"Czerwony błękit" cz. XII by Miko-chan
Boli mnie brzuch i ogólnie źle się czuje, stąd pewnie ta część wyjdzie mi bardzo paskudna. Poczekamy, zobaczymy.
"Nie ufaj nieznajomym, chyba że mają mocne argumenty."
Wszyscy przyjaciele w napięciu patrzyli na wrogiego Demona stojącego pośród drzew. Nigdy nie pojawiał się sam, stąd gdzieś niedaleko zapewne kryli się jego kompani i tylko czekali na sygnał do ataku. On jednak nic nie robił, jedynie wciąż w milczeniu obserwował całą drużynę swoimi dziwnie nieludzkimi oczami. Cisza przedłużała się nienaturalnie, aż w końcu Lina miała dość tych podchodów.
- Czekasz na zaproszenie?! - Rzuciła, a w jej dłoni pojawiła się kula ognia.
- Nie przyszedłem z wami walczyć, gdyby tak było już dawno bym zaatakował.
Mimo nieodpartej chęci przypieczenia Demona fireballem, Lina powściągnęła swój zapał i spojrzała badawczo na wroga.
- Czego więc chcesz?
- Mam dla was propozycję.
- Nie do odrzucenia, zapewne. - Wtrącił Zel stając koło Liny.
- Wręcz przeciwnie. Możecie ją odrzucić, ale wtedy stracicie tygodnie na bezsensowną podróż do Seiluun.
- Sugerujesz, że tam nie ma Miecza Prawdy? - Lina miała ochotę przewiercić Demona wzrokiem.
- Ja to wiem, zresztą on również. - Mówiąc to Teo wskazał na stojącego nieco z tyłu Xellosa.
- CO?! - Ruda wiedźma przeniosła spojrzenie na Mazoku.
Ten tradycyjnie złapał się ręką za tył głowy.
- Yare, yare. Rzeczywiście byłem tam wczoraj w nocy i nie odnalazłem miecza.
ŁUP!
- I zapewne powiedziałbyś nam o tym przed bramą świątyni Cephieda! - Wrzasnęła czarodziejka sprowadzając jednocześnie Xellosa do parteru.
- Może trochę wcześniej. - Odparł masując sobie obolałą głowę. Nie patrzył jednak na Linę, lecz na inną twarz, gdzie niezadowolenie mieszało się z rozbawieniem.
Tymczasem Teo, coraz bardziej zirytowany, patrzył na te wygłupy z niesmakiem. W końcu jednak Lina przypomniała sobie o jego obecności.
- Co to za propozycja?
- Pomożecie mi uratować moich braci, a w zamian ja powiem wam kto jest w posiadaniu Zguby Niedowiarków.
- Miecza Prawdy?
- Dokładnie.
- Jaką mamy pewność, że to nie podstęp? - Zel równie podejrzliwie, jak Lina patrzył na potwora.
Teo słysząc te słowa uśmiechnął się cierpko, a w tym uśmiechu było coś co jeszcze bardziej przyprawiało wszystkich o ciarki (no, może prócz Xellosa).
- Nie potrzebuję używać podstępu, żeby was zabić, ale teraz jesteście potrzebni mi żywi.
- Jesteś okropnie pewny siebie. - Stwierdziła ruda wiedźma.
- W końcu jestem Demonem. Ale wierz mi, dużo kosztuje mnie stanie tutaj i spokojna rozmowa z wami, gdyż wydano mi inne polecenia.
- A więc jesteś zdrajcą. - Skwitował Xellos podnosząc się z ziemi.
Demon z niebieskimi pasami na twarzy zacisnął gniewnie pięści.
- Nie robiłbym tego, gdyby mnie nie sprowokowała. To ona pierwsza popełniła błąd.
- Kto taki?
- Moja pani. Ale nie dowiecie się ode mnie nic więcej, jeśli nie dojdziemy do porozumienia.
- Myślę, że już doszliśmy. - Rzuciła Lina.
- Lino, jesteś pewna, że chcesz wchodzi z nim w układy, to Mazoku?! - Zaniepokoiła się Filia.
- Dlatego zrobimy, to na moich warunkach. Uratujemy twoich braci, gdy już będziemy mieć Miecz Prawdy. A potem każdy pójdzie w swoją stronę.
- To nie takie proste. - Teo patrzył wprost na rudą czarodziejkę. - Osoba, która mnie stworzyła i która teraz więzi moich braci, jest jednocześnie w posiadaniu Miecza Prawdy. I to ona od początku wodzi was za nos.
Lina również nie odrywała spojrzenia od Demona.
- Kim więc jest nasz główny wróg?
- To ta, która wysłała was w tą bezsensowną podróż. Celesta.
- Celesta? - Zakrzyknęła równocześnie Lina i Filia.
- Kim jest Celesta? - Chyba nie trzeba mówić kto zadał to inteligentne pytanie.
ŁUP!
- To wróżbitka u której byliśmy, ciemniaku! - Czarodziejka w dość brutalny sposób uświadomiła szermierza.
Po chwili jednak opanowała się i zwróciła w stronę Teo.
- W takim razie ona musi być ostatnim fragmentem Shabranigdo, mam rację?
Mazoku przytakująco skinął głową.
- Czyli to wszystko od początku było ukartowane. - Dodał Lina. - Skoro jest jasnowidzką, to wiedziała, że zdobyliśmy Miecz Kłamstwa, wiedziała też, iż postanowiliśmy zaczerpnąć u niej rady. Jednak już wcześniej pokonaliśmy jeden z fragmentów Shabranigdo i obawiała się, że sama nie zdoła odebrać nam miecza. Dlatego wysłała nas na drugi koniec świata by zyskać na czasie i móc spokojnie atakować nas po drodze, licząc jednocześnie, że któryś z jej Demonów zdobędzie tą broń. Prawda?
- Jednak nasze ataki się nie powiodły, a ona wpadła w gniew i postanowiła nas ukarać. Stwierdziła, że nie zobaczę swoich braci, dopóki nie przyniosę jej miecza. Nie przewidziała tylko jednego, że ją zdradzę. - Dokończył Demon.
- I to jest najbardziej zastanawiające. - Wtrącił Xellos spoglądając na Teo otwartymi oczami. - Jak Mazoku może zdradzić swojego stwórcę?
- Tak samo jak Gaav zdradził całą rasę potworów. Uczynił to pierwiastek ludzki, ten sam który jest także we mnie. Nie zastanowiło was, dlaczego nazywam te dwa Demony braćmi, to dość nietypowe. Prawda jest taka, że jeszcze miesiąc temu rzeczywiście nimi byliśmy.
Wszyscy w osłupieniu patrzyli na Demona, który raptem kilka minut wcześniej był ich wrogiem. Amelia zasłoniła usta rękoma, gdy dotarło do niej okropieństwo tego co usłyszała. Nawet Xellos przez chwilę w milczeniu przyglądał się Teo. Jedynie Leza wciąż lekko się uśmiechała, ale trudno stwierdzić, czy cokolwiek w ogóle z tego rozumiała.
- Chcesz powiedzieć, że byliście ludźmi? - Pierwsza odezwała się Filia.
- Tak, ale to nie jest teraz istotne. Obecnie niewiele różnimy się od reszty Demonów, nie zapominaj o tym smoku.
- Będę to miała na uwadze.
- Skoro Celesta ma miecz, który szukamy i przetrzymuje twoich braci, to nie widzę powodu, żeby tu stać i dyskutować. - Stwierdziła ruda czarodziejka. - Bierzmy się do roboty.
- Chwileczkę, Lino. - Powstrzymaj jej zapał Edward, który niespotykanie poważnie patrzył na Teo. - Celesta jest jasnowidzką, czyli trzeba założyć, że wie, iż ją zdradziłeś. Dlatego twoi bracia prawdopodobnie zostali już zgładzeni.
Demon pokręcił głową.
- To niemożliwe. Jesteśmy ze sobą bardzo silnie powiązani, gdyby któryś z nich zginął, ja także bym tego nie przeżył. Poza tym jest pewna osoba, która zagwarantowała mi, że do czasu naszego przybycia do Karny, Celesta nie dowie się o całym spisku.
- Chyba domyślam się o jakiej osobie mówisz. - Rzuciła Lina uśmiechając się przebiegle. - Taka niepozorna mieszkanka świata za ceglanym murem.
- Wyrocznia. - Zgodził się Mazoku.
- W takim razie nie wystawiajmy jej cierpliwości na próbę, Karna czeka. - Ruda czarodziejka była pełna zapału, a ponadto miała wielką ochotę wyrównać rachunki z tą kłamliwą wróżbitką.
Cała drużyna wraz z towarzyszącym im Demonem została przeniesiona do Karny. Xellos wykazał się nie tylko wielką uprzejmością (dziwne), ale także niezwykłą precyzją, gdyż znaleźli się dokładnie naprzeciwko niewielkiego domu Celesty. Lina zastanawiała się, jak to możliwe, że fragment Shabranigdo, osoba tworząca własne Demony, mieszka w miejscu, takim jak to, jednak Teo szybko wyprowadził ją z tego błędu.
- To wszystko jedynie kamuflaż. - Tłumaczył. - Za sprawą Miecza Prawdy, Celesta stworzyła przejście do świata podziemi i tam jest jej kryjówka.
Słysząc to Amelia wzdrygnęła się.
- Czyli my także będziemy musieli zejść do piekieł?
Mazoku spojrzał na księżniczkę, a jego twarz wykrzywił złośliwy uśmiech.
- Ostatnia szansa, żeby się wycofać, tam nie ma miejsca dla tchórzy.
- Może, rzeczywiście lepiej, by poszli tylko niektórzy. - Stwierdził Zel. - Gourry, Edward, Leza i Amelia powinni zostać.
- Nie ma mowy, nigdzie nie zostaję. - Rzuciła wojowniczo Amelia. - Jestem takim samym członkiem drużyny, jak reszta.
Wszyscy nieco zdumieni spojrzeli na księżniczkę. Nikt jednak nie znalazł odpowiednich argumentów by ją powstrzymać.
- Żartujecie, nigdy nie byłam w piekle, ja muszę to zobaczyć!! - Wrzasnęła Leza stając naburmuszona.
- A ty, Edward? Poradzisz sobie? - Spytała Lina, ignorując smarkulę.
- Oczywiście. - Przytaknął egzorcysta.
- W takim razie nie ma co, idziemy wszyscy. Nie zostawię Gourrego samego, bo wtedy dopiero gotów zrobić sobie krzywdę.
Szermierz stanął przy czarodziejce.
- I tak bym nie został. W końcu mam cię chronić. - Powiedział kładąc rękę na jej ramieniu.
Lina uśmiechnęła się przelotnie i spojrzała na Teo.
- W takim razie prowadź.
Demon skinął głową, a w jego ręce pojawiła się czarna kula energii, która po chwili spadła wprost na ziemię. Wtedy to z podłoża wynurzyły się czarne wrota, a moment później ich dwa ciężkie skrzydła otworzyły się z jękiem. Przyjaciele jeden po drugim wchodzili do środka, a ostatni był Zel, który z coraz większą obawą wpatrywał się w napis nad drzwiami "Welcome".
Mrok, cichy syk i smród, jakby siedzieli na około sami nałogowi palacze. Tak właśnie prezentował się przedsionek piekła. Był to długi korytarz, a po jego prawej i lewej stronie co kawałek znajdowały się stalowe drzwi z tabliczką i numerem. Lina czytała informacje po jednej stronie, a Xellos po drugiej.
- Mr Mefistofeles pokój 101, Mr Belzebub pokój 103, Hitler 105, po sto siódemką jakieś gryzmoły, 109 Vlodemort, 111 Cesarz Neron - Mówiła do siebie czarodziejka.
- Tutaj podobnie 102 to jakiś Sauron, a zaraz obok Fibrizzo, pod 106 Czarty i Biesy spółka z.o.o. , 108 Sz. P. Hanibal Lecter. Nigdzie nie widać tej wróżbitki. - Mazoku wzruszył ramionami.
Teo westchnął cicho.
- Pokój 215. Nie jest aż tak wpływowa, żeby dostać lepszy numer.
Po dość długim spacerze wąskim korytarzem dotarli wreszcie pod wskazany pokój. Lina nie mała zamiaru dłużej czekać, bez wahania nacisnęła klamkę i weszła do sporego pomieszczenia. Wyglądało ono, jak standardowa siedziba czarnego charakteru. Panował tam mrok rozświetlany jedynie przez nieliczne pochodnie przymocowane do ścian. Wewnątrz było kilka kamiennych rzeźb przedstawiających ludzi z powykrzywianymi od bólu twarzami, a na podłodze widniały ślady krwi (choć nie, po bliższym przyjrzeniu się, to była jedynie truskawkowa marmolada). Na samym końcu, gdzie było nieco jaśniej znajdował się stylowo urządzony salonik, choć purpurowa tapicerka foteli i kanapy, jakoś nie zachęcała do spoczynku. Tam też zobaczyli Celestę. Wyglądała inaczej niż za pierwszym razem, miała na sobie długą, powłóczystą, czarną suknię i równie czarny diadem na czole, co oczywiście nie zmieniało faktu iż wciąż była to niska, dość korpulentna staruszka.
- Wy tutaj?! Jak to możliwe?! - Powiedziała spoglądając złowrogo na przyjaciół. - Jak zdołaliście się ukryć przed moim darem?!
- Mamy szerokie plecy. - Odparła natychmiast Lina uśmiechając się zadziornie.
Celesta wyglądała, jakby zbierała myśli, aż w końcu przeniosła spojrzenie na Teo.
- Ostatni krąg piekieł jest dla zdrajców i buntowników.
Jasnowidzka uniosła ręce do poziomu, a chwilę później po jej obu stronach pojawiły się dwa Demony, Rico i Samson. Oba były całe we krwi, a ręce i nogi miały skute wielkimi łańcuchami.
- To była ostatnia rzecz, jaką zrobiłeś i oni także. - Wyszeptała wróżbitka, a jej twarz przybrała sadystyczny wyraz.
Nagle powietrze zafalowało, zrobiło się duszne i gorące. Przyjaciele nie wiedzieli, co się dzieje, do chwili gdy spostrzegli, że oba Demony zaczynają płonąć. Także Teo osunął się na kolana, a z jego ust wyrwał się krzyk. Nie było czasu do namysłu. Lina rzuciła celnego Fireball, a Amelia i Zel stworzyli wspólnego La - Tilta. Oba zaklęcia jednak zatrzymały się na jakiejś niewidocznej barierze. O Dragon Slave'ie nie było co marzyć w pomieszczeniu, a na wypowiedzenia zaklęcia Ostrza Nicości zwyczajnie nie było czasu. Niespodziewanie jednak po ziemi przemknął niewielki biały płomień, który wytworzony został przez Edwarda. Płomień bez problemu minął barierę, a gdy zbliżył się do Celesty, rozdzielił się i błyskawicznie wyrysował sześcioramienną gwiazdę. Wróżbitka zamarła, a powietrze w sali wróciło do normy.
- Xellos, Filia! Zabierzcie ich stamtąd! Ta bariera długo jej nie zatrzyma! - Krzyknął egzorcysta wciąż trzymając rękę przy ziemi.
Smok i Demon bez słowa przenieśli się do rannych braci. Xellos jednym ruchem laski zniszczył łańcuch Samsona, a Filia oswobodziła Rico za pomocą swojej niezastąpionej broni. W ostatniej chwili zdążyli teleportować się z powrotem, gdyż bariera pękła niczym tafla szkła.
- Pożałujesz swojej bezczelności, marionetko Gordyka! - Warknęła Celesta wpatrując się w Edwarda.
- Przekonamy się. - Odparł ten całkowicie spokojnie.
W czasie, gdy mag w najlepsze konwersował sobie z wróżbitką. Teo przez zaciśnięte zęby zwrócił się do Liny.
- Mamy w sobie wystarczająco pierwiastka ludzkiego, by biała magia, mogła uleczyć nasze rany.
Czarodziejka od razu zrozumiała co Demon ma na myśli. Już po chwili obie kapłanki i czarodziejka wraz z Zelem leczyły rannych braci. Tymczasem Xellos wykorzystując zamieszanie podwędził Linie jej drogocenny miecz i postanowił rozegrać to po swojemu.
- Mam dla ciebie propozycję, wróżbitko. - Powiedział podchodząc bliżej i uśmiechając się podstępnie. - Jeśli się nie mylę to tego właśnie szukasz.
Mówiąc to pokazał jej Miecz Kłamstwa.
- Czyżbyś miał ochotę pohandlować? Na przykład twoje życie w zamian za tą broń.
- Raczysz żartować. Doskonale wiemy, że nie masz wystarczającej mocy, żeby nas wszystkich pokonać. Ale powiedzmy, iż możesz sobie kupić moją wierność w zamian za to co kryjesz w tym starym, ludzkim ciele.
- Xellos, co ty mówisz? - Filia spojrzała na Mazoku poważnie zaniepokojona.
- Wybacz, złotko, ale mam własne priorytety. - Odparł nawet na nią nie spoglądając.
- A więc marzy ci się moc Shabranigdo. Zachłanny z ciebie Demon. - Rzuciła Celesta.
- Nie dla siebie, oczywiście. Ale jak każdy Mazoku pragnę powrotu naszego pana.
Lina właśnie skończyła uzdrawiać Teo i słysząc słowa Xellosa zaczynała się obawiać czy i z nim nie przyjdzie im walczyć. Nie miała zamiaru czekać, aż oni się dogadają. W jej dłoniach zaczęło formować się zaklęcie. Niespodziewanie jednak chwyciła ją za rękę Leza.
- Poczekaj. - Powiedziała dziewczynka wciąż wpatrując się w Xellosa.
- Wiec jak będzie? Znajdziemy porozumienie? - Spytał Mazoku.
Na te słowa Celesta roześmiała się, choć w tym śmiechu nie było radości, wyłącznie kpina.
- Nie jestem taka głupia. Nie zamierzam skończyć, jak Rezo czy Gordyk. Przebudzenie się Lorda Ciemności oznaczałoby moją śmierć.
- W takim razie nie jesteś nam do niczego potrzebna. - Skwitował Xellos otwierając jedno oko. - Ale miło się rozmawiało.
Dopiero teraz wróżbitka zrozumiała, że to wszystko było jedynie grą na czas. Jednak nie zmieniła swojego nastawienia.
- Ilość wam nie pomoże, to tylko więcej karaluchów do zgniecenia.
- W naszej drużynie jest tylko jeden karaluch. - Rzuciła Lina podchodząc do Xellosa i gwałtownie wyrywając mu Miecz Kłamstwa z rąk. - A błąd ignorancji popełnił już niejeden z naszych wrogów.
- Nie zamierzam iść w ich ślady.
W tej samej chwili przed Celestą pojawiła się jakaś broń. Bliźniaczy miecz Ostrza Iluzji. Zguba Niedowiarków we własnej postaci. Wyglądał jak lustrzane odbicie Miecza Kłamstwa, jego rękojeść i początkowy fragment klingi również oplatał wąż, którego oczy właśnie lśniły purpurowym blaskiem.
- Na tej sali są teraz oba Miecze Mrocznego Lorda. - Wyszeptała wróżbitka. - A zwycięzca bierze wszystko.
Naraz Miecz Prawdy cały zajaśniał czerwonym światłem, które wypełniło pomieszczenie, a moment później w podłożu utworzył się spory czarny wir. Pierwsze co się z niego wydobyło to straszliwy smród niczym z zatkanego kanału ściekowego, następnie zaczął wyłaniać się obrzydliwy potwór. Ku przerażeniu Liny miał on oślizgłe ciało, dwoje oczu zawieszonych wysoko ponad głową i wyglądał jak znacznie przerośnięty ślimak bez muszli. Jego korpus był zgniłozielony i oblepiony litrami śluzu, który wylewał się, aż na podłogę, a na samym środku ciała widniała szeroka bezwarga paszcza z setkami sztyletowatych zębów.
Na ten widok ruda czarodziejka w panice schowała się za swoim obrońcą, Amelia i Filia zrobiły się zielone, a męska część drużyny nie za bardzo wiedziała, jak zareagować.
- Jaki kawaii!! - Leza była wniebowzięta.
Na zielonej gębie potwora pojawił się nieśmiały rumieniec. Widząc to Celesta złapała się za głowę.
- Masz z nimi walczyć, a nie słuchać komplementów.
Przerośnięty ślimak odwrócił oczy w kierunku wróżbitki, kiedy z jego paszczy wydobyło się coś jakby westchnienie.
- Jak sobie tam chcesz. - Odburknął.
Naraz wokół niego pojawiła się chmara znacznie mniejszych stworów z wyglądu przypominających, dość mocno wyrośnięte, czarno-zielone pszczoły (brrr.... jak ja nienawidzę pszczół!). Te już bez wahania ruszyły na przyjaciół.
- Xellos zajmij się Celestą! My wykończymy tego wielkiego gluta. - Rzucił Zel, który przejął dowodzenie na czas niedyspozycji Liny.
Mazoku skinął jedynie głową i zniknął.
Na setki pszczołopodobnych stworów posypały się fireballe, ogniste strzały i wszystkie inne dostępne zaklęcia. Filia do anihilacji przeciwników używała maczugi, a trzej demoni bracia długich pazurów, które pojawiły się na ich dłoniach. Jednak upierdliwych stworów przybywało coraz więcej i więcej. Nie były silne, ale ich ilość przyprawiała o zawrót głowy. Dodatkowo, gdy którykolwiek owad ginął, wyciekała z niego jakaś żrąca substancja, która paliła wszystko na około. Tymczasem Lina stała z boku, chroniona przed atakami przez Gourrego i będąca obiektem kpin dla Lezy.
- Panie Zelgadisie ich jest coraz więcej! - Krzyknęła Amelia odpędzając się od namolnych insektów.
- Spróbuję coś zrobić. - Chimerowaty wojownik przepołowił jeszcze jednego owada, po czym schował miecz do pochwy.
Złożył ręce i przez chwilę bezgłośnie wypowiadał jakieś słowa.
- Odsuńcie się. - Krzyknął do przyjaciół. - Blast Ash!
Potężna fala energii przewaliła się przez całe pomieszczenie zmieniając w popiół wszystkie pszczoły (dobrze im tak ^^).
- Świetna robota! - Ucieszyła się księżniczka.
Niestety już chwilę później koło zielonego potwora zaczęły pojawiać się kolejne owady.
- To jego musimy pokonać. - Krzyknął Teo i cisnął w przeciwnika kulą czarnej energii.
Zaklęcie nie zrobiło na nim najmniejszego wrażenia, po prostu zatopiło się w niesamowicie grubiej warstwie śluzu.
- Uważajcie, jeśli się nie mylę, to jest Jadowity Pomiot! - Powiedział Edward stając przy Zelu i Amelii. - Jeżeli zostaniecie ranni, to trucizna zabije was w kilka sekund.
- W takim razie trzeba się tego pozbyć na odległość. - Stwierdziła wojowniczo Filia i potraktowała potwora laserem, niestety równie bezskutecznie.
Szybko okazało się, że większość zaklęć zupełnie na niego nie działa, a ta która dysponowała zdolnościami mogącymi przywołać moc Lorda Koszmarów, nie była w stanie podjąć walki. Dodatkowo z każdym ciosem z potwora ulatniał się coraz większy fetor.
- Co za smród! - Wystękała Amelia zatykając sobie nos. - Chyba do końca życia nie zmyję z siebie tego odoru!
- Co powiedziałaś? - Spytała nieco nieprzytomnie Filia.
- Że strasznie śmierdzi.
- Nie, to drugie?!
- Stwierdziłam, iż chyba nigdy nie zmyję tego zapachu. - Odparła Amelia nie za bardzo wiedząc do czego ma prowadzić ta rozmowa.
- No, jasne, przecież to takie proste. - Wykrzyknęła smoczyca, klaszcząc jednocześnie w ręce. - Tylko gdzie ja to mam?
Filia w pośpiechu zaczęła przeszukiwać kieszenie i wszystkie fałdy swojego ubrania. Przyjaciele choć "nieco" zajęci z niecierpliwością przyglądali się jej poczynaniom.
- Znalazłam! - W dłoni byłej kapłanki pojawiła się… kostka szarego mydła. - Czas na kąpiel, kupo szlamu!
Potwór wybałuszył na smoczycę swoje ślimacze oczy.
- Aqua Create! - Fala wody, wraz z nieocenionym środkiem czyszczącym uderzyła w potwora, a wszyscy znieruchomieli w oczekiwaniu.
Gdy woda opadła, potwór zniknął. Chociaż nie, gdzieś przy ziemi siedziało małe, zielone coś, które z przerażeniem rozglądało się naokoło. W czasie gdy Teo i jego bracia wykańczali ostatnie pszczoły, przyjaciele podeszli do tego co pozostało z ich przeciwnika, który obecnie sięgał im ledwo do kostek.
- I co teraz powiesz, glucie! - Rzuciła Amelia z niezwykłą dla niej zajadłością.
- To ja tu może wrócę później! - Pisnął strachliwie. - Pięć razy później.
Siup! I zielony stworek wskoczył do małej, czarnej dziury, która pojawiła się w podłodze.
- No to przynajmniej jego mamy z głowy. - Stwierdziła Lina, nadspodziewanie szybko wracająca do formy. - Została tylko ona.
Mówiąc to spojrzała w stronę Celesty, której życie było skutecznie utrudniane przez Xellosa.
Koniec części dwunastej.
C.d.n.
Chyba nie muszę tłumaczyć, że miałam niezłą fazę, piszą tą część. Ja nie wiem, skąd w moim umyśle biorą się takie porąbane pomysły, ale przypuszczam, iż to szkodliwy wpływ nadmiaru nauki. Tak czy inaczej do zobaczenia w następnym glucie, to znaczy odcinku ^_~.
Miko-chan
Motto na dziś: Nawet Domestos może być inspirujący.
06.02.2007
6
6