła, które
by należycie oświetliło rzeczywistość. Pycha, łakom*
stwo, nieczystość, zazdrość są takimi łożami boleści.

I czy chory zasypia na nich, czy gorączka go pali, czy

też sparaliżowany leży nieruchomo, zawsze jest to bo*
leść i nędza.

Grzesznik sparaliżowany, leżący nieruchomo, przy

kuty do łoża boleści, nie może o własnych siłach

ozdrowieć ani być uzdrowiony przez innych.

Jego wybawienie musi przyjść skądinąd. Od Boga,

którego opuścił i obraził. Jest ofiarą zdaną na łaskę lo*
su. Nie pozostaje mu nic innego, jak spodziewać się,
czekać, żebrać o pomoc. Człowiek wystarcza sobie sam,
gdy chce zgrzeszyć, ale bez pomocy łaski powstać

z grzechu nie może. Czyż można rozgrzeszyć się z win
samemu? Czyż przez zaprzeczenie swego długu, moż*
na go umorzyć? Czyż człowiek sam może wymazać

background image

87

nieszczęsną kartę swego życia? Jeżeli obrażony nie
przebaczy, gdzie zyskać pewność, że się jest od winy
uwolnionym? Podobnie jak w chwili grzechu wystę*
powały dwie osoby, Bóg i człowiek, tak do uzdrowię*

nia potrzebne są również dwie: człowiek i Bóg. Czło*
wiek chory i Bóg Uzdrowiciel; człowiek upadły i Bóg
Zbawca. Gdyby Pan Jezus nie był ujął za rękę syna
wdowy, nie byłby go wskrzesił z martwych. Gdyby

Bóg nie powiedział do paralityka: »Wstań i idź!«, pa*

ralityk leżałby dalej nieruchomy... Na szczęście, nie*
skończone miłosierdzie Boże zawsze jest gotowe i sko*
re do przebaczenia grzesznikowi.

U z d r o w i e n i e .

"Chrystus dotyka chorego. Łaska jego działa; życie

przenika do wnętrza organizmu duchowego. Choro*
ba ustępuje. Dokonuje się w duszy chorego to, co się
działo z ewangelicznym paralitykiem.

Leżał: oto powstał.

Stoi o własnej, odzyskanej mocy, jak chory lub ran*

ny, który leżał długo i którego wola Boża postawiła
na nogi. Głos rzekł: »Chcę! Wstań«!

Stoi napełniony wielką radością, że jest zupełnie

zdrowy, podobnie jak cudownie uzdrowieni w Lour*

des prostują się, aby z radością śpiewać

»Magnificat«.

Stoi pełen pokornej dumy. Czuje się odmłodzony,

odrodzony, jego więzy opadły; łachmany nędzarza

#

i całun śmierci leżą u jego stóp.

Nie mógł się ruszać: oto chodzi.

Odzyskał bowiem od tej chwili życie nadprzyro*

dzone duszy; stary grzesznik, który nie mógł czynić

żadnych postępów na drodze Bożej, może teraz ruszać

się, dążyć naprzód, zbierać zasługi, wypełniać nakazy

background image

ewangeliczne. I jakimże niekiedy krokiem 1 Czyż nie

widzi się grzeszników, którzy po uzyskaniu zbawcze*
go rozgrzeszenia, szybkim krokiem wstępują na drogę
doskonałości? Spiesznie starają się nadrobić czas stras

eony. Chcieliby obecną swą gorliwością naprawić dłu*
gie chwile bezczynności nadprzyrodzonej, gdy życie
ich żadnych nie przynosiło korzyści i było bezpłod*

nym snem w bezwładzie.

Przedtem noszono go na łożu, a teraz on sam je

nosi.

Już nie spoczywa na łożu boleści; niesie je, jak

płaszcz, zarzucony na ramię. Niesie je jako dowód
czasów, które minęły, jako wspomnienie, od którgo
chce się uwolnić, bo przypomina mu własną słabość
i nieograniczone miłosierdzie Boże... Podobnie jak
uzdrowieni w Lourdes noszą kule, które ich wpierw
nosiły...

Wobec takich twierdzeń i takiej rzeczywistości,

jedni pytają: W jaki sposób się to dzieje? Jaki dowód

ma się na to?

Są to ci, którzy nie wierzą w Sakrament Pokuty,

ani w jego dobrodziejstwo i skuteczność, jak również
w istnienie kapłańskiej władzy rozgrzeszania. Tym
należy tylko odpowiedzieć, że Chrystus posiadał tę
władzę; udzielił jej swemu Kościołowi; zaręczył mu
sprawowanie jej, to zaś wystarczy w zupełności wie*

rżącym, aby do Kościoła się uciekali, korzystali
z udzielonej mu władzy i cieszyli się odtąd pełnym
spokojem duszy.

Drudzy mówią: » Chwała Bogu! Jeszcześmy nigdy

nic podobnego nie oglądałi«.

Są to ci, którzy zrozumieli, gdyż głęboko zasta*

nawiali się nad tym i poznali, że jest to cudowna,

background image

89

jedna z najpiękniejszych rzeczy w życiul... Na pew*

nol Cudowna, po ludzku biorąc niemożliwa. Trudniej?

sza do urzeczywistnienia niż uzdrowienie ciała lub
wskrzeszenie umarłych. Umarli bowiem i ciała nie ma?
ją wolności stawiania oporu rozkazom potężnego gło?

su Boga... Gdy tymczasem dusze! Dlatego dzieło

Chrystusowe objawia lepiej zwycięstwo Boże przez

ocalenie od zguby wiecznej człowieka moralnie spa?
raliżowanego. Kto chce rozumieć, rozumie. I dziękuje

Panu Bogu z całego serca...

background image

Bolesna wielkość matek.

, A ujrzawszy Go, rzekła do Niego Matka

Jego: »Synu, cóżeś nam uczynił? Oto oj­

ciec Twój i ja żałośnie szukaliśmy Cię". I rzekł

do nich: „Cóż jest, żeście mnie szukali? Nie

wiedzieliście, iż w tych rzeczach, które są Ojca

mego, potrzeba żebym był?"

(Sw. Łukasz II.

48—50).

Wielkość, ale bolesna.

Chrześcijaństwo postawiło najwyżej kult macie

*

rzyństwa.

Matki bowiem są rodzicielkami istoty ludzkiej,

małej i kruchej cieleśnie, w której mieszka dusza nie#

śmiertelna, i dzięki tej duszy człowiek jest najpiękniej#
szą rzeczywistością na świecie. Wielkość człowieka,
w którą chrześcijanin nie może wątpić, pociąga za so#
bą wielkość macierzyństwa. ^Sądźcie o drzewie z owo#
ców jego«, powiedział Chrystus.

Matki po wydaniu dziecka na świat, prowadzą

rozpoczęte dzieło Boże dalej i wychowują dzieci. Wy#
chować człowieka, przygotować go do życia, dać mu
możność urzeczywistnienia jego przeznaczenia, żywić
jego duszę i ciało, to wszystko nie będąc niczym in*

nym jak macierzyństwem w czynie, jest wielkim ce#
lem i zadaniem.

Mając wielkie pojęcie o człowieku, nie może chrze#

ścijaństwo inaczej myśleć o wielkości matek.

background image

91

Przyznaje jednak często tej wielkości bolesny cha*

rakter.

Pod względem fizycznym, zawsze. Matka rodzi

dziecię swe w boleściach. Słychać żałosną skargę, bo*

leśny krzyk tych, które rodzą. »Niewiasta, powiedział
Jezus, gdy rodzi, cierpi«.

W sercu również często!

Jeśli są prawdziwymi chrześcijankami, czyż mo>

ralnie nie rodzą tyle razy w wielkich boleściach. Ileż

cierpień ukrytych, trosk, niepokojów, ciężkich zmar*
twień w ich duszy!

Zawsze i wszędzie dzieje się podobnie jak

w

Pa*

lestynie,

w

czasach ewangelicznych.

. Matki, o których jest mowa, w ten, czy w inny

sposób cierpią!

Niewiasty betlejemskie, którym Herod kazał po*

mordować dzieci do lat dwóch, — matka młodzieńca

z Naim, odprowadzająca zwłoki swego syna na

cmentarz, — niewiasta chananejska, której córka cho*

ruje, — niewiasty jerozolimskie, idące za Chrystusem

na górę Kalwarii, mające w niedalekiej przyszłości
znieść wielkie boleści.

A Matka Jezusa Chrystusa cierpi najboleśniej.
Przez słowa nasze nie mamy zamiaru odbierać z gó*

ry odwagi tym, które mają zostać matkami, ani po*
ruszać w sercach starszych matek miecza bolesnych
wspomnień, ale pragniemy pouczyć jedne i drugie, na
czym polega ich wielkość, pomóc im lepiej ją zrozu*
mieć, a tym samym ułatwić im znoszenie cierpienia

i osiągnięcie tej wielkości.

Bolesna wielkość Najświętszej Maryi Panny.

Wielkość!

Na pewno. Po Bogu i Jezusie nie ma

nikogo większego na ziemi i w niebie.

Czy wielkość szczęśliwa?

Jeszcze jak! Noc betle*

background image

92

jemska z Aniołami, jasnością, śpiewami, pastuszkami;

Betlejem z hołdem Trzech Króli... Nazaret ze swoim
cichym życiem w ukryciu. Dni pełne chwały za cza*

sów spełniania przez Pana Jezusa urzędu nauczyciel*
skiego, którego blask spływał również na Nią. Tak,
to było szczęście! Stara liturgia obchodziła święto Sie*

dmiu Radości Najśw. Maryi Panny. Ewangelista

opiewa to szczęście: »Szczęśliwaś«, mówi św. Elżbieta
do Maryi... ^Szczęśliwa ta, która Cię porodziła«, po*
wiedziała niewiasta do Pana Jezusa, mówiąc o Jego

Matce! Ona sama śpiewa o sobie: »Szczęśliwą zwać

mnie będą wszystkie narody!«

A jednak wielkość przede wszystkim bolesna.

Boleść ta, jest boleścią ogromną, nie dającą się

określić, przepowiedzianą przez proroka Symeona,

która jak cień i groźba milcząca snuła się ustawicznie

za Nią. Boleść matki, która wie o skazaniu na mękę

swego Syna, i z trwogą i niepokojem oczekuje chwili,
kiedy i jak się to stanie.

Na Jej boleść składają się różne zdarzenia, z któ*

rych każde jest ciosem zadanym w Jej serce.
Ucieczka do Egiptu w nocy, połączona z trwogą przed

wygnaniem i obawą przed nieznanym dla młodej ma*
tki, karmiącej swe maleństwo. Ofiarowanie w świąty*
ni z bolesną przepowiednią miecza, który duszę Jej
przeniknie. Pielgrzymka do Jerozolimy, podczas któ*
rej zgubiła Jezusa i trzy dni szukała Go na próżno

płacząc gorzkimi łzami. Zawód nauczycielski Chry*
stusa, pozbawiający Matkę przebywania z Synem. Nie*
pokój Jej serca w miarę jak wzrastała nienawiść prze*
ci w Jezusowi. Trwoga, bezdenny smutek, najwyższa

agonia serca, trwająca przez całą Mękę, od pojmania
w Pretorium aż do śmierci na Golgocie! Trzy godziny
pod krzyżem w Wielki Piątek...

background image

93

Syn nazywa się: »Mężem boleści«, matka zaś:

^Bolesną — Matką Siedmiu Boleści!« I jakże nie

uznać, że miano to, ze wszystkich Jej imion jest naj*
bardziej właściwe?

Macierzyński charakter tej boleści.

Maryja cierpiała jako matka, gdyż cierpiała z powo*

du Syna i przez Syna. Słowa wypowiedziane do Nie*
go w świątyni jerozolimskiej z powodu trzydniowej
nieobecności, mogła powtórzyć również odnośnie do
całego Jego życia: »Synu, dlaczegoś mi to uczynił?«

Cierpi, ponieważ Go Jej zabierają. Najwyższą ra*

dością dla matek byłoby zachować dzieci swe dla

siebie, tylko dla siebie... Ich największą boleścią jest

to, że je im odbierają, że je tracąl Zostają osamotnione.

Mają puste ramiona. Serce ich płacze... Gdzie jest
jej dziecko? Co się z nim dzieje? Ściśle i wyłącznic
jest to boleść Maryi. Swe Dziecię jedyne, które do

Niej należy, już w dzieciństwie Bogu i ludzkości ofia*

rowane, ma w przyszłości utracić.

W Betlejem Herod stara się Maryi Chrystusa ode*

brać, aby Go zabić, — w świątyni Ojciec niebieski
przyjmuje Go, jako ofiarę ku swej chwale, — w Na*
zarecie zabiera Go Jej Jego powołanie nauczycielskie.

Przez trzy lata pracy apostolskiej, chorzy, ciekawi,

rzesza zabierają Go i zatrzymują dla swej korzyści.

W czasie Męki porywają Go słudzy kapłańscy, aby
związać, kaci w Pretorium, aby ubiczować, żołnierze
na Golgocie, aby przybić do krzyża. O dziewiątej go*
dżinie zabiera Go śmierć, a niedługo potem grób ciem*
ny. W chwili wreszcie Wniebowstąpienia zabiera Go
Jej chwała wiekuista, aż do chwili znanej tylko Bogu,
ostatecznego połączenia się z Nim na wieki...

Odbierają Go Jej wszyscy: cały świat rości sobie

do Niego prawo. Delikatnie lub brutalnie, Bóg, ludzie,

background image

94

życie, rozwarli Jej ramiona, którymi tuliła do piersi
swe Dziecię, wyrwali Je, unieśli, pozostawiając Ją

w boleści i smutku, jak każdą matkę, która traci

dziecię.

Bolesna wielkość matek.

Prawdziwa boleść macierzyńska wszystkich matek,

podobnie jak boleść Najświętszej Dziewicy polega na

bolesnej utracie dziecięcia. Cierpią, że nie mogą go
dłużej zachować przy sobie, bo nie mają ochoty ani
siły, aby pozwolić mu odejść, że muszą zrzec się dro#
giego im skarbu na korzyść drugich, nie wiedząc czy

go kiedy i w jakim stanie znowu odzyskają. Cierpią
wydając dziecię na świat i to jest już pierwsze roz#
stanie. Dalsze nastąpią później... przez cały ciąg ży#

cia... Posiadają je tylko naprawdę dla siebie i z sobą
wtedy, gdy noszą je w swym łonie. Potem dzieci nie
czynią nic innego tylko — odchodzą, aby znów po#
wrócić, lub nie powrócić wcale, aż wreszcie przez
śmierć odchodzą bezpowrotnie.

I. — BOLEŚĆ MATEK, GDY TRACĄ SWE DZIECI

WSKUTEK MAŁŻEŃSTWA.

Małżeństwo dzieci jest często dla matek zupełną

stratą bez cienia radości i pociechy. Gdy jest to mał#
żeństwo lekkomyślne, nierozsądne, bez zapewnienia

przyszłości i powagi w dotrzymaniu obietnic, jakże

matki nie mają cierpieć niezmiernie?... Tracą swe

dziecko, jak zresztą w każdym małżeństwie. Dzieje się
to jednak w takich warunkach, że są niepocieszone.

Chciały je oddać w małżeństwo, ale nie w ten sposobi
Nie dla takiej miłości!

Nawet w razie doskonałego małżeństwa, matki

cierpią skrycie.

Na pewno jest to radość i to radość wielka. Cze#

background image

95

kały na to małżeństwo, spodziewały się go, przygo*
towywały może nawet. Wiedziały od dawna, że życie

idzie ich dzieciom naprzeciw. Tylko wielkie egoistki,
zazdrosne i despotyczne mogą nie chcieć, aby ich dzie*

ci wstąpiły kiedyś w związki małżeńskie. O takich
matkach nie mówimy. Wyrzekają się swej prawdziwej
wielkości i popełniają zdradę wobec swych obowiąz*

ków opatrznościowych.

Ale gdy godzina nadchodzi, nawet matki podzi*

wu godne i święte czują w sercu, jakby traciły swą

cząstkę. Dziecko ich kocha, do czego ma zresztą pra*
wo. Założy nowe ognisko, które nie będzie już jej

ogniskiem. Mężczyzna, który będzie mężem ich córki,

kobieta, która będzie żoną ich syna, zabierze dla sie*
bie to serce — ma do tego prawo — które tak długo

do niej jedynie należało. Kwiat opada z drzewa,

a drzewo patrząc na to, mimo nadziei, że zakwitnie

z wiosną znowu, nie może się powstrzymać od mimo*

wolnego dreszczu.

Któżby robił z tego matkom zarzuty? Na pewno

nie dzieci, które kiedyś w przyszłości również prze*
żyją tę samą ukrytą boleść. Matki tym bardziej nie

mogą wymawiać swym dzieciom tego odejścia do

nowego gniazda, gdyż i one niegdyś odbyły po*
dobną podróż. Nie były wtedy matkami swych dzieci,

ale córkami swych matek. A matki ich w owym dniu
uśmiechały się przez łzy i płakały z uśmiechem.

W ten sposób z pokolenia na pokolenie z macie*

rzyńskiej wiernej miłości wykwita nowa, młoda miłość.

Bolesna wielkość matek! Wychowują córkę swą dla

przyszłego męża, syna dla przyszłej żony. Jest to bez*
interesowność; trzeba zatem mówić o wielkości. Po*

nieważ jest to spełniona nadzieja, można mówić także
i o radości. Myśląc jednak o cichej ofierze, która się
z tym łączy, trzeba mówić i o boleści...

background image

96

II. - BOLEŚĆ MATEK, GDY TRACĄ SWE DZIECI

WSKUTEK POWOŁANIA.

Niekiedy tak bardzo zbolałe, że nie mogą znieść

tej boleści i mówią »n i e« Panu, który powołuje ich

dzieci. Matki, które wzbraniają bezlitośnie synom

wstąpić do stanu kapłańskiego lub zakonnego; przed

córkami zaś zamykają drzwi, aby nic poszły do kia*
sztoru... Marzyły o czym innym. Czego innego spo*
dziewały się dla swych dzieci. Pozycji socjalnej, pięk*
nej fortuny, tytułu, przystojnego młodzieńca dla cors
ki, czarującej panny dla syna... Nie chcą dopuścić do

tego, żeby musiały zawodzić Treny Jeremiasza i spęs

dzać życie smutno na ruinach rozbitego marzenia. Jest
to cierpienie, które jest wprawdzie zrozumiałe, ale nic

usprawiedliwia oporu ze strony matki, oporu, który
nie jest tytułem do chwały i wielkości.

Tajemnica powołania! Niezgłębiona tajemnica wy*

brania Bożego. Przychodzi nieraz tam, gdzie się go

zupełnie nie spodziewają, nie przychodzi zaś tam,

gdzie go oczekują... Przybycie powołania nawet tam,

gdzie jest oczekiwane i nie budzi niespodzianek, przy*
czynią wiele boleści matkom. Boleść ta łączy

się z radością i dumą, o ile są prawdziwymi chrzęści*

jankami, mimo wszystko jest jednak nieunikniona.

Prowadzą swe dzieci za rękę, przez lata, do tych wiel*
kich wrót, nieco ponurych, przez które wchodzi się

do domu Bożego...

Czy można sobie wyobrazić, aby ci i te, którzy

żyją w klasztorach, w seminariach, za klauzurami,
w nowicjatach, na misjach, poszli bez wielkiej boleści
i łez swych matek, za Chrystusem, który ich powołał?

Te same łzy, tak samo gorzkie i palące, jakie wylała

Najświętsza Maryja Panna w chwili odejścia Pana
Jezusa z Nazaretu, można zauważyć na ich twarzy,

usłyszeć w cichym łkaniu, jak cierpią w chwili przy*

background image

97

jęcia przez ich dzieci habitu, profesji lub odjazdu na
zawsze w dalekie kraje...

Błogosławione i uświęcające cierpienie, pełne po*

ciechy Bożej! Tym razem jest to boleść, która posiada
swą wielkość. Szlachetność dzieci świadczy o wielko*

ści duszy ich matki. Nie byłyby może tym, czym są,

gdyby ich matki były inne. A ta ofiara, która jest mę*

czeństwem serca matek, jest już ich nagrodą... Nie

trzeba wypominać tej boleści, w której jest tyle mę*

stwa i miłości tym, które płaczą pod swymi welonami;
nie trzeba jednak żałować ofiary matek; należy im
raczej serdecznie podziękować, gdy się jest ich dziec*

kiem i zazdrościć, jeśli się jest tą matką, od której nie

zażądano ofiary, albo tą, która tę ofiarę odrzuciła.

III. - BOLEŚĆ MATEK Z POWODU UTRATY DZIECI

PRZEZ ICH ZYCIE GRZESZNE.

1.

Życie jest często zbrodniczym złodziejem dzieci.

Myślę o wszystkich dzieciach marnotrawnych,

które świat, namiętność, zło, uwiedzenie wyrwały

z kochających ramion matek, aby uprowadzić je da*
leko, tak daleko, że matki nie mogą podążyć za nimi,
ponieważ są na to za prawe, ani patrzeć na nie, bo są

na to za czyste.

W ten sposób życie zabiera im serce, sumienie

i całą duszę ich dzieci. I w jakim to celu? Kto są ci
złodzieje i złodziejki? Z niczym nie da się porównać
tej straty; żadna nie sprawia w sercu matki takiego
rozdarcia i nie stwarza takiej przepaści pomiędzy nią
a nimi.

Kobieta światowa może nie odczuwać tej boleści.

Popełnienie grzechu może być drobnostką dla matki,
pozbawionej wiary. Ale chrześcijanka, która to dobrze

rozumie, wie, dokąd prowadzi ta droga, i drży na

myśl o wieczności. Zna historię syna marnotrawnego

7

Odpowiedzi Chrystusa

background image

98

i myśli o tym bankrucie moralnym, który wśród swych
występków, umiera z głodu. Zna historię Judasza
i widzi go w ciemnościach nocy, wiszącego na drze*
wic z rozpaczy.

2.

Boleść ta jest niezmierzona.

W innych cierpieniach mogą mieć pociechę.

A jakąż znaleźć mogą w tej boleści? W innych cier*
pieniach mogą odczuwać trochę dumy, radości rów*

noważącej: dzieci oddały się w służbę Bogu, szlachet*
nej miłości, pięknej przyszłości, pracy dla zbawienia...
Ale tu!... Jest tylko wstyd i trwoga. Dzieci uległy
pokusie i poszły za użyciem, które zniesławia, hańbi
i zabija.

O ile nawet hulaka zachowa jeszcze serce dla

matki, to jednak ona, jako chrześcijanka, musi z tro*
ską myśleć o jego duszy, straconej dla Boga. Nawet

wierne pieszczoty nie pocieszą jej na widok grzechów,
ustawicznie się powtarzających. W sensie bardziej tra*
gicznym niż Rachela, opuszczona w swym domu, pła*
cze i nie da się pocieszyć od chwili, gdy dziecko jej
oddaliło się od Boga i umarło, choć żyje, wielką

śmiercią nadprzyrodzoną dusz grzesznych.

3.

W największej boleści największa wielkość.

Jest to chwila, w której macierzyństwo chrzęścijań*

skie na szczycie swej Golgoty może odkryć całą wznios
słość swej miłości. W milczeniu matki, która się

wstydzi, w swoim osamotnieniu i opuszczeniu, kobieta
będąca teraz więcej matką niż kiedykolwiek, rozpos
czyna w boleściach duszy poród, który niegdyś w bo*

leściach ciała dokonała. Przez modlitwę i ofiarę stara

się ocalić to, co zginęło, przywrócić do życia to, co
umarło. Monika wydaje powtórnie na świat Augu*
styna. »Ufaj, rzekł jej raz biskup, syn tylu łez nie
może zginąć na wieki«.Wspaniałe słowa! Należy je

umieścić na pierwszej stronie tej księgi boleści, którą

background image

99

biedne, strapione matki przeżywają z powodu grze*
chów swych dzieci.

»Matka będzie zbawiona przez dzieci, które po*

wola do życia«.Raczej należałoby powiedzieć, że dzieci

zbawione będą przez swe matki. Niegdyś, gdy były
maleńkie, bawiły się na ich kolanach, a teraz, gdy do*

rosły, ranią ich serca... A to większą sprawia boleść.

W obydwóch wypadkach są ofiarą swego macierzyń*

stwa. W pierwszym pomagały do wzrostu ciała,

w drugim do zmartwychwstania duszy.

4.

Boleść matek po stracie dzieci wskutek śmierci.

a)

Podobnym złodziejem dzieci jak życie, tylko

okrutniejszym jeszcze od niego, jest śmierć. Porywa
je swymi wychudłymi palcami, unosi w nocy pod zie*

mię. Tam układa je na spoczynek, strzeże i nikt nie

jest w stanie odebrać ich złowrogiej złodziejce. Razem
z nimi zabiera przeszłość i jej radości, teraźniejszość
i jej słodycze, przyszłość i jej nadzieje. Zabiera wszy*

stkol Na zawsze! Zabiera w tę odległą krainę milczę*
nia i rozłąki, gdzie umarli odchodzą od żywych.

b) Żałoba macierzyńska jest prawie bez wyjątku

największą żałobą na świecie. Śmierć dzieci sprawia
matkom ból do głębi serca, do żywego ciała.

I jakiej nagrody mają się spodziewać? Nie zmie*

nią swego życia. Boleść matki, która straciła dziecko,

jest po ludzku biorąc, nieraz większa od boleści ko*
biety, która owdowiała. Wojna i czasy powojenne
dały tego dowody. Od dawna życie nauczyło tego
każdego, kto umie patrzeć.

A więc dla matki samotnej, często zestarzałej, nie

pozostaje nic innego, jak patrzeć na fotografię dzie*
cięcia, dotykać się jego rzeczy jak relikwii, chodzić
na grób, klęczeć i modlić się za jego duszę, i dodawać
sobie otuchy nadzieją spotkania się z nim w niebie.

I tak dzieci z łona swych matek padają im w ra*

7

*

background image

100

miona, z ramion na kolana, z kolan na ziemię,
a z ziemi pod ziemię.

Chcąc dać wiemy obraz matki i wyrazić istotę

macierzyństwa, nie należy przedstawiać jej, jako pro*
mieniejącej radością młodej matki, która spodziewa się
dziecięcia; radość ta przechodzi bowiem prędko... Ani
karmiącej swe dzieci i czule kołyszącej je w ramio*

nach, bo i słodycz ta także mija prędko... Przede wszy*
stkim należy ją przedstawić z wyciągniętymi ramionami.
Ruch ten podwójne ma znaczenie: raz, że czeka na po*

wrót marnotrawnych swych dzieci i obiecuje im prze*
baczenie, to znowu, oddaje je miłości innej kobiety,
czy innego mężczyzny, życiu, żądaniu Boga lub wez*
waniu śmierci. I ta właśnie postawa jest najbardziej
macierzyńska, odtwarza bowiem najlepiej znaczenie
bolesnej wielkości tych, które przeznaczone są do pra*
cy dla innych i do wydawania na świat istot, które
prędzej czy później muszą utracić...

Wniosek.

MILOSC MACIERZYŃSKA POSIADA SZCZEGÓLNE

CECHY.

1.

Jest to niewątpliwie na ziemi pierwsza i naj­

większa miłość ludzka.

Jest to miłość najwierniejsza, często jedyna, trwa*

jąca zawsze pomimo zapomnienia, obojętności, opu*
szczenią i niewdzięczności.

Jest to miłość przepełniona litością, która swymi

nie wyczerpanymi zasobami pobłażania i uniewinnień

niestrudzenie przebacza.

Jest to miłość najbardziej bezinteresowna i najeży*

stsza, która na pewno daje najwięcej; często otrzymuje
najmniej i wtedy nawet, gdy otrzymuje dużo, nie
otrzymuje nigdy tyle, ile sama ofiarowała.

background image

101

Jest to miłość najbardziej ofiarna, ponieważ uwa*

zając ją za rzecz naturalną, żąda się od niej wszystkie*

go w sposób okrutny, nie myśląc, ile to nieraz kosz*
tuje. I wywołuje zdziwienie nie wtedy, gdy jest he*
roiczna, tylko wtedy, gdy nią nie jest.

Jest to miłość najodważniejsza, której znużenie,

choroba, brak snu, nadmiar pracy nie odstrasza od
kroczenia drogą szlachetnej wspaniałomyślności aż do
końca.

Jest to miłość najboleśniejsza, ponieważ do wszyst*

kiego dorzuca jeszcze delikatność, szczerość, głębokość,
a szczerość, głębokość i delikatność w miłości są za*
wsze powodem szczególniejszych cierpień.

Jest to miłość, która najlepiej wypełnia to, co Chry*

stus powiedział o najwyższej miłości: »Nie ma więk*
szej miłości, jak życie oddać za tych, których się ko*
cha«.

2.

Wynika stąd wobec matek i macierzyństwa tak

pojętego:

Pełna podziwu wdzięczność ze strony ich dzieci.

Wdzięczność za taką dobroć! Podziw za takie piękno
duchowe.

Poważne zastanowienie się u młodych dziewcząt,

które marzą, aby zostać matkami — a jest to ma*
rżenie wielkie! — i które pamiętać powinny dobrze
o tym wszystkim, czego wymagać będzie spełnienie te*
go marzenia, jeśli nie chcą popełnić zdrady wobec
tego, co jest najświętsze.

Troska poważnego przygotowania się do wzięcia od*

powiedzialności, jeśli daje życie dziecku, i do przy*
jęcia z góry wszystkich ofiar, związanych z dobro*
wolnym powołaniem do życia nieśmiertelnego małej
istoty ludzkiej.

Pan Jezus rzekł z krzyża do św. Jana:

Oto Matka

Twoja,

a do Matki Najświętszej:

Oto syn Twój.

Niech

background image

102

będzie wolno powtórzyć te dostojne słowa. »Matki,

oto dzieci wasze!« Przez nie znosicie może naj*
większe cierpienia; w nich jednak zyskujecie was

szą najpewniejszą wielkość... »Dzieci, oto matki wa*
sze!« Patrzcie na nie z żalem, jeśli z waszego powodu
dużo łez wylały, z szacunkiem, gdy poznajecie w nich

owo macierzyństwo chrześcijańskie w jego wzniosłej
szlachetności, z miłością, gdy zmierzycie ogrom ich
tkliwości... Jeśli zaś musicie wznieść oczy w górę
i szukać ich w owej tajemniczej krainie Bożej, do
której już odeszły, szukajcie ich tam sercem, aby na*
uczyć się od nich iść drogą obowiązku i żywota wlecz*

nego...

background image

Pytania bez odpowiedzi.

■ »Pytali Go... A

on

nie odpowiadał

«.

Jezus Chrystus pozostawił wiele pytań

bez odpowiedzi.

Człowiek i jego żądza wiedzy.

Człowiek w czasach ewangelicznych, jak również

we wszystkich innych czasach pragnął zawsze wiedzy.

Łączy się to z jego

nieznajomością

wielu rzeczy,

zwłaszcza gdy boleśnie odczuwa wokoło siebie coraz
większe mroki.

Łączy się to ze zrozumiałym

niepokojem,

powsta*

jącym pośród tylu tajemnic, tyczących się życia i sa*
mego siebie.

Łączy się to z pożyteczną zresztą

ciekawością,

skoro pobudza ona go do szukania i pomaga do od*
kryć, które stanowią także rozumową podstawę dla
większości istot ludzkich.

Łączy się to z

lękiem

duszy wobec nieznanego ju*

tra, co powoduje nieraz prawdziwą udrękę serca.

Łączy się to z

odczuwaniem trudności,

na które

nie należy zważać, wobec pewnych

korzyści,

które

można osiągnąć.

Dlatego człowiek zwraca się często do kogokol*

wiek bądź z pytaniem i przyjmuje z dziwnym po*
śpiechem, zaufaniem i nieroztropnością jakąkolwiek
bądź odpowiedź.

background image

104

Pan Jezus nie zawsze zadośćuczynił temu pra*

gnieniu.

A przecież przyszedł na ziemię nauczać, oświecać,

objaśniać tych, którzy byli pogrążeni w niewiedzy.
Przez cały czas pełnienia urzędu nauczycielskiego nie

czynił nic innego: objawiał tajemnice Boże; nauczał
wielkich praw życia; poprawiał liczne błędy. Był rze*

czy wiście Nauczycielem i Objawicielem. Dzięki Nie*
mu najważniejsze zagadnienia ludzkości otrzymały
na zawsze swą prawdziwą odpowiedź.

Ale z powodów, o których powiemy później, nieraz

na pewne pytania Chrystus nie dał odpowiedzi. Opu*
ścił na te sprawy ciężką i tajemniczą zasłonę milczę*
nia. Nie dlatego, żeby nie wiedział, ale dlatego, że
nie chciał mówić. Milczał najczęściej w tych wypad*
kach, gdy miłość Jego dla nas nie skłaniała Go do mó*
wienia, wielka zaś mądrość radziła Mu zachować mil*

czenie.

Wszyscy, którzy pytają, nie mają tego samego

usposobienia; nie wszystkie też pytania zasługują jed*

nakowo na odpowiedź.

Jezus milczał. Ludzie czuli się zdziwieni, dotknięci.

Mimo to Chrystus milczał dalej.

Milczenie, spowodowane usposobieniem osoby

pytającej.

Pan Jezus odmawiał nieraz czynienia cudów dla

niektórych ludzi. Znał ich dusze i wiedział, że cuda
na nic się nie przydadzą, tylko uczynią ich jeszcze
bardziej zatwardziałymi. Byłoby to prawdziwym mar*
notrawstwem Jego mocy. Z tych samych powodów za*
chowywał nieraz dobrowolne i rozmyślne milczenie.

Milczenie

Pana

Jezusa

na

pytanie

Kajfasza

(św. Mat. 26, 62).

na

koniec przyszli dwaj fałszywi świadkowie.

background image

105

A wstawszy najwyższy kapłan, rzekł mu: *Nic nie od

powiadasz na to, co ci przeciwko Tobie świadczą?*

Lecz Jezus milczał.

Pan Jezus gardzi odpowiedzią, ponieważ uważa za

rzecz śmieszną i bezużyteczną wdać się w rozmowę
z najwyższymi kapłanami, równie fałszywymi jak
świadkowie,

których

przekupili.

Ludziom,

którzy

świadomie kłamią i których pytania są nowym kłam*
stwem, nie ma nic do powiedzenia.

Milczenie Pana Jezusa na pytanie Heroda.

(Sw.

Łuk. 23, 9).

»Herod pytał Go wielu mowami. A on mu nic nie

odpowiadał«.

Herod bawi się. Nie ma zupełnie zamiaru nauczę;

nia się czegoś. Należy go zostawić w spokoju z jego
ciekawością i pytaniami.

Milczenie Pana Jezusa wobec oskarżeń kapłanów

i starszych,

(św. Mat. 27, 12).

»A gdy Nań skarżyli kapłani i starsi, nic nie od

*

powiadah.

Milczenie Pana Jezusa na pytania Piłata.

(Sw. Mat. 27, 13.)

»Wtedy Mu rzekł Piłat: »Nie

słyszysz, jako wiele przeciw Tobie świadectw przywo=

dzą?« I nie odpowiedział mu na żadne słowo, tak iż

się bardzo dziwował starosta«.

(Sw. Jan 18, 9.)

I wszedł znowu do ratusza, i rzekł

do Jezusa: »Skądeś Ty jest?« Lecz mu Jezus nie dał

odpowiedzi. Rzekł Mu tedy Piłat: »Nie mówisz ze

mną?*

Swoim sceptycyzmem w obliczu prawdy zniechęcił

Pana Jezusa Piłat z góry do dania odpowiedzi. Wszy;
stko jedno czy odpowie to, czy tamto, lub w ogóle nie

odpowie nikczemnikowi o chwiejnym charakterze,

background image

106

który w przeciągu dwóch minut ogłasza niewinność
Pana Jezusa i skazuje Go na śmierć. Lepiej milczeć;

i Jezus milczy.

Wszyscy ci ludzie, którzy pytają się w ten spo*

sób, są złej wiary. Są również obojętni dla prawdy.

Mieli tysiąc okazyj dowiedzenia się prawdy i nie skos

rzystali z tego. Zresztą nawet teraz, jeśli chcą się dos
wiedzieć, mogą zapytać kogokolwiek. Każdy potrafi
dać im odpowiedź. Pan Jezus mówił o tym głośno,
długo i jasno. Odpowiadać w tym wypadku, byłoby
rzucać groch o ścianę, łowić w próżni, ofiarować pers

ły wieprzom. Jezus n*ie odpowiada wcale.

Tamci obrażeni w swej dumie, zawiedzeni w swej

ciekawości, zdemaskowani w swej obłudzie, są wście*
kii. Chrystus nie reaguje na to.

Gdy się zważy, jaki użytek zrobili ze słów Pana

Jezusa, gdy im odpowiedział, można zrozumieć dlas
czego słusznie postąpił, nie odpowiadając wcale.

Milczenie, spowodowane treścią pytania.

I. - CHĘC DOWIEDZENIA SIĘ, KIEDY BĘDZIE

KONIEC ŚWIATA.

a) Podobnie jak wielu ludzi, Apostołowie także

zastanawiali się nad tym i pytali Pana Jezusa: »Mi=
strzu, kiedy będzie koniec tego wszystkiego ?«

Jak długo trwać będzie świat? Ile jeszcze pokoleń?

Czy żyjemy na początku? W środku? Czy przy

końcu świata?

b) Pan Jezus nie chciał nic powiedzieć. Powiedział

tylko, że nikt nie wie, ani Aniołowie, ani nawet Syn

Człowieczy, aby to oznajmić ludziom. Jest to bowiem
Tajemnica Ojca, który ją sobie zachował. Koniec świa*

ta nastąpi pewnego dnia, bez poprzedniego ostrzeże*

background image

107

nia, gdy nikt nie będzie o nim myślał; podobnie jak
to było, gdy rozpoczął się potop lub gdy deszcz ogni*
sty zniszczył Sodomę. Przyjdzie jak błyskawica z ja*

snego nieba, której się nikt nie spodziewa.

c) Nie wiemy zatem, jak i kiedy to nastąpi. Może

stać się w sposób naturalny i ostateczny, gdy stop*
niowe ochładzanie się planety uczyni życie na ziemi
niemożliwe... Może stać się przypadkowo i cudownie

przez zboczenie gwiazdy z swej drogi lub przez po*
żar, który w ułamku sekundy zniszczy całą ziemię,
i wszystko, co się na niej znajduje.

d) Pan Jezus nic nie powiedział, ponieważ niepo*

trzebna nam ta wiadomość; jest to tylko czysta cieką*
wość; wiadomość ta nie rzuciłaby żadnego światła na
cel naszego życia, nie pobudziłaby nas do prędszego

uświęcenia się. Nie koniec świata ważny jest dla każ*
dego, ale jego własny koniec... Zresztą!... Skoro raz
ktoś z nas umrze, czy świat będzie trwać dalej, czy
nie, przeznaczenie jego jednakowo utrwalone będzie

dla wieczności.

II. — KIEDY KA2DY Z NAS UMRZE.

a) To pytanie nie wydaje się pochodzić tylko z pró*

żnej ciekawości. Przeciwnie, ważne jest i w najwyż*
szym stopniu pożyteczne.

b) Tymczasem Pan Jezus postąpił podobnie jak

z poprzednim pytaniem. Nic nie powiedział, nie chciał
nic powiedzieć. A raczej powiedział, że nikt nie może
wiedzieć ani dnia, ani godziny, i dlatego należy czu*
wać, być zawsze gotowym, aby nie być zaskoczonym.

Koniec nadejdzie jak złodziej wśród nocy; daleki mo*
że, gdy się go spodziewamy rychło; blisko może wtedy,

gdy go uważamy za daleki.

background image

108

c)

Po co ta tajemnica? Ponieważ nieświadomość,

kiedy nastąpi koniec, bardziej pobudza do dobrego

życia, niż świadomość. Gdybyśmy wiedzieli, że koniec
nasz jest już bliski, nikt by nie zaczynał żadnej pracy,

wiedząc, że jej nie ukończy. Jeśliby się wiedziało, że

jest daleki, czyż nie byłoby to pokusą do wszelkiego
rodzaju swobodnego użycia, aby dopiero, gdy godzina
wiadoma nadejdzie, nawrócić się w ostatniej chwili?
Gdy tymczasem niepewność, czy koniec bliski jest,
czy daleki, nadaje życiu naszemu charakter bardziej

poważny. Według zaleceń wielu świętych, powinno się
zawsze żyć tak, jakby się miało umrzeć jeszcze tego
wieczora.

III. - PYTANIE, WIELU BĘDZIE ZBAWIONYCH,

A ILU POTĘPIONYCH - CZY WIĘCEJ JEDNYCH,

CZY DRUGICH.

Jak powstaje to pytanie.

Bierze się pod uwagę ludzkość dzisiejszą na całej

kuli ziemskiej: półtora miliarda dusz przeznaczonych
do życia wiecznego!... — Myśli się o tych miliardach
istot, żyjących w mrokach i odmętach przeszłości, prze*
znaczonych do wieczności, które żyły, pracowały,
cierpiały, grzeszyły, zbierały zasługi, których ciała roz*
padły się w proch, a dusze przeszły do wieczności...
A więc mimo woli nasuwa się pytanie: ile dusz z tego
niezmierzonego mnóstwa jest zbawionych?

Dlaczego stawia się to pytanie?

Z e w z g l ę d u n a P a n a B o g a , gdyż czujemy,

że tak dobroć Jego jak i sprawiedliwość równomiernie
biorą udział w rozwiązaniu tego, tak olbrzymiego za*
gadnienia. Ludzie krótkowzroczni, biedni, mali od*
krywcy w świecie tajemnic, jakimi jesteśmy, czynimy
z potępienia sprawę czystej sprawiedliwości; ze zba*

background image

109

wienia sprawę czystej dobroci. Mówimy: »Jeśli jest
więcej zbawionych, triumfuje Dobroć, co się jednak

dzieje ze Sprawiedliwością?... Jeśli jest więcej potę*

pionych, triumfuje Sprawiedliwość; co się jednak dzie*
je z Dobrocią?«... Błędnie przypuszczamy, że Spra*
wiedliwość i Dobroć działają oddzielnie.

Ze w z g l ę d u n a C h r y s t u s a , gdyż dzieło

Odkupienia, przez Niego dokonane, zdaje się być bez*
owocne. Każdy potępiony, czyż nie jest porażką Chry*
stusa? Trochę Krwi Jego wylanej na darmo? Jak du*
żo zatem idzie na marne tej Krwi zbawczej? A jeśli

potępionych jest dużo, czy warto, że Bóg umarł dla
człowieka i że w ogóle stał się człowiekiem?

Ze w z g l ę d u n a b l i ź n i c h . Wyobrażamy so*

bie za ponuro tę wielką masę potępionych, zwłaszcza
gdy chodzi o zobaczenie wśród nich tych, których się
kocha. Wyobrażamy sobie ją daleko pogodniej, jeśli

znowu chodzi o zobaczenie tam tych, których się nie*
cierpi. I przenosząc wzrok z tego świata na tamten,
chciałoby się wiedzieć, ilu pielgrzymów tego życia pój*
dzie na zbawienie, a ilu na potępienie.

Ze w z l ę d u n a s i e b i e . Rozumując w ten spo*

sób, dochodzimy do następujących wniosków: jeśli jest
więcej wybranych, mam większe szanse zbawienia; je*
śli więcej potępionych, mam większe szanse potępię*
nia. W pierwszym wypadku ufność bierze górę nad
obawą; w drugim dzieje się odwrotnie... Och! gdyby
wiedzieć...

Odpowiedź milczenia.

Apostołowie następujące pytanie zadali P. Jezusowi:

»1 rzekł Mu niektóry w drodze do Jerozolimy:

Panie, czyliż mało tych, co mają być zbawieni?«

(św.

Łuk. 13, 23). Pytanie nie mogło być bardziej wyraźne.

A co odpowiedział Pan Jezus? Daje odpowiedź wy*

background image

110

mijającą, to znaczy taką, jakby nie odpowiedział wca*
le. »

Usiłujcie, abyście weszli przez ciasną furtkę«.

Oto

wszystko. Równa się odmowie odpowiedzi. Ogranicza
wszystko do rady praktycznej, pozostawiając w z u*
pełnym mroku zagadnienie teoretyczne. »Pytacie mnie,
ilu będzie zbawionych, mało czy dużo? Mówię wam:

niezależnie od tego czy mało, czy dużo, starajcie się
być wśród nich«. I oto... nie dowiedzieli się Apostołom
wie niczego więcej, niż wiedzieli przedtem.

I my nie wiemy więcej od nich.

Ewangelia nie wy*

jaśnia nam tej sprawy. Gdy się słyszy niektóre słowa,
wzbiera trwoga, że liczba wybranych będzie bardzo
nieduża:

»Wchodź przez ciasną bramę: Albowiem

szeroka brama i przestronna jest droga, która wiedzie

na zatracenie: a wiele ich jest, którzy przez nią weber

dzą... Jakoż ciasna brama i wąska jest droga, która

wiedzie do żywota; a mało ich jest, którzy ją znajdu*

ją«

(św. Mat. 7, 13—14). Słowa te mogą się jednak od*

nosić tylko do Żydów. Kiedy indziej jednak ci sami Zy*
dzi, przedstawieni są jako cisnący się gromadą, aby zdo*

być Królestwo szturmem (św. Mat. 11, 12). W przy*
powieści o dziesięciu pannach, pięć zostało przyjętych
przez Oblubieńca. W przypowieści o godach wesel*
nych, gości, którzy odmówili zaproszeniu, zastąpiono
przez innych i sala się zapełniła. Pan Jezus przed*

stawia nam pogan, nadbiegających z czterech stron
świata, aby zasiąść u stołu Ojca niebieskiego. W przy*
powieści o przeniewierczych oraczach, niewierny na*

ród zastąpiony jest przez nowych oraczy, którzy obfi*
ty owoc przyniosą (św. Mat. 21, 41).

Nie wiemy! Skąd możemy wiedzieć, skoro Jezus

nie powiedział tego jasno, gdy Go zaś pytano, odpo*
wiedział wymijająco? Samo życie bez Objawienia

Chrystusowego nie pozwala nam o tym wnioskować...

background image

111

Jakie mamy podstawy, aby o tym rozstrzygać? Bóg
sam raczy sądzić.

Kościół również nie wie nic więcej.

W jednej ze

swych modlitw wyznaje publicznie swoją niewiado*
mość: »0 Boże, mówi, który Sam tylko znasz liczbę
tych, którzy mają posiąść Twoją Chwałę«. Nie znać

liczby zbawionych, znaczy nie znać liczby potępio*
nych, jak również stosunku jednych do drugich.

W ten sposób ci, którzy, chcąc niepokoić dusze,

mówią może wymownie o »małej liczbie zbawionych«,

(Massillon) mówią więcej niż sami wiedzą. Ci zaś, kto*

rzy dla uspokojenia sumienia i dodania odwagi mówią
o wielkiej liczbie zbawionych, podobnie jak tamci mó*
wią o tym, czego nie wiedzą...

Nie wiemy. A ta niewiadomość, większa niż wszy*

stko inne, wywiera wrażenie i może budzić najpięk*
niejsze nadzieje i powodować największą obawę.

Jaki jest powód tego milczenia.

Celem tego milczenia jest utrzymanie nas w po*

ważnym i czujnym oczekiwaniu wobec nieznanych
obietnic i pogróżek. Skoro nie znamy liczby zbawio*
nych, nie pozostaje nam nic innego, jak tylko dążyć,

aby nimi zostać. Skoro nie znamy liczby potępionych,
musimy wszelkimi sposobami starać się, aby do ich
liczby kiedyś nie należeć. Co obchodzi każdego z nas,

ilu jest zbawionych, a ilu potępionych? Co zależy po*
jedynczej owieczce na wiadomości, ile jest owiec w każ*
dej trzodzie? Choćby była mała liczba zbawionych,
chodzi o to, abyśmy się znaleźli wśród nich. Choćby

zaś była mała liczba potępionych, a my byliśmy wśród
nich, wszystko byłoby dla nas stracone. Oto jedynie
właściwe postawienie sprawy.

Niewiadomość ta pomimo tego, że pragnęlibyśmy

wiedzieć, pozostanie zakryta dla nas, aż do dnia wie*

background image

112

czności. Z niewiadomości tej wynika ten sens moralny,
że choć nie znamy liczby zbawionych, powinniśmy ro*

bić wszystko, aby do nich należeć. I dlatego Pan Je*
zus zapytany: »Ilu będzie zbawionych ?« daje krótką

odpowiedź: »Starajcie się być wśród nich«. Od*
powiedź ta nie dorzuca nic do naszych wiadomości
teoretycznych, ale normuje nasze życie według praw
Bożych. Jest to najważniejsze i w tym wypadku jedy*
nie pożyteczne. Nie trzeba liczyć ani na wielką liczbę,
aby nabrać otuchy, ani na małą liczbę, aby się trwo*

żyć, lecz na swoją niewiadomość, aby się przygoto*

wać... Niewiadomość łączy się z niepokojem, bo
potępienie jest możliwe, lecz równocześnie z nadzieją,

gdyż miłosierdzie Boże jest nieprzebrane i zawsze sko*
re do przebaczenia.

IV. - PYTANIE »KTO MOZĘ BYC ZBAWIONY?...

KTO BĘDZIE ZBAWIONY?... CZY JA BĘDĘ

ZBAWIONY.«

Pytanie Apostołów i odpowiedź Pana Jezusa.

»Jczus mówi uczniom swoim:

^Zaprawdę powia*

dam wam, iż bogaty trudno wnijdzie do Królestwa
nicbieskicgo!« A usłyszawszy to uczniowie, dziwowali
się bardzo, mówiąc: »Któż tedy może być zbawiony?«
A Jezus pojrzawszy, rzekł im: »U ludzi to niepodobne
jest, ale u Boga wszystko jest podobne« (św. Mat.

19, 24-26).

Jest to znów odpowiedź wymijająca. Pan Jezus nie

chciał dać odpowiedzi takiej, jakiej czekano, ale po*
wiedział coś bardziej pożytecznego.

Nasze pytanie.

Gdy się zadaje pytanie: »Kto może być zbawio*

ny?« myśli się przede wszystkim o sobie. Chociaż zaj*
muje nas, co się stanie z innymi, to jednak nasza
sprawa jest daleko ważniejsza. Chodzi o nasze prze*

background image

113

znaczenie, o nasz.} duszę, o której Pan Jezus powie*
dział: »Co pomoże człowiekowi, choćby cały świat po*
siadł, a na duszy swojej szkodę poniósł«... Chcieliby*
śmy zatem wiedzieć, koniecznie, czyż można się temu
dziwić?

Gdy tedy weźmiemy pod uwagę trudności zbawię*

nia, zliczymy wymagane według Ewangelii warunki

do jego osiągnięcia i rozważymy jedne po drugich

słowa Chrystusa Pana o życiu wiecznym, ogarnia nas
trwoga Apostołów: W tych warunkach któż może być
zbawiony?

Gdy następnie pomyślimy o naszych braciach, ta

sama budzi się obawa: Kto z tych wszystkich ludzi,
zwłaszcza z tych, których kochamy, może za taką cenę
być zbawiony?

Odpowiedź.

Z tych trzech pytań, dwa ostatnie nie otrzymały

żadnej odpowiedzi. Nie wiemy w ogóle, kto będzie zba*
wiony, czy my, czy inni. Co się tyczy pierwszego py*

tania, odpowiedź dana przez Chrystusa jest uroczy*
stym potwierdzeniem zasady, która rzuca wielkie świa*
tło, ale nie rozwiązuje postawionego zagadnienia.

Tak chciał Jezus Chrystus. Miał swoje powody.

Powinniśmy je uszanować i pogodzić się z myślą nie*

wiadomości tego, czego nam nic powiedział, skorzy*
stania zaś z tego, co mówi, a co sięga bardzo daleko.

Niezaprzeczalnie: albo będziemy zbawieni, albo po*

tępieni. Istnieje tylko ta podwójna możliwość. Darem*
nie szukać trzeciej. »Ci pójdą do żywota wiecznego,
a tamci na wieczne potępienie«.

O ile bolesnym jest nie wiedzieć, czy będę zbawio*

ny, czy potępiony, o tyle bardzo niebezpieczną byłaby
wiadomość o tym.

Gdyby odpowiedź była twierdząca, cóż za groźna

pokusa, wzmocniona taką pewnością, aby stać się

Odpowiedzi Chrystusa

8

background image

114

opieszałym w dążeniu do doskonałości, aby nadużywać
życia, grzeszyć więcej z tą myślą w sercu ukrytą:
I tak będę zbawiony! Pewność ta stałaby się przy*
czyną upadku, a nie zachętą do świętości. Czego czło*

wiek jest najzupełniej pewny i czego nie lęka się
utracić, na to również nie stara się zasłużyć. Zupeł*
na pewność dziedzictwa ojcowskiego zachęca dzieci
marnotrawne do postępowania dalej drogą występku...
Gdyby odpowiedź była przecząca, cóż za nieszczęsna
pokusa do rozpaczy, której naturalnym następstwem
byłaby nieograniczona chęć użycia! »Niech przy*

najmniej przed tym nieszczęściem użyję wszelkich roz*
koszy ziemskich!« A skutkiem tego, z powodu więk*
szej liczby grzechów, byłoby tylko obostrzenie kary
potępienia. Tak bowiem w mieszkaniu szatana, jak

i w domu Ojca jest wiele mieszkań, wiele stopni chwa*
ły i męki, zależnych od licznych stopni winy wzglę*
dnie cnoty.

Absolutna pewność wiecznej przyszłości, napawa*

jąca nas nadzieją lub pogrążająca w rozpaczy, mogłaby
zatrzymać wszelki bieg życia, zanim upłynie czas prze*

znaczony na próbę. Człowiek, mający przed sobą dwie

możliwości, musi żyć pomiędzy nadzieją i obawą. Na*

dzieją, ponieważ istnieje łaska i obietnice; obawą, gdyż
istnieje grzech i groźby. Tak obawa, jak nadzieja, każ*

da na swój sposób są dobroczynne i pomagają do lep*

szego życia. Nadzieja pobudza, obawa wstrzymuje.

Ze względu na zło, dobrze jest, że obawa wstrzy*
mu je; ze względu na dobro, że nadzieja pobudza. Ich
podwójny wpływ na życie wydaje przy końcu wspa*
niałe owoce. W każdym razie lepsze, niżbv wynikły

z przedwczesnej pewności, z zachętą do próżniaczego
bezpieczeństwa lub rozpaczliwego szaleństwa.

Oto dlaczego Pan Jezus nic nie odpowiedział na

te pytania! Jego umyślne milczenie, zawierające nieza*

background image

115

wodnie głęboką naukę, nie powinno podniecać nasze*
go pragnienia wiadomości rzeczy zakrytych. Powinno
raczej uczynić z naszego życia nieustanny komentarz
do psalmu 50 »Zmiłuj się nade mną, Panie, wedle
wielkiego miłosierdzia Twego*, tego psalmu pokornej

obawy i do psalmu 30 i 70 »W Tobie Panie zaufałem«,
pełnego pokornej nadziei, nad którym, w przeddzień
swego stracenia rozmyślał w więzieniu Savonarola.
Brak wiadomości, a wskutek tego nadzieja i obawa,
nadzieja, która przyświeca obawie, obawa zaś czyniąca
nadzieję mądrą. Oto dwa bieguny życia, skoro na py*
tanie, tyczące się pewności zbawienia lub potępienia,
nie dał Chrystus żadnej odpowiedzi.

A przecież Pan Jezus odpowiedział,

i choć ta odpo*

wiedź Jego nie zaspokaja naszej ciekawości, to je*

dnak zapala wśród nocy na niebie duszy naszej gwiaz*
dę żywą... »Zbawić się, rzekł, u ludzi jest niepodobne,
ale u Boga wszystko jest podobne*. My nie możemy;
Bóg może. Skoro »nie możemy«, wydaje się, że nie
pozostaje nam nic innego, jak poddać się rozpaczy lub
zacząć życie hulaszcze. Skoro jednak »Bóg może«, —
wszystko się zmienia. Nasza niemoc przestaje być
tak opłakana, skoro Pan Bóg może jej zaradzić. Jako

ludzie nie możemy sami sobie dać Boga, jako grzesz*
nicy nie możemy sami zdobyć przebaczenia, jako
umarli nie możemy sami zmartwychwstać. Bóg jed*
nak sam może nam się oddać, przebaczyć i wskrzesić.

Z ziemi nie możemy dosięgnąć szczytów nieskończo*
nych, Bóg jednak może nas na szczyty, bo aż do Sie*

bie pociągnąć. Skoro nie możemy niczego sami, musi*
my liczyć na Boga; skoro Bóg może, powinniśmy spo*
dziewać się, że to uczyni. Na skutek modlitwy, wszech*
moc Boża spływa pod postacią łaski, na naszą niemoc
ludzką, która odtąd przestaje być nieszczęsną niemocą.

I gdy zastanowimy się, że Wszechmoc ta jest na usłu*

8 *

background image

116

gach Jego miłości, przychodzimy do wniosku, że lepiej
w sprawach zbawienia zależeć od Boga, niż od siebie
samych.

Wniosek.

Kiedy będzie koniec świata? Nie wiadomo. Kiedy

umrzemy? Nie wiadomo. Czy będzie dużo zbawio*

nych? Nie wiadomo. Czy będziemy zbawieni? Nie

, wiadomo... »To dlatego, aby bić głową o mur«, po*

wiedzą jedni... Nie. »A więc dlaczegóż tego nie wie*
my?« Dlatego ponieważ wiadomość o tym nie jest
nam ani bezwzględnie konieczna, ani pożyteczna, To,

co wiemy, wystarcza. W tym, co wiemy, niezależnie od

tego, czego nie wiemy, zawiera się wszystko, co po*

trzebne jest do życia; zebranie bowiem w całość tego,
co się wie, i tego, czego się nie wie, uczy nas być w po*
gotowiu, bać się lub spodziewać i jest prawdziwym
światłem, rozjaśniającym drogę zbawienia wiecznego.
Wiadomości te wystarczają, aby gdy ktoś się zbawi,
podziękować Panu Bogu, a jeśli się potępi, oskarżyć

samego siebie.

background image

Prawdziwa religijność i religia

prawdziwa.

1. I pytali Go faryzeuszowie i doktorowie:

»Czemu uczniowie Twoi nie chodzą według po-

dania starszych, ale jedzą chleb pospolitymi rę-

koma?« A On odpowiedziawszy, rzeki im:

»Do­

brze Izajasz o was obłudnikach prorokował, ja­

ko jest napisane: »Lud ten wargami mię czci,

ale serce ich daleko jest ode mniel Lecz próżno

mię chwalą, ucząc nauk i przykazań ludzkich.

Albowiem opuściwszy przykazania Boże, trzy­

macie się ustawy ludzkiej, umywania dzbanków

i kubków: i wiele innych rzeczy tym podobnych

czynicie«

(Sw. Mar. 7, 5—8).

2. Rzekła Mu Samarytanka: »Ojcowie nasi

chwalili Boga na górze Garizim, a wy, Żydzi,

powiadacie, że w Jeruzalem jest miejsce, gdzie

potrzeba chwalić. A Ty co mówisz

Rzekł jej

Jezus:

»Niewiasto, wierz mi, iż przyjdzie godzi­

na, gdy ani na górze tej, ani w Jeruzalem, bę­

dziecie chwalić Ojca. Wy chwalicie, co nie wie­

cie, my chwalimy, co wiemy, bo zbawienie

z Żydów jest. Ale przychodzi godzina i teraz

jest, gdy prawdziwi chwalcy będą chwalić Ojca

u’ duchu i w prawdzie. Bo i Ojciec takowych

szuka, którzy by Go chwalili. Duch jest Bóg:

a ci, którzy Go chwalą, potrzeba, aby Go chwa­

lili w duchu i w prawdzie* (Sw. Jan, 4, 20—24).

Wstęp.

1.

Religia jest zbiorem prawd, modlitw, praktyk

zewnętrznych i wewnętrznych, przez które człowiek

background image

118

łączy się z Bogiem i które określają jego stosunek do
Boga.

2. Celem religii jest zawsze Pan Bóg (przynaj*

mniej w intencji), ponieważ religia dąży do Boga i sta*
ra się z Nim zjednoczyć.

3. Religia może być z pochodzenia ludzka lub

Boska.

Ludzka, gdy (idee, obrządki, praktyki) jest dzie*

lem jednego człowieka lub zbiorowości, powstałym
w umyśle ludzkim, zorganizowanym według jego wy*
myślonych lub instynktownych przekonań.

Boska, gdy pochodzi od Boga, który objawił praw*

dy, nadał przykazania, określił zasady kultu albo

wprost przez siebie, albo przez ludzi i upoważnione
instytucje, którym zlecił to zadanie, poręczając przed*

sięwzięcie i nadając jego postanowieniom sankcję.

4. Prawdziwa religijność i religia prawdziwa.

Rozróżnienie to nie jest dowolne. Podobnie jak

rozróżnienie między człowiekiem dużym, a wielkim

człowiekiem. Człowiek duży, to jest człowiek wyso*

kiego wzrostu, bez względu na swoją wartość wewnętrz*

ną. Wielki człowiek, jest to człowiek odznaczający się

zaletami intelektualnymi, moralnymi, artystycznymi,
niezależnie od wielkości cielesnej.

Mówimy: r e l i g i a p r a w d z i w a , przeciwsta*

wiając ją tym, które są fałszywe, ponieważ nie pocho*
dzą od Boga, nauczają błędnej wiary, nieczystej lub
mieszanej moralności, a kult ich jest niedostateczny
i zasługujący na naganę. W tym znaczeniu stwierdza*

my, że katolicyzm jest religią prawdziwą w przeci*
wieństwie do buddyzmu, bałwochwalstwa itd..., które
są religiami fałszywymi, pomimo osobistej szczerości
swych uczniów.

Słowa: p r a w d z i w a r e l i g i j n o ś ć używamy

zaś w znaczeniu religijności głębokiej, wewnętrznej,

background image

119

przenikającej duszę, w przeciwstawieniu do religii
czysto zewnętrznej, mechanicznej, polegającej na sa*
mych gestach, przyzwyczajeniu, pozbawionej udziału
serca. 1 tak, gdy się mówi pobożnie »Ojeze nasz«,

z całym zrozumieniem, jest to pacierz prawdziwy; gdy
się zaś mówi, mamrocząc słowa, nie myśląc o Ojcu nie*
bieskim, do którego się zwraca, nie jest to prawdziwa
modlitwa.

Widać wielką różnicę! Niektórzy ludzie żyją

w religii fałszywej, a mimo to są prawdziwie religijni,
ponieważ wkładają w nią całą swą duszę; takim
może być żarliwy poganin. Inni żyją w religii praw*
dziwej, a mimo to nie są prawdziwie religijni, ponie*
waż nie czynią tego całą duszą: takim jest katolik

zmechanizowany i rutynista...

Ideałem jest być człowiekiem prawdziwie religij*

nym, żyjąc w religii prawdziwej.

Sprawa faryzeuszów za czasów Pana Jezusa.

I. — PAN JEZUS POTWIERDZA. ZE RELIGIA ICH

JEST PRAWDZIWA.

A. Religia żydowska jest religią objawioną przez

Pana Boga.

Pan Bóg, według nauki Jezusa Chrystusa, mó*

wił rzeczywiście przez Mojżesza i Proroków.

Prawo żydowskie jest prawem nadanym przez

Boga. Naród żydowski jest narodem wybranym.

Całe życie Pana Jezusa, Jego nauka, zachowanie

się, potwierdza to przekonanie.

Mówi to wyraźnie Samarytance: *>My, Żydzi, wie*

my, co czynimy«. My jedynie posiadamy prawdę.

Dlatego Jezus Chrystus chodził do świątyni, świę*

cił święta, brał udział w ofiarach, uznawał Mojżesza,
przytaczał słowa Proroków. Cały świat pogański był

background image

120

dla Niego dobrowolnie lub mimo woli w błędzie, a On

Syn Boży przyszedł na ziemię nie po to, by znieść

prawo, ale je wypełnić, nie przeczyć Proroctwom, ale
je urzeczywistnić.

B. Faryzeusze, do których Pan Jezus się zwraca,

posiadają religię prawdziwą.

Wyznają w istocie tę samą religię, co Chrystus.
Pan Jezus oświadcza, że choć nie należy naślado*

wać ich uczynków, to jednak należy ich słuchać, gdy

‘ głoszą naukę Mojżeszową, ponieważ to, co mówią, po*

chodzi od Pana Boga.

Mają słuszność, że praktykują religię Mojżeszową;

uczyniliby źle, gdyby ją zaniedbywali. Nie mogą ro*

bić nic innego ani lepszego.

Pan Jezus nie wypomina im nigdy, że są w fałszy*

wej religii. Owszem są w prawdziwej i pozostaną
w niej. Wypomina im jednak, że praktykują ją źle,
że ją oszpecają i bezczeszczą. I dlatego po stwierdzę*
niu, że są w wierze prawdziwej:

II. - OSKARŻA ICH PAN JEZUS, ZE NIE MAJA

PRAWDZIWEJ RELIGIJNOŚCI.

A. — Na czym polega prawdziwa religijność:

Na szczerości uczynków. Na pokorze serca. Na

zgodności życia z wiarą. Na rzeczywistej miłości Boga

i ludzi. Na wysiłku unikania grzechów. Na uświęca*
jącym zachowywaniu przykazań.

B.

Religijność faryzeuszów jest zaprzeczeniem

tego wszystkiego.

Jest to religijność powierzchowna, oparta na sło*

wach, a nie na uczynkach.

Jest to religijność formalistyczna... zwracająca uwa*

gę jedynie na poprawne wykonywanie drobiazgów,

a nie na wewnętrzną istotę i ducha, z jakim się coś

czyni.

background image

121

Jest to religijność martwej litery, która zabija

swoim mechanizmem, zamiast być religią ducha, który
ożywia.

Jest to religijność obłudna; pod pięknymi pozo*

rami kryją się w niej czyny brzydkie, podobnie jak
w grobach pobielanych, gdzie pełno jest trupów i zgni*
lizny.

Jest to religijność pełna pychy, oparta na próżno*

ści i popisywaniu się postami, ofiarami i wiernością
w modlitwie. Starają się tym imponować. Chcą przede

wszystkim być widziani, podziwiani i tak poniżyć
innych swą wyższością.

Jest to religijność interesowna, w której szukają

korzyści czysto ludzkich: dobrych urzędów, zaufania
i uwielbienia ludu, oszukiwanego tym udawaniem.

Jest to religijność pozbawiona miłości. Nie ma

w niej serca. Pozostawia ich twardymi, pogardzają*
cymi, bez pobłażania i bez litości. Nie kochają ani

Boga, ani ludzi.

Czymże więc jest taka religijność, choćby należała

do religii prawdziwej i rościła sobie prawo do jej wyko*

nywania?

I dlatego to z jednej strony oskarżają Apostołów,

że nie myją rąk przed spożyciem posiłku, a z drugiej
strony popełniają bezwstydnie i w imieniu Boga zbrod*
nię, przeciw Synowi Bożemu. W ten sposób w religii
prawdziwej z braku prawdziwej religijności dochodzą
do coraz gorszych grzechów i występków.

III. — PAN JEZUS PRZYTACZA PRZYKŁAD

PRAWDZIWEJ RELIGIJNOŚCI.

Wdowa w świątyni, pokorna, szczera, skromna

i wspaniałomyślna. Służy Panu Bogu tak, jak służyć
należy! Oto prawdziwa Izraelitka w prawdziwej reli*
gii!

background image

122

Pan Jezus mógłby przytoczyć Starca Symeona, Pros

rokinię Annę.

Mógłby przytoczyć starego Tobiasza, praktykującej

go miłość Boga i miłość bliźniego.

Wszyscy ci i wielu innych ^uwielbiali, modlili się,

praktykowali* w duchu i w prawdzie.

Zawsze i wszędzie bywa podobnie.

1.

Tylko rzymscy katolicy żyją w

r

eligii prawdzi•

wej.

Nie ma tu miejsca na udowodnienie tego, jak się

należy. Ale istotę rzeczy trzeba przedstawić.

Dowód.

Jezus Chrystus jest Bogiem. (Jego własne twiers

dzenie, poręczone świętością, cudami, spełnieniem pros
roctw, zmartwychwstaniem). Założył swój Kościół,
złożony z pasterzy i owiec na opoce, którą jest Piotr.
Dał mu moc odpuszczania grzechów, obietnicę nieś
omylności, zapewnienie obecności Ducha Sw. Co
Kościół naucza, nakazuje, potępia, to samo Chrystus
naucza, nakazuje, potępia. Słuchając Kościoła, słucha
się Jezusa Chrystusa.

Wniosek.

Religia żydowska, która uległa przedawnieniu

i skończyła swą rolę przygotowania, nie jest już relis
gią prawdziwą.

Moralność katolicka, wzięta sama w sobie, jest mos

ralnością życia i świętości.

Dogmat katolicki jest jedynym, pewnym i zupełs

nym kodeksem tego, w co należy wierzyć, jako w objas
wienie Boże.

Kult katolicki jest tym, którego Pan Bóg oczekuje,

wymaga i uznaje za kult prawdziwy i doskonały.

background image

123

Uwagi.

W innych religiach można i to często, spotkać lu#

dzi, co wierzą ze szczerego przekonania. Szczerość ta
jednak nie wyklucza błędu i nie sprawia, aby religia
w ten sposób praktykowana, była prawdziwa. Szcze*

rość przekonania tłumaczy tego, kto jest w błędzie.
Niemniej jednak pozostawia go w błędzie. Podobnie
jak myli się ten, kto w dobrej wierze uważa się za
właściciela jakiegoś przedmiotu, który w rzeczywisto#
ści jest cudzą własnością.

2.

Wielu jednak rzymskim katolikom, żyjącym

w wierze prawdziwej, brak jest prawdziwej religijno

«

ści!

Do nich, niestety, stosuje się ściśle to, co Pan Je#

zus powiedział o faryzeuszach.

Ludzie, którzy udają!

»Działają, aby byli widziani przez ludzi«. Cere#

monie, które wykonują, miejsca, które zajmują, po#
stawa, jaką przybierają, wszystko to ma na celu zwró#

cenie na siebie uwagi, przedstawienie się za »ludzi
zacnych«.

Ludzie powierzchowni.

Kora na drzewie jest nieuszkodzona, ale trzon jego

nie posiada soków. Religijność polegająca na zewnętrz*
nych oznakach, na surowej, a nawet drobiazgowej

wierności dla praktyk nakazanych, bez zastanowienia

się nad tym, co się czyni, bez udziału duszy i serca.

Ludzie przyzwyczajenia.

Naśladują swych rodziców. Dla tradycji zachowu#

ją praktyki religijne. Skoro zaczęli, więc robią dalej.

»Zawsze tak czynili«, to jest dla nich głównym powo#
dem, aby nie czynić inaczej. Zapewne, zwyczaj dla

background image

124

zwyczaju; są godni pochwały, że zachowują tę religię,
a nie inną. Jeżeli jednak ich religijność jest taka i ma

tylko takie pobudki, jakże ją nazwać prawdziwą?!

Ludzie drobiazgowi.

Przywiązują się dziko do drugorzędnych szczegół

łów, a rzeczy najważniejsze pojmują bardzo dla siebie
wygodnie, tak, jak faryzeusze, którzy w święto szabatu
nie chcieli za nic w świecie ruszyć źdźbła słomy, a go*
towi byli tego samego dnia popełnić bez wahania naj*
gorszą niesprawiedliwość. Jest rzeczą dobrą zwracać
uwagę na szczegóły; wierność w drobiazgach prowadzi
do wierności w rzeczach ważnych..., pod warunkiem
jednak, że troska o rzeczy zasadnicze pozostanie zaw*
sze na pierwszym miejscu.

Dewoci.

Dla nich niczym ani Bóg, ani Pan Jezus, ani Ewan*

gelia. Istnieje tylko i pochłania całą duszę figurka ja*
kiegoś świętego, rzeczywistego lub urojonego ze swoją
specjalnością lekarską. Tym gorzej zatem dla rzeczy*
wistej obecności Pana Jezusa w Najświętszym Sakra*
mencie; dla wielkiej czci Pana Boga. Przechodzi się
obok Tabernakulum, nie zwracając nań uwagi, jakby
było puste lub jakby Pan Bóg nie istniał... Nie chcę
przez to potępiać pobożności, która jest kwiatem wia*

ry. Zrozumiana jednak przez niektórych w ten sposób
i tak praktykowana, nie jest już prawdziwą religijno*
ścią. Co się dzieje w tym wypadku z oddawaniem Pa*
nu Bogu czci w duchu i w prawdzie, o którym wspo*
minął Pan Jezus?

Ludzie niekonsekwentni.

Im wystarczy, że odmówią

Wierzę w Boga

i wy*

pełnią zewnętrzne praktyki religijne, aby życiu zosta*

background image

125

wić zupełną swobodę! Ubierają się w swoją religijność,

jak w płaszcz przed pójściem do kościoła. Po powro*
cie zrzucają go z siebie. I od tej chwili aż do następ*
nej niedzieli, nie ma o niej więcej mowy. W sprawach
życiowych, w miłości, przyjemnościach, w życiu pry*
watnym, religijność nie gra u nich żadnej roli. Nie

przeszkadza im w popełnieniu każdego grzechu, nie
pomaga do żadnej cnoty, nie zapewnia uczciwościi ani
nie sprzeciwia się wyrządzaniu krzywd. Prawdopodo*
bnie poganie, niewierzący, obojętni, mobliby żyć tak
samo, ani lepiej, ani gorzej... Jaką jest ich religijność!

Egoiści, pozbawieni wszelkiej miłości.

Choć praktykują i wierzą, brak im jednak serca.

Są twardzi i zamknięci. Nieszczęścia i cierpienia dru*
gich nie istnieją dla nich. Wszystko im obojętne z wy*
jątkiem ich zdrowia, szczęścia, powodzenia i przyjem*
ności. Czy są religijni? Tak... Ale fałszywie! A do*
brzy? Bynajmniej. Po chrześcijańsku, — i aby temu
zaprzeczyć, trzeba zaprzeczyć całej Ewangelii od po*
czątku do końca i odrzucić posłannictwo Chrystu*
sa — gdzie nie ma miłości bliźniego, nie ma również
prawdziwej religijności. Unikać grzechu, kochać Boga
i bliźniego: to całe prawo. Postęp religijności mierzy
się postępem miłości. Poza tym wszystko jest złudzę*
niem. Po dwu tysiącach lat nie czci się Boga w praw*
dzie, jak to głosił Pan Jezus i jak Ojciec niebieski wy*
maga... Trzeba o tym pamiętać!

Obłudnicy.

Grają komedię. Oszukują. Nie Boga, lecz ludzi.

Ich religijność jest wyuczonym i umiejętnym udawa*
niem. A co nim pokrywają, oni sami mogliby to powie*

dzieć. Przynosi im uznanie, na które nie zasługują;
zaufanie, które kradną; szacunek, którego zupełnie nie

background image

126

są godni. Jest to wstrętny faryzeizm, tak bardzo szko*
dliwy przez zgorszenie, które wywołuje, gdy obłuda
wyjdzie na jaw i gdy oburzone sumienia ludzkie mie*
szając religijność prawdziwą z jej obrzydliwym naśla*
dowaniem, niesłusznie potępiają samą religię.

Razem wziąwszy brak inteligencji, uczciwości, głębi

i serca przeszkadza w religii prawdziwej być prawdzi*

wie religijnym. Następstwa tego mogą być poważne

dla tych, których to dotyczy.

Mogą być również i są niebezpieczne dla samej

religii, którą czyni się odpowiedzialną za takie skutki
i od której odwraca się jak od »historii« niepotrzeb*
nej i szkodliwej.

Wniosek.

1.

Wniosek, którego nie należy wyciągać.

W

błędzie byłby ten, kto by tak rozumował: »Sko*

ro ludzie religijni są fałszywi, religia ta nie jest praw*
dziwa«. Religia katolicka jest prawdziwa, jak była nią
religia żydowska, mimo obłudy wielu spośród tych,
którzy ją wyznawali.

2.

Wniosek słuszny.

Sposób, w jaki praktykuje się swoją religię,

może być dowodem za nią lub zarzutem przeciwko
niej. Fakty to potwierdzają. Stąd płynie wielka odpo*

wiedzialność katolików praktykujących, którzy odwa*
żają się dawać zgorszenie i odwracać przez to od Ko*
ścioła dusze zrażone, słabe i zobojętniałe.

3.

Wybór, którego nie należy czynić.

Często stawia się pytanie:

»Czy lepiej jest być

szczerym, żyjąc w religii fałszywej, czy też obłudnym,

żyjąc w religii prawdziwej?« Nie chodzi jednak o wy*
bór między tymi dwoma ostatecznościami. W pierw*
szym wypadku religia jest fałszywa, a człowiek jest
prawy; w drugim odwrotnie. Dlaczego wybierać po*

background image

127

między dwoma błędami? Trzeba przyjąć trzecią moż*
liwość: być prawym (przez swą szczerość) w religii
prawdziwej (ponieważ nią jest)... Takimi byli, aż do
doskonałości, wielcy święci chrześcijańscy. Takimi są

Bogu dzięki, według swej wiary, liczni szczerzy kato»
licy.

background image

Marnotrawstwo drogiego olejku.

' A gdy Jezus był w Betanii w domu Szymona

Trędowatego i siedział u stołu, przyszła niewia­

sta mając alabaster olejku szpikanardowego, dro­

giego; a stłukłszy alabaster wylała na głowę Je­

zusa, i napełnił się dom wonnością olejku.

A byli niektórzy, co się gniewali sami

w so­

fcie (św. Marek). A widząc uczniowie zagniewali

się (św. Mateusz) i mówili przeciw tej niewie­

ście. Rozgniewał się Judasz (św. Jan). Mówili

(Judasz mówił):

»Ńa cóż ta utrata olejku?

Czemu nie sprzedano go za trzysta groszy, a nie

dano ubogim«. (A to mówił, nie iżby miał pie­

czę o ubogich, ale iż był złodziejem i mieszek

mając, co wkładano, nosił (św. Jan). A widząc

Jezus, co mówili, rzekł im:

*>Przecz się uprzy­

krzacie tej niewieście? bo dobry uczynek wzglę­

dem mnie uczyniła. Zaprawdę mówię wam:

gdziekolwiek będzie przepowiadana Ewangelia

po wszystkim świecie i co ta uczyniła, będzie

powiadane na jej pamiątkę

«. (Sw. Mat. 26,

6-12; św. Mar. 14, 3—10; św. Jan 12, 2—9).

Opis zdarzenia.

1. Scena namaszczenia opisana przez Ewangeli*

stów. Miłość i religijność tej niewiasty.

2.

Szemranie uczniów, ich oburzenie i protest.

3. Ich wywody: Jest to marnotrawstwo olejku. Le*

piej byłoby go sprzedać i dać pieniądze ubogim, za*
miast wylać Chrystusowi na nogi.

4. Wspaniała odpowiedź Jezusa Chrystusa zawie*

ra pięć różnych myśli:

background image

129

Nie mają słuszności, uprzykrzając się tej niewie*

ście.

Uczynek, który spełniła, jest doskonały sam w so*

bie.

Przyniesie jej to chwałę po wszystkiej ziemi.

Nie przeszkadza to zresztą wspomagać ubogich.

Ubodzy zasługują na to, aby ich wspierać pieniądzmi.

Pan Jezus również zasługuje na to, aby Go uczcić przez

namaszczenie.

Ich uwaga, zwłaszcza Judasza, jest równocześnie

niezręczna i obłudna. Ta troska bowiem o ubogich,
na którą się powoływał, jest tylko zwodniczym pozo*
rem. Pan Jezus na pewno większą pieczą otaczał ubo»

gich, aniżeli przewrotny i złodziejski Judasz.

Fakt ciekawy i stale się powtarzający.

1.

Nauki dawane Chrystusowi przez niektórych

ludzi.

Faryzeusze raz

po raz robią Panu Jezusowi uwagi,

tyczące się religii i obyczajów, w sprawie święcenia
szabatu, obcowania Jego z grzesznikami itp...

Szatan

poucza Pana Jezusa, jak się zachowywać

w razie głodu, i kiedy należy czynić cuda.

Szymon

uczy Pana Jezusa roztropności i godności

z powodu grzesznicy, która przyszła wieczorem, w cza*
sie uczty.

.W.

Piotr

daje Panu Jezusowi lekcję zdrowego roz*

sądku i praktycznego rozumu, gdy Chrystus wskazuje,
gdzie Go w Jerozolimie zabiją nieprzyjaciele.

Judasz

w chwili namaszczenia uczy Pana Jezusa

miłosierdzia dla ubogich.

Jest to równocześnie wstrętne, śmieszne i pełne py*

chy.

Są one

zapowiedzią tych wszystkich, którzy z bie

*

giem lat będą chcieli dawać nauki Kościołowi.

Odpowiedzi Chrystusa

9

background image

130

Lekcje s u r o w o ś c i m o r a l n e j , ponieważ jest

zanadto pobłażliwy, i odwrotnie l e k c j e p o b ł a ż a *
n i a, gdyż jest za surowy.

Lekcje p r a w d z i w e j r e l i g i j n o ś c i . Kościół

jest zanadto zmaterializowany. Czyż na miejscu swego
kultu zewnętrznego, nie powinien nauczać i spełniać
kult czysto duchowy, bez zewnętrznych oznak, for*
muł i ceremonii?

Lekcje m i ł o s i e r d z i a . Zamiast tracić pienią*

dze dla przyozdabiania swoich świątyń, lepiej by zajął

się ubogimi.

2.

Cel ukryły udzielających łych nauk.

a)

Wobec Pana Jezusa.

N a p o z ó r zdają się troszczyć o Pana Boga, o ubo*

gich, o prawdę, o szczęście ludzkie, a nawet o korzyść

Chrystusa Pana... Jak pobożny jest szatan! Jak święty*

mi ludźmi są faryzeusze! Jak oddany jest św. Piotr!
Jakim wzorem czystości jest Szymon!

W r z e c z y w i s t o ś c i : U jednych (Faryzeusze,

Szatan, Szymon, Judasz) jest to komedia. U drugich

(św. Piotr) jest to nietakt!... Mogli milczeć; nikt by na

tym nie stracił: ani Pan Bóg, ani ubodzy, ani mo*
ralność publiczna.

b) Wobec

Kościoła.

Widzimy prawie zupełnie to samo; popisywanie się

wielkim miłosierdziem; wzruszająca troskliwość, aby

ocalić świat, który Kościół gubi, i postawić go na wyż*
szym poziomie moralności,

skoro Kościół sam zrobić

te*

go nie potrafi...

Występują jako przyjaciele ludu, jako

zapaleńcy Boży, jako reformatorzy opatrznościowi...
Zresztą, przypatrzcie się im z bliska; zbadajcie dusze,

co się w nich znajduje? Jeśli są szczerzy, św. Piotr jest
wzorem ich niezręczności. Jeśli zaś nie, to wzorami ich
obłudy są szatan, faryzeusze, Judasz. Do wyboru.

background image

131

Rozrzutność, która nie jest marnotrawstwem.

1.

Wnioski płynące ze zdarzenia ewangelicznego.

Niewiasta okazała względem Osoby Chrystusa Pa*

na rozrzutność czasu, pieniędzy, olejku, miłości i hołdu.

Świadkowie przyjęli to z niezrozumieniem, być mo*

że z zazdrością; wystąpili przeciw temu i oświadczyli
z oburzeniem, że należało inaczej postąpić.

Pan Jezus przyzwolił na dokonanie tego czynu,

pochwalił niewiastę, w milczeniu okazał jej wdzięcz*
ność za ten objaw miłości i za to wspaniałe świadec*
two.

2.

Ten sam spór, powstaje w życiu na skutek po*

dobnych świadczeń, oddawanych Chrystusowi, i wy*

wołuje z tych samych powodów te same protesty, i tę

samą stanowczą odpowiedź.

Weźmy kogoś o usposobieniu Judasza, faryzeu*

szów, Szymona lub uczniów, kto jeszcze nie rozu*
mie tej prawdy. Patrzy na nasze kościoły; bie*
rze udział w obrzędach, widzi ludzi, którzy przycho*
dzą tam i pozostają. Człowiek ten znajdzie wiele spo*
sobności do powiedzenia: »Po cóż to marnotraw*
stwo?«

Na co

to marnotrawstwo czasu?

Czy nie byłoby

pożyteczniej, gdyby wszyscy ci ludzie, którzy spę*
dzają w kościele godziny, czy to w niedzielę, czy
w inne dni tygodnia, zajęli się pracą, zarobkiem, roz*
rywką, przechadzką, czytaniem?

Pan

Jezus

odpowiada:

»Dajcie im spokój. To, co

czynią, jest dobre. Dlaczego mają szukać czego in*

nego? Czas, który spędza się na modlitwie, nie jest
stracony. Człowiek nie samym chlebem żyje, ale sło*
wem, które pochodzi z ust Bożych. Bóg, do którego
powinno należeć całe życie, ma prawo, aby Mu po*

9

*

background image

132

święcono parę godzin. Dusza ma także swoje pra?
wa, trzeba się nią również zajmować. Modlitwa do*
daje mocy, siły, pociechy. Inne chwile przeznaczone
są na pracę, a inne na modlitwę; jedne nie przeszka?
dzają drugim, a często przeciwnie, dodają otuchy,
gdy zajdzie potrzeba... Wypoczynek w ciszy świątyni,
czyż nie wart tyle, ile odpoczynek na ławce w parku,

nad rzeką?... Gdy zaś nadejdzie ostatnia chwila życia,
czy będą w obliczu Pana Boga żałować tego czasu?

Na co to marnotrawstwo talentów?

Wszyscy ci

artyści, którzy malują obrazy, tworzą witraże, budu*
ją katedry, czy nie lepiej zrobiliby, ozdabiając teatry,
muzea, pałace?... Wszystkie te hafty obrusów i alb,
czy nie praktyczniej użyć ich do upiększania stroju dam
i podniesienia ich wdzięków?... Ta muzyka organo?
wa i te głosy śpiewaków do czego służą w smutnym
mroku kościołów? Czyż nie lepiej zużytkować je dla

przyjemności ludzi, jako przygrywkę do tańca, w szpi?
talach dla uprzyjemnienia nudnego czasu choroby?...

To kaznodziejstwo religijne, jest zupełnie zbyteczne

dla tych dobrych kobiet, drzemiących w kościele, i dla
starszych jegomościów, którzy tylko zakatarzają się
w wilgoci...

A Jezus odpowiada:

Pozwólcie im działać. Mają

słuszność. Talent nie ulega zmarnowaniu, gdy jego
arcydzieła swoją pięknością ułatwiają ludziom modli?
twę! Wymowa uszlachetnia się, głosząc i rozpow?
szechniając szlachetne idee! Maluczcy, starcy i dobre

kobiety należą także do rodzaju ludzkiego, który ma
także swoje prawa, jak i publiczność, słuchająca kon?

certów w kawiarniach. Czy raczej wobec tej kawiar?
nanej ma się spełnić historia o perle, rzuconej między
wieprze... Muzyka, która chwali Stwórcę, uszlachet?

nia się przez to samo. Wynagradza chwalebnie za

background image

133

swoje brudne kiedy indziej piosenki, pod wpływem
których budzą się namiętności.

Na co to marnotrawstwo kwiatów?

Co robią na oł*

tarzach przed statuami, na ołtarzach w święto Bożego

Ciała, te masy kwiecia, które nikogo nie upajają swo*

ją wonią i które usychają smutno w kącie opustosza*
łej kaplicy? Gdyby je pozostawić w ogrodach ku ra*
dości ich właścicieli! Lepiej by posłużyły kochankom,
jako podarunki imieninowe! Niech ozdabiają salony

i sale jadalne! Ale tu w kościele... Marnotrawstwo!
Profanacja ich piękności! Marnotrawstwo ich cudnej
woni...

A Jezus odpowiada:

One są skromnym dowodem

miłości; symbolem obecności duszy. Mówią to samo

Panu Bogu, co gdzie indziej mówią ludziom. Dlacze*

gożby nie? Pan Bóg rozumie, co one mają oznaczać.

Ich barwy i ich wonie nie giną w domu Bożym, po*
dobnie jak nie giną w domach ludzkich. Jeśli wolno

jest kochać Boga, wolno również czynić Mu wyzna*
nia, ofiarując kwiaty. Pan Bóg zapamięta to dłużej
niż podróżni, turyści lub światowe damy, dla których

więdną kwiaty w hotelach, salonach i buduarach!...
Pozwólcie kwiatom więdnąć wobec Boga. Dla nich,
jak również dla ludzi, najlepiej jest tak umierać...

Na co

to marnotrawstwo poświęcenia?

Wszyscy ci

ludzie, zajęci apostolstwem, pochłonięci troską nau*
czania bliźnich; wszystkie te istoty poświęcone pracy

duchownej, które nie przyczyniają się niczym do

upiększenia miast, do zapewnienia dobrobytu, do ulep*
szenia wynalazków, czymże jest to wszystko? Mamo*

trawstwem! Kościół odbiera ich światu... Czyż nie
lepiej byłoby zająć ich budową fabryk, wyrobem dział,
przyspieszeniem szybkości motorów? W ten sposób

background image

134

służyliby przynajmniej jakiejś pożytecznej sprawie...

Rozum, serce i ramię należy poświęcić dla postępu

nauki, literatury, polityki. A tak, czyste marnotraw;
stwo.

A Jezus odpowiada:

Dajcie im spokój. Nie łajcie

ich. To, co czynią, jest konieczne... O wiele pożytecz*
niej jest uczyć ludzi »Ojcze nasz« niż geometrii...
Pracować nad umoralnieniem człowieka, nad zbliżę;

niem go do Boga, wyjaśnianiem mu głównych zagad;
nień życia i uświęceniem jego duszy, jest rzeczą daleko

ważniejszą niż wszystko inne. Praca ta przewyższa inne.

Jest pracą dla wieczności! Ludzie ci są zrodzeni, aby
w to wierzyć i oddać się temu. Gdy chodziłem w Pa;
lestynie od wioski do wioski, nie traciłem mego życia
na marne, głosząc Ewangelię ubogim i oświecając ciem;
notę tej pracowitej rzeszy. Byłem większym przyjadę;
lem tego ludu niż Cezar, który budował dla nich
drogi, przysyłał legiony, a potem w podarunku pod;
pałał ich miasta, po wymordowaniu ich samych. Siew;
cy prawdy, łowcy dusz ludzkich, krzewiciele światła
nie tracą swych sił na marne. A Kościół, który ich do
tego używa, nie popełnia również marnotrawstwa...

Na co to marnotrawstwo piękna i miłości?

Co

robią te wszystkie młode istoty w klasztorach? Co zna;
czy to pogrzebanie się żywcem stworzeń, które mogły
służyć radości i czarowi życia. Te młode piękności,

kryjące się pod welonami i za murami wysokimi, czyż

miejsce ich nie jest na świecie, aby na nie patrzono
w salonach, podziwiano, wreszcie w życiu, aby widok
ich upajał oczy i nasycał pragnienia? Piękno zmar;

nowane!... Gdyby te młode serca, mogące uczucia roz;
dawać i odbierać, żyły na świecie, byłyby kochane,
czyniłyby innych ludzi szczęśliwymi... lub nieszczę;
śliwymi, zrozpaczonymi lub pełnymi nadziei, w każ;

background image

135

dym razie zabawiłoby to trochę jednych, uprzyjemniło

wolne chwile tym, którzy się nudzą. Serca straco*

nel... Z tych piękności nie ma żadnych korzyści; z tych
serc również. Marnotrawstwo! Serce bowiem i pięk*
ność stworzone są, aby służyć...

A Jezus odpowiada:

Milczcie. Zostawcie je w spo*

koju! Ich piękność należy w pierwszym rzędzie do
nich, a nie do was; ich serce jest również ich własno*
ścią i nie potrzebują oddawać go światu. Piękność po*

winna służyć. Jeśli jednak ma służyć występkowi
profanatorów, zuchwalstwom kusicieli, okrucieństwu
zazdrośników,

znieważeniu

bezwstydników,

lepiej

niech nie służy! Serce powinno służyć. Ono służy je*
dnak, gdy kocha. A te młode serca kochają. Miłość
Boża wypełnia ch serca. Dobrze używają swej uro*
dy ofiarując ją Bogu. Ukryć się przed świa*
tern, aby być widzianym tylko przez Boga; usunąć
się od ludzi, aby należeć tylko do Boga, jest to prawo
święte, a nie marnotrawstwo. Marnotrawstwo jest

gdzie indziej, w krainie użycia, wśród cudzołożnic
i kochanek. Jeśli dla przywrócenia sercu jego godności
zbeszczeszczonej przez innych i dla kochania bardzo
czystą miłością, wynagradzającą za tyle brudnych
uczuć, młode istoty czynią ze swej miłości i urody
ofiarę Najwyższemu, nie jest to marnotrawstwo, tyl*
ko największa korzyść. Wielu ludzi kocha wszystko,
z wyjątkiem Mnie, niech te młode istoty za innych
kochają tylko Mnie! Jedyne wonności, których grze*
sznica nie zmarnowała, są właśnie te, które wylała
wraz ze łzami na moje nogi.

Pozwólcie im czynić! zdaje się mówić Pan Je*

zus. Nie gańcie! Zrozumiejcie!... Zasługuję w zu*
pełności na poświęcenie mi tego czasu, tych kwiatów,
tych talentów, tego oddania się, tej piękności i tej mi*
łości. Nikt nie zasługuje bardziej na to ode Mnie

background image

136

i nikt nie czyni z tego tak wspaniałego użytku. Inni,
którzy na to nie zasługują, starają się o to i otrzy*
mują. Dlaczego istotom, które to zrozumiały, wyma*
wiać, że myślą o Mnie, że Mnie kochają i że chcą
żyć i wszystko poświęcić dla Mnie?

Korzystam ja. Przede wszystkim jednak

korzy

»

stają one.

Schną w świecie marnie na stołach kwiaty;

ginie bez pożytku poświęcenie się sprawom świata;
marnuje się czas spędzony na przyjemnościach świa*
towych; zużywa się mamie uroda, służąca występ*
kom świata; wyczerpuje się na marne serce oddane
namiętnościom świata. Oto prawdziwe marnotraw*
stwo! Grzeszne i nie dające się niczym usprawiedli*
wić. Czy ja mogę teraz zapytać: »Na co to wszystko?
Należałoby inaczej postąpić i lepszy z tego użytek
uczynić«.

I świat także z tego korzysta.

Dzięki temu, co świat

nazywa stratą czasu, piękności, talentów i miłości, wi*
dok jego staje się znośniejszym do oglądania; przy*
sparza mniej wstydu słońcu w dzień, a gwiazdom
w nocy! Znieście tych dzielnych marnotrawców i te
bohaterskie mamotrawczynie, to błogosławione marno*
trawstwo, cóż stanie się wtedy

z

ziemią? Cały czas

ludzki zostanie poświęcony innym sprawom, niż sprawy

Boże. Wszystkie kwiaty kwitnąć będą na innych ołta*
rzach, a nie na ołtarzach Bożych. Wszystkie poświę*
cenią skierują się w inną stronę, niż służba Boża.

Wszystkie piękności zestarzeją się dla innych oczu,
niż oczy Boże. Wszystkie serca spalą się inną mi*
łością, niż miłość Boża.

A potem? — powiedzą niektórzy. Potem?... Wy*

starczy wiedzieć, jak to było przed przyjściem Chry*
stusa Pana; jak jest, gdzie Go nie ma; jak się dzieje
tam, skąd odejdzie, aby wiedzieć, jak to będzie potem!

background image

137

Nie będzie ani tak dobrze, ani tak pięknie, aby móc
szydzić, mówiąc: »A potem?«

Przynajmniej, nalega Judasz, byłoby dobrodziej*

stwem dla biednych, gdyby to marnotrawstwo spłynę*

ło na nich, a nie na głowę i nogi Chrystusa Pana.

Ma to zapewne oznaczać, że Kościół, gdyby mniej

zajmował się Bogiem, zająłby się więcej ubogimi; gdy*
by mniej pieniędzy poświęcał dla Niego, miałby wię*
cej pieniędzy dla nich... Kto są ci, którzy w ten sposób
mówią? Za czasów Fana Jezusa nazywali się Judasz
i faryzeusze. Czy dzisiaj inaczej się nazywają? W koń*
cu można zawsze ich zapytać: »A wy co robicie wiel*
kiego dla ubogich? Wyłączywszy pieniądze państwo*

we, które wydaje się lekko, ponieważ pochodzą z cudzej

kieszeni, jak dużo pieniędzy wydajecie dla nieszczęś*

liwych? Tysiące, dziesiątki tysięcy, a nawet setki ty*

sięcy istot daje Kościół i Chrystus w nim żyjący, ubo*
gim, starcom, chorym, nieuleczalnym — istot — które
są im wyłącznie poświęcone. Miliony, składane ofiarnie
przez wiernych, pomagają temu poświęceniu.

Skoro o tym mówicie, powinniście poświęcić ubo*

gim czas, życie, miłość i piękność. A wy co, gdzie są
wasze siostry miłosierdzia? Wasze Szarytki? Wasze
Albertynki? Gdzie są u was młode dziewczęta, które
by, dzięki wam, opuszczały wszystko dla nieszczę*
śliwych? Najbardziej elementarna przyzwoitość po*
winna nakazać wam milczenie. Gdy się posiada ręce
tak próżne, czyż można wymawiać Kościołowi, że ma
je dość pełne? Nie wymawia się Chrystusowi olejku,
spływającego na Jego stopy, gdy się pamięta o kwia*
tach przebaczenia, litości i dobroci, które dzięki Chry*
stusowi za pośrednictwem tylu istot, Jemu oddanych,
spływają na nędzę ludzką.

Pamiętajcie, że Kościół tego, co daje Bogu, nie

kradnie ubogim. Dzień, w którym by w sercu Kościoła

background image

138

zabrakło czegoś dla Pana Boga, byłby dniem, w kto*
rym nie byłoby również nic dla ubogich. Wszystko

łączy się w tej podwójnej i jedynej miłości Boga
i ubogich. Jedno żyje drugim, śmierć jednego byłaby
śmiercią drugiego! W wazie alabastrowej, w której
Kościół utrzymuje swe wonności, aby je wylać na Je*
zusa Chrystusa, czuwa również jego serce dla ubogich,

gotowe zawsze do czynu. Na tym, żeby Kościół czynił
mniej dla Pana Boga, Pan Bóg zaś mniej zabierał

czasu, poświęcenia i miłości, ubodzy nie tylko nic nie
zyskają, ale mogą wszystko stracić.

Judasz zdaje się myśleć inaczej. I mówi to. A św.

Jan robi uwagę, że nie powiedział tego, iżby kochał
ubogich, ale dlatego, że kochał pieniądze i pragnął

ich dla siebie.

Bardzo prawdopodobnie i dzisiaj w ustach tych,

którzy szydzą, słowa: »Po co to marnotrawstwo?«
mają to samo znaczenie, jakie miały w ustach Judasza,

i odsłaniają tę samą myśl ukrytą. Dlatego tak do Ju*
dasza, jak i do nich stosują się słowa: Lepiej by zro»
bili, gdyby milczeli.

background image

Duch nieczysty.

Uczniowie Pana Jezusa pytali Go: »Czem

u

nie mogliśmy wyrzucić tego ducha?* 1 rzeki

im:

»Ten rodzaj żadnym sposobem wynijść nie

może, jedno przez modlitwę i post«.

(Sw. Mar.

IX, 14-28.)

Za czasów Pana Jezusa wielu było opętanych przez

złego ducha, tak jak dziś zdarza się to niekiedy w kra*

jach pogańskich. Pan Jezus udzielił Apostołom mocy
wypędzania szatanów. Używali jej dla dobra ludzko*
ści. Na ich wezwanie złe duchy opuszczały swą ofiarę.

Ale razu pewnego nie udało im się uwolnić opętanego

od ducha nieczystego. Zdziwieni, upokorzeni, zasmu*
ceni, powiedzieli o swoim zawodzie Panu Jezusowi
i przy tej sposobności zapytali Go: »Dlaczego wypę*

dzając inne duchy, nie mogliśmy wypędzić tego?«
»Dlatego, rzekł im Jezus, gdyż ten rodzaj wypędza się
tylko postem i modlitwą«. Odpowiedź głęboka, zasłu*
gująca na poważne zastanowienie się.

Charakterystyka tego zdarzenia ewangelicznego.

1.

Charakterystyka ducha nieczystego.

Czyni opętanego niemym i głuchym.
Rzuca go do wody i do ognia.

Tłucze nim i targa, tocząc z ust pianę.

Potem zostawia go w stanie zupełnego osłabienia.

2.

Pan Jezus oświadcza, że do wypędzenia tego dw

cha są trzy rzeczy konieczne.

background image

140

Wiara. ^Wszystko jest możliwe wierzącemu*.
Modlitwa. »Ten rodzaj ducha wypędza się tylko

modlitwą*.

Post. »I postem«.

Wszytkie te szczegóły dziwnie odnoszą się do spra* ‘

wy nieczystości we właściwym znaczeniu, skoro zaś zły
duch nazwany jest nieczystym, wolno zbadać w szcze*

golach to określenie.

- Duch nieczystości w życiu tego, którym zawładnie.

1.

Czym jest nieczystość, której ten duch jest

symbolem?

W znaczeniu ogólnym, nieczystością nazywa się

wszystko, co jest pomieszane z czym innym, przez
przeciwieństwo do tego, czym być powinno, będąc wy*
łącznie sobą. I tak mówi się o czystym winie (nie ma

w nim wody), o czystej wodzie (nie ma w niej brudu),
o czystym niebie (nie ma na nim chmur), o czystym

złocie (bez domieszki srebra lub innego metalu),
o czystym rozumie (nie połączonym z ciałem: anioł
w przeciwieństwie do duszy ludzkiej), o życiu czy*
stym (wolnym od grzechu).

W sensie bardziej ścisłym, słowo

czysty

oznacza

brak grzesznej zmysłowości, winy cielesnej, wszetecz*
ności. Nieczysty oznacza coś przeciwnego.

W wyrażeniach używanych: myśli nieczyste, sło*

wa nieczyste, pragnienia nieczyste, serce nieczyste,
miłość nieczysta, nałogi nieczyste, rozkosze nieczyste
itp... słowo to ma znaczenie ostatnie.

2.

Charakterystyka tego ducha albo oznaki i

na*

.

stępstwa nieczystości.

Skutki drugorzędne, często nieścisłe.

Wzgląd na z d r o w i e f i z y c z n e . Mówi się nieś

raz, że nieczystość niszczy siły, rujnuje zdrowie, wy*
wołuje choroby. Z pewnością, tak się zdarza. Często

background image

141

jednak choroba jest tylko wynikiem nadużycia i nieś
roztropności. Jeśli chodzi o myśli, pragnienia itp.,
z nich żadne niebezpieczeństwo dla zdrowia nie wynis

ka. Są jednostki nieczyste a zdrowe.

Wzgląd na p i ę k n o ś ć

z e w n ę t r z n ą . Było

modne w czasach romantyzmu podkreślanie twarzy
zniszczonych, oczu podkrążonych, wyglądu ziemistego,
jako skutku nieczystości. Może i tak być. Ale nie zaws
sze. Doświadczenie życiowe wykazuje to dostatecznie.

Istnieją istoty piękne, które są występne. Nieczystość
i piękność ciała nie wykluczają się wzajemnie.

Zresztą moralność chrześcijańska w odniesieniu

do tego grzechu, jak i wszystkich innych, obowiązuje
bez względu na zdrowie i piękność. Zło tkwi w głębis
nach życia moralnego i duchowego; tam przede wszyss
tkim należy zbadać jego spustoszenia i zobaczyć jego
dzieło, aby móc wydawać sądy.

Zapatrywania prawdziwe w świetle Ewangelii.

Słowa święte są w najdrobniejszych szczegółach

niezwykle jasne.

1.

Jest to duch, który napada człowieka.

Symbol jego potęgi tyrańskiej.

Każdy grzech jest początkiem niewoli, każda na*

miętność prowadzi do nieograniczonej tyranii. Ci, co
najmniej grzeszą, są największymi panami siebie sa*

mych. Ale ten grzech, ta namiętność kończy się zupeł*
ną niewolą człowieka. W tym wypadku więcej niż
kiedykolwiek należy mówić o »więzach nałogu« wo*
kół serca, zmysłów, woli; dochodzi się nareszcie do
tego stanu, że człowiek mówi zawsze »tak« swojej żą*
dzy, i ponieważ przyzwolił wczoraj, jest kuszony

z góry, aby przyzwolił także jutro.

2.

Jest to duch, który rzuca człowieka na ziemię.

Symbol osłabienia moralnego.

Wskutek przyzwolenia siła moralna człowieka ugię*

background image

142

ła się. W miarę powtarzania się słabnie wola i staje
się skłonna do złego. Człowiek coraz niżej upada, aż
w końcu leży bezwładnie, podobnie jak pijak, który
leży w rowie, lub ciężko ranny na polu bitwy. Wola

opuściła go zupełnie, pokonana jego niemocą, podda*
jąc się jakby czemuś nieuniknionemu.

3.

Jest to duch, który wyniszcza człowieka.

Symbol egoizmu i obojętności.
Skoro nieczystość stała się panią czyjegoś życia,

pochłania powoli wszystko, co jest najdelikatniejszego
w uczuciach, najgorętszego i najbardziej promienie*
jącego w tkliwości. Istota taka zajmuje się tylko sobą

i swoją zabawą; o ile interesuje się drugimi, to przede

wszystkim z powodu przyjemności, jakich od nich
oczekuje. I ten występek, który śmie się nazywać mi*
łością, jest śmiercią. Wyuzdany egoizm, ponura obo*
jętność na troski bliźniego, a nawet na jego przywią*
zanie, to nieczystość w życiu codziennym.

4.

Jest to duch, który toczy pianę.

Symbol gniewu i ataków namiętnych.
Ponieważ nieczysty nie zawsze czuje się zaspoko*

jony, gniewa się na niedostatek materialny, który ogra*
nicza swobodę jego użycia; na przeszkody moralne,
na odmowy, które go równocześnie upokarzają i obu*
rzają. Trafiają się złości gwałtowne, podobne do burz
na jeziorze Tyberiadzkim. Różne urazy, zazdrości, go*
rączki, burze wewnętrzne wznieca ciało u tych, któ*
rych omota swymi groźnymi wymaganiami.

5.

Jest to duch, który ubezwładnia.

Symbol śmierci duchowej; cała moc życia wyczer*

pana, zupełny bezwład duchowy.

Dusza człowieka nieczystego staje się bezwładna,

jak kawałek drzewa. Życie duchowne uległo zniszczę*
niu, zupełna nieczułość owładnęła organizmem. Stra*

cił całą moc swoją. Można powiedzieć, że ogień namięt*

background image

143

ności pozwolił jej się ulotnić, podobnie jak woda, gdy
pada na rozpalone żelazo. I gdy na zewnątrz wydaje
się, że człowiek zmysłowy żyje życiem bardzo natężo*
nym, wewnątrz dusza jego bezwładna, jest tą martwą

i twardą gałązką, o której mówił Pan Jezus.

6.

Jest to duch, który czyni niemym.

Symbol męki i wstydu, który często utrudnia wy*

znanie winy.

Człowiek nieczysty wstydzi się. Najpierw przed

sobą samym. W swoim grzechu nie znajdzie nic, co
by dodało mu wewnętrznej odwagi. Czuje się pokos
nany. Trudno mu zrobić wyznanie, nawet w godzinie

sakramentalnej spowiedzi, które by przyniosło mu
przebaczenie. Stąd te usta zamknięte, to milczenie,
trwające lata całe. Nieczysty milczy. Jego zły duch

zamknął mu usta.

7.

Jest to duch, który czyni głuchym.

Symbol zatwardziałości wobec łask.

Nieczysty, świadomy swej hańby, ale silnie z nią

złączony, znający swoje zło, ale przywiązany do nieś
go, opiera się tajemnym wezwaniom łaski i zewnętrz*
nym wezwaniom słowa Bożego. Zatyka sobie uszy.
Jeśli słyszy, to wbrew woli. W każdym razie nie chce
słuchać. Łaski i wezwania spływają po nim jak wo*

da po marmurze. Jest podobny do statuy z kamienia,
do bloku granitu, któremu można powiedzieć wszel*
kie głupstwa, jakie się chce, i który nie oddziaływa
na nie, bo nic nie słyszy.

8.

Jest to duch, który wychodzi z człowieka, aby

znowu wet

i

powrócić.

Symbol ustawicznie powracającej pokusy.

Od czasu do czasu wśród burz nastaje cisza. Duch

nieczysty opuszcza chwilowo swoją ofiarę i pozwala
jej odetchnąć. Czy z litości? Nie! Ale żeby uniknąć
przesytu i po przerwie wzbudzić jeszcze większe po*

background image

144

żądanie. I kusiciel powraca z bardziej natarczywą po*
kusą, wzniecając pragnienia chwilowo uśpione. Kie*
dyż odejdzie na dobre? Kiedy nie powróci już nigdy?

9.

Jest to duch, który rzuca w wodę i w ogień,

aby zgubić.

Symbol kolejnych zmian w wewnętrznym stanie

nieczystego.

Raz, jest to ogień palący; drugi raz, woda lodo*

wata. Doświadczenie uczy, w jakie przeciwieństwa
wpadają ludzie zmysłowi. Ogień w godzinach namięt*
ności, zimna woda w chwilach zobojętnienia. Współ*
nicy winy, gdy zachodzi taki wypadek, wiedzą o tym
dobrze, że raz natrafiają na lodowatą odmowę, drugi
raz porwani są w otchłań pełną żaru.

10.

Jest to duch, który trzyma mocno. Żadnym

ludzkim sposobem wypędzić go nie można.

Symbol oporności tego grzechu.
Apostołowie nie potrafili go wypędzić. Stawia opór.

Jest u siebie. Broni swego dobra. Dobrze jest uzbro*
jony i trudno go wypędzić z duszy. Opanował krew,
myśli, serce, pragnienia, wolę. Wtargnął wszędzie.

Oswobodzenie ogromnie trudne.

11.

Duch ten wobec zbliżenia się Pana Jezusa rzu­

ca

swą

ofiarą i miota

nią

gwałtownie.

Wyswobodzenie nadchodzi. Jezus Chrystus się

zbliża. Człowiek zmysłowy powinien czuć się szczę*
śliwym, uspokojonym. Przeciwnie, trzęsie się, ogarnięty
trwogą. Boi się ocalenia. Jest przywiązany do złego,
z którego chcą go wyrwać.

Jest to duch, który rzuca swą ofiarę na ziemię.

Ogarnia go zwątpienie. Pada na ziemię. Dlaczego

chcecie mnie ocalić? Nie potraficie tego dokonać; ja
również nie potrafię. Dajcie mi spać; pozwólcie mi
umrzeć, tutaj w mojej nędzy.

background image

145

Jest to duch, który sprawia, że jego ofiara rzuca

się, tocząc pianę.

Chwyta go trwoga na myśl utraty swego podłego

skarbu. Protestuje, gniewa się, nienawidzi swego

Zbawcy. Podobnie jak chory, który by wołał na chi*
rurga: »Pan mi sprawia ból... wielki ból«.

Jest to duch, który każe krzyczeć swej ofierze.

Prosi o łaskę: Czego chcesz ode mnie Jezusie Na=

zareński? Jest na mękach. Wydaje ostatni krzyk tuż
przed zdaniem się na wolę Bożą, której nareszcie się
poddaje.

12.

Z

tych wszystkich powodów interwencja Chry­

stusa, działająca skutecznie przeciwko temu duchowi

kończy się:

a) W y z w o l e n i e m : zły duch odchodzi.
Lekarstwo odpowiada chorobie. Była to niewola;

to słowo mówi wszystko. Potrzeba zatem było wyzwo*
lenia; nieprzyjaciel został wypędzony. Słowami: »Ja
tobie rozkazuję, wynijdź z niego«, dokonuje Chry*
stus swego dzieła.

b)

U z d r o w i e n i e m : opętany leżał, a teraz

wstaje; stoi prosto.

W swej godności człowieka, który wydobywszy się

ze zmysłowości, rozpoczyna życie moralne i duchowne.

W swej dumie człowieka, który leżąc tak długo

na ziemi, stoi teraz o własnych siłach.

W swej zdolności powrotu do normalnego życia

ludzkiego. Odtąd bowiem te ciężary ołowiane, te kule

u nóg nie przeszkodzą mu więcej postępować na dro»
dze życia doskonałego!...

Wielkie środki wypędzenia tego ducha.

Trzeba go bowiem wypędzić koniecznie, pod gro*

źbą ostatecznej śmierci moralnej i duchowej.

Ale jest to zadanie równie trudne, jak konieczne.

10

Odpowiedzi Chrystusa

background image

146

Dlatego Pan Jezus podaje trzy środki, bez któ*

rych wyzwolenie jest niemożliwe.

1.

Najpierw wiara.

Pan Jezus żąda jej, podobnie jak często żądał jej

przed dokonaniem cudu. Tutaj jednak czynił to ze
szczególnym naciskiem, oświadczając, że wszystko jest
podobne wierzącemu; co równocześnie oznacza, że bez
wiary niczego nie można dokonać!

W i e r z y ć , ż e t r z e b a . Czuć się obowiązanym

do tego; poznać, że ocalenie się zbliża i że nie można

bez wielkiego niebezpieczeństwa pozostawać nadal j

w tym stanie. Konieczność przywraca odwagę. Prze*
konanie o obowiązku jest w wielu wypadkach jedy*
nym powodem powzięcia decyzji.

W i e r z y ć , ż e m o ż n a . Zwątpienie o wyniku,

prawie pewność, że nie można podnieść się z tego
upadku, przeszkadza z góry leczeniu. »Po cóż zaczy*
nać, jeśli się nie ma nadziei dojść do końca? Czy się
będzie mieć potrzebny zapał? Czy uda się rozwinąć
konieczną energię? Czy wobec tego lepiej nie pró*

bować w ogóle?« — Takie rozumowanie byłoby słu*
szne, gdyby rzeczywiście nie można się było dźwignąć |
z tego stanu. Ale można! Samemu? Nie! Na szczę* :
ście nie jest się samym!

!

Byle tylko

wierzyć w wartość pomocy.

Pomocą tą

jest Pan Bóg; jest to moc Boża, udzielana w postaci
łaski. Bóg kocha; Bóg pomaga. Jest silniejszy, niż

wszystkie przeszkody. Kto oprze się Bogu? Bóg
działa cuda; sprawia nawrócenia. Szczęśliwy, kto mi*
mo największej nędzy, jaką jest nieczystość, wierzy
w skuteczność pomocy Bożej!

2.

Następnie modlitwa.

j

Szeroko pojęta, we wszelkich formach, które in* )

stynkt chrześcijański poddaje, a Kościół zaleca. Mo*

dlitwa oznacza: wołanie o łaskę; wyciągniętą rękę I

i

background image

147 *

w stronę miłosiernej dobroci; oczy wzniesione z pro*
śbą o litość. Modlitwa jest szukaniem Boga. Komunia
św., spowiedź są również modlitwami. Przez nie za*
cieśnia się nasz stosunek z Bogiem; otrzymujemy po*

moc; dodatkowe siły pokrzepiają naszą słabą wolę;

pokusy się uciszają w chwili, gdy wzrasta zwycięska
siła oporu. Modlitwa gorąca, niestrudzona!

3.

W końcu post.

A pod tą nazwą należy rozumieć wszelkie umar*

twienia, wszystkie ofiary, które nadają życiu chara*
kter

surowości.

Unikanie

okazji

jest

postem!

Odwracanie oczu od niebezpiecznego uroku; zatyka*
nie uszów na wołanie rozkoszy: jest postem... Nakaza*
nie sobie tego, co dużo kosztuje, odmówienie sobie te*
go, na co się ma ochotę: także jest postem... Bez ta*
kiego »postu«, jak można spodziewać się zbawienia?

Jeśli przez nieroztropność i podłość człowiek w dalszym
ciągu naraża się na pokusy i szuka okazji, po co ma
starać się o wyzwolenie, które dla niego staje się nie*
możliwe? Czy szczere są pragnienia tych, którzy
^chcieliby być czystymi i zostać nimi«, a tymczasem
w całej pełni oddają się nieczystości?

O tym poście uczuciowym i zmysłowym, przez po*

zbawienie się drogich przyjemności i unikanie okazji,
uczył Pan Jezus wyraźnie w kazaniu na Górze: »Jeśli
tedy prawe oko twoje gorszy cię, wyrwij je; jeśli ręka
twoja cię gorszy, odetnij ją. Albowiem pożyteczniej
jest tobie, aby zginął jeden z członków twoich, niżby
miało wszystkie ciało twe iść do piekłam (św. Mat.
V, 29-30).

Cała namiętność, podsycana w miarę swych prag*

nień, wzmacnia się tylko i powiększa swe wymagania.
Zadośćuczynienie im daje uspokojenie, ale jedynie
chwilowe, sztuczny odpoczynek, któremu towarzyszą

sny najokropniejsze.

10

background image

148

Oto znowu życie pozwala mu jeszcze raz ocenić

nieomylną mądrość Boskiego Mistrza! Ludzie są nie;
czystymi, pozostają nimi i upadają coraz bardziej, naj;
pierw przez brak wiary. Widzimy to u nie posiadają;
cych zaufania do siebie samych, do swojej zdolno;
ści oporu, a przede wszystkim ufności w pomoc Bożą.
Albo przez brak modlitwy, gdyż nie proszą o pomoc,
nie przystępują do Komunii św. i starają się ze swoją

nieudolnością sami sobie wystarczyć. — Albo wreszcie
przez brak postu, gdyż nie chcą sobie odmawiać ni;
czego, korzystają z wszystkiego, narażają się na śmier;

telne niebezpieczeństwo i robią wrażenie, jakby chcieli
leczyć swoją chęć użycia przez narażanie się na różne
okazje do złego!

Tego demona, tego złego i opornego ducha, tego

nieustępliwego tyrana nie można wypędzić inaczej, jak
tylko przez wiarę, post i modlitwę. Jesteśmy o tym
nieomylnie zapewnieni. Nie ma innego wyjścia, jak
albo przyjąć ten program Chrystusa, albo poddać się
naszemu upokarzającemu niewolnictwu...

background image

Z Kariothu do Haceldama.

Jezus rzekł im: ^Zaprawdę powiadam wam,

że jeden z

was mnie wyda*. A Judasz zapytał

Go:

»Czy to ja jestem, MistrzuJezus odrzekł:

■ »Tyś powiedział

« (św. Mateusz 26, 25).

Od pierwszego wezwania do ostatecznej rozpaczy.

I. — ŚWIETLANY POCZĄTEK POWOŁANIA

I OKROPNY JEGO KONIEC.

Początek.

Małe miasteczko w Judei, Karioth. Mieszka w nim

robotnik czy wieśniak, imieniem Judasz.

Pan Jezus przechodzi przez miasteczko. Tak jak

przechodził nad jeziorem rybaków galilejskich i obok
kantoru celnika Mateusza.

I oto pada wezwanie, takie samo jak do Szymona,

Andrzeja, Jana i innych. Wezwanie, aby wszystko
opuścić (ojca, matkę, pole, dom, rzemiosło), pójść i to*
warzyszyć Synowi człowieczemu na drodze, którą
wskaże, i tam dokąd zaprowadzi.

Judasz odpowiedział wezwaniu i zrozumiał swe

duchowe powołanie. Porzuciwszy wszystko, poszedł
z Panem Jezusem po drogach Palestyny... Nie znamy
stanu duszy jego z tych czasów. Wybór Pana Jezusa
wskazuje, że musiało w nim być coś dobrego, co mo*
gło uczynić go wielkim. Judasz nie był tym zbrodnia;

rzem, jakim się stał później.

background image

150

Koniec.

Trzy lata później w polu u wyjścia potoku Ce*

dron, w okolicy, gdzie rozpoczyna się Gehenna. Nad*
chodzi świt. Drzewo. A na tym drzewie człowiek, po*

wieszony na sznurze, umiera... Chwilę później trup
spada na ziemię... Judasz... Odebrał sobie życie z roz*
paczy.

A jego dusza gdzie się znajduje?... »Lepiej, żeby

się był nie narodził ten człowiek«, powiedział Pan Je*
zus.

II. - POMIĘDZY ŚWIETLANYM POCZĄTKIEM,

A PONURYM KOŃCEM, POWOLNE ZSUWANIE

SIĘ W PRZEPAŚĆ.

Starajmy się odbyć tę podróż z Kariothu do Hacel*

dama, do owego kresu ponurego.

a)

Różnorodne pobudki usłuchania wezwania.

Bez wątpienia ufał Panu Jezusowi. Poddał się Jego.

tajemnemu urokowi. Czego jednak przede wszystkim
oczekiwał od Mistrza? Odbudowania państwa Izrael*
skiego i wysokiego, w tym odnowionym królestwie,

urzędu dla siebie.... Oddał się, ale liczył, że odbierze

z procentem. Świadomie czy nieświadomie kierowała
nim może chęć korzyści silniejsza niż miłość... Kto
wie? Może już wyrachowanie kupieckie?

b)

Wzrastające rozczarowanie

w

miarę odsłaniania

się prawdy.

Trzeba bowiem było poddać się rzeczywistości. Idąc

za Chrystusem nie można było zdobyć majątku ani
mieć pięknego stanowiska na widoku. Mistrz był ubo*
gi i pozostał nim nadal. Mówił więcej o poświęceniu
niż o sławie. Królestwo stawało się coraz bardziej nie*
uchwytne. Dlaczego Jezus tak mało korzystał ze swej

background image

151

popularności? Na co ta chęć upokarzania się, gdy po*
wodzenie szło naprzeciw w całej pełni? Stąd to roz*
czarowanie u Judasza, nieokreślone, lecz istotne; stąd
budzący się żal... Lęk, czy nie omylił się, czy nie dał
się głupio oszukać... Złe ziarno zasiane w nim, spokoj*
nie kiełkowało.

c)

Stopniowe odrywanie się

serca.

Podobnie jak liście, które jeden po drugim aż do

ostatniego spadają z drzewa, tak złudzenia Judasza,
jego ludzkie nadzieje rozwiewają się dzień po dniu.
Dusza traci zaufanie i miłość... Jak łódka nie przywią*
zana liną, którą ruch wody i wiatr oddala niespostrze*
żenie od brzegu..., tak i Judasz oddalał się wskutek
zmiany uczuć, które nim miotają... Jest obecny ciałem,
ale nie duszą... Jest świadkiem wszystkich cudów, słu*
chaczem wszystkich rozmów, powiernikiem nauk, któ*
re Pan Jezus udziela Dwunastu... Ale albo nie rozu*
mie ich wcale, obcy światu myśli wzniosłych i boha*
terstwa moralnego, albo rozumie za wiele... Zrywają
się nici jedna po drugiej z tego sznura tajemniczego,
który łączył jego duszę z duszą Chrystusową... Za*
myka się w sobie z ogarniającym go smutkiem, połą*

czonym już z rozżaleniem.

d)

Zazdrość względem swych towarzyszów.

Obserwuje ich uważnie; życie jego płynie wspólnie

z ich życiem od rana do wieczora i od wieczora do ra*

na..., śledzi ich uczucia; widzi ich uniesienia, ich ra*
dość i odgaduje ich szlachetną szczerość. Słyszy ich

uwagi. Spostrzega, że Pan Jezus jest szczególnie dobry
dla tego lub tamtego. Niezaprzeczalnie kochają swe*
go Mistrza coraz bardziej; dzielą się z Nim swym ubo*
gim mieniem, dzielą Jego ubóstwo i troski... Nie żywią,
jest to widoczne, tego podejrzenia i tego niezadowo*

background image

152

lenia, które dręczy jego, Judasza. Nie żałują niczego,
co uczynili; nie myślą o powrocie do swego jeziora
i do pól, które ich wołają... Judasz zazdrości im ich

szczęścia, ich wierności. Bez wątpienia uważa ich za
naiwnych, którzy w końcu będą oszukani; to jednak
nie przeszkadza mu zazdrościć im. Samotny pośród
nich, jak również samotny obok Chrystusa, coraz
mniej należy do ich rodziny duchowej. Nie może im

tego przebaczyć...

e)

Wzmagająca się miłość innych rzeczy.

Serce jego, które odłącza się od Chrystusa, przy*

wiązuje się gdzie indziej: »Nie możecie dwom panom
służyć... Nie możecie służyć Bogu i mamonie«. Nie
przyznając się wobec samego siebie, przecież Judasz
uczynił wybór. W miarę jak serce Judasza oddalało
się od Chrystusa, chęć bogactwa zajmowała Jego miej*
sce... Judasz, który jako żydowski wieśniak, kochał
prawdopodobnie pieniądze, kocha je coraz bardziej.

Będąc skarbnikiem małej gromadki, kocha pieniądze,
które ma w przechowaniu, i cierpi, że je trzeba wydać;
kocha pieniądz, którego nie posiada, i pragnie go po*

tajemnic. Dzierży sakiewkę; dotyka pieniędzy palca*

mi. Tak odległe i nieosiągalne jest królestwo niebie*
skie 1 »bogactwo, którego rdza nie psuje!« Pieniądze,
można dotknąć, można widzieć; one istnieją... Żądza
wzrasta... Mamona zajmuje miejsce Chrystusa... Co
znajduje się teraz w sercu Judasza, na którym »Chry*

stus mógłby złożyć swoją głowę«, jak na swojej wła*

sności?

f)

Gotowość poddania się pierwszej silniejszej po‘

kusie!

Żal i wspomnienie przeszłości; uczucie, że się dał

skusić; stopniowe oderwanie się serca; wzrastające nie*

background image

153

przystosowanie się do stanowiska duchowego, które
stworzył Pan Jezus, wszystko to wpłynęło na Judasza.

Przyzwolił na nieliczne, drobne pokusy i na kilka więk*

szych. Jest już drzewem wstrząśniętym do najgłębszych

korzeni. Czego potrzeba, aby ostatecznie upadło? Aby
drwale przywiązali linę do grubego konaru i ciągnęli!

Drzewo ustąpi... Judasz jest gotów na wszystko. Od

tej chwili dostępny jest i ofiarny dla nieprzyjaciół.
Wrogowie mają już zapewniony jego współudział...
Kiedy nadejdzie ta nieszczęsna sposobność, ta ostate*

czna pokusa?

g) Gra

koniecznej obłudy.

Dramat ten jest tajemnicą Judasza. Nie mówi

0 nim nikomu. Ukrywa go przed wszystkimi... Czy
może mieć złudzenie, że ukryje go przed Panem Je*
zusem? Przecież wie, gdyż sprawdził to wiele razy,
że Pan Jezus czyta w sercach ludzkich na odległość
1 przenika do głębi duszy... A więc? Ale inni nic
nie wiedzą. Trzeba, aby nic nie wiedzieli. Judasz za*
chowuje pozory; przybiera należną postawę; ze*
wnętrznie czyni wszystko, jak należy, aby go zosta*
wiono w spokoju, nie czyniono uwag lub nie chciano
nawracać. Udaje mu się to tak dalece, że do ostatniej
chwili żaden z Jedenastu niczego się nie domyśla.

Nawet św. Jan, któremu przeczucie serca nic powie*
działo nic o sercu Judasza. Dobrze odegrał Judasz
swoją rolę... Ale za cenę jakich tortur? Człowiek ten
bowiem, który zdolny był potem do odczuwania wy*
rzutów sumienia, zapewne zdolny był również przed*
tern do odczuwania silnego niepokoju...

h)

Znaczące odkrycie prawdziwego obrazu jego

duszy.

A jednak niechcący zdradził się Judasz. W dniu

namaszczenia, gdy pobożna niewiasta wylała cenny

background image

154

olejek na nogi Pana Jezusa, uwaga niezadowolonego
Judasza daje poznać wyraźnie: »Na co to mamo*

trawstwo? Czyż nie lepiej byłoby sprzedać ten ole*
jek i dać pieniądze ubogim?« Cóż za odkrycie dla
tego, kto umie patrzeć! A dla Pana Jezusa, który to
widział, cóż za cios w Jego Boskie Serce! Później do*

piero, wobec ponurej jasności Haceldama, uczniowie
zrozumieli. Teraz jednak nie. Judasz dobrze odgry*
wał swą rolę. Udawał troskę o ubogich. Ubodzy zaś
byli mu zupełnie obojętni... Ale te pieniądze, które
z tym olejkiem spłynęły na marne! To wprawiało go
w złość. O tyle mniej wejdzie do sakiewki, jego sa*
kiewki... Zysk byłby duży... Serce Judasza prawie
całe wypełnione było chciwością...

i)

Nieszczęsna próba.

Nadeszła godzina tajemnicza i nieszczęsna. Pan

Jezus oznajmił o swej śmierci... Tym razem była to,

po ludzku biorąc, klęska. Judasz zrozumiał, że nie
może już niczego oczekiwać na tym świecie od tego
Mesjasza, który ma umrzeć.

I przyszła mu nagle straszliwa myśl, aby z tego

całego zdarzenia wyciągnąć dla siebie ostatnią ko*
rzyść. W ten sposób nie wszystko byłoby ostatecz*
nie stracone. Pozostałoby mu przynajmniej trochę

grosza... Jezus, mamona... Sprzedać Jezusa, zyskać

mamonę... Jak już tyle razy przedtem, Judasz wybrał

i teraz mamonę... Było to po raz ostatni!...

j)

Koniec.

Ponura seria strasznych zbrodni.

« Układ z Sanhedrynem — dobicie targu — trzy*

dzieści srebrników podjętych przez sprzedawcę —

znak umówiony — tajemnicze słowa Pana Jezusa pod*
czas uczty — kąsek umaczany w misie — odejście

background image

155

zdrajcy — pocałunek w Getsemani — rozpacz —
odniesione i porzucone pieniądze — ucieczka nieszczę*

śliwego w nocy — drzewo, sznur, ciało wiszące na
drzewie — Haceldama.

Jedenastu jego towarzyszy, w przeciągu trzech lat,

miało również swoje pokusy i słabości, wady i grze*
chy. Zwątpili, pouciekali, jeden się zaparł. Byli jed*
nak szczerymi, w ich ułomnym ciele mieszkał duch,

skory do dobrego. Opłakali swoje błędy; wyrzuty su*
mienia zrodziły żal, który zbawia...

A on! »Judasz, zdrajca«... Ze szczytu zsunął się

aż na samo dno przepaści. I

na wieki...

Podobna historia wielu żywotów ludzkich!

1. ILUŻ TO LUDZI SPADŁO ZE SZCZYTU

WIELKOŚCI DUCHOWEJ W NIZINY NĘDZY.

Pod względem religijnym zeszli ze szczytów wiary

jasnej, spokojnej, mocnej, w otchłań zwątpienia lub

niewiary.

Pod względem moralnym ze szczytów życia pra*

wego, czystego, gdzie włada sumienie, do przepaści
haniebnej rozpusty lub lekceważącego zaniku su*
mienia.

Inni znowu ze szczytów miłości bez zarzutu, po*

święcenia, oddania się, spadli w otchłań egoizmu,
grzesznej miłości, obojętności względem Boga i ludzi.

Jeszcze inni ze szczytów wzniosłej nadziei, ufności

w istnienie rzeczy wiecznych, optymizmu, opartego
na obietnicach Chrystusowych, zjednoczenia z Bo*
giem przez łaskę, popadli w otchłań grzechu, darem*
nych wyrzutów i ponurej rozpaczy.

Zastosowania szczegółowe można by tutaj robić do

mężczyzn, kobiet, młodzieży obojga płci. Jednym
i drugim można by przed oczy stawić, czym są obe*

background image

156

cnie, a czym byli dawniej, ich dzisiaj i ich wczoraj...
Byłoby to przeciwstawienie światła i ciemności; dumy

i wstydu; radości i smutku; szlachetności i hańby;
życia i śmierci...

II. - W JAKI SPOSÓB Z TAKIEJ WYSOKOŚCI

ZESZLI TAK NISKO?

1. Jaka droga wiodła ich z Kariothu do Hacel*

dama?

Czasem bywa to upadek nagły, gwałtowny.

Burza zerwała się gwałtowna, jak to często działo

się na jeziorze Genezaret... Wstrząsnęła łódką jak
szalona; zaskoczyła rybaka... Nastąpiło rozbicie. Przy*
pływ wieczorny wyrzuca na piasek szczątki łodzi i tru*

pa... Tak samo w życiu, wskutek nagłych burz, giną

dusze... Albo też brutalnie złą ręką strącone, spadają
ze szczytu skały do przepaści... Nie jest to codzienny
wypadek. Wyjątkowo jednak możliwy... Zło może na*

wet w krótkim czasie zabić życie duszy.

2.

Najczęściej jest to obsuwanie się powolne, aż

do ostatecznego upadku.

Przypomina to dzień, który łagodnie minuta za

minutą, chyli się ku zachodowi, od swego południa
poprzez mrok, aż do ciemnej nocy. Czy jest to jeszcze
jasność, która prześlizguje się wśród ciemności? Czy są

to już ciemności, które kładą się na jasnej poświacie,
jak całun na umarłym? Przypomina to staw, który się
opróżnia. Zwolna wypływa woda przez wyłom; łago*

dnie poruszają się na jej powierzchni opadłe liście,
które woda unosi z sobą. Potem ruch staje się szyb*
szy, woda i liście odpływają w zawrotnym wirze.

Upadek przychodzi powoli:

Przez częste zaniedbywanie obowiązków moral­

nych i religijnych,

tłumi się je w sobie, opuszcza, pod*

daje kaprysowi i lenistwu; życie wewnętrzne ubożeje

background image

157

i słabnie... Odporność maleje... Zjawi się nagle cięż*
ka pokusa, która wymaga dużych sił żywotnych, ale
ich już nie ma! Jest to klęska.

Przez stałą

nieroztropność:

W spojrzeniach, lektu*

rach, spotkaniach, używaniu i szukaniu przyjemno*
ści, podejrzanych zażyłościach. Nabiera się coraz
więcej śmiałości, ochoty do ryzyka, myśląc, że przez
przyzwyczajanie się do niebezpieczeństwa stanie się
niezwyciężonym... Lekceważy się wewnętrzny niepo*

kój... Wtedy przychodzi groźna pokusa i ostatnia zu*
chwałość pogrąża duszę w śmierci.

Przez stopniowe poddawanie się niewoli...

Kto da*

je, będzie dawał. Kto zobowiązuje się do czegoś, pod*
daje się temu... Kto często przyzwala, przydłuża łań*
cuch. Szatan staje się władcą; namiętności, rozwy*

drzone ciągłymi ustępstwami, stają się tyranami czło*

wieka. Coraz więcej przez nie ujarzmiony, dochodzi
do tego, że sama myśl oswobodzenia wydaje mu się

zuchwałą. Nie ma siły. Za często przyzwalał, aby móc

powiedzieć teraz »nie«... I jedno jeszcze, już ostatnie

ogniwo kajdan słabości zakuwa więźnia w zupełną nie*
wolę.

III. - JAK NISKO MOGĄ LUDZIE UPASC?

Trudno jest to powiedzieć! Tak w kierunku szczy*

tów, jak i w kierunku przepaści nie ma dla możli*
wości ludzkich określonych granic. Obie drogi roz*

chodzą się, jedna w stronę nieskończonej rzeczywisto*
ści, jaką jest P. Bóg, druga w stronę tego rodzaju nie*
skończoności, jaką jest śmierć wieczna. Jak wysoko
można wspiąć się do góry, pokazują święci. Jak nisko
można upaść — pokazuje Judasz. I inni wraz z nim...

Upadek za życia zawsze jest możliwy. Nikt nie może

być pewnym do ostatniego tchnienia.

Można dojść do nie dających się uśmierzyć wy­

rzutów sumienia i wielkiej rozpaczy.

background image

158

Podobnie jak Judasz w Haceldama. Równocześnie

wyrzuty i rozpacz. Wyrzuty, które narażają nieszczę*
śliwego na wstyd i gryzą jak robak. Rozpacz, która

wyklucza wszelką nadzieję wyzwolenia i dźwignięcia
się. Człowiek zatem mówi: »Za dużo nagrzeszyłem.
Nie ma dla mnie przebaczenia. Wszystko skończone...
Upadłem za nisko, droga do powrotu jest za stro*
ma; już zawsze będę leżał...« Wyrzuty, które gro*

mią, gryzą lub krzyczą; rozpacz, która się ucisza...

Raz jedno, drugi raz drugie. Jedno za drugim lub

obydwa naraz... Podobne upadki trafiają się. W takim
stanie rozbicia i rozpaczy nieszczęśni albo oczekują
śmierci, albo ją przyspieszają...

Można dojść aż do stanu, w którym dusza godzi

się z rezygnacją na ostateczną przegraną.

»To moja

wina. Chciałem tego. W stanie tym już pozostanę.
Dlaczego nie? Do czego zresztą prowadziły próby
obrony, po co robić hałas swymi kajdanami? To, co
się stało, nie może się już odstać; tak już zawsze bę*

dzie...« Żołnierz umierający na polu bitwy w nocy,
nie oczekuje już niczyjej pomocy... A choćby ktoś
nadszedł, po co? Już za późno... Umrę tak, jak jestem.

W zwątpieniu można dojść do cynizmu.

Przybiera

się zatem postawę zwycięzcy. Pozuje się dla widzów.

Człowiek zgnębiony świadomością swego poniżenia

stara się wzbudzić przekonanie, że zupełnie nie cier*
pi. Mówi więc: »Wszystko to jest niczym!« Zbrod*
niarz, który wobec sędziego udaje zuchwałego, pozo*

stawszy wreszcie sam w celi więziennej wybucha szło*
chem... Pycha człowieka wymyśliła ten sposób po*
stępowania, aby nie przyznać się do swej najgorszej
nędzy wobec innych i starać się przekonać samego
siebie, że się ma jeszcze prawo do szacunku... Za*
miast szlachetnego i pokornego wyznania, które by

background image

159

przywróciło cześć, pozbawiona wszelkiego piękna fan*
faronada, ostateczny stopień upadku moralnego...

Można wreszcie dojść do zupełnego uspokojenia.

Człowiek upadły jest spokojny. Powziął decyzję.
Przeciwstawiając się wyrzutom sumienia, zabił je
i stłumił. Więcej niczego nie odczuwa. Gryzący ro*

bak zasnął snem wiecznym. Sumienie martwe milczy

również... Jest to wielki spoczynek, zupełna cisza

cmentarzy i wielkich pobojowisk wojennych, gdzie

pod małymi kurhanami śpią umarli. Upadek, który
przeczy sobie i nie zna siebie. W każdym razie upa*

dek. I to najgorszy. W jaki sposób przyjdzie po*
wstanie z niego? Po co wołać o ratunek? Tak dobrze
jest tutaj... Taki błogi spokój w tym całkowitym spo*
czynku!... Niestety!...

Uwagi.

Niektórzy powiedzą:

»Ależ to, co wy nazywacie

upadkiem, runięciem w przepaść, czyż nie jest po pro*
stu wspólnym prawem natury odnośnie do życia ludz*
kiego?... Kwiaty rodzą się, rosną, kwitną, więdną, gni*

ją... Liście są z początku zielone, potem żółte, a wresz*
cie opadają w błoto... Tą samą drogą zdążają ludzie
do tego samego celu: rodzą się, rosną, żyją, umiera*
ją... To ich przeznaczenie. Jak można się temu sprze*

ciwiać? Gdzie tu jest zbrodnia śmierci?«

Jestl Polega ona na tym, że dusza może żyć wiecz*

nie, zawsze wstępować do góry, a nie upadać, i dla*
tego przyzwolenia na grzech nie można uważać za
konieczność życiową. Śmierć nie jest hańbą ani dla
kwiatów, ani dla innych stworzeń, ani dla człowieka.
Tylko dobrowolny upadek jest hańbą dla człowieka,
jedynie powołanego do doskonalenia się. Moralnie nie
może człowiek być zabitym; on zabija się sam, ponie*
waż dobrowolne zezwolenie czyni go grzesznikiem...

background image

160

Chociaż Judasz użył sznura do zbrodni, to jednak
piętno hańby nie spada na sznur, ale na Judasza...

Cóż więc należy czynić?

To, czego Judasz nie uczynił, a co powinien był

uczynić, i do czego najwyższa dobroć Pana Jezusa go

zachęcała. Choćby człowiek upadł najniżej, jakakol?
wiek byłaby droga jego upadku, skoro już upadł, ani
rozpacz, ani hardość, ani zupełna cisza nie mogą być
lekarstwem na jego nieszczęście i wybawieniem z jego
tragicznego położenia... Istnieje inne lekarstwo. Po?
nad przepaścią wyciąga się ręka; spod drzew oliw?
nych w Getsemani biegnie wzdłuż potoku głos przeba?
czenia, aż do drzewa w Haceldama. W miejsce roz?
paczy nadzieja, przez Chrystusa Pana; zamiast nie?
potrzebnych i dręczących wyrzutów, pokorny i pełen
ufności żal; zamiast hardości, wyznanie swej wielkiej
nędzy; zamiast zupełnej ciszy, święty niepokój sumie?
nia, który jest początkiem nawrócenia i wraz z łaską

Bożą skutecznym środkiem wytrwania ostatecznego...

background image

Królestwo Chrystusowe.

»Rzekł Mu tedy Piłat: »Toś Ty jest krół?«

Odpowiedział Jezus:

»7V mówisz, że ja jestem

królem

«. (Sw. Jan 18, 37).

Wstęp.

1. Gdy kilka godzin przedtem zapytał Arcykapłan

Pana Jezusa o Jego Bóstwo, ton jego był bardzo uro*

czysty i zaklinający:

»Poprzysięgam Cię przez Boga

żywego, abyś nam powiedział, jeśliś Ty jest Chrystus,

Syn Boży?«

Kajfasz znał Pana Jezusa, Jego cuda,

jego wpływ; obawiał się Pana Jezusa jako groźnego

konkurenta. Stąd pytanie jego było poważne, pełne
trwogi i oburzenia... Gdy Piłat pyta Pana Jezusa o kró*
lcstwo, to całkiem co innego. Piłat prawdopodobnie
nie wie nic o Panu Jezusie; nie obawia Go się wcale.
W stanie, w jakim Pan Jezus się znajduje, nie wydaje

się Piłatowi niebezpieczny: człowiek związany powro*
zami, w odzieży podartej, o twarzy posiniaczonej od
zadanych uderzeń. A Piłat to sceptyk. »Co to jest
prawda?« dla niego. Dlatego w jego pytaniu ta dum*
na ironia: »Ty, tak wyglądający, jesteśże królem ?«

2. Na uroczyste pytanie nieprzyjaznego Kajfasza,

na ironiczne pytanie sceptyka Piłata, Pan Jezus daje
odpowiedź pełną majestatu Bożego. Nie ironizuje, nie
pozuje, nie wątpi. Wie, kim jest. Jest zupełnie świado*
my swej wielkości. Poważnie i wspaniale, z oczyma
utkwionymi w Piłata, potwierdza:

»Ty mówisz, rzeczy*

11

Odpowiedzi Chrystusa

background image

162

wiście jestem królem!«

Mówi to tym samym tonem

stanowczym, jak mówit:

»Zanim Abraham stał się,

Jam jest...«

i do Samarytanki: »

Mesjaszem

,

Jam jest,

który z tobą mówię«.

A do wszystkich:

»Ja i Ojciec

jedno jesteśmy«...

Ten sam ton rozkazujący, stanów*

czy, jaki przybierał, gdy uzdrawiał chorych, wskrześ
szał umarłych, wypędzał złe duchy.

3.

Pan Jezus jest królem! Wie o tym! Potwierdza

to. Aby jednak nikogo w błąd nie wprowadzać, doda*
je te świetlane słowa, których Piłat, myśląc o czym
innym, nie mógł zrozumieć:

»Królestwo moje nie

jest z tego świata, wżdyby się bili słudzy moi, że*

bym nie był

wydany

Żydom... Lecz teraz Królestwo

moje nie jest stąd... jestem królem i Ja się na to naro*

dziłem, i na to przyszedłem na świat, abym świadec*

two dał prawdzie«.

(w. 36—38.) Przeciwstawia w ten

sposób — podobnie jak to Żydzi uczynią gdzie in*
dziej — swoją godność królewską królestwom ziem*
skiin, szczególnie królestwu cezara. Godność królew*
ska cezara, jako pochodząca z tego świata, jest zew*
nętrzna, czasowa, ograniczona. Godność królewska
Pana Jezusa, pochodząca z tamtego świata, jest wew*
nętrzna, powszechna, wieczna... Są dwa rodzaje kró*
lestwa, znikome i wieczne. Pan Jezus jest królem wie*
cznym. Źe tak jest, sam to ogłasza. Możemy w to wie*
rzyć i znaleźć w tej pewności wspaniałą naukę. Try*

umfator z Niedzieli Palmowej, siedzący na osiołku

i odbywający uroczysty wjazd do swego miasta;
Oskarżony w Pretorium, który wobec przedstawicieli

Cesarstwa rzymskiego potwierdza swoją władzę nie*
ograniczoną; Ukrzyżowany z Golgoty, któremu nad
głową na szczycie szubienicy wypisano Jego godność
królewską po łacinie, po grecku i po hebrajsku, to Je*
zus Chrystus, ten, którego św. Paweł nazywa

»niewi*

dzialnym i nieśmiertelnym Królem wieków«.

background image

163

Indywidualne królestwo Chrystusowe.

1.

Chrystus,

Król myśli ludzkiej, żąda

od

rozumu

wiary, dla prawd głoszonych przez siebie.

Godność królewska jest władzą, wpływem, posła*

daniem. Materialnym i zewnętrznym, jeśli chodzi
0 królestwa tego świata, duchowym zaś i wewnętrz*
nym, jeśli chodzi o królestwo Chrystusa.

Znać prawdę, posiąść ją, być nią na wskroś prze*

jętym, głosić ją i uczynić dla niej umysły innych ule*
głe i oddane, oto królowanie intelektualne. W tym
znaczeniu można nazwać »królami myśli« niektórych
mędrców, którzy posiadają niezaprzeczalne znaczenie

1 wpływ na licznych swych uczniów. Jest to rzecz wiel*

ka. Filozofowie, uczeni marzą o takiej władzy. Gdy
ją posiędą, widzą w niej najlepszą nagrodę za swoją
pracę, najpewniejsze uznanie dla swego geniuszu.

Głosząc wiarę dla Swego słowa, nazywając się

Prawdą, zapewniając, że jest Światłością i że kto
idzie za Nim nie chodzi w ciemnościach, powtarzając
wciąż, że kto wierzy weń, będzie zbawiony, kto zaś nie
uwierzy, będzie potępiony, — Chrystus Pan chce kró*
lować nad myślami ludzkimi. Żądanie niezwykłe!
Człowiek bowiem, zwłaszcza wielki, dumny jest ze
swej myśli; uważa ją za swój przywilej wśród ludzi,
dzierży ją jak skarb, broni zazdrośnie jej niezawisło*
ści. A przecież wielkość myśli nie polega na błąkaniu
się po swoich drogach dla przyjemności, tylko na szu*
kaniu i znalezieniu prawdy; gdy się znajdzie prawdę,
należy pochylić przed nią czoło. Bogactwo myśli, jej
wielkość i wolność powinna raczej polegać na oddaniu
się prawdzie i przywiązaniu się do niej, aniżeli na od*
suwaniu jej od siebie pod pretekstem niezawisłości
umysłowej. W porządku bowiem myśli niezawi*

11*

background image

164

słość zupełna, ma dokładnie to samo znaczenie, co zu*
pełna niewiedza.

Nad wszystkimi wiernymi Chrystus sprawuje swą

władzę królewską. Przyznaje sobie sam to pra*
wo; wierni zaś mają obowiązek uznawania tej władzy.
Słuchając Jego słów, które są duchem i żywotem,

przyswajają je sobie i przyjmują je jako najwyższą
pewność. Ich uległość składa hołd Jego władzy. Matę*
matyk ma swoje pewniki, których nie roztrząsa z po*
wodu ich pewności. Chrześcijanin posiada swoje, któ*
rych nie roztrząsa dla najwyższej wartości powagi
Chrystusa, który je głosi. Wszyscy ci maluczcy, wszy*

scy mędrcy, doktorzy, geniusze, którzy od wieków są
zaufanymi uczniami Mistrza i którzy przejmują się
Jego myślą, jako jedyną, która najlepiej ożywić może
ich własne myśli; oto w praktyce intelektualnej króle*
stwo Jezusa Chrystusa.

»Nadużycie z Jego strony«, powiedzą jedni. j»Nie*

wola ze strony wierzących«, dodadzą drudzy. » Zaprze*
czenic myśli samoistnej«, ogłoszą wspólnie. Jeśli jed*
nak Pan Jezus posiada prawdę i daje tego dowody, nie
ma nadużycia z Jego strony, gdy ją głosi i gdy żąda
przyjęcia jej... Jeśli wierzący mają tę pewność — a mo*
gą ją mieć — że Chrystus Pan nie myli się, ani ich
w błąd nie wprowadza, nie może być mowy o potwor*
nej niewoli, tylko uzasadnione zaufanie, okazane przez
wieczne oddanie.

'

Nie jest to także zaprzeczeniem myśli, lecz tylko

jej pracą normalną; praca myśli polega bowiem albo
na osobistym odkrywaniu prawdy, albo na przyjęciu
jej od kogoś drugiego, gdy jego świadectwo jest war*
tościowe.

Czy ci, którzy nie chcą uznać tej królewskiej wła*

dzy Chrystusa, są więcej światli, bardziej zasobni pod
względem intelektualnym i cieszą się większą wolno*

background image

165

ścią? Trzeba odpowiedzieć, że nie, ponieważ rzeczywi*
stość to potwierdza. Służą innym panom, kroczą inny*
mi drogami. Oni także mają swych władców. Przypu*
ściwszy, że nie uznają żadnych mistrzów poza sobą,

w każdym razie u z n a j ą s i c b i c . Z tą różnicą, kto*
rej trudno zaprzeczyć, że ani oni sami, ani inni nie
dają tej pewności, która by dała się porównać z uro*
czystym zapewnieniem, jakie o swojej władzy królew*
skiej, dał Chrystus.

2.

Chrystus, Król ludzkiego sumienia, żąda zgody

dla zasad życia, głoszonych przez Siebie.

Prawdy rozumowe Pana Jezusa są świadectwem,

jakie daje prawdzie. Przez nie sprawuje swoją władzę
nad myśłą ludzką. Zasady moralne Pana Jezusa są
świadectwem, jakie daje dobru i złu. Przez nie spra*

wuje władzę nad ludzkim sumieniem. Przechodząc
więc z myśli na sumienie, królewska władza Chrystus
sa wnika coraz głębiej w życie ludzkie. Staje się panią

woli człowieka i dyktuje jej prawa, z których jedne są

nakazami, drugie zakazami. Staje się regułą postępo*

wania. Przedtem chodziło »o wiarę w to, co Chrystus
mówi«, i to było koniecznym początkiem. Teraz chodzi
o to, aby czynić to, co Chrystus każe; jest to zwykłym
następstwem... Ale powód pozostaje ten sam, aby trzy*
mać się Chrystusowych słów prawdy i wziąć je jako
normę swego życia. Jest to ta sama ufność, która
kształtuje człowieka, ta sama władza, którą się uzna*
je... Co to jest Ewangelia? Są to prawdy podane do
wierzenia i cnoty zalecone do praktykowania, jedne
zależne od drugich!

Cnota zarówno jak i prawda wyswobadza. Nauczy*

ciel stał się Mistrzem życia wewnętrznego. W chwili
gdy staje się jednym i drugim, jest Królem. Zna bo*
wiem Boga i człowieka, zna drogę człowieka do Boga.
Żąda, aby nią postępować, jako drogą jedynie pewną

background image

166

i prostą. Inne drogi — głosi — są drogami zatracenia.

Jeśli zatem interes, kaprys, instynkt, namiętności, poryw

tłumu ciągną człowieka na te fałszywe drogi, Chrystus
mówi: »Nie! Nie tędy!« A uznanie moralnej władzy
Pana Jezusa polega na tym, że człowiek między sło*

wcm Chrystusa, który rozkazuje, i wszystkim innnym,
co sprzeciwia się temu, idzie za Chrystusem prze*
ciw tamtemu. Człowiek taki nie wymyśla swojej regu*
ły życia; nic rości sobie prawa do rozstrzygania o do*
brym i złym; nie przyznaje sobie zupełnej niezawisło*
ści wobec wszystkiego, a najmniej wobec Boga. Czuje,

że wola jego podległa jest upadkom, myśl zaś błędom.
Jego ideał nie polega na rozkazywaniu samemu sobie

i słuchaniu tylko siebie, ale na słuchaniu kogoś lepsze*

go, świętszego, doskonałego we wszystkim, to znaczy
Jezusa Chrystusa. Wyznaje swoją uległość; nie wsty*
dzi się jej bynajmniej. Jest z niej nawet dumny. Aby

udowodnić na mocy doświadczenia, że to jest dla nie*
go jedyna droga zbawienia, zaznacza, że idąc za Chry*

stusem, poddając się Jego władzy moralnej, ludzie
wstępują do góry, uświęcają się, dosięgają najwyższych
szczytów heroicznej cnoty, i że tylko oni, wierni Kró*
łowi, tworzą prawdziwy ród królewski... Stwierdza, że
przez zrzucenie jarzma Chrystusowego, przez powie*
dzenie podobnie jak Żydzi: »Nie chcemy Go na kró*
la«, ludzie błąkają się, schodzą na dół, brodzą w bło*
cie, okrywają się hańbą. Okrutna nauka życia.

Nauka ta może być bolesna, ale jest konieczna.

Gdyby znalazł się na świecie człowiek, jeden jedyny,
o którym można by naprawdę powiedzieć, że przez za*
poznanie w swym sumieniu władzy Chrystusa Pana
wzrósł moralnie, człowiek ten byłby potężnym dowo*

dem przeciwko tej władzy. Gdzie znaleźć takiego czło*

wieka? Jak się nazywa? Jeśli przeciwnie istnieją Iu*
dzic, którzy może późno w swym życiu poznali kró*

background image

167

lewską władzę Chrystusa i od tego dnia podnieśli się
ze swej nędzy, wstąpili na drogę doskonałości, to oni
przez to oddają hołd Panu Jezusowi. Czynem swym

udowadniają, że Chrystus ma prawo być Królem su*

mienia, że domagając się tego prawa, nie nadużywa
swej władzy, i obalają zarzut, że On ujarzmia ich

i podbija w niewolę. Takich ludzi jest pełno wszędzie.
Uległość ta, która skłania ich ku Chrystusowi, spro*
wadza ich odrodzenie. Myślę, że nikt uczciwy nie mo*
że temu zaprzeczyć.

- 3.

Chrystus, Król serc ludzkich, żąda od nich mi

*

lości i otrzymuje miłość.

Zdobywa wiarę, posłuszeństwo, miłość. Sięga coraz

głębiej i głębiej... Władza królewska stopniowo coraz
szersze zatacza kręgi, aż do władzy całkowitej.

Niektórym królom i władcom ziemskim wystarczy*

ło zdobycie posłuszeństwa drogą bojaźni. Nic żądali
miłości swych poddanych, była im ona obojętna. Mi*
łość kochanki wystarczyła im, nic potrzebowali miłości
swego ludu... Nazwijcie to sami. Nie będziecie mieć

z tym kłopotu...

Inni szukali miłości, pragnęli jej, niektórzy nawet

ją znaleźli. Byli to najlepsi władcy, ale nie zawsze
najszczęśliwsi. Wielu jednak nic udało się jej zdobyć.
Z mieczem w ręku można łatwo wzbudzić postrach,
serce jednak się buntuje. Uśmiechem na ustach lub
hojną ręką także niełatwo zdobyć miłość. Serce oddaje
się dobrowolnie. Jeśli chce, może stawić opór.

Co posiada jednak ten, kto serca nie zdobył? Ser*

ce tajemnicze, serce głębokie, serce, które stanowi pra*
wie całego człowieka: oto najwyższe marzenie władzy,
która chce być nieograniczona.

Taką jest władza królewska Chrystusa. Żąda serc,

jako swej należytości. Posłuchajcie Króla, głoszącego

swoje prawo:

Kto miłuje ojca, albo matkę więcej niż

background image

168

mię, nie jest mnie godzien.

Niezwykłe słowa, godzą*

. ce na pozór w najtkliwsze uczucia serca ludzkiego.

Są one tylko prostym określeniem tego, jak być po*
winno, i co uczyniłoby już tu na ziemi Królestwo Boże.

Chrystus nie wymaga tutaj więcej, jak gdzie indziej.

Żąda serca, najlepszej jego cząstki, w pewnym zaś zna*
czeniu całego serca człowieczego. Ma prawo do tego,
nie tylko na mocy tego, kim jest, ale także dla tego, co
uczynił. Nieograniczone prawo do miłości, jakie posia*

da jako Bóg*Król, zdobył sobie jako Chrystus*Król

swą miłością. Chciał zasłużyć na dziedzictwo, które

Mu się z góry należało. O władzę, której się domaga
ze szczytu swej wieczności, upomina się również z wy*

sokości swego Krzyża... tego Krzyża, na którym wisi

Król, przybity do drzewa swoją własną miłością
i w imię tej miłości, z rękoma wyciągniętymi i głową
opuszczoną prosi, aby Go kochano. Inni królowie nie
ponieśli śmierci krzyżowej dla zdobycia nieograniczo*

nej miłości swych poddanych. Niektórzy z nich byli
dobrymi, ale żaden z nich dla zdobycia miłości, nie
dał swego życia. Najbardziej nawet kochani byli
nimi krótko, tylko przez niektórych, a nikt poza swe
życic. Któżby się temu dziwił? Czy nie znana jest

ułomność serca ludzkiego, jego niestałość, jego prędkie
znużenie? Czyż serce nie doznaje szybko zawodu?
Czyż nie ma tysiąca sposobności i wielu różnych po* ,

wodów, aby cofnąć swoje słowo? Nie jestże zatem
szalonym marzeniem zdobycie czyjegoś serca i zacho*
wanie go mimo wszystko dla siebie w wieczystej wier*
ności? Czy nic jest to przede wszystkim oczywistym
zapoznaniem ziemskich praw miłości?

Oto patrzcie! Jeśli tak trudno jest zyskać miłość

jednej osoby na dłuższy czas, na zawsze; jeśli nieogra*
niczona władza jakiejś osoby nad sercem jest rzeczą
tak rzadką, że wprost niemożliwą; policzcie, jeśli potrą*

background image

169

ficie, te liczne serca, których Jezus jest i pozostaje
Królem w ciągu dwóch tysięcy lat. I nie przez ja*
kiś tylko czas, ale przez całe ich życie doczesne, a po*
tem i wieczne. I to nie tylko serca znużone, które
odradzają się w Jezusie Chrystusie; nie tylko serca
rozdarte, które szukają u Niego pociechy, ale serca
młode, niewinne, pełne świeżości, życia i zapału.
Serca, którym nie brak innych miłości; serca, które
są pielęgnowane i psute pochlebstwami, które zew#
sząd przyzywa głos tak pieszczotliwy; serca męż#
czyzn i kobiet, które ponad wszystko przenoszą mi#
łość dla Pana Jezusa i wszystkich kochają dla Niego;
serca młodzieńców i dziewic, którzy porzucają wszyst#
ko i oddają się Chrystusowi, aby z Nim już na zawsze
pozostać. Myśl o tym budziła zazdrość w sercu Napo#
leona. Można to zrozumieć. Inni byli podobni do niego.
A wieczysta nienawiść tylu władców przeciw Chrystu#
sowi nić jest niczym innym, jak tylko zazdrosną za ja#
dłością i gniewem, gdy widzą, że Chrystus tak wielką
miłość na zawsze zabiera dla siebie, oni zaś opuszczeni
i samotni błąkają się jak rozbitki w bezmiarze życio#
wego oceanu.

Widok, który pobudza do łez radości albo przeciw#

nie nienawiść wywołuje. Władza ta bowiem uznana,
przyjęta, ukochana jest najsłodszą, jaka być może; lu#
dzie zaś ci, których serce całkowicie należy do Chrystu#
sa, najmniej ze wszystkich kochających doznają zawo#
du. Dowód, że Chrystus ma prawo żądać miłości, skoro
tym, którzy Mu tę miłość okazują, zapewnia tyle rado#
ści, tyle pokoju, tyle szczęścia. Wielu powinno żało#
wać, że kochało inną miłością. Sw. Teresa z Lisieux,
umierając mówiła: »Nie! Nie żałuję, że się oddałam
Miłości«. Wielu mówiło podobnie! Wielu innych mó#
wić to będzie do końca świata. Wszyscy wybrani mó#
wić to będą przez całą wieczność. Ukrytą torturą potę#

background image

170

pionych w ich niezmiernym milczeniu jest myśl: »Za«

łuję, że nie oddałem się tej Miłości«.

4.

Chrystus, Król życia ludzkiego, które jest Jego

darem i które powinno do Niego należeć.

Co pozostaje człowiekowi oprócz myśli, sumienia,

serca, czym by Pan Jezus mógł jeszcze zawładnąć? Pos
zostaje jeszcze życic, dar istnienia całkowicie wraz ze
śmiercią Jemu poświęcony... Najpierw życie, potem
śmierć, która jest ostatnim aktem życia i kończy ofia*
rę. Więcej nie pozostaje już nic do ofiarowania.

Inni władcy prócz Chrystusa i inne sprawy, niż Je*

go królewska sprawa, żądali śmierci i otrzymali ją.

Ciekawą jest rzeczą zapytać, czy mieli do tego prawo;

w jakim imieniu jej żądali; następnie czy odpowiedź
była dobrowolna, czy też wymuszona koniecznością,

która nie pozostawiała wyboru, jak tylko między dwos

ma rodzajami śmierci. Dotyczy to wszystkich tych,

którzy skazani są na śmierć. Ci, którzy wzbraniają
się, i tak muszą umrzeć.

Aż do dnia śmierci cieszą się ludzie swym życiem.

Czy dużo istnieje istot, które by dla królów tego świa*

ta, dobrowolnie, szlachetnie, z miłości poświęciły swe

życie? Złożenie ofiary z życia jest jedną chwilą. Ciągłe
zaś ofiary z siebie trwają tak długo, jak trwa życie.
Odnawia się je tyle razy, ile jest dni w życiu. Dlatego
to tyle ludzi gotowych, jeśli trzeba, do poświęcenia ży=>
cia od razu, nie ma odwagi do składania codziennych
drobnych ofiar. Chcą najpierw żyć dla siebie, zanim

umrą dla drugich.

Władza królewska Chrystusa streszcza się w dwóch

żądaniach. Wymaga, aby umrzeć dla Niego. Tak pos
stępując, nie popełnia nadużycia. Pan Jezus zna ostas
teczny cel życia ludzkiego, które równocześnie Sam

sądzi i za które wynagradza. Idzie jeszcze dalej.

Oświadcza, że życic dla Niego jest jedynym prawdzU

background image

171

wym sposobem życia dla siebie; że oddając swe życie

Jemu, znajduje się je w końcu w Nim jako nagrodę;

że kto straci życie swe dla Niego, ten je w Nim od*
najdzie. I to w ten sposób, że nagroda zależeć będzie
od wielkości poświęcenia. Czy królowie ziemscy mo*
gą to samo powtórzyć? Co mogą dać w zamian za
dary, które otrzymują? Czy odnajdzie się w nich to
co się dla nich straciło? Dając życie i śmierć, daje się
wszystko. A potem nie odnajduje się w nich niczego!

Zapytajcie o to tych wszystkich z Wielkiej armii, któ*
rych śniegi Rosji pokryły swym całunem. Zapytajcie
o to poległych we wszystkich wojnach, którym wszy*
stko, po ludzku biorąc, zabrano, nie dając nic w za*
mian. Nie mówię tego jako oskarżenie. Pragnę tylko
zauważyć i dać do zrozumienia, że władza królewska

Chrystusa ma przynajmniej to, czego żadna inna

nie posiada, a mianowicie, że jej wymaganiom, odpo*
wiada jej wielkość; jej panowanie jedynie słuszne, bo

nie nadużywa niczego, dając więcej niż żąda, udowad*
nia wspaniale swoje królewskie uprawnienie.

Życia poświęcone dla Chrystusa, życia stracone dla

Niego, co za wspaniale, wiekowe uznanie przez ludzi
praw królewskich Chrystusa! Cóż za komentarz, któ*
rego nie domyślał się Piłat, do dziwnego twierdzenia
jego Oskarżonego! Gdyby był wiedział! Ale nie mógł
wiedzieć. Patrzał na tego biednego człowieka o twa*
rzy umęczonej, rękach związanych...

»Ty jesteś kr6=

lem?«

Głos przyszłości nie rozbrzmiewał jeszcze. Dla

nas jednak odpowiedź Chrystusa:

»W istocie, jestem

krółem!«

nabrała wspaniałego znaczenia; wywołała

potężny oddźwięk, odkąd dwadzieścia wieków histo*
rii chrześcijańskiej mówi nam, ilu ludzi żyło dla te*
go Króla, ilu dlań umarło; jak bardzo prawo tego

Króla wtedy ogłoszone, było uświęcone w myśli
Bożej; jak wielką Chrystus miał słuszność, mówiąc:

background image

172

»]estem Królem«,

a także Piłat, gdy, nie wiedząc

0 tym, kazał na szczycie prostopadłej belki krzyża, na
którym konał Jezus, umieścić tablicę z napisem

w trzech językach:

»Jezus Nazareński, Król!«

5.

Królowanie powszechne.

A jednak Piłat miał słuszność, kładąc ten napis,

ale tylko częściowo, gdyż nie powiedział wszy*
stkiego. Napis brzmał:

»Jezus Nazareński, Król iy=

dowski«,

jakby dla zaznaczenia, że Jezus nie jest kró»

lem Rzymian, ani innych narodów w przeszłości
1 w przyszłości.

Na tym polegała jego nieświadomość i jego

omyłka. Panowanie bowiem Chrystusa nad myślą,
sumieniem, sercem i życiem ludzkim jest prawem kró»
lowania powszechnego. Nie posiada ono — powiem
o tym później — ani ograniczenia w czasie, ani
w przestrzeni, bo Chrystus jest Bogiem. Chociaż nie

wszyscy Jego władzę uznają, ponieważ uznanie jej po«
zostawione jest ich wolnej woli, nie przeszkadza to jed»

nak, aby prawo to było powszechne. W samej zresztą
rzeczy to prawo tak się wykonuje, że ci nawet, którzy

nie chcą go uznać, będą do tego w końcu zmuszeni;
wybrani, głoszą je ku swej radości, potępieni ku swe*
mu wielkiemu utrapieniu. Kto może słusznie się usu®
nąć spod tego panowania, płynącego z natury i tak

chwalebnie zdobytego? Nie ma dziedziny, która by
do niego nie należała. Wszyscy ludzie mu podlegli.
Czy jako Stwórca nie stworzył ich wszystkich?

Czy jako Zbawiciel nie odkupił ich wszystkich?

Jako Sędzia, czy nie będzie ich wszystkich są=
dził? Jako Król, czy nie jest Królem wszystkich?
Jakie granice, wykreślone Mu na ziemi, miałby

Chrystus uznawać? Gdzie znajduje się takie miej*

sce, w którym można by Chrystusowi powiedzieć:

»Tu nie jesteś u siebie!«? Pan Jezus jest u siebie wszę*

background image

173

dzie. Wszyscy należą do Niego.

»Nie ma już ani

Gre*

ków, ani Rzymian, ani Żydów, ani barbarzyńców, ani

wolnych, ani niewolników«,

jak pisał św. Paweł. Ist*

nieją tylko w odniesieniu do Pana Jezusa i Jego wła*
dzy królewskiej ludzie. I gdy jednego dnia przybędą
na Sąd ze Wschodu i Zachodu, Południa i Północy,
z pustyni i wysp, potwierdzą każdy na swój sposób
prawdy, których Chrystus uczy, przykazania, które
daje, i prawa, które narzuca. Podniosą Jego panowanie.
Świat posiada swe wymiary. Czy gdzie indziej poza

ziemią żyją ludzie, czy nie, o to nie chodzi. Zagadnie*
nie jest następujące: »Czy istnieje dla władzy Chry*

stusa Pana naturalnej i nabytej nad całą ludzkością

i nad każdym człowiekiem z osobna, granica, która
by pozwoliła powiedzieć niektórym:

»Nie chcemy

Go na króla... Nie będziemy Mu służyć... Jego słowa
nie odpowiadają naszym myślom, sumieniom i ser*
com!?« Na to pytanie jest stanowcza odpowiedź:
»Nie!« Chrystus jest Zbawicielem wszystkich, Od*
kupicielem wszystkich, Prawodawcą wszystkich, Sę*
dzią wszystkich, Królem wszystkich.

6.

Królowanie wieczne.

Zaczyna się na tym świccie, ale nie kończy się na

nim... Wszystkie inne panowania trwają i kończą się
tam, gdzie jest ich początek. Panowanie człowieka
kończy się z jego życiem na ziemi. Trzeba nawet do*
dać, widząc tylu królów zdetronizowanych, że nie za*
wsze trwa tak długo, jak życie. Królestwo Chrystusa
nie jest z tego świata. W przeciwieństwie do tego, co
się dzieje zwykle, śmierć Chrystusa była prawdziwie

początkiem Jego triumfu, uroczystym rozpoczęciem

Jego ostatecznego panowania... Nieśmiertelny Król
wieków!... Na zawsze, na wieki panować będzie Chry*
stus nad potępionymi, jako Król sprawiedliwości,

a jako Król miłości nad zbawionymi. »A królestwu

background image

174

Jego nie będzie końca«, śpiewamy w Credo. Potęga
śmierci bezsilna wobec życia Pana Jezusa, jest rów*
nież bezsilna wobec Jego królowania. Wszyscy ludzie,
jedni w rozpaczy pod Jego stopami; drudzy w uwici*

bieniu na kolanach; jedni pod ciężarem Jego ramienia;

drudzy na Jego sercu, które kocha; wszyscy od po*
czątku swego istnienia i na wieczność całą, będą pod*
danymi Jezusa Nazareńskiego, Króla! Napis na krzy*
żu wypełni cały widnokrąg przyszłego świata. Piłat,
który go umieścił, faryzeusze, którzy chcieli go zdjąć,
dobry łotr, który zaufał Mu, kaci, którzy go za*

wiesili na krzyżu, setnik, który nad nim roz*
myślał, wszyscy bez wyjątku zobaczą go, a po nich
wszyscy inni ludzie ze wszystkich pokoleń. Po*

znają, że był prawdziwy. Promieniejące uśmiechy jed*
nych, zgrzytanie zębów drugich, przyznają mu toż*
samość. W swoim królowaniu, podobnie jak we wszy*
stkim innym, Chrystus jest ten sam wczoraj, dzisiaj,
jutro, na wieki wieków. Władcy ziemscy nie od*
najdą już swoich biednych poddanych na tamtym
świecie, aby ich nagradzać lub karać. Staną się sami

pokornymi i posłusznymi sługami Tego, którego może
za życia prześladowali. Chrystus jednak odnajdzie
swoich i swoi Go odnajdą. Szczęśliwi ci, którzy na
ziemi poddali się Jego królowaniu! Niech będzie bło*
gosławione to wspaniałe królowanie, przez wielu od*_

rzucone, ponieważ nie jest z tego świata, a w którym
właśnie dlatego prawdziwi chrześcijanie pokładają
swą ufność.

Indywidualne królowanie Chrystusa przez swoje

głębokie zakorzenienie się w życiu ludzkim, staje się

zwykle r o d z i n n y m , s p o ł e c z n y m , ś w i a t o *

w y m . R o d z i n n y m , gdyż rodzina, jako naturalne

przedłużenie jednostki, uwydatnia także w swych pod*
stawowych zasadach prawdy, które Chrystus objawia,

background image

175

i prawa moralne, które głosi. S p o ł e c z n y m , gdyż
naturalne łączenie się ludzi w społeczeństwo ma na
celu ułatwienie im życia. Społeczeństwo powinno rów*
nież uwzględniać przeznaczenie jednostek; a nie orga*
nizować się pod niszczycielską złośliwością, na posta*
wach błędu i grzechu. Prawda Chrystusowa, prawo
Chrystusowe, Duch Chrystusowy, formy Jego królo*
wania nad człowiekiem, narzucają się społeczeństwu,
rodzinie i człowiekowi, ponieważ w głębi wszystkiego
tkwi człowiek i jeszcze raz człowiek. Są to jednak
zagadnienia bardzo rozległe. Czym byłaby rodzina,
gdyby Chrystus królował w niej w czynie i w prawie;
czym byłoby w tych warunkach społeczeństwo! War*
to by zastanowić się nad tym!

Królestwu Chrystusowemu przeciwstawia się czę*

sto królewska władza cezara. Cezar bywa albo kró*
lem dziedzicznym, albo cesarzem, albo dyktatorem,
arystokracją umysłową lub finansową, demokracją,
albo tym i tamtym; zawsze jednak ze swymi prawami,
potęgą, policją, trybunałami, armią, orderami i więzie*
niami, posiada tylko władzę czasową.

Władza królewska Chrystusa, duchowa, morał*

na, żywotna, obejmująca uczucia, duszę, powszech*

na, wieczna, sięga do ostatnich głębin życia i zdo*
bywa je na zawsze. Władza królewska każdego cezara

jest w porównaniu z władzą Chrystusa czymś po*
wierzchownym, cielesnym, kruchym i ograniczonym.
Wyzwala się człowiek przez śmierć od niej. A nawet
już w tym życiu można się usunąć spod jej fantazji
i nadużyć, przez słuszny opór sumienia albo odmowę
serca...

Jest rzeczą możliwą, żeby te dwie władze żyły z so*

bą w zgodzie, jak dusza i ciało w człowieku. Zgoda

ta jest bardzo pożądana, nie zawsze jednak możliwa

do osiągnięcia! Wybuchają więc od czasu do czasu

background image

176

w tym lub innym kraju zatargi, które przemieniają się
w wojnę religijną, prześladowanie, pożogę, krew. Od
czasów cezarów rzymskich do czasu cezarów dzisiej*

szych znajdował ogień prawie zawsze odpowiedni ma*
teriał palny, cezar prawie zawsze drżał przed Jezu*
sem. Uważał Go za konkurenta, za nieprzyjaciela
i wrogo odnosił się do Niego. Wtedy nawet, gdy dla
zawarcia przymierza wyciągał do Pana Jezusa rękę,
zamiar jego nie bardzo był szczery. Chodziło mu nie
tyle o współpracę, ale raczej o wyzyskanie i osiągnię*
cie jak największych korzyści dla siebie.

Która z tych obu władz bardziej ciąży na barkach

ludzkich, odpowiedzieli 2ydzi w Palestynie w pierw*
szym wieku naszej ery. Groźnym krzykiem oznajmili

swój wybór; całe miasto nim rozbrzmiewało. Pierwszy

krzyk:

»Nie mamy innego króla, jak cezaral«

...Dru*

gi:

»Nie chcemy, aby Jezus władał namil«...

Zo*

stali wysłuchani. Dostali się pod władzę wybra*
nego króla. W roku 30 Król Jezus, siedząc na
osiołku, wśród śpiewów i palm, odbył swój skromny

i uroczysty wjazd do swej stolicy, Jerozolimy. Przy*
szedł cichy i sprawiedliwy, niosąc całą jasność
swej myśli i całą miłość swego serca... Ale oni
Go odrzucili. Chcieli na Jego miejsce cezara. Cezar
wezwany przez nich urządził również wjazd do ich
miasta. Było to czterdzieści lat później w roku 70 po

Chr. Tym razem nie przybywał król siedzący na
osiołku, wśród śpiewów i palm, nie niósł miłości 1
Przyszedł w szczęku oręża, w towarzystwie legionów
rzymskich, w ponurym blasku pożarów, wśród krzy*
ków, rzężenia, strachu, przez ulice miasta pełne tru*
pów. Wjazd Pana Jezusa w Niedzielę palmową...
wjazd Cezara w dniu podboju... Jakiż kontrastl Ja*

kież objawieniel Jak oślepiające światło najedną i dru*
gą władzę królewską.

background image

177

Dziś nic tutaj nie uległo zmianie. Co traci w każ*

dym kraju na ziemi panowanie Chrystusa, to zyskuje
panowanie cezara. Skoro tylko cezar przybywa, zdaje
się zawsze, że słychać już z dala pomruk śmierci i że
trzeba, aby ludzkość zabrała się do kopania wspóh
nych wielkich grobów na najbliższe wieczory. Powin*
niśmy sobie życzyć, aby te wjazdy cezara do Jero*
zolimy nie powtarzały się zbyt często. Gdy się jednak
wie, co one oznaczają, ogarnia lęk, kiedy podwójny

krzyk rozbrzmiewa:

»Nie chcemy, aby Chrystus nami

władał!«... »Nie mamy innego króla, jak cezara!« Ce*

zar czeka tylko tego wezwania, aby przyjść. A gdy

przybywa, kobiety niech gotują się do płaczu, męż«
czyźni zaś na śmierć. Karabin w ręce nie ma tego
samego znaczenia, co gałązka palmowa. Gałązka pal*
mowa oznacza panowanie Chrystusa; karabin panowa*
nie cezara.

Odpowiedzi Cfcryatusa

12

background image

Jakoż może nam dać Ciało swe

ku jedzeniu?

Rzeki im Jezus: »Jam jest chleb żywy, któ-

ty

z

nieba zstąpił. Jeśliby kto pożywał tego

chłeba, żyć będzie na wieki. A chleb, który ja

dam, jest ciało moje za żywot świata«. Spierali

się tedy żydzi między sobą, mówiąc: »Jakoż

nam ten może dać ciało swe ku jedzeniu

Rzekł im tedy Jezus:

»Zaprawdę, zaprawdę

wam powiadam: Jeślibyście nie jedli ciała Sy­

na Człowieczego i nie pili Krwi Jego, nie bę­

dziecie mieć żywota w sobie... Albowiem ciało

moje prawdziwie jest pokarm, a krew moja

prawdziwie jest napój....« Wielu ich tedy

z

ucz­

niów jego słuchając, mówiło: »Twarda jest ta

mowa i któż jej słuchać

może?«... Rzekł im:

«Slowa, którem ja mówił, duchem i żywotem

są«. 1 odtąd wielu uczniów opuściło go. Rzekł

tedy Jezus do dwunastu: »Zali i wy oaejść chce­

cie?« Odpowiedział mu tedy Szymon Piotr:

i>Panie, do kogoż pójdziemy? Ty masz słowa

żywota wiecznego

«. (Sw. Jan VI, 51—68).

Istnieją w życiu Pana Jezusa odnośnie do Eucha*

rystii dwa wielkie momenty: pierwszy, gdy daje obiet*
nicę ustanowienia Najśw. Sakramentu; drugi, gdy tę
obietnicę spełnia. Obietnicę ustanowienia Najświęt*

szego Sakramentu dał Pan Jezus w Kafarnaum, wo«
bec Żydów w synagodze, spełnienie zaś jej dokonało
się wobec uczniów w Wieczerniku. Ci, którzy wierzyli

Panu Jezusowi, gdy ją dawał, bez trudności uwierzyli

background image

179

Mu, gdy ją spełniał. W chwili jednak, gdy ją dawał,
wielu z nich, owszem większość, nie chciało uwierzyć.

Wydawała im się zanadto twarda, niemożliwa do przy*
jęcia. A zatem, a było to logiczne, opuścili Pana Je*

zusa, przestali być Jego uczniami i zerwali z Nim

wszelką łączność.

Pięć momentów Wielkiej Tajemnicy: Twierdzenie

eucharystyczne Pana Jezusa — zarzuty ludzkie —
odpowiedź Mistrza — ucieczka wielu — wierność

kilku.

Zarzuty ludzkie wobec twierdzenia Pana Jezusa

zawierają się w tych słowach: »Jak (On) może?«
Stąd ci, którzy wierzą, że może, pozostają Mu wier*
nymi; ci, którzy nie wierzą, że może, opuszczają Go...

Tak jak działo się wtedy, tak było potem, tak dzieje
się do dnia dzisiejszego.

Jak może?

A.

— JAK MOŻE W OGÓLE MIEĆ POMYSŁ DANIA

CIAŁA SWEGO DO POŻYWANIA, A KRWI DO PICIA?

Ci ludzie nie rozumieją, że podobna myśl mogła

się zrodzić w czyjejś głowie. Wydaje im się dziwaczna

i śmieszna. Jak można pożywać czyjeś ciało? Wszy*
stko można oddać w życiu, jak jednak można dać swe
ciało jako pokarm? Trudno to pojąć...

Nie rozumieją przede wszystkim tego, że taki po=

mysł nie rodzi się bynajmniej

vr

głowie, ale w sercu.

Głowa sama nie mogłaby natchnąć do takiego czy*

nu. Serce zaś ma swoje tajemnicze powody, swoje po*
mysły. Serce jest źródłem, z którego wytryska stru*
mień bogaty, obfity, toczący wody ożywiające. Serce

jest źródłem bardziej jeszcze niż rozum.

Gdyby ci ludzie mieli serca głębokie i mogli

przypuszczać taką głębię Serca Jezusowego, byliby

12

*

background image

180

zrozumieli, że podobny pomysł mógł z Jego Serca wy*
trysnąć. Nie byłby ich zdziwił, a nawet czując ser*
cem, pomysł, płynący z Serca, musiałby się im wy*

dawać zupełnie naturalny.

Serce jest miłością. Co charakteryzuje miłość? Po*

trzeba oddania się, aby dojść do całkowitego z jedno*
czenia, — pragnienie pozostania, gdy nadchodzi go*
dżina rozłąki, — popęd do niesienia pomocy, gdy się
czuje, że jest się niezbędnym. Kto kocha, wie o tym,
doświadcza tego w sobie i stara się pragnienia swoje
jak najlepiej urzeczywistnić, często jednak z gorzkim
żalem, nie może tego uczynić.

a)

Miłość odczuwa potrzebę poświęcenia się. —

To znaczy oderwania się od siebie samej i oddania się
komuś innemu. Każdą miłość czystą czy nieczystą,

zmysłową czy duchową, dręczy ta istotna potrzeba.
Gdy się kocha, poświęca się nawet te rzeczy, do któ*
rych jest się najbardziej przywiązanym; poświęca się
swój czas, swoją troskę, pieniądze, myśli, zdrowie, ży*
cie; poświęca się samego siebie. A im większa jest mi*
łość, im bardziej szczera, tym więcej dąży do całko*
witego i ostatecznego oddania się. To, że najdosko*
nalsza miłość, jaka kiedykolwiek biła w sercu ludz*

kim — miłość Jezusowa — odczuwała potrzebę bez*
względnego oddania się, nie jest szaleństwem; jest rze*
czą normalną. Szaleństwem jest to, że kocha tak bar*

dzo, gdy się jednak raz przyjmie, że kocha, nie bę*
dzie szaleństwem, że chce się oddać całkowicie... Czyż
nie mówi się o matce: »że odejmuje sobie chleb od

ust, aby go dać swym dzieciom?« Gdy się jest Chle*
bem żywym, poświęca się siebie samego i daje się
drugim do pożywania. Jest to pełnia miłości.

Miłość nie znosi rozłąki.

— Nieobecność jest wiel*

ką boleścią dla miłości; rozłąka jest dla niej najdo*
tkliwszą ofiarą. Można to zrozumieć, choćby się na*

background image

181

wet nie bardzo kochało. A gdy się kocha bardzo, mo*

żna rozłąkę zapłacić chorobą. Dlatego to groźba roz*
łąki rzuca smutny cień na rozkosze miłości. Już sama
myśl o śmierci, która jest długą rozłąką i początkiem
długiej nieobecności, sprowadza zwątpienie o miło*
ści.. Być zawsze o ile możności razem: oto marzenie
miłości. Jechać razem lub zostać razem... Ale nie zo*
stawać, gdy druga osoba odjeżdża... Ale nie jechać,
gdy druga osoba zostaje... Cóż innego oznaczają łzy
przy pożegnaniu? Co jest przyczyną smutku, malu*
jącego się na twarzach osób, wypełniających perony
dworców kolejowych! Dlaczego wreszcie ta najwięk*

sza boleść w dniu pogrzebu, gdy jedno odchodzi
w trumnie, drugie zaś wraca samo z powrotem do
domu?... Gdy się odjeżdża, pragnąc zaznaczyć, że nie
chcemy odjechać ze wszystkim, w zupełności, zosta*

wiamy pamiątki jako świadectwa, jako zastawy, ma*
jące nas zastępować; bywają to listy, podarunki, foto*
grafie itp., w każdym razie coś, w co włożyło się naj*
lepszą swą cząstkę, aby druga osoba to zachowała...

Ktoś kochający, kto odjeżdżał, lub patrzał na rozłą*
czających się, zrozumie!

Ban Jezus, który przewiduje wkrótce powrót swój

do Ojca, odczuwa również boleść z powodu rozłąki
z ludźmi i pragnienie pozostania nadal wśród ziem*
skiej nędzy. Czymże będzie Eucharystia, jak nie naj*
wyższym sposobem pozostania nic tylko przez po*
zostawienie jakiejś rzeczy, ale przez pozostawienie sa*
mego siebie, co jest lepszym, i jedynie odpowiada sta*
nowczemu pragnieniu miłości. »Jak może mieć myśl
podobną?* zarzucają Żydzi. »Ponieważ kocham —
odpowiedziałby Pan Jezus — i niedługo muszę
odejść«. Na tę odpowiedź każde wielkie serce drga
żywiej i myśli: »To rzecz naturalna... Zrobiłbym także

to samo, gdybym tylko mógł«.

background image

182

c)

Miłość pragnie nieść pomoc.

— Gdy się czuje,

że jest się niepotrzebnym, gdy się wie, że świat nic
na tym nie straci, jeśli się go opuści, odchodzi się
z mniejszym żalem; wszystkie więzy są zerwane. 2a*
den obowiązek już nie zatrzymuje. Żaden głos bliski
lub daleki nie prosi: »Och! nie odchodź!« Pan Je*

zus jednak zna swą wartość dla świata; wie, jak bar*
dzo świat Go potrzebuje; wie, że Jego obecność przy*
nosi światu pokój, radość, siłę, życie; Jego zaś nieobec*
ność pozbawi biedną ludzkość tego wszystkiego. Ludz*
kość nie chce znać Pana Jezusa i mało się tym przej*

muje; podobna jest do niemowlęcia, które nie zdaje
sobie sprawy z tego, co traci, gdy śmierć mu matkę

zabiera. Ale Pan Jezus wie to za ludzi, tak jak ma*
tka za swoje maleństwo. Historia przyszłych wieków
ze swymi zadaniami, pokusami, nędzą, przesuwa się
przed oczyma Pana Jezusa aż do ostatniej stronicy.
Potrzeba, aby został. Jedyną wymówką, mówi Mu
serce, mogłaby być absolutna niemożność pozostania,
konieczność odejścia zupełnego i na zawsze... Jeżeli
jednak może pozostać, powinien to uczynić. Matka

nie opuszcza swych dzieci. Jezus Chrystus, który

przyszedł z nieba na ziemię dla ludzi, nie opuści ich,
gdy powróci do nieba... Powód bardzo ważny. Ego*
ista śmieje się z niego. Obojętny dla drugich, nie tro*
szczy się, aby im pomóc, gdy jest z nimi, ani nie ma

zamiaru dlatego z nimi pozostać. Ale egoista zupełnie
nic nie rozumie. Słysząc obietnicę Eucharystii mówi:
»Dlaczego Chrystus chce zostać? Skoro ma odejść,
niech idzie!« Tak, ale to mówi egoista w imieniu swe*
go egoizmu, którym kieruje się w wydawaniu swych
sądów, i w całym swym życiu... Serce wspaniałomyśl*

ne sądzi inaczej... Ono rozumie, że chęć spieszenia
z pomocą jest pobudką pozostania i że na najwyż*

szym stopniu użyteczności, pobudka staje się obowiąz*

background image

183

kiem, który miłość nakłada sobie dobrowolnie, i nie

!

przyznaje sobie nawet prawa zrzucenia tych zaszczyt*

1

nych więzów.

,

Oto dlaczego powziął taki pomysł! Kocha, a skoro

t

kocha, odczuwa potrzebę oddania się, pragnienie po*

zostania i obowiązek pomagania drugim. Największe

i

poczynania miłości zrodziły się w największym sercu,

i

Nie ma powodu do zgorszenia. Należy raczej podzi*
wiać. Podziw ten mniej odnosi się do Eucharystii sa*
mej, jak do miłości, która ją umożliwiła. Eucharystia
jest rzeką; miłość zaś źródłem. Gdy źródło wytrysnęło,
rzeka płynie już sama. Niewyczerpane źródło miłości,

4

wytryskujące z Serca Pana Jezusa jest cudem, którym
nie można się nigdy dość nazachwycać! Żydzi nie ro*

i

zumieli miłości, i dlatego nie mogli także zrozumieć
postępowania Chrystusa.

B. — JAK MOŻE URZECZYWISTNIĆ POMYSŁ,

^

KTÓRY JEST TRUDNY NAWET DO POMYŚLENIA?

Jeśli się kocha, samo pragnienie oddania się,

pozostania, pomagania, pod postacią żywego chleba,

który by był pokarmem, nie prowadziłoby do ni*

czego, jeśliby nie umiało się tego urzeczywistnić.
Że Pan Jezus o tym myśli, marzy, że serce Jego tego
pragnie, bardzo to pięknie. Trzeba jednak móc to

j

uskutecznić. Pan Jezus obiecuje, że przemieni chleb

>

w swoje Ciało do pożywania, a wino w krew swą do
picia, i będzie to czynił zawsze, ażeby ludzie wszyst*

;

kich czasów mogli żywić się Nim i korzystać z Jego
obecności... Bardzo to piękne! Za piękne, aby uwie*
rzyć, że jest możliwe. Jak Pan Jezus może?

Na pierwsze pytanie odpowiedzieliśmy: »Pan Je*

'

zus chce, ponieważ kocha«. Na drugie pytanie od*

j

powiadamy: »Pan Jezus może, ponieważ chce«. A mo*

i

i

background image

184

że wszystko, co chce, gdyż nic nie jest niepodobnego

u Boga, a Pan Jezus jest Bogiem. Jeśli cuda, bez

których nie mógłby zapowiedzi swej spełnić, wyma«

gają nieograniczonej potęgi, której w naturze nic
oprzeć się nie może, to tę potęgę Pan Jezus posiada.
Sprawowanie przez Niego najwyższego urzędu nau«
czycielskiego wykazało ją w całej pełni. Wystarczy,
że zastosuje ją tylko w nowym wypadku. To zatem,
co dla ludzi jest niemożliwe, a dla Boga możliwe, stało

się rzeczywistością. Cudami, które kiedy indziej do«

konał, gwarantuje nowe cuda, które uczyni, jeśli będą
potrzebne, aby zapowiedź jego się dokonała.

Cuda Pana Jezusa dają tu znakomite świadectwo.

Uwagi i zarzuty, które czyni się nad przeistoczeniem

wina w Krew Pana Jezusa, chleba w Ciało Jego Naj*
świętsze, czyniono również nad innymi cudami, które

Pan Jezus uczynił. Jak może uzdrowić ślepych, żale?
dwie dotykając się ich oczów? Jak może uzdrowić

na odległość sługę setnika i córkę niewiasty chananej«
skiej? Jak morze uśmierzyć burzę na morzu, wycią*
gnięciem tylko ręki? Jak może wskrzeszać umarłych,
biorąc za rękę młodzieńca i dzieweczkę lub wołając

Łazarza z ciemnego grobu? Jak może sam zmartwych*
wstać, spowity w całun w grobie?... A jednak Pan
Jezus mógł to wszystko uczynić, skoro uczynił. Trędo*
waty powiedział słusznie: »Jeśli chcesz, możesz«.
Właśnie to. Pan Jezus wszystko to uczynił i wszystko
może jeszcze raz uczynić. Mniej jest potęgi i mocy
w tym, co nazywa się cudem, aniżeli w stworzeniu
świata i rozmnożeniu życia powszechnego na ziemi,
przez przeciąg wiekowej historii. Przyzwyczajenie,
mówi św. Augustyn, przeszkadza zdziwieniu. Uważa
się za niemożliwe zjawiska mniej zadziwiające, jak
wzrost ziarnka zboża, w naszym mniemaniu za rzecz

zupełnie naturalną.

background image

185

Weźmy pod uwagę dwa wielkie cuda, konieczne,

aby można było pożywać Ciało Pana Jezusa i pić
Krew Jego ; pierwszy, to cud przemiany — (wina

w Krew, chleba w Ciało) — drugi, to cud rozmnożę*

nia, — (w każdym chlebie konsekrowanym i w każ*

dej jego cząsteczce jest Pan Jezus jednakowo obecny).
Czyż dwóch podobnych cudów nie uczynił wcześniej

na oczach wszystkich, jeden w Kanie, drugi na pusz*

czy? W Kanie podczas uczty weselnej, czy nie prze*
mienił wody w wino? Dlaczego więc nic mógłby prze*
mienić wina w Krew swoją Najświętszą? A na pusz*
czy, czyż nie rozmnożył dla głodnej rzeszy 5 bochen*
ków chleba, aby móc 5 tysięcy ludzi nakarmić?
Dlaczego zatem nie mógłby rozmnożyć swej obecno*
ści w nieskończoność na wszystkie chleby, które są
na ołtarzu i na wszystkie jego cząsteczki? Tylko że

w Kanie, jak również na puszczy, cud podpadał pod

zmysły i rzucał się w oczy. Widziano najpierw wodę,
a potem wino. Porachowano pięć bochenków chleba,
a potem porachowano ich tysiące, w które się tamte
rozmnożyły. Oba cuda są jednakowe! Widzialny tu*
taj, a tam niewidzialny. Widzialność pierwszego nie
czyni go bardziej możliwym, niż niewidzialność drugie*
go. Jedna i ta sama wszechmoc objawia się w obydwóch
wypadkach. Cuda, których dokonanie można spraw*
dzić, ujawniając wszechmoc dokonującą, poręczają
cuda o skutkach ukrytych, uczynione przez tego sa«
mego Boga—Człowieka, przy użyciu tej samej Jego
wszechmocy Boskiej.

Kto może więcej, może również mniej. Przemienić

jakąś rzecz w drugą jest rzeczą łatwiejszą, niż zrobić
coś z niczego, a na tym polega stworzenie, dzieło

Chrystusa Boga. Przemienić jakąś formę życia w inną,

jest rzeczą łatwiejszą, niż zmienić śmierć w życie,
a tym jest zmartwychwstanie, dzieło Chrystusa Boga.

background image

186

Przemienić duszę sprawiedliwą w duszę świętą jest

rzeczą łatwiejszą, niż zmienić grzesznika w sprawie*
dliwego, a na tym polega Odkupienie, dzieło Chry*

stusa Boga. Jest rzeczą trudniejszą zmienić grzeszni*
ków w sprawiedliwych, gdy ich wolna wola stawia
przeszkody, niż przemienić wodę w wino, wino zaś

w Krew, ponieważ woda nie posiada wolności, która
by się opierała; co się zaś tyczy Krwi najświętszej,
wolą Chrystusa jest właśnie, aby przemiana nastą*
piła... Gdy objawia się nad ludźmi potęga taka, jak
potęga Chrystusowa, nieograniczona, stanowcza, się*

gająca do ich najtajniejszych głębi, nie wolno wątpić
o niej wtedy, kiedy to, co dokonuje, jest mniejsze od
tego, co już dokonała...

Jak może uczynić coś takiego jak Eucharystia?

Dlatego może, ponieważ nic nie przeszkadza woli Sło*
wa Wcielonego, nieograniczonego w swej wszechmocy
do działania, gdy tak chce. Nie zawsze jednak chce
uczynić, co może; ale może zawsze wszystko zdziałać,

co chce. W przeciwieństwie do nas, którzy nieudolni
w naszych pragnieniach, ograniczeni w naszych możno*
ściach, chcemy często to, czego nam nie trzeba, nie
chcemy zaś tego, co nam jest nieodzowne, i jesteśmy
tak daleko od tego, aby móc uskutecznić wszystko to,
co byśmy chcieli!

C. - JAK MOŻE CIAŁEM SWYM I KRWIĄ SWOJĄ

KARMIĆ DUSZĘ NASZĄ?

Chrystus przede wszystkim pragnie utrzymywać

w duszy życie duchowe i wieczne. Jaki udział mogą
mieć w tym Ciało i Krew Pańska? Prawda ożywia
umysł; miłość serce; łaska duszę całą. Duch ożywia
duszę. Ale ciało i krew mogą żywić tylko cielesne
życie człowieka, najgorsze ze wszystkich rodzajów ży«

background image

187

cia, najbardziej ułomne i znikome. A Pan Jezus po*
wiada:

»Kto pożywa Ciało moje, ma żywot wieczny

«.

Mówi to dlatego, aby przeciwstawić pokarm, kto*

ry wzbogaca życie boskie, pokarmowi ziemskiemu,
który daje tylko życie doczesne. Ciało nie może przy*
nieść żadnego pożytku duchowi. Czym jest jednak
Ciało i Krew Pana Jezusa? Ciało i Krew, przez
chwalebne Zmartwychwstanie przemieniły się, udu*
chowiły, wyzwoliły na zawsze od wszelkich dawnych
przymiotów życia znikomego. W Jezusie Chrystusie
rzeczywistym, nieśmiertelnym i chwalebnym, Ciało
i Krew są nierozłączne z duszą, dusza zaś wraz z Cia*
łem jest nieodłączna od Boga*Człowieka. Kto pożywa
Ciało Chrystusowe, pożywa całego Chrystusa. Tak
samo w mowie ludzkiej wypowiedzianej i usłyszanej,
słowa są formą myśli, szatą jej, treść zaś jest duszą

formy. Człowiek inteligentny, który słucha, przyj*

muje uchem nierozłącznie słowo i myśl, którą zawiera.
Tutaj również ciało na nic się nie przyda. Kto słu*
cha nie rozumiejąc, czy naprawdę słyszał? Cieleśnie
uchwycił dźwięki, intelektualnie nic nie skorzystał.
Trzeba słuchać mowy ludzkiej równocześnie duszą
i uchem, jeżeli się chce, aby pokrzepiała. W ten spo*
sób dopiero słuchana staje się rzeczywistym pokar*
mem.

Kto przyjmuje Ciało Chrystusowe ustami i wiarą,

przyjmuje całego Chrystusa: Krew, Ciało, Duszę, Bó*
stwo. Ono bowiem zawiera życie całkowite, ducho*
we, wieczne, równocześnie jest zadatkiem życia nad*
naturalnego aż do śmierci, a po śmierci zadatkiem
zmartwychwstania. Pan Jezus obiecał to uroczy*
ście:

»Kto pożywa Ciało moje i pije Krew moją, ma

żywot wieczny, a ]a go wskrzeszę

w

dniu ostatecz=

nym«.

Słowa te, wypowiedziane przez kogo innego,

nie miałyby sensu. Powiedziane przez Pana Jezusa,

background image

188

mają pełne znaczenie; działają to, o czym zapewniają;
dają to, co obiecują. W rzeczy samej ten, który jest
Bogiem*Człowiekiem,

»zmartwychwstaniem i życiem«,

przynosi ze sobą wszystko, co ma i czym jest. Ciałem
swym karmi duszę, ponieważ Ciało Jego, to On cały.

Jak może nakazać przyjmowanie Ciała i Krwi

swo*

jej pod groźbą śmierci?

Zapewne jest to ze strony Pana Jezusa wielkie

uroszczenie. Prawdopodobnie nieprawne dla kogoś,
kto nie zna siebie samego i kto nie zna Pana Jezusa.
Właściwie jednak, aby móc dobrze osądzić tę sprawę,

trzeba znać siebie i znać Pana Jezusa. Podobnie zresz*
tą chcąc decydować o skuteczności jakiegoś pokara
mu, trzeba znać pokarm, a także i tego, który
ten pokarm spożywa. Kim jesteśmy? Kim jest Jezus

Chrystus? Czym jesteśmy bez Niego? Kim jest Pan

Jezus dla nas? Gdy damy odpowiedź na te konieczne
pytania, dochodzimy do wniosku, że uroszczenie Pana
Jezusa nie jest bezprawne, ale słuszne, jeżeli Pan Je*
zus rzeczywiście nas kocha i dba o nasze dobro.

Kim jesteśmy sami, bez Pana Jezusa?

Zbiorowi*

skiem brzydoty i piękności; rzuconą na pastwę ży*
cia słabością, którą obowiązani jesteśmy zwalczać, jeśli
nie chcemy, by ona nas zwyciężyła; podwójną i wręcz
przeciwną skłonnością do najlepszego i najgorszego;
snem o szczytach, popędem ku przepaści. Jesteśmy
ludźmi. To słowo oznacza wszystko: naszą nędzę i na*
szą wzniosłość; naszą wielkość, która może każdej
chwili upaść; naszą słabość, w której działa nieustan*

na nadzieja wielkości. Jesteśmy jak królowie ubrani
w łachmany. Wreszcie rzeczą politowania godną:
pięknym owocem, który toczy robak. Nasze siły mo*
ralne prędko się wyczerpują. Czy mamy siłę potrzeb*
ną do wypełnienia naszego wysokiego przeznaczenia?
Życie, niestety, mówi nam o tym każdego dnia. Czyż

background image

189

nie uczy nas doświadczenie, niezależnie od długości

naszego życia, o naszej ogromnej i nader smutnej nie*
mocy wobec naszych obowiązków? Przykre i przej*
mujące widowisko naszego wnętrza duchowego! Jak
można sobie ufać, skoro po obserwacji siebie samych,
wie się dobrze, kim się jest.

Kim jest Pan Jezus dla nas? Kim stajemy się

przez Niego?

Pan Jezus nazwał się Światłością, Praw*

dą, Drogą, Pasterzem, Życiem, a więc Tym, który
oświeca nasze ciemności, poucza naszą niewiadomość,
wytycza kierunek, prowadzi nasze kroki, wspomaga
naszą słabość. Nazwał się szczepem winnym, którego

my jesteśmy gałązkami; co oznacza, że trzeba być
z Chrystusem złączonym, aby nie być gałązką martwą.

W ten sposób ma Pan Jezus nam coś do dania,

czego nie posiadamy w sobie, czego jednak potrzebu*
jemy istotnie, i co możemy mieć tylko przez Niego...
Gdy słońce udziela nam swego światła, czy je odtrą*

camy? Czy możemy mu powiedzieć: »Po co świecisz?
Mogę sobie świecić sam«. Słońce jest nam konieczne,
jak wszystkiemu, co żyje na ziemi. Nie pozostaje nam
nic innego, jak przyjąć jego dobroczynne światło i ży*

ciodajne ciepło. Taki jest stosunek Pana Jezusa do nas.

Pan Jezus wie o tym. Wie, czego nam potrzeba, i cze*

go nam brakuje. Posiada to i nam tego udziela. Roz*

kazując zaś przyjąć, nie czyni nic innego, tylko każe
nam żyć. Jest to u Niego więcej jak prawo; jest to

rodzaj obowiązku miłości wobec stworzeń, dla których
On sam nakreślił przeznaczenie. Zdanie zaczęte sło*
wami:

»]eśli nie będziecie pożywać Ciała Syna Czł

o*

wieczego, nie będziecie mieć żywota

w*

sobie«,

kończy

się w ten sposób: »Pożywajcie go zatem, ponieważ

musicie żyć«.

Czyż skutki pożywania Ciała i Krwi Pańskiej nie

potwierdzają tego pełnego miłości wymagania? Czyż

background image

190

I

nie jest prawdą, że żyją i mogą wieść życie Boże tylko
ci, którzy żyją w Jezusie Chrystusie? Przez kogo
uświęcali się święci? Przez Jezusa Chrystusa. Z czego

rodzi się wielka nędza ludzka? Z braku Jezusa Chry?

stusa w duszach ludzkich. Stąd płynie wniosek: jeżeli

v

Chrystus jest w duszach, żyjemy życiem nadprzyro?
dzonym, jeśli Go nie ma, życie nadprzyrodzone w nas

zamiera. Każdy wybieg jest tutaj próżny. Każde twier?
dzenie przeciwne musi upaść wobec doświadczenia ży?

cia. Nie pomoże nic protestować pod pozorem, że jest
rzeczą upokarzającą dla człowieka, zawdzięczać zba?
wienie i życie innym, niż sobie samemu. Czyż i ży?
cia wegetatywnego również się nie zasila? Czy nie

1

zawdzięczamy całemu wszechświatowi, gdy na niego
patrzymy, a bliźnim, gdy ich słuchamy, całej
naszej umysłowej wartości? Czyż przede wszy*

j

stkim nie łasce zawdzięczamy nasze życie du?

;

chowne? Czy nie Chrystusowi Panu zawdzięczamy

!

| nasze Odkupienie? Rodzicom naszym częściowo na?

!

I sze urodzenie? Bogu zaś wszystko? Po cóż więc uda?

wać oburzenie sztuczne i czcze? Chrystus jest życiem
naszym. Eucharystia daje nam Chrystusa. Pan Jezus
żąda, abyśmy Eucharystię pożywali, jeśli chcemy zy?

skać żywot wieczny. Pan Jezus ma prawo tego wy?
magać. Naszym obowiązkiem jest to wypełnić.

Jak może wreszcie Pan Jezus żądać, abyśmy

wie?

r

żyli w tę dziwną, prawie szaloną i gorszącą tajemnicę?

Pan Jezus może, ponieważ ma prawo żądać od nas,

j

abyśmy Mu we wszystkim wierzyli. Oto ostatni punkt

wielkiego zagadnienia eucharystycznego.

Eucharystia jest tajemnicą. Nie jest jedyną i naj?

i bardziej tajemniczą. Są inne. Życie jest pełne tajem?

nic; wszechświat również; Ewangelia także; Credo tak?

że; i my także. Dogmat Eucharystii jest jedną z wielu

i

background image

191

tajemnic, które Jezus Chrystus objawił ludziom od
siebie. Jego Bóstwo, czyż nie jest tajemnicą, która
zawiera w sobie wszystko i która gdy raz się ją przyj*
mie, ułatwia uznanie wszystkich innych. A przecież
Pan Jezus tę tajemnicę ogłosił, potwierdził, żądał
dla niej wiary; błogosławił tych, którzy uwierzyli;
nazwał rozsądnymi tych, którzy nie wątpili. Czy
łatwo uwierzyć w nieograniczone Bóstwo tego dziec*
ka nowonarodzonego, które w grocie drży z zim*
na; tego młodego rzemieślnika, który pracuje przy
warsztacie; tego wędrowca bez domu i bez pieniędzy;
tego człowieka, który jada, pije, męczy się i śpi jak
każdy inny? Nie wszystkie dni Jego życia były dnia*
mi chwalebnego Przemienienia na górze Tabor. Przed

Zmartwychwstaniem była śmierć, przed śmiercią ży*
cie... Ileż zagadnień!... Ileż tajemnic? Bóstwo tej isto*
ty, konającej na drzewie, noc... tego człowieka związa*
nego, ciągnionego przez ulice..., tego nieszczęśliwego

z zawiązanymi oczyma, którego biją w twarz i uderza*

ją pięściami... Bóstwo tego przywiązanego do słupa, któ*

rego całe ciało drży pod razami biczów; tego skazańca,
który pada pod ciężarem krzyża; tego Ukrzyżowanego,
który rzęzi, jęczy, nie zstępuje ze swej szubienicy,
i który umiera... Bóstwo tego umarłego, spoczywają*
cego w grobowcu, wykutym w skale!... Jego Bóstwo!...
A jednak nawet w tych najgorszych klęskach, gdy

wszystko dawało powód do przeczenia i zwątpienia,

Pan Jezus żądał, aby weń wierzono:

»Ty jesteś Chry

stus, Syn Boga żywegol«

Była to bowiem prawda; i mimo przeciwnych po*

zorów. Bóstwo było jakby ukryte w głębi Pana Je*
zusa. Zewnętrzna szpetota, dla wnikliwych oczu nie za*
krywa piękna wewnętrznego duszy. Chwile triumfu
powinny rozjaśnić chwile poniżenia. Można było wie*

background image

192

rzyć, należało wierzyć mimo wszystko w Bóstwo Pa*
na naszego, Jezusa Chrystusa.

A dlaczego? Dowody były niezbite pośród ogrom*

nej burzy, która chciała zniszczyć drzewo żywota.

Dawne proroctwa spełniają się na Panu Jezusie;

moc cudowna, która objawiała się w Nim jako natu«
ralna, wszechstronna, nieograniczona; świadectwo Bo*
ga Ojca o swym Synu przy chrzcie w Jordanie i na
górze Tabor, nieporównana świętość Jego duszy, Jego
bezgraniczna pokora, Jego nieskończone miłosierdzie,

Jego bohaterska szczerość, — wszystko dawało Jego
Słowu niezaprzeczalne poręczenie prawdy. Gdy więc
zapewniał o swym Boskim pochodzeniu, gdy mówił:

»]a i Ojciec jedno jesteśmy«,

gdy mówił o świecie nie*

widzialnym, jako o swoim osobistym królestwi, gdy
na mocy prawa żądał miłości ogólnej i uwielbienia,
gdy słowom swoim dał niezniszczalną trwałość wśród
przemijającego świata, należy spuścić głowę, a otwo*

rzyć na oścież serce i wierzyć. Wątpić o Jego świadec*

twie, znaczyłoby wątpić o Nim samym; wątpić o Nim,
znaczyłoby wątpić o Jego dziełach, które przecież jaś*
niały wspaniałym blaskiem. I gdy rankiem w dzień
Zmartwychwstania spełniła się najdziwniejsza z Jego
przepowiedni, stało się widocznym dla kogo umarł

i dla kogo zmartwychwstał; stało się jasnym, że słowa

Jego mówiły prawdę i że ci byli mądrzy, którzy wie*
rzyli weń bez zastrzeżeń...

»A wy kim Mnie być po*

wiadacie? A Szymon Piotr odpowiedział: Ty jesteś

Chrystus, Syn Boga żywego. — Błogosławionyś jest,

Szymonie, że tak mówisz!«

Dlaczego zatem wierzymy w Eucharystię? Bo

Chrystus nam to powiedział. Jest to jedno z Jego słów

ścisłych, ważnych i uroczystych. Wierzymy, jak wie*

rżymy wszystkim innym Jego słowom, dlatego że
pochodzą od Niego i że w Niego wierzymy. Pan Je*

background image

193

zus ma prawo, aby Go słuchano, gdy mówi, a słucha*

jąc, aby Mu wierzono. Szaleństwo ustępuje; zgorszę*
nie znika; pozostaje jedynie Chrystus nieomylny,

który mówi, i wierny uczeń, który wierzy. Tak się za*
chowali wobec Pana Jezusa Apostołowie, gdy im na

puszczy oznajmił cudowna tajemnicę i gdy nocą
w Wieczerniku w Wielki Czwartek ją spełnił. Gdyby
się ich zapytano, jak mogli wierzyć w rzeczy podobne,
i dlaczego mimo wszystko wierzyli w nie, Szymon

Piotr wspaniale wyprostowany byłby odnowicdział sta*

nowczymi słowy: »Jak i dlaczego? Dlatego, że Pan

Jezus to mówi i że jest Synem Boga żywego i że ma
słowa żywota wiecznego«. Dla najbardziej wymagają*
cych odpowiedź ta wystarczy. Ona rozstrzyga osta*
tecznie.

* * *

»Twarda jest ta mowa!« — mruczeli niezadowoleni

żydzi, wyprostowując swój kark mniej nieugięty jed*
nak, niż serca... Ależ nic! Przeciwnie, mowa ta
jest słodka. Ogłasza cud, żąda wiary, a to jest tak
mało w porównaniu z tvm, że daje — Chrystusa.
Mowa słodka, która nokrzeoia i pociesza, która
zapewnia nam droga Obecność Pana Jezusa, umoż*

liwia zjednoczenie, obiecuje konieczną pomoc nicza*
stapioncgo Przyjaciela. Słodka mowa. wypowiedziana
sercem i sercem słuchana! Tak słodka do słuchania
dla Jedynastu, gdy Pan Jezus żałosny i promienie*
jacy radością podczas Ostatniej Wieczerzy, serdecznie
ją wypowiadał... Tak słodka do słuchania dla' wier*
nych uczniów, którzy z pokolenia na pokolenie ją
powtarzają, aby słyszeć w niej obietnicę, że Pan Jezus
pozostanie z nami na zawsze, aż do skończenia

świata...

Odpowiedzi Chrystusa

13

background image

Czyż nie trzeba było,

aby Chrystus cierpiał?

»Dlaczego, jeśli innych zachował, sam siebie

zachować nie może?«-»Ponieważ trzeba było,

aby to był cierpiał Chrystus«.

Wielkie zdziwienie.

1. W oczach tych, którzy widzieli Pana Jezusa

umierającego na Kalwarii, można było wyczytać słowa:
»Na co tyle cierpienia w tej śmierci ?« Tak pytali
w głębi swej duszy ci, dla których ta okrutna agonia
stanowiła sprawę wiary w Pana Jezusa... »Po co tyle

cierpień i na co ta śmierć?« — pytali ci, którzy w głę*

bi swego sumienia protestowali przeciw wielkiej nie«
sprawiedliwości, dokonującej się na krzyżu... »Na co

tyle cierpienia i ta śmierć ?« — pytali ci, którzy w głę*
bi serca swego, w imię swej miłości, sami przechodzili
wewnętrzną mękę.

Dlaczego? Och! Dlaczego? Sam Jezus w pewnej

chwili, wśród ponurych ciemności, skarżył się: »Boże
mój! Boże mój, czemuż?«

2. To podwójne pytanie myśli i serca, wobec tej

szubienicy, na której powoli kona Chrystus, wyraził
Fra Angelico w swoim wzruszającym obrazie: Ukrzy*

żowanie. Znajdują się na nim klęczące postacie św.
Dominika i św. Franciszka, które wzrokiem pełnym

łez, wyrażają współczucie swych serc. A oczy ich toną*

background image

195

ce we łzach, wyrażają pytanie, które miłość zadaje

Boleści... Za nimi stoi św. Tomasz z Akwinu. Nie

płacze. Patrzy z czołem zmarszczonym, twarzą stro*
skaną, uwagą napiętą. Stara się zrozumieć. A jego
wielki

niepokój

ducha,

to

też

pytanie,

które

myśl ludzka zadaje boskiej Boleści... Wszyscy trzej
oczekują odpowiedzi. Upatrują jej w oczach i na
ustach konającego. Nie czynią tego przez prostą cie*
kawość ani dla przyjemności pytania, ale dlatego po*
nieważ wiedzą, że odpowiedź ta, byłaby na resztę ży*

cia posiadaniem tajemnicy miłości.

3.

Trzy dni później w drodze do Emaus dał Chry*

stus odpowiedź dwom zrozpaczonym uczniom, idą*
cym do swego miasteczka, którzy również nie rozu*
mieli tej tajemnicy. Szli drogą zmęczeni, z głową spu*

szczona, przygnębieni wszystkim, co się stało. Skoń*

czyły się teraz dla nich wspaniałe marzenia. I rozma*

wiali z sobą o swym wielkim rozczarowaniu. Pan Je*
zus zmartwychwstały przybliżywszy się, szedł z nimi
A po chwili rozmowy, rzekł im te słowa:

O głupi,

a

leniwego serca ku wierzeniu temu wszystkiemu, co

powiedzieli Prorocy! Izali nie bvlo potrzeba, aby to

byl cierpiał Chrystus i tak wszedł do chwały swojej?«

Oto odpowiedź... I na zawsze pozostanie odpowiedzią
na pytanie myśli i serca wobec Pana Jezusa ukrzy*
żowanego...

„Wszystko to, co Pan Jezus wycierpiał".

Pan Jezus zniósł wszystkie wielkie cierpienia ludz-

kie.

Cierpienia cielesne.

Proroctwo mówiło:

»Od stopy aż do głowy nie ma

na Nim miejsca całego«.

Gdzie indziej:

Jam jest ro­

bak, a nie człowiek«.

Albo:

»Widzieliśmy go, a nie

13

*

background image

196

było na co spojrzeć..., a myśmy go poczytali jako tr

f*

dowatego..., a jakoby zasłoniona twarz jego i wzgardzo­

na; skąd aniśmy go mieli za co«.

Ręce i nogi przybite

do krzyża, wokół zaś ran rozdartych, krew zakrzepła...
Z głowy, okolonej wieńcem cierniowym, krew spływa.

Spływa również z całego ciała, okrutnym biczowaniem

poranionego; usta otwarte, oczy spuchnięte; od ude*
rżeń pięścią twarz posiniaczona; na policzkach i na
brodzie widać ślady krwi i plwocin. Gorączką Go pali;
dręczy pragnienie. Przez przeciąg tych 180 minut, ja*

kie zawierają trzy godziny konania, z ich nieskończoną
powolnością, bez chwili ulgi, cierpi nieznośne męki.

Cierpienia serca.
Co

tylko może wycierpieć serce ludzkie, wycier*

piał Pan Jezus od chwili rozpoczęcia Męki w Getse*
mani, aż do chwili, bliskiej obecnie, wejścia przez bra*
mę grobu w krainę pokoju... Cierpiał przez obojętność
tych wszystkich, którzy w takiej liczbie przybyli na
święta Wielkanocne do Terozolimy, a których Jego

Męka nic nie obchodziła. Cierpiał przez nienawiść i pa*

trzał z krzyża na pięści podniesione i twarze zawist*
ne; słyszał okrzyki, które jak wzburzona fala morska,
wznosiły się przeciw Niemu. Cierpiał opuszczenie
przez uczniów, których kochał i wybrał, a którzy opu*
ścili Go w nocy, uciekając na wszystkie strony. Cier*
piał wskutek zaparcia się jednego z Trzech najbardziej
wtajemniczonych i słyszał w czasie konania, co mówił

Piotr, nim kur po raz pierwszy zapiał: »Nie znam te*
go człowieka! Przysięgam wam, że Go nie znam!«
Cierpiał zdradę jednego z Dwunastu. W Jego uszach
brzmiało ponure pozdrowienie Judasza pod drzewami:
»Bądź pozdrowiony, Mistrzu!« Cierpiał i cierpi nie*
szczęsne niezrozumienie tych, którzy chcieliby Go po*
cieszyć, a nie mogą. Cierpiał to dziwne milczenie Ojca,

background image

197

który w utrapieniu Syna zdaje się nie brać udziału,
pogrążony w swym wieczystym spokoju. Serce Chry;
stusa, podobnie jak Jego ciało, jest jedną raną.

Cierpienia moralne.

Przed oczyma Jego wielkiej duszy, czystej i świętej,

przewijają się wszystkie grzechy i zbrodnie całej ludz;
kości. A orszak ten, wciąż zasilany na nowo, śmieje się
szyderczo, przechodząc koło Pana Jezusa. Ten pochód

niesprawiedliwości, który Sanhedryci prowadzą z Get;
semani do Pretorium i który Piłat prowadzi z Preto*

rium na Golgotę. Ten pochód obłudy, szczególnie
wstrętnej u osób, które mimo swego faryzeuszostwa
potrafią godziny spędzać na modlitwie w świątyni. Ten
pochód brutalności, bluźnierstwa, grubiaństwa. Ten
pochód bezecncj ludzkości z jej postaciami i uczynka;
mi... A potem dalej i dalej, poprzez wieki, które prze*
szły i które przyjdą, zewsząd ten nie kończący się po*
chód grzeszników z ich grzechami, pod wodzą szata;

na... Pycha, ustrojona w pogardliwe dostojeństwo, żą;
dza sławy ze swymi ofiarami; skąpstwo, opływające

złotem; wszeteczność i rozpusta... Pochód pokoleń, ni;

by jakiś taniec posępny, grobowy, piekielny i równo;
cześnie wesoły... A każdy grzech, jest jakby nowym
policzkiem, wymierzonym przez sługę w atrium Arcy;

kapłana... Dusza Pana Jezusa, podobnie jak Jego serce
i ciało jest jedną raną.

»Czy to jest prawda, Panie, powiedział do Chrystu;

sa św. Wincenty Ferier, czy to jest prawda, że tyle
wycierpiałeś?« — »Tak, mój synu, i jeszcze wiele wię;
cej«.

Pan Jezus wycierpiał wszystko w stopniu najwyż

*

szym.

Cierpiał w istocie o wiele więcej, ponieważ posiadał

background image

198

tak wielką zdolność cierpienia, jak nikt przedtem ani
nikt potem.

Podobne cierpienia nie wszystkim cierpiącym jed*

nakowy ból sprawiają. Kamień nieczuły i twardy nie
cierpi pod uderzeniem młota. Ciało ludzkie czułe
i wrażliwe wzdryga się i krzyczy. Ciało Pana Jezusa
w pełni młodości, nieskażonej i dziewiczej, odczuwa
boleść z największą wrażliwością i doświadcza jej
w najwyższym stopniu. Jego serce czułe, delikatne, glę*
bokie, szczere, serce, które jest samą miłością, odczu*

wa każdą najdrobniejszą nawet boleść; każde uderze*
nie budzi w nim nieskończony oddźwięk, podobny do
huku fal w otchłani. Sumienie Pana Jezusa wolne od
grzechu, dusza Jego świetlana, posiadają w najwyż*
szym stopniu zdolność odczuwania wszelkiego zła
i cierpienia nad nim, aż do najtajniejszych swych głę*
bin. Zdolność cierpienia u Pana Jezusa dorównuje Je*

go wielkości.

Sposób znoszenia cierpienia i tragiczna zdolność

cierpienia w najwyższym stopniu, czynią z Pana Jezu*

sa na Krzyżu wyjątkową ofiarę i niezrównanego mę*
czennika. Inni ludzie także cierpią, ale nikt na równi
z tym »Mężcm Boleścią. Cel, dla którego przyjął na*
turę ludzką, to znaczy ekspiacja przez cierpienie za
nasze grzechy, sprawia, że cierpienia Pana Jezusa są
tak niezmierne, że ogromu tego bólu nigdy pojąć nie
zdołamy.

Wszystkie te cierpienia były konieczne.

Powiedział to sam Pan Jezus. Powinniśmy Mu wie*

rzyć.

1.

Cierpienia Chrystusa były konieczne, żeby Pro=^

roctwa się spełniły.

»Czyż Pisma, które przepowiedziały, że tak będzie,

nie powinny się spełnić?« W Ps. 21, tzw. »Psalmie

background image

199

Opuszczonego« jest proroctwo o cierpieniach Mesjasza.

W proroctwie Izajasza jest mowa o Jego ogromnej nie*
doli. Były w odległych wiekach figury cierpiącego

Zbawiciela: Abel zabity przez Kaina, Izaak pod nożem
ojcowskim, Józef sprzedany przez braci, wąż miedzią*
ny na krzyżu, Dawid w ucieczce przez potok Cedron.
Słowa odnosiły się do Pana Jezusa, a osoby Jego wy*
obrażały. A Pan Jezus czuł się w obowiązku wypełnić
to wszystko, co o Nim było przepowiedziane. Sta wszy
się kozłem ofiarnym za grzechy Izraela i świata całe*

go, prawdziwym Barankiem wielkanocnym, którego

tamten był figurą, poszedł Pan Jezus na Mękę; każda
z Jego boleści była przepowiedziana i teraz się wypeł*
niła. Pan Jezus mógł powiedzieć w chwili swej śmier*
ci, że wszystko wypełniło się na Nim, co było o Nim
napisane. Gdyż Pismo św. przeobrażało Pana Jezusa,
dawało Mu świadectwo i przygotowywało drogę. Pan
Jezus daje teraz świadectwo Pismu:

»Oto skończy się

wszystko, co napisane jest przez Proroków o Synu

Czlowieczym«,

powiedział Pan Jezus ze smutkiem,

wstępując do Jerozolimy.

2.

Cierpienia Chrystusa były konieczne dla złoże•

nia doskonałego zadośćuczynienia za grzechy ludzkie.

»Bez przelania krwi,

mówi św. Paweł,

nie ma od*

puszczenia«.

A pan Jezus ogłasza w Wieczerniku:

»Ta jest Krew moja, która za

was

i za wielu będzie

wylana na odpuszczenie grzechów«.

Cierpienie, przyjęte dobrowolnie na siebie przez wi*

nowajcę, ma wartość pokuty. Znoszone przez niewin*
nego za grzesznika, ma wartość odkupienia. Przy czym
wielkość cierpienia wyrównuje wielkość grzechów. Na
czym polega i czym mierzy się zbawcza wartość cier*

pienia? Na godności moralnej tego, który je znosi, na
wielkości miłości, która je przenika. Z tych dwóch
powodów cierpienie Chrystusa jest nieskończone. Ze

background image

200

względu na Jego Osobę nabiera wartości nieskończo*
nej; przez miłość, jaką w nie wkłada, sięga najwyż*

szych, możliwych szczytów skuteczności Odkupienia.

Ściśle mówiąc, żadne cierpienie Chrystusa nie było

konieczne dla zbawienia ludzkości. 13óg mógł bez

tych cierpień przebaczyć, gdyby chciał. Zęby jednak
zadośćuczynienie było doskonałe i aby tam, gdzie ob*
fitowała nieprawość, przeważało miłosierdzie, potrzeba
było tej boleści. Aby Odkupienie było pełne, Chrystus

przyjął na siebie grzechy ludzkie w celu zadośćuczyń
nienia za nie, w sposób odpowiadający jakości i cięż*
kości tych grzechów.

Istnieją grzechy ciała.

Pan Jezus odpokutował je

cierpieniami ciała. Jego męczarnie odpowiadają naszej
nieczystości; Jego pragnienia naszym grzesznym na*
miętnościom; rany całego Ciała naszej zmysłowej mię*
kości; wyczerpanie całej istoty naszemu użyciu zmy*
słowemu.

Istnieją grzechy

serca. Pan Jezus odpokutował je

cierpieniem swego serca. Jego samotność była wyna*
grodzeniem za poszukiwanie przez nas grzesznego to*
warzystwa, Jego opuszczenie za powtarzające się grze*
chy wszelkiej zmysłowości, Jego wzgarda za szalone
zabawy i uciechy w grzesznym towarzystwie. Jego głę*
boki smutek z powodu opuszczenia, Jego ciężkie utrą*
pienie wskutek zdrady odpowiadają nieuczciwym mi*
łostkom i bezwstydnym uciechom.

Istnieją grzechy ducha.

Pan Jezus odpokutował je

cierpieniami duszy. Jego poniżenia wynagradzają za
naszą pychę. Jego milczenie wśród obelg za nasze
bluźnierstwa. Jego smutek opuszczenia przez Ojca
wynagradza nasze niedowiarstwo, a Jego cierpliwość

nasze bunty.

Cierpienie Chrystusa i grzech ludzki odpowiadają

sobie z jednego krańca świata do drugiego. A cierpie*

background image

201

nie, ponieważ jest cierpieniem Pana Jezusa, woła glo*
śniej wobec Sprawiedliwości niż grzech, który pocho*

dzi od nas.

3.

Cierpienie Chrystusa było konieczne dla pozna*

nia nędzy ludzkiej.

Pan Jezus powiedział:

»Sądzi się o drzewie z

owo­

ców

jego«.

Powiedzmy: »Sądzi się o upadku według

wielkości zadośćuczynienia, jakiego upadek wymaga«.

Kiedy zbrodniarz zdaje sobie najlepiej sprawę ze

swego czynu? Wobec swej ofiary. Przypomnijcie so*
bie Kaina... Gdzie czyta cudzołóżca najlepiej swoją
winę? W zasmuconych oczach swej małżonki, w zgnę*
bionej twarzyczce czystego dziecięcia, które na niego
patrzy.

Kiedy zrozumiemy najlepiej wielkość grzechu?

W obliczu Chrystusa cierpiącego na krzyżu. Nędza
grzechu pozostaje niezrozumiana, dopóki nie oglądamy
go w smętnej jasności Krzyża. Jego złość, jego ciężkość,

wstręt jakim przejmuje Pana boga, hańba, którą spro*

wadza na człowieka, jego rzeczywista brzydota, wszy*
stko to pozostaje w cieniu tak długo, dopóki Ofiara,
ze szczytu, na którym kona, nie oświeci mordu i mor*
dercy. Wszystko, co się zawiera w grzechu, należy czy*
tać w księdze cierpień umierającego Zbawiciela. Ojco*
wie Kościoła powiedzieli: Grzech ludzki zabił Chry*
stusa. Faryzeusze ze swoją nienawiścią, Judasz ze
swym zdradzieckim pocałunkiem, Piłat ze swą niespra*
wiedliwością, żołnierze ze swymi biczami, oprawcy ze

swymi gwoździami, wszyscy byli tylko sługami grze*

chu. Stwierdzenie tego nie jest żadnym mędrkowa*
niem, ale wyrażeniem ścisłej prawdy.

Można powiedzieć, że krzyż, na którym wisi Zba*

wienie, jest drzewem życia, zasadzonym przez miłość.
Można jednak także powiedzieć, że jest drzewem śmier*
ci, zasadzonym przez grzech, na którym wisi boleść.

background image

202

Boleść natury ludzkiej Boga—Człowieka! Przyczynę

sądzimy wedle skutków. Co spowodowało Mękę
Chrystusa Pana? Jego miłość i grzech nasz. Męka ta
odkrywa ogrom jednego i drugiego. Krzyż kalwaryj*
ski staje się miejscem duchowego spotkania wszyst*
kich tych, którzy chcą zrozumieć miłość Boga, patrzą
na Jego cierpienia, a patrzą i dlatego, aby poznać złość

grzechu. I tak na tej samej twarzy, ten sam smutek mo*
że równocześnie oznaczać wielkość czyjejś miłości
i wielkość czyjejś złości. Mniej piękny do oglądania

i mniej ponętny jest grzeszny owoc, gdy go się osądza
nie według rozkoszy, jaką się w nim znajduje, ale we*
dług okrutnej boleści Pana Jezusa, który zań za*
dośćuczynił. »0 grzechu, przeklęty grzechu, ty byłeś
przyczyną tego oceanu cierpień, w którym oglądamy

ofiarę naszego zbawienia!* Grzech uśmiecha się ocza*
mi kusiciela, a plącze oczami Ukrzyżowanego, — i to
jest jego rzeczywistość. Aby poznać śmierć, trzeba iść
na cmentarz i oglądnąć w głębi grobów rozkładające

się trupy; aby poznać grzech, trzeba iść na Golgotę,
zobaczyć konającego Baranka na Krzyżu.

4.

Cierpienie Chrystusa było konieczne dla okaza*

nia najwyższej miłości.

Pan Jezus powiedział te słowa:

Większej nad tę mi‘

łości żaden nie ma: aby kto duszę

swą

położył za przy*

jaciół swoich«.

Kto kocha szczerze, głęboko, nie może nie chcieć,

aby w niego wierzono. Dowieść, że kocha, dać tego nie*
zaprzeczalne dowody, jest zawsze marzeniem i ciągłym
usiłowaniem serca. Tak dobrze powiedzieć jest sobie:
»Kocham: a on w to wierzy!« Tak smutno zaś: »On nie
wierzy, że go kocham. A przecież go kocham!« Wielka

a zapoznana miłość ze smutkiem opuszcza oczy nie
wiedząc, co należy jej jeszcze zrobić, aby w nią uwie*
rzono...

background image

203

Jakie są dowody miłości? Myśleć często o kimś,

nawet wbrew swej woli; czuć się szczęśliwym w obecs
ności czyjejś, boleć w razie jego nieobecności; niepos
koić się wciąż o tego, który odszedł, i słyszeć w głębi
serca wydzwaniane bezustannie jego imię; wyznawać
miłość, ustawicznie oświadczać swą tkliwość; troszczyć
się więcej o czyjeś szczęście niż o swoje własne; wszy*
stko to są oznaki miłości. Nic są one jednak największe.
Daje się wielkie dowody miłości wtedy, gdy jest się
zdolnym do poświęceń, do ofiar, które dużo kosztują;
gdy się poświęca czas, pieniądze, zdrowie, trud; gdy
się jest gotowym oddać życie; gdy je się w istocie
oddaje, gdy się umiera za umiłowanego. Cala zatem dys
skusja powinna ustać, wszelkie zwątpienie zniknąć.
Jakież wyznanie równać się może z tym milczeniem
dobrowolnej śmierci? Czyż może zaprzeczyć mąż mis
łości swej żony, gdy życie za niego oddała? Czyż
może zaprzeczyć dziecię miłości swej matki, jeśli
umarła, aby ono żyło? Czy Ojczyzna zaprzeczy mis
łości swych synów, gdy polegną za nią na polu bitwy?

Czyż wreszcie zaprzeczy człowiek miłości Boga dla

siebie w Jezusie Chrystusie, gdy widzi Jego dobros
wolne konanie i śmierć na krzyżu? Czy potrzeba
większych dowodów, aby zrozumieć i uwierzyć?

Ukazuje blizny swych ran. 1 słusznie! Mówią one

o cierpieniu, jakie zadały rany. Gdy na poranionym

ciele Chrystusa umierającego znajduje się tyle ran
krwawiących, które tak wymownie mówią o Jego mis

łości, nawet skały dałyby się tym wzruszyć. Czyż

skały Golgoty nie rozpadły się w chwili śmierci Pana

Jezusa?...

^Większej nad tę miłość żaden nie ma, aby

kto duszę swą położył za przyjaciół swoich

«.

Pan Je

*

zus miłość tę potwierdza i udowadnia na krzyżu.

Istnieje jednak jeszcze większa miłość, niż umrzeć

za przyjaciół. Jest to miłość dla tych, którzy mimo

background image

204

to, że się ich kocha i umiera za nich, nie kochają wza*

jemnie. Jest to śmierć za tych, którzy widząc umiera*

jącego za nich, szydzą, wyśmiewają się, znieważają
i odrzucają go, jak kamień w bezdenną otchłań za*
poznanej miłości. Jest to umrzeć dla tych, których

się tak bardzo kocha, a którzy ponieważ nie kochają
wzajemnie, nie chcą, aby ich kochać, i zabijają. Na tę

wyżynę miłości, ponad którą nie można już nic więk*
szego uczynić ani pomyśleć, wstąpił Pan Jezus. Umarł
bowiem, słuchajmy dobrze, nie tylko za Jana, Magda*

lenę, uczniów, święte niewiasty, które płakały ze

współczucia, ale za faryzeuszów, katów, Piłata, Juda*
sza, za wszystkich tych zbrodniarzy na wzgórzu i za
wszystkich faryzeuszów, katów, złych łotrów, Piłatów,
Judaszów, grzeszników po wszystkie czasy... Umarł za
tych, którzy Go nie kochali i nigdy kochać nie będą.

Oto kilka lat temu pewna sławna i niewierząca ar*

tystka przybyła na wieczór do pewnego pałacu na
przyjęcie. Po skończonym występie, udała się do swe*
go pokoju. Wisiał tam na ścianie wielki Krucyfiks.

Poddając się nieświadomie mocy tajemnej, zaczęła

mu się przypatrywć. Patrzała na niego długo, długo,
zadziwiona, zamyślona, wzruszona. Pod wpływem cu*

downego oświecenia, zrozumiała. Nazajutrz po wyjeź*

dzie, odkryto napisane ołówkiem pod krzyżem te słowa:

»Oto co się czyni z miłości!« Tak! A gdy tę miłość
okazuje Bóg, dowodu, który daje tym samym, i który

trwa na zawsze, nie można ani zapomnieć, ani weń po*

wątpiewać! Szukajcie, jeśli wola, nie znajdziecie jed*

nak nic innego i większego, przez co zapewniłby nam
Pan Bóg swoją wieczną miłość.

5.

Cierpienia Chrystusa byty konieczne dla zwy­

cięstwa miłości.

Pan Jezus powiedział:

»Gdy będę podwyższony,

wszystko za sobą pociągnę«.

Prorok powiedział: »Zo*

background image

205

baczą, kogo ukrzyżowali*.

Wielu widząc Pana Jezusa

ukrzyżowanego pozna, jak bardzo ich ukochał i un\i«

łuje Go wzajemnie.

Pan Jezus chce, aby Go kochano, ponieważ miłość

jest dla Niego największym szczęściem, prawdziwą
pięknością, czystą zasługą życia ludzkiego. Pan Jezus
ma prawo do tej miłości, ze względu na swoją miłość.

Nie mógł dać większych dowodów miłości, jak

umierając śmiercią bolesną i świętą. Nie mógł lepiej

zdobyć miłości, jak przez nia. To, co zdaje się być naj*
większą klęską Jezusa Chrystusa, jest w rzeczy*
stości Jego stanowczym zwycięstwem... Istnieją z pew«
nością inne powody kochania Pana Jezusa i zacho*
wują swą wartość. Ale przede wszystkim — nie na«
leży się temu dziwić — zdobył Pan Jezus miłość
świata,

jako

Ukrzyżowany.

Mówiła

św.

Teresa

z Awili:

»Albo ty myślisz, o Ty wieczny, żywy.
Że Ciebie kocham za przyszłe nagrody,
Za obiecane w królestwie Twym gody...

Ja Ciebie kocham — żeś był nieszczęśliwy,
Że przebolałeś tu wszystko, co boli.
Że zniosłeś wszystko, co tylko poniża,
Ty, Bóg — w kajdanach cielesnej niewoli,
Ty, Bóg — przez katów prowadzon do krzyża!...

Ta Ciebie kocham za Twoje konanie
I za śmierć wiecej, niż za zmartwychwstanie!
Bo mi sie zdaje, że Tv zmartwychwstały
Nie tyle biednej potrzebujesz sługi...

Widuję w celi tej krzyż Twój męczenny

I na tym drzewie oglądam Twe ciało,

background image

206

Ostatkiem światła jeszcze tlące biało,

Gdy wszystko wokół, jak w grobie sczerniało.

Ty i ja Panie — nikt więcej — my sami —
Tak bliscy siebie, a tak rozdzieleni —
Bo ja tu w dole, pod Twymi stopami,

A Ty nade mną, w tej strasznej przestrzeni,
Do kłód tych z cedru przybity gwoździami!
Zrazu ja klęczę w milczeniu — a cała
Drgająca ciałem od mąk Twego ciała;
Kolcują w skroniach mi kolce Twych skroni,
Rwą mnie w mych dłoniach żelaza Twych dłoni —

W boku mnie szarpie boku Twego rana —

I choć tum w dole, takem z Tobą zlana,

Żem z Tobą w górze tam ukrzyżowana!*

(Z. Krasiński).

Wielu ludzi w formie daleko prostszej i mniej

wzruszającej powtarza te same słowa od dwóch tysię*
cy lat, co Święta! Gdy Apostoł Paweł oświadczał,
że nic nie wie ani nie chce znać, ani niczego pragnąć,
jak tylko Jezusa i to ukrzyżowanego, mówił to dla*
tego, że w Jezusie ukrzyżowanym zawiera się cała mi*
łość Boga dla nas, i cały dowód miłości, dla której no*
winniśmy Go ukochać. Nie wolno było Marii Ma*
gdalenie dotknąć nóg Zmartwychwstałego, mogła jed*
nak dotykać czołem, oczami i ustami nóg Ukrzyżo*
wanego. Tutaj, zawsze tutaj, do stóp Ukrzyżowanego,
powraca instynktownie serce ludzkie. Raczej spieszą
wzruszone tłumy ludzi uczcić Ukrzyżowanego, przy*

nosząc mu swoją miłość, niż uczcić radosne Prze*
mienienie Pańskie. Wielkie krzyże przy drogach,
na rozstajach i placach; małe krzyże na stołach

i ścianach naszych domostw, małe krzyżyki na łańcu*

background image

207

szkach na piersiach są dla nas całym Chrystusem.
Wśród wszystkich, którzy Pana Jezusa kochają, nie
ma nikogo, kto by nie kochał Go przede wszystkim
konającego na krzyżu. A jest wielu, którzy kochają

Pana Jezusa tylko z tego powodu...

6.

Cierpienie Pana Jezusa było konieczne, jako

nauka duchowna dla naszego bolesnego życia.

Pan Jezus powiedział:

»Nie ma ucznia nad Mi

*

strza... Dałem wam przykład, abyście, jakom ja wam

uczynił, tak i wy czynili^.

Gdyby nie było cierpienia w naszym życiu, nie by*

łoby potrzeby przystosowania się do niego. Inni
udzielają nam lekcji muzyki, malarstwa, śpiewu, bo*
ksu, szycia, gotowania. Jest to ich specjalność. Ukrzy*

żowany daje nam wielką naukę cierpienia; to Jego
specjalność. Ona kosztuje więcej tego, który naucza,
ale oddaje najwspanialszą przysługę tym, którzy
z niej korzystają.

Umieć znosić cierpienia nie jest rzeczą łatwą. Umieć

dobrze cierpieć jest rzeczą nadzwyczaj trudna. Nie*
mniej jednak jest to konieczne. Kto mógłby być na*

uczycielem tej trudnej umiejętności? Czy ludzie
szczęśliwi? Na pewno nie; ich nauki byłyby żuchwa*
łością. Mówcy? Także nie; ich mowie brakowałoby

świętego namaszczenia. Bohaterzy cierpienia? Tak,

oni jedni. Ponad wszystkimi bohaterami cierpienia

w dziejach ludzkości, znajduje się Maż boleści. Szcze*
golnie w czasie tych godzin, gdy był samym cierpie*

niem, konaniem, bezgranicznym smutkiem. Modlitwa

Pana Jezusa uczy ludzi modlić się; dobroć Jego, ko*
chać; cnota, żyć. Cierpienie Jego uczy cierpieć. Krzyż
był Jego ostatnią kazalnicą, z której słowami i milczę*
niem wypowiedział swą ostatnią naukę. Najwymow*
niejsza ze wszystkiego, wzruszająca wymową okrut*

nej, wspaniale zniesionej boleści. Znosić cierpienie

background image

208

z cierpliwością, bez buntu, bez narzekań; cierpieć

z modlitwą na ustach i z miłością, cierpieć bez urazy
dla sprawców cierpienia, cierpieć całując rękę, która
uderza, i przebaczaiac katom, którzy biją — to znaczy

cierpieć dobrze. W ten sposób znoszone cierpienie
staje się najwyższą zasługą i chwałą dla cierpiącego.
Kto jest lepszym nauczycielem cierpienia niż Chry*
stus? Kto zdobył większe prawo nauczania mądrości

ciemienia? Wśród cierpiących Pan Jezus zdobył pierw*
szeństwo w cierpieniu. Jego zaś korona cierniowa zać*
miewa wszystkie wieńce laurowe, że naprawdę jest
tylko jeden Nauczyciel cierpienia; Jezus Chrystus.

I co za Nauczyciel! I jakich uczniów wyrobił,

sobie w osobach tylu męczenników, świętych i boha«
terskich chrześcijan!

Czy można powiedzieć, że jest to nauka zbytków*

na. iak gra na harfie lub język sanskrycki? Niestety!
Gdyby to można było powiedzieć, byłoby to dowo*
dem. że ludzkość bez cierpienia, jest ludzkością bez
grzechu... Można nie znać wielu rzeczy, nie tracąc na
tym wiele. Musi się znać cierpienie, jeśli dusza nie
ma być narażona na stratę swych najlepszych wartości,
życie zaś swego najwyższego celu.

Czy Ewangelia byłaby naprawdę »dobra nowina«,

gdyby wykreślono z niej opowiadanie o Męce Pań*
skiej? Pozostałaby... reszta, która iest również piękna,
ale usunietoby stronice ostatnie, które zawierają dla
życia i dla dusz naukę najniezbędniejszą i naitrud*
nieisza. niezaprzeczalną naukę heroicznego przykładu.

7.

Ciemienia Pana Jezusa były konieczne dla na*

szej pociechy.

Sw. Paweł pisze:

Albowiem nie mamv arcykapła

a

na. który by nie mógł się ulitować nad słabościami

na»

szvmi. lecz doświadczonego we wszystkim na podo

a

bieństwo, oprócz grzechu

«. Pan Jezus powiedział

background image

209

przedtem:

»Pójdżcie do mnie wszyscy, którzy pracuje­

cie i obciążeni jesteście, a ja

was

ochłodzę...«

»Czego potrzeba, pyta św. Tomasz, aby być do*

skonałym pocieszycielem? Dwóch rzeczy: najpierw

samemu doświadczyć cierpienia, bo jeśli się nie cier*
piało, nie rozumie się zupełnie cierpienia drugich, —
a po wtóre zwyciężyć swe cierpienie, w przeciwnym
bowiem razie mieszając swoją porażkę do cierpień
pocieszanych, zniechęca się ich zamiast pomagać«. Głę*

bokie to słowa. Mówią, że Chrystus jest pocieszycie*
lem.

Pan Jezus może pocieszyć, gdyż sam wiele cier*

piał.

Przez cierpienie zyskał prawo pocieszania, bez

narażania się na zarzut, (gdyby nie był cierpiał), że
cierpienia nie rozumie. Skoro doświadczył wszystkich
boleści, rozumie je wszystkie i każdą, u wszystkich
i u każdego. Zna je doskonale. W tym znaczeniu uży*

wa się tych słów powiedzianych o Panu Jezusie:
»Znał wszystko, co było w człowieku«. Jego oczy we

łzach mogą się uśmiechać do ócz załzawionych;
Jego usta bólem skrzywione przemawiać do cierpią*
cych; Jego Serce umęczone może słodko przyzywać
serca zbolałe. Każdemu, kto przychodzi do Niego,
może powiedzieć: »Tak, przypominam sobie. Ja też

to wycierpiałem, a było bardzo przykre«. W ten spo*
sób przyczyna cierpień Pana Jezusa staje się natu*
ralną przyczyną naszej pociechy. Jak dobrze, jak
słodko, jak bardzo skutecznie jest zbliżając się do
Pana Jezusa, słyszeć Go szepcącego: »Rozumicm!
Odczuwam!« Ból rozumiany jest w połowie uleczony,
i kto ośmieliłby się przeczyć nieporównanej słody*
czy łez wylanych u stóp Pana Jezusa, nieporównanej
pociesze słów, które z wysokości krzyża padają jedne

po drugich na zbolałe serce ludzkie.

Pan Jezus może pocieszyć, bo sam zwyciężył cier*

U

OdpowieiUi Chrystuia

background image

210

pienie.

Jego tajemniczy głos w głębi duszy nie jest

głosem smutnym i zgnębionym; nie głosi gorzkiego
zwątpienia ani rozpaczy, ale jest głosem zwycięskiej
boleści i bolesnego zwycięstwa, który podtrzymuje,
ożywia, zapala. Z cierpienia bardzo przykrego czyni
cierpienie, pełne pociechy... Cierpienie, które po*
chylą czoło i łamie siły, przeradza w cierpienie, któ*
re podnosi, umacnia i pobudza do działania, cierpie*
nie niezliczonych bohaterów chrześcijańskich — zna*
nych i nieznanych, którzy nie przyszli do Pana Je*
zusa ukrzyżowanego po pieszczotę Jego oczu i rąk,

ale prosili o potrzebną odwagę, i otrzymali ją, w prze*
ciwnym bowiem razie boleść pozostałaby boleścią bez*
płodną.

Cierpienia Chrystusa były potrzebne dla naszej

pociechy. Gdyby nam Pana Jezusa zabrakło, do kogo

się udamy? On tylko sam posiada słowa żywota

wiecznego i sam tylko może dać skuteczną pociechę.

Cóż mogą nawet najbardziej szczerzy i najgłębiej

współczujący ludzie? Choćby pragnęli pomóc jak
najgoręcej, nie potrafią. Pochłonięci własnymi tros*

kami, często zgnębieni przez nie, mają dość włas*
nego krzyża, bez obciążania się cudzym. Cyrenej*
czyk bardziej potrzebował Pana Jezusa, niż Pan Je*
zus Cyrenejczyka; musiał także Pan Jezus pocieszać
niewiasty jerozolimskie, które przyszły Go pocieszyć.

Rozmyślając nad tymi sprawami i opierając się

na długim swym doświadczeniu, Michał Anioł w po*
deszłym już wieku, ale w rozkwicie swego geniuszu,
po tylu dziełach nieporównanych, po tylu troskach,
triumfach i zawodach, patrząc na życie swoje i dru*
gich, napisał — jest to ostatni testament jego wiel*

kicj duszy: — »Teraz wiem, że wszystko jest próż*
ne! Wiem, że sława jest próżną, próżnymi są pochwa*
ły ludzkie, a wszystko razem, co może dać ziemia,

background image

211

nie warte jest jednej łzy, która spadła na mnie z oczu
Ukrzyżowanego*. Takie słowa muszą znaleźć żywy
oddźwięk w sercach ludzkich. Kto je rozumie i przy*

swaja sobie, dowodzi, że zapamiętał naukę życia. Kto
uważa je za przesadne, przesiąknięte przesadnym pe*
symizmem wobec ludzkości, pokazuje, że jego ziem*
ska wędrówka nie nauczyła go niczego i że był nie*
uważnym uczniem w szkole życia. Sw. Paweł słusz*
nie mówi: »Chrystus jest wszystkim we wszystkim«.

Loti również słusznie napisał: »Poza Chrystusem nic
nie istnieje!«

8.

Cierpienie było konieczne dla najwyższego

i ostatecznego wywyższenia Jezusa Chrystusa.

»Izali nie było potrzeba, aby to był cierpiał Chry*

stus i tak wszedł do chwały swojej?*

— powiedział

Jezus. A św. Paweł dodaje:

»Chrystus stawszy się

posłusznym aż do śmierci, a śmierci krzyżowej. Dla

*

tego i Bóg wywyższył go i darował mu imię, które

jest nad wszelkie imię: aby na imię Jezusowe wszelkie

kolano klękało: niebieskie, ziemskie i podziemne:

A iżby wszelki język wyznawał, iż Pan Jezus Chry*

stus jest w chwale Boga Ojca*.

Weźmy te wielkie słowa, tak jak są, bez przemie*

niania ich i osłabiania. Co oznaczają? 2e zmartwych*
wstanie Chrystusa i Jego wieczna chwała są zapłatą
za Jego pracę, nagrodą za Jego zasługi, wawrzynem
za zwycięstwo, ceną Jego boleści, wywyższeniem jego
pokory, uznaniem w chwale Jego posłuszeństwa, aż
do śmierci krzyżowej. Krzyż i grób łączą się cudów*

nie. Z tego samego grobu, w którym złożono umar*

łego, powstaje zmartwychwstały... Ojciec niebieski

wynagrodził w ten sposób bohaterskie cierpienia Sy*
na. Wyzwolenie swoje zawdzięcza Syn Boży swemu
posłuszeństwu, wywyższenie tak wysokie swej głębo*
kiej pokorze, zmartwychwstanie swej dobrowolnie

14

*

background image

212

przyjętej śmierci. Obie góry wznoszą się naprzeciw*
ko siebie: góra śmierci, na której Pana Jezusa ukrzy#
żowano i złożono do grobu, góra chwały, z której

wstąpił do nieba. Pomiędzy nimi potok Cedron, gdzie

wśród konania, rozpoczął Pan Jezus swoje posłu*

szeństwo aż do śmierci. Zastanówmy się nad tymi
słowami:

»Dlatego że Chrysfus uniżył się aż do

śmierci krzyżowej, został wywyższony ponad wszyst

»

ko

i

otrzymał imię ponad wszystkie imiona«.

Z tych

słów wynika, że gdyby był nie chciał cierpieć i urn*

rzec, byłby z góry odrzucił swoją chwałę i zmartwych*

wstanie. Ci, którzy wokół krzyża wołali do Pana Je*

zusa:

»Zstąp, a uwierzymy

w

Ciebie... Wybawiałeś

innych, wybaw również siebie«,

nie odgadywali nie*

dorzeczności tej cynicznej propozycji. Gdyby Pan Je*
zus był się wybawił od krzyża, do którego przybił go
podjęty obowiązek, byłby nas zgubił i sam byłby,
jakby zgubiony razem z nami. Czyż nie powiedział
słów, które dadzą się również zastosować do Nie#

go: »Kto traci swe życie, ocala je, a kto je ocala, tra*
ci«. Gdy drogą boleści i śmierci, w doskonałym po*
słuszeństwie schodził Pan Jezus do grobu, schodził
do niego, jak ziarno zasiane w bruzdę, na bliskie

zmartwychwstanie. Zarówno do Chrystusa jak i do
nas i do wszystkiego, co żyje, stosują się te słowa:

ex

morfę

vifa,

ze śmierci życie! A zmartwychwstanie

Pana Jezusa było tak szybkie, Jego uwielbienie było
tak wspaniałe, tylko dlatego że Jego cierpienie
i śmierć niewinnej Ofiary były doskonałym posłu*
szeństwem woli Bożej, która kazała Mu powoli, na

coraz niższy stopień zupełnego upokorzenia zstępo*

wać. Skała Golgoty miała być najpierw kamieniem

grobowym Pana Jezusa, zanim była podnóżkiem Jego
triumfu. Położył się pod nią, aby zdobyć prawo uno*

szenia się nad nią. Przez krzyż do światła! Pomiędzy

background image

213

radością życia* i śmiercią na krzyżu, wybrał krzyż.
Przez przyjęcie całkowitej hańby zasłużył na to, aby

wstąpić na niebiosa i siedzieć na wieki na prawicy
Ojca.

Oto dlaczego trzeba było, aby Chrystus cierpiał

to wszystko. Zniósł mękę z doskonałą odwagą, pod=
daniem się i miłością, co sprawia, że męka Jego stała
się najwyższym zdarzeniem w historii świata. Nie
ma nikogo większego na tym świecie niż Jezus Chrys

stus, powiada Bossuet; nie ma nic większego w Jezus
sie Chrystusie, jak Jego ofiara, jak chwila odłączenia
duszy od Jego ciała, godnego uwielbienia. Ziemia zas
drżała; zasłona w świątyni się rozdarła; skały popęs
kały; umarli zmartwychwstali, — wyraźny znak dzies

ła życia, jakie zgon Pana Jezusa dokonał.

Po dwóch tysiącach lat dzieło trwa dalej, wspoms

nienie jego nie przestaje wstrząsać duszami, przejs
mować ich świętym wzruszeniem.

Wielki grób,

nie

jest grobem Napoleona u Inwalidów, Lenina na pląs

cu Czerwonym, Faraona pod Piramidami, jest gro*
bem Jezusa Chrystusa. Bo Chrystus jest równocześs

nie wielkim zmarłym i wielkim żyjącym. Pewnego

ranka, około godziny 7 w Wielki Piątek widziałem
w Lionie w tramwaju młodą robotnicę, głęboko skus
pioną, czytającą w małej książeczce Mękę Pana Jes
zusa. Nagle dwie wielkie łzy spłynęły z oczu na jej

policzki. Wytarła je. Ale one były wylane. Oto wspos
mnienie śmierci Chrystusa! Oto rzeczywistość Chrys
stusa nieśmiertelnego!

Oby przynajmniej w naszych sercach zrodziło się

trochę żalu, w czasie gdy rozmyślamy o tych wszysts
kich boleściach, które Pan Jezus wycierpiał,

aby wejść

w ten sposób do swej chwały i wysłużyć ją dła nas.

Na

background image

I

wieki bowiem pozostanie prawdą, że bez wyjątku
wszyscy ci, którzy będą zbawieni, będą nimi dlatego,
że Jezus Chrystus dobrowolnie, w posłuszeństwie tak
wielkim, jak Jego miłość, w piątek 14 kwietnia roku 30,

o godz. 3 po poł., poza muraini Jerozolimy przy bra«

f

mie Efraima, naprzeciw miasta i gór odległych Moabu,

!

pod ciemnym niebem, wypełniwszy Pisma i dokonaw*

I

1

szy swej powinności, wołając głosem wielkim, oddał

swą duszę w ręce Ojca i skłoniwszy głowę, wydał
ostatnie tchnienie.

|

214

I

I

I

!

t

t

J

background image

Oskarżenia fałszywe.

A powstawszy w pośrodku najwyższy ka

plan, spytał Jezusa mówiąc: »Nic nie odpowia

-

dasz na to, co Tobie zarzucająAle Pan Jezus

milczał.

(Św. Mar. XIV, 60).

Gdy skarżyli nań najwyżsi kapłani o wiele

rzeczy, Piłat zapytał Go mówiąc: »Nic nie od

wiadasz? Patrz o jak wielkie rzeczy Cię oskar

żają«. Ale Jezus nic nie odpowiedział, tak iż

się Piłat dziwował.

(Sw. Mar. XV, 4—5).

Kiedy indziej powiedział: »Choćbym do

was mówił, nie uwierzycie mi«.

Powiedział także: »Są moje dzieła, które

o mnie świadcząc:.

Oskarżenie przeciw Panu Jezusowi.

I. KIM BYŁ CHRYSTUS.

S a m ą ś w i ę t o ś c i ą :

»Kto z

w a s

dowiedzie na

mnie grzechu?

S a m ą s z c z e r o ś c i ą . Bez obłudy, kłamstwa,

tajemniczości.

S a m ą p o k o r ą . Tak dalece, że jego uniżenie

było dla wielu przeszkodą do uwierzenia w Pana Je*
zusa.

S a m ą p o b o ż n o ś c i ą . Nikt nie kochał wię«

cej Pana Boga, nikt Mu lepiej nie służył i nikt Go
bardziej nie uwielbiał.

S a m ą d o b r o c i ą , litością, współczuciem, miło?

sierdziem.

background image

216

i

Nikt nigdy nie mówił, nie działał, nie modlił

się, nie pocieszał, nie pomagał, nie żył podobnie jak
ten człowiek.

II. A JEDNAK O CÓ2 GO OSKAR2ANO?

Oskarżenia.

Oskarżano Pana Jezusa,

że sprzeciwia się prawu

Mojżeszowemu,

gdy tymczasem Pan Jezus wiernie

je przestrzegał, głosił jego świętą powagę i szanując
je całe, przyszedł je udoskonalić.

Oskarżano Pana Jezusa,

że chce zburzyć Świąły

nię,

gdy tymczasem przeciwnie, chciał jej zapewnić

wieczność; płakał na myśl o jej bliskim zburzeniu

i robił wszystko, aby temu przeszkodzić, — niestety
bezskutecznie.

Oskarżano Pana Jezusa,

że dąży do władzy,

która

by zastąpiła władzę Cezara, a tymczasem Pan Jezus,
gdy Mu ją ofiarowano, uciekał, aby jej uniknąć, nieś
jednokrotnie oświadczał, że jest królem innego krós

lestwa, wewnętrznego, nie z tego świata, którego

współzawodnictwa cezar nie potrzebuje się obawiać.

Oskarżano Pana Jezusa,

że podburza lud,

gdy

tymczasem starał się go uspokoić, ułagodzić, wiedząc
bardzo dobrze, że inni go podburzali i że skutkiem
tego wszelkie powstanie będzie krwawo stłumione.

Oskarżano Pana Jezusa, że jest

bezbożnym, że

jest

wrogiem prawdziwej religii, gdy tymczasem Bóg Ojciec
był wszystkim dla Pana Jezusa, i przez Niego religia
ludzka stała się żarliwa i czysta na ziemi, i wzniosła
się na najwyższe szczyty!

Oskarżano Pana Jezusa, że jest

uwodzicielem

(»ten uwodziciel« powiedziano o Panu Jezusie do Pi*
łata), gdy tymczasem ten, który nigdy nie skłamał, nie

oszukał, nie grał komedii, nie namawiał do złego, to
właśnie Pan Jezus...

background image

217

Oskarżano, że Pan Jezus jest

złoczyńcą

(»bo gdy*

by Ten nie był złoczyńcą, nie podalibyśmy Go byli

tobie«), gdy tymczasem Pan Jezus przez 3 lata nie

czynił nic innego, tylko pocieszał, oświecał, uczył,

przebaczał, oczyszczał, uzdrawiał.

Oskarżano Fana Jezusa, że jest

blużniercą,

gdy

tymczasem dusza Fana Jezusa w stałej modlitwie
i nieustannej adoracji była nieprzerwanym uwielbię*

nicm, które w imieniu ludzkości wznosiło się ku Bogu.

Oskarżano Pana Jezusa, że jest

opętany przez sza

*

tana,

gdy tymczasem całe dzieło Pana Jezusa było

przedsięwzięciem przeciwko szatanowi, miało na celu

zniszczenie jego królestwa i wyrwanie dusz ludzkich

spod jego okrutnej tyranii. Sam szatan uważał Pana
Jezusa za swego najgorszego wroga.

Oskarżano Pana Jezusa,

że zachęcał

grzeszników

i

grzesznice

przez obcowanie z nimi do dalszego złe*

go życia, gdy tymczasem Pan Jezus obcował z nimi
tylko dlatego, aby ich o ich nędzy pouczyć, do po*
rzucenia jej nakłonić, nawrócić ich i doprowadzić do
życia prawdziwego i świętego.

Oskarżano Pana Jezusa, że

pije wino, że

brak Mu

umartwienia, gdy tymczasem Pan Jezus będąc bez

grzechu, prowadził życie surowe, w którym używanie
nigdy miejsca nie miało.

Oskarżano Pana Jezusa,

że jest żądny sławy,

gdy

tymczasem Pan Jezus nie posługiwał się nigdy swą
mocą cudowną w celu zdobycia władzy; nie miał ni*
gdy ani skrawka ziemi dla siebie i odrzucił stanów*
czo »królestwo świata i jego chwałę«, gdy kusiciel
Mu je ofiarował.

Przez cały czas pełnienia urzędu nauczycielskiego,

zwłaszcza przed skazaniem na śmierć, oskarżenia te
i inne ciążyły na Synu Człowieczym, Nieskalanym
i Najdobrotliwszym.

background image

218

Oskarżyciele.

Nie byli nimi nigdy ludzie z gminu, skromni, po#

korni, maluczcy; ci kochali Pana Jezusa, podziwiali
Go, ufali Mu i z własnego popędu ustami i sercem
dawali Mu świadectwo.

Oskarżycielami byli przywódcy, książęta kapła#

nów, doktorzy, faryzeusze. Oni prowadzili kampanię
oszczerstw; oni ponoszą za to odpowiedzialność.

Jeśli potem lud przyłączył się do tych oskarżeń,

to był tylko nieświadomie pociągnięty, oszukany
przez tych, którzy byli za to odpowiedzialnymi.

Pobudki ukryte.

Na pozór oskarżenia te płynęły z troski o chwałę

Bożą, o obronę prawa, o ocalenie ludu, o spokój pu«
bliczny, o zahamowanie zla.

W rzeczywistości była w tym wszystkim tylko

nienawiść do osoby Pana Jezusa, zazdrość o Jego po#
wodzenie, lęk współzawodnictwa, pragnienie pozosta#
nia na swoich urzędach i zachowania władzy tylko dla
siebie.

Dlatego oskarżenia te polegały na kłamstwie, nie

cofały się przed żadnym sposobem postępowania, wy#

zyskiwały umiejętnie łatwowierność ludu, odważały

się na najcyniczniejsze oszczerstwa.

Takie są fakty historyczne. Nie można im szcze#

rze zaprzeczyć... Wszystkie możliwe oskarżenia, na#
wet najgorsze, obciążały Tego, który był »bez grze#
chu«. Na pewno nie przynosi to zaszczytu ludzkości.
Wskazuje jednak, do czego jest zdolna. Pomaga rów#
nież zrozumieć, jak i dlaczego przez przeciąg wieków
tymi samymi środkami, dla tych samych powodów, ci
sami ludzie powtarzają je, z tym samym, niestety,
skutkiem...

background image

219

Pan Jezus powiedział:

»Nie ma ucznia nad Mi*

strza... Co Mnie uczynili i wam uczynią... Jeśli to na

zielonym drzewie czynią, cóż ze suchym będzie ?«

Oskarżenia przeciw Kościołowi Chrystusowemu.

1.

Sprawa Kościoła różni się niewątpliwie od spra*

wy Chrystusa.

Społeczność kościelna nie jest bez grzechu. Mając

dla swej Głowy obietnicę nieomylności nauczycielskiej,

nie posiada ani dla niej, ani dla wszystkich członków
wielkiego Ciała mistycznego obietnicy bezgrzeszności.

Dlatego to w Kościele na wszystkich stopniach hicrar*
chii są pomieszane z sobą wspaniałe cnoty, winy, wa*
dy i słabości... Nigdy Kościół patrząc na ludzi, nie
ośmieliłby się powiedzieć:

»Kto z was dowiedzie na

mnie grzechu

?« Kościół wie dobrze, że łatwo byłoby

go dowieść.

Dlatego jeśli chodzi w Kościele o pasterzy i wier*

nych, wziętych pojedynczo, można zawsze rzucać na
nich oskarżenia, które nie muszą być koniecznie

oszczerstwami... Można zawsze pokazać w wielkiej
księdze historii Kościoła pomiędzy kartami olśniewa*
jąco białymi, karty szare, nawet czarne z wielkimi
plamami.

Ale nic o to chodzi. Pytanie jest następujące:

»Czy oskarżenia przeciwko Kościołowi w ogólności,
przeciw jego przeszłości, roli w świecie, jego dziełu,
moralności, mają jakie znaczenie? Czy zarzuty są
szczere? Odpowiadam: Nie! Historia Pana Jezusa
powtarza się w jego Kościele; ta sama gra obłudy
i oszczerstw zwraca się przeciw Kościołowi**.

background image

220

2.

Zarzuty, które się zwykle stawia Kościołowi.

A. —

Oskarżenie ogólne, że jest złoczyńcą.

»Gdy by Ten nie byl złoczyńcą, nie podalibyśmy

Go tobie*.

Oskarżenie.

— Jest to oskarżenie w całości pozba*

wionę ścisłości i dowodu. Rzuca się słowa w nadziei,
że wywołają swój efekt: »Kłamcie! Kłamcie! — powieś
dział Voltaire, zawsze coś pozostanie«. Rozpoczynają

taką kampanię jak przeciwko Panu Jezusowi. Prowadzą

Go do Piłata. Piłat żąda wyjaśnień. Ma do tego prawo.
Nic jednak nie wyjaśniają: »Gdyby ten nie był złoczyń*
cą, nie podalibyśmy Go tobie!« Ma to oznaczać: »Mo*
żesz mieć zaufanie do nas! Jesteśmy ludźmi uczciwy*

mi. Spuść się na nasz sąd. Powinieneś wiedzieć, że
tacy ludzie jak my, nie oskarżaliby Go, gdyby był
niewinny, i z chwilą, gdy Go oskarżamy, musi być

jakaś przyczyna«. Żadnej jednak nie było. I Piłat to

stwierdza. Nie przeszkadza to, że takie niejasne okre*
ślenia wprawiają w zdumienie lud, który wnioskuje:
»Widocznie jest jakaś przyczyna... Jaka? Nie wiado*
mo... W każdym razie coś jest. Już oni dobrze są poin*
formowanie:. Opinia instynktownie nie przyznaje słusz*
ności oskarżonemu. Gdy się widzi kogoś pomiędzy
dwoma policjantami, mówi się: »To musi być złodziej
albo morderca«... A może to być człowiek uczciwy,
który jednak nie podoba się władzy, lub człowiek fał*
szywie oskarżony.

Tak samo przeciw Kościołowi, zwłaszcza gdy przy*

gotowuje się wystąpienie przeciw niemu i chce się pozy*
skać opinię publiczną, rzuca się w różnych formach

ciężkie, niejasne oskarżenia: »Kościół jest nieprzyja*
cielem! Złoczyńcąl Ciemną mocą!« Nie określa się
tego bliżej. Tak jest łatwiej i pewniej. A przede
wszystkim na takie oskarżenia, które odnoszą się do

background image

221

wszystkiego i nie odnoszą się do niczego, daleko trud*
niej jest odpowiedzieć.

Skutki.

— Czasem niektórzy pytają: W czymże

Kościół jest złoczyńcą? A wtedy oskarżyciele z ręką
na

sercu,

swobodnie

taką

rzucają

odpowiedź:

»W czym? w czym? Ależ nie potrzebujecie wiedzieć,
w czym? Czyż nie powinno wam wystarczyć, że my
ludzie prawi, myśliciele, nauczyciele, my czyści i nie*
poszlakowani, wam to oznajmiamy. Czyż gdyby nic
nie było, wprawialibyśmy w ruch cały aparat prawo*

dawczy? Miejcie zaufanie do nas! Gdyż nigdy nie

skłamaliśmy.

Jesteśmy

doskonałymi

faryzeuszami.

Oskarżamy, a zatem musi być wina«.

Niekiedy oskarżenie to odbywa się znacznie pro*

ściej. Opinia nie myśli nawet rozprawiać. Na ślepo
przyjmuje wyrok. »Mają na pewno rację mężowie
stanu i dziennikarze, którzy oskarżają. Oni znają się
na rzeczy. A te rzeczy, o których wiedzą, są bez wąt*

pienia obrzydliwe!«

Skutek tego jest niebezpieczny. Oskarżenie rzu*

cone, szerzy się jak płomień; grudka staje się lawiną.

I odtąd określenie »złoczyńca! nieprzyjaciela przylepia

się do Kościoła. W miarę powtarzania tych słów lub
słuchania ich, nabiera się przekonania o ich praw*
dziwości. Odtąd stają się pewnikiem, i kto by ośmie*
lił się nie dowierzać, uchodziłby za głupca... Ale gdzież
dowody?... Na co dowodów? One wypełniają pliki
aktów sądowych... I uroczyście, tonem przejętym, obu*
rzonym i proroczym, oświadcza się: »Niezaprzeczal*
nie, Kościół jest wielkim nieprzyjacielem ludzkości.
Słusznie się go potępia«. O głupoto ludzka!

B.

Zarzut demoralizacji świata i zachęcanie do

złego, przez zbyt łatwe przebaczanie win.

»Dlaczego jada z grzesznikami?«

background image

222

Oto oskarżenie, które ośmielono się zwrócić także

przeciw Panu Jezusowi: »Jadając z grzesznikami, czy*
niąc się ich przyjacielem, Chrystus zdaje się uważać
ich za ludzi porządnych. Oni zaś wierzą, że tak jest

w istocie. Czyż nie lepiej byłoby odepchnąć ich, od*

łączyć się od nich, pokazać im, że nie można z nimi prze*

bywać, gdyż są wstrętni. W ten sposób nauczyłoby się
ich pogardy dla samych siebie i pozostawania na

swoim miejscu. A to dla nich jest przede wszystkim
konieczne.

Za jakąż to cenę przebacza Kościół grzechy? Za

wyznanie ich, za akt skruchy, daje rozgrzeszenie.
I oto wszystko! Podobna metoda, tanim kosztem obie*

cując bezkarność, zachęca do złego. Przy tym syste*
mie złodzieje nie potrzebują się niczym krępować, mor*
dercy również. Państwo jest daleko roztropniejsze ze
swym więzieniem i szubienicą! To wywiera wrażenie!
Przeraża! Kościół obchodzi się zbyt łagodnie z grze*
chem...

Równocześnie jednak protestuje się przeciw upo*

korzeniu, na jakie naraża Kościół nieszczęśliwego

grzesznika, zmuszając go do wyznania swych błę*

dów! Jest to okrutne, nieznośne, jest pogwałceniem
praw sumienia, gorszym niż wszystko inne!

Przed chwilą przez swoją pobłażliwość zachę*

cal Kościół do złego; a teraz zniechęca do żalu przez
swe zbyt wygórowane żądania.

Zapytałbym się po prostu: »Z tych dwóch prze*

ciwnych oskarżeń, które jest prawdziwe i szczere,
z którym należy się liczyć?* Myślę, że żadne. Ludzie
jednak są tacy, że bez wahania uwierzą, jeśli im się
powie raz, że spowiedź sakramentalna jest dzieciń*
stwem w porównaniu z ciężarem grzechów, a drugi
raz, że jest barbarzyństwem w porównaniu z pobła*
żaniem, jakie się należy ludzkiej słabości.

background image

223

Takie zarzuty się przyjmuje! Zresztą wszystko się

przyjmuje. Czcigodni filozofowie, niewinni moralU

ści rzucili oskarżenie. Czyta się je w książkach, pod*
pisanych nazwiskami, które zdaje się trzeba podzi*
wiać bez zastrzeżeń, i nikt nie ma prawa roztrząsać
tego, co napisali.

Ja jednak roztrząsam to mimo wszystko. Mówię,

że Kościół ułatwiając przebaczenie, dokonuje dzieła
zbawienia na ziemi; że ludzie więcej potrzebują dla
swej duszy miłosierdzia, niż bezlitosnej surowości; że
zniechęcenie nie nawróci tych, którzy upadli, ode*
pchnięcie nie nakłoni ich do pokuty. Twierdzę, że jeśli
państwo sądząc zewnętrzną stronę sprawy i jej następ*
stwa społeczne, uważa karę więzienia i szubienicy za

dobrą, to jego rzecz; istnieje jednak wewnętrzne zagad*
nienie sumienia, którego ani więzienie, ani szubienica
nie mogą rozwiązać, a zrobi to wystarczająco doskonale

spowiedź, żal i mocne postanowienie poprawy. Jeśli uwa*

ża się spowiedź za zbyt łatwy sposób załatwienia spra*
wy, to jeszcze łatwiej jest nie spowiadać się wcale; —
jeśli »spowiedź nie kosztuje wiele«, wstrzymać się od
niej kosztuje jeszcze mniej; — jeśli rozgrzeszenie da*
ne przez kapłana zachęca grzesznika z powrotem do
grzechu, to rozgrzeszenie udzielone sobie samemu za*

chęca do tego jeszcze więcej. Mówią, że jeżeli przez po*
kutę ustanowioną przez Chrystusa i Kościół nie do*
chodzi się do umoralnienia ludzi, to zniesienie jej zde*

moralizowałoby ich na pewno w zupełności.

C.

Oskarżenie, że Kościół jest opętany przez

szatana i że jest bardzo zepsuty.

»Jesteś Samarytaninem i czarta masz w sobie«.

To samo ośmielono się mówić o Panu Jezusie.

Boski Zbawca nazywa to oszustwo grzechem przeciw
Duchowi Sw., dla którego nie ma odpuszczenia, z po*

background image

224

wodu zupełnej niewiary, jaką w sobie zawiera. Z więk*

szą słusznością ośmielają się powtarzać to oskarżenie
przeciw Kościołowi. Częściowo rzeczywistość upoważ*
nia do tego; chociaż gdy się samemu ma ręce brud*
ne, nie jest się powołanym do oskarżania drugich,
że ich nie mają czystych. Istnieją w Kościele liczne
upadki. Ludzka słabość dokonuje w nim swego dzie*
la. Gdy się na to zwraca uwagę Kościołowi, nie mówi
się mu nic nowego; Kościół wie o tym sam najlepiej
i opłakując te upadki, nie myśli im przeczyć. Ale
z tych oskarżeń indywidualnych, które nie są koniecz*
nie oszczercze, przechodzi się do oskarżenia ogólnego
przeciw samemu Kościołowi, jego istocie, nauce, dzie*
łom przez przeciąg wieków. Luter nazywał Kościół

rzymskokatolicki »wielkim Babilonem nieprawości,
wielką wszetecznicą«. Papieża zaś *Antychrystem«.
Można by mu odpowiedzieć brutalnie: »Ty patrz sic*
bie!« W istocie musiał nie zastanawiać się nad sa*
mym sobą, gdy odważył się na takie oskarżenie. Inni
pozbierali plewy reformatora, aby je rzucić w twarz

Kościołowi. Przez odbicie się większa część powróciła
na ich twarze.

Zarzuca się Kościołowi nicość moralną, obłudę re*

ligijną; z jego dzieła czyni się przekleństwo ludzko*
ści, obrzydzenie życia. To Kościół psuje i plami
wszystko; on przeszkadza instynktowi ludzkiemu

rozwijać się w całej swej pełni... Niegdyś u Greków,
przed zaprowadzeniem chrześcijaństwa było inaczej,
piękniej: uśmiech powszechny pod zawsze błękitnym
niebem. To Kościół zabrania przyjemności upiększa*
nia życia i czynienia go znośnym. Odkąd Kościół rzą*
dzi, jest w domach ponuro, smutno i szpetnie... Wi*

dząc grzech we wszystkim, wszędzie go też rozsze*

rza. Gdyby Kościół nie krępował natury ludzkiej,

background image

225

roztaczałaby ona z całą swobodą dokoła swe powaby
doskonałej niewinności i anielskiej czystości!!1

Skutki.

— Rozdrobnione na małe ziarenka i roz*

proszone na wszystkie strony oskarżenie pada w su*
mienie publiczne i tam kiełkuje. W ten sposób wscho*
dzi przeciw Kościołowi niedowierzanie i wzgarda, na
którą zasługuje za swoją rzekomą obłudę. O jego
wielkich zasługach, cnotach, których jest strażnicza
ką i matką, wzniosłej świętości, której jest jedynym
ośrodkiem żywotnym, o jego dziele podniesienia mo*
ralnego, o jego litości dla grzeszników, o wszystkim,
co wlał i utrzymał pięknego wśród brzydoty ludzkiej,
nie ma nigdy mowy. O tym milczy się, to się ukry*
wa, aby pozostało na zawsze nieznane. Według tych lu*
dzi, Kościół odpowiedzialny jest za najgorsze występki,
pozbawiony chwały, która należałaby mu się za jego
dobrodziejstwa, obciążony jest wszystkimi grzechami

Izraela, i staje się kozłem ofiarnym, którego nie ude*
rza się nigdy za mocno i przeciw któremu najbardziej

nienawistne oszczerstwa będą zawsze mniejsze, niż
jego nikczemność. Pan Jezus niósł zbrodnię Baraban
sza; Kościół niesie ciężar wszystkich zbrodni, o które
podoba się pierwszemu lepszemu go oskarżyć... Jeśli
się Kościół broni, mówią: »Macie dowód, że uważa

się za winnego«. Gdy milczy, mówią: »MiIczenie

jego jest przyznaniem się«.

D.

Oskarżenie, że Kościół jest uwodzicielem

ludzkości.

Oskarżenie.

— »Co czyni Kościół swymi obietnic

cami Raju, swoją kołysanką nadziei, którą nuci nie*
szczęśliwym, aby ich uśpić, co czyni Kościół? Stara
się zjednać zaufanie maluczkich, przywiązać do siebie
serca, stać się ucieczką wszystkich przez życie ucie*

15

Odpowiedzi Chrystusa

background image

226

miężonych. Czyż nie jest jasnym, że religia działa
jak opium na ludzi? Taki napis umieszczony jest na
Placu Czerwonym w Moskwie. A Moskwa, to świa*

towe centrum prawdy i bezstronnej historii... Kościół

posiada pełne flaszki tego opium w swej aptece. Kto
chce, bierze go albo za pieniądze, albo za darmo.
Kościół jest uwodzicielem przez swoje miłosierdzie,

przez swe niezliczone dzieła, przez swe przemowy,
przez ojcowski ton swego głosu, przez swoje skargi
nad nędzą ludzką, nawet przez swe protesty prze*
ciw niesprawiedliwości. Uwodzicielem przez usługi,

jakie świadczy, przez pieniądze, które rozdziela, przez
odwiedzanie ubogich, przez Siostry miłosierdzia, opie*
kujące się biednymi i chorymi. Uwodziciel! Uwodzi*
ciel! Uwaga, proletariusze! Kościół was czaruje, aby
was uśpić! Usypia was ze strachu, abyście się nie obu*
dzili. W razie zbyt silnej dozy tego opium, nie bę*
dziecie się mogli więcej obudzić.

Pan Jezus także był oskarżony, jako uwodziciel

ludu. Uwodził ich w istocie, ale tym czystym i bo*
skim czarem istoty, która olśniewa świętością, pociąga
dobrocią, podbija chorych przez uzdrawianie ich, nie*
szczęśliwych przez pociechę, upadłych przez przywra*
canie im dobrego imienia. Uwiedzenie przez cnotę,
miłość i dobre uczynki! Ale źli, nawet i to obrócili prze*
ciw Panu Jezusowi. Im więcej pociągał jednych, tym
wiecej rozgoryczał drugich. Każdy nowy przyjaciel

zdobyty Sercem, przysparzał Panu Jezusowi nowego

nieprzyjaciela. Trafiało się, że dobroczyńca uważany
był za uwodziciela i traktowany jak złoczyńca. Nie*
stety! Miało to swoje skutki. Uwiedzeni zwrócili się

przeciw uwodzicielowi, ci, którzy otrzymali dobro*

dziejstwa, przeklinali swego dobroczyńcę. Nadeszła
godzina, kiedy pomimo tylu usług oddanych i tylu
wyświadczonych dobrodziejstw, nie pamiętano o nich,

background image

227

jak chyba tylko po to, aby je rzucić jak garść błota
w twarz Panu Jezusowi w chwili konania, i szydzić:
»Ty, który wybawiałeś tylu innych, nie możesz teraz
wybawić siebie«.

Następstwa.

— Nie ma nic łatwiejszego ani wstręt*

niejszego, jak podstępem i brutalnym oskarżeniem
przemienić dobroczyńcę w uwodziciela. Wystarczy
ogłosić go za obłudnika, przypisać mu ukryte złe
myśli. Jeśli się to powtarza długo i z naciskiem, oka*
żując szlachetne oburzenie, gra odnosi swój skutek.

Im bardziej zatem dobroczyńca mnoży swe dobro*
dziejstwa, im bardziej objawia się jego dusza »uwodzi*
ciela«, tym prędzej należy mu przeszkodzić w jego
dziele.

Podstępne ataki i zamachy na Kościół dokonywa*

ne są w szybkim i skutecznym tempie. Biedny Ko*

ściół! Ich argumentacja: »Patrz ludu! Kościół nie

czyni nic dla ciebie!« Jeśli Kościół protestuje, poka*
żując na swoje wielkie dzieła, natychmiast nastę*
puje odwrót: »Ludu! Wszystko co Kościół czyni dla
ciebie, to kłamstwo, komedia, uwiedzenie. Im więcej
czyni, tym bardziej nie należy mu ufać«. Opium!
Zawsze opium... I ludzie, którzy raz wyrzucają Ko*
ściołowi, że się nimi nie zajmuje, drugi raz znowu,
że ich pieści swymi dobrodziejstwami, zwracają się
przeciw niemu!... Kościół dobroczyńcą? Nie, uwodzi*
cielem! Wielkim uwodzicielem pokoleń!...

Cóż więc! Sw. Jan Chrzciciel pije tylko wodę, na*

tychmiast wskazują: »Idzie obłudnik!« Pan Jezus pije
wino, zaraz wołają: »Oto pijak!« Należałoby w ogóle
nic nie pić. Ale wtedy znowu powiedzą: »Jesteście
ludźmi, okrywającymi się tajemniczością! Wiadomo,
że tak czy tak pijecie!« Znaną jest następująca histo*
ryjka: Peronem dworca kolejowego przechodzi jakiś
ksiądz niosąc sobie sam walizkę. Ktoś mu docina:

15*

background image

228

»Patrz! Sknera! Nie ma obawy, żeby dał coś zarobić
bagażowemu!« Słysząc to oddaje ksiądz walizkę ba*
gażowemu, wtedy inny woła: » Patrz! jaki próżniak,
nie może sobie sam ponieść walizki!« Tak jest zawsze
w stosunku do Kościoła. Oskarża się go, że jest prze*
wrotny, a ludzie wierzą!

Odpowiedź.

— Odpowiedzią — która jednak prze*

kona tylko szczerych — byłoby krzyczeć pełnym gło*
sem: Nie! Nie! Kościół nie jest uwodzicielem! Można
bowiem powiedzieć biorąc Boga na świadka, że Ko*
ściół nie na to pracuje, aby ludzi usypiać, zmuszać

do milczenia, oszukiwać, uwodzić, jednym słowem
uwikłać w swoje sieci! Kościół pracuje, aby ludzi

oświecać, pomagać, pocieszać, ulepszać tych, którym

wraz z sercem oddaje swe usługi. Kościół nie jest zło*

wrogim pająkiem, który w pajęczynę swych dobro*

dziejstw łowi lud, jak naiwną muchę. Ci, którzy

twierdzą tonem przekonywującym, że tak jest, kła*
mią. I wiedzą doskonale o tym. Dlaczego tylko Ko*
ściół nie może być szczerym? Dlaczego tylko ci, któ*

rzy go oskarżają, mieliby przywilej szczerości? Czy
to, że widzi się w Kościele tylko obłudę, nie dowodzi,
że samemu ma się jej pełną duszę? Od dawna już
zauważono, że przypisuje się drugim swoje własne
uczucia. Człowiek występny nie może uwierzyć w cno*
tę bliźniego, egoista w poświęcenie ludzi wspaniało*
myślnych, wyzyskiwacz w bezinteresowność dobro*
czyócy. Gdy się jest złym, widzi się wszędzie tylko

zło. Ci, którzy tak skwapliwie oskarżają Kościół o usy*
pianie sumień ludzkich, sami są pochlebcami z zawo*
du. Jeśli uważają Kościół za uwodziciela, to sami są
nieustannymi uwodzicielami. Kto nie ma serca, nie
wierzy w miłość. Nie potrzeba chyba udowadniać, że
tak liczne w Kościele istoty, poświęcone tylko ogól*
nemu dobru ludzkości, nie są zgromadzeniami uwo*

background image

229

dzicieli i uwodzicielek. Nieszczęście świata i jego nę*

dza nie polega na tym, że tych uwodzicieli jest za
dużo, ale na tym, że ich jest mało! Pełna czaru obiet*
nica Ostatniej Wieczerzy jest równie usypiająca, jak
obietnica Raju. Kto był prawdziwym uwodzicielem:

Czy faryzeusze, którzy oskarżali Pana Jezusa, że nim

jest, czy Jezus, który zadowalniat się mnożeniem
swych dobrodziejstw? To samo pytanie odnosi się do

Kościoła i jego oskarżycieli. Nie chcę oskarżać tych,
którzy są poza Kościołem! Protestuję jednak w imię
tych serc szlachetnych, wolnych i braterskich, które
za przykładem Chrystusa, bez żadnych nieuczciwych,
ukrytych, uwodzicielskich myśli, pracują, kochają,
szczerze pomagają ludziom.

E.

Oskarżenie podwójne

a

sprzeczne, że Ko*

ściół jest nieprzyjacielem cezara, któremu zazdrości

panowania, i że równocześnie jest wspólnikiem, bo mu

pomaga w jego dziele.

Tak samo faryzeusze oskarżają najpierw Pana Je*

zusa jako wspólnika cezara, ponieważ każe oddać
cesarzowi, co jest cesarskiego, a potem przed Piłatem
oskarżają Go, że jest nieprzyjacielem cezara, że chce
zająć jego miejsce i że jest dla imperium rzymskiego

czynnikiem nieuchronnej zagłady.

Jeszcze jeden dowód, jak oskarżenia przeciw

Chrystusowi są sprzeczne i zbijają się wzajemnie.
Pamiętamy historię dwóch świadków, przyprowadzo*

nych przed trybunał Sanhedrynu, aby obciążyli Pana
Jezusa. Nie zgadzali się z sobą. Zbijali się wzajem*

nie. Co pozostało z ich sprzecznych świadectw? Nie*
porównaną chwałą Pana Jezusa jest to, że można

oskarżyć Go tylko drogą kłamstwa i oszczerstwa.
Atak kończy się dla Jego oskarżycieli fatalnie,, w śle*

pej uliczce bez wyjścia.

background image

230

Podwójne i sprzeczne oskarżenia przeciw Kościo

*

łowi.

Od samego początku do dnia dzisiejszego rozle*

gają się one przez wieki.

a) Raz, w tym czy innym kraju, oskarża się Ko*

ściół przed cesarzem, jako wielką, wrogą potęgę pań*
stwa. »Nie dowierzajcie Kościołowi, cesarze, królo*
wie, dyktatorzy, naczelnicy ludu! Kościół posiada su*
mienia i serca. Podburza je przeciw wam! Myślicie, że
posiadacie dusze! Nieprawda! Kościół je opanował.
A wraz z duszami posiada całego człowieka... Kościół

buduje bariery przeciw waszej władzy! Przeszkadza
waszemu nieograniczonemu panowaniu*:. Cezar słu*
cha, protestuje, oburza się. »To jest nadużycie —
oświadcza. Nie ma innego pana nad cezara! Niech
zawada ustąpi! Jeśli się będzie opierać, złamię ją!«
Tyle prześladowań, zarządzonych przez cezara prze*
ciw Kościołowi, nie ma innego początku ani innego
znaczenia. Cezar mści się, gdyż donosiciele, obłudni
pochlebcy, zapewnili go o niebezpieczeństwie. Niech
ginie Kościół, byleby żył cezar! Niech gnije w więzie*
niach, byle tylko cezar był spokojny na swoim tro*
nie... Tak było od czasów Nerona. Czy można po*
wiedzieć, że dzisiaj jest inaczej?

b) A oto inna piosenka. Kiedy indziej, w innym

znowu kraju oskarża się Kościół przed ludem, jako
wspólnika cezara: »Nie dowierzajcie, obywatele! Ko*
ściół jest duchowym żandarmem władzy. Porozumie*
li się z sobą przeciwko wam! Widzicie, jak się zga*
dzają. Cezar wie dobrze, że potrzebuje Kościoła, że

Kościół jest jego najlepszym oparciem, że podbija dla

niego serca ludzkie. Razem depczą sumienia wszyst*

kich. Swoją powagą uświęca Kościół nadużycie wła*
dzy! Dzięki niemu tyrania cezara rozrasta się do nie*

background image

231

bywałych granic*. Pod wpływem takich oskarżeń lud
się burzy. A wiadomo, że gdy lud się rusza, wywołuje
to huk, jakby gromu, wznieca pożary, wytacza rzekę
krwi!

I tak stosownie do okoliczności i czasu oskarża

się Kościół przed cezarem, jako nieprzyjaciela jego
władzy i podżegacza do buntów wśród gminu, — to
znów oskarża się Kościół przed ludem, jako nieprzyja*
cielą jego wolności i wspólnika tyranii u góry. Oto dla*
czego prześladowania nie mają zawsze tego samego
charakteru. Powód, dla którego rzucano chrześcijan
na pożarcie dzikim zwierzętom w amfiteatrach Rzy*
mu, nie był tym samym, dla którego później prowa*
dzono ich na rusztowania. Neron zawziął się przeciw
Kościołowi, który broni świętych praw sumienia ludz*
kiego; lud występuje przeciwko Kościołowi, jako te*

mu, który rzekomo popiera nadużycia władzy tyran*
skiej.

Dwaj świadkowie występują zawsze obok siebie.

Zawsze są w sprzeczności ze sobą. Prześladowanie
wybucha zawsze przy końcu dwóch przeciwnych so*
bie oskarżeń.

Odpowiedź.

— Zwracam się do dusz prawych.

Innym nie mam nic do powiedzenia; oni znajdą zaw*

sze powody, aby występować przeciw Koścołowi; cc*
zar podług nich postępuje zawsze sprawiedliwie, gdy
prześladuje Kościół jako potęgę współzawodniczącą;
lud również jest w prawie, gdy idzie do szturmu prze*
ciw Kościołowi, jako wspólnikowi cezara.

Mówię więc teraz tylko do dusz prawych! Zostaw*

my na uboczu poszczególne wypadki zawsze możliwe,
które idą na rachunek zainteresowanych; one nie do*
wodzą niczego, jako zarzut przeciwko całemu Kościo*
łow. Bez względu na to, kim jest cezar, czy władcą

background image

232

starożytnym czy nowożytnym, Kościół zasadniczo nie
jest ani jego nieprzyjacielem, ani wspólnikiem. Nie
jest nim więcej, niż sam Pan Jezus, który rozkazał
płacić cezarowi daninę, domagał się jednak od cezara
poszanowania nienaruszalnego prawa do sumień ludz*

kich. Kościół myśli i działa w istocie tak samo. Cezar
nie potrzebuje obawiać się Kościoła, gdy sprawie*
dliwie wykonuje władzę w swym państwie. Kościół
wie, że władza pochodzi od Boga, że jest potrzebna,
że dla porządku i spokoju publicznego, posłuszeństwo
poddanych jest obowiązujące. Dlatego nawet za pa*
nowania Nerona, św. Paweł głosić będzie uległość
chrześcijańską. W tych wypadkach każdy cezar, wy*
stępujący przeciw Kościołowi działa przeciwko sobie
samemu... Gdy jednak cezar wykracza poza swą wła*
dzę, nie może się niczego innego spodziewać od Ko*

ścioła, jak jego nie pochwalającego milczenia i ko*

niecznego sprzeciwu. Gdy nadużywa swej władzy,

gdy wdziera się w życie wewnętrzne, które do niego

nie należy, gdy gnębi i tyranizuje, gdy depcze brutal*
nie sumienie ogółu, — wtedy Kościół się przeciwsta*
wia. Na szczęście! W ten sposób bowiem ocala honor

Boży, swój i człowieka. Gdyby lud nie był tak nie*

wdzięcznym i zaślepionym, mógłby to obecnie poznać
i przypomnieć sobie o tym z przeszłości. — Władcy,

który oskarża go: »Nie jesteś przyjacielem cezara« —
odpowiada Kościół: »To zależy od cezara i od jego
postępowania z duszami«. Ludowi, który go oskarża:

»Jesteś wspólnikiem cezara!« — odpowie: »Nie jestem
jego wspólnikiem. Pomagam mu w normalnym wy*
pełnianiu obowiązków; a to jest dobrym także i dla
ciebie. Występuję przeciwko niemu, jeśli nadużywa
swej władzy i w ten sposób bronię ciebie«.

Kościół nie robi sobie wiele złudzeń co do sku*

teczności tej odpowiedzi. Ma doświadczenie życiowe;

background image

233

przeżył już długą historię, nauczył się wielu rzeczy,
a jego rozległa pamięć jest wierna. Widział w cza*
sach ewangelicznych, że łączyły się z sobą przeciw
Chrystusowi istoty, które wszystko inne rozdzielało:
żydzi i poganie, których dzieliła rasa; lud i arysto*
kracja, których dzieliło położenie socjalne; faryzeu*
szc i saduceusze, których dzieliła religia; Herod i Pi*
łat, których rozdzielał interes; uczeni i niewykształce*

ni, których rozdzielała kultura; — wszyscy się jed*
noczyli przeciw Chrystusowi w okrzyku oburzenia
w Pretorium i we wrzasku na Golgocie... Jak chcecie,
żeby się Kościół dziwił temu, na co patrzał niegdyś,

i co widzi dzisiaj! Jego dolą jest dola Chrystusa! Dla*

tego trzeba na szlachetną obronę wielkiego oskarżo*
nego otwierać ludziom oczy. Kościół nie jest bez winy
ani bez grzechu. Ale gdy niewolnik z rozkazu Piłata

przynosi misę, napełnioną wodą, nie Kościół powi*
nien umyć sobie ręce — nie ma ich tak brudnych! —
ale przede wszystkim oskarżyciele, którzy nie mają
ich bardzo czystych!

Gdy Pan Jezus stojąc przed trybunałem Sanhe*

drynu i Piłata, nie odpowiadał na oskarżenia, dzi*
wiono się Jego milczeniu. A On, aby zakończyć da*
rcmną dyskusję, jako ostatni argument i stanowczą
odpowiedź, rzucił te słowa:

» Jeśli wam powiem, nie

uwierzycie mi. Są jednak moje dzieła. One świadczą
0 Mnie*.

Dzieła Pana Jezusa świadczyły aż nadto wy*

mównic na Jego korzyść. Kościół pomimo wszystkich
różnic, ma prawo zastosować do siebie tę odpowiedź
1 przeciwstawić licznym i zbijającym się oskarżeniom
świadectwo swych dzieł, które stanowią jego historię.

Oczywiście i teraz zjawia się pachołek, który nie*

gdyś uderzył Pana Jezusa, aby spoliczkować Kościół.

Kościół na to zasłużył! »Tak odpowiadasz tym, któ*
rzy cię pytają ?« A Kościół wspaniały, jak Jego Mistrz

background image

234

zelżony, odpowiada po prostu jak Pan Jezus:

»Jeśli

źle rzekłem, daj świadectwo o złym, a jeśli dobrze,

czemu mię bijesz?«

Po słowach tych oskarżyciele po*

winni odejść, podobnie jak uczynili to faryzeusze
zmieszani i upokorzeni, gdy na placu w Jerozolimie

wyrzekł Pan Jezus te decydujące słowa: ^Oskarżacie
ją jako winną, krzyczycie przeciwko niej, chcecie ją

ukamienować! Niech ten z was, który jest bez grze*
chu, pierwszy rzuci na nią kamień«. Odeszli wszyscy...
Iluż ludzi przez przeciąg dwóch tysięcy lat również

odeszło, pozostawiając na placu obu w ich wspólnej
boleści i wspólnym majestacie, Jezusa Chrystusa, tego
wielkiego zapoznanego i Kościół, ten wielki a spo*
twarzony!

background image

SPIS ROZDZIAŁÓW

Wstęp............................................................................................. 5
Nic zabijaj................................................................................ 7
Cierpienie i grzech................................................................. 20
Jaka zapłata za życia?..............................................................29
Wstępować w związki małżeńskie czy nie?

.

43

Skarga Chrystusa w ustach biedaków................................... 53
O niewieście cudzołożnej............................................................ 70
Człowiek i jego grzech. Przejście ze śmierci do życia

. 80

Bolesna wielkość matek ..... .........................................................90
Pytania bez odpowiedzi........................................................ 103
Prawdziwa religijność i religia prawdziwa

.

. 1 1 7

Marnotrawstwo drogiego olejku.......................................... 128
Duch nieczysty........................................................................... 139
Z Kariotu do Haccldama....................................................... 149
Królestwo Chrystusowe................................. ...... ... 161
Jakoż może nam dać Ciało swe ku jedzeniu?

. 178

Czyż nie trzeba było. aby Chrystus cierpiał?

. 1 9 4

Oskarżenia fałszywe..............................................................215


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
odpowiedzi na pytania z Ludzi Bezdomnych, Notatki lekcyjne ZSEG, Polski
Odpowiedzi OCG na pytania „Polityki Narodowej”
odpowiedzi z chemi na pytania od Macieja, 1
20030826181342, Przystępujac do budowania systemu ocen w danym zakładzie, musimy odpowied
odpowiedzi na pytani, Studia Uniwersytet Rolniczy w Krakowie Inżynieria środowiska
Rozwój edukacji alternatywnej i ustawicznej 8, Pedagogika porównawcza, odpowiedzi na pytania
Zagadnienie 9, Pedagogika porównawcza, odpowiedzi na pytania
odpowiedzi na pytaniaC,D iE
ĆWICZENIE 1 i 2 ODPOWIEDZI METROLOGIA LAB z MŁODYM Ćwiczenie 2 odpowiedzi na pytania
Odpowiedzi na pytania
kształtowanie opinii publicznej odpowiedzi na pytania PiPara
Odpowiedź na pytanie dotyczące udzielania rozgrzeszenia ogólnego, teologia, Dokumenty
etr2 lab odpowiedzi na pytania do laborek z tranzystora bipolarnego, Mechatronika, 2 Rok
p.adm.sz wykład odpowiedzi na 3 pytania do każdej ustawy, Prawo administracyjne szczegółowe
odpowiedzi na pytania do wykładów z wpr do pedagogiki
Odpowiedzi na pytania ZP
1288 odpowiedź na pytanie na ile renesans jest samodzielną epoką a na ile odrodzeniem antyku

więcej podobnych podstron