Rozdział 9 Zabójczy wojownicy, którzy nas chronią ^ Rozdział 10 Mistrz i uczennica

background image

1

Tłumaczenie nieoficjalne: Tril076

Korekta: dominque91


ROZDZIAŁ 9

ZABÓJCZY WOJOWNICY, KTÓRZY NAS

CHRONIĄ

Pretorianie nie potrzebowali snu, ale Mae czuła się psychicznie wykończona, kiedy

jechała pociągiem z powrotem do miasta. Jej krótka wizyta w domu Marcha była zarówno
komiczna, jak i bolesna. Nie mogła sobie nawet wyobrazić, co jeszcze wyjdzie na jaw tego
wieczora.

Ich rodzinny dramat zdusił większy problem ciążący na Mae: samego Justina. Czuła

ucisk w żołądku za każdym razem, gdy pomyślała o tej strasznej chwili, kiedy weszła do
hotelowego apartamentu Corneli i zdała sobie sprawę, że jej zapierający dech w piersiach,
egzotyczny kochanek, to facet, który zawodowo dostaje się do umysłów innych ludzi i uczynił
sztukę z uwodzenia kobiet. Potrzebowała nieco posiadanej samokontroli, żeby zachować
spokój i skupić uwagę na odprawie.

Prawie miała nadzieję, niemal dałaby się przekonać, że ostatnia noc miała jakieś

znaczenie, ale wszystko, co zrobił w ministerstwie potwierdzało to, co Cornelia mówiła o jego
arogancji i bezdusznym traktowaniu kobiet. Mae chciała myśleć, iż była ponad nordyckie
wychowanie, ale wiedziała, że nie otrząsnęła się całkowicie z poczucia wyższości, jakie
zaszczepiła w niej rodzina. Była uwielbiana i przez to uwierzyła, że jest wyjątkowa. Teraz
zdawała sobie sprawę, że nieprawda, to tylko arogancja patrycjuszy. Jednak wystarczająco dużo
mężczyzn wciąż się do niej przymilało, przyzwyczaiła się do tego, dlatego zaskoczyło ją, że
została wykorzystana przez jednego z nich. Zbyt dużo osób z różnych powodów próbowało się
nią posłużyć i sądziła, że nauczyła się to dostrzegać. Najwyraźniej nie.

Był tak przekonujący, pomyślała ze smutkiem. Pod całym jego urokiem, była pewna, że

widziała w nim ból, a nawet uzasadnione poczucie zrozumienia dla jej własnej melancholii.
Ale czy uzasadnione? Czy tylko grał? Mae nie była pewna. Wszystko, co wiedziała to fakt, że
zraniono jej dumę i czuła się dobrze, przybierając postawę wyniosłej, nordyckiej debiutantki,
by go zranić. A jednak, nawet w środku kłótni, jej ciało było tak bardzo świadome jego
obecności. Gniew może w mgnieniu oka obrócić się w namiętność.

To słabość. Najlepszym rozwiązaniem było teraz spisanie jego i tej nocy na straty.

Wyznaczono jej niekonwencjonalne, dziwaczne zadanie, które trzymało ją z dala od pola walki
i oboje musieli się teraz na nim skupić.

Z pewnością doszło do większej ilości morderstw, niż przypuszczała po sensacyjnych

wiadomościach. I nie mogła zignorować uczucia, że było w tym coś więcej. Coś dużego i
niewypowiedzianego wisiało pomiędzy Justinem, Cornelią i Francisem. Ale co to mogło być?
Dziwne czy nie, fakty dotyczące misji są jasne. Potencjalnie rytualny charakter morderstw
wymagał interwencji serwitorów z urzędu, którzy byli w stanie zbadać sprawę, koncentrując
się na bardziej globalnym i religijnym aspekcie. A jeśli stał za tym gorliwy morderca,
zwiększenie bezpieczeństwa było absolutnie konieczne, co wyjaśniało jej obecność.

Z pewnością wydawali się mieć wysokie mniemanie o umiejętnościach Justina, no

dobra, przynajmniej Francis Kyle miał. Facet wyglądał, jakby chciał autograf Justina. Prawie

background image

2

nie mogła go za to potępiać. Jego reakcja na nagranie i analiza statystyk zabójstw były
fascynujące. Nie zachowywał się jak nałogowy kobieciarz. Był tak skupiony, całkowicie
pochłonięty krótkim wprowadzeniem do sprawy, łatwo było uwierzyć, dlaczego był gwiazdą
dla Francisa, a nawet zdobył niechętne uznanie Corneli.

Mae przerwała rozmyślania, kiedy dotarła do swojego przystanku w dzielnicy teatralnej.

Tutaj noc była lśniąca i żywa, zupełnie inna od tej na cichych przedmieściach. Uliczne lampy i
jasne ekrany malowały wszystko migającymi, kolorowymi światłami, odganiając wieczorną
ciemność. Nawet w ciągu tygodnia wieczorami tę okolicę okupowali miłośnicy teatru i ci,
którzy poszukiwali nocnego życia w wielu restauracjach i klubach. Mae brnęła przez tłum, a
kilka przecznic dalej, przechodząc przez ulicę, weszła na podwieszany most, który zaprowadził
ją do baru, na którego oknach wisiały ekrany głoszące, że lawendowe martini jest dzisiaj
specjałem wieczoru.

Wcześniej starała się zachowywać, jakby załatwiała ważną sprawę przez ego, ale tak

naprawdę organizowała spotkanie w barze. Jej oczy szybko przystosowały się ciemności,
panujących w lokalu, w którym brakowało górnych świateł. Całe oświetlenie pochodziło z
fioletowych neonów znajdujących się pod stołami i na krawędziach baru. Rzucały one upiorny
blask na modnych klientów, którzy siedzieli przy wysokich szklanych stolikach, rozmawiając
ze sobą i jednocześnie zerkając na nowoprzybyłych. To było jedno z tych miejsc: „widzieć i
być widzianym”. Patrząc na uwijających i robiących drinki barmanów, przypomniała sobie
przestarzały automat w Panamie. Dawniej były popularne w RUNA, ale teraz w modzie byli
„prawdziwi ludzie”.

Val i Dag już przyszli i zajęli stolik przy oknie. Ubrani w zwykłe jeansy i koszulki,

przyciągali pełne dezaprobaty spojrzenia kilku bardziej elegantszych bywalców. Przynajmniej
nie założyli mundurów, które przy każdej okazji powodowały widowisko i zamieszanie.
Ostatnim razem, kiedy tak zrobili, kelnerka była tak onieśmielona, że upuściła tacę z drinkami.
Dwa razy. Mae czuła się zobowiązana zostawić spory napiwek w ramach przeprosin.

Dag zagwizdał, kiedy ją zobaczył.
– Spójrz na siebie – powiedział. – Wybierasz się do klubu country?
– Teraz zakładają sukienki do klubów country – skarciła go Val, jakby była jakimś

ekspertem. – Nasza dziewczyna wygląda bardziej, jakby wygłaszała prezentację w sali
konferencyjnej.

– Oboje się mylicie.
Mae usiadła i natychmiast przysunęła dotykowe menu i zamówiła mojito, nawet nie

patrząc na inne pozycje.

– Tak? – spytała Val. Oboje z Dagiem wyczekująco spoglądali na Mae. Nie widzieli jej

od czasu pogrzebu. – Gdzie byłaś? Oczywiście nie w areszcie. Myśleliśmy, że może odesłali
cię na policję. Albo oprowadzasz wycieczki po muzeum militarnym.

– To może być jeszcze przede mną – powiedziała Mae. – Ale w tym tygodniu

pojechałam na prowincję.

Jej przyjaciele wyglądali na zaskoczonych.
– Byłaś na akcji? – spytał Dag.
Mae uznała, że bicie się z bandytami z prowincji nie liczy się, jako akcja.
– Hmm… załatwiałam coś w Panamie.
Kelner przyniósł jej mojito, a także kolejną kolejkę dla Val i Daga. Pili dzisiaj tylko

towarzysko lub machnęli co najmniej dziesięć drinków wcześniej. Jeśli zaliczysz kilka drinków
w przeciągu kilku minut, możesz na krótko wyprzedzić szybkie metabolizowanie alkoholu
przez implant. Osiąga się bardzo, bardzo krótkie szumienie, które trwa zwykle ponad dziesięć
minut. Pretorianie nazywają to: „zatrzaśnięciem implantu”.

Obecności Justina i Tessy w RUNA nie dałoby się utrzymać w tajemnicy, więc Mae

zdała im szybką i niezwykle skróconą relację z wydarzeń w Panamie i pomijając morderstwa,

background image

3

po prostu powiedziała, że pracuje jako ochroniarz Justina. Sądząc po minach przyjaciół, nie
tylko Mae uznała te wydarzenia z dziwaczne.

– Co, do cholery, takiego złego zrobił, że go wygnali? – spytał Dag.
Val wodziła palcem po brzegu kieliszka, jej ciemne oczy były zamyślone.
– A jednak nie było na tyle złe, aby go nie przywrócić.
– Nie powiedzieli mi tego – powiedziała Mae, starając się zachowywać tak, jakby jej to

nie przeszkadzało. – Jestem tylko posłańcem.

Dag ożywił się.
– Zresztą nieważne, jest to o wiele bardziej ekscytujące, niż dyżur przy zabytkach. Choć

nie tak zaszczytne, rzecz jasna.

To zaskoczyło Mae.
– Dyżur przy zabytkach? Co nadzorujesz?
– Ogrody Narodowe – powiedziała Val.
Odstawiła połowę drinka. Może nie oszukała implantu, ale też się nie powstrzymywała.

Po piciu panamskich pomyj, Mae się zraziła.

– Oboje zostaliście przydzieleni do ogrodów? – spytała. Jej przyjaciele pokiwali

głowami.

– Jest tam teraz grono Szkarłatnych. – Van zaczęła wyliczać ich na palcach. – Whitetree,

Mason, Chow, Makarova…

– Szczęściarze – mruknęła Mae, nie wyrażając tego, co myśleli inni.
Jeśli drużyna Szkarłatnych została przydzielona do stolicy, mogłaby być z nimi.

Oczywiście, gdyby nie ostatnie wydarzenia. Najsławniejsze posterunki pretorianów
znajdowały się w miejscach aktywnych walk, jak prowincje czy pogranicza. Toczyły się tam
bezustanne misje, podczas których pretorianie też ginęli. Jednakże pretorianie działali również
w stolicy, gdzie pilnowali senatorów oraz ważnych narodowych pomników i budynków. Była
to dość stateczna praca dla żołnierzy takich jak oni, ale wartościowa. Pretorianie byli symbolem
siły i doskonałości RUNA. Widok pretorianina w Vancouver uspokajał obywateli, nawet jeśli
czasami się ich bano. Chociaż może to nie takie złe. Obowiązek wobec stolicy wprowadzał
zmiany w zwykłych obowiązkach, przez co pretorianie dostawali sporo wolnego czasu.
Posiadanie znacznej liczby członków kohorty pod ręką było niezwykłym plusem, ponieważ
zwykle byli podzieleni i rozproszeni po całym świecie.

Val i Dag byli w pełni świadomi, że otrzymali przyjemne zadanie, ale Dag starał się

dyplomatycznie sprawić, by Mae poczuła się lepiej.

– Jestem pewny, że zobaczysz z serwitorem coś fajnego. Może odkryjecie jakiś szalony

kult. Widziałem taki jeden w wiadomościach, w którym poświęca się zwierzęta i tańczy nago
przy świetle księżyca. – Odwrócił się tęsknie. – Ani trochę nie miałbym nic przeciwko temu.
To znaczy przeciwko nagości. Nie tej części ze zwierzętami. Słyszałem, że próbowali
ukamieniować serwitora.

Mae posłała mu uśmiech ze względu na jego starania.
– Kulty zostają zwykle pokonane papierkową robotą, zamiast brutalną siłą. W telewizji

pokazują tylko sensacyjne przypadki.

– Dobrze, ale pamiętaj, że mogłaś trafić o wiele gorzej. – Ton głosu Val był lekki, ale

pojawiła się w nim ostrzegawcza nuta. Nikt nie wspomniał pogrzebu, ale wszyscy o nim
pomyśleli. – I hej, pomyśl, jakie to szalone, spędzisz czas z tajemniczym wygnańcem i z
dziewczyną z prowincji. To właśnie dramat. Nie możesz tego spartaczyć.

– Nie – zgodziła się Mae, wracając myślami do tego, co wiedziała. – Naprawdę nie

mogę.

– Czy on jest słodki? – spytała Val tonem, który Mae znała aż za dobrze.

background image

4

– Powściągnij fantazję. – Mae nie pisnęła ani słówkiem o tym, co się wydarzyło między

nią, a Justinem. Val i Dag nie daliby jej wtedy żyć. – Nie potrzebuję ciebie dobijającej się do
jego drzwi.

Oczy Val pojaśniały.
– Ach, czyli jest słodki.
Dag pokręcił głową.
– Zignoruj ją. Od tygodnia nie zaciągnęła nikogo do łóżka. To cud, że nadal żyje.
Żartował, chociaż pretorianie mieli skłonności do szczególnie aktywnego życia

seksualnego. To kolejny efekt uboczny naturalnych reakcji fizycznych wywołanych przez
implant. Justin był pierwszym partnerem Mae od prawie sześciu miesięcy. Zadziwiająco długi
okres dla pretorianina, ale po Porfario, nie miała na to ochoty.

Val szturchnęła Daga dla żartu, ale przynajmniej Mae miała odpowiedź na pytanie, nad

którym się zastanawiała. Val i Dag raz ze sobą byli, raz nie, co utrudniało śledzenie bieżącego
statusu ich związku. Najwyraźniej teraz nie byli. To zawsze trochę smuciło Mae, ale
przynajmniej ta dwójka pozostawała w przyjaznych stosunkach.

Spojrzała na godzinę i dokończyła drinka. Tak bardzo jak kochała przyjaciół, nagle

zatęskniła za chwilą wytchnienia.

– Muszę lecieć. Zdam wam raport następnym razem, kiedy się zobaczymy. Chyba że

prędzej zobaczycie nas w telewizji.

– Gdzie idziesz? – spytała Val. – Gorąca randka? Wiesz, nie zaszkodziłoby byś dała się

przelecieć. – Gdyby tylko Val znała prawdę. – Wracasz do tego swojego arystokratycznego
sztywniactwa.

– To nigdy nie nadejdzie – powiedział Dag. – Ale powinnaś się zrelaksować, Finn.
Dag zaczął się tak do niej zwracać, kiedy najpierw została przydzielona do ich kohorty,

a następnie zaczęła trening na pretorianina. Nigdy nie potrafił zapamiętać jej nazwiska, ale
wiedział, że ma skandynawskie pochodzenie, stąd przydomek, który ostatecznie podłapała
również Val. Każdy mógłby powiedzieć, że była arystokratką, która wojsku przeszła kilka
szorstkich zmian. Val i Dag nawiązali z nią więź natychmiast i bezwarunkowo, może dlatego,
że potrzebowali jakiegoś prostego człowieka do wszystkich swoich żartów.

– Nie mogę się zrelaksować – powiedziała Mae, wstając i wkładając ego do czytnika,

by zapłać za drinka. – Nie jestem na wakacjach. To znaczy, nie pełnię warty przy pomniku.

– Ha, ha – powiedziała Val.
Przewróciła oczami, ale oczywiście odetchnęła z ulgą po ostatnich wydarzeniach. Mae

czuła lekkie ukłucie winy, że wcześniej nie nawiązała z nimi kontaktu. Nie mieli pojęcia, co się
z nią stało po pogrzebie i pewnie zakładali najgorsze. Byli jej bliżsi, niż biologiczna rodzina.

– Hej… – Mae się zawahała i oparła dłonie na oparciu krzesła. – Wiecie, co się dzieje z

Kavi?

– Jeszcze w szpitalu – powiedział Dag, trzeźwiejąc. – Cóż, tak głoszą plotki. Indygo z

nami nie gadają.

Mae dostawała mdłości, ilekroć pomyślała o Kavi.
– Przypuszczam, że to normalne. To było tak niedawno.
Pretorianów ciężko zranić, ale większość urazów goiło się u nich tak jak u zwykłych

ludzi. Zawsze po cichu mówiono o leczeniu komórkami macierzystymi albo innych przełomach
biologicznych, które mogłyby przyspieszyć rekonwalescencję pretorianów, jednakże polityka
RUNA wciąż ostro sprzeciwiała się biologicznym i genetycznym manipulacjom, nawet jeśli
chodziło o cenionych żołnierzy. Badania medyczne to jedno, ale nikt nie chciał ryzykować,
ponieważ obawiano się, że mógłby powstać inny wirus, który doprowadziłby do Upadku.

Val podniosła się i ją przytuliła.
– To nie była twoja wina.
– Złamałam jej nogę – zauważyła Mae. – Jeśli to nie moja wina, to czyja?

background image

5

– Prosiła się o to – powiedział lojalnie Dag.
Także wstał i mocno ją uściskał.
– Była po prostu zdenerwowana z powodu Porfirio. – Wypowiadając jego imię, Mae

poczuła znajomy ból w klatce piersiowej. – Wszyscy byliśmy.

– Jasna cholera – powiedziała Val. – Słyszałeś, Dag? Myślę, że przyznała się do

ludzkich uczuć.

Mae żałowała, że nie miała odwagi zadać im dręczącego ją pytania: Dlaczego Kavi była

taka wolna? Ale wiedziała, że nie znali odpowiedzi. Powtórzyliby to, co powiedział Gan, że
jest po prostu lepsza od Kavi, użyliby tylko więcej wulgaryzmów.

– Też spadamy – powiedziała Val do Daga. Jednym haustem skończyła drinka. –

Impreza u Amber powinna się już zacząć.

Była jedna rzecz, na którą mogłeś liczyć w tym mieście: gdzieś zawsze trwała impreza.

Val i Dag namawiali ją, żeby do nich dołączyła, ale Mae odmówiła. Jej niepewny status
pozostawiał ją w ponurym nastroju. Nie była czynna w walce, ani nawet nie brała udziału w
ceremoniach pretorianów. Czułaby się dziwnie, idąc z nimi i nie chciała przypominać sobie, że
straciła szansę na to, by być przypisana z innymi Szkarłatnymi.

Impreza Val i Daga odbywała się niedaleko stacji metra, więc we trójkę ruszyli

zatłoczoną ulicą. W krótkim czasie, odkąd Mae tędy szła, liczba imprezowiczów i
poszukiwaczy przyjemności prawie się podwoiła. Niektórzy z nich dopiero zaczynali przygodę,
inni właśnie opuszczali teatry i restauracje, kończąc na dziś. W końcu się rozeszli, a Mae miała
szczęście, że jej pociąg właśnie podjechał na peron.

Kiedy dotarła do przestanku kilka przecznic od domu, wyszła i znalazła się w miejscu

o wiele cichszym, niż dzielnica teatralna. W części mieszkalnej wciąż panowała wielkomiejska
atmosfera, chociaż nie było tutaj żadnych migających ekranów. Żywe dęby posadzono
strategicznie, by schludnie dopełnić krajobraz z murowanych domów ciągnących się wzdłuż
ulicy. Przeplatały się z lampami ulicznymi, które dawały przyćmione światło i tworzyły nowe
cienie. Kiedy była przy drzwiach, wyczuła czyjąś obecność w pobliżu drzewa i obróciła się z
bronią w ręku.

– Cholera, naprawdę jesteś szybka. – Mężczyzna wyszedł z cienia z rękoma

uniesionymi w geście kapitulacji. – Spokojnie.

Mae nie opuściła broni, nie dając się nabrać. Nigdy wcześniej go nie widziała. Blondyn

z niebieskimi oczami, w podobnym do niej wieku, i także należał do jakiejś
północnoeuropejskiej kasty. Równie dobrze mógł mieć nordyckie pochodzenie, ale przy
słabym oświetleniu trudno było dostrzec lokalne cechy. Pomimo pozornie niegroźnej postawy,
było w nim coś, co ją niepokoiło.

– Kim jesteś? – spytała.
Włożył ręce do kieszeni i uśmiechnął się swobodnie.
– Możesz nazywać mnie Emilem, pretorianinie.
Mae ani nie mrugnęła, ani nie zapytała skąd wie, kim ona jest.
– I? Czego chcesz?
– Ciebie – powiedział bez ogródek. – Powinnaś się domyślić, że w końcu kogoś

wyślemy.

– Och, tak? Jesteś jakimś łowcą nagród wysłanym przez moją matkę, by zaciągnąć mnie

do domu?

– Jakoś wątpię, żeby to było łatwe zadanie. – Zaśmiał się. – Ale to zabawne, że

wspomniałaś o rodzinie, ponieważ mam coś, co może cię zainteresować, coś, co jest oznaką
naszej dobrej woli i chęci zaproszenia ciebie.

Poczuła przypływ adrenaliny. Utrzymała pokerowy wyraz twarzy, nie zdradzając po

sobie, że nie miała kompletnie pojęcia o powodzie tej wizyty. Widziała, że on wydaje się
myśleć, że ona wie o co chodzi. Wyjawienie swojej niewiedzy byłoby słabością.

background image

6

Emil sięgnął do kieszeni, a palec Mae zatrzymał się na spuście.
– Spójrz, czy to wygląda znajomo?
Wyjął ego i swobodnie przejrzał, aż znalazł zdjęcie. Podniósł je, pokazując Mae.
Znów trzymała emocje na wodzy, chociaż tym razem kontrolowanie się było znacznie

trudniejsze.

– Nigdy wcześniej jej nie widziałam.
Dziewczynka na zdjęciu miała osiem lat, ubrana w dziwną, ręcznie tkaną sukienkę z

szarobrązowej tkaniny. Na głowie miała białą chustę, ale kosmyki o barwie słonecznego blondu
wymykały się spod niej. Znajdowała się na dworze, na jakimś trawiastym obszarze, którego nie
dało się zidentyfikować. Wygląda zupełnie jak Claudia, pomyślała Mae. Dobra, jak jej
ładniejsze wersja, co ma sens
.

– Chcesz? – spytał, wkładając ego z powrotem do kieszeni. – Mamy środki, które ci

pomogą.

I Mae od razu wiedziała. Wstrzymała oddech. Brödern. Od lat próbowała zdobyć od

nich informację, ale szwedzka mafia nie była chętna do pomocy komuś z wojska. Nigdy nie
sądziła, że w końcu przyjdą.

– Powiedz, gdzie ona jest.
Emil pokręcił głową, wciąż miał ten protekcjonalny wyraz twarzy.
– Nie mogę tak łatwo tego zdradzić.
Oczywiście, nie mógł, ale Mae była na to przygotowana. Musiała być, z tego rodzaju

wyrachowanymi kontaktami, których musiała szukać.

– Ile to będzie kosztować? Mam wschodnią walutę.
– Pieniądze, ba. Mamy ich mnóstwo. To, czego nie posiadamy to wpływy i dojścia

energicznej młodej kobiety z jednej z najbardziej elitarnych jednostek militarnych.

Te insynuacje były śmieszne.
– Nie zamierzam wykorzystywać swojej pozycji, aby pomóc twojej grupie z jakimś

spiskiem, który planujecie.

– Powinnaś do nas dołączyć już dawno temu – powiedział groźnie. – To prawo

przysługujące ci z racji twego urodzenia.

Takie podejście jej nie zaskoczyło. Organizacje typu Brödern przejawiały jeszcze

większe separatystyczne skłonności, niż normalni patrycjusze. Biorąc pod uwagę, że miała
więcej fińskiej krwi, niż szwedzkiej, w nordyckim rankingu prawdopodobnie nie robiło
różnicy.

– Wybacz. Nie jestem zainteresowana dołączeniem.
Poklepał kieszeń, w której zniknęło jego ego.
– Ale tym jesteś zainteresowana.
– To może być fałszywe. To mógłby być ktokolwiek.
– Możliwe – przyznał Emil. Sięgnął do kieszeni i tym razem wyjął małą,

zapieczętowaną plastikową torebkę. Podał ją Mae i po chwili wahania wzięła ją do lewej dłoni.
W środku znajdował się złoty kosmyk włosów. – Ale to może należeć tylko do jednej osoby.

– Kłamiesz.
Wzruszył ramionami.
– Sprawdź to i zobacz. Może wtedy wykażesz więcej szacunku dla swoich obowiązków.
Musiała się zmusić, żeby nie wpatrywać się we włosy.
– Wciąż nie wyjaśniłeś, co tak naprawdę chcesz w zamian.
– To zależy od tego, jak możemy cię wykorzystać.
– Sądzisz, że zamierzam handlować się o jakąś otwartą przysługę?
Z wyrazu jego twarzy wynikało, że o tym dokładnie myślał.
– To drobiazg w porównaniu z tym wszystkim, co dla ciebie zrobiliśmy i możemy

zrobić. – Skinął w kierunku włosów. – Sprawdź to. Wtedy pogadamy.

background image

7

Zaczął odchodzić, a ona bawiła się pomysłem, żeby go zastrzelić albo przynajmniej się

na niego rzucić. Ale w zasadzie nie zrobił nic złego. I tak Mae została w miejscu, którym stała,
obserwując Emila, dopóki nie pochłonęła go ciemność. Dopiero wtedy opuściła broń i powoli
ruszyła w stronę domu, trzymając torebkę, którą jej dał.

background image

8

Tłumaczenie nieoficjalne: Tril076

Korekta: dominque91


ROZDZIAŁ 10

MISTRZ I UCZENNICA

Pierwszy tydzień przeleciał Justinowi jak sen. Część spędził na nabieraniu prędkości w

SCI i nadchodzącą sprawą. W zasadzie został ponownie zatrudniony, więc miał niezliczoną
ilość autoryzacji do przeskoczenia i wszechobecnej urzędowej, papierkowej roboty.
Opóźnienie dało mu sporo wolnego czasu, pozwalając na to, żeby znów zanurzyć w świecie,
którego pragnął przez ostatnie cztery lata.

Spędził długie dni w mieście, odnawiając zawartość garderoby – nigdy więcej

łatwopalnych podróbek – i odkrywając dawne ulubione miejsca. Nie było trudno wrócić do
starych nałogów. Oczywiście środki, które można tutaj zdobyć nie były tak zabójcze, jak
niekończący się zapas narkotyków w Panamie, ale na rozpustę zawsze można liczyć,
niezależnie od miejsca. Dość łatwo można znaleźć dilerów oraz lekarzy, przepisujących mu
środki pobudzające na dzień i bardziej euforyczne rzeczy, które zażywał, żeby się rozluźnić.

Jedyną rzeczą, której się nie spodziewał to technologiczny sposób uczenia. Ludzie

często mawiali, że gdyby nie Upadek, ludzkość mogłaby już dotrzeć do gwiazd. Postęp utknął
w martwym punkcie, a wręcz chaosie, po Upadku cofnęli się w rozwoju, zwłaszcza w innych
częściach świata. W przeciągu dziesięciu lat lub coś koło tego, RUNA – ustabilizowana po
pokonaniu Mefistofelesa – szybko nadrobiła stracone chwile. W czasie, gdy był daleko, nic się
nie zmieniło. Justin wiedział, że postęp poszedł dalej, niż tylko stworzenia ega i czasami,
chociaż było to nieco krępujące, musiał się uczyć czegoś, co dla Quentina było drugą naturą.

Oczywiście Justin miał mniej do nadrobienia, niż Tessa. Poczyniła zadziwiające

postępy w pierwszym tygodniu i chociaż nie podróżowała do miasta tak chętnie jak on, to
ogarnęła ją obsesja na punkcie mediów i mogła spędzić kilka godzin przed ekranem, oglądając
coś, czego nie mogła dostać we własne ręce. Telewizja, wiadomości, filmy instruktażowe…
pochłaniała wszystko, siedząc bezpiecznie w salonie i starając się zostać ekspertem od
gemmańskiej kultury.

Jednak nie był pewny, czy to było dobre. Nie zabrał Tessy do RUNA, by ukrywała się

w domu. Równie dobrze mogła zostać w Panamie. I tak wieczorem przed SCI w końcu
powiedział sobie, że czas zabrać się za robotę i uczcić pożegnanie z rozpustną, Justin zabrał
rodzinę na kolację do miasta. Poprawiło to też jego relacje z Cynthią. Pomimo wspólnego
zamieszkania, każde z nich było zajęte dostosowywaniem się do nowego życia i prawie się nie
kontaktowali, jak to powinni robić po czteroletniej rozłące.

Tessa rozglądała się z szeroko otwartymi oczami po wybranej przez Justina restauracji.

Słynęła w Vancouver z najlepszego tajskiego jedzenia, ale wykorzystywała swoją popularność,
pokrywając każdy centymetr kwadratowy ścian reklamującymi ekranami. Nawet Justin, który
dorastał stale otoczony mediami, musiał przyznać, że ciągle zmieniające się obrazy nieco
rozpraszały. Jednak po tym jak w Panamie nie znalazł żadnej prawdziwej azjatyckiej knajpy,
odkrył w sobie większą tolerancje dla wszechobecnych mediów.

– Tutaj jest tyle… wszystkiego – powiedziała Tessa. – Piąty raz widziałam reklamy

futerałów na ego. Naprawdę potrzebujecie różnych, dopasowanych do waszych ubrań?

– Tak – odparł Justin.

background image

9

– Czasami – powiedziała Cynthia.
Justin nie zwracał uwagi na niepewne spojrzenie Tessy, ponieważ uznał, że w tym

konkretnym przypadku, prezentuje się doskonale w ubraniu, które jej wybrał. Podniósł rękę z
własnym ego, kliknął na zdjęcie z reklamą i w kilka sekund złożył zamówienie.

Cynthia skrzywiła się z dezaprobatą.
– To zbyt drogie. Można to dostać taniej w sklepie na Market Street.
– To od Bloomfield – odparł.
Wciąż tego nie pochwalała.
– Metkowa zdzira.
Uśmiechnął się do niej. Życie było dla niego zbyt dobre, by cokolwiek go

zdenerwowało. Miał swoje życie, rodzinę i pracę. Jedyną rzeczą, która poprawiłaby jego
sytuację, było posiadanie obywatelstwa w Krajowym Rejestrze.

I zapewnienie, że cię nie odeślą, powiedział Horatio.
I żeby Mae cię nie nienawidziła, dodał Magnus.
Dlaczego jesteście takimi czarnowidzami? Zapytał ich Justin.
Ale obaj trafili w ważne punkty, szczególnie pierwszy. W miarę jak cieszył się swoimi

mini wakacjami, tak biurokratyczne opóźnienie SCI pochłaniało dni, których nie mógł
pozwolić sobie utracić. Przynajmniej przywrócono mu dostęp do bazy danych, więc czas nie
do końca został zmarnowany. Mógł sprawdzić aktualne zapisy serwitorów w stosunku do tego,
co zapamiętał o kultach, które łączą się z księżycem oraz srebrem. Dzięki temu stworzył listę
grup, które warto odwiedzić. Wciąż nie wiedział, czy rozgrywająca się sprawa zagwarantuje,
czy zaszkodzi jego pobytowi, ale nie było sensu się o to dzisiaj martwić.

Kelner przyniósł kilka potraw do ich stolika. Tessa obdarzyła wszystkie ostrożnym

spojrzeniem, przynajmniej do czasu, aż podano ryż. Jej twarz pojaśniała na ten widok, a
następnie znów pojawił się na niej komiczny wyraz, gdy Tessa zauważyła pałeczki. Justin
poprosił o widelec dla niej, ale ostrzegł ją, że musi wszystkiego spróbować.

– Więc tak wygląda rodzicielstwo – mruknął do Cynthi.
Quentin ochoczo zaczął uczyć Tessę posługiwania się pałeczkami, tak samo jak zgłosił

się na ochotnika, by zostać jej przewodnikiem po mediach. Ze swoimi prostymi wyjaśnieniami
Quentin faktycznie wykonał dobrą robotę i wydawało się, że się w niej podkochiwał.

Cynthia pokręciła głową.
– Nic nie wiesz na temat rodzicielstwa. Na szczęście. To dużo trudniejsze, niż sądzisz.

A skoro o tym mowa… Zakładam, że nie powiedziałeś mamie, że wróciłeś?

Justin skinął głową w podzięce, kiedy przybyła szklanka bourbona. Nie był to najlepszy

dodatek do curry, ale uznał, że zasłużył na to przed jutrzejszym powrotem do pracy.

– Nawet nie przypuszczałem, że zauważyła mój przyjazd. Poza tym, jeśli dowie się o

naszym domie, to też będzie chciała się wprowadzić. Chcesz ryzykować?

Odpowiedziała mu skrzywiona mina Cynthi. Bez względu na to, jak rodzeństwo się od

siebie różniło, w pewnych kwestach pozostawali jednomyślni.

– Och. – Tessa westchnęła z przyjemnością, patrząc nad swoim Pad Thai.
Justin podążył za jej spojrzeniem do reklamy z modelką w wyjściowej sukience w

kolorze fuksji.

– Tylko spójrz na to – powiedział. – Przecież jesteś dziewczyną. Chcesz ją?
Pokręciła głową.
– Nie wiem, jakby to wyglądało.
W wyposażenie jej gemmańskiej szafy, jak dotąd wchodziły codzienne rzeczy w

rozsądnych kolorach. Zaskoczyła wszystkich, kiedy od razu założyła jeansy. Justin się o to
martwił, po tym jak w dotychczasowym życiu nosiła spódnice do kostek. Zerknął na adres w
dole reklamy.

– To tuż za rogiem – powiedział. – Możemy się tam zatrzymać po kolacji.

background image

10

– Nie ma mowy – odparła Cynthia. – Nie chcę iść do tego sklepu. Wszystkie te

dziewczyny są o połowę ode mnie młodsze. To sprawia, że czuję się, jakbym desperacko
chciała zachować młodość.

– Cokolwiek powiesz, staruszko. Pójdę z Tessą.
– Ta, bo to wcale nie jest odrażające.
W końcu postanowili się rozstać. Cythia wróciła do domu z Quentinem, a Justin zabrał

Tessę na zakupy. Jego siostra nie myliła się co do dziwaczności w byciu trzydziestoletnim
facetem w sklepie z ciuchami dla nastolatek, ale przecież niczego z nią nie przymierzał. Oddał
ją w ręce zdolnej sprzedawczyni, która była bardziej niż szczęśliwa, pokazując Tessie sukienkę
z reklamy… i wiele więcej.

Justin rozsiadł się wygodnie na fioletowej ławce niedaleko przymierzalni. Na

naściennym ekranie pojawiły się wiadomości z tego dnia.

Cyn się myliła. Rodzicielstwo nie jest trudne tak długo, jak masz otwarty portfel,

powiedział krukom.

Horatio się nie zgodził: Dzięki bogom, jeszcze nikogo nie zapłodniłeś.
Mówiłem ci, żebyś nie wywoływał żadnych bogów teraz, kiedy wróciliśmy. Mam

wystarczająco problemów.

Nie rozmawianie o czymś, nie sprawi, że to odejdzie, ostrzegł go Horatio.
Jego mentalną rozmowę przerwał widok znajomej twarzy na ekranie. Opadła mu

szczęka.

– To Lucian? – spytał głośno.
Pytanie było retoryczne, ale kręcąca się sprzedawczyni go usłyszała.
– Lucian Darling? Oczywiście, że tak.
Głos był wyłączony, ale nagłówek głosił: Kandydaci na konsula zatrzymali kampanię.

Justin musiał to dwa razy przeczytać.

– On… kandyduje na konsula?
Sprzedawczyni, która wydawała się oczarowana Justinem, kiedy przyszedł, teraz

patrzyła na niego, jakby oszalał.

– Jak mogłeś tego nie wiedzieć?
– Nawet ja to wiem – powiedziała Tessa, wychodząc nieśmiało w różowej sukience.
– Siedzisz przed telewizorem – powiedział. Spojrzał na rozpromienionego senatora

machającego do tłumu. – Co on, do cholery, zrobił z włosami? Czy to pasemka?

– Są świetne – powiedziała sprzedawczyni.
Justin nie zaszczycił jej odpowiedzią i zamiast tego starał się skupić na Tessie i

sukience. Śmiały kolor kontrastował z jej nerwowością, ale ogólnie rzecz biorąc, zmienił jej
wygląd. Przypominała typową gemmańską dziewczynę.

– Uroczo – powiedział czule.
Tessa zarumieniła się zadowolona.
– Gdzie mogłabym ją nosić? – spytała.
– Znajdziemy miejsce – zapewnił ją. – Może Feriae, albo letnie wakacje.
A może randka, zasugerował chytrze Horatio. To tylko kwestia czasu, zanim chłopcy

zaczną ją odwiedzać. Czas, abyś wypił swoje piwo.

Zamknij się, odparł Justin.
W końcu, za namową Justina, Tessa kupiła dwie sukienki. Kiedy sprzedawczyni je

pakowała, Justin poprosił Tessę:

– Opowiedz mi o Lucianie, medialny ekspercie. Dlaczego kandyduje na konsula?
Wyglądała na zaskoczoną, ale okazała się pracowitą reporterką.
– Ponieważ chce rządzić krajem? Nie wiem. Ale jest codziennie w wiadomościach. Jest

jednym z najpopularniejszych kandydatów. Robią dużo żartów z jego imieniem i wielką rzeczą
jest to, że twierdzi, iż nadszedł czas przejścia do kolejnego etapu. Mówi, że Wiek Upadku się

background image

11

skończył i teraz powinien nastąpić Wiek Odnowy, że nastał czas na coś większego i
wspanialszego. Hasło jego kampanii brzmi: „Zapoczątkujmy Nowy Wiek”.

– Wpada w ucho. Wiedziałem, że twoja znakomita pamięć się przyda – powiedział jej.
Tessa uśmiechnęła się do niego, kiedy odbierała paczkę od sprzedawczyni.
– Jego przeciwnicy zarzucają mu, że jest niewystarczająco precyzyjny. Mówią o tym:

„Nieznany Wiek Darlinga” albo „Wiek X”. Znasz go?

– Był moim współlokatorem w college’u – powiedział Justin, wciąż nie mogąc uwierzyć

w ten rozwój wypadków.

Zawsze sądził, że Lucien poszedł do polityki, by pić wino i jeść kolacje z lobbystami.

Teoria wyznawana przez Luciana mówiła o byciu najbardziej bezmózgim dostępnym
senatorem w komitecie. Jakim cudem od tego przeszedł do konsula?

– Macie ten sam uśmiech – powiedziała Tessa po chwili namysłu. – Ćwiczyliście

razem?

Justin ruszył do drzwi.
– Ukradł mi go.

*****


Jego pierwszym zadaniem dla SCI nie była wizyta w miejscach, gdzie doszło do

morderstw ani nawet odwiedzenie grup, które otagował jako: potencjalni sprawcy. Myślał o
tym, co powiedział Corneli, że znał kogoś, kto mógłby rozgryźć nagranie. Jeśli naprawdę
zostało sfałszowane. Jednak istniał problem, jego człowiek był irytująco niechętny do
współpracy. Leo Chan był najlepszym inżynierem biotechnologii, jakiego kiedykolwiek
spotkał, jedyny z którego usług Justin korzystał wyłącznie dlatego, że cała reszta przy nim
wydawała się kompletnymi amatorami. Chociaż podobno cztery lata temu Leo rzucił pracę dla
rządu dla własnego sektora i przeniósł się do Portland. Gdy Justin zadzwonił, Leo był ostrożny,
i odrzucił zaproszenie przyjazdu do Vancouver. Oznaczało to, że Justin musiał udać się do
Portland, ponieważ nie mógł wysłać niebezpiecznego nagrania przez sieć. Musiało zostać
dostarczone osobiście.

W dniu podróży Justin wstał wcześnie, aby pobiegać. To swego rodzaju praktyka po

tym, jak wrócił do Exerzolu. Exerzol był sto razy lepszy od kofeiny, kiedy chodziło o skupienie
i czujność, chociaż nie był ani trochę tak mocny jak ten z Panamy. Jednak w przeciwieństwie
do zwykłych leków, dawał znacznie mniejsze prawdopodobieństwo dostania zawału serca.
Rankiem zawsze stawiał go na nogi, zapewniając mu przypływ energii, którą natychmiast
zauważyła Cynthia.

– Nie pałętaj się po tym wielkim domu – ostrzegła, gdy pierwszy raz zauważyła to nagłe

tempo. Po jej spojrzeniu wiedział aż za dobrze, że tylko głupiec wszedłby jej w drogę.

I tak jogging stał się sposobem na radzenie sobie z nadmiarem energii po zażyciu

Exerzolu. Godzina rundka po przedmieściach zwykle sprowadzała go do rozsądnego poziomu,
tak czy owak ćwiczenia nie były złym pomysłem. Życie w świecie ochroniarzy i stałych
zagrożeń w Panamie zachęciło go do pozostania w dobrej kondycji i nie chciał teraz tego
stracić.

Kiedy tego ranka wrócił do domu, zauważył zbliżającą się Mae. Nie sądził, żeby podróż

do Leo wymagała ochroniarza, ale SCI upierało się, żeby była jego cieniem zawsze, kiedy
prowadzi urzędowe sprawy.

– Na co patrzysz? – zapytał.
Mae skrzyżowała ramiona, a jej twarz nie zdradzała emocji. Zawsze zwracał uwagę na

jej ubrania i dziś założyła wzorzystą bluzkę z adamaszku i jeansy, które robiły niesamowite
rzeczy z jej nogami. Było to krępujące wiedzieć, jakie jej nogi potrafią robić niesamowite
rzeczy.

background image

12

– Na co patrzę?
– Ktoś by powiedział, że nie możesz uwierzyć, że robię coś fizycznego. – Otworzył

drzwi i zaprosił ją do środka.

– Och, nie – powiedziała chłodno. – Wierzę, że robisz różne fizyczne rzeczy. Po prostu

zakładałam, że skupiasz się na rzucaniu kościami i pomaganiu kobietom w pozbywaniu się
ubrań.

– I biegam – dodał. Przesunął ręką po czole i skrzywił się. Wadą porannego biegania,

oprócz konieczności patrzenia na identyczne trawniki, był pot. – Wezmę prysznic i możemy
iść na stację. Tessa jedzie z nami.

Mae wyglądała na zaskoczoną.
– Na misję?
– Nie będzie dzisiaj żadnej misji. Nie dokładnie. Jedziemy z wizytą do starego

przyjaciela. – Skrzywił się, kiedy spojrzał w stronę salonu, gdzie Quentin wyjaśniał Tessie jak
działają telewizyjne media społecznościowe, które pozwalały zobaczyć komentarze innych
widzów oglądających ten sam program albo film. Tessa była zaintrygowana, ale też zaskoczona
przez to, co oglądała, jak i tym, że ludzie potrzebują widzieć siebie nawzajem, kiedy
rozmawiają. – Powinna więcej wychodzić, szczególnie, że za kilka dni zaczyna szkołę.

Złośliwy wyraz twarzy Mae zarezerwowany dla niego zniknął, gdy obserwowała Tessę.

Podczas ich okazjonalnych spotkań w tym tygodniu widział, jak chłodna fasada Mae ociepla
się, ukazując jej prawdziwe uczucia, ilekroć wchodziła w interakcję z Tessą. To przypomniało
mu o kobiecie, z którą dzielił wino i łóżko w Panamie.

– Jak sądzisz, da radę? – zapytała Mae.
– Będzie dobrze – powiedział z większą pewnością, niż czuł. – Kiedy zostanie rzucona

w wir, dostosuje się.

Miałeś na myśli, że zostanie rzucona wilkom, zauważył Horatio.
Justin zignorował kruka i ruszył pod prysznic. Wrócił godzinę później i okazało się, że

Mae dołączyła do Tessy i Quentina, którzy dyskutowali o komentarzach na temat filmów.

– Będziecie musieli rozwikłać tajemnicę medialnego ekshibicjonizmu następnego dnia

– powiedział im Justin. – Czas iść.

Tessa wyglądała na rozczarowaną.
– Naprawdę muszę jechać?
– Spodoba ci się – zapewnił ją. – Portland jest świetne. Pomyśl o tym, jak o swoim

ostatnim wielkim hurra przed szkołą.

To sprawiło, że się rozchmurzyła. Nawet kiedy robiła coś niechętnie, to zazwyczaj nie

odmawiała, gdy pytał wprost. Jak na panamskie normy była impertynencka, ale uległa jak na
gemmańskie standardy. Zastanawiał się ile zajmie wykorzenienie z niej tej potulności i czy
będzie dumny, czy zmartwiony, kiedy to się stanie.

Już i tak wyglądała coraz bardziej jak gemmańska dziewczyna, szczególnie ze swoją

miłością do jeansów. Wciąż skomplikowanie zaplątywała włosy i nosiła je upięte z tyłu głowy.
Było to nieco dziwne i staromodne, ale nie przyciągało takiej uwagi, jak prowincjonalne
ubrania.

Jazda szybkim pociągiem do Portland trwała około dwóch godzin, ale Leo w

rzeczywistości mieszkał poza miastem, w wiosce słynącej z wina. Ze względu na ograniczony
transport publiczny musieli wynająć samochód na resztę podróży. Ścieżka była piękna, z
otaczającymi ją zielonymi wzgórzami i zamaszystymi posiadłościami otulonymi winoroślami.
Chaos i degradacja spowodowane Upadkiem dotknęły głównie centra, więc wiele osób uciekło
w bezpieczne, sielankowe miejsca. Wiele z tych domów pochodziło z tamtych czasów.

Malownicze czy nie, Justinowi trudno było wyobrazić sobie modnego Leo

mieszkającego na wsi. Jest albo był miastowym stworem, rezygnując z przestrzeni na rzecz w

background image

13

ekskluzywnych klubów i barów w zasięgu ręki. Często razem wychodzili i Justin spędził kilka
nocy, nawalony, na podłodze w salonie Leo.

Było około południa, gdy w końcu dotarli. Dom Leo nie należał do tych olbrzymich,

stuletnich posiadłości. Mały, ładny i dobrze utrzymany, ale w najlepszym wypadku można go
było opisać jako dworek wiejski. Dom stał na sporej nieruchomości z winnicą. Było to również
najcichsze miejsce, jakie widział Justin, odkąd wrócił do RUNA.

– Hmm – powiedział, kiedy szli w kierunku domu.
Mae spojrzała na niego z ukosa.
– Coś nie tak?
– Po prostu nie tego się spodziewałem. – Dotarli do frontu domu i był jeszcze bardziej

zaskoczony, widząc ładne drewniane drzwi zaopatrzone w zamki na kod i panel
bezpieczeństwa. Leo miał miejską wrażliwość w wiejskim otoczeniu. – Nie spodziewałem się
także, że to miejsce będzie zabezpieczone niczym forteca.

– Sądziłam, że RUNA jest wolna od przestępstw.
Mógł dosłyszeć lekką nutę szyderstwa w głosie Tessy.
– Och, dochodzi tutaj do mnóstwa przestępstw. – Zapukał do drzwi. – Po prostu tutaj

zwykli ludzie nie chodzą po ulicach z bronią.

Drzwi się otworzyły i pojawił się Leo. Może kruki miały rację i nie chciał widzieć

Justina, ale Leo nie dał mu tego odczuć, kiedy na jego twarzy pojawił się uśmiech. Zaprosił ich
do środka, ściskając rękę Justina, kiedy weszli.

– Jesteś ostatnią osobą, którą spodziewałem się usłyszeć w tym tygodniu – powiedział

Leo. – Albo w jakimkolwiek tygodniu.

Leo wyglądał tak samo jak zawsze ze swoją smukłą posturą i delikatnymi rysami.

Ciemne włosy zaczesał do tyłu i ubrał się, jakby wychodził z wieżowca w Vancouver.

– Byłem zajęty – powiedział Justin. – Leo, to Mae, mój arystokratyczny ochroniarz, a

to Tessa. Jest córką przyjaciela, która mieszka ze mną i Cynthią.

Było to nieporęczne zapoznanie, ale „wychowanek” brzmiałoby jakby wyjęte z jakiejś

starożytnej powieści. I w dodatku wyczarowywało w ludzkich umysłach plugawe teorie.

Leo miał opóźnioną reakcję, kiedy ściskał dłonie.
– Czekaj. Mieszkasz z Cynthią?
– To długa historia. Tak jakby zwiedzałem świat.
– Nigdy nie pomyślałem o „zwiedzaniu świata”, kiedy próbowaliśmy się dowiedzieć,

co się z tobą stało – dumał Leo. – Sprawdziliśmy basen w budynku Bezpieczeństwa
Wewnętrznego. Najpopularniejsze teorie zakładały, że poszedłeś na odwyk albo założyłeś swój
własny kult.

– Nie myśl, że o tym nie pomyślałem.
Justin usiadł na kanapie w małym salonie z wiejskimi sosnowymi podłogami i ścianami,

które kontrastowały z ekranami i eleganckim, czarnymi i stalowymi meblami, które zapamiętał
ze starego apartamentu Leo. Tessa zajęła miejsce obok niego, a Mae stanęła przy kominku.
Miała swobodną postawę, ale jej oczy były czujne, jak nigdy dotąd.

– Jak, do cholery, tutaj skończyłeś?
Leo się uśmiechnął.
– Nigdzie nie skończyłem. Zdecydowałem, żeby tu przyjadę.
– Dlaczego?
– Z najszlachetniejszych powodów. – Leo wskazał głową na wejście do salonu. –

Wziąłem ślub.

Tyle, jeśli chodzi o jego wspaniałe zdolności obserwacyjne. Justin nawet nie zauważył

złotej obrączki na palcu Leo. Mężczyzna, który wszedł do salonu, nosił taką samą obrączkę i
był przeciwieństwem Leo w każdym calu. Leo był wysoki i szczupły, zaś ten facet niższy i
szerszy w ramionach, a jego muskulatura świadczyła, że albo ciężko pracował, albo korzystał

background image

14

z drogich urządzeń fitness. Miał zwyczajne ciemne włosy i oczy. Krótka fryzura podkreślała
kwadratową szczękę, a blizna na podbródku sugerowała, że był jednym z tych nielicznych
plebejuszy, którzy mieli znak Kaina. Był bardziej niedbale ubrany niż Leo i oczywiście bardziej
nieśmiały.

Leo złapał go za ramię i poprowadził, żeby go przedstawić.
– Dominiku, to ten facet, o którym ci opowiadałem.
Justin zerwał się, żeby uścisnąć rękę Dominika, zastanawiając się, co dokładnie

powiedział mu Leo.

– A więc, gratulacje. – Justin silił się na promienną minę. – Gdybym wiedział,

przyniósłbym wam prezent. Wyglądacie, jakbyście potrzebowali ładną pościel.

Leo się roześmiał, ale Dominik odpowiedział bezbarwnym tonem:
– Już jakąś mamy.
– Justin tego nie powie, ale przerażają go nasze warunki – wyjaśnił Leo. – Nigdy nawet

nie śnił o życiu w tak „prymitywnym” miejscu.

Justin usłyszał obok siebie, jak Tessa odkaszlnęła.
– Och, powiem to – odparł Justin.
Dominik stał po przeciwnej stronie pokoju, krzyżując ramiona w tak wyniosły sposób,

że wyglądał jak odbicie Mae.

– Ślub nie oznacza, że trzeba spakować walizki i przenieść się na farmę. A jeśli tak, to

jeszcze bardziej jestem mu przeciwny.

– Dominik próbuje rozpocząć własną działalność z winami. Widziałeś winnicę na

zewnątrz? To jego dzieło.

Leo spojrzał na męża z niepohamowaną dumą i adoracją.
– A ty, co robisz? – spytał Justin. – Projektujesz etykiety?
Nie mógł sobie wyobrazić wybrednego Leo grzebiącego w ziemi.
Leo pokręcił głową.
– Nie, dojeżdżam do miasta. Cóż, czasami. Mogę robić wiele rzeczy w domu. Pracuję

teraz dla Estocorp w filii w Portland.

– To długa podróż, jeśli dojeżdżasz. – „Estocorp” brzmiało znajomo, ale chwilę zajęło

Justinowi, zanim skojarzył. – Produkujesz implanty antykoncepcyjne?

– Płacą lepiej, niż w mojej starej pracy. Może nawet lepiej, niż w twojej.
– Nieprawdopodobne – powiedział Justin. – Leo, prawdopodobnie potrafisz zhakować

chip identyfikacyjny. Dlaczego marnujesz czas, kontrolując narodziny?

Leo nie przejmował się zbytnio tym wszystkim, ale w końcu miał więcej czasu, by

przystosować się do zmiany swojego losu.

– Hej, to szlachetna praca, zajmować się utrzymaniem naszej populacji stabilnej.

Ponadto Ministerstwo Zdrowia i Opieki Społecznej rozważa zmianę ich obecnego dostawcy.
Wiesz, jakie pieniądze możemy zrobić, jeśli podpiszemy kontrakt z rządem?

– Mogę załatwić ci kontrakt z rządem – zaprotestował Justin. – Wróciłem zaledwie

tydzień temu, a już mam dla ciebie przypadek do obejrzenia.

– Nie macie innych ludzi w departamencie, którzy by to zobaczyli? – zapytał Dominik.

Jego głos brzmiał szorstko i gburowato, pasował do jego powierzchowności.

– Nikt nie jest tak dobry, jak Leo. – Justin pochylił się, chcąc dotrzeć do przyjaciela. –

Wiem, że tęsknisz za Vancouver. Rzuć to i wracaj. Bez problemu dadzą ci stare stanowisko.
Dostaniesz lepszą ofertę oraz więcej akcji i przygód, niż jesteś w stanie unieść. Moja urocza
towarzyszka jest tam pretorianinem. Takie rzeczy tylko w filmie.

Justin żartował, myśląc, że wspomnienie Mae mogłoby odwołać się do miłości Leo do

nowości. Zamiast tego wydawało się, że przestraszył obu mężczyzn. Leo pobladł. Ich spłoszona
reakcja sprawiła, że Mae na powrót stała się czujna.

background image

15

– Hej, przepraszam – powiedział Justin, spoglądając to na Leo, to na Dominika. – Nie

bójcie się. Ona jest doskonale oswojona.

Nie w łóżku, powiedział Magnus.
– Nikt, kto jest regularnie pompowany neuroprzekaźnikami nie jest oswojony –

stwierdził Dominik, a jego twarz pociemniała. – I nie wyjedziemy.

Mae zmarszczyła brwi, ale nie zrobiła niczego, poza zmianą pozycji. Justin spojrzał

błagalnie na Leo, mając nadzieję, że będzie mówił z sensem.

Zamiast tego Leo powiedział:
– To miejsce pracy Dominika. I lubię to, co robię. Jak mówiłem, kiedy dzwoniłeś,

umowa albo nic i tylko, jeśli jest ciekawe.

Justin miał problem z zachowaniem swojej charakterystycznej, uprzejmej postawy.

Kiedy wyobrażał sobie powody, dlaczego Leo odmówił powrotu, Justin nawet nie pomyślał, że
to przez przywiązanie do przytulnej wsi Leo odłożył słuchawkę. Jeśli już to pomyślał, że Leo
mógł się zezłościć za to, że Justin zniknął bez ostrzeżenia.

Nie wszystko kręci się wokół ciebie, powiedział Horatio.
Ale to absurd, odparł Justin. Dlaczego miałby zostać? Kiedyś zmienił mieszkanie,

ponieważ do budynku wprowadziło się kilka rodzin i uznał, że miejsce stało się zbyt obiegowe.

Jest zakochany, powiedział Magnus. To jedyny powód, którego potrzebuje. Zmień

taktykę, ponieważ jeśli dalej będziesz szydził, do niczego nie dojdziesz.

– Och, to ciekawe – powiedziała niespodziewanie Tessa. Justin już prawie o niej

zapomniał. – Justin pracuje na czymś, co rzuci cię na kolana. Nikt nie może tego rozgryźć.

Justin wiedział, że Tessa w rzeczywistości nie zna żadnych szczegółów na temat

morderstw cienistego zabójcy na nagraniu, ale podsłuchała wystarczająco zdawkowych
komentarzy Justina i Mae, by domyślić się, że dzieje się coś istotnego.

To wydawało się rozbawić Leo bardziej, niż cokolwiek innego, co dzisiaj usłyszał.
– Sądziłem, że pretorianka jest twoim wsparciem.
Wtedy Justin zrozumiał, jakim był idiotą. Tessa wpadła na to, co on przegapił. Zawsze

był dumny z tego, że potrafi dotrzeć do ludzkich serc. Próbował zachęcić Leo pieniędzmi i
prestiżem, lecz ludzie tacy jak Leo nie zostali specjalistami w swych dziedzinach z powodu
tych rzeczy. Justin wiedział, że Leo potrafi nie kłaść się całą noc, kiedy próbuje rozwiązać coś
nierozwiązalnego. Miał pasję do tego, co robił i pomimo idyllicznych twierdzeń, nawet Justin
wiedział, że praca nad antykoncepcją go nudzi.

Justin poczuł, że znów zyskuje kontrolę.
– Ona ma rację. Nikt nie może tego rozwiązać i wszyscy w agencji to widzieli. – Błysk

zainteresowania pojawił się w oczach Leo. – Nie musisz nawet wychodzić z miłosnego
gniazdka, chyba że potrzebujesz jakiś środków z Ministerstwa Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Hej, wtedy możecie sobie urządzić romantyczny wypad do wielkiego miasta, chłopaki.

– Nie lubię jeździć do miasta – wtrącił Dominik. Jego oczy się zwęziły. – Żadnego

miasta.

– Dobrze – powiedział Justin, starając się nie okazywać irytacji. Nie mógł sobie

wyobrazić, co ich połączyło. Wino Dominika pewnie smakowało jak gówno. – Po prostu
przyjedź, Leo. Zamkniemy się w Silver Spike, jak za dawnych czasów.

Leo nie odpowiedział, lecz Justin wiedział, że w końcu go przekonał. Na twarzy Leo

wciąż błąkał się łagodny uśmiech, ale wzbudził jego zainteresowanie. Nikt nie może tego
rozgryźć
. Leo nie mógł się temu oprzeć. Nie pozostało nic do zrobienia, tylko czekać. Justin
wyłożył wszystkie karty i czas zobaczyć, czy wygrał całą pulę.

– Ok – powiedział w końcu Leo. Dominik jęknął. A może warknął. Trudno stwierdzić.

– Wchodzę w to. Pomogę wam. Kiedy mogę zobaczyć ten oszałamiający przypadek?

Justin wstał i poklepał aktówkę.
– Teraz. Mam wszystko tutaj.

background image

16

Leo rzucił Dominikowi niepewne spojrzenie, a następnie również wstał.
– Zjedzmy najpierw lunch, przebyliście długą drogę. Potem zajmiemy się interesami.

Nie mogę się doczekać, aż skosztujesz Pinot Noir Doma.

Zadowolony, że ruszyli w drogę, Justin na powrót stał się pogodną, towarzyską osobą.
– Jestem pewny, że nigdy nie próbowałem czegoś podobnego.
Później Justin musiał przyznać, że wino nie było takie złe, ale też nie dobre. Nie

zdobyłoby żadnej nagrody, chyba że Dominik znalazłby sposób, żeby eksportować je do
prowincji.

Po lunchu Justin i Mae poszli z Leo do jego pracowni, aby obejrzeć nagranie z dala od

Tessy i Dominika. Justin poczuł ulgę, że Leo faktycznie ma pracownię wypełnioną różnego
rodzaju do połowy ukończonymi projektami. To oznaczało, że stary Leo całkowicie nie zniknął.

Nie wyglądał na zachwyconego obecnością Mae, ale zapomniał o niej, kiedy włączyli

video. Tak szybko, jak się skończyło, zareagował podobnie jak Justin.

– To sfałszowane.
– To samo powiedziałem. Jednak twierdzą, że nie mogą tego udowodnić.
– Czym jeszcze, by to mogło być? – zapytał Leo. Jeśli miałby jakiekolwiek wątpliwości,

mówiąc to, przepadliby. Był uzależniony.

– Odkrycie tego to zadanie dla twojego błyskotliwego umysłu. Moim zamiarem jest

praca nad resztą tego bałaganu.

Pozostawił Leo wszystkie inne informacje o tej sprawie, jak i ostrzeżenie, aby chronił

kamerę i oryginalny materiał filmowy.

– Będzie po mnie, jeśli coś się z tym stanie. Masz szczęście, że ci ufam i nigdy nie

zostawiaj tego z kimś nieuprawnionym.

Leo się uśmiechnął.
– To dobra rzecz na tym pustkowiu. Nikt nie przyjedzie tutaj węszyć.
Jadąc z powrotem pociągiem, Tessa zaskoczyła Justina, mówiąc mu, że

prawdopodobnie zaprzyjaźniła się z Dominikiem, kiedy wszyscy siedzieli w laboratorium.

– Nie jest taki zły, kiedy się z nim rozmawia – powiedziała. – Jest Gemmaninem, ale

wychował się na jednej z prowincji, więc rozumie przez co przechodzę.

Dominik był po części prowincjuszem? To wiele wyjaśnia.
– Jestem rad, wydaje się nigdy nie wychodzić z tego domu – zauważył Justin. – W

przeciwnym razie pewnie, by mnie wytropił, a kto wie, czy moja wspaniała ochrona, by przez
to przeszła.

Mae, która wpatrywała się w okno, spojrzała na niego.
– Dlaczego miałabym nie dać rady?
– Ponieważ nic nie zrobiłaś, kiedy moja siostra próbowała mnie znokautować.
– Żyjesz, nie? – Wróciła do gapienia się na okno.
Tessa spróbowała lampki wina, przez co stała się senna. Otworzyła oczy i odwróciła się

do Justina.

– Dominik nie był nieprzyjazny, kiedy tam przyszliśmy. Po prostu był nieśmiały. Cóż,

albo czuje się niezręcznie wśród innych, tak myślę. Nie był nieprzyjazny dopóki nie
powiedziałeś mu, że Mae jest pretorianinem.

Justin wrócił myślami do popołudnia.
– Nie, Dominik miał coś do mnie od chwili, kiedy przekroczyłem próg. Słyszałaś, co

powiedział Leo, opowiadał mu o mnie.

Tessa pokręciła głową.
– Mylisz się.
Tak, Tessa zdecydowanie stawała się coraz bardziej zbuntowana.
Ponieważ się z tobą sprzecza? zadrwił Horatio. Co za bezczelność!
– Hej, ja jestem tu mistrzem – powiedział jej Justin. – Ty jesteś uczniem.

background image

17

– Mistrz był zbyt przerażony tym, że wywieziono go na „pustkowie”, by zauważyć –

odparowała Tessa. – Mówię ci, mam rację.

– Następnym razem zostawię cię w domu – powiedział, zastanawiając się, czy naprawdę

się mylił.

























Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
rozdział 10 Tożsamość indywidualna i zbiorowa, Wstęp do filozofii współczesnej A.Nogal
Kanicki Systemy Rozdzial 10 id Nieznany
zintegrowane rozdzial 10
rozdzial7 (10)
Rozdziały 6 10
WSFiZ zad+rozw, ROZDZIAŁ 10
2007, 9 pervin r10, Rozdział 10: emocje, zdolności adaptacyjne i stan zdrowia
rozdzial 10 zadanie 05
10 rozdzial 10 T4V5BT7NMECVJO7Y Nieznany
Heywood rozdział 10
Dom Nocy 09 Przeznaczona rozdział 10 11 TŁUMACZENIE OFICJALNE
12 Rozdzial 10
rozdzial 10 zadanie 07
Ir-1 (R-1) 143-154 Rozdział 10
rozdzial 10 zadanie 04
rozdzial 10 zadanie 01
Bestia zachowuje się źle Rozdział 10
Świt dalszy ciąg BD Rozdział 10

więcej podobnych podstron