11 .Dylematy moralne bohaterów Stefana Żeromskiego.
Dylematem moralnym nazywamy sytuację, w której musimy dokonać wyboru pomiędzy kilkoma możliwościami; wybór ten jednak spowoduje rozdarcie wewnętrzne, nie będzie jasny ani oczywisty. Wybranie jednej pociągnie za sobą przymus zrezygnowania z innej, równie wartościowej idei.
W wypadku bohaterów Żeromskiego dylematy moralne poszczególnych postaci wynikały z niemożliwości pogodzenia ideałów pozytywistycznych z realiami życia. Chcąc służyć społeczeństwu, doktor Judym rezygnuje z miłości do Joasi; chemik Piotr Cedzyna nie potrafi pójść na kompromis i zaakceptować faktu, że jego studia opłacone zostały kosztem niższej płacy dla robotników, porzuca ojca, poświęca miłość ojcowską, wyjeżdża za granicę, aby własną pracą zwrócić robotnikom skradzione pieniądze. Doktor Paweł Obarecki rezygnuje ze swoich pozytywistycznych ideałów, poddaje się presji środowiska obrzydłowskiego. Ci trzej bohaterowie przeżywają dylematy moralne, gdyż nie są w stanie porzucić ideałów młodości. Czym kierują się, dokonując ostatecznych wyborów? Czy mogą postąpić inaczej? Spróbuję odpowiedzieć na te pytania, analizując zachowania i decyzje najbardziej znacznych bohaterów Stefana Żeromskiego.
Rozterki Tomasza Judyma symbolizują dzieła sztuki, Wenus z Milo i Rybak Chavannesa, podziwiane przez bohatera w Paryżu. Wenus jest symbolem urody życia, piękna, hedonistycznej rozkoszy, natomiast Rybak to obraz przedstawiający nędzę, ubóstwo najniższych klas społecznych. Kontrast między tymi dziełami obrazuje wybór między szczęściem osobistym a wyrzeczeniem się go w imię poświęcenia się dla dobra potrzebujących warstw społeczeństwa. Judym nie potrafi zapomnieć o dzieciństwie spędzonym w warszawskiej dzielnicy nędzy, pamięta bardzo wyraźnie o swoim pochodzeniu. Ma świadomość przeklętego długu wobec klasy, z której się wywodzi. Aby spłacić ten dług, zrezygnuje zarówno ze szczęścia osobistego, jak i z życia rodzinnego. Jedynie żyjąc samotnie, bez ciężaru obowiązków wobec rodziny, Judym może poświęcić się całkowicie pracy społecznikowskiej. Może zaangażować się w nią pełnym sercem i żadne troski i kłopoty rodzinne nie będą go od niej odciągały. Doktor Judym jest człowiekiem, który podejmuje często decyzje, kierując się jedynie impulsami; są one w pewnym sensie pochopne, niczym nie podparte. Zastanawiające jest, dlaczego Tomasz Judym decyduje się nagle poślubić Joasię. Prawie równie szybko rezygnuje z tej miłości, zrywa związek. To pobyt w Zagłębiu zadecydował o wyborze narzuconego obowiązku, o spłacie przeklętego długu. Jedynie rozdarta sosna obrazuje stan ducha bohatera, tak naprawdę Judym jest rozdarty duchowo. Pozostaje postawić sobie pytanie, czy Judym dokonał właściwego wyboru, czy nie poświęcił jednak zbyt wiele dla idei społecznikowskiej?
Podobne pytanie możemy sformułować w stosunku do chemika Piotra Cedzyny. Tkwi w nim tak silne poczucie sprawiedliwości społecznej, że gdy dowiaduje się, skąd jego ojciec czerpał fundusze na opłacenie studiów, postanawia natychmiast wyjechać do Anglii, zarobić pieniądze, aby móc zwrócić je poszkodowanym robotnikom. Piotr jest w stosunku do ojca bardzo surowym sędzią. Trudno jednoznacznie powiedzieć, czy Dominik Cedzyna dopuścił się kradzieży pieniędzy. Jego zwierzchnik, Teodor Bijakowski, nie ucierpiał finansowo na machinacjach Cedzyny, sam Bijakowski zaproponował swojemu zarządcy produkowanie taniej. To, co miał na tym zyskać Cedzyna, zależało tylko od niego samego. Robotnicy zgodzili się na dwadzieścia kopiejek w miejsce trzydziestu, przecież gdzie indziej nawet tylu by nie dostali. Czy więc była to kradzież, czy tylko sprytne gospodarowanie pieniędzmi? W dodatku czy pobudki, jakimi kierował się Dominik, nie usprawiedliwiają przynajmniej częściowo jego postępowania? Piotr uznał, że dług należy spłacić i bardzo oschle obszedł się z własnym ojcem. Odjechał, zostawiając starego Dominika w poczuciu nie w pełni zrozumiałej winy i w rozgoryczeniu. Ojciec, który żył tylko dzięki świadomości, że jego syn kocha go, karmił się tą miłością, zostaje nagle porzucony przez ukochane dziecko. Dlaczego? Dlatego, że doktor Piotr nie potrafi żyć ze świadomością, że studiował kosztem najuboższych. Ta myśl kłóci się z jego sumieniem. On przecież ma swoją pracą pomagać ludziom, a nie krzywdzić, wyzyskiwać ich. Chyba jednak decyzja podjęta przez Piotra nie jest w pełni popierana, akceptowana przez czytelnika. Czy w tej sytuacji nie powinien on był wybrać mniejszego zła? Czy nie łatwiej byłoby pogodzić się z faktem należącym do przeszłości i zostać w kraju blisko starego ojca? Można chyba zakwestionować siłę uczucia Piotra do ojca. Czy w imię miłości ojcowskiej Piotr nie mógłby zapomnieć na chwilę o ideałach społecznikowskich? Swoją decyzją zranił przede wszystkim kochającego go ojca, samego siebie również. Trudno powiedzieć, że dokonał właściwego wyboru, preferując ideę nad miłość.
Nieco inaczej przedstawia się problem dylematu moralnego doktora Pawła Obareckiego. Po ukończeniu studiów doktor Paweł, zarażony ideami pracy u podstaw i pracy organicznej, postanowił wyjechać do małego miasteczka Obrzydłówka i tam się osiedlić. W jego czasach modnym był fakt mieszkania w małej mieścinie, w celu szerzenia tam idei pozytywistycznych. Doktor Paweł posłuchał głosu pozytywistów i osiadł w Obrzydłówku. Po przyjeździe do miasteczka natychmiast, niezupełnie świadomie, wydał wojnę aptekarzowi i miejscowym felczerom. Próbował leczyć ludzi bezpłatnie i uczyć ich higieny. Po pewnym jednak czasie, widząc brak efektów swojej ciężkiej pracy, porzucił myśl dalszego naprawiania świata. Niechęć, z jaką się spotkał ze strony miejscowej elity, spowodowała, że Obarecki zaprzestał pracy społecznikowskiej. Uległ presji otoczenia i zrezygnował ze swoich młodzieńczych ideałów. Zdał sobie sprawę, że samotnie nie zdoła uczynić wyłomu w konserwatywnej strukturze społecznej i nie uda mu się zmienić sposobu myślenia mieszkańców Obrzydłówka. Prawdą jest, że doktor Paweł raz lub dwa razy do roku doświadczał „metafizyki”, kilkugodzinnego świadomego samobadania bystro, z szaloną gwałtownością napływających wspomnień [...], postanowień niezłomnych, ślubów, zamiarów. Jednak to wszystko nie prowadziło do żadnej zmiany na lepsze i przemijało. Mimo negatywnej samooceny doktor Obarecki nie był już zdolny do poświęceń. Można nawet stwierdzić, że ani śmierć Stasi, ani wywołany przez to wstrząs, nie zmienią w żaden istotny sposób życia Pawła Obareckiego. Wydaje się, że kiedy porównujemy go z Judymem i Cedzyną, Obarecki wypadnie najsłabiej. Mimo iż kwestionuje się właściwość postępowania dwóch pierwszych, to z drugiej strony należy ich podziwiać za odwagę w dokonywaniu bardzo trudnych i kontrowersyjnych wyborów. Paweł Obarecki natomiast na tle Judyma i Cedzyny zachował się prawie jak tchórz, przyjął postawę konformistyczną. Miał chyba zbyt słaby charakter, by bronić idei pozytywistycznych. Może też sam nie był do końca przekonany o ich słuszności i powodzeniu, co spowodowało, że w zetknięciu z realiami życia codziennego został zmuszony do złożenia broni. Tu nasuwa mi się następujące pytanie: na ile człowiek ma obowiązek wobec siebie, a na ile wobec zbiorowości? Jeśli uznamy, że najważniejszy jest obowiązek wobec siebie, to musimy przyznać słuszność decyzji Obareckiemu.
Bohaterowie Żeromskiego widzieli różnie obowiązek wobec siebie i wobec społeczeństwa. Tomasz Judym i Piotr Cedzyna podjęli decyzję, że pomaganie innym, praca dla innych jest ważniejsza niż szczęście osobiste. Idee społecznikowskie postawili oni ponad szczęście rodzinne. Paweł Obarecki zachował się inaczej. On zrezygnował z idei, zweryfikował swoje założenia i postanowił przystosować się do otaczającej go rzeczywistości. Każdy z tych trzech bohaterów stał przed dylematem, każdy z nich dokonał wyboru, decydował, jakimi drogami będzie kroczył w przyszłości. A ocenę czy ich decyzje były słuszne, Stefan Żeromski pozostawił czytelnikowi.
12. „Dziełami wielkimi i moralnymi są tylko dzieła prawdy” (Emil Zola). Skomentuj tę opinię, odwołując się do wybranych utworów literackich.
Sztuka, tworzona przez człowieka i dla człowieka, jest nieodłącznym elementem naszej egzystencji. Jako stałej towarzyszce ludzkiego życia, zwykliśmy wyznaczać jej funkcję nośnika ponadczasowych prawd i uniwersalnych wskazówek. Wielkimi dziełami określamy więc utwory, które - oprócz walorów estetycznych - zawierają naukę moralną. Dla mnie wzorem takiego arcydzieła jest Biblia, która nie tylko mówi o świętości, ale także nią jest. Idealnym dziełem jest bowiem utwór, który, mówiąc o życiu, jest zarazem jego częścią. Mam na myśli jedność pracy z rzeczywistością, a więc „zlanie się” jej z naturą. Pamiętając jednak o arystotelesowskim mimesis, czyli naśladowczym charakterze sztuki, mam świadomość, że osiągnięcie takiego ideału jest praktycznie niemożliwe. Możliwe jednak jest zbliżenie się do tego wzorca, poprzez realistyczne obrazowanie świata. Prawdy wielkie i moralne płyną bowiem z samego życia.
Źródłem ludzkiej moralności są, moim zdaniem, prawdy pierwotne, prawdy czerpane z natury. Według filozofii taoistycznej, która dla mnie stała się podstawą do odnalezienia własnej „drogi życia”, najistotniejsze prawdy tkwią w naturze i codzienności. Trzeba umieć obserwować rzeczywistość, dostrzec, jakie prawa rządzą ludzkim działaniem, aby z nich zbudować własny kodeks moralny.
Światem jednak często kierują fałszywe odruchy ludzkie, dlatego aby odnaleźć istotę jego funkcjonowania, należy przebić się przez grubą warstwę zakłamania. Trzeba odnaleźć prawdę o ludziach, która często skrywana jest pod płaszczem pozorów. Wysiłek ten chyba najczęściej podejmują literaci, jako ci, których szczególna wrażliwość nie pozwala na tolerowanie zakłamania. Na przestrzeni wieków wielu twórców usiłowało odsłaniać prawdziwe oblicze świata, ale niewielu jest takich, którym się to udało.
Dla mnie twórca, który napiętnował zakłamanie, w obojętnie jakiej dziedzinie życia, godzien jest miana mistrza, jego utwór zaś gotowa jestem okrzyknąć arcydziełem.
Wydaje mi się bowiem, że literatura powinna być w pewien sposób utylitarna, jeżeli chodzi o jej treści moralne. Chciałabym przytoczyć kilka przykładów dzieł literackich, które właśnie ze względu na zawartą w sobie prawdę o życiu nazwać można „wielkimi i moralnymi”.
Jak już wspomniałam, problem prawdy o życiu nękał literatów już od najdawniejszych czasów.
Dla udowodnienia własnych słów, chciałabym podać przykład Antygony Sofoklesa - utworu z IV wieku p.n.e. Tytułowa bohaterka, wbrew woli władcy państwa, Kreona, postanawia pochować zwłoki swego brata, Polinejkesa. Sofokles ukazuje prawdę o bohaterce, która, będąc rozdartą wewnętrznie, popada w konflikt tragiczny. Chcąc być w zgodzie z prawami boskimi, Antygona łamie zakazy Kreona. Decyduje się na pochowanie brata, a tym samym skazuje się na śmierć.
Kreon jest przykładem władcy-tyrana, który, pragnąc realizować własne wyobrażenia na temat państwa, postępuje wbrew prawu boskiemu. Przyrównać go można do Hitlera lub Stalina, którzy w miejsce tradycyjnej religii wprowadzają kult silnej władzy. Przypomnijmy sobie w tym miejscu decyzję Stalina o zburzeniu cerkwi Chrystusa Zbawiciela i planie budowy na jej miejscu Pałacu Sowietów, aby zobrazować proces wypierania religii jednowładztwem. Ofiarami takiego procesu padają zwykle ludzie, tacy jak Antygona lub jej współczesny odpowiednik - ks. Popiełuszko.
Sofokles sugeruje nam refleksję, że mimo śmierci Antygony, triumfuje moralność. Antygona jest reprezentantką całego społeczeństwa, Kreon zaś - jednostką o wielkiej władzy. Moim zdaniem racja tkwi więc w zbiorowej świadomości, a nie w umyśle i wyobrażeniach jednostki. Sofokles pokazuje nam prawdę na temat relacji władza-społeczeństwo, a także wskazuje rozbieżności między prawem boskim a ziemskim. Opisując określone postawy, skłania do wyciągnięcia wniosków z przedstawionych faktów. Prawda niesie bowiem ze sobą naukę moralną. Tylko odwieczna i ciągle ta sama etyka, nakazująca miłość do drugiego człowieka i głęboka wiara są wartościami ponadczasowymi. Prawo boskie zawsze zwycięża ziemskie zakazy. Człowieka można zabić, ale jego racje pozostaną niepodważalne i wciąż żywe. Antygona zginęła, ale klęskę poniósł Kreon. Popiełuszko został zabity, ale nadal funkcjonuje w społeczeństwie polskim przeświadczenie o słuszności jego poglądów i działania, którego się podjął.
Według mnie Antygonę należy zaliczyć się do tych utworów, które, ze względu na zawartą w nich prawdę o człowieku, wzbogacają nasze wnętrze i niosą bezwzględne nakazy walki o własną moralność, o zgodę z samym sobą i zachowanie godności.
Myślę, że rozważając problem moralności na podstawie odkrywania prawdy o człowieku, warto wspomnieć o Innym świecie Herlinga-Grudzińskiego. Lagier sowiecki, przedstawiony przez Grudzińskiego, zupełnie inaczej wygląda „zza drutów”, a inaczej widziany od wewnątrz. Czyżby prawda miała dwa oblicza?
Pokój przeznaczony dla odwiedzających, utrzymany w przytulnej, prawie domowej atmosferze, daje podstawę, aby sądzić, że cały obóz wygląda podobnie. Rzeczywistość jest jednak całkowicie odmienna. Prawdziwy jest tylko obraz postrzegany przez więźniów, oni tylko upoważnieni są do wypowiadania opinii na temat swoich warunków życia. Tylko ci, którzy doświadczą konkretnej rzeczy, znajdą się w określonej sytuacji lub spróbują życia w danych warunkach, mają prawo do nazywania swoich spostrzeżeń prawdziwymi. Prawda nie uznaje bowiem światłocieni. Herling-Grudziński, obrazując nieludzkie warunki życia w obozie i bestialski sposób traktowania więźniów, wskazuje na sylwetki bohaterów, którzy pośród odczłowieczenia umieli zachowywać się jak ludzie. Michaił Kostylew i Natalia Lwowna potrafili postępować zgodnie z samym sobą, być godnymi i wolnymi tym specjalnym rodzajem wolności, która pozwala decydować o własnej śmierci. I choć autor ma świadomość, że podobne postępowanie wymagało heroicznego wysiłku, nie usprawiedliwia jednak tych, którzy go nie podjęli, a tym samym dali się odczłowieczyć, skrzywdzić i poniżyć.
Manichejska struktura dzieła (prześwity w mrokach) wskazuje na dualizm natury ludzkiej oraz daje bezwzględny nakaz walki o zachowanie godności. Herling-Grudziński na przykładzie bolesnej prawdy o obozie przekazuje czytelnikowi naukę moralną. Naukę, która mówi o konieczności zachowania silnego charakteru nawet w najtrudniejszych sytuacjach. Głosi potrzebę stworzenia sobie ugruntowanego systemu wartości, który może stać się dla człowieka „ostatnią deską ratunku”. Herling-Grudziński, poprzez ukazanie prawdy o człowieku, w naturze którego leży uzależnienie własnych poglądów od sytuacji, udowadnia, że relatywizm zasad moralnych prowadzi do zabicia osobowości. Wydaje mi się, że właśnie ukazanie łagrowej rzeczywistości w sposób realistyczny jest punktem wyjścia do rozważań nad ludzką moralnością. Tylko ukazanie prawdy o zachowaniu się ludzi w warunkach ekstremalnych może doprowadzić do właściwych wniosków. Poznanie warunków determinuje bowiem ich analizę.
Kolejnym utworem, który pragnę zaprezentować jako nośnik ponadczasowych prawd, jest III część Dziadów. Mickiewicz, wskazując na podział społeczeństwa na część zainteresowaną losami kraju i obojętną wobec nich, demaskuje prawdziwe oblicze Polaków. Podczas gdy młodzież i weterani torturowani są za swą działalność niepodległościową, arystokracja stara się nie angażować w politykę. Jedni widzą w Nowosilcowie kata narodu, inni - doskonałego wodzireja balów. Mickiewicz wyraźnie wartościuje obie części Polaków. Jego sympatia jest zdecydowanie po stronie aktywnych, którzy zachowali honor, uczciwość i chęć walki o ojczyznę. Są oni spadkobiercami najlepszych polskich tradycji, do których należą: głęboka wiara, rycerskość i służba krajowi. Młodzi pozostali wierni ojczyźnie, zachowali ideę niepodległościową, wbrew ogólnemu przeświadczeniu o klęsce Polski. Arystokracja natomiast zaprzedała się Rosji. Postawami arystokratów rządzi chęć zysku - zdobywania kontaktów, urzędów i pieniędzy. Analiza podziału społecznego w Polsce dziewiętnastowiecznej skłania nas do refleksji na temat uczciwości wobec własnego kraju.
Można powiedzieć, że arystokracja zdradziła Polskę, niczym Piłat umyła ręce od odpowiedzialności. Mickiewicz wyraźnie krytykuje podobne zachowanie. Popiera natomiast Polaków aktywnych, którym nawet zadedykował swoją pracę:
Narodowej chwały męczennikom poświęcam
Autor
Poparcie młodzieży jest zarazem pochwałą moralności, nakazującej wierność własnym przekonaniom, rycerską odpowiedzialność za ojczyznę oraz zdolność do poświęceń.
Bywają sytuacje, w których bezpośrednie przekazywanie prawdy jest niemożliwe. Realistyczny przekaz zastępuje wówczas metafora, a konkretne cechy uosabiają np. zwierzęta. Mam na myśli bajki I. Krasickiego, które stanowią krytykę określonych postaw i zachowań. Krasicki piętnuje ludzkie wady, a żeby krytyka nie była zbyt zjadliwa, okrywa ją płaszczem metafory. Lis u niego staje się symbolem sprytu i chytrości, ptak - wolności, jagnię - potulności. Prawda nie jest przekazana w sposób dosłowny, ale niesie jednak naukę moralną.
Prawda pozwala na stworzenie zasad moralnych, obrazuje złe lub dobre postawy, ale jej nadrzędną funkcją jest, jak sądzę, przekaz istotnych zdarzeń lub informacji. Tylko za sprawą rzeczywistego opisu możemy poznać fakty dotyczące historii. Przypomnijmy sobie reportaż Zofii Nałkowskiej pt. Dwojra Zielona. Jest w nim zawarty wizerunek kobiety, która za wszelką cenę pragnie przeżyć wojnę. Nie ma co jeść, nie ma gdzie spać, jest ranna i zmęczona, ale tkwi w niej ogromna wola przetrwania. Dlaczego? W kilka lat po wojnie Dwojra przyzna się reporterce, że w ciągu tych strasznych dni wojennych czuła, że musi przeżyć, aby móc opowiedzieć o cierpieniach innych. Niech świat wie, co oni robili - powie Dwojra, tłumacząc pragnienie przeżycia.
Prawdziwa relacja obiektywnej osoby jest jedyną możliwością odtworzenia dziejów. Medaliony Nałkowskiej są właśnie takim beznamiętnym, suchym, pozbawionym komentarza zapisem faktów. Dają czytelnikowi wierny obraz rzeczywistości, pozostawiając mu ocenę. Aby udowodnić wartość dzieła zawierającego obiektywny opis zdarzeń, chciałabym podać przykład Kroniki Wincentego Kadłubka, która, mimo że ma duże walory artystyczne, jest pracą zupełnie bezwartościową z punktu widzenia nauki. Kadłubek upiększał bowiem swoje dzieło, do historii Polski wplatał fikcyjne wątki, dodawał cytaty.
Zastanawiając się nad istotą prawdy, dochodzę do wniosku, że jej największą zaletą jest krytycyzm. Prawda ma ściśle określone granice, a jej łagodzenie, zaostrzenie lub jakiekolwiek koloryzowanie sprawia, że granice te przesuwają się. Prawda przestaje być prawdą. Dzieła prawdy godzą w ludzkość, a zarazem doskonalą ją.
Wydaje mi się, że ludziom bardzo trudno jest pogodzić się z krytycznymi uwagami na ich temat, a jeszcze trudniej wykorzystać je do pracy nad sobą. Realistyczne prace pełnią więc rolę wychowawcy - wskazują błędy i nawołują do poprawy poprzez naśladowanie określonych wzorów.
13. Dzieła oświeceniowe jako apel do czytelników.
Oświecenie było epoką rozumu i filozofów. Ludzie, którzy jej idee tworzyli, byli racjonalistami. Myślenie i fakty doświadczalne były jedynymi wyznacznikami prawd w tych czasach. Oświecenie na Zachodzie walczyło o wolność, podczas kiedy w Polsce o jej ograniczenie i nowe rozumienie. Literaturę polskiego oświecenia charakteryzują najlepiej trzy prądy literackie: klasycyzm, sentymentalizm, rokoko.
Klasycyzm kładł duży nacisk za zagadnienia społeczno-polityczne i obyczajowe. Przedstawiciele tego nurtu to zazwyczaj pisarze, którzy dostrzegali potrzebę zreformowania ustroju Polski, aby konsekwencją panującej anarchii nie stała się utrata niepodległości. W swoich dziełach apelowali więc do zacofanego społeczeństwa o to, by brało udział w życiu politycznym i kulturalnym kraju i edukowało się w duchu epoki oświecenia.
Jednym z większych dział tego okresu jest Monachomachia Ignacego Krasickiego. Monachomachia czyli wojna mnichów to utwór, który swoim przesłaniem nawiązuje do europejskiego krytycyzmu i myśli Kartezjusza. Utwór jest krytyką ówczesnego duchowieństwa, jego stylu życia, zaś szczególnie braku wykształcenia. Jest równocześnie apelem do czytelników, aby sprawy szkolnictwa i wychowania młodzieży nie powierzało w ręce ludzi, którzy się do tego po prostu nie nadają. Utwór jest również apelem skierowanym do polskiego kleru, ukazującym potrzebę zmian w różnych dziedzinach jego życia.
Innym utworem jest pierwsza nowożytna powieść polska, Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki Ignacego Krasickiego. Pisarz przedstawia w nim drogę, którą musi przejść Sarmata, aby stać się człowiekiem oświeconym. W części I ukazuje w sposób krytyczny życie i obyczaje polskiej szlachty. Apeluje więc tym samym do czytelników, aby zmienili sposób wychowania młodzieży na bardziej racjonalny i opamiętali się w wydawaniu pieniędzy - uważa bowiem, że przepuszczanie przez szlachtę polskich majątków poza granicami jest skandalem i prowadzi do upadku kraju.
Utwór przedstawia historię młodego szlachcica, Mikołaja Doświadczyńskiego, którego liczne podróże i doświadczenia nauczyły racjonalnego, a więc nowoczesnego patrzenia na świat. Dopiero więc po powrocie do kraju z utopijnej wyspy Nipu, Mikołaj zabiera się do pracy na roli w swym rodzinnym majątku, a jedną z pierwszych nowości, jakie wprowadza, jest zamiana pańszczyzny na czynsz. Oto jakie rozwiązania proponuje Krasicki polskiej szlachcie - racjonalną gospodarkę na własnej ziemi. Apel o zmianę stosunku ziemiaństwa do chłopów jest więc w utworze wyraźny. Odnajdujemy go również w dziełach politycznych Hugo Kołłątaja i Stanisława Staszica. Świetny przykład stanowią tu Przestrogi dla Polski, w których Staszic pisze:
Widzę miliony stworzeń, z których jedne wpółnago chodzą, drugie skórą albo ostrą siermięgą okryte, wszystkie wyschłe, znędzniałe, obrosłe, zakopciałe. Oczy głęboko w głowie zapadłe. Posępne, zadurzałe i głupie, mało czują i mało myślą: to ich największą szczęśliwością [...] Dobrzy Polacy! Oto rozkosz tej części ludzi, od których los waszej Rzeczypospolitej zawisł! Oto człowiek, który was żywi! Oto stan rolnika w Polszcze!
Wydaje mi się, że Stanisław Staszic doskonale zdawał sobie sprawę z roli chłopów w polskim społeczeństwie. Może właśnie dlatego wyżej przytoczony apel jest tak dramatyczny. Zarówno Krasicki jak i Staszic chcieli zaalarmować ziemiaństwo i wywrzeć wpływ na jego postępowanie. Uwłaszczenie chłopów proponuje również Powrót posła J.U. Niemcewicza.
Oświeceni Polacy kładli duży nacisk na szkolnictwo i rozwój intelektualny kraju. Celnym utworem krytykującym ciemnotę i zacofanie polskiego społeczeństwa jest Chudy literat Adama Stanisława Naruszewicza i Powrót posła Juliana Ursyna Niemcewicza. Z dzieł tych dowiadujemy się, jak mało czytali Polacy i jak bardzo byli zamknięci na wszelkie nowości dotyczące chociażby tak potrzebnych w państwie chylącym się ku upadkowi zmian ustrojowych. Apelują w nich pisarze o zmianę sposobu myślenia i wyjście z zamkniętego kręgu złotej wolności szlacheckiej.
W Powrocie posła - pierwszej polskiej komedii politycznej - ukazuje Niemcewicz dwa obozy polityczne, działające w ówczesnej Polsce: oświeconych reformatorów i konserwatywnych Sarmatów, bojących się jakichkolwiek zmian ustrojowych. Utwór jest apelem do czytelników, a właściwie widzów, o poparcie zmian w Polsce i wyeliminowanie z jej życia politycznego liberum veto i wolnej elekcji, które są przyczyną upadku kraju. Komedia została wystawiona na kilka miesięcy przed uchwaleniem Konstytucji 3 maja i miała wielki wpływ na zawarte w niej reformy.
Podobne propozycje reform ustrojowych w Polsce odnajdujemy w dziełach politycznych Hugo Kołłątaja i Stanisława Staszica. W swoim utworze Powrót posła apeluje również J. U. Niemcewicz o czystość języka polskiego i nieuleganie cudzoziemskim modom. Aby to osiągnąć, w sposób krytyczny ukazuje tych bohaterów, którzy, jak Starościna, choć mówi po polsku, używa prawideł gramatyki francuskiej i co drugie słowo wtrąca w tym języku. Bardzo jestem rozgniewana, że nie mogę udać się na przyjemne ich śniadanie - pisze w liście do Podkomorzyny.
Przeciwieństwem tej damy modnej jest postać Podkomorzyny - prawdziwej polskiej matrony, wzorowej obywatelki i patriotki. Szanuje ona język ojczysty i w tym duchu wychowała swoich dwóch synów. J. U. Niemcewicz, tworząc w swoim dziele wzorce i antywzorce, apelował tym samym do czytelników o zmianę poglądów politycznych i pewnych przyzwyczajeń życiowych.
Wydaje mi się, że cały dorobek polskiego oświecenia, a zwłaszcza jego nurt klasycystyczny, jest jednym wielkim apelem do czytelników - próbą jego wychowania w duchu oświecenia i postępu. Niemal wszystkie dzieła tej epoki apelują o unowocześnienie szkolnictwa, zmiany w dziedzinie mentalności i obyczajowości Polaków, a także o wielkie reformy ustrojowe, które miały zapobiec upadkowi politycznemu Polski. Krytykując i przedstawiając wzorce, literatura tego okresu chciała wychować nowego człowieka w duchu oświecenia, kierującego się w życiu rozsądkiem i wiedzą.
14. Eros i Tanatos w wybranych epokach literackich.
Eros - bóg miłości, Tanatos - bóg śmierci często występują obok siebie w utworach literackich i pojawiają się w nich od najdawniejszych czasów. Epoka średniowiecza ukazywała właśnie te obydwa zjawiska razem, ponieważ zdaniem pisarzy tej epoki, prawdziwe uczucia trwają nawet po śmierci.
Najlepszym przykładem może tu być Legenda o Tristanie i Izoldzie z XII wieku, która jest najgłębszym poematem o miłości i śmierci zarazem.
Utwór opowiada o tragicznych kochankach, którzy - ogarnięci namiętnością, świadomi zła i zdrady, jaką popełniają - żyją w ciągłym napięciu emocjonalnym, przez całe życie poszukując się i rozłączając. Miłość sprowokowana tajemniczym napojem jest przepojona cierpieniem, którym kochankowie płacą za chwile radości bycia ze sobą. Żyją w kłamstwie, zdradzają człowieka, którego oboje kochają - Izolda męża, Tristan swojego wuja i najlepszego przyjaciela, króla Marka. Nie zostało oszczędzone im żadne cierpienie. Miłość ich jest przede wszystkim duchowa, umożliwiająca pełne zrozumienie, absolutną harmonię. Dlatego trwała ona również po ich śmierci, a ... w nocy z grobu Tristana wybujał zielony głóg [...], który zanurzył się w grobie Izoldy... Bohaterowie tej pięknej opowieści, choć nie mogli żyć bez siebie, nie byli szczęśliwi. Umierają przedwcześnie, umierają z miłości.
Myśl o śmierci zajmowała ważne miejsce, jak widać, w dorobku literackim średniowiecza. Wynikało to również i z tego, że człowiek tej epoki żył krótko, a częste wojny i epidemie dziesiątkowały ludność. Śmierć była więc na porządku dziennym, obcowało się z nią niemal bez przerwy. W XIII wieku zaczęto przedstawiać spotkania osób żywych ze zmarłymi oraz dialog, jaki podejmuje z człowiekiem upersonifikowana Śmierć.
Do najdawniejszych tekstów tego rodzaju należy anonimowy wiersz pt. Rozmowa mistrza Polikarpa ze Śmiercią. W utworze ma ona różne oblicza. Posiada cechy władczyni, ale równocześnie jest kaznodzieją, gdy objaśnia Polikarpowi kwestie egzystencjalne, ukazana w sposób alegoryczny rozpoczyna tańce - dance makabre, w których jej partnerami stają się wszyscy ludzie. Uzmysławia im ich równość w godzinie zakończenia życia, pragnie wywołać lęk i skruchę. Opisana jest jako rozkładające się ludzkie zwłoki, posiada nieodłączny atrybut - kosę.
W czasach średniowiecza istniało przekonanie, że śmierć człowieka uzależniona jest od tego, jak żył. Ludzie prawi i uczciwi powinni zatem umierać lekko, zaś ludzie źli i występni - w mękach i cierpieniu. Odnosi się to m.in. do tytułowego bohatera Pieśni o Rolandzie. Śmierć Rolanda na polu walki przedstawiona została przez autora w sposób niezwykle patetyczny. Sam moment umierania wypełniony jest wieloma gestami i zachowaniami bohatera. Roland - obrońca wiary i ojczyzny - umiera z przeświadczeniem, że zasłużył na zbawienie, gdyż wypełnił swój rycerski obowiązek do końca. Gdy umiera, ... Bóg zsyła mu swego Anioł a Cherubina... i innych świętych, którzy niosą duszę hrabiego do raju.
Z zagadnieniem śmierci i problemem odpowiedzialności za niegodziwe życie wiąże się idea ascezy. Literackimi przykładami spokojnego oczekiwania na śmierć są żywoty świętych i legendy o męczennikach. Drogę do zbawienia poprzez ubóstwo, prostotę i pokorę wskazuje autor Legendy o św. Aleksym. Dlatego po śmierci tego ascety mają miejsce niezwykłe wydarzenia: dzwony same dzwonią, zaś niewinne dziecko prowadzi papieża z kardynałem do domu jego ojca. Tam odnajdują zmarłego Aleksego, zaś ze zwiniętej kartki papieru, którą trzymał w ręku, dowiadują się, kim był naprawdę ten żebrak.
Często spotykany w literaturze średniowiecznej motyw śmierci miał służyć podkreśleniu znikomości życia, przypominać o jego doczesności oraz odpowiedzialności za nie przed Bogiem. Uwalniała ona tych, co na to zasłużyli, od wszystkiego, co ziemskie i pozwalała odczuć szczęście niebieskie.
Romantyzm, podobnie jak średniowiecze, traktował człowieka przede wszystkim jako istotę duchową. Dlatego też twórcy niejednokrotnie czynili śmierć tematem swoich rozważań. Można nawet spotkać się z opinią badaczy tej epoki, że tragiczne, pełne lęku pojmowanie śmierci jest charakterystyczne właśnie dla literatury tego okresu. Filozofia i literatura wcześniejszych czasów przedstawiały bowiem śmierć jako bliską człowiekowi, zjawisko naturalne, dotyczące wszystkich - ukazywana była jako element życia.
W romantyzmie miłość i śmierć są ze sobą związane. Funkcjonuje w poezji i dramacie tego okresu powtarzający się motyw samobójstwa z miłości, staje się ono nawet przełomowym momentem w biografii bohatera romantycznego. Popełnia samobójstwo Gustaw z IV części Dziadów A. Mickiewicza, Kordian w dramacie J. Słowackiego, ginie śmiercią samobójczą hrabia Henryk z Nie-
Boskiej komedii Z. Krasińskiego.
Poeci romantyczni opisują stan duszy człowieka zakochanego, eksponując cierpienie, mękę, ból i rozpacz. Przedstawiają także jego postać bladą o obłąkanym spojrzeniu. W ujęciu romantycznym miłość pełna jest więc tragizmu. Śmierć zaś wcale nie bywa wyzwoleniem od cierpienia tego świata. Widmo, upiór, dusze pokutujących są równorzędnymi z ludźmi żywymi bohaterami literatury romantycznej. Motywy te odnajdujemy w II i IV części Dziadów Adama Mickiewicza. Zemsta zza grobu, trupia bladość - tak przedstawiali romantycy pozaziemskie istnienie (Ballady i romanse, Romantyczność, Lilie). Dziewica z Nieboskiej komedii w pewnym momencie przybiera formę rozkładającego się ciała - przypomina więc średniowieczne opisy rozpadu zwłok.
W utworze J. Słowackiego pt. Anioł ognisty - mój anioł lewy motywem centralnym jest grób. Z niego wyrastają kwiaty i dobywa się muzyka. Poeta opisuje tu genezyjską definicję śmierci jako koniecznej zmiany formy, ofiary, którą musi ponieść jednostka, zrzucając skorupę ciało, aby móc osiągnąć wyższy stopień doskonałości.
Grób i śmierć pojawiają się także w twórczości C.K. Norwida. W Bema pamięci żałobnym rapsodzie poeta stwierdza, że idea, której człowiek służył, nie umiera wraz z nim, ale podejmują ją następne pokolenia. Utwór W Weronie przedstawia grobowiec słynnej pary kochanków z tragedii Szekspira Romeo i Julia. Wzorem Tristana i Izoldy pomarli oni przedwcześnie, nie mogąc żyć bez siebie.
W utworze Do obywatela Johna Browna Norwid przedstawia obraz egzekucji człowieka, który służył idei wolności i równości. Można więc powiedzieć, że miłość i śmierć były stałymi elementami literatury romantycznej. Organizowały one często fabułę w utworach, wpływały na postawy bohaterów i filozofię życia, którą oni wyznawali. Zarówno w epoce średniowiecza jak i romantyzmu miłość, choć często tragiczna i krótka, generowała jednak pochwałę tych kilku radosnych chwil życia, które niosła. Była jednocześnie pewnym antidotum na lek przed śmiercią, pozwalała ją czasem nawet oswoić.
... Kto potrafi
pomiędzy miłość i śmierć
wpleść anegdotę o istnieniu?...
pisała polska poetka współczesna Halina Poświatowska.
15. „Forma jest zawsze funkcją idei” - o zależności między wyborem określonych konwencji i gatunków literackich a tendencjami epoki (światopogląd, filozofia, sytuacja społeczno-polityczna). W rozważaniach odwołaj się do literatury pozytywistycznej i modernistycznej.
Wiek XIX był okresem wielkich zmian w literaturze. Pozytywizm cechowało zmęczenie idealizmem, fantastyką, a przede wszystkim walką, która nie przynosiła efektów. Następna epoka, Młoda Polska, wystąpiła z kolei przeciw realizmowi pozytywistycznemu, preferując powrót do idealizmu i indywidualizmu.
Sytuacja narodu polskiego w ciągu całego wieku XIX pozostawała jednak taka sama: brak suwerenności, wynaradawianie, kolejne zrywy do walki. Pokolenie pozytywistyczne to „poburzowy”, często uczestnicy powstania styczniowego, których dotknęły, jak wszystkich Polaków, represje popowstaniowe. Nacisk zaborców i próby odebrania narodowi jego tożsamości wywołały naturalną reakcję - obrony. Głównym celem stało się zachowanie polskości i przekazanie jej przyszłym pokoleniom.
Bohaterem pozytywistycznym, szczególnie pierwszego okresu tej epoki, stał się obywatel broniący swej ziemi, jak Benedykt Korczyński z Nad Niemnem Elizy Orzeszkowej.
Najodpowiedniejszą formą do wyrażania haseł pozytywistycznych była powieść, a autor jej stał się moralizatorem i przewodnikiem społeczeństwa na drodze do przetrwania, umocnienia, rozwoju. Pierwsza faza pozytywizmu, to rozkwit literatury tendencyjnej, tzw. powieści z tezą, które najlepiej wyrażały optymizm pozytywistów, ich głęboką wiarę w możliwości przebudowy świata na lepsze, kształtowania ludzi przez literaturę. Pozytywizm to także epoka wiary w potęgę nauki, w możliwości zrozumienia praw i prawd rządzących światem. Były to filozoficzne podstawy realizmu w literaturze, konwencji, która zakładała możliwość diagnozy rzeczywistości i obiektywnego przedstawienia jej w dziele literackim. Już naturalizm, głęboko związany z realizmem, ukazał, że obiektywne poznanie nie jest możliwe, ograniczył więc sferę swego zainteresowania do grup „upośledzonych” - biedoty, ludzi chorych i zdemoralizowanych.
W Polsce konwencja ta nie znalazła wielu zwolenników, elementy naturalizmu zawierają niektóre tylko powieści polskich pozytywistów (np. w Lalce opis biedoty z Powiśla). Polscy pozytywiści postawili swej twórczości jeszcze jeden cel (poza narodowym) - zapoczątkowanie odnowy moralnej społeczeństwa i poruszenie najistotniejszych kwestii społecznych swojego czasu. Artysta stał się więc pisarzem społecznikiem, człowiekiem aktywnym, jak jego bohaterowie. Chciał dzielić się z innymi swoją wiedzą i koncepcjami dotyczącymi przebudowy rzeczywistości.
Potrzeby zmiany nie odczuwali polscy moderniści. Ich sytuacja była podobna do tej, w której żyła poprzednia generacja. Jednak moderniści korzystali z większych swobód, a pod koniec wieku kontakty z zaborcami były poprawne. Głównym ogniskiem modernizmu był przecież Kraków, a z nim i cała Galicja, zabór, w którym Polacy mieli najlepszą sytuację polityczną i społeczną. Pod koniec wieku to nie lojalizm wobec zaborcy wzbudzał sprzeciw, ale postawa konformizmu życiowego, aprobaty dla stagnacji. Moderniści bowiem powrócili do ideałów swych „dziadków” - romantyków, a odrzucili myśli „ojców” - pozytywistów. Modernizm to epoka, w której króluje indywidualizm, także twórczy. Artyści końca wieku XIX odmawiali użyczenia swego talentu dla celów ogólnospołecznych moralizatorstwu. Szczególnie w ostatnim dziesięcioleciu XIX w. przeważa ta z dwóch koncepcji Młodej Polski, która opowiada się za absolutnym wyzwoleniem artysty z powinności wobec społeczeństwa, nawet narodu. Jednak koniec wieku to prawdziwy „fin de siecle” - ludzie poddają się nastrojom dekadenckim. Pojawia się także przekonanie o niemożności obiektywnego poznawania świata, o nieistnieniu praw ogólnych i niezmiennych.
Wyrazem tych przekonań stały się nowe konwencje literackie:
impresjonizm i symbolizm. Pierwszy jedyną prawdę widział w doznaniach chwilowych i ulotnych, jak najbardziej osobistych, które zależą zarówno od zmieniającego się świata, jak i od człowieka, który ten świat obserwuje. Drugi także opierał się na koncepcji doznania jednostkowego, przydając jeszcze indywidualną możliwość odbioru tekstu, różnego jego rozumienia w zależności od czytelnika.
Formą, która pozostawia jednocześnie czytelnikowi własną interpretację, była liryka. Dlatego też modernistyczni autorzy ukochali poezję, prozę poetycką, stylizowany dramat. Poeta modernistyczny to najczęściej dekadent i kosmopolita - „cygan”. To także często człowiek niezaangażowany, uciekający od problemów rzeczywistości i trudów życia w sferę rozważań filozoficznych i metafizycznych, uniwersalnych bądź osobistych. Nawet poeci tacy jak J. Kasprowicz, którzy wkraczali w życie pełni ideałów i woli czynu, którzy swe pierwsze utwory poświęcali problematyce społecznej (sonety Z chałupy), w późniejszych utworach zwracali się ku nowym konwencjom (m.in. Krzak dzikiej róży - cykl symboliczny), nowym tematom, choć prastarym (cykl Hymnów Kasprowicza).
Pozytywistom ich filozofia nakazywała konfrontację z przeciwnościami, jakie niesie życie, walkę z trudnościami, doskonalenie się w ciągłej pracy i edukacji. Filozofia pozytywna A. Comte'a za-kładała nie tylko poznanie świata rozumowe, naukowe i eksperymentalne, ale i możliwość jego kreowania przez człowieka, jeśli nie przez jednostkę, to przez społeczeństwo, z którym jednostka współpracuje.
Moderniści odrzucili możliwość konsolidacji społeczeństwa, gdyż dostrzegali w nim głębokie podziały. Nie zaowocowało to jednak postawą aktywną, kontynuacją idei pozytywistycznej pracy u postaw, która by podniosła lud do poziomu inteligencji. Wyznawcy filozofii Nitchschego, polscy moderniści, byli przekonani o wyjątkowości artysty i niemożności porozumienia się ze społeczeństwem. Polskim wyrazicielem myśli tego filozofa o nadludziach i ich zobowiązaniach wyłącznie wobec siebie był S. Przybyszewski, którego Confiteor stał się manifestem polskich modernistów. W swej prozie poetyckiej Przybyszewski przedstawił artystę jako maga - kapłana, który żyje sztuką i dla sztuki. „Sztuka dla sztuki” stało się hasłem polskiego modernizmu, a było wyrazem zmęczenia ciągłą aktywnością oraz chęcią oderwania się od rzeczywistości.
Inny filozof modernizmu, Schopenhauer, widział życie jako pasmo cierpień. Niemożliwość osiągnięcia szczęścia doprowadza, według niego, człowieka do pragnienia - nirwany. Kult nirwany (K. Przerwa-Tetmajer Nie wierzę w nic czy Hymn do Nirwany) był logicznym następstwem postawy dekadenckiej. Moderniści bowiem nie byli w stanie nigdzie znaleźć szczęścia, w przeciwieństwie do pozytywistów, dla których łączyło się ono z pracą, przedsiębiorczością, działaniem na rzecz ogółu. Moderniści nie cenili pracy na tyle, aby nie dokonywać mylnego przecież założenia, że każdy, kto poświęca się pracy i dąży do zabezpieczenia materialnego, jest dorobkiewiczem i filistrem. To wyzwisko określało każdego, kto nie był artystą. W modernizmie nie trzeba było tworzyć, aby być artystą. Modernistą wystarczyło się czuć, twórczość była jedynie dowodem. Stąd też wybór liryki, formy krótkiej, pięknej, prawie tak ulotnej jak uczucie.
Pozytywistyczna forma to powieść - długa, skomplikowana, dokładnie opracowana faktograficznie (Lalka z całą rozległą panoramą Warszawy lat 70. XIX wieku, Nad Niemnem - krajobrazy dobrze znane autorce). Pozytywizm to przywiązanie do szczegółu, wynikające z przeświadczenia o konieczności pokazania świata we wszystkich jego przejawach (np. Lalka - problematyka społeczna). Pozytywizm to epoka powieści, czas „niepoetycki”, w którym poeci niewiele różnili się od pisarzy. A. Asnyk i M. Konopnicka, główni poeci tej epoki, wyrażali w wierszach te same idee co współcześni im pisarze w powieściach czy nowelach, mówili (swoistym, poetyckim głosem) o problemach społecznych i narodowych. Nie uciekali od ponadczasowych tematów (przemijania, śmierci), ale nawet wtedy, kiedy o nich pisali, ich celem było oddziaływanie na czytelnika i przybliżenie mu współczesności.
Moderniści to wyznawcy hasła „sztuka dla sztuki” z jednej strony, zaś z drugiej to artyści przeświadczeni o nieuchwytności rzeczywistości, niemożności jej całkowitego poznania. Nawet poznanie intuicyjne, proponowane przez filozofa Bergsona, nie mogło zapewnić poznania absolutnego. Z tych przekonań wynikało zamiłowanie modernistów do ulotnych form poezji, których sens tworzy czasem bardziej odbiorca niż autor.
Jedno z pewnością łączyło pozytywistów i modernistów - przeświadczenie, że wybór formy służy nadaniu kształtu myśli, uczuciom - idei.
16. Indywidualista - jednostka społeczna.
Bohater literacki szuka tożsamości.
Każdy człowiek jest pod wpływem społeczeństwa i epoki, w której żyje. Wynika to ze wspólnej dla całej społeczności historii i tradycji, które generują takie lub inne zachowania. Dlatego odizolowanie się od własnych korzeni wydaje się być bardzo trudne, wręcz niemożliwe. Człowiek nie może się od nich odciąć, ale może podjąć próbę kształtowania swojego życia samodzielnie, próbując przełamać otaczające go stereotypy. To świadomy indywidualizm, postawa bardzo trudna do realizacji.
Początek zainteresowania na szerszą skalę problemami relacji jednostka-zbiorowość wiąże się, moim zdaniem, z pojawieniem się nowożytnego społeczeństwa w XIX wieku, z relacjami międzyludzkimi w formie znanej nam do dziś - gdyż zwłaszcza w tych warunkach pojawia się problem odnalezienia i zachowania swojej tożsamości. Dlatego właśnie literatura tamtego okresu najlepiej zilustruje problem przedstawiony w temacie. To zainteresowanie szczególnie silne było w prozatorskich prądach literackich, realizmie i naturalizmie. W realizmie - gdyż tematem go interesującym było wierne oddanie obrazu epoki, podstawą tego wizerunku była analiza zachowań społecznych. W naturalizmie - dlatego że w orbicie jego zainteresowań była psychika jednostki, psychika słaba, podatna na wpływy otoczenia.
Weźmy kilka przykładów: Eugeniusza de Rastignac, panią de Bovary czy wreszcie Radiona Raskolnikowa. Z Rastignaca otoczenie tworzy oportunistę. Romantyczny indywidualizm pani de Bovary doprowadza ją do samobójstwa. Raskolnikow buntuje się przeciw niesprawiedliwościom własnej epoki, jednak sposób walki z nimi wskazuje na głęboką zależność od poglądów tejże. Postaci te pokazują, jak trudną jest sztuka zachowania tożsamości w świecie. Droga życia Rastignaca ukazana w Komedii ludzkiej jest obrazem przejścia od młodzieńczego buntu i indywidualizmu do konformizmu i hedonizmu. Najważniejszy krok na tej drodze został dokonany w Ojcu Goriot. Tu poznajemy Rastignaca, który zaczyna dostrzegać reguły rządzące światem. Dostrzega „żądzę władzy”, która jest motorem świata. Dostrzega upośledzenie jednostki, która sama, bez pomocy innych, niewiele może. Dostrzega wreszcie rozbieżność pomiędzy prozą życia a wartościami wyniesionymi z domu. Musi dokonać wyboru: pragmatyka czy moralność? Wybiera to pierwsze. Czy może być inaczej w tym „najdoskonalszym ze światów”? Przykład Bianchona - który kontynuuje naukę, zostaje wybitnym chirurgiem i leczy ludzi niezależnie od ich sytuacji finansowej - dowodzi, że można.
John Stuart Mill powiedział, że to, co niszczy indywidualność, to żądza panowania, niezależnie jak ją określimy. Rastignac zaczyna ją odczuwać. Wyzbywa się cech ludzkich, nawet miłość staje się dla niego tylko powodem społecznym, czysto ambicjonalnym. Pomaga mu ona znaleźć kogoś, kto go przedstawi w odpowiednim środowisku, dzięki komu nawiąże kontakty. Wreszcie, która zapewni mu pieniądze, gdyż one są motorem poruszającym świat. Rastignac przeżywa momenty buntu, jakby miał jeszcze jakieś skrupuły, czy może chciałby pozostać w stanie jakiejś dziwnej równowagi. Odrzuca kryminalne oferty Voutrina, opiekuje się ojcem Goriot.
Prawie równocześnie zaś wyłudza od swej rodziny oszczędności. Wydawać by się mogło, że jest to jakaś dziwna gra pozorów, w której jeden czyn pozytywny ma być przykrywką dla innych, negatywnych. Rastignac idzie po najmniejszej linii oporu, twierdzi, że świata nie można zmienić, dlatego trzeba się weń wtopić, by móc później stanąć na jego czele. Nie, nie po to, żeby go przeobrazić - Rastignac nie jest Wallenrodem - ale żeby wykorzystać dla własnej wygody, hedonizmu. Poddaje się on żądzy władzy i pieniądza, która pozbawia człowieka wszelkiego indywidualizmu. Taka jest moja diagnoza Rastignaca. Utracił on swoją tożsamość, przyjmując jakąś inną, ogólnoludzką.
Rozważaniom na temat kolejnego bohatera literackiego -
Raskolnikowa - można nadać motto „Czy wolność osobista może stanowić cel sam w sobie?”. Jest on postacią, która kontestuje zasady społeczne, jego świat wartości jest odmienny niż ogółu. Czy w związku z tym żyje poza społeczeństwem? Nie, Raskolnikow kontestuje jego prawa, ale ma poczucie przynależności do jego struktur. Jak inaczej bowiem nazwać ukrywanie dowodów zbrodni i zacieranie śladów? Nie jest to zgodne z jego systemem wartości, według tegoż zrobił dobrze - wszę zabiłem, nie człowieka. Robi to dlatego, że odczuwa, jako jednostka, przynależność do społeczeństwa. Dalsze jego cierpienia będą powodowane tym, że coraz silniej uświadamia sobie związek z nim. Otwierają się przed nim dwie drogi - ucieczka w szaleństwo lub powrót do normalności. Raskolnikow wybiera normalność. Jego odrodzenie odbywa się poprzez kontakty z bliźnimi: z Sonią, z Porfirym Piotrowiczem i tyluż innymi, poprzez miłość i cierpienie. Co ciekawe, społeczeństwo u Dostojewskiego, przeciwnie niż u Balzaca, odgrywa pozytywną rolę. Jest ono przedstawione jako normalność, do której trzeba wrócić. To ono uświadomiło bohaterowi powieści, że za zbrodnie jest odpowiedzialny nie tylko przed sobą, ale też przed Bogiem i ludźmi. To odkrycie, że jest odpowiedzialny przed każdym, nawet przed jakimś dzielnicowym prokuratorem, załamuje go psychicznie. Poddaje się i poprzez karę odkupuje swoje winy.
Raskolnikow jest jednostką żyjącą własnymi ideami, która w miarę upływu czasu i wpływu społeczeństwa zmienia swój światopogląd. Jest przykładem individuum, które zmienia się w procesie, bardziej lub mniej świadomym, na część społeczeństwa, ale - inaczej niż u Balzaca - jest to pozytywne. Pozytywne dlatego, że wymaga wysiłku odtwarzania swojej moralności i wyznawanych wartości. Mottem przemiany może być to, że człowiek nie żyje tylko dla siebie, ale też dla innych. Tym różni się przykład Raskolnikowa od Rastignaca. Postawa tego pierwszego jest już bliska świadomemu tworzeniu własnego życia i wartości z niego wypływających. Drugiego zaś - tylko hedonistycznym poszukiwaniem szczęścia.
Problem indywidualizmu dotyczył również pani de Bovary. Wychowana w klasztorze, z dala od normalnego życia, czerpie swoją wiedzę o świecie głównie z romansów. Tego typu sytuacja, w połączeniu z brakiem kontaktu z rzeczywistością, powoduje u niej stałą tęsknotę za owym nieznanym, wielkim światem. Towarzyszy jej poczucie, że coś jej w życiu umyka, że coś traci, czegoś nie doznaje. To nie pozwala jej się cieszyć swoim względnym, mieszczańskim szczęściem. Mąż, dostatnio urządzony dom, czy wreszcie dziecko - to wszystko pogłębia tylko jej apatię. Pragnie ona owego romantycznego szczęścia, jakie możliwe jest tylko w powieściach. Pragnie żyć w świecie, do którego nie miała dostępu. I udaje jej się to częściowo, jednak ceną za nie jest ciągły strach przed wydaniem się tajemnicy, kłamstwa i długi. Pani de Bovary jest postacią tragiczną, nie potrafi żyć w społeczeństwie, ono ją brzydzi, jest zbyt prymitywne dla niej. Nie może odnaleźć swojej tożsamości, zawieszona pomiędzy światami - tym, z którego pochodzi i którym pogardza, i tym, do którego pragnie wejść, ale nie ma do niego dostępu. To rozdwojenie powoduje jej zagładę. Pani de Bovary jest przykładem osoby, która żyje poza światem, poza społeczeństwem. Ale tak żyć nie można, bo to prowadzi do autodestrukcji.
Człowiek jest istotą społeczną. Przykład pani de Bovary jest najlepszym tego dowodem. Rastignac zawdzięcza temu swoją fortunę. Do prawdy tej dochodzi też Raskolnikow na zesłaniu; w jego wypadku możemy, moim zdaniem, mówić o najbardziej twórczych zmaganiach z własną tożsamością. Rezygnuje on z własnego nihilistycznego indywidualizmu, gdyż uświadamia sobie, że nie żyje wyłącznie dla siebie.
17. Interpretacja wiersza C.K. Norwida
„Coś ty Atenom zrobił Sokratesie”.
Coś ty Atenom zrobił Sokratesie,
Że ci z e z ł o t a s t a t u ę lud niesie Otruwszy pierwej?...
Coś ty Italii zrobił, Alighieri,
Że ci d w a g r o b y stawi lud nieszczery, Wygnawszy pierwej?...
Coś ty, Kolumbie, zrobił Europie,
Że ci t r z y g r o b y w e t r z e c h m i e j s c a c h kopie, Okuwszy pierwej?...[...]
Coś ty, Kościuszko, zawinił na świecie,
Że d w a c i ę g ł a z y w e d w u s t r o n a c h g n i e c i e, Bez miejsca pierwej?...
Coś ty uczynił światu, Napolionie,
Że cię w d w a g r o b y zamknięto po zgonie, Zamknąwszy pierwej?...
Coś ty uczynił ludziom, Mickiewiczu?
................................................
................................
II
Więc mniejsza o to, w jakiej spoczniesz urnie, Gdzie? kiedy? w jakim sensie i obliczu?
Bo grób Twój odemkną powtórnie,
Inaczej będą głosić Twe zasługi
I łez wylanych dziś będą się wstydzić,
A lać Ci będą łzy p o t ę g i d r u g i e j Ci, co człowiekiem nie mogli Cię widzieć...
III
Każdego z takich jak T y ś w i a t nie może Od razu przyjąć na spokojne łoże, I nie przyjmował n i g d y, j a k w i e k w i e k i e m, Bo glina w glinę wtapia się bez przerwy, Gdy sprzeczne ciała zbija się aż ćwiekiem Później... lub pierwej...
Pisałem w Paryżu 1856, w styczniu
Utwór Norwida jest refleksją nad losem wybitnej jednostki - artysty, geniusza, poety - która, głosząc trudną i niewygodną dla świata prawdę, spotyka się z odrzuceniem i lekceważeniem. Poeta rozpoczyna rozważania, odwołując się do Sokratesa, który - nie chcąc wyrzec się głoszonych przez siebie poglądów - zginął w imię prawdy i honoru. Cały panteon wymienionych w kolejnych zwrotkach wielkich postaci, takich jak Dante czy Napoleon, które spotkał podobny do sokratesowego los, sugeruje pewną prawidłowość dotyczącą wszystkich wybitnych. Norwid stawia tezę, że geniusz zawsze będzie nie zrozumiany, nie doceniany przez ludzi. Jego twórczość i dokonania, będące owocem głębszego rozumienia rzeczywistości i wielkiej wrażliwości, będą dezawuowane.
Interpretując wiersz zauważamy również, że nie tylko trudne życie doczesne wspólne jest wielkim jednostkom. Wspominając każdą z nich, autor daje do zrozumienia, że - po ich śmierci - świat zdał sobie sprawę z doniosłości ich osiągnięć. Ostatnią z wymienionych postaci jest Mickiewicz. Fragment wiersza, który jego dotyczy, nie jest dokończony. Nie kończąc go, autor podkreśla, iż „niespokojne” życie jest pisane bez wyjątku wszystkim wielkim.
Dwie ostatnie zwrotki są zwrotem do wyimaginowanego artysty, stanowią komentarz będący jednocześnie konkluzją potwierdzającą nasze intuicje, przypuszczenia wynikające z interpretacji pierwszej opisowej części. Norwid mówi o łzach potęgi drugiej, lanych przez tych, co człowiekiem nie mogli Cię widzieć. Pisząc, każdego z takich jak Ty świat nie może od razu przyjąć na spokojne łoże, autor daje wyraz przekonaniu czy też świadomości, że taka sytuacja jest koniecznością, że taka jest kolej rzeczy. Autor sugeruje, że nie należy przejmować się pozorną klęską za życia, gdyż prawdziwy geniusz i tak kiedyś zostanie odkryty i doceniony przez ludzkość.
Wiersz ten zyskuje dodatkowy wymiar, gdy zestawimy go z niełatwym życiem Cypriana Norwida, analogicznym do losu każdego z wielkich, o których pisał. Współcześni mu Polacy nie chcieli go słuchać, gdyż to, co miał im do powiedzenia, przerastało ich. Ciążące nad Norwidem fatum nie opuściło go do samego końca - zrujnowany, umiera w przytułku dla biedoty w Paryżu. Dopiero w kilkadziesiąt lat po śmierci zostaje „odkryty” przez Miriama Przesmyckiego, redaktora jednej z polskich gazet. Szybko staje się jednym z najważniejszych poetów kultury polskiej. Omawiany wiersz jest więc w pewnym sensie profetyczny. Przedstawiając uniwersalny, ponadkulturowy schemat odczytywania i powolnej akceptacji nowych wartości, kiedy to z jednej strony mamy „romantycznego tytana”, widzącego błędy ludzkości, z drugiej zaś niedojrzały do przyjęcia jego postulatów świat - Norwid napisał wiersz o sobie samym. Być może poeta znalazł w ten sposób potwierdzenie własnej misji w stosunku do Polski, w której było laurowo i ciemno. Poprzez swoją poezję chciał wyrwać ojczyznę z „romantycznego letargu”, w którym była pogrążona. Polacy jednak woleli dalej klaskać, pomimo obrzękłych prawic.
Mówiąc o fenomenie życia i twórczości Cypriana K. Norwida, warto nawiązać do wiersza Klaskaniem mając obrzękłe prawice. W jednej z jego zwrotek poeta odnosi się do własnej twórczości w ten sposób: ... piszę pamiętnik artysty, ogryzmolony i w siebie pochylon - obłędny!... ależ wielce rzeczywisty. Warto by się zastanowić, jak się ma ogryzmolony, obłędny i w siebie pochylon pamiętnik do poety odrzuconego. Czy jest to przyznanie się artysty do własnych niedociągnięć, niedoskonałości czy może jest to paradoksalne potwierdzenie niemożności porozumienia pomiędzy poetą a współczesnymi: w siebie pochylon, obłędny!... ale rzeczywisty.
18. Jak literatura polska XIX lub XX wieku tworzy i demaskuje mity narodowe?
Literatura, towarzysząc człowiekowi w każdej z następujących po sobie epok, starała się zawsze w pewien sposób kształtować jego światopogląd. Za jej pośrednictwem pisarze i myśliciele wyznaczali drogę rozwoju ludzkiej osobowości. Poeci i twórcy, stając się moralnym autorytetem narodu, brali niejednokrotnie na swe barki odpowiedzialność za poziom intelektualny przyszłych pokoleń, za to także, by wpajane wartości i prawdy zaowocowały, dając społeczeństwo moralnie i światopoglądowo rozwinięte i ukształtowane. Stąd więc daje się zaobserwować dydaktyczny i moralizatorski charakter literatury, literatury „w służbie narodu”, której zadaniem miało być wpłynięcie bezpośrednio na psychikę odbiorcy, poruszenie w nim „strun” ambicji patriotycznej i zarażenie go ideą narodową.
To właśnie najtrudniejsze czasy wymagały od literatury, by stanąwszy na czele narodu, jak na przywódcę przystało, porwała za sobą serca, opanowała umysły i powiodła naród ku wolności i sławie. Miała więc literatura zagrzewać do walki, głosić hasła wolnościowe i wyrażać sprzeciw zniewolonego narodu, ale także wskazywać odpowiednią drogę, drogę zorganizowanego działania, a nie bezrozumnego buntu.
Szczególnie w epoce romantyzmu, kiedy to Polski nie było na mapach Europy, w literaturze znalazły oddźwięk wolnościowe hasła i treści patriotyczne. Dla spotęgowania efektu, nadania głoszonym postulatom wyrazistości, odwoływano się często do polskiej tradycji. Narodowa tradycja rozumiana była dwojako: jako związek wzajemnie wspierających się pokoleń żywych i umarłych, jak to obserwujemy w II części Dziadów, oraz historycznie - jako skarbnica narodowych wartości i mitów, pozwalających na zachowanie tożsamości narodowej w okresie niewoli. Z tym ostatnim rozumieniem spotykamy się między innymi w III części Dziadów, Panu Tadeuszu i Kordianie. Artystycznym wyrazem tych poglądów były popularne w romantycznej literaturze obrazy „grobu-kolebki”, ziarna ukrytego w ziemi lub wulkanu. Przetwarzając grecki mit o Persefonie, która każdej wiosny wraca z podziemi na świat, romantycy objaśniali w ten sposób śmierć narodu jako konieczny warunek odrodzenia. Groby ukrywały więc w sobie zalążki życia. Były one obrazem pozbawionego wolności narodu i przyszłego ruchu wyzwoleńczego, który ujawnić miał się gwałtownie i nieoczekiwanie. Powstać i rozwinąć się miało to, co przez pewien czas musiało być ukryte.
Zrodził się także w owym czasie kult narodowych pamiątek, z czym wiązało się też umieszczanie motywów historycznych w literaturze. Polegało to na określonych sposobach rekonstrukcji narodowej przeszłości i na tworzeniu koncepcji filozoficznej, wyjaśniającej najogólniejsze prawa kierujące rozwojem historii polskiej. Z tego miała wynikać wskazówka dla narodu, by popełnione błędy nie powtórzyły się, by wykluczone zostały dzięki doświadczeniu. Jedną z form literackiego odwołania się do narodowej przeszłości była tak zwana „historyczna maska”, pod którą autor ukrywał aktualne problemy. Spotykamy się z nią w utworach takich, jak Konrad Wallenrod czy Grażyna, w których przedstawiona epoka to tylko kostium.
Inną formą było wyraźne beletryzowanie rekonstruowanie wydarzeń historycznych w celach polityczno-dydaktycznych. Romantycy szukali w historii trwałych wartości, które mogłyby uchronić naród przed zatraceniem poczucia swojej odrębności. Tak więc literatura miała za zadanie objawienie narodom prawd, pokazywanie ideałów i perspektywy przyszłości. Dzieło literackie musiało odznaczać się odpowiednią siłą ekspresji, aby mogło spełniać te doniosłe funkcje.
Po roku 1831 literatura rzeczywiście zaczęła przewodzić narodowi. Kreowała jego świadomość, kształtowała duszę. Stała się w owym czasie siłą polityczną. Odwołując się do świetności narodowej tradycji, literatura tworzyła narodowe mity. Należą do nich zarówno mit bohatera - patrioty, przywódcy społeczeństwa - szlachty, a także mity dotyczące sposobu walki o niepodległość. W dobie romantyzmu mity narodowe tworzone były głównie przez dwóch poetów: Adama Mickiewicza i Juliusza Słowackiego. Wypada zaznaczyć, że Słowacki, polemizując z Mickiewiczem w swoich utworach, dopuszczał się w pewnym sensie dewaluacji pewnych narodowych mitów tworzonych przez wieszcza.
Pierwszym z mitów był mesjanizm romantyczny, przypisujący narodowi polskiemu szczególną rolę, specjalne posłannictwo. Rozwinął się on po klęsce powstania listopadowego i był niejako próbą tłumaczenia poniesionych ofiar, jako niezbędnego warunku do wypełnienia przez polski naród swej szczególnej misji. Misja owa polegać miała na wyzwoleniu i uszczęśliwieniu wszystkich ludów Europy, przy czym nie dzięki walce zbrojnej, ale drogą cierpień i męczeństwa, które miały zagwarantować odkupienie. Była to swego rodzaju optymistyczna interpretacja bolesnej sytuacji narodu i swoisty sposób „pokrzepienia serc”. W III części Dziadów widzimy Polskę jako ukrzyżowanego Chrystusa narodów. Właśnie tej koncepcji przeciwstawił się w Kordianie J. Słowacki, wykazując absurdalność hasła Polska Winkelriedem narodów. Różnica polegała również na tym, że winkelriedyzm postulował walkę zbrojną, aktywną działalność, a nie bierną postawę męczeństwa i zgody na cierpienie.
Słowacki twierdził bowiem, że jest to tylko ze strony Mickiewicza usypianie aktywności narodu, poddał w ten sposób teorię mesjanizmu demitologizacji. Polemizował w tym przypadku także z Zygmuntem Krasińskim, który głosił, że wypełnienie przez Polskę owej szczególnej misji powinno polegać na tak zwanym „czynie etycznym”, to jest pokornym cierpieniu i osiągnięciu wewnętrznej doskonałości. Takie jest przesłanie całej twórczości Krasińskiego, który, obawiając się rewolucji społecznej towarzyszącej ruchom wolnościowym całego narodu polskiego, nie mógł wyzbyć się konserwatyzmu szlacheckiego. Utwory Przedświt i Psalmy przyszłości prezentują przekonanie, że jedynym właściwym sposobem na odzyskanie niepodległości jest mesjanistyczne cierpienie i czekanie na ingerencje kierującej procesem dziejowym opatrzności.
Cała twórczość Juliusza Słowackiego nacechowana jest silnym krytycyzmem w stosunku do powszechnie przyjętych w polskiej literaturze romantycznej wzorców i schematów, bardzo często nierozerwalnie związanych z mitami narodowymi. Nawiązująca do przedchrześcijańskich legend i historii Lilla Weneda to alegoryczny obraz Polski po powstaniu listopadowym. W utworze tym autor kwestionuje zasadność romantycznego, heroicznego czynu jednostki, wątpi w przywódczą, wieszczą siłę poezji. Słowacki zwraca uwagę na wewnętrzne rozdarcie narodu polskiego, stojące na przeszkodzie odzyskaniu niepodległości, mówi o konieczności ofiary i wymianie niezdolnych do przewodzenia narodowi elit. Podobną wymowę ma Balladyna, dewaluująca romantyczne wartości, takie jak lud, poezja.
W bogatej twórczości Juliusza Słowackiego, obok utworów takich jak Grób Agamemnona, tematycznie nawiązujących do omówionych wyżej, znajdujemy cykl patriotycznych wierszy, będących wezwaniem do wolnościowego porywu narodu, np. Hymn odwołujący się do tradycji świetności polskiego oręża czy też Oda do wolności. Wiersze te są przykładem twórczości związanej z mitem poezji trytejskiej, w której wartość Słowacki wielokrotnie powątpiewał.
Na szczególną uwagę zasługuje dygresyjny poemat Juliusza Słowackiego, zatytułowany Beniowski. Obserwujemy w nim demitologizację wzoru bohatera romantycznego. Beniowski ukazany jest bowiem jako hulaka, lekkoduch, wyruszający w świat po fortunę, a nie po sławę bohatera i patrioty. Jest to postać wyraźnie odheroizowana, będąca jakby swoistym przeciwieństwem Mickiewiczowskiego Konrada. Utwór ten jest kolejnym przykładem polemiki między dwoma narodowymi wieszczami.
W następnym okresie literackim, pozytywizmie, akcentowano potrzebę kulturalnooświatowej i gospodarczej odbudowy Polski, wyciągając wnioski z nieudanych powstań zbrojnych. Demitologizacji romantycznych idei zrywów wolnościowych sprzyjało samo ludzkie życie; wrażliwość psychiki i słabość charakteru były niejednokrotnie triumfatorami w konfrontacji ideałów z życiem. W dobie pozytywizmu „patriotyzm walki” został zastąpiony „patriotyzmem pracy”. Młody pozytywista miał dużo z młodego romantyka, u niego także dominowało szlachetne dążenie do wprowadzenia w życie wyznaczonej idei i on także stawiał dobro ludzi na pierwszym planie.
Jak już wspomniałem, w pozytywizmie nastąpiła zamiana „patriotyzmu walki” na „patriotyzm pracy”. Doskonałym przykładem są losy Rzeckiego, subiekta z Lalki Bolesława Prusa. W młodości jako młody romantyk brał udział w walkach, a gdy okazały się one bezskuteczne, nie spełniły jego oczekiwań, oddał się całkowicie pracy.
Demitologizację narodowych koncepcji propagowanych w romantyzmie obserwujemy w opowiadaniach S. Żeromskiego. Pierwsze z nich zatytułowane jest Rozdziobią nas kruki i wrony... i odnosi się do czasów powstania. Główny bohater, powstaniec, zostaje zatrzymany przez Moskali w czasie przewozu broni. Ma on wiele wspólnego z konwencją i mitem narodowego bohatera romantycznego; jest bowiem osamotniony w swym działaniu, a ponadto ryzykuje życiem w imię dobra Ojczyzny. Demitologizacja następuje wówczas, gdy zatrzymany powstaniec prosi przed śmiercią o litość. Górę bierze naturalny człowiekowi strach przed śmiercią. Żeromski chciał w ten sposób podkreślić, że człowiek jest tylko człowiekiem, że ma prawo do lęku; nie może być zaś skazany na coś z góry, nie mogło być w nim wymuszone pożądane zachowanie, jak to było preferowane w romantyzmie, kiedy to wtłoczony w machinę historii człowiek raz zadecydowawszy, chcąc nie chcąc, musiał brnąć do końca.
Kolejne opowiadanie Żeromskiego nosi tytuł Echa leśne i tak jak poprzednie odnosi się do wydarzeń z okresu walk powstańczych. Demitologizację określonej postawy obserwujemy na przykładzie bratanka Rozłuckiego. Bratanek ów, występujący nawet pod pseudonimem „Rymwid”, co wiąże go z utworem Adama Mickiewicza Grażyna, dopuszcza się zdrady. Plami przyjęte imię i tradycję mitu narodowego bohatera. Rymwid w Grażynie jest bowiem ukazany jako patriota i ucieleśnienie idei patriotyzmu narodowego.
Zagadnienia patriotyczno-niepodległościowe również uległy swoistej destrukcji w części literatury modernistycznej, chociażby z racji preferowanej postawy dekadenckiej. Manifestując brak wiary w jakikolwiek sens, odrzucała ona wszelką aktywność, każdy rodzaj walki, propagując zniechęcenie i marazm. Jako programowy wyraz takiej tendencji przytoczyć można wiersz Kazimierza Przerwy-Tetmajera Nie wierzę w nic, w którym podmiot liryczny stawia pod znakiem zapytania wszystkie uznawane od wieków wartości. Ogólny kryzys wartości sprzyjał więc w dużym stopniu obalaniu mitów szczytnych i wzniosłych.
Diametralnie zmienił się stosunek literatury do człowieka w okresie międzywojennym, a także w latach wojny i okupacji. Szczególnie w tym ostatnim okresie stało się jasne, że istnieją pewne granice ludzkiej wytrzymałości, które - przekroczone - automatycznie niwelują wszystko, co nazwane zostało honorem, męstwem, godnością. W obozach koncentracyjnych, w gettach, w okupowanych miastach upadały mity narodowe. Zdemaskowana została ich utopijność, nierealność, nieprawdziwość. W miejscach, gdzie - jak pisał Borowski w swych opowiadaniach - człowiek poddany był ciągłej presji, tresurze, gdzie ciągły terror odbierał atrybuty człowieczeństwa, nie było miejsca na winkelriedyzm. Kiedy człowiek pozbawiony został swej godności i uczuć, pozostawał już tylko ciałem. Ciało to z kolei opanowane zostało przez głód. Pozostawały instynkty, z których najsilniejszy był instynkt chęci przeżycia.
W Medalionach Zofii Nałkowskiej nadzieja była szansą przeżycia, zaś w opowiadaniach obozowych Tadeusza Borowskiego stała się czynnikiem destrukcyjnym, wyzwalającym najgorsze instynkty, obalającym mity szlachetności. Tu nie było na nie miejsca, tu miało miejsce tylko Dziwne opętanie człowieka przez człowieka. Bo gdzie podziały się owe mity, kiedy ludzie odczłowieczani przez faszystów zatracili poczucie własnej godności do tego stopnia, że, jak pisała Nałkowska w Dnie, wygłodzone więźniarki jadły mięso trupów, zdemoralizowane dzieci bawiły się z kolei patykami w palenie Żydów, a Jurek Szretter z Popiołu i diamentu Jerzego Andrzejewskiego posunął się do zabójstwa kolegi?
Z podobną sytuacją spotykamy się w Innym świecie Herlinga-Grudzińskiego, który pisał, że najwyższa instytucja, jaką było NKWD, uznawała, że nie ma ludzi niewinnych; wszyscy mogli być aresztowani, a każdy mógł dopiero udowodnić swą niewinność. Czy człowiek w takiej sytuacji mógł uwierzyć w siebie, być wierny swym ideałom? Schemat funkcjonowania łagrów radzieckich zdecydowanie usuwał zagadnienia narodowych roszczeń i mitów. Więzienna hierarchia, trzy kotły z jedzeniem, z których każdy odpowiadał „zasługom” więźniów, działały destrukcyjnie na psychikę i osobowość. Tu, gdzie ludzie walczyli o każdą kromkę chleba, nie było miejsca na potwierdzenie prawdziwości narodowych mitów.
Jak pisał Różewicz w wierszu Przystosowanie, tylko ten, kto potrafił przystosować się do narzuconych warunków, przeżył, lecz przeżył już zmieniony, jako inny twór - „nowotwór” wyzuty z ludzkiej godności i uczuć. Mit romantycznego bohatera obalała postawa sędziego Antoniego Kosseckiego z Popiołu i diamentu. Ten szanowany człowiek, cieszący się autorytetem w rodzinnym miasteczku, w obozie, chcąc bronić własną skórę, stał się katem współwięźniów. Znów więc zwyciężył strach przed śmiercią, zwyciężyła słabość.
Literatura współczesna demaskowała narodowe mity w sposób dość zdecydowany i jednoznaczny, nie przebierając też w środkach. Okazało się bowiem z czasem, że nie są one na tyle idealne, by oprzeć się próbie czasu i próbie ludzkiego charakteru. Jasne stało się, że skończyły się czasy sztandarowych utworów, których bohaterowie nie byli ludźmi - byli bohaterami. Mity upadły, a człowiek przetrwał, kształtowany okolicznościami epoki, lecz zawsze ten sam - ze swoimi zaletami i wadami. Gotów do działania i walki, ale nie jest doskonały i nie jest nieomylny.
19. „Jeszcze słychać śpiew i rżenie koni” - o tradycji niepodległościowej w literaturze i sztuce.
Historia Polski i trudna droga Polaków do odzyskania niepodległości miały ścisły związek ze sztuką w szerokim tego słowa znaczeniu. Najbardziej wrażliwi, czyli artyści, postrzegali Ojczyznę jako jedną z wartości najważniejszych. Często, gdy prawie całe społeczeństwo traciło nadzieję na jej odzyskanie i było zniechęcone do dalszej walki o wolność, właśnie artyści - poeci, pisarze, malarze - próbowali wskrzesić w narodzie ducha walki. Jednak nie zawsze przeżywali Polacy załamanie wiary w odzyskanie niepodległości. Wielkie zrywy powstańcze, działalność konspiracyjna, stały się dla społeczeństwa tak ważne, że przeistoczyły się w mit, który utrwalała sztuka. Walka niepodległościowa stała się jednym z ważniejszych tematów w literaturze i sztuce XIX i XX wieku.
Problem ten najwyraźniej uwydatnił się w romantyzmie, co miało związek z najcięższą sytuacją polityczną Polaków w tym okresie, gdy nie mieli własnego państwa, zaś kolejne zrywy niepodległościowe kończyły się klęską. Adam Mickiewicz odniósł się do tych zagadnień w III części Dziadów i w Panu Tadeuszu. Swój szacunek do tradycji narodowych ukazuje w koncercie Jankiela, odzwierciedlającym przeszłość narodu polskiego, jego zrywy i upadki. Dużo miejsca też poświęcił powstaniu listopadowemu z 1830 roku, do którego powracał myślami w utworach: Śmierć pułkownika, Reduta Ordona i III część Dziadów. W Konradzie Wallenrodzie przedstawił swoją koncepcję walki narodowowyzwoleńczej - pokonania wroga przez uśpienie jego czujności i atak z zaskoczenia. Bohaterowie jego utworów to patrioci. Konrad Wallenrod szczęścia w domu nie znalazł, bo go nie było w ojczyźnie. Jacek Soplica, bohater Pana Tadeusza, jako ksiądz walczy w Legionach, a przed śmiercią przygotowuje powstanie na Litwie. Postawę pełną patriotyzmu i poświęcenia prezentuje młodzież z III części Dziadów. Konrad bardzo głęboko odczuwał cierpienia całego narodu. Dziesięcioletnie dziecko wywożone w kibitce na Sybir krzyczy, że jeszcze Polska nie zginęła. Ksiądz Piotr w swoim widzeniu określa Polskę Chrystusem narodów; utożsamia ją z Mesjaszem, który poprzez cierpienie i śmierć, a następnie zmartwychwstanie odkupi świat.
Drugi wieszcz tej epoki, Juliusz Słowacki, również nie pozostaje obojętny na sprawy narodu. On także wytycza swój program walki. Kordian i Grób Agamemnona to ostra krytyka powstania listopadowego, w szczególności jego przywódców. Poeta twierdzi, że Polska może liczyć tylko na własne siły; jeżeli Polacy sami nie zadbają o wolność, to nikt im jej nie przywróci. Krytykuje szlachtę, ten czerep rubaszny okrywający duszę anielską narodu. Słowacki jest zwolennikiem włączenia do walki również chłopów, bo wtedy naród - już solidarnie - może zdobyć niepodległość.
Hasło Za wolność naszą i waszą, ideologia sformułowana w Księgach narodu polskiego i pielgrzymstwa ... A. Mickiewicza w czasie Wiosny Ludów i podczas powstania listopadowego, przyświecały również wojskowym, takim jak Józef Bem. Jemu to właśnie składa hołd Cyprian K. Norwid (Bema pamięci żałobny rapsod). Ten nie doceniany w okresie romantyzmu poeta głosi ideę walki o wyzwolenie ujarzmionych narodów, potępia każdą formę ucisku czy niewoli (Do obywatela Johna Browna). Norwid daje również wyraz uznania i ogromnego uwielbienia dla talentu Fryderyka Chopina (Fortepian Szopena). Ów genialny pianista, kompozytor, zdołał stworzyć sztukę całkowicie polską. Jego muzyka, zawierająca pierwiastki ludowe, była symbolem polskości, wówczas kiedy Polski nie było na mapach Europy. Została nawet zakazana przez władze carskie. Na powstanie wiersza wpłynął przykry incydent z czasów powstania styczniowego. W ramach odwetu za zamach na generała Berga zdemolowano pałac Zamojskich, skąd padł strzał i wyrzucono na bruk fortepian mistrza. Jednak to, wbrew oczekiwaniom władz carskich, stało się jeszcze jednym symbolem, wydarzeniem, które wywyższało muzykę Chopina. Przyćmiewał on wszystkich innych, którzy wtedy tworzyli, choćby swoją Etiudą rewolucyjną.
Inni kompozytorzy tworzący, w odróżnieniu od wielkiego Fryderyka, w kraju to między innymi Karol Kurpiński i Stanisław Moniuszko. Kurpiński skomponował wiele melodii do pieśni wojskowych i patriotycznych (Warszawianka). Moniuszko tworzył muzykę do utworów poetów romantycznych (np. Adama Mickiewicza czy Władysława Syrokomli).
Tradycję narodowowyzwoleńczą podtrzymywali także pozytywiści. Legenda powstania styczniowego żywa jest w Nad Niemnem Elizy Orzeszkowej. Pielęgnowana przez szlachtę zaściankową mogiła powstańców - to symbol bratniej walki o wolność.
Literatura i muzyka to nie wszystkie dziedziny sztuki kultywujące tradycję niepodległościową. Podtrzymywali ją również artyści teatralni. Wymienić tu trzeba przede wszystkim Helenę Modrzejewską. Artystka grała między innymi w sztukach Juliusza Słowackiego i Stanisława Wyspiańskiego.
Wspomnieć należałoby też o malarzach. Tacy pisarze, jak:
Z. Kraszewski, C.K. Norwid czy T. A. Lenartowicz również rysowali. Juliusz Kossak ilustrował powieści Henryka Sienkiewicza, ale też namalował wiele obrazów o tematyce batalistycznej, związanych głównie z insurekcją kościuszkowską. Artur Grottger był autorem czarno białych cyklów rysunków pt. Polonia, Lituania czy Wojna. Duży wpływ na tematykę jego twórczości miało powstanie styczniowe. W cyklu obrazów pt. Warszawa upamiętnił wystąpienia niepodległościowe warszawiaków przeciwko carskiemu zaborcy. Problematyką wolnościową przepojone są również obrazy Jana Matejki i Wojciecha Kossaka.
Mimo wielkich różnic w światopoglądzie romantyzmu i pozytywizmu, te dwie epoki połączyła wspólna historia i pragnienie odzyskania niepodległości. Tradycja walki o wolność była również żywa w polskiej literaturze epoki młodopolskiej. Kultywował ją Stanisław Wyspiański, w nieco jednak odmienny sposób niż jego poprzednicy. Również później twórcy byli niejako „zmuszeni” do pisania na ten temat; okres I i II wojny światowej inspirował do powstawania takich utworów.
20. Każda epoka tworzy bohaterów na miarę swoich czasów. Antyk stworzył Achillesa, średniowiecze Rolanda. Kim był bohater XIX wieku?
Myślę, że prawdziwe jest stwierdzenie zawarte w temacie, iż każda epoka tworzy bohaterów na miarę swoich czasów. W ciągu wieków dokonała się ewolucja tego bohatera literackiego, innych cech był on nosicielem w wiekach średnich, zupełnie innych w XIX wieku. Jednocześnie był wyrazicielem pragnień i marzeń ludzi, żyjących w danym okresie, które pisarze potrafili wyartykułować.
Na przestrzeni wieków dostrzegamy istotne zmiany w postrzeganiu świata i człowieka. Ciekawą epoką pod tym względem był antyk. Na starożytny sposób widzenia człowieka i jego miejsca w świecie wpływał świat bogów. Starożytni wierzyli, że to oni wpływali na nasze życie i wszystko, co jego dotyczy. Epoka ta dawała również wiarę w celowość każdej rzeczy. To dlatego spośród wszystkich wartości najbardziej cenił on życie. Sam fakt zaistnienia czynił każdego człowieka wyjątkowym i nadawał sens jego poczynaniom.
W tych odległych czasach ludzie współżyli z bogami i starali się ich naśladować. Dlatego często przypominali oni nieśmiertelnych, byli równie silni czy odważni jak oni. Nawet bogowie włączeni przecież byli w celowość światową i podlegali fatum, sile nadprzyrodzonej, która kierowała wszystkim.
Jednym z najwspanialszych bohaterów antyku jest przedstawiony w Iliadzie Homera - człowiek urodzony z bogini - Achilles. Legenda głosiła, że matka zapewniła mu nieśmiertelność, kąpiąc w Styksie. Miał tylko jeden słaby punkt - piętę, co czyniło go bardziej ludzkim. Dlatego Achilles był odporny na wszelką broń, mężny i odważny. Jego nadprzyrodzona siła wzbudzała respekt, zwłaszcza wśród wrogów, zaś u swoich podziw i szacunek.
Achilles, jak każdy na świecie człowiek, zdawał sobie sprawę z ulotności życia. Wiedział, że ten dar zostanie mu kiedyś odebrany, dlatego też chciał żyć pełną piersią, spełnić się w walce z Trojańczykami i zyskać sławę. Bardzo cenił przyjaźń, jego stosunek do Patroklosa świadczy o głębokim przywiązaniu. W pojedynku z Hektorem pokazał, jak bardzo potrafił być mściwym i bezlitosnym wojownikiem. Był on więc najdzielniejszym rycerzem spośród Greków. Kiedy wychodził do walki, szerzył postrach wśród Trojan. Obok takich cech, jak odwaga czy męstwo, wykazywał również i takie, jak sprawiedliwość i opanowanie. W życiu kierował się żądzą sławy i nie mającą miary ambicją.
Achilles był jednak postacią tragiczną. Doprowadził do śmierci swojego przyjaciela, a mszcząc się na Hektorze, przyspieszył chwilę własnej śmierci. Wolał on jednak życie krótkie, opromienione glorią, niż długie, bez sławy.
Takiego właśnie bohatera mógł stworzyć tylko antyk. Jego odwaga i nadludzkie cechy brały się stąd, że był synem Tetydy, a przecież tylko ludzie z tamtej epoki wierzyli w bogów. To, że jako wojownik przewyższał pod każdym względem innych, wynikało również i stąd, iż uosabiał pragnienia ludzi tamtej odległej epoki. Potrzebowali oni siłacza, który będzie bronił ich sprawy i zdobywał dla nich wspaniałe łupy wojenne.
Kolejna epoka, średniowiecze, trochę inaczej widziała ten problem. Podporządkowana Bogu i Kościołowi, wyznająca chrześcijańskie ideały, potrzebowała rycerza, który będzie bronił jej zdobyczy duchowych i rozszerzał wpływy. Dlatego Roland, główny bohater eposu rycerskiego z Pieśni o Rolandzie, skupiał w sobie cechy najbardziej cenione w tej epoce: szlachetność, waleczność, męstwo, pobożność, odwagę, nadludzką siłę, sprawność fizyczną, wierność Bogu, królowi i ojczyźnie. Jednocześnie dbał on o sławę rycerską, honor własny i króla, którego reprezentował, będąc dowódcą straży tylnej. Przy tym był rycerzem młodym i nadzwyczaj urodziwym, co - zgodnie z przekonaniami ludzi tej epoki - świadczyło o szlachetności jego duszy.
Można więc powiedzieć, że obaj bohaterowie, zarówno Achilles jak i Roland, uosabiali cechy najbardziej cenione przez ludzi swoich czasów. Podobnie rzecz się miała z bohaterami XIX wieku. Zmieniły się tylko potrzeby i wymagania epoki.
Wiek XIX to dla Polski okres niewoli i zaborów, powstań narodowych i licznych represji politycznych. Bohater stworzony przez literaturę romantyczną miał więc przypominać Polakom o konieczności walki za ojczyznę, uczyć jej sposobów i poświęcenia dla swojego narodu.
Gustaw-Konrad z Dziadów A. Mickiewicza to wzorcowy przykład takiego bohatera. Po przeżyciu nieszczęśliwej miłości przechodzi metamorfozę i zmienia się w bojownika sprawy narodowej, który dla ojczyzny gotów jest poświęcić wszystko, nawet życie.
Przypomina go Jacek Soplica z Pana Tadeusza A. Mickiewicza. Po tragedii miłosnej i zabójstwie Stolnika wstępuje do zakonu i poświęca życie walce o wolność. Różni się jednak od Konrada tym, że nie jest poetą, nie wyróżnia się wśród tłumu i podejmuje współpracę ze społeczeństwem, aby je zachęcić do udziału w walce.
I połowa XIX wieku obfituje w dążenia niepodległościowe, które popiera czynem i dlatego bohater romantyczny przede wszystkim bierze udział w walce o wolność. Taka była potrzeba chwili.
II połowa wieku XIX - to już zupełnie inne czasy. Hasło walki zbrojnej zostaje zastąpione hasłem pracy dla społeczeństwa. Dlatego do realizacji haseł epoki pozytywistycznej zostają „przymuszeni” bohaterowie utworów literackich.
St. Wokulski z Lalki B. Prusa wraz z innymi Polakami przeżywa klęskę styczniową. Ale kiedy powraca z zesłania, musi dostosować się do nowych czasów, znaleźć miejsce w życiu. Zawsze marzył o pracy w nauce, ale tych pragnień nigdy nie mógł zrealizować, ponieważ musiał z czegoś żyć, jak wielu innych. Żeni się więc z właścicielką sklepu i razem z nią handluje. Po śmierci żony wyjeżdża z kraju. Gdy wraca do Polski, jest człowiekiem bogatym, otwiera elegancki sklep - jest kupcem, ale zakochuje się w zubożałej arystokratce Izabeli Łęckiej. Klęska bohatera, spowodowana porażką miłosną, nie zmienia faktu, że realizuje on dążenia swoich czasów. Pracuje lub robi interesy z myślą o kraju, pomaga finansowo naukowcom, wspiera biednych, a nawet pierwsze emancypantki.
Wokulski reprezentuje, podobnie jak jego poprzednicy, cechy najbardziej cenione przez tę epokę: zdolności do nauk ścisłych, przedsiębiorczość, skłonności do ryzyka, ambicję.
Podobnie Benedykt Korczyński z Nad Niemnem Orzeszkowej, pracując w swoim majątku - Korczynie, pracuje jednocześnie dla kraju. Pragnie go przecież przekazać w polskie ręce.
Podane przeze mnie przykłady bohaterów różnych epok
świadczą o tym, że każda z nich tworzyła ich na miarę swych czasów. Byli oni nosicielami cech, które najbardziej ceniła i poważała.</
Postacie literackie XIX wieku to przede wszystkim ludzie walczący o wolność kraju i poświęcający życie tej sprawie. Zaś przedstawiciele II połowy wieku XIX to młodzi kapitaliści, ziemianie czy przemysłowcy, którzy starali się utrzymać rozwój gospodarczy na ziemiach polskich znajdujących się pod zaborami. Zachowali oni przy tym nadzieję na wybicie się w przyszłości Polski na niepodległość. Bohater literacki XIX wieku to więc patriota, walczący na różne sposoby o Polskę wolną i stabilną gospodarczo.