R
ozdział 20 Andrea
Chociaż omlety pachniały wyśmienicie, puszyste jajo z warzywami
zmieniło się w trociny przy pierwszym kęsie w ustach. Niczego nie
zjadłam, nawet z powodu uprzejmości. Chciałam po prostu się gdzieś
ukryć i wyć. Wrzuciłam jedzenie do kosza i umyłam talerz w
pośpiechu, po czym wyszłam z kuchni, żeby znaleźć Syd. Nie
patrzyłam na Tannera, kiedy zniknęłam.
Syd była w swoim pokoju i pakowała się. Zawahałam się w futrynie
drzwi. Czułam się absolutnie okropnie. Poczułam wściekłość, gdy
spoj
rzała na mnie ponad ramieniem.
-
Dzięki za ostatnią noc,- powiedziałam, obserwując, jak złożyła
koszulę. -Za pomoc mi. Doceniam to. -
-
Nic wielkiego. I dobre ćwiczenie dla mnie, prawda? - Drażniła się. -
Czujesz się lepiej?
Pokiwałam głową. Mój ból głowy był częściowo spowodowany moim
atakiem paniki, a przede wszystkim faktem, że wypiłam za dużo. -Syd,
nie musimy
wyjeżdżać.
Syd wrzuciła parę skarpetek do walizki, po czym odwróciła się do
mnie. J
ej twarz była napięta i poważna. -Tak, musimy.
-Ale ...
-C
hcemy wrócić do domu, i znowu ma padać deszcz na dzisiejsze
popołudnie i na całe jutro. Więc gdybyśmy zostali, utknęlibyśmy w
domu -
ciągnęła. -I szczerze mówiąc, nikt z nas nie potrzebuje skutera
wodnego.
Przestąpiłam z nogi na nogę. -To z powodu ostatniej nocy, prawda?
Obiecuję ...
-
Andrea, wiesz, że cię kocham. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką.
Szczerze mówiąc. -Westchnęła, gdy podeszła do mnie. Zamarłam. -Po
prostu nie sądzę, że ta podróż jest dla ciebie dobra. Szczerze mówiąc,
nie powinna
m była próbować popychać cię w stronę Tannera. To nie
było zbyt mądre.
Moje usta wyschły i mój żołądek był ciasny.
S
yd wyglądała dla mnie niesamowicie poważnie. -Nie powiedziałaś
mi, co się stało między wami, ale nie jestem głupia. Coś się wydarzyło
i może nie powinno było. Nie teraz.
-Nie teraz?-
Słyszałam, jak powtarzam jej słowa.
Sydney wzięła głęboki oddech, a potem powoli wypuściła powietrze i
cofnęła ramiona. Przygotowałam się do jednego zamachu.
-
Tak jak powiedziałam, kocham cię. I ... widząc cię tak, takiej jak
ostatniej nocy prawie mnie zabił. Nigdy nie byłoby tak źle, gdybyś nie
wypiła tak dużo. W głębi duszy też o tym wiesz.
Zrobiłam to. Zrobiłam to absolutnie.
- To, czego teraz potrzebujesz, to nie facet -
powiedziała cicho Syd. -
Potrzebujesz pomocy.
Potrzebujesz pomocy.
Słowa krążyły raz po raz przez moją głowę. Syd nie spodobało się to.
Opowiadała o spotkaniach i terapii Alkoholików Anonimowych, a
także o odnajdywaniu źródła moich problemów. Kiedy opuściłam jej
pokój i zacząłam pakować moje rzeczy, poczułam się jakbym była
zamrożona.
Potrzebujesz pomocy.
Mój mózg po prostu nie chciał poradzić sobie z tymi dwoma słowami,
ale nie mógł pozwolić im odejść. Byłam zła. Czułam się tak, jakbym
mo
gła w każdej chwili rzucić się w otwartą walizkę, która stała na
łóżku przede mną.
Potrzebujesz pomocy.
C
zy to było takie złe? Czy byłam taka zła? Właśnie wczoraj podjęłam
głupią decyzję. Cóż, głupia decyzja, która wynikała z innej głupiej
decyzji, która zrodziła się w gąszczu idiotyzmu. Wszystko byłoby w
porządku, gdybym po prostu przestała podejmować głupie decyzje.
Właśnie wepchnęłam moje majtki do bagażu, gdy poczułam kogoś za
sobą. Nawet nie musiałam się odwracać, żeby wiedzieć, kto to był. To
był facet, którego nie potrzebowałam.
-
Naprawdę nie chcę teraz rozmawiać,- powiedziałam, kiedy nic nie
mówił.
Nastała chwila ciszy. -Myślę, że to jest problem. Nigdy nie chcesz
r
ozmawiać, nawet jeśli naprawdę tego potrzebujesz.
Roześmiałam się chrapliwie. – O Niebiosa.
Wepchnęłam kosmetyczkę do walizki i odwróciłam się. Tanner był
już ubrany, miał na sobie dżinsy i zużytą koszulkę, która przylgnęła do
jego ramion.
– Czy dziś jest dzień, w którym wszyscy chcą ze mną
rozmawiać o moich problemach? Bo jeśli tak, to czy możemy
popędzić do miejsca, w którym ci mówię, że już wszystko słyszałam?
Tanner zamrugał zaskoczony. -Ok. Posłuchaj ...
-
Nie. Nie ma "w porządku" i "nie słuchaj". Mój głos drżał. -
Zrujnowaliśmy podróż dla nich. Albo popsułam im podróż. To nie ma
znaczenia. To się skończyło. W porządku? Tak naprawdę nie mam
teraz o czym rozmawiać.
Tanner otworzył usta, po czym znów je zamknął. Przez chwilę po
prostu tam stałam. W tym czasie tak bardzo chciałam - tak bardzo.
Chciałam zacząć od nowa, podróż do chatki, tak jak nasz cholerny
związek. Chciałam pokonać odległość między nami i zarzucić ramiona
na jego szyję. To nie było tak, jakbym potrzebowała Tannera.
Chciałam go. Chciałam go przeprosić. Ale głupia, nie byłam nawet
pewna
, za co przepraszam i za co nie chciałam przepraszać.
Więc po prostu tam stałam i patrzyłam na niego.
-
Ok. Nie chcesz rozmawiać. Nie chcesz się dowiedzieć, co jest
pomiędzy nami. Szanuję to. - Wypuścił powietrze. - Dlatego nie
zamierzam narzucać ci niczego. Nie będę szukał naszej bliskości, kiedy
stąd znikniemy. Przychodzisz do mnie, kiedy jesteś gotowa. A jeśli
tego nie zrobisz? Cóż, to będzie cholernie przykre, ponieważ nadal
wierzę, bez względu na to, co dzieje się w twojej głowie, że coś
realnego może się znaleźć między nami.
M
ój język nie chciał się ruszyć. Zacisnęłam zęby. Z bezwzględu, co
Tanner myślał, że jest między nami, ta rzecz upadłaby, gdy tylko
naprawdę mnie poznał.
Tanner wzniósł kolejny głęboki oddech, a potem potarł klatkę
piersiową tuż nad sercem. Jego głos brzmiał pusto, kontynuował, jego
wzrok przypominał, prawie zimny. -Do zobaczenia później.
Opuścił pokój, nie oglądając się za siebie. Zamknęłam oczy i
wstrzymałam oddech, aż moje płuca zapłonęły. Przytrzymałam go
trochę dłużej, aż po prostu musiałam oddychać.
-
Do zobaczenia później- nie brzmiało jak obietnica. -Do zobaczenia
później- brzmiało prawie jak pożegnanie. -Do zobaczenia później-
było tym, czego się spodziewałam.
Zgodnie z oczekiwaniami, dojazd do domu był bardzo nieprzyjemny.
Nie było już więcej zabawy między Tannerem a mną. Kyler też nas nie
obserwował. Tylko Syd zakopała nos w swoim e-czytniku, który był
jedyną rzeczą, która przypominała poprzednią podróż.
Niebo było mętne i szare, a gdy zbliżaliśmy się do Maryland, zaczęło
padać. Tanner był pierwszym, który odpadł. Wysiadł z samochodu,
zawahał się na chwilę, gdy nasze oczy się spotkały, po czym zatrzasnął
drzwi.
Zacisnęłam usta, upominając się, by nie patrzeć na niego, kiedy
chodził po samochodzie z torbą. Ale oczywiście to zrobiłam.
Podniosłam wzrok i wyjrzałam przez okno. Tanner zatrzymał się na
mojej stronie samochodu, s
tukając raz w okno, po czym skierował się
w stronę okna kierowcy. -Później wyślę ci wiadomość-, powiedział
Kylerowi,
i już go nie było.
Tanner nie powiedział mi nic. Nie, żebym się tego spodziewała.
Niemniej, ta świadomość bolała.
Kiedy Kyler zatrzymał się przed moim apartamentowcem, Syd poszła
za mną na górę. Weszłam do mojego mieszkania, poczułam się nagle
wyczerpana
całkowicie. Upuściłam walizkę tuż za drzwiami i
zwróciłam się do mojej najlepszej przyjaciółki. Nikt z nas nie
przemówił, ale powiedziałam jej coś, czego nigdy wcześniej nie
powiedziałam.
-Przepraszam-
, wszystko pochodziło z moich ust.
Uśmiech Sydney był smutny, gdy odpowiedziała: -Wiem.
Następne kilka dni były całkowicie znośne. Cały mój czas spędziłam w
mieszkaniu, ignorując telefony od rodziców. Wiedziałam, że nic nie
może się wydarzyć, bo inaczej Brody pojawiłby się u mnie. W tej
chwili nie byłam w nastroju, aby poradzić sobie z moimi rodzicami i
ciągle przeżywać te same tematy. Nigdy nie czułam się tak jak w tych
telefonach ... jakby byli ze mnie dumni. Ich
rozczarowanie ciągle mnie
dręczyło, jak rana, która nie zagoiła się prawidłowo.
Większość niedzieli i poniedziałku przesypiałam, zakopana w moim
łóżku. W pewnym momencie zdecydowałam, że potrzebuję psa lub
kota. Dziwna myśl, ale byłam przekonana, że moje mieszkanie nie
będzie tak zimne i puste.
We wtorkowe popołudnie w końcu opuściłam sypialnię i resztę dnia
spędziłam wędrując bez celu po mieszkaniu. Tak wiele działo się w
mojej głowie. Chciałam porozmawiać z Syd, ale nie będę zawracać jej
głowy w tym samym czasie. Chociaż nie powiedziała, że jest
zmartwiona, wiedziałam, że tak właśnie musi być. Nie winiłam jej za
to. W końcu byłam zła na siebie.
Potrzebowałam zmiany.
Stałam w salonie i pociągnęłam łyk piwa, które znalazłam w lodówce.
Powoli odwróciłam się w kółko, zanim przejechałam palcami przez
moje włosy. Nie podobało mi się, gdzie był telewizor, ale łatwo było
to zmienić. Następnej godziny spędziłam przesuwając telewizor na
drugi koniec pokoju, przeciągając kanapę po podłodze i przesuwając
półki z książkami. Może powinnam pomalować. Nie byłby to pierwszy
raz. Odkąd się wprowadziłam, próbowałam co najmniej trzech
różnych kolorów, a teraz żałuję obecnego Sandbeige.
Może zajęła bym się tym jutro. Zostało mi kilka dni, zanim zaczęły się
moje lekcje i nie miałam ochotniczej służby, więc miałam czas. Dużo
czasu.
Potrzebujesz pomocy
Następnej nocy ledwo mogłam spać, nawet przy pomocy pigułki
nasennej i trzech butelek piwa, które wypiłam. Nie zamierzałam pić
tak dużo i zastanawiałam się, czy alkohol w jakiś sposób wpłynął na
działanie śpiącego leku. Prawdopodobnie nie powinnam była brać
pigułki, ale jakoś zapomniałam, że piłam, kiedy wkładałam ją do ust.
Albo po prostu mnie to nie obchodziło.
Leżałam w łóżku, nie mogąc uspokoić głowy. Raz po raz chwytałam
mój telefon komórkowy. Ale do kogo mam
zadzwonić? Syd już spała.
Nie mogłam też zadzwonić do Tannera. Ale cholera, chciałabym móc.
Jednak nie miałam pojęcia, co mu powiedzieć. Wyjaśnił mi, że coś jest
między nami, coś prawdziwego, ale hej, hej, zasłużył na coś lepszego.
Więc grałam w grę komputerową. Przejrzałam Facebooka. Znowu
grałam w inną grę. Wreszcie, około czwartej nad ranem, zasnęłam,
nie czekając na następny dzień, ponieważ spodziewałam się, że
będzie wyglądał jak ten dzisiaj. Dzisiaj było źle, tak jak wczoraj i
przedwczoraj.
Spałam przez większość środę, ale nie był to spokojny sen. Nigdy
naprawdę nie zasnęłam. A kiedy to się stało, śniło mi się, że jestem w
domu i nie mogłam znaleźć wyjścia. We śnie nie byłam sama, ale nie
mogłam znaleźć osoby, która była przy mnie. Zawsze była o krok ode
mnie. Byłam zagubiona i nigdy nie znalazłam odpowiednich drzwi,
które otwierałyby mi drogę.
Ciche chwile po
dgryzły mnie.
O szóstej wieczorem wypiłam ostatnie piwo o jabłkowym smaku, ale
to mnie
nie rozluźniło. Nic nie było w telewizji, a ja wpadłam na
pomysł uporządkowania mojej sypialni. Pozostało mi tylko kupić
farbę. Przynajmniej mogłabym to zrobić. Może zaprosiłabym Syd.
Moglibyśmy zorganizować imprezę malarzy. Mogłam dostać jedną z
tych zimnych talerzy z kiełbasą i serem. Poza tym mogłam pożyczyć
kilka gorących filmów - z Theo Jamesem, Jude'em Lawem i Tomem
Hardy'em i innymi ludźmi, którzy pokazują brytyjskich facetów. Czy
wszyscy byli Anglikami? N
ie wiedziałam tego. Ale mieli fajny akcent i
to było jedyne, co miało znaczenie.
Złapałam torebkę i klucze, wsunąłam się do Lexusa i pojechałam do
sklepu z narzędziami. Zanim weszłam do sklepu, wysłałam Syd krótką
wiadomość o moich planach. Znalazłam się wybierającą kolor
pomiędzy tysiącem i jeden odcieni.
Glupia.
Prawdopodobnie wybrałam kolor z góry. Zajęło mi strasznie dużo
czasu, by
zdecydować się na szary węgiel, a potem jeszcze dłużej, aby
znaleźć kogoś, kto podał mi kolor. Minęły dwie godziny, kiedy w
końcu spakowałam wszystko do samochodu i weszłam do sklepu
spożywczego na rynku.
Dopiero po kupieniu talerza z kiełbasą zauważyłam, że mój telefon
zapiszczał w głębi mojej torby. Na parkingu w samochodzie,
wykopałam telefon i odkryłam, że Syd mi odpowiedziała.
Nie dzisiaj. Może w weekend.
Przeszło przeze mnie rozczarowanie było tak poważne jak tsunami.
Patrzyłam na tę wiadomość, dopóki słowa nie zgasły mi przed oczami.
W
rzuciłam telefon do torebki, po prostu siedziałam i patrzyłam na
zaparkowany samochód przede mną.
C
o mam teraz zrobić z kiełbasą? Powinnam sprawdzić moje
wiadomości, zanim kupiłam te rzeczy. Przewróciłam oczami. Boże,
byłam taki głupia!
Gniew zagotował się we mnie jak błyskawica. To było całkowicie
irracjonalne. Nie miałam powodu, żeby się gniewać na Syd. To nie
było tak, że zaplanowaliśmy to jakiś czas wcześniej. To nie tak, że
naprawdę musiała spędzić ze mną czas po tym weekendzie. To nie
było tak ...
Stłumiłam tę myśl, wyjąłam telefon z kieszeni i szybko wysłałam
odpowiedź. Moje oczy powróciły do ciężarówki przed moim
samochodem. Nie mogłam już iść do domu. Gdybym wróciła do
mojego mieszkania, zwariowałabym.
Nie mogłam. Nie pamiętam jak poszłam do baru, gdzie spędzaliśmy
razem czas. Ponieważ semestr się nie zaczął, było nudno w środku
tygodnia w pubie. Przeszłam przez obszar, w którym tańczyłam tyle
razy, że nie mogłam bym tego zliczyć, i usiadłam na jednym z wielu
pustych
stołków przy barze.
-Hej, ty.-
Barman podszedł do mnie i uśmiechnął się. Był słodki. Już
nie bardzo młody. Myślę, że mnie rozpoznał. -Co podać?
Grałam na telefonie, myśląc o piwie.
-Co powiesz na Ice Tea Long Island?
-
Robi się- Wytarł ręce w ręcznik. -Czy mam otworzyć dla ciebie
rachunek
, czy zapłacisz od razu?
-
Zapłacę teraz,- wymamrotałam, wyciągając torebkę. Jakoś
pomyślałam, że to śmieszne, żeby otworzyć rachunek w środową noc.
Moje oczy
zaczęły łzawić, przy pierwszym łyku Long Island Ice Tea.
Boże, to było mocne. Ale i tak wypiłam, witając pieczenie w gardle i
klatce piersiowej. Popijałam koktajlem i zamówiłam piwo, zanim
rozejrzałam się po barze. Kilku facetów siedziało obok dwóch stołów
bilardowych. Moje oczy wędrowały po pubie. Na drugim końcu baru
stali dwaj mężczyźni w średnim wieku. Wyglądali ... zmęczeni.
-Kolejny?
Spojrzałam na barmana z zaskoczenia. -Przepraszam?
-Piwo. -
Wskazał na butelkę. -Chcesz jeszcze jedno? Jest puste.
Marszcząc brwi, odwróciłam wzrok. Święte bzdury, to prawda. Kiedy
to się stało?
-Jasne,- po
wiedziałam. -Jeszcze jedno.
Barman chyba mi nie uwierzył, bo kiedy przyniósł piwo, postawił
przede mną szklankę wody.
Środowy wieczór, a ja siedziałam w pubie. Sama. Przynajmniej byłam
przyjemnie ciepła.
Spojrzałam na telefon i przewinęłam się przez moje kontakty. Kiedy
dotarłam do imienia Tannera, zatrzymałam się. Czy on pracował?
Przygryzłam dolną wargę. Kazał mi zadzwonić, gdy będę gotowa do
rozmowy. Ale to było dobre pytanie. Czy byłam gotowa? Bo
mówienie...
Bar
stopniowo wypełniał się i stawał się coraz głośniejszy, gdy
patrzyłam na telefon. Rozmawialiśmy o tym między nami, prawda?
M
ówienie oznaczało, że musiałam być szczera w więcej niż tylko dla
nas. W
końcu ja siedziałam...
-
Cześć
Skrzywiłam się na dźwięk męskiego głosu, po czym podniosłam
wzrok. Facet w moim wieku stał obok mnie. Był słodki - przynajmniej
tak myślałam, gdy wpatrywałam się w niego. Był jednym z chłopaków
od
stołu bilardowego. Rozejrzałam się przez chwilę. Naprawdę ze
mną rozmawiał.
-
Cześć.
Oparł się o bar, uśmiechając się: - Minęło trochę czasu.
Um.
Poklepał mnie po ramieniu. -Nie widziałem cię od jakiegoś czasu.
O cholera. Czy znam tego gościa? Znałam go, prawda?
P
rzekrzywił głowę, po czym zaśmiał się cicho. -Nie pamiętasz mnie,
prawda?-
Roześmiał się ponownie i poczułam, że moje policzki
zaczynają się palić. -Man. Wow.
Skrzywiłam się. -Przepraszam ...
-
Och, w porządku. To był dziki wieczór. Dużo tequili. - Mrugnął do
mnie. Moje serce wsuwało się tak szybko w dół , że nie byłam pewna,
czy w ogóle było w moim ciele. -Czy ty też pijesz dziś tequilę?
Mógłbym cię zaprosić.
O mój boże.
Teraźniejszość uderzyła mnie jak kij baseballowy. Niejasne
wspomnienia o nim wzrosły ... dla niego i jego ciężarówki. Pachniało
w nim fast foodem i miałam ...
Odwróciłam wzrok. Nagle poczułam się źle. Płonące zażenowanie we
mnie wstało, tak gwałtownie, że prawie zaparło mi dech w piersiach.
Powinna
m była zostać w domu, nadziać się kiełbasą i serem i sama
pomalować przeklęte ściany.
T
ylko, że ściany nie stanowiły problemu.
Nie
potrzebowały zmiana, w tym momencie było to dla mnie jasne.
Dekorowanie mojego salonu nic by nie zmieniło. Nowy obraz mojego
mieszkania nie wystarczył. A zdobycie zwierzaka nie uczyniłoby mnie
szczęśliwszą. Musiałam się zmienić.
-Kochanie-
wyszeptał, głaszcząc mnie po policzku. -Nadal tam jesteś?
Odsunęłam się od jego dotyku, chwyciłam telefon i włożyłam go do
kieszeni.
Zsunęłam się ze stołka barowego. -Niestety. Muszę iść.
Nie spojrzałam za siebie, kiedy wybiegłam z baru i prawie wskoczyłam
do samochodu. Oddychając ciężko, nacisnęłam przycisk start.
Cholera. Cholera. Chwyciłam kierownicę, żeby nie trzęsły mi się ręce, i
ruszyłam w stronę autostrady. Była praktycznie pusta, całkowicie
opuszczona
. Chciałam zmienić pas. Nagle w moim lusterku
wstecznym pojawiły się reflektory. Moje biedne serce skurczyło się,
gdy podarłam kierownicę.
Wszystko działo się w tym samym czasie.
M
ój samochód wystrzelił w prawo, o wiele za szybko. Próbowałam
odpierać, wpadłam w panikę i mocno nacisnęłam w hamulec. Opona
pękła i samochód zaczął się kręcić. Światła wirowały wokół mnie.
Wzięłam głęboki oddech, aby ...
Z gromkim huknięciem samochód zatrzymał się i został wystrzelony w
powietrze. Metal chrupał i pękał. Zostałam wyrzucona do przodu i w
bok, un
osząc się w powietrzu na chwilę. Przed moimi oczami
eksplodowało coś białego. Drobny pył wypełniał wnętrze.
Chrupnięcie trwało tak, jakby ogromne zęby przygryzały mój
samochód. Widziałam błysk światła, a potem ciemność.