Staroświecki profesor nowoczesnego świata
Wywiad z profesorem Walerym Pisarkiem
Profesor Walery Pisarek, honorowy prezes i pierwszy przewodniczący Rady Języka Polskiego, autor książek i
publikacji, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II. Profesor Pisarek
do od 1969 do 2000 roku był dyrektorem Ośrodka Badań Prasoznawczych w Krakowie. W latach 70. Eskpertem
językowym w programie telewizyjnych „Studio 2”. Jest przewodniczącym jury i autorem większości tekstów
konkursu ortograficznego „Ogólnopolskie dyktando”. Uczestnik prac Centrum Obywatelskich Inicjatyw
Ustawodawczych Solidarności. Profesor jest również laureatem miedzy innymi: nagrody Śląskiego Wawrzynu
Literackiego 2002 za książkę Nowa Retoryka Dziennikarska oraz nagrody Krakowskiej Książki Miesiąca za
Słownik terminologii medialnej. W 2011 roku nadano profesorowi tytuł doctora honoris causa Uniwersytetu
Śląskiego.
Karolina Jaskólska: Witam na wywiadzie dla portalu detalks.pl. bardzo dziękuję, że zgodził
się Pan ze mną porozmawiać. A właśnie. Nie popełniłam błędu mówiąc „witam”?
Profesor: Naturalnie czytałem i słyszałem o tej sytuacji ze słowem „witam” i redaktorem
Rusinkiem. Do pewnego stopnia podzielam jego reakcję. To znaczy reagujemy tak samo,
tylko może inaczej się zachowujemy. Ja jednak czytam, jeżeli dojdę do wniosku, że to co
zapowiada „witam” potwierdzone jest w dalszym ciągu samym mailem, samą treścią, samą
sprawą no to rzeczywiście nie odpowiadam. Natomiast rzadko się to zdarza. Ale samą reakcję
rozumiem i podzielam.
KJ: Wspomnieliśmy o mailach. To kontynując temat nowych mediów – ma pan profesor
wrażenie, że książki schodzą na drugi plan?
Prof.: Ja uważam, że książka nadal jest na pierwszym planie mimo wszystko. Była pisana na
papirusie na tabliczkach glinianych, więc nowe media to jest tylko nowa postać pisanego
tekstu, zapisanego słowa.
KJ: Wystarczy włączyć laptopa i mamy wszystko, to po co sięgać po książki? Każde słowo
zawarte jest w przestrzeni Internetu. Jak to słowo w tym momencie wygląda z pozycji
językoznawcy?
Prof.: Językoznawca czy po porstu każdy humanista ma poczucie ciągłości kultury, a
przynajmniej powinien je mieć. To co zdaża się teraz, co zachodzi teraz, było i wcześniej, ale
w innej postaci w innych mediach. Nowe media wchodziły na arenę to inne schodziły w cięń i
na ogół nie ginęły, a zostawały odgrywając niewielką rolę. Tak jak i teatr żyje tak i książka
żyć będzie. Zawsze było coś nowego i język za każdym razem również się zmieniał. Wpierw
nie był język nawet zapisywany, tak więc samo jego zapisanie, rozłożenie go na sylaby, na
litery to zdaniem McLuhana była największa rewolucja i największe wprowadzenie
społeczeństwa na błędne tory. To znaczy, człowiek powinien odbierać tak jak patrzy świat
całościowo, a tu każą mu linijkę z tego zrobić, pisać literkę za literką. Wydawało się że to jest
sprzeczne całkowicie z ludzkim systemem zmysłów. Ale przyzwyczailiśmy się do tego i
potem druga rewolucja – zastąpienie tej ciągłości, linearności komunikacji, całymi obrazami
jako wielką nowość, którą zaczeliśmy traktować. Tak napradę jest to powróc to rysunków
naskalnych, którymi komunikował się dawno temu człowiek. A jest to komunikat nie rozbity
na litery, nie rozbity na słowa, tylko sam treść rzucona w formie znaku.
KJ: Teraz mamy hipertekst. To nie jest zbytnie uproszczenie?
Prof.: Można powiedzieć uproszczenie, a można powiedzieć i wzbogacenie. Jeżeli tylko
korzysta się jedynie z tych możliwości, które hipertekst i komunikacja internetowa daje.
Pewnie, jeżeli jedynie złapie się to co płynie na samym początku na samym wierzchu to jest
to często szumowina. Można się tym zrazić. Ale z drugiej strony hipertekst polega na tym, że
otwiera tysiące nowych bramek, które prowadzą do nowego, a te jeszcze do nowych bramek i
tak dalej. Nigdy nie ma końca w szukaniu znaczeń. Dlatego nie uważam, żeby to było
zubażające, ale oczywiście pod warunkiem, że człowiek rozsądnie z tego korzysta.
KJ: No właśnie, a według profesora przeciętny człowiek potrafi rozsądnie z tego korzystać?
Prof.: Za Bralczykiem powtarzam, że przeciętny polak i przeciętna polka nie istnieje.
Wszyscy jesteśmy nieprzeciętni. Nie żądajmy tego samego od wszystkich. Ten kto, nie chcę
nikogo obrazić, ktoś kto doskonale kopie piłkę zasługuje na szacunek jako kopiący piłkę i nie
należy oczekiwać od niego jakiś innych zalet. Nie chcę wymieniać jakich bo to nie o to
chodzi. Ja nie chciałbym być oceniany po tym jak nieudolnie kipię piłkę.
KJ: No tak, każdy ma swoją dziedzinę.
Prof.: Tak, oczywiście.
KJ: Ale czy, wracając do książek, grupa czytających książkę nie jest teraz zagrożona
wyginięciem? Sport jest modny, szczególnie teraz, a książki czyta statystycznie coraz mniej
młodych ludzi.
Prof.: Książka nie będzie odgrywała takiej roli jaką odgrywała dotychczas, ale nie zniknie tak
jak nie znikł teatr, tak jak nie zniknęła do tej pory gazeta. Choć mówiono, że skoro jest radio i
tv, które szybko dostarczają informacji to po co nam gazeta. Dziś zmniejszają się nakłady
gazet, gazeta nie odgrywa już takiej roli jak w pierwszej połowie XX wieku, ale jednak jest.
Możemy być spokojni.
KJ: … Dla zapachu książek warto czytać
Prof.: śmiech. Już różne książki i gazety wąchałem. Różnie pachną, w różnych epokach
żyłem i wiem, ze różnie pachną. Z amerykańską literaturą kojarzy mi się na przykład bardzo
proszek na przeróżne owady dodawany do druku. Farby drukarskie mogą śmierdzieć, oj
mogą….śmiech. No, ale książki nie są do wąchania. Choć owszem są zapachowe, czy kartki
w katalogach kosmetycznych: „potrzyj w tym miejscu”. Kiedyś kilka czasopsm się również
na to porwało. Kartki pocztowe również z wizerunkiem jakiejś aktorki – potrzyj i zobacz jak
ona pachnie.
KJ: Może zaraz powąchamy pliki pdf. Pan profesor ceni sobie wersje komuterowe własnych
tekstów?
Prof.: Ja wolę aby mój tekst jednak ukazał się w wersji papierowej, albo także w wersji
papierowej. Widzimy jak to teraz jest. Jednak papier cenię sobie bardziej.
KJ: Uważa się Pan profesor za człowieka nowoczesnego?
Prof.: programowo nie. Jak ktoś chce mi zrobić komplement to niech mi mówi, że jestem
staroświecki, a nie że gonię za nowinkami. Wyraz nowoczesny może się kojarzyć wyłącznie z
pozytywnącechą, a staroświecki raczej nie mi to zupełnie nie przeszkadza.
KJ: Tak bardzo broni się Pan profesor przed nowoczesności?
Prof.: Bronię się przed podejrzeniem o wykorzenienie
. Bardzo bym chciał aby wszyscy moi
studenci czuli się zakorzenieni w przeszłości i niech sięgają do gwiazd nowoczesności
, ale
czerpiąc soki z tego co było.
KJ: Od ilu lat jest pan profesorem?
Prof.: Napisane mam na papierze, że 30 lat
KJ: Miał pan profesor chwilę zwątpienia w to co robi?
Prof.: to już nie. Jak się jest już profesorem to takich rozterek nie ma. Zawsze się znajdzie
jakiś student, studentka, który daje przynajmniej złudzenie, że się coś komuś przekazało, a jak
nie przekazało to przynajmniej utwierdziło na moim zdaniem słusznej drodze.
KJ: Zawsze chciał Pan profesr to robić – wykładać?
Prof.: A nie, nie!
KJ: To skąd pomysł profesury, językoznawstwa?
Prof.: Jedyne co od początku świadomego życia miałem to chęć robienia czegokolwiek lepiej
niż inni. To było głównym motorem. Los rzucił mnie do Ośrodka Badań Prasoznawczych, to
tam moje językoznawcze zainteresowania się rozbudziły. No, jako student polonistyki
pisałem wiersze, ale myślałem o sobie jako o twórcy literatury niż o tym, ze będę się
zajmował czymś tak nudnym jak język. Śmiech.
KJ: nudnym? Śmiech.
Prof.: Mało interesujące na pozór zajęcia: język cerkiewny, dialektologi w porównaniu ze
Słowackim.
KJ: No właśnie już chciałam się obruszyć, że upadł mit Pana profesora Pisarka, który
zakochany jest w języku polskim.
Prof.: Ależ naturalnie jestm w nim zakochany! Mówiąc o zakorzenieniu swoim, wcześniej,
myślę o zakorzenieniu w polskości. Kwintesencją, istotą, fundamentem polskości jest język.
To jak bardzo pretensjonalnie, nawiązje często do pierwszej pracy na temat opieki nad
językiem polskim z połowy XV wieku – traktacie „o ortografi” Parkoszowica, który powiada,
ze ten kto doskonali język to zasługuje się ojczyźnie tak jak żołnierz w walce. Ponieważ moje
proby obrony polskości siły nie przydały się na nic to uznałem, że to jest dobry teren, dobry
obszar aby tu uzewnętrznić swoje przywiązanie do polskości.
KJ: Bije od Pana profesora patriotyzm!
Prof.: bezwzględny!
KJ: to jak Pan profesor reaguje na wpadki polityków, słowną wojnę….to nie boli
językoznawcy?
Prof.: Jako językoznawca mogę powiedzieć, że robienie halo wokół takich zdarzeń nie ma
większego znaczenia. Chociażby Obama mógł powiedzieć zamiast polskie obozy - żydowskie
obozy ponieważ Żydzi tam siedzieli. Powiedzieć: polskie obozy nie znaczy, że Polacy byli
tam więźniami. Przypisujemy z tą chwilą, jako Polacy, jako różne instytucje kiedy
kilkadziesiątków lat temu zaczęliśmy przeciwstawiać się określeniu - polskie obozy, to od
tamtej chwili rzeczywiście kiedy to nadaliśmy, zasugerowaliśmy ludziom, że polskie obozy
utrzymywane są przez polaków powinniśmy protestować.
KJ: Można generalizować, że każdy konflikt zaczyna się od jednego słowa…
Prof.: Jest to wykorzystywane, nadużywanie.
KJ: A czy odnoszenie się dzisiejszej młodzieży do języka, używanie przez młodych ludzi
słowa napawa pana profesora lękiem czy radością?
Prof.: Jestem zadowolony. Mimo wszystko. Są wśród młodzieży osoby, które uzewnętrzniają
swoją troskę o język na blogach czy portalach o „polskich ogonkach”. Są tacy, którzy na ogół
lekceważą wszystko – rodzinę, znajomych, przyjaciół i co za tym idzie również język. Jeszcze
nie jest tak źle.
KJ: Pytam, bo panuje przekonanie, że młodzież nie dba o język. Jest dużo kolokwializmów,
naleciałości, neologizmów…
Prof.: Ja tego nie odczuwam. Nie znaczy to również, że temu przyklaskuję - to naturalne. To
twórczy stosunek do języka. To, że różne wydziwiania języka powstają i się z nimi
spotykamy to nie stanowi dla mnie powodu do rozpaczy.
KJ: Potrzebne im są autorytety językowe? Może Pan profesor zdradzi mi kogo sam stawia
sobie jako wzór?
Prof.: Odpowiem na koniec przekornie: tak, siebie samego. Mówię pół żartem pół serio, ale
szczerze.
KJ: Dziękuję za rozmowę!!!!