Ofiarowanie Pana Jezusa w świątyni - ważna lekcja dla nas.
Gromniczna 2005 roku.
Zobaczyć i odczytać oczy Symeona
Każdy z nas od dziecka przyzwyczaił się do wydarzenia w życiu Pana Jezusa, z Jego drogą do świątyni Jerozolimskiej na rękach Matki Dla starszych może bardziej przemawia poświęcona i niesiona do domy z żywym płomieniem gromnica. Spróbujmy jednak spojrzeć oczyma duszy w oczy starszego człowieka - Symeona.
Z pewnością były to oczy wypracowane, które wiele widziały w swoim dotychczasowym życiu, ale oczy rozjaśnione, szczęśliwe, dotknięte delikatnym uśmiechem mimo sędziwego wieku, a zarazem bardzo poważne i odpowiedzialne. Nie mogło być inaczej, gdy na rękach trzyma się dziecię Jezusa. Nie dziwmy się, ze wyśpiewuje hymn dziękczynienia i wdzięczności za wszystko czego doznał od Boga w dotychczasowym życiu. Patrząc na ludzi starszych np. w autobusie, na chorych w szpitalu, albo na idących pieszo w pielgrzymce na Jasna Górę - dostrzegam w oczach i w sercu wiele radości i szczęścia, a serce rozmodlone tak łatwo spotyka się z Bogiem, z Nim dzieli swoje trudy i radości. Podobni są starca Symeona uważają, że i dla nich nadszedł dzień radości. Może w ciszy serca szepczą jeszcze do Boga prosząc o zdrowie, o trochę lat życia, by pomóc dzieciom, albo ofiarują swój trud o łaskę nawrócenia dla kogoś bliskiego, o przemienienie. Ci ludzie dużo się modlą, nie mówmy dla usprawiedliwienia siebie, że oni mają czas. Oni chcą iść do kościoła na Msze św. - ale często już nie mogą, doświadczeni ciężką pracą, wojnami, biedą, odejście bliskich z rodziny. Oni rozumieją słowo ,,pożegnanie”, ostatnią drogą do świątyni, gotowi nawet powiedzieć nam z uśmiechem ,,do zobaczenia w niebie”.
Jak wiele znaczy ten Boży ogień w oczach i sercu., ten blask gromnicy dzisiaj poświęconej. Być Bożym ogniem , światłem dla innych - jak to zrozumiał Symeon, rzucać smugę światła innym na drogę życia. Pan Jezus - światłem na oświecenie pogan, światło nad światłami, obfite, doskonałe, darowane nam przez Boga . Dzięki temu Światłu - dopływa do serca mądrość rodząc nową nadzieję, nie pozwala błądzić, potykać się na drodze. Każdy z nas od dziecka boi się ciemności, woli wskazana i oświetlona drogę do celu. Ktoś tak pięknie powiedział, że Symeon cały zanurzył się w Bogu, w Bożym pokoju i szczęściu.
Św. Katarzyna ze Sieny moc bożego światła porównuje z wodą morza.,, Ona nie jest mętna, dusza nie boi się jej, bo człowiek poznaje w niej prawdę. Jest przeźroczysta, ukazuje rzeczy ukryte w niej takie, jakie są w jej głębi. Jest lustrem, można w niej się przejrzeć, lepiej poznać małość siebie i wielkość Boga, dobra najwyższe i niepojęte. Okrywa jak szata naszą nagość. Jest słodka, bez chloru goryczy”.
Grupa turystów zwiedzała słynne Carlsbad Caverns w Nowym Meksyku . Gdy znaleźli się w jednym z olbrzymich pomieszczeń podziemnych grot - zgasło światło. Wśród zwiedzających było dwoje dzieci : ośmioletni chłopiec i młodsza dziewczynka. Przerażona dziewczynka ujęta strachem zaczęło głośno płakać. Pociesza ja straszy chłopiec :,,Nie płacz! Tam na górze jest człowiek, który wie, ze trzeba ponownie trzeba włączyć światło” . W naszym życiu bywają chwile, kiedy ogarnia nas zwątpienie, bezsens, moc cierpienia - wszystko nas przeraża. Warto wtedy sobie przypomnieć, ze na górze jest Ktoś, kto może ponownie zapalić nam światło.( Ks. R. Koper ,,Aby mądrzej żyć”. s. 14).
Dziś i nie tylko dziś światło gromnicy potrafi nas zaskoczyć, pomóc odnaleźć się w życiu, przywrócić siłę naszym źrenicom. Św. Jan (I Jan 1,5) nam przypomina:,, Bóg jest światłością, nie ma w Nim żadnej ciemności. Mrokiem staje się grzeszne życie, niewola złych nałogów i przyzwyczajeń, beznadziei. Tu światło Chrystusa jest wybawieniem i spełnieniem podobnie jak dla Symeona, tak i dla nas życiowych pragnień.
Dziecię Jezus w rękach człowieka.
Pan Jezus zostaje przekazany z rąk Ojca w niebie - w ręce człowieka. Staje się dla nas wielkim darem ofiarnym. Czyż nie jest to wielkie ryzyko Boga? Co może zrobić z Tym Darem swoimi rękami? Odpowiada nam Symeon: ,, Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na postanie wielu w Izraelu... a Twoje Matko Serce przeniknie miecz boleści”..( por. Ewangelia).
Tu nie tylko macierzyństwo Maryi będzie poddane cierpieniu, ale ofiarowane za nas Życie Chrystusa dozna cierpienia i śmierci. Chrystus zostaje oddany nie tylko w ręce poczciwego Symeona, ale w ręce tych, którzy Go nienawidzą, w ręce ludzi złych, którzy to Życie zniszczą. Z rąk Maryi i Józefa Pan Jezus będzie przekazywany dalej... w ręce uczonych i faryzeuszy, Judasza, Kajfasza, Annasza i Piłata, a potem Heroda.
Ludzkie ręce potrafią przynosić ból, zabierać otuchę serca. dzisiaj ta paląca się naszych rękach gromnica - żywy symbol Pana Jezusa spalającego się dla nas i za nas przypomina, że są ręce kochające i przybijające. Ręce łaskawe i grożące, krzywdzące, zdolne śmiertelnie ranić. To Światło zgaśnie na trzy dni , ale znów zapłonie już niepokonanym blaskiem w poranek Wielkiej Niedzieli, by nas wspierać, bronić i prowadzić aż do bram nieba.
Matka z Dzieckiem w kościele.
Często Ewangelia ukazuje nam podobnie jak dziś - Pana Jezusa w świątyni. Dziś mającego zaledwie 40 dni życia. Maryja bierze Dziecię na ręce i niesie do świątyni, aby podziękować za dar macierzyństwa, by ofiarować Go Panu. Po ofiarowaniu złożyła okup i zdawać by się mogło - zabrała Go z powrotem do domu. Jednak domem dla Pana Jezusa stała się świątynia. Będzie do niej udawał się z pielgrzymka od dwunastu lat. Nawet w świątyni zostanie na kilka dni, a pilnie szukać Go będą rodzice. Odpowie im :,,Czemuście Mnie szukali, nie wiedzieliście że w sprawach Ojca być powinienem? Łk 2, 49). Innym razem, już w czasie publicznego nauczania wygoni handlarzy i przekupniów ze świątyni, aby nie czynili zgiełku, jaskini zbójców z domu Ojca ( Mt, 21,13).
Trwa Rok Eucharystii wprowadzony przez Jana Pawła II. To czas przypomnienia nam, że Pan Jezus jest w naszych rękach, dostępny nam na wiele sposobów. Jego obecnością możemy się cieszyć i z niej jak najlepiej korzystać. W ołtarzu, w tabernakulum bije dla nas niewyczerpane źródło życia, rozbudzające w nas miłość Bożą. Znakiem jest ta czerwona lampka przypominające o obecności Pana Jezusa wśród nas. Z Nim w świątyni obecna jest dla nas Jego Matka zjednoczona z Synem świętymi więzami, pełnią łaski. Obecna nie tylko przy swoi Synu, ale i przy nas. Spokojna, promieniująca miłością opiekuńczą, myśląca z nami i o nas, pamiętająca słowa przepowiedni Symeona. Dzieli z nami trudy i boleści, pomaga i napina w wielu miejscach świata wzywając do nawrócenia, do pokuty ostrzegając przed kataklizmami, zagłada świata. Nie tak dawno nasza telewizja przekazała zdjęcia z kościołów w Tajlandii. Powiedziano głośno:,, ludzie gromadzą się w kościołach, trwają na modlitwie, dziękują za ocalenie”. Dobrze czynią - ale tysięcy ludzi zginęło może bez pojednania z Bogiem, może zapomnieli odpoczywając o Bożym Narodzeniu? Módlmy się z Maryją także i za nich, zaskoczonych nagłą, a niespodziewaną śmiercią. Stało się to w blaskach grzejącego słońca po raz ostatni.
Jest zawsze z nami Ta, która nas kocha miłością wierną do końca. jest z nami Jej Syn oddający w ofierze za nas swoje życie. Oni są zawsze z nami, mimo, ze my czasem oddalamy się zupełnie niepotrzebnie. Ten Jezus oddany w ludzie ręce razem ze swoją Matką pomagają nam przetrzymać życiowe próby, nie załamać się wobec uderzających fal ludzkich doświadczeń.
Nie zostawiajmy Ich - na spotkanie u kresu. Szymeon i prorokini Anna nie mogli wziąć na ręce Pana Jezusa. czekali na ten moment szczęścia dziesiątki lat. To Światło świeci dla nas nieustannie, niesie nam pomoc i otuchę, bezpieczeństwo i moc. Pomaga pokonać ludzkie chandry, kaprysy i złudzenia, aby tylko stanąć na słusznej drodze, ku rzeczywistości życia oddając wszystko, w całej prawdzie. Patrząc na Symeona i Annę uczy szanować ludzi starszych, oddać nasze troski w ich wypracowane , życzliwe i ufne ręce. Okazując im zrozumienie i dobroć dla ludzi stojących u schyłku życia. Oni będą potrzebować od nas opieki, bo kiedyś byli opiekunami dla nas.
Bóg nieustannie jawi się nam jako Światło, nazywa siebie światłością świata przynosząc nam pomoc na drodze zbawienia. Niestety wielu nie chce Tego światła będąc zbyt przywiązani do swoich ,,bożków” XXI wieku, a przede wszystkim do pieniądza, sławy, przyjemności płacąc za to zbyt wielką cenę. To oni najczęściej tłumacza swoją grzeszną postawę tym, że Bóg za dużo od nich wymaga , ze to Boże światło może ich wiele kosztować wyrzeczeń, a chcą urządzić sobie życie ,,po swojemu... póki służą lata”. Patrząc nieraz na tych z ubolewaniem przypomina mi się dziecko wciąż krzyczące o nową zabawkę . Może oni chwilowo czuj się szczęśliwymi, bo coś udało im się w życiu ,,odkręcić”. Co zrobią, gdy przyjdzie blask prawdziwego światła, a w nim stanie całe zmarnowane życie?
Janusz Korczak, zwany dobrym ,,Starym Doktorem” kochając całym swoim sercem sieroce dzieci - jak ojciec, lub matka - poszedł z nimi na śmierć. Mógł przecież ocalić swoje życie - ale wierność i miłość do dzieci była silniejsza niż śmierć.
Dzieciecioletni Kuba podchodzi do swego taty, który już od dłuższego czasu myje, poleruje swój samochód. Wiesz, mówi tata - inni nie robią tego tak dobrze. Samochód jest cenną lokata kapitału. A w takim przypadku trzeba poświęcić mu więcej czasu i wysiłku. Na to myślący bardzo mądrze syn zapytał; ,, Tato, a czy ja nie jestem dla ciebie cenna lokata kapitału? Dlaczego tak mówisz - pyta zdziwiony pytaniem tato - Ponieważ dla mnie nie masz nigdy czasu - odpowiedział wprost, ale z bólem syn.
Zostawmy te znikome błyski, bo nawet posłuszne rybakom ryby - przez nie połykają haczyki i kończą swój żywot na patelni. Wiele świat nam przynosi zwodniczych światełek, ale we mgle życia - te już nie pomogą - zostanie Jedno i nieugaszone światło kochającego nas Boga - Jego to dzisiaj, mimo święta zniesionego - przynosi nam blask poświęconej, ale spalającej się powoli gromnicy. Amen.