Folklor miejski i ironia we wczesnych wierszach
Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego
Bardzo trudno jest określić przynależność Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego do któregokolwiek ugrupowania poetyckiego okresu dwudziestolecia międzywojennego. Trochę na siłę znajduje się ideowe podobieństwo między nim a drugą awangardą, wskazując chociażby na apokaliptyczne przesłanie zawarte w poemacie Koniec świata: wizje świętego Ildefonsa czyli satyra na wszechświat. Gałczyński współpracował z czasopismem „Kwadryga”, ale pisał również dla czasopism skrajnej prawicy, m.in. dla „Prosto z mostu”. Wiązało się to z jego polityczną biernością, a właściwie deklarowaną apolitycznością.
Międzywojenna twórczość K.I. Gałczyńskiego to przedziwna mieszanka ironii, groteski, drwiny, katastrofizmu, folkloru miejskiego i ludowości. W jego wierszach widać wpływy tematyki jarmarczno-plebejskiej, jak również kultury brukowej.
Typowym przykładem może być tu Kryzys w branży szarlatanów, wiersz, w którym Gałczyński ukazuje handlarzy sprzedających na targu przeróżne „cudowne” towary. Oto jeden z tytułowych „szarlatanów” zachwala sprzedawane artykuły, czyli:
|
„... lalki od miłości, maści od samotności i Polikarpa kość (...) Ocet siedmiu złodziei i babiloński kleik, i poudre de pourlimpimpim...”. |
Niestety, reklama nie zdaje się na nic, towar nie znajduje nabywców. Podmiot liryczny zwraca się więc do Najświętszej Panny o pomoc, o łaskę dla „szarlatanów”. Troska poety o jarmarcznych handlarzy wynika z rozmiłowania Gałczyńskiego w folklorze miejskim, w jarmarku, cyrku. Dla niego szarlatani stanowią nieodłączny element podmiejskiej ulicy, bez nich każdy targ byłby śmiertelnie nudny.
W wierszu Ulica Towarowa, ukazuje Gałczyński typową robotniczą ulicę w typowej robotniczej dzielnicy. Gdy nadciąga wieczór pojawiają się na ulicy Towarowej „faceci” grający na mandolinach oraz „anioły proletariackie, dziewczyny”, które skończyły pracę w fabryce. Początkowo baśniowa atmosfera sielanki, gdzie nawet „gwiazdy są jak porzeczki”, szybko się zmienia. W oparach alkoholu, w mgłach, ulica przeradza się powoli w coś przerażającego, w coś, co „rośnie i boli”. Dla robotników nie ma alternatywy, pozostaje im tylko alkohol i fabryczne dziewczyny, jedzące pestki i pijące wodę sodową.
Z kolei w wierszu Zima z wypisów szkolnych Gałczyński ośmiesza i wyszydza wkraczającą do szkół powszechnych propagandę polityczną. Naiwny i prosty świat dziecka zostaje tu uporządkowany, okazuje się bowiem, że za padający śnieg, zimowe sople i lody odpowiedzialni są rząd i administracja państwowa: „pan wojewoda”, „starosta ze starościną”, „referenci, podkierownicy, nadasystenci” i w końcu sam „pan minister”, którego główną troską jest zapewnienie dzieciom zimowej zabawy. W tym wierszu jest zawarta jawna kpina z polityków i polityki. Gałczyński stara się ośmieszyć rozbudowany aparat państwowy, który nie robi nic pożytecznego, a jedynie rozsiewa propagandę o swoich wspaniałych dokonaniach.
Twórczość Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego często jest determinowana przez dążenie poety do zdobycia sławy, przez chęć przypodobania się publiczności za wszelką cenę. Gałczyński z pełną świadomością nastawił się na zdobycie rozgłosu jako poeta, chciał być czytany i lubiany. Udało mu się to znakomicie. W wielu swoich utworach ośmiesza mieszczańskich filistrów, kołtunów, ale jest też w tych wierszach sporo zachwytu prostymi, czasami wulgarnymi przedstawicielami nizin społecznych. Gałczyński bawi i rozśmiesza, ale również zastanawia, zmusza do refleksji nad ludzkim życiem i ludzkim losem.