BARTUŚ CHCE MIEĆ JEŻA
Po niedzielnej wizycie babci Kasia postanowiła, że będzie systematycznie czytać Pismo Święte Nowego Testamentu. Choćby jeden mały urywek, ale codziennie. Tak robiła babcia, kiedy była dzieckiem.
Jeżeli czegoś nie zrozumiem, zanotuję sobie i porozmawiam z panią katechetką.
Ze mną też możesz rozmawiać - powiedziała mama.
Albo ze mną! - zgłosił się Bartuś.
- Wiesz, Kasiu, najlepiej by było, gdybyś mi czytała na głos. Proszę cię. Czytasz
tak ładnie, a ja jeszcze nie umiem.
Zgoda. Codziennie po kolacji. Tylko żebyś mnie zbytnio nie zanudzał pytaniami.
Nie będę! Ale czasem mi coś wytłumaczysz, gdybym nie wiedział?
Jasne. Umowa stoi. Zaczynamy już dzisiaj.
Bardzo się cieszę - rzekła mama. - Tato też będzie zadowolony.
I tak się zaczęło Kasine czytanie Pisma Świętego. Bartuś był uważnym i bystrym słuchaczem.
Mamo, chciałbym mieć jeża - rzekł chłopczyk któregoś dnia. - Boguś może mi sprzedać swojego. Bardzo tanio. To takie śmieszne kolczaste zwierzątko.
A dlaczego Boguś pozbywa się tego jeża? - zapytała mama.
Pewnie potrzebuje pieniędzy - odrzekł Bartuś z wahaniem.
- Mamo, pozwolisz?
- Nie mogę! - westchnęła mama. - Nasze mieszkanie jest małe i ciasne. Jeża nie można trzymać w pudełku. On lubi chodzić. I to przede wszystkim w nocy. Tupie głośno, a to
przeszkadza w spaniu. Wiem, bo mój brat miał kiedyś jeża i było z tym dużo kłopotu. Nie zgadzam się.
Bartuś jednak nie rezygnował. Wciąż ponawiał swoją prośbę, pytał, błagał, nudził... Mama stanowczo odmawiała.
Mogę dostać tego jeża za darmo! - oświadczył chłopczyk uradowany. - Teraz pozwolisz mi go przynieść do domu, mamo? Bo jeśli nie, to dostanie go Waldek. Jego rodzice mu pozwolą.
Synku, oni mają duży dom z ogrodem. A my - blokowe mieszkanie. Muszę odmówić. Nie proś mnie więcej. - To się nie zgadza! - wykrzyknął rozżalony Bartuś.
Co się nie zgadza? - zdziwiła się mama. - W Ewangelii jest napisane: „Proście, a będzie wam dane". Ja proszę jeszcze bardziej wytrwale jak ten człowiek, który chciał w nocy pożyczyć trzy chleby u przyjaciela. I dostał je, choć przyjacielowi nie chciało się wstawać z łóżka o północy. Dał mu te chleby, żeby mieć spokój. A mama...
Och, ty mądralo! - roześmiała się Kasia. - Zapamiętałeś opowieść o natrętnym przyjacielu.
- I co z tego? Mama nie da się ubłagać - Bartuś odwrócił się i wyszedł.
- Pozwól mu mieć tego jeża, mamusiu - rzekła dziewczynka. - Umieścimy go w naszym pokoju. Wykładzina dywanowa będzie tłumić hałas. Wytrzymamy jakiś czas, a potem namówię Bartusia, żeby jeża zakwaterować u Waldka. Obaj będą tam nad nim czuwać, wypuszczać go do sadu i ogrodu.
Świetny pomysł! - rzekła uradowana mama. - W ten sposób nie zniechęcimy Bartka do poznawania Ewangelii. Jest za mały, nie pojmie trudnej prawdy, że nie każda prośba musi być wysłuchana. Bierze wszystko dosłownie. Niech mu się potwierdzi ta znana przypowieść. Zawołaj go, moja mądra córeczko.
To się jednak zgadza! - powiedział Bartuś do siostry. - Wytrwała prośba zostaje wysłuchana. Ale wiesz, ja się naprzykrzałem nie tylko mamie. Codziennie rano i wieczorem przy pacierzu dodawałem króciutką modlitwę: Panie Boże, spraw, żebym mógł mieć tego jeża! Zostałem wysłuchany. Biegnę teraz do Waldka, powiem mu, że to będzie nasz wspólny jeż. Niech on się też cieszy.
Zofia Śliwowa