Dr. Wiktor Hahn - Balladyna Juliusza Słowackiego, Lublin 1947
Motyw Balladyny, zbieżne z liliami i świtezianką Mickiewicza. Jak w liliach zbrodnicza pani nie potrafi wygnać z myśli grzechu - zawsze na sercu nudno- nigdy na ustach uśmiechu- nigdy sny na źrenicach, tak samo Balladyna nudzi rankiem głos sumienia, nad wieczorami dręczy i przeraza, a nocą ze snu okropnego budzi? Tak samo obie zbrodniarki na samą myśl wskrzeszenia siostry wolą raczej umrzeć, niż przeżyć ta chwilę. Niektórzy autorzy dopatrują się wpływu świtezianki w motywie zapowiedzi śmierci wspólnej kochanków w razie wiarołomstwa. W Balladynie ginie tylko jeden Grabiec, z zupełnie innych powodów\
Balladyna występuje, jako młoda piękna dziewczyna z licznymi wadami. Do matki nie ma ani miłości, ani szacunku, odnosi się do niej nie życzliwie, traktuje ja z góry, odpowiadając opryskliwie. Taki sam stosunek jest wobec Aliny, której w ogóle nie uznaje. Pełna zalotności kocha się w Grabcu, wymykając się po kryjomu wieczorem na schadzki z nim. Popsuta przez matkę, która, nie dostrzegając jej wad, ubóstwia ja, nie nawykła do żadnej poważnej pracy, czuje się nieszczęśliwa w swoim otoczeniu. W tym częściowo wina matki, która podsyca i tak już wybujała jej wyobraźnię nieodpowiednimi opowiadaniami o mającym ją spotkać kiedyś wielkim szczęściu. Stąd, kiedy Kirkor postanawia jedną z córek wdowy pojąć za żonę, Balladyna zaczyna snuć rozkoszne marzenia na samą myśl, że zostanie małżonką wielkiego pana i zapewnia Kirkora w bardzo przesadnych słowach o swej rzekomej miłości ku niemu. To jednak nie przeszkadza wymknąć się jej w kilka chwil później na umówioną schadzkę z Grabcem. Te złe pierwiastki co raz bardziej rozwijające się w niej, wydadzą nawet rezultat; przy tym wszystkim nie trudno dojść bohaterce do zbrodni. Przyspiesza ten moment tragedii przypadek, odgrywający w niej tak wielka rolę. Pełna nadziei, ze zostanie żona Kirkora, wybiera się wraz z Aliną na maliny, los jednak jej nie poszczęścił. Pod wpływem zazdrości, że Alina mając pełen dzbanek malin, zostanie żona Kirkora, pragnie najpierw odebrać dzbanek, później zaś podrażniona przez nią, w jakimś dziwnym zamroczeniu zabija ją. Po dokonaniu zbrodni woła przerażona i zrozpaczona:
, „Co moje ręce zrobiły!”,
a zaraz po tym odpowiada następujące słowa, rzucające nie mało światło na sta jej duszy.:
„Któż zabija
Za mali dzbanek siostrę?.. jeśli z bora
Kto tak zapyta? powiem: ja. nie mogę
Skłamać powiem: ja! Kto ja?... Wczora
Mogłabym przysiądz, że nie!... w las…
W las.. w drogę!
Wczorajsze serce niechaj się za ciebie -
Modli - Ach! jam się wczoraj nie modliła.
To źle! Źle! - i dzisiaj już nie cza …
Na niebie
Jest Bóg, zapomnę, że jest, będę żyła,
Jakby nie było Boga…” (akt II, scena 1, ww. 229-238)
W tych kilku wersach przedstawił poeta nadzwyczaj psychologicznie, jak dusz Balladyny miotają najsprzeczniejsze uczucia.
Odtąd jak każdy zbrodniarz Balladyna chce usunąć wszelkie ślady swojej zbrodni. Matce i Kirkorowi opowiada zmyśloną, nieprawdopodobną wprost historię o ucieczce Aliny z obdartym młodym kochankiem, czemu oni zbyt łatwowiernie wierzą. W przerażeniu po dokonanej zbrodni zostawiła zwłoki Aliny w lesie. Tu przychodzi znowu jej przypadek \ pomocą, gdyż Filon zabiera ciało Aliny, ale o tym zbrodniarka nic nie wie.
Po pierwszej zbrodni następuje łańcuch dalszych. Dostawszy się w moc Kostryna, który dowiedział się o zabiciu Aliny, zabija pod jego wpływem niewinnego Gralona - wypędza z zamku matkę, której się wstydzi, zabija Grabca, po którym chce posiąść koronę, każe powiesić Pustelnika, wiedzącego o jej tajemnicy, w końcu po śmierci Kirkora truje ostatniego świadka swych czynów Kostryna, staje się przyczyną śmierci swej matki.
Tych wszystkich zbrodni nie dopuszcza się jednak na zimno, wciąż obawia się, żeby się sama nie zdradziła. Zwolna wyradza się w jej duszy, co raz większa zatwardziałość i nieugiętość, tym więcej, że wskutek pomyślnego zbiegu okoliczności, zdołała pokonać wszystkie przeszkody. Tak dochodzi do szczytu swych marzeń i dążeń: zostaje królową. Odtąd pragnie rozpocząć inne, nowe życie. Na samym początku jej rządów podnoszą oskarżenie jej zbrodni: lekarz, Filon i wdowa. Za zbrodnie te musi nastąpić kara - taka, jaką sama Balladyna wśród wielkiego udręczenia serca wydaje na nieznaną otoczeniu zbrodniarkę - jakże sobie samej dobrze znaną. Karą ta nie może być nic innego, jak tylko śmierć, zesłana na nią przez najwyższego i najsprawiedliwszego Sędziego, stwórcę świata
Zbrodnie Balladyny, piętrzące się jedna za drugą, były tak wielkie, ze nie można sobie wprost wyobrazić, aby mogły jej ujść bezkarnie. Usunęła już wszystkie ślady swych zbrodniczych czynów, nikt jakoś nie domyśla się nawet, ze ona była sprawczynią, własne tylko sumienie oskarża ja ustawicznie. W chwili największego triumfu następuje kara Boża, jakże straszna ale jakże zasłużona.
Kobiety dramatów słowackiego - Balladyna , Michał bałucki , Kraków 1867
Słowacki w Balladynie pokazał fałszywość tego zapatrywania, pokazał, że zbrodnia wszędzie znajdzie dla siebie urodzajną glebę, i w pałacu, i w chacie ; że kobieta złego serca i wielkiej próżności będzie zła czy jako krolowa czy jako chłopka.
Balladyna jest okrutna córka, do okrucieństwa i zdeptania dziecięcej miłości skłania ją wstyd swego pochodzenia, swej przeszłości. Kobieta próżna z żądza wyniesienia się druzgocze wszystkie szczeble, po których szła do wielkości - pali za soba wszystko. Jedną z tych ofair na drodze do wielkości jest matka. Balladyna w ten sposób jest egoistką , robi to tylko dla siebie i dlatego jest bardziej odrażającą potworna niż lady Makbet.
W pierwszych słowach Balladyny autor naznaczył nam jej charakter:
„gdzieś ty mój grzebień podziała Alino
Co ty tam słuchasz jak się matce marzy.”
W tych słowach odsłania się cała szkarada jej duszy, którą dalsze wpadki rozwijają w przerażające zbrodnie. Zła córka i próżna kobieta zamieia się w ciagu akcji w potwora, na który ze wstrętem i przerażeniem patrzymy. W jedej tylko chwili, w której złe skłonności maja się pierwszy raz wyrazić zbrodnią, w akcie drugim podczas spotkania się z Alina w lesie, widzimy Balladynę wahajacą Se walczaca ze sobą sama, niemajaca odwagi popełni c rękami zbrodni, która już w duszy dojrzała, nie śmiejącej przeskoczyć przepaści , jaka dzieli myśl od czynu, SA nawet chwile , w których cofa się przed tym i woła do siostry : „idz bądź panią ”. Ale są to tylko cofania się do silniejszego rozpędu, dziecinne przekomarzania się Aliny roznamiętniaja ją na nowo i skłaniaja do stanowczego kroku.
Ta pierwsza zbrodnia rodzi w niej wyrzuty sumienia, żal : „co moje rece zrobiły”. Woła pomieszana. Gdy goplana udając jej głos jej siostry , odzywa się, Balladyna szuka oczyma i woła :”gdzie jest mój nóż?” gdy pustelnik obiecuje jej wskrzesić siostrę mówi do niego :”co to? Ha, wyrzekłeś, że siostra moja zbudzi się? Ja wole umrzeć”.
Głęboko pochwycony jest ten niby żal zbrodniarki, jej nie żal że dokonała tego czynu, ona tą skrucha chce oszukać swoje sumienie, odpędzić widma, co ją niepokoją po pierwszej zbrodni. Pozniej osuwają się na drugi plan i bez leku zbrodnia rodzi w niej kolejną zbrodnię. Gdy zostaje żona Kirkora, Balladyna czuje się osamotniona, zbrodniarka w towarzystwie cnoty nie jest swobodną, szuka pokrewnej sobie czarnej duszy i znajduje ja w rycerzu Kostrynie. Oczami porozumieli się wpierw, zanim wspolnie dokonana zbrodnia na Gralonie sprzymierzyła ich ze sobą. Balladyna żyje w ciągłej trwodze. Balladyna ma wszystkie cechy znamionujące despotyzm, tj. jękliwość i okrucieństwo, obawa o siebie i rządza władzy niepodzielnej podaje jej co chwila sztylet do ręki.
Juliusz słowacki o Balladynie i Lilli Wenedzie - Alfred Trawiński , Tarnopol 1908
Przedstawicielką akcji ujemnej jest Balladyna,. Charakter czarny, demoniczny, ale na tle natury wyższej, iści zwyczajny poziom duszy innych w jej położeniu. Zasady demonizmu rozwijała w niej miłością niemądrze matka. Egoizm i zarozumiałość, lekceważenie matki, zawiść i prawie wzgarda w stosunku do siostry, brak miłości ku ludziom, nadaja całemu jej zachowaniu cos szorstkiego w obejściu; swawolne miłostki z Grabcem poza oczyma matki, pragnienie wyjscia z biednego stanu posunięte do namiętności, kiedy trzeba obłuda i serdeczność udana np. w stosunku do Kirkora. Balladyna która wczoraj kochała Grabca porzuca go dla drugiego, aby wyjść ze sfery poziomej i stac się panią. Najdemoniczniejsze ze wszystkich namiętności, zawiść i duma, podaja jej nóż zabójczy. Pozostaje ona pod wpływem szatanów, których obecność w lesie poznaje Pustelnik.
Balladyna zabija siostre, ten czyn daje jej w ręce wszystko czego pragnęła, zamienia chatę w pyszny pałac i pozwala jej o wszystkim zapomnieć. Ale fatalizm, ta wewnętrzna i przedmiotowa logika czynów bierze w górę. W akcie pierwszym główną rolę odgrywa przypadkowość, w drugim demonizm, w trzecim zaś i nadal fatalizm zbrodni. Balladyne dreczy w zamku Kirkora sumienie, na jej czole powstała niezmyta czerwona plama z krwi siostry, a kiedy mąz domaga się odjeżdżając, żeby tę wstęge po powrocie zrzuciła, Balladyna sądzi że poszedł szukać trupa Aliny. Następuje stad zdrada i wiarołomstwo przeciw mężowi, nielitość i niepoczciwość względem matki , której się wypiera i na samotnej wieży osadza, aby nie mieć jej ciągle na oczach. Ale sumienie w postaci strachu przed karą każe udać jej się do pustelnika, aby jej zmył plamę z czoła. Ten wie już o zabójstwie i widując się często z kirkorem , mógłby mu powiedziec co mu Balladyna zdradziła. Teraz Balladyna rzuca się w objęcia Kostryna, aby go zrobic swem narzędziem. Ten jednak nie poprzestaje na tej roli drugorzędnej i Balladyna staje się raczej narzędziem w jego rekach. Nowy mord dokonany na gońcu Kirkorowym Gralonie, przesłanym do balladyny z darami, to główny czyn Kostryna, choć spełniony ręką balladyny. Dalej daje kostryn pobudkę do wypędzenia wdowy. Na wielkiej uczcie zapytana przez króla o herb swój i pochodzenie, kiedy się jeszcze waha, co na to dopowiedzieć, podsuwa jej kostryn odpowiedź, jakoby była wypędzona przez swojego wuja z dalekiego świata. Wobec tego musiała doznac matka losu jaki ja spotyka.
Konstanty Wojciechowski - przewrót umysłowości i literaturze polskiej po roku 1863 , warszawa 1928.
Czesław zgorzelski - o sztuce poetyckiej Mickiewicza, warszawa 2001, s. 114-115