Człowiek zniewolony - łagry sowieckie na przykładzie wybranych utworów literackich.
Aby mówić o zniewoleniu człowieka należy zdefiniować to pojęcie. Zniewolenie to utrata wolności, swobody, całkowita zależność od innych. Zagadnienie to może dotyczyć kilku sfer życia ludzkiego. Pierwszą z nich jest fizyczne ograniczenie tzn. uzależnienie czyjegoś zdrowia i życia od woli drugiego człowieka. Zniewolenie umysłu polega na zatraceniu własnej osobowości godności na skutek różnorodnych czynników.
Filozofią przewodnią Związku Sowieckiego był marksizm, ideologia która akcentuje równość człowieka. Jednakże ten system filozoficzny doprowadził do powstania państwa totalitarnego, które w ogóle nie akceptowało podstawowych praw i wolności ludzkiej. Przywódcy tego prawa uważali, że można poświęcić życie jednostki dla osiągnięcia idealnego ich zdaniem ustroju, w części świata będącej pod ich panowaniem. Idea ta była niebezpieczną utopią.
Jednym z elementów mających podporządkować człowieka systemowi były łagry - obozy pracy, znajdujące się w miejscach odosobnionych, w trudnych warunkach klimatycznych, najczęściej na Syberii. Sytuację tam panującą znamy z licznych utworów, napisanych przez ludzi, którym udało się przeżyć.
W pracy tej uwzględnimy dwa takie utwory: "jeden dzień Iwana Denisowicza" autorstwa Aleksandra Sołżenicyna i "Inny świat" Gustawa Herlinga Grudzińskiego. Obydwaj pisarze przebywali w obozach sowieckich. Dlatego utwory wyżej wymienione to swoistego rodzaju dokumenty historyczne o warunkach i życiu w obozie.
Łagry znajdowały się na Syberii, a więc w miejscach o bardzo długich, ostrych zimach i krótkim, zaledwie dwa miesiące trwającym lecie, w strefie klimatycznej o bardzo nikłej szacie roślinnej. Więźniowie niezależnie od pogody zatrudniani byli przy najcięższych pracach takich jak wyrąb lasów, czy budowa licznych dróg i torów kolejowych.
Ta niewolnicza i mordercza praca więźniów była motorem napędowym ogromnych budów i to dzięki niej udawało się osiągnąć cele wyznaczone w gospodarczych planach wieloletnich.
Do tortur fizycznych zaliczamy pracę, która w normalnych warunkach jest obowiązkiem. ale też i potrzebą człowieka. Praca w łagrze była jednym ze źródeł udręki i zniewolenia. Dzień pracy trwał od jedenastu do czternastu godzin. Doprowadziło to do wycieńczenia organizmu, a w konsekwencji do śmierci ogromnej części łagierników.
Z pracą wiązała się inna udręka a mianowicie głód. jak to opisuje Herling Grudziński żywność została podzielona na "trzy kotły" tzn. zróżnicowane przydziały żywnościowe, zależne od wydajności pracy. Najlepszym "kotłem" był trzeci, bo tam porcja wynosiła 700 gramów, a w drugim 500 gramów, a w pierwszym tylko 400 gramów dziennie.
Więźniowie dostawali czarny gliniasty chleb i wodnistą, gotowaną na kapuście lub marchwi zupę. Wykształcili specjalny, bardzo powolny sposób jedzenia, dzięki któremu dłużej mogli się cieszyć każdym przeżuwanym kęsem. Wielkim wyczynem było pozostawienie sobie części chleba na czas pomiędzy śniadaniem a obiadem. Niewielu ludzi było zdolnych do takiego wysiłku woli. Te głodowe racje zwykle nie wystarczały ludziom zmuszanym do katorżniczej pracy, więc zdobywali oni jedzenie wszelkimi sposobami, często nie licującym z godnością człowieka. Dochodziło do kradzieży, oferowano różnorodne usługi za dodatkową porcję chleba. Tworzyły się też bandy nędzarzy, żebrzących o prawo wylizania misek i kotłów w kuchni. Byli to ludzie w ostatnim stadium głodu Metodą na podwyższenie racji były tzw. tufty-kłamastwa mające na celu zawyżenie w sprawozdaniach faktycznie wykonanej normy, co opisuje Aleksander Sołżenicyn.
Z braku witamin, białka i innych substancji odżywczych ludzie zapadali na rozmaite choroby np. szkorbut.
Jednakże za prawdziwy głód starzy więźniowie uważali taki stan, gdy człowiek patrzy na wszystko dookoła jako na obiekty nadające się do zjedzenia. Ta definicja głodu nie różni się zbytnio od definicji sformułowanej przez starego żyda z obozu koncentracyjnego z opowiadania Tadeusza Borowskiego.
Życie w łagrze było pasmem cierpień. Jednak i ono miało swój kres. W miejsce wewnętrznego buntu pojawiła się bierność, obojętność na ludzką krzywdę. Człowiek dopasowywał się do istniejących w obozie praw, tak jak bohater Sołżenicyna - Iwan Denisowicz, dla którego życie w łagrze stanowiło uznanie, że jedynym prawem jest Tajga, którą trzeba zaakceptować, sprzeciwienie się jej równe jest śmierci. Denisowicz nauczył się więc chronić w miarę możliwości przed zimnem, szyjąc ze starej podszewki rękawice, naprawiając rozlatujące się ubranie. Usługiwał więźniom, otrzymującym paczki żywnościowe. Zbierał ze stołu miski, aby wylizywać. W ten sposób, starając się nikomu nie narazić, przesiedział osiem lat bez wiary w zwolnienie, mimo iż wyrok mu się skończył.
Z głodem i podziałem żywności związany jest jeszcze inne źródło degradacji człowieka. Wynika ono z konieczności przystosowania się do więźniów, do społeczności. Efekty pracy obliczano dla całej brygady, a nie dla poszczególnych jej członków. A ponieważ zależał od nich przydział żywności, więźniowie pilnowali się nawzajem. Byli swoimi najgorszymi strażnikami. Sołżenicn opisuje Michała Kostylewa (on był chyba u Grudzińskiego - p.s.). Nie chciał on pracować dla swoich oprawców, nie chciał się upodlić, dlatego inni więźniowie unikali go.
Kolejną torturą był mróz, permanentnie przekraczający 30 stopni. Więźniowie zmuszeni byli do pracy w łachmanach i bez odpowiedniego obuwia kilkanaście godzin na dobę. Również przepełnione baraki były słabo ogrzewane. Niskie temperatury były przyczynami licznych odmrożeń i innych chorób, w warunkach obozowych często kończące się śmiercią.
Ciąg tych upodleń zapoczątkowany był przez aresztowanie i śledztwo. Zsyłano na podstawie fikcyjnych oskarżeń i przewinień (byle by wypełnić plan walki z wrogiem klasowym - p.s.), za które wymierzano wysokie wyroki. Przyczyną aresztowania mogła być bezpodstawna denuncjacja zawistnych sąsiadów, czy też niewłaściwe pochodzenie społeczne ( jak w przypadku Iwana Denisowicza - ojciec kułak), przynależność do będących na cenzurowanym organizacji czy narodów. Przykładem jest tu Polak Grudziński.
Jedną z udręk łagrów był nieokreślony czas wyroku, który mógł zostać wydłużony w każdej chwili. Iwanowi Denisowiczowi zostały do końca wyroku tylko dwa lata, ale on bał się mówić i myśleć o zbliżającej się wolności.
Całkowite oddalenie od siedzib ludzkich (gówno prawda, często w pobliżu były małe miasteczka i to nie tylko dla obozowego naczalstwa i byłych więźniów - p.s.), limity w korespondencji, cenzura prowadziły do stopniowego rozluźnienia więzi rodzinnych. Więźniów pozbawiana często ostatniego źródła nadziei i sił potrzebnych do przetrwania. Rodziny represjonowane jako krewni zdrajców, umęczone przez władze często niw przyznawały się do swych bliskich. Tak właśnie zachowywała się żona jednego z więźniów, która odwiedził po uwolnieniu Grudziński.
Dosyć ważną rolę w życiu więźnia odgrywały "rozrywki kulturalne" oferowane przez kierownictwo obozu. Stanowiły one, ze względu na swoją sporadyczność, prawdziwe wydarzenie w więziennej egzystencji. Były to odczyty mające na celu resocjalizację skazańców, czy też rzadkie projekcje filmów lub występy więźniów.
W zamkniętej społeczności więziennej tworzyła się swoista moralność odbiegająca od moralności ludzi wolnych. Człowiek przyswajający sobie prawo obowiązujące w łagrze ulegał zezwierzęceniu. Jego myśli krążyły tylko wokół możliwości przeżycia, jedzenia, snu, a więc funkcji fizjologicznych. Stopniowo ulegał zobojętnieniu na krzywdę i niedolę ludzką. Starzy ludzie patrzyli na chorych wrogo, ponieważ ci odbierali im jedzenie. Taki właśnie stan umysłu ludzkiego możemy nazwać stanem zupełnego zniewolenia, zatracenia przez człowieka wartości świadczących o jego człowieczeństwie.
Jednakże w łagrach zdarzały się nieliczne przypadki ludzi starających się uratować resztki godności. Niektórym pomagała wiara w Boga. Takim człowiekiem był baptysta Alosza - sąsiad z pryczy Iwana Denisowicza. Sposobem kapitana było jedzenie na czystej szmatce własnymi sztućcami.
Innymi przykładami może być bibliotekarka szukająca pocieszenia w "Zapiskach z martwego domu", czy też profesor z którym Grudziński prowadził dyskusje na tematy literackie.
Ci ludzie mimo uwięzienia ciała potrafili znaleźć prawdziwą wolność ducha, dopiero w obozie rozwinęła się ich siła wewnętrzna, pozwalająca być ludźmi - w pełnym tego słowa znaczeniu.
Nie należy jednak zapominać, że były to tylko sporadyczne wypadki. Można więc uznać, że łagry przerażająco dobrze spełniały powierzone im makabryczne zadanie zniewolenia człowieka