POEZJE CZES AWA MI OSZA
Biografia artystyczna Czes awa Mi osza
Czes aw Mi osz urodzi si 30 czerwca 1911 w Szetejniach nad Niewia (Litwa). M odo
sp dzi w Wilnie, w latach 1929-1934 studiowa prawo na Uniwersytecie Stefana Batorego.
By wspó za
ycielem grupy poetyckiej agary i wspó redaktorem jej pisma. W 1933 roku
wyda pierwszy tom poetycki Poemat o czasie zastyg ym. W 1934 r. otrzyma nagrod
wile skiego Zwi zku Literatów za twórczo poetyck . Dwukrotnie (w roku 1931 i w latach
1934-1935) wyje
do Pary a na stypendia naukowe, spotykaj c si wtedy z O. W.
Mi oszem, z którym czy o go dalekie pokrewie stwo. W 1936 r. wyda zbiór wierszy Trzy
zimy; w tym samym roku podj prac w Polskim Radio, najpierw w Wilnie, a nast pnie
(1937) w Warszawie, gdzie przebywa równie podczas okupacji niemieckiej, bior c czynny
udzia w podziemnym yciu literackim i kulturalnym. W 1940 wyda zbiór poetycki pt.
Wiersze (pseud. Jan Syru ), a w 1942 antologi poetyck prezentuj
polsk poezj powsta
pod okupacj Pie niepodleg a. Zajmowa si te przek adami – t umaczy Jak wam si
podoba Szekspira oraz esej J. Maritaina Drogi kl ski, podejmuj cy temat kolaboracji z
faszyzmem. Po wojnie na krótko wyjecha do Krakowa, po czym – pod koniec 1945 roku –
wst pi do s
by dyplomatycznej i pracowa jako radca kulturalny w ambasadach polskich w
Stanach Zjednoczonych (Nowy Jork, Waszyngton) i Francji (Pary , od 1949 r.),
równocze nie zachowuj c wi z krajem i publikuj c swoje utwory w prasie polskiej. W roku
1945 wyda tom poetycki pt. Ocalenie, zawieraj cy cz
wierszy przedwojennych oraz
utwory powsta e pod okupacj , trzy lata pó niej, w „Twórczo ci” (nr 4/48) og osi Traktat
moralny. W 1951 roku odmówi powrotu do Polski i pozosta w Pary u, utrzymuj c si z
pracy literackiej. W 1953 roku wyda we Francji (w Bibliotece „Kultury”): wiat o dzienne -
zbiór wierszy emigracyjnych, napisanych w USA i we Francji, Zniewolony umys –
paraboliczn opowie o losach kilku pisarzy polskich, ukrytych pod czytelnymi
kryptonimami, a tak e napisan po francusku i przet umaczon na polski powie
La prise du
pouvoir (Zdobycie w adzy). Ta ostatnia zosta a wyró niona Europejsk Nagrod Literack
(Prix Littéraire Européen). W 1955 roku ta ostatnia powie ukaza a si w Instytucie
Literackim w Pary u po polsku; ponadto Mi osz wydaje jeszcze powier stanowi
powrót
do krainy dzieci stwa poety – Dolina Issy, a nast pnie – jeszcze przed wyjazdem do USA –
tom poetycki Traktat poetycki (1957). Zaproszony na wyk ady z literatury polskiej na
Uniwersytet Kalifornijski w Berkeley (1960), w 1961 r. obj tam stanowisko profesora
zyków i literatur s owia skich i osiad na sta e. Publikowa g ównie w Pary u i w USA, ze
wzgl dów politycznych by natomiast obj ty zakazem cenzury w kraju. W 1962 mroku
ukaza si tom Król Popiel i inne wiersze, w 1965 – Gucio zaczarowany, w 1969 – Miasto bez
imienia, w 1973 – Selected Poems, w 1974 – Gdzie wschodzi s
ce i k dy zapada, a w 1976
– zebrane Utwory poetyckie. Poems (angloj zyczne wydania zbiorów wierszy wydane by y w
Ameryce, pozosta e – po polsku – publikowa Instytut Literacki). T umaczony na wiele
zyków, coraz bardziej znany na Zachodzie, pocz tkowo g ównie jako eseista, Czes aw
Mi osz stopniowo zyskiwa sobie coraz wi ksz renom jako poeta. Za twórczo poetyck
otrzyma – w 1976 roku stypendium Guggenheima, w 1978 – nagrod The Neustadt
International Prize for Literature, a w 1980 roku – literack Nagrod Nobla. Ta ostatnia, w
powi zaniu z sytuacj polityczn w Polsce, sta a si przyczyn odblokowania zakazu
cenzorskiego dotycz cego jego twórczo ci. Kiedy Instytut Literacki w Pary u wyda (1980-
1981) dziesi ciotomowe Dzie a zbiorowe, sta y si one podstaw dla wyda polskich.
Stopniowo obj te zakazem publikacje paryskie oraz nielegalne, drugoobiegowe wydania
zosta y zast pione przez oficjalne edycje krajowe, tak e zbiory esejów tworzonych w j zyku
angielskim ukaza y si przet umaczone na j zyk polski. I tak w 1980 roku PIW wydaje
Wiersze wybrane, w 1981 – Czytelnik Poezje, Znak – Dalsze okolice, a LSW – Poezje
wybrane. Nast pnie w 1983 roku w Wydawnictwie Literackim ukazuje si tom Hymn o perle,
stanowi cy powtórzenie o rok wcze niejszego wydania paryskiego (kolejna edycja krajowa –
1989). To samo WL publikuje pó niej jeszcze dwa tomy Wierszy (1984), Nieobj
ziemi
(1988, powtórzenie paryskiej edycji z 1984), a „Znak” – Kroniki (1988) i Dalsze okolice
(1991). Aktualnie na polskim rynku ksi garskim Mi osz obecny jest stale, wspó pracuj c z
dwoma wydawnictwami krakowskimi – Wydawnictwem Literackim i „Znakiem”, chocia
prawo do niektórych tytu ów otrzymuj i inni edytorzy. Ostatnie publikacje to Na brzegu
rzeki (1994), Abecad o Mi osza (1996) i Piesek przydro ny (1997), wszystkie w „Znaku”.
Poniewa na ogó pierwodruk paryski poprzedza o kilka lat wydanie krajowe, a na naszym –
nieuporz dkowanym jeszcze – rynku wydawniczym pojawi o si te kilka nie
autoryzowanych, „pirackich” wyda wierszy i antologii, niniejsze omówienie na pewno nie
jest kompletne, uwzgl dnia jedynie najwa niejsze pozycje w dorobku autora. Poza
twórczo ci poetyck oraz wymienionymi wcze niej powie ciami, Mi osz opublikowa w
Polsce wi ksz cz
swojego dorobku eseistycznego. Najbardziej znacz ce tytu y to:
Widzenia nad Zatok San Francisco (Pary – 1969, Kraków – 1989), Ziemia Ulro (Pary -
1977, Kraków – 1994), Ogród nauk (Pary – 1979, Lublin – 1991), wiadectwo poezji (Pary
– 1983, Warszawa – 1987), Zaczynaj c od moich ulic (Pary – 1985, Wroc aw – 1990),
dziennik Rok my liwego (Pary – 1990, Kraków – 1991), Szukanie ojczyzny (Kraków 1991),
Metafizyczna pauza (Kraków 1995), Legendy nowoczesno ci – zbiór esejów i listów do
Jerzego Andrzejewskiego (Kraków 1996),
ycie na wyspach (Kraków 1997). Ponadto
Czes aw Mi osz publikuje polskie t umaczenie wyk adów o literaturze ojczystej Historia
literatury polskiej do roku 1939 (Kraków 1993), a tak e – niejako na marginesie swojej pracy
– wydaje antologie i zbiory poezji polskiej i obcej cz ciowo we w asnych t umaczeniach, jak
np. Haiku (Kraków 1992), Mowa wi zana (Warszawa 1986) czy Wypisy z ksi g
ytecznych
(Kraków 1994) oraz szkic monograficzny po wi cony Annie wirszczy skiej Jakiego to
go cia mieli my (Kraków 1996). W latach dziewi dziesi tych zamieszka w Krakowie, gdzie
sp dza miesi ce wolne od pracy uniwersyteckiej w Ameryce, zosta nawet honorowym
obywatelem Krakowa i (wraz z Wis aw Szymborsk ) patronem Komitetu Dni Krakowa
(Festiwal Kultury – Kraków 2000). Cz sto przebywa w Polsce, bior c czynny udzia w yciu
literacki i kulturalnym kraju. Otrzyma tytu y doktora honoris causa wielu polskich uczelni,
wywiera tak e znaczny wp yw na poetów ró nych pokole i orientacji.
Twórczo poetycka Czes awa Mi osza
Poezja Czes awa Mi osza nie atwo poddaje si interpretacjom. Mi osz uwa any jest za
poet trudnego, chocia równocze nie jest niezwykle popularny i to nie tylko – jak mo na by
si spodziewa w kr gach akademickich. Istnieje wr cz utrwalona moda na poezj Mi osza,
czemu sprzyja zreszt bogata i wielow tkowa dzia alno pozaliteracka poety (Mi osz
ostatnio udziela wielu wywiadów, wyst puje w mediach, patronuje rozmaitym akcjom i
dzia aniom kulturalnym).
Twórczo poetycka Czes awa Mi osza jest niezwykle zró nicowana; omawiaj c j mo na
zatem dokonywa rozmaitych prób systematyzacji. Sam fakt, e biografia i dzie o pisarza
obejmuje trzy epoki literackie – mi dzywojnie (okres „ agarów”), lata okupacji sp dzone w
Warszawie oraz (najd
szy i jak e skomplikowany) okres powojenny – zmusza czytelnika
do wnikliwego badania ewolucji postawy poetyckiej i poszukiwania w
ciwych kontekstów
biograficznych i historycznych, odnosz cych si do poszczególnych utworów.
Wczesna twórczo Czes awa Mi osza okre lana jest mianem katastroficznej, nast pny
okres jego twórczo ci to czas skupienia na problematyce politycznej i historycznej, twórczo
dojrza a – to poszukiwania odpowiedzi na pytania dotycz ce sensu egzystencji ludzkiej,
zag bianie si w metafizyce, zwrot ku religii, przy jednoczesnym d eniu do coraz
oszcz dniejszych, ascetycznych form wypowiedzi. Bo ena Chrz stowska w swoim szkicu
po wi conym poecie proponuje wyodr bnienie czterech etapów artystycznej drogi pisarza:
W istocie nie ma jednego Mi osza. [...] ...spróbujmy jednak dla u atwienia wyodr bni
czterech ró nych „Mi oszów”, czyli cztery fazy ewolucyjne w tej niezwyk ej, bo wysoce
zró nicowanej, ale przecie zawsze „Mi oszowej” poezji:
1. Mi osz spo ecznik, wizjoner i prorok (pocz tki twórczo ci, poezja okupacyjna, wybrane
utwory pó niejsze):
2. Mi osz historyczny, poeta epoki ( ównie lata pi dziesi te – poezja traktatowa, tomik
wiat o dzienne, eseje);
3. Mi osz metafizyczny, poeta eschatologii (prawie ca a twórczo , pocz tek „rekolekcji” od
Króla Popiela);
4. Mi osz religijny i biblijny (od Ocalenia, nasilenie od Ziemi Ulro, przek ady biblijne – lata
osiemdziesi te).
1
Sam poeta niech tnie odnosi si do wszelkich prób klasyfikacji, przy ka dej okazji g osz c
swoj niezale no wobec konwencji, snobizmów i schematów. Ironia i autoironia obecna w
wielu wierszach pozwala poecie dystansowa si wobec wszelkich gotowych formu
my lowych i odpowiedzi. Czytaj c Mi osza mamy czasem wra enie, e w miar up ywu lat
postawa ironisty staje si podstawowym wyznacznikiem pogl dów pisarza na wiat i na
samego siebie. Coraz trudniej przychodzi pisarzowi zaj cie postawy autorytetu, cz ciej
wiadamia sobie – i swoim czytelnikom – relatywizm wszechrzeczy. Rzadko i jedynie w
bardzo szczególnych sytuacjach decyduje si Mi osz przyjmowa rol s dziego, a nawet i
wtedy – jak w wierszu Sarajewo
2
, który rozpoczyna si swoist parentez : Niech to nie b dzie
wiersz, ale przynajmniej mówi , co czuj
– ma pe
wiadomo obci enia w asn
niedoskona
ci . Zw tpienie i pokora, stale obecne w twórczo ci Mi osza, nie wykluczaj
przy tym spokoju, agodnego, powolnego smakowania ycia, delektowania si chwil .
Poeta budzi i budzi do dzisiaj wielkie emocje – s czytelnicy, którzy go uwielbiaj , i s
tacy, co go nienawidz . Sam Mi osz cz sto chyba wiadomie prowokowa swoich
czytelników
3
, równie cz sto przy tym pada ofiar rozmaitych manipulacji. Nale y bowiem
pami ta , e chocia dzisiaj nie mamy najmniejszych w tpliwo ci, i urodzony w samym
sercu Litwy... poeta ...przynale y do gospodarstwa polskiej literatury, jego droga do polskiego
czytelnika nie by a prosta ani atwa. Nie bez znaczenia jest fakt, e poeta prawie pó wieku
sp dzi na emigracji, z czego wi kszo czasu poza Europ , a ju samo
to „oddalenie”, nawet gdyby nie by o obci one politycznymi konsekwencjami, nie
pozostawa o bez wp ywu ani na postaw pisarza, ani na sposób odbierania jego dzie przez
czytelników w Polsce.
Bywa najcz ciej Mi osz odczytywany jako kontynuator romantycznej tradycji tyrtejskiej –
i to zarówno przez cenzur , jak i przez swoich politycznych wspó wyznawców. Kilka jego
wierszy znalaz o si na Solidarno ciowych pomnikach (np. cytat z wiersza Który skrzywdzi
zosta umieszczony na pomniku stoczniowców zamordowanych w 1970 roku w Gda sku), a
sam poeta w 1982 roku na
„p aszcz Konrada”, publikuj c kilka wierszy wyra nie
odnosz cych si do aktualnej sytuacji politycznej, jak chocia by Do Lecha Wa sy:
Po dwustu latach, Lechu Wa so,
Po dwustu latach odzyskiwanej i esów traconej nadziei
Zosta
naczelnikiem polskiego ludu
I tak jak tamten, masz przeciw sobie mocarstwa.
Jak pisze Boiena Chrz stowska – ...by oby jednak wielk krzywd dla twórcy poematu
Gdzie wschodzi s
ce i k dy zapada, gdyby istnienie Mi osza w polskiej rzeczywisto ci
kulturalnej zwi za z wichrem historii. Nikt nie by dalszy od poddawania si jej przemo nym
wp ywom, jak sam Mi osz. Ca e ycie walczy o wyrwanie si z mia
cych trybów historii w
obronie niepowtarzalno ci ludzkiego losu, w obronie godno ci indywidualnego „ja”.
4
Zreszt Mi osz sam po paru latach dystansowa si swoich ówczesnych tekstów i stara si o
odzyskanie prawa do indywidualnego g osu (nazywaj c to artobliwie „reprywatyzacj
swojej osoby”), co znowu odbierane by o cz sto jako rodzaj zdrady:
Panie Bo e, lubi em d em truskawkowy
I ciemn s odycz kobiecego cia a.
Jak te wódk mro on , ledzie w oliwie,
Zapachy: cynamonu i go dzików.
Jaki wi c ze mnie prorok? Sk dby duch
Mia nawiedzi takiego?
5
Z ca pewno ci zatem jednym z zasadniczych rysów poezji Czes awa Mi osza jest
samo wiadomo , autokrytycyzm postawy. Zarówno poezja, jak i eseistyka charakteryzuj si
ró norodno ci stylistyk i strategii poetyckich. Inn cech wyró niaj
– rodzajem
poetyckiego „pi tna” jest swoista strategia wypowiedzi, przewrotna i pe na pu apek gra, jak
poeta prowadzi z czytelnikiem:
Mój umys by , jak mi si zdaje, umys em artysty, ze wszystkimi jego zaletami i wadami.
Post powa od przeczenia do przeczenia, a nawet, próbuj c przezwyci
sprzeczno ci,
ciwie w nich si lubowa . Jedn z moich literackich rozrywek by o prowadzi czytelnika
w jakim kierunku i nast pnie popl ta mu cie ki, tak eby straci pewno , co zreszt
powodowa o wiele nieporozumie .
6
Spo ród wielu cech charakteryzuj cych postaw poetyck Czes awa Mi osza warto
wymieni perfekcjonizm, szlachetno stylu i j zyka (chocia pozorna „prostota” okazuje si
cz sto z udna), sk onno do ironicznego dystansu i autoironii, wielog osowo i
dyskursywno , upodobanie do filozoficznych, historycznych i metafizycznych refleksji.
Klasyczno formy i klarowno kompozycji oraz g bokie zanurzenie w tradycji kulturowej
poeta czy z arliwo ci tonu i arem emocjonalnego zaanga owania. Cz sto pesymistyczny
i gorzki, nie waha si nigdy stan w obronie pokrzywdzonych – w tym sensie jest poet
„przegranych”.
Ostatnie lata twórczo ci to zarazem lata poszukiwa . T umaczenia Biblii i haiku, fascynacja
poezj chi sk i japo sk , opracowywanie antologii, eseistyka i dzia alno popularyzatorska
– wyk ady i odczyty, nagrania radiowe. Wszystko to zmierza w kierunku znalezienia nowych
form wypowiedzi – poza form tradycyjnego wiersza.
W
ciwie niezmienny pozostaje zestaw tematów i problemów interesuj cych artyst :
katastrofizm, zw tpienie, zag ada – ocalenie, wiara – zw tpienie, metafizyka i filozofia,
wydziedziczenie i tradycja, sytuacja wspó czesnego artysty-poety, emigracja, polsko .
Widoczna jest natomiast – przy wszystkich cechach decyduj cych o rozpoznawalno ci
wyrazistego i niepowtarzalnego stylu – ewolucja warsztatu poetyckiego – od bogactwa w
stron ascezy. W jednym ze swoich pó nych wierszy Mi osz uzna „milczenie” za
najdoskonalsz form wypowiedzi poetyckiej.
Twórczo Mi osza obejmuje poezj i proz , eseje i powierci, poematy, traktaty i drobne
utwory liryczne. Na szczególn uwag zas uguje eseistyka, która w miar up ywu lat zajmuje
coraz bardziej znacz ce miejsce w dorobku pisarza. Olbrzymie zas ugi poniós Mi osz jako
nauczyciel, wyk adowca, a zarazem t umacz – popularyzuj c wiedz o polskiej literaturze
dawnej i wspó czesnej w rodowisku ameryka skim. Jego Historia literatury polskiej sta a si
zreszt wydarzeniem i na polskim rynku czytelniczym – pisarz nie waha si przed
wypowiadaniem w asnych, niezale nych s dów, ujawniaj c cz sto bardzo kontrowersyjne
opinie. Mi osz bywa ironiczny, z
liwy, niesprawiedliwy – ale nigdy nudny.
Wypowiedzi nas temat literatury wspó czesnej, historii i polityki cz sto bywaj
le
rozumiane, poeta bywa pos dzany o wywy szanie si , pych , pogard – a jego wyj tkowa
pozycja w po czeniu z ostentacyjnie akcentowanym poczuciem „niezakorzenienia”
prowokuje wrogów. Swoistym skandalem by na przyk ad wiersz Z. Herberta pt.
Chodasiewicz (Z. Herbert Rovigo, Wydawnictwo Dolno
skie, Wroc aw 1992, s. 45).
Analiza wybranych utworów poetyckich
Campo di Fiori (z tomu Ocalenie 1945)
Wiersz napisany rytmicznym o miozg oskowcem; mo emy potraktowa go jako
nieregularn sylabotoniczn
7
bia oktaw (czyli wiersz zbudowany z o miu wersów), lub –
przy za
eniu, e ka de dwa wersy stanowi ca
(gdy zwykle cz si one pod
wzgl dem logicznym i sk adniowym) – regularny, prze amany w redniówce sze ciostopowy
tonik
8
, o wyra nie zaznaczonym rytmie (Ss, sSs, sSs trochej, amfibrach, amfibrach).
Form wypowiedzi jest tu monolog podmiotu lirycznego, który przedstawia trzy obrazy
rozgrywaj ce si w ró nych planach czasowych: 1. Plac Campo di Fiori wspó cze nie – pe en
przekupniów sprzedaj cych frutti di mare, 2. Plac Campo di Fiori w czasie egzekucji –
spalenia na stosie inkwizycyjnym Giordana Bruna, 3. Warszawa – plac przed p on cym
gettem warszawskim.
Nie bez powodu omawianie utworu proponujemy zacz
od jego struktury. Silnie
zrytmizowana bia a oktawa, czy te – wed ug innej interpretacji – prze amany w redniówce
heksametr to formy wiersza maj ce olbrzymi tradycj (poezja antyczna). Dostojny, powa ny
rytm nadaje wypowiedzi nastrój „bohaterski”, nieco nawet patetyczny, a przy tym – przez
skojarzenie historii najnowszej ze staro ytno ci – zmusza czytelnika do refleksji na temat
ci
ci ludzkiego do wiadczenia widzianego z perspektywy historii.
Podstawowym tropem poetyckim u ytym przez Mi osza jest epitet. Bogate, malarsko
potraktowane obrazy skomponowane zosta y na zasadzie paraleli
9
: plac rzymski – plac
warszawski, p on cy na stosie Giordano – p on cy w getcie ydzi, ogie ogarniaj cy stos –
ogie widoczny w oknach pal cych si domów, ha as przekupniów targuj cych si z
kupuj cymi – ha as jarmarcznej muzyki i bawi cych si ludzi, t um rzymski – t um
warszawski (jednakowo oboj tne i nieczu e na rozgrywaj ce si wydarzenia). Za pomoc tak
uporz dkowanych obrazów poeta dowodzi, e tragedia umieraj cego cz owieka jest zawsze
taka sama, niezale nie od tego, czy mier dotyczy jednostki, czy zbiorowo ci. Umieraj cy
mieszka cy getta nie odczuwaj przecie ulgi z powodu wspólnoty swego losu, a oboj tno
wiadków – ludzi „zza muru” – ostatecznie przekre la wi
cz
ich ze wiatem ludzi
ywych. „Samotno gin cych” dotyczy ka dego, kto sta si ofiar – by mo e nawet
samotno ludzi umieraj cych w getcie jest jeszcze dotkliwsza, gdy pozostaj
nierozpoznawalni i anonimowi, nie maj szansy nie tylko na pomoc czy wspó czucie, ale
nawet na ludzk pami .
Jak w wielu wierszach okresu wojennego tak e i tu Mi osz pos uguje si grotesk .
10
Jest ona
szczególnie widoczna w partiach opisowych utworu, kiedy poeta zderza kolorowe, jaskrawe,
utrzymane w weso ym nastroju sceny handluj cych lub bawi cych si ludzi oraz bogate,
zmys owe opisy roz
onych na straganach towarów ze scenami przedstawiaj cymi mier w
omieniach ludzi albo obrazem czarnych p atów sadzy unosz cych si w powietrzu.
Bogactwo barwnych, k bi cych si „owoców morza”, przywodz cych na my l barokowe
martwe natury i wyliczanych przez poet z rozmy ln dok adno ci uderzaj co kontrastuje z
ascetyczn czerni dymów unosz cych si nad pal cym si gettem.
Podmiotem lirycznym wiersza jest cz owiek, który by
wiadkiem holocaustu. Jest to
zarazem wykszta cony humanista, wra liwy, sk onny do refleksji nad wiatem i nad sam sob
– poeta-filozof.
Trzy skojarzone ze sob sceny – targ na Campo di Fiori, ogl dana oczami wyobra ni scena
egzekucji Giordana Bruna oraz przywo ana z pami ci likwidacja warszawskiego getta –
spuentowane zosta y przez poet seri kolejno nast puj cych po sobie wniosków, w ten
sposób wiersz ma w
ciwie cztery zako czenia. Dzi ki takiej kompozycji czytelnik mo e
prze ledzi tok rozumowania poety, a wielowymiarowa refleksja na temat przedstawionych
wydarze obliguje odbiorc do samodzielnych przemy le , sugeruj c zarazem, e problem
przedstawiony w wierszu wymyka si
atwym ocenom. Pierwsza, najbardziej chyba
oczywista refleksja, dotyczy oboj tno ci, swoistego znieczulenia, wynikaj cego z egoizmu
cz owieka. Kwestia wspó odpowiedzialno ci wiadków za zbrodnie dokonane bez ich
udzia u, chocia w ich wiadomo ci i za ich milcz cym przyzwoleniem by a zreszt jednym z
podstawowych zagadnie etycznych dyskutowanych podczas wojny i d ugo jeszcze po jej
zako czeniu przez intelektualistów europejskich, którzy do wiadczyli okupacji niemieckiej.
Sam Mi osz wypowiedzia si na ten temat t umacz c i opatruj c komentarzem esej
Maritaine'a.
„Mora ” drugi dotyczy atwo ci zapominania – ta cecha ludzkiej psychiki bywa cz sto
zbawienna, ale stanowi zarazem wielkie niebezpiecze stwo – poci ga za sob nieuchronnie
pewien relatywizm moralny, prowadzi do ograniczenia naszego sposobu odbierania wiata,
pozwala zbagatelizowa najtragiczniejsze do wiadczenia ludzkie.
W konsekwencji cz owiek jako jednostka traci wra liwo , zdolno wspó odczuwania, a w
wymiarze zbiorowym – skazany jest na sta e powtarzanie okrutnej lekcji historii, gdy –
niczym nieuwa ny ucze – wci zapomina o swoich wcze niejszych do wiadczeniach.
Kolejna refleksja dotyczy przemijania, dystansu, jaki nak ada na ka de prze ycie up yw
czasu. Tragedia, m cze ska mier , najbardziej nawet wstrz saj ca – wraz z up ywem czasu
traci na znaczeniu. Nowe do wiadczenia b
w wiadomo ci ludzkiej zapisywane z wi ksz
wyrazisto ci , a przesz
– stanie si histori . W wymiarze do wiadcze jednostki
pomi dzy tragedi pomordowanych mieszka ców getta a mierci Giordana Bruna na stosie
mo na postawi znak równo ci – wydarzenia te przesta y by dla nas bezpo rednio
odczuwanym prze yciem, a sta y si suchym, historycznym faktem, zapisanym w naukowym
podr czniku.
I wreszcie najbardziej chyba dramatyczna i bolesna konstatacja poety, zastanawiaj cego si
nad sensem ludzkiego cierpienia w kontek cie historii: u wiadomienie sobie samotno ci
cz owieka w obliczu cierpienia i mierci. „Samotno gin cych” jest w pewnym sensie
konsekwencj tego, o czym poeta mówi wcze niej – przemijania, up ywu czasu (a zatem
czynników niezale nych od cz owieka). Jednak zasadnicz przyczyn braku
wspó odczuwania jest po prostu ludzka niedoskona
– sk onno do spychania w
pod wiadomo , zapominania (celowego wypierania z pami ci), odrzucania od siebie
cudzego cierpienia. Samotno ofiar mo na zatem pojmowa w kilku wymiarach. Nie
potrafimy przekaza nikomu swojego bólu i cierpienia, ale te nie posiadamy zdolno ci do
wspó odczuwania z innym, cho by najbli szym cz owiekiem – tak wi c ka dy z nas w
zetkni ciu z tragedi (w asn b
cudz ) natyka si na barier braku porozumienia:
...kiedy Giordano
wst powa na rusztowanie,
Nie Znalaz w ludzkim j zyku
Ani jednego wyrazu,
Aby nim ludzko po egna ,
ludzko , która zostaje.
Osamotnienie umieraj cych, brak wi zi pomi dzy tymi, którzy cierpi , a wiadkami ich
cze stwa – zawarte zosta o w spostrze eniu dotycz cym wzgl dno ci up ywaj cego czasu:
I by ju od nich odleg y,
Jakby min y wieki,
A oni chwil czekali
Na jego odlot w po arze.
Znak równo ci postawiony pomi dzy „chwil ” a „wiekami” wskazuje, e równoczesno
do wiadczenia jest tylko pozorna. Przekupnie zgromadzeni na placu Campo di Fiori nie
dostrzegli tragedii rozgrywaj cej si na ich oczach – bo nie chcieli jej dostrzec. Podobnie, jak
– ju w chwili swojej mierci – „zapomniani od wiata” zostali mieszka cy warszawskiego
getta.
Oboj tno , cynizm, egoizm – stawiaj „lud warszawski czy rzymski” w jednym rz dzie z
katami dokonuj cymi egzekucji. Zasadniczym problemem wiersza jest brak mo liwo ci
porozumienia, brak „s owa”, które mog oby przekaza ci ar do wiadczenia i przywróci
zerwan wi pomi dzy cierpi cym a oboj tnym wiadkiem cierpienia.
zyk ich sta si nam
obcy / Jak j zyk dawnej planety – mówi Mi osz, i zapewne jest w tym stwierdzeniu
wiadomo , i zag ada ydów, holocaust oznacza równie zag ad j zyka i obrz dowo ci
stanowi cych cz stk polskiego krajobrazu kulturalnego. Pami tajmy jednak, i obok jidysz
zykiem getta by te hebrajski, j zyk, w którym napisana zosta a Biblia, j zyk tolerancji i
mi
ci, j zyk nauki chrze cija skiej, g osz cej mi
i solidarno ze s abymi. Znamienne,
e wskazuj c na spustoszenia moralne, jakich w wiadomo ci ludzkiej dokona a wojna, poeta
przyjmuje na siebie cz stk odpowiedzialno ci – wyrazem tego jest zaimek „nam”, którym
Mi osz wyra a i w asne poczucie winy wobec tych, którzy zgin li.
Ostatnie wersy stanowi jednak ucieczk przed pesymizmem. Poeta bierze bowiem na
siebie zobowi zanie do ocalenia pami ci zbiorowej, a tym samym przywraca szans
przywrócenia czno ci pomi dzy zerwanymi ogniwami dziejów. Zadaniem poezji jest zatem
patrze i widzie , dostrzega , notowa , zapisywa , utrwala w pami ci, sta na stra y
„legendy”, o ywia przesz
i histori . „S owo poety” winno budzi sumienia, broni
resztki cz owiecze stwa w cz owieku, strzec nas przed mierci moraln – gorsz od
fizycznej.
Warto wspomnie , e wiersz doczeka si swojej realizacji muzycznej, jest piewany przez
poetów i bardów piewaj cych – Romana Ko akowskiego i Przemys awa Gintrowskiego.
wiat (poema naiwne) (z tomu Ocalenie 1945).
Jest to poemat, z
ony z dwudziestu wierszy, których tytu y wyznaczaj kr g poetyckich
obrazów, pozornie prostych i banalnych Droga, Furtka, Ganek, Jadalnia, Schody, Obrazki, Z
okna. Cykl skomponowany zosta w taki sposób, by czytelnik stopniowo, krok po kroku,
wst powa w krain dzieci stwa. Sielski krajobraz, ogl dany naiwnymi oczyma dziecka,
urzeka urod , tchnie poczuciem bezpiecze stwa, a zarazem – jest tak oczywisty, sta y,
nienaruszalny. Pi kno tych obrazków ods aniane jest w kolejnych „filmowych” zbli eniach,
ogl damy wi c ka dy szczegó powoli i dok adnie, jak gdyby rzeczywisto przesuwa a si
przed oczami w marzeniach, wspomnieniach lub idyllicznym nie. Podobie stwo do marzenia
sennego powoduje, e w zasadzie ka dy z czytelników mo e powiedzie : tak, ja to znam...
Mniejsza nawet o szczegó y, one mog by przecie za ka dym razem inne, a jednak ten
nieco ba niowy, odrealniony przez s owo poetyckie „ wiat” jest archetypicznym
11
obrazem
bliskim ka demu. Dom, wiejska, wielopokoleniowa rezydencja rodzinna, pe na pami tek po
pokoleniach, które odesz y, mieszcz ca w sobie znane „od zawsze” sprz ty, wiat a, d wi ki i
zapachy – ma wymiar zarazem uniwersalny, jak i niezwykle osobisty.
Na szczególn uwag zas uguje posta Ojca, która pe ni tutaj wiele funkcji – daje dzieciom
poczucie bezpiecze stwa sam swoj obecno ci , ale ponadto obja nia im regu y rz dz ce
wiatem, jest arbitralnym, niepodwa alnym w swojej m dro ci autorytetem, wprowadza
dzieci w wiat wiedzy, odkrywa przed nimi potrzeb utrzymywania ci
ci pokole ,
tradycji, t umaczy sens wi zi uczuciowej cz cej bliskich sobie ludzi a tak e – czno
cz owieka z przyrod .
Przyroda w poemacie jest sielska i przyjazna, towarzyszy cz owiekowi, otacza go niczym
kokon, mo na odnie wra enie, e nie tyle s
y bohaterom, co ich chroni. Wyidealizowany
obraz natury przywodzi na my l opisy z Pana Tadeusza, zw aszcza, e Mi osz w podobny
sposób komponuje obraz poetycki, pos uguj c si metod kolejnych zbli
.
Symboliczny wymiar wiata przedstawionego ujawniaj ostatecznie wiersze o znamiennych
tytu ach: Wiara – Nadzieja – Mi
. Przypomnijmy, i omawiany poemat powsta w
okupowanej Warszawie w 1943 roku. Mo emy wi c przypuszcza , e motywacj poety nie
by y igraszki pami ci ani sentymentalna t sknota za utraconym dzieci stwem, chocia
skojarzenia z opisem Soplicowa z Pana Tadeusza mog yby sugerowa tak interpretacj .
Odwo ania do wspomnie z dzieci stwa, powrót do „kraju lat dziecinnych” staj si metod
pozwalaj
Mi oszowi dotrze do warto ci podstawowych, uniwersalnych, stanowi cych –
w opozycji do rzeczywisto ci pozaliterackiej-niezniszczalny fundament ludzkiej egzystencji.
Dzieci stwo i dom pozostaj bowiem nie tylko sielskim, chocia ulotnym wspomnieniem,
wi tym i czystym jak pierwsze kochanie”, ale rodzajem szczególnego, intymnego
„dokumentu” (zwró my uwag na niezwykle pieczo owite potraktowanie szczegó u)
utrwalaj cego w wiadomo ci czytelnika ide porz dku moralnego. Dzieci stwo, kraina,
gdzie wszystko jest „pierwsze”, pozwala odnie si do pierwotnych dozna , jednoznaczno ci
norm i ocen – nasuwa si tu skojarzenie z wierszem Norwida, w której kwintesencj
polsko ci jest prostota i czytelno kryteriów: „tak za tak – nie za nie”.
12
wiat wspomnie z dzieci stwa w tym kontek cie nabiera dodatkowych znacze –
przywo ane na chwil ulotne wzruszenia i prze ycia zyskuj rang uniwersaln , stanowi c
przeciwwag dla rzeczywisto ci otaczaj cej poet . Mi osz osi ga wi c obiektywizm poprzez
subiektywizm, rzucaj c wyzwanie ciemnemu wiatu i wojnie: poeta prezentuje klarown
hierarchi warto ci, broni tradycji, ci
ci pokoleniowej, dopomina si o emocjonalne
bezpiecze stwo, porz dek, nienaruszalno , trwa
warto ci fundamentalnych.
Symboliczne s owa o s
cu zamykaj poemat, w którym autor nadaje dzieci stwu wag
do wiadczenia stanowi cego o istocie cz owiecze stwa.
S
ce, które „przedstawia artyst ” – o wietla kwiat wszystkimi barwami naraz, nie
wybieraj c adnej. Jednak pe ny obraz wiata mo liwy jest jedynie wtedy, gdy – zamiast
patrze wprost w o lepiaj
tarcz – spojrzymy w promie s
ca od ziemi odbity. Pokorne
pochylenie si ku trawie i umiej tno docenienia rzeczy najmniejszych – to zadanie, jakie
stawia przed sob poeta:
Kto chce malowa
wiat w barwnej postaci,
Niechaj nie patrzy nigdy prosto w s
ce.
Bo pami rzeczy, które widzia , straci,
zy tylko w oczach zostan piek ce.
Niechaj przykl knie, twarz ku trawie schyli
I patrzy w promie od ziemi odbity
Tam znajdzie wszystko, co my porzucili:
Gwiazdy i ró e, i zmierzch, i wity.
13
Piosenka o ko cu wiata (z tomu Ocalenie 1945)
Pozornie nie przystaj cy do tematu wiersza tytu jest wyrazem niewiary autora w porz dek
wiata. Oksymoroniczne przeciwstawienie formy „piosenki” z zapowiedzi spe niaj cej si
apokalipsy wynika z prze wiadczenia poety o sta ej nieadekwatno ci naszych wyobra
o
wiecie – z rzeczywisto ci . Mi osz broni si , obserwuj c wiat z dystansu, przybieraj c poz
ironicznego stoika, który nie da si zaskoczy rozgrywaj
si na jego oczach katastrof .
Wiersz ma nieregularn budow , a jednak – dzi ki specyficznej strukturze wersów, z
których ka dy stanowi odr bn ca
sk adniowo-semantyczn – czytelnik ma z udzenie
porz dku i spokojnego rytmu wypowiedzi. Wra enie to wynika z paralelicznego uk adu
nast puj cych po sobie obrazów – dwie pierwsze strofy maj charakter opisowy –
wzmocnionego licznymi powtórzeniami: (Dwie pierwsze strofy otwiera wers W dzie ko ca
wiata..., ostatnia zwrotka ko czy si dwuwersem: Innego ko ca wiata nie b dzie, w strofie
trzeciej powtarzaj si w dwóch wersach nag osowe zwroty: A którzy czekali... oraz s owo
Dopóki... – trzykrotnie). Dzi ki tym konsekwentnie zastosowanym anaforom i paralelom
wiersz tchnie spokojem, chocia jest to spokój pozorny.
Opozycja: spokój-katastrofa, porz dek-zag ada, ycie- mier zawiera w obie g ówn ide
wiersza. Pierwsze dwie strofy zbudowane s z szeregu obrazów o pogodnym, sielskim wr cz
charakterze, ale otwieraj ce je zdanie zawiera informacj o rozgrywaj cej si w
nie
apokalipsie. Koniec wiata w
nie si rozpocz , chocia nie potrafimy uchwyci jego
symptomów. Roztaczaj cy si przed naszymi oczami ci g obrazów tchnie pogod ,
obserwujemy harmoni ludzi i natury. A jednak – chocia rytm nast puj cych po sobie
obrazów zdaje si niezmienny i powolny – poszczególne sceny czy sekwencje (narzuca si
tutaj podobie stwo do filmowego scenariusza) s montowane w sposób „ostry”, bez
agodnych przej , tak, jakby oczy patrz cego nerwowo przerzuca y si z obiektu na obiekt,
bezskutecznie poszukuj c ostrzegawczego sygna u. Pszczo a, rybak, delfiny, wróbel, w ,
pijak, ódka – to nast puj ce po sobie pojedyncze kadry nie cz ce si ze sob w spójn
ca
. (Wyra nie wida ró nic w sposobie opisu, gdy porównamy Piosenk ... z wierszami
wchodz cymi w sk ad wcze niej omawianego poematu
wiat, gdzie obrazy przesuwa y si
powoli, zgodnie z naturalnym tempem kroków id cego i obserwuj cego otoczenie narratora).
Ró norodne, gwa townie nast puj ce po sobie obrazy dynamizuj opis, a wra enie ruchu
wzmocnione zosta o poprzez obecno czasowników podkre laj cych ruch: kr
y, skacz ,
id , czepiaj si , podp ywa. Wszystkie te czasowniki u yte zosta y w czasie tera niejszym, a
ywe, jaskrawe barwy i migotliwa gra wiate – pot guj wra enie zmienno ci scen
rozgrywaj cych si przed oczami patrz cego.
Tak wi c pozorna idylla niedostrzegalnie przeradza si w spe nion apokalips , której nie
potracimy dostrzec, chocia rozrywa si jawnie, na naszych oczach, tu i teraz – teatr wiata
zapada si w niebyt.
W warstwie sk adniowej i leksykalnej (archaizmy) wiersz nawi zuje do Biblii, ale s to
aluzje bardzo subtelne i równowa y je pozornie potoczny, prosty j zyk. „Siwy staruszek”,
który przecie mo e si myli (bo „nie jest prorokiem”), przekonuje nas, e „...innego ko ca
wiata nie b dzie”. Czy zako czenie to ma stanowi dla nas pociesze nie, jako zapowied
mierci agodnej i bezbole nie ogarniaj cej nasze zmys y, czy te odczyta je nale y jako
mroczne memento, groteskowy grymas ukryty pod mask u miechu? Wydaje si , e ka dy
czytelnik powinien sam poszuka odpowiedzi na to pytanie.
Piosenka o porcelanie (z tomu wiat o dzienne 1953)
Wiersz toniczny, trójzestrojowy (wersy o miozg oskowe: dwa amfibrachy i trochej lub
siedmiozg oskowe: amfibrach i dwa trocheje), urzeka kunsztown , regularn struktur i
wyrazist rytmizacj , nawi zuj
do wiersza klasycznego. Refreniczne powtórzenie
zamykaj ce ka
z trzech strof (Niczego mi prosz pana / Tak nie al jak porcelany.)
podkre la walory brzmieniowe utworu – wiersz ten by nawet piewany przez artystów z
Piwnicy pod Baranami (wykonywa go m.in. Grzegorz Turnau).
Mimo e wcze niej Mi osz kilkakrotnie wypowiada si na temat struktury wiersza, mówi c
o niewystarczalno ci tradycyjnych form wersyfikacyjnych i potrzebie uwolnienia si od
skostnia ych norm i zasad, Piosenka o porcelanie mo e by uznana za doskona y przyk ad
kontynuacji klasycznego kanonu poetyckiego. Dok adne rymy
skie u
one
naprzemiennie, eleganckie epitety i metafory przywodz ce na my l poezj sentymentaln i
romantyczn , obrazy poetyckie zbudowane z delikatnych, drobnych elementów (spodeczki,
puch, pióra, skorupki), których krucho podkre lona zosta a jeszcze przez zdrobnienia i
onomatopeje – wszystko to w wiadomo ci czytelnika uk ada si w lekk piank s own .
Wiersz jest zaiste misternym i precyzyjnym bibelotem z najcie szej porcelany – budz cym
zachwyt i podziw dla kunsztu autora.
Jednak – jak zwykle u Mi osza – subtelno i pozorna b aho formy jest tylko mask ,
pozwalaj
poecie swobodnie mówi o sprawach ostatecznych.
P acz poety nad „ró owymi spodeczkami” i „kwiecistymi fili ankami” to przecie czytelna
i oczywista rozpacz nad krucho ci
ycia, tytu owa porcelana jest bowiem symbolem
ludzkiego losu. Zarazem jednak Mi osz ma poczucie bezsilno ci swojego sprzeciwu i
znikomo ci w asnego, pojedynczego g osu w konfrontacji z bezwzgl dno ci historii,
reprezentowan w wierszu przez „tanki”.
Dlatego wyra aj c swoj opini ucieka si do autoironii, z odrobin dystansu traktuj c
asny – „niem ski” – al nad okruchami rozjechanych g sienicami czo gów fili anek. Ironi
wyra aj chocia by zdrobnienia sk adaj ce si na opis zniszczonego wojn
wiata:
fili anki, rzeczka, wietrzyk, spodeczki, skorupki, wiecide ka, uszka, denka. Zauwa my
zreszt pewn ambiwalentno postawy podmiotu, wewn trzn sprzeczno , która otwiera
kilka mo liwo ci interpretacji. Podmiot mówi cy
uje porcelany, ale jednak nie sta go na
nic wi cej, jak tylko na werbalne wyra enie swoich uczu – jest to jedyna forma buntu, jak
podejmuje, maj c równocze nie wiadomo bezowocno ci, bezsensu swojej postawy,
znikomo ci w asnego „ ja”, nieskuteczno ci wo ania, sam zatem postrzega swoje gesty jako
nieco mieszne, wr cz groteskowe. Sprzeciwiaj c si brutalnej ingerencji historii w porz dek
ycia, podmiot wiersza przyznaje si zarazem do tego, e sam równie – mniejsza o to, czy
ca kiem dobrowolnie – jest uczestnikiem dzie a zniszczenia, chrupi ca warstwa pokruszonej
porcelany zgrzyta i pod j e g o w asnymi butami. Wreszcie – podmiot wiersza dostrzega
przewrotny urok udzia u w dziele zniszczenia... brutalna si a potrafi poci ga , i Mi osz ma
odwag przyzna si przed sob samym do ciemnej chwili, kiedy odkrywa nisk rado
niszczenia pi kna – kiedy to rozgl da si po wiecie okiem barbarzy cy i nagle spostrzega
perwersyjny urok zgwa conego krajobrazu:
Równina do brzegu s
ca
Miazg skorupek pokryta.
Ich warstwa rze ko chrupi ca
Pod mymi butami zgrzyta.
Mi osz bezlito nie ods ania s abo i niekonsekwencj w asnej postawy. Ironia poety
zwrócona jest bowiem przeciw anachronizmowi i s abo ci romantycznego buntu. Obraz
wiata, który odchodzi (budz c „ al”), jest przecie tak e niejednoznaczny: sentymentalny i
mieszny, przywodzi na my l „ liczne” pocztówki czy „landszafty”, jest to wiat bibelotów,
kiczu „pióra zamarz ych ab dzi”, pi kna seryjnego i skonwencjonalizowanego. Zderzony z
realiami wojny nie tylko obraca si w perzyn ujawniaj c swoj (tandetn ?) nietrwa
, ale
przybiera formy wr cz groteskowe.
Kontrast pomi dzy wiatem romantycznych, konwencjonalnych idei i warto ci a wiatem
wspó czesnego barbarzy stwa znajduje odbicie w j zyku. Archaizmy i zdrobnienia
przywodz ce na my l literatur epoki romantyzmu (czy nawet sentymentalizmu), odnosz ce
si do wiata porcelany – zderzone zosta y z onomatopejami i prozaizmami (jest nawet
wyra ny rusycyzm), które pos
y do odmalowania zniszcze wojny. Odpowiednikiem
groteskowych obrazów w planie j zykowym jest przemieszanie tych dwóch stylów, co
przynosi efekty wr cz komiczne; pos uchajmy chocia by naiwnych okrzyków podmiotu,
którego zadziwia... brzydota zniszcze :
O wiecide ka wy
one
Co radowa
cie barw
Teraz ach zaplamione
Brzydk zakrzep farb .
Ironia to bro przegranych. Ironia Mi osza jest jedynie rodzajem maski, która ukrywa
poczucie krzywdy. Albowiem przed „tankami” nie ma ucieczki. „ wiat skorupek” przybiera
wymiar apokaliptyczny. Oto przed naszymi oczami ciele si „równina do brzegu s
ca” –
zniszczenie przybiera rozmiar globalny. Potrzaskana porcelana le ca „na wie ych
kurhanach” jest symbolem zniszczenia wiata, zapowiedzi zag ady wszelkich warto ci.
Romantyzm, naiwno , delikatno , sztuka, kultura – s zbyt s abe, by przetrwa , a nasze za
nimi t sknota mo e wzbudzi co najwy ej rozbawienie nowych Herostratów ukrytych za
wie yczkami czo gów. Czy zreszt warto p aci
yciem za pi kno, tyle nietrwa e, co –
wzgl dne? Mimo szyderczych grymasów – Mi osz odpowiada, e warto. W ko cu:
„Niczego... [mu] ...tak nie al jak porcelany. Jednak emocje nie wp ywaj na precyzj
rozumowania – z pozoru mieszna „piosenka” jest w istocie wnikliwym mini-esejem
poetyckim po wi conym banalno ci z a, ale i... banalno ci dobra”.
Nie wi cej (z tomu Król Popiel 1962)
Powinienem powiedzie kiedy jak zmieni em
Opini o poezji i jak to si sta o,
Ze uwa am si dzisiaj za jednego z wielu
Kupców i rzemie lników Cesarstwa Japonii
Uk adaj cych wiersze o kwitnieniu wi ni,
O chryzantemach i pe ni ksi yca.
Wiersz jest przyk adem liryki bezpo redniej – osobiste wyznanie „ ja” mówi cego jest tu
oczywi cie wyk adni pogl dów Mi osza. Metafora otwieraj ca wiersz stanowi efekt
wieloletniej fascynacji poety kultur Wschodu, Mi osz t umaczy wiersze poetów chi skich i
japo skich, wyda tom w asnych t umacze haiku, a jego praca translatorska pomog a mu –
jak pisa w swoich esejach – w zrozumieniu ró nic mentalno ci cz owieka nale cego do
kultury europejskiej i przedstawiciela cywilizacji Wschodu. Ró nica ta polega, jak pisa , na
odmienno ci pojmowania zada sztuki i powinno ci artysty. Kultura zachodnia traktowa a
dokonanie artystyczne jako manifest indywidualizmu – odrzucenie wszelkich kanonów i
wzorów, czego konsekwencj sta si chaos, zagubienie, anarchia, postmodernistyczna
entropia. Dla artysty Wschodu idea tworzenia polega na totalnym zaprzeczeniu siebie –
manifest doskona
ci zawarty jest w mo liwie najwierniejszym odtworzeniu kanonu
zapisanego w tradycji, stworzeniu idealnej kopii – cel taki pozwala arty cie wznie si
ponad w asne nami tno ci, znale poczucie czno ci duchowej z przesz
ci , a zarazem
nada swojemu dzie u wymiar uniwersalny.
Mi osz przyznaje racj podziwianym przez siebie mistrzom, a jednak wyjawia, e nie
potrafi do ko ca wyrzec si w asnych nami tno ci czy w tpliwo ci. Z jakiego powodu –
niemo liwe okaza o si spe nienie w asnych ambicji twórczych, maksymalnych, ekstremalnie
traktowanych powinno ci stawianych sobie i poezji.
Powinienem powiedzie
[...] jak zmieni em opini o poezji – mówi poeta, a jednak
pozostawia niedopowiedziane lub zatajone motywy, które ka mu pokornie schyli g ow
przed Pi knem. Czy wynika to z niemo no ci znalezienia w
ciwej formy, nazwania s owem
tego, co niewyra alne? Trudno w takim razie zrozumie , dlaczego samo dostrze enie
wielowymiarowo ci wiata budzi w poecie – oprócz naturalnej w tym wypadku pokory czy
nawet zw tpienia w sens w asnych dokona – poczucie winy? A mo e poczu , e win za
niespe nienie powinien obci
samego siebie, swoj s abo , sk onno do ulegania
pokusom, wieczn pogo za tym, co cielesne, zmys owe, co nie pozwala spokojnie
kontemplowa pi kna uczuciem nie ska onym ch ci posiadania?
Mi osz nie odpowiada na te pytania. Z za enowaniem pokazuje jedynie, e obraz i s owo
nigdy – mimo najg bszych ch ci – nie b
to same. Uznaje zatem w asn niedoskona
i
z pokor pochyla g ow przed Pi knem – jako warto ci uniwersaln i jedyn .
Wiersz wyra a rozczarowanie wobec klasycznych norm i regu , opowiada o zw tpieniu
poety w mo liwo spe nienia swojej powinno ci. I zarazem – uwielbienie dla Pi kna,
cego jedynym kryterium, jakie si sprawdza. Tylko – i a tyle.
Ars poetica? (z tomu Miasto bez imienia 1969)
Utwór ten mo na odczytywa jako wiersz programowy poety, taki kierunek interpretacji
wyznacza bowiem sam tytu , stanowi cy aluzj do staro ytnych rozpraw o poezji –
Arystotelesa i Horacego. Utrwalony w tradycji tytu Mi osz opatruje jednak znakiem
zapytania – jak gdyby kwestionowa mo liwo ustalenia uniwersalnych regu rz dz cych
sztuk .
Pytajnik – wyra a zw tpienie poety, nadaje wierszowi charakter polemiki, dyskursu, w
którym zaprzeczone zostaj zasadnicze tezy tradycyjnej, klasycznej poetyki.
Zawsze
skni em do formy bardziej pojemnej – rozpoczyna poeta, wyra aj c tym samym
enie do przekroczenia granicy pomi dzy poezj a nie-poezj . Rygorystyczne
rozgraniczanie gatunków – b
ce podstaw
wiatopogl du literackiego od czasów
staro ytnych a po romantyzm – jest wed ug Mi osza barier ograniczaj
komunikatywno
i jasno przekazu. Doskona
formy poetyckiej nie gwarantuje jeszcze, e powstan
„m dre ksi ki pomagaj ce znosi ból oraz nieszcz cie”. Mi osz wyra a wi c pragnienie
stworzenia czego , co by nie by o „zanadto poezj ani zanadto proz ”. Ta cz
wiersza robi
wra enie surowego zapisu myli – napisana jest wolnym wierszem, w którym wersy
odpowiadaj jednostkom sk adniowym. Lu na struktura wiersza pozwala wyrazi my l w
sposób mo liwie najswobodniejszy. Przy okazji warto wspomnie , i poszukiwania „formy
bardziej pojemnej” poeta kontynuuje a po dzie dzisiejszy motyw ten powtarza si w wielu
esejach Mi osza dotycz cych poezji orientalnej, stanowi tak e podstaw kompozycji tomu
Piesek przydro ny
14
,
onego z ma ych form niekiedy tylko wierszowanych (najcz ciej
okre li by je mo na mianem: „mikroprozy”), w drugiej cz ci opatrzonych tytu em: Tematy
do odst pienia.
Znak zapytania postawiony przez Mi osza obejmuje nie tylko form poetyck , ale i sam
proces tworzenia wiersza.
W samej istocie poezji jest co nieprzystojnego:
powstaje z nas rzecz o której nie wiedzieli my e w nas jest,
wi c mrugamy oczami, jakby wyskoczy z nas tygrys
i sta w wietle, ogonem bij c si po bokach.
Niejasno psychologicznych róde tworzenia poezji sprawia, i akt twórczy staje si
czym wstydliwym, enuj cym samego autora, polega on bowiem mi dzy innymi na
swoistym emocjonalnym ekshibicjonizmie. W dodatku – jak si okazuje – efekty owego
procesu s nieprzewidywalne, nierzadko zaskakuj samego autora. „Tygrysia” metafora budzi
zaskoczenie, weso
, ale i poczucie zagro enia pod wiadomo poety mo e bowiem
zbudzi potwory.
Zreszt , w gruncie rzeczy poeta nie mo e odpowiada za efekty swoich poczyna . Przecie
poezj dyktuje mu „dajmonion” – poeta jest jedynie katalizatorem, przeka nikiem, rodzajem
ywego transformatora, „instrumentem” wykorzystywanym przez nieznane mu moce. W
dodatku ród o jego natchnienia nie do ko ca jest oczywiste: s owo „dajmonion” wg
Sokratesa oznacza „g os wewn trzny” boskiego pochodzenia, który powstrzymuje cz owieka
od czynów z ych moralnie (a zatem sumienie).
15
Ale w mitologii greckiej bóstwa mog by
dobre lub z e, a polskie: „demon”, „demoniczny” to s owa budz ce raczej z owrogie
skojarzenia.
Poeta jest wi c „pa stwem demonów”, rozdarty mi dzy z em a dobrem, i sam nie mo e
mie pewno ci, w czyim znalaz si w adaniu. wiatopogl d Mi osza bliski jest tu
romantycznej i neoromantycznej koncepcji poety (przypomnijmy sobie posta rozpi tego
pomi dzy dobrymi i z ymi duchami Konrada, czy poematy Blake'a).
...bo dom nasz jest otwarty, we drzwiach nie ma klucza a niewidzialni go cie
wchodz i wychodz .
Miotany sprzecznymi nami tno ciami poeta jest w
ciwie ubezw asnowolniony, zdany na
ask lub szyderstwo ciemnych si , tkwi cych w jego pod wiadomo ci (lub wr cz –
istniej cych poza nim).
Przeciwie stwem poezji jest „milcz ca uczciwo ”, pozwalaj ca uchowa szacunek
krewnych i s siadów. Nie mo na jednak porzuci pisania, wewn trzny przymus jest bowiem
silniejszy od nakazu rozumu. Poeta musi pisa , aczkolwiek robi to „rzadko i niech tnie”.
Ci gle w tpi c, bez wiary nie tylko we w asne umiej tno ci, ale wr cz sens tworzenia,
pociesza si mo e jedynie nadziej , „ e dobre, nie z e duchy, maj z nas instrument”.
Mo'a wierna mowo (z tomu Miasto bez imienia 1969)
Otwieraj ce wiersz: apostrofa do j zyka i metafora, b
ca rodzajem poetyckiej
autobiografii (Co noc stawia em przed tob miseczki z kolorami, eby mia a i brzoz i konika
polnego i gila zachowanych w mojej pami ci) zapowiadaj , e mamy do czynienia z – rzadk
u Mi osza – liryk bezpo redni .
Ton intymnego wyznania oraz informacje dotycz ce w asnych, emigranckich losów
pozwalaj uto samia podmiot liryczny wiersza z osob autora. „Rozmowa” z „wiern
mow ” stanowi prób zg bienia w asnego stosunku do mowy-ojczyzny, do j zyka, ale te i
do polsko ci. Gorzka refleksja dotyczy w pierwszym rz dzie osobistych prze
pisarza.
Pojawia si tutaj – wielokrotnie przez Mi osza podejmowany wcze niej – motyw emigranta
pielgrzymuj cego po wiecie: „By
moj ojczyzn bo zabrak o innej”. Wygnanie,
oderwanie od korzeni, to problem, który poeta podejmuje ju w swoich m odzie czych
utworach:
W mojej ojczy nie, do której nie wróc ,
Jest takie le ne jezioro ogromne,
Chmury szerokie, rozdarte, cudowne
Pami tam, kiedy wzrok za siebie rzuc .
16
Motyw zagro enia utrat to samo ci mo na odczytywa jako rodzaj maski przywdziewanej
przez autora, nieco kokieteryjne drapowanie na sobie Konradowskiego p aszcza,
podejmowanie romantycznego modelu poety i poezji. Tym bardziej, e poeta pos uguje si
tutaj typowymi dla romantycznej poezji obrazami – jezioro, las. Pami ta jednak musimy, e
proroctwo dotycz ce w asnej drogi yciowej wyg asza m ody poeta w sytuacji dla niego do
szczególnej: przeprowadzka z Wilna do Warszawy oznacza a dla Mi osza co wi cej, ni
przejazd z jednego do drugiego miasta w tym samym kraju. Przez ca e ycie akcentowany
zwi zek uczuciowy z Litw ka e domy la si , e decyzja wyjazdu do Polski musia a by dla
Mi osza wyborem dramatycznym. Los sprawi , e status wygna ca zosta Mi oszowi
przypisany niemal na ca e ycie. Prawie pó wieku sp dza poza Polsk , ba, nawet poza
Europ . Osamotnienie i tragiczne wyobcowanie jest wynikiem nie tylko utraty „kraju lat
dziecinnych”, ale i efektem pog biaj cej si
wiadomo ci braku wi zi emocjonalnej i
intelektualnej z otaczaj cym pisarza „nowym” wiatem. St d pewien dualizm postawy. Z
jednej strony bowiem Mi osz zdaje sobie spraw z osi gni tego sukcesu, jakim jest
niew tpliwie osi gni ta przeze stabilizacja yciowa, wysoka pozycja naukowa i literacka,
awa. Z tym wszystkim jednak dr czy go poczucie niepewno ci, niewiara w sens w asnych
dokona , zw tpienie i rezygnacja. Podejmuj c prób podsumowania swojego ycia poeta
do wiadcza sprzecznych uczu . Mamy tu zarysowany dramat twórcy pozbawionego
mo liwo ci odbioru, podejmuj cego jednak na przekór okoliczno ciom heroiczn decyzj
kontynuowania pracy. Jedyn motywacj jest nadzieja
My la em e b dziesz tak e po redniczk
pomi dzy mn i dobrymi lud mi,
cho by ich by o dwudziestu, dziesi ciu,
albo nie urodzili si jeszcze
Równie cz ste s jednak momenty zw tpienia:
chwile kiedy wydaje si , e zmarnowa em
ycie. Z sarkastycznym grymasem poeta okre la samego siebie jako szkolarza gdzie w
odleg ym kraju i dystansuje si od w asnych osi gni ironicznym angielskim: „success”.
17
Zw tpienie w sens pisania – podwa a sens podj tych wcze niej yciowych decyzji, ka e
zastanowi si nad s uszno ci dokonanych wyborów, których konsekwencj sta si –
dos owny i przeno ny brak w asnego miejsca w wiecie.
Jednak ród em zw tpienia i goryczy jest w tym wierszu nie tylko utrata wiary w celowo
swoich dzia
artystycznych. Zanegowanie warto ci w asnej pracy oznacza dla Mi osza
równie zw tpienie w j zyk. W dwukrotnym powtórzeniu tytu owej apostrofy zawarta jest
subtelna w tpliwo co do „wierno ci” mowy. Pisarz czuje si przecie osamotniony w
nie
dlatego, i jego j zyk „zdradzi go”. Nie tylko dlatego, e pisz c po polsku skaza si na nik e,
ciwie prawie adne grono odbiorców. Bardziej jeszcze bolesna jest wiadomo , i
„wierna mowa” sta a si narz dziem s
cym niegodnym celom:
Bo ty jeste mow upodlonych,
mow nierozumnych i nienawidz cych
siebie bardziej mo e ni innych narodów,
mow konfidentów,
mow pomieszanych
chorych na w asn niewinno
Dystansuj c si wobec j zyka, tym samym odcina si Mi osz od „polsko ci”, takiej, jak
móg obserwowa z perspektywy odleg ego kontynentu – od powierzchownej religijno ci,
mia ko ci intelektualnej, zawistnej pod
ci i g upoty:
Przyznaj , na polsko jestem alergiczny. [...] Stosunki moje z obcymi s zbyt p ytkie, zbyt
powierzchowne, eby zosta ugodzony ywy nerw i eby odezwa si ten niepokój, do jakiego
daje powód przynale no do ludzkiego gatunku. Natomiast u Polaków wystarczy mi drobny
znak, a ju odtwarzam wszystko, co w nich siedzi, bo to nie jest tylko w nich, poza mn , ale
tak e we mnie, jako cz
mojego le moi b(issable. Ich zachowanie si mnie dra ni, poniewa
demaskuje sk onno ci, jakie w sobie samym staram si rozumem i wol ujarzmi .
18
Jakie jednak istnieje wyjcie z tej pu apki? „Wierno ” wzajemna – poety i j zyka
(polsko ci) – jest przecie swoistym przymusem, oboje s skazani na siebie nawzajem. Jak
mowa umar aby, gdyby nie poeci, tak poeta skaza by si na niebyt – odrzucaj c swój ojczysty
zyk. To „wierna mowa” bowiem stanowi dla poety-emigranta drug , „niemo liw ”
ojczyzn – jedyn , jak posiada naprawd ...
Ratunkiem dla poety staje si przekonanie, e najbardziej nawet ska ony (wykorzystany
przez polityk czy histori ) j zyk odradza si ci gle na nowo. Wystarczy:
...stawia przed tob miseczki z kolorami
jasnymi i czystymi je eli to mo liwe.
Poeta, poprzez sam akt twórczy, jest w stanie przywróci j zykowi jego czysto , pi kno i
harmoni . W ten sposób – wierni sobie nawzajem – artysta i „jego wierna mowa” s
sobie
i nawzajem si ratuj .
...wiersz przedstawia obopóln wierno – i mowy, i poety. Mowa bowiem zapewni a
bezdomnemu ojczyzn : do rodzinny, jedyny, w jakim czu si dobrze. Poeta za s
jej tak
wiernie, e pod jego czu ym piórem rozkwit a najpi kniej. Rozja ni a nijak szaro naszego
narodowego ycia jasnymi i czystymi kolorami, wprowadzaj c moralny ad, mówi c prawd .
W tym sensie Czes aw Mi osz jest bardzo polskim i bardzo oczekiwanym w Polsce poet .
19
...bo w nieszcz ciu potrzebny jaki
ad czy pi kno – ko czy Mi osz, uznaj c tym samym
nadrz dno kategorii estetycznych, a zarazem akcentuj c, i poezja jest aktem moralnym,
gdy nadaje sens yciu – i twórcy, i czytelnika.
Nie tak (z tomu Gdzie wschodzi s
ce i k dy zapada 1794)
Wiersz ma form monologu skierowanego, jest rodzajem wyznania skierowanego do Boga.
Modlitewny charakter podkre lony zosta poprzez specyficzny zapis, gdzie poszczególne
zdania stanowi odr bne wersety, rozdzielone wyrazistymi pauzami – ka da z
wypowiedzianych myli domaga si od czytelnika osobnego przeanalizowania. Mamy tutaj do
czynienia z kolejn prób podsumowania w asnego ycia, pog bion autorefleksj dotycz
losu poety-emigranta oraz jego artystycznych dokona . Dominuje ton smutku i pokory,
albowiem ostateczny wynik tego obrachunku w wiadomo ci poety wypada dla niego
niekorzystnie i zamyka si w tytu owych s owach: „Nie tak”.
Obok – najbardziej oczywistych – aluzji biblijnych, zawartych zarówno w wersetowym
zapisie, jak i w s ownictwie, znajdziemy tutaj tak e czytelne odwo ania do twórczo ci
Zbigniewa Herberta (zw aszcza do Przes ania pana Cogito), którego wiersze Mi osz
umaczy i publikowa w Ameryce. By mo e w
nie postawa Herberta i zawarty w jego
wierszach ci ar moralnych wyborów sprowokowa y Mi osza do tego bezpo redniego
wyznania, w którym wyrazi swoje zw tpienie i ogarniaj ce go poczucie kl ski.
Poeta dokonuje rozrachunku z yciem – konfrontuje swoj wcze niejsz postaw z
aktualnymi przemy leniami i pogl dami, u wiadamiaj c sobie w asn pora
. Przywo uj c
w pami ci panteon bohaterów, wi tych i m drców, przyznaje sam przed sob , e nie potrafi
no dorówna ani odwag , ani niez omno ci charakteru:
Wiedz c wi cej, udawa em, e wystarczy mniej,
nie tak jak tamci, którzy daj
wiadectwo,
Oboj tni na wystrza y, pogo w g szczu i ur ganie.
Niech m drcy i wi ci, my la em, ca ej ziemi
dar przynios a nie j zykowi.
Ja chroni dobre imi , bo j zyk jest moj miar
Przekonanie, e j zyk – polszczyzna, polsko , „wierna mowa” stanowi dla poety warto
najwy sz , by o dotychczas zasadniczym rysem wiatopogl du poetyckiego Mi osza.
Mi osz wielokrotnie podkre la, e tylko polszczyzna jest jego ywio em pisarskim. Ale
polszczyzna nieustannie weryfikowana w dialogu z innymi j zykami (poprzez t umaczenia), w
pami tanych w niej i zapomnianych dialektach przesz
ci i kresów, wreszcie – w
arcydzie ach polskiej sztuki s owa: tak urzekaj ca i znawców, i czytelników zupe nie
przygodnych.
20
Tymczasem mamy tu do czynienia ze swoist interpretacj problematyki wydziedziczenia,
charakterystycznej dla pó nej, tzw. „metafizycznej” fazy twórczo ci Mi osza. Problem ten
pojawia si dotychczas w poezji i eseistyce w odniesieniu do wiary, to samo ci narodowej i
kulturowej – tu zosta rozszerzony równie na sfer j zyka. Poeta podwa a warto
poetyckiego s owa, dostrzegaj c w nim niebezpiecze stwo zafa szowania prawd
podstawowych. „Wydziedziczenie” dotyczy wi c mo e równie poezji:
I rozpada si hymn albo psalm przewodnika chóru, zostaje kantyczka.
Niepe ny byk zawsze mój g os, inne chcia bym z
dzi kczynienie.
A szczodrze i bez ironii, tej chluby niewolnych.
Taka konkluzja dla poety mo e oznacza ca kowit kl sk . U wiadamia sobie bowiem, i
jego dotychczasowe dystansowanie si od wiata zewn trznego zamykanie si w kr gu
problemów wyznaczonym przez „wiern mow ” by o rodzajem ucieczki, samoograniczenia –
zyk sta si dla poety „wie z ko ci s oniowej”, w której odgrodzi si od innych.
Zasadnicza zmiana postawy Mi osza polega na odrzuceniu maski, a zatem tak e i ironii,
jako jednego ze rodków pozwalaj cych na utrzymywanie dystansu wobec otoczenia. Poeta
przyznaje, e ironia to bro ostateczna przegranych i s abych, tych, którzy nie mog walczy
otwarcie, „chluba niewolnych” – maska kryj ca s abo , daj ca z udne poczucie wy szo ci.
Ascetyczny, ch odny j zyk wiersza, ekspiacyjny ton wyznania jest by mo e wiadectwem
trudnej sztuki ods aniania twarzy, ujawniania swoich l ków, kompleksów i zw tpie . U progu
staro ci, pozornie spe niony i „dojrza y” w sensie poetyki, poeta odczuwa te same obawy i
pragnienia, które towarzyszy y mu u pocz tków drogi. Szuka „formy”, która nie by aby tylko
przes on , efektownym ozdobnikiem. A szuka mu tym trudniej, e gdy ogl da si za siebie,
dostrzega, jak rozpada si hymn albo psalm przewodnika chóru. Albowiem wiersz stanowi
gro
dla poety: gro
przes aniania my li, hamowania uczu , zak ócenia jasno ci
przekazu. Twórca mo e wi c tylko szuka i próbowa stale od nowa – z niespe nion
nadziej . I godzi si i z w asn niedoskona
ci :
... inne z
chcia bym dzi kczynienie.
A szczodrze i bez ironii, tej chluby niewolnych.
Za siedmiu granicami, pod gwiazd zarann ,
W mowie ognia i wody i wszelkich ywio ów.
Oeconomia divina (z tomu Gdzie s
ce wschodzi i k dy zapada 1974)
Wiersz atwiej b dzie mo na zinterpretowa i zrozumie w kontek cie poematu
wiat,
chocia utwory te dzieli znacz ca (prawie trzydziestoletnia przecie ) cezura czasowa. Mi osz
próbuje bowiem po raz kolejny odpowiedzie sobie na te same pytania, które – w nieco
ejszej, nie pozbawionej autoironicznego dystansu formie – stawia w poemacie pisanym w
czasie wojny. Powtórzone zostaje niespe nione i bolesne marzenie o pi knym,
uporz dkowanym wiecie, adzie moralnym i jego zewn trznych atrybutach, o boskiej
gwarancji harmonii i sensu ludzkiego bytu. Zarazem wiersz budzi mo e skojarzenia z
Piosenk o ko cu wiata, jako e pojawia si tutaj ta sama wizja „zwyczajnego” ko ca
wiata, apokalipsy spe niaj cej si w sposób zarazem oczywisty jak i niedostrzegalny,
katastroficzna wizja zag ady ma wymiar swoistej „zwyk
ci”.
Obraz spe niaj cej si na naszych oczach apokalipsy – niczym zatrzymanego kadru z
potwornego filmu – zamyka si pomi dzy dwoma poj ciami: ocalenie – zag ada. Na pró no
jednak próbujemy odgadn , kto i co dost pi zbawienia – sta
bytów ludzi i przedmiotów
okazuje si z udna. Totalna zag ada wiata wynika z wizji Boga – ukazanego w pe nym
majestacie, chocia widocznego tylko po rednio, w skutku swoich orzecze – jest to Bóg ze
Starego Testamentu, surowy i milcz cy, nieodgadniony, ale okrutny.
wiat opisany w wierszu to wiat zatrzymany na mgnienie tu przed ostateczn entropi .
Uderza chaos wizji, brak jakiegokolwiek porz dku:
Wsz dzie by o nigdzie i nigdzie, wsz dzie.
Znajdujemy tu zatem wizj przera aj
– obraz ludzi upokorzonych okrucie stwem
swojego losu, samym „byciem”. Ich tragedia ma wymiar codzienno ci, polega w gruncie
rzeczy na masowo ci egzystencji, odarciu z odmienno ci, pozbawieniu indywidualno ci, a
tak e na przypadkowo ci do wiadczanego losu, na poczucia bezsensu.
Nast puje rozk ad wiata cywilizacji, kultury:
Litery ksi g srebrnia y, chwia y si i nik y.
ka nie mog a nakre li znaku palmy, znku rzeki, ni znaku ibisa.
Podobnej destrukcji ulegaj rzeczy materialne, z których pozostaj jedynie wspomnienia,
fantomy, powidoki – dym na kliszy. Gin tak e warto ci i uczucia, przepada dorobek pokole :
Wrzaw wielu j zyków og oszono miertelno mowy.
Nikt z yj cych nie ma mo liwo ci ucieczki od udr ki, któr jest uczestnictwo w
post puj cym chaosie i zniszczeniu. Ludzie, pozbawieni nawet szansy na zrozumienie czy
wspó czucie otoczenia, musz umiera bez s owa skargi:
Zabroniona by a skarga, bo skar
a si samej sobie.
Ludzie, dotkni ci niezrozumia udr
,
Zrzucali suknie na placach eby s du wzywa a ich nago .
Ale na pró no t sknili do grozy, lito ci i gniewu.
Post puj ca entropia zamienia wiat we wspó czesne piek o. Realistycznie przedstawione
szczegó y z ca pewno ci dotycz rzeczywisto ci XX-wiecznej, ale niektóre sceny czy
motywy stanowi wyra ne aluzje do apokalipsy biblijnej. Tak jest zapewne w przypadku
motywu nago ci, stanowi cym nawi zanie do ikonografii redniowiecznej. Ale nago
bohaterów i scena po piesznego zdzierania z siebie ubra mo e by potraktowana jako
symbol, który mo emy odczytywa na wiele sposobów – oznacza ona mo e „nago ”
duchow ludzi stoj cych twarz w twarz z Bogiem, albo – zredukowanie cz owieka do cia a,
cielesno ci, biologii, podstawowych stanów i instynktów. Nago czyni te cz owieka
anonimowym, unifikuje, upodabnia do t umy tak samo obna onych, czyni cz stk masy –
mamy wi c do czynienia z ostatecznym uprzedmiotowieniem, reifikacj jednostki.
Podmiot nie mów nic o sobie, bardzo oszcz dnie maluje te swoje uczucia – rejestruje
jedynie w asne przera enie, zaskoczenie:
Nie my la em, e
b
w tak osobliwej chwili.
Kiedy Bóg skalnych wy yn i gromów,
Pan Zast pów, kyrios Sabaoth,
Najdotkliwiej upokorzy ludzi [...].
Wiersz nale y odczytywa jako przestrog przed yciem pozbawionym metafizycznego
kontekstu. Po latach zw tpienie Mi osz g osi tutaj potrzeb wiary, wyj cia poza w asn
zmys owo , cielesno i wzniesienia si ponad horyzont konsumpcyjnej cywilizacji rzeczy.
Sekretarze (z tomu Hymn o Perle 1982)
Rzadko w poezji Mi osza pojawia si podmiot zbiorowy. Zasadnicza mydl wiersza wynika
nie ze swoistego poczucia wspólnoty, czno ci losów i dzia
, któr to czno –
chocia jest ona bardzo enigmatyczna – podmiot wiersza odczuwa niezwykle wyrazi cie.
Warto zwróci uwag na tytu – zapewne autor zdawa sobie spraw , i s owo „sekretarz” we
wspó czesnej polszczy nie funkcjonowa o przez lata w znaczeniu zupe nie odmiennym od
podstawowego. U ycie wi c tego terminu w odniesieniu do siebie samego – oraz
podkre lenie w
ciwego sensu wyrazu stanowi cego tytu ;
u g a ja ty ku jestem... – mo na
odczyta jako jeden z licznych przyk adów oczyszczania j zyka z konotacji przypadkowych i
przywracania s owom ich rzeczywistych znacze .
W pewnym stopniu mamy tu do czynienia z powtórzeniem tezy zawartej w wierszu Ars
poetica?: ...po ziemi chodzimy, / Niewiele rozumiej c, i dalej : A jaka z
y si ca
/ Nie
nam dochodzi , bo nikt z nas jej nie odczyta. Po raz kolejny poezja okazuje by rodzajem
niemo liwego do odczytania kodu, poeta za jest – nie t umaczem nawet, lecz jedynie
„sekretarzem”, tym, który yszy i zapisuje s owo.
Tym razem jednak Mi osz nieco inaczej okre la pozycj poety jest on s ug rzeczy, a zatem
zyka – poeta podlega nie tylko temu, który dyktuje, ale i temu, co jest dyktowane! Artysta
jest podporz dkowany tworzywu, jego rola zosta a zatem jeszcze mocniej zredukowana i t
podrz dno Mi osz wyra nie akcentuje.
Kolejna innowacja to zamiana „ ja” na „my”, wynikaj ca z uto samienia si podmiotu z
pewn wyra nie okre lon grup . Poeta nie jest indywidualno ci , nie jest te – jak w kanonie
romantycznym – reprezentantem jakiejkolwiek nacji, pokolenia czy idei. Wspó tworzy –
wprawdzie doi elitarn i ograniczon do niewielkiej liczby reprezentantów („mnie i kilku
innym”) grup „zawodow ”. Artysta zostaje wi c zredukowany do roli fragmentu wi kszej
ca
ci – elementu w boskiej machinie wiata. Owo pomniejszenie z agodzone zostaje dzi ki
poczuciu wspólnoty. Wydaje si , e owa wspólno losów i poczyna stanowi dla poety
ród o pocieszenia – l ej jest mu znosi los op tanego przez „dajmoniona”, a mo e atwiej
potrafi si pogodzi z niemo no ci zrozumienia sensu w asnego ycia i w asnych dokona .
A mo e atwiej uwierzy , e w ko cu „z
y si ” jaka „ca
” i mozó pracy nie pójdzie na
marne? Wiara w porz dek boski wiata, w którym ka dy ma zadanie do spe nienia – pokora,
ale i uspokojenie.
Sarajewo (z tomu Na brzegu rzeki 1994)
(Niech to nie b dzie wiersz, ale przynajmniej mówi , co czuj .)
To teraz potrzebna by aby rewolucja, ale zimni s , którzy kiedy byli gor cy.
Kiedy zabijany i gwa cony kraj wzywa pomocy Europy,
w któr uwierzy , oni ziewaj .
Kiedy ich m owie stanu wybieraj
ajdactwo,
nie odzywa si g os, który by to nazwa po imieniu.
amliwa by a rewolta m odo ci porywaj cej si na odnow
Ziemi i tamto pokolenie samo na siebie teraz wydaje wyrok.
Przyjmuj c oboj tnie wo anie gin cych, bo s to ciemni
barbarzy cy morduj cy si wzajemnie.
[...].
Teraz okazuje si , e ich Europa od pocz tku by a wmówieniem,
bo jej wiar i fundamentem jest nico . [...].
Poszczególne wersy utworu – niczym wersety biblijne – zosta y oddzielone od siebie –
ka de zdanie wymaga zastanowienia, jakby by o z trudem wypowiadane przez poet , a przy
tym gruntownie przemy lane. Uderza powaga tonu i brak – charakterystycznej dla wi kszo ci
wierszy Mi osza – ironii.
Sarajewo to przejmuj ca w swojej wymowie i powadze tonacji liryka wyznania – liryka
bezpo rednia, w której mamy prawo uto samia w pe ni osob mówi
z postaci autora
(je eli to jest liryka – powtórzmy w tpliwo za autorem). Warto zwróci uwag , i Mi osz
niezwykle rzadko rezygnuje ze – stosowanych na ró nych poziomach tekstu – zabiegów
maj cych na celu zaznaczenie dystansu wobec wypowiadanych wprost pogl dów. Poeta
zwykle po mistrzowsku prowadzi w swoich tekstach swoist gr z czytelnikiem, tutaj jednak
wypowiada si niespodziewanie serio i z powag .
Zarówno j zyk, jak i obrazowanie i styl zawieraj liczne aluzje biblijne – zabijany i
gwa cony kraj jest zapowiedzi apokalipsy spe niaj cej si na oczach oboj tnej Europy.
Mi osz staje w obronie takich elementarnych ludzkich warto ci, jak solidarno z gin cymi
niewinnie lud mi. I nie potrafi zdoby si na dystans i ch ód.
Mówi co czuj – te s owa autokomentarza sygnalizuj czytelnikowi, i ma do czynienia z
tekstem szczególnym. Sarajewo to nie wiersz w tradycyjnym rozumieniu tego poj cia.
Zadanie poety nie polega na „mówieniu tego, co czuje”, rol poezji nie jest manifestowanie
uczu czy pogl dów, lecz wywo ywanie emocji i prowokowanie postaw czytelników. W tym
wypadku jednak techniki poetyckie, kunszt artystyczny, profesjonalizm trac racj bytu –
nadrz dna okazuje si potrzeba wypowiedzenia swojego zdania, a mo e jeszcze bardziej –
podstawowe ludzkie odruchy, nakazuj ce solidarno z cierpi cymi.
Wiersz podejmuje jeden z podstawowych w twórczo ci Mi osza motywów – problem
odpowiedzialno ci wiata za zbrodnie. W swoich wspó czesnych poeta rozpoznaje znane od
wieków cechy (ziewaj cy na wie o zbrodniach w Sarajewie, to przecie ci sami, którzy w
takt muzyki ko ysali si na rozp dzonej karuzeli i spogl dali na p on ce getto, ci sami, którzy
odwracali si od stosu Giordana, by doko czy handlowej transakcji). Mimo up ywu czasu
nic si nie zmieni o. Mo e tylko jedno: poeta ostatecznie straci wiar , e bunt wznieci s owo.
Jedyne, co mu pozosta o, to potrzeba wykrzyczenia, wypowiedzenia swojego zawodu,
rozczarowania cz owiekiem. Zimni s , którzy kiedy byli gor cy. Zwyci zcy, chorzy na
osch
serca, i cynicznie kalkuluj cy wiadkowie zbrodni – sami sobie pisz wyroki: ...co
ich obali, dojrzewa w nich samych. Tragiczna wizja wiata ostatecznie dope niona zostaje
poprzez u wiadomienie sobie bankructwa romantycznej, tyrtejskiej koncepcji poezji – na
oczach Mi osza umieraj ostatnie mity pisane przez Histori :
amliwa by a rewolta m odo ci.
Ten wiat (z tomu Na brzegu rzeki 1994)
Okazuje si , e to by o nieporozumienie.
Dos ownie wzi to, co by o tylko prób .
[...]
Umarli przebudz si , nie pojmuj cy
wszystko, co si sta o, wreszcie si odstanie.
Jaka ulga! Odetchnijcie, którzy cie du o cierpieli.
Próba poszukiwania sensu w wiecie bez sensu prowadzi Mi osza w kierunku przewrotnej
konkluzji: dzieje ludzko ci by y pomy
Boga, „tylko nieporozumieniem”. Pomys ten
próbuje Mi osz potraktowa z ca powag i dos owno ci – oto cofa si ta
ycia i ka dy
cz owiek, zwierz , ro lina czy przedmiot mo e prze
jeszcze raz wszystko od pocz tku.
Na pozór – wizja taka jest logiczn konsekwencj pierwotnego za
enia, mo na by j
uzna za zgodn z biblijn wersj S du Ostatecznego, kiedy to umarli przebudz si , nie
pojmuj cy. Wra enie pog bia jeszcze uroczysty styl i archaiczna sk adnia (inwersja),
uprawdopodobniaj ca „objawienie”.
Jednak poeta, pozornie przeprowadzaj c uporz dkowany wywód, wci ga nas w pu apk .
Odwrócenie porz dku zdarze nie prowadzi bowiem do odzyskania utraconego adu wiata.
Pierwsze, co uderza w wizji „cofaj cego si ” wiata, to w
nie chaos. Czas biegnie
alinearnie, zdarzenia nak adaj si na siebie i wzajemnie si wykluczaj – taki efekt uzyskuje
poeta poprzez pos
enie si równolegle formami ró nych czasów gramatycznych. „Tym
wiatem” rz dzi przypadek, adne zabiegi nie zdo aj tego zmieni .
Groteskowy obrazek „starców biegn cych za pi
” u wiadamia czytelnikowi absurd ycia,
wieczny bezsens dzia
ludzko ci. W któr kolwiek stron pu ciliby my film pt. DZIEJE
WIATA, zawsze zobaczymy ten sam obrazek – niedorzeczny po cig za przedmiotami
(ideami?) pozbawionymi warto ci.
Za efektownym konceptem kryje si zw tpienie i gorycz.
Absurdalny pomys s
y ujawnieniu absurdu ludzkiego losu. Pozorna szansa, zawarta w
cofni ciu czasu, wywo uje tragiczne skutki, gdy powszechnemu cierpieniu odj te zostaje
jakiekolwiek uzasadnienie. Ludzie zostaj przy tym pozbawieni pami ci, a zatem i
wiadomo ci tego, czego do wiadczyli. Wizja, jak roztacza przed nami poeta, jest wi c w
rzeczywisto ci okrutniejsza ni najstraszliwsze opisy zapisane w ksi gach Apokalipsy.
Okrzyk: Jaka ulga! Odetchnijcie, którzy cie du o cierpieli. – to ironiczny, prze miewczy
komentarz poety, odnosz cy si do wszelkich prób „cudownego” naprawienia wiata. Nie ma
znaczenia, „w któr stron ” biegn wydarzenia sk adaj ce si na nasze ycie – jeste my
igraszk w r ku si y wy szej, okrutnie bawi cej si naszym losem – i nasz
wiadomo ci .
Poeta zdaje si dobrze bawi swoim konceptem, intelektualn konstrukcj prowadz
czytelnika na manowce. Nie zmienia to jednak faktu, e mamy tu do czynienia z jednym z
najbardziej gorzkich wierszy w twórczo ci Mi osza.
Po osiemdziesi tce (z tomu Na brzegu rzeki 1994)
Nie ywemu nied wiedziowi co do tego,
Jak fotografowa b
nie ywego.
„Nied wied ” litewski wypowiada si tu z pewn doz rozdra nienia i autoironii. Tytu owe
„po osiemdziesi tce”, stanowi ce przypiecz towanie staro ci, nie staje si okazj do
wyg oszenia powa nej przemowy. Mi osz pozostaje sob , zawsze przekorny, niesforny,
sk onny do strojenia drwi cych min, lubi cy zaskakiwa czytelnika. Idealn ilustracj do tego
wiersza mog aby by s ynna fotografia osiemdziesi cioletniego Alberta Einsteina
pokazuj cego j zyk do obiektywu.
Groteskowa wizja siebie samego po mierci jest wyrazem dystansu do samego siebie, do
asnej cielesno ci, staro ci, nadchodz cego ograniczenia si witalnych (w wielu pó nych
wierszach to w
nie cielesno , zachowana forma fizyczna by y dla Mi osza – obok natury i
poezji – ród em spokoju, wewn trznej harmonii i szcz cia). Ale postawa poety – i podziw
budzi musi jego ludzka, „zwyczajna” rozwaga – jest te otwartym ujawnieniem l ków przed
staro ci i niedo stwem. miech nie jest przecie niczym innym, jak prób „oswojenia”
mierci, w asnej s abo ci, cierpienia.
Jednak ród em rozdra nienia i celem ironii Mi osza jest nie tylko w asna staro . Poeta
zaznacza swój dystans do ludzkich niepokojów, obaw, do naszych wiecznych póz, kokieterii,
naiwnej dba
ci o publiczny wizerunek – odczuwanej nawet w obliczu spraw ostatecznych.
Poeta, który patrzy na siebie niejako „z drugiej strony”, postrzega jako mieszn i
ma ostkow ludzk pró no , która – jemu samemu przecie równie niegdy nie obca – ka e
pilnowa w asnego image’u, drapowa si przed lustrem, kreowa na u ytek publiczny.
Drwina z ludzkich s abo ci, „pokazywanie j zyka” jest zatem swoist odmow uczestniczenia
w powszechnym targowisku pró no ci i przekorn obron intymno ci dozna .
Zawsze t skni em do formy bardziej pojemnej...
Ostatni pozycj pióra Czes awa Mi osza na polskim rynku wydawniczym jest Piesek
przydro ny, ksi ka do pocz tku zapowiadana jako „wydarzenie” i uznana przez krytyków za
jedn z najwa niejszych w dorobku naszego noblisty”.
21
Jest to zbiór wierszy, mini-esejów,
mikroopowiadanek, daj cych czytelnikowi wra enie niezwykle osobistego, wr cz intymnego
kontaktu z ich autorem. Formy bardzo drobne, niczym okruchy, ol niewaj jednak
bogactwem my li, skrz si dowcipem, zaskakuj
wie
ci spostrze
i uczu . Mi osz
drug cz
ksi ki okre la tytu em Tematy do odst pienia, nieco kokieteryjnie zastrzegaj c
si , i daje czytelnikowi do r ki dzie o nie w pe ni dopracowane:
Dlaczego odst puj tematy? Najpro ciej na to mota odpowiedzie , e jestem stary i nie b
móg ich sam wykorzysta . Ziemia wydaje mi si bardzo ciekawym miejscem pobytu i al si z
ni rozstawa . Co jednak mog na to poradzi . [...] A przecie musz pisa . Od m odo ci
czu em obecno mego dajmoniona czy, je eli kto woli Muzy, i gdyby nie to towarzystwo,
zgin bym marnie. Jednak e pisanie ci gle si zmienia, id c za zmianami naszej
wiadomo ci. Moja wiadomo dzisiejsza jest inna ni dziesi czy dwadzie cia, a tym
bardziej pi dziesi t lat temu. Czy te , co mo e bardziej poprawne, inna jest moja
nie wiadomo . Od do dawna moje wewn trzne k opoty sprowadzaj si do pytania: jak
unie pami ?
22
Jak to si cz sto zdarza w przypadku Mi osza – uwiedziony precyzj wywodu czytelnik
wpada w logiczn pu apk : wbrew pocz tkowym zastrze eniom – w
nie ascetyzm formy i
narzucone sobie niewielkie rozmiary poszczególnych tekstów pomagaj pisarzowi w
osi gni ciu klarowno ci my li i jasno ci wypowiedzi:
Moje tematy mog si przyda ludziom znu onym literatur wyzna , rozlewaj cego si
strumienia percepcji, bezkszta tem opowie ci o sobie. B ogos awiony klasycyzm i miejmy
nadziej , e nie przemin na zawsze.
23
Wydaje si , e poeta nareszcie osi gn to, o czym marzy przez cale ycie:
Zawsze t skni em do formy bardziej pojemnej,
która nie by aby zanadto poezj ani zanadto proz
i pozwoli aby si porozumie nie nara aj c nikogo,
autora ani czytelnika, na m ki wy szego rz du.
24
Mo e ju zatem porzuci swoje najciemniejsze l ki (Wszystko by oby dobrze, gdyby nie
zwodzi nas j zyk, dla tego samego wynajduj c coraz to inne nazwy w ró nych miejscach i
czasach.)
25
, obawy, e zawiedzie go „wierna mowa”, której – jedynej – po wi ci ca e swoje
ycie.
Przypisy
1. B. Chrz stowska, Poezje Czes awa Mi osza, Warszawa 1993, s. 55.
2. C. Mi osz: Sarajewo, w: Cz. Mi osz: Na brzegu rzeki, Kraków 1994, s. 46
3. Oto na przyk ad lapidarna ocena Polaków z eseju Dane do poematów: Spokojne mó
ki
sadzone na mi kko wykonuj jedynie najprymitywniejsze funkcje. Bi bo yd. Chwali bo
Wyspia ski. Zrozumie prawd wspó czesno ci i przestraszy si – to ju za trudny kunszt.
(Cytat za: A. Zawada: Mi osz, Wroc aw 1996, s. 44.).
4. B . Chrz stowska: Poezje Czes awa Mi osza, Warszawa 1993, s. 9.
5. Cz. Mi osz: Wyznanie, cyt. za: A. Zawada, Mi osz, Wroc aw 1996, s.198.
6. Cz. Mi osz, Rodzinna Europa, Warszawa 1990, s. 123.
7. Wiersz sylabotoniczny – wiersz o sta ej liczbie sylab w wersie oraz o sta ym miejscu
sylab akcentowanych w ka dym wersie.
8. Wiersz toniczny – wiersz o równej liczbie zestrojów akcentowych (akcentów g ównych)
w ka dym wersie przy jednoczesnej ró nej liczbie sylab oraz swobodnym rozk adzie
akcentów.
9. Paralela (rodzaj powtórzenia) polega na zestawianiu ze sob podobnych elementów, w
tym przypadku – obrazów poetyckich.
10. Groteska – kategoria estetyczna charakteryzuj ca si upodobaniem do form
ekscentrycznych, wyolbrzymionych i zdeformowanych oraz absurdalno ci wynikaj
z
czenia sprzecznych ze sob , niejednolitych tre ciowo lub stylistycznie elementów. W
literaturze XX-wiecznej, zw aszcza po drugiej wojnie wiatowej, groteska sta a si jedn z
podstawowych kategorii estetycznych, zw aszcza w epice i dramacie. W literaturze
polskiej liczne przyk ady stosowania groteski znajdziemy w twórczo ci m.in. Witkacego,
A. Bursy, W. Gombrowicza, T. Ró ewicza, S. Mro ka, M. Bia oszewskiego.
11. Archetyp – obraz, motyw stanowi cy wzorzec istniej cy w zbiorowej pod wiadomo ci,
istniej cy odwiecznie w umys owo ci ludzkiej.
12. C. K. Norwid, Moja piosnka [XII], w: C. Norwid, Pisma wierszem i proz , Warszawa
1973, s. 39.
13. Cz. Mi osz,
ce ( wiat. Poema naiwne.), w: Cz. Mi osz, Poezje, Warszawa 1988, s. 87.
14. Cz. Mi osz, Piesek przydro ny, Kraków 1997 r.
15. B. Chrz stowska, Poezje Czes awa Mi osza, Warszawa 1993, s. 98.
16. Cz. Mi osz, W mojej ojczy nie, w: Cz. Mi osz, Poezje, Warszawa 1988, s. 38.
17. Motyw dezawuowania w asnych osi gni i poczucie wzgl dno ci sukcesu w wiecie
nieprzychylnym poezji i obcym kulturowo znajdziemy w wielu wierszach Mi osza.
Najwyra niej wyst pi chyba w szyderczym rozwini ciu cytatu z pie ni Horacego (non
omnis moriar – „nie ca y zgin ”): O tak, nie ca y zgin , zostanie po mnie / Wzmianka w
czternastym tomie encyklopedii / W pobli u setki Millerów i Mickey Mouse. (Cz. Mi osz,
Gdzie wschodzi s
ce i k dy zapada. Cz. VI, Oskar yciel, w: Cz. Mi osz, Poezje,
Warszawa 1988, s. 403.
18. Cz. Mi osz, Prywatne obowi zki, Olsztyn 1990, s. 66.
19. B. Chrz stowska, Poezje Czes awa Mi osza, Warszawa 1993, s. 160-161.
20. E. Balcerzan, Poeta i ywio y, w: Dodatek specjalny UAM nr 16, 9.06.1981.
21. J. Illg, nota redakcyjna do: Cz. Mi osz, Piesek przydro ny, Kraków 1997.
22. Cz. Mi osz, Tematy do odst pienia. Dlaczego odst puj tematy, w: Cz. Mi osz, Piesek
przydro ny, Kraków 1997, s.171.
23. Tam e, s.172.
24. Cz. Mi osz, Ars poetica?, w: Cz. Mi osz, Poezje, Warszawa 1988, s. 337.
25. Cz. Mi osz, Gdzie wschodzi s
ce i k dy zapada. Pami tnik naturalisty, tam e, s. 368.
Spis tre ci
Biografia artystyczna Czes awa Mi osza
Twórczo poetycka Czes awa Mi osza
Analiza wybranych utworów poetyckich
Campo di Fiori
wiat (poema naiwne)
Piosenka o ko cu wiata
Piosenka o porcelanie
Nie wi cej
Ars poetica?
Moja wierna mowo
Nie tak
Oeconomia divina
Sekretarze
Sarajewo
Ten wiat
Po osiemdziesi tce
Zawsze t skni em do formy bardziej pojemne
Przypisy