Raport dotyczący sytuacji uchodźców w Darfurze
Darfur - wielki kryzys humanitarny
W trwającym ponad 3 lata kryzysie w Darfurze trudno jest znaleźć jakąś zwycięską stronę.
Można jednak łatwo stwierdzić, kto najbardziej cierpi z powodu zaistniałej sytuacji- ludność
cywilna. Mieszkańcy prowincji uciekli przed walkami, które wybuchły w Darfurze na początku
2003 roku. W końcu 2004 roku blisko 200 tysięcy Sudańczyków przekroczyło granicę
z sąsiednim Czadem, a około 1,6 miliona przesiedliło się w granicach regionu, w którym -
zgodnie z relacjami świadków - rebelianci zabili, zgwałcili i wygnali z domów setki tysiące
osób. Skala kryzysu jest niewiarygodna:
• 2 miliony ludzi - prawie jedna trzecia ludności Darfuru - musiało uciec ze swoich
domów i schronić się w obozach dla Wewnętrznie Przemieszczonych Ludzi (IDPs)
• Dalej 200,000 uchodźców z Darfur jest w obozach ponad granicą w sąsiadowaniu z
Czadem
• Więcej niż 3 miliony ludzi – to prawie połowa populacji Darfuru cała- oczekuje teraz
na pomoc humanitarną
Podpisane 10 stycznia w Nairobi porozumienie pokojowe między rządem w Chartumie i buntownikami
z południa kończy trwający ponad 50 lat konflikt w Sudanie. Ustalenia pokojowe nie dotyczą jednak
Darfuru.
Pokój otwiera perspektywę bezpiecznego powrotu do domu blisko 500 tys. Sudańczyków
przebywających głównie w sąsiednich krajach. Radość z nim związaną zaćmiły jednak wieści
o przemocy w Darfurze, biednym regionie wielkości Francji położonym w zachodniej części Sudanu.
Kryzys ten określa się jako najpoważniejsze obecnie wyzwanie humanitarne - choć pozostające
często w cieniu sytuacji w innych krajach, Iraku, Afganistanie. Trzeba jednak pamiętać, że to kryzys
wywołany przez człowieka. Niezależnie bowiem od trudnych warunków naturalnych w regionie,
największym zagrożeniem dla uchodźców pozostają tam oddziały Janjaweed, którzy bez skrupułów
w najokrutniejszy sposób atakują cywili.
Liczne relacje przywołują ten sam czarny scenariusz: bandyci wpadają do wsi
w półciężarówkach lub na koniach czy wielbłądach, terroryzują mieszkańców
strzałami z broni maszynowej, mordują mężczyzn (także chłopców), kradną
zwierzęta - najbardziej cenne lokalne dobro - i rabują domy. Dla pewności, że
nikt nie zechce pozostać w wiosce, gwałcą kobiety i palą domy.
W efekcie większa część kraju wygląda na niezamieszkaną i uległa
spustoszeniu. Uciekinierzy chronią się w prowizorycznych schronieniach
budowanych wokół największych miast w regionie, około 180 tysięcy schroniło
się w sąsiednim Czadzie, gdzie zbudowano obozy dla uchodźców.
Rząd Sudanu twierdzi, że zwalcza partyzantkę. Rozpoczęła ona działania zbrojne w lutym 2003 roku,
kiedy połączone siły Armii Wyzwolenia Sudanu oraz Ruchu Sprawiedliwości i Równości oskarżyły rząd
w Chartumie o marginalizację ekonomiczną Darfuru.
Tożsamość etniczna w Darfurze zwykle była płynna - Arabowie i czarni Furowie różnili się trybem
życia i często zdarzało się, że Arab po osiedlenie się zostawał Furem (Darfur znaczy "dom Furów").
Obecnie jednak ofiary przemocy w regionie są przekonane, że są atakowane właśnie z powodu ich
tożsamości etnicznej. Religia w tym kontekście nie odgrywa znaczenia, ponieważ obie strony konfliktu
to muzułmanie. Zapewne dużą rolę w motywacji Janjaweed odgrywa po prostu prywatna chęć zysku.
Nie tracą oni żadnej okazji, by okraść wieśniaków z dobytku, zwłaszcza najcenniejszego -
hodowanych tu zwierząt: kóz, krów i osłów.
Przerażającą formą ich działalności są gwałty stosowane celowo i systematycznie jako instrument
taktyki wojennej i narzędzie poniżania grup społecznych i zrywania ich wewnętrznych więzi
(niszczenia materii społecznej). Amnesty International dysponuje relacjami setek zgwałconych kobiet,
często potem wykorzystywanych jako niewolnice seksualne.
Niektóre z nich nie miały jeszcze 10 lat.
Sudan zwraca się o pomoc międzynarodową, ale w tych
warunkach bardzo trudno jest jej udzielać. Zwłaszcza, że różne
części
Darfuru
charakteryzowane
są
zgodnie
z międzynarodowymi normami jako "niebezpieczne", "bardzo
niebezpieczne" i "zdecydowanie niebezpieczne". Opór stawia
też biurokracja sudańska; walka o wizy dla personelu misji
humanitarnych trwa często miesiące, pojawiają się też inne
przeszkody- jak np. wymóg cła na samochody i urządzenia
komunikacyjne potrzebne do działań na miejscu, żądanie
formalnych zgód na każdy przejazd samochodem itp.
Uchodźcy chroniący się w tymczasowych obozach w regionie Darfuru
nadal żyją w warunkach zagrażających ich zdrowiu i życiu. Mieszkają
w chatach ze słomy, z rzadka przykrytych kawałkiem plastiku. Jedyne
dostępne im urządzenie to latryna; jednak zwykle po deszczu woda
rozlewa jej zawartość po terenie obozu. Nie ma żadnego wyposażenia
zapewniającego utrzymanie elementarnej choćby higieny, więc lekarze
obawiają się wybuchu epidemii. Szacuje się też, że 20-25% populacji
darfurskiej cierpi na niedożywienie.
Nieco lepsza jest sytuacja w obozach położonych w sąsiednim
Czadzie. Na początku 2004 roku UNHCR rozpoczął wielką operację logistyczną, której celem było
przeniesienie większości uchodźców do obozów bardziej oddalonych od niebezpiecznej granicy
(rebelianci często ją przekraczali). Dosłownie od zera zbudowano małe wioski dla tysięcy osób -
schronienia dla rodzin, latryny, szpitale, szkoły, studnie i inną niezbędną infrastrukturę. Pierwszy taki
obóz został otwarty w styczniu 2004 roku, do września 2005r. powstało ich dziesięć. Poważnym
utrudnieniem pozostaje brak wody.
Obozy uchodźców nie należą jednak do najbezpieczniejszych miejsc. Jak podaje raport Human
Rights Watch są one często atakowane przez Janjaweed. Praktycznie każdego dnia arabskie milicje
mające swoje bazy w Darfurze przekraczają granice zabijając cywili,
paląc wsie i kradnąc bydło na wzór ataków dokonywanych w
sudańskiej
prowincji.
Obserwatorzy
Human
Rights
Watch
udokumentowali liczne ataki na czadyjskie wsie wzdłuż granicy
między Adré, Adé i Modoyna we wschodnim Czadzie począwszy od
XII.2005r. Najwięcej z ataków dokonali członkowie sudańskich i
czadyjskich straży ochotniczej z Darfuru, kilka z nich wsparte było
przez sudański rząd, dzięki czemu obozy ostrzeliwano również z
helikopterów.
Dziesiątki tysiące ludzi są przemieszcza się teraz z powodu przemocy
w głąb Czadu. Najwięcej z ofiar są z Dajo i grup etnicznych Masalit,
które żyją po obu stronach międzynarodowej granicy. Czadyjscy
Arabowie mieszkający na tym samym obszarze wydają się cieszyć
się immunitetem od ataków, chociaż część z nich opuściła swoje
domy i schronienie w Sudanie, widocznie ze strachu przed akcjami
odwetowymi.
Wzrastająca przemoc w Darfurze i w przygranicznych obozach ogranicza organizacje humanitarne
takich jak Oxfam, UNHCR czy PAH w wykonywaniu swojej pracy i setki tysiące ludzi obchodzi się
rozpaczliwie potrzebnej pomocy. Drogi są często zbyt niebezpieczne by nimi podróżować; pojazdy z
pomocą coraz więcej są porywane albo atakowane, a personel stawiany w rosnącym
niebezpieczeństwie. Pomiędzy lipcem a wrześniem 12 pracowników organizacji humanitarnych
zostało zabitych w Darfurze. W lipcu,
Oxfam został zmuszony do zamknięcia
dwóch północnych Darfur biur z powodu
regularnego
porywania
pojazdów
i
śmierci części personelu.
Ocenia się, że cztery z dziesięciu osób w
Darfurze, które potrzebuje pomoc nie
otrzymują jej, ponieważ nie mogą być oni
osiągnięci. Przeważające część obszaru
wiejskiego
Darfuru
jest
zupełnie
niedostępne dla agencji pomocy. Wiele z
programów pomocy jest teraz osiągane
przez helikopter, ponieważ drogi są zbyt
niepewne.
Helikoptery
znajdują
się
jednak tylko w większych miastach. Do
wsi i na obszary wiejskie, gdzie nie ma
możliwości zawiadomienia helikoptera,
organizacje
często
są
po
prostu
niezdolne się dostać.
W
większości
obozów,
namiastki
chaty, w których wiele z rodzin znajduje
schronienie są zrobione z niewiele więcej
niż kiji i plastikowych płacht. Kilka
obozów, takich jak Abu Shouk na
krańcach El Fasher, istnieje od trzech lat
i istnieje w nich pewna namiastka
trwałości,
z
kamiennymi
budynkami
zastępującymi namioty. Inne obozy są
nowsze i nadal rozszerzają się, tak jak Gereida na południu Darfuru, który to obóz potroił swój w
rozmiar od początku 2006.
Gereida jest domem dla 130,000 ludzi i wiele z obozów jest wielkości miasta, z dziesiątkami tysięcy
zapakowanych ciasno uchodźców mającymi do dyspozycji jedynie najbardziej podstawowe
udogodnienia. Takie warunki są wylęgarnią dla chorób..
Główne uczucie w wielu z obozów to bezradność i frustracja- ludzie zostali złapani w pułapkę tego
miejsca, niezdolni by wrócić do domu, z ograniczonym dostępem do edukacji albo jakiegokolwiek
rodzaju działalności gospodarczej. Większość ludzi w obozach to kobiety i dzieci. Wiele z młodych
dzieci spędziło przeważającą część swojego życia w obozach.
Piotr Pepera 02.XII.2006r.