Ernst Mayr
JAKIE JEST MIEJSCE CZŁOWIEKA W EWOLUCJI?
W większości prymitywnych kultur, w greckiej filozofii, a także w religii chrześcijańskiej, człowiek był traktowany jako istota całkowicie odrębna od reszty przyrody. Dopiero w XVIII wieku paru odważnych autorów zwróciło uwagę na podobieństwo człowieka do małp człekokształtnych, a Linneusz umieścił nawet szympansy w rodzaju Homo. Zapewne pierwszą osobą, która jednoznacznie postulowała pochodzenie ludzi od naczelnych, był francuski przyrodnik Lamarck (1809). Przedstawił on nawet schemat wyjaśniający, jak dokonało się zejście człowieka z drzewa i przyjęcie przez niego postawy dwunożnej oraz jak kształt ludzkiej twarzy zmienił się pod wpływem zmiany diety.
Dopiero jednak darwinowska teoria wspólnego pochodzenia wykazała w sposób nie pozostawiający żadnych wątpliwości, że ludzie rzeczywiście pochodzą od człekokształtnych przodków - dowody dostarczone przez morfologię porównawczą były nie do obalenia. Parę lat później Huxley, Haeckel i inni uczeni stwierdzili, że w pojawieniu się istot ludzkich nie było nic nadnaturalnego. W ten sposób Homo sapiens wraz ze swoją historią ewolucyjną stał się częścią świata przyrody, a tym samym przedmiotem badań nauki.
Powoli, ale niepowstrzymanie zaczęła się rozwijać nowa dyscyplina biologiczna - biologia człowieka. Miała ona wiele różnych korzeni: antropologię fizyczną, anatomię porównawczą, fizjologię, genetykę, demografię, antropologię kulturową, psychologię. Jej cel był dwojaki: wykazać, że ludzie są gatunkiem wyjątkowym, a zarazem dowieść, że cechy ludzkie rozwinęły się w toku ewolucji z cech naszych przodków.
Jak rozwiązać pozorną sprzeczność kryjącą się w stwierdzeniu, że ludzie są zwierzętami, ale bardzo różnią się od innych zwierząt, nawet swoich najbliższych krewnych wśród małp człekokształtnych? Im staranniej badano gatunek ludzki, a także ogromną różnorodność świata organizmów, tym bardziej zdumiewające wydawało się powstanie ludzkich istot. Jak takie niezwykłe stworzenie mogło wyłonić się z królestwa zwierząt?
W czasach przed Darwinem uczeni (na przykład Lamarck) tłumaczyli powstanie człowieka nieuniknioną kulminacją dążenia do coraz większej doskonałości. Człowiek był najwyższym szczeblem scala naturae. Darwin sprawił jednak, że ta teleologiczna interpretacja stała się zbędna. Jego teoria doboru naturalnego wyjaśniła mechanicystycznie wszystkie te zjawiska, które wcześniej tłumaczono za pomocą koncepcji metafizycznych. Przed naukami biologicznymi pojawił się nowy cel. Miały one ukazać stopniową ewolucję człowieka od jego prymitywnych przodków z rzędu naczelnych jako rezultat zwykłych procesów ewolucyjnych (zwłaszcza doboru naturalnego) oddziałujących także na wszystkie inne żywe istoty.
Inną potężną ideologią, która po 1859 roku została ostatecznie wyeliminowana z badań nad ewolucją człowieka, był esencjalizm. Nowa darwinowska koncepcja populacji, w której kładziono nacisk na wyjątkowość każdego osobnika, musiała zostać zastosowana także do istot ludzkich. Antropolodzy zwlekali z zastosowaniem metody darwinowskiej w badaniach nad rozwojem człowieka, ale kiedy to już uczynili, osiągnęli wspaniałe wyniki.
Nawet i dziś wiele pytań dotyczących ewolucji Homo sapiens pozostaje bez odpowiedzi. Kiedy i gdzie linia hominidów oddzieliła się od linii małp człekokształtnych (Pongidae), prowadzącej do dzisiejszych przedstawicieli tej rodziny? Przez jakie stadia przeszła linia hominidów po oddzieleniu się od linii małp, zanim osiągnęła poziom człowieka?
Pozycja człowieka w stosunku do małp człekokształtnych
W pierwszych postdarwinowskich drzewach genealogicznych punkt odłączenia się linii hominidów zaznaczano bardzo wcześnie, chociaż uczonym nie udało się odnaleźć żadnych skamieniałości hominidów, które pochodziłyby z epoki miocenu (13-25 milionów lat temu). Przez pewien czas uważano, że Ramapithecus, azjatycki kopalny przedstawiciel naczelnych, żyjący około 14 milionów lat temu, był bliżej spokrewniony z człowiekiem niż z innymi małpami człekokształtnymi, ale w końcu wykazano, że należał on do linii orangutana.
Badania wczesnych hominidów zapoczątkowało odkrycie w 1849 roku w Gibraltarze skamieniałości neandertalczyka. Wszystkie skamieniałości hominidów, które odkryto w ciągu następnych 40 lat, należały albo do Homo sapiens, albo do neandertalczyka. Dopiero w 1892 roku Dubois znalazł na Jawie szczątki wczesnego hominida, którego nazwał Pithecanthropus erectus. W 1921 roku odkryto w Chinach podobną skamieniałość, człowieka pekińskiego (nazwanego Sinanthropus pekinensis). Oba znaleziska zostały później zakwalifikowane razem ze skamieniałościami znalezionymi w Afryce do gatunku Homo erectus (patrz niżej).
Prawdziwe "brakujące ogniwo" zostało jednak odkryte dopiero w 1924 roku przez Darta, który uznał odnalezioną w południowej Afryce skamieniałość za formę pośrednią między człowiekiem a małpami człekokształtnymi. Dart nazwał ten gatunek Australopithecus africanus. W późniejszych latach we wschodniej i południowej Afryce odkryto liczne skamieniałości przedstawicieli rodzaju Australopithecus. Są one zwykle dzielone na dwie grupy hominidów: smuklejszych, do których należał Australopithecus africanus i którzy dali początek rodzajowi Homo, oraz bardziej masywnych, reprezentowanych w południowej Afryce przez Australopitheus robustus (2-1,5 miliona lat temu), a we wschodniej Afryce przez Australopithecus boisei (2,2-1,2 miliona lat temu). Tak zwana czarna czaszka znaleziona na zachód od jeziora Turkana należała do trzeciego z gatunków masywnych hoiminidów, A. aethiopicus (żyjącego 2,5-2,2 miliona lat temu). Gatunek ten był prawdopodobnie przodkiem A. boisei. Linia masywnych hominidów wygasła około miliona lat temu.
Przez długi czas uważano, że grupa smukłych Australopithecus dzieli się na dwa gatunki o niewielkich rozmiarach mózgu: północny (A. afarensis) z terenów od Tanzanii po Etiopię (3,5-2,8 miliona lat temu) i południowy (A. africanus) z południowej Afryki (3-2,4 miliona lat temu). Hominidy obu tych gatunków chodziły na dwóch nogach, ale ich stosunkowo długie kończyny górne oraz inne cechy świadczą o tym, że wiodły jeszcze na wpół nadrzewny tryb życia. Ich mózg niewiele się różnił wielkością od mózgu dzisiejszych szympansów i były one zapewne bliżej spokrewnione z małpami człekokształtnymi niż z człowiekiem.
Prowadzone równolegle z badaniami antropologicznymi liczne analizy molekularne dowodziły nie tylko tego, że człowiek jako gatunek jest blisko spokrewniony z afrykańskimi małpami człekokształtnymi, ale także wykazały - ku zaskoczeniu wszystkich - że szympans jest bliżej spokrewniony z człowiekiem niż z gorylem, co oznacza, iż goryl oddzielił się od linii szympansa nieco wcześniej niż linia hominidów. Dane molekularne wskazują, że oddzielenie się linii człowiekowatych od szympansów nastąpiło zaledwie 5-6 milionów lat temu.
Mimo intensywnych poszukiwań prowadzonych w całej Afryce przez wiele lat nie udawało się znaleźć śladów żadnego gatunku australopiteka starszego od Australopithecus afarensis. Dopiero w 1994 roku odkryto w Etiopii gatunek, który żył 4,4 miliona lat temu, w czasie nieodległym od momentu odłączenia się linii hominidów od linii szympansów. Badania tego materiału ciągle trwają, ale już dziś wiadomo, że skamieniałość ta odznacza się wyraźnie większym podobieństwem do szympansa niż A. afarensis. Etiopska skamieniałość nazwana Aridipithecus ramidus jest obecnie najstarszą znaną skamieniałością hominidów. W następnych latach we wschodniej i południowej Afryce odkryto kości stopy i zęby starsze niż Australopithecus afarensis i A. africanus. Odkrycia te dowodzą, że istniały stadia pośrednie między Aridipithecus ramidus a Australopithecus afarensis/africanus. Nie znaleziono natomiast żadnych interesujących szczątków, które pochodziłyby z okresu od 8 do 4,4 miliona lat temu.
Jest bardzo prawdopodobne, że wspólny przodek człowieka i szympansa był, podobnie jak szympans, zwierzęciem, które poruszając się, opierało się na knykciach (zgiętych palcach rąk), i że procesy ewolucji każdej z jego cech - od palców, czaszki, mózgu i zębów do makrocząsteczek - przebiegały w różnym tempie (tak zwana ewolucja mozaikowa). Inaczej mówiąc, "typ" Homo nie ewoluował jako całość. Nawet dzisiaj człowiek i szympans są niezwykle podobni do siebie pod względem budowy hemoglobiny i innych makrocząsteczek, natomiast bardzo różnią się stopniem rozwoju mózgu i związanymi z tym zachowaniami.
POWSTANIE HOMO HABILIS, H. ERECTUS I H. SAPENS
Między 1,9 a 1,7 miliona lat temu smukłe Australopithecinae dały początek nowemu gatunkowi zwanemu Homo habilis. Charakteryzował się on wypukłą czaszką i większym mózgiem. W pobliżu jego szczątków znajdowano proste narzędzia kamienne. Początkowo hominidy H. habilis wydawały się bardzo zagadkowe z powodu znacznego zróżnicowania wielkości ciała i mózgu odnajdywanych okazów. W końcu uczeni doszli do wniosku, że w grę wchodzą dwa gatunki. Większy z nich otrzymał nazwę Homo rudolfensis.
Uważa się, że Homo habilis był przodkiem Homo erectus, roślejszego gatunku o znacznie większym mózgu. Homo erectus pojawia się jednak w zapisie kopalnym w Afryce w tym samym czasie co Homo habilis, to znaczy około 1,9 miliona lat temu, a tryb życia H. habilis i H. erectus mógł być bardzo podobny, choć, jak się wydaje, niektóre populacje H. erectus opanowały sztukę posługiwania się ogniem. Homo erectus był zapewne pierwszym hominidem, który zmienił dietę z głównie roślinnej na częściowo mięsną. Inaczej mówiąc, gatunek ten stał się padlinożerny i drapieżny.
Homo erectus odniósł najwyraźniej znaczny sukces ewolucyjny i szybko dotarł z Afryki przez Bliski Wschód do Azji. Najstarsze azjatyckie szczątki znaleziono na Jawie w warstwie osadów datowanej na 1,9 miliona lat. Homo erectus wykazuje pewne zróżnicowanie geograficzne, zdumiewające jest natomiast, jak niewielkie różnice występują między najwcześniejszymi a najpóźniejszymi reprezentantami tego gatunku (żyjącymi mniej niż 300 tysięcy lat temu). Razem z najstarszymi szczątkami znajdowane są jedynie proste kamienne narzędzia; bardziej skomplikowane (dwustronnie obrobione pięściaki) zaczęły pojawiać się w warstwach liczących 1,5 miliona lat, ale w ciągu następnego miliona lat nie nastąpił pod tym względem właściwie żaden postęp. Homo habilis posługiwał się prymitywnymi narzędziami kamiennymi już 1,9 miliona lat temu.
Gatunek Homo sapiens, do którego należy człowiek współczesny, wyewoluował z Homo erectus, ale gdzie i w jaki sposób to nastąpiło, pozostaje kwestią wielce dyskusyjną. Istnieją dwie poważne teorie dotyczące pochodzenia współczesnych ludzi. Według pierwszej, wyewoluowali oni z lokalnych populacji Homo erectus, w różnych miejscach jego zasięgu. Ta tak zwana teoria multiregionalna opierała się początkowo na domniemanym podobieństwie ras geograficznych współczesnego Homo sapiens do odpowiadających im skamieniałości Homo erectus w Afryce, Chinach i Indiach Wschodnich. W 1962 roku Coon wysunął hipotezę, że nacisk selekcyjny w kierunku zwiększenia wielkości mózgu doprowadził na całym obszarze występowania Homo erectus do przekształcenia się politypowego Homo erectus w politypowego Homo sapiens.
Konkurencyjna teoria, nazywana czasem hipotezą Matki Ewy, opiera się na danych z analizy materiału genetycznego mitochondriów. Teoria ta głosi, że wszystkie obecnie żyjące populacje ludzkie powstały w rezultacie kolonizacji dokonanej przez nowy gatunek, który pojawił się w Afryce, na południe od Sahary, 200-150 tysięcy lat temu. Gatunek ten (Homo sapiens sapiens) powstał, jak się uważa, z archaicznego Homo sapiens (potomka afrykańskiego Homo erectus) gdzieś w subsaharyjskiej Afryce mniej niż 200 tysięcy lat temu. Homo sapiens sapiens występował na Bliskim Wschodzie około 100 tysięcy lat temu, w Indiach Wschodnich, na Nowej Gwinei i Australii około 60 tysięcy lat temu, w Europie Zachodniej (gdzie jego szczątki znane są jako człowiek z Cro-Magnon) około 40 tysięcy lat temu, a na Dalekim Wschodzie co najmniej 30 tysięcy lat temu. Szkielet z Cro-Magnon jest dość podobny do szkieletu żyjących dziś ludzi i uważa się, że należał do osobnika tego samego gatunku. Ludzie z Cro-Magnon byli autorami najwspanialszych dzieł sztuki jaskiniowej, odnalezionych w Chauvet, Lascaux i Altamirze, oraz twórcami najdoskonalszych narzędzi kamiennych.
W 1994 roku Ayala dostarczył danych molekularnych, które zdają się świadczyć przeciwko hipotezie Matki Ewy i potwierdzać słuszność teorii regionalnej ciągłości ewolucji. Zdaniem Ayali, znaczna częstość bardzo starych polimorfizmów w puli genowej człowieka dowodzi, że niemożliwe jest, aby gatunek ludzki przeszedł przez genetyczne "wąskie gardło", jak głoszą rzecznicy hipotezy Matki Ewy.
Przyjęcie multiregionalnej teorii ewolucji człowieka pomogłoby wyjaśnić inną zagadkę w zapisie kopalnym: fakt, że od Chin i Jawy aż do zachodniej Europy, a nawet Afryki, znajdowano skamieniałości archaicznych H. sapiens, bardzo podobnych do H. erectus, ale wyposażonych w większe mózgi (około 1200 cm3). Ocenia się, że te, jak się zdaje, pośrednie skamieniałości liczą 500-130 tysięcy lat.
NEANDERTALCZYCY I CZŁOWIEK Z CRO-MAGNON
Od czasu znalezienia skamieniałości neandertalczyka w 1849 roku w Gibraltarze związek między Homo sapiens a neandertalczykiem jest przedmiotem nieustannych sporów. Wiemy, że na Zachodzie mniej więcej 130-150 tysięcy lat temu, na długo przed pojawieniem się człowieka z Cro-Magnon (Homo sapiens sapiens), populacje archaicznego H. sapiens zostały wyparte przez neandertalczyków, których zasięg rozciągał się od Hiszpanii (Gibraltar) przez całą Europę do zachodniej Azji (Turkmenistan) i na południe po Iran i Palestynę (ale nie Afrykę i Jawę). Mózg neandertalczyków był przeciętnie nieco większy (do 1600 cm3) niż mózg człowieka współczesnego, ale wytworzyli oni jedynie prymitywną kulturę kamienia. Choć istnieli mniej więcej 100 tysięcy lat, nie zaszła w nich żadna zmiana ewolucyjna. Neandertalska gałąź linii hominidów wymarła około 30 tysięcy lat temu, długo po tym jak człowiek z Cro-Magnon zasiedlił Europę.
Czy neandertalczyk i człowiek z Cro-Magnon byli przedstawicielami dwóch ras geograficznych, czy też osobnych gatunków? Z powodu znacznych różnic fizycznych uznano początkowo, że były to dwa gatunki. Później jednak, na podstawie przekonania, że istoty te nawzajem wypierały się z tych samych terenów, ich status taksonomiczny został zredukowany do poziomu ras geograficznych (podgatunków). Powtórnie nadano im rangę gatunków, kiedy odkryto, że neandertalczycy i dzisiejszy człowiek przez 40 tysięcy lat występowali w Palestynie na tym samym terenie, choć w innych jaskiniach (100-60 tysięcy lat temu). Był to jednak okres wielkich zmian klimatycznych i w końcu stwierdzono, że neandertalczyk żył w Palestynie w najchłodniejszych okresach, natomiast H. sapiens sapiens zasiedlał te tereny w okresach cieplejszych i suchszych. Tak więc, choć szczątki obu hominidów są odnajdywane na tym samym terenie, w rzeczywistości istoty te nie występowały równocześnie w tym samym miejscu.
W okresie, w którym uważano, że neandertalczyk należy do tego samego gatunku co współczesny H. sapiens, niektóre skamieniałości z palestyńskich jaskiń przedstawiano jako dowody krzyżowania się tych dwóch form ludzkich. Koncepcji tej nie potwierdziła żadna z późniejszych analiz. Nic nie wskazuje na to, aby - mimo 10-15 tysięcy lat koegzystencji - gdziekolwiek w Europie dochodziło do ich krzyżowania się. Neandertalczyk zniknął mniej więcej 15 tysięcy lat po tym, jak Homo sapiens sapiens dokonał inwazji obszarów Europy zajmowanych wcześniej przez neandertalczyków. We wschodniej i południowej Azji archaiczny H. sapiens także w końcu zaniknął, a jego miejsce zajął współczesny H. sapiens.
KLASYFIKOWANIE TAKSONÓW KOPALNYCH HOMINIDÓW
Przed 1950 rokiem badania pochodzenia człowieka zostały właściwie zmonopolizowane przez anatomów, a klasyfikacja hominidów była zdominowana przez myślenie typologiczne i finalistyczne. Nie przywiązywano większej wagi do wyjątkowości osobników i ogromnego zróżnicowania w obrębie gatunku. Każdą znalezioną skamieniałość uważano za inny gatunek, któremu nadawano zwykle dwuczłonową nazwę. Gatunki te uznawano za przedstawicieli jednej linii rozwojowej, łączącej przodków z rzędu naczelnych z człowiekiem współczesnym.
W rzeczywistości jednak znalezione skamieniałości tylko częściowo potwierdzały słuszność tej koncepcji. Szczególnie niepokojące było nagłe pojawianie się nowych form hominidów, nie mających - jak się zdawało - żadnego związku z poprzednimi. Istnieje na przykład ogromna luka między Homo habilis a jego przypuszczalnym przodkiem, Australopithecus africanus, oraz między Homo erectus a jego przypuszczalnym przodkiem Homo habilis, a także między Homo sapiens a jego przodkiem Homo erectus. Inny problem stanowiła trudność umieszczenia odległych geograficznie znalezisk w tej samej liniowej sekwencji.
Ci, którzy przyjęli typologiczny, jednowymiarowy styl myślenia, byli, rzecz jasna, nieświadomi istnienia powszechnej u czworonogów specjacji geograficznej. Większość gatunków naczelnych powstała w wyniku specjacji geograficznej i większość rodzajów naczelnych (poza bardzo dużymi, takimi jak lemury i Cercopithecus) nadal składa się z gatunków allopatrycznych. Badacze mają wszelkie powody, aby sądzić, że kopalne rodzaje hominidów także składały się z gatunków allopatrycznych. Świadczy o tym ograniczenie zasięgu Australopithecus africanus do południowej Afryki, A. afarensis do terenów położonych dalej na północ, A. robustus do południowej Afryki, a A. boisei do wschodniej części tego kontynentu.
Teren na południu i wschodzie Afryki, na którym znaleziono większość kopalnych szczątków hominidów, jest niewielki, niewykluczone więc, że na rozległych terenach zachodniej, środkowej i północnej Afryki występowały populacje założycielskie, które nie zostały jeszcze odkryte. (Kopalne szczątki australopiteków liczące 3,5-3 miliony lat rzeczywiście zostały ostatnio odkryte w Czadzie, w środkowej Afryce). Na niezbadanych terenach w Afryce mogły żyć dziesiątki allopatrycznych gatunków Aridipithecus ramidus, Australopithecus afarensis, A. robustus, Homo habilis i H. erectus. Nagłość niektórych zmian w zapisie kopalnym można tłumaczyć "pączkowaniem". Oznacza to, że nowa, potomna forma powstała gdzieś w izolowanej populacji na peryferiach i weszła w kontakt z gatunkiem rodzicielskim dopiero po dokonaniu się procesu przebudowy genetycznej. Szansa, że kiedykolwiek odkryjemy miejsce takiej izolacji, jest raczej niewielka.
Kiedy znano tylko kilka skamieniałości hominidów, łatwo było podzielić je na gatunki: Australopithecus afarensis, A. africanus, Homo habilis, H. erectus i H. sapiens. Każdy z tych gatunków występował przez okres od 250 tysięcy do 1,5 miliona lat. Znaleziony w ostatnich latach materiał jest albo pośredni, jeśli chodzi o czas występowania, albo pochodzi z innych regionów geograficznych - w każdym razie odbiega od typowej postaci. Formy te są zazwyczaj dobrym przykładem ewolucji mozaikowej: niektóre z ich cech są cechami przodków, inne - form późniejszych, jeszcze inne są pośrednie.
Kwestia miejsca żyjącego obecnie gatunku Homo sapiens w systemie taksonomicznym była przedmiotem licznych sporów, wynikających głównie z uwzględniania w poszczególnych systemach klasyfikacji różnych cech. Julian Huxley (1942), podkreślając wyjątkowość gatunku człowieka - który zdołał stworzyć własną kulturę i uzyskać dominację nad światem, zaproponował utworzenie dla Homo sapiens odrębnego królestwa o nazwie Psychozoa. Pół wieku później Diamond (1991) przedstawił skrajnie odmienną koncepcję - zaproponował, by w rodzaju Homo umieścić szympansy z racji ich molekularnego podobieństwa do człowieka. Huxley kładł zbyt wielki nacisk na wyjątkowość człowieka, natomiast Diamond popełnił przeciwny błąd, całkowicie tę wyjątkowość ignorując.
Jednym z najstarszych aksjomatów klasyfikacji jest to, że cechy powinny być nie tylko liczone, ale i w jakiś sposób ważone. Przyspieszona ewolucja ludzkiego ośrodkowego układu nerwowego, znacznie przedłużony okres opieki rodzicielskiej oraz rozwój fizjologiczny, społeczny i kulturowy z pewnością usprawiedliwiają umieszczenie gatunku człowieka w innym rodzaju niż Pan (szympansy), pomimo podobieństwa molekularnego. Gdyby przyjąć kryteria Diamonda, Australopithecus stałby się także synonimem Homo, a nasza nomenklatura przestałaby odzwierciedlać wielkości różnic między poszczególnymi gatunkami hominidów.
Obecnie systematyczny status najważniejszych skamieniałości i relacje między nimi nie budzą już większych kontrowersji, ale szczegółowa rekonstrukcja politypowych nadgatunków kopalnych hominidów stanie się możliwa dopiero po odkryciu większej liczby skamieniałości. Warunkiem dokonania takiej rekonstrukcji jest konsekwentne stosowanie podejścia populacyjnego. Populacyjny sposób myślenia zaczął przenikać do antropologii fizycznej około 1950 roku, ale nawet dziś Australopithecus africanus i Homo erectus są nadal powszechnie uznawanymi formami. Wielu antropologów fizycznych ignoruje takie problemy jak zasięg występowania gatunku i (w przypadku Homo erectus) zakres zróżnicowania geograficznego, a także możliwość istnienia pewnej liczby peryferyjnych, izolowanych populacji.
Stawanie się człowiekiem
Co umożliwiło powstanie człowieka i w jakiej kolejności pojawiały się ludzkie cechy? Przez długi czas badacze ewolucji człowieka akceptowali następujący scenariusz: kiedy w miocenie klimat w Afryce stał się suchszy, wiele grup przodków człowieka znalazło się na bardziej otwartych (mniej zadrzewionych) terenach, gdzie korzystne było poruszanie się na dwóch nogach. Ramiona i dłonie przestały pełnić funkcje lokomotoryczne, dzięki czemu możliwe stało się korzystanie z narzędzi, a to z kolei wywarło nacisk selekcyjny w kierunku powiększania się mózgu, przydatnego do wymyślania i zręcznego używania nowych narzędzi. W tym scenariuszu kluczem do uczłowieczenia była zatem dwunożność, dzięki której przodkowie człowieka mogli zacząć używać narzędzi.
Uzyskane ostatnio dane dotyczące przejścia od małp człekokształtnych do człowieka świadczą jednak o tym, że ta prosta historyjka nie jest prawdziwa. Prawdą jest, że stałe poruszanie się w wyprostowanej pozycji na dwóch nogach jest w świecie ssaków czymś wyjątkowym. Są ssaki skaczące na dwóch kończynach, na przykład kangury i niektóre gryzonie, są też takie, które potrafią stawać na tylnych kończynach, na przykład część naczelnych i niedźwiedzie, lub nawet kroczyć, tak jak czepiaki, goryle, a przede wszystkim szympansy. W żadnym przypadku nie jest to jednak podstawowy sposób poruszania się.
Sama dwunożność nie może jednak stać się przyczyną używania narzędzi, a używanie narzędzi nie może stanowić jedynej przyczyny nagłego powiększenia się ludzkiego mózgu. Częste używanie narzędzi przez szympansy, choć niekoniecznie homologiczne z używaniem narzędzi przez człowieka, wskazuje, że posługiwanie się narzędziami było u hominidów powszechne, zanim wyewoluowała dwunożność. Przez prawie 2 miliony lat od momentu pojawienia się w zapisie kopalnym pierwszych ludzkich narzędzi w ich technologii dokonał się niewielki postęp. Ponadto dwunożności początkowo nie towarzyszyło żadne zauważalne powiększenie się mózgu. Przez co najmniej 2 miliony lat istnienia kilku gatunków australopiteków były one dwunożne, ale według niemal wszystkich kryteriów pozostawały nadal małpami człekokształtnymi. Umiejętność chodzenia w pozycji wyprostowanej nie sprawiła, że stały się podobne do człowieka pod względem wielkości mózgu, który nadal był nieduży.
Wczesne australopiteki wiodły wciąż na wpół nadrzewny tryb życia. Ich stopy były przystosowane do wspinaczki, a ręce pozostawały dłuższe niż ręce późniejszych form człowieka kopalnego oraz ludzi współczesnych. Ich dzieci, przychodząc na świat, były już zaawansowane w rozwoju, dzięki czemu bez trudu trzymały się matki w czasie jej nadrzewnej aktywności, podobnie jak młode różnych dzisiejszych małp człekokształtnych. Kiedy jednak 2,5-2 miliony lat temu australopiteki przeszły do całkowicie naziemnego trybu życia, matki przestały używać rąk do poruszania się, co umożliwiło im noszenie młodych. Doprowadziło to do przedłużenia stadium bezradności w rozwoju noworodka. Ten wolniejszy rozwój pozwolił na dalszy rozwój mózgu we wczesnym okresie dziecięcym, co jest typowe dla gatunku człowieka. Tak więc dwunożność wywarła wpływ przede wszystkim na zachowania matczyne, a nie na używanie narzędzi.
Istnieją pewne dane, które zdają się świadczyć o tym, że te wczesne cechy diagnostyczne Homo - całkowita dwunożność i noszenie noworodków - rozwinęły się w jakieś populacji australopiteków izolowanej na peryferiach zasięgu gatunku. Wydaje się, że rzeczywiście mogło do tego dojść dzięki istnieniu odpowiedniej niszy ekologicznej, ale prawdopodobnie nigdy nie znajdziemy dowodów, które mogłyby potwierdzić słuszność tej hipotezy.
Przyjęcie wyprostowanej postawy przez przodków człowieka wymagało znacznej przebudowy aparatu ruchu. Okres przechodzenia od nadrzewnego trybu życia i częściowej dwunożności smukłych australopiteków do całkowitej dwunożności i naziemnego trybu życia Homo erectus był okresem znacznie przyspieszonej ewolucji, ale wyprostowana postawa ciągle nie została doprowadzona do doskonałości, o czym świadczą nasze częste problemy z kręgosłupem.
Australopiteki były głównie wegeterianami, podobnie jak dzisiejsze szympansy. Niegdyś sądzono, że całkowite przejście do dwunożności i naziemnego trybu życia wraz z wyewoluowaniem Homo erectus oznaczało przejście z diety wegetariańskiej na zwierzęcą, a więc początek polowań. Co więcej, silne zęby i bardziej rozwinięte niż u człowieka współczesnego mięśnie twarzowe Homo erectus skłoniły dawnych autorów do błędnego wniosku, że był on dzikim brutalem. Wyniki przeprowadzonych niedawno badań zużycia zębów i reinterpretacja tak zwanych obozowisk nie potwierdziły tej hipotezy. Wprawdzie, jak się wydaje, Homo erectus - podobnie jak dzisiejsze szympansy - mógł od czasu do czasu jadać zwierzęta, lecz polowania na grubego zwierza rozpoczęły się najwyraźniej stosunkowo niedawno.
Stadium pośrednie było zapewne kombinacją polowań i padlinożerności - konsumowaniem mięsa pozostawionego przez duże drapieżniki (lwy, lamparty, hieny). Dwunożność była niewątpliwie przystosowaniem korzystnym przy tropieniu stad zwierząt kopytnych, które stanowiły źródło mięsa. Mogąc nosić ze sobą swoje potomstwo, grupy hominidów poruszały się po znacznie większym terytorium niż większość innych ssaków, które nie mogą oddalać się zbyt daleko od miejsca, gdzie chronią się ich nieporadne młode. Hominidy, w przeciwieństwie do prawdziwych padlinożerców, nie były jednak odporne na zatrucie ptomainami, wydaje się zatem mało prawdopodobne, aby jakikolwiek hominid był przede wszystkim padlinożercą. Trevino (1991) przedstawił przekonujące dowody, że wczesny Homo sapiens pozyskiwał wiele pokarmu z nasion traw i dzikich zbóż.
Prawdopodobnie ostateczne przejście do polowań na dużą skalę odegrało jednak ważną rolę w procesie uczłowieczania. Pociągnęło za sobą konieczność zakładania baz wypadowych, planowania wypraw łowieckich, doskonalenia technik myśliwskich i wytwarzania skuteczniejszych rodzajów broni. Co najważniejsze, nowy tryb życia wymagał udoskonalenia systemu porozumiewania się, czyli mowy.
KOEWOLUCJA MOWY, MÓZGU I UMYSŁU
Australopiteki miały niewielki mózg, podobny pod względem wielkości do mózgu małp człekokształtnych (400-500 cm3), natomiast Homo erectus posiadał mózg wyraźnie większy (750-1250 cm3). Naprawdę duże mózgi powstały jednak dopiero w ciągu ostatnich 150 tysięcy lat, co jest bardzo krótkim okresem w porównaniu z czasem, jaki upłynął od momentu rozdzielenia się linii hominidów i linii szympansów. Jakie naciski selekcyjne sprzyjały tak zdumiewającemu przyspieszeniu ewolucji mózgu człowieka?
Obok noszenia niemowląt i polowania, innymi ważnymi czynnikami sprzyjającymi wzrostowi wielkości mózgu były rozwój mowy oraz powstanie kultury i międzypokoleniowego przekazu kulturowego. Próby wskazania jednego, dominującego czynnika byłyby daremne, ponieważ wszystkie one były powiązane ze sobą i działały wspólnie.
Zwierzęta nie posługują się mową. Zwierzęta wielu gatunków wytworzyły, co prawda, skomplikowane systemy porozumiewania się, ale polegają one na wymianie sygnałów dźwiękowych, bez składni i gramatyki. Jeśli dysponuje się tylko sygnałami, nie można opowiadać o dawnych wydarzeniach ani o planach na przyszłość. Przez ponad 40 lat różni badacze bezskutecznie usiłowali nauczyć szympansy języka. Zwierzęta łatwo uczyły się słów i wykorzystywały je do przekazywania prawidłowych sygnałów, ale ich system porozumiewania się nie był w stanie objąć tego, co można przekazać wyłącznie za pomocą języka.
Między sygnałami, jakimi posługuje się szympans (lub jakiekolwiek inne zwierzę), a prawdziwym językiem istnieje ogromna przepaść. Lingwiści sądzili kiedyś, że zdołają być może znaleźć pośredni system porozumiewania się, badając języki najbardziej prymitywnych z żyjących dzisiaj plemion. Okazało się jednak, że wszystkie te plemiona mają bardzo złożone, w pełni ukształtowane języki. Zaproponowano kilka scenariuszy ewolucji języka, począwszy od systemu sygnałów, ale ponieważ nie dysponujemy "skamieniałościami mowy", które pozwoliłyby na wypełnienie jakichkolwiek luk w naszej wiedzy, nigdy nie uzyskamy pewności, jak było naprawdę. Nieco światła na ewolucję języka mogłyby zapewne rzucić badania procesu uczenia się mowy przez dzieci. Jednym z pionierów tego rodzaju eksperymentów był Darwin. Badania takie są obecnie prowadzone przez kilku psycholingwistów. Największą wartość będą miały badania porównawcze przeprowadzone wśród dzieci mówiących językami o bardzo różnych gramatykach.
Rozwój mowy powodował nacisk selekcyjny nie tylko na rozwój układu nerwowego, ale także na rozwój wszystkich narządów głosowych krtani i przyległych rejonów układu oddechowego. Niektóre dane wskazują, że budowa narządów głosowych australopiteków była zbyt prymitywna, by mogły one posługiwać się właściwą mową. W linii Homo występowały jednak preadaptacje ułatwiające rozwój mowy: nisko położona krtań, owalny zarys rzędów zębów, brak dużych przerw między zębami, oddzielenie kości gnykowej od chrząstki krtani, ogólna ruchliwość języka i sklepienie podniebienia. U neandertalczyków nie występowały niektóre z tych cech anatomicznych i dlatego uważa się, że mieli oni mniejsze możliwości artykulacji dźwięków.
Czy to właśnie brak prawdziwego języka uniemożliwił neandertalczykom lepsze wykorzystanie mózgu, który był równie duży jak mózg ludzi współczesnych? Kultura neandertalczyków była stosunkowo prymitywna w porównaniu z kulturą późniejszych Homo sapiens, o czym świadczą ich proste narzędzia kamienne. Neandertalczycy nie mieli łuków, strzał ani narzędzi umożliwiających łapanie ryb. Ale kultura wczesnych H. sapiens była zapewne równie uboga. Trzeba przeprowadzić znacznie więcej badań, aby wyjaśnić te i inne niejasności związane z koewolucją mowy, mózgu i kultury.
Kiedy 300-200 tysięcy lat temu, dzięki selekcyjnym korzyściom płynącym z porozumiewania się, w małych grupach zbieracko-łowieckich rozwinęła się mowa, powstała sytuacja sprzyjająca dalszemu wzrostowi mózgu. Około 100 tysięcy lat temu jednak wzrost ten nagle zatrzymał się i od tego czasu mózg neandertalczyków i H. sapiens już się nie powiększał. Mogłoby się zdawać, że mózg powinien powiększyć swoją objętość w ciągu 100 tysięcy lat poprzedzających powstanie rolnictwa, które narodziło się mniej więcej 10 tysięcy lat temu. Wielki Skok, jak nazywał ten przełom Diamond, nastąpił zapewne bardzo nagle, nie towarzyszył mu jednak równie nagły wzrost wielkości mózgu lub zmiany innych cech fizycznych. Uczeni nie znaleźli dotąd przekonującej odpowiedzi na pytanie, dlaczego mózg przestał zwiększać swą objętość.
Jednym z czynników, które wpłynęły na zahamowanie dalszego powiększania się mózgu, mógł być wzrost liczebności grup. Struktura populacji prymitywnych hominidów przypominała zapewne strukturę populacji szympansów lub niewielkich plemion zbieracko-łowieckich. W tych małych grupach śmiertelność była wysoka, niewielu członków grupy brało udział w rozrodzie, a przepływ genów był ograniczony. Przy silnym nacisku selekcyjnym wszystkie te czynniki mogłyby sprzyjać znacznemu tempu ewolucji i w konsekwencji szybkiemu powiększaniu się mózgu.
Kiedy powszechne stały się duże grupy hominidów, uprzywilejowana pozycja rozrodcza lepiej wyposażonego przywódcy uległa osłabieniu, przepływ genów między wszystkimi członkami grupy zwiększył się, a osobniki o mniejszych mózgach zyskały lepszą ochronę, czyli większą szansę na przeżycie i sukces rozrodczy. Inaczej mówiąc, społeczna integracja hominidów wywarła wprawdzie ogromny wpływ na ewolucję kulturową, lecz mogła być przyczyną zatrzymania ewolucji genomu.
W jakim stopniu badania z zakresu biologii ewolucyjnej mogą poszerzyć naszą wiedzę o powstaniu ludzkiego umysłu? Istotną przeszkodą, która przez długi czas hamowała rozwój badań nad umysłem, było błędne założenie, że aktywność umysłowa występuje tylko u ludzi. Badacze zachowania się zwierząt stwierdzili ostatnio, że nie ma wyraźnej różnicy między czynnościami umysłowymi niektórych zwierząt (słoni, psów, waleni, naczelnych, papug) i ludzi. To samo dotyczy świadomości, której ślady występują nawet u bezkręgowców, a być może także u Protozoa. Umysł i świadomość nie są właściwością odróżniającą człowieka od "zwierząt".
Ludzki umysł jest, jak się wydaje, końcowym efektem wielu innowacji ewolucyjnych, które pojawiły się u naszych małpich i ludzkich przodków. Umysł nie powstał nagle. Jako produkt niewiarygodnie skomplikowanego ośrodkowego układu nerwowego, tworzył się stopniowo, aczkolwiek w nierównomiernym tempie. Okres, w którym rozwijała się mowa umożliwiająca zarówno skuteczniejsze porozumiewanie się, jak i ewolucję kultury, był z pewnością czasem bardzo szybkiego kształtowania się umysłu.
W ciągu ostatnich 40 lat dowiedzieliśmy się, że ewolucja, choć nadal zachowuje ciągłość, może toczyć się w sposób pulsacyjny i że nie wszystkie cechy systemu ewoluują równocześnie i w tym samym tempie. Ewolucja od zwierząt, jakimi były australopiteki, do wyjątkowego gatunku Homo sapiens sapiens była stopniowa, ale odznaczała się też gwałtownymi zmianami tempa.
Ewolucja kulturowa
Od australopiteków przez Homo erectus do Homo habilis, a także od archaicznego Homo sapiens do współczesnego Homo sapiens sapiens, który pojawił się około 200 tysięcy lat temu, fizyczne cechy linii hominidów ulegały ciągłym zmianom, które doprowadziły do przyjęcia wyprostowanej postawy, rozwoju mowy i wykształcenia się dużego mózgu. Dawniej zakładano, że rozwój ludzkiej kultury także toczył się w stałym tempie. Tak jednak nie było. Przez 85% czasu istnienia hominidów w ich kulturze nie dokonał się żaden widoczny postęp.
Jednym z najważniejszych wydarzeń w ewolucji kulturowej człowieka była społeczna integracja grupy hominidów. Niektóre z gatunków naczelnych, takie jak orangutany, są bardziej samotnicze, a inne, tak jak szympansy i pawiany, żyją w większych grupach społecznych.
Przejściu Homo erectus do ściśle naziemnego trybu życia towarzyszył wzrost wielkości grupy. Żyjąc w większych grupach, hominidy mogły lepiej bronić się przed drapieżnikami i konkurencyjnymi grupami tego samego gatunku oraz skuteczniej poszukiwać nowych zasobów, zwłaszcza pożywienia.
W rezultacie "celem" doboru stała się grupa jako taka. Dobór naturalny zaczął faworyzować te cechy behawioralne i fizjologiczne, które sprzyjały przeżyciu i sukcesowi rozrodczemu grupy jako całości. Do cech tych należały stała gotowość samic do kopulacji, zanik rui, menopauza, wydłużenie długości życia i inne właściwości charakterystyczne dla ludzi współczesnych, ale nie występujące u małp człekokształtnych (nawet u szympansów).
Niewątpliwie żyjące na tym samym terenie grupy i plemiona konkurowały ze sobą, a silniejsze grupy eliminowały słabsze. Zniknięcie neandertalczyków z zachodniej Europy pozostaje zagadką. Jak się wydaje, przez 15 tysięcy lat współwystępowali oni z człowiekiem z Cro-Magnon, którego kultura i system porozumiewania się były znacznie bardziej zaawansowane. Nie można wykluczyć, że neandertalczycy wyginęli w wyniku ludobójstwa. Nie byłby to pierwszy taki przypadek w historii antropoidów. W ostatnich latach obserwowano grupy szympansów, które systematycznie mordowały żyjące w ich sąsiedztwie grupy konkurentów.
Wśród zwierząt społecznych korzyści płynące ze współpracy są do pewnego stopnia osłabiane przez konflikty, do jakich często dochodzi w większych grupach, zwłaszcza kiedy samce konkurują o samice. Niektóre z konfliktów, typowych dla większych grup naczelnych, u ludzi były tłumione dzięki monogamii i społecznej stratyfikacji. "Dominujące" samce zapewne praktykowały poliginię, rozpowszechnioną także w prymitywnych plemionach ludzkich, a w niektórych kulturach (takich jak islam) istniejącą do dziś. W większości przypadków monogamia stała się jednak sposobem łagodzenia konfliktów, a małżeństwa zaczęły umacniać związki między rodzinami, które w innych okolicznościach zapewne by ze sobą konkurowały.
Ponieważ małżeństwo stanowiło umowę społeczną i jego rozwiązanie łączyło się zwykle ze znacznymi trudnościami, zwykle zniechęcano do tego kroku. W większości społeczeństw ludzkich ustalono zasady zakazujące kazirodztwa, zapewne po to, aby zmniejszyć konflikty w rodzinie i zwiększyć zróżnicowanie puli genowej. W kilku kulturach występowała poliandria (kobiety miały wielu mężów), dużo częściej jednak rodzina narzeczonego musiała płacić za narzeczone, ponieważ były one ważnym uzupełnieniem siły roboczej. Nawet dzisiaj uderzające różnice w strukturze społecznej - szczególnie jeśli chodzi o swobody seksualne i rolę kobiet - obserwuje się wśród tysięcy ludzkich społeczeństw.
W całej linii hominidów rodzina była podstawą struktury grupy. W dzisiejszych plemionach zbieracko-łowieckich występuje zwykle podział pracy między mężczyzn a kobiety, przy czym mężczyźni są łowcami (dostarczającymi białek i tłuszczu), a kobiety zbieraczami (dostarczają węglowodanów i niektórych białek zmagazynowanych w orzechach). Dwie współpracujące ze sobą płci tworzą więc jedność. Wewnętrzna spójność charakteryzuje jednak nie tylko rodzinę nuklearną (mąż, żona, dzieci), ale także całą wielką rodzinę (dziadkowie, rodzeństwo, kuzynki i kuzynowie, ciotki i wujowie), której członkowie pomagają sobie nawzajem. Istnienie wielkiej rodziny zapewnia także spójność kulturową i przekaz międzypokoleniowy. Rozpad wielkiej rodziny, a nawet rodziny nuklearnej, jest jedną z podstawowych przyczyn kryzysu kulturowego w slumsach wielkich miast.
W miarę jak wzrastała wielkość grupy, coraz ważniejsze stawały się podział pracy i specjalizacja zadań. Doprowadziło to do stratyfikacji społecznej, której skrajnym przejawem był feudalizm. Specjalizacja pozwoliła całym grupom kolektywnie opanowywać coraz bardziej zróżnicowane nisze ekologiczne. W przeciwieństwie do innych gatunków, które zajmują tylko jedną niszę, człowiek zajmuje znaczną ich liczbę.
Posługując się używanym przez Simpsona i Huxleya pojęciem strefy przystosowawczej, możemy powiedzieć, że ludzie sami zajmują całą strefę przystosowawczą. Jeśli zaś dodamy do tego taksonomiczną wyjątkowość naszego gatunku, dojdziemy do wniosku, że Huxley nie popełnił wielkiego błędu, tworząc dla człowieka osobne królestwo Psychozoa, mimo naszego genetycznego podobieństwa do szympansów.
NARODZINY CYWILIZACJI
Do nagłego przyspieszenia kulturowej ewolucji człowieka doszło, jak się wydaje, w momencie przejścia od zbieracko-łowieckiego trybu życia do rolnictwa i hodowli zwierząt. Przełom ten nastąpił zaledwie 10 tysięcy lat temu, a mimo to wywarł na gatunek człowieka i jego rolę na świecie większy wpływ niż wszystko, co zdarzyło się w ciągu milionów lat jego wcześniejszej historii. Był to początek cywilizacji.
Stałe osiedla zostały założone około 10 tysięcy lat temu, a niektóre z nich osiągnęły na tyle duże rozmiary, że archeolodzy określili je mianem miast. Powstanie takich osiedli sprzyjało dalszemu podziałowi pracy i przyspieszonemu postępowi technicznemu, a także - zwłaszcza w ostatnim stuleciu - postępowi w ochronie zdrowia. Istnienie dużych osiedli przyczyniło się do rozwoju handlu i podjęcia eksploatacji nieodnawialnych zasobów naturalnych. Doprowadziło również do intensyfikacji rolnictwa, co z kolei spowodowało gwałtowny wzrost liczebności populacji ludzkiej.
Dzięki licznym osiągnięciom kulturowym ludziom udało się w znacznym stopniu uniezależnić od środowiska. Potrafimy teraz żyć wszędzie, od Arktyki po Antarktydę i od najwilgotniejszych obszarów tropikalnych po skraj pustyni. Domy, ubrania, środki transportu i najrozmaitsze urządzenia pozwoliły nam uniezależnić się od lokalnego klimatu i ekologicznej specjalizacji, której podlegają inne organizmy. Wszystko to sprawiło, że jak dotąd nie spełniły się przepowiednie Malthusa dotyczące następstw eksplozji populacyjnej. Ceną, jaką musimy zapłacić za ten sukces adaptacyjny, jest jednak nieodwracalne zużycie zasobów naturalnych i zniszczenie naturalnych siedlisk.
Rasy ludzkie i przyszłość gatunku ludzkiego
Podział ludzi na rasy i status biologiczny tych ras jest przedmiotem sporów od czasów Blumenbacha. W czasach niewolnictwa wśród białych powszechny był pogląd, że ludzie biali, czarni i mongoloidalni Azjaci tworzą trzy różne gatunki. Pogląd ten w końcu odrzucono, ale liczba ras wyróżnianych przez poszczególnych autorów - od pięciu do ponad pięćdziesięciu - świadczy o tym, że pojęcie "rasa" nie zostało jak dotąd jednoznacznie zdefiniowane.
Podejście typologiczne nigdy nie było szczególnie przydatne w badaniach świata ożywionego, ale najbardziej niebezpieczne i szkodliwe okazało się w rozważaniach dotyczących ras człowieka. Nowoczesne badania molekularne wykazały, że tak zwane rasy ludzkie są ze sobą bardzo blisko spokrewnione - stanowią po prostu zróżnicowane populacje. Poszczególne rasy różnią się od siebie pod względem cech fizycznych, umysłowych i behawioralnych, ale krzywe ich zmienności w znacznym stopniu się na siebie nakładają.
Poszczególne rasy mają niewątpliwie pewne specyficzne cechy. Im dłużej dwie rasy były od siebie izolowane, tym większe okażą się istniejące między nimi różnice genetyczne. Populacje tworzące rasę są bardziej podobne do siebie niż dwie rasy. Nikt nie pomyliłby Afrykanina żyjącego na południe od Sahary z białym człowiekiem z Europy Zachodniej ani z mieszkańcem wschodniej Azji. Przedstawiciela danej rasy można rozpoznać po takich cechach fizycznych jak sylwetka, barwa skóry, kolor oczu i włosów, kształt nosa, warg i całej czaszki. Genetycy i biolodzy molekularni dodali do tego wiele innych różnic średnich lub cech diagnostycznych. Ale kiedy w grę wchodzą rzeczywiście istotne cechy psychiczne, rola genów jest raczej nieokreślona.
Większość podstawowych cech przypisywanych poszczególnym ludzkim rasom nie ma nic wspólnego z ich genotypami, lecz jest odzwierciedleniem różnic etnicznych - kulturowych. O rasach mówi się, że są przyjacielskie, okrutne, inteligentne, głupie, godne zaufania, nieuczciwe, pracowite, leniwe, podejrzliwe, uczuciowe, tajemnicze i Bóg wie jakie jeszcze. W istocie niemal każda cecha, jaką może wykazywać człowiek, bywała przypisywana tej czy innej ludzkiej rasie. Nie znam naukowego uzasadnienia żadnego z tych twierdzeń, prawdą jest jednak, że niektóre populacje, na przykład purytanie z Nowej Anglii, Cyganie europejscy czy mieszkańcy czarnych gett w miastach amerykańskich, mają dobrze określone cechy kulturowe. W tej dziedzinie trudno jest o wiarygodne fakty, ponieważ naukowe badania biologicznych różnic między rasami są niemile widziane jako mogące prowadzić do rasizmu.
Naukowcy często pytani są o to, czy gatunek człowieka może rozdzielić się na kilka gatunków. Odpowiedź brzmi: nie. Ludzie zajmują wszystkie nisze, które człowiekopodobne zwierzęta mogą zajmować, od Arktyki do tropików. Ilekroć w ciągu ostatnich 100 tysięcy lat tworzyły się izolowane geograficznie rasy, w przypadku powtórnego kontaktu między nimi natychmiast dochodziło do krzyżowania się osobników różnych ras. W dzisiejszym świecie kontakty między wszystkimi populacjami człowieka są zbyt częste, aby możliwa była jakakolwiek długoterminowa izolacja prowadząca do specjacji.
A czy istniejący obecnie gatunek człowieka może przekształcić się jako całość w nowy, lepszy gatunek? Czy Człowiek mógłby stać się Superczłowiekiem? Niestety, szanse na to są niewielkie. Ludzki genotyp odznacza się, co prawda, ogromną zmiennością, ale dzisiejsze warunki bardzo różnią się od warunków panujących w czasach, gdy niektóre populacje Homo erectus ewoluowały, tworząc Homo sapiens. Wtedy nasza populacja składała się z niewielkich grup, a w każdej z nich działał dobór naturalny preferujący te cechy, które z czasem stały się cechami Homo sapiens. Co więcej, tak jak u większości zwierząt społecznych, u hominidów działał niewątpliwie silny dobór grupowy.
Tymczasem współcześni ludzie tworzą ogromne, masowe społeczeństwa i nic nie wskazuje na to, by działał w nich jakikolwiek dobór naturalny, który, selekcjonując lepsze genotypy, prowadziłby do wzniesienia się gatunku człowieka na wyższy poziom. Wielu autorów twierdzi nawet, że jesteśmy obecnie świadkami pogarszania się jakości ludzkiej puli genowej. Pula ta charakteryzuje się jednak wysoką zmiennością, genetyczne osłabienie naszego gatunku nie stanowi więc bezpośredniego zagrożenia. Znacznie bardziej niebezpieczne i przerażające ze względu na przyszłość ludzkości jest załamanie się systemu wartości w większości ludzkich społeczeństw.
Ale co ze sztuczną selekcją supergenotypu? Kuzyn Darwina, Galton, jako pierwszy zauważył, że właściwy dobór mógłby i powinien doprowadzić do jeszcze większej doskonałości ludzkiej rasy. Galton stworzył termin "eugenika". Początkowo wszyscy, od skrajnej lewicy po skrajną prawicę, ochoczo poparli tę ideę, widząc w eugenice sposób dalszego udoskonalenia ludzkiego gatunku. Na ironię zakrawa fakt, że ten szlachetny zamysł doprowadził w końcu do najohydniejszych zbrodni, z jakimi kiedykolwiek zetknął się człowiek. Zinterpretowany typologicznie, przerodził się w rasizm i w końcu doprowadził do koszmaru hitleryzmu.
Istotne genetyczne "poprawki" ludzkiej rasy mogłyby być dokonane tylko metodami eugenicznymi, lecz z wielu powodów jest to niemożliwe. Po pierwsze, nie dysponujemy wiedzą o genetycznych podstawach niefizycznych cech obecnych i przyszłych ludzi. Po drugie, aby ludzkie społeczeństwa mogły odnosić sukcesy i zachować równowagę, muszą w każdym momencie składać się z mieszanki wielu różnych genotypów, nikt jednak nie wie, jaka powinna być ta mieszanka i jak można by ją stworzyć. Wreszcie, co najważniejsze, kroki, które należałoby podjąć, aby wprowadzić eugenikę, są po prostu nie do przyjęcia w krajach demokratycznych.
CO OZNACZA RÓWNOŚĆ?
Stwierdzenie, że nie istnieją dwa takie same osobniki, odnosi się zarówno do populacji człowieka, jak i do wszystkich innych rozmnażających się płciowo organizmów. Każdy osobnik stanowi inną kombinację cech morfologicznych, fizjologicznych i psychicznych oraz czynników genetycznych je kształtujących. Nie ulega wątpliwości, że ludzki fenotyp charakteryzuje się ogromną plastycznością, zwłaszcza pod względem cech behawioralnych, ale na zachowanie się człowieka i jego osobowość wpływają także geny. Niektórzy ludzie są od urodzenia niezdarni, inni obdarzeni są wrodzoną, fantastyczną sprawnością manualną. Niektóre osoby mają niewątpliwy talent matematyczny, innym brakuje go w większym lub mniejszym stopniu. Zdolności muzyczne były zawsze uważane za cechę w znacznym stopniu wrodzoną.
W istocie niewiele jest cech człowieka, które nie odznaczałyby się znaczną zmiennością (polimorfizmem) w każdej ludzkiej populacji. To właśnie różnorodność tworzy podstawy zdrowego społeczeństwa. Pozwala na podział pracy, ale czyni też koniecznym stworzenie systemu społecznego umożliwiającego każdemu człowiekowi znalezienie określonej niszy, do której jest najlepiej przystosowany.
Większość ludzi opowiada się za równością i zgadza się, że równość oznacza równość wobec prawa i równe możliwości. Równość nie oznacza jednak całkowitej identyczności. Równość jest koncepcją społeczną i etyczną, a nie biologiczną. Lekceważenie biologicznej różnorodności człowieka w imię równości może przynieść więcej szkody niż pożytku i stać się czynnikiem hamującym rozwój edukacji, medycyny i wielu innych dziedzin ludzkiej działalności.
Stosowanie zasady równości przy jednoczesnym uwzględnianiu biologicznej różnorodności człowieka wymaga wielkiej wrażliwości i bezstronności. Jak słusznie ujął to Haldane (1949): "Powszechnie uważa się, że wolność wymaga równości szans. Mniej powszechnie uświadamiamy sobie, że wymaga także różnorodności szans i tolerancji wobec ludzi odbiegających od norm, które są, być może, kulturowo pożądane, ale nie mają zasadniczego znaczenia dla funkcjonowania społeczeństwa".