Czesław Miłosz - biografia
Dzieciństwo i młodość (1911-1939)
Czesław Miłosz urodził się 30 czerwca 1911 r. w Szetajniach na Litwie. Był pierwszym synem Weroniki z Kunatów i Aleksandra Miłosza. W 1914 roku, po wybuchu I wojny światowej, ojciec Miłosza zostaje wcielony do armii carskiej. Jako inżynier drogowy buduje mosty i umocnienia frontowe, podróżując po całej Rosji. Wraz z nim tułają się żona i mały Miłosz.
Miłoszowie wracają na Litwę po zakończeniu wojny, w roku 1918. W 1921 r. dziesięcioletni Czesław wstępuje do Gimnazjum im. Zygmunta Augusta w Wilnie. Zdaje maturę i dostaje się na Wydział Prawa Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie.
Debiut Miłosza przypada na rok 1930 - w piśmie „Alma Mater Vilnensis” ukazują się wtedy jego dwa wiersze. Miłosz jest w tym czasie współzałożycielem grupy „Żagary”. W tym czasie odbywa także swoją pierwszą (letnią, studencką) podróż do Paryża.
Debiut książkowy to rok 1933 i tomik „Poemat o czasie zastygłym”. Uzyskał on uznanie i został wyróżniony nagrodą Związku Zawodowego Literatów Polskich. Pieniądze uzyskane ze stypendium Funduszu Kultury Narodowej umożliwiają Miłoszowi roczny pobyt w Paryżu. Po powrocie na Litwę, w 1936 r. wydaje kolejny tomik poezji, „Trzy zimy”.
W tym czasie Miłosz pracuje w rozgłośni radiowej Polskiego Radia w Wilnie. Zostaje z niej usunięty za lewicowe poglądy i wyjeżdża do Włoch. Po powrocie związuje się z Warszawą, gdzie pracuje znów w Polskim Radiu. Jego wiersze i artykuły zaczynają ukazywać się w czasopismach literackich, m.in. w „Pionie”, „Kwadrydze”, „Ateneum”.
II wojna światowa (1939-1945)
Po wybuchu wojny Miłosz znalazł się na froncie jako pracownik Polskiego Radia. Po wkroczeniu Rosjan na teren Polski przedostaje się do Rumunii, a potem z powrotem do Polski. W 1940 wydaje w Warszawie pod pseudonimem Jan Syruć tomik pt. „Wiersze”. W 1941 otrzymuje pracę woźnego w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego.
Przebywając w okupowanej Warszawie, zajmuje się pracą wydawniczą. Tłumaczy esej filozoficzny Jacques'a Maritaina „Drogami klęski”, wydaje antologię poezji antynazistowskiej pt. „Pieśń odległa”. Tworzy także poezję - w 1943 r. „Świat (poema naiwne)” oraz „Głosy biednych ludzi”
Lata 1945-1980
Po wojnie zamieszkuje w Krakowie. Publikuje w „Czytelniku” tom wierszy „Ocalenie”. Miłosz wyjeżdża do Nowego Jorku jako pracownik dyplomatyczny, pracuje w konsulacie w Nowym Jorku, później w Waszyngtonie jako attache kulturalny. Tam powstaje jego słynny „Traktat moralny” ogłoszony w 1948 r. w „Twórczości”.
Przyjazd Miłosza latem 1949 r. do Polski powoduje wstrząs - poeta uświadamia sobie prawdę o ustroju totalitarnym. W 1950 r. zostaje I sekretarzem ambasady PRL w Paryżu. 1 lutego 1951 zwraca się do władz francuskich o azyl i przeprowadza się do Maisons-Lafitte. Niedługo później w paryskiej kulturze ogłasza swój artykuł „Nie” oraz rozpoczyna prace nad „Zniewolonym umysłem”.
Jeden z najsłynniejszych zbiorów esejów Miłosza zostaje wydany w 1953 r. przez Instytut Literacki w Paryżu. Zostaje on wydany w trzech językach - po angielsku w Anglii, Stanach Zjednoczonych i Kanadzie, w Paryżu w języku polskim i francuskim. Mniej więcej w tym czasie Miłosz pisze swoją pierwsza powieść „Zdobycie władzy”. W 1953 r. wydaje też tom poezji „Światło dzienne”. W Paryżu ukazują się jeszcze: powieść „Dolina Issy” (1955), tom wierszy „Traktat poetycki” (1957), esej autobiograficzny „Rodzinna Europa” (1958).
W 1960 r. Miłosz wyjeżdża do USA. Od tej pory jego życie będzie długo związane z tym krajem. Otrzymuje posadę wykładowcy na Uniwersytecie Kalifornijskim, na Wydziale Literatur i Języków Słowiańskich. Przez najbliższe 20 lat Miłosz będzie godził stanowisko wykładowcy z twórczością pisarską. Ogłasza tomiki wierszy: „Król Popiel i inne wiersze”, „Gucio zaczarowany”, „Miasto bez imienia”, „Gdzie wschodzi słońce i kędy zapada”. W 1974 r. otrzymuje nagrodę Pen Clubu za tłumaczenie poezji polskiej na język angielski.
Później Miłosz tłumaczy Biblię z języków oryginalnych. W1979 r. wydaje Księgę Psalmów, później Księgę Hioba, Księgi pięciu megilot (to pochodzący z Biblii hebrajskiej zbiór pięciu ksiąg, nazwa pochodzi od hebrajskich słów oznaczających dosłownie "pięć zwojów"), Ewangelię według św. Marka i Apokalipsę.
Lata 1980-2004
Otrzymanie przez Miłosza literackiej Nagrody Nobla w roku 1980 jest przełomem w jego dotychczasowym życiu, zarówno osobistym, jak i literackim. Wtedy to w Polsce po raz pierwszy od 1945 roku (czyli po 35 latach!) zostają wydane tomiki jego poezji. W następnym roku poeta odwiedza Polskę po 30-letniej nieobecności w ojczyźnie. Polskę odwiedza ponownie w 1989 r. Podczas tych wizyt otrzymuje tytuły honoris causa Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego i Uniwersytetu Jagiellońskiego. Coraz częściej bywa w Polsce. Bardzo ważna jest także jego wizyta na rodzinnej Litwie w 1992 r. Otrzymuje tam tytuł doktora honoris causa Uniwersytetu Witolda Wielkiego w Kownie. W 1993 r. na stałe osiada w Krakowie.
Przez ostatnie dziesięć lat życia Miłosz intensywnie pisze. W 1998 roku wydaje „Pieska przydrożnego”, za którego otrzymuje nagrodę Nike. Kolejne tytuły jego tomików to: „To” (2000), „Druga przestrzeń” (2002), „Orfeusz i Eurydyka” (2002).
Miłosz umiera w Krakowie 14 sierpnia 2004 roku. Po swojej śmierci został przez niektóre osoby związane z „Naszym Dziennikiem” oskarżony o „antypolskość”, „antykatolicyzm” i „marksizm”. Takim opiniom zdecydowanie sprzeciwiło się wielu przedstawicieli polskiej kultury, twierdząc, że opierają się one na wyrwanych z kontekstu wypowiedziach i świadczą o niezrozumieniu twórczości artysty.
Wykaz publikacji
POEMATY I TOMY POETYCKIE
Poemat o czasie zastygłym (1933)
Trzy zimy (1936)
Wiersze, (wydane pod pseudonimem: Jan Syruć) (1940) [wydanie konspiracyjne]
Ocalenie (1945)
Traktat moralny (1948)
Światło dzienne (Paryż 1953)
Traktat poetycki (Paryż 1957)
Król Popiel i inne wiersze (Paryż 1962)
Gucio zaczarowany (Paryż 1964)
Wiersze (Londyn 1967)
Miasto bez imienia. Poezje (Paryż 1969)
Gdzie wschodzi słońce i kędy zapada (Paryż 1974)
Hymn o perle (Paryż 1982; Kraków 1983)
Nieobjęta ziemia (Paryż 1984; Kraków 1988)
Kroniki (Kraków 1988)
Dalsze okolice (Kraków 1991)
Haiku (1992)
Na brzegu rzeki (1994)
To (2000)
Druga przestrzeń (2002)
Orfeusz i Eurydyka (2003)
POWIEŚCI
Zdobycie władzy (Paryż 1953; Warszawa 1989)
Dolina Issy, (Paryż 1955; Kraków 1981)
WAŻNIEJSZE ESEJE I SZKICE LITERACKIE
Zniewolony umysł (Londyn 1953)
Kontynenty (1958)
Rodzinna Europa (Paryż 1959; Warszawa 1990)
Ziemia Ulro (Paryż 1977; Warszawa 1982)
Ogród nauk (Paryż 1979; Lublin 1986)
Nieobjęta Ziemia (1996)
Abecadło Miłosza (1997)
Piesek przydrożny (1997)
Inne abecadło (1998)
Zaraz po wojnie. Korespondencja z pisarzami 1945-1950 (1998)
TŁUMACZENIA BIBLII:
Księga psalmów, tłum. z hebrajskiego (Paryż 1979; Lublin 1982)
Księga Hioba, tłum. z hebrajskiego (Paryż 1980; Lublin 1981)
Księgi pięciu megilot, tłum. z hebrajskiego i greckiego (Paryż 1982; Lublin 1984)
Ewangelia według św. Marka, Apokalipsa, tłum. z greckiego (Paryż 1984; Lublin 1989)
Zniewolony umysł - streszczenie
Rozdział I - Murti-Bing
Mieszkańcy krajów europejskich dopiero w połowie XIX wieku zyskali świadomość, że książki filozoficzne mają bezpośredni wpływ na ich losy. Filozof kojarzony był zazwyczaj z marzycielem, którego dywagacje nie miały znaczenia. Z tego też powodu większość nie dostrzegła ważności marksizmu, uznając go za kolejny przejaw „bezpłodnej zabawy”. Istniały jednak wrażliwe jednostki, które potrafiły dostrzec płynące z tej doktryny niebezpieczeństwo. Bez wątpienia takim człowiekiem był filozof, pisarz i malarz - Stanisław Ignacy Witkiewicz.
Punktem wyjścia dla rozważań prowadzonych przez Miłosza staje się powieść Witkacego pod tytułem „Nienasycenie”. Książka ta jest studium rozkładu, przedstawia nieszczęśliwych ludzi, którzy żyją w atmosferze bezwładu i bezsensu. Lekarstwem na ich „nienasycenie” staje się pigułka Murti-Binga, która przenosiła światopogląd drogą organiczną. Ludzie, którzy zażyli owej pigułki, zmieniali się zupełnie, zyskiwali pogodę ducha i szczęście, przestawali być także wrażliwi na wszelkie elementy metafizyczne. Bohaterowie Witkacego przeistoczyli „nienasycenie” filozoficzne w służbę nowemu ustrojowi, stali się użytecznymi elementami większej całości. Zdaniem Miłosza wizja Witkacego spełniła się w najdrobniejszych szczegółach w ówczesnym świecie. „Pod powierzchnią codziennych krzątań i zabiegów trwa świadomość nieodwołalnego wyboru. Człowiek musi albo umrzeć - fizycznie czy duchowo - albo odrodzić się w sposób jeden, z góry zdefiniowany, przez zażycie pigułek Murti-Binga”. Intelektualiści adaptowali się do tej nowej rzeczywistości, w ich adaptacji można zauważyć kilka punktów centralnych:
Pustka - w krajach demokracji ludowej religia przestała być filozofią całych społeczeństw. Nastąpił brak jednolitego systemu pojęć umożliwiających komunikację różnych warstw społecznych. Inteligencję ogarnęło poczucie oderwania i abstrakcyjności. Ich pragnieniem stawało się chęć bycia w tłumie. Z pomocą przyszedł właśnie murti-bingizm. Proponował on jeden system, jeden język pojęć dla wszystkich. „System materializmu dialektycznego połączył wszystkich i filozofia uzyskała znów wpływ na życie.” Intelektualista stał się potrzebny, został przywrócony społeczności.
Absurd - pisarz miał pracować nad zbawieniem ludzkiego gatunku. Miał powstać nowy człowiek, który przekształca świat i myśli i sam odtwarza formację historyczną. Wówczas zostaje odkupiona absurdalność jego fizjologicznego trwania.
Konieczność - jego cechą jest strach przed myśleniem na własny rachunek. Człowiek jest jakby jednym z instrumentów wchodzących w skład orkiestry, której dyrygentem jest Historia. Poszczególny głos zyskuje znaczenia, dlatego pisarze nie wierzyli w pisanie „do szuflady”. Otrzymanie „imprimatur” nie jest równoznaczne z oceną wartości dzieła, lecz jedynie świadczy o jego zgodności z doktryną.
Przyjęcie porcji Murti-Binga jest bolesne dla większości ludzi. Jest ono bowiem równoznaczne z wyrzeczeniem się dawnego siebie. Musi nastąpić przełom, który oznacza aprobatę Nowej Wiary. Towarzyszy mu często poczucie winy, będące wynikiem przywiązania do religii przekazanej przez rodziców, czy lojalności wobec przeszłości. „Pisarz z wściekłością myśli o komunistach na zachodzie. Co za błazny. Można im wybaczyć ich deklamacje, jeżeli są potrzebne do propagandy. Ale oni wierzą w znaczną część tego, co głoszą o błogosławionym Centrum - i to już jest niewybaczalne… Mimo oporu, mimo chwil rozpaczy moment wreszcie nadchodzi. Coś jakby metaliczny dźwięk przełączanego trybu. Ależ nie ma innej drogi.” Tak następuje przełom.
W epilogu ludzie Witkacego stają się schizofrenikami, tak też jest w rzeczywistości. Choć „przełom” się dokonał, to jednak w człowieku istnieją dawne moralne i estetyczne miary. Rozdwojenie, które się odczuwa, jest mało istotne, człowiek bowiem zyskuje harmonię w stopniu względnym, a ta pozwala mu działać.
Rozdział II - Zachód
Stosunek intelektualisty Wschodu do Zachodu jest skomplikowany, nie można go określić w ramach prostego podziału sympatia-antypatia. „Jest to coś w rodzaju zawiedzionej miłości, a jak wiadomo zawiedziona miłość pozostawia często sarkazm”. Ludzie żyjący na wschodzie dzięki doświadczeniu wojny nabrali przekonania, że sądy myślowe są względne. Wszystko ulega zmianie, instytucje, obyczaje i przyzwyczajenia. Nie rozumieją tego rzecz jasna kraje zachodnie. Podobnie nie wierzą, że świat, w którym przechodzi się obok zamordowanego człowieka bez wezwania policji, świat w którym każdy musi mieszkać w swojej dzielnicy, a jego dane personalne zmieniają się z różnych względów jest taka samo naturalny, jak świat sprzed wojny.
Materializm dialektyczny uczy, że wszystko, co się wydarza gdzieś, wydarzy się także gdzieś indziej. „W życiu ludzkości działa bowiem zasada naczyń połączonych”. Z tego wynika, że złudny porządek panujący w krajach Zachodu ulegnie zagładzie. Propaganda przekonuje, że nazizm i amerykanizm wyrastają na bazie tych samych gospodarczych stosunków, a prawo jest wszędzie fikcją i służy jedynie interesom klasy rządzącej. Zgodnie z propagandą wszystkie ważniejsze wynalazki są wynikiem wysiłku intelektualnego Rosjan, choć nie jest tajemnicą, że większość z nich jest po prostu skopiowanymi wersjami amerykańskich odkryć.
„Niemniej wysiłek propagandy, aby zwalczyć rosyjski kompleks niższości i podnosić „techniczne morale”, stanowi dowód, jak wielką wagę Centrum przywiązuje do naukowego wyścigu”.
Najpoważniejszym zarzutem wysuwanym przeciwko wartościom kulturalnym Zachodu jest ich elitarność. Problem polega na tym, że system gospodarczy nie pomaga intelektualistom. Ignorancja nauki jest tym bardziej widoczna, że kontrastuje z bogactwem niektórych obywateli, ci wydają pieniądze na mrzonki. Na wschodzie jest inaczej, każdy, kto przejawia jakiekolwiek zdolności, zostanie wykorzystany. Większość muzyków, malarzy i pisarzy, mimo tego, że mieli możliwość wyjazdu na Zachód rezygnowało, ci zaś co wyjechali wracali.„Strach przed bezwzględnością, z jaką system gospodarczy Zachodu odnosi się do pracowników nauki i sztuki, jest bardzo rozpowszechniony wśród intelektualistów wschodnich”.
Oficjalnie okazywanie niechęci wobec Zachodu jest obowiązkiem obywatela. Walka z kosmopolityzmem polega na tym, że wydaje się wszystkie dzieła rosyjskich autorów, zaś z zachodnich tylko tych, którzy są komunistami. Niechęć potęgowana jest także poprzez lekceważący stosunek obywateli Zachodu. Otóż zazwyczaj wykształcony Francuz, Belg czy Holender nie ma pojęcia o Polsce czy innych państwach bloku wschodniego (Czechosłowacja, Węgry).
W efekcie tego specyficznego stosunku wobec Zachodu rodzi się nowy typ człowieka, jak pisze Miłosz, ziemskiego, surowego i nie cofającego się przed żadną konsekwencją. „Scytowie” (nazwa wprowadzona przez poetę rosyjskiego Błoka) charakteryzują się ogromną dumą, pewnością siebie oraz pogarda wobec Zachodu. Taki sposób bycia stał się wskazany także i dla narodów z Rosją związanych, a więc i dla Polaków.
Rozdział III - Ketman
Życie ludzi w krajach zależnych od centrum przypomina grę aktorów, tyle tylko, że nie grają oni na scenie a na ulicy, w biurze czy we własnym mieszkaniu. Aktorstwo dnia codziennego dotyczy wszystkich, każdy obywatel wie, że gra, wie też, że inni grają - nie jest to odczytywane jako coś złego. Aktorstwo obecne jest zarówno w życiu jak i w literaturze. Poeta nie wypowiada bowiem w wierszu siebie, lecz idealnego obywatela. Jego twórczość jest wyrazem konwencji społecznej. W ten sposób szczególnego znaczenia nabiera to, co jest ukryte dla innych. „Człowiek chroni się w wewnętrznym sanktuarium, które jest tym piękniejsze, im większą cenę trzeba zapłacić, aby innym zabronić doń dostępu”.
Autor zauważa głęboką analogię pomiędzy obyczajem uprawianym w krajach Nowej Wiary i w cywilizacji islamu na Bliskim Wschodzie. Gra uprawiana w obronie własnych myśli i uczuć, która przekształciła się w trwałą instytucję nazwana została: Ketman. Ogólnie rzecz biorąc Ketman oznacza te sytuacje, w których nie wystarcza już milczenie, a jedynym wyjściem jest publiczne wyrzekanie się swoich poglądów. Zaleca się wówczas używanie wszelkich podstępów, byle tylko zmylić przeciwnika. Jest wiele rodzajów Ketmanów:
Ketman narodowy - najpewniejszym sposobem uchronienia się przed zarzutami jest głośne manifestowanie swego podziwu dla osiągnięć Rosji w różnych dziedzinach. Chodzi tu o noszenie książek rosyjskich, nucenie rosyjskich piosenek czy oklaskiwanie rosyjskich artystów. Ludzi uprawiających ten Katman charakteryzuje pogarda dla Rosji.
Ketman estetyczny - ludzie oklaskujący oficjalne efekty produkcji kulturalnej, takie jak wiersze, czy ludzie piszący pochlebne recenzje na temat ponurej architektury, zmieniają się po przyjściu do swego mieszkania, które stanowi ich swoisty zamek. Tutaj można znaleźć reprodukcje oficjalnie potępionych dzieł sztuki, nowe płyty czy książki zakazanych autorów. Ketman ten wyraża się u pracowników literatury i sztuki w powracaniu do dawnych autorów. Często wielu z nich koncentruje się na pisaniu czy malowaniu obrazów dla dzieci, gdyż w odniesieniu do dziecięcej literatury i sztuki rygory są mniej restrykcyjne.
Ketman pracy zawodowej - Uczeni biorą udział w zjazdach, wygłaszają referaty. Realizują skutecznie zamierzone dzieło bez względu na to, w jaki sposób zostanie ono przedstawione. „Wyniki osiągnięte w imię bezinteresownego poszukiwania prawdy są trwałe, natomiast wrzask polityków przemija”. Pisarze dają w swych dziełach na przykład we wstępie wyraz aprobaty dla Nowej Wiary. Muszą także napisać odpowiednią liczbę artykułów i wierszy o charakterze hołdowniczym.
Ketman sceptyczny - najchętniej uprawiany w kołach intelektualnych, polega na obserwowaniu codziennego „widowiska wyrzeczeń i poniżeń”. Dzięki temu zdobywa się wiedzę o człowieku.
Ketman metafizyczny - polega na zawieszonym przekonaniu o metafizycznej zasadzie świata. Znaczy to, że epoka, w której się żyje, uznana zostaje za antymetafizyczną, czyli taką, w której nie można ujawnić wiary metafizycznej. Dotyczy to głównie krajów o katolickiej przeszłości. Ketman ten może objawiać się zawieszeniem wiary (wstąpienie do policji bezpieczeństwa) czy też zachowaniem katolicyzmu w ramach tak zwanego „postępowego katolicyzmu” katolicy podlegli w spawach politycznych są chętnie widziani.
Ketman etyczny - nowa etyka opiera się na przekonaniu, że dobre jest to, co służy interesom rewolucji, złe zaś to, co interesom tym szkodzi. Ketman ten jest wynikiem poczucia, że etyka lojalności wobec ogółu ma słabe strony. Ketman ten spotyka się najczęściej u starych komunistów. Potrafią oni wymordować miliony ludzi w imię rewolucji, ale próbują te bezwzględność rekompensować w życiu osobistym - ich zdolności współczucia i udzielania pomocy są nieograniczone. Życie w ciągłym napięciu rozwija spryt i psychologiczną przenikliwość. Ketman rozwija intelekt poprzez realizowanie siebie wbrew czemuś.
Rozdział IV - Alfa - czyli moralista
Miłosz przedstawia historię życia swego przyjaciela, którego w niniejszym eseju nazywa Alfą. Przed wojną zainteresowania tego wysokiego, chudego młodzieńca o rogowych okularach zwrócone były ku moralnym konfliktom. Zawsze chciał być autorytetem moralnym. Napisał powieść, która została rozreklamowana jako katolicka. Sam Alfa katolikiem jednak nie był, wykorzystał katolicyzm, gdyż ten oferował mu terminologię, która umożliwiała wyrażenie tego, co pragnął. Pojawiają się w jego wczesnej twórczości pojęcia takie jak grzech, świętość, dusza, łaska itd. Mimo rozgłosu, pieniędzy i nagrody jaką otrzymał za ową powieść nie uważał swej twórczości za dobrą. Zdał sobie sprawę, że do jego dzieł wkradł się fałsz - za sprawą katolicyzmu, którego nie był reprezentantem. Wybuchła wojna, kraj pogrążył się w tragicznych wydarzeniach, które przekraczały najbardziej makabryczną wyobraźnię. Wielu ludzi ginęło, ale on żył dalej. Zaczął działać w podziemiu, szybko stał się przywódcą moralnym wszystkich pisarzy w Warszawie. Był inicjatorem i współredaktorem podziemnego pisma literackiego.„Alfa należał do tych mieszkańców naszego miasta, którzy zareagowali na masowe morderstwa gwałtownie; walczył piórem przeciw obojętności innych i sam udzielał pomocy ukrywającym się Żydom, chociaż za pomoc Żydom groziła śmierć”.
Był przeciwnikiem nacjonalizmu. W drugiej połowie wojny miał miejsce kryzys w podziemnym państwie, wiązało się to z ogromną liczbą ofiar. W tym właśnie momencie zaczęły działać podziemne organizacje komunistyczne. Po powstaniu warszawskim Alfę, podobnie jak wszystkich, którzy przeżyli, ogarniał gniew. Nie skierował go jednak przeciw Rosjanom, ale przeciw sobie. Czuł się współodpowiedzialny za to co się stało, sam przecież nawoływał do walki. Mimo wszystko trzeba było żyć dalej. Kraj był zniszczony, nowy rząd zaczynał odbudowywać miasto. Przed pisarzami stały nowe zadania. Alfa od razu oświadczył, ze chce służyć nowej Polsce. W 1946 roku przystąpił do Partii. Znane nazwiska były niezwykle potrzebne, dzięki nim rząd stwarzał zewnętrzne oznaki świadczące o szerokim dla niego poparciu.
Alfa zawsze chciał być kimś wyrastającym ponad przeciętność. Napisał powieść, która uczyniła go pierwszym literatem komunistycznych władz. Bohaterem swej powieści uczynił starego komunistę, który przekształcał społeczeństwo o znamionach moralnego rozkładu. Książka ta była dla Partii niezwykle istotna. Alfa dostał za nią nagrodę państwową. Jedno z miast ofiarowało mu nawet willę. Brał udział w licznych komitetach i sprawiało mu to przyjemność. Nadszedł moment ostatecznej deklaracji. Alfa wygłosił artykuł o sobie jako pisarzu. Była to samokrytyka, w której zrzekł się przeszłości w imię Nowej Wiary. Przełożono ją na wiele języków i drukowano w stalinowskich pismach na Zachodzie. Alfa wiedział, że poprzez tę spowiedź przestaje być pisarzem - moralnym autorytetem, a przekształca się w pisarza - pedagoga, który pokazuje „nie to, co go męczy, lecz to, co jest uznane za użyteczne”.
Rozdzial V - Beta - czyli nieszczęśliwy kochanek
Miłosz poznał go w 1942 roku. Był wówczas żywym chłopcem z czarnymi, inteligentnymi oczami. Należał do podziemnego uniwersytetu. Uważał on, że zapał w walce z Niemcami jest jedynie irracjonalnym odruchem. Nie wierzył w nic, czego wyraz dawał w swej pełnej szarości, posępności i śmierci poezji. Gestapo aresztowało go w 1943 roku, kilka tygodni spędził w więzieniu po czym został wywieziony do obozu koncentracyjnego. Przeżył obóz, a doświadczenia tamtych lat opisał w książce „Byliśmy w Oświęcimiu”.
Opowiadania Bety uderzają swoja dosadnością, bohater nie oburza się, po prostu relacjonuje swój pobyt w obozie. Pisze, ze należał do klasy sprytnych i zdrowych. Był dumny ze swej zaradności, dzięki której w obozie miał jedzenie, był zdrowy i dobrze ubrany. Wyzwolony z Dachau przez Amerykanów zaczął poznawać życie uchodźców w Niemczech Zachodnich. Było ono właściwie przedłużeniem życia w obozie. Stanął przed problemem - czy wrócić do kraju, czy zostać emigrantem. Długo się wahał, po czym zdecydował, że Polska jest najlepszym miejscem, gdzie może rozwijać swój literacki talent.
Przystąpił do Partii, dzięki której poznał dzieła leninizmu-stalinizmu. Przekonał się, że jest ona tym, czego szukał. Jego nienawiść mogła być użyteczna. Wydał „Kamienny świat” - książkę, która przedstawiała Europę po zakończeniu drugiej wojny światowej. Chrześcijaństwo utożsamił z kapitalizmem, a ten z hitleryzmem. Do utworów wprowadzał publicystykę, w której krytykował kapitalizm. Obstawał przy pisaniu felietonów, uważał bowiem, że nie jest to czas na sztukę, lecz na działanie. Chciał być jak najbardziej użyteczny.Kilka miesięcy po napisaniu tego eseju Miłosz dowiedział się o śmierci Bety. Popełnił on samobójstwo przez otrucie gazem.
Rozdzial V - Gamma - czyli niewolnik dziejów
Miłosz poznał Gammę na uniwersytecie w Wilnie. Pochodził on ze wsi, jego ojciec był emerytowanym oficerem polskiej armii, matka była Rosjanką. Gamma był zaciekłym antysemitą. W latach ekonomicznego kryzysu przeżywał nasilenie nacjonalizmem. Dość szybko jednak od niego odstąpił. Pisał wiersze i publikował je w wydawanych przez grupę studentów, w tym Miłosza i Gammę, pismach. W przeciwieństwie jednak do wierszy pozostałych członków grupy, jego utwory zbywano milczeniem. Były one „układem starannie dobranych metafor; właściwie nic nie wyrażały”.
Rządowa lewica zbankrutowała, pojawiło się coraz częściej pytanie co dalej. W odpowiedzi zaś proponowano Rosję. Komunizm nie był łatwą decyzją. Oznaczał bowiem całkowite przewartościowanie pojęcia narodowości. Trzeba było zapomnieć o dawnych konfliktach z tą potęgą. Ceną za wkroczenie na „drogę postępu” było wyrzeczenie się uczuć narodowych oraz rezygnacja z lojalności względem własnego państwa. Gamma został stalinistą, ale partia komunistyczna była wówczas jeszcze nielegalna. Pisał on artykuły, występował na wiecach, w wyniku tych działań został aresztowany, ale z braku dowodów uniewinniono go. Lata bezpośrednio poprzedzające wybuch wojny Gamma spędził pracując w swym zawodzie - badał strukturę noweli.
Kiedy Armia Czerwona zmierzała na spotkanie z Hitlerem, Gamma przeniósł się do Lwowa, gdzie zaczęli się organizować zwolennicy Stalina. Był on przez Rosjan przyjęty jako „pewny”. W czasie, gdy brał udział w wiecach na cześć nowego ustroju, na terenach włączonych do związku odbywały się aresztowania i wywózki do obozów. Wśród wywiezionych znaleźli się również jego ojciec, matka oraz siostry. Czystki przeprowadzono również w gronie „pewnych”, do których należał. Chciał wystosować odezwę wobec aresztowanych na znak ich potępienia, ale ostatecznie nie zgodzono się na nią.
Gamma znalazł się w Rosji, wraz z kilkoma innymi założył na życzenie Kremla Związek Patriotów Polskich. Zaczęto także formułować armię polską, która po wkroczeniu do Polski Armii Czerwonej miała stanowić podstawy nowego prostalinowskiego rządu. Po 1945 roku władza Gammy stała się ogromna. Od jego słowa zależało możliwość druku, posady w redakcjach, mieszkania i zarobków. Miłosz spotkał się z Gammą w Krakowie, za jego sprawą został wysłany jako attaché do Stanów Zjednoczonych. Gamma wyjechał dopiero wtedy, gdy w kraju nastąpił okres względnej stabilizacji. Zamieszkał w jednym z najładniejszych pałaców stolicy zachodnioeuropejskiej, jako ambasador czerwonej Polski. Jego zadaniem było „nadzorowanie wierności personelu”. Dyplomatów, co do których zachodziło podejrzenie, że nie chcą wracać za żelazna kurtynę, podstępem zwabiał do Polski. Jego życie polegało na wypełnianiu politycznych obowiązków, uczestnictwie w przyjęciach i grywaniu w brydża.Musiał jednak wrócić do Polski. Otrzymał stanowisko politycznego nadzorcy wszystkich pisarzy. Do jego funkcji należało przestrzeganie, aby literatura rozwijała się zgodnie z linią wyznaczoną przez Partię.
Rozdział VI - Delta - czyli trubadur
Deltę charakteryzowała artystyczna nonszalancja, która była częścią planu aktorskiego przez niego praktykowanego. Składał się na niego każdy jego gest czy intonacja głosu. Delta przekształcał swoja biografię w zależności od potrzeb, nie istniała dla niego granica pomiędzy fikcją a rzeczywistością. Studiował przez krótki czas na uniwersytecie, napisał wówczas pracę o siedemnastowiecznym angielskim poecie, który nie istniał. Podał przy tym dokładne okoliczności powstania jego rzekomych utworów.
Delta był alkoholikiem, upojenie alkoholowe skłaniało go do różnych dziwnych zachowań (w biurze podróży prosił o szklankę piwa, oddawał mocz na swoje palto na oczach zdziwionego dorożkarza itd.), w wyniku których w kawiarniach literackich krążyły o nim legendy. Równie oryginalna jak on sam była jego poezja - „była tragiczna i komiczna, bezsensowna i pełna sensu równocześnie”. Podobał się czytelnikom, z tego też powodu dostawał liczne propozycje z radia czy redakcji. Problem polegał jednak na tym, że całą zapłatę jeszcze przed napisaniem wydawał na alkohol, a w stanie upojenia trudno mu było tworzyć.
Działalność literacka Delta rozpoczął w czasach wielkiego ekonomicznego kryzysu. Ten nie pozostał bez wpływu na jego wiersze. Nazywano go „królem nonsensu”. Mimo przygnębiającej tematyki jego dzieła charakteryzowała afirmacja życia.„Każdym swoim słowem Delta pochwalał świat taki, jakim go widział: kłębowisko absurdalnych zabaw, dążeń, słów i walk. Kochał swoja fantasmagorię. Kochał karuzelę, tańczące Cyganki, statki na Wiśle wypełnione tłumem w niedzielę ranki, żonę, do której pisał ody, koty śpiące na parapetach, kwitnące jabłonie. Był zwolennikiem entuzjazmu i radości samych w sobie, czegokolwiek dotknął, zmieniało się w widowisko pełne ruchu, barw i muzyki. Można powiedzieć, że tematy były dla Delty tylko pretekstem. Wysnuwał z siebie nić jak jedwabnik i owijał nią, cokolwiek napotkał na swojej drodze. Był zdolny tworzyć pieśni i hymny na każdy temat.”
Delta nie interesował się nigdy polityką, dlatego duże zdziwienie wywołał fakt opowiedzenia się go w 1937 roku za skrajnie prawicowym nacjonalizmem. Następnie wybuchła wojna i pisarz został zwerbowany do jednostki, która stacjonowała we wschodniej Polsce. Kiedy Armia Czerwona ruszyła na spotkanie z armią niemiecką, Delta dostał się do niewoli. Jako jeniec niemiecki wykonywał głównie prace rolne.
Po wyzwoleniu przez odziały brytyjskie przebywał najpierw w Paryżu, potem w Brukseli, zdecydował jednak, ze powróci do polski. Jego powrót był entuzjastycznie przyjęty przez władze. Był on poetą popularnym, a takich potrzebował nowa Polska. Cokolwiek napisał, było hojnie opłacane. Jedno z pism stworzyło mu nawet rubrykę w której co tydzień umieszczał krótkie scenki „najmniejszego teatru świata”, który nazwał „Zielona Gęsią”.
Jego działalność była bardzo specyficzna, najzagorzalsi marksiści byli oburzeni, że państwo pozwala na publikacje takiego „błazna”. Doświadczeni członkowie Partii wiedzieli jednak, że na tym etapie jest on potrzebny. Kiedy nie wystarczyło już pisać na wyznaczone tematy, a trzeba było pisać w określony sposób, redakcje otrzymały instrukcje, aby drukować tylko niektóre z wierszy Delty.
Rozdział VII - Wróg ładu - człowiek
Zdaniem Miłosza publiczne wypowiedzi Alfy, Bety, Gammy czy Delty pokazują, że są oni ofiarami sytuacji historycznej. W demokracjach ludowych walka toczy się o władzę duchową. Człowiek musi zrozumieć, jeśli zrozumie to zaakceptuje. Wrogami więc są ci, którzy nie rozumieją.Centralny Komitet bada poszczególne grupy ludności:
Drobnomieszczaństwo - drobni kupcy i rzemieślnicy nie mogą być lekceważeni. Zaledwie zlikwiduje się w jakiś mieście czy dzielnicy prywatne sklepy i prywatne zakłady rzemieślnicze, natychmiast pojawia się handel pokątny, tajne restauracje ukryte za ruchomą ścianą prywatnego mieszkania, szewcy, krawcy, którzy w obawie represji pracują tylko dla znajomych, jednym słowem - to wszystko, co nazywa się przestępstwem spekulacji.
Chłopi - są to również drobnomieszczanie. Nie chcą kolektywizacji, nienawidzą władzy, czym doprowadzają ją do rozdrażnienia. Są oni niebezpieczni dlatego, że ich prywatne gospodarstwa stanowią naturalną bazę partyzantów. Tylko kontrola jaką zapewnia kołchoz poprzez śledzenie każdego ruchu jego członków, może uprzedzić podziemną działalność przeciwnika.
Robotnicy - większość z nich jest niechętnie nastawiona. Nie podobają się im normy, które muszą wyrabiać. Doceniają jednak korzyści, jakie zapewnia system. Bezrobocie należy do przeszłości, a dzieci robotnika mają możliwość awansu, gdyż to spośród nich rekrutowana jest nowa kadra inteligencji. Problem polega jednak na tym, że większa część produkcji wypływa na Wschód. Jeśli towary dotrą do konsumenta, to są bardzo drogie - wlicza się w jego cenę koszta pensji mas urzędników, przez których ręce przeszły. Myślenie ma być oparte na zasadach materializmu. Służy temu szkoła, prasa i literatura. Powstaje też nowa instytucja - świetlica. To w niej odbywają się, co kilka dni zebrania z przepisowymi referatami. Ludzie wypełniają świetlice, gdzie poddają się zbiorowemu rytmowi: „myśleć inaczej niż myśli zbiorowość wydaje się absurdem”.
W demokracjach ludowych światopogląd materialistyczny został rozciągnięty na wszystkie przedmioty nauczania. „Materializm dialektyczny w przeróbce rosyjskiej nie jest niczym innym niż wulgaryzacją wiedzy podniesioną do kwadratu”. Z pomocą szkole przychodzi prasa i literatura, ilustruje ona to, czego młodzież uczy się w szkole.
Istnieją jednak ludzie zwani reakcjonistami, którzy źle myślą. Powinno się ich usunąć poza społeczeństwo. Reakcjonista nie jest w stanie mimo wykształcenia przyswoić sobie współzależności zjawisk. Świat widzi jako szereg równoległych zdarzeń, które nie są ze sobą powiązane. Dlatego zmiany zachodzące w demokracjach ludowych utożsamia z przemocą. Ludzie tego typu nie rozumieją, co stanowi istotę dialektycznej metody. Podobnie w odróżnieniu od dialektyka, który wie, że umysłowe i emocjonalne życie człowieka zmienia się w zależności od warunków, reakcjonista dziwi się tym zmianom.
Ogromny problem stanowi religia. Z nią jednak także można sobie poradzić. Wśród chrześcijan opowiadających się za ścisłą ortodoksją stalinowską występuje dość specyficzne rozumowanie. Ich zdaniem rozwój historyczny odbywa się według niezłomnych praw, które istnieją z woli Boga; jednym z nich jest walka klas. Wiek dwudziesty jest wiekiem walki proletariatu prowadzonego przez Partię komunistyczną. Jej wodzem jest Stalin, wypełnia on prawo Historii, czyli działa z woli Boga i dlatego należy się mu posłuszeństwo. Zdaniem Miłosza pomiędzy chrześcijaństwem i filozofia zachodzi jednak sprzeczność nie do pogodzenia. Chrześcijaństwo opiera się na pojęciu winy i zasługi indywidualnej a Nowa Wiara zastępuje to pojęcie zasługą i winą historyczną. Partia walczy z głoszonym przez Kościół dualizmem, zgodnie z którym człowiek powinien poddać się pod ustalony porządek rzeczy tylko jeśli nie przeszkadza mu on w pracy nad zbawieniem duszy, jest przecież nie tylko członkiem społeczności, ale także „dzieckiem bożym”.Partia walczy z jakimikolwiek próbami wnikania w głąb człowieka.„Nic nie powinno wykraczać poza opis jego zachowania się jako członka grupy społecznej. Jest to potrzebne, bo Partia traktując człowieka wyłącznie jako wypadkową społecznych sił, jest zdania, że staje się on takim typem, jakiego obraz sobie wytwarza. Jest to małpa społeczna”.Literatura socjalistyczna ma przedstawiać rzeczywistość nie tak, jak ją człowiek widzi, ale tak, jak ją rozumie. Jej celem jest więc tworzenie wzorów postępowania dla czytelnika, który idzie w kierunku wyznaczonym przez partię.
Rozdział VIII - Bałtowie
Rozdział ten poświęcony jest historii krajów bałtyckich. Miłosz przypomina, że po pierwszej wojnie światowej kraje te przestały być prowincjami rosyjskiego cesarstwa i uzyskały niepodległość. W roku 1940 władzę objęło NKWD, a dotychczasowy aparat państwowy przestał istnieć. Zarządzono wówczas wybory do parlamentu, istniała tylko jedna lista kandydatów wystawionych przez nowe władze. Obywatele musieli iść głosować, w innym wypadku zostaliby uznani za wrogów Rosji. Pierwszym aktem tak wybranych parlamentów stała się prośba o włączenie republik do Związku Radzieckiego. Mieszkańcy krajów bałtyckich stali się sowieckimi obywatelami. Zaczęły się aresztowania oraz przymusowe deportacje. W 1941 roku obszar ten został zajęty przez armię niemiecką, która wymordowała Żydów. Po tych dramatycznych wydarzeniach trzy lata później kraje bałtyckie znów znalazły się „w rękach” Armii Czerwonej, zaczęto wówczas niniejsze kraje upodobniać do Rosji. Niewiadomo jak wielu ludzi zginęło podczas tego przystosowywania, wiadomo jednak, że cel został osiągnięty.
Szkoły i uniwersytety używały języków narodowych, podobnie i książki były w nich pisane. Nie miało bowiem znaczenia w jakim języku uczyła się litewska, estońska i łotewska młodzież, istotne było, że uczą się oni jak być dobrymi patriotami Związku Radzieckiego. Jeśli się tego nauczą to będą wiedzieli, ze bezwzględny prymat należy do języka rosyjskiego. Los Bałtów jest taki sam jak innych narodów mieszkających w granicach Związku. „Jaskrawość wypadku polega na tym, że byli zupełnie nie przygotowani do nowych warunków, bo nie przeszli przez żadne stadia pośrednie. Poza tym stali znacznie wyżej cywilizacyjnie niż reszta obywateli i, nie byli Słowianami”.
Z chwilą osiągnięcia zwycięstwa, czyli zapanowania socjalizmu na całej kuli ziemskiej mają przestać istnieć odrębne narody, ponadto ma powstać jeden uniwersalny język. Naczelnym celem ma być stopienie narodów w jedną całość.
Zniewolony umysł - opracowanie
Wiadomości wstępne
Alfa, Beta, Gamma, Delta - deszyfracja
Miłosz chciał opisać środowisko, które dobrze znał, dlatego też za swoich bohaterów wybrał literatów. Alfa, Beta, Gamma i Delta to pseudonimy, za którymi kryją się realne osoby, na których wzorował się pisarz. Oczywiście można dokonać ich deszyfracji, gdyż bardzo konkretne biografie bohaterów „Zniewolonego umysłu” nie pozostawiają wątpliwości, o kim jest mowa. I tak Alfa to Jerzy Andrzejewski, Beta to Tadeusz Borowski, Gamma jest pseudonimem Jerzego Putramenta, a Delta to Gałczyński. Jeden z badaczy twórczości Miłosza - Bolecki, słusznie zauważa, że „Zniewolony umysł” jest przede wszystkim książką literacką, w której „sylwetki konkretnych pisarzy są metaforycznymi uogólnieniami przypadków ponadjednostkowych”.
Deszyfracja nie wydaje się konieczna, z prostego względu, otóż jeśli autorowi chodziłoby o pokazanie konkretnych jednostek, nie wykorzystałby zapewne pseudonimów. Te cztery studia portretowe pisarzy pokazały indywidualne rozterki oraz dramat ludzi żyjących w totalitarnym kraju.
Intencja autora „Zniewolonego umysłu”
Miłosz we wstępie do „Zniewolonego umysłu” informuje czytelnika, że chce w swym utworze pokazać, jak pracuje myśl człowieka żyjącego w ludowych demokracjach. Jego obserwacje dotyczą środowiska pisarzy i artystów, grupy odgrywającej duże znaczenie w ówczesnej Warszawie. Poprzez analizę przemian, jakie zachodzą w psychice przedstawicieli „Nowej Wiary” chce dać odpowiedź na pytanie, dlaczego intelektualiści ulegali doktrynie marksistowskiej. Przyczyn było wiele, począwszy od przywiązania do tego, co już się osiągnęło w danym miejscu, strachem przed wygnaniem, poprzez solidarność z przyjaciółmi, aż po względy ideologiczne. Mimo nieufności wobec nowej „religii mas” oraz metody, na której się opierała wielu podlegało jej wpływom. „Zniewolony umysł” - jak pisze Miłosz - jest zarówno próbą opisu, jak i dialogiem z tymi, którzy opowiadają się za stalinizmem, i dialogiem ze sobą samym. Jest w niej (książce) tyleż obserwacji co introspekcji.
Wpływ Witkacego
Miłosz wskazuje, że bardzo duży wpływ na napisanie „Zniewolonego umysłu” wywarł Witkacy, a głównie jego dwie powieści - „Nienasycenie”, oraz „Pożegnanie jesieni”. To od niego zaczerpnął kluczowe pojęcie „Murti-Bing”, oznaczające pigułkę, która przenosiła światopogląd drogą organiczną. Dzięki niemu Miłosz w wyrazisty sposób wprowadził koncepcję „Nowej Wiary”. Jak pisze sam poeta, najbardziej przyciągały go w Witkacym „brutalne rysy” jego pisarstwa, „kiedy portretował w krzywym lustrze Polskę i Europę międzywojnia”. Witkacy był przekonany, że rozszerzenie się na całą Europe rewolucji jest nieuniknione. Jego cała twórczość jest przepełniona swoistym lekiem przed bezwzględną koniecznością historii. Miłosz był świadkiem pochodu Armii Czerwonej, i jego zdaniem wyglądał on dokładnie tak jak opisał go Witkacy w swoich powieściach.
Wielogłosowość „Zniewolonego umysłu”
Charakterystycznym elementem „Zniewolonego umysłu” jest jego wielogłosowość. Miłosz chce jak najwierniej przedstawić specyfikę myślenia człowieka „Nowej Wiary”. W tym celu niejako oddaje swój głos, pozwala przemawiać komuniście, by mógł wyłożyć swoje racje. Te „komunistyczne” wypowiedzi były często utożsamiano z myślami samego pisarza, w wyniku czego został on posądzony o kryptokomunizm. Autor „Zniewolonego umysłu” napisał:
„Rzeczywiście stopień mojej identyfikacji z różnymi głosami jest bardzo wysoki, bo te głosy mieszkały we mnie - i dlatego dla marksistów i ich sympatyków książka była przekonywająca, odtwarzał ich własny dialog wewnętrzny”.
W swoim imieniu Miłosz mówi w rozdziale ostatnim, zatytułowanym „Bałtowie”, dlatego tez ma on najbardziej osobisty charakter.
Geneza powstania „Zniewolonego umysłu”
Niektórzy badacze utrzymują, że bezpośrednim impulsem do napisania Zniewolonego umysłu był spacer po Krakowie w towarzystwie Jerzego Andrzejewskiego. Literaci spostrzegli wówczas młodych akowców za kratami więzienia. Refleksje na temat tego widoku znajdują się w Zniewolonym umyśle: „(…) gdyby do Polski powrócił emigracyjny rząd z Londynu, ci żołnierze »podziemnego państwa« byliby honorowani i fetowani jak bohaterowie. Obecnie, jako politycznie niepewni, zostali osadzeni w więzieniu. Przykład ironicznych dowcipów Historii. (…) Chociaż ich wrogiem był Hitler, teraz z kolei uznani zostali za agentów klasowego wroga. Byli to bracia tych, którzy walczyli i ginęli w warszawskim powstaniu; jedni z tych, których ślepa ofiarność budziła w Alfie wyrzuty sumienia. Nie wiem, co czul patrząc na okna tych więziennych cel. Sądzę, że już wtedy rysował mu się plan jego pierwszej powojennej powieści”.
Sam Czesław Miłosz przyznawał, że Zniewolony umysł był prozatorską wersją wydanego w 1947 roku „Traktatu moralnego”: Przecież ja miałem zostać Atanazym Bazakblem, który na wieść o rewolucji nowelistów w Polsce wraca do kraju z Indii, żeby prawidłowości przeciwstawić akt jednostkowy. Mój opublikowany w Polsce, rozwinięty następnie prozą w „Zniewolony umysł”, to właśnie praca, jaką przeciwko nieubłaganym prawom rozwojowym pisał Bazakbal - żartował po latach poeta. Atanazy Bazakbal to główny bohater powieści Witkacego Pożegnanie jesieni, niespełniony artysta i filozof.
Zniewolony umysł powstawał na emigracji Miłosza we Francji. Dzieło zostało ukończone w 1951 roku w Maisons-Lafitte w słynnym ośrodku „Kultury” Jerzego Giedroycia. Właśnie w 1951 roku poeta na dobre zerwał z prokomunistycznym pragmatyzmem, idąc w ślad za takimi wybitnymi intelektualistami europejskimi jak chociażby Camus, Orwell, Russell czy Malraux. Miłosz zrezygnował wówczas ze swojej posady w paryskiej ambasadzie i do kraju powrócił dopiero po upadku PRL-u. Książka ujrzała światło dzienne w 1953 roku. Została wydana przez Instytut Literacki zarządzany przez Jerzego Giedroycia.
Dzieło Miłosza zyskało światowy rozgłos. Jednak wśród pozytywnych ocen i recenzji pojawiały się (i pojawiają się nadal) te bardziej krytyczne. Jacek Trznadel, autor głośnej Hańby domowej, a także eseju Czesław Miłosz - lewy profil, wspomina po latach: Dla wielu, zwłaszcza na emigracji, typ diagnoz Miłosza wydawał się wtedy niewystarczający lub oparty na niewłaściwych założeniach. Pisał Miłosz swoją książkę już jako apostata, ale zapewne na jego spojrzenie wciąż wpływała dopiero co przerwana gra z systemem. Ponieważ Miłosz nie chciał się oprzeć na strasznej Polsce powojennej, którą właśnie system niszczył, nie przeciwstawia więc niewolącemu systemowi żadnych sił społecznych czy elit mogących potencjalnie z nim walczyć.
Bohaterowie „Zniewolonego umysłu”
W krytycznym eseju zatytułowanym Czesław Miłosz - lewy profil Jacek Trznadel napisał o bohaterach Zniewolonego umysłu: „Osią książki są przykłady zniewolenia ideologicznego kilku pisarzy. Miłosz nie krępował się ukazywaniem wstydliwych często szczegółów biografii kolegów, w gatunku vie romancée. W zależności od charakteru różne są powody współpracy z reżimem. Gałczyński był pijakiem potrzebującym pieniędzy, Putrament od młodości grafomanem z kompleksem mniejszości, Andrzejewski mitomanem, Borowski zwariowanym moralistą, nadużywającym wniosków z marksizmu (…). Pośród sylwetek reprezentujących zniewolenie umysłu lub grę z komunizmem brak tu zresztą meandrów i szczegółów postaw samego autora książki. Mimochodem zresztą odsłaniał Miłosz, że z ludźmi tymi, często przyjaciółmi i kolegami po piórze, uprawiał podwójną towarzyską i polityczną grę”.
Alfa - Jerzy Andrzejewski
Miłosz pisze: „Człowiek, którego nazwę Alfą, jest jednym z bardziej znanych prozaików na wschód od Elby. Był on moim serdecznym przyjacielem i łączą nas wspomnienia wielu trudnych chwil, które przeżyliśmy razem. Trudno obronić mi się przed wzruszeniem przywołując jego osobę. Zapytuję nawet siebie, czy powinienem jego właśnie poddawać analizie. Jednak zrobię to, bo przyjaźń nie przeszkodziłaby mi ogłosić artykułu o jego książkach, w którym powiedziałbym mniej więcej to samo, co powiem.
Andrzejewski urodził się 19 sierpnia 1909 roku w Warszawie. Przez całe życie był silnie związany ze stolicą Polski. Tam ukończył Gimnazjum im. Zamojskiego, zdał maturę i rozpoczął studia polonistyczne. Za debiut literacki Andrzejewskiego uznaje się opowiadanie Wobec czyjegoś życia, opublikowane w 1932 roku. Jego przedwojenny wygląd i współpracę z dziennikiem „ABC” Miłosz opisuje: „Alfa przed drugą wojną światową był to wysoki, chudy młodzieniec w rogowych okularach. Umieszczał swoje opowiadania w pewnym prawicowym tygodniku, który nie cieszył się w kołach literackich dobrą opinią, jako że koła literackie Warszawy były złożone przeważnie z Żydów albo z ludzi, którzy niechętnie patrzyli na rasistowskie i totalitarne tęsknoty tego pisma.
W czasie wojny Andrzejewski pozostał w Warszawie, gdzie czynnie uczestniczył w podziemnym życiu literackim. Pełnił nawet funkcję pełnomocnika Delegatury Rządu RP do opieki nad literatami. Po zakończeniu wojny przeniósł się do Krakowa, gdzie współpracował z lewicującymi tygodnikami „Odrodzenie” i „Kuźnica”. Szybko stał się prezesem krakowskiego Oddziału Związku Literatów Polskich. W 1948 przeprowadził się do Szczecina, gdzie zaangażował się w pracę w Komitecie Obrońców Pokoju i Towarzystwie Przyjaźni Polsko-Radzieckiej. W 1950 r. wstąpił do PZPR. Dwa lata później wybrano go posłem na Sejm z ramienia Partii. Oznaczało to powrót do Warszawy.
W 1948 roku Andrzejewski opublikował swoją najbardziej znaną powieść, czyli „Popiół i diamen”t. Miłosz, który krytycznie odnosi się nie tylko do Alfy, ale i jego twórczości, przyznaje w Zniewolonym umyśle, że jest to wybitne, choć skażone socrealizmem dzieło: Wierząc w siebie nie zawiódł się. Powieść, którą napisał, była dziełem dojrzałego talentu i zrobiła na jego czytelnikach wielkie wrażenie. Całe swoje życie Alfa krążył wokół postaci mocnego i czystego bohatera. W jego przedwojennej powieści tą postacią był ksiądz, teraz uczynił bohaterem przedstawiciela Nowej Wiary, to jest starego komunistę. Andrzejewskiemu zarzucano wówczas, że zakłamał historię opisując przejęcie władzy w Polsce przez komunistów jako proces pokojowy.
Przełomową cezurą w życiu i twórczości Andrzejewskiego był IV Walny Zjazd ZLP (Związku Literatów Polskich) w Szczecinie, który odbył się w 1949 roku. Pisarz jako jeden z pierwszych wprowadził podjęte tam postanowienia w życie. Głównym „osiągnięciem” zjazdu było odgórne wprowadzenie w polskiej literaturze socrealizmu i marksizmu. Już rok później Andrzejewski napisał Notatkę. Wyznania i rozmyślania pisarza, gdzie nie tylko odciął się od całej swojej literackiej przeszłości, ale zobowiązał się do poprawienia jej. W Zniewolonym umyśle czytamy o tym momencie w życiu Andrzejewskiego: „Jego książek czekało ludzkie mrowisko wyrwane z odrętwienia, przemieszane wielkim kijem wojny i społecznych reform, to prawda - narzuconych z góry, ale nie mniej skutecznych. Nie należy się więc dziwić, że Alfa, jak większość jego kolegów, oświadczył od razu, że chce służyć nowej Polsce, która właśnie powstawała na gruzach”. Dlatego też w 1954 roku, czyli już po opublikowaniu Zniewolonego umysłu, Andrzejewski opublikował drugie, poprawione, wydanie Popiołu i diamentu, które jeszcze w większym stopniu zakłamywało historię niż wydanie pierwsze.
Zanim do tego doszło, pisarz zajmował się głównie publicystyką, w której wyraźnie popierał obóz rządzący, idealnie wpisując się w propagandę początku lat pięćdziesiątych. Opowiadania pochodzące z tego okresu zapewniły mu przychylność władz i wygodne życie, ponieważ opiewały wyższość ustroju komunistycznego nad kapitalizmem. O tym okresie twórczości i konszachtach z władzą Andrzejewskiego krytycznie pisze Miłosz: „Pozycja, jaką zdobył, pozwalała mu na uprawianie lubianej przez niego wyniosłości; był pasowany na twórcę głębokiej i szlachetnej literatury, natomiast książki jego kolegów mogły liczyć na trafienie do szerszej publiczności chyba tylko jako sensacja niezbyt wysokiego gatunku; hołdowały one jaskrawemu naturalizmowi, który wyrażał się w opisach zjawisk z zakresu fizjologii, albo były psychologicznymi traktatami, przebranymi w formę powieści. (…) Alfa w ciągu tych lat realizował z powodzeniem swój ideał pisarza - moralnego autorytetu. Jego zachowanie się było zachowaniem wzorowego pisarza - obywatela”
Jednak w 1955 roku Andrzejewski rozpoczął pracę nad powieścią Ciemności kryją ziemię, w której w alegoryczny sposób przedstawił narodziny systemów totalitarnych, jednocześnie odcinając się od oficjalnej linii prorządowej na rok przed autentyczną odwilżą. Trzy lata później przerobił Popiół i diament na scenariusz filmowy. Obraz pod tym samym tytułem wyreżyserował początkujący wówczas reżyser filmowy - Andrzej Wajda. W ten sposób Andrzejewski stworzył już trzecią wersję historii Maćka Chełmickiego.
Najgłośniejszym dziełem w dorobku pisarza, poza Popiołem i diamentem, jest bez wątpienia Miazga, nad którą pracę rozpoczął mniej więcej w połowie lat sześćdziesiątych i trwały one aż do jego śmierci. Powieść stanowi niezwykle obszerny opis społeczeństwa. Dzieło to określa się pierwszym polskim utworem postmodernistycznym. Miazga w pełnej wersji pojawiła się dopiero w 1992 roku, czyli niemal dekadę po śmierci Andrzejewskiego, który zmarł 19 kwietnia 1983 roku w Warszawie.
Beta - Tadeusz Borowski
O Becie Miłosz pisze: „(…) kiedy go poznałem w roku 1942, miał dwadzieścia lat. Był to żywy chłopak z czarnymi, inteligentnymi oczami. Pociły mu się dłonie, w jego zachowaniu się można było zauważyć tę przesadną nieśmiałość, która kryje zwykle ogromne ambicje. Kiedy mówił, w słowach jego wyczuwało się mieszaninę arogancji i pokory. Był wewnętrznie przekonany, że góruje nad swoimi rozmówcami, atakował i zaraz cofał się wstydliwie, chował pazury”.
Tadeusz Borowski urodził się 12 listopada 1922 roku w Żytomierzu na Ukrainie. Mając 18 lat (1940 rok) młody Borowski zdał maturę na tajnych kompletach (był to rodzaj nauczania prowadzonego nielegalnie poza szkołą lub uczelnią w okresie zaborów lub wojny) - podobnie jak jego bohater w opowiadaniu „Matura na Targowej”, a potem studiował polonistykę na podziemnym Uniwersytecie Warszawskim. Jego życie w konspiracyjnej rzeczywistości Warszawy było podporządkowane kilku sprawom, wśród których dominowała praca zarobkowa (zatrudnił się jako magazynier w firmie Pędzich na Pradze, handlującej materiałami budowlanymi pochodzącymi ze źródeł niemieckich). Czas wypełniały mu także studia oraz rozwijanie twórczości literackiej (pierwsze próby poetyckie podejmował już jako uczeń szkoły średniej). Jego postrzeganie świata zmieniło się z chwilą, gdy zakochał się w koleżance ze studiów - Marii (bohaterka „Pożegnania z Marią” .Na uczelni obracał się wśród takich znanych literatów, jak: Krzysztof Kamil Baczyński, Tadeusz Gajcy, Andrzej Trzebiński, czy Zdzisław Stroiński, jak również Julian Krzyżanowski, Witold Doroszewski, Wacław Borowy. W 1942 roku, gdy Borowski skończył 20 lat, ukazał się jego debiutancki tom poezji, odbity przez autora na powielaczu w liczbie 165 egzemplarzy. Nosił tytuł „Gdziekolwiek ziemia…” (to zbiór, przesiąknięty pesymistyczną, a nawet katastroficzną wizją świata, przeszedł bez większego echa wśród czytelników).
Właśnie niedługo po debiucie poznał Czesława Miłosza. Autor Zniewolonego umysłu odniósł się do poezji Borowskiego: „Beta nie miał żadnej wiary - ani wiary religijnej, ani innej - i miał odwagę w swoich wierszach przyznawać się do tego”.
Decydującym rokiem w życiu Borowskiego był 1943. Wtedy młody poeta trafił do więzienia, a następnie został zesłany do obozy koncentracyjnego w Oświęcimiu. Więzień nr 119198 swoje przeżycia przelał na karty opowiadań, które stworzył po wyjściu na wolność. Miłosz pisze: „(…) co Beta przeżył w świecie koncentracyjnym, można przeczytać w tomie opowiadań, w którym dał opis swoich doświadczeń. (…) Doświadczenia koncentracyjnego obozu zrobiły z Bety pisarza. Spostrzegł, że właściwą jego dziedziną jest proza.
Po wyzwoleniu obozu w Dautmergen pod Stuttgartem (tam właśnie przeniesiono więźniów z Oświęcimia) 1 maja 1945 roku, Borowski pozostał na emigracji w Niemczech. Na obczyźnie wydał swoje pierwsze opowiadania obozowe. Jednak w maju 1946 roku skusiła go myśl powrotu do Polski. O motywach tej decyzji czytamy w Zniewolonym umyśle: „Beta długo się wahał, wreszcie, kiedy zaczęły do niego docierać pisma literackie wychodzące w Polsce, powziął zamiar powrotu. Zdaje się, że skłoniły go do tego głównie dwa motywy: miał wielkie ambicje pisarskie, był autorem początkującym i nikomu nie znanym - gdzie, poza swoim krajem, mógłby znaleźć czytelników książek pisanych w rodzimym języku? Poza tym w Polsce odbywała się rewolucja: tam było miejsce dla człowieka targanego furią, tam była możliwość przerabiania świata.
Po powrocie do kraju współpracował z Polską Akademią Nauk, a także lewicowymi czasopismami „Świat Młodych”, „Pokolenie”, „Kuźnica”, był redaktorem miesięcznika „Nurt”. Zaangażował się w działalność Klubu Młodych Artystów i Naukowców, którego był prezesem w latach 1948-49. W 1948 roku wstąpił do Polskiej Partii Robotniczej, stając się żarliwym zwolennikiem marksistowskiej koncepcji człowieka i historii, aktywnie włączając się w organizację i nadzorowanie przebiegu Światowego Kongresu Intelektualistów we Wrocławiu. Miłosz pisze: „Literacka kariera Bety rozpoczęła się w tempie blitzu. Drukując swoje opowiadania w pismach i zgarniając duże honoraria brał zresztą to, co mu się należało. Władał dobrze językiem”.
Czesław Miłosz opowiada też o fascynacji Borowskiego filozofią Marksa i Engelsa: „Beta chłonął materializm dialektyczny jak wodę gąbka. Strona materialistyczna tego systemu zaspokajała jego potrzebę brutalnej prawdy. Strona dialektyczna pozwalała na nagły skok ponad gatunek ludzki, na zobaczenie ludzkiego gatunku jako materiału Historii”.
Z czasem jego opowiadania zaczęły tracić na artyzmie. Do głosu coraz bardziej dochodził w nich element propagandowy, ideologiczny, a estetyka schodziła na drugi plan: „(…) przekonał się, że cała ta troska o artyzm jest niepotrzebna. Przeciwnie, chwalono go tym więcej, im mocniej przyciskał pedał. Głośno, gwałtownie, zrozumiale, tendencyjnie - oto czego od niego żądano. Wśród pisarzy partyjnych (a Beta wstąpił do Partii) odbywała się licytacja na przystępność i uproszczenie - zacierała się już granica pomiędzy literaturą i propagandą. Beta zaczął do swoich opowiadań wprowadzać coraz więcej bezpośredniej publicystyki. Swoją nienawiść wyładowywał w atakach na nikczemności kapitalizmu, to jest na wszystko, co się działo poza obrębem Imperium”.
W Zniewolonym umyśle możemy też przeczytać o żarliwości i całkowitym zaangażowaniu się Borowskiego w szerzenie propagandy. Miłosz wskazuje na to, że nikt go do tego nie zmuszał, a współpraca z aparatem rządzącym wynikała z jego własnej woli i przekonań: „W rozmowie z kilkoma oficjałami literatury, od których decyzji zależało umieszczenie literatów wyżej albo niżej w hierarchii, zadałem pytanie, dlaczego tak postępują z Betą; przecież ich interesy, to jest interesy Partii, nie wymagały, aby z Bety robić całkowitą szmatę; z ich punktu widzenia byłby bardziej użyteczny, gdyby pisał opowiadania i powieści; zmuszać go do pisania artykułów znaczyło źle gospodarować talentami. Nikt nie wymaga od niego artykułów - padła odpowiedź. - To całe nieszczęście, redaktor tygodnika N. nie może się od niego opędzić. Beta sam obstaje przy pisaniu tych felietonów. Uważa, że nie czas dzisiaj na sztukę, że trzeba działać na masy bardziej bezpośrednimi, prymitywnymi środkami. Chce być jak najbardziej użyteczny”.
W wieku 29 lat (3 lipca 1951 roku) Tadeusz Borowski popełnił w Warszawie samobójstwo. Wiadomo, że już wcześniej próbował targnąć się na własne życie (pierwszy raz zrobił to na przełomie wiosny i lata 1947 roku, gdy oddał do druku tom opowiadań Pożegnanie z Marią). Opinii na temat przyczyn podjęcia tego ostatecznego kroku jest wiele. Znajomi szukają rozwiązania w przeszłości (koszmar wojny i obozów), a inni w jego własnej, gorzkiej ocenie swego powojennego życiu, gdy, jako aktywny członek partii, dał się wciągnąć w realizację programu socrealizmu. Podobnego zdania jest też Miłosz: „Wielki talent i wybitna inteligencja Bety nie wystarczyły, aby mógł sobie uświadomić niebezpieczeństwa, jakie kryją się w upajającym marszu. Przeciwnie, jego talent, jego inteligencja i zapał popychały go do czynu - podczas gdy ludzie mierni i ani zimni, ani gorący lawirowali próbując oddawać niemiłemu cezarowi tylko tyle, ile koniecznie potrzeba. Beta wziął odpowiedzialność. (…) W parę miesięcy po napisaniu tego portretu Bety dowiedziałem się o jego śmierci. Znaleziono go rano martwego w jego mieszkaniu w Warszawie. Kurek gazowej kuchenki był odkręcony, czuć było silny zapach ulatniającego się gazu. Ci, którzy obserwowali Betę w ostatnich miesiącach jego gorączkowej aktywności, byli zdania, że pomiędzy jego publicznymi wypowiedziami i możliwościami jego bystrego umysłu zachodził coraz większy konflikt; zachowywał się zbyt nerwowo, aby nie przypuszczać, że sam ten kontrast dostrzegał”.
Gamma - Jerzy Putrament
W Zniewolonym umyśle czytamy o nim: „Był to niezgrabny wyrostek o czerwonej twarzy, gburowaty i krzykliwy. Jeżeli miasto było prowincjonalne, to ci, którzy przyjeżdżali po naukę z zapadłej wsi, byli prowincjonalni w dwójnasób”. Łatwo wyczuć, że Putrament ze wszystkich czterech bohaterów budził najmniejszą sympatię Miłosza.
Jerzy Putrament urodził się 14 listopada 1910 roku w Mińsku. Pochodził z polskiej rodziny o patriotycznej przeszłości. Od większości Polaków różniło go jednak wyznanie, czego dowiadujemy się w Zniewolonym umyśle: „W przeciwieństwie do większości swoich kolegów Gamma nie był katolikiem - był prawosławny, wyznanie odziedziczył po matce”.
Już od najmłodszych lat wpajano mu wartości narodowe, a nawet nacjonalistyczne. Na studiach przystąpił do Młodzieży Wszechpolskiej i szybko stał się wiceprezesem tej organizacji. W latach trzydziestych zmienił orientację polityczną na komunistyczną, jednak wiele prawicowych dogmatów wyznawał do końca życia, o czym pisze Miłosz: „Nsił zawsze grubą laskę, która zresztą była ulubionym narzędziem części młodzieży skłonnej do antysemickich wybryków. Gamma był zaciekłym antysemitą. Był to jego program polityczny. Ja natomiast do nacjonalistów odnosiłem się z obrzydzeniem;(...)”
Putrament nigdy nie został wielkim poetą, ponieważ zbyt mocno angażował się w ideologie, najpierw nacjonalistyczną, a potem komunistyczną. Miłosz pisze o tym w następujący sposób: „Gmma został stalinistą. Myślę, że pisząc swoje wiersze pozbawione namiętności czuł się źle. Nie był stworzony do literatury. Zasiadając nad papierem czuł w sobie pustkę. Nie był zdolny przeżywać upojeń pisarza - ani upojeń procesu twórczego, ani upojeń nasyconej ambicji. Okres pomiędzy nacjonalizmem a stalinizmem był dla niego okresem otchłani, bezsensownych prób i rozczarowań”
Putrament był znany głównie ze swojej działalności politycznej. Po zakończeniu wojny szybko został wybrany posłem Rzeczpospolitej Polskiej w szwajcarskim Bernie, dwa lata później reprezentował kraj w Bałkańskiej Komisji Bezpieczeństwa ONZ, a w latach 1948-1950 była ambasadorem PRL w Paryżu. O jego pobycie w stolicy Francji czytamy u Miłosza: „ W pacu Gamma miał swój apartament, salony recepcyjne i swoje biuro. Bywało u niego wielu najwybitniejszych przedstawicieli nauki i sztuki Zachodu. Pewien biolog angielski mawiał o nim, że jest to człowiek czarujący, liberalny i pozbawiony fanatyzmu. Tego samego zdania byli liczni przedstawiciele umysłowej elity: katolicy, liberałowie, a nawet konserwatyści. Co do wielkich luminarzy literatury komunistycznej, to cenili go zarówno jako wysłannika uwielbianego przez siebie Wschodu, jak i za jego bystrość w marksistowskiej ocenie problemów literackich. Nie znali oni oczywiście jego przeszłości i nie wiedzieli, jaką cenę płaci się, aby z nieokrzesanego młodzieńca, który wychował się w jednym z najbardziej zapadłych kątów Europy, stać się gospodarzem osiemnastowiecznego pałacu. Jerzy Putrament był agentem NKWD i konfidentem UB”
Po powrocie do Polski został posłem na Sejm z ramienia PZPR (1952-1956), a rok wcześniej wydał zbiór wierszy wybranych napisanych w latach 1932-1949. Działał aktywnie na polu Związku Literatów Polskich, był redaktorem i publicystą wielu czasopism. Porzucił poezję dla prozy, do jego najgłośniejszych dzieł należą powieści: Rzeczywistość (1947 r.), Wrzesień (1952 r.), Rozstaje (1954 r.), Pół wieku (1962 r.), Arka Noego (1961 r.), Pasierbowie (1963 r.), Odyniec (1964 r.), Puszcza (1966 r.), Małowierni (1967 r.), Bołdyn (1969 r.). Jerzy Putrament zmarł 23 czerwca 1986 roku w Warszawie.
Delta - Konstanty Ildefons Gałczyński
„Delta miał ciemną, cygańską cerę, był piegowaty, niewysoki, jego gębę, kiedy się śmiał, wykrzywiał sardoniczny (cyniczny, pogardliwy) grymas, włosy odgarniał w tył z wysokiego czoła. Jego głowa była nieproporcjonalnie duża w stosunku do tułowia, miał w sobie coś z karła i błazna, tak jak go malowali w scenach książęcych uczt dawni malarze. Zdradzał skłonność do ekscentrycznych ubrań, krawaty lubił wiązać na luźny, duży węzeł” - czytamy w Zniewolonym umyśle.
Konstanty Ildefons Gałczyński urodził się 23 stycznia 1905 roku w Warszawie. W 1914 roku wraz z rodziną został ewakuowany do Moskwy, tam zaczął pisać wiersze. Gałczyńscy powrócili do Warszawy w 1918 roku. Rok przed maturą w „Rzeczpospolitej” wydrukowano pierwszy wiersz poety. Rozpoczętych studiów na Uniwersytecie Warszawskim nie ukończył, nawiązał współpracę z pismami satyrycznymi (m.in. z „Cyrulikiem Warszawskim”), w latach 1926-1928 odbył służbę wojskową. Związał się z literackim ugrupowaniem Kwadryga. W 1931 roku wysłano go na placówkę kulturalną do Berlina, tam napisał m.in. Bal u Salomona, o którym możemy przeczytać w Zniewolonym umyśle: „Najbardziej niezwykłym poematem Delty był „Bal u Salomona”. Dlaczego król Salomon wydał bal? Dlaczego król Salomon żyje w dwudziestym wieku? Może to zresztą nie król Salomon, tylko Salomon po prostu? Dlaczego na salę wkraczają bezrobotni sprzedający motylki? Kto śpiewa pieśni perskie o Gulistanie, ogrodzie róż? Skąd nagle zjawiają się hordy policjantów i zaczynają tańczyć dzikie tańce? Nie warto troszczyć się o podobne pytania. Istnieje szczególna logika snu i tylko taki poeta jak Delta potrafi używać jej swobodnie. U Delty rozmowy toczące się na balu u Salomona są dźwignięte o stopień wyżej - w krainę majaczeń i wiekuistego zwątpienia”.
Niedługo po powrocie do Warszawy wyjechał do Wilna, gdzie jego kariera nabrała jeszcze większego tempa. Ulegając romantycznej tradycji miasta tworzył dla gazet wileńskich, krakowskich i warszawskich, nawiązał współpracę z radiem, a także artystami estradowymi, dla których zaczął pisać teksty. Po narodzinach córki Gałczyńscy powrócili do Warszawy. Miłosz na kartach Zniewolonego umysłu zdradzał dość wstydliwe szczegóły na temat Gałczyńskiego: „Delta był nałogowym alkoholikiem. Alkoholizm (zwykle były to cykle trwające po kilka dni) wprowadzał go w stan halucynacji, który wyrażał się działaniami, jakie nie zdarzają się innym pijakom. Wchodził do biura podróży i żądał szklanki piwa (...) Kiedy był trzeźwy, nikt nie mógłby przypuścić, patrząc na niego, że jest on autorem wierszy, które rozśmieszały publiczność. Małomówny, ponury, patrzył spode łba. Ożywiał się tylko na widok pieniędzy. W targach był nieubłagany. Wymieniał sumę i żadne argumenty nie mogły go skłonić do ustępstw. (...) Szarlatan, alkoholik. A jednak Delta był wybitnym i - wbrew pozorom - tragicznym poetą.
Zaraz po wybuchu wojny został wcielony do armii. Trafił do niewoli niemieckiej, gdzie napisał m.in. słynny do dziś utwór Pieśń o żołnierzach z Westerplatte. Przewieziono go do międzynarodowego obozu jenieckiego w Altengrabow niedaleko Magdeburga. Po zakończeniu wojny podróżował po Europie.
Po długich wahaniach Gałczyński zdecydował się powrócić do Polski, 22 marca 1946 roku przybył do kraju repatrianckim statkiem „Ragne”, a wydarzenie to zostało opisane w Zniewolonym umyśle: „Powrót jego do Polski odbył się z towarzyszeniem wszelkich przepisowych skandali: Delta od portu (przyjechał statkiem) był w stanie alkoholicznej i patriotycznej euforii; wysyłał z każdej stacji kolejowej depesze do żony. Kiedy wreszcie zjawił się w Krakowie (dokąd żona przedostała się po zniszczeniu Warszawy) w towarzystwie przyjaciółki, którą przywiózł z Brukseli, żona natychmiast zastosowała ostre represje i przyjaciółkę wyrzuciła za drzwi. Żona Delty była drobna, szczupła i czarnowłosa, miała orientalny typ urody: z lekka garbaty, wydatny nos, czarne oczy; lubiła nosić na pięknych rękach błyszczące bransolety. Pochodziła z rodziny gruzińskich emigrantów; wyglądała jak kaukaska Madonna. Była bierna i samicza, ale nie pozbawiona zmysłu do interesów i daru trzymania męża w ręku”.
Gałczyński, który już przed wojną był bardzo popularny, szybko zwrócił na siebie uwagę aparatu władzy. Rządzący postanowili wykorzystać jego słabość i niejako przeciągnąć go na swoją stronę: „Delta zawsze potrzebował mecenasa. Teraz znalazł wreszcie mecenasa naprawdę hojnego: państwo. Cokolwiek teraz napisał, przynosiło mu obfite dochody. Jego pióro było zaiste złote: każdy ruch piórem na papierze - Delta pisał wielkimi zdobnymi literami na długich rulonach papieru - przymnażał mu większych niż kiedykolwiek dawniej korzyści”.
Dzięki wsparciu ze strony państwa Gałczyński związał się z „Przekrojem”, gdzie opublikował swoje słynne utwory z serii Teatrzyk Zielona Gęś przedstawia oraz Listy z fiołkiem. Publikował też na łamach „Tygodnika Powszechnego”, „Odrodzenia” i „Szpilek”. Mieszkając w Krakowie poeta wciąż nie mógł odnaleźć się w nowych warunkach społeczno-politycznych, chociaż miał z ich powodu porządne pieniądze. W 1948 przeniósł się do Szczecina, podobnie jak Andrzejewski, gdzie od wojewody otrzymał willę, lecz niedługo po tym wydarzeniu przeszedł swój pierwszy zawał serca i był zmuszony zamieszkać w Warszawie. Po kuracji wyjechał na delegację do Moskwy, miasta w którym się wychował. O jego korespondencjach ze stolicy Rosji możemy przeczytać w Zniewolonym umyśle: „Jako ceniony pisarz otrzymał wizę sowiecką i spędził pewien czas w Moskwie. Przysyłał stamtąd entuzjastyczne korespondencje wierszem i prozą. W jednej z nich stwierdzał, że wszystko w Moskwie jest wspaniałe, ma jej tylko jedno do zarzucenia: jest ona zbyt podobna do Taorminy, bo je się w niej równie dużo pomarańcz jak na Sycylii, a on, Delta, pomarańcz nie lubi”.
IV Walny Zjazd Związku Literatów Polskich w Szczecinie z 1949 roku, który zakończył się przyjęciem socrealizmu jako jedynego obowiązującego nurtu w polskiej literaturze odcisnął się wyraźnie na twórczości Gałczyńskiego, o czym pisał Miłosz: „Kiedy w Polsce nastąpiło przejście od powściągliwego uwielbienia dla Rosji do jawnego bałwochwalstwa, Delta nie dawał się nikomu wyprzedzić. Pisał o bohaterstwie sowieckich żołnierzy, o wdzięczności, jaką dla Rosjan powinien czuć każdy Polak, o Leninie, o komsomolskiej młodzieży. Był jak najbardziej na linii”.
Załamanie kariery Gałczyńskiego nastąpiło jednak w 1950 roku, kiedy to Adam Ważyk w referacie programowym wygłoszonym na warszawskim zjeździe ZLP zaatakował twórczość poety. Gałczyński był zmuszony usunąć się w cień. Wyjechał wówczas na Mazury, gdzie odkrył swój azyl - słynną dziś leśniczówkę Pranie. To tam powstały takie utwory jak Kronika olsztyńska, Niobe, Wit Stwosz czy Poemat dla zdrajcy.
Następny zjazd ZLP przyniósł zniesienie swoistego embarga na jego wiersze, głównie dzięki wstawiennictwu Jerzego Putramenta. „Czytelnik”, czyli największe wydawnictwo PRL wznowiło druk tomików Gałczyńskiego. Jednak rok później, czyli w roku 1952 poeta przeszedł drugi zawał. Trzeci atak serca, który miał miejsce 6 grudnia 1953 roku spowodował śmierć Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Poeta został pochowany na warszawskich Powązkach.
Zniewolony umysł jako esej filozoficzno-polityczny
Zniewolony umysł z powodzeniem może być odczytywany jako esej, a raczej jako zbiór dziewięciu powiązanych ze sobą esejów o tematyce historycznej, politycznej i filozoficznej. Dzieło Miłosza cechuje się swobodną i subiektywną interpretacją zdarzeń historycznych. Brakuje mu porządku chronologicznego, zbudowany jest raczej na zasadzie luźnych skojarzeń.
Cechą eseju jest też selektywność w doborze faktów oraz argumentów. Eseista nie dąży za wszelką cenę do całkowitego wyczerpania tematu, chcąc pozostawić pole do dyskusji na ten temat. Do selektywności utworu Miłosza odniósł się krytycznie Jacek Trznadel: „Obraz powojennej Polski w Zniewolonym umyśle jest na miarę cząstkowych i stronniczych doświadczeń. Obraz powojenny - wyzbyty konkretnych cech brutalnego terroru i zakazu wolności słowa. Przykłady doświadczeń „umysłu zniewolonego” nie służyły przedstawieniu Polski jako kraju, którego ciągłość i tradycja były niszczone przez komunizm. Nie ma też obrazu polskiego Państwa Podziemnego, ludzi, co wierni postawie zachodniej koalicji i rządu emigracyjnego, ale i zachodniej kulturze, walczyli w czasie wojny z nazizmem i komunizmem. W sumie, gdy przeglądamy przedstawione historie pisarzy, nie dostrzegamy jakiegoś ich moralnego sprzeniewierzenia się, brak bowiem zdradzanej tradycji, od której Miłosz się odżegnywał. Przy charakterystyce portretów literackich ze Zniewolonego umysłu pomniejsza to wagę historycznego kontekstu i bardziej uwiarygodnia elementy decydujące o grze z komunizmem”.
Czesław Miłosz w swoim dziele nie dąży do narzucenia odbiorcy swojego punktu widzenia, ale raczej skupia się na jak najlepszym zaprezentowaniem go. Zniewolony umysł miał raczej skłaniać czytelnika do wyrobienia sobie własnego zdania na poruszone w nim tematy.
Inną cechą eseju jest posługiwanie się własnymi wspomnieniami i doświadczeniami przy opisywaniu przykładów za lub przeciw jakiejś tezie. Na przykładzie chociażby prezentacji Alfy, Bety, Gammy i Delty dowiadujemy się kiedy Miłosz ich poznał, jakie łączyły ich relacje, poznajemy też intymne fragmenty ich biografii, o których wiedziało jedynie ich najbliższe otoczenie.
Zniewolony umysł charakteryzuje się literackością za sprawą języka użytego przez Miłosza. Nie jest co prawda cecha eseju, ale jest nią niepowtarzalny styl, a ten jest zauważalny już od samego początku lektury utworu. Miłosz w swoich esejach dał upust swojej elokwencji, inteligencji oraz tzw. wiedzy ogólnej. Odnosi się też do innych dzieł literackich, jak na przykład Nienasycenie Witkacego, a także do niektórych utworów przytoczonej czwórki pisarzy. W warstwie językowej Zniewolonego umysłu odnajdziemy mnóstwo środków stylistycznych i artystycznych. Cały tekst jest przecież jedną wielką metaforą.
Ze względu na treść, utwór Miłosza należy nazwać esejem filozoficzno-politycznym. Pisarz zawarł w Zniewolonym umyśle dogłębną krytykę marksizmu, a także determinizmu historycznego Hegla. Obydwa systemy filozoficzne uważał za niezgodne z podstawowymi zasadami moralnymi. Sprzeciwiał się również ich zastosowaniu w Polsce i Europie Wschodniej. Miłosz uważał, że „ukąszenie Heglowskie”, czyli tłumaczenie zachodzących zmian nieubłaganym pędem historii, któremu nic nie może się przeciwstawić, jest kłamliwym sposobem stosowanym przez komunistów w celu przejęcia i legitymizacji władzy w Europie Środkowo-Wschodniej. Z filozoficznym aspektem Zniewolonego umysłu silnie powiązana jest tematyka polityczna. Z utworu możemy dowiedzieć się o poglądach Miłosza na temat Partii (czyli PZPR) oraz Imperium (czyli ZSRR). Zniewolony umysł do dziś uważany jest za kluczowe dzieło w dziedzinie zrozumienia mechanizmów powstania i funkcjonowania systemów totalitarnych na całym świecie.
„Zniewolony umysł” jako parabola literacka
Na początku lat osiemdziesiątych w rozmowie z dziennikarką Ewą Czarnecką Miłosz zrelacjonował swoje spotkanie z pewnym indonezyjskim poetą: „(…) kiedy dowiedział się, jak się nazywam, to aż przysiadł: - Pan nie wie, że pan jest naszym bohaterem narodowym? - Jak to? - mówię. - Bo pana «Zniewolony umysł» to myśmy przetłumaczyli i rozpowszechnili. I to jest nasza główna broń w walce z obecnym rządem. - To ja mówię: - Przecież wasz rząd jest prawicowy. - On na to: - No tak, ale co to ma za znaczenie - tak samo jest totalitarny. Pan napisał książkę przeciw absolutyzmowi władzy. Ta książka jest ewangelią naszych intelektualistów, którzy walczą z rządem”. Świadczy to najlepiej o tym, że dzieło Miłosza jest ponadczasową i uniwersalną parabolą.
Parabola, zwana także przypowieścią, jest gatunkiem literackim, który niesie ze sobą przesłanie moralne lub dydaktyczne. Do cech formalnych paraboli zalicza się:
schematyczną fabułę,
uproszczoną konstrukcję postaci,
obiektywność narracji. Wyżej wymienione cechy służą alegorycznemu lub symbolicznemu odczytaniu świata przedstawionego w dziele literackim. W przypowieściach odnajdujemy zawsze dwie płaszczyzny wydarzeń - realną (przedstawioną w dziele) i alegoryczną.
Wszystkie te elementy możemy odnaleźć w Zniewolonym umyśle, może z wyjątkiem schematycznej fabuły, gdyż jej jako takiej trudno się dopatrzyć. Postacie Alfy, Bety, Gammy i Delty są jednoznaczne, reprezentują raczej pewien zamysł, sposób działania, postawy aniżeli własne cechy osobowościowe. Autor eseju dziejów pisarzy używa jako przykładu. Miłosz nie posługuje się nazwiskami pisarzy, ponieważ z punktu widzenia treści utworu nie są one istotne. Miłosz w swojej narracji stara się pozostać bezstronny i daleki od wartościowania, lecz jego stosunek do opisywanych zdarzeń, osób i mechanizmów jest powszechnie znany. Jednak najważniejszą cechą Zniewolonego umysłu jest to, że zawarte w nim treści mogą, ale nie muszą być odczytywane dosłownie. Sam Miłosz w rozmowie z Ewą Czarnecką powiedział: „Polska była tylko materiałem przykładowym. Ale w moim zamierzeniu chodziło o pokazanie fenomenu światowego, nie lokalnego, polskiego. Polska to tylko egzemplifikuje”. Dariusz Pawelec, autor tekstu Zniewolony umysł jako parabola, pisze o dziele: „Zniewololny umys”ł należy do dziel szczególnie narażonych na zniekształcający odbiór. Dzieje się tak za sprawą świata przedstawionego w tym utworze, którego większość składników możemy odnieść wprost do konkretnej, niezawoalowanej rzeczywistości. (…) Tło i sensy polityczne Zniewolonego umysłu przesłoniły większości czytelników tej książki zawarte w niej sensy etyczne - najistotniejsze być może dla zrozumienia utworu Miłosza, a zapowiadane już przecież w tytule książki”.
O swoich sposobach interpretacji utworu Miłosza wypowiedzieli się m.in. Karl Jaspers i Witold Gombrowicz. Dla pierwszego Zniewolony umysł był dziełem nie tyle politycznym, co moralnym, podyktowanym przez głos sumienia w imię obrony podstawowych wartości. Drugi uważał, że analiza sprawy komunizmu nie jest tym, co najciekawsze w Zniewolonym umyśle, za najważniejszą tezę dzieła uważał myśl, iż człowiek może zrobić wszystko z drugim człowiekiem.
Ciekawe jest to, że esej był inaczej interpretowany w Polsce i za granicami kraju. W ojczyźnie Miłosza odczytywano go dosłownie i okrzyknięto go antykomunistą i hipokrytą. Na Zachodzie jednak dopatrywano się głębszego sensu dzieła. Jak pisze Pawelec: „Tak więc odbiór książki Miłosza w świecie niekomunistycznym uwalnia ją z regionalnych uwarunkowań. Zniewolony umyśl zaczyna znaczyć nie przez wschodnioeuropejski konkret, który wykorzystuje, ale przez jego moralistyczne i filozoficzne uogólnienie, a to przecież jedna z cech charakterystycznych paraboli”.
Inną cechą przypowieści, choć nie formalną, jest opatrzenie dzieła mottem, jak zrobił to m.in. Albert Camus w Dżumie. Zniewolony umysł poprzedzają słowa Starego Żyda z Podkarpacia: „Jeżeli dwóch kłóci się, a jeden ma rzetelnych 55 procent racji, to bardzo dobrze i nie ma się co szarpać. A kto ma 60 procent racji? To ślicznie, to wielkie szczęście i niech Panu Bogu dziękuje! A co by powiedzieć o 75 procent racji? Mądrzy ludzie powiadają, że to bardzo podejrzane. No, a co o 100 procent? Taki, co mówi, że ma 100 procent racji, to paskudny gwałtownik, straszny rabuśnik, największy łajdak”. Najogólniej rzecz ujmując jest to wyraz sprzeciwu wobec totalitaryzmu i totalitarnego myślenia.
Jednym z charakterystycznych zabiegów znanych z paraboli jest posłużenie się doświadczeniem znanym odbiorcy, aby za jego pomocą naświetlić ważny z punktu widzenia dzieła aspekt. Miłosz powołał się na zażywanie środków farmakologicznych, aby w ten sposób wyjaśnić nieznany czytelnikom mechanizm adaptowania się intelektualistów do nowych warunków społeczno-politycznych. Właśnie branie tabletek przyrównał do „łyknięcia” Murti-Binga, co oznaczało świadomą rezygnację z głoszenia Prawdy na rzecz Fałszu.
O alegoryczności tekstu świadczy również „bitwa” pomiędzy cechami ludzkiego charakteru. „I tak na przykład prawdziwa, realnie istniejąca, otaczająca bohaterów Zniewolonego umysłu pustka metafizyczna zostaje pokonana przez jeden system, jeden język pojęć, czyli przez siły Fałszu, bo przecież taki, co mówi, że ma sto procent racji, to paskudny gwałtownik, straszny rabuśnik, największy łajdak”, pisze Pawelec.
Obraz „zniewolenia” społeczeństwa polskiego w powieści
Czesław Miłosz w swoim dziele ukazał społeczeństwo polskie poddane najsilniejszej indoktrynacji komunistycznej, czyli przełomu lat czterdziestych i pięćdziesiątych ubiegłego wieku na kilka lat przed wyczekiwaną odwilżą. Poecie udało się doskonale uchwycić panujące wówczas poczucie absurdu, niejasności i tajemniczości, co zauważył Dariusz Pawelec pisząc, że utwór „wydaje się posiadać Kafkowsko-Orwellowski rodowód. Oto pojawia się odległe Centrum, które rządzi edyktami, opisywany kraj jest zaś prowincją jakiegoś Imperium. Podobnie jak w Roku 1984.
Największą uwagę skupił Miłosz na ukazaniu mechanizmów stosowanych przez Nową Wiarę w znanym mu doskonale środowisku literackim. Postanowienia przyjęte w Szczecinie w 1949 roku wymagały od pisarzy nie tylko wysławiania komunizmu, ale czynnego uczestnictwa w życiu politycznym. Pisarze tacy jak Alfa, Beta, Gamma i Delta brali udział w oficjalnej propagandzie państwowej skierowanej do społeczeństwa. Ruch władzy, która jako pierwszą podporządkowała sobie inteligencję był logiczny i trafny. Zniewalając umysł społeczeństwa komuniści stopniowo zniewolili je całe.
Czesław Miłosz zasłynął w świecie z tego, że w Zniewolonym umyśle przedstawił uniwersalne mechanizmy powstawania systemów totalitarnych. W utworze zapoznajemy się z mechanizmami stosowanymi przez Partię, czyli najwyższą i najważniejszą siłę w państwie, uważającą prawo za swoje narzędzie: „Każdy obywatel tkwi w sieci ustaw sięgających datami ich powstania daleko wstecz. Jest to bardzo uciążliwe, mechanizm życia zbiorowego jest ociężały i ci, którzy chcieliby naprawdę działać, szamoczą się bezradnie. Stąd niezrozumiałe dla mieszkańców Europy Środkowej i Wschodniej zwłoki, absurdalne decyzje, kampanie polityczne obliczone na nastroje wyborców, demagogia, wzajemne licytacje”. Właśnie biurokracja jest jednym z najważniejszych elementów państwa totalitarnego, gdyż wywołuje ona u obywatela niechęć dochodzenia swoich praw, a ponadto jest wielkim orężem państwa w walce ze zbuntowanymi jednostkami.
Podstawową cechą prawa według komunistów powinna być jego niejasność, która umożliwiałaby jego dowolną interpretację przez Partię: „Kodeksy karne nazistowski i sowiecki są natomiast całkowicie zgodne w zacieraniu granicy pomiędzy czynem karalnym i niekaralnym (…)”. Poza tym propaganda zajmowała się tym, aby zniechęcić lud do oglądania się na prawo panujące na Zachodzie: „Propaganda stara się przekonać obywateli demokracji ludowych, że prawo na Zachodzie jest wszędzie fikcją i służy interesom klas rządzących. Być może jest to fikcja, ale dla rządzących mało wygodna. Chcąc kogoś skazać trzeba porządnie się napocić, żeby mu winę naprawdę udowodnić, adwokaci uciekają się do wszelkich możliwych kruczków prawnych, sprawa wlecze się w apelacjach, kasacjach itd”.
Miłosz podważał elementarne zasady, jakimi kierowały się komunistyczne władze chcące ukształtować w Polsce nowy model człowieka: „Tworzenie nowego człowieka w Imperium odbywa się pod hasłem walki z nędzą (równocześnie powodowaną i zwalczaną) i podniesienia techniki (równocześnie niszczonej i budowanej). Gdyby zabrakło tych potężnych motywów, co by się stało? Można podejrzewać, że koła wielkiej machiny kręciłyby się w pustce. Ten etap - zrealizowanego komunizmu - jest miejscem świętym ze świętych dla wyznawców i nie wolno tam sięgać wzrokiem. Jest to Niebo. Nie należy próbować przeniknąć w to, co jest ponad zrozumienie. Gdyby się jednak odważyć, okazałoby się, że Niebo nie różni się wiele od Stanów Zjednoczonych w okresach pełnego zatrudnienia i że (nawet przyjąwszy złagodzenie strachu, co jest mało prawdopodobne) masy żyją życiem fizjologicznym, korzystają z materialnych osiągnięć cywilizacji, a ich rozwój natrafia na nieprzezwyciężoną przeszkodę w postaci doktryny, która widzi cel w wyzwoleniu człowieka od trosk materialnych ku czemuś, co według niej samej jest nonsensem”.
Tzw. nowy człowiek miał być pozbawiony indywidualności i podporządkowany dobru ogółu: „Myśli on i reaguje tak jak inni, jest skromny, pracowity, zadowala się tym, co ofiaruje mu państwo, prywatne życie ogranicza do nocy spędzanych w domu, poza tym przebywa zawsze wśród swoich kolegów - w pracy i w zabawie. Obserwuje starannie swoje otoczenie i donosi władzom o wszelkich myślach i uczynkach swoich współtowarzyszy”. Właśnie donosicielstwo było szczególnie pielęgnowane i wynagradzane przez władze. Dzięki niemu sprawowała ona jeszcze ściślej społeczeństwo, a w nim samym panował Strach wszystkich przed wszystkimi. W Polsce szybko zapanował stan, w którym ludzie przestali sobie nawzajem ufać, a zaczęli się podejrzewać: „Praca w biurze czy fabryce w krajach Nowej Wiary jest ciężka nie tylko przez sumę wydatkowanego wysiłku: bardziej wyczerpuje konieczna uwaga na oczy i uszy wszechobecne i czujne. Ponadto bardzo szybko społeczeństwo wewnętrznie się zantagonizowało: słabości połączone z innymi, jak chociażby skłonność do polepszania własnego losu kosztem bliźnich, zmieniają etykę w założeniu opartą na współpracy i braterstwie w etykę walki wszystkich ze wszystkimi, a największe dane do przetrwania w tej walce uzyskują jednostki najbardziej przebiegłe”
W Zniewolonym umyśle możemy doczytać się również o zasadach, jakimi kierowała się Partia w doborze swoich członków: „Wymagania stawiane członkom Partii w tym względzie są szczególnie surowe. Żąda się od nich niemal ascezy. Toteż wstąpienie do Partii nie jest zbyt różne od wstąpienia do zakonu, a akt ten jest traktowany przez literaturę Nowej Wiary z powagą równą tej, z jaką literatura katolicka traktowała śluby nowych zakonników. Im wyżej ktoś jest postawiony w hierarchii partyjnej, tym baczniej jego osobiste życie jest obserwowane”. Miłosz zwrócił uwagę, że władze Partii składały się z ludzi o niemal ascetycznych życiorysach, nie było w nich alkoholików, dewiantów erotycznych, dorobkiewiczów. Górę partyjną stanowili działacze całkowicie oddani sprawie wprowadzenia w życie komunizmu w Polsce. Zupełnie inaczej wyglądały natomiast partyjne „doły”, gdzie akceptowano na przykład pijaństwo, ponieważ gwarantowało ono posłuch i lojalność.
Miłosz wskazał też beznadziejną sytuację młodych ludzi, którzy w czasie wojny walczyli o niepodległość Polski w AK, a teraz, kiedy ojczyzna odzyskała wolność byli prześladowani przez władze państwowe: „Młodzież była zagubiona i pozbawiona jakiegokolwiek przewodnictwa, ale jej czyny terrorystyczne były w równym przynajmniej stopniu wynikiem demoralizacji co rozpaczy. Chłopcy, których widzieliśmy z Alfą w oknach więzienia, nie znaleźli się tam z powodu dokonywanych przez siebie zamachów, tylko dlatego, że w czasie wojny należeli do ugrupowań podziemnych walczących przeciwko Hitlerowi. W całym kraju odbywały się obławy na tę młodzież, której przestępstwem była służba podziemnemu państwu, zależnemu od Londynu”.
Ze Zniewolonego umysłu dowiemy się również, że celem działania Partii było nie tylko posiadanie pełni władzy, ale również całkowita i absolutna kontrola społeczeństwa: „W każdej ze stolic Europy Środkowej i Wschodniej długo w noc jasno oświetlone są okna w gmachu Centralnego Komitetu. Siedzą tam za biurkami ludzie biegli w pismach Marksa, Engelsa, Lenina i Stalina. Niepoślednią część ich pracy stanowi określenie pozycji przeciwnika”. Ciężko dziś wyobrazić sobie nam państwo, dla którego głównym przeciwnikiem byłoby jego własne społeczeństwo, lecz tak właśnie jest w dziele Miłosza. Partia dokonała dokładnej segmentacji ludności kraju, najmniej uwagi skupiając na klasie posiadaczy, którzy zostali wyzuci z mienia przez nacjonalizację fabryk, kopalń i przez reformę rolną. Ich liczba jest nieznaczna, ich sposób myślenia humorystycznie staroświecki. Nie stanowią oni problemu. Skazani są na wymarcie. W razie potrzeby można temu wymarciu dopomóc. Za liczące się klasy komuniści uważali: drobnomieszczaństwo, robotników i chłopów. Wśród tych grup Partia z zaciekłością doszukiwała się zbuntowanych jednostek, które były niechętne kolektywizacji, władzy, normom, itp.
Najwięcej uwagi komuniści poświęcali indoktrynacji klasy robotniczej. To właśnie w niej dopatrywali się następców inteligencji. Wpajano więc robotnikom od najmłodszych lat zasady materializmu dialektycznego Marksa, który w przeróbce rosyjskiej nie jest niczym innym niż wulgaryzacją wiedzy podniesioną do kwadratu. Polami propagandy były szkoły, prasa i literatura. Dla robotników zakładano świetlice w zakładach pracy, gdzie organizowano spotkania, na których obecność była obowiązkowa. Tam wpajano im zasadę: myśleć inaczej niż myśli zbiorowość wydaje się absurdem.
W społeczeństwie zawsze obecna była grupa ludzi myśląca inaczej niż pozostali. Miłosz nazywa ich reakcjonistami. Partia dążyła do ich jak najszybszego namierzenia i „usunięcia”. Wielu z nich nie nadawało się do indoktrynacji: „Reakcjonista, czytając nawet wiele książek o Metodzie dialektycznej, nie rozumie, co stanowi jej istotę: brak mu jakiejś sprężynki w umyśle. Reakcjoniści nie widzieli w nowej władzy niczego poza przemocą.”
Problemem większym niż reakcjoniści był dla Partii Kościół katolicki. Komuniści, którzy kierowali się zasadą sformułowaną Marksa: „religia jest opium dla ludu” opracowali tezę, że nadejście stalinizmu jest zgodne z wolą Boga. Jednak filozofia marksistowska kłóciła się z katolickim dogmatem o wolnej woli jednostki i indywidualnej niepowtarzalności każdego z nas. Partia usiłowała zwalczyć każdy objaw duchowego życia swoich obywateli: „Nic nie powinno wykraczać poza opis jego zachowania się jako członka grupy społecznej. Jest to potrzebne, bo Partia traktując człowieka wyłącznie jako wypadkową społecznych sił, jest zdania, że staje się on takim typem, jakiego obraz sobie wytwarza. Jest to małpa społeczna. Co nie jest wyrażone - nie istnieje; dlatego usuwając możliwość pewnego rodzaju dociekań, automatycznie niszczy się skłonności do takich dociekań”.
Obraz zniewolonej Polski przedstawiony przez Miłosza znakomicie podsumowuje następujący fragment: „Mieszkaniec krajów Zachodu nie zdaje sobie zupełnie sprawy z tego, że miliony jego bliźnich, na zewnątrz zdawałoby się mniej czy bardziej do niego podobnych, przebywają w świecie równie dla niego fantastycznym jak świat mieszkańców Marsa”.
Interpretacja tytułu: „Zniewolony umysł”
Interpretacja tytułu jest dość oczywista. Pierwszy człon odnosi się do mechanizmów zniewalania nie tyle fizycznego, co psychicznego, jakim poddane są jednostki w państwie totalitarnym. Jak pisze Trznadel: „Społeczeństwo - zmuszone do oficjalnego wyznawania Nowej Wiary - może tu realizować, choćby w pewnym stopniu, własne, skryte cele tylko w sposób zamaskowany. Uprawianie takiej gry, różne maski takich zabiegów, w zależności od zamierzonego celu, za mitami wschodu, relacjonowanymi przez Gobineau, nazwał Miłosz ketmanem” (Ketman w islamie oznacza warunkowe zwolnienie z okazywania wiary, możliwe do zastosowania tylko w skrajnych przypadkach, przymusu lub zagrożenia)
Drugi człon odnosi się do istoty człowieczeństwa. Pawelec pisze: „Miłosz głównym przedmiotem swoich rozważań czyni ludzki umysł. Penetruje zatem wnętrze człowieka, i to w dodatku postawionego wobec konieczności wyboru drogi życiowej. Opisywane przez Miłosza wybory nie podlegają jednoznacznej ocenie, jak by sugerować to mogło dosłowne odczytanie tytułu interesującej nas książki”.
„Epitet Zniewolony umysł można odczytywać jako alegorię, która spełniając rolę naczelnego elementu konstrukcyjnego porządkuje świat przedstawiony utworu. Przy jej to pomocy może zostać przekazana myśl moralna przypowieści Miłosza”, pisze Pawelec.
Recepcja Zniewolonego umysłu i opinie na jego temat
Książka Miłosza wzbudziła bardzo wiele emocji, we Francji pojawiały się jedynie recenzje negatywne, Autor został nazwany „sługusem imperializmu”. Pozytywne opinie pojawiły się w Ameryce w pismach poświęconym naukom politycznym i socjologii. Wśród polskiej emigracji dominowało przekonanie, że Miłosz napisał książkę nieodpowiadającą ówczesnej rzeczywistości
(m. in. opinia Herlinga-Grudzińskiego). W niedługim czasie „Zniewolony umysł” stal się jedną z najgłośniejszych publikacji. Przełożono go na wiele języków (angielski, niemiecki, włoski, hiszpański), a wypowiadali się o nim zarówno pisarze, socjologowie, jak i filozofowie. Wystarczy wspomnieć chociażby o tym ze Bertrand Russel napisał przedmowę do wydania angielskiego, zaś Jaspers do wydania niemieckiego.
Witold Gombrowicz, w „Dzienniku” z lat 1953-56 znajdujemy następująca opinię na temat utworu Miłosza:
„Skończyłem książkę Miłosza. Niezmiernie pouczająca lektura dla nas wszystkich, dla literatów polskich - także wstrząsająca. Bez przerwy prawie myślę o tym, gdy jestem sam i coraz mniej mnie interesuje Miłosz - obrońca zachodniej cywilizacji, a coraz bardziej Miłosz - przeciwnik i rywal Zachodu. Tam, gdzie on usiłuje być odmienny od zachodnich pisarzy, jest dla mnie najważniejszy. Wyczuwam w nim to samo, co we mnie tkwi, to jest niechęć i lekceważenie w stosunku do nich, zmieszane z gorzką bezsilnością…Miłosz walczy na dwa fronty: tu idzie nie tylko o to, aby w imię kultury zachodniej potępić Wschód, lecz także o to, aby Zachodowi narzucić własne, odrębne przeżycie, stamtąd wyniesione, i swoja nowa wiedzę o świecie. I ten pojedynek, już nieomal osobisty, polskiego nowoczesnego pisarza z Zachodem, gdzie gra toczy się o wykazanie własnej wartości, siły, odrębności, jest dla mnie ciekawszy niż cała analiza komunizmu […]”.
Szef paryskiej „Kultury” - Jerzy Giedroyć również nie został obojętny wobec „Zniewolonego umysłu”:
„Miłosza Zniewolony umysł był dla mnie książką ważną, gdyż odegrała wielką rolę, ale uważałem ją za książkę fałszywą, gdyż jak to zauważył Grudziński, kreowała mit ketmana, podczas gdy w grę wchodził po prostu pospolity strach i oportunizm. Książka ta nie ułatwiła mi zrozumienia świata komunistycznego. Ale ułatwiła mi zrozumienie polskiego środowiska intelektualnego, pozbawiając mnie wielu złudzeń”.
Włodzimierz Bolecki
Posłowie (wybór fragmentów)
W Przedmowie do pierwszego wydania swej książki Miłosz pisze: „W 1945 roku kraje Europy Wschodniej zostały podbite przez Nową Wiarę idącą ze Wschodu”. Ta "Nowa Wiara" nazywana jest w całej książce "Metodą", "Metodą Diamatu" i "świecką religią". Dla jej nazwania używa więc pisarz celowo określeń odwołujących się do znaczeń religijnych i filozoficznych, a nie terminów politycznych lub historycznych, czyli takich, jak np. komunizm, stalinizm, totalitaryzm, ideologia, bolszewizm.
Już w tym nazewnictwie widać chęć Miłosza do przeniesienia problematyki książki z płaszczyzny politycznej na literacką. Pomoże w tym ostatecznie Witkacy, którego patronat nad „Zniewolonym umysłem” jest większy, niż się powszechnie uważa.
W Przedmowie Miłosz podkreśla duchowy, mentalny, psychiczny oraz intelektualny wymiar "podbijania" i ,,zniewolenia" przez "Nową Wiarę". Z kolei we wstępie do wydania „Zniewolonego umysłu” w klubie "Świata Książki" pisarz wyjaśnia: "dane mi było oglądać pochód Czerwonej Armii na zachód, najpierw w wyniku paktu z Niemcami i rozbioru Polski, później w wyniku wygranej przez nią wojny. [ ... ] Był to walec, który miażdżył wszystko po drodze i mieszkańców miażdżonego kraju usposabiał fatalistycznie”. „Zniewolony umysł” można określić jako próbę wyzwolenia się z fatalizmu".
W autokomentarzach do „Zniewolonego umysłu” mamy więc z jednej strony "Nową Wiarę", a z drugiej - "walec", z jednej strony "świecką religię", z drugiej - przemoc i terror. I pisarz wymienia liczby ofiar terroru: "tysiąc za tysiącem", "dziesiątki tysięcy", "setki tysięcy" oraz "półtora miliona".
Miłosz wskazuje na dwie sprawy: na ideologię, która niczym bielmo na oczach mogła zasłaniać jej wyznawcom fakty zbrodni i terroru (jeśli to w ogóle było możliwe), oraz na związek terroru i ideologii, czyli na ideologiczne uzasadnianie konieczności terroru.
Intelektualiści, których stan świadomości opisywał Witkacy w swoich powieściach, w systemie "Nowej Wiary" stali się - tak jak marzyli - "społecznie użyteczni". Miłosz, analizując to samo zjawisko co Witkacy, wskazuje na cztery warunki, które umożliwiły intelektualistom "adaptację" do "Nowej Wiary". Przyjrzyjmy się im dokładniej.
PUSTKA. Miłosz nawiązuje tu do Witkacego: chodzi mu o poczucie społecznej bezużyteczności intelektualisty, którego "Nowa Wiara" wyrywa z poczucia izolacji od innych warstw społecznych i przywraca mu poczucie użyteczności ("Intelektualista znów stał się użyteczny").
Z tej analizy wynika jednak, że intelektualiście "Nowej Wiary" chodzi nie tyle o użyteczność dla społeczeństwa, lecz dla rządzących. Czerpie on bowiem satysfakcję nie z identyfikacji z "ludem" (lub ze społeczeństwem jako całością), lecz z tego, że dawni "posiadacze" ("właściciele fabryk", "arystokraci", "kupcy") zostali zlikwidowani lub zdeklasowani i mogą teraz co najwyżej "podawać palto swemu pracownikowi". Nie byłaby to więc pustka metafizyczna, lecz pożądanie władzy i dominacji podszyte satysfakcją z powodu zemsty za wcześniejsze upokorzenia. Już Witkacy zauważył w swoich powieściach zafascynowanie intelektualistów siłą i władzą.
ABSURD. Nawiązuje tu Miłosz ponownie do Witkacego: zmiana· poglądów politycznych może być spowodowana nigdy nie nazwanymi motywami metafizycznymi. Polegają one na przekonaniu. że życie ludzi jest "bezsensowną krzątaniną" pozbawioną jakichkolwiek wyższych wartości, ludzie są całkowicie zdeterminowani przez "formację historyczną, która ich zrodziła", w umysłach mają "niesłychane brednie". Konsekwencją takich przekonań jest "nienawiść do burżuazji" i marzenie o "nowym człowieku", który nie byłby niewolnikiem. Żeby go wytworzyć, wolno ludzi skazać na cierpienie, a nawet zmuszać ich siłą, by stali się "nowym" typem człowieka. Pisze Miłosz: "Intelektualista mruży z rozkoszy oczy, przypatrując się, jak burżuazja jest dręczona". Upaja się wstydem, upokorzeniem, bólem konkretnych ludzi, ponieważ ambicją tego intelektualisty jest "praca nad zbawieniem ludzkiego gatunku". Wcześniej pisał Miłosz o "ssaniu absurdu", które okazuje się nienawiścią do codzienności, do banalnej zwyczajności, do sposobu życia poszczególnych ludzi i ich codziennej krzątaniny wokół spraw, które - dla zafascynowanego "Metodą" intelektualisty - są nieistotne filozoficznie. Czyli dokładnie tak, jak przedstawił to Witkacy w swoich powieściach.
KONIECZNOŚĆ. Jej źródłem jest w analizie Miłosza przede wszystkim strach: "strach przed myśleniem na własny rachunek", "strach przed jałowością", przed "niepłynięciem" jednym nurtem z innymi (z doktryną materializmu dialektycznego), strach "o własną skórę", strach "o wartość swego dzieła". Nie jest jasne, czy intelektualiści, których postawy analizuje Miłosz w „Zniewolonym umyśle”, nosili już wcześniej ten Strach w sobie - przed wojną, w czasie wojny, czy przestraszył ich terror, czy może "świecka religia", w której ich miejsce zajmowały "mądrość partii" i "lud pracujący wsi i miast"? albo wszystko to razem. Dla Witkacego źródłem tych strachów był, za każdym razem jednostkowy, brak poczucia sensu życia.
Z drugiej strony źródłem akceptacji "konieczności historycznej" jest w „Zniewolonym umyśle” niezdolność do intelektualnego przeciwstawienia się narzucanej przez państwo i wrogiej każdemu artyście "Metodzie". Pisze Miłosz: "Byłem w Polsce na zjazdach przedstawicieli różnych dziedzin sztuki, gdzie po raz pierwszy omawiano teorie socjalistycznego realizmu. Stosunek sali do mówców wygłaszających przepisowe referaty był zdecydowanie wrogi. Wszyscy uważali socjalistyczny realizm za urzędowo narzucaną teorię, prowadzącą do opłakanych wyników, jak dowodził tego przykład sztuki rosyjskiej. Próby wywołania dyskusji nie udawały się. Sala milczała".
Końcowa teza Miłosza jest następująca: intelektualista (artysta) w kraju sowieckim cierpi na "wewnętrzną niemożność" polemizowania z argumentami referentów, czyli z "marksistowską krytyką", a zarazem boi się, "co powie" o jego twórczości "teoretyk X i Y". Te "dolegliwości" rekompensuje mu jednak poczucie, że "należy do świata, który zwycięża" . Także i ta analiza oznacza, że "adaptacja" intelektualistów do "Nowej Wiary" była konsekwencją ich zwielokrotnionego strachu. Ta charakterystyka byłaby identyczna z diagnozą postawioną przez Witkacego w jego powieściach.
SUKCES. W analizie Miłosza intelektualista - kandydat na adepta "Nowej Wiary" - jest "zafascynowany" m.in: tajemniczością decyzji władzy, niejawnością życia publicznego, wielkością Euro-Azji (czyli ZSRR), skutecznością terroru i propagandy, wielością wyznawców, perfidią kłamstwa w życiu publicznym, pogardą dla przeciwników politycznych i klasowych, czyli - jak to nazywam - politycznym rasizmem oraz "cynizmem" połączonym z "fatalizmem historycznym". Imponują mu ponadto "praca przygotowawcza do rządzenia wszystkimi ludami świata", plany podbicia całego świata, czyli "pewność zawładnięcia całą kulą ziemską". Ostateczny portret intelektualisty wschodnioeuropejskiego, który nawraca się na "świecką religię" Murti-Binga, jest w tym rozdziale następujący. Jest to osobnik chory ("schizofrenik"), ponieważ za "adaptację" do "Nowej Wiary" zapłacił "rozstaniem się z samym sobą i przekreśleniem dawnych przywiązań i przyzwyczajeń". Kiedyś jego zadaniem było bezwzględne krytykowanie kapitalizmu, teraz musi jeszcze bardziej bezwzględnie aprobować "Nową Wiarę". Ma poczucie winy, ponieważ wyrzekł się wszystkich wartości, jakie mu wpajano i jakie szanował od dziecka, ale ani on sam, ani jego rozmówcy nie wierzą w to, co mówi, wie, że zdradza liberalne i demokratyczne ideały swojej młodości (marzenia o federacji równych narodów, o zjednoczonych stanach Europy, o poszanowaniu różnych języków i kultur, staje się apologetą "hegemonii jednego narodu, który wciąż jest raczej prymitywny", jednego języka (rosyjskiego), monolitycznej jedności kultury regulowanej z Centrum. Z kolei, do komunistów zachodnich, którzy dobrowolnie wierzą w to, co on sam aprobuje, intelektualista "Nowej Wiary" odnosi się ze „wściekłością”. Odzyskuje pewność siebie dopiero w momencie, gdy uwierzy, że "nie ma innej drogi", ale pozostaje smutny, ponieważ we wszystkim, co robi, "wie, że kłamie". Jego świadomość historyczna sprowadza się do pewności, że to, co on już zaaprobował, inni będą musieli zaaprobować w niedalekiej przyszłości. Pisze Miłosz, że operacja "przekształcania" intelektualisty ostatecznie zakończyła się sukcesem, jednak "Nowa Wiara" nie potrafi wytłumaczyć, dlaczego w społeczeństwach, które podbiła, panuje "zły zbiorowy fluid" - apatia i wewnętrzny paraliż. Ten rozdział Zniewolonego umysłu jest najczarniejszym portretem wschodnioeuropejskiego intelektualisty z czasów stalinowskich.
Miłosz kończy ten rozdział sarkastycznym odrzuceniem nowego ustroju i jego adeptów - "Nowa Wiara" jest zaprzeczeniem tego, czego potrzebuje człowiek. U spodu tego sarkazmu jest też odrzucenie ideologicznej uzurpacji "Nowej Wiary" do urządzania życia społecznego według abstrakcyjnej, obłędnej pseudologiki komunistycznej "Metody". W ostatnim akapicie pisarz ośmiesza takie jej kategorie, jak "logika", "geometria" i "równanie, czyli pojęciowe wykładniki tej aberracyjnej utopii.
W sporządzonym przez Miłosza syntetycznym portrecie intelektualisty i jego "Nowej Wiary" w czasach stalinizmu trudno znaleźć cokolwiek, co by dla zbiorowego bohatera „Zniewolonego umysłu” oraz Autora tej książki było rzeczywiście pozytywne, to znaczy: czyste, bez wahania akceptowane, tożsame z przekonaniami ludzi, dobrowolnie wybrane, estetycznie piękne (lub choćby ładne), moralnie dobre, intelektualnie odkrywcze i głębokie, etc.
Miłosz nie miał złudzeń, że w 1945 r. "Nowa Wiara idąca ze Wschodu" mogłaby sama, tylko swoją logiką i dialektyką, "podbić kraje Europy Wschodniej". Napisał o tym najjaśniej w swoim wstępie do „Zniewolonego umysłu” w 1996 r. - to "intelektualne podbijanie" musiały poprzedzić: pakt Stalina z Hitlerem, rozbiór Polski, pochód Armii Czerwonej na zachód i wygrana przez ZSRR wojna, a w konsekwencji tego wszystkiego - sowiecki "walec, który miażdżył wszystko po drodze". "Metoda", czyli atrakcje intelektualne marksizmu, a de facto stalinizmu, znalazła oczywiście swoich przekonanych apologetów, jednak jej panowanie w krajach Europy Wschodniej po roku 1945 nie byłoby możliwe bez katastrofy II wojny światowej i przemocy komunistycznego aparatu terroru.
W drugim rozdziale książki, zatytułowanym "Zachód", Miłosz rekonstruuje stosunek intelektualistów "Nowej Wiary" (a nawet szerzej - wszystkich ludzi w tzw. demokracjach ludowych) do Zachodu. Opisując ich przyczyny zwątpienia w Zachód, wymienia na pierwszym miejscu doświadczenie drugiej wojny światowej - zupełnie inne w Europie Wschodniej niż na Zachodzie. Pisze, że okrucieństwa i zniszczenia wojenne przyniosły poczucie rozpadu wszystkich norm i standardów oraz poczucie względności wszelkich instytucji życia publicznego. Gdy powojenny świat sowiecki stał się dla ludzi jedyną dostępną rzeczywistością, jej skutkiem okazał się fatalizm w ocenianiu przyszłości świata ("komunizm musi zwyciężyć") i nierozumienie mechanizmów państw demokratycznych, czyli takich zjawisk, jak przestrzeganie prawa, związek trwałości rządów z opinią publiczną, dominacja konsumpcji nad ideami etc. Intelektualiści "Nowej Wiary" przestali więc oczekiwać od Zachodu inspiracji duchowej.
Ponieważ ludzie w Europie Wschodniej zostali przyzwyczajeni, by na życie publiczne patrzeć w kategoriach masowości, w kulturze amerykańskiej interesowało ich jedynie to, co należało do kultury masowej (film, rozrywka). Nie potrafili więc dostrzec tego, co na Zachodzie rozgrywa się w wymiarze indywidualnym (np. eksperymenty w sztuce, samotność artysty).
Mimo całkowicie negatywnego stosunku do Zachodu (rozczarowanie powojenne plus propaganda komunistyczna) intelektualiści z Europy Wschodniej równocześnie jednak rozpaczliwie czegoś od tego Zachodu oczekują, ponieważ nie wierzą, by "Nowa Wiara" zdolna była "zaspokoić duchowe potrzeby ludzi". Słowem pisze Miłosz - "stosunek intelektualisty wschodniego do Zachodu jest skomplikowany i nie da się go zamknąć w formułkach sympatii i antypatii. Jest to coś w rodzaju zawiedzione miłości. Z jednej strony "gorliwa praca dla zwycięstwa Imperium" (s. 75), z drugiej natomiast - nadzieja, że "głupota Zachodu" nie jest bezgraniczna i że może rozumie on coś z rzeczywistości "państw podbitych przez Nową Wiarę". Opisany przez Miłosza intelektualista jest "zawiedzionym kochankiem" Zachodu. Ale byli też w polskim życiu publicznym lat pięćdziesiątych ideologiczni fanatycy, których z Zachodem nie łączył żaden zawód miłosny - nienawidzili tym bardziej, im mniej go znali, nienawidzili go, bo świadczył, że istnieje jeszcze świat nie podbity przez komunizm.
Jednak wojna wywołała nie tylko poczucie wszechogarniającej względności. Wielu ludzi wyszło z niej, co prawda, w różny sposób okaleczonych, lecz z niezachwianą wiarą w istnienie, trwałość i konieczność obrony wartości, które nie dadzą się nigdy pogodzić z ideologią totalitarną.
Rozdział zatytułowany "Ketman" wprowadza do rozważań o życiu publicznym w państwach "Nowej Wiary" metaforę gry, sceny teatralnej i aktorstwa, a mówiąc wprost - różnych sposobów "oszukiwania". Ketman tym się jednak różni od teatru, że "wszyscy grają przed wszystkimi i wiedzą o sobie, że grają. [ ... ] w krajach demokracji ludowej zachodzi raczej wypadek świadomej, masowej gry niż odruchowej adaptacji". Ketman to więc uprawiane na masową skalę "oszukiwanie" władzy i wszystkich dookoła. Jest to działanie w pełni świadome, ponieważ - jak można przeczytać w przywołanym cytacie - "Ketman napełnia dumą tego, kto go praktykuje". Innymi słowy, ktoś kto uprawia Ketman, jest tego w pełni świadomy - zwodzi innych, ale nie siebie. Ketman jest tu pojęciem, które stosuje się nie tylko do postaw intelektualistów, lecz do postaw wszystkich ludzi żyjących w systemie "Nowej Wiary". Miłosz zastrzega, co prawda, że "ilość odmian Ketmanu jest nieograniczona [ ... ]", ponieważ każda decyzja "Centrum mnoży wewnętrzne zastrzeżenia u tych, którzy na zewnątrz są jak najbardziej wierni", niemniej wymienia sześć typów Ketmanu. Spróbujmy je scharakteryzować w największym skrócie.
"Ketman narodowy" polegał na manifestacyjnym podziwianiu wszystkiego, co rosyjskie, przy równoczesnej skrywanej pogardzie dla wszystkiego, co rosyjskie.
"Ketman czystości" rewolucyjnej polegał na manifestowaniu wiary w "święty ogień" rewolucji przy równoczesnej nienawiści do rewolucji za jej konsekwencje.
"Ketman pracy zawodowej" polegał na uznaniu, że praca zawodowa jest jedyną wartością, za którą można płacić każdą cenę.
"Ketman sceptyczny" polegał na zewnętrznej uległości wobec niszczycielskich sił Imperium przy równoczesnej chłodnej obserwacji rozwoju wydarzeń.
"Ketman metafizyczny" polegał na "zawieszaniu" przekonania, że istnieje jakaś trwała metafizyczna wartość czy zasada świata.
A wreszcie "Ketman etyczny" "Nowej Wiary" polegał na zewnętrznej manifestacji "etyki lojalności wobec ogółu", przy równoczesnym przestrzeganiu "etyki jednostkowej". Ta pierwsza sprowadzała się do zasady: "że dobre jest wszystko, co służy rewolucji, złe wszystko, co tym interesom szkodzi".
Gdyby przyjąć, że "Ketman" wypełniał całość ówczesnego życia społecznego, czyli że wszystkie działania i zachowania były Ketmanem, to trudno byłoby określić, co w takim razie nim nie było. Jeśliby wszyscy uprawiali Ketman, to "w Ketman" musieliby także grać członkowie władz komunistycznych, łącznie z biurem politycznym. Jest więc oczywiste, że istnieli ludzie, których zachowania można wyraźnie odróżnić od uprawiania "Ketmanu". W Rozmowie o "Zniewolonym umyśle" Czesław Miłosz mówi, że "był to właściwie ogół ludności w Polsce".
Zastanawiające mogłoby być porównanie "Ketmanu" i walenrodyzmu. Czy były to zjawiska tego samego typu? Ketman oparty był na kłamstwie, "całkowitym cynizmie" i dopuszczał nihilizm. Równocześnie - pisze Miłosz - "Ketman polega, jak to widać jasno, na realizowaniu siebie wbrew czemuś". Czy jednak w tej sytuacji w ogóle możliwe było "realizowanie siebie"? Czy cena za uprawianie Ketmanu nie była wyższa od efektów tej samorealizacji? Wszak walenrodyzm - o czym wiemy od Mickiewicza - oznaczał w ostatecznym rachunku samozniszczenie.
Warto się zastanowić, dlaczego po trzech rozdziałach teoretycznych ("Murti-Bing", "Zachód", "Ketman") oraz przed dwoma kolejnymi rozdziałami także teoretycznymi ("Wróg ludu -człowiek", "Bałtowie"), w środku książki zamieścił Miłosz eseje, które programowo przekreślają możliwość uogólnień teoretycznych na temat "zniewalania umysłu".
Każdy z opisanych przez Miłosza przypadków jest indywidualny. Spróbujmy je jednak porównać. Alfa jest całkowitym zaprzeczeniem Gammy. Alfa nienawidził totalitaryzmu, rasizmu i antysemityzmu (choć pisywał w prasie prawicowej), natomiast Gamma był rasistą, antysemitą i miał jawne ciągoty totalitarne. Jednak obaj stali się zaciekłymi stalinistami. Podobnie Delta jest w charakterystyce Miłosza całkowitym zaprzeczeniem Bety. Beta z nienawiści do całego świata uczynił swą ideologię, natomiast Delta błaznował z każdą ideologią, którą się posługiwał. Z biografii tych czterech pisarzy rzeczywiście nie sposób wyprowadzić żadnych uogólnień dotyczących ich wspólnych "preferencji ideologicznych". Tym, co ich zbliżyło do "Nowej Wiary", nie były więc ani doświadczenia biograficzne, ani też indywidualne cechy charakteru: np. wrażliwości Alfy zaprzecza prostactwo Gammy i nihilizm Bety, z kolei Delta swoją ludyczną radością pisania zaprzecza mękom i rozterkom twórczym trzech pozostałych (zwłaszcza Alfy i Gammy). Dla Alfy "nagi" człowiek był abstrakcją, natomiast Beta poznał "nagość" człowieka na wylot. Dla Gammy człowiek też był abstrakcją, jeśli jednak Beta stał się w obozie nihilistą, to Gamma był zawsze cynikiem. Alfa przeżywał męki z powodu wahań, które były całkowicie obce Becie Gammie i oczywiście Delcie. Takie przeciwstawienia można by jeszcze długo wymieniać i wniosek musiałby być jeden: Alfa, Beta, Gamma i Delta nie mieli nigdy wspólnego światopoglądu (co więcej: różnili się w sposób skrajny), a jednak stali się "wierni" i ulegli wobec kolektywizmu "Nowej Wiary". Adaptacja do "Nowej Wiary" musiała mieć więc źródła w czymś innym niż ich intelekt. A przy okazji interesujące, że w Miłoszowej charakterystyce adeptów "Nowej Wiary" nie ma postaci kobiet.
Pisze Miłosz, że istotą Nowej Wiary była "walka o władzę duchową", wszystko sprowadza się do panowania nad umysłami". Jednym ze sposobów sprawowania owej władzy było wpojenie ludziom przekonania, że "myśleć inaczej, niż myśli zbiorowość" jest absurdem. To najbardziej typowa cecha zniewolonych umysłów - uznanie myślenia kolektywnego za jedyną normę i wartość.
Miłosz opisuje ewolucję "przyjaciół-katolików" i stwierdza, że w systemie "Nowej Wiary" "z ich chrześcijańskiej metafizyki została tylko frazeologia, natomiast prawdziwą treścią staje się Metoda (Bóg przekształca się w Historię)". Czy świadczy to o słabości chrześcijaństwa w XX wieku, o jego łatwości transformacji w "caryzm", o erozji uczuć i wyobrażeń religijnych, czy raczej jedynie o pozornym chrześcijaństwie kilku osób, o których czytamy w „Zniewolonym umyśle”? Ta kwestia prowadzi do bardziej dramatycznego pytania. Powiada się dziś, że bez antysemickich wątków w historii Kościoła i bez jego "unarodowienia" (splotu chrześcijaństwa z ideologiami nacjonalistycznymi) nie byłoby Holocaustu. Dostrzega nie tylko ideologicznych funkcjonariuszy systemu i tych, którzy się do niego "adaptowali", ale także tych, którzy stawiali mu heroiczny opór. Przede Wszystkim jednak nie odwołuje się już do konstrukcji takich jak "Murti-Bing" i "Ketman", by wytłumaczyć postawy jednostek i zbiorowości, lecz widzi konkretnych ludzi, których "Metoda" skazała na bycie "wiecznymi niewolnikami". Opowiada więc Miłosz o terrorze i o "nagim strachu", które okazują się najmocniejszym - by nie rzec Wprost: jedynym "cementem społeczeństw" opanowanych przez dwudziestowiecznych konkwistadorów. Odrzuca Miłosz jakąkolwiek akceptację zbrodni w imię ideologii, w imię urojonych praw przypisywanych Historii, odrzuca możliwość spokojnej twórczości za cenę czczenia Generalissimusa Stalina i zapomnienia o komunistycznych zbrodniach. W tym rozdziale nie ma już żadnych "pokus" i obezwładniających argumentów "Metody".
I takie jest, moim zdaniem, Ostateczne przesłanie Zniewolonego umysłu.