W
Y
W
I
A
D
„Koƒ Polski“: W grudniu ubieg∏ego ro-
ku przed zawodami halowymi w Józefi-
nie prowadzi∏ Pan tzw. klinik´. Pierwszy
raz widzieliÊmy Pana w tej roli. Czy to
oznacza, ˝e bardziej interesuje ju˝ Pana
szkolenie ni˝ startowanie?
Bohdan Sas-Jaworski: Nie, nadal star-
tuj´ i b´d´ próbowa∏ realizowaç swoje
ambicje sportowe, ale to nie przeszka-
dza, by próbowaç si´ podzieliç swoim
doÊwiadczeniem, a jest ju˝ ono spore.
KP: Jak przebiega∏a klinika w Józefinie?
BS-J: Ja nie u˝ywam s∏owa klinika, bo
mi si´ kojarzy z reanimacjà, chocia˝,
prawd´ mówiàc, jest ona troch´ po-
trzebna w naszym jeêdziectwie w wie-
lu p∏aszczyznach. Jest to s∏owo angiel-
skie, które przysz∏o z USA, ale przecie˝
jest polskie okreÊlenie – konsultacja
szkoleniowa. Ja nie mam zamiaru niko-
go leczyç, nie chc´ nikomu nic narzu-
caç. Moim celem by∏o stworzenie ta-
kiej atmosfery, ˝eby ludzie zrozumieli,
˝e po dwóch-trzech dniach pracy mo˝-
na coÊ poprawiç, coÊ osiàgnàç. Chc´
pokazaç tylko kierunki post´powania.
Dla mnie najprzyjemniejszym momen-
tem podczas tych zawodów (rozmowa
odbywa∏a si´ podczas CSI w Poznaniu)
jest postawa Piotra Piaseckiego. Ten za-
wodnik w WKKW osiàgnà∏ najwy˝szy,
olimpijski poziom, a teraz przestawi∏
si´ na skoki. Dzisiaj by∏ drugi w konkur-
sie klasy C na CSI kategorii B, a wi´c
Êwiadczy to o tym, ˝e mo˝na pokazaç
jakàÊ drog´, która jest s∏uszniejsza czy
mo˝e skuteczniejsza.
KP: Jakie sà Pana generalne uwagi do
polskich jeêdêców-skoczków?
BS-J: Sà bardzo du˝e problemy z pod-
stawowà pracà uje˝d˝eniowà. Zawod-
nicy nie potrafià jeêdziç na wprost, nie
potrafià pracowaç konia w zgi´ciu,
w odpowiednim ustawieniu. Majà pro-
blemy z podstawowym rysunkiem, któ-
ry jest bardzo wa˝ny podobnie jak
w konkurencji uje˝d˝enia. Poza tym
nasze jeêdziectwo jest za szybkie.
W dos∏ownym tego s∏owa znaczeniu.
Konie pokonujà przeszkody w takim
tempie podczas podstawowego szkole-
nia, podczas ni˝szych konkursów, ˝e
potem nie majà szans pokazaç si´ wy-
˝ej. Nie majà szans wyrobiç tej mecha-
niki, motoryki ruchu, jaka jest potrzeb-
na na wy˝szych wysokoÊciach. I wresz-
cie przeszkoda w Polsce – takie gene-
ralnie odnios∏em wra˝enie – jest nie dla
konia, a dla jeêdêca. Jeêdêcy pokonujà
przeszkody, a nie konie – a to b∏àd.
KP: Jakie ma Pan podstawy do prowa-
dzenia konsultacji szkoleniowych?
BS-J: Gdy pierwszy raz wyjecha∏em na
dwa lata do Niemiec w 1975 roku
ukoƒczy∏em tam szko∏´ bereitrów. Po-
tem przez 8 lat prowadzi∏em stajni´
sportowà w Kozienicach. Szkolony
przeze mnie Zbyszek P∏atos zdoby∏
medal na mistrzostwach Europy junio-
rów, co prawda w WKKW. Prowadzi-
∏em juniorów, którzy zajmowali punk-
towane miejsca na mistrzostwach Euro-
py m∏odych jeêdêców. Ja sam bra∏em
udzia∏ w przygotowaniach do igrzysk
olimpijskich w Moskwie, by∏em cz∏on-
kiem ekipy narodowej. A od 1985 roku
jestem zawodowym jeêdêcem pracujà-
cym za granicà. Prowadz´ takie szkole-
nia ju˝ od 12 lat. Prowadzi∏em je
w wielu krajach. Tam gdzie mieszkam
i pracuj´, a wi´c w Niemczech czy
Szwajcarii, ale i w Grecji, Turcji, czy na-
wet doÊç egzotycznych jak Liban,
Ekwador czy Kostaryka. W tych ostat-
nich wypadkach by∏o to cz´sto po∏à-
czone z wakacjami, ale w sumie mam
ju˝ spore doÊwiadczenie w tej materii.
KP: A propos Moskwy. Przypomnijmy
znanà sytuacj´, kiedy to okaza∏o si´, ˝e
Kobryƒ nie b´dzie móg∏ wystartowaç
z powodu kontuzji i wtedy trener Ma-
rian Kowalczyk podjà∏ decyzj´, ˝e Ma-
rian Kozicki wystartuje na Pana koniu,
na Bremenie. Czy nadal odczuwa Pan
to jako krzywd´?
BS-J: OczywiÊcie, ˝e tak. Specyfikà
sportu jeêdzieckiego jest to, ˝e startuje
para – cz∏owiek i koƒ. Kiedy si´ para
przygotowuje do igrzysk przez 3 lata,
to wtedy zabranie konia w ostatniej
chwili, jest jak skok w przepaÊç. Z jed-
nej strony dla mnie, z drugiej dla tego,
K o ƒ P o l s k i 2 / 2 0 0 0
Rozmowa z Bohdanem Sas-Jaworskim, polskim jeêdêcem przebywajàcym od 15 lat za granicà.
Za szybkie jeêdziectwo
fot.
M. ˚ó∏taƒska
K o ƒ P o l s k i 2 / 2 0 0 0
13
kto ma na tym koniu startowaç. To
wielkie ryzyko. Dzisiaj nie ma takiej
mo˝liwoÊci, ˝eby kogoÊ wsadziç na
nieznanego sobie konia na dwie godzi-
ny przed startem w tak powa˝nej im-
prezie, jakà jest olimpiada. Zresztà Ko-
bryƒ te˝ nie by∏ koniem Kozickiego.
Zosta∏ zabrany Ferensteinowi. Kozicki
jeêdzi∏ jeszcze na Dino, który z kolei
by∏ zabrany Migdalskiemu. Dino mia∏
byç jego koniem rezerwowym. A osta-
tecznie wystartowa∏ w Moskwie na mo-
im Bremenie. Takiej uk∏adanki nawet
w lego nie mo˝na by wymyÊliç.
KP: Co Pan sàdzi o powrocie tamtych
metod, o zabieraniu koni dzisiaj?
BS-J: S∏ysza∏em o przypadku Andrzeja
Lemaƒskiego. Powiem otwarcie, ˝e je-
stem tym bardzo zaniepokojony. Dzi-
wi´ si´, ˝e w obecnych czasach, gospo-
darki wolnorynkowej i wczesnego kapi-
talizmu jest coÊ takiego w ogóle mo˝li-
we, ˝e jest na to akceptacja najwy˝-
szych w∏adz resortowych. Sam to prze-
szed∏em. Wiem, ˝e do niczego dobrego
to nie prowadzi, a wprowadza du˝o za-
mieszania i z∏ej krwi. Dzisiaj sà inne
mo˝liwoÊci. Mo˝na konie odkupiç, wy-
po˝yczyç, wynajàç, ale nie zabieraç na
drodze administracyjnej. Dla mnie jest
to chore.
KP: Ale przecie˝ na Zachodzie te˝ nie
jest tak ró˝owo. Zawodnicy te˝ muszà
si´ rozstawaç z koƒmi. Pan rozsta∏ si´ ze
stajnià Hildon, a na siwym koniu Deli-
ghtful jeêdzi teraz ktoÊ inny?
BS-J: Tak, faktycznie, na dwa miesiàce
przed mistrzostwami Êwiata w Rzymie,
na które mia∏em kwalifikacj´ i w których
mia∏em startowaç, musia∏em przekazaç
konia innemu zawodnikowi, ale to wy-
nika∏o z mojego kontraktu o prac´. Gdy
ja podpisywa∏em kontrakt z Hildonem,
to o tej firmie jeszcze nikt nie s∏ysza∏.
Wtedy jeszcze w najÊmielszych oczeki-
waniach nie przypuszcza∏em, ˝e znajd´
tam konia, który wystartuje w mistrzo-
stwach Europy w Mannheim. Nie przy-
sz∏o mi do g∏owy, aby do kontraktu wpi-
saç opcj´ o startowaniu w konkretnych
imprezach, czyli w∏aÊnie mistrzostwach
Êwiata. Zresztà, gdy by∏y oferty kupna
konia Hildon Delightful, sponsor powie-
dzia∏ wtedy, ˝e koƒ zostaje dla mnie. Je-
go s∏owo by∏o dla mnie wi´cej warte ni˝
zmiana kontraktu, co póêniej okaza∏o
si´ dla mnie zgubne, bo potem zapo-
mnia∏ o tej obietnicy.
KP: Czyli mora∏ z tej historii jest taki: ˝e
jeêdziec zanim zacznie niszczyç sobie
bryczesy pracà z jakimÊ koniem nie na-
le˝àcym do niego, powinien si´ zabez-
pieczyç dobrà – dla niego – umowà
przewidujàca wszelkie sytuacje?
BS-J: Dok∏adnie tak.
KP: Zna Pan dobrze realia jeêdziectwa
na Zachodzie. Prosz´ nam powiedzieç,
generalnie jaki procent koni jest w∏asno-
Êcià samych zawodników, a jaki sponso-
rów, z którymi sà oni zwiàzani?
BS-J: MyÊl´, ˝e tylko 10 procent koni ze
Êwiatowej czo∏ówki jest w∏asnoÊcià do-
siadajàcych je zawodników.
KP: A ile kosztuje koƒ, na którym mo˝na
wystartowaç w takim konkursie Grand
Prix jak tu w Poznaniu?
BS-J: Trudno powiedzieç, ale sàdz´, ˝e
konia, który przejdzie taki konkurs z wy-
nikiem w granicach 0-4 trudno b´dzie
kupiç za mniej ni˝ 100 tysi´cy marek
niemieckich. Je˝eli jest zdrowy i wszyst-
ko jest w porzàdu. No i zale˝y kto i ko-
mu b´dzie sprzedawa∏. Bo teraz porobi-
∏o si´ tak, ˝e gdy Polacy przyje˝d˝ajà na
Zachód kupowaç konie, to ceny sà od
razu 20-30 procent wi´ksze. Z jednej
strony jest to objaw pozytywny, Êwiad-
czàcy o powa˝nym traktowaniu klien-
tów znad Wis∏y, ale z drugiej jest to efekt
wariackich zakupów. Wydawania du-
˝ych pieni´dzy na przeci´tne konie.
KP: Rozsta∏ si´ Pan ze swym ostatnim
sponsorem. S∏ysza∏em, ˝e wróci∏ Pan do
poprzedniego pracodawcy, do Niemca
Norberta Stahla?
BS-J: Teraz pracuj´ dla siebie. U Stahla
trzymam tylko 5 koni. Tak wynika
z uk∏adów administracyjnych, ˝e staj-
ni´ musz´ mieç w Niemczech, a te lep-
sze konie sà w∏aÊciciela szwajcarskiego.
KP: No w∏aÊnie, czy ma Pan teraz jakieÊ
rokujàce wi´ksze nadzieje konie?
BS-J: Mam teraz jednego dobrego ko-
nia. Jest to 8-letnia klacz Opium Cabale-
ro belgijskiej hodowli. Ma dobre pocho-
dzenie, bo jest po ogierze Voltaire,
a matka po Lugano. Pierwszy powa˝ne
zawody, jakie na niej jecha∏em, to by∏o
CSIO w Atenach, gdzie startowa∏em ra-
zem z Grzegorzem Kubiakiem, który
wypad∏ tam bardzo dobrze. Mog´ si´
o mojej klaczy wypowiedzieç tylko po-
zytywnie. Jest to koƒ na miar´ tych po-
wa˝nych konkursów Grand Prix i mam
nadziej´, ˝e b´d´ móg∏ jà utrzymaç do
mistrzostw Europy za dwa lata, w 2001
roku. Drugim koniem jest 12-letnia ir-
landzka klacz Gipsy Dancer. Ciekawy
koƒ, ale niestety, ju˝ troch´ zmaniero-
wany. Mam jeszcze kilka niez∏ych m∏od-
szych, 7- i 8-letnich koni. Wi´kszoÊç
z nich jest w∏asnoÊcià firmy Eschenbach
Optic i z tà stajnià wià˝´ nadzieje na po-
wrót na te wi´ksze imprezy.
KP: Czy zobaczymy Pana w tym roku na
CSIO w Poznaniu?
BS-J: Nie wiem. Zobacz´. Widz´, ˝e
konkurencja jest du˝a. Trudno si´ ju˝
dostaç do oficjalnej ekipy, a mnie inte-
resuje g∏ównie udzia∏ w Pucharze Na-
rodów. OczywiÊcie w Grand Prix – te˝.
MyÊl´, ˝e to miejsce trzeba zostawiç
m∏odzie˝y, a ja b´d´ próbowa∏ si´ po-
kazywaç w wi´kszych imprezach na
Zachodzie. Ale jeÊli b´d´ potrzebny, to
nie wykluczam takiej mo˝liwoÊci.
Rozmawia∏: Marek Szewczyk