Bohaterowie Sanktuarium
część czternasta - „Zstąpienie”
Wartownik wytężył wzrok. Padający deszcz uniemożliwiał dokładniejsze przyjrzenie się. Jednak mężczyzna wiedział że coś się zbliża do miasta. Wyglądało to na grupę podróżników. Deszcz lał niemiłosiernie. Strażnik zobaczył jak jeden z nich wskazuje na niego, na wieżę. Po chwili jedna z postaci zaczęła wspinać się zwinnie po wieży, zbliżając się ku niemu. Mężczyzna zrozumiał. To był atak !! Chwycił za róg, próbując zaalarmować straże. Ciszę panującą w mieście przeciął dźwięk instrumentu sygnalizującego zbliżające się niebezpieczeństwo. Postać dotarła na szczyt wieży. Strażnik zdążył jeszcze wykonać krótki sygnał dźwiękowy, zanim ostre jak brzytwa pazury rozszarpały mu gardło. Ostatnią rzeczą jaką ujrzał wartownik były oczy. Czerwone jak dwa rubiny. Świdrujące. W spazmach padł na podłogę i po chwili znieruchomiał. Do bramy podbiegł drugi strażnik.
Co się dzieje ??!! - zakrzyknał
W tym samym momencie chuda postać skoczyła na niego z wieży, i jednym ciosem poharatała mu twarz, rozszarpując przy okazji krtań. Tymczasem coraz więcej uzbrojonych strażników zaczęło biec w kierunku bramy. Ujrzeli grupę chudych postaci, ,ale bardzo zwinnych wspinających się po murach i bramie. Wydawały one z siebie przerażające dźwięki, przypominające melodyjne buczenie. Po chwili postacie zeskoczyły z murów wprost na zgromadzonych strażników. Rozpętała się walka. Okrzyki ludzi, oraz nieziemskie odgłosy wydawane przez piekielne stwory. W mieście się zakotłowało. Jednak było widać że szanse obrońców miasta są nikłe. Wcieleni poruszali się bardzo zwinnie, szybko i nie mieli litości. Ich ciosy były śmiertelne i z każdą chwilą liczba wojowników z Duncraig zaczyna drastycznie spadać. Tymczasem jeden z wcielonych otworzył bramę. Przeszedł przez nią mężczyzna z białym kosmykiem włosów. Zaraz za nim szedł wcielony. Jednak był inny od swoich „braci” którzy walczyli ze strażnikami. Ten poruszał się z majestatem a na jego zasuszonej twarzy można było dostrzec powagę ale także pragnienie mordu. Obydwaj przeszli przez nikogo nie zatrzymywani, obok walczącej grupy wcielonych i ludzi. Nagle jeden z wartowników zamachnął się mieczem na idącego za paladynem wcielonego. Ten bez najmniejszych problemów uniknął uderzenia i niedbale zawinął szponiastą dłonią tworząc z twarzy mężczyzny krwawą miazgę.
Wyczuwam kryształ !! - rzekł wcielony do idącego przed nim mężczyzny - Jest tam - wskazał jeden z domów.
Upadły paladyn skinął głową. Ruszyli w tamtym kierunku. Tymczasem siły obronne miasta całkowicie uległy wcielonym. Nikt nie pozostał przy życiu. Demony rozproszyły się po mieście, szukając kolejnych ofiar. Nie trwało to długo. Powietrze przepełnił krzyk mordowanych ludzi. Ziemia spłynęła krwią. Kaleb i Vedral dotarli do miejsca gdzie miałby znajdować się kryształ. Zatrzymali się.
On tu jest.... - rzekł Kaleb - on tu jest......
Vedral wydał z siebie dziki odgłos. Obok niego pojawiło się momentalnie kilku wcielonych. Demon wydał im polecenie. Ci ruszyli do drzwi i wpadli do karczmy. Po chwili rozległ się huk, rumor, a wcieleni wylecieli przez drzwi i okno. Jeden z nich wił się z bólu. Jego szata była osmalona, a na kawałkach tkaniny tlił się jeszcze ogień. Nagle niedalej niż trzy metry obok Kaleba, nastąpiło zgrzyt powietrza. Zaiskrzyło i pojawiła się tam Yennefer. Obok niej stali Kane oraz Tan Biały.
To ty !! - krzyknął Kaleb i wskazał palcem Tana - Tak długo czekałem aż spotkamy się w cztery oczy. Teraz wypełnię swoją wolę !!!
Kim on jest ??!! - krzyknęła czarodziejka
To mój brat - odrzekł Tan ściskając w dłoni miecz
Dosyć tego !! - ryknął Vedral.
Obok niego pojawiło się kilku kolejnych wcielonych.
Zabijcie ich !! - ryknął
Paladyn jest mój - odrzekł nieludzko Kaleb - Tylko mój. Z tą czarodziejką i nekromantą zróbcie co chcecie, ale paladyn jest mój !!!
Vedral zabuczał. Wcieleni zbliżyli się.
Tan, co ty robisz ??!! - zakrzyknął Kane widząc że paladyn razem z Kalebem odchodzą na znaczną odległość.
Wiem , co robię !! - odrzekł Tan Biały - Oni przyszli po kryształ !! Nie pozwólcie im go zabrać !!!
Wcieleni skoczyli w kierunku nekromanty i czarodziejki. Yennefer wraz z Kane'em teleportowała się. Miała zamiar zabrać zostawiony w komnacie czarny kryształ. Vedral poznał jej zamiary. „Zaświergotał” do wcielonych. Ci rozproszyli się. Sam natomiast wskoczył na ścianę i zaczął się wspinać niczym ogromny pająk. W ciągu paru sekund dotarł do okna. Wybił je akurat w tym momencie gdy nekromanta zabierał kryształ. Wcielony skoczył w kierunku kapłana.
Yenna !!! - zakrzyknał Kane skacząc w jej kierunku.
Nastąpił błysk i czarodziejka wraz z nekromantą zniknęli. Vedral ryknął ze wściekłości. Wyskoczył przez okno, razem z framugą. Paręnascie metrów od karczmy pojawiła się Yennefer.
Musimy pomóc ludziom !! Odciągniemy ich od nich.
Kane jej przytaknął. Rozłożył kosę i otoczył się kościaną zbroją. Ruszyli w miejsce gdzie pozostali wcieleni zabijali ludzi. Ujrzeli że za nimi podąża Vedral. Nie mieli czasu do stracenia. Tymczasem przed karczmą, Tan Biały stał naprzeciw swego brata Kaleba. Obaj patrzyli na siebie, próbując przewiercić się nawzajem wzrokiem.
Kalebie, nie musimy walczyć ! - rzekł Tan
Wiem kim jestem - odparł Kaleb - I wiem kim ty jesteś. Tyś jest moim przekleństwem. Przekleństwem którego zaraz się pozbędę.
Upadły paladyn wyciągnął przed siebie miecz. Zaczął iść w kierunku Tana. Ten także nie czekał. Ostrze miecza otoczyła złocista aura.
Nic ci nie dadzą twoje aury. Ale skoro chcesz się bawić to proszę.
Kaleb zaatakował. Pewnie i precyzyjnie jak żmija. Ostrze miecza zawyło w powietrzu. Tan sparował uderzenie, które ze względu na włożoną w nie siłę, wybiło go z równowagi. Uskoczył w bok i instynktownie schylił głowę. Uczynił to w samą porę, bowiem Kaleb zatoczył półobrót próbując skrócić swego brata o głowę. Nie trafił. W tym samym momencie Tan Biały wyskoczył z przyklęku, celując w zbroję. Nie chciał zabić Kaleba. To byłaby ostateczność. Chciał tylko wytrącić go z równowagi i jeżeli to możliwe przemówić do rozsądku. Upadły paladyn odwrócił głowę. Brzeszczot miecza uderzył go w napierśnik. Posypały się złociste iskry, a ostrze zsunęło się gładko. Kaleb zaśmiał się.
Sądzisz, że jesteś w stanie mi zagrozić ??!! - odparł kontrując atak
Tan przyjął uderzenie, zbił ostrze i ponownie zaatakował. Jego ostrze skrzyżowało się z mieczem Kaleba. Upadły paladyn z łatwością je wybił.
Zapominasz że to ja cię uczyłem !! Wszystko co umiesz, wszystkie sztuczki szermiercze pochodzą ode mnie. Nie jesteś w stanie mnie zaskoczyć !!
Kaleb ponownie zaatakował. Tym razem przebieglej. Zamarkował uderzenie, udając że celuje w prawy bok. A tymczasem wykonał obrót, i zaatakował głowę. Tan był o sekundę za wolny. Miecz Kaleba, uderzył go w okolice szyi. Szczęście trochę krzywo, bo zamiast centralnie w szyję, spadł w okolice obojczyka, chronione przez zbroję. Jednak uderzenie było tak silne, że Tan przewrócił się. Kaleb momentalnie uderzył mieczem, pragnąc rozpołowić paladyna na pół. W ostatniej chwili Tan przeturlał się na bok, chwycił miecz, i uderzył. Trochę na ślepo ale skutecznie. Ostrze przeciągnęło się po nodze Kaleba, znacząc za sobą krwawą ranę. Upadły paladyn ryknął z bólu.
Ty szczurze !!! - zakrzyknął i chwycił się za zranioną nogę
Tymczasem Tan Biały dobiegł do studni. Ciężko oddychał. Kaleb ze wściekłością wymalowaną na twarzy, skoczył w kierunku paladyna. Wziął potężny zamach. Tan zanurkował pod ostrze, które uderzyło w studnię, wyłamując z niej kawał kamienia. Paladyn wychodząc spod ostrza, zaatakował. Jego ostrze ponownie zostało zbite przez Kaleba. Upadły paladyn skontrował. Starli się, wymieniając, krótkie, intensywne uderzenia. Miecz na miecz. Ostrze na ostrze. Trwało to chwilę.
Zaraz zginiesz - syknął Kaleb - ....zabiję cię......
Wiem, ze gdzieś tam, głęboko w tobie jest mój brat - odparł Tan odbijając uderzenie - Odnajdę go.....
On już nie żyje...... - odparł Kaleb uderzając mieczem - Umarł dawno temu. Wtedy gdy ty odwróciłeś się od niego. Odrzuciłeś go. Wtedy odnalazłem swoje przeznaczenie. Swojego opiekuna......
Odskoczyli od siebie. Ciężko oddychali. Spojrzeli na siebie.
Wiem, że w tobie jest dobro. Zawsze było i będzie. Nawet wtedy go odebrano ci moc. To nie była twoja wina.
Zamknij się !! - krzyknął Kaleb - My nie chcemy tego słuchać !! Ja.....on....nie chce tego słuchać. Kłamiesz !!
Nie !! Nie kłamię !! Pamiętasz Akademię ? Treningi ? Pamiętasz jak mnie uczyłeś ? Pamiętasz co powiedziałeś mi tamtego dnia ? „Będziemy najlepszymi paladynami. Będziemy szerzyć dobro i sprawiedliwość”. Pamiętasz ten dzień ?
NIE !!! - Kaleb chwycił się za głowę - Nie !!......On tego nie pamięta !!! Ty..... - wskazał na Tana - wyrzekłeś się mnie !! Nie wstawiłeś się za mną. Odebrali mi moc.....Ja nie chciałem !!!!.....nie !!!!!!!!
Upadły paladyn padł na ziemię i krzyknął z bólu. Jego ciałem wstrząsnęły drgawki. Powietrze rozdarł krzyk bólu i cierpienia. Tan Biały powoli zbliżył się do swojego brata.
Tak, walcz z tym !! Znajdź w sobie dobro, wolę walki, sprawiedliwość !! Walcz z tym !! Odnajdź swą prawdziwą duszę.
Nagle Tan zauważył że coś pojawiło się obok Kaleba. Dziwny kształt. Falował przez chwilę. Paladynowi zdawało się że to „coś” miało oczy. Czerwone, przenikliwe, świdrujące. Upadły paladyn leżał na ziemi. Otworzył oczy.
Tan....czy to Ty ?? - rzekł prawie niesłyszalnie
Tak, to ja mój bracie.
Tan....... - rzekł Kaleb
Nagle ten dziwny kształt skierował się w stronę Kaleba po czym zniknął. Tan Biały to zauważył.
Kalebie, co to......... - niedokończył
Padł na ziemię, pod potężnym ciosem w twarz. Uderzenie było tak silne, że Tan Biały przewrócił się. Wypuścił miecz. Upadły paladyn stanął nad nim.
Nie ma już Kaleba. On już umarł.....a teraz ty zginiesz.
Wyciągnął miecz przed siebie. Był gotów zadać śmiertelny cios.........
W tym samym czasie czarodziejka oraz nekromanta toczyli walkę z wcielonymi. Niestety zanim dotarli na miejsce, wcieleni zabili w okrutny sposób wiele osób. Kobiet i dzieci. Nie mieli litości. Gdy ujrzeli czarodziejkę oraz nekromantę, skierowali się w ich stronę. Szli powoli, jakby zmęczeni. Ale to było tylko złudzenie. Ich oczy, czerwone, patrzyły na nich. Czekały na moment by zabić. Yennefer cofnęła się. Wypowiedziała po cichu zaklęcie. Kryształ na szczycie magicznej laski, zapulsował. Pośród wcielonych wybuchnęła nagle żywa ściana ognia. Część z nich, zawyła wściekle z bólu, a pozostali przeskoczyli przez ogień wprost na czarodziejkę. Pierwszy z nich wpadł wprost na Kane'a. Nekromanta zawinął kosą przetaczając ostrze po tułowiu stwora. Wcielony zabuczał dziwnie i próbował sięgnąć na odlew, pazurami Kane'a. Ten był jednak szybszy. Nie zastanawiając się długo machnął wściekle kosą odrąbując wcielonemu rękę. Demon ponownie zaskrzeczał i tym razem pozostałą mu ręką ponownie się zamachnął w kierunku twarzy nekromanty. Po chwili jednak padł w spazmach na ziemię, wijąc się z bólu. Część jego korpusu paliła się. Yennefer ponownie uderzyła we wcielonego fireballem, tym razem prosto w zasuszoną twarz. Demon zadygotał. Kane ze wściekłością na twarzy uderzył we wcielonego kosą, odrąbując mu z niemałym trudem głowę. Wtedy też nekromanta zobaczył jak z ciała martwego wcielonego unosi się mgła. Po chwili powstały obłok w świetlanym rozbłysku zniknął. Nie było jednak czasu na rozmyślania nad tym faktem. Kolejni wcieleni nacierali. Yennefer kilku z nich powaliła kulami ognia, Kane natomiast zaczął siać zamęt w ich umysłach. To spowolniło ich ruchy, powodowało że kilku z nich zawyło dziko, najpewniej widząc nieistniejące koszmary. Tymczasem Yennefer oszołomiła kolejnych. Nagle Kane zakrzyknął.
Yenna !!
Czarodziejka odwróciła głowę. Przez jej ciało przesunęły się ostre jak brzytwa pazury. Yennefer krzyknęła z bólu i wypuściła czarny kryształ. Atakujący Vedral skoczył zwinnie pomiędzy czarodziejkę i nekromantę i pochwycił dziedzictwo starożytnych ; czarny kryształ. Zdążył jeszcze usunąć się pod ciosem nekromanty, który widząc co się dzieje, próbował sięgnąć Vedrala ostrzem swej kosy. Wcielony wykonał długi skok i zaświergotał donośnie. Pozostali wcieleni zawtórowali mu. Po czym zaczęli zmierzać szybko w kierunku czarodziejki. Nagle gdzieś w środku, a raczej na końcu zgromadzenia wcielonych, rozległ się ryk bólu. A zaraz następny. Dwóch barbarzyńców, jeden z dwuręcznym mieczem a drugi w ogromnym toporem wkręcili się w legion ciemności jak z masło. Towarzyszyła im istota, z wyglądu przypominająca stojącego na tylnich nogach wilka. To był Danath. Całą trójka zaatakowała wcielonych od tyłu, wywołując niezłe zamieszanie. Ponownie rozgorzał wir walki. Danath w postaci wilkołaka był prawie równorzędnym przeciwnikiem dla wcielonych. Jego zwinność, ostre jak brzytwa pazury siały niezłe zamieszanie. Wcieleni ponownie się rozproszyli. Teraz byli łatwym celem dla czarodziejki która starała się ich unieszkodliwiać, ranić ich jak tylko mogła. Zdawało się że sytuacja powoli się normuje. Wcieleni wraz z Vedralem byli spychani na obrzeża miasta. Ich ataki były kontrowane na spółkę przez czarodziejkę, barbarzyńców, druida oraz nekromantę. Wydawało się że atak został odparty. Wtedy Kane zauważył Tana. Leżał on na ziemi a nad nim stał upadły paladyn gotujący się do zadania ciosu mieczem. Nekromanta widząc to ruszył w kierunku przyjaciela....
Tan !! - krzyknął Kane widząc zaistniałą sytuację
Upadły paladyn zdekoncentrował się. Tan Biały skorzystał z tej sytuacji. Chwycił swój miecz i zaatakował swego brata. Nie zdołał go niestety zaskoczyć. Kaleb odbił ostrze, skontrował. Miecz czarnego paladyna ponownie przetoczył się po zbroi Tana, tym razem celniej, gruchocąc jej część, oraz uszkadzając bardzo mocno ramię. Tan biały zacisnął zęby z bólu i starał się zasłonić przed kolejnym uderzeniem. Nie udało mu się. Cios uszkodził bardzo mocno ramię Tana, miażdżąc oraz rozcinając ścięgna. Ręką odmówiła współpracy. Paladyn puścił miecz. Złapał się za rękę. Ostrze miecza ponownie zawyło w powietrzu. Zatrzymało się na ostrzu kosy nekromanty. Kane sparował uderzenie i odepchnął Kaleba. Ten się zaśmiał.
Nędzny posługa śmierci !! Ośmielasz się występować przeciwko mnie ?? Zginiesz !!!
Kane nie odpowiedział. Po raz kolejny zaatakował. Jednak i tym razem na nic to się zdało. Wszystkie ciosy Kaleb odparowywał z nadzwyczajną łatwością a nawet lekceważeniem. Przy kolejnym uderzeniu, skontrował uderzenie kosy. Kontra była tak silna że wytrąciła szpon Trag'Oula z ręki nekromanty. Nagle do umysłu Kaleba doszedł impuls.
„ Wracaj !! Do nas !! Wracamy !! Szybciej !!!
Upadły paladyn odwrócił głowę. Zobaczył Vedrala i wcielonych. Wiedział że nadszedł czas by odejść. Misja została wypełniona. Wszystkie pozostałe rzeczy przestawały być ważne.
„Nie !! Nie !! Muszę zabić Tana. Pozbyć się przekleństwa !! Teraz !! Teraz !!
Vedral przesłał tak mocny impuls że Kalebowi prawie rozerwało czaszkę.
„ Nie sprzeciwiaj mi się !!! Wracaj !! Kryształ jest w naszym posiadaniu !! Masz natychmiast wrócić !!! Teraz !!!”
Upadły paladyn zaklął. Był tak blisko celu. Zabicia swego brata i pozbycia się przekleństwa. Ale mógł sprzeciwiać się woli Vedrala. Teraz był pewny. Do jego umysłu doszedł kolejny impuls. Impuls opiekuna.
„ Wracamy. Jeszcze będzie na to czas. Wkrótce zabijesz swego brata. Pozbędziesz się przekleństwa. Lecz teraz musimy wracać !!”
Kaleb spojrzał pogardliwie na Tana.
Jeszcze się spotkamy. Dzisiaj był przedsmak tego co cię spotka w przyszłości. Już niebawem.
Odwrócił się i ruszył w kierunku wcielonych. Vedral zobaczył go. Zakręcił dłonią. W niedalekiej odległości od niego, powietrze zaiskrzyło. Otworzył się ogromny portal. Vedral zaświergotał. Wszyscy wcieleni jak na komendę zaczęli, skacząc, wchodzić do portalu.
Nie pozwólcie mu wejść do portalu !! - krzyknęła czarodziejka wskazując na Vedrala - On ma kryształ !!
Crushead wraz z Altarem ruszyli w kierunku przywódcy wcielonych. Nie zauważyli że przed wcielonym pojawiła się szybko jak cień jakaś postać. Obydwaj barbarzyńcy krzyknęli z bólu. Na ich ciałach widniały krwawe szramy. Przed Vedralem pojawił się niczym zjawa, Kaleb. Z ostrza jego miecza skapywała krew. Wcielony zaśmiał się.
Nie powstrzymacie mnie !! Mnie oni Pana Zniszczenia !! Nędzni śmiertelnicy, nie jesteście w stanie mnie powstrzymać !!
Wcielony wskoczył do portalu. Za nim podążył Kaleb. Przejście zaczęło się zamykać.
Nie tak szybko !! - zakrzyknęła Yennefer
Wykrzyczała zaklęcie. Z kryształu zatkniętego na szczycie laski wystrzelił promień i połączył się z krawędzią portalu. Przejście zamigotało i wykrzywiło się niebezpiecznie.
Yennefer, co robisz ?? - zapytał druid
Nie pozwolę aby tak łatwo odszedł z naszym kryształem. Nie pozwolę !! Ściągnę kryształ z powrotem !!
Portal ponownie się wykrzywił i zaczął migotać. Świetlisty promień łączący laskę czarodziejki z krawędzią magicznego przejścia, zaczął wić się na wszystkie strony. Na czole czarodziejki wystąpiły krople potu. Utrzymywanie przejścia i jego kontrola stawała się coraz bardziej niebezpieczne. Nagle z portalu wyskoczyły tysiące strumieni energii, rażąc wszystko co było w zasięgu.
Yennefer, daj spokój, nie warto !! Przerwij połączenie !! - ryknął Danath
Nie wiesz co mówisz, druidzie !! - odparła Yennefer starając się jak tylko można było utrzymać portal - Jeżeli teraz stracimy kryształ, wszystko zawiedzie !!
Yennefer.....!!!
Druid nie dokończył. Po łączącym portal i laskę strumieniu energii, przedostał się jeden z promieni, uderzając i wywołując oślepiający błysk tuż przy twarzy czarodziejki. Yennefer krzyknęła i padła na ziemię. Połączenie zostało zerwane. Portal jeszcze przez chwilę migotał, po czym zniknął. Czarodziejka uderzyła pięścią w ziemię.
Byłam tak blisko. Tak blisko.....
To stawało się coraz niebezpieczne - rzekł Danath i pomógł jej wstać.
Ale być może nie wszystko stracone - odparła Yennefer uśmiechając się - Wiem, gdzie prowadził ten portal. Musimy tam pójść. Sądzę że będę w stanie otworzyć podobny portal w tamto miejsce, a przynajmniej w okolice......
Wydaje mi się, że na razie nigdzie nie pójdziecie - rzekł druid patrząc na rannego paladyna, który zmierzał w ich kierunku - A raczej na pewno. Sadzę że powinniśmy zająć się Tanem. Z tego co widzę jest ciężko ranny. Podobnie ci dwaj barbarzyńcy. Z pozostałymi mieszkańcami nie ma co się śpieszyć. Im już raczej nic nie pomoże......
Władca natury miał rację. Tego dnia Duncraig spłynęło krwią. Krwią niewinnych ludzi.
Czarnobrody mężczyzna patrzył w magiczną taflę z niedowierzaniem. Gdy Vedral wchodził do portalu z czarnym kryształem, mężczyzna zacisnął pięść i grzmotnął nią w stół z taką siłą, że tafla na chwilę straciła stabilność. Po chwili zakrył twarz rękami. Nie mógł uwierzyć w to co widział. Nagle wstał i szybkim ruchem ręki zmiótł magiczną taflę, która uleciała jak pył. Przeszedł na kraniec sali. Zatoczył ręką łuk ponad swym czołem. Jego oczom ukazało się gwiaździste niebo. A na nim trzy mocno świecące gwiazdy.
...Trzydziestego dnia, szóstego miesiąca, drugiego roku zniewolenia przez moce piekielne, czarny kryształ przepełni księgę swoją potęgą. Wtedy otworzy się Portal Trzech Gwiazd. Trzy ścieżki zamigotają wskazując drogę podróżnikom......
......A światem wstrząśnie walka na granicy świadomości, istnienia oraz szaleństwa. Lecz nas tam nie będzie..... - dokończył sentencję, głos za plecami mężczyzny
Ten odwrócił się. Ujrzał ich. Wszystkich. Stali i patrzyli na niego. Jego bracia. Ci którzy kiedyś sprawowali pieczę nad światem śmiertelników. I odeszli z tego świata by stać się obserwatorami. Xarius też to uczynił. Nie mógł sobie tego wybaczyć.
Xariusie, ten dzień nadchodzi. Musimy przy tym być. Nie mamy wyboru.
Mężczyzna pokiwał głową. Wszyscy zebrali się wokół stołu. Usiedli. Przed ich oczami ukazała się magiczna tafla. Na jej powierzchni zakłębiły się obrazy. Zebrani mężczyźni, wbili w nią wzrok.
Vedral przeszedł przez komnatę. Skierował się ku tronowi na którym siedziała postać. Zblizył się.
Oto czarny kryształ Panie. Dziedzictwo starożytnych.
Baal wziął do ręki kryształ. Jego twarz wykrzywił szatański uśmiech.
Sprowadź Inatekoza - rzekł po chwili - Dzisiaj rozpocznę podbój świata.
Tak jest mój Panie - rzekł Vedral - Zaczniemy natychmiast.
Druid położył na ranę materiał przesiąknięty jakimś nieznanym spedyfikiem. Paladyn wrzasnął z bólu. Na Danathie nie zrobiło to najmniejszego wrażenia.
Co, boli ?? - uśmiechnął się szyderczo
Jak cholera !! Co to jest ??!!
Nieważne co to jest, ważne że uratuje ci rękę i nie trzeba będzie amputować. Ten kto cię urządził wiedział co robi. Trochę mocniej i nie miałbyś ręki. A tak to jeszcze sobie pomachasz mieczem. Aczkolwiek nie najprędzej.
Nieźle się załatwiłeś - powiedziała czarodziejka patrząc na paldyna - A teraz musisz wyjaśnić parę spraw.
Wiem, wiem - rzekł Tan - Chodzi wam o mojego brata. Dlaczego mnie zaatakował i w ogóle.
Międzyinnymi.... - odparła czarodziejka
Paladyn westchnął.
Kaleb nie jest zły...jego czynami kieruje coś obcego. Widziałem to „coś” w pewnym momencie naszej walki. Wyglądało jak jakiś demon. Kaleb chce to z siebie wyrzucić, pozbyć się tego ale sam nie da rady. I ja mu muszę pomóc. Choćby to oznaczało mój koniec. Danath, skończyłeś już ?? Przecież musimy iść za nimi !!
Hola, Tan !! Nie tak prędko. Ty na pewno nigdzie nie pójdziesz. W taki stanie - powiedziała Yennefer
Potwierdzam - odparł druid kończąc obandażowanie pokaleczonej kończyny - Powinieneś leżeć co najmniej tydzień, żeby wszystko wróciło jako tako do normy. A na razie jedyne co możesz trzymać i ewentualnie podnosić tą ręką to kufel piwa. Grzanego. I to wszystko.
Nic nie stoi na przeszkodzie bym walczył drugą ręką. Nie ma to dla mnie różnicy - rzekł paladyn zakładając koszulę
Jesteś szalony - odparła czarodziejka - Nie ma mowy żebyś szedł z nami.
Danath !! Gdzie moja zbroja ?? - paladyn udał że nie słyszy
Słyszysz Tan, nie możesz iść !! To zbyt niebezpieczne !! Jeżeli spotkasz swego brata ponownie, jest bardzo możliwe że nie wrócisz stamtąd żywy.
Paladyn nagle spojrzał przenikliwie na czarodziejkę. Zbliżył się do niej.
Posłuchaj Yennefer - syknął przez zęby - Nie obchodzi mnie co o tym myślisz !! Pójdę tam i uratuję mojego brata. Dobrze wiem że on nie jest zły i nawet gdyby chciał to nie zdoła mnie zabić. On jeszcze ma duszę, gdzieś tam głęboko w nim, istnieje poczucie sprawiedliwości i dobra. Uratuję go. I nic mnie nie obchodzi co o tym sądzisz !! Nie jesteś w stanie mnie powstrzymać !!
Czarodziejka nie odpowiedziała. Patrzyła tylko na niego. Po chwili przemówiła.
Pamiętaj...... - tutaj paladyn spojrzał na nią przenikliwie a Yennefer zawiesiła głos - ....pamiętaj że musimy jeszcze odzyskać kryształ
Tan Biały uśmiechnął się. Założył zbroję.
Pamietam.... - odrzekł
A więc ruszamy - odrzekła czarodziejka
Cała trójka wyszła przed gospodę. Yennefer podniosła wysoko swoją magiczną laskę. Zatknięty na końcu kamień, zapulsował. W pewnym momencie przed nimi utworzył się niewielki portal.
Otworzyłam go zgodnie z tym co udało mi się uchwycić podczas ucieczki Vedrala. Pamiętajcie, że musimy być gotowi na wszystko. Nie wiemy co jest po drugiej stronie.
Paladyn i nekromanta pokiwali głowami. Yennefer odwróciła głowę w kierunku druida.
A ty Danath, nie idziesz z nami ??
Chciałbym - odparł druid - Ale Altar i Crushead potrzebują pomocy. Jestem im potrzebny. Życzę wam powodzenia. Wierzę w was. Na pewno sobie poradzicie.
A więc do zobaczenia - odrzekła czarodziejka - Być może już niebawem
Cała trójka weszła do portalu. Nastąpił trzask i wszyscy zniknęli. Druid westchnał.
Niech moce natury mają was w swojej opiece.
Inatekoz ruszył w kierunku postumentu. W ręku trzymał kryształ. Za nekromantą kroczył Vedral oraz Baal. Na postumencie leżała księga. Gdy Inatekoz zbliżył się do księgi, poczuł przypływ mocy, a kryształ zapulsował. Nagle księga otworzyła się z łoskotem. Nekromanta zbliżył się do księgi. Na otwartej stronie widniał symbol.
Umieścił czarny kryształ w specjalnie wyprofilowanym uchwycie. Spojrzał na księgę i wyrecytował.
„Vego Ex Dae Jesa re' trax...
Kryształ zapulsował. Po chwili otoczyła go niebieskawa łuna.
Trwa integracja kryształu z księgą - rzekł Inatekoz wpatrując się w migatającą hipnotyzująco poświatę - Z moich wyliczeń potrwa to okołu godziny. Gdy dokona się integracja, będziemy mogli aktywować Portal Trzech Gwiazd.
Wspominałeś że będziesz mógł otworzyć bezpośrednie przejście do tegoż portalu prowadzącego na ścieżki mocy. Co, jednak gdy natkniemy się na opór ? Mówiłeś że portal jest na Scovos.....
Nie ma się czego obawiać - rzekł Inatekoz - Po integracji otworzę korytarz z tej komnaty wprost w sferę Portalu Trzech Gwiazd. Wejdziemy na ścieżki mocy na poziomie przestrzeni astralnej. Nawet jeżeli ktokolwiek by czekał na nas przy portalu, nie będzie w stanie nic zrobić. Później przejdziemy ścieżką pod przejście do krainy Cienia. Wtedy też otworzę tą bramę i.......
I rozpocznie się nowa era - rzekł Pan Zniszczenia - Wojna Grzechu się zakończy a ja zapanuję nad światem.
Tak jak mówisz - odparł nekromanta
Baal zblizył się do pulsującego kryształu. Jego twarz wykrzywiła się w dzikim uśmiechu. Demon zamruczał melodyjnie. Był tak blisko celu. Całe dziedzictwo starożytnych leżało w jego zasięgu. Gdy nekromanta otworzy portal, on zapanuje nad światem. Sprowadzi zło z Doliny Cieni i podbije świat. „Wspaniale” - pomyślał Baal - „Znakomicie”. Niebieska poświata nadal migotała wokół kryształu.......ten czas nadchodzi......
Zebrani mężczyźni opuścili głowy. Nikt się nie odezwał. Każdy z nich wiedział co to oznacza. Tylko Xarius patrzył w magiczną taflę. Jego duszę przepełniała gorycz. Nie mógł się pogodzić z tym co przedstawiało magiczne zwierciadło. Nagle wstał do stołu i rozbił magiczną taflę w pył. Pozostali spojrzeli na niego.
Nie mam zamiaru patrzeć na to !! - krzyknał
Xarusie.... - zaczął białowłosy
Nie !! Nie będę tego słuchał !! - krzyknał ponownie mag - Teraz wy posłuchacie, tego co mam do powiedzenia !!
Wiemy co czujesz Xaruisie - rzekł jeden z mężczyzn - My czujemy to samo. Jednak nie możemy nic zrobić. Takie złożyliście przyrzeczenie by nie ingerować.
Twarz Xariusa poczerwieniała.
Oto jaką cenę zapłaciliśmy za naszą pychę !! Zawierając z Nim układ !! Nie powinniśmy tego robić !! Cóż nam po nieśmiertelności ?? Czy nie widzicie że nasze dzieci umierają ?? Tamten świat umiera !!
Białowłosy mężczyzna zerwał się od stołu.
Dosyć Xarusie !! Nie wolno ci......
Nie mów ci co mi wolno, Mefeshie !! Nie obchodzi mnie co myślisz !! Spójrz na siebie !! Spójrzcie wszyscy na siebie - mag wskazał ręką na nich - Kim się staliśmy ?? Kiedyś mieliśmy honor i dumę. Mieliśmy poczucie sprawiedliwości. Potrafiliśmy się poświęcić. Wielu z nas oddawało życie w imię ideałów. A teraz ?? Popełniliśmy błąd odchodząc ze swiata śmiertelnych i zostawiając tam cząstkę naszej potęgi !! To się nie powinno zdarzyć !!
Dobrze wiesz, że tak było zapisane !! - krzyknał jeden ze zgromadzonych - Tak było zapisane w księdze Khel-Nazara !! Nasze odejście było nieuniknione !! Pamiętaj, że ty także wyzbyłeś się mocy, przyjąłeś we władanie dar nieśmiertelnosci !! Wszystko się dzieje tak jak zostało zapisane w księdze !!
Xarius zmarszczył brew. Po czym odwrócił się nagle i podążył w stronę końca sali.
Dokąd idziesz !? - krzyknał jeden z mężczyzn
Mag odwrócił się. Z pełną powagą na twarzy skierował się do swoich braci.
Zaprzedaliscie się. Nie zrobicie nic. Nie takich was pamiętam. Kiedyś walczyliśmy o świat ludzi. Już raz go ocaliliśmy. Teraz macie odwagę patrzeć, jak to co budowaliśmy przez wieki chyli się ku upadkowi. W waszych sercach zagościł strach. Lecz ja nie zamierzam się mu poddać !! Nigdy.
Na twarzach zgromadzonych zagościło potworne zdumienie na spółkę z przerażeniem.
Zamierzam sam dopisać kilka wersetów do księgi Khel-Nazara. Moich wersetów !! Łamię to chore prawo !! Schodzę do świata śmiertelnych !!
Xarius wyciagnął rękę przed siebie. Wykrzyczał zaklęcie. Sala się zatrzęsła, a przed magiem uformowała się czarna dziura. Z jej środka uderzył lodowaty wiatr.
Czy w którymś z was pozostała cząstka dawnych Wybrańców ?? Czy jest wśród was ktoś kto odważy się pójść ze mną ??
Mefesh podszedł do Xariusa.
Czy wiesz co chcesz ucznić ?? Zdajesz sobie sprawę z konsekwencji ? Twoje zejście z powrotem na ten świat zachwieje równowagę świata w stopniu z którego nie zdajesz sobie nawet sprawy. Przez przypadek możesz unicestwić cały wymiar.
Jeżeli istnieje szansa ocalenia ludzi, podejmę się ryzyka.
Jesteś szalony Xariusie - odrzekł Mefesh - Unicestwisz nas wszystkich
Mag nie odpowiedział. Skierował wzrok na zgromadzonych, szukajac oparcia w swoich braciach. Nie znalazł go. Nikt nie odezwał się.
W waszych sercach zagościł strach. Zagnieździł się w was i toczy was od środka jak zaraza. Myślałem że mogę na was liczyć. Mylilem się......żegnajcie.....
Xarius odwrócił się. Spojrzał na ziejące czernią czeluść. Po czym skierował się ku wejściu. Po chwili zniknął. Czeluść zamknęła się. Ponadt głowami Wybrańców uformował się nieboskłon. Jedna z gwiazd zaczęła migotać. Podróżnik wstąpił na ścieżkę mocy......
Ziemia ponownie się zatrzęsła. Tym razem o wiele mocniej. Jellana wiedziała co to oznacza. Wtedy gdy Scovos a wraz z nią całe Sanctuarium zostało targnięte mocą starożytnych, amazonka doskonale zdawała sobie sprawę z powagi sytuacji. Ten dzień nadszedł. Ale teraz stało się coś niesamowitego. Jedna z gwiazd na niebie zaczęła migotać. Jellena razem z Ormosem zeszli do podziemi, przed Portal Trzech Gwiazd. Przejście wygladało na uśpione. Tylko od czasu do czasu, kamienne menhiry wydawały z siebie jakby buczenie które trwa kilkanaście sekund a potem zamierało.
Coś się dzieje - powiedziała Jellana patrząc na portal
Co takiego ? - zapytał Ormos
Jedna z gwiazd zaczęła migotać, co oznacza że jedna ze scieżek mocy jest obecnie wykorzystywana. Ale nie wiem przez kogo.
Czy to możliwe by Baal otworzył przejście ?
Nie sadzę. Ale - tutaj amazonka zawiesił głos - ale postaram się to sprawdzić.
Jellana podeszła do jednego z menhirów. Osłoniła gwiazdę wytatuowaną na ręce. Przytknęła rękę do kamienia. Kamienny krąg otoczyła czerwona łuna. Wewnątrz menhirów wytworzyło się coś na kształt zwierciadła. Na jego powierzchni po chwili ukazała się jakaś postać. Jellan przyjrzała się postaci dokładnie. W tym samym momencie jej twarz okazała przeogromne zdumienie.
Starożytny...... - wymamrotała - To niemożliwe. Wybraniec wstąpił na scieżkę mocy. A więc stało się.....
Co się dzieje ? - zakrzyknął Ormos - Kim jest ten człowiek ? Jellana, powiedz mi !!
Nie ma czasu na wyjaśnienia - odparła amazonka - Ormosie, nadszedł ten dzień. Musisz się przygotować do drogi...
Dokąd ??
Do Duncraig....
Do Duncraig ?? - zdziwił się Ormos - A po co ? Co tam znajdę ??
Nie zadawaj pytań. Gdy dotrzesz do tego miasta, będziesz wiedział co masz dalej zrobić. Przeteleportuję cię w jego okolice. Weź to !!
Amazonka wcisnęła paladynowi zwój.
Gdy będziesz na miejscu uzyj go. Poprowadzę cię i będę trzymała nad tobą pieczę, aż uruchomisz moc zwoju.
Jellano, nie podoba mi się to. Jak na razie wszystko co mnie otacza, to zagadki. Tajemnice, legendy, i żadnego wyjaśnienia.
Ormosie, musisz mi zaufać.
Paladyn westchnął.
Dobrze więc. Zaufam ci. Ale gdy skończy się to szaleństwo, wyjaśnisz mi to wszystko !!
Nie będę musiała - odparła amazonka - Sam dowiesz się pozostałej części.
Ormos pokiwał głową. Jellana dotknęła głowy paladyna. Ormos poczuł nagłe zawirowanie a oczy zaszły mu mgłą. Po chwili poczuł jakby rozpływał się. Zdołał tylko ujrzeć uśmiechniętą twarz amazonki. Podniósł rękę na pożegnanie. Po chwili zniknął.
Oby niebiosa strzegły cię drogi Ormosie. Powodzenia.......
** KONIEC **
** CDN **
1
58
Vego Ex Dae Jesa re' trax
Pows'ew jol'pa......
Ex libris vortalex...qui nexa
saipe'elx kuia nen dones....
Cryste moem nex sa........