Proces Franca Kafki jako metafora.
Trzeba zacząć od tego, co to jest proces? To postępowanie toczące się najczęściej z inicjatywy strony (powoda) w jej własnym interesie, na skutek wytoczenia przez nią powództwa przed sądem w celu rozpoznania i rozstrzygnięcia spornej sprawy cywilnej. W tym przypadku nie chodzi jednak o taki typ procesu. Bohater tytułowy "Proces"'u Franca Kafki poddany jest raczej czemuś co mogłoby przypominać proces skargowy (postępowanie może być wszczęte tylko na wniosek uprawnionego oskarżyciela, funkcje oskarżenia, obrony i orzekania są wykonywane przez różne osoby, sam proces to spór równoprawnych stron, a rola sądu to tylko kierowanie sprawą i orzekanie.), lub proces inkwizycyjny (inaczej śledczy - wszystkie funkcje procesowe, jak ściganie, oskarżanie, obrona, orzekanie i wykonanie kary, były wykonywane przez sędziego, postępowanie było pisemne i tajne.). Procedura zastosowana, o ile można to tak nazwać, wobec Józefa K. Była czymś absurdalnym. Nie było ani sprawiedliwego sądu (jedynie tak zwana instytucja), oskarżenia, ani też co najważniejsze równoprawnych stron. Cała rzeczywistość to absurd, koszmarny sen, wszystko jest dziwne (pisarz notował sny, aby je później literacko przetwarzać). Akcja dzieje się w abstrakcyjnym mieście, kancelarie i sale sądowe mieszczą się, jak we śnie, w przedziwnych miejscach - na strychach i poddaszach obskurnych budynków. Strych może więc być jednocześnie kancelarią i salą sądową, a zwykła rupieciarnia bankowa - miejscem egzekucji. Ciemne pomieszczenia, strychy i korytarze budzą w Józefie K. uczucie lęku, osaczenia i zagrożenia. Do powieści wprowadzona jest widownia, aresztowanie jest i nie jest aresztowaniem, księgi sądu są książkami pornograficznymi, ludzie pozbawieni są wyraźnych cech wyglądu i charakteru, sam proces bez przyczyn i dowodów również przypomina koszmarny sen. Jednym słowem wszystko jest na dobrej drodze do wyalienowania, psychozy.