Dlaczego ożeniłem się właśnie z tobą


Dlaczego ożeniłem się właśnie z tobą?

Dobieramy się na zasadzie podobieństw... w rodzinie

Psychoterapeuta Robin Skynner i John Cleese - członek kabaretu Latający Cyrk Monty Pythona rozmawiają o kwestii życiowych wyborów.


JOHN: Tak, jak powiedział Samuel Johnson, wszystkie małżeństwa powinny być kojarzone przez Lorda Kanclerza bez uwzględniania życzeń zainteresowanych stron.


ROBIN: Chciałem tylko zaznaczyć, że dzisiaj mamy pełną swobodę - możemy poślubić tego, kogo kochamy, tego z kim rzeczywiście mamy szansę żyć szczęśliwie.


JOHN: I bez wątpienia mamy najwyższy wskaźnik rozwodów w historii.

ROBIN: Ponieważ obaj - i ty, i ja - przyczyniliśmy się do tych statystyk, byłoby przyzwoiciej się tak nie czepiać.


JOHN: Przepraszam, jeśli tak to wyszło. Myślę, że faktycznie nie ceni się rozwodów, jak na to zasługują. A przecież dzięki nim można się przyjrzeć pewnym - powiedzmy sobie - bardziej podstępnym aspektom małżeństwa, bardziej subtelnym niuansom, o jakich w ogóle nie mają pojęcia pary, które przeżyły ze sobą szczęśliwie trzydzieści lat. Niemniej już tacy jesteśmy, kolejne miliony ludzi, po rozwodzie czy nie, wszyscy radośnie dobieramy się w pary myśląc: "To jest ktoś dla mnie". Więc co się takiego dzieje, panie doktorze?


ROBIN: Jak ci się zdaje, na czym polega zakochanie?


JOHN: Niewątpliwie jest to coś znacznie więcej niż tylko pociąg seksualny. A ktoś, w kim człowiek jest na serio zakochany, to więcej niż przyjaciel, który w dodatku się podoba. Ale co to za dodatkowy element - nie mam pojęcia. Nigdy nie słyszałem żadnych wyjaśnień na ten temat. Ludzie uśmiechają się tajemniczo, mówią, że to "ślepa siła" i zmieniają temat. Więc co to jest?


ROBIN: Otóż myślę, że na bardzo głębokim poziomie przyczynę naszej atrakcyjności dla drugiej osoby stanowi to, że jest do nas podobna w jakiejś podstawowej sprawie - podobna w sensie psychologicznym.


JOHN: Przecież przysłowie mówi o przyciąganiu się przeciwieństw.


ROBIN: Jednak tak nie jest. Albo też przyciągają się dlatego, że tylko wyglądają na przeciwieństwa. Naprawdę ciągnie ludzi do siebie to, że są podobni, a najważniejsza jest tu zwłaszcza jedna cecha - podobieństwo środowiska rodzinnego.


JOHN: Chodzi ci o to, że wszyscy ludzie, którzy pobrali się i nadal się żenią, żeby wydostać się z własnej rodziny, w jakimś sensie zabierają ją ze sobą, ujmując rzecz psychologicznie.

ROBIN: No właśnie.


JOHN: Czekaj. Przecież z moją pierwszą żoną zakochaliśmy się w sobie, chociaż nawet dużo później niewiele wiedziałem o jej rodzinie.


ROBIN: Czy opowiadałeś jej o swojej?


JOHN: Nie sądzę, nie.


ROBIN: Więc może to właśnie coś, co było waszą wspólną cechą.


JOHN: Nie rozumiem.


ROBIN: Może niewiele rozmawialiście o swoich rodzinach, bo wasi rodzice, obydwie pary, niezbyt często mówili o swoich. Inaczej mówiąc, może właśnie to w waszej sytuacji rodzinnej było podobne.


JOHN: To jest zbyt mądre, żeby mogło mnie przekonać. W każdym razie dostaje się "sygnał" od kogoś, jeszcze zanim w ogóle zacznie się między sobą wymieniać informacje o rodzinie.

ROBIN: To prawda.


JOHN: Zgadzasz się?


ROBIN: Pozwól mi to wyjaśnić. Muszę powiedzieć, że ten pomysł był chyba najbardziej zaskakującym odkryciem w całej mojej wieloletniej pracy z rodzinami i długo trwało, zanim pogodziłem się z jego prawdziwością. Decydującym argumentem, który mnie przekonał, było tak zwane ćwiczenie układów rodzinnych.


Pierwszy raz zetknąłem się z nim w 1973 roku, kiedy przyjechał pewien amerykański terapeuta rodzinny i nam zademonstrował ten eksperyment. Teraz włączyliśmy go do naszych metod szkolenia w Instytucie Terapii Rodzin.


JOHN: O co chodzi w tym ćwiczeniu?


ROBIN: O pokazanie, co kryje się za tym, że ludzie dobierają się w pary, wyławiając partnera z drugiego końca zatłoczonej sali! Mnie pozwoliło ono wyraźniej niż kiedykolwiek zaobserwować, jak działa nieświadome przyciąganie i na czym polega.


JOHN: To znaczy, że udało się zobaczyć, jak dobieramy się, nie wiedząc nic o sobie nawzajem?

ROBIN: Tak. Uczestnicy szkolenia robią to ćwiczenie na samym początku - w warunkach naprawdę idealnych, kiedy jeszcze zupełnie się nie znają. Po znalezieniu się razem w grupie mają wybrać innego członka grupy, który bądź przypomina im kogoś z rodziny, bądź przeciwnie, stwarza wrażenie, że mógłby wypełnić "lukę" w ich rodzinie. I co jest tutaj najciekawsze, w ogóle nie wolno im rozmawiać podczas wybierania. Po prostu wstają i krążą po sali, przyglądając się pozostałym. Kiedy już każdy kogoś wybrał, czyli wszyscy dobrali się w pary, mówimy im, żeby trochę porozmawiali i zobaczyli, czy mogą stwierdzić, co skłoniło ich do takiego wyboru. Zachęcamy do porównywania swoich środowisk rodzinnych. Następnie każda para powinna wybrać inną parę, żeby powstały czwórki. A później każda czwórka ma stworzyć z siebie jakąś rodzinę, zgodnie ustalając, jakie role wezmą na siebie poszczególne osoby. Potem rozmawiają ze sobą o tym, jakie cechy ich sytuacji rodzinnej doprowadziły do takiej decyzji. I wreszcie swoje odkrycia relacjonują całej grupie.

JOHN: Czyli co?


ROBIN: Że jakoś tak się stało, iż każdy z nich wybrał trzy osoby pochodzące z rodzin, które funkcjonowały bardzo podobnie do jego własnej.


JOHN: Co według ciebie znaczy "funkcjonować bardzo podobnie"?


ROBIN: Na przykład cała czwórka stwierdza, że pochodzi z rodziny, w której były trudności z okazywaniem uczuć; albo na przykład z wyrażaniem złości czy zazdrości; albo gdzie było dużo relacji zbliżonych do kazirodczych; albo oczekiwano od każdego, że stale będzie wesoły i pełen optymizmu. Może się też okazać, że wszyscy czworo mieli ojców przebywających poza domem w okresie, kiedy bardzo im na nich zależało; albo że w zbliżonym wieku przeżyli w rodzinie jakąś dużą stratę czy zmianę podobnego typu.


JOHN: Czy to nie wynikało po prostu z faktu, że mieli szukać rzeczy, które ich łączą?


ROBIN: Nie, takie wyjaśnienie naprawdę niewiele tłumaczy, zważywszy że zawsze odnajdywali bardzo dużo powiązanych ze sobą podobieństw. Wiem, że to brzmi może niezbyt przekonywająco dla kogoś, kto sam nie spróbował, ale kiedy doświadcza się tego na sobie, przeżycie jest zupełnie niesamowite.


JOHN: A ci wszyscy, co "podpierają ściany"? Jakie masz wyjaśnienie dla takich, których nikt nie wybrał?


ROBIN: Tak, to zabawne, ale właśnie "podpierający ściany" stali się dla mnie rozstrzygającym argumentem - definitywnie przekonali mnie, że dzieje się coś niezwykłego. Gdy prowadziłem to ćwiczenie pierwszy raz dla około dwudziestu szkolących się terapeutów rodzinnych, nagle zacząłem się martwić, że osoby, które znalazły się razem jako ostatnie, będą miały poczucie, że są "z odrzutu". Dlatego prosząc grupy, żeby opowiedziały o swoich doświadczeniach - o rodzinnych podobieństwach, jakie odkryli - grupę "podpierających ściany" zapytałem na samym końcu, obawiając się trochę ich reakcji. Ale byli zafascynowani tak samo, jak reszta uczestników. Odkryli, że wszyscy wychowywali się w rodzinach zastępczych lub domach dziecka albo byli adoptowani. Wszyscy czuli się odrzuceni we wczesnym dzieciństwie i jakoś tak się stało, że w tym ćwiczeniu dobrali się bezbłędnie!


JOHN: Więc wynik tego ćwiczenia jest zawsze taki, że uczestnicy dobierają się ze względu na niezwykle dużą liczbę podobnych cech swojego środowiska rodzinnego - historii rodziny albo dominujących w niej postaw.


ROBIN: Słusznie.


JOHN: Ale jak mają się do siebie przyczyny, które skłaniają ich do wybierania się nawzajem, i przyczyny, które powodują, że my jesteśmy w sobie zakochani?


ROBIN: Zasadniczo. Widzisz, jest mnóstwo powodów bycia ze sobą, przy czym większość z nich łatwo zrozumieć. W latach pięćdziesiątych jeden z pionierów małżeńskiej terapii, Henry Dicks, sprowadził je do trzech głównych kategorii. Pierwsza z nich to naciski społeczne, takie jak pozycja społeczna, religia czy pieniądze; druga to świadome powody osobiste, jak korzystny wygląd zewnętrzny, wspólne zainteresowania, cechy, o których wie się, że są powodem wyboru; i trzecia - ten nieświadomy pociąg, który wszyscy nazywają "ślepą siłą".


JOHN: A więc ćwiczenie pokazuje tę trzecią kategorię, czyli nieuświadomioną atrakcyjność. I mówi nam, że ludzie nieświadomie dobierają się w pary, bo ich rodziny funkcjonowały w podobny sposób?


ROBIN: Słusznie. Pamiętaj, że uczestnicy naszego szkolenia szukali właśnie kogoś, kto przywodziłby im na myśl osobę z własnej rodziny albo mógłby wypełnić w niej ważną lukę. Tylko że byli sobie zupełnie obcy, nie było tam żadnego wrodzonego podobieństwa w wyglądzie czy osobowości. I rzecz zadziwiająca, mimo to - jedynie przyglądając się - wybrali ludzi, którzy mieli zaskakująco podobne przeżycia w dzieciństwie i specyficzne problemy rodzinne.


JOHN: Inaczej mówiąc, nosimy rodzinę ze sobą, gdzieś tam w środku, i nadajemy jakieś sygnały, dzięki którym ludzie o podobnej historii mogą nas rozpoznać?


ROBIN: I dobierając się z takimi osobami w pary, w jakimś sensie znów odtwarzamy własną rodzinę. Jest to naprawdę szokujące, prawda?


JOHN:... Tak, myślę, że bez obawy można tak powiedzieć. Wiem, ty jako psychiatra jesteś przyzwyczajony do myślenia, że nieświadome siły wpływają na zachowanie człowieka, ale laik - taki jak ja - może być z lekka zaszokowany, kiedy sobie uprzytomni, i to nagle, ile rzeczy robimy powodowani przyczynami, o których nawet nie mamy pojęcia. Weźmy choćby ogromną ilość informacji przekazywanych sobie nawzajem przez cały czas, zupełnie nieświadomie.


ROBIN: To rzeczywiście niezwykłe, jak wiele dostajemy od innych ludzi sygnałów świadczących o ich charakterze, więc również o ich rodzinach.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Dlaczego klimat się zmienia(1)
Dlaczego boimy się AIDS, konspekty, KONSPEKT, wych.do.życia, klasa II
Dlaczego boimy się masonów rozmowa z prof T Cegielskim
Dlaczego warto się ubezpieczać
Grunty i roboty ziemne - cz.1, Dlaczego przestrzega się przed budową na gruntach wysadzinowych, Dlac
Dlaczego warto się ubezpieczać
Dlaczego tak się różnimy
[tatersall] dlaczego staliśmy się ludźmi0001
Dlaczego Postacie się nam nudza, Pomoce dla MG
Dlaczego zmienia sie tabela stratygraficzna
Dlaczego nadużywa się oskarżeń o nacjonalizm i antysemityzm
kłopotliwe, wątpliwości, Dlaczego tak się dzieje, że człowiek ma wątpliwości w wierze
dlaczego mamy się modlić, Dokumenty (w tym Dokumenty Kościoła), Pomocne w życiu wiary, Szkoła modli
Dlaczego liście się rumienią, Konspekty lekcji
Dlaczego rodzą się wcześniaki, zdrowie
rozprawka dlaczego warto sie uczyc
Dlaczego lekarze się nie szczepią, - Szczepienia !!! -
dlaczego zachowujemy sie
Dlaczego stosuje sie chlodnie GEA poprawa

więcej podobnych podstron