TW Nr 41 - Globalna wioska
Będąc wędkarzem i mieszkając
w Szwecji ma się ogromne możliwości uprawiania swojego hobby. Wiele
różnych łowisk, rozmaitość ryb... A co najważniejsze - ryby są!
I to jakie!
NR 41 15
MAJA
Wydawca: KROKUS ska z o.
o. oraz Zespół - Łódź i Wałcz
SZCZUPAKI ŚWIĘTEJ ANNY
Przyjechałem do Szwecji jako dwulatek. Ale moja
kariera wędkarska się zaczęła w Polsce, na Mazurach, a dokładnie w
Węgorzewie. Jako ośmioletni brzdąc spędzałem tam wakacje u rodziny,
w rodzinie zaś był jeden zapalony wędkarz. Łowiliśmy razem całe lato.
Po tym lecie moim wielkim hobby stało
się właśnie wędkarstwo. Często odwiedzałem położone kilometr od naszego
mieszkania jezioro, by ciągnącć na spinning nieliczne tamtejsze okonie...
Ale takie "prawdziwe" wędkowanie zacząłem, mając 16-18 lat, kiedy
ze starszym o 9 lat kolegą Andrzejem zaczęliśmy jeździć nad pobliski
archipelag morski o nazwie "Święta Anna". Teraz, jakieś 15 lat poźniej
- mam 31 lat - odwiedzamy nadal to samo miejsce i można powiedzieć,
że znamy tą wodę jak własną kieszeń.
1 maja wybraliśmy się na drugą w tym
roku wspólną ekspedycję szczupakową, oczywiście na Świętą Annę. Umówiliśmy
się na nią już tydzień wcześniej, w wieczór poprzedzający wyjazd dogadaliśmy
godzinę wyjazdu. Niestety, w tej sprawie mamy zupełnie różne zdania:
ja zawsze chcę być bardzo wcześnie nad woda, a kolega twierdzi, że
szczupaki najchętniej biorą wieczorem i nie ma sensu wyjeżdzać za
wcześnie.
Po paru minutach dyskusji ustalamy godzinę
wyjazdu na 6.00. Rano, o umówionej porze, pukam do drzwi u Andrzeja,
który od razu komentuje wybór godziny wyjazdu, narzekając, że prawie
nic nie spał.
*****
O 06.30 jesteśmy w drodze, 1,5 godziny poźniej montujemy
spinningi w łodzi. Obydwaj narzekamy na zimny wiatr. Cały poprzedni
tydzień panowały upały, jeszcze wczoraj chodziło się w krótkim rękawku
i szortach - a dziś termometr pokazuje około 6 stopni Celsjusza! Na
głowach wprawdzie czapki zimowe, mamy też podwójne kurtki - ale zimny
wiatr i tak przez cały dzień będzie nas ziębił.
Dopływamy do pierwszego miejsca i już
w drugim czy trzecim rzucie mam pierwsze branie. Minutę poźniej pierwszy
szczupak jest faktem. Ma około kilograma, po szybkim odhaczeniu wraca
do wody. Zazwyczaj wypuszczam zresztą złowione szczupaki - po prostu
uważam, że dobry szczupak to taki, który pływa w wodzie, a nie w sosie.
Szczerze mówiąc, niezbyt lbię szczupaki. Jadłem dwa razy w życiu i
uważam, że to wystarczy.
Po 20 minutach nasze konto zawiera 3
predatory (to taki gatunek szczupaka): dwa moje i jeden Andrzeja.
Łowimy cały czas z łodzi, maksymalnie po dziesięciu pustych rzutach
zmieniając miejsce. Zgodnie z naszą filozofią szczupak nie jest bowiem
rybą, którą można ćwyczekaćÓ ze spinningiem. Używamy przeważnie dość
lekkiego sprzętu, ale druga wędkę, "grubszą", uzbrojoną dużym, 35-gramowym
woblerem też mamy w pogotowiu. Andrzej ponadto ma nowy kij, który
się zalicza do klasy "ultra light".
Widoki na naszym ulubionym łowisku są
wspaniale, wyspa za wyspą, skaliste, zarośnięte "zielonym" i drzewami.
Oprócz nas na wodzie jeszcze jedna łódka, poza tym pustki, setki hektarów
morza mamy tylko dla nas. Patrzymy na siebie i obydwoje kiwamy głowami
i komentujemy: jeszcze było dwóch innych "idiotów", co się wybrało
na ryby w ten zimny dzień.
Przez następne dwie godziny łowimy jeszcze
3 szczupaki, największy z nich waży 3,5 kilograma. Z powodu wiatru
większość naszych miejscówek ma dziś mętna wodę, i obydwoje uważamy
to za niekorzystne.
*****
Na opóźnione śniadanie - na wyspie - konsumujemy
kiełbaski ugrillowane nad ogniskiem i podsumujemy przedpołudniowe
wędkowanie. Najlepiej łowią wirówki różnych typów, zwłaszcza te polskie,
które kupujemy odwiedzając kraj. Różnica jest ogromna - wypad na tę
samą wodę dwa tygodnie temu przyniósł nam na cały dzień zaledwie dwie
sztuki.
Po zgaszeniu ognia płyniemy dalej. Decydujemy
się połowić na miejscu z rzadka przez nas odwiedzanym, co okazuje
się dobrym wyborem. W czterech rzutach łowię 3 szczupaki od 1,6 do
dokładnie 3 kilogramów. W pewnej chwili w tym miejscu obydwoje holujemy
rybę. Nie zdarza się to często... W sumie w ciągu 45 minut łowimy
7 sztuk i dzień uznajemy już udany.
Pierwsza ryba w tym miejscu była najefektowniejsza.
Widziałem dokładnie, jak płynęła za wirówką, jak przy samej łódce
zaatakowała przynętę. Zaczęła się fajna walka - którą wygrałem. Nasz
archipelag może nie jest znany z wielkich sztuk, ale na ilość szczupaków,
które czekają na wędkarza w wodzie nie można narzekać. Obydwaj uważamy
zresztą, że na szczyt sezonu na szczupaki musimy jeszcze poczekać
około 2-4 tygodni. Wtedy szczupaki będą przebywały na łatwo dostępnych,
płytkich wodach od 30 centymetrów do około 4 metrów.
*****
Odwiedzamy jeszcze parę miejsc, ale już nie z tak
dobrymi efektami, jak w szczęśliwym dla nas dzisiaj punkcie archipelagu.
Wracając do ośrodka obławiamy parę miejsc, odwiedzonych przedpołudniem
i jeszcze raz holujemy po jednym szczupaka w tej samej chwili. Kiedy
dopływamy na ostatnie z nich, jest 18.30. Mamy "zaliczonych" 17 predatorów,
z których 11 wróciło do wody.
W naszej indywidualnej konkurenci prowadzi
Andrzej, złapał 9, a ja 8. Ale już jeden z pierwszych rzutów owocuje
- wyrównałem na 9-9. Jednak moja radość jest krótka: Andrzej po chwili
też ma rybę, małą, ale ma Ja mam ładne branie przy łódce, ale ryba
schodzi.
O godzinie 19.30 kończymy wędkowanie
i wracamy - zmarznięci, ale zadowoleni, po dziesiątkach walkach ze
szczupakami "Świętej Anny". I szczęśliwi. Taki wyjazd dla nas obydwóch
jest dużym świętem: mamy okazję pożartować, powspominać wspólne wędkarskie
przeżycia. I znów mamy baterie naładowane, aby móc przeżyć do następnej
ekspedycji
Pozdrowienia przesyłają szwedzkie szczupaki!
Leszek Koszarek
All rights reserved, teksty, rysunki i zdjęcia powierzone przez autorów
do publikacji wyłącznie na tych stronach internetowych
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
globglob szwecjaglobglobglobglobglob szwecjaglobglobglobglobglobglobglobglobwięcej podobnych podstron