Shelly Laurenston Łańcuchy i płomienie Rozdział 2


Aańcuchy i płomienie - Shelly Laurenston Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
ROZDZIAA 2
Bercelak upuścił krowie cielsko na podłogę i popatrzył na nie z namysłem. Gdyby
Rhiannon była smokiem, lekko by je podsmażył i by je zjedli. Ale jako, że w tej chwili ona
była człowiekiem, musiał się dostosować. Przynajmniej dopóki ona nie odzyska swoich
mocy.
Zatem używając ostrożnie swoich pazurów, zdjął skórę zwierzęcia, odrzucając ją na
bok. Następnie położył zwierzę na rożnie nad ogniskiem. Wybrał kilka ze swoich najlepszych
i najcenniejszych ziół - pozyskanych z Wymarłych Ziem Alsandair - i przyprawił opiekające
się mięso.
Z westchnieniem usiadł by popatrzeć na płomienie i pomyśleć.
Księżniczka Rhiannon była tak złośliwa, jaką ją zapamiętał, a to sprawiło tylko, że
pragnął jej bardziej.1 Nic dziwnego. Samce smoków lubiły jak ich kobiety były
niebezpieczne. To sprawiało, że parzenie było znacznie bardziej interesujące i intensywne.
Oczywiście, nazywanie go przez nią  Nisko Urodzonym zaczynało go drażnić.
Nikt nie musiał mu przypominać o jego ojcu.
Inni smoczy wojownicy z którymi walczył, nigdy nie rozumieli dlaczego Bercelak
nie cofał się podczas bitwy. Nigdy nie okazywał żadnych znaków strachu czy paniki. Gdyby
żyli w taki sposób jak on, też by tego nie robili. Ale dopóki nie zostaniesz obudzony w środku
nocy ze słowami:  Zostaliśmy zaatakowani! i wyrzucony z łóżka przez swojego mającego
dobre chęci, ale najwyrazniej obłąkanego ojca, nie wiesz czym jest strach.
Jego matka była królewskiej krwi. Jego ojciec... nie za bardzo. Co oznaczało, że nikt
nie dał Bercelakowi ani jednej cholernej rzeczy. Na wszystko co miał musiał zapracować i
robił to z myślą o jednej rzeczy. Przejrzyście niebieskich oczach, długich białych włosach i
warczeniu, które mogło przestraszyć armię demonów.
W dniu, w którym ją spotkał - gdy te cudowne niebieskie oczy spojrzały na niego z
nienawiścią - wiedział, że musi ją mieć.
- Chcę jego głowy! - wrzasnęła. I przez chwilę myślał, że ona ją dostanie.
A potem usłyszał:
- Och, zostawcie go. Moja córka, jak zwykle, przesadza.
Czerwony smok, wielki i piękny, podszedł do niego.
- Nie chciał tego, Rhiannon.
Jego matka ukłoniła się, ale on wciąż patrzył na królową. I wiedział, że to była
Królowa. Sposób w jaki się poruszała i stała powiedział mu o tym. Był pod wrażeniem.
Zwróciła się ku strażom by go uwolnili i uśmiechnęła się, ukazując kły.
- Syn Shalin.
Uwolniony, natychmiast się ukłonił.
- Tak moja Królowo. Bercelak Czarny, Syn Aileana.
- Tak. Bardzo go przypominasz. Jesteś taki przystojny. - Czerwona łapa z pazurami
czarnymi jak smoła sięgnęła i pogłaskała jego szczękę.
1
I teraz wiadomo już po kim Fearghus odziedziczył skłonności do trudnych kobiet ;)
Aańcuchy i płomienie - Shelly Laurenston Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
Poczuł jak jego matka usztywniła się u jego boku i wiedział, że dotyk królowej był
przeznaczony bardziej dla jej korzyści niż jego. Od lat Bercelak słyszał, że królowa raz
przespała się z jego ojcem i nigdy o nim nie zapomniała. Ani mu nie wybaczyła. Bo
następnego ranka on opuścił - przyszłą wtedy  królową, by spotkać się z matką Bercelaka i
ówczesną przyjaciółką królowej, Shalin. Która - jeśli opowieściom można wierzyć - gdy jego
ojciec Ailen ją znalazł, rzuciła toporem w jego głowę.
Aż do tego dnia, Bercelak nigdy nie wierzył w żadną z tych opowieści. Jego nisko
urodzony ojciec ze smoczą księżniczką? To cholernie nieprawdopodobne, tak zwykł uważać.
A jednak... jedno spojrzenie na kobietę i zaczął się zastanawiać, czy być może wszystkie
opowieści nie są czasem prawdziwe. Bo patrzyła na niego w sposób, jakiego nie potrafił
nazwać. Być może w sposób, jakiego nie chciał nazwać. W wieku pięćdziesięciu zim był zbyt
młody na tak głębokie myśli...
- Powiedz mi, Synu Ailena, jakie jest twoje życiowe marzenie? Być
czarnoksiężnikiem? Wojownikiem? Wytwórcą mieczy? O czym myślisz, gdy nie śpisz w
nocy?
Odpowiedział uczciwie, niezdolny by kłamać tym ciemnoniebieskim oczom.
- O chwale i bogactwie. O potędze.
- Rozumiem. Więc możesz wyglądać jak swój ojciec, ale jego aspiracje nigdy nie
były tak wzniosłe. - Spojrzała na jego matkę, ale nawet lata pózniej nie rozumiał co to
spojrzenie miało oznaczać. A potem odwróciła się i odeszła. - Zostaniesz tu, Synu Aileana -
królowa od niechcenia rzuciła przez ramię. - Będziesz trenować by być jednym z moich
smoków bitewnych. Będziesz ochraniał ten tron i mnie, i każdego kogo uznam za wartego.
A potem odeszła. Po schodach w górę do swoich prywatnych komnat.
Jej córka tupnęła nogą i spojrzała na niego, zanim wyszła rozwścieczona.
Gdy dwór ponownie się ożywił, usłyszał jak jego matka mamrocze pod nosem:
- Nienawidzę tej suki każdą cząstką mego ciała.
A jednak... jego matka zostawiła go tam i wróciła do domu. Nie miała wyboru. Po
tym, córka królowej traktowała go jakby był śmieciem trzymanym pomiędzy jej pazurami. I
im bardziej go tak traktowała, tym bardziej wiedział, że zrobi wszystko by ją zdobyć. Im była
złośliwsza, tym bardziej zabójczy był on. Wkrótce, z przydomkiem Bercelak Mściwy,
stanowczo do niego pasującym, poprowadził wojska na wojnę przeciwko smokom-
błyskawicom... barbarzyńcom. Może i byli barbarzyńcami, ale godnymi przeciwnikami.
Wojna trwała dekady, a kiedy dym się rozwiał, tron Królowej Addieny był bezpieczny a ona
zaszczyciła go nowym tytułem Bercelak Wspaniały. Niech i tak będzie. Zasłużył na niego i
miał blizny, by to udowodnić.
Obecnie nosił misterną zbroję Władcy Bitwy, Dowódcy Smoczych Wojowników i
Obrońcy Królowej. Miał uwagę każdej kobiety, począwszy od tych najniżej urodzonych do
niektórych z najważniejszych z rodziny królewskiej. I chociaż znajdował przyjemność wśród
tych kobiet wiedział, że jest tylko jedna, której pragnął do końca życia.
- Muszę coś zjeść. Umieram z głodu.
Wyrwany z zadumy spojrzał na księżniczkę i zmarszczył brwi.
- Ubrałaś się. - Miała na sobie jasnoniebieską suknię, która musiała wyjąć z jego
skarbca. Okrywała ją od stóp do głów. Chociaż kolor sukni uwydatniał kolor jej oczu, wolał
widzieć ją nagą. I znów... ukrycie tych smakowicie pełnych piersi i cudownego tyłka przed
Aańcuchy i płomienie - Shelly Laurenston Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
jego spojrzeniem było prawdopodobnie najlepszym, co można było zrobić. Przynajmniej na tę
chwilę.
- Ta skóra jest tak delikatna... - Potrząsnęła głową. - Nie wiem jak oni to znoszą.
Bycie tak bezbronnym. Leśne zwierzęta mają przynajmniej kły i pazury, albo w ostateczności,
dobry instynkt. Ludzie nie mają żadnej z tych rzeczy.
Wzruszył ramionami.
- Niektórzy mają. Różnią się między sobą.
- Lubisz ich? - Nie brzmiała wyniośle, raczej zaciekawiona.
- Niespecjalnie. Uważam, że są zdradliwi i bardzo irytujący. Chociaż, z odpowiednio
dobranymi przyprawami, są bardzo smaczni.
Przytaknęła.
- To prawda.
Oczywiście, on tylko żartował.2
Szybko potrząsając głową powiedział:
- Doprawdy, Księżniczko, czy ty właśnie się ze mną zgodziłaś?
Zaskoczona, mrugnęła.
- Uhm... nie. Nie, oczywiście, że nie. - Odwróciła się od niego, podchodząc do głazu.
Usiadła na nim i spojrzała na niego, wysoko trzymając głowę. - Jestem głodna. Czekam na
jedzenie.
Musiał jej to przyznać. Z pewnością nie pozwoliła, by zmiana jej obecnych
warunków peszyła ją przez długi czas.
- W takim razie najlepiej będzie jak ruszysz swój zadek. Ziemniaki i warzywa są
tam. Tu jest garnek do ich ugotowania oraz świeża woda. Powodzenia.
Mimowolnie otwarła usta.
- Ty... ty oczekujesz, że ugotuję jedzenie?
- Zrobiłem najcięższą robotę. Poszedłem na farmę, przestraszyłem farmera i wziąłem
jego krowę. Następnie zdjąłem skórę, krowie nie farmerowi, położyłem nad ogniskiem a teraz
pilnuję gdy się piecze. Najmniej co możesz zrobić, to ugotować trochę warzyw. Zjemy jak
ludzie. Na talerzach i sztućcami... i przy stole.
- Ale ja nie wiem jak się gotuje.
- Więc lepiej się naucz, Księżniczko. Nie zniósłbym myśli, że umierasz z głodu.
***
Gardziła nim. Grubiański, arogancki, nisko urodzony smok!
Czy od teraz takie będzie jej życie? Uwięziona w ludzkim ciele, zmuszona do
gotowania jedzenia dla, wyglądającego na złego, wieśniaka?
Czy jej matka nie mogła jej zabić zamiast tego? Czy to nie byłoby łaskawsze?
2
Hmm, a ona nie :D
Aańcuchy i płomienie - Shelly Laurenston Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
- Nie widzę, żeby ten piękny tyłek się poruszył, Księżniczko.
Spojrzała na niego by mu powiedzieć, żeby poszedł do diabła, gdy zaburczało jej w
brzuchu. Na bogów! Czym był ten dzwięk? Czy ona umierała?
Popatrzyła w dół na swój brzuch, splotła na nim ręce, i po raz pierwszy w życiu
usłyszała jak Bercelak się śmieje. Co było bardziej szokujące... nawet podobał jej się ten
dzwięk.
- Jesteś po prostu głodna, Rhiannon - powiedział uprzejmie.  Zrób o co cię proszę i
już wkrótce będziemy jeść. Obiecuję.
Jęcząc w irytacji, ześlizgnęła się z głazu i podeszła do ogniska. Tam, jak powiedział,
ziemniaki i jakieś inne warzywa leżały tuż przy dużym garnku wypełnionym wodą. Inna
miska z wodą stała obok. Ukucnąwszy, przyglądała się jedzeniu przed nią. W rzeczywistości
przyglądała się jedzeniu przez jakieś pięć minut, dopóki nie usłyszała jak nisko urodzony
pochyla nad nią swoje długie ciało, jego pysk był tuż za nią, i mówi:
- Co, dokładnie, robisz?
Zignorowała dreszcz, który wywoływał w jej ciele jego niski głos. Niech to szlag,
musiała go zignorować.
- Wybieram kolejny plan działania.
- Żeby ugotować ziemniaki potrzebujesz planu działania?
- Wszystko w życiu potrzebuje planu działania, Nisko Urodzony. Ja po prostu nie
robię przypadkowo rzeczy mając nadzieję, że wszystko okaże się w porządku.
- Ale gdzie w tym są emocje? Zabawa?
- Zabawa? - Spojrzała na niego przez swoje ramię. - A odkąd to ty kiedykolwiek
miałeś zabawę?
- Mam zabawę - uciął. - W rzeczywistości jestem bardzo zabawną osobą.
- Naprawdę? - Odwróciła się i spojrzała mu w twarz. - A co robisz by mieć zabawę?
- Wiele rzeczy.
- Czy większość z tych rzeczy dotyczy zabicia czegoś?
- Od czasu do czasu - mruknął.
- No właśnie.
- No a co ty robisz dla zabawy?
Wzruszyła ramionami.
- Lubię jak mieszkańcy wiosek w pobliżu mojego legowiska uciekają w popłochu. -
Uśmiechnęła się szeroko. - Te wszystkie krzyki.
Pokręcił głową, czubek jego pyska otarł się o jej ludzkie ciało.
- Myślę, że to już coś.
Nisko urodzony odsunął się, wracając do swojej tuszy, która - musiała to przyznać,
przynajmniej przed sama sobą, - pachniała smakowicie. I, psiakrew, on też.
- Muszę powiedzieć, Księżniczko, że jestem zaskoczony, że nadal nie możesz się
zmienić.
Aańcuchy i płomienie - Shelly Laurenston Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
Wzruszyła ramionami.
- Moje umiejętności zawsze były słabsze niż mojej matki.
- To wydaje się dziwne. Białe smoki są znane ze swoich mocy.
- No cóż, najwidoczniej jestem wyjątkiem od reguły. - Popatrzyła na ziemniaka.
Dziwnie wyglądające warzywo. - Moja Magia zawsze była słabsza i jestem znacznie mniejsza
niż większość smoków. Jeden z czarnoksiężników, który mnie trenował, nazwał mnie karłem
miotu.
- To okrutne, co powiedział. Mogę go zabić dla ciebie, jeśli chcesz.
Rhiannon z ledwością powstrzymała uśmiech zaskoczenia. Nikt nigdy nie
zaoferował jej zabicia kogoś dla niej - przynajmniej nikt, komu by uwierzyła. Ale uwierzyła
Bercelakowi.
- Nie. Nie. To niepotrzebne. On mówił tylko prawdę.
- Cóż, jest prawda i jest po prostu bycie zwyczajnym bękartem.
- Wiesz, nie jesteś.. - Zatrzymała się nagle, a czarne oczy smoka zwróciły się na nią
w sekundzie.
- Nie jestem czym?
- Cóż... nie jesteś całkiem taki, jak oczekiwałam.
- A czego oczekiwałaś?
- Używając twoich słów... zwyczajnego bękarta, tak sądzę. - Zdecydowanie nie
kogoś, kto ugotowałby dla niej posiłek. I ani razu na nią nie krzyknął. Naprawdę oczekiwała,
że on będzie bardziej... brutalny. Brutalny i zabójczy i nie będzie szczęśliwy dopóki ona nie
zacznie płakać... czego ona nigdy nie zrobi.
- Taki mogę być... podczas bitwy. Nie czuję potrzeby by być takim gdy jestem w
domu.
Ściskając ziemniaka by zobaczyć czy jest soczysty jak owoc, wymamrotała:
- Niektórzy mówią, że jesteś okrutny. I nie tylko dla swoich wrogów.
- A kto mówi takie rzeczy?
- Chcesz, bym ci powiedziała, żebyś mógł pójść i na nich zapolować? Nie
zapomniałam, że zanim stałeś się Bercelakiem Wspaniałym byłeś Bercelakiem Mściwym.
- Czy wiesz jak zyskałem to imię?
- Nie. - I nie powinno jej to obchodzić, ale była trochę zaciekawiona.
- Z powodu Soaica.
Ahh, Soaic. Raz się z nim przespała. Było w porządku, ale nic takiego, co by
zapisała w swoim pamiętniku. Na dodatek, on się jej bał. Oni wszyscy się jej bali. Szczerze
mówiąc, jej reputacja nie była dużo lepsza od Bercelaka i jeszcze nie obudziła się u boku
smoka, z którym poszła spać. Wymykali się, jakby się bali, że ona się obudzi i zabije ich po
prostu dla swojej rozrywki.
- Aye. Soaic. - Wzruszyła ramionami. - Miał sporo do powiedzenia o tobie.
Bercelak polał cieczą piekącą się tuszę.
Aańcuchy i płomienie - Shelly Laurenston Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
- Tak myślałem. Znasz tę bliznę, którą Soaic ma na swoim prawym zadzie? Tę,
której nie mogą ukryć nawet jego łuski?
- Aye. Otrzymał ją w czasie bitwy o...
- Otrzymał ją, kiedy rozciąłem go od uda aż po łapę.
- Dlaczego to zrobiłeś? - Nie wiedząc co jeszcze mogłaby zrobić z tym głupim
ziemniakiem w swojej ręce, Rhiannon wrzuciła go do wody.
- Czy najpierw go obrałaś?
Warcząc wstała i odwróciła się do niego.
- Czy powiedziałeś mi, żebym go najpierw obrała?
- Ty naprawdę nigdy wcześniej dla siebie nie gotowałaś?
- Jestem nie tylko księżniczką - więc nie muszę - jestem też smokiem. Cały świat
bydła jest do mojej dyspozycji. Dlaczego miałabym tracić czas gotując cokolwiek?
Kiedykolwiek?
- Nigdy nie spędziłaś ani chwili wśród ludzi. W ogóle?
- Tylko kiedy rozmawiam z nimi przed zjedzeniem. Ale nie robię tego często.
Twierdzę, że gdy zaczynają szlochać, trudniej jest mieć spokojny posiłek.
Zachichotał na jej słowa. Bercelak nigdy się z niczego nie śmiał. Przynajmniej takie
krążyły plotki na dworze. Ale jej się udało go rozśmieszyć dwukrotnie. Ona to zrobiła.
Rhiannon przygryzła wewnętrzną część ust by nie uśmiechnąć się z dumą.
Bercelak się przemienił, chwycił parę czarnych spodni i założył je.
Zmarszczyła brwi, zmieszana faktem, że on zakładał ubranie. Zobaczył wyraz jej
twarzy i wzruszył ramionami.
- Zaufaj mi Księżniczko. Będzie znacznie łatwiej kiedy będę ubrany.
Kręcąc nosem na krytykę, odwróciła się od niego. Zamknąwszy oczy, Rhiannon
ciężko pracowała, by zignorować piękno smoka. A te wszystkie blizny bitewne tylko je
potęgowały. Nigdy nie reagowała w ten sposób na żadnego mężczyznę, czy to smoka czy to
człowieka. Być może to przez to nieposłuszne ludzkie ciało, które musiała tolerować. Tego
nie wiedziała, ale wiedziała, że to jej się nie podobało.
- Nigdy mi nie powiedziałeś, dlaczego zaatakowałeś Soaica.
- Mówił zle o moim ojcu. - Sięgnął naokoło niej i wyciągnął ziemniaka z wrzącej
wody, rzucając go od niechcenia z powrotem na stos. - Nikomu nie pozwalam mówić o moim
ojcu w ten sposób.
- Mnie pozwoliłeś. - Rhiannon się skrzywiła. - No cóż, to zabrzmiało bardzo zle. A
co jeśli ten wielki bękart tego nie zauważył?
Delikatnie szarpnął pasmo jej włosów.
- To prawda, ale nie miałem zamiaru parzyć się z Soaiciem.
Powoli odwróciła ku niemu twarz. Chociaż jej nie dotykał, to nadal stał bardzo
blisko niej. Mogła poczuć jego zapach, a pachniał całkiem przyjemnie. Nie perfumami jak
niektórzy członkowie rodziny królewskiej. Ani zapachem krwi, jak ci, którzy nie dbali o
mycie się.
- My, Nisko Urodzony, nie jesteśmy parą.
Aańcuchy i płomienie - Shelly Laurenston Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
- Ależ jesteśmy.
- Nie. Nie jesteśmy.
- Dlaczego? - I wydawał się być szczerze zakłopotany. - Czy nigdy nie byłaś...
- Zanim dokończysz swoje zdanie... nie. Nie jestem dziewicą. Nie jestem nią już od
jakiegoś czasu. Pozostawiam bycie królewską dziewicą ludziom.
- A więc w takim razie nie rozumiem dlaczego jesteś nastawiona przeciwko naszemu
byciu razem. Oboje jesteśmy atrakcyjni i w wieku rozrodczym. Oboje niezwykle inteligentni.
I całkiem warci własnego towarzystwa. Więc nie jestem pewien co jest problemem.
Och, skoro tak to ujmuje...
- Czy sądziłeś, że rozkazy mojej matki wyślą mnie chętną do ciebie?
Zmarszczył brwi z zmieszaniu.
- A co twoja matka ma z tym cokolwiek wspólnego?
- Jestem tutaj z jej powodu.
- To prawda. Ale zostaniesz, Księżniczko, z mojego.
Roześmiała się. Smoki były urodzonymi arogantami, ale na mrocznych bogów ognia,
ten jeden sprawiał, że pozostali wyglądali na niepewnych siebie.
- Zostanę zatem? A dlaczegóżbym miała to zrobić? - Rozejrzała się po jego skąpej
jaskini, pasującej do smoka bitewnego rzadko bywającego w domu a nie do księżniczki. - Dla
twojego ogromnego bogactwa? Dla twojej pozycji wśród rodziny królewskiej? Naprawdę...
jaki inny powód miałabym, żeby tu zostać, jak nie ten, że to ludzkie ciało nie potrafi latać?
Naciskała na niego. Wiedziała, że to robi, a jednak jej to nie powstrzymało. A kiedy
nie odpowiedział jej od razu, poczuła niejasne rozczarowanie. Naprawdę sądziła, że on
podejmie wyzwanie. W odróżnieniu od innych na dworze jej matki. Co za wstyd, że się
myliła.
- Tak właśnie myślałam. - Pociągnęła nosem ponownie, odwróciła się i odeszła. Sam
może sobie przygotować swoje cholerne ziemniaki.
Ale nigdy nie powinna odwracać się do niego plecami. Jego ręka chwyciła jej włosy
i przyciągnęła ją z powrotem do jego boku. Oparła swoje ręce na jego klatce piersiowej, ale
on podciągał za jej włosy dopóki nie spojrzała na niego.
To nie było wściekłe pociągnięcie. Ani nawet brutalne. To było... kontrolowane. I
niech bogowie będą przeklęci... to było takie dobre.
- Nie odchodz ode mnie kiedy rozmawiamy. - Powiedział to spokojnie. Żadnego
śladu gniewu czy wściekłości. W rzeczywistości, widziała rozbawienie i pożądanie w tych
czarnych oczach. Nawet jego zmarszczka nieco znikła. - Jeśli masz zamiar zadać mi pytanie,
musisz dać mi czas na odpowiedz.
- Puść mnie - powiedziała ostro.
- Nie. Nie, dopóki nie skończymy. - Jego oczy wędrowały po jej twarzy gdy mówił,
jakby spijał z niej każdy szczegół. - A teraz, zadałaś mi pytanie. Spytałaś co mógłbym ci dać,
aby cię zachęcić do zostania ze mną?
Pociągnął za pasma jej włosów, które trzymał w uścisku a ona desperacko walczyła
by nie jęknąć na głos.
Aańcuchy i płomienie - Shelly Laurenston Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
- To, co ci dam, to ktoś godny ciebie. Ktoś, kto poradzi sobie z taką smoczycą jak ty.
Nie boję się twoich napadów wściekłości. Nie boję się twojego ziejącego kwasem języka. W
rzeczywistości, lubię jak jesteś złośliwa. Im bardziej złośliwa, tym lepiej.
Otworzyła usta by coś powiedzieć, ale kolejne szarpnięcie sprawiło, że zamiast tego
warknęła.
- Z wyjątkiem - kontynuował - kiedy się parzymy. Wtedy oddasz mi siebie samą...
całkowicie. Pozwolisz mi robić cokolwiek zechcę z twoim ciałem. Czy to ludzkim czy
smoczym... ponieważ będziemy się zabawiać oboma, Księżniczko. Sporo się będziemy
zabawiać. - W tym momencie uśmiechnął się szeroko.
Pełen uśmiech ukazał piękne białe zęby i kły. a także najprzystojniejszą ludzką
twarz, jaką kiedykolwiek widziała. Jej sutki natychmiast stwardniały pod suknią i nagle
gorąca wilgoć spłynęła w dół pomiędzy jej nogami.
- To nie znaczy, że raz na jakiś czas nie możesz podjąć walki. Nie mam nic
przeciwko kilku bitewnym bliznom pochodzącym od ciebie. Ale na końcu, że tak to ujmę,
poddasz się mnie. Ochoczo. Radośnie. I z uśmiechem na tej cudownej twarzy. A kiedy
będziesz rządzić jako królowa, ja będę u twojego boku. Jako twój małżonek. Jako twój smok
bitewny. Będę ochraniał twój tron i ciebie z zaciekłością, jakiej nikt nigdy nie znał. Będziesz
nosić mój znak odważnie i z absolutną dumą. Razem spłodzimy synów i córki, z których
będziemy dumni i którzy będą kontynuować naszą linię krwi. Będziemy parą, której będą się
bali. O której będą mówili szeptem. A kiedy odejdziemy, by spotkać się z naszymi przodkami
w następnym świecie, razem spędzimy wieczność. Przerażając tych, którzy byli tam przed
nami.3
Podniósł do góry swoją drugą dłoń, pieszcząc nią delikatnie jej policzek, następnie
zsuwając ją w dół po jej szczęce, jej szyi, dopóki nie wsunął jej pod jej suknię i nie chwycił
stanowczo ale delikatnie jej piersi.
- To jest to, co zrobimy Księżniczko. I to dlatego zostaniesz.
Sapnęła, gdy jego dłoń ścisnęła jej pierś, jego palce bawiły się z jej wrażliwym
sutkiem.
- Ponieważ pod koniec dnia, będziesz mnie kochać. Obiecuję ci to.
Jego usta unosiły się nad jej ustami i podniosła nieco swoją brodę, czekając aż on ją
pocałuje. Jego usta otarły się o jej a potem on powiedział:
- A teraz. Pokażę ci jak ugotować ziemniaki, żebyśmy mogli zjeść.
Puścił ją. Tak po prostu. Patrzyła na niego zszokowana, gdy on ukucnął przy garnku
z gotującą się wodą.
- Widzisz... - powiedział spokojnie, - ...najpierw musisz obrać ziemniaka zanim go
przetniesz.
I po raz pierwszy w swoim życiu, Księżniczka Rhiannon nie wiedziała czy ma zabić
czy płakać. W tej chwili była pewna, że może zrobić obie te rzeczy.
3
O tak, podoba mi się taka wizja J ja chcę własnego smoka :D


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Shelly Laurenston Łańcuchy i Płomienie Rozdział 6
Shelly Laurenston Łańcuchy i Płomienie Rozdział 4
Shelly Laurenston Łańcuchy i płomienie Rozdział 1
Shelly Laurenston Łańcuchy i Płomienie Rozdział 5
Shelly Laurenston Łańcuchy i Płomienie Rozdział 3
Shelly Laurenston Łańcuchy i Płomienie epilog
Shelly Laurenston Pride 05 Bestia Zachowuje się Źle Rozdział 29
Bestia zachowuje sie źle Shelly Laurenston Rozdział 23
Bestia zachowuje sie źle shelly Laurenston Rozdział 22
Bestia Zachowuje się Źle Shelly Laurenston Rozdział 25
Bestia Zachowuje się Źle Shelly Laurenston Rozdział 28
Bestia zachowuje sie źle Shelly Laurenston Rozdział 21
Bestia Zachowuje się Źle Shelly Laurenston Rozdział 26
Bestia Zachowuje się Źle Shelly Laurenston Rozdział 27
Shelly Laurenston Bestia zachowuje się źle rozdział 15
Bestia zachowuje sie źle Shelly Laurenston Rozdział 24
Shelly Laurenston Pride 8 Wolf with Benefits ( rozdz 23 )
Shelly Laurenston Pride 8 Wolf with Benefits ( rozdz 26 )
Alchemia II Rozdział 8

więcej podobnych podstron