Ja jako socjaldemokrata


Ja jako socjaldemokrata

Uproszę wybaczyć, że wrócę jeszcze na fay chwilę do kongresu SLD i przemówienia, jakie wygłosił na nim Leszek Miller. Było ono tak pełne sformułowań godnych komentarza, że uwadze dziennikarzy i czytelnikom umknął nieco ten moment, kiedy to przewodniczący/premier oznajmił: „pozwolę sobie, zupełnie przez przypadek, wymienić dziesięć punktów, co to znaczy być socjaldemokratą” - po czym, istotnie, wymieni f. Co prawda, punktów było tylko dziewięć, ale nie chcę być małostkowy, więc pominę rachunki, podobnie jak owo tajemnicze i niezrozumiałe „zupełnie przez przypadek ".

Owóż ja jestem bardzo ciekaw, co to znaczy „być socjaldemokratą". Socjaldemokrata, socjalista, każdy w ogóle wyznawca lewicowych ideologii, to mój przeciwnik, więcej nawet: to -jako człek dybiący na owoce mojej pracy i na moją wolność — wróg, wroga zaś trzeba dobrze poznać. W millerowy „dekalog” zacząłem się więc wczytywać uważnie i z rosnącym zdziwieniem. „Być socjaldemokratą to wspierać gospodarkę rynkową”? „Być socjaldemokratą to walczyć z korupcją”?! „Być socjaldemokratą to budować państwo prawa”?! „Być socjaldemokratą to wspierać przedsiębiorczość, bo to podstawa rozwoju”?! „ Gwarantować wolność debaty i krytyki wszystkich szczebli”? „Upowszechniać tolerancję"? „Dbać o równe szansę startu życiowego”? Doprawdy, pan premier to wszystko tak na poważnie, nie robi pan sobie ze mnie przypadkiem jaj? No, bo jeśli na poważnie, to płyną z tego „dekalogu” dwa oczywiste wnioski. Pierwszy: że ja jestem socjaldemokratą. Drugi: że w żadnym wypadku nie jest socjaldemokratą Leszek Miller ani żadna z osób odpowiedzialnych za praktykę polityczną j ego partii.

Wyliczone przez Miller a cnoty mają charakter na tyle ogólnikowy, że podpisze się pod nimi każdy rozsądny człowiek. Nikt nie jest przeciwny rozwojowi gospodarczemu, nikt nie chce, by biedni umierali z głodu, państwem rządziła mafia, a debata publiczna była tłumiona. Gdybym miał na ten temat rozmawiać z kimś poważnym, w którego dobrą wolę mógłbym wierzyć, zwróciłbym uwagę, że różnica między lewicą a prawicą nie jest różnicą celów, ale proponowanych środków. Wszyscy chcą, żeby było lepiej. Tylko że jedni drogę do poprawy widzą w interwencji państwa, a inni - w pozostawieniu ludziom maksymalnej swobody działań. Jedni chcą przeciwdziałać biedzie, zabierając pieniądze bogatym i tworząc rozbudowany aparat rozdawania zasiłków, a drudzy - dając przedsiębiorcom możliwość bogacenia się, bo bogactwo „ścieka” w dół i dobrobyt najsprawniejszych jednostek przekłada się na dobrobyt tych, którzy sprzedają im swój czas i pracę. I tak dalej, można by taką listę ciągnąć i można by dzięki niej określić, że socjaldemokracja to ta właśnie formacja, która drogę do poprawy sytuacji widziała zawsze w ograniczaniu rynku, wzmacnianiu państwa oraz kładzeniu większego nacisku na równość niż na wolność obywateli. Można by, gdyby - powtórzę - miała to być rozmowa poważna.

Ale każdy wie, że dziewięć „zupełnie przypadkowych” punktów Millera nie zostało napisanych i wygłoszonych na użytek poważnej rozmowy, ale dla celów propagandowych. Być socjaldemokratą, we właściwym sensie tego pojęcia, znaczy dziś tyle samo, co być dinozaurem. Cały cywilizowany świat dawno się przekonał, że tym więcej rozwoju, im mniej socjalizmu, że wszystkie tradycyjne lewicowe recepty na państwo są fałszywe i jedynym powodem, dla którego warto podtrzymywać ulubioną przez lewicę redystrybucję dochodów obywateli, jest kupowanie sobie głosów i tzw. „spokoju społecznego". W takiej sytuacji trudno w istocie członkowi partii lewicowej odpowiedzieć głośno na pytanie, co to znaczy być socjaldemokratą. Ma ten kłopot Blair, ma go Schroeder, ma i Miller. Tamci dwaj próbują znaleźć odpowiedź na poważnie - Millerowi wystarcza propagandowy kit. Ale też członkowie jego partii wcale od niego więcej nie wymagają. Patrząc na twarze socjaldelegatów w hotelu „ Gromada " można było nabrać pewności, że ontologiczne rozterki są im głęboko obce, a za całą identyfikację wystarcza w zupełności pezetpeerowska przeszłość i pęd do koryta. Pisałem niedawno, że kiedy lewica szuka tożsamości, to znajduje tylko aborcję i antyklerykalizm. Muszę się poprawić: tak jest w wypadku lewicy zachodnioeuropejskiej. Tutejsza ma jeszcze owacje na cześć Jaruzelskiego.

9 lipca 2003



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Rafał Ziemkiewicz Felietony Ja jako socjaldemokrata
opr wship 030128a, 1879 - pierwsze laboratorium psychologii eksperymentalnej powstałe w Lipsku i ter
Moje spotkania z przemocÄ… - ja jako sprawca przemocy, Uzależnienia
03 WTK JA JAKO PODMIOT, KULTUROZNAWSTWO, WSPÓŁCZESNE TOŻSAMOŚCI KULTUROWE
pytania Ja, Praca socjalna pytania licencjat
Q BASS & MP PROJECT JA JAKO BYŁY DJ
4 socjalizacja jako podstawowy proces spoeczny
Prostytucja jako zjawisko wykolejenia społecznego, PRACA SOCJALNA PRACOWNIK SOCJALNY, wybrane zagadn
5.Internet i technologie cyfrowe jako wymiary zróżnicowania społecznego- zróżnicowanie, Studia, Prac
praca socjalna jako zawód
F Tönnies, Wspólnota i stowarzyszenie Rozprawa o komunizmie i socjalizmie jako empirycznych formac
Kultura jako zrodlo socjalizacji jednostki
Ubóstwo jako zjawisko społeczne oraz przedmiot pracy socjalnej, nauczanie przedszkolne i polonistyka
Melosik Kultura popularna jako czynnik socjalizacji
pr.soc jako rozw.problemu, pedagogika pracy socjalnej wsei lublin, Metodyka pracy socjalnej
Ubóstwo jako zjawisko społeczne oraz przedmiot pracy socjalnej, socjologia
Praca socjalna jako zawód, Praca Socjalna I-III
15 Ubóstwo jako zjawisko społeczne oraz p rzedmiot pracy socjalnej, socjologia, Pedagogika

więcej podobnych podstron