Róża Luksemburg
Kwestia polska
na międzynarodowym
kongresie w Londynie
Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej
WARSZAWA 2010
Róża Luksemburg – Kwestia polska na międzynarodowym kongresie w Londynie (1896 rok)
© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej
– 2 –
Artykuł Róży Luksemburg „Kwestia polska na
międzynarodowym kongresie w Londynie” został
napisany w 1896 roku i pierwotnie opublikowany
w numerze 14 pisma „Critica Sociale”, organie
socjalizmu naukowego włoskiej socjaldemokracji.
Tłumaczenie tego tekstu ukazało się następnie w
piśmie „Sprawa Robotnicza” nr 25, lipiec 1896.
Podstawa niniejszego wydania: Róża Luksemburg,
„Wybór pism”, tom 1, wyd. Książka i Wiedza,
Warszawa 1959.
Róża Luksemburg – Kwestia polska na międzynarodowym kongresie w Londynie (1896 rok)
Przed 32 laty, gdy w Londynie odbywało się pierwsze zgromadzenie późniejszej
Międzynarodówki, zainaugurowało ono swe obrady protestem przeciw ujarzmieniu Polski, która wtedy
właśnie po raz trzeci daremnie walczyła o swą niepodległość. Za parę tygodni zgromadzi się również w
Londynie międzynarodowy kongres robotniczy, któremu przedłożona będzie rezolucja na korzyść
niepodległości Polski. To podobieństwo okoliczności nasuwa mimo woli na myśl porównanie obu
momentów w życiu międzynarodowego proletariatu.
Wielka jest przestrzeń, którą proletariat międzynarodowy przebył w swym rozwoju przez te 32
lata. Postęp uwidocznił się pod wszystkimi względami i niejedna strona w walce klasy robotniczej ma
dziś inny zgoła wygląd niż przed laty trzydziestu. Główny jednak rys całego rozwoju polega na
następującym: S o c j a l i ś c i s t a l i s i ę z s e k t y i d e o l o g ó w w i e l k ą p r a k t y c z n ą
p a r t i ą . Wówczas tworzyli oni w każdym kraju zaledwie odosobnione grupy stojące poza politycznym
życiem kraju, dziś stanowią w największych krajach cywilizowanych dominujący czynnik społecznego
życia, we wszystkich zaś czynnik poważny, z którym panujące klasy, jako też i rządy na każdym kroku
liczyć się muszą. Wówczas chodziło zaledwie o ustanowienie nowej ewangelii, dziś chodzi o jak
najodpowiedniejsze celowi ukształtowanie walki ogromnych mas ludowych, przejętych ewangelią
socjalizmu.
Odpowiednio zmienił się też charakter międzynarodowych kongresów robotniczych. Za
początków Międzynarodówki były one raczej soborami zgromadzającymi się dla wygłoszenia zasad
podstawowych nowego ruchu, dziś są to przeważnie, a nawet wyłącznie, praktyczne obrady świadomego
proletariatu w najbliższych kwestiach codziennej walki. Wszystkie zadania i cele są tu pociągane przed
surowy sąd praktycznej możliwości, co zaś okazuje się przewyższającym siły proletariatu, zostaje
usunięte na bok bez względu na to, czy jest piękne i pociągające. To właśnie stanowi najważniejszą
różnicę między tegorocznymi obradami w H a l i ś w . M a r c i n a a tymi, które miały miejsce przed
32 laty, i z tego też punktu widzenia należy rozpatrywać rezolucje przedłożone kongresowi.
Rezolucja na korzyść odbudowania Polski, która się ukaże na londyńskim kongresie, brzmi, jak
następuje:
„Zważywszy,
że ujarzmienie jednego narodu przez drugi może być pożyteczne tylko dla despotów i
kapitalistów, dla proletariatu zaś obu krajów jest ono jednakowo szkodliwe;
że szczególnie rosyjski carat czerpie swe siły wewnętrzne i swe znaczenie zewnętrzne z
ujarzmienia i podziału Polski, kongres oświadcza, iż niepodległość i autonomia Polski jest niezbędnym
politycznym żądaniem zarówno w interesie polskiego proletariatu, jak i międzynarodowego ruchu”
Niezawisłość Polski jako polityczne żądanie jest tu dwojako uzasadniona: po pierwsze, przez
ogólną szkodliwość zaborów dla interesów proletariatu; po wtóre, przez osobliwe znaczenie ujarzmienia
Polski dla caratu rosyjskiego, a więc, logicznie biorąc, niepodległości Polski dla jego upadku.
Zacznijmy od drugiego punktu.
Ani swej siły wewnętrznej, ani znaczenia zewnętrznego carat rosyjski nie czerpie z podbicia
Polski. To twierdzenie rezolucji jest fałszywe od a do z. Swoją wewnętrzną siłę carat czerpie z
w e w n ę t r z n y c h stosunków społecznych samej Rosji. Historyczne podścielisko wszechwładztwa
rosyjskiego – to gospodarka naturalna oparta na archaicznej własności gminnej chłopów. Pozostałości tej
zacofanej struktury społecznej, o ile się jeszcze przechowały w Rosji, w połączeniu z ugrupowaniem
pozostałych czynników społecznych stanowią dziś podstawę caratu. Szlachtę przywiązuje on do siebie
nieustannymi darami z kieszeni chłopstwa opłacającego podatki. Ku wygodzie burżuazji zewnętrzna
polityka jest skierowana na uzyskanie nowych rynków zbytu, polityka celna wydaje rosyjskich
spożywców na łup fabrykantów; wreszcie i wewnętrzna działalność caratu stoi na usługach kapitalizmu:
urządzanie wystaw przemysłowych, budowa syberyjskiej drogi żelaznej itp. – wszystko ma na oku
interesy kapitalizmu. W ogóle burżuazja gra w wewnętrznej i zewnętrznej polityce caratu nieodpowiednio
wielką rolę, której by przy swej słabości liczebnej nigdy bez caratu grać nie mogła. Taka to jest
kombinacja czynników w społeczeństwie rosyjskim, z której carat czerpie swe siły wewnętrzne. Wlecze
1
Brzmienie rezolucji socjalpatriotycznej, z wyjątkiem wyrazu „i autonomia”, który został dodany przez socjalpatriotów
później, wzięliśmy z „Vorwärtsu”. – Red. „Sprawy Robotniczej”.
© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej
– 3 –
Róża Luksemburg – Kwestia polska na międzynarodowym kongresie w Londynie (1896 rok)
on swe istnienie dlatego, że formy przeżyte jeszcze nie obumarły całkiem, a nowożytne stosunki klasowe
jeszcze się nie dość wyraźnie skrystalizowały.
Zewnętrzną potęgę carat czerpie znowuż nie z podziału Polski, lecz z zewnętrznych osobliwości
rosyjskiego państwa. Ogromna ludność tego ostatniego stawia na jego rozkazy olbrzymie finansowe i
wojenne środki i czyni je potęgą pierwszego stopnia w Europie. Dzięki olbrzymim rozmiarom i swemu
położeniu geograficznemu Rosja jest jednym z państw najbardziej zainteresowanych i odgrywających
przeważną rolę w kwestii wschodniej; z drugiej strony jest sąsiadem angielskich posiadłości w Azji, przez
co zdąża do nieuniknionego zatargu z Anglią. Zarówno w Europie, jak w Azji Rosja jest wmieszana w
najważniejsze interesy potęg europejskich. Swą zewnętrzną potęgę specjalnie w XIX wieku carat czerpie
z rozpoczętego w tym wieku szeregu rewolucyjnych walk klasowych, które włożyły nań rolę obrońcy
reakcji w Europie.
Przede wszystkim jednak, jeśli chodzi szczególnie o znaczenie zewnętrzne caratu w ciągu
ostatnich lat dziesiątków, to czerpie on je bynajmniej nie z rozdziału Polski, lecz wyłącznie z
a l z a c k o - l o t a r y ń s k i e g o z a b o r u , który rozszczepił Europę na dwa wrogie obozy, zawiesił
nad nią stałą grozę wojenną i rzucił Francję w objęcia Rosji.
Z mylnej przesłanki wypłynął mylny wniosek, jakoby niepodległość Polski mogła pozbawić carat
jego wewnętrznej i zewnętrznej potęgi. Odbudowanie Polski mogłoby w takim tylko razie pociągnąć za
sobą upadek wszechwładztwa w Rosji, gdyby usunęło wewnętrzne jego społeczne podpory: pozostałości
starej gospodarki chłopskiej, stosunek caratu do szlachty i do burżuazji. To zaś jest oczywistym
nonsensem: z Polską, jak i bez Polski wszystkie te stosunki trwają jednakowo niezmiennie. Nadzieja na
złamanie wszechwładztwa rosyjskiego za pomocą odbudowania Polski jest anachronizmem pozostałym z
owych czasów, gdy zniweczenie caratu przez wewnętrzne siły społeczne samej Rosji było uważane za
niemożliwe. Ówczesna Rosja, będąca krajem gospodarki naturalnej, zdawała się być pogrążona, jak
wszystkie takie kraje, w bezwzględnym społecznym bezruchu. Od szóstego lat dziesiątka jednak wstąpiła
ona na drogę nowożytnego ekonomicznego rozwoju i ten to przyniósł ze sobą rozwiązanie kwestii.
Zmuszony do popierania kapitalistycznej gospodarki, carat podpiłowuje własnymi rękami drzewo,
na którym siedzi.
Dzięki fiskalnej swej gospodarce niszczy pozostałości rolno-gminnych stosunków, przez co
niweczy zarazem grunt chłopskich konserwatywnych poglądów. Dalej, dzięki ograbianiu chłopstwa
podkopuje równocześnie własny swój fundament materialny, wyniszczając jednocześnie źródło, z którego
okupywał sobie wierność szlachty. Wreszcie rujnuje w ten sposób głównego konsumenta towarów ze
szkodą burżuazji, raniąc w ten sposób kieszeń tych, których kieszeniowym interesom poświęcał interesy
ludowe, czyniąc sobie z tego niejako funkcję specjalną. Ciężki aparat biurokratyczny z czynnika
służącego gospodarce mieszczańskiej zamienia się w jej hamulec. W ostatecznym rezultacie carat
przyspiesza wzrost przemysłowego proletariatu, owej potęgi społecznej, z którą przymierza zawrzeć nie
może ani czynić jej ustępstw bez ofiarowania jej swej głowy.
Takie są sprzeczności społeczne, których rozwiązaniem musi być upadek absolutyzmu. Carat
stacza się ku tej fatalnej chwili jak ciało po pochyłej płaszczyźnie. Rozwój kapitalizmu jest tu ową
pochyłą płaszczyzną, u stóp której czyhają na carat żelazne ramiona klasy robotniczej. Przyspieszyć ten
proces może tylko walka polityczna proletariatu w całym państwie rosyjskim. Niepodległość Polski ma
równie mało wspólnego z upadkiem caratu, jak podział Polski z podstawą jego egzystencji.
Przyjrzyjmy się teraz pierwszemu punktowi rezolucji:
„Ujarzmienie jednego narodu przez drugi – czytamy tu – może być korzystne tylko dla despotów i
kapitalistów, dla proletariatu zaś obu narodów jest ono jednakowo szkodliwe.”
Na tej zasadzie niepodległość Polski ma się stać niezbędnym żądaniem proletariatu. Ten punkt
rezolucji należy jednak do tego rodzaju wielkich prawd, które są zarazem w równej mierze wielkimi
komunałami. Z podobnych komunałów nie da się absolutnie nic praktycznego wywnioskować. Jeżeli na
zasadzie twierdzenia, że ujarzmienie jednego narodu przez drugi korzystne jest tylko dla despotów i
kapitalistów, wyprowadzić wniosek, iż wszystkie zabory winny lub mogą być zniweczone w obrębie
kapitalistycznego ustroju, otrzymamy absurd nie liczący się wcale z głównymi zasadami istniejącego
porządku.
© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej
– 4 –
Róża Luksemburg – Kwestia polska na międzynarodowym kongresie w Londynie (1896 rok)
Godne uwagi jest, że ten punkt rezolucji jest prawie jednobrzmiący z uzasadnieniem znanej
rezolucji holenderskiej: „Ponieważ ujarzmienie i zwalczenie jednego narodu przez drugi może być
korzystne tylko dla klas panujących”... proletariat powinien położyć koniec wojnom za pomocą strajku
militarnego. Obie mianowicie rezolucje oparte są na naiwnej wierze, że wystarczy jakikolwiek fakt uznać
za korzystny dla despotów i szkodliwy dla pracującego ludu, aby bezpośrednio być w stanie go usunąć.
Podobieństwo zachodzi jeszcze dalej. Zło mające być usunięte w obydwóch rezolucjach jest w istocie
swej tym samym: rezolucja holenderska chce za pomocą usunięcia wojny zapobiec przyszłym zaborom,
rezolucja polska za pomocą zniesienia zaboru chce odwołać wojny przeszłe. W obydwóch wypadkach
chodzi o to, aby proletariat usunął zjawisko tkwiące w samej istocie kapitalizmu – wojnę i zabory – bez
usunięcia kapitalizmu, bo we własnych jego ramach.
Jeżeli przytoczony komunał nie jest w stanie uzasadnić powszechnego zniesienia zaborów, to tym
mniej jest on zdolny uzasadnić zniesienie danego – polskiego – zaboru. Należy tu przede wszystkim
wziąć pod uwagę konkretne warunki historyczne, aby móc cokolwiek w kwestii tej orzec. W tej jednak
sprawie, w kwestii, czy proletariat w stanie jest wyswobodzić Polskę i jakim sposobem, rezolucja
zachowuje głębokie milczenie. Pod tym względem rezolucja holenderska stoi nieskończenie wyżej,
proponuje ona środek określony, zmowę wojskową, która pozwala przynajmniej spostrzec od razu
utopijną stronę rezolucji. Polska rezolucja jest skromniejsza i zadowala się „żądaniem”, nie przeszkadza
to jej jednak być równie utopijną, jak tamta.
W jakiż sposób ma proletariat zdobyć polskie państwo klasowe?
Wobec trzech rządów panujących nad Polską, wobec tego, że burżuazja Kongresówki liże stopy
tronu petersburskiego, uważając każdą myśl o odbudowaniu Polski za przestępstwo i za zamach na swą
kieszeń, wobec tego, że galicyjska wielka własność ziemska, w osobie rządu Badeniego, ochrania jedność
monarchii austriackiej, czyli podział Polski; wobec tego wreszcie, że prusko-polski junkier głosuje za
budżetem wojskowym, tj. za pomnożeniem bagnetów ochraniających zabór Polski – co może w położeniu
takim przedsięwziąć proletariat? Jeżeli przedsięweźmie powstanie, zostanie ono krwawo zgniecione.
Jeżeli zaś nie zrobi żadnego powstania, to w ogóle nie może nic zrobić. Inaczej bowiem jak na drodze
powstania orężnego niepodległość Polski oczywiście podjęta być nie może. Dobrowolnie wszakże żadne
z tych państw nie wyrzecze się prowincji, którą od lat stu już włada. Powstanie zaś w danych warunkach
nie może mieć innego skutku jak zdruzgotanie proletariatu. Czy może tu jednak proletariat
międzynarodowy co pomóc? Ten ostatni mniej jeszcze może zdziałać aniżeli proletariat polski; może on
najwyżej oświadczyć swą sympatię. Jeżeli jednak cała akcja na korzyść odbudowania Polski ograniczy się
wyłącznie do pokojowych demonstracji, to państwa zaborcze mogą oczywiście w pokoju panować dalej
nad Polską. Jeżeli więc międzynarodowy proletariat – jak tego chce rezolucja – uczyni z odbudowania
Polski swoje żądanie polityczne, będzie to tylko wyjawieniem pobożnego życzenia. Jeżeli się czegoś
„żąda”, to należy coś czynić w celu urzeczywistnienia przedmiotu żądania. Jeżeli jednak nic uczynić nie
można, to gołosłowne „żądanie” może wstrząsnąć tylko powietrzem, nie zaś państwami panującymi nad
Polską.
Ewentualne przyjęcie socjalpatriotycznej rezolucji przez międzynarodowy kongres miałoby jednak
większą doniosłość, niżby się to na pierwszy rzut oka zdawać mogło. Przede wszystkim uczyniłoby ono
wyłom w postanowieniach poprzednich kongresów, mianowicie w postanowieniach względem rezolucji
holenderskiej o strajku wojskowym. Wobec zupełnie jednakowego rodzaju uzasadnienia i jednakowej w
istocie treści przyjęcie socjalpatriotycznej rezolucji w zasadzie wprowadziłoby na powrót tylną furtką
rezolucję holenderską. W jaki sposób delegaci polscy, którzy głosowali p r z e c i w rezolucji
Nieuwenhuisa, obecnie zdobyli się na przedłożenie identycznej w istocie rezolucji – w to nie wchodzimy.
Gorzej jednak byłoby, gdyby cały kongres wpadł w podobną sprzeczność z samym sobą.
Po wtóre, przyjęcie tej rezolucji miałoby szczególne znaczenie dla ruchu polskiego, znaczenie, o
którym się zapewne nie śni przyszłym delegatom na kongres. Od trzech mianowicie lat – jak to
szczegółowo wykazałam w swoim artykule w „ N e u e Z e i t ” , nr 32 i 33
2
Patrz artykuł „Nowe prądy w polskim ruchu socjalistycznym w Niemczech i Austrii”, „Neue Zeit”, nr 32 i 33, rocznik
1895/96. Artykuł w przekładzie na język polski został umieszczony w zbiorku „Kwestia polska a ruch socjalistyczny”, Kraków
1905. – Red.
© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej
– 5 –
Róża Luksemburg – Kwestia polska na międzynarodowym kongresie w Londynie (1896 rok)
ruchu polskim tendencje dążące do narzucenia polskim socjalistom programu odbudowania Polski, do
oderwania ich w ten sposób od niemieckich, austriackich i rosyjskich towarzyszy i do połączenia ich w
polską partię zorganizowaną na gruncie narodowym. Wobec utopijnego charakteru tego programu, wobec
sprzeczności między tymże a wszelką rzeczywistą walką polityczną, promotorowie tej tendencji
dotychczas nie byli w stanie dać jakiegokolwiek wytrzymującego krytykę uzasadnienia uplanowanej
nacjonalistycznej zmiany frontu. Z tego też powodu postępowano sobie dotychczas dość ostrożnie z
wyjawieniem tych tendencji.
Podczas gdy partie polskie pod zaborem pruskim i austriackim dotychczas nie przyjęły do swych
programów punktu o odbudowaniu Polski – przednia straż narodowego kierunku, londyńska grupa pod
nazwą „Związek Zagr. Soc. Pol.”, starała się wywołać sympatię do nowego kierunku wśród
zachodnioeuropejskich partii za pomocą specjalnej gazetki „Bulletin Officiel” i niezliczonej ilości
artykułów. „Socjalistyczna Polska”, „Polska robotnicza”, „Polska demokratyczna”, „Niepodległa
republika polska” – wszystko to było wysławiane na przemian w polskim, niemieckim i francuskim
języku. W ten sposób przygotowywano przyjęcie klasowego państwa polskiego do programu.
Uwieńczeniem tego całego procesu ma być właśnie kongres londyński. Przede wszystkim przez przyjęcie
na nim rezolucji nacjonalistyczna kontrabanda będzie wprowadzona pod międzynarodową flagą.
Międzynarodowy proletariat ma własnymi rękami nakleić czerwony afisz na starą budowlę
nacjonalistyczną i wyświęcić ją na przybytek międzynarodowości. Dalej, sankcja przedstawicieli
międzynarodowego proletariatu ma pokryć brak wszelkiego naukowego uzasadnienia i podnieść
socjalpatriotyzm do wysokości dogmatu, którego krytyka następnie będzie straconym trudem. Wreszcie,
taż sama sankcja ma ostatecznie ośmielić polskie partie do przyjęcia nacjonalistycznego programu i do
zorganizowania się na podstawie narodowej.
Na koniec, przyjęcie socjalpatriotycznej rezolucji stworzyłoby doniosły precedens dla ruchu
socjalistycznego i w innych krajach. Co dla jednych dobre, to i dla drugich. Jeżeli państwowo-narodowe
wyzwolenie Polski będzie podniesione do zadania politycznego międzynarodowego proletariatu, czemuż
już nie państwowe wyzwolenie Czech, Irlandii, Alzacji-Lotaryngii? Wszystkie te zadania są równie
utopijne, a nie mniej sprawiedliwe jak wyzwolenie Polski. A raczej, jeżeli mówić specjalnie o zaborze
alzacko-lotaryńskim, to wyzwolenie go byłoby nieskończenie ważniejsze dla międzynarodowego
proletariatu, a zarazem daleko prawdopodobniejsze: poza Alzacją i Lotaryngią stoją 4 miliony francuskich
bagnetów, w kwestiach zaś burżuazyjnych zaborów bagnety daleko więcej ważą niż moralne
manifestacje. A dalej, jeśli Polacy pod trzema zaborami zorganizują się na gruncie narodowym dla
państwowego wyzwolenia Polski, czemuż nie miałyby uczynić tego również pozostałe narodowości
Austrii, czemu Alzatczycy nie mieliby się zorganizować z Francuzami itd. Słowem, walkom i
organizacjom narodowym otwarto by wrota na oścież. W miejsce organizacji robotników względnie do
warunków państwowo-politycznych uświęcono by zasadę organizacji podług narodowości, która się
często z pierwszą krzyżuje. Na miejsce programów politycznych odpowiadających interesom klasowym
postawiono by programy narodowe. Na miejsce zwartej walki politycznej proletariatu w każdym państwie
usankcjonowano by w zasadzie rozbicie tejże na szereg bezpłodnych walk narodowych.
W tym też leży największe znaczenie ewentualnego przyjęcia socjalpatriotycznej rezolucji. We
wstępie powiedzieliśmy, że najważniejszy postęp ruchu proletariatu od czasów Międzynarodówki na tym
polega, że stał się on z niedużej grupy sektantów wielką praktyczną partią. Jakiejż to okoliczności
zawdzięcza mianowicie proletariat ten postęp? Jedynie tej, iż uświadomił sobie najgłówniejszą zasadę
swej akcji: zasadę walki politycznej. Stara Międzynarodówka musiała się rozwiązać, aby ustąpić miejsca
organizacji partii w każdym państwie stosownie do jego warunków politycznych, bez różnicy
narodowości robotników. Dopiero walka polityczna na takiej zasadzie oparta uczyniła klasę robotniczą
wielką i potężną. Przeciw tej właśnie zasadzie podąża w prostym kierunku rezolucja socjalpatriotyczna.
Przyjęcie jej przez kongres zaprzeczyłoby 32-letniemu doświadczeniu i teoretycznemu wyrobieniu
proletariatu.
Rezolucja socjalpatriotyczna jest bardzo chytrze sformułowana: pod formą protestu przeciw
caratowi kryje ona w sobie protest przeciw zaborowi, żądanie bowiem niepodległości Polski skierowane
jest zarówno przeciw Austrii i Prusom, jak przeciw Rosji; pod formą interesów międzynarodowych
© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej
– 6 –
Róża Luksemburg – Kwestia polska na międzynarodowym kongresie w Londynie (1896 rok)
sankcjonuje ona tendencje nacjonalistyczne; pod formą mniej więcej m o r a l n e j m a n i f e s t a c j i
dąży do zdobycia gwarancji praktycznego programu. Słabość jednak jej uzasadnienia jest jeszcze większa
niż chytrość jej sformułowania: komunał o szkodliwości zaborów i absurd o znaczeniu Polski dla caratu –
oto wszystko, co rezolucja ta dać potrafi.
© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej
– 7 –