Atomowa wojna Bogów
Wpisany przez ap
Środa, 03 Marzec 2010 20:51 -
anim nasza cywilizacja wkroczyła w wiek atomowy - wiele odkryć, przekazów
mitologicznych, opisów w świętych księgach, wykopalisk i zagadkowych zjawisk
obserwowanych na Ziemi pozostawało niezrozumiałymi.
Sędziwe teksty sanskryckie "Mahabharata" opisują szczegółowo wybuchy
wielkich kul ognistych oraz wywołane przez nie burze i sztormy. Następstwa tych
wybuchów przybierały u ludzi formę klasycznych objawów choroby popromiennej,
wywołując utratę włosów, wymioty, osłabienie i w końcu śmierć. Co ciekawe, teksty te
podają, że osoby znajdujące się w zasięgu działania wybuchów, mogą się ocalić,
usuwając wszystkie metale z powierzchni swoich ciał i zanurzając się w wodzie
rzecznej. Cel tego mógł być tylko jeden - dekontaminacja przez zmycie powierzchni
ciała i odzieży z cząstek radioaktywnych , czyli proces, który w takich przypadkach
zalecany jest i dzisiaj.
Erich von Däniken wspomina zawarte w rozmaitych starożytnych tekstach
opisy broni jądrowej, sugerując, że była ona użyta przez przybyszów z kosmosu,
wyposażonych w wytwory swej zaawansowanej wiedzy i technologii, przeciwko
prymitywnym mieszkańcom naszej planety. Wydaje się jednak mało prawdopodobne,
aby przybysze stosowali tak drastyczne środki przeciwko pierwotnym,
niecywilizowanym, wyposażonym jedynie w łuki i strzały mieszkańcom Ziemi.
Richard B. Mooney podaje, że brahmińska księga "Siddnanta-Ciromani"
posługuje się jednostkami czasu, z których ostatnia, najmniejsza, trutti stanowi 0,33750
sekundy. Uczeni studiujący teksty sanskryckie są zakłopotani, nie mogac wyjaśnić, do
czego służyć mogła w starożytności tak mała jednostka czasu i jak można było ją
mierzyć bez odpowiednich instrumentów. Współczesne prymitywne szczepy posiadają
dość niejasne pojęcie czasu i nawet godziny mają dla nich stosunkowo niewielkie
znaczenie. Trudno więc sobie wyobrazić, by starożytne ludy prymitywne zachowywały
się w tym względzie inaczej.
Andrew Thomas w swojej książce "Nie jesteśmy pierwsi" pisze: Według jogi
Pundit Kaniah z Ambatturu w Madras, którego spotkałem w roku 1966, początkowo
system pomiaru czasu u brahminów był sześćdziesiątkowy, na dowód czego joga
cytował wyjątki z "Brihath Sakatha" i innych tekstów sanskryckich. W dawnych czasach
doba dzieliła się na 60 "kala", z których każda wynosiła 24 minuty. "Kala" dzieliła się an
60 "vikala", z których każda wynosiła 24 sekundy. Następnymi 60 razy mniejszymi
jednostkami były: "para", "tatpara", "vitatpara", "ima" i w końcu "kashta" - jedna
trzystamilionowa część sekundy. Do czego starożytnym Hindusom służyć mogły ułamki
mikrosekund? Pundit Kaniah wyjaśnił, że uczeni brahmini od zarania dziejów
zobowiązani byli do zachowania tej tradycji w pamięci, choć sami jej nie rozumieli.
1 / 31
Atomowa wojna Bogów
Wpisany przez ap
Środa, 03 Marzec 2010 20:51 -
Jedna trzystamilionowa część sekundy - kashta - nie może naturalnie mieć
żadnego sensu praktycznego, jeśli nie dysponuje się urządzeniami, które mogłyby
mierzyć czas z taką dokładnością. Z drugiej strony wiadomo, że czas życia niektórych
cząstek atomowych: hiperonów i mezonów jest bliski jednej trzystamilionowej części
sekundy.
Tablica "Varahamira", datowana na rok 550 naszej ery, zawiera wielkości
matematyczne porównywalne z wymiarami atomu wodoru. Czyżby te liczby również
przekazano nam z odległej przeszłości? Joga Vashishta twierdzi: Istnieją rozległe światy
w pustych przestrzeniach każdego atomu, tak różnorodne, jak pyłki w promieniach
słońca.
Wydaje się to
wskazywać na starożytną wiedzę o tym, że nie tylko materia zbudowane jest z
niezliczonej liczby atomów, lecz że w samych atomach, jak dziś wiemy, większa część
przestrzeni nie jest wypełniona materią.
Teksty te, pochodzące z dalekiej przeszłości, wskazują więc, iż już wówczas
istniała głęboka znajomość fizyki atomowej. Fakt, że brahmini zobowiązani byli pamiętać
szereg symboli matematycznych, nie rozumiejąc ich nawet, świadczy o celowo podjętym
wysiłku zmierzającym do przekazania wiedzy z zaginionej ery technologicznej. Można
sobie wyobrazić pradawnych uczonych, którzy obserwując upadek swojej cywilizacji,
zapisywali swoją wiedzę i powierzyli pewnej grupie ludzi odpowiedzialność za
przekazywanie jej poprzez wieki, aż do czasu, kiedy znowu stanie się ona zrozumiała.
Wydaje się, że coś z tej starożytnej nauki przenikało przez wieki w dość
ogólnej formie. Dwa i pół tysiąca lat temu Demokryt mówił: W rzeczywistości nie istnieje
nic, tylko atomy i pusta przestrzeń
. Grecy uważali, że atom jest najmniejszą cząstką materii i nie może być podzielony,
podczas, gdy Fenicjanin Moschus zapewniał, że atom można podzielić i usiłował o
tym przekonać Greków. Żyjący w pierwszym wieku przed naszą erą uczony rzymski,
Lukrecjusz, pisał że
atomy pędzą nieustannie w przestrzeni i podlegają niezliczonej liczbie zmian pod
zakłócającym wpływem zderzeń. Są one zbyt małe, aby można je było widzieć.
Dopiero w dziewiętnastym i dwudziestym stuleciu podjęto poważne prace w
dziedzinie fizyki atomowej, więc uczeni starożytni, których fragmentaryczna wiedza
pochodzić musiała z zamierzchłej epoki zapomnianej technologii, nie mogli potwierdzić
swych wiadomości w praktyce, nie istniała bowiem technologia, która by im to
umożliwiała.
Zamierzchła epoka, kiedy wiedza ta była stosowana w praktyce,
wykorzystywała prawdopodobnie energię atomową do wielu celów. Idea transmutacji
metali, która pochłaniała uwagę alchemików przez całe wieki, każąc im szukać sposobu
zamiany ołowiu w złoto, wynikała prawdopodobnie z jeszcze starszej wiedzy o tym, że
manipulacja strukturami atomowymi pierwiastków pozwala na przekształcenie jednego z
nich w drugi.
Jednakże najbardziej nas tutaj interesuje nie samo zastosowanie energii
jądrowej, lecz niewłaściwe zastosowanie. Wydaje się, że rozmaite starożytne teksty
stwierdzają ponad wszelką wątpliwość fakt wystąpienia na Ziemi straszliwej masakry
ludzkości. W sferze domysłów znajduje się jedynie to, czy konflikt ów był wyłącznie
ziemskiego pochodzenia, czy też brali w nim udział pochodzący z kosmosu przybysze,
wyposażeni w zaawansowaną wiedzę i technologię.
2 / 31
Atomowa wojna Bogów
Wpisany przez ap
Środa, 03 Marzec 2010 20:51 -
Charles Berlitz pisze, że zaskakujące wzmianki i aluzje do stosunkowo
niedawnych zdobyczy naszej cywilizacji, jak bomba atomowa, rakiety, gazy bojowe i
inne, występują szczególnie obficie w starożytnych tekstach indyjskich. Wyjątkowo dużo
tego rodzaju opisów napotkać można we wspomnianym staroindyjskim eposie -
"Mahabharata", stanowiącym kompendium wiedzy dotyczącej religii, świata, modłów,
obyczajów, historii oraz legend o bogach i bohaterach starożytnych Indii. Często nazywa
się ten epos "indyjską Iliadą", chociaż jest siedem razy obszerniejszy od Iliady i Odysei
razem wziętych (zawiera 200 000 wierszy). Przypuszcza się, że został napisany
około 1500 lat przed naszą erą, ale dotyczy zdarzeń znacznie wcześniejszych. Po raz
pierwszy wydrukowano go w sanskrycie w roku 1834, a następnie przełożono: najpierw
w roku 1843 na język włoski, a następnie w 1884 na angielski.
"Mahabharata" w dużej części zajmuje się działaniami wojennymi, w których
biorą udział bogowie, półbogowie i ludzie. Przypuszcza się, że opisy te stanowią
quasi-historyczny przekaz dotyczący inwazji Ariów z północy, którzy wyparli pierwotnych
mieszkańców tych ziem, Drawidów, na południe półwyspu indyjskiego. Jednakże wśród
normalnych w takich razach obrazów starożytnych działań bojowych rozrzucone są
szczegółowe i bardzo zagadkowe wzmianki dotyczące, łatwych obecnie do
zidentyfikowania, broni jak działa artyleryjskie - "agneyastra", rakiety, samoloty bojowe -
"vimana", radar, zasłony dymne, gazy trujące - "tashtra", gazy obezwładniająe -
"mohanastra", pojazdy rakietowe i głowice atomowe. W drugiej połowie XIX wieku
fragmenty te brzmiały tajemniczo lub zabawnie; dzisiaj natomiast ich wymowa jest dla
wszystkich chyba mieszkańców kuli ziemskiej oczywista, pomimo, że od czasu,
którego opisy dotyczą, minęły tysiące lat.
Przedstawiając bitwę pomiędzy starożytnymi armiami, "Drona Parva", jedna z
ksiąg "Mahabharata", opowiada o walce, w czasie której wybuchy pocisków dziesiątkują
całe armie, powodując, że tłumy żołnierzy wraz z rumakami, słoniami oraz bronią
zostały uniesione i porwane przez wielki wicher jak suche liście drzew...
Starożytny kronikarz dodatkowo zaopatrzył ten opis w komentarz:
Wyglądali tak wspaniale jak szybujące ptactwo - jak ptaki odlatujące z drzew.
Tekst zawiera nawet przedstawienie charakterystycznego grzybiastego wybuchu
nuklearnego, który porównywany jest do otwarcia gigantycznego parasola, zaś opis
skażenia środków żywnościowych, wypadania włosów u ludzi oraz konieczność
dokładnego zmycia ciała ludzi i zwierząt dla zapobieżenia chorobie lub śmierci stanowią
dziwnie nowoczesny akcent tej starożytnej legendy.
A oto pochodzące z "Mahabharata", "Ramayana" i "Mahavira Charita"
fragmenty opisujące walkę:
Pojedynczy pocisk wybuchł z całą mocą świata. Rozżarzony słup dymu i
ognia, tak oślepiający jak dziesięć tysięcy słońc, uniósł się w całej swej wspaniałości
(...). Była nieznana broń, żelazny piorun, gigantyczny posłaniec śmierci, który zamienił w
popioły całą rasę Vrishni i Andhaka. Ciała była tak popalone, że nie można ich było
rozpoznać. Ich włosy i paznokcie powypadały, wyroby garncarskie popękały bez
widocznego powodu, a wszystkie ptaki zbielały. Po kilku godzinach wszystkie produkty
spożywcze zostały zatrute (...) Aby uciec od tego ognia, żołnierze rzucali się do
strumieni, aby obmyć siebie i swój ekwipunek.
Następstwa działania tej superbroni opisane są następująco: Zaczął wiać
wicher (...), wydawało się, że słońce się obróciło, świat, spieczony ogniem, wydawał się
3 / 31
Atomowa wojna Bogów
Wpisany przez ap
Środa, 03 Marzec 2010 20:51 -
być w gorączce. Słonie i inne zwierzęta lądowe, palone energią tej broni mknęły w
ucieczce (...), nawet wody były tak gorące, że przebywające w nich stworzenia zaczęły
palić się (...). Nieprzyjacielscy żołnierze padali jak drzewa w szalejącym ogniu - wielkie
słonie palone tą bronią padały na ziemię, wydając dzikie ryki bólu. Inne, palone ogniem,
biegały we wszystkie strony, jak wśród płonącego lasu, także rumaki i pojazdy
spalone energią tej broni, wyglądały jak szczyty drzew, które spłonęły w pożarze lasu.
Księga "Karna Parva" podaje nawet wymiary broni: Strzała śmiertelna jak
laska śmierci. Mierzy ona trzy łokcie i sześć stóp
(320 cm.)
Obdarzona mocą pioruna tysiącokiego Indry, była ona niszczycielska dla wszystkich
żyjących stworzeń.
Starożytni Hindusi wykazali w swoich przekazach piśmienniczych zaskakującą
wiedzę naukową o świecie i materii. W powstałym prze około 5000 laty dziele
zatytułowanym "Jyotish" znajdujemy rozważania na takie tematy, jak heliocentryczny
ruch planet, prawa grawitacji, gwiazdy stałe na Mlecznej Drodze, dobowy obrót osiowy
ziemi, kinetyczna teoria energii i teoria budowy atomu. Wiadomo także, że niektóre
szkoły filozoficzne podejmowały jako przedmiot swoich rozważań skomplikowane
obliczenia z zakresu fizyki atomowej. Wyznaczenie czasu "potrzebnego do przejścia
atomu przez jednostkę objętości równą tej, jaką on sam zajmuje" jest przykładem
jednego z prostszych "tematów badawczych".
Istnieją także przykłady ścisłych i realnych opisów budowy rakiet i samolotów.
Sama tylko "Mahabharata" zawiera 230 strof poświęconych opisowi zasad konstrukcji
latających maszyn ("vimana"), oraz innych urządzeń i aparatów. W "Samarangana
Sutradhara" omawiane są zalety i wady rozmaitych typów samolotów, zarówno z punktu
widzenia ich względnych zdolności i szybkości wznoszenia, jak również sposobów
lądowania. Dyskutuje się tam także rodzaje materiałów napędowych (między innymi
rtęć?) oraz materiałów konstrukcyjnych, konstrukcyjnych mianowicie różnych odmian
drewna, metali lekkich i ich stopów.
Zwróćmy uwagę na fragment opisu lotu "vimana": W wyniku działania sił
utajonych w rtęci, które uruchamiają wir napędowy powietrza, człowiek znajdujący się
wewnątrz może podróżować w podniebną dal (...). Vimana za pomocą rtęci rozwijać
może moc pioruna (...). Jeśli ten żelazny silnik o odpowiednio połączonych częściach
zostanie napełniony rtęcią, a do jego górnej części doprowadzony zostanie żar, to
zaczyna on z rykiem lwa rozwijać moc (...) i natychmiast staje się niczym perłą na
niebie.
Inny staroindyjski epos klasyczny "Ramayana", opisuje widok, jaki roztaczał
się z góry podczas loty boga Rama i jego małżonki Sita ze Sri Lanka do Indii. Widok ten
opisany jest tak szczegółowo, że wydaje się niemożliwe, aby autor mógł tego nie
obserwować sam z góry. Ponadto starożytny samolot pokazano w sposób zadziwiająco
nowoczesny: Niepowstrzymany w swym ruchu (...), o godnej podziwu szybkości(...), w
pełni kontrolowany (...), o pomieszczeniach wyposażonych w okna i znakomite miejsca
siedzące.
Jednocześnie znajdujemy w tych dziełach stałą troskę i zaabsorbowania
niebezpieczeństwami wynikającymi z użycia broni nuklearnej. "Mahabharata" zawiera
wersety, które, jeśli pominiemy ich archaiczny styl, mogliby wypisać na swoich
sztandarach dzisiejsi bojownicy o pokój: Wy, okrutni i niegodziwi, upojeni i zaślepieni
4 / 31
Atomowa wojna Bogów
Wpisany przez ap
Środa, 03 Marzec 2010 20:51 -
pychą, przez wasz Żelazny Piorun staniecie się niszczycielami własnego narodu.
"Ramayana" przestrzega, iż Strzała Śmierci jest tak potężna, że może w jednej
chwili zniszczyć całą Ziemię, a jej straszliwy wznoszący się dźwięk, wśród płomieni,
dymu i pary (...) jest posłańcem śmierci.
Wreszcie "Badha Parva" opisuje efekty ekologiczne użycia takich bomb: Nagle
pojawiłą się jakaś substancja podobna do ognia
(stan plazmy?)
i nawet teraz pokrywające się bąblami wzgórza, rzeki i drzewa oraz wszelkiego rodzaju
zioła, trawy i rośliny, w ruchomym i nieruchomym świecie, obracają się w popiół.
W końcu w "Mausala Parva" znajdujemy notatkę wskazującą na to, że znano
sobie wreszcie sprawę z tego, iż broń ta jest zbyt niebezpieczna dla świata. Notatka
wydaje się napomykać o niszczeniu i pozbywaniu się głowic atomowych: W wielkim
strapieniu umysłu król nakazał zniszczyć Żelazny Piorun, na drobny proch. Wezwano
ludzi(...), aby wrzucili ten proch do morza.
ndie nie są jedynym krajem, gdzie istnieją legendy i zapisy dotyczące pradawnej
katastrofy atomowej na Ziemi. Występują one także w Chinach. Raymond W. Drake
twierdzi, że w "Fengshen-yen-i" znajdują się opisy zdarzeń bardzo podobne do tych,
jakie są w sanskryckiej "Mahabharacie". Przeciwstawne elementy walczyły o panowanie
nad Chinami. Wspomagane były one przez pozaziemskich przybyszów, używających
broni przypominających najstraszniejsze spośród obecnie nam znanych. Wojna była
prowadzona przy pomocy oślepiających promieni, ognistych smoków, płomiennych kul,
lśniących żądeł i błyskawic. Jak wynika z opisów, walczące strony wydawały się
posiadać urządzenie podobne dzisiejszemu radarowi, który pozwalał im na słyszenie i
obserwowanie wizualne obiektów oddalonych na odległość kilkuset kilometrów.
Amerykański etnogrf, Baker, odnalazł wśród kanadyjskich indian legendy
mówiące, że kiedyś tam na południu istniały wielkie lasy i łąki, a wśród nich wielkie
oświetlone miasta, zamieszkiwane przez ludzi, którzy latali do nieba na spotkanie
piorunom. Później jednak pojawiły się demony i wszystkie miasta zostały zniszczone.
Pozostały po nich tylko istniejące do dnia dzisiejszego ruiny.
Legendy te
wywodzą się z objętych wieczną zmarzliną rejonów kanadyjskiej tundry, położonych na
dalekiej północy. Odnoszą się one do dawnych epok, kiedy kiedy klimat obecnych
obszarów biegunoych odbiegał znacznie od dzisiejszego. Tradycja indian kanadyjskich
przypomina istniejące wśród Majów i Azteków legendy, mówiące o miastach, w których
ani w dzień ani w nocy nie gasły światła. Majowie mówili:
Ta ziemia (obecnie południowo zachodnia część Stanów Zjednoczonych)
stanowi Królestwo Śmierci. Przebywają tam tylko dusze, które nigdy nie będą poddane
5 / 31
Atomowa wojna Bogów
Wpisany przez ap
Środa, 03 Marzec 2010 20:51 -
reinkarnacji (...), ale dawno temu była ona zamieszkana przez starożytne rasy ludzkie.
Istnieje wielkie podobieństwo pochodzących z różnych części globu
ziemskiego legend mówiących o masakrach i zniszczeniach. Przypomnijmy tylko z
mitologii greckiej postać Zeusa miotającego gromami i błyskawicami, czy też postać
Thora z mitologii nordyckiej, władającego młotem i błyskawicami.
Jeżeli w zamierzchłej preszłości zaistniał klonfilkt na skalę światową, o zakresie
większym nawet niż drura wojna światowa i znacznie bardziej niszczycielski, to właśnie
można by oczekiwać tego rodzaju ech w pamięci narodów świata.
Podobnie i równie szeroko rozpowszecnione są legendy mówiące o złotym
wieku ludzkości. Ci wszyscy, którzy szukają cudownej i zdumiewającej Atlantydy, w
jakimś jednym i określonym miejscu na ziemi, skazani są, jak się wydaje, na
rozczarowanie. Jeśli bowiem cały obszar kuli ziemskiej w pewnym okresie zamierzchłej
przeszłości osiągnął wysoki poziom cywilizacji, to legendy o jej istnieniu mieć będą
charakter globalny. Sam fakt, że różne przekazy, pochodzące z różnych części
ziemskiego globu, umiejscawiały położenie Atlantydy na Morzu Śródziemnym, Atlantyku,
w Hiszpanii, Grenlandii, Islandii, Ameryce lub Tybecie, a nawet że istniało podobne do
Atlantydy królestwo Lemuria na Pacyfiku, wskazuje jedynie na to, że ówczesna miała
zasięg światowy, iż cywilizacja ta nie ograniczała się do jednej tajemniczej wyspy lub
kontynetnu, który następnie zatonął w morzu. Tylko istnienie cywilizacji o zasięgu
globalnym może wyjaśnić podobieństwa występujące pomiędzy poszczególnymi
cywilizacjami i kulturami zamierzchłej przeszłości, a także i różnice.
Istnieje bardzo wiele punktów zbieżnych pomiędzy cywilizacjami Egiptu i
Sumeru; również między cywilizacjami rozwiniętymi w dolinie Indusu i cywilizacjami
środkowej i południowej Ameryki, szczególnie w ichlegendach. Istnieją także duże
różnice, choć dotyczą głównie szczegółów, jak to, że na obszarze Europy, Azji i Afryki
Połnocnej koło było w powszechnym użytku, podczas gdy na obszaże Ameryki
urządzenie to nie było znane.
Ci, którzy całkowicie odrzucają idee, że kiedyś musiał istnieć kontakt pomiędzy
wszystkimi cywilizacjami, zarówno europejskimi, azjatyckimi, afrykańskimi, jak i
amerykańskimi, wydają się nie brać pod uwagę istotnych czynników. Tym bardziej, że,
jak dotąd na próżno poszukujemy jednego wyróżnionego obszaru, na którym
powstałaby pierwotna kkultura-matka, źródło wszystkich innych cywilizacji. Wiele
wskazuje na to, iż źródłem tym jest cały glob ziemski. Że istniał nie jeden, lecz wiele
ośrodków rozwiniętej kulrury i cywilizacji.
Warto także zwrócić uwagę na inną osobliwość. Sporo legend mówiących o
istnieniu wielkiego i katastrofalnego konfliktu w zamierzchłej przeszłości, wskazuje
obszary, gdzie zdarzenia te miały miejsce. Okazuje się, że w większości chodzi tu o
dzisiejsze pustynie.
Szreg takich przekazów pochodzi z terytorium dzisiejszych Chin. Tam też
znajduje się część niezbadanej dotychczas w pełni pustyni Gobi, która ukrywa pod
swymi piaskami wiele tajemnic. Podobnie w Indiach, w dolinie Indusu, gdzie niegdyś
kwitła wspaniała cywilizacja - dziś jest pustynia. Pustynią jest także znaczny obszar
połudnowo zachodniej części Stanów Zjednoczonych, który Majowie nazywali właśnie
Królestwem Śmierci. W Egipcie Horus przeklął ziemie Seta na tysiące lat - Ogromne
obszary Afryki Północnej wraz z Saharą są pustynne. To samo dotyczy także większości
terenów na Środkowym Wschodzie - wielkie miasta Babilonii i Sumeru, zruinowane,
6 / 31
Atomowa wojna Bogów
Wpisany przez ap
Środa, 03 Marzec 2010 20:51 -
spoczywają teraz pod ruchomymi piaskami.
Większa część Australii to także pustynia - rdzenni mieszkańcy wydają się być
potomkami ludów niegdyś cywilizowanych. Na niektórych obszarach tejpustyni, gdy w
górach zdarzy się ulewny deszcz, woda i szlam przewalają się i dochodzą aż do
brzegów płytkiego jeziora Eyre. Przypomina to okres, gdy okolice te były zasobniejsze w
wilgoć, gdy żyły tam olbrzymie kangury i diprodonty wielkości nosorożca, jak o tym
wspominają legendy tubylców
- pisze prof.
Alfons Gabriel, znany badacz obszarów pustynnych. Jednak
nawet tubylcy zdają się obawiać tych terenów a ich prejście połączone jest z ogromnymi
trudnościami, jest tam bowiem strefa, która w języku krajowym nosi nazwę
"Narikalinanni", co oznacza "miejsce śmierci i zmiszczenia".
Legendy i mity mówią o antycznych środkach rażenia, które żywo przypominają
współczesne pociski nuklearne; inne przekazy przypominają obliczenia matematyczne
dotyczące zagadnień fizyki jądrowej. Ale nie tylko przekazy ustne, zapisy w świętych
księgach czy inskrypcje w świątyniach i miejscach starożytnego kultu są intrgujące i
zmuszają do porównań; odkrywa się także coraz więcej zadziwiających faktów i śladów
materialnych.
Podczas prób nuklearnych, przeprowadzonych ws?ółcześnie na pustyni Gobi w
pobliżu Lop Not oraz na pustynnych obszarach Nowego Meksyku, w wyniku powstania
bardzo wysokich temperatur wywołanych wybuchem jądrowym - piasek pustyni ulegał
zeszkleniu. Do wywołania procesu witryfikacji piasku potrzebne są tak wysokie
temperatury, że ich uzyskanie niemożliwe jest zarówno w procesach eksplozji
konwencjonalnych materiałów wybuchowych czy palnych, ani też w procesach
wulkanicznych. Takie temperatury otrzymać można natomiast w procesach
termonuklearnych. Tymczasem na pustyni Gobi odkryto obszary zeszklonego piasku,
znajdujące się tam od tysięcy lat. Obszary takie istnieją również na kalifornijskiej, zaś
tajemnicze szkliste tektyty, znalezione w piaskach pustyń północnej Afryki i Środkowego
Wschodu, uważa się za powstałe w procesach radioaktywcych. Skały w Peru i Boliwii
także noszą wyraźne znamiona witryfikacji, zaś obszary, na których one występują,
wykazują cechy pustynne.
Powstaje pytanie, jak te pustynie utworzyły się? Jak mogły wytworzyć się i
trwać, otoczone ze wszech stron ogromnymi obszarami bujnej wegetacji? A może
powstały one w wyniku eksplozji pocisków nuklearnych wielkiej mocy, które zniszczyły
nie tylko ludność ten obszar zamieszkującą, lecz także wszystkie przejawy życia
zwierzęcego i roślinnego, zaś substancje radioaktywne powstałe w tym procesie, swoim
promieniowaniem wysterylizowały te tereny na okres tysięcy lat? Niewiele bowiem
przejawów życia obserwuje się i dziś na tych pustyniach, a to, co tam rośnie i żyje,
przeżywa z wielkim trudem pomimo wytworzenia szeregu cech adaptacyjnych. Być może
istnieje ziarno prawdy w legendzie o Horusie, zaś przekleństwo zesłane na ziemie
seta było przekleństwem radioaktywnego skażenia.
MOżna by mniemać, że przedstawione tutaj przypuszczenia są bezpodstawne
lub zgoła fantastyczne, gdyby na tych jałowych teraz obszarach nie było śladów
cywilizowanego życia ludzkiego. Można by stwoerdzić, że od niepamiętnych czasów
ziemie te wrogie były człowiekowi i ludzkiemu na nich osadnictwu. Ale tak nie jest. Na
pustyni Gobi odkryto bowiem ruiny bardzo starych miast, prawie już bezkształtne, ale
wszystkie one noszą na sobie ślady działania bardzo wysokich temperaur, pokryte
7 / 31
Atomowa wojna Bogów
Wpisany przez ap
Środa, 03 Marzec 2010 20:51 -
bąblami tego samego rodzaju i postaci, co zaobserwowane w Hiroszimie po wybuchu
amerykańskiej bomby atomowej.
Wielu geologów utrzymuje, że szereg obecnie występujących w południowo
zachodniej części Stanów Zjednoczonych obszarów pustynnych (obejmujących część
Kalifornii i Arizony, tzw. Pustynię Sonora, tereny Wielkiej Kotliny między Sierra Nevada a
górami Wasath oraz na południu pustynie Mojave, Gila i Yuma z budzącą grozę Doliną
Śmierci) nie powstało w wyniku działania naturalnych sił przyrody. Tym bardziej, że, jak
podaje prasa amerykańska, suche stany, a zwłaszcza Arizona, budują na rzece
Colorado jedną zaporę po drugiej, aby zagospodarować te tereny. Urządzenia
nawadniające opierają się głownie na dawnych urządzeniach indian
(!?)
, o czym świadczą resztki starożytnych budowli na rzece Gila.
A oto co na temat Sahary pisze znawca problemu, prof. Alfons Gabriel: Na
pustyni znaleźć można studnie, istniejące od niepamiętnych czasów. Często szyby są
zdumiewająco głębokie, w niektórych przypadkach przewyższają 100 m. - i trudno
zrozumieć, jak ludzie swymi prymitywnymi narzędziami zdołali je zbudować. (...) Od
czasu, gdy w Górnym Egipcie odkryto wiele miejsc, na których rozrzucone były resztki
narzędzi wszczęto rówinież poszukiwania na różnych pustyniach Ziemi. Poszukiwania te
zostały uwieńczone powodzeniem. Sahara okazała się specjalnie bogatą skarbnicą
znalezisk; podobnie pewne części pustyni Gobi. Jest jednak zdumiewające, że te stare
ślady ludzkiej kultury występują w takiej obfitości właśnie na pustyniach, a więc na
obszarach, gdzie na przestrzeni setek kilometrów nie ma kropli wody, żadnego
pastwiska, żadnych warunków do życia. Jak mogło dojść do tego? Jak dostali się ludzie
do tego świata będącego zaprzeczeniemżycia? Dziś już wiemy, że na tych obszarach
pracowali nie przygodni węfrowcy, lecz orzedstawiciele osiadłej ludności. Ale w jaki
sposób można było żyć na pustyni? W ostatnich dziesięcioleciach poczynione zostały
poważne postępy w badaniach nad przeszłością wielu suchych obszarów.poznaliśmy
nieco nieznanych dotąd szczegółów, wiążących się z pojawieniem się człowieka na
pustyni. Stosunkowo najlepiej udało się odtworzyć obraz prehistorii Sahary. W okresie
przedlodowcowym i lodowcowym ten wypalony szmat ziemi porośnięty był lasami i
stepami typu sawanny. Powiązany system rzeczny sprawiał, że mogło tu rozwijać się
życie. Tam, gdzie teraz hulają burze nad gorącą pustynią żwirową, miotając ziarna
kwarcu i sprawiając, że wielbłądy już na trzeci dzień wędrówki są głodne i spragnione,
istniały przed 50 lub 100 tysiącami lat jeziora, wokół których szumiały trzciny i
harcowały zwierzęta. Żyła tu ludność (...) Rozwijała się też sztuka. Artyści ryli na skałach
piękne obrazy, a kamienie pokrywali farbami. Na obszarach Afryki Północnej roi się od
obrazów. Wiele ścian wąwozów i zboczy górskich to prawdziwe "księgi z obrazkami".
Niektóre malowidła pociemniały, tracąc wyrazistość, inne są ciągle jeszcze świeże.
Wiele z nich to dzieła sztuki, są też niektóre robiące wrażenie dziecinnych igraszek.
Nieraz jednak trudno uwierzyć, że ludzie, którzy znali tylko narzędzia kamienne, umieli
tworzyć tak żywe postacie.
Ignatius Donelly podaje, że podczas kopania studni w miejscowości Lawa
Ridge, Marshall Country w stanie Illinois (USA) na głębokości ponad 40 m. wykopano
monetę wykonaną z brązu. Duży nacisk warstw ziemi i warunki w jakich przez długi czas
ta moneta przebywała, spowodowały, że większość napisów i rysunków na obu jej
powierzchniach uległa prawie całkowitemu zatarciu. Stwierdzono jednak, że zarówno na
8 / 31
Atomowa wojna Bogów
Wpisany przez ap
Środa, 03 Marzec 2010 20:51 -
rewersie jak i awersie znajdowały się niewyraźne zarysy jakiejś postaci, zaś wzdłuż
krawędzi po obu stronach biegły jakieś napisy, ściśle mówiąc, ciągi hieroglifów nie do
odcyfrowania. Jak wykazały badania, moneta ta w trakcie procesu produkcji była
walcowana, jej krawędzie obcięte maszynowo, zaś napisy wytrawiane kwasem.
W roku 1851 w tej samej okolicy stanu Illinois, na głebokości ponad 35 metrów
odkopano dwa pierścienie miedziane. W czerwcu tego samego roku w miejscowości
Dorchester stanu Massachusets odkopano naczynie pokryte skamieniałą zaprawą
murarską. Był to dzban w kształcie dzwonu, wykonany z nieznanego metalu, którego
powierzchnia onkructowana była srebrnym wzorem o charakterze roślinnym.
Pewien lekarz z Kalifornii znalazła wewnątrz bryły złotonośnego kwarcu
niewielki złoty przedmiot, kształtem przypominający uchwyt do wiadra. Podobny uchwyt
odkryto w jaskini w Kinngoodie w północnej Anglii w bliku skalnym. Jego wiek oceniona
na przynajmniej 8500 lat. Można więc przyjąć, że przedmiot na który natrafiono w
kalifornii, poczhodzi z tego samego mniej więcej okresu.
W roku 1969, węwnątrz bryły skalnej, znalezionej w pobliżu miejscowości
Treasure City w stanie Nevada odkryto ślady śruby o długości 5 cm. Sama śruba już
dawno uległa korozji, ale przestrzeń, którą kiedyś zajmowała, pozostawiła w skale ślad
w kształcie spirali. Wiek tego znaleziska ocenia się na ok. 10000 lat.
Tom Kenny, farmer amerykański zamieszkujący w Plateau Valley, odkrył na
swoim polu, na głębokości 3 metrów, odcinek miejskiego chodnika, wykonanego z
gładkich, symetrycnych płyt kamiennych. Analiza materiału i zaprawy murarskiej
wykazała, że kamień nie pochodzi z surowców lokalnych, związanych z okolicą, w której
został wykonany chodnik.
Wszystkie te znaleziska wskazują na możliwość, której w zasadzie dotychczas
nie brano poważnie pod uwagę, że odnajdywane ślady, ukryte czasami głeboko pod
ziemią, świadczą, iż na terenie dzisiejszej Ameryki Północnej przed wieloma tysiącami
lat istniała wysoka cywilizacja. Wydaje się, że cywilizacja ta uległa gwałtownej zagładzie
w wyniku kolosalnej katastrofy, związanej z wystąpieniami tak wysokich temperatur,
jakie pojawiają się wyłącznie w procesach nuklearnych.
ak już wspomniano, zarówno w Chinach, jak i na terenie obydwu Ameruk, a przede
wszystkim w Indiach istnieją legendy o kolosalnym konflikcie, który zdarzył się w dalekiej
głębi wieków. Na tych obszarach powinny więc także znajdować się dowody materialne
tego kataklizmu.
Jeszcze w początkach ubiegłego stulecia znaleziono pierwsze ślady
protoindyjskiej kultury, kiedy podczas budowy kolei w pobliżu osady Harappa napotkano
na zwęglone ruiny jakiegoś starożytnego miasta. O mieście tym wspomina znany badacz
9 / 31
Atomowa wojna Bogów
Wpisany przez ap
Środa, 03 Marzec 2010 20:51 -
De Camp, pisząc, że musiało być poddane działaniu bardzo wysokich temperatur. Ruiny
te obejmują bowiem olbrzymie stopione razem, jakby wydrążone w środku bryły niczym
sterta blaszanych puszek rażona strumieniem stopionej stali
.
Na południe od tego miejsca urzędnik brytyjski J. Campbel odkrył podobne ruiny.
Szereg innych podróżników opisywało pozostałości budynków wzniesionych z
niezwykłych materiałów, przypominających grube płyty kryształu. I one również,
podziurawione i potrzaskane, nosiły na sobie ślady wysokich energii termicznych.
Jednak dopiero po upływie stu lat, w roku 1921, podjęto systematyczne badania
tajemniczych ruin. prace wykopaliskowe odkryły duże miasto, dobrze rozplanowane, z
szerokimi ulicami i doskonałą siecią kanalizacyjną. Późniejsze badania pozwoliły na
stwierdzenie, że według podobnego planu budowano i inne odkryte przez archeologów
starożytne miasta na obszarze doliny Indusu: Mohendżo-Daro (co oznacza "Osiedle
Martwych"), Czanhu-Daro, Amri Lothal i szereg innych. W wykopaliskach archeologicznych
znajdowano szkielety ludzkie noszące znamiona gwałtownej śmierci. Szkielety te są
najbardziej radioaktywnymi ludzkimi szczątkami, jakie kiedykolwiek znaleziono i
przebadano przed tragedią Hiroszimy. A. Gorbowskij ("Zagadki historii starożytnej",
Moskwa 1968) podaje, że radioaktywność znalezionych szkieletów przekraczała
50-krotnie poziom normalny.
Z pewnością pod ruchomymi piaskami pustyń ukrywać się musi wiele rzeczy, których
istnienia do niedawna nie podejrzewaliśmy. Użyteczne, być może, okazałoby się,
przebadanie tych obszarów, chociażby tylko z punktu widzenia promieniowania
radioaktywnrgo. Nie ulega wątpliwości, że natężenie to mogło obniyć się po upływie wielu
tysięcy lat do poziomu tła, istnieją jenak szanse znalezienia pewnych śladów
pochodzących od izotopów o najdłuższym okresie życia. Podobnie dżungle Indii oraz
centralnej i południowej Ameryki ciągle stanowią obszar nieprzebadany, istnieje tam
szereg regionów, na których nie stanęła jeszcze stopa białego człowieka. A przecież te
tajemnicze tereny zawierać mogą klucz do rozwiązania zagadki naszej przeszłości.
A może piramidy egipskie ukrywają w sobie rozwiązanie problemu jądrowego konfliktu
zamierzchłej przeszłości? Ekipa uczonych kairskiego Unowersytetu Ein Shams,
pracująca pod kierunkiem dr Luisa Alvareza - zdobywcy nagrodu Nobla w dziedzinie fizyki
- umieściła detektor promieniowania kosmicznego we wnętrzu piramidy Chefrena, u jej
podstawy, aby sprawdzić, czy w piramidzie znajdują się jeszcze jakieś nieznane komnaty.
Całość przedsięwzięcia odbywała się pod auspicjami Uniwersytetu Ein Shams w Kairze,
amerykańskiej Komisji do spraw Energii Atomowej, oraz Smithsonian Institute. Pomiary
prowadzono przy załozeniu, że jednorodny strumień promieniowania kosmicznego, przenikając
przez piramidę i natrawiając w jej wnętrzu na puste przestrzenie, przechodzić będzie
przez nie z większą łatwością, co zostanie zarejestrowane przez detektor.
Badania trwały ponad rok, przy czym aparatura pracowała bez przerwy, rejestrując
rejestrując promieniowanie przez 24 godziny na dobę, wyniki natomiast przekazywane były
bezpośrednio do uniwersyteckiego komputera IBM 1120. Kiedy komputer podał dane
końcowe, zdumienie ogarnęło uczonych. Okazało się, że zapisy natężenia
promieniowania kosmicznego, pochodzące z kolejnych dni pomiaru, wykazywały zupełnie
inny charakter i były kompletnie ze sobą nieporównywalne. Dr Amr Gobed,
odpowiedzialny za funkcjonowanie całej instalacji elektronicznej, oświadczył: Z
naukowego punktu widzenia jest to niemożliwe. Musi tu istnieć jakaś tajemnica, której nie
10 / 31
Atomowa wojna Bogów
Wpisany przez ap
Środa, 03 Marzec 2010 20:51 -
jesteśmy w stanie wyjaśnić (...), istnieje jakaś tajemnicza siła w piramidach, która
przeciwstawia się znanym prawom nauki.
Dla starożytnych Egipcjan piramidy także stanowiły zagadkę, dlatego opierając
się na legendach, przypuszczać można, że nie są one grobami, lecz miejscem schronienia
skonstruowanym na wypadek wielkiej katastrofy. I to niekoniecznie dla ludzi, chociaż
niektórzy ludzie mogliby się tam schronić, ale służącym najprawdopodobniej przede
wszystkim zachowaniu i zabezpieczeniu wiedzy i informacji. Jeśli katastrofa przybrała
formę kataklizmu wywołanego przez człowieka, z użyciem broni jądrowej włącznie,
wówczas ta hipoteza zyskuje na znaczeniu, ponieważ wyjaśniałaby ona przedziwne
wyniki uzyskane podczas badań promieniowania kosmicznego wewnątrz i w pobliżu piramid.
Istnieje przecież możliwość, że piramidy, będąc schronami i dysponując wszelkimi
cechami, których wymaga się od tego typu budowli, są także zabezpieczone przed
promieniowaniem. Wydaje się również, że niezależnie od tego, jakich środków użyto do
zapewnienia piramidom tej własności, środki te czy mechanizmy funkcjonują w dalszym
ciągu w chwili obecnej. Czyżby więc działał i istniał ciągle jeszcze, sugerowany przez
Andrew Thomasa w jego książce pt. "Nie jesteśmy pierwsi", jakiś generator umieszczony
gdzieś pod piramidami? Takie urządzenie zapewne musiałoby znajdować się bardzo
głęboko pod piramidą, znacznie głębij, niż sięgały dotychczas prowadzone prace
wykopaliskowe. Trudno powiedzieć, jaki ono mogłoby mieć kształt, czy też jak możnaby je
wykryć, ponieważ urządzenie takie przekracza jeszcze możliwościnaszej współczesnej
technologii.
Piramidy ciąle kryją w sobie niewyjaśnione tajemnice i przejawiają zagadkowe
cechy, a pomimo tego istnieją ludzie, którzy twierdza, że są one jedynie grobowcami faraonów.
Nie oznacza to, że zgodzić się należy z wymyślnymi historyjkami, które opowiada się na
temat ich budowy. Na przykład, że wielkość wielkiej piramidy Cheopsa, pomnożona przez
milion, daje nam w wyniku odległość ziemi od słońca. Podaje się także cały szereg innych
liczb, które wskazywać mają rozmaite wielkości charakterystyczne, takie jak długość roku,
wielkość miesiąca księżycowego czy wagę kuli ziemskiej. Wysuwa się również
przypuszczenia, że piramidy zbudowane były przez Noego po potopie, że zbudowali je
kosmici lub że zbudowane zostały według instrukcji kosmitów, albo też, że stanowią one
punkty orientacyjne lub drogowskazy dla astronautów przybywających na Ziemię z innych
planet.
Pogląd, iż cała ludzka wiedza ukryta jest gdzieś w piramidach, nie musi zupełnie
dziwaczny, chyba jednak słuszniej będzie powiedzieć, że choć wiedza starożytnego świata
została tam umieszczona, to jednak już jej tam nie ma. Wiele hipotez i interpretacji
narosło wokół piramid egipskich w ciągu ostatnich 100 lat, zaś prawda leży
prawdopodobnie gdzieś pośrodku, pomiędzy przypuszczeniami zupełnie fantastycznymi, a
całkowicie prozaicznymi.
Zdecydowanie odrzucić trzeba teorie i sugestie pozbawione podstaw, nie można
się jednak także zgodzić z absurdalnym poglądem, że te kolosalne konstrukcje postawione
zostały przez grupę ludzi zaopatrzonych jedynie w prymitywne narzędzia, bez transportu
kołowego, dźwigów, wyciągów, kołowrotów i innych urządzeń. Że zbudowano je w kraju,
który w okresie budowy piramid był prawie niezamieszkany (całkowitą populację szacuje
się na około 2 miliony ludzi), nie posiadał miast i z rzadka tylko pokryty był niewielkimi
wioskami.
Znacznie bardziej uzasadniony wydaje się pogląd, że piramidy, a szczególnie
11 / 31
Atomowa wojna Bogów
Wpisany przez ap
Środa, 03 Marzec 2010 20:51 -
rozległa ixh grupa umiejscowiona na płaskowyżu w Gizeh, pochodzą z okresu przedegipskiego.
Zbudowane został nie jako budowle o przeznaczeniu sakralnym lub po to, aby
przechowywać czcigodne zwłoki wielkich przywódców, lecz stanowiły urządzenia
ochronne przeznaczone właśnie do zabezpieczenia zdobyczy wiedzy. Wiele spośród tych
urządzeń mogło zostać zużytych przez... "nosicieli kultury", którzy pojawili się, aby z
powrotem do cywilizacji doprowadzić prymitywnych potomków tych, którzy pozostali przy
życiu po katastrofie.
Wśród wszystkich piramid egipskich - a znamy ich około 70 - nie stwierdzono ani
jedna, w której stwierdzono by bez żadnej wątpliwości, że odbył się w niej pochówek. Wszyscy
faraonowie, a szczególnie najwięksi i najpotęniejsi władcy jak Ramzes II i Thutmozis III,
pochowani byli w sławnej Dolinie Królów. Zadziwiające, jak wielu jest przekonanych, że
zmumifikowane zwłoki faraonów zostały odkryte w obrębie piramid. Przekonanie to opiera
się prawdopodobnie na pewności, z jaką niektórzy archeologowie wypowiadają opinie, iż
piramidy są grobami władców Egiptu.
Jeśli najwięksi i najsławniejsi władcy Egiptu zostali pochowani w skalnych
grobowcach w Dolinie Królów, to dlaczego przyjmuje się, że mniej znani i nie zawsze realnie
istniejący (starożytna lista panujących Manetho nie zawiera imienia Cheops) pochowani
zostali w tych ogromnych budowlach, rzekomo wzniesionych tak ogromnym wysiłkiem i
znojem ludzkim?
Egiptolodzy wydają się znajdować pod przemożnym wpływem przekazów
dostarczonych przez przez wielkiego podróżnika starożytności - Herodota. Ale Herodot
opisuje to, co powiedzieli mu uczeni i kapłani, jakich napotykał na trasach swych
wędrówek. Piramidy już wówczas liczyły sobie kilka tysięcy lat i stanowiły dla Egipcjan
zagadkę w nie mniejszym stopniu niż są nią dla nas dzisiaj.
spomniane w poprzednich odcinkach wykopaliska i zapiski w starożytnych księgach
dowodzą, że globalna wojna nuklearna w zamierzchłej przeszłości to coś więcej niż
prawdopodobieństwo. I że wśród jej realiów znajdujemy nie tylko bomby jądrowe, lecz
także pociski rakietowe i urządzenia przypominające radar, nie mówiąc już o samolotach.
Żadne jednak z tych urządzeń nie mogłoby zostać wyprodukowane bez istnienia zasobów i
środłow wysoko rozwiniętej techniki, a więc istnienia wysoko uprzemysłowionego
społeczeństwa. A jeśli tak, to utracony Złoty Wiek zamierzchłej przeszłości mógł być "złoty"
tylko w retrospekcji - dla tych, którym dane było przeżyć kataklizmy wojny i którzy
zachowali w pamięci jedynie najpiękniejsze jego cechy.
W gruncie rzeczy owa era rozwiniętej technologii mogła cierpieć na wszystkie
schorzenie, które i nas trapią, a jeśli rzeczywiście cywilicacja ta była znacznie bardziej
zaawansowana niż nasza, to i jej problemy mogły być znacznie trudniejsze. Bajeczne
12 / 31
Atomowa wojna Bogów
Wpisany przez ap
Środa, 03 Marzec 2010 20:51 -
Miasto Świateł z pewnością miało swoje ubogie dzielnice, kłopoty z ruchem drogowym,
zatłoczeniem, hałasem i stresami; mogły istnieć także problemy siły roboczej, rozwoju
przemysłu, produkcji środków żywnościowych, transportu, zanieczyszczenia środowiska i
przeludnienia. Nawet jeśli ludzie ci byli niczym mitologiczni bogowie o wspaniałych
intelektach i imponująco długim okresie życia, to jednocześnie mogli być obciążeni jakąś
wadą psychiczną, która stwarzała podobnie niebezpieczne sytuacje, na jakie
społwczeństwo ludzkie natrafia i dziś. Jeśli byli oni natomiast przedstawicielami cywilizacji
rozwiniętej w innym układzie słonecznym, to już samo promieniowanie naszego słońca
mogło stanowić dla nich poważne zagrożenie i pociągać za sobą ofiary. Być może na
przestrzeni wieków ulegli oni stopniowej degradacji, pomimo że ich cywilizacja znacznie
przewyższała naszą. Wyjaśniałoby to przekaz zawarty w biblijnej Księdze Rodzaju, że wiel
ka jest niegodziwość ludzi, a usposobienie ich jest wciąż złe
.
Z drugiej strony, mogli oni zbudować społeczeństwo bardziej rozwinięte i bardziej
ludzkie niż nasze. Być może, trudność leżała w ich stosunkach z innymi cywilizacjami
kosmicznymi, a katastrofalny konflikt, który zniszczył ich świat i niemal zgładził rasę ludzką,
wywołany był działaniem wrogiej cywilizacji przybyłej z obcej planety lub innego systemu
słonecznego.
Mogła to być także kombinacja wszystkich wymienionych czynnyków. Niewykluczone,
że nugdy się nie dowiemy, co było przyczyną "upadku" ludzkości i będziemy musieli
pozostać przy tych danych, jakich dostarczają nam mity i dostępne jeszcze świadectwa
materialne.
Można przeprowadzić szereg interesujących rozważań na temat kierunków, w
jakich konflikt ów się rozwijał i znaleźć sporo przekonywujących argumentów na ich poparcie.
Jeśli bowiem miniona era wysokiej technologii dysponowała bronią nuklearną, pociskami
rakietowymi, radarem itd. i jeśli jej społeczeństwa podlegały rozwojowi równoległemu do
tego, jaki charakteryzuje społeczeństwa dzisiejsze, to z pewnością dysponowała ona także
podobnymi metodami wojen. Istnieją pewne wskazówki, zarówno w mitach jak i w źródłach
materialnych, każące przypuszczać, że wniosek taki jest słuszny.
Antyczny tekst indyjski "Samara Sutradhara" wyraźnie mówi o stosowaniu w
odległej przeszłości broni biologicznych. Specyfik o nazwie Somhara był używany jako
środek wywołujący choroby wśród żołnierzy przeciwnika, zaś inny - Moha - powodował
odrętwienie i paraliż. W "Fengshen-yen-i" wspomina się działania wojenne z użyciem broni
bologicznej, prowadzone w Chinach; i znowu w tekstach tych znajdujemy opisy
zadziwiająco podobne do indyjskich.
Przy tej niejako okazji powstaje pytanie: czy nie jest możliwe, że niektóre
współczesne, trapiące ludzkość schorzenia zostały kiedyś w przeszłości wywołane w
sposób sztuczny? Istnieje wiele chorób, którym ulegają wyłącznie ludzie, nie trapią one
natomiast zwierząt. Czy nie mogły one powstać jako rezultat pradawnej niszczycielskiej
wojny bakteriologicznej, której zasięg wymknął się walczącym stronom spod kontroli?
Znany biolog, Firsow, zwraca uwagę na fakt, że wirusy, traktowane obecnie jako
reprezentujące etap pośredni pomiędzy światem żyjącym a nieżyjącym, światem organicznym
a nieorganicznym, zachowujące się w stanie nieczynnym jak substancje krystaliczne, zaś
w stanie aktywnym reprodukujące się i wykazujące działania celowe, wcale nie musiały
powstać u zarania życia na Ziemi. Tym bardziej, że wykazują one wysoki stopień
specyficzności w stosunku do żywiciela, co właśnie mogłoby wskazywać na ich
13 / 31
Atomowa wojna Bogów
Wpisany przez ap
Środa, 03 Marzec 2010 20:51 -
stosunkowo niedawne pochodzenie.
Inny rodzaj broni, powszechnie obecnie znanej, to broń balistyczna, a więc
pistolety, karabiny, działa itp., a także materiały wybuchowe. W jednej z jaskiń północnej
Rodezji znaleziono ludzką czaszkę. Czaszka ta, znajdująca się obecnie w Muzeum Historii
Naturalnej w Londynie, posiada okrągły otwór po lewej stronie, podczas gdy strona prawa
jest roztrzaskana. Otwór ten jest dokładnie okrągły, zaś czaszka wokół niego nie posiada
żadnych śladów promienistych pęknięć. Taki efekt - okrągły otwór z roztrzaskaną
przeciwległą ścianą, czyli wylotem - jest typowym efektem działania na tkankę kostną kuli
karabinowej o dużej prędkości, znanym powszechnie zarówno z doświadczeń ostatniej wojny,
jak i badań kryminalistycznych. Dzida, strzała czy kamień takiego zespolonego efektu
wywołać nie może. Może go spowodować tylko gorący pocisk wystrzelony z ogromną
prędkością. Tymczasem wiek tej czaszki określa się na 40 000 lat, a więc wypada on na
okres pojawienia się człowieka z Cro Magnon, który jeszcze nie zdążył wynaleźć nawet
łuku i strzały.
Ta czaszka nie jest jedynym znaleziskiem noszącym na sobie ślady takiego
uszkodzenia. W Muzeum Paleontologiczne w Leningradzie znajduje się czaszka żubra
pochodząca sprzed wielu tysięcy lat. Posiada ona okrągły otwór w środkowej części czoła.
Badania wykazały, że zwierzę, chociaż ranne, nie padło a rana uległa zabliźnieniu.
Podobnie jak w przypadku czaszki ludzkiej znalezionej w Rodezji i tutaj otwór jest
doskonale okrągły, zaś wokół niego nie występują promieniste pęknięcia. A więc efekt
działania kuli karabinowej. Ale skąd karabiny w zamierzchłej przeszłości?
Sięgnijmy więc znów do mitów i świętych tekstów. Mity Drawidów wspominają o
laskach plujących ogniem i mających własność zabijania. Mojżesz także miał laskę, za
której pomocą spowodował, że ze skały wytrysła woda. Naturalnie mogła to być także różdżka,
bowiem wynajdywanie wody pod powierchnią ziemi za pomoca różdżki i różdżkarstwo w
ogóle należą do sztuk starych. Niemniej jednak mogła to być broń balistyczna. Wiemy
przecież, że Mojżesz wychowany był od dzieciństwa jako członek egipskiej kasty rządzącej
i mógł mieć dostęp do źródeł wiedzy niedostępnych dla innych.
Podobnego rodzaju tajemnicę stanowi starożytna egpska sztuka drążenia tuneli w
skałach, której rezultaty oberwować można np. w Dolinie Królów, czy też stosowana
podczas budowy Domów Wieczności w Abu Simbel, które Ramzes II kazał wbudować w
skaliste urwisko. Przypuszcza się, że we wczesnym okresie historii Egiptu znana była
sztuka produkowania i stosowania materiałów wybuchowych, która w późniejszych
tysiącleciach uległa zapomnieniu. Nie jest to ani dziwne, anibezpodstawne przypuszczenie,
jeśli weźmie się pod uwagę, że choćby Chińczycy znali metodę przyrządzania prochu już
kilka tysięcy lat temu. Dlatego istnienie broni palnych w odległej przeszłości nie jest niczym
nadzwyczajnym, szczególnie dlacywilizacji, która dysponowała energią atomową.
Niezwykle ciekawa sugestia wypłynęła z kręgu uczonych radzieckich. Okazało się
bowiem, że niektóre odkrycia szkieletów dinozaurów na Syberii, a mianowicie położenie
kości szkieletowych oraz rodzaj ich uszkodzeń, wydają się wskazywać na to, że zwierzęta
te zostały pogruchotane za pomocą silnych środków wybuchowych. To, naturalnie,
przesuwałoby fakt stosowania materiałów wybuchowych o kilka milionów lat wstecz. Nie ulega
jednak wątpliwości, że znajomość, jak i zastosowanie substancji wybuchowych, oraz broni
działającej w oparciu o te środki, jest znacznie bardziej starożytna niż sie na ogół
przypuszcza.
Inną tajemniczą sprawą, ściśle wiążącą się z tragedią atomową w czasach
14 / 31
Atomowa wojna Bogów
Wpisany przez ap
Środa, 03 Marzec 2010 20:51 -
prehistorycznych, są malowidła na ścianach jaskiń i na skałach, rozrzucone po całej kuli
ziemskiej. Malowidła te, przedstawiające postacie tak zwanlych kosmitów, zyskały sobie w
ostatnich latach rozgłos światowy, a ich szczególna popularność datuje się od momentu
publikacji książki von Dänikena zatytułowanej "Pojazdy bogów".
Wielkie bóstwo "Marsjańskie". Rysunek skalny. Zabbaren, Sahara.
Jednym z najbardziej znanych obrazów jest konturo ogromnej postaci wyryty na
skale. Został on odkryty przez Henri Labote'a na płaskowyżu Tasili na Saharze i nazwany
przez niego Wielkim Bogiem Marsjańskim. Szkic ten zadziwiająco przypomina postać
odzianą w strój kosmonauty.
Na obszarze płaskowyżu znajduje się więcej podobnych rysunków: jeden z nich
przedstawia idącą grupę czterech postaci ubranych w stroje przypominające kombinezony
kosmonautów, których głowy okryte są baniastymi hełmami. Rysunki tego rodzaju odkryto
na różnych kontynentach. Istnieje na przykład rysunek naskalny na południe od miejscowości
Fergana w Uzbekistanie, przedstawiający postać, której głowa otoczona jest pierścieniem
z wychodzącymi z niego promieniami. Pierścień ten prawdopodobnie reprezentuje hełm, jaki
noszą nurkowie, zaopatrony w anteny. Niemal identyczne postacie przedstawiają rysunki
odkryte w Val Camonica we Włoszech. Sylwetki "kosmitów" znaleziono także wyrysowane na
płaskich ścianach skał w Australii.
Znaczne podobieństwo do postaci na rysunkach wykazują japońskie statuetki Dogu
pochodzące z okresu Jomon. Wzbudziły one duże zainteresowanie, ponieważ przedstawiają
ludzi w pewnego rodzaju ubraniach ochronnych i hełmach zaopatrzonych w dziwne okulary.
Japoński ekspert Isao Washio tak opisuje strój Dogu: rękawice przymocowane są do
przedramienia za pomocą wiązania, zaś okulary mogą być zamykane i otwierane. Po
bokach postaci umocowane są dźwignie prawdopodobnie przeznaczone do regulacji ich
ustawienia, podczas gdy "korona" umieszczona na hełmie spełnia rolę anteny (...).
Urządzenia na zewnątrz ubrania nie stanowią elementów zdobniczych, lecz są
przyrządami pozwalającymi kontrolować i regulować ciśnienie w skafandrach w sposób
automatyczny
.
Wszystkie te rysunki i postacie kojarzy się obecnie z "przybyszami z kosmosu" oraz
poglądem, że planetę naszą w dalekiej przeszłości odwiedzali goście - a stronauci z innych
układów słonecznych. W gruncie rzeczy mogą one przedstawiać "niebiańskich bogów".
Tym bardziej, że rysunkom "kosmitów" towarzyszą często latające dyski, kuliste pojazdy
czy inne urządzenia latające. Wydaje się jednakże, że istnieje inne, nie mniej
prawdopodobne wyjaśnienie, oparte na odmiennej interpretacji znajdowanych rysunków. Być
może przedstawiają one po prostu ludzi w ubiorach chroniących przed radioaktywnym
skażeniem. Przecież większość rysunków "kosmitów" odkryta została na terenach
dzisiejszych pustyń. Wcześniej już jednak sugerowano, że pierwszą przyczyną powstania
pustyń mogło byc zastosowanie na tych obszarach broni nukearnej, dlatego nawet tysiące
lat później regiony owej wykazywały wysoki stopień skażenia radioaktywnego.
15 / 31
Atomowa wojna Bogów
Wpisany przez ap
Środa, 03 Marzec 2010 20:51 -
Tajemnicza płaskorzeźba na skale w pobliżu Nawai w Uzbekistanie. Jej wiek ocenia się na 3000 lat. Sylwetki ludzkie pracujące przy pojeździe noszą maski przeciwgazowe.
Rysunki mogły być więc wykonane później przez potomków mieszkańców tych
okolic, którym udało się przeżyć kataklizm. Widzieli oni przybywających (albo ze schronów
podziemnych, albo z obszarów nieskażonych radioaktywnością) ludzi w latających
maszynach, którzy zabezpieczeni strojami ochronnymi pojawili się, aby skontrolować tereny,
zbadać stopień ich skażenia i ocenić rozmiary zniszczeń.
Niewątpliwie niektóre z tych rysunków mogą przedstawiać przybyszów z kosmosu.
Nie wydaje się jednak słuszne pomijanie możliwości, że ubrania ochronne noszone były
przez mieszkańców Ziemi, jako osłona przed skażeniem promieniotwórczym. Gdyby bowiem
kosmici musieli być tak dokładnie chronieni przed naszym ziemskim środowiskiem, przy
pomocy całkowicie izolujących skafandrów kosmicznych, oznaczałoby to, że nie mogli oni
oddychać ziemską atmosferą, czy też znosić panującej na powierzchni ziemi temperatury.
A taki obraz kosmicznych bogów, jak pisze Richard E. Mooney, stałby w całkowitej
sprzeczności z tym, jaki wyrobiliśmy sobie na podstawie mitów i legend.
O mitycznych bogach Egiptu, Grecji, Indii, a także Majów, Inków i Azteków nigdy
nie pisano jako noszących stroje ochronne. Dlatego albo byli oni ziemianami, albo
przybyszami z kosmosu, których fizjologia podobna była do ziemskiej w takim stopniu, że
nie potrzebowali skafandrów ochronnych. Oczywiście ci, którzy przybywaliby tylko na krótki
pobyt na Ziemi, mogliby nosić ubiory chroniące ich przed odmiennym promieniowaniem
słonecznym, czy też nieznanymi, a być może groźnymi dla nich, ziemskimi
mikroorganizmami. Jednakże, biorąc pod uwagę argumenty za i przeciw, oraz
uwzględniając rozmieszczenie głównych malowideł oraz materialnych dowodów katastrofy
nuklearnej, wydaje się, że najbardziej racjonalnym wyjaśnieniem funkcji owych
"kosmnicznych" skafandrów jest ochrona przed skażeniem promieniotwórczym.
iedy program Apollo został pomyślnie zrealizowany i ogłoszono większośc wyników
badań, okazało się, że istnieją fakty, które mogą wskazywać, iż nie tylko Ziemia, lecz i część
naszego układu słonecznego była przed wielu tysiącami lat zniszczona w wyniku wojny
atomowej.
Jednakże jeśli chodzi o interpretację odkrytych faktów, opinie uczonych sa
podzielone. Staranny przegląd literatury dotyczącej badań przestrzeni kosmicznej wydaje się
świadczyć, że uczeni zakłopotani są wynikami uzyskanymi zarówno w radzieckich, jak i
16 / 31
Atomowa wojna Bogów
Wpisany przez ap
Środa, 03 Marzec 2010 20:51 -
amerykańskich programach badawczych.
Z drugiej strony obserwuje się istnienie także tendencji do ignorowania lub wręcz
pomijania tych danych naukowych, które wskazywać by mogły, że olbrzymie kratery na
Księżycu, Marsie, Merkurym i Wenus nie powstały w wyniku natyralnych zjawisk, takich
jak upadki meteorytów, asteroidów, komet lub działalności wulkanicznej, lecz w wyniku
eksplozji nuklearnych, miliony razy potężniejszych niż te, jakich oczekiwać można po
najpotężniejszych bombach wodorowych dnia dzisiejszego. Pomimo lądowania ludzi na
Księżycu, nie wiemy dotychczas, co było przyczyną zniszczenia jego powierzchni oraz
powstania na niej tak olbrzymiej ilości kraterów. Uczeni amerykańscy przyznali (Scientific
American, lipiec 1974 r.), że jakiś nieznany kataklizm musiał spowodować zniszczenie
powierzchni Księżyca i planet.
Brytyjski astronom o światowej sławie, Gilbert Fiedler z zespołem współpracowników
poddał analizie statystycznej położenia i częstotliwości karaterów na powierzchni Księżyca.
Uzyskane wyniki wskazują wyraźnie, że kratery nie pokrywają powierzchni Księżyca w
sposób bezładny i przypadkowy, czego można by oczekiwać przy założeniu, iż powstały
one w wyniku działania sił naturalnych. Okazuje się, że kratery te tworzą określone i
logiczne wzory. Występują mianowicie w parach lub tworzą łańcuchy, szeregi oraz
równoległoboki.
Pary kraterów lub kratery bliźniacze składają się z dwóch niecek o tej samej
wielkości. Uczeni zauważyli, że w miarę jak średni promień tych kraterów zwiększa się, rośnie
wówczas również odległość między nimi. Zjawisko to jednakże jest trudno wytłumaczyć na
gruncie teorii o naturalnym ich pochodzeniu. Z drugiej strony, jeśli na Księżycu miała
miejsce wojna nuklearna, wówczas padające bomby mogłyby tworzyć na jego powierzchni
określone wzory lejów. W takim przypadku, oczywiście, im większe byłyby zrzucane
bomby, tym większa odległość między nimi byłaby potrzebna dla uzyskania
maksymalnego efektu destrukcyjnego.
Liczne kratery tej samej wielkości tworzą także ciągi lub łańcuchy, ułożone
wzdłuż jednej linii i skierowane w określonym kierunku. Istnieje wyraźne podobieństwo między
tymi łańcuchami kraterów na Księżycu, a łańcuchami lejów po bombach zrzuconych w
Wietnamie przez amerykańskie bombowce B-52.
Kratery księżycowe występują również w grupach po cztery jednakowej wielkości
- tworząc równoległoboki. Wyraźnie widać, że im większe są ich średnice, tym większy tworzą
one równoległobok. Niektóre równoległoboki pokrywają obszar tysięcy kilometrów
księżycowej powierzchni. W przypadku wojny jądrowej celem tworzenia takich "figur
geometrycznych" byłoby całkowite zniszczenie życia w ich obrębie. Współczesne rakiety
bojowe, zarówno radzieckie jak i amerykańskie, wyposażone są przynajmniej w cztery
głowice nuklearne każda i zaprogramowane prawdopodobnie w taki sposób, aby ich
eksplozje tworzyły równoległobok.
Powszechnie niemal wiadomo, że około 90 proc. wszystkich kraterów na widocznej
stronie Księżyca oraz na niektórych obszarach Marsa (regiony otaczające morze Hellas)
koncentruje się na wyżynach lub kontynentach, niewiele znajdujemy ich natomiast na
morzach. Fakt ten, trudny do wyjaśnienia w inny sposób, z punktu widzenia teorii o
starożytnej wojnie nuklearnej staje się zupełnie zrozumiały. Jeśli bowiem w księżycowych i
marsjańskich morzach znajdowała się kiedyś woda, to życie inteligentne skupiać się
musiało na lądach oraz brzegach zbiorników wodnych. Stąd obecność lejów i kraterów na
tych obszarach jest w pełni uzasadniona, jako rezultat morderczej wojny, w której
17 / 31
Atomowa wojna Bogów
Wpisany przez ap
Środa, 03 Marzec 2010 20:51 -
niszczono przede wszystkim duże skupiska mieszkańców w głębi lądu oraz miasta
portowe i nadbrzeżne.
Twierdzenie niektórych geologów, że kratery, które kiedyś pokrywały powierzchnie
księżycowych i marsjańskich mórz, uległy zniszczeniu przed milionami lat w wyniku stopienia
w skrajnie wysokich temperaturach, wydaje się mało prawdopodobne, tym bardziej że
przyczyna powstania tego piekła o temperaturze milionów stopni ciągle stanowi
tajemnicę. Nie można ponadto pominąć faktu, że około 10 proc. księżycowych kraterów
jest zlokalizowana właśnie na terenie mórz i nie uległy one jednak stopieniu. Być może,
powstały wówczas, gdy zniszczono podwodne miasta. W każdym razie teoria stapiania w
dalszym ciągu nie wyjaśnia występowania kraterów w parach, szeregach,
równoległobokach itd.
Jednym z najdziwniejszych rodzajów kraterów obserwowanych na Księżycu są te,
które posiadają "promienie" o długości setek kilometrów. Niektórzy uczeni utrzymują, że takie
otwory, jak Tycho, Kopernik i Arystarch powstały w wyniku eksplozji, które miały miejsce
nad powierzchnią Księżyca. Ponieważ ich promienie przebiegają po powierzchni innych
kraterów, jest możliwe, że stanowi to rezultat wybuchu specjalnego typu bomb, które
zrzucono pod koniec wojny nuklearnej w celu ostatecznego zniszczenia, ocalałych do tego
czasu, resztek życia. Po tysiącach lat te jasne "promieniste" niecki wciąż jeszcze emitują
znaczne ilości promieniowania. Badania powierzchni Księżyca w czasie zaćmienia za
pomocą przyrządów optycznych czułych na podczerwień, przeprowadzone przez
naukowców NASA, wykazały, że te właśnie obszary wydzielają więcej ciepła i promieniowania
niż tereny sąsiednie.
Astronomowie tacy jak Fiedler, Shoemaker i Barosh od lat twierdzili, że nieregularne
linie obserwowane wokół księżycowych kraterów przypominają bardzo linie rozchodzące się
promieniście od kraterów pozostałych po próbnych wybuchach jądrowych w Yucca Flats.
Oczywiście, naukowcy ci utrzymują, że podobieństwo to jest przypadkowe, zaś same linie
powstały na Księżycu w wyniku działania naturalnych sił niewiadomego pochodzenia.
Już jednak w latach 40-tych astronomowie brytyjscy zaatakowali pogląd, iż przyczyną
powstania księżycowych kraterów, niecek i wgłębień było działanie wulkanów. Wykazali
oni, że nie istnieje ani jeden przykład prawdziwego stożka wulkanicznego na widocznej
stronie Księżyca. Dwadzieścia lat później amerykańscy astronauci także nie mogli znaleźć
żadnego dowodu aktywności wulkanicznej na Księżycu.
Na początku lat 60-tych grupa radzieckich astronomów, pracująca pod kierunkiem
E. L. Krynowa, po zbadaniu istniejących w naszym systemie słonecznym asteroidów i
meteorytów oraz uwzględnieniu komet, a następnie obliczeniu średniej liczby takich ciał,
które trafiają w kulę ziemską, doszła do wniosku, że podczas minionych miliardów lat
maksymalna liczba tych ciał niebieskich, jaka spadła na Księżyc, nie mogła przekroczyć
16000, nawet biorąc pod uwagę brak na nim atmosfery. Istnieją tam jednak dosłownie
miliony kraterów, zaś liczba samych tylko bardzo dużych znacznie przekracza 16 tysięcy,
podczas gdy na powierzchni najbliższego sąsiada Księżyca - Ziemi znaleźć ich można
niewielką zaledwie liczbę. Natomiast na planetach Merkury, Wenus i Mars istnieją setki
tysięcy kraterów - niemożliwe jest więc, by powstały one wskutek uderzeń meteorytów.
Nie można zatem znaleźć żadnego konwencjonalnego dla kształtu i rozkładu kraterów,
tych niewinnie wyglądających, jakby pozostałych po ospie znaków, tworzących krajobraz
księżycowy. Z jakichś powodów kratery te są płytkie i zgrupowane na określonych
obszarach powierzchni księżyca.
18 / 31
Atomowa wojna Bogów
Wpisany przez ap
Środa, 03 Marzec 2010 20:51 -
Jedna z przedstawionych w ostatnich latach teorii wydaje się wyjaśniać wiele
spośród dotychczas niezgłębionych tajemnic Księżyca. Teoria ta została opracowana przez
dwóch wybitnych uczonych radzieckich: Michaiła Wasina i Aleksandra Szczerbakowa i
przedstawiona w książce "Księżyc - nasz tajemniczy pojazd kosmiczny". Przyjmuje ona,
że Księżyc w ogóle nie jest naturalnym satelitą Ziemi, lecz stanowi wydrążoną w środku
konstrukcję, zbudowaną przez jakąś wysoko rozwiniętą cywilizację, która wprowadziła go
na orbitę okołoziemską, jako sztucznego satelitę, w nieokreślonym czasie dalekiej
przeszłości.
Ta zaskakująca idea szokuje w pierwszej chwili, ale zanim wydamy na nią wyrok
skazujący, zbadajmy niektóre spośród kłopotliwych problemów, jakie owa śmiała i
niekonwencjonalna teoria rozwiązuje.
Naturalnie, jeśli Księżyc został sztucznie wprowadzony na orbitę okołoziemską,
to wyjaśnienie jego prawie doskonale kołowej orbity staje się zupełnie oczywiste, podobnie jak
fakt, iż orbita ta nie przebiega w płaszczyźnie równikowej Ziemi, odmiennie od wszystkich
innych księżyców istniejących w naszym układzie słonecznym.
Rzucającą się w oczy cechą powierzchni Księżyca jest istnienie na niej mórz.
Stanowią one wyraźne, jasne, płaskie powierzchnie prawie pozbawione kraterów; niemal
wszystkie morza znajdują się na zachodniej części Księżyca, skierowanej ku Ziemi. To
właśnie przelatując nad niektórymi z tych mórz, wyprawa Apollo 8 odkryła obecność
maskonów, stacjonarnych pól grawitacyjnych, tak silnych że zakłócały one tory sond
okołoksiężycowych. Ten fakt oraz wyliczony ciężar właściwy Księżyca i analiza jego
ruchu, przeprowadzona przez Gordona McDonalda z NASA, wydają się wskazywać, że
Księżyc nie jest ciałem homogenicznym, co oznacza, iż zachowuje się on bardziej jak
wydrążona w środku kula, niż jak jednolite ciało niebieskie. Inne, ostatnio odkryte fakty
wydają się wspierać tę hipotezę. Przede wszystkim istnieje po drugiej stronie Księżyca
ogromne wybrzuszenie na jego powierzchni, tak wielkie, że mogłoby ono wywołać
powstanie niezrównoważonych sił w obrębie księżycowej masy. Jednakże wpływ tej
wypukłości jest skompensowany jakimiś zmianami w rozkładzie gęstości wnętrza
Księżyca. Sam fakt, że wybrzuszenie to znajduje się po przeciwnej stronie niż oddziaływanie
Ziemi, jest jeszcze bardziej intrygujący. Czyżby owo wybrzuszenie zostało spowodowane
jakimiś ogromnymi przyspieszeniami, które działały na Księżyc?
Ciekawe wyniki otrzymano także w rezultacie sejsmograficznych eksperymentów
przeprowadzonych podczas lotu Apollo 13. Okazało się, że zderzenia lub wstrząsy na
powierzchni Księżyca dawały nigdzie przedtem nie spotykane sygnały, które zaczynały
się od małych fal, a następnie powoli narastały, aby po długim okresie osiągnąć
maksimum. W gruncie rzeczy, kiedy trzeci człon rakiety Apollo 13 spadł na Księżyc, cała
powierzchnia srebrnego globu, aż do głębokości 40 kilometrów, drgała prawie trzy i pół
godziny. Jeden z pracowników naukowych NASA skomentował ten fakt w następujący
sposób: "Księżyc zareagował jak wielki, pusty w środku gong".
Tytan, cyrkon, itr, beryl. Te słowa zwracają uwagę, kiedy czyta się wyniki,
przeprowadzonej przez S. Ross Taylora, analizy chemicznej próbek skał księżycowych. Raport
wskazuje, że te rzadkie pierwiastki występują na powierzchni Księżyca w dużych
ilościach, znacznie większych niż w ziemskiej litosferze i bardzo przekraczają średnią ich
zawartość procentową we wszechświecie, wszystkie one, znane czasami pod zbiorową
nazwą "pierwiastków ogniotrwałych", są niezastąpionymi materiałami budowy
antykorozyjnych, odpornych na działania wysokich temperatur, kadłubów rakiet
19 / 31
Atomowa wojna Bogów
Wpisany przez ap
Środa, 03 Marzec 2010 20:51 -
kosmicznych.
Zaskakujące było również to, że wiek skał księżycowych, oceniony na podstawie
rozpadu promieniotwórczego, wyniósł od 5 do 7 miliardów lat, zaś w niektórych próbkach
osiągał aż około 20 miliardów lat, podczas gdy wiek naszego układu słonecznego, a więc
i Ziemi, ocenia się zaledwie na 4,6 miliardów lat. Ponadto w próbkach skał księżycowych
odkryto kilka nowych pierwiastków i minerałów, które w ogóle nie występują w skorupie
ziemskiej, nie mówiąc już o obecności stosunkowo wysokich stężeń niektórych
radioaktywnych izotopów szeregu uranu i toru. Te ostatnie w gruncie rzeczy mogły
powstać tylko w wyniku eksplozji jądrowych.
Wszystkie wyprawy Apollo znajdowały także na powierzchni Księżyca duże ilości
substancji szklistych (np. Apollo 17 przywiózł szkło pomarańczowego koloru pochodzące z
krateru Shorty). William C. Phinney, kierownik zespołu badawczego w Centrum Lotów
Załogowych NASA w Houston. Podczas konferencji prasowej, jaka miała miejsce w
styczniu 1973 roku, powiedział: Nie potrafię sobie wyobrazić, w jaki sposób kawałki
pomarańczowego szkła stanowić mogą rezultat działalności wulkanicznej
. A przecież na ziemskich terenach doświadczalnych, na których przeprowadzano próbne
wybuch jądrowe, takie odłamki kolorowego szkła do rzadkości nie należą.
Wyniki badań księżycowych skał wprawiły w zakłopotanie tych uczonych, którzy
wierzyli, że Ziemia i Księżyc utworzone zostały z tego samego pierwotnego obłoku
kosmicznego pyłu, lub że kiedyś w zamierzchłej przeszłości Księżyc stanowił część
Ziemi, a później został wyrzucony na orbitę w wyniku jakiegoś kataklizmu.
alsze wyniki uzyskane przez kolejne wyprawy Apollo dostarczają nie mniej fascynujących
informacji niż z pierwszych wypraw. Badania magnetyzmu księżycowego (Apollo 16) wykazały,
że Księżyc obecnie nie posiada globalnego pola magnetycznego, niemniej jednak próbki skał
księżycowych wykazywały ślady dawnego działania tego pola ("New Scientist" 1980 t.85,
s.66). Namagnesowanie to jest nieznaczne i wynosi około 1/100 000 tego, jakie spotyka się na
Ziemi. Nie jest ono również jednolicie rozłożone na powierzchni, lecz koncentruje się w siedmiu
regionach. Wszystkie te regiony leżą na zewnętrznej stronie największych kraterów ("New
Scientist" 1979 t.84, s.873).
Odkryto także istnienie dwóch oddzielnych pasów ferromagnetycznego materiału,
o długości około 1000 kilometrów, leżących na głębokości około 100 kilometrów pod
powierzchnią Księżyca. Pochodzenie i przeznaczenia tych ogromnych utworów,
podobnych do dźwigarów lub wzdłużników w kadłubie okrętu, stanowi dotychczas
zagadkę, podobnie jak odkryte przez wyprawę Apollo 16 ślady pordzewiałego żelaza w
próbkach skał księżycowych. Ponieważ rdza świadczy o obecności wody, dawna teoria
mówiąca, że księżyc zawsze był pozbawiony zawierających wodę minerałów, powinna być
20 / 31
Atomowa wojna Bogów
Wpisany przez ap
Środa, 03 Marzec 2010 20:51 -
poddana rewizji. Niezaprzeczalny dowód sinienia wody na Księżycu pojawił się wówczas,
gdy instrumenty pozostawione prze poprzednie wyprawy Apollo niespodziewanie wykryły
obłoki pary wodnej rozciągające się na przestrzeni setek kilometrów. John Freeman z
Rice University twierdz, że wszystkie odczyty przyrządów pomiarowych wskazują na
bezsporny fakt, iż para wodna pochodzi z głębokiego wnętrza samego Księżyca.
W ciągu tysięcy lat żywe były na Ziemi legendy mówiące o istniejących na Księżycu
miastach. Według zapisów, jakie znajdujemy w książce Charlesa Forda, europejscy
astronomowie twierdzili w swoich publikacjach naukowych, że widzieli takie ruiny na
Księżycu jeszcze w ubiegłym wieku. Amerykańskie czasopisma astronomiczne
publikowały rysunki i fotografie piramid, kopuł, krzyży i mostów, jakie obserwowano na
powierzchni Księżyca. Zeszyt czasopisma Uniwersytetu Harvarda z kwietnia 1954 roku
pt. "Sky and Telescope" zawiera artykuł na temat mostu sfotografowanego na
powierzchni Księżyca, łączącego dwa grzbiety górskie w pobliżu Mare Crisium. Według opinii
redaktora naukowego "New York Herald Tribune" - Johna O'Neile'a oraz dwóch
astronomów angielskich, H. P. Wilkinsa oraz Patricka Moore'a, fotografia ta przedstawia
definitywnie most, a nie przypadkową formację skalną tego kształtu. Jeśli Mare Crisium
było kiedyś prawdziwym oceanem, wówczas most ten porównać by można do mostu
Złotej Bramy (Golden Gate Bridge) w San Francisco, który również spina dwa grzbiety
górskie w pobliżu oceanu. H. P. Wilkins wyliczył, że długość tego księżycowego mostu
przekracza 20 kilometrów. Spędził on również wiele czasu na katalogowaniu ponad 200 białych
kopuł, o średnicach sięgających 200 metrów (obserwowanych w ostatnich latach w coraz
większych ilościach), które czasami znikają w jednym miejscu, aby znowu pojawić się w
innym. Zaskakujące, że wiele spośród tych księżycowych kopuł zaobserwowano w pobliżu
wyjątkowo prostej ściany o wysokości około 450 metrów i długości ponad 100 kilometrów.
Po przeciwnej stronie tej ściany, na przeciwległej stronie Księżyca, znajduje się pęknięcie
o szerokości 8 kilometrów i długości 240 kilometrów.
Jeszcze bardziej zadziwiające są zespoły gigantycznych głazów, znajdujące się
na powierzchni Mare Tranquilitatis i Oceanus Procellarum. William Blair, uczony antropolog,
porównuje te budowle do Stonehenge, o prostokątnych zapadlinach zerodowanych ścian,
które zawaliły się ku środkowi oraz monolitycznych iglicach wyższych od jakiegokolwiek
budynku na Ziemi. Radzieckie zdjęcia wykonane przez Łunę 9 wskazują, że niektóre
spośród tych iglic mogą w gruncie rzeczy mieć kształt piramid.
Starożytna cywilizacja zamieszkująca w przeszłości na powierzchni Księżyca
musiała dokonać ogromnego dzieła, przekształcając i modelując krajobraz Księżyca.
Astronomom od wielu lat znane są duże obszary tej powierzchni pokryte siatką
krzyżujących się linii, przypominających siatkę południków i równoleżników rysowanych na
mapach Ziemi. Odnosi się wrażenie, że te uskoki, grzbiety górskie, wąwozy i łańcuchy
kraterów ułożone są wzdłuż równoległych linii przecinających się z innymi pod kątami
prostymi. Taki system krzyżujących się linii jest zupełnie nienaturalni i uczeni nie potrafią
znaleźć dla niego żadnego wytłumaczenia.
Zdjęcia przesłane przez amerykańskie sondy z powierzchni Merkurego, Wenus i
Marsa wskazują, że los tych planet był podobny do księżycowego. Można na ich powierzchni
znaleźć kratery tworzące wzory podobne do księżycowych. Niektórzy fizycy oceniają, że
energia potrzebna do utworzenia takich kraterów (których średnice osiągają 1300
kilometrów) przekraczają tysiące razy siłę wybuchu największych bomb wodorowych.
Tak straszliwa siła wybuchu mogła zniszczyć planetę, która kiedyś krążyła między
21 / 31
Atomowa wojna Bogów
Wpisany przez ap
Środa, 03 Marzec 2010 20:51 -
Marsem a Jowiszem, a po której pozostał tylko pas asteroid. Kiedy ta grupa fragmentów
skalnych została w 1802 roku odkryta przez niemieckiego astronoma Heinricha W. M.
Obersa, astronomowie byli przekonani, że to jakaś planeta została kiedyś zniszczona w
wyniku straszliwej eksplozji. Teoria ta ciągle jest żywa wśród astronomów radzieckich.
Obliczyli oni na początku lat 60-tych, że średnica owej planety wynosiła około 6000 km. Z
drugiej strony wiadomo, że nie istnieje żadna naturalna przyczyna eksplozji planety.
Amerykański astronom Gerard P. Kuiper, dyrektor Obserwatorium Astronomicznego
Uniwersytetu w Arizonie, twierdzi wprawdzie, że pas asteroid powstał wówczas, gdy 5 do
10 oddzielnych planet znajdujących się na orbitach pomiędzy Marsem a Jowiszem
przypadkowo zderzyło się ze sobą, jednak nie posiada on konkretnych dowodów
potwierdzających tę teorię, zaś ze statystycznego punktu widzenia taka przypadkowa
kolizja jest niemal niemożliwa w przestrzeni, jaka istnieje między Marsem a Jowiszem.
Naukowcy z NASA byli zaskoczeni, kiedy sondy Pionier 10 i Pionier 11 przeszły bez
żadnej kolizji przez pas asteroid zawierający około 100 000 odłamków skalnych.
Najprawdopodobniej nie zwrócili oni uwagi na fakt, że średnia odległość między każdą z
tych asteroid wynosi około 6,5 miliona kilometrów.
W każdym razie wiadomo, że największe rozmiary zniszczeń podczas tej starożytnej
wojny miały miejsce w obszarze między Marsem a Jowiszem. Być może, planeta lub
planety istniejące w tej części naszego układu słonecznego były głównymi bazami
militarnymi i dlatego musiały zostać zburzone. Starożytne środki bojowe mogły również
dokonać zniszczenia czterech księżyców Saturna, co spowodowało powstanie jego
pierścienia. Astronomowie twierdzą, że księżyce te rozpadły się, kiedy zbytnio zbliżyły się
do planety. Nie ma jednak żadnych realnych dowodów na poparcie tej teorii, tym bardziej,
że ci sami astronomowie przyznają, iż księżyce nie mogły rozpaść się, gdyby były
zbudowane z niepopękanej litej skały. Ponadto Saturn byłby jedyną planetą w naszym
układzie, której księżyce uległyby rozpadowi w tak niezwykły sposób. A może one także
były ważnymi bazami wojskowymi i dlatego musiały zostać zniszczone?
W ostatnich latach świat naukowy dowiedział się, że temperatura na powierzchni
Jowisza wynosi ponad 50 000 stopni, a więc przekracza nawet temperaturę na powierzchni
Słońca. Czy potężne bombardowanie za pomocą nuklearnych środków zniszczenia nie
mogło zapoczątkować reakcji jądrowej na tej planecie?
W książce zatytułowanej "Złoto bogów" Erich von Däniken dyskutuje możliwości
istnienia w starożytności wojny, w której cywilizacje pochodzące z innych systemów
gwiezdnych walczyły ze sobą i ci, którzy tę wojnę przegrali, szukać musieli schronienia na
Ziemi. W tych to zamierzchłych czasach nasz system słoneczny mógł zostać zniszczony
przez istoty lub "bogów" pochodzących z innych układów planetarnych. Wydaje się jenak,
że nie ma powodów, dla których "kosmici" mieliby wybrać sobie jako teren załatwiania
swoich porachunków tę zapadłą część galaktyki, odległą przynajmniej o kilkadziesiąt lat
świetlnych od miejsca, w którym przyczyna sporów powstała. Bardziej uzasadnione
wydaje się twierdzenie, że wysoko rozwinięta cywilizacja powstała właśnie tu, na Ziemi,
przed kilkudziesięciu lub nawet kilkuset tysiącami lat. Ta wspaniała cywilizacja osiągnęła już
nawet etap planetarny - rozpoczęła kolonizację znajdujących się w obrębie ekosfery planet
naszego układu słonecznego, stając tam szybko na niebywale wysokim poziomie techniki
i cywilizacji.
Zdaje się jednak, że postęp moralny nie przebiegał równolegle z technologicznym.
Znane wady ludzkości i dążność jednych do dominacji nad drugimi, zwielokrotnione
22 / 31
Atomowa wojna Bogów
Wpisany przez ap
Środa, 03 Marzec 2010 20:51 -
niesłychanymi możliwościami zaawansowanej wiedzy i techniki doprowadziły do otwartej
rywalizacji pomiędzy mieszkańcami sąsiednich planet. Rezultatem była straszliwa wojna,
w wyniku której z jednej planety pozostał tylko pas asteroid, zaś powierzchnie Księżyca,
Marsa, Merkurego i Wenus zamieniły się w skalne rumowiska o zatrutej śmiertelnie dla
wszelkiego życia atmosferze. Ci, nieliczni, którzy przeżyli ukryci w bunkrach i skalnych
schronach na stosunkowo najmniej zniszczonej Ziemi, stali się nosicielami kultury
cywilizacji, "bogami", wśród ocalałych, człekopodobnych istot zamieszkujących dzikie ostępy
i dżungle Ziemi, mając nadzieję wskrzesić na gruzach dawnej świetności "złoty okres" -
nowe cywilizowane życie.
ostawiono już w poprzednim odcinku hipotezę, że przed kilkuset tysiącami lat rozwinęła
się na naszej planecie cywilizacja, która zdołała osiągnąć bardzo wysoki poziom rozwoju.
Pozwoliło jej to na skolonizowanie Wenus, Marsa, Merkurego, Faetona (hipotetyczna
planeta obiegająca Słońce po orbicie cywilizacja, która zdołała osiągnąć asteroid), a być
może i innych ciał niebieskich, np. księżyców Jowisza czy Saturna.
Osiedleńcy, żyjący w warunkach odmiennych od ziemskich, musieli w kilku
pokoleniach rozwinąć szereg cech adaptacyjnych, w wyniku czego ich technologia,
cywilizacja i kultura coraz bardziej odbiegała od ziemskiej. Trudniejsze warunki życia
kolonistów zmuszały ich do ciągłego ulepszania maszyn, urządzeń, architektury, pojazdów
poruszających się po lądzie, wodzie i atmosferze, a także statków komunikacji
międzyplanetarnej. Ogromny poziom osiągnął również rozwój środków porozumiewania
się, inżynierii genetycznej, leczenia chorób oraz walki ze starością, co pozwoliło naszym
przodkom osiągnąć imponujący wręcz czas życia.
Wszak dążenie do podboju kosmosu i podróży międzygalaktycznych zaczęło
coraz silniej opanowywać umysły mieszkańców układu słonecznego. Przechwycono z kosmosu
niewielką planetoidę, a tor jej obiegu skorygowano w taki sposób, aby mogła ona krążyć
w naszym układzie słonecznym. Zasiedlono jej powierzchnię, a następnie zaczęto
dokonywać pewnych zmian jej wnętrza, przekształcając ją w pojazd zdolny do poruszania
się w pojazd zdolny do poruszania się w przestrzeni międzygwiezdnej.
Przeprowadzenie tak poważnych przedsięwzięć inżynierskich i konstruktorskich
wymagało jednakże zorganizowania odpowiednich dostaw sprzętu, surowców, urządzeń i
specjalistycznych ekip roboczych, co z kolei pociągało za sobą konieczność dalszego
skorygowania orbity tej planetoidy tak, aby znajdowała się ona cały czas w zasięgu
pojazdów transportowych z ośrodków cywilizacji ze wszystkich planet. Postanowiono
umieścić ją na orbicie okołoziemskiej. I w ten oto sposób pojawił się nasz Księżyc.
Jednakże z jakichś nieznanych powodów operacja zakotwiczenia Księżyca nie
23 / 31
Atomowa wojna Bogów
Wpisany przez ap
Środa, 03 Marzec 2010 20:51 -
przebiegła zgodnie z planem, w jej wyniku spowodowano na Ziemi straszne kataklizmy.
Luna bowiem, kiedy dostała się w dostała się w sferę przyciągania Ziemi, wywołała
przesunięcie się masy wód.. Rozpoczęły się przypływy. Pierwszy był największy. Fale
popłynęły z okolic podbiegunowych w kierunku równika, zatapiając po drodze wszystko,
wraz z lądem Mu i częścią Atlantydy, na wysokość 3000 - 5000 metrów.
Niejasne są przyczyny równoczesnego wybuchu okrutnej wojny w układzie
słonecznym. Prawdopodobnie dały o sobie znać znane wady ludzkości, a szczególnie wady
psychiczne, o których wspomniano uprzednio. Jeśli nawet ludzie ci byli, niczym mitologiczni
bogowie, istotami o wspaniałych intelektach i imponująco długim okresie życia, to
jednocześnie mogli być obciążeni jakąś genetyczna skazą psychiczną, która stwarzała
podobnie niebezpieczne sytuacje, na jakie społeczeństwo ludzkie natrafia i dziś. Może na
przestrzeni wieków ulegli stopniowej degeneracji.
Bez wątpienia zbudowali społeczeństwo bardziej rozwinięte i bardziej ludzkie niż
nasze, skoro osiągnęli tak ogromne zdobycze , a jednak dopuścili do tego, by
katastrofalny konflikt zniszczył ich świat i niemal zgładził rasę ludzką. Jedno nie ulega
wątpliwości, ster działań w pewnym momencie wymknął się ludziom z rąk. Zapanowały
okrutne prawa wojny.
Konflikt nie trwał jednak długo. Użycie broni masowej zagłady w końcowym
etapie szybko sprawiło, iż życie na planetach przestało istnieć. Planeta Faeton, na której
nagromadzono największe zapasy środków bojowych, nie zdołała ich nawet wykorzystać.
Jeden, dobrze wymierzony, pocisk jądrowy zainicjował eksplozję zmagazynowanych
materiałów termonuklearnych. Straszliwy wybuch rozerwał na strzępy całą planetę
Faeton.
Dość łatwo sobie wyobrazić dalszy przebieg wypadków. Nieliczni szczęśliwie
przewidujący, którzy mieli dostęp do międzyplanetarnych pojazdów, wraz z rodzinami i
sprzętem, jaki zgromadzić im się udało, schronili się na Ziemi, która jedyna ostała się w
stanie stosunkowo najmniej zniszczonym. Być może, nie była ośrodkiem konfliktu w
układzie słonecznym. Choć okaleczona straszliwym kataklizmem, wywołanym przez
zakotwiczenie na jej orbicie Księżyca i choć pozbawiona środków dyspozycyjnych na Mu i
Atlantydzie, posiadała przynajmniej nadającą się do życia atmosferę.
Lądowali więc na Ziemi nie tylko uciekinierzy z najbliższych planet; tutaj
znajdowały także schronienie załogi samolotów i statków międzyplanetarnych, które,
lecąc z zadaniem bojowym stwierdziły, że cel już przestał istnieć; lądowali także ci, którzy
po wykonaniu zadania nie mieli dokąd wracać. Lądowali z rozpaczą, bali się także
odwetu. Ale odwet nie nadchodził. Nie było już komu o nim myśleć.
Pobudowali więc schrony i podziemne osiedla (systemy podziemnych tuneli w
Argentynie, Peru i Ekwadorze, groty w Adżanta, Ellora i Deccan w Indiach), aby tam
przeżyć w spokoju i otrząsnąć się do nowego życia. Potem rozpoczęli penetrację
otoczenia.
Ziemia była bardzo zniszczona. Główne ośrodki cywilizacji nie istniały. Centra
dyspozycyjne, niektóre lądy i wszystkie miasta albo znikły pod falami oceanów, albo
zamieniły się w sterty popiołu pod działaniem broni laserowej i atomowej. Reszty dzieła
zniszczenia dokonały wybuchy wulkaniczne wstrząsające skorupą ziemską, której
równowagę tak lekkomyślnie naruszono.
Pomimo przerażająco smutnego bilansu rozpoczęto organizować nowe
bytowanie. Zaczęto gromadzić ocalały jeszcze gdzieniegdzie sprzęt i urządzenia. Ekipy
24 / 31
Atomowa wojna Bogów
Wpisany przez ap
Środa, 03 Marzec 2010 20:51 -
techniczne penetrowały powierzchnię Ziemi, poszukując tych, którym udało się przeżyć
kataklizm, a także surowców, środków napędowych, leków, żywności. Podjęto budowę nowych
miast (Tiahuanaco?) i osiedli (Sacsayhuaman?). Życie zaczęło wchodzić w bardziej
ustabilizowane tryby, pomimo że niezbyt liczne społeczeństwo uchodźców borykać się
musiało z całym szeregiem poważnych problemów.
Przede wszystkim nie było ono jednolite. W skład jego wchodzili przecież ludzie,
którzy wychowali się na różnych planetach. Niektórzy z nich z początku chyba nie mogli
przystosować się do oddychania ziemską atmosferą, zapewne musieli korzystać z
urządzeń ochronnych. Dla innych promieniowanie słoneczne na Ziemi było zbyt silne. Dla
jeszcze innych - zbyt słabe.
Wszystkim tym trudnościom należało zaradzić możliwie szybko, jeśli to nieliczne
społeczeństwo miało uchronić przed całkowitą zagładą i wymarciem siebie i zdobycze
cywilizacji trwające tysiące lat.
Wśród puszcz tropikalnych, lasów i sawann Ziemi istniały prymitywne plemiona
ludzkie znajdujące się na niskim szczeblu rozwoju, których sposób życia nie odbiegał
właściwie od zwierzęcego. Zdecydowano się więc na śmiały eksperyment biologiczny,
którego celem było dokonanie na kilku wybranych plemionach zabiegu genetycznego,
pozwalającego na znaczne przyspieszenie ich rozwoju. Uzyskane w tym procesie
osobniki miały być w przyszłości wykorzystane jako niewykwalifikowana siła robocza,
rozumiejąca i wykonująca prawidłowo i w sposób zdyscyplinowany stawiane przez "bogów
- stwórców" zadania.
W biblijnej Księdze Rodzaju czytamy: "A wreszcie rzekł Bóg: Uczyńmy człowieka
na nasz obraz, podobnego nam...". Na marginesie warto zaznaczyć, że wyraz Elohim,
stanowiący jedną z nazw Boga w Starym Testamencie, jest formą liczby mnogiej
(bogowie) od Eloach (Bóg).
Eksperyment powiódł się znakomicie, a jego efekty, jak się zdaje, przekroczyły
najśmielsze oczekiwania. Rozwój intelektualny plemion poddanych na ograniczonym
terenie zabiegowi genetycznemu, a następnie starannej opiece i edukacji, następował
bardzo szybko. Doprowadził jednocześnie do powstania nieprzewidzianego "produktu
ubocznego" - rozwiązał mianowicie problem, z którym bogowie dotychczas się borykali,
dostarczył bowiem zastępów nad podziw urodziwych kobiet. Nic więc dziwnego, że co
młodsi bogowie natychmiast przystąpili do dalszego "ulepszania" wyników eksperymentu,
zapominając, że choć z grubsza przynależni do tego samego gatunku, to jednak
reprezentują odmienne drogi rozwoju genetycznego (szczególnie ci, którzy byli
potomkami pokoleń długo żyjących na innych niż Ziemia planetach).
Biblijna Księga Rodzaju podaje: "A kiedy ludzie zaczęli się mnożyć na Ziemi,
rodziły im się córki. Synowie Boga, widząc, że córki człowiecze są piękne, pojmowali je
sobie za żony, wszystkie, jakie im się tylko podobały (...). A w owych czasach i później
byli na Ziemi giganci. Bo gdy synowie Boga zbliżali się do córek człowieczych, te im ich
rodziły. Byli to więc owi mocarze, mający sławę w owych dawnych czasach".
Narodzone z tych związków mutanty nie zawsze mogły być przedmiotem chluby
bogów. Niektóre, jako przedstawiające całkowicie zdegenerowane formy, musiano
likwidować. Jednak większość potomków reprezentowała znacznie zwiększone możliwości
intelektualne. Niektórzy spośród nich posiadali tak wysoki poziom inteligencji, że bez
trudności mieszali się ze społecznością młodszych bogów.
Udany eksperyment spowodował nowy, gwałtowny rozwój cywilizacji na Ziemi.
25 / 31
Atomowa wojna Bogów
Wpisany przez ap
Środa, 03 Marzec 2010 20:51 -
Bogowie mieli już zastępy siły roboczej. Wybrani spośród tych rzesz ludzie uzyskiwali
kwalifikacje techniczne, a nawet naukowe; wykonywali prace inżynierskie, byli pilotami,
żołnierzami, lekarzami, budowniczymi, czy wreszcie osiągali nawet status boga. Starzy
bogowie wymierali, młodzi coraz bardziej wtapiali się w prężne społeczeństwo inteligentnych
ziemian.
owo powstałe po wojnie nuklearnej społeczeństwo Ziemian było bardzo zróżnicowane.
Próba rekonstsukcji jego hipotetycznego składu wskazuje, iż obejmowało ono przede
wszystkim stosunkowo niewielką grupę starych, długowiecznych bogów, którzy przeżyli
zarówno kataklizmy na Ziemi, jak i wojnę międzyplanetarną. Pochodzili oni ze starej
międzyplaneternej cywilizacji, wywodzącej się z Ziemi, lecz wychowani byli na różnych
planetach naszego układu słonecznego. Nie była to więc grupa jednolita.
Znacznie bardziej jednorodna była grupa ich czystej krwi potomków, urodzonych
i wychowanych na spustoszonej Ziemi. Była ona jednak także niezbyt liczna, już choćby z
tego względu, że kobiet wśrósd starych bogów było niewiele z powodów, o których pisano
uprzednio.
Trzecią grupę, liczebnie znaczną, stanowili półbogowie, mieszańcy, będący
potomkami młodych bogów i ziemianek o wzbogaconej inteligencji, pochodzących z
plemion objętych wksperymentem genetycznym. Do grupy półbogów próbowali, z różnym
skutkiem, dołączyć wybitni przedstawiciele szczepów, których możliwości intelektualne
zostały w wyniku odpowiednich zabiegów wydatnie zwiększone.
Czwartą wreszcie grupę stanowiły szerokie rzesze wykwalifikowanych i
niewykwalifikowanych robotników szkolonych i otoczonych przez bogów opieką, a należących
do szczepów objętych eksperymentem genetycznym na określonych, ograniczonych
terenach kuli ziemskiej.
Ostatnia, piąta grupa to prymitywne, żyjące w stanie dzikości w tropikalnych
lasach, puszczach i sawannach plemiona, nie objęte zainteresowaniem bogów i nie biorące
udziału w cywilizowanym życiu.
Każda z tych grup, poza ostatnią, spełniała w tym społeczeństwie wyznaczoną
im przez starych bogów rolę, była w odpowiedni sposób kształcona i troskliwie
doglądana.
Staży bogowie dbali o to, by nie dopuścić do powtórzenia się błędów "minionego
okresu". Z tego też względu byli zwolennikami umiarkowanego, kontrolowanego rozwoju
oraz zachowania stabilnego systemu społecznego.
Byłby to więc okres złotego wieku, którego reminiscencje przetrwały w zbiorowej
pamięci ludzkości (czwartej grupy). O nim to, być może, pisze Owidiusz w "Przemianach"
(przekład B. Kicińskiego):
26 / 31
Atomowa wojna Bogów
Wpisany przez ap
Środa, 03 Marzec 2010 20:51 -
Złoty pierwszy wiek nastał. Nie z bojaźni kary,
Z własnej chęci strzeżono i cnoty i wiary.
Kary, trwogi nie było; groźnych nie czytano
Ustaw na miedzi rytych, ani się lękano
Sędziów ostrych.
(...)
Wiosna była wieczysta. Zefiry łagodne
Rozwijały tchem ciepłym kwiaty samorodne,
Zboża na nieoranej rodziły się ziemi
I łan ugorny kłosy połyskał ciężkimi.
Hojną płynęły strugą i nektar i mleko
I z dębu zielonego złote miody cieką.
Przez szereg pokoleń władza starych bogów była niekwestionowana. Jednak
grupy młodych bogów i półbogów prężne, wykształcone i wychowane na Ziemi, inteligentne
i ze swobodą posługujące się, odrodzoną technologią planetarną, zapewne coraz bardziej
oburzały się na zachowawczą i pełną ostrożnośi politykę Rady Starszych. Coraz więcej
sprzeciwu wzbudzało ograniczenie funkcji decyzyjnych (jak również informacji dotyczących
pewnychistotnych dziedzin wiedzy) do wąskiego kręgu bogów czystej krwi.
W opowiadaniach i legendach istniejących w różnych punktach naszego globu
przedstawione są szczegółowo waśnie i katastrofalne wojny. Znajdują się wzmianki o
kontrowersjach między bogami, kończących się okrutnymi walkami, doprowadzającymi czasem
aż do drgań skorupy ziemskiej. W wielu wypadkach znajdujemy także ślady działalności
"propagandowej", zmierzającej do zdyskredytowania starych bogów.
Gnoza obszaru śródziemnomorskiego, wiedza tajemna dostęona tylko
wybranym uczy, że świat (tzn. Ziemię) stworzył (tzn. zorganizował na niej życie) Ialdabaoth,
nieudolny "demiurg - który uważał się za boga". (Nazwa "demiurg" nadała została przez
Platona stwórcy boskiemu, który dał ludzkości duszę zmysłową i jest twórcą świata
materialnego). Syn demiurga, stanąwszy w obliczu gromadzących się objawów
niekompetencji i niezręczności ojca, uchwycił przemocą władzę, aby ustanowić nowy
porządek i naprawić błędy dotychczas popełnione. Ten właśnie syn, o imieniu Sebaoth,
od tego czasu zapanował w niebie i w raju. Ta tradycja pozostawiła ślady nawet w liturgii
katolickiej; podczas każdej mszy, zgromadzeni wierni śpiewają: "Sanctus, Sanctus,
Sanctus Dominus Deus Sebaoth, pleni sunt coeli et terra gloria tua"
.
Indyjska "Bhagawata Purana" przedstawia Wisznu, Prajapati (przodka),
tworzącego nie światłośc, jak biblijny Elohim ("Niechaj się stanie światłość"), lecz
ciemność, występek, niesprawiedliwość, grzech, chaos. A tekst mówi: "Wówczas, przyjrzawszy
się temu, zasługującemu na potępienie dziełu, Stwórca odczuwał dla siebie niewiele
podziwu". I aby dokonać naprawy swoich poczynań, Wisznu wysłał "czarowników" z
poleceniem, aby tworzyli za niego. Ale oni zaniedbywali swoje obowiązki i trwali w
bezpłodnych medytacjach. Wówczas, by położyć kres tej bezczynności, z gniewu
Prajapati musiał wydobyć się nagle młody bóg-dziecię, bóg-bohater, aby wyręczając
swego ojca stworzyć pierwszą istotę ludzką.
Aztekowie przypisywali proces kreacji pierwszych ludzi parze bogów, Ometecuhli
i Omeciuatl, którzy wkrótce zostali zdetronizowani przez młodszych, bardziej aktywnych
27 / 31
Atomowa wojna Bogów
Wpisany przez ap
Środa, 03 Marzec 2010 20:51 -
bogów.
W Asyrii waśniom między bogami towarzyszyłu takie straszliwe dźwięki, że cały
świat był nimi wypełniony, a góry zapadały się.
Mity greckie dostarczają podobnych wieści. Łatwo zrozumiała legenda mówi, ze
Ouranos (lub Uranos) - symbol nieba i przestrzeni międzyplanetarnej - zapłodnił swą
małżonkę Gaję - Ziemię. Domyślać się należy, że życie na Ziemi ma jakiś związek z
obszarami pozaziemskimi. Ale z tego związku narodziły się wstrętne potwory. Ich ojciec
był zdumiony i przerażony, odesłał je z powrotem do łona matki, co wydaje się być po
prostu innym sposobem wyrażenia myśli, że zostali oni pogrzebani, a my od czasu do czasu
znajdujemy ich teraz w postaci kopalnych skamielin.
Teraz kierownictwo obejmuje Czas (Kronos lub Chronos - zwany przez Rzymian
Saturnem), ale ten "pożera swoje dzieci" i wszystko ogarnia stan stagnacji i bezpłodnej
rutyny, zaś "czarownicy zaniedbując swoje obowiązki, zamiast tworzyć, oddają się
kontemplacji". Później obserwujemy pojawienie się i rozstrzygające zwycięstwo nowego,
silnego zespołu kieowanego przez Zeusa (Jupitera lub Yod-Patera). Wszystkie przekazy
głoszą i sławią jego dynamizm i młodość. Jego atrybutami w Grecji, jak i we wszystkich
innych miejscach, są cechy odpowiadające światłu, sile i szybkości, a więc: ogień, błyskawice,
jasność, czystość, białość, blask społeczny, orzeł. Greckie słowo Zeus, podobnie jak
łacińskie Deus, jest równoważne indyjskiemu bogu-bohaterowi, "Słonecznemu Ormazdowi"
Persów (zwycięzcy Smoka).
Tak więc zwycięstwo w tej nowej wojnie (czy wojnach) odnieśli młodzi bogowie.
Było to jednak zwycięstwo w dużym stopniu pyrrusowe, tym bardziej, że nie oznaczało
ono, iż na Ziemi zapanował całkowity pokój. Teraz dopiero rozpoczęły się swary i waśnie
między młodymi bogami. Kontrowersje te kończyły się następnymi okrutnymi walkami i
katastrofalnymi wojnami. Biblia wspomina te dawne wojny o władzę w szeregu Ksiąg.
Izajasz (51:9) przywołuje na pamięć "dawne pokolenia", kiedy Jahwe musiał zgładzić
Rahab, zwanego także Lewiatanem lub Smokiem: "O ramię Jahwe! Przebudź się, jak za
dni minionych, zamierzchłych pokoleń. Czy żeś nie ty poćwiartowała Rahaba, przebiło
Smoka?". Podobnie w Księdze Joba (25:12): "Potęgą wzburzył pramorze, roztrzaskał
Rahaba swą mocą, wichurą strop nieba oczyszcza i Węża Zbiega niszczy swą ręką",
oraz w niektórych Psalmach (74:13, 14): "Ty morze swoją potęgą rozdarłeś, skruszyłeś
głowy smoków w odmętach. Ty zmiażdżyłeś łby Lewiatana, morskim potworom na żer go
wydałeś". a także (89:10, 11): "Ty rozkazujesz pysznemu morzu, Ty jego wzdęte bałwany
poskramiasz. Tyś przebitego Rahaba podepta, Twoich wrogów rozproszyłeś swym
możnym ramieniem.
28 / 31
Atomowa wojna Bogów
Wpisany przez ap
Środa, 03 Marzec 2010 20:51 -
cena moralna zwycięzców w kolejnych wojnach i stosowanych przez nich metod walki nie była
wśród ówczesnych ludów jednoznaczna, skoro odnosi się wrażenie (w związku ze swarami i
niezgodą panującą wśród bogów, z samym Jahwe włącznie), że tradycja biblijna była w sposób
celowy cenzurowana, zgodnie z dyrektywami wydanymi przez bogów Hebrajczyków, którzy
mieli zrozumiałe powody, aby ukrywać fakt, że ich władza zaprowadzona została wśród
rozruchów i zamieszek. Nie znajdziemy niczego podobnego wśród założycieli i krzewicieli
innych tradycji istniejących współcześnie z tamtymi.
Lecky wskazuje, że większość gnostyków uważała boga żydowskiego za niedoskonałą
istotę, stojącą na czele fałszywego systemu moralnego. Wielu ponadto uważało religię
żydowską za system opierający się na zasadzie Zła, przyjmujący, że Szatan jest bogiem świata
materialnego. Dlatego Kainici czynili każdego, kto się temu przeciwstawiał, przedmiotem czci,
Ofici natomiast jawnie oddawali cześć boską wężowi. Mam więc, być może, chociaż częściowe
wyjaśnienie szacunku, jakim większość gnostyków darzyło węża, w fakcie, że jest to zwierzę,
które wśród chrześcijan stanowi symbol Zła i Szatana, miało zupełnie odmienne znaczenie w
symbolice starożytnej.
Walka między młodymi bogami, która poprzedzała, a następnie ustanowiła panowanie
Jahwe na Ziemi lub tylko na pewnych jej obszarach, opisana jest w judeochrześcijańskiej
tradycji w epizodzie, w którym Archanioł Gabriel niszczy Smoka. W Apokalipsie świętego Jana
(12:7-9) czytamy: "I nastąpiła walka na niebie: Michał i jego aniołowie mieli walczyć ze
Smokiem. I wystąpił do walki Smok i jego aniołowie, ale nie przemógł i już się miejsce dla nich
w niebie nie znalazło. I został strącony wielki Smok, Wąż starodawny, który się zwie Diabeł i
Szatan, zwodzący całą zamieszkałą Ziemię, został strącony na Ziemię, a z nim strąceni zostali
jego aniołowie". Zaś prorok Izajasz woła (14:12-15): "Jakże to spadłeś z niebios, jaśniejący
Lucyferze, Synu Jutrzenki? Jakże runąłeś na ziemię, ty, który podbijałeś narody? Ty, który
mówiłeś w swoim sercu: wstąpię na niebiosa; powyżej gwiazd Bożych postawię mój tron.
Zasiąde na górze obrad, na krańcach północy. Wstąpię na szczyty obłoków, podobny będę do
Najwyższego.
Jak to? Strąconyś do Szeolu, na samo dno Otchłani?".
Czy z tego wynika, że pod nowymi rządami wszystko przebiegało w łagodności i pokoju?
Wcale nie. Pojawiły się nowe waśnie, a ich przedmiotem tym razem był właśnie nowy twór -
człowiek, którego pojawienie się nie dla wszystkich było jednakowo pożądane.
Abu Zayd Al-Balkhi znalazł na marginesie Koranu zapis, który podaje pewne wskazówki na
temat sposobu myślenia i zamiarów naszych przodków czy poprzedników. Treść zapisu jest
następująca: "Mam zamiar, powiedział Bóg, ustanowić na ziemi namiestnika (oto jak nazwał
człowieka - A. M.). Ale aniołowie, towarzysze Iblisa, zwanego wówczas Azazilem,
odpowiedzieli mu: Czy masz zamiar umieścić na Ziemi kogoś, kto wprowadzi tam rozkład
moralny, korupcję, zepsucie i rozlewać będzie krew, wówczas, kiedy my nie przestaniemy cię
wielbić?
Ale Bóg powiedział Ja wiem to, czego wy nie wiecie ".
Jak już choćby z treści tego zapisu wynika "człowiek" (tzn. trzecia i czwarta grupa wg
przyjętej przeze mnie poprzednio klasyfikacji) nie cieszył się uznaniem bogów (druga grupa), a
przy takim stosunku wzajemnym o konflikt nie trudno, tym bardziej, że człowiek wbrew
wszelkim nakazom i zakazom ciągle sięgał po "owoc z drzewa wiadomości dobrego i złego".
Tak więc konflikt, wobec narastania wzajemnych niechęci, był nieunikniony, a jak do niego
doszło, opowiada między innymi Platon w swoim dialogu pt. "Kritias":
"Przez wiele pokoleń, pokąd im starczyło natury boga, słuchali praw i odnosili się życzliwie
do bóstwa, którego krew w nich płynęła. Ich postawa duchowa nacechowana była prawdą i ze
wszech miar wielkością. Łagodność i rozsądek objawiali w stosunku do nieszczęść, które się
29 / 31
Atomowa wojna Bogów
Wpisany przez ap
Środa, 03 Marzec 2010 20:51 -
zawsze zdarzają i w stosunku do siebie nawzajem, więc patrzyli z góry na wszystko z
wyjątkiem dzielności, wszystko, co było w danej chwili, uważali za drobiazg i lekko znosili, jakby
ciężar, masę złota i innych dóbr; nie upijali się zbytkiem i bogactwo ich nie zaślepiało i nie
prowadziło do utraty panowania nad sobą. Bardzo trzeźwo i bystro dostrzegali, że i to wszystko
pod wpływem miłości wzajemnej, przy dzielności wzrasta; [...]. Ale kiedy w nich cząstka boża
wygasła, dlatego że się często z wieloma pierwiastkami ludzkimi mieszała i ludzka natura
zaczęła brać górę, wtedy już nie umieli znosić tego, co u nich było, zrobili się nieorzyzwoici i kto
umiał patrzeć, ten widział już ich brzydotę, kiedy zatracili to, co najpiękniejsze pośród
największych dóbr. Tym, którzy nie potrafią dojrzeć życia naprawdę szczęśliwego, wydawało
się właśnie wtedy, że są osobliwie piękni i szczęśliwi, kiedy ich tymczasem napełniała chciwość
niesprawiedliwa i potęga. Otóż bóg bogów, Zeus, królujący zgodnie z prawami, umiał dojrzeć
taki stan rzeczy, zobaczył, że się marnuje ród, który był jak się należy, więc karę im wymierzyć
postanowił, aby się opamiętali, nabrali rozumu i zaczęli panować nad sobą, więc zebrał
wszystkich bogów do ich prześwietnej siedziby, która się wznosi nad środkiem całego świata,
zaczem widzi wszystko, co ma udział w powstawaniu, a zebrawszy powiedział..."
Na tym urywa się dialog Platona i wydawać by się mogło, iż nigdy się nie dowiemy, jaki był
dalszy bieg wypadków. Jednak istnieje i druga opowieść - biblijna Księga Rodzaju (6:6-7),
która, jak się zdaje, zawiera odpowiedź na pytanie, jakie każdy z nas zadaje po przeczytaniu
Platońskiego "Kritiasa": Co powiedział bóg bogów Zeus? Księga Rodzaju mówi: "...a widząc, że
wielka była złość ludzka na ziemi [...] bolał w sercu swym i rzekł Bóg: wygładzę człowieka,
któregom stworzył, z oblicza ziemi, od człowieka aż do bydlęcia, aż do gadziny i aż do ptastwa
niebieskiego. Bo mi żal, żem je uczynił
".
Wydaje się więc, że postęp moralny nie przebiegał równolegle z technologicznym. Znane
wady ludzkości i dążność jednych do dominacji nad drugimi, zwielokrotnione ogromnymi
możliwościami zaawansowanej wiedzy i techniki, doprowadzuły do otwartej rywalizacji między
mieszkańcami naszej planety. A rezultatem decyzji Jahwe czy Zeusa była znowu straszliwa
wojna, której sposób prowadzenia, zastosowane środki i konsekwencje naszkicowano już w
pierwszym odcinku niniejszego cyklu, zaś opisy jej przebiegu znajdujemy rozproszone w
tradycji różnych narodów, między innymi także w tradycji biblijnej.
W księdze proroctw Izajasza (13:3-5) czytamy: "Ja dałem rozkaz moim poświęconym, z
powodu mojego gniewu zwołałem wojowników, radujących się z mej wspaniałości. Uwaga!
Wrzawa Królestw, sprzymierzonych narodów. To Jahwe Zastępów robi przegląd wojska do
bitwy. Przychodzą z dalekiej ziemi, od granic nieboskłonu, Jahwe i narzędzia jego
rozgniewania, aby spustoszyć całą ziemię". Podobnie w Psalmach (68:13): "Rydwanów Bożych
jest dwadzieścia tysięcy, wiele tysięcy aniołów, to Pan wraz z nimi do Świątyni przybywa z
Synaju".
Nie ulega wątpliwości, że stratedzy wojny atomowej nie kierowali swej broni na plemiona
takie, jak współcześnie nam żyjący Zulusowie, Pigmeje czy nieszkodliwi Eskimosi. Skierowali ją
na ośrodki cywilizacji. Tak więc radioaktywny mord ponownie przeszedł przez postępowe i
wysoko rozwinięte narody i ośrodki. Pozostały natomiast oddalone od ośrodków zywilizacji,
zacofane w rozwoju, ludy dzikie i prymitywne plemiona. One jednak nie były w stanie
przekazać informacji o istniejącej kulturze ani nawet poinformować o niej, ponieważ nie brały w
niej udziału.
Większa część kuli ziemskiej pokryta została żarzącumi sie pustyniami, gdyż
promieniowanie ciał radioaktywnych nie pozwala rozwijać się żadnym roślinom. Po kilku
30 / 31
Atomowa wojna Bogów
Wpisany przez ap
Środa, 03 Marzec 2010 20:51 -
tysiącach lat - jak powiada Däniken - nie pozostało już nic z zatopionych oraz spalonych lądów
i miast. Natura jedynie z nieskończoną cierpliwością przedzierała się poprzez ruiny, a żelazo i
stal, pordzewiałe, rozpadły się na piasek, aby po tysiącach lat wszystko mogło się zacząć od
początku.
BIBLIOGRAFIA
1) Erich von Däniken, "Chariots of the Gods", London 1969.
2) Erich von Däniken, "Wspomnienia z przeszłości", Warszawa 1974.
3) Erich von Däniken, "The Gold of the Gods", New York 1973.
4) Ignatius Donelly, "The destruction of Atlantis", New York 1971.
5) Charles Fort, "The book of the Damned", New York 1941.
6) Alfons Gabriel, "Die Wusten der Ende und ihre Erforschung", Hamburg 1961.
7) A. Gorbowski, "Rozum kosmosu", Crikvenica 1976.
8) Aleksander Kondratow, "Zaginione cywilizacje", Warszawa 1979.
9) W. E. H. Lecky, "History of the rise and influence of the spirit of rationalism in
Europe", New York 1897.
10) P. Misraki (pseudonim P. Thomas), "Les Extraterrestres", Paris 1962.
11) Andrew Thomas, "We are not the first", New York 1973.
12) B. Le Poer Trench, "The sky people", London 1960.
13) Jacques Vallee, "Anathomy of a phenomenon", New York 1965.
14) John N. Wilford, "We reach the moon", New York 1969.
15) Ludwik Zajdler, "Atlantyda", Warszawa 1963.
Wykorystano również niektóre informacje zawarte w następujących czasopismach:
"New Scientist", 1979, 1980; "Saga", 1973, 1975; "UFO Reports", 1975, 1976, 1977;
"Ufology", 1976, 1977; "Argossy UFO Annual" 1975; "Official UFO", 1977, 1978.
Znalezione na strychu. Aut. Aleksander Mora.
31 / 31