ROZDZIAŁ SIEDEMNASTY
RANDKA
„Myśl dnia: Brody Victor”
- Willow
Mój dzwoniący telefon był pierwszą rzeczą w sobotni poranek. Uderzyłam moją ręką
w budzik, zastanawiając się, dlaczego dźwięk nie ustaje. W końcu, rozbudziłam się
wystarczająco, żeby zdać sobie sprawę, że to nie był mój budzik. Chwyciłam telefon z półki
przy łóżku i spojrzałam na wiadomość. Głupkowaty uśmiech rozprzestrzenił się na mojej
twarzy.
Ugh, moje policzki bolą od uśmiechania się.
Brody: Dzień dobry, przepiękna.
Ja: Hej, seksowny.
Wow, jestem odważna. Może, w końcu, on złapie moje wskazówki. Pocałuj mnie.
Proszę, proszę, proszę. Po prostu zrób to. Ja jestem gotowa.
Brody: Seksowny, co?
Ja: Mhmm
Dlaczego się rumienię? To nie jest tak, że może mnie zobaczyć, czy coś.
Mój telefon zadzwonił. Poskoczyłam, a telefon przeleciał wzdłuż łóżka. Złapałam
kołdrę, ciągnąc ją do mnie, więc mogłam po niego sięgnąć.
- Halo?
- Hej, seksowna.
Och. Zabij. Mnie. Teraz.
- Hej, Ace. – Opadłam z powrotem na poduszki.
- Więc myślisz, że jestem seksowny, co?
- Pytałeś mnie o to przed chwilą.
- Wiem, ale przyszło mi do głowy, że chciałbym usłyszeć, jak mówisz to Twoim
delikatnym, seksownym głosem, kiedy ja leżę w łóżku.
Och, wow. Jak on może mówić takie rzeczy i nie oczekiwać, że moje ciało jest
doprowadzane do szału za każdym razem, kiedy jest obok mnie? Potrzebuję tego
cholernego pocałunku.
- Tak, Brody, uważam, że jesteś nieprawdopodobnie seksowny, z ciałem, dla którego
można umrzeć, zapachem, który sprawia, że wariuję, doskonale zmierzwionymi włosami,
niebieskimi oczami i pełnymi ustami, które doprowadzają mnie do szału, za każdym razem,
kiedy dotykają mojej skóry.
Martwa cisza.
Cholera. To było za dużo. Pewnie myśli, że jestem jakimś stalkerem – albo gorzej,
Sarah.
Odchrząknęłam.
– Jesteś tam? – wyszeptałam.
- Tak.
-Och. – Byłam zdesperowana, aby znaleźć jakieś słowa, które mogłam wypowiedzieć.
Spowodowałam, że rzeczy są niewygodne. Czułam, jak łzy pchają mi się do oczu. Nie byłam
nawet pewna, kiedy zaczęłam płakać. Chciałam po prostu otworzyć usta, żeby powiedzieć
mu, że muszę iść, kiedy się odezwał.
- Staram się znaleźć właściwe słowa, że powiedzieć Ci, co ze mną robisz, ale nie
sądzę, że te słowa zostały już wynalezione. Piękno nawet nie opisuje Ciebie. Ale to nie
wszystko. Sprawisz, że czuję się…. Nie wiem… cały.
I wtedy wiedziałam, dlaczego płaczę. Nikt nigdy nie powiedział do mnie nic tak
słodkiego jak on. Nikt. Nigdy.
- Brody. – Mój oddech zatrzymał się. – Naprawdę nie wiem, co zrobiłam, żeby na
Ciebie zasłużyć.
- Jesteś po prostu sobą. To wszystko, czego kiedykolwiek potrzebowałaś. Tylko być
sobą.
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, chodź nasza rozmowa odeszła od deklaracji, jak
jesteśmy wspaniali i seksowni do bardziej przyziemnych tematów, bo jak to Brody powiedział
„
To zbyt wiele słodkości, jak na sobotni poranek”.
- Jak możesz tak szybko przejść z rozmowy jak piękna jestem, do bycia facetem? –
zapytałam ze śmiechem.
- Um, hmm, bo jestem facetem?
- Zabawne.
- Czy wybrałaś film, na który pojedziemy?
- Tak.
- Powiesz mi? – zapytał.
- Nie – odpowiedziałam, kładąc nacisk na n.
- Okay. Wybrałaś to, co zamierzasz ubrać?
- Tak, ale nie powiem Ci nic więcej, oprócz tego, że znalazłam coś odpowiedniego dla
Ciebie. – Uśmiechnęłam się, zbierając moją kołdrę.
Zaśmiał się.
– Ponieważ nie chcesz mi powiedzieć, co ubierzesz, co masz na sobie teraz? – Jego
oddech przyspieszył.
Moja ręka znieruchomiała, a moje serce zaczęło bić troszkę szybciej.
- Naprawdę mnie o to pytasz? Bo teraz, kiedy się umawiamy, to jest pytanie, na które
z pewnością odpowiem, i ta odpowiedź może Ci się nie spodobać. Albo może Ci się
spodoba. Nie znam Twoich preferencji… jeszcze.
Jęknął.
– Jeszcze?
- Jeszcze. Planuję je poznać – powiedziałam.
- Dobra, Willow. Wiem, że blefujesz. Co masz na sobie? – zapytał i mogłam usłyszeć
nutę dokuczania w jego głosie.
- Różowe męskie szorty, biały podkoszulek, który nie do końca zakrywa mój brzuch.
Nic więcej.
- Nie mówisz poważnie.
- Powiedziałam Tobie, że nigdy nie skłamię w stosunku do Ciebie. Twoja kolej.
- Nie pamiętam, co mam na sobie. Nie mogę wyrzucić Twojego obrazu z mojej głowy.
Roześmiałam się, a on jęknął.
Prace domowe, prace domowe, prace domowe. Nawet one nie wydają się być takie
złe. Przynajmniej pomagają zabić czas, aż Brody po mnie przyjedzie. Nie wymyśliłam
jeszcze historyjki, którą powiem mamie i Ralphowi. Ale mam szczęście, mama powiedziała
mi, że dzisiejszego wieczoru wychodzą. Ralph ma uczestniczyć w jakimś biznesowym
obiedzie, na który został zaproszony. Więc będą dzisiaj zajęci. Wyjdą, zanim przyjedzie
Brody. Najprawdopodobniej jeszcze nie wrócą, kiedy Brody mnie przywiezie, albo będą zbyt
pijani, żeby zwrócić uwagę. Tak czy inaczej, działa to na moją korzyść.
Słuchałam iPoda, kiedy odrabiałam zadania domowe, nucąc wraz z muzyką i patrząc
na zegar. Musiałam patrzeć na tą głupią rzecz, chyba z milion razy i wskazówki nie poruszały
się zbyt szybko. To był najdłuższy dzień w historii.
W końcu, nadszedł czas wyjścia mojej mamy i Ralpha. Dali mi standardową gadkę
o braku imprez, pamiętając o godzinie policyjnej, bla, bla, bla. To było wszystko, co mogłam
zrobić, żeby nie wyrzucić ich za drzwi. Miałam godzinę do przyjazdu Brodego. Wciąż
musiałam się wykąpać i zrobić fryzurę oraz makijaż. Kończyłam, kiedy mój telefon zadzwonił.
Brody: Już jestem. Mogę podejść do drzwi?
Ja: Tak
.
Biegałam po sypialni jak szalona, wrzucając brudne ubrania do kosza i przesuwając
kosmetyki z szafki do szuflady. Skanując mój pokój, szukałam jakiś śladów bezpańskiej
bielizny czy biustonoszy, usłyszałam dzwonek do drzwi.
Ostanie spojrzenie na siebie w lustrze i zdecydowałam, że wyglądałam tak dobrze,
jaki był mój zamiar. Pobiegłam na korytarz i zbiegłam schodami w dół, aby wpuścić Brodego
do środka.
Otworzyłam drzwi, a moje oczy wędrowały po nim.
- Hej, Ace. Ładnie wyglądasz. Co to za okazja?
Uśmiechnął się swoim krzywym uśmieszkiem, a moje ciśnienie podniosło się do
sufitu.
- Zabieram niesamowitą dziewczynę na randkę dzisiaj. Wpadłem tylko odwołać nasze
plany.
- Ha. Jesteś taki zabawny. – Wciągnęłam go do środka.
- Jesteś pewna, że mogę wejść? Powiedziałaś im o nas?
Ukłucie winie dotknęło moje serce.
– Nie ma ich. Wchodź. Jestem prawie gotowa. Muszę tylko włożyć buty i możemy iść.
- Poczekam tutaj.
Zatrzymałam się na dole schodów i spojrzałam na niego.
– Dlaczego?
- Idziesz do swojego pokoju?
- Tak, więc?
- Poczekam tutaj.
- Jezu, Brody, daj spokój. Myślę, że możemy stać w tej samej sypialni. Byliśmy razem
wcześniej, nie wspominając już o tylnym siedzeniu Twojego samochodu i Twoim łóżku.
Chodź.
Poszedł za mną na górę.
– Ta część nie jest taka zła. Widok jest spektakularny.
- Jesteś takim zboczeńcem – roześmiałam się.
Podeszłam do mojej szafy, chwytając buty. Brody stał na środku pokoju, rozglądając
się wokół.
- Gorący różowy i czarne pasy, co? Nie wariujesz?
- Jesteś dzisiaj taki zabawny. Prawdziwy komik.
- Poniekąd oczekiwałem plakatów, z różnymi wypowiedziami na ścianach.
- Nie, noszę je tylko na moich piersiach – powiedziałam, kończąc z jękiem.
Cóż za sposób zaproszenia go, aby spojrzał na moje piersi. Mogłabym być bardziej
oczywista?
- Które mówią… - Stanął za mną, obracając mnie do siebie. – Nie miałem szansy
przeczytać dzisiejszej wiadomości.
Patrząc na jego twarz, kiedy czytał napis na mojej koszulce, czułam jak moje policzki
się rumienią, podczas gdy on wędrował oczami po moich piersiach. W innym przypadku,
nawet bym o tym nie pomyślała. Ludzie czytają to codziennie, ale wiedza, że robi to on,
wydaje mi się to osobiste, jakby mnie dotykał.
Złapał koszulkę blisko miejsca, gdzie była ona schowana w spodniach, napinając ją.
- Wiesz, zaczynam myśleć o tym i zgadzam się z Jenną. Musisz zacząć ubierać się
normalnie.
Przechyliłam głowę na bok.
– Powiedziałeś, że je lubisz.
- Lubię. Po prostu nie wiem, czy podoba mi się jak inni faceci to czytają. – Puścił moją
koszulkę i przeniósł ręce na moje biodra, przesuwając je powoli wzdłuż boków. Zawahał się,
kiedy jego ręce dotknęły boki moich piersi, zanim przesunął je na moją twarz. Zapomniałam,
jak się oddycha.
Byłam pewna, że zaraz zemdleję. Brody Victor przeszedł właśnie drugą bazę,
a nawet się jeszcze nie całowaliśmy. Jak to jest możliwe? Oczywiście, nie byłam pewna, że
lekkie dotknięcie boków moich piersi przez koszulkę i stanik, na zaledwie sekundę, liczy się
jako druga baza. I nawet nie wiedziałam, jakie te bazy były. Nie byłam facetem. No
i oczywiście, wpadałam czasami na ludzi, którzy mogli poczuć więcej. Ale to było… po prostu
niesamowite. Celowo mnie dotknął, jego wzrok spoczywał na mnie. A mój żołądek spadł do
moich stóp. Wciąż nie oddychałam.
Przybliżył się do mnie, cofając do ściany. Oparł ręce po obu stronach mojej głowy,
pochylił się, jego twarz była tak blisko mojej.
1
Nasze ciała się dotykały. Rzuciłam moje buty.
Uderzyły o ziemię z głuchym łoskotem. Owijając ręce wokół jego ramion, jęknęłam, gdy
poczułam jego mięśnie. Przesunęłam rękoma wzdłuż jego ramion i pleców, czując jak
mięśnie reagują na mój dotyk.
Pochylił się jeszcze bliżej, jego usta przesuwały się po moim uchu, wysyłając
dreszcze wzdłuż mojego ciała.
– Willow?
2
- Myślę, że powiedziałam: Tak? - Spóźnimy się.
- Mhmm.
Pocałował mnie w ramię, przesuwając ustami po mojej szyi, wzdłuż szczęki,
zatrzymując się, kiedy dotarł do ust. Jego usta były tak blisko, że mogłam poczuć, jak jego
oddech je łaskocze, a mój język przesunął się po nich. Brody zaklął pod nosem i chwycił
1
Ludzie, ile można czekad na jeden pocałunek. Ile????? Wydaje mi się, że po raz setny opisuje tą samą sytuację
i może się w koocu doczekam. Ale powiem wam, to jest frustrujące!!!!!!!!!
2
Dobra, mam już swoją odpowiedź. Nie doczekam się dzisiaj. Wy też nie. Na pewno, nie ma żadnych szans.
Autorka tej książki zaczyna mnie denerwowad haha :D
moje biodra, przyciągając je jeszcze bliżej siebie.
Frontowe drzwi otworzyły się i głos Ralpha zagrzmiał przez dom, za nim podążył
delikatny głos mojej mamy. Moje serce zamarło i potem zaczęło znowu bić. Ale nie w ten
dobry sposób.
- Zaparkowałeś na podjeździe?
- Nie. Na ulicy – powiedział Brody.
- Dzięki Bogu. – Podeszłam do drzwi i zamknęłam je na zamek. – Po prostu bądź
cicho. – Stałam przy drzwiach i słuchałam. Ktoś wszedł na schody, podłoga skrzypiała, kiedy
szli w kierunku mojej sypialni. Sądząc po dźwięku, kroki należały do Ralpha. Ścisnęłam oczy
i trzymałam je zamknięte, modląc się, żeby zapomnieli czegoś i poszli. Moja klamka
poruszyła się, a następnie ktoś zapukał.
- Willow? – zawołała moja mama.
- Tak?
- Co tam robisz?
- Tylko czytam – skłamałam, pocierając swoją twarz.
- Otwórz drzwi.
Cholera.
Chwytając Brodego za ramię, wciągnęłam go za drzwi. Ustawiłam go, zanim
odblokowałam drzwi i je otworzyłam, stojąc w drzwiach, żeby moja mama nie mogła wejść
do środka.
- Dlaczego Twoje drzwi są zamknięte? – zapytała.
- Oh, um… - Położyłam jedną rękę na głowie, a drugą przytrzymałam drzwi tak
mocno, że moje palce zabolały. – Ktoś zapukał wcześniej do drzwi. Nie wiedziałam, kto to
był. To mnie trochę przestraszyło, więc zamknęłam drzwi na klucz. – Pozwoliłam mojej ręce
opaść z głowy i wzruszyłam ramionami. – Co robicie z powrotem tak wcześnie?
Moja mama machnęła ręką, jakby oddalała moje pytanie.
– Po prostu zapomnieliśmy czegoś, czego potrzebował Ralph, a ja zapomniałam
telefonu, jak zawsze. Jedziemy zaraz. Będziemy prawdopodobnie późno. Zobaczymy się
rano.
- Ok. Bawcie się dobrze.
- Tak, tak – mruknęła. Nienawidziła chodzić tam z Ralphem. Wiedziała, co ludzie
o niej myślą. Nie miało znaczenia, czy stali obok niej, czy nie. Mogła to wyczytać, ze
sposobu, w jaki z nią rozmawiali – albo nie rozmawiali. Była tylko chcącą kopalni złota
lafiryndą, która upolowała najbardziej pożądanego kawalera w Middleton.
Wstrzymałam oddech, dopóki drzwi się nie zamknęły.
- Zostań tutaj. – Zeszłam na dół i patrzyłam przez okno, jak Ralph odjeżdża.
Było tak cholernie blisko.
Mimo obaw Brodego, że się spóźnimy, dotarliśmy do kina i mieliśmy jeszcze mnóstwo
czasu, aby odebrać bilety i zamówić popcorn z bardzo, bardzo dużą ilością masła.
- Cieszę się, że oboje lubimy masło. Byłoby kiepsko, jeśli nie lubilibyśmy tego
samego.
Brody uśmiechnął się i polał popcorn większą ilością masła.
– Co oglądamy?
- „Poza grobem” – powiedziałam to moim najlepszym głosem ducha. Nie wyszło mi to
za dobrze, sądząc po śmiechu Brodego.
- Myślałem, że nie lubisz horrorów.
- Nie. Nie lubię oglądać ich na tylnym siedzeniu Jeepa, w ciemności, w odizolowanym
obszarze, otoczona tylko przez drzewa. To – wskazałam na niego – swoją drogą jest sceną,
która znajduje się w większości horrorów i nigdy nie kończy się dobrze dla jednego lub
dwóch aktorów.
- Jesteś dziwna – powiedział i pocałował czubek mojego nosa. – Kocham to w Tobie.
Trzymaj. Telefon. Co on powiedział? Słowo na K? I to nie było Lubić albo Pożądanie
3
.
Uspokój się. On nie powiedział, że mnie kocha, tylko, że jestem dziwna. Tak, całkowicie
inaczej. Więc, co powinnam odpowiedzieć? Nic? Że go kocham? Czekaj! Co?
- Hej, Willow.
Spojrzałam w górę i zobaczyłam Natalie, która uczęszcza ze mną na zajęcia
angielskiego.
- Hej, Natalie. – Spojrzałam na jej randkę i rozpoznałam chłopaka z osobowością
skały.
- Hej, Earl. Pamiętam Cię z balu. Byłeś z Jenną. – Earl przewrócił oczami. Myślę, że
plan Jenny, aby utrudnić jego życie, aby nie spotkać się ponownie, się powiódł. – Znasz
Brodego? Brody, to Natalie i Earl.
- Hej. – Brody powiedział to Earla, potrząsając jego ręką i robiąc to dziwne uderzenie
ramieniem – to, co robią faceci. – Hej, Natalie. Pamiętam Cię z angielskiego. – Uśmiechnął
się do niej i jej policzki się momentalnie zarumieniły.
Tak, ten uśmiech dostaję za każdym razem. I to jest moje. Wszystko moje. Moje,
moje, moje. Boże, jak ja brzmię. Ale to jest moje.
- Słyszałam, że zerwałaś z Jadenem i teraz wasza dwójka jest razem. – Natalie
patrzała pomiędzy mną i Brodym.
- Tak, jestem pewna, że cała szkołą o tym słyszałam – powiedziałam, wzruszając
ramionami.
- Bardzo dobrze. Każdy uważa, ze wasza dwója jest słodką parą. O wiele lepiej niż z
Jadenem. Co za dupek. – Zamrugałam zdziwiona. Nie było to, czego oczekiwałam, że od
niej usłyszę. – Cóż, do zobaczenia na angielskim. Mamy rezerwację na kolację. – Natalie
uśmiechnęła się do Earla. On odwzajemnił uśmiech. To był pierwszy raz, kiedy widziałam
inny rodzaj ekspresji na jego twarzy niż nuda.
- Miłej kolacji – zawołałam za nimi. – Huh.
- Co? – zapytał Brody, patrząc na mnie.
- Nic, tylko coś, co powiedziała Natalie.
3
Uwielbiam język polski i angielski… Albo i nie Brody powiedział – I love that about you – czyli że kocha to w
niej, i potem nasza Willow ma życiową rozkminę o słowie na L, a ja wstawiłam K, czy nie usłyszała – Like (czyli
lubid) albo Lust (czyli pożądad) ------ taki nasz język jest szalony :D
- To o Jadenie? Mówiłem Ci, nikt nie mógł zrozumieć, dlaczego z nim jesteś.
Brody i ja zauważyliśmy cztery osoby ze szkoły i żadne z nich nie wydawało się być
zaniepokojone tym, co się stało z Jadenem. Byłam ostrożną optymistką, że moja reputacja
przetrwała po zerwaniu. Potem znowu, nikt nie domyślał się rzeczy. Przecież to było w końcu
liceum.
- Podobał Ci się film? – zapytał Brody, kiedy szliśmy do Jeepa.
- Tak, a Tobie?
- Mhmm. Jesteś pewna, że Ci się podobał?
- Tak, dlaczego?
- Ponieważ Twoja twarz była schowana w moim ramieniu przez 90% filmu –
powiedział, śmiejąc się.
- Nieprawda. Oglądałam. Nie był taki straszny. W zasadzie…
Brody chwycił mnie za ramię i pociągnął w stronę Jeepa.
– Chodźmy. Wchodź.
- Jest i dziwka. Hej, Brody. Wyszedłeś z tą włóczęgą, twoją dziewczyną?
Skuliłam się, kiedy usłyszałam głos Jadena.
– Brody, proszę, wsiądź do samochodu. Jedźmy. – Brody stał obok otwartych drzwi
od strony kierowcy, patrząc na Jadena. – To tylko słowa. Nie mogą mnie zranić. Jedźmy.
Proszę.
Brody spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
– Oczywiście, że jedziemy. Nie będę marnował czasu na śmieci.
Wsiadł do Jeepa, wrzucił bieg i odjechał, Jaden i jego kumple zeszli mu z drogi.
– Gdzie chcesz zjeść?
Spojrzałam w dół na moje ręce. Trzęsły się. Wsunęłam je pomiędzy moje uda
i siedzenie, żeby Brody tego nie zauważył. Krew szumiała w moich uszach, tak że nie
mogłam nic dosłyszeć.
- Jedźmy do Twojej cioci.
Zatrzymaliśmy się na światłach i Brody spojrzał na mnie.
– Nie chcesz iść do Dive?
- Niespecjalnie.
- Hmm. Jakiś szczególny powód? – zapytał, a po jego głosie było słychać, że jest na
krawędzi.
- Tak, jest coś. Pomyślałam, że fajnie by było pograć w bilard, tak jak wtedy, kiedy
byliśmy tam ostatnio. Widziałam też kilka stolików do Cyber’gya. To też może być fajne. Co
muszę zrobić, żebyś zrozumiał, że się Ciebie nie wstydzę? Czemu sprawiasz, że muszę Ci
tłumaczyć to co mówię, czy co zrobię, dwa razy? Jestem z Tobą dzisiaj, Brody. Tutaj, teraz.
Jeśli chcesz pójść do Dive, wszystko, co musisz zrobić to powiedzieć i pójdziemy. –
Samochód za nami zatrąbił. – Zielone światło. – Odwróciłam się i spojrzałam przez okno,
krzyżując ręce na piersi.
- Przepraszam.
Jazda była cicha. Wjechaliśmy na parking przed barem jego cioci. Wyciągnęłam rękę
i splotłam jego palce ze swoimi.
– Wezmę czekoladowego shake’a, może dwa. – Uśmiechnęłam się do niego. – A
potem możemy zagrać w bilard?
- Cokolwiek chcesz. – Przejechał palcem po mojej twarzy, przez co poczułam
przeszywający mnie dreszcz.
Cokolwiek chcę. Tak. Poza całowaniem. Jest złośliwcem. Wielkim, grubym
złośliwcem. Jeśli mnie wkrótce nie pocałuje, ja.. nie wiem co, ale coś na pewno.
Przywitaliśmy się z jego ciocią, która mocno mnie przytuliła i powiedziała, że bardzo
się cieszy, że mnie widzi. Kiedy zobaczyła Brodego trzymającego mnie za rękę, mrugnęła
i powiedziałam, że jest baaaardzo zadowolona, że mnie widzi. Restauracja w barze była
pełnia i ciocia Bess – upierała się, żebym ją tak nazywała – powiedziała, że musimy
poczekać, zanim nasze jedzenie będzie gotowe.
- Chcesz pograć w bilard, kiedy będziemy czekać? – zapytał Brody.
Spojrzałam na stoły bilardowe i przygryzłam dolną wargę, starając się powstrzymać
uśmiech.
– Um, nie, zagrajmy w cyber-hokej.
- Okay, ale ostrzegam, jestem całkiem dobry.
- Bardzo pewny siebie, czyż nie, Ace? Zadbajmy, żeby było to interesujące? –
Rzuciłam krążek na stół.
Brody roześmiał się.
– Pewnie? Jaka jest stawka?
Uniosłam brwi i położyłam ręce na biodrach.
– Co byś chciał?
Brody uruchomił maszynę.
– Zobaczyć Ciebie jutro.
Skinęłam głową.
– Ok, ale nie musisz się o to zakładać. Spędzę czas z Tobą w każdej chwili, musisz
tylko zapytać.
- Dobrze wiedzieć. Czego Ty chcesz?
Postukałam palcem w moją dolną wargę.
– Hmm, jest tyle możliwości. Powiem Ci, kiedy wygram – powiedziałam.
- Taka tajemnicza. – Mrugnął. – Dobra. Wzywanie zaakceptowane. Trzy z pięciu. –
Podał mi krążek. – Ty zaczynasz pierwsza.
Ustawiłam krążek i strzeliłam, zanim Brody mógł zareagować.
- Cholera, myślę, że mam kłopoty – powiedział, śmiejąc się.
Wygrałam pierwsze trzy gry i zakład. Siedzieliśmy w loży, kiedy tylko nasze
zamówienie się pojawiło.
- To naprawdę nie było w porządku, wiesz? – powiedział Brody, wkładając frytkę do
ust.
Uśmiechnęłam się i spojrzałam na mój talerz, udając, że jestem pochłonięta
maczaniem frytki w ketchupie.
– Co nie było w porządku?
- Nie powiedziałaś mi, że umiesz grać w cyber-hokeja.
- Nie pytałeś. – Wzięłam gryz hamburgera, jęcząc, gdy poczułam rozpływający się ser
w moich ustach.
Tylko poczekaj, aż zobaczysz jak gram w bilard. Będziesz takim przegranym, kolego.
Brody wziął łyk coli i spojrzał na mnie znad krawędzi kubka.
– Więc, co chcesz za wygranie zakładu?
Uśmiechnęłam się i mrugnęłam do niego.
– Powiem Ci, kiedy przyjdzie czas.
Gdy skończyliśmy jeść, podeszliśmy do stołu bilardowego.
– Chcesz podwoić stawkę, czy nie? – powiedział Brody, unosząc brwi.
- Pewnie.
- Nie pomogę Ci tym razem – ostrzegł, wybierając kij.
- Okay. Myślę, że zapamiętałam wszystko, czego mnie nauczyłeś ostatnim razem. –
Wzięłam kij i złapałam go pomiędzy ręce.
Skinął głową i zaśmiał się.
– Okay. Przełamujesz.
Przygotowałam się i nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Brody mnie obserwował,
jego ramię opierało się o ścianę, a kciuk drugiej ręki włożył za pasek swoich spodni.
Wyglądał grzesznie. Mogłam go pokonać.
Wykonałam strzał i kule rozrzuciły się po całym stole, pięć wpadło do kieszeni
– Widzisz? Mówiłam, że pamiętam. Biorę całe. – Wykonałam kolejny strzał i zatopiłam
kolejną bile. Trzy kolejne ruchy i dwie bile mniej, zanim spudłowałam i Brody podszedł, aby
wykonać swój ruch.
- Wiedziałaś, jak się gra.
- Tak. – Przygryzłam wnętrze policzka, starając się nie uśmiechać. Ale nie mogłam
się powstrzymać. Wielki uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
- Wykantowałaś mnie.
- Nie można tego nazwać kantowaniem, kiedy nie ma w tym udziału pieniędzy.
Zmarszczył brwi.
– Dlaczego pozwoliłaś mi myśleć, że nie potrafisz grać?
Przybliżając się do niego, stanęłam na palcach i wyszeptałam mu do ucha.
– Bo chciałam wiedzieć, jakie to uczucie, znajdować się w Twoich ramionach. I to było
fan-cholernie-tastyczne
.
Uniósł brwi.
– Ale nie byliśmy… byliśmy ledwie przyjaciółmi.
- Przekroczyłam linię przyjaciół dawno temu, Brody. – Przygryzłam kącik dolnej wargi.
Wziął ode mnie kij bilardowy i odstawił go. Odwracając się, podszedł do mnie tak blisko, aż
zostałam dociśnięta do stołu. Z rękami po obu moich stronach, pochylił się blisko.
- Kiedy?
- Dzień, w którym poprosiłeś mnie o pomoc z Twoją pracą domową z matematyki
i zorientowałam się następnego dnia, że nie potrzebowałeś mojej pomocy. Chciałeś tylko
posiedzieć ze mną i porozmawiać. Nikt nigdy przedtem tego nie zrobił. No wiesz… starał
się?
- Myślę, że wiedziałem to już pierwszej nocy, kiedy Cię zobaczyłem.
Wróciłam myślami do tego momentu, próbując sobie przypomnieć, co się stało, kiedy
pierwszy raz się spotkaliśmy.
- Jaden złapał tego dzieciaka i kazał mu kupić Tobie coś do picia. Wyciągnęłaś ręce,
żeby powstrzymać dziecko przed upadkiem, a Jaden posłał Tobie spojrzenie, które mogłoby
zabijać. Wtedy powiedziałaś chłopcowi, że nie musi nic kupować i próbowałaś oddać mu
pieniądze, pamiętasz?
Skinęłam głową.
- Wiedziałem, że nie jesteś tą normalną, zepsutą, popularną lalunią, która myśli, że
wszyscy są jej coś winni. - Brody przestał mówić. Jego oczy wędrowały po mojej twarzy,
zatrzymując się na ustach. Przejechał kciukiem po dolnej wardze. – Wiedziałem już tej nocy,
że jest w Tobie coś specjalnego. Nawet wtedy, kiedy wzajemnie się obrażaliśmy, potajemnie
cieszyłem się każdą sekundą tego, ponieważ rozmawiałaś ze mną, nawet, jeśli było to
trudne.
Roześmiałam się.
– Tak, przepraszam, ale nazwałeś mnie blacharą.
- Szczerze – prychnął – czy kiedykolwiek pozwolisz mi o tym zapomnieć?
Przebiegłam dłońmi po jego włosach, odgarniając je z czoła.
– Może. Będziesz musiał zrobić coś naprawdę epickiego, abym o tym zapomniała.
Dokończymy naszą grę?
Brody stanął przede mną, nie ruszając się. Jego oczy patrzyły w moje, a wszystko,
o czym mogłam myśleć to szafiry. To właśnie przypominały mi jego oczy, piękne, błyszczące
szafiry. Pochylił twarz blisko mnie.
- Nazwijmy to remisem. Wygrałaś Cyber-guya, a ja wygrałem bilard. Chcę Ciebie dla
siebie jutro. Czego Ty chcesz?
- Chcę spędzić naszą randkę na działce Twojej cioci – wyszeptałam.
- Jakiś powód, dlaczego? – Przybliżył się jeszcze bardziej. Jego oddech muskał moje
usta.
- Chcę Ciebie całego dla siebie.
Brody położył ręce na moich biodrach i przyciągnął mnie do siebie. Każda część
naszego ciała się dotykała. Musiałam tylko pochylić twarz w bok i jego usta będą na moich.
- No, dalej chłopcze, pocałuj ją – krzyknął jeden ze starszych panów, siedzących na
barowych stołkach. – Wasza dwójka tańczy wokół siebie cały wieczór. Po prostu zrób to.
- Słyszałeś go, Ace. Pocałuj mnie – wyszeptałam. Brody obserwował jak moje wargi
się poruszają. Jego dłonie zacisnęły się na moich biodrach, przyciągając mnie jeszcze bliżej
niego.
- Zrobię to – mruknął, nasze oddechy się mieszały. – Ale nie tutaj i nie teraz. – Puścił
mnie i cofnął się do tyłu, mając dziwny wyraz twarzy.
Przeklęłam go cicho. Potem zastanawiałam się, co jest ze mną nie tak. Dlaczego nie
chce mnie pocałować.
- Jeśli nie chcesz tej całej rzeczy z całowaniem, w porządku. – Starałam się ukryć
rozczarowanie. – Po prostu zakończmy grę, ponieważ możesz pomarzyć, że możesz mnie
pokonać. – Nie patrzałam na niego, kiedy chwyciłam mój kij i podeszłam do stołu. – Kogo
kolej jest? Ja nie pamiętam. Po prostu rozpocznę. – Wbiłam jedną bile, zanim chybiłam.
Udało mi się nie patrzeć na Brodego, kiedy wykonywałam mój ruch, ale kiedy spojrzałam na
niego, żeby powiedzieć mu, że teraz jego kolej, widziałam, że stoi w tym samym miejscu,
gdzie go zostawiłam, bez kija.
- Twoja kolej, Ace.
Zakończyliśmy naszą grę i Brody odwiózł mnie do domu, zostawiając mnie bez
pocałunku.
Coś jest ze mną nie tak. Jestem nie-całowana i nie mam pojęcia, dlaczego.
ROZDZIAŁ OSIEMNASTY
NIEDZIELA
„Godziny, które spędziłam z Tobą, patrzę na nie,
jak na perfumowany ogród, przyciemniony zmierzch,
i śpiewającą fontannę. Ty i tylko to sprawiasz, że czuję się żywa.
Inny człowiek powiedział, że widział anioły,
ale ja widzę wystarczająco Ciebie i Twoją sztukę.”
- George Edward Moore
Niedziela!
Wygramoliłam się z łóżka. Moja stopa zaplątała się w moje papiery, a ja spojrzałam
na ziemię z pomrukiem. Nawet to, nie zrujnowało mojego podekscytowania. Kolejny dzień
z Brodym, byłam w niebie. Najlepszą częścią tygodnia – inną niż spędzenie dnia z Brodym –
była niedziela i tym samym dzień mamy i Ralpha. Zawsze spędzali ten dzień, robiąc coś
razem. Co, nie miałam pojęcia i nie obchodziło mnie to. Cały pomysł mnie odrzucał. Im mniej
mi powiedzieli, tym szczęśliwsza byłam. Zostawiali mnie na cały dzień. I spędzę go z Brodym
Victorem. Ale najpierw musiałam wyplątać moją nogę i stanąć na ziemi. Sięgnęłam ręką na
stolik i chwyciłam telefon. Zdecydowałam, że napisanie do niego jest ważniejsze.
Ja: Dzień dobry, Ace.
Położyłam telefon obok mnie, zbierając moje papiery i wstałam biorąc go ze sobą. Po
pościeleniu łóżka, pobiegłam do kuchni po miskę płatków zbożowych. Kiedy wróciłam do
pokoju, sprawdziłam telefon. Zero wiadomości.
Huh.
Moja mama weszła do mojego pokoju, żeby powiedzieć, że ona i Ralph wychodzą.
Spędzają noc w Shipshewanie w Indianie i wrócą do domu jutro. Musiałam powstrzymać się
od wykonania szczęśliwego tańca. Zamiast tego, po prostu powiedziałam im, żeby spędzili
miło czas i zobaczymy się po szkole w poniedziałek.
Wciąż brak wiadomości od Brodego.
Jenna zadzwoniła do mnie i chciała znać każdą chwilę mojej randki z Brodym,
rozliczając mnie z niej. Spędziłam następną godzinę opowiadając jej wszystko, co się
wydarzyło. Dwa razy.
Wciąż brak wiadomości.
- Powinnam napisać do niego ponownie? – zapytałam Jenny.
- Ile czasu minęło?
- Prawie trzy godziny – westchnęłam.
- Tak, napisz do niego. Może pierwsza wiadomość nie dotarła.
- Co powinnam napisać.
Jenna roześmiała się.
– Nie wiem. To Twój gorący chłopak.
Ja: Co robisz?
Rozmawiałam z Jenną jeszcze pół godziny. Wciąż brak wiadomości. Brody nigdy nie
zostawiał mnie bez odpowiedzi. Nie oczekiwałam, że odpisze po sekundzie, ale zawsze
odpisywał w ciągu kilku minut.
Wybrałam mój strój. Jenna byłaby dumna. To było coś normalnego i trochę
seksownego – przynajmniej myślałam, że było seksowne, skąd miałam wiedzieć? Chłopacy
mnie zaskakiwali, szczególnie Brody. Jaden był przynajmniej otwartą księgą i było w niej
wszystko o nim. Brody taki nie był.
Położyłam granatowy sweter i jasne legginsy na moim łóżku i czekałam. Godzinę
później, wzięła prysznic. I czekałam. Sprawdziłam ponownie mój strój i zdecydowałam, że mi
się nie podoba, więc wybrałam inny. Tym razem, to był sweterek, który opadał z jednego
ramienia – to musiało być seksowne, tak myślę. I czekałam.
Właśnie miałam włożyć ubrania z powrotem do mojej szafy i powiedzieć pieprzyć to,
kiedy zadzwonił telefon. Zmusiłam się, aby nie sprawdzić tego natychmiast, tylko kliknęłam
na wiadomość. Kazał mi czekać cały dzień. Mógł poczekać pięć minut. Usiadłam na łóżku,
rozglądając się po pokoju, prowadząc psychiczną inwentaryzację moich rzeczy.
4
Czarne meble były dopasowane do czarnych pasów na moich ścianach.
Sprawdzone.
Biały żyrandol był zawieszony na suficie, dopasowując się do biało-czarnej tapety na
dolnej połowie ścian. Sprawdzone.
Różowej krzesło dopasowane było różowych pasów. Sprawdzone.
Różowa lampa-lawa. Nawet mój pieprzony telefon jest różowy. Ugh.
Chciałam rzucić go przez pokój. Zamiast tego, spojrzałam na wiadomość.
Brody:
Hej, piękna. Tak mi przykro. Załatwiałem znowu sprawy dla mojej mamy
i zapomniałem telefonu.
I tak po prostu, głupi uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
Ja: W porządku. Jesteś w domu?
Brody: Tak. Ale nie chcę być.
Ja: ?
Brody: Chcę być z Tobą.
Ja: Jestem sama. Przyjedź.
Brody: Będę w ciągu pięciu minut.
Święta cholerna świętości. Muszę się ubrać.
Skakałam wokół mojego pokoju, wciągając spodnie – a pod nie ładne majtki,
sprawdzone, pod mój sweterek – koronkowy biustonosz, sprawdzone. Pomalowałam usta
wiśniowym błyszczykiem, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi.
Ułożyłam sweterek, żeby spadał z jednego ramienia, który nie miał siniaków
i otworzyłam drzwi. Mój oddech się zatrzymał.
To powinno być nielegalne, żeby wyglądać tak dobrze.
4
Moja krew :D też tak czasami robię ;p
A potem patrzyłam na niego i chyba rzeczywiście widziałam, te małe, kartonowe
serduszka, które są w kreskówkach, latające wokół jego głowy.
- Wow. – Brody powiedział. – Wyglądasz niesamowicie. – Wszedł do środka i zamknął
za sobą drzwi, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Myślałam to samo o Tobie, Ace.
- Nie. Mam zdecydowanie lepszy widok. Gdzie jest Twoja mama i Ralph?
- Och, jest niedziela. To jest ich małżeński dzień. – Zrobiłam cudzysłów w powietrzu. –
Bez dzieci. Pojechali do Shipshewana zrobić… cokolwiek ludzie tam robią. – Wzruszyłam
ramionami.
- Nigdy tam nie byłaś?
- Nie.
- Ja też. Powinniśmy pojechać tam razem –powiedział.
Razem. Tak. Razem. To piękne słowo.
- Powinniśmy. Może po zakończeniu szkoły. Wiesz, kiedy będzie piękna pogoda i
będziemy mieli wolny cały dzień.
- Brzmi jak dobry plan. – Brody się uśmiechnął. – Jesteś gotowa?
Chwyciłam moją wojskową kurtkę i włożyłam ją na siebie.
– Mhmm.
Pojechaliśmy do małej pizzerii, zamawiając małą pepperoni, żeby zabrać ją na
działkę.
- Hej, czy to nie jest ta pizzeria, gdzie zatrzymaliśmy się tej nocy…? – Nagle
przerwałam. Nie chciałam, pamiętać tego konkretnego momentu. Część nocy, którą
spędziłam z Brodym, jedząc pizzę i słuchając radia, kiedy rozmawialiśmy, była cudowna.
Początek nocy, przed Brodym, nie był.
- Tak, jest. – Spojrzała na mnie i uśmiechnął się, wyciągając rękę i całując moje
palce.
Do czasu, kiedy dotarliśmy na działkę, dzień, który był pełen słońca zmienił się na
ponury. Spojrzałam w niebo. Szare chmury wirowały nad słońcem, jakby ktoś mieszał je
wielką łyżką.
- Och, nie. Jest całkiem wcześnie. Masz ze sobą DVD?
- Nie.
- Cóż, jaki jest nasz zapasowy plan, jeśli zacznie padać?
- Nie mam żadnego – powiedział, patrząc na mnie.
- Hmmm.
Pojechaliśmy na pole i Brody zaparkował w tym samym miejscu, co zawsze.
Spojrzałam na niego i potem przez okno. Ogromny namiot znajdował się na środku działki.
- Do kogo należy?
- Nie wiem. Chodźmy to sprawdzić. – Wyskoczył z Jeepa, okrążając go i otwierając mi
drzwi.
- Nie sądzę, że powinniśmy tu się włóczyć. Znaczy, jeśli Twoja ciocia nie powiedziała,
że ktoś tu będzie, to z pewnością powinniśmy odjechać. – Nie ruszyłam się z miejsca.
- Chcę coś sprawdzić w pierwszej kolejności. – Złapał mnie w pasie i wyniósł mnie
z Jeepa. Złączając nasze ręce, pociągnął mnie za sobą.
- Czekaj, ja nie chcę tam iść. – próbowałam puścić jego rękę.
- To jest bezpieczniejsze niż stanie tu sama. – Uniósł na mnie brwi. Ugh, on był
szalony.
- Dobra. – Szłam za nim, moja twarz była ukryta w jego ramieniu. Jedną ręką
ścisnęłam jego, a drugą owinęłam nad paskiem jego dżinsów, trzymając się tak blisko, że
prawie deptałam po jego nogach. Poszedł do tyłu namiotu. Zajrzałam przez jego ramię
i zobaczyłam kawałek maszyny. – Co to?
- Generator. – Wyciągnął kabel, który wyglądał jak jeden od kosiarek, a generator
obudził się do życia. Podskoczyłam i spojrzałam na namiot, czekając aż ktoś wybiegnie na
zewnątrz. Brody roześmiał się.
- Z czego się śmiejesz? – zapytałam przez zaciśnięte zęby, wciąż ściskając jego
ramię, ze śmiertelną mocą.
On ledwie powstrzymywał się od śmiechu.
- Czas ujawnić pewien sekret. – Ujął moją twarz i pocałował mnie w czoło. – Ja
rozłożyłem namiot tutaj. Wiedziałem, że może padać dzisiaj wieczorem.
Otworzyłam i zamknęłam moje usta bez słowa. Spojrzałam na generator i z powrotem
na Brodego.
– Ty to zrobiłeś?
- Tak.
- Dlaczego? Mogliśmy pójść do kina, czy coś.
Wzruszył ramionami.
– Powiedziałaś, że chcesz przyjechać tutaj, a ja chciałem dać Ci to, o co poprosiłaś.
Poza tym, wygrałaś zakład.
Przewróciłam oczami.
– To było takie romantyczne, dopóki tego nie dodałeś.
- Chcesz romansu? Mogę być dzisiaj romantyczny jak cholera. Poczekaj tutaj. –
Pobiegł do Jeepa i wyciągnął nasze napoje i pizzę. Stałam tam, gdzie mnie zostawił, kiedy
on zniknął w namiocie z pizzą.
Chwilę później, wyszedł z niego i położył ręce na moje oczy.
– Mogłeś po prostu kazać zamknąć mi oczy.
- Mogłabyś podglądać. Zrób krok do przodu i schyl się. Dobrze?
Mogłam powiedzieć, że stoję w namiocie. Powietrze było cieplejsze i pachniało
słodko. Brody zdjął ręce z moich oczu. Zamrugałam i rozejrzałam się wokół.
– To było to, co robiłeś, kiedy powiedziałeś, że załatwiałeś coś dla mamy?
- Tak, podoba Ci się?
Rozejrzałam się wokół, próbując znaleźć właściwe słowa, wyrażające to, co czułam.
Nie mogłam opisać ile emocji czuje. To było o wiele więcej.
5
Stałam na środku dwupokojowego, zielonego namiotu. Sufit był pokryty światełkami,
które można podziwiać w okresie Bożego Narodzenia. Obok mnie znajdował się mały stolik,
gdzie Brody położył pizze. Wazon świeżych kwiatów i świeca była ustawiona na środku
stolika. Spojrzałam na drugi pokój, tam znajdował się nadmuchany materac pokryty
5
Powiem tak… kiedyś te wszystkie książki mnie wykooczą i jestem pewna, że wyląduję w psychiatryku. Gdzie są
tacy faceci??????? Wszyscy Ci wspaniali, cudowni itp. Itd., bo ja jeszcze ich nie odnalazłam.!!!!!!!!!!!
poduszkami, a przed nim stał mały telewizor wraz z odtwarzaczem DVD. Więcej świateł
świeciło na suficie.
- Myślałam, że kiedy nie możemy patrzeć na gwiazdy, mogłem zrobić coś dla nas,
żebyśmy mogli… - urwał.
- Jest pięknie. Ja po prostu.. – Potrząsnęłam głową, wciąż patrząc na wszystko, co
zrobił. Wszystkie małe szczegóły, które włączył w to. – Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłeś.
- Miałem pomoc. Chłopak moje cioci pomógł mi dużo poustawiać. To jest jego namiot
i generator. Powiedział, ze jest tylko jedna zasada.
- Jaka? – zwróciłam się do Brodego.
Uśmiechnął się i pochylił się, patrząc na mnie spod rzęs.
– Lepiej nie wróć z powrotem w ciąży.
- Huh. – Nie byłam pewna, co odpowiedzieć, więc pierwsza rzecz, która przyszła mi
do głowy, nie była dobrym pomysłem. – Trochę trudne, skoro nawet się jeszcze nie
całowaliśmy.
- Fakt, jest to niemożliwe.
- Hmm, prawda. – Spojrzałam na niego i dałam mu mały uśmiech. – Zjedzmy pizzę,
zanim będzie zimna.
- Okay. – Brody przesunął krzesło dla mnie i usiadłam przy małym stoliku. Usiadł
obok mnie, nie naprzeciwko. Nasze uda ocierały się o siebie, podczas każdego ruchu.
Tak często, jak Brody przesuwał ręką po moim ramieniu, czułam dreszcze płynące w moich
żyłach. Utrudniało to mówienie, co najmniej w sposób spójny.
Kiedy skończyliśmy jeść, zapytał, czy chcę obejrzeć film.
- Powiedziałeś, że nie przyniosłeś DVD – powiedziałam, zwężając na niego oczy.
- Nie, sądzę, że powiedziałem, że nie przyniosłem tego jednego. To jest inny
odtwarzacz.
- Techniczne, Ace. Jasne, film brzmi nieźle. Co przyniosłeś?
- Horror.
Roześmiałam się.
– Naprawdę? Ale tutaj nie jest ciemno. Czy to nie zabije tej fabryki strachu?
- Nie, jest ponuro i deszczowo. Wciąż będziesz wariować i skończysz chowając swoją
twarz w moją klatkę piersiową przez cały film. – Przygryzł dolną wargę, żeby się nie śmiać.
To nie jest złe miejsce.
Film był przerażający i Brody miał rację. Albo moja głowa była schowana w jego
ramieniu, albo miałam koc na twarzy.
Właśnie grali scenę pełną napięcia. Morderca polował na ofiarę, a moja twarz była
dociśnięta do Brodego, oglądając scenę jednym okiem. Moja ręka ściskała koc i adrenalina
buzowała w mojej krwi, kiedy czekałam na nieunikniony moment, kiedy zabójca wyskoczył
z cienia. Piorun przeciął niebo na zewnątrz, następnie podążył głośny huk. Podskoczyłam
i krzyknęłam. Brody roześmiał się.
- To nie było zabawne. – Pchnęłam go w ramię.
- Tak, było śmieszne. – Zaśmiał się mocniej.
Ściągnęłam usta, żeby powstrzymać uśmiech i opadłam na materac, próbując
uspokoić moje serce.
- Daj spokój, wiesz, że mnie kochasz – powiedział, przewracając się na bok, tak, że
opierał się o mnie.
Mój uśmiech zniknął i dreszcz przebiegł po moim kręgosłupie. Brody spojrzał na
mnie. Miał poważny wyraz twarzy, spojrzenie pełne wrażliwości i pytanie w oczach.
Moje ręce chwyciły jego ramiona, ściskając je w odpowiedzi. Oczy nigdy nie opuściły
jego. Chciałam go pocałować, bolały mnie usta. Był tak blisko. Jego oczy pociemniały.
Mogłam zobaczyć paski w jego niebieskich oczach, czując ciepło bijące od nich i czując bicie
jego serca, szybkie i mocne, jego rytm utrzymywał mój.
Pochylając głowę do przodu, zsunął swoje usta przed moje. Odsunął się i spojrzał mi
w oczy. Podniosłam rękę i położyłam ją na jego ramieniu, palce drugiej ręki przesunęły się
po jego dolnej wardze. Jego język wysunął się, dotykając ich czubków. Wciągnęłam ostry
wdech i przeniosłam rękę na jego twarz.
- Brody. – To był ledwie szept, ale to była odpowiedź, której potrzebował.
6
Pochylił się do mnie. Opierając się na przedramionach, przytulił rękę do mojej głowy.
Pocałował mnie, jak nikt nigdy przedtem. W tym pocałunku było tak dużo czułości, tęsknoty
i emocji. Nigdy nie czułam się tak kompletna, tak spokojna, kiedy byłam w jego ramionach.
- Czekałem tak długo, żeby to zrobić. – Mruknął naprzeciw moich ust. – Smakujesz
tak dobrze. – Wykonałam jakiś dźwięk w gardle, coś pomiędzy jękiem i westchnieniem
6
W koocu???????? Doczekam się??? Mam nadzieję. :D
i wygięłam się do niego, zmuszając go do pogłębienia pocałunku. Byłam zahipnotyzowana
przez niego, jego dotyk, jego zapach i teraz jego smak. Moje ciało pragnęło tego wszystkiego
i brałam wszystko, co mogłam otrzymać i wciąż chciałam więcej.
Jego język zanurzył się w moje usta, dotykając się z moim. Zwiedzając, dokuczając,
smakując. To było mocne i błogie. Pragnienie mnie pochłonęło, rozgrzewając części mojego
ciała, które nigdy nie czuło dotyku kochanka. I zdałam sobie sprawę, że czułam się tak, bo
nigdy nie byłam dotykana przez kochanka. Chłopaka, tak. Kochanka, nie. Dotyk Brodego
wyczarował emocje, z których nie zdawałam sobie sprawy, że je posiadam. Lubiłam go.
Pożądałam go. I z całą pewnością wiedziałam, że go kocham. A moje ciało wiedziało to
i reagowało na niego. Wsunęłam ręce pod jego koszulkę, przesuwając je wzdłuż jego
umięśnionych pleców, przebiegając po nich paznokciami. Przerwał pocałunek na
wystarczająco długo, żeby sięgnąć za szyję i zdjąć koszulkę w sposób, w jaki tylko facet
potrafi to zrobić. Moje dłonie wędrowały swobodnie po jego skórze, klatce piersiowej,
plecach, ramionach, powodując jego jęk.
Wtedy jego ręce były na mnie. Przewrócił nas tak, że siedziałam na nim okrakiem
i wsunął ręce pod mój sweter, muskając mój brzuch. Moje ciało usychało z tęsknoty.
Spowodował uczucia, których nigdy wcześniej nie czułam, nie wiedziałam, że istnieją.
Słyszałam odgłosy, jęki i szepty i zdałam sobie sprawę, że pochodziły ode mnie. Moje
myśli były ulotne, powinnam być zakłopotana moim kompletnym brakiem kontroli, ale kiedy
przyszło do Brodego, nie było czegoś takiego jak kontrola.
Jego ręce przeniosły się wyżej, przesuwając się po moich bokach, wzdłuż klatki
piersiowej, pomiędzy piersiami. Wyszeptałam jego imię, kiedy zdjął mój sweter, rzucając go
na podłogę obok niego. Przewrócił nas i znów był nade mną, całując każdą część mnie, a ja
to powtarzałam. Nasze ręce wędrowały wszędzie, nasze twarze się dotykały. Pozwoliłam
mojej ręce powędrować wzdłuż jego brzucha do guzika jego dżinsów. Odpięłam go, kiedy
jego ręka pokryła moją.
- Nie – powiedział, jego oddech był szybki. – Spodnie zostają. – Spojrzałam na niego
przez mgłę pożądania. – Nie będę w stanie się powstrzymać. – Potrząsnął głową. – Nie
przyprowadziłem Cię tutaj, żeby…
Moje usta zakryły jego. Mój język wsunął się między jego wargi. Wzięłam jego dolną
wargę między moje, żeby ją przygryźć. Pogłębił pocałunek, jakby mnie konsumował.
I chciałam żeby to zrobił.
Kontynuowaliśmy naszą sesję
samo-zapoznawczą
prawie przez godzinę, zanim
Brody zaklął i odsunął się ode mnie.
- Co się stało? – zapytałam, zdezorientowana i zmartwiona, że zrobiłam coś źle.
- Musze przestać teraz, Willow. Jeśli tego nie zrobię, nie powstrzymam się.
- Och. – Najpierw wypełniło mnie rozczarowanie, a potem powietrze wypełniła
satysfakcja. Zrobiłam to mu. Popchnęłam go na skraj. Ta wiedza była prawie tak samo
smakowita jak jego pocałunki. Prawie.
Leżałam na plecach tylko w moim staniku i dżinsach, patrząc na migoczące światła
nad nami. Brody był bez koszulki, leżąc obok mnie, rysując powolne kręgi na mojej skórze.
- Brody, dlaczego tak długo czekałeś żeby mnie pocałować?
- Bo wiedziałem, że jeśli zacznę, nie będę chciał przestać i nie chciałem, żeby nasz
pierwszy pocałunek był w jakimś bezmyślnym miejscu, jak szkolny parking. Chciałem, żeby
było to coś specjalnego. I budowałem to, zmuszając siebie do czekania, powodując, że było
to bardziej niesamowite, niż myślałem, że będzie.
Uśmiechnęłam się.
– Tak, to było cholernie niesamowite.
Brody zachichotał, pochylił głowę do przodu i pocałował mnie w brzuch.
- Co będziesz robić po zakończeniu szkoły? – zapytałam.
- College.
- Gdzie?
Ręka Brodego zatrzymała się. Położył ją na moim brzuchu.
– Uniwersytet Michigan.
Czułam jakby ktoś usiadł na mojej klatce piersiowej. Ciężko było oddychać i ledwie
mogłam wydusić kolejne słowa.
– To daleko od Kalifornii.
Jego ręka poruszyła się ponownie.
– Wiem – wymamrotał.
Łzy pojawiły się w moich oczach i kapnęły z kącików na włosy, rozłożone wokół mojej
głowy. Nie ruszyłam się, aby je otrzeć. Nie chciałam zwracać na nie uwagi, mając nadzieję,
że znikną zanim zauważy je Brody. Przełknęłam krzyk mojego ciała, które chciało go
uwolnić, starając się nie trząść ramionami.
To był niesamowity wieczór. I chociaż nikt nie jest idealny, Brody jest cholernie blisko
tego. Byliśmy razem idealni, ale byłam przerażona. Przerażona tym, co się z nami stanie,
kiedy pojadę do UCLA, a on pozostanie w Michigan. Po raz pierwszy, czułam, że nie chcę
zakończenia. Ten moment nie może przyjść wystarczająco szybko. Ale zdając sobie sprawę,
że opuszczę Brodego – i opuszczę Michigan – wydawało się to najgorsze.
Brody wyciągnął rękę i złapał łzę, zanim pocałował mnie w oczy, zawsze łagodnie,
powodując, że płakałam mocniej.
- Co się z nami stanie? – zapytałam, mój głos drżał. Moja dolna warga zaczęła drżeć
i przygryzłam ją.
- Nic nam nie będzie. – Umiejscawiał otwarte pocałunki na moim brzuchu, pokonując
drogę do mojego ucha. – Muszę Ci coś powiedzieć, ale nie chcę Cię straszyć.
- Co? – Wstrzymałam oddech. Miałam dziwne wrażenie, że nie spodoba mi się to, co
powie i chciałam powiedzieć mu, żeby przestał. Nie mówił mi czegoś, czego nie chciałam
usłyszeć. Ale byłam cicho.
Odsunął się i spojrzał w moje oczy.
– Wiem, że umawiamy się tylko jeden dzień – powiedział z małym uśmiechem. – Ale
znamy się dłużej. Spędzaliśmy czas razem rozmawiając i ucząc się siebie nawzajem.
- Tak – powiedziałam powoli.
Pocałował mnie, jego język zanurzył się w moich ustach. Kiedy uniósł głowę, jego
spojrzenie odnalazło moje.
– Jestem w Tobie zakochany, Willow
7
. Wiedz, że to wydaje się szalone
i prawdopodobnie za szybko, ale…
7
Normalnie wszystko naraz… czekaliśmy na pocałunek, a doczekaliśmy się pakietu :D
- Ja też Cię kocham, Ace.
Brody odetchnął i uśmiechnął się do mnie, zanim pochylił się po kolejny pocałunek.