Pamiętniki Wojenne92 1812


PAMIĘTNIKI WOJENNE.

1792—1812.

BIBLIOTEKA

PAMIĘTNIKÓW I PODRÓŻY

PAMIĘTNIKI

WOJENNE

1792—1812

Wstępne Słowo.

Rozpoczynając wydawnictwo Bibljoteki Pamiętni­ków i Podróży po dawnej Polsce, mieliśmy .nadzieję doprowadzić ten zbiór do jak najobszerniejszych roz­miarów, objąć nim wszelkie już ogłoszone i nieznane jeszcze, lub na polski język nie tłumaczone pamiętniki, podróże, notaty, dzienniki. W wykonaniu rzecz się okazała o wiele trudniejszą niż z początku zdawała.

Wielu pamiętników nie mogliśmy otrzymać pozwo­lenia wydania na nowo, inne niewyczerpane z handlu, nie obiecywały opłacić kosztów przedsiębierstwa. Nie poprzestajemy wszakże na tych sześciu tomach i mamy nadzieję, choćby powolniej dalszy ich ciąg ogłaszać. Kilka rękopismów jest już przygotowanych do druku.

W tym tomie, zebranym z krótszych pamiętników ks. Józefa Poniatowskiego, Sułkowskiego; Dziewa-' nowskiego, Zienowicza, inieści.ć się miał i dziennik kampanji 1792- r. Tadeusza Kościuszki, z którego wyjątek daliśmy w Kalendarzu Dobroczynności. Mieliśmy nawet zrazu chętnie przyrzeczony rękopism ten, gdy — z powodów dla nas dotąd nie wyjaśnionych, — znaleziono w udzieleniu go trudności, których rozwią­zania oczekiwać nie mogąc — musieliśmy zaniechać przyłączenia go do zbioru.

Szczególną uwagę winny zwrócić materjały do kam­panji 1812 r., zwłaszcza, iż one prostują niedokładne o niej wiadomości w zkąd inąd szacownem dziele: Dzieje PolsM porozbioroice * (p. Teodora Morawskiego), osobliwie tyczące się generała Ksawerego Kosseckiego. Autentyczne dokumenta, które tu z oryginałów prze­tłumaczone lub przepisane mieścimy, dozwalają nam oddać należną sprawiedliwość gen. Kosseckiemu, taką, jaką mu w listach swych przyświadczyli ks. Józef Po­niatowski, generał Dąbrowski i wszyscy wodzowie wiel­kiej a-rmji. Autor historji porozbiorowej, mimowolnie zapewne, i idąc za opinją publiczną, mniej rzeczy świa­domą a uprzedzającą się chętnie u nas przeciwko lu­dziom, którzy urzędowe posiedli stanowiska, popełnił omyłek kilka, które sprostować jest obowiązkiem. Sunm cnique.

W historji Legji polskiej (str. 25), nie wspomniano

* Dzieje narodu polskiego. Rys dziejów porozbiorowych ^ 1796. 1834. Poznań, 1870.

wcale o czynnościach Kosseckiego, który wspólnie z Go- debskim nad regulaminami wojskowemi i wydawnic­twem Dekady pracował. Tak samo (str. 171) przypi­suje autor Sokolnickiemu wzniesienie w Lipsku pom­nika ks. Józefowi Poniatowskiemu, gdy, jak wiadomo, — staraniem generała Rożnieckiego był wystawiony, i imie jego na nim, chociaż wyskrobane, znajdowało się.

Mówiąc o r. 1830 (str. 270) — powiada szanowny autor: „nazajutrz zebrało się w zamku kilkunastu członków sejmu obecnych w stolicy. Na ich przed­stawienie rada administracyjna wyrzuciła (d. 1. Gru­dnia) z grona swego co w niej było najnienawistniej- szego."

Między imionami Grabowskiego i Rautenstraucha, umieszczono Kosseckiego. To pewno, że Stan. Grabow­ski był nie lubianym za swe nadskakiwania wielkiemu księciu i zaprowadzenie cenzur}7, że Rautenstraucha nie cierpiano, jako należącego do komisji śledczśj i re­daktora zdania sprawy tój komisji, a zarazem za cha­rakter opryskliwy, nieznośny zwłaszcza dla podwła­dnych, "lecz generał Kossecki do tśj kategorji nie na­leżał. Wiadomo wszystkim, iż znanym był ze swej uprzejmości i grzeczności dla każdego, iż miał miłość u podwładnych, którzy mówili o nim. iż się gniewać nie umie, że przystępny dla przybywających w inte­

resach, przyjmował ich po całych rankach, pracując za to w nocy, a wreszcie nie lubionym był od W. Księcia jako dawny legjonista i niedosyć mu ulegający. Wia­domo, że gdy w r. 1830 chciał zrobić W. Książe na­miestnikiem Haukego, zapytał go: qui prendriez vous pour' secretaire d'etat ? Na to Hauke odpowiedział: — Monseigneur, je ne saurai me passer du generał Kos- secki. Na to książę-: — Alors cela ne vaut pas la peine de changer Sobolewski.

Autor też pomiędzy temi, którzy wystąpili z rady administracyjnej, nie wymienił hr. Fredry, Woźnickiego, którego oddania pod sąd domagano się już na sejmie, i Mostowskiego, który na żadnem posiedzeniu rady nie był i zawsze wielki dyplomata, wyjechał pod po­zorem misji za granicę, a z Berlina zaraz napisał list do cesarza Mikołaja. Słowem z owej rady pierwotnćj nikt się nie został, oprócz samego księcia Lubeckiego, który wiadomo jaką rolę myślał odegrać, chcąc się pozbyć Nowosilcowa i -W. Księcia, a sam zostać na­miestnikiem.

Głównie jednak idzie o to, co autor pisze (1*38 str.) o czynnościach generała Kosseckiego, gdyż d. 13. Li­stopada w Kojdanowie żadnśj bitwy nie było, (jak do­wodzą autentyczne dokumenta, które tu podajemy) a 15. dopiero została zniesioną brygada generała Kos-

seckiego pod Kojdanowem. D. 17. w Mińsku też walki nie było. .Generał Bronikowski opuścił go d. 15. w no­cy, zapraszając wieczorem gen. Dąbrowskiego (w parę godzin po wyjeździe) aby tamże przybył. Generał Dą­browski wiedział dobrze o porażce generała Kosseckiego skoro d. 15. widział się z nim w Mińsku i raport od niego szczegółowy otrzymał. D. 18. w marszu był na Borysów. Nie godzi się ucieczką nazwać walkę sze­ściogodzinną, trzech tysięcy po większej części nowo- zaciężnych z dwoma działami, przeciwko korpusowi dwudziestotysięcznemu z dwunastą armatami i liczną jazdą. Przekonać się łatwo z dziennika generała Dzie- wanowskiego, z listu generała Dąbrowskiego, iż ina­czej zapatrywano się na czynności generała we włas­nym i nieprzyjacielskim obozie. Listy generałów Dą­browskiego, Bronikowskiego, dziennik Dziewanowskiego, przekonywają o męztwie i roztropności Kosseckiego, o szlachetnym charakterze generała Dąbrowskiego, a lekkomyślności generała Bronikowskiego, który prze­chwałkami i umiejętnem obejściem przypodobać się starał generałom francuzkim, a zwodząc ich i siebie, przyjmowaniem ladajakich pogłosek i lekceważeniem doniesień rzeczywistych, przyczynił się wiele do utraty Mińska i do rozbicia pod Borysowem dywizji generała Dąbrowskiego.

List księcia Józefa Poniatowskiego, wybór na szefa sztabu dywizji 1-szej i 2-giej dowodzą najlepiej zaufa­nia, jakie naczelny wódz w charakterze i talentach ge­nerała Kosseckiego pokładał.

Oto są jeszcze niektóre dokumenta tyczące się ge­nerała Kosseckiego, które tu z oryginałów, wypisujemy, jako przydatek do niedokładnej biografji jego w En- cyklopedji umieszczonej.

Republiąue franęaise.

Liberte — Egalite.

Paris le 14. Ventose an VII. de la republiąue une et indiyisible.

Departement de la guerre.

Le chef du bureau du service interieur reconnais avoir reęu du citoyen Kosetski aide de camp du gś- nćral Kniasewitz trente drapeaux pris aux Napolitains par les troupes de la- republiąue.

Le citoyen Kosetski est invite a assister avec son generał a la remise de ces drapeaux au directoire en seance publiąue le 16. Ventose.

(signe) Guerin.

W liście z d. 19. Messidor an VIII. pisanym przez generała Kniaziewicza do Wybickiego, a przez niego

rodzicom Kosseckiego przesłanym znajduje się następu­jący własnoręczny dopisek generała Kniaziewicza: . „Kossecki, który list ten pisze, nie chciał przez skromność umieścić pochwał, które mu oddać winie- nem, a na które słusznie zasłużył. W nim bowiem wszystko razem znalazłem połączone, — odwagę, przy­tomność, pilność niesfatygowaną i taką kombinację obrotów w boju, jaką w żołnierzu najdoświadczeńszym rzadko znaleźć można."

W miesiącu Maju 1812 r. pułkownik Kossecki i szef sztabu legjonu 2-go (Zajączka) przeznaczonym zo­stał na szefa sztabu dywizji 1-ej korpusu 5-go, któ­rym miał dowodzić książę Józef Poniatowski. Wiado­mo powszechnie, iż pomiędzy gelierałem Zajączkiem a księciem Józefem nie było dobrego porozumienia, wybór więc ten dowodził zaufania, jakie w charakterze Kosseckiego i talentach jego miał książę Poniatowski.

Z Kalisza do Warszawy jadąc nocą dla pośpiechu, pod Błoniem miał Kossecki wypadek, wywrócił się po­wóz i nogę złamał. Do tego wypadku stosuje się list księcia Józefa następujący:

Le 11. Mai 1812.

Mon cher cólonel.

J'ai apris avec beucoup d'interet et avec le plus vif regret 1'accident qui vous est arrivś; c'est bien fa-

cheux et pour vous et pour moi.. Pour vous d'etre retarde daus les services que vous etiez dans le cas de rendre au pays — pour moi d'etre prive de vos services dans un poste, o.u toute ma confiance vous appellait'— et que .vous etes obligć de quitter mo- mentanement. Ne vous tourmentez pas trop, soyez per- suade, que je ne vous oublierai pas et tachez de gue- rir le plutót posible. tC'est le voeu sincere que je formę.

Salut et amitie prince Joseph Poniatowski.

Soyez persuadć que je ne vous bublierai pas." Ja­koż d. 25. Maja przysłał mu patent na generała bry­gady. W r. 1805 został Kossecki członkiem towarzy­stwa przyjaciół nauk krakowskiego, a w r. 1810, jap giellońskiego. O pismach jego wzmiankuje Encyklo- pedja.

Radzi jesteśmy, iż możemy fakta tyczące się czło­wieka cenionego przez najdzielniejszych wodzów na­szych sprostować i oddać mu należną sprawiedliwość.

DreznO,, d. 5. Czerwca 1871 r.

MOJE WSPOMNIENIA

z kampanji 1792 r.

przez

Księcia Józefa Poniatowskieg

(Tłumaczone z francuzkiego.)

J. I. Kraszewskiego, Biblioteka. Yl.

1

Ex haec olim meminisse juvabit.

Aeneidos Lii. /.

Zgromadzone stany Rzeczypospolitej Polskićj uchwa­liły w r. 1788 zaciąg wojska 100,000 ludzi i wezwały wszystkich Polaków, znajdujących się podówczas w słu­żbie mocarstw różnych, aby do ojczyzny powracali.

J. K. Mość król polski użył wszelkich środkówdo ja­kich mu pokrewieństwo i wyświadczone mi dobrodziej­stwa dawały prawo, aby mnie skłonić do opuszczenia służby cesarskiej, w której lat jedenaście spędziłem i powrócenia do Polslft, gdzie utworzenie armii nowej wymagało starań każdego dobrego Polaka. Woli jego byłem posłuszny i poświęciłem pragnieniu służenia mojej ojczyznie wszelkie świetne widoki, jakie mi się przedstawiały w powtórnćj kampanji przeciwko Tur­kom przy względach dla mnie cesarza Józefa II. i ja­kichkolwiek nabytych wiadomościach pod dowództwem sławnego feldmarszałka Lascy, który raczył się zaw-

1*

sze mną z osobliwszą dobrocią zajmować. Przybyw­szy do Polski, poświęciłem wszelkie starania reformie nadużyć bez końca i fałszywych zasad, które się w woj­sku polskiem wkorzeniły, przy jego spiesznem formo­waniu, które ziarnu rzeczywistego poczucia honoru woj­skowego i duchot subordynacji wzrosnąć jeszcze nie dały. Większa część oficerów była lub za młodych lub za starych, albo całkiem wykształcenia wojskowego pozbawionych. Dość było mieć ochotę zostać żołnie­rzem, aby się już u nas zdawało każdemu, że ma wszelkie potrzebne wojskowemu zdolności. Zresztą żołnierz polski swą odwagą^osobistą najpiękniejsze da­wał nadzieje, a wszystkie fe niedogodności pochodziły poczęści z przesądów narodowych, którym się czoła stawić nie ośmielano.

Zaledwiem mógł wskazać liczne a nieodbicie po­trzebne Artykuły dla zaciągnienia, organizacji i utrzy­mania dobrej armji, gdy ujrzałem się obowiązanym do*obrony części granic przeciwko napadowi Rosjan, mając zaledwie zebranych dwa tysiące ludzi. Pas więcej niż, sto mil niemieckich do strzeżenia i 14,000 ludzi roz­proszonych i rozsypanych po*całej przestrzeni woje­wództw kijowskiego i bracławskiego. Korpusy rozstawio­ne, odległe po 40 i 50 mil jedne od drugich, artyllerja i amunicja mające przybydź dopiero, gdy Rosjanie już następowali w 64.000 ludzi na granicach Polski w czte­rech różnych punktach. Otóż jakiemi środkami roz-f porządzałem i na jakich opierano nadziej^ obrony kraju. Przed moim wyjazdem z Warszawy zostałem wezwany

do Króla JMci, znalazłem tam zebraną radę i księcia wiirtembergskiego, który miał dowodzić armią litewską. J. K. Mość rzekł mi naówczas, że mnie przeznacza na dowódzcę armji mającej działać na Ukrainie i że wezwany zostałem, abym wspólnie z radą i księciem wurtemfiergskim ułożył pewien plan kampanji. Sam je­den naówczas, nie lękam się wyznać, ośmieliłem się wynurzyć, że było nader nierozważnie z tak małemi siłami i szczupłemi zasoby coś chcieć przedsiębrać. — Prosiłem króla, aby powierzył dowództwo jakiemu je­nerałowi obcemu, wprawniejszemu odemnie, dodając, iż z przyjemnością pod nim służyć będę, lecz że z ist- niejącemi środkami obrony, niepodobieństwem było przedsiębrać kampanji, — szczęśliwej, a tem bardziej chlubnej dla dowodzącego. Król mi odpowiedział, że tu nie szło o rozęąchowanie środków, lecz że będąc Polakiem, winienem był bronić mej ojczyzny. Rozka­zał mi być posłusznym — miałem przed oczyma roz­kaz jego, środki mi z oczów znikły. Zresztą artykuły Przyjęte później, których główne przywodzę, mogły nii dawać jakiś promyczek nadziei. — Zgodzono się na to, ażebyśmy, książę wurtenbergski. i ja, nie zaba­wiali się obroną cząstkową i niemożliwą granic, lecz żeśmy mieli starać się zebrać siły nasze" rozpierzchłe w jednym punkcie najkorzystniejszym; że ja mia­łem usiłować wynaleźć rodzaj warowni, jakokolwiek obronnej dla zabezpieczenia sobie magazynów i skła­dów, że miałem zawsze utrzymywać stałą komunika­cję z armią litewską i' wspólnie z^nią osłaniać War-

szawę, że książę Michał Lubomirski ma znaczne ma­gazyny zebrać w województwie wołyńskiem, a sam z korpusem 5 do 6 tysięcy ludzi stanie w okolicach Konstantynowa dla osłony naszych magazynów i tyl­nych straży, i że naówczas rozpoczniemy kroki dzia­łania wspólnie; że potrzebfle zapasy i artylerja nade­słane zostaną z jak największym pospiechem, że otrzy­mam bez ochyby rozkazy stanowcze do poboru kilku tysięcy kozaków, jakich pogranicze Ukrainy dostarczyć mogło; że król opuści Warszawę na czele korpusu 8 tysięcy ludzi posuwając się, gdzie okoliczności wyma­gać będą. Naostatek zapewniono mnie, że zaledwie się rozpoczną kroki nieprzyjacielskie, korpus 30,000 Prusaków przyjdzie w pomoc nam, skutkiem traktatu zawartego z tem mocarstwem. Wszystko do skutku to przyjść nie mogło. Rosjanie weszli-do Polski, nim ja mogłem wojska pościągać, musiałem opuścić Połonne, które wybrałem był jako twierdzę, nim ziemię zdo­łano całkiem poruszyć (?) książę wiirtembergski stra­cił wiele czasu i nie zrobił nic, przyczyny są nadto zna­ne, ażebyśmy potrzebowali wymieniać je szczegółowo. Książę Michał Lubomirski źle się wywiązał z polece­nia zebrania magazynów, nie przybył na miejsce na­znaczone, i nie mógł zebrać swego korpusu, aż Robrze po rozpoczęciu kampanji; nieładem, jaki w nim pano­wał, więcśj od niego często doznałem szkody niż od samych nieprzyjaciół. Szczęściem został odwołany. — Artylerja i potrzebne zapasy znacznie się opóźniły. Rozkazy i prawo npwołania kozaków doszły mnie do-

pióro, gdy już Rosjanie opanowali główne miejsca, które ich dostarczyć miały. Królowi odradzono i do armji nie przybył, korpus rezerwowy nie mógł się poruszyć, aż dopiero, gdy wojna ustała, Prusacy zapomnieli o swych zobowiązaniach, a ja zmuszony stosować się do okoliczności, i z nieszczęściem mem się godzić mimo woli, starałem się radzić na to, co mi dolegało i opie­rać znacznej przewadze Rosjan, którzy na mnie ciągle nacierali. Gorliwość i czynność, z jaką wielu oficerów wykonywało me rozkazy, sprowadzając do mnie woj-, ska, którym co chwila groziło odcięcie lub cząstkowe pobicie, dały mi choć słabą jakąś otuchę. Talenta woj­skowe jenerałów Wielhorskiego i Kościuszki dały mi wiarę w możność oporu, któryby kto inny na miejscu mojem uważał za niepodobny. Jenerałowie ci czasu pokoju dali mi .dowody swych talentów i gorliwości, zasady mieliśmy jedne. Pierwszy z nich przybyły ra­zem ze mną ze służby austryackiej, łączył z pomocą, jaką mi przynosił talent jego wojskowy, męztwo, wy­kształcenie — przyjaźń najczulszą, ktorąśmy od mło­dości służąc razem zawarli z sobą, pod jednemi zawsze chorągwiami. Przyjaźń ta i miłość ojczyzny skłoniły go do poświęcenia najświetniejszych widoków opartych na­bytej w obliczu nieprzyjaciela sławie, stwierdzonej świa- dect-wy naczelników i żalem współtowarzyszów broni. I>rugi z nich po powrocie z Ameryki zyskał sobie sza­cunek powszechny, umiejętną służbą na tej półkuli, i sprawą, którą popierał z gorliwością i czynnością jakich zawsze w spełnieniu obowiązków dawał dowody.

Dnia 15. Czerwca na grobli boruszkowieckiej żoł­nierz polski znajdował sję w starciu nad zwyczaj go­rącem. Ponieśliśmy tu stanowczą klęskę, którą spo­wodował po części przypadek, jako też inne okoli­czności — nieład wewnętrzny kraju, słabość i dez­organizacja wojska świeżo zawiązującego się. Było starcie tylnej straży, zamieszka bagażów, porwane mostyale żołnierze broniąc się do upadłego dali się zabijać nie poddając. Jenerał hrabia Wielhorski dowodził w tem spotaniu; z mej strony posiłkowanie mu było niepodobieństwem — cały talent jego na nic się tego dnia nie przydał; — osobistą tylko odwa­gą przypłacił. Oficerem, który się najświetniej od­znaczył w dniu tym, był p. kapitan Bronikowski, ko­menderujący batalionem. Od chwili wtargnięcia Ro­sjan do Polski, trzy kolumny nieprzyjacielskie, z któ­rych każda równała się siłą całemu wojsku mojemu, starały się mnie otoczyć i razem nad tem pracowały, ścigając, męcząc z coraz świeżemi ludźmi, utrudniając mi furażowanie, unikając staraunie bitwy, zarówno usi­łując znużyć mnie jak zwyciężyć. — Artyleryę miałem słabą, nieprzyjacielska cztery kroć była silniejszą; ich kozacy zapewniali im spokój, a nas trwożyli ciągle. W tem to znajdując się położeniu, wczoraj oparłszy się usiłowaniom, jednej z ich kolumn, nazajutrz posta­nowiłem spotkać się-z drugą, która mnie obejść usi­łowała. Bitwa miała miejsce pod wsią Zielińcami, a i tu byłem znowu zmuszony siły moje podzielić, zo- stawując pod rozkazami jener. Kościuszki korpus ob­

serwacyjny, któryby mógł zatrzymać kolumnę wczoraj spotkaną, gdyby w pomoc nadciągała tej, łz którą walczyłem. Nie myśląc się wdawać w sprzeczki z ga­zeciarzami,. którzy wedle źródeł ruskich mówili o tem spotkaniu, w sposób nierzetelny i z prawdą nie zgo­dny, dodam tylko, że lmo lewe skrzydło Rosjan zo­stało odparte i byłoby poszło w rozsypkę, gdyby nie błąd popełniony przez jen. Czapskiego (Mikołaja), który nie uważał za właściwe posunąć się dla poparcia tego, co jazda polska tak szczęśliwie rozpoczęła. 2do Rosjanie którzy wybór swych wojsk umieścili w pośrodku, po kilkakroć przedsiębrali złamać środek wojsk polskich, prawie na bagnety idąc, ale zawsze odpierani byli strasznym ogniem artyleryi polskiej, która kartaczami !ch zasypywała. . 3tio. Baterye, które osłaniały skrzy­dło prawe armji polskiej, tak dobrze były obsługiwane, 2e Rosjanie zmuszeni zostali uchodzić sformowawszy czworobok, zostawując Polaków panami placu boju, Po walce bardzo zajadłej, która trwała około godzin dzie­sięciu. ,

Kto zna upór zajadły żołnierza ruskiego, który Sl§ tu cofnąć musiał, ten sobie wystawi zwycięztwo odniesione przez.Polaków, L osądzi czy 200 ludzi za­bitych (jak stało w raportach'ruskich) byliby spowo­dowali odwrot wojska ^nawykłego do łamania i roz­praszania rojów muzułmańskich, nierównie-Jod siebie silniejszych.

Polacy zatrzymali się na placu boju parę godzin,

ale że celem ich był pochód do Zasławia, gdzie mieli znaleść zapasy, i że bitwa ta była raczej'spotkaniem przypadkowem, niż formalną walką, pofurażowawszy pod nosem Rosjan, poszedłem dalej, a nieprzyjaciel nie śmiał mi przeszkadzać. Pomimo błędów wśród bitwy popełnionych, Moskale byliby najzupełniej rozproszeni, i straciliby byli broń i bagaże, gdybym wojennemu za­pałowi puszczając wodze, nie był zmuszony zawsze pilne mieć oko na stanowiska trzech kolumn ruskich, które w tej chwili najmocniej się starały zabiedz mi drogę. Jenerał hrabia Wielhorski był mi w tym wy­padku największą pomocą; znajdował się wszędzie, czynność jego wyrównywała męztwu i z przyjemnością oddaję mu tę sprawiedliwość, że gorliwością przyczy­niał się wielce do ścisłego spełnienia moich rozkazów a żywym umysłem częstokroć je odgadywał. — Jednym też z oficerów, którzy się do zwycięztwa dnia tego najdzielniej przyłożyli, był jenerał hrabia Mokrono- ski, który z półkiem swym jazdy rzucił się na lewe skrzydło Rosjan, rozbił ich jazdę, z równem męztwem, róztropnością jak szczęściem.

Zaledwiem się" pocieszył zwycięztwem, gdym do­strzegł z .boleścią brak zagrażający, któremu nie sta­rano się nigdy zaradzić; znalazłem się ze dwunastu ledwie nabojami na działo, a w magazynach, które po za wojskiem zaopatrzone być miały, znalazłem tylko na dwa dni żywności.

Pomimo tych niedogodności zatrzymałem się w 0- trogu przez dwa dni, w obec całego zgromadzo-

fiego tam wojska rosyjskiego, wytrzymałem ich kano­nadę, niemając czem na nią, odpowiadać. Następnie też brak żywności i amunicji spowodował wszystkie moje kroki wstecz, które czynić musiałem, mając na- dewszystko rozkazy wyraźne i bardzo stanowcze, aże­bym osłaniał Warszawę i bronił jej koinmunikacji. — Wszędzie gdziemkolwiek przechodził, patriotyzm oby­wateli karmił mnie bardzo oszczędnie, gdy w tych sa­mych okolicach szanowano arbitralnie narzucane re­kwizycje kozaków ruskich i obfitość wszystkiego pa­nowała w ich obozie. .Pozycja pod Dubienką obiecywa­na, że się tu oprzeć potrafiemy. Bug, który posucha letnia czyniła płytkim, nie był do przebrnięcia wszędzie; 2 jednej strony Galicja dawała punkt oporu tem pe­wniejszy, że nie domyślano się, aby Rosjanie poważyli się przejść przez terytorium. Ces. Król. Mości, z dru­giej strony okolica błotnista dostarczała kilka punk- któw zdolnych do obrony. — Tymczasem trwoga czę­ścią znaczną Polski owładnęła, większa część obywa­teli zamiast stawić opór, do którego przysięgą się zobowiązali, uginali się pod przemocą rosyjską. Pisa­łem w depeszach moich do króla zaklinając go, ażeby nie zmiękł, trzymał się mocno i nie zniżał do ukła­dów z kilką prywatnemi osobami, które umysł cesa­rzowej opanowały do tego stopnia, że jej w świetle fałszywem potrafiły przedstawić uczucia i zamiary na­rodu p.olskiego. Nastawałem na to, jak poniżającem ^y było parlamentować z temi zdrajcami ojczyzny, egoistami ambitnemi, poświęcającemi obowiązki swe, wi­

dokom przewrotnym i niegodziwym, błagając króla, aby traktował z samą Katarzyną i ocalił przynajmniej godność państwa wolnego i niepodległego, tysiące czy­niąc uwag podobnych.

Tak z jednej strony, gorąco objawiając myśli, które mi dyktowała miłość ojczyzny, z drugiej nie zaniedbywałem nic, by utrzymać, o ile było w mej mocy, honor wojsk polskich. Pozbawiony kwatermistrzo­stwa, intendentury, bez sztabu jeneralnego, pam sta­rałem się jakem mógł starczyć sobie, rachując z pe­wnością na talenta wojskowe i gorliwość jenerałów wymienionych wyżej, przybrałem sobie za towarzyszów pracy tych z oficerów moich, których sam uformowa­łem, których przywiązanie osobiste i zdolności były mi znane.

Zachęcałem ich, zagrzewałem uczuciem honoru i sławą, karząc bez litości podłych i zdrajców. Szczę­ściem w wojsku polskiem nie wielu ich znaleźć było można, a kara domierzona wahających się wstrzymała przy ich obowiązkach.

Dnia 13. Lipca armija rosyjska, próbowała przej­ścia Bugu. 17,000 ludzi zaatakowali gwałtownie po­zycję jenerała Kościuszki, który miał z sobą 6,000 ludzi, gdy reszta armji rosyjskiej silnemi napadami wszystkie pozycje armji mojej wzdłuż brzegów rzeki trzymając w szachu, nie dawała im w pomoc przyjść sobie. Kościuszko przez całych pięć godzin powstrzy­mał atak Rosjan, którzy stracili tu pułkownika Pa- lembacha i kilku znaczniejszych swych dowódzców,

poległych na placu boju. Wszakże pozycja ta została wziętą,, co przewidziałem, bo jenerał Kościuszko nie obsadził grobli, którą ja uważałem za najważniejszy punkt, i zaleciłem go bronić. Oświadczyłem mu w swym czasie nieukontentowanie moje i zaleciłem odebrać to stanowisko, ale Rossjanie uprzedzili nas z atakiem. Cały brzeg Bugu nie był w istocie pozycją obronną, naprzód dla tego, że zbyt się rozciągał daleko i roz­dzielał przez to siły nasze. — Połączenie się z armiją litewską chybionem zostało, przez słabość i brak oporu z jej strony. Jednem słowem w kraju wojskowo uorganizowanym, w kraju gdzieby siły moje były od­powiednie siłom nieprzyjaciela, gdzieby opinija publi­czna nie miała wpływu na działania dowódzcy, gdzieby ^adą rządu nie był brak wszystkiego, nigdy bym nie bronił Dubienki, jako pozycji znaczącej, ale w tej części Polski o pozycije militarnie dobre jest trudno, potrzeba korzystać nawet z miernych. Tu na nie­szczęście, okoliczności i rachuby polityczne mięszały 1 przeszkadzały militarnym przedsięwzięciom, błędy fi­nansowe, doprowadziły kassy wojenne do stanu nicości, smutnego i przerażającego. Przyczyny, -któreby tu wyszczególniać było zbytecznem, pozbawiły armiję bro­ni i amunicji. .— Posiłki, jakich się spodziewano ze strony sprzymierzeńca, ograniczyły się odmową i radą, by pod przeważnym zbiegiem wypadków ulegnąć. —| Gdy się to złudzenie rozchwiało, cała gadatliwa ener- Sja Polaków najbardziej zapalczywych upadła. Król nawet ujrzał z boleścią do jakiej ostateczności dopro­

wadzili sprawy zapaleńcy, bo zawsze był przeciwnym •zrywaniu tak nieopatrznemu z dworem petersburg- skim. Rozejmu dać nam nie chciano; zamiast pa- tryotycznych wysileń, Król w otoczeniu swem znaj­dował tylko powtórzenia narzekań, które rozdrażniły cesarzowę. — Rada królewska poparła go w po­stanowieniu uczynienia raczej ofiar dla okupienia błędów popełnionych przez zapaleńców, niżeli miał kraj być zgubiony. — Słowem, stosując się do ży-j czeń Katarzyny, nagle uczynił akcess do konfede- racij targowickiej. Nowina ta szybko nadeszła do obozu, i cały kor oficerów, którego posiadałem za­ufanie i życzliwość przyszedł do mnie, aby się z mych ust o tem dowiedzieć. Znaczna już liczba tych za­cnych ludzi, widząc się w szlachetnym zapale powstrzy­maną, marszczyła brew i okazywała rozpacz dziką.—- Obcy błędom popełnionym przez wykręty polityczne,, wszyscy prawie rachowali tylko na swe szable, a ufność mieli w zdaniu mojem. Starałem się ich uspokoić, zaklinałem ich, by mniej czarno się zapatrywali na. możliwe wrprzyszłości wypadki, w których ziszcze­nie się ja sam nie chciałem jeszcze dać wiary; wspól­nie więc z towarzyszami ułożyłem list do króla, w nim malując mu poświęcenie i wierność wojsk, który cli.' najszczerszem życzeniem było zastępem obronnym oto­czyć Go i krew swą przelać dla utrzymania honoru^ i praw narodu wolnego i niepodległego > przypomina­jąc przysięgi, które złożyło J. K. Mości i narodowi;! zaklinaliśmy go, by aby zaufał ramieniowi naszemuJ

'odrzucając wszelkie propozycje, jakieby mu czynione być mogły ze strony zbiegów, żebrzących pomocy ob­cej dla nasycenia swej ambicij — przyczem oddawa­liśmy sprawiedliwość męztwu wojsk rosyjskięh „dozwól nam zginąć N. Panie, pisaliśmy raczej od oręża mężnych przeciwników naszych, lub traktuj jako pa­nujący z panującą, która im dowodzi, ale nie poniżaj nas, N. Panie, równając ze zdrajcami i t. d."

Takie były mniej więcćj wyrazy listu mojego, który dwóch jenerałów podjęło się przedstawić kró­lowi. Oprócz tego wszyscy oficerowie zobowiązali się bronić do upadłego. — Napisali także do marszałków sejmu, prosząc ich, by z sobą króla przywieźli do obozu, i woleli raczej zagrzebać się pod gruzami kraju, któremu zdało się już nie pozostawać nic tylko hańba niewoli, albo zniszczenie zaszczytne... Dwaj jenerało- wie przybywszy do Warszawy, znaleźli tylko króla Przejętego boleścią, marszałkowie bowiem wcześnie opu­ścili kraj z temi ministrami, którzy się lękali zem­sty i prześladowania. Nim doczekaliśmy końca .spra­wy, w kilka godzin po. wyjeździe dwóch jenerałów, fatalne potwierdzenie wieści tej nadeszło do obozu. Wrażenie jakie wywarło, skłoniło wszystkich oficerów do dania sobie słowa, iż tylko swojemu dowódzcy będą posłuszni. 2. do opuszczenia wojska i ojczyzny, aby °ie doznać upokorzenia i nie służyć z kilku indywi­duami napiętnowanemi hańbą lub spodlonemi. Odpo­wiedź moja na wiadomość: przez króla nadesłaną była ^ką, jakiej się spodziewać należało od tego, który

długo wprzód uczył się być posłusznym, nim począł drugim rozkazywać; zażądałem wszakże dymissji ze wszystkich mych urzędów i godności wojskowych. Los mój, niezależy odemnie, pisałem, zawisł on od wielu zacnych ludzi przejętych delikatnem uczuciem honoru do tego stopnia, iż woleli by umrzeć, niż być spo- dlonemi. Więcej nad to uczynić nie mogłem, żem ich wstrzymał w granicach obowiązku, lecz narzucać im nowy któryby ich upokarzał, czyniąc zależnemi i współtowarzyszami służby ludzi wzgardzonych i osła­wionych, byłoby zawieść zaufanie ich i przywiązanie do mnie i t. d. Listowi temu towarzyszyły blizko dwieście próśb generałów i oficerów, którzy żądali z należnem uszanowaniem, ale stanowczo dymissij. Nikt nie mógł tego nazwać buntem, bo prośby nad­chodziły nie razem, i miały wszystkie formę przez prawo wymaganą. Napróżno król czynił co tylko mógł, aby nas powsirzymać, wszyscy mieli postanowienie stałe, a uczucia całego grona oficerów, jednoczyły się zgodne. — Jednojść ducha w wojsku i delikatne po­czucie honoru, które stanowią chlubę armij, odzna­czającej się niemi wszystkie usiłowania czyniły nadaremnemi. — Napróżno król zaklinał mnie, abym powstrzymał rto ofijcerów postanowienie, i starał się' mnie od moich i współtowarzyszów oderwać. Stałem mocno przy swojem. „Obowiązek mój, rzekłem, moje przekonanie, słowo dane, przysięga, zaufanie towa­rzyszów, honor żołnierza, wszystko zmusza mnie wy­trwać w postanowieniu, a w innym liście dodałem —I

^Uczynię N. Panie, co towarzysze moi postanowią, ich opinja zapewnia mi publiczną, postępowaniem mo- jem nie powoduje żadna próżność, ani to uczucie po­chlebne, że grono tak szanowne chce dzielić losy moje i memu przekonaniu wznosi trofea — nie — N. Panie, wszystko to nie byłoby wstanie wynagrodzić mi bole­ści zasmucenia W. Kr. Mości. Gdybym tylko był po­słuszny temu ufczuciu miłości własnej, byłbym może skutecznićj z użytkował tę dobrą wolę, powolność mych towarzyszów i moich żołnierzy — skuteczniej dla du- my mojej, pochlebniej dla opinji publicznej. Lecz, niech mnie Bóg uchowa, bym nadużywał zdania się na mnie i ufności zacnych ludzi, których los odemnie zależy i t. d. — Opierając się nieustającym nalega­niom; nakłoniłem wszakże do posłuszeństwa i sub- ordynacji towarzyszów moich, i powstrzymywałem zapał, który unosił większą część tej młodzieży, z uczuciami Szlachetnemi i męztwem swem trudnćj do utrzymania w ciasnych granicach wyrachowań politycznych. — W chwili gdy już wszyscy mieli służbę opuszczać, ka­żdy spełniał swój obowiązek jak najściślej.] Na'osta­tek nadeszła chwila równie boleśna sercu mojemu, jak pochlebna miłości własnej, chwila, która dwoma uczu­ciami sprzecznemi, zdawała się rozdzierać duszę moją, chwila rozdziału i oświadczenia wdzięczności mych towarzyszów — zebrani oddzielnie, postanowili jedno­rodnie poświadczyć pamiątką trwałą swą wdzięcz­ność i przywiązanie dla mnie. Spisano akt, świadec­two chlubne podpisane przez cały kor oficerów, któ-

J. I. Kraszewskiego, Biblioteka. Tom VI. *

rym miałem honor dowodzić, świadectwo raczćj prze­konywające o ich przywiązaniu do mnie, niż o mojćj zasłudze. Wybić postanowiono medal przedstawiający z jednej strony popiersie moje, z drugiej mający na­pis. Miles imperator i. Oto jest obraz tego dnia smutnego lecz poruszającego, w którym rozwiązało się wojsko, którego męztwo, miłość ojczyzny, utrzy­manie jej praw i obrona króla, były jedynem godłem. Siła nie potrafiła słabości jego zwyciężyć, zdrada nie zachwiała jego zasadami; a rozpaczy jego pobudką był tylko patriotyzm.

Tymczasem Potocki, naczelnik stronnictwa, które się pod protekcją Rosji zawiązało, polecił ex-lietma- nowi Rzewuskiemu, aby odebrał przysięgę wręcz prze­ciwną tej, jaką już wojsko było złożyło, — a zara­zem zasadom patriotyzmu i dobrego porządku — lecz dymisje były już podpisane i opieczętowane. Rozpi­sałem cyrkularze do wszystkich korpusów, które były pod rozkazami memi, oznajmując im o dymisji mojej. „Walczyliśmy, mówiłem w nich, za swobodą umiarko­waną, dla chwały narodu i prawdziwych interessa mych rodaków, była to wojna-święta, bo wojska nasze nie popierały arbitralnych zachtianek despotyzmu, lecz prawa i przywileje w spadku otrzymane po przodkach i całość ognisk naszych. Ambicja kilku ludzi, poparta siłą obcą, zniszczyła najzbawienniejsze widoki. Nie będąc zwyciężonemi, rozproszeni jesteśmy, tułaczami, zmuszeni szukać" sposobności odznaczenia się po za krajem i t. d."

„Śmiało oświadczam mój sposób myślenia, prześla­dowanie wzgardę tylko wywołać może, a zemsty, jeśli ona może być sprawą duszy szlachetnćj, czekam, nie cofając przed nią kroku. Przykład niesubordynacji, jaki nam daje strona przeciwna, nie splami umysłów naszych. Polecam wam, kochani towarzysze broni, po raz ostatni tę cnotę, i zapewniam was na zawsze o sza­cunku moim i przywiązaniu, tak jak względem nich nie mogę się wstrzymać od wyznania, że wiekuistą budzą we mnie ohydę i t. d."

Dopełniwszy tego obowiązku, zrzuciłem mundur, który był dla mnie wspomnieniem, równie smutnćm jak upokarzaj ącem. Jenerałowie Kościuszko, Wiel- horski, Zajączek, Mokronoski i wielka liczba ofi­cerów, poszli za moim przykładem, i tak skończyła się nieszczęśliwie wojna, która, gdyby najczystsze chęci, widoki najszlachetniejsze stanowiły o dobroci sprawy, byłaby niechybnie jedną z najwięcej przynoszących za­szczytu rodzajowi ludzkiemu i orężowi, który stawał w jej obronie.

KAMPANJA

ODDZIAŁU WOJSK POLSKICH

POD

GENERAŁEM SIERAKOWSKIM

"W EOKU 1-794- ODBYTA. OPISANA PRZEZ

ZENOWICZA

marszałka gub. mińskiego, orderu św. Stanisława kawalera.*

* Za zezwoleniem autora, do Bibljoteki Król. Przyj. Nauk Tow. składa

Joachim Lelewel.

Do dzieci moich.

Żądaliście, ażebym powierzył wam opisanie kam­panji przez oddział wojsk polskich pod generał-majo­rem Sierakowskim 1794 roku pod czas drugićj rewo- Wolucji, jak pospolicie nazywają, odbytej.

Czyniąc więc zadosyć i chęciom, i żądzom, pierw- szykroć prawie wychodzę na autora; a kiedy już ta­kiej w nadanym sobie tytule dopuszczam się uzurpa- cji, idzie więc zatem,,że z góry zaraz zaimponować i z erudycją wystąpić potrzeba. Szczęściem, że piąte przez dziesiąte snuło [się w zwietrzałćj głowie nie­zrównanego Tacita tprzezorne zdanie, szczęśliwiej jesz­cze, żem na nie pręciuchno w pożyczonej natrafił książce, a najszczęśliwiej, że bez Kojałowicza, Naru­szewicza i Knapskiego, których z trudnością bym na wsi dostał, wytłómaczyć się jakożkolwiek pozwoliło, i tak w zwięzłej i jędrnćj łacinie wyrzekł Tacit: „An- tiąuis scriptoribus rarus obtrectator, neąue refert cujus- C|uam Punicas Romanasve acies laetins extuleris; et

multomm qui Tiberio regenti poenam vel infamiam sub- ire, posteri manent. Utque familiae ipsae iam ex- tinctae sint, reperies qui ob similitudinem morum ali- ena malefacta sibi objectari putent, Etiam gloria ac virtus infensos habet, ut nimis ex propinquo diversa arguent." Dziejów dawnych pisarze, mało potwarza- jących siebie znajdują, rzymskie czy kartageńskie* prze­chwalasz wojska, kogoż obchodzi? lecz jeżeli rozpra­wiać będziesz o zatraconych lub żelżywością okrytych za Tyberyusza, tych potomkowie są jeszcze, a chociażby ród ich i wygasł, znajdziesz takich/którzy przez po­dobieństwo obyczajów, cudzych przestępstw wspomnie­nie za przymówkę brać będą, nawet sława a cnota jako z blizka przeciwne sobie rzeczy karcąca, ma nie­chętnych.

Ponieważ to opisanie do rąk dyskretnych dostanie się może, więc owa Tacita przestroga potrzebną nie była. Niechże przy tym dziełku służy jak przy nie­których z ogromnemi wieżami kościołach naszych oka­załe facjaty, za któremi nikczemne i najczęściej po­dobne do pustek kryją się budowy.

Działania kilku tysięcy odosobnionego wojska, nie- roogły być ważnemi, ciekąwemi więc nie będą; z tej przyczyny ażeby interessowańszemi uczynić one, dodam kilkanaście anekdot, zwłaszcza o tych osobach, które wspominać przyjdzie i przywiodę dobrze mi wiadome uboczne zdarzenia, jakie w przypiskach umieszczę. Na- koniec, żebym z większą zabierał się do dziełka ochotą, wspomnę sobie, że Łukasz Górnicki niepisał ważnych

w historji zdarzeń, przecież wspomnianym jest dobrze, jako opowiadający to, na co patrzał. Zacznę więc moje poisanie, a wstęp ten na pożegnanie z Tacitem, jego zamknę słowami: „sed ad incepta redeo."

Kiedy generał rossyjski Derfelden, po odparciu 11 Chełma słabszego w siłach generała polskiego Za­jączka* doszedłszy do Wisły i przeprawiwszy posiłki wojskom swojego narodu, zmniejszonym po bitwach racławickićj ** niemniej szczekocińskiej *** i między tem i bitwami, po stratach w Warszawie w dniach sławnego i koniecznie dla chwały narodu polskiego po­trzebnego powstania, mocny jeszcze do 14,000 od tego zwracał się punktu, ażeby wolnym w przechodzie roz­pościeraniem się nie niszczył nad Bużnego kraju, naj­wyższy naczelnik Tadeusz Kościuszko f osądził rzeczą Potrzebną wysłać gen. maj. Sierakowskiego, ff któryby szeroko zajmować mogącym nieprzyjacielskim zastawiał się oddziałom.

Szczupły wprawdzie Sierakowski prowadził oddział, lecz wojska i artylerji wyborem dosyć znaczący: skła­dały go, gwardja konna kor. od 360 głów pod pułko-

* Zob. przyp. 1.

** Zob. przyp. 2.

*** Zob. przyp. 3.

i" Zob. przyp. 4. ti" Zob. przyp. 5.

wnikiem Poniatowskim — dwa szwadrony wielkopol­skiej Biernackiego brygady pod majorem -Szyszko,, i trzy szwadrony królewskiego ułańskiego pułku Kó- niga; celniejsza pieGhota była w bataljonach: jednym gwardji pieszej koronnej, batalionie fizylierów pod Fon­tanną, i takimże oddziale z regimentu Rafałowicza świeżo w Warszawie zformowanego, pod pułkownikiem Kró­likowskim; prowadził także Kulesza podpułkownik, no- wozaciążny lecz cokolwiek otarty i, z bronią ognistą, brzeski litewski bataljon — znajdowała się jeszcze je­dna rota dobrych strzelców, a wszystko niedocho- dzilo 4,000.

Derfelden przechodził przez Brześć litewski ku Sło- riimowi i pod tym miastem obrał punkt dla części swojej kolumny pod komendą generała Lassego, ażeby zasłaniała Nieśwież, główną siły nieprzyjacielskiej w Li­twie leżę i główne jej zapasów składy.

Sierakowski przeznaczeniu swemu dosyć czyniąc, zblizka ocierał się nieprzyjacielskiej kolumny, postę­pując na Szereszów; jednak od wyjścia z Warszawy niezdarzyła się znaczna rozprawa: utarczka pod Okrzeją, gdzie żaden Polak a kilku zginęło Rosjan, nie jest do opisywania ważną, w Zelwie złączył się z gen. litew. Chlewińskim,* z wybornym także z wojska swojćj pro­wincji oddziałem, zastawiąjąch się Knoryngowi nim ten za nadejściem Derfeldena ruszył ku Wilnowi; w tym litewskim oddziale, znajdowały się, gwardji konnej lit.

około 300 koni, — pułk Tatarów świeżo w kampanji zmarłego gen. Bielaka* i pułk pieszy Pawła Grabow­skiego, przy tem kilka set ludzi uzbrojonych kosami, a wszystko nie przechodziło 3,000.

Po takowem złączeniu Chlewiński pojechał objąć kommendę w okolicach litewskiej stolicy, Sierakowski zaś, nad połączonemi oddziałami objąwszy dowództwo 2 "23 działami ,** w koronnym wojsku, oprócz 5 zbyt Całych strzeleckich i 13 w litewskim, ruszył pod Sło- bm, gdzie bez żadnej straty po ubiciu trzech "kozaków 1 po spędzeniu ich przedpodcztów, znaleziono nieprzy­jaciela, mającego przed czołem rzekę Szczarę i mia­sto, lewe skrzydło oparte o staw i młyny, prawe o las i oblewy Szczary, z tyłu od Nieświeża za rosyjskim obozem wznosił się las .na wzgórku. Polacy stanęli z brzegu tejże rzeki lewego. — Słonim, czoło koron­nego wojska i skrzydło prawe o las oparte zasłaniał; na lewem skrzydle wojsko litewskie ku Porzeczowi na wyniosłym w linji rozłożyło się miejscu, kawalerja zaś lekka Kóniga, obrócona ku Żurowicom, oparła się o Szczarę i bok prawy swojego koronnego oddziału.

Według danych rozkazów Sierakowski unikać był powinien stanowiącej bitwy, lecz należało mu zwrócić ku sobie nieprzyjaciela uwagę, udawać jakby się ku­sił o Nieśwież, i w tym zręcznie omamiając, zwrócić Derfeldena śpieszno ku Wilnowi ciągnącego, a tym sa-

mym rozerwać siły Rosjan, ażeby ulżyć wojskom li­tewskim własną zasłaniającym stolicę; nakoniec trzeba mu było z prochem oswoić dosyć nowych swych lu-< dzi, wszystko to dopełnił Sierakowski.

Spóźnioną porą stanęli Polacy 2. Sierpnia pod Sło- ninem, znaleźli, jak się powiedziało, po oddaleniu się Derfeldena ku Wilnowi Lassego z siłą od 3 do 4000 ludzi. Nazajutrz rano próbując nieprzyjaciela, posłance kilka z baterji w mieście wysypanej wystrzałów. Nie odpowiedzieli na nie Rosjanie i nie widać było naj­mniejszego poruszenia. Lecz kiedy dwa działa posta­wiono z osłoną na błoni, drugie dwa działa przeciw gro-i bli na obóz ich prowadzącej, i z za stawu jedno w krzy-: żowym kierunku grać zaczęły, kiedy ochotnicy od prawego polskiego przeszedłszy Szęzarę i kopany ka­nał, spędzali boczne straże na lewśm nieprzyjacielskiem skrzydle, kiedy z litewskiej linji zaczęto bić działami na oddział rosyjski i dwa przy nim działa, prawe swoje zabezpieczające skrzydło; — znaczne dało się widzieć w rosyjskim obozie zamieszanie na samym z dział ogniu, w środku oraz na litewskiem skrzydle i gpnitwacli ochotników z dwoma konno strzeleckiego kijowskiego pułku szwadronami do godziny 4 z połu­dnia schodziło. — Tym ośmielony nieprzyjaciel dzia­łać począł zaczepnie i piechota jego, mimo rażący krzyżowy ogień, do samego miasta przeszedłszy gro­blę, szturmowym darła się krokiem, przy którem miej­scu postawiony z pułku warszawskiego Rafałowicza pod Królikowskim, bataljon tą natarczywością strwo-

ż°ny, cofnięciem się swojem, dał sposobność Rosjanom osadzenia nadbrzeżnych domów; czego dostrzegłszy generał lubo zagrażając oficerom, zachęcał do postę­powania na przód, nie znalazł się jednak pierwszy, nad młodego podoficera, * który rzuciwszy się z szczu­płym swoim oddziałem, wszystkich ożywił taką śmia- *°ścią, że w mgnieniu oka Rosjanie zewsząd rugowani zostali, a po znacznej stracie i w śmiałem postępowa­no i w cofaniu się nieporządnem, nie oparli się aż W groblą. Potrafili jednak ku końcowi jej będące osa­dzić młyny, z których uporczywie broniąc się, mimo natężony ogień działowy i broni ręcznćj, niepierwej ustąpiHi aż te zapalonemi przaz Polaków zostały. — Tymczasem Litwini do wieczora bijąc z dział na od­dział nieprzyjacielski przeciw sobie zostawiony, po zwolnieniu przeciwnego ognia, wpław rzekę przeszedł­by, spędzili Rosjan i jedno działo z osady przez sie­bie zbite znaleźli. Ochotnicy zaś za kanałem ugania­jąc się, doczekali się ku zachodowi słońca 80 koni 2 gwardji konnej koronnej, przybyłych pod majorem Schettem, - który, ażeby przyjście jego próżnśm nie było, attakować umyślił dwa szwadrony od rana ocho­tnikom zastawujące się i gdy te pierwej po osobno m węgielnice stojące zeszły się w linją, gdy wieś, któ- !t| bok prawy podaćby potrzeba, oczyszczona przez °chotników, po wypędzeniu z niej kilkadziesiąt koni strzelców i kozaków została, poszedł natarczywie na-

przód, oba szwadrony złamał, zmieszane siekł i pę­dził na ukryty za górą bataljon, ten ażeby nie być, od własnych złamanym strzelców, musiał z dwóch, dział i ręcznej broni do swoichże dać ognia. — Nie-1 spodziewany widok bataljonu, ogień działowy i ręcznyJ odjęły serce i górę Polakom. — Mógł to być moment pięknego trjumfu za utrzymaniem" przez minutę jesz­cze natarcia w swoim zapale; kawalerja nieprzyjaciel­ska zmięszałaby swoją własną piechotę, która i przez! ochotników z boku już napadnioną została, lecz strwo-i żeni i niewprawni Polacy pierzchliwie tył podali, a co idąc z odwagą naprzód, ledwo jednego konia mieli| rannego, w nieporządnym zwrocie dwóch oficerów i trzech* stracili żołnierzy. Z zachodem słońca ustał wszędzie ogień i każdy na swoje wrócił się miejsce. — Polacy ogólnie 83 ludzi uronili, ile Rosjanie? zgadywać tylko można, a ponieważ na skrzydłach, gdzie mieli Litwini do czynienia, i gdzie jazda uganiała się, widziano kil-' kudziesiąt ubitych— więc krzyżowy ogień w środku,, postępy i cofanie się na grobli znaczniejsze bez poró­wnania przynosiły nieprzyjacielowi szkody, które nie do powieści stosując, lecz zmniejszając raczej, przeszło głów 300 niezawodnie położyć należy.

Gdyby generał Sierakowski chciał przestąpić dane sobie rozkazy, Lassy mógłby być po odcięciu siebie od Nieświeża (coby z łatwością od prawego skrzydła działając przyszło), albo zniesionym, albo po znacznej stracie daleko odpędzonym, ale wierny zaleceniom naj­wyższego naczelnika, czekał skutku swojej zaczepki

1 natarcia; jakoż udając nieprzyjaciel przez budowę mostu na Szczarze, że chce z czoła uderzyć, w rze­czy samćj myślał sporem o przeprawę zatrudnić i utrzy­mać przeciwko sobie Sierakowskiego, a tym samym dać czas i sposobność zwracającemu się Derfeldenowi " 1 oddzielnemu z pod rozkazów jego Walerjanowi Zu- • Rowowi* zajścia z tyłu i z boku Polakom, i w tym Zamiarze pierwszy się skradał na Dereczyn, aby zajść w plecy, drugi spieszno po za Szczarą przebierał się ku Żyrowicom, aby z prawego uderzyć boku. Przewi­dział to wszystko Sierakowski i wyrachował, budowie mostu nie przeszkadzał, stał póty, póki mu roztrop­ność pozwalała.

Po ukończeniu mostu zrana Sierpnia dnia 10. za­czął nieprzyjaciel udawać chęć przeprawienia się i ude­rzenia — Sierakowskiemu zaś już przyszedł przewi­dziany cofnienia się moment, jakoż skoro nieprzyja- fM zaczął stosowne czynić poruszenia, Polacy przy­gotowany rozpoczęli odwrót, zastawiając się słabym Natarciom zdumianego nieprzyjaciela, częścią pułku bielaka pod dowództwem majora Morawskiego, który Jednego tylko miał ranionego żołnierza, a Lassy nie­daleko zapędzający się dwóch tylko stracił kozaków.

Około trzech mil uszedłszy Sierakowski stanął na mecie, w którćj zamachy okrążenia groźnemi być prze­stały, a pozwoliwszy odpoczynku ludziom, cofnął się jeszcze dnia tego do Rożanny, zkąd po dwudniowćm

ciągnieniu rozłożył się pod Berezą Kartuzką. W tśj pozycij zasłaniał Brześć Litewski, ważny dla dostar- I czeń |akie mógł czynić żywności i wojsk związku.

Znaleźli* «i tu w blizkości przeciwko sobie nieprzy- I jaciela Polacy: brygadjer Diwow z jednym pułkiem I piechoty, jednym kawalerij i oddziałem kozaków od- I dawna zajmował okolice Pińska, znaczącego dla Rosjan i miejsca, także w widoku związku z Wołyniem i Ukra- 1 iną; cofnął się ten brygadjer przed wysłanym Gra- I bowskim i wyprawa ta skończyła się na przyprowa- | dzeniu do obozu polskiego 27 ludzi od lekkiej kawa- I lerij z chersońskiego pułku i 6 kozaków.

Utrzymywał się jeszcze Sierakowski pod Berezą I Kartuzką, kiedy nadeszła wiadomość przez Chełmskie! Polesie, że Suwarow zbliża się, rusza więc generał I pod Kobryń, uwiadamia o tem naczelnika, a tymcza­sem posuwa dla wzięcia języka w głąb błot i lasów pod Ratno dwa szwadrony lekkiej kawalerii z oficerem I położenia wiadomym; sam zaś, nimby się wyjaśniły poruszenia nieprzyjacielskie i żeby nie być odciętym przez Suwarowa, który inną drogą na Mokrany mógł przyjść do Brześcia — cofa się do tegoż miejsca.

Tymczasem w ogólnym rzucie oka widzieć można było, że wszystko i wszędzie chyliło się ku upadkowi. | Siły nieprzyjacielskie pomnażały się, — Polaków nie wzrastały. Wilno stracone, Warszawa zaczynała cier- J pieć niedostatek żywności i co moment lękano się mo­cniejszego nad wszystkie uderzenia Prusaków, którym Fryderyk Wilhelm, ten raz stały, w zamiarze wzięcia I

dla siebie bez zrujnowania Warszawy, jeszcze w oso­bie swojćj dowodził. Jego rozkazom oddany był także doświadczony i taktyczny Fersen z kilkunastu tysią­cami Rosjan. Z tych względów z Brześcia oderwano Grabowskiego dla wzmocnienia ustępujących wojsk li­tewskich, rozstawionymi powozami wożono z tego miej­sca żywność dla broniących Warszawy. — Oddział Sierakowskiego tymże sposobem miał pod stolicę po­śpieszać, i lubo powstanie Wielkopolanów zmieniło na czas smutną rzeczy postać, lubo skutkiem tego Pru­sacy się cofnęli, ale Fersen po za Wiślu, chociaż się usuwając, zbliżał jednak do sił rosyjskich, i Siera­kowski upewnił się, że sławny z pośpiechu w działa­niach i umiejący natchnąć żołdaków swoich, zuchwałą śmiałością zawołany Suwarow, po nagłym z Ukrainy Przechodzie w poleskich lasach -pod Kamieniem ko- szerskim do 18,000 silny i 60 działami opatrzony spoczywał. — Jak pierwszćj tak i tćj drugiej od po­słanego pod Ratno oficera z pewnością przyniesionej wiadomości, nie zdawał się wierzyć najwyższy naczel­nik mylnemi z Wołynia uprzedzony wiadomościami, raz drugi odpowiada, że to nie ów wódz groźny, lecz młody jakiś Suwarow z małym oddziałem, po większej części z kozaków złożonym nadchodzi^że pierwszy granic tureckich pilnować przymuszony. Cóżkolwiek- Hdź i potrzeba i twarde wyrazy naczelnika w osta­tniej użyte odpowiedzi, skłaniają Sierakowskiego, że zostawiwszy małe pod Brześciem straże, mało więcćj mając jak 3,000 rzuca się w oczy Suwarowowi, bie-

J. I. Kraszewskiego, Bibljoteka. Tom VI. 3

gnie naprzeciw do Krupczyc «i tam się dnia 15. Wrze­śnia wieczorem rozkłada.

Już Suwarow przebył mil dwie nędznych na trzę- sawicy między Dywiczem a Kobryniem grobel, już ko­zacy jego rozproszyli milicję w ostatniem miasteczku, którą generał Ruszczyc dowodził, podjazdy Sierakow­skiego, przeglądające okolice w momencie roztaboro- wania się przyprowadziły kilku jeńców, między tymi zachwycono podoficera, mienił się być z ordynansów Suwarowa i wysłanyni dla dostania wódki. * — Czło­wiek ten trzeźwy i oświecony kazał się tej nocy, lub nazajutrz rano spodziewać uderzenia 14 lub 15,000 Rosjan, liczył całą siłę na 18,000, lecz dla trudnych przepraw nie całą być zgromadzoną rozumiał, również i według jego powieści dział być miało 60. Obrana w Krupczynach pozycja 2 mile od Kobrynia a 5 od Brześcia była moną z naturyfcenTam nieprzystępny w brzegach Muchawiec, płynąc ku wschodowi, nagle się na północ łamie. Czoło on rozciągniętej wojska polskiego linji zasłaniał, którego bok prawy oparto o las osadzony, lewy rozciągnięto przez drogę prowa­dzącą z Brześcia do Kobrynia, na niej przeciw mostu na Muchawcu usypano baterję i opatrzono 6 większemi działami, nadto, osłonione to skrzydło było budowami karczmy, a oparte o las błotny w przegubie położony Muchawca, który to las obwarowano jeszcze strzel- i cami i drobnemi ięh działkami. Z tyłu tej liiiji była

grobla, która prowadziła na kriipczyckie pola przez mniej znaczące błoto, — tuż przy tej grobli kościół i klasztor murowane i wieś sama, za nią stanął w drugiej linji batalion brzeski i cztery szwadrony kawalerji. — Sama pozycja, jaką zajmowali Polacy, ażeby należycie osadzona została, najmniej jeszcze 2,000 ludzi potrzeba było, nadto, gdyby siły wy­starczały, wypadałoby nieodbicie al]30 dwór z tylu Ma­liszewskiego utwierdzić, albo bród niżej na Muchawcu, Kozim nazywany, obwarować.

Noc jeszcze spokojnie przeszła,r— wysłany zaś 16. dnia stukonny podjazd ku Kobryniowi, trafił pół mili od Krupczyc na całą Suwarowa, w nocy przy­byłą, w dolinie ściśniętą i przyczajoną siłę, przez którą tak rozproszonym.został, że ledwie kilku stanowiska swego dopadło, wkrótce za nimi i zastępy nieprzyja­ciela ukazywać się zaczęły, co gdy nastąpiło, natych­miast Kónigowi przeciwko Starej wsi z drugą linją postawić się kazano, a to z bojaźni, ażeby w.górze Muchawca i wyżej pozycji potrafiwszy nieprzyjaciel, czego widać było jak szukał, przeprawić jaki oddział, nie przyszedł w bok prawy i między linje, takim więc obrotem bok lewy drugiej linji z prawym pierwszej Stykał się pod kątem prostym.

O godzinie wpół do dziewiątej rano stanął Suwa- row w szyku i bezskuteczny zaczął z dział ogień, — wzgórki albowiem, których się trzymał, były zbyt od­ległe, gdyby zaś zszedł niżćj, stanąłby pod działami Polaków, wyżej rozstawionymi; unikając tego nieprzy-

3*

jaciel, obchodzi załamanie Muchawca, ciągnąc po nad rzeką ku północy. — Sierakowski, trzymając się ró­wnolegle, stosuje poruszenia swoje; tam więc oparło się polskie prawe skrzydło, gdzie było lewe, to zaś stanęło przy grobli pod Maliszewskiego dworem. — Druga zaś linja przyszła czoło obrócić do tegoż dworu i brzeskiej drogi, biorąc przed siebie zaczynającą się od grobli olszynę.

Jak tylko zmieniły wojska tym sposobem pozycję, otworzyło się sposobne do dzieła pole. — We trzy li- nje za nadto, wedle zdania znających się, ściśnione w zwyczajnej głębokości, stanął na nowo uszykowany nieprzyjaciel. Sierakowski zaś ledwo w jedną ludzi stawiąc, równe wprawdzie lecz słabsze czoło wyciągnąć zdołał. — Polacy jednak zyskowniejszą mieli pozycję w wynioślejszych ż ich strony Muchawca brzegach.

Zaczął nieprzyjaciel ogień na koniec miotać, co moment go natężając, mianowicie ze skrytśj baterji w borku z prawego skrzydła swojego na lewe nasze. Ośmnaście dział z tego miejsca na jeden punkt z po­śpiechem już biło, już i na całej linji też działa nie- przestannie grzmiały, już chyżym zwrotem sypała śmierć i rany broń ręczna, stał żołnierz- polski przed siłą pięćkroć w .ludziach i trzykroć w działach zna­czniejszą nieporuszony, słabszy, bez doświadczenia, pierwszykroć w tak natężonym i wysilonym ogniu, wpra­wnemu i zuchwałemu ź ciągłych pomyślności dotrzy­mywał kroku nieprzyjacielowi: nigdzie zmięszania, wszędzie wesołość i bezpieczeństwo rozpogadzało twarz.

Nieprzyjaciel przecież, wytrzymując znaczne straty, przez hardą zawziętość, nie zmieniał szyku, nie wi­dział też jeszcze i Sierakowski cofania się potrzeby. Trzykroć piechocie dodano nabojów, nie wolniała więc robota do pierwszej z południa. — Około tego czasu ukazała się nieprzyjacielska jazda przez Muchawiec przeprawiona na owym to Kozim brodzie, który szlach­cic jakiś za nagrodę 50 dukatów ukazał. Wkrótce za tą jazdą nadszedł bataljon strzelców z dwoma dzia­łami i osadził panujący nad Polaków stanowiskiem dwór Maliszewskiego, z którego strycliując wzdłuż li- nij, znacznie szkodzić zaczynał, ztąd pozycja gdy stała się niebezpieczną, odwrót o godzinie czwartej urzą­dzony został.

Środek ruszył najpierwszy, zasłaniała go od lewego skrzydła linja druga, z której bataljon brzeski, za na­tarciem przeciwnej jazdy, mieszać się zaczął, lecz gdy działa wstrzymały impet Rosjan, porządek w piecho­cie zwrócony został; po czem raz jeszcze rzucił się nieprzyjaciel na bataljon Królikowskiego linją drugą wspierający, lecz i tu zrażony został porządnym od­działowym ogniem; odbitemi zostali nakoniec i strzelce, z nastawionym bagnetem następujący; na niczem za- tćm w tem miejscu skończyły się zamachy, a to przy­pisać należy męstwu ludzi i samego dowódzcy Króli­kowskiego, który jakby na'popisie szyk i czynność w niezachwianym utrzymywał porządku, z prawego zaś skrzydła przeznaczono gwardji konnej kor. odwrót zabezpieczać, na którą, po złożeniu jakiemkolwiek mo­

stu, natarczywie uderzyła nieprzyjacielska jazda, i co­kolwiek zmieszawszy, odparła, lecz za zwrotem tejże gwardji porządnym i po mężnem na odwet natarciu wzajemnie Rosjanie daleko odsądzeni zostali. Zbliżono się tymczasem ku lasowi, gdzie zasadzone działa i ich ogień odjął nieprzyjacielowi ochotę gonienia dalszego. O milę od pobojowiska dano ludziom odetchnąć, i obli­czono stratę, 192 głów zabrakło, oprócz ranionych, których 67 uwięziono. Stracono także wóz prochowy, który w cofaniu si'ę, pós rozsadzeniu przez granat ko­nia z uprzęży, uprowadzonym prędko być nie mógł. Nieprzyjaciel zaś, według pewnych powieści, więcej 3,000 utracił.*

Tegoż dnia ruszył Sierakowski, chcąc śpiesznym pochodem, acz bliższą mających drogę, uprzedzić nie­przyjaciół w Brześciu. Noc całą zatem ciągnięto, w tymże czasie krótszym gościńcem ku temuż mosto­wi posuwał się Suwarów, a miejsce każde gdzie się posuwał, odznaczyło się pożarami wsi i dworów.**

O wschodzie słońca, 17. Września, stanęli Polacy za Bugiem i przedmieściem brzeskim,, Terespol zwanem. Strudzony żołnierz bitwą i siedmiu mil prawie prze- chodem, znalazł dostatek dobry żywności, dostarczono ile potrzeba do dział, ich wozów i zawód obozowych, koni; słowem na niczem nie brakło.***

* Zob. przyp. 12.

** Zob. przyp. 13.

*** Zob. przyp. 14.

Nie myślał zapewne generał czekać w tym miej­scu Suwarowa i dać mu pole do bitwy, pozycja albo­wiem niebezpieczną była, czoło zasłonione w prawdzie dostatecznie miastem, Bugiem i przedmieściem, lecz skrzydła na powietrzu: Bug i z nim łączący się Mu- chawiec, prawie wszędy i w tym czasie dają się bro­dzić. -^Wieczorem zaczęło się kozactwo pokazywać i o godzinie 10 w nocy dano w obozie rozkaz, bycia przy koniu i w gotowości do ruszenia, lecz zły wróg jakiś, odprowadził od tćj zbawiennej myśli, w godzinę albowiem konie karmić kazano i wysłać .oficera z pod­jazdem w dół Bugu, któryby tyle tylko przedsiębrał drogi, jak żeby się mógł zwrócić na trZecią z północy.

Ani generał ostrzegł, ani dowódzca kawalerji le­wego skrzydła Kómg* domyślił Się posłać kogo z dziel­niejszych na wybór oficera, poszedł jeden z koleji, a ta trafiła na gnuśnego.

Tymczasem około pierwszćj dają wiedzieć od zwo­dzonego mostu, (gdzie stał podpułkownik Fontanna) że szum na rzece i w górze i w dole każe domyśleć się, o przeprawianiu nie małych partyi: mimo to przez niepojętą** niebaczność, nie rusza z tak niebezpiecz­nego miejsca Sierakowski, całą troskliwość kończy na częstśm wywiadywaniu się, czyli też oficer (który oderzniętym już zostawszy, gnuśnie, do obozu prze­dzierać się nie miał odwagi i ku Janowowi zwrócił się), w dół Bugu z podjazdem wysłany nie przyszedł.

* Zob. przyp. 15.

** Zob. przyp. 16.

Tak nieuważnie doczekano 6. godziny, o którćj jazda rossyjska na obu pokazała się bokach. Rusza dopiero generał ku Białej. — Mała godzina spokoj­nego przechodu, wprowadziła na kobylańską groblę. Już jazda przeciwna, w którą był mocny Suwarów, z obu stron się rozciągnęła, zajmując tyle długości, ile Polacy we środku z całemi siłami. — Lecz pie­chota nieprzyjacielska ledwo od Brześcia pokazywać się zaczęła.

W nadto widocznem niebezpieczeństwie, wysyła generał dział część znaczniejszą naprzód, lecz czyli to niebaczność jego, czyli niedopełnienie rozkazów, bez żadnych sił do skrycia, czwałując więc zostawie­ni sobie woźnice, — przecież kozactwo przód już za­skoczyło. — Wkrótce spędza nieprzyjaciel boczne straże, te razem z częścią jazdy pierzchają. — Podsuwa się zatem pod ciągnące bataliony i wymierza znać umyśl­nie uderzenie, na Królikowskiego: ten dzielny pod Krupczycami przywódzca, zamiast ciągnionego lub od­działowego ognia, całym bataljonem wypala. Zmie­szany lecz wprawny nieprzyjaciel i przytomny, bez szyku opada w linią i łamie ją: nie było już jazdy na doręczu, któraby go wyparła. Generał rozumiejąc że najmocniejsze będzie natarcie na straż tylną, tam został. Nikt z rozkazami nie przedziera się naprzód, nie odważyli się znać adjutanci między nieprzyjaciel­skim i własnym przesuwać się ogniem, tymczasem nie dali Rosjanie zamknąć raz otworzonej luki, coraz ży- wićj, i w większej nacierając liczbie. Działa na przód

ń

wysłane od małej liczby kozaków zabrane, a polska kawalerja ucieka haniebnie, i mija tych kozaków, chociażby kilkadziesiąt koni odpędzić ich mogło i część dział uratować. ^ Nie pomaga nakoniec obrót Siera­kowskiego, który, żeby ściągnąć na siebie nieprzyja­ciela, odrywa się z 'bataljonem pieszej i szwadronem konnej gwardji, udaje się w prawo biorąc się na Ha­lową górę. Oprócz tćj garstki przy generale wszystko rozproszonem zostało. Około 1000 ludzi było, drugie tyle w niewolę dostało się, podobnaż liczba rozpierz­chła się, mało więc co uszło. Działa, nie wyjmując i dwóch, które były przy Sierakowskim, ponieważ w błocie zostały, wszystkie stracone, młody generał Krasiński raniony.*

Gdyby przynajmniej dwoma godzinami pierwej z pod Terespola cofnął się generał, zbawiłby jeszcze powierzone sobie wojsko, które nietylko mogłoby spó­źniać obroty Suwarowa, przeszkadzając założeniu ma­gazynów, jakie w Brześciu w znacznej ilości w celu dalszym zgromadzał, i nie dając mu odpoczywać i opa­trywać się w potrzeby wojenne, oraz wozy i osady działowe, które w pośpiesznem z Ukrainy ciągnieniu zrujnował, nietylko w tśm osłabieniu utrzymywaćby mogło różnicę w zdarzeniach późniejszych; gdyby, mó­wię, pośpieszył Sierakowski, uszedłby przed natarciem do pozycji wybornej jak mówiono w Malowćj górze, alboli' też trafiłby do tej, która o dwie przeszło mile

od Terespola ku Białej pod Wochorzenicami ofiaruje się, więcćj albowiem jak 300 sążniowa grobla, na nie­przebytym usypana błocie i most znaczny na Susze, i nieprzystępnej rzece, prowadzą do wygodnego wzgórka, którego dopadłszy generał, byłby na czas przynajmniej bezpiecznym i doczekałby się posiłku, część albowiem kawalerji, na Białę uciekając, o mil dwie za tem mia­stem spotkała generała Kniaziewicza, prowadzącego pomoc w najdzielniejszym pułku pieszym Działyń- skiego* i trzysta koni zastępców Brzeskich z czte­rema działami. Wrócić się ten musiał do Łosic, tamże nadszedł Sierakowski z 300 ludźmi pieszemi z gwar­dji i jednym szwadronem,** które uprowadził.

Z Łosic ruszono do Siedlec, gdzie przybył od War­szawy naczelnik i kolumna generała Kamińskiego, my­ślą albowiem i zamiarem Kościuszki było uderzyć na Suwarowa w Brześciu, bez przeszkody do dalszych sposobiącego się działań; tym końcem lubo się sam oddalił do Warszawy, rozkazał jednak krążyć na Łu­ków, zkąd zbliżać się miano na Międzyrzecz ku Brze­ściowi, wtenczas kiedyby generał Mokronowski z woj­skiem litewskim dla zgodnego uderzenia od wysokiego litewskiego nadchodził, ale przeprawienie się z tyłu Fersena przez Wisłę, wszystkie pomieszało układy, musiano się cofać do Okrzei, _ zkąd pod rozkazami przybyłego naczelnika do Korytnicy, a po dniowym

—j* Zob. przyp. 18.

* Zob. przyp. 19.

tam odpoczynku do fatalnych Maciejowic, gdzie na­czelnik najwyższy ranny, generałowie: Sierakowski, Kniaziewicz, Kamiński w niewolę Rosjan dostali się. Lecz ja tego. dnia nieszczęsnego opisywać nie będę, albowiem w obozie przytomnym już nie byłem, i na­tychmiast za przyjściem do Korytnicy z^pewnemi po­leceniami wysłany zostałem. — Najtroskliwsze zaś i w blizkim nawet czasie wybadywania się, przez sprzeczne sobie opowiadania w wątpliwości mnie zo­stawiły, tak co do wojennych podczas tej bitwy roz- rządzeń, jako też, co istotną być mogło, okropnej -przegranej przyczyną.

Skończyłem więc, dzieci moje, na żądanie wasze opisanie kampanji generała Sierakowskiego. Tak mało ,Ważne zdarzenia, jakie zajmować mogłem, nie będą Umieszczone w historjr, ledwo na lekkie zasługują wspomnienia. Lecz ja się tknąć ważniejszych zdarzeń nie ośmieliłem; już to dla tego, żem nie był ich świad­kiem oczywistym, już to że wieleby czasu zabrały, f i potrzebowałyby obszerniejszej wiadomości oraz wpra- Wniejszego pióra. Przestać więc muszę na tem, a was ptoszę, ażebyście u czytających wyjednali wczesne [przebaczenie i na sposób opowiadania i-na polszczy­znę,. w którą musiał się litwinizm pozakradać. Od lat 20 już, tylko w tej prowincji przebywającemu, trudno się było uchronić powziętego nałogu. Nakoniec nieda­wno jeszcze zaczęto wytykać prowincjonalnego sposobu I mówienia niedorzeczności, dawniej w Warszawie i w ko­ronnych prowincjach w prywatnych tylko żartowano

z -nas na posiedzeniach, ale przyznać się muszę, że lubo temu ulegałem i ja z drugimi, nie zawsze jednak lay-i tyków znajdowałem sprawiedliwymi:' n. p. śmiano się, gdy Litwin zamiast druga godzina powiedział wtóra, lecz mnie się zdaje, jeżeli można bez przygany drugi dzień w tygodniu nazywać Wtorkiem, wyśmienicie więc można godzinę po pierwszej z kolei idącą wyra­zem wtóra oznaczyć.

PRZYPISKI.

I. Str. 25. Generał Zajączek, dzisiejszy namiest­nik Król. Pol., w czasie konstytucyjnego sejmu, -był jeszcze adjutantem hetmana w. koronnego Xawerego Branickiego w stopniu pułkownika i posłem na sejm, różnie przecież myślił od wodza swego. Innych wielu Przyjaciół Branickiego, których niemała liczba między sejmującymi pomieścić się potrafiła, udawali z po­czątku tylko patrjotów, w rzeczy zaś samej służyli Polityce Potemkina, który już to z widoków, jak go Uiepłonnie podobnie posądzano, na tron polski, już to chcąc się stać potrzebnym bardzićj l Katarzynie II., otwierał sobie wstępy i związki nietylko przez kupno tym kraju dóbr znacznych Śmilańszczyzną zwanych, ^le i żeniąc Branickiego z siostrzenicą swoją: żyjący Jeszcze dzisiaj między nami Platon Zubów był już fa­worytem Katarzyny II., lecz nie przez Potemkina, jak bywało, podstawiony i jemu nieulegający, ten wpływał oo najważniejszych interesów.*-^ Ambasador rosyjski, Stackelberg, panujący w Warszawie, człowiek dumny } niezręczny, ulegał Zubowowi. Osłabić więc przewagę Jego przez partję swoją, na pozór sprzeciwiającą się, * potem ofiarować się Katarzynie do wrócenia kre­dytu, było planem Potemkina. Wystawiony na to Bra- *ncki, człowiek dowcipny i znający swoich zipmków,

wnu»a'ł to^ucać mafcarje fiopuląpne, a .p*zoz j)roj&4u*o* wanie onych jednać srfmep. przyjaciołom s^noim patrjo- Jow timię^^gez żwawe ścieratu^s^pa^r<3 wori* (petersburskiego I możn^B

W zamiaifo 4£redft' bez- I

'karnie; a>ta^§l-artT(tei*i -^Jc^efi^ niiędzj®

paMją pruaKąhż, tafc ł^kę przy^fei^iąc^jSŁsię cz^-fl sem z B^pjiiclfiei ^ q»tz-znafcawiej ^zrastać i silniej- szśmi być aż też po w^SałpE wspolnŚ-naM

liStaękelbetfga^taui^aN* A^usWmĘący wiele stropntM ków, z * którymi ulegając cfcaąeaw łączył sj;ę do ptimeł lfiollągp anAasatJtea, I "z|jed«oiizA metekićmi pa- .tfjotimi, Wał fcyJe£~4nyfti- siły'zAffłszy mask« p)WeflikMiowfl^j'pa|tiH obaliwsły jję 4ia^ouiec,^pcJhy^ł ślili ions#łuęji SkiMaja^-Zaiącj«lv jSf^^H

«zajtku prawie v*ejleia Aalfctty £<&etski$jf i*e &ył po- i grzany f> tpowock)wanie ąjg Bran*dbiemu^o^zej^skoroB owtn^e «"hiijiśłęcy osfctetae Umiary ukłftfhtS' poię znalęźlfl^ za~Wgfiącego nM&h HoalsSłCTm^ł nftauy.

m II. Str. 25. Bitwa (1 ' <jPBtl Ra­

cławicami edątfeyia się Kwietni ar Tfdeusz Kości#-| • tego^-ariasta ^arca, szcaapM .zn'»ł3«^pi<Wze p«kŁki'W^feziol«ege, GtfD^fe&Yłefctega z częj śoćą ^elkopaał&ej Hsjiaiiśśki^o^tóllf ^apewnei rr^P wie^ofofflffi 'easłuayHsławę':' otoczony* aibowieiJ Efusafcami pierw^ppoStoros^sztatedas* wsz«

cfeie Stepujących Śibm drogę ror^dS^ył*, ij aa czai slfaga? V^|wflvowie. Jbedwo to wszysitao -3,ł0$0 wyrj-j siło, EwlIl^bF&UttflHlIljJ kpsa*ni- wieśTłi,ad£>fc% i talj ^S^JławeliMiem ogłaez^ąe^gił sigHSsściusifrkf-6,0(1(1 jsie doszły: '^CęmczaJteiirnfwdeszk? wadtoitT&ść, ae Rosja^B ni®, śpieszy jlŁfc, gthurienia w feuD pc^^

'wstania tegó' •actoiągająf- Pfowadmł Icfe z -kooeJra wy- mesiofty generał Di*so w. Prsednlą stuaiyego" wojskej

dowodził Tormasow (czas jakiś w Wilnie cywilny, pó­źniej wojenny kijowski gubernator). Tćn, ażeby nie

dzielić się chwałą z kim innym, gardząc nareszcie Po­lakami, wzmocniony do 7,000 spiesznie się posunął na przód, zostawując Denisowa daleko za sobą. — Obrane przez naczelnika miejsce kazało Rosjanom bo- kowym zbliżać się marszem, lecz nim się mogli wy-- ciągnąć i czoło stawić, wiele już stracili, a gdy w szyku natarli, w. pierwgzem acz żywem natarciu odbici prze­cież zostali. Kiedy się brali do powtórnego uderzenia, naczelnik stanął przed wieśniakami w drugiej linji po- stawionemi, których w krótkich słowach zagrzawszy i chyżym oprowadziwszy krokiem, uderzył z boku na Rosjan. — Nowość broni, odwaga wieśniaków stropiły nieprzyjaciela i nie dały ani czasu zmienienia szyku, ani nawet miejsca rozwadze, w momencie bowiem ,— nie uważając na kartaczowe wystrzały — w zapale Waleczni krakowiacy opanowali dział kilka, a ścinając w pogoni bojaźliwych, upartych zaś na sztuki płatając, rzucili popłoch na wszystkich i do ucieczki w zamie­szaniu największem przymusili. — Bitwa trwała go­dzin 4. Stracił nieprzyjaciel 3,000 ludzi i według je­dnych 14, według zaś drugich dział 13.

III. Str. 25. Pó przegranej racławickiej, Rosjanie otworzywszy niechętnie naczelnikowi drogę do War­szawy, cofnęli się dalekow i złączyli się nakoniec z 30,000 Prusakami, na których czele na odgłos po­wstania stanąwszy osobiście Friederich Wilhelm, cią­gnął pod Warszawę. Naczelnik zaś urządziwszy co­kolwiek w tej stolicy i zebrawszy około 13,000 woj­ska i 6,000 wieśniaków, spotkał nieprzyjaciół 40,000 liczących pod Szczekocinami, * gdzie użyto znowu wie-

* Roztropność radziła tej bitwy nie staczać—skoro do- ®zła wiadomość o połączeniu się Rosjan z Prusakami, trzeba •tyło cofnąć się z wojskiem.

śniaków do wzięcia wielkiej baterji, ale że ta i silniej była osadzona, a może że wieśniacy z mniejszym po- s_zli zapałem, nie wytrzymawszy zbliska i dobrze wy­mierzonego kartaczowego ognia, rozproszonemi zostali, jaka rozsypka gdy odsłoniła* bok prawy, Polacy cofać sie porządnie jednak ku Warszawie przymuszeni byli.

IV. Str. 25. Tadeusz Kościuszko, pochodzący z da­wnej familji szlacheckiej brzeskiego litewskiego woje­wództwa, przez staranie Józefa Sosnowskiego, w ów czas starosty sądowego tegoż województwa, później pi- - sarza lit., dalej hetmana polnego tejże prowincji, na- koniec wojewody połockiego, umieszczony w korpusie kadetów warszawskich, jakich instytut Stanisław Au­gust wkrótce po wstąpieniu na tron ustanowił. Praco­wity i przykładający się z usilnością, celował wszyst-* kich przez ciąg swojej edukacji, po ukończeniu której (ponieważ w onym czasie trudno było ważne w czern- kolwiek, tein bardziej w wojskowości znaleźć zatrudnie­nie dla młodego człeka) nimby się plac jaki dla Ko­ściuszki odkrył, zaproszony został przez wspomnio- nego Sosnowskiego do domu, gdzie chętnie ofiarował się dawać lekcje rysunków, początków matematyki i historji powszechnej, córce swojego protektora Lo­dowice. Przy codziennem godzin kilku przepędzaniu uczuli młodzi ludzie sltłonaość wzajemną. Że zaś kre­wna Sosnowskiej, Karolina Zenowiczówna, przytomną zawsze była tym lekcjom, trafili na sposób wzajem­nych sobie oświadczeń, że młody Kościuszko co miał powiedzieć Lodowice, zwracał to do Zenowiczówny> .skłonność do niej udając, Sosnowska zaś potwierdzając albo podnosząc według uczucia własnego odpowiedzie krewnej, swojej passji ptwierała ser,ce j wzajemną wzniecała w kochanku. ,Lecz łatwo przewidywali prze­szkody, jakie rodzice kłaść będą. Polegał jednak Ko­

ściuszko na przywiązaniu ojcowskiem króla, jakie ku niemu okazywał Stanisław August, cieszący się z po­myślnego w tej osobie owocu przez siebie założonego instytutu. Na tej jedynie fundując się nadziei, udaje się do Warszawy. — Przyjęty od króla z czułością, wkrótce zwierza się jemu stanu swojego serca i wza­jemności kochanki. Napróżno Stanisław August użył tkliwej wymowy, daremne były najmocniejsze przekła­dania; ani bawienie w stolicy, ani czas nie uleczył młodego Kościuszki, a nie widząc innego środka, po­stanawia uwieźć swoją kochankę z domu rodziców, i w tym celu zasiągnąwszy od przyjaciół wsparcia, sporządza wszystko kryjomo, coby do uskutecznienia zamiaru potrzebnym było. Doszły te przygotowania do wiadomości króla, nie uczyniły skutku i powtó­rzone przez jego przekładania."— Ostrzegł zatem So­snowskiego, którego bardzo poważał; ten w domu nie znajdując się, dawszy wiedzieć żonie, i nie chcąc zro­bić to zdarzenie głośnem, zaleca wyjechać z domu. —* Domyślał się Kościuszko za przybyciem do Sosnowicy, z "nagłego wybrania się matki i córki, że jego zamiary odkryte zostały; oszczędzając zaś sławę kochanki, udaje przed Zenowiczówną, że dla jej przyjechał i do ujechania z sobą namawia, ,co gdy przyjętem bydź nie mogło, wrócił się do Warszawy. Wkrótce Sosnowska oddana była wzamęście ks^ Józefowi Lubomirskiemu, Kościuszko zaś opatrzony^pensją od Stanisława Augu­sta, udał się do Paryża, zkąd, za nadejściem czasu, w którym Francja pompo wybijającym się z pod pa­nowania angielskiego osadom amerykańskim posyłała, zaprzyjaźniony z La Fayetein, z nim puścił się za morza, ażeby zdatność swoję poświęcił narodowi o wol­ność dobijającemu się. Sam pod sławnym generałem Gates niepospolitą wojenną zjednał sobie chwałę. Na odgłos zaś powstającej w czasie sejmu konstytucyj-

, J. I. Kraszewskiego, Bibljoteka. Tom YI. * 4

nego ojczyzny, wrócił się na jej łono, przynosząc do­świadczenie i wyprobowąne męztwo. —Umieszczony w wojsku polskiem w stopniu generał-majora, odbył pod dowództwem ks. Józefa Poniatowskiego kampanją przeciwko Rosjanom 1792 r., w czasie której akcji przez należyte i porządne z użyciem sztuki wszelkiego przemysłu, bronienie pod Dubienką przeprawy na Bugu, nabył u ziomków sławy, nadewszystko nieograniczo- nśj ufności.

Przypatrując się zbliska i bez uprzedzenia osobie i czynom Kościuszki, powiedzieć trzeba rzetelnie, że nie można było dostrzedz wielkości, pracowicie naby­tej nauki nie wspierał szczególniejszy genjusz: po­czątkowe jego w powstaniu 94 r. odezwy do narodu i działania były trafne i pełne ducha mocnego, ale te, jak powiadano, gotowały się jeszcze w Lipsku, gdzie przed przybyciem do Krakowa przebywał w to­warzystwie Ignacego Potockiego i Hugona Kołłątaja. Czynny i niespracowany najobszerniejszej i dyktator- skiśj władzy na złe nie użył: chronił się okazałości, prawdziwie mężny i śmiały, lecz nie chełpliwy, w nie­bezpieczeństwie nawet liie tracił krwi zimnśj. Plany, które czas miał powolnie rozważyć, były zdrowe, ale o żyjącym nawet prawda wyciąga, ażeby powiedzieć: umysł jego nie obejmował razem wiele widoków. Nie jest nakoniec bohaterem, • lecz miernym go człowiekiem nazwać nie można: Bez Kościuszki przecież, bez po­święcenia się jego, powstanie do skutku by nie przy­szło, a po takowem 1793 r. rozbiorze przez ościen­nych mocarzy ojczyzny naszej, hańba imienia polskiego wieki by przebyła, anibyśmy się dotąd nawet nadzie­jami, w części sprawdzonymi cieszyli. Przez niego usku­tecznionemu powstaniu winniśmy zelektryzowanie, iż tak rzekę, ziomków naszych, ożywiony smak w rycer­skiej sławie, rozsypał ich za dalekiemi obcych krajów

granicami, tam dzielnością, ramienia i łatwćm sztuki wojennej -przyswojeniem, świat poważać Polaka nau­czyli. Wracam się więc chętnie, ażebym powiedział: wszystko, na co patrzemy i czego się spodziewamy, Kościuszce winniśmy!

V. Str. 25. Sierakowski był pułkownikiem inżynierów polskich, ćwiczył się w wojennej nauce w korpusie ka­detów warsżawskich, w czasie drugiej, jak pospolicie nazywają, rewolucji, podniesiony na stopień generał- majora, posiadał gruntownie sztukę wojenną, umiał profitować z położenia, szyk trafny i stosowny urządzić. Z niczćm zrównać nie można było przytomności jego umysłu, oraz krwi chłodnej w bitwie i obojętności na własne niebezpieczeństwo. Mało jednak zajmował się za­grzaniem żołnierza, nadewszystko mało miał surowości potrzebnej do utrzymania porządku i czynności: więcej doświadczenia wskazałoby potrzebę tego, co gdyby złą- czonćm było z jego nauką i naturalną do sztuki wo­jennej zdatnością, niezawodnie mógłby być policzonym między wodzami sławnśmi.

VI. Str. 26. Litwin jestem i z dalekich nawet po­koleń, co raczą poświadczać Paprocki, Duńczewski i sam nawet Niesiecki, z pewnych tylko uwag służyć chciałem podczas kampanji 1794 r. w wojsku koro li­nem, acz z przykrością, prawdę jednak powiedzieć muszę: łącząc się z Chlewińskim pod Zelwą"zgor­szeni zostaliśmy, widząc w wojsku litewskiem wiele pojazdów, kiedy u nas jeden tylko generał Krasiński miał kocz, — żaden z naszych oficerów nie miał żony z sobą i kobiet prawie nie było; w litewskiem zaś wojsku wiele było oficerek w wystawnych dość poja­zdach i pilnie trzymających się obozu, sami oficero­wie nawet, przykładem Chlewińskiego zgorszeni, wię­cej jak czas wyciągał starannie się ubierali. Chlewiń-

ski nie długo w okolicach Wilna dowodził, bez braku przyjęta w owych czasiech, i nadto powszechna, szcze­gólniej u nas oęinja, że'kto w pruski śm służył woj­sku, dobrym być musi żołnierzem, — dała i Chlewiń- skiemu dowództwo, ale tego nigdzie nie okazał — owszem, mocne było podejrzenie, że krajowi nie naj­wierniej służył, wnętrzny jednak porządek utrzymy-' wał należycie i srogo.

VII. Sfr. 21. Bielak, generał, Tatar krajowy, miał sławę dobrego generała, nabył jej naprzód w siedmio­letniej wojnie z Prusakami, kiedy był w liczbie lek­kiej kawalerji przez Augusta III., króla polskiego, ce­sarzowej Marji Teresie na pomoc posiany, od którego też miał dany sobie medal złoty na takimże łańcu­chu. Ale rozbierając czynności jego, nic ku pochwale znaleźć nie można, wszystko kończyło się na przezor­ności nie narażania swoich Tatarów, wszędzie oddalał i uprowadzał od niebezpieczeństwa, nie lubił ulegać prawym władzom krajowym, zawsze ociągał się do rozkazu królewskiego, nakoniec tak napyclianiem przy łasce królewskiej krewnych swoich pomiędzy oficerów, z czego wzajemne zrobiło się pobłażanie, zepsuł pułk przedniej straży Tatarów, pod jego nazwiskiem zna­jomy, że powinność i w czacie pokoju i podczas wojny zaniedbaną została tak daleko, że w czasie kampanji 1794 r. pułk ten kawalerji liczył się za najpodlejszy. Jakoż nigdzie z ufnością użyć go nie można było, tak n. p. kiedy Sierakowski stał pod Słonimenii, kilkadzie­siąt koni postawiono pod przewozem na Szczarze za Dereczynem dla strzeżenia i wczesnego uwiadomienia, jeżeliby z tej strony nadchodził Derfelden, przecież dali się zdybać w nocy i zabrać, rozłożeni i do koszuli rozebrani.

VIII. Str. 27. W liczbie dział, jakie Sierakowski

prowadził, znajddwało się jedno 12to funtowe, przez Kosjan w czasie 7-letniśj wojny zdobyte na Fryderiku II., tym zaś przez Polaków .wydarte podczas powsta­nia w Warszawie. Sztuka ozdobnie i doskonale od­lana, daleko za zwyczajną metę dział tej wielkości sięgała: w wyrytym napisie „Ultima Batio Iiegum| nosiło świadectwo, co zastępuje logikę w rezonowaniu panujących. W obozie Sierakowskiego nazywano je pełnomocnem.

IX. Str. 29. Todofięer ten nazywał się Lewicki, z małorosyjskich gubernij, syn księdza obrządku wscho- dnio-greckiego. Wzięty wojennym jeńcem, w czasie po­wstania, wszedł wkrótce w służbę polską. Po akcji brzeskiej podniesiony na stopień oficera, udarowany od naczelnika został pierścieniem, a oficerowie dla no­wego towarzysza na przystojne uekwipowanie złożyli się. Pod Brześciem wzięty znowu od Rosjan, przed którymi zaparł się rangi i wytłómaczył się ze służby polskiej gwałtem sobie zrządzonym. — Umieszczony w kancelarji głównego sztabu, z tego miejsca z naj- większem ryzykiem wszystkie czynił przysługi polskim niewolnikom, ochraniał ich, dawał nawet bilety, jakby uwolnionym, przeprowadzał przez forpoczty, otwiera­jąc im do wyjścia drogę. Tyle dobrego serca i wdzię­czności, okazanej Polakom, obowiązywało mnie do wspomnienia tego.

X. Str. 31. Walerjan Zubów, brat faworyta Kata­rzyny, w tejże kampanji nogę stracił, przy którem zdarzeniu powiadano mnie za rzecz pewną następną anekdotkę: Kiedy wojsko lit. w ciągłem już było ku Warszawie cofaniu się, a rosyjskie następowało, w bli- skiem miejscu do tej stolicy" zatrzymał się w mocnśm nad Narwą rzeką położeniu. Zdarzyło się, ze oficer

od artylerji litewskiej Kołłątaj z trębaczem za nieja- kąś do Rosjan posłany potrzebą, trafił na generała Zubowa, uważającego obóz litewski i jego rozłożenie się, a kiedy w momencie przywitania działowa kula rzucona od Litwinów na te osoby uderzyła w dach bliskiej karczmy, Zubów rzekł do Kołłątaja:

WPanowie dobrze o swojej artylerji trzymać mu­sicie, sam przecie WaćPan widzisz', jak kula na nas zapewne wymierzona, mija daleko."

— Prawda, odpowie Kołłątaj, tojest wielkie uchy­bienie, ale radziłbym generałowi usunąć się z tego miejsca, albowiem u nas za każdym wystrzałem na­prowadzają działa. *

Ledwo to wyrzekł, druga kula urwała Zubowowi stopę, stojącemu obok niego pułkownikowi Piaróg na­zwanemu nogę w udzie i trzeciego zabiła oficera, — Katarzyna ze złota odlaną stopą nagrodziła swego ge­nerała, która jeżeli nie zastąpiła potrzeby nogi, zała­twiła przynajmniej — jak powiadano— potrzeby kie­szeni.

XI. Słr. 34. Ogromne puzdro, do napełniania któ­rego kilkanaście trzeba było garcy, w powozie tego podoficera znalezione, dało okazją do gadki niedorze­cznej: że w onem przesłana była znaczna na przeku­pienie Sierakowskiego summa, po przegranej bitwie poci Brześciem zaczęto tę nędzną polotkę powtarzać, zape­wne, jak pospolicie bywa, ażeby inną, a nie w złem sprawieniu się własnem nieszczęścia wyszukać przy­czynę.

XII. Słr. 38. Dziwnem wydawać się może, że bez porównania mniej Polacy stracili, jednakże rzeczą to jest najpewniejszą. Żyjący i dobrze mi znajomy gen. ros. Aleksander Iwanowicz Gresser, wtenczas z Su-

warowem i w jego głównym sztabie mieszczący się, ilekroć mówić z nim o bitwie pod Krupczycami zda­rzyło się, powtarzał zawsże „wierzyć nikt nie może co

nas to spotkanie kosztowałoś' I kiedy jemu mówiłem że między nami do 3,000 stratę wówczas Suwarowa podnoszono, niepowiadając nic wyraźnego powtarzał zawsze „wierzyć nikt nie chciałby ileśmy stracili." Ztąd najmocniśj przekonałem się, że znaczniejszą niż my­śleliśmy wówczas liczbę ludu stracili Rosjanie. Sku­tek to był, nietylko wybornćj pozycji, ale i różnicy jaka była co do "artylerji. Polacy nieliczne, lecz wy­borne działa i ludzi dobrze ćwiczonych mieli; działa lane były po większej części w Warszawie, i najlepiej urządzone, ludzie wyćwiczeni w szkole wydoskonalo- nćj przez generała Bruhla, syna niegdyś faworyta i mi­nistra Augusta III., człowieka oddanego z pasją swo­jemu powołaniu, i to zaprowadzenie po zejściu Bruhla nie upadło przez czuwanie nad szkolą Stanisława Au­gusta. Artylerja polska nie zasadzała chluby na śpie- sznem biciu, za każdym wystrzałem naprowadzała działa, które gęsto obalały w ściśnionych pod Krup­czycami linjach rosyjskich żołnierzy. Nieprzyjaciele zaś ówcześnie, daleko będący od stopnia ćwiczeń, w jakim są dzisiaj, na cliyżości w nabijaniu zasadzali sztukę, albowiem w powtarzanych z Turkami wojnach, więcćj nie trzeba było prócz gromu i huku. Na to je­dynie wysadzając się, nie celowali, aż po kilku wy­strzałach, dlatego też pod Krupczycami, niebyło pra­wie niebezpieczeństwa, o 200 kroków za czołem, le­dwo niewszystkie kule i granaty pruły ziemię.

XIII. Str. 38. Aż do bitwy pomienionej z jakąż- kolwiek ludzkością postępował Suwarów w przecho- dzie z Ukrainy, ale doznawszy oporu, jakby z syste- matu, palił, zabijał i rabcwał aż do Brześcia. Nigdy

bez wzbudzenia tkliwego uczucia do dnia dzisiejszego wspomnieć nie mogę sceny okropnej, za jaką podczas krupczyckiej bitwy patrzeć się zdarzyło: w oczach moich zajmował batalion strzelców dwór obywatela niejakiego Maliszewskiego, w oczach mówię moich trzy młode wyszły ha ganek kobiety, jak powiadano, córki gospodarzy, upadły przed żołdakami na kolana, i w tym­że momencie widzieliśmy od powtórzonych uderzeń bagnetów, krwią zbroczone i ginące, ledwośmy się co­fać zaczęli, dwór cały ogarnęły płomienie, a właści­ciela, rodu jego, i domowników, kości, własnego do­mu popiołami przykryte zostały.

XIV. Sł»\ 38. Przyjaciele Sierakowskiego oszczę­dzając sławy jego, wmawiali upornie, że Sierakowski nie mógł się doczekać od Jana Horaina wojewodzica brzeskiego,"dzisiaj w Królestwie Polskiem żyjącego i w komisji Radziwiłłowskiej pomieszczonego, wówczas pełnomocnika Brzeskiego, ani żadnej pomocy, w po­trzebach swoich, ani żywności, i że to przymusiło ge­nerała od chwili do chwili, czekając na obietnice Ho­raina, zatrzymać się pod Terespolem, ale rzetelność prawdę pisać każe, w parę godzin po przyjściu, wszy­stko czego tylko zapotrzebowano, ze zbytkiem dostar­czono.

XV. Słr. 39. Kónig, królewskich ułanów pułkownik, do tego stopnia w pokoju doprowadził pułk swój do­skonałości, że wyciągnięty przesadzał rowy i barjery nie tracąc linji. Zaprowadzony porząd&k, karność, utrzy­mana odznaczała tych ułanów. Ponieważ jednak nad- stawny w junackiej minie podpułkownik Wojciechow­ski więcej sobie zjednał ufności, ponieważ jemu czas odkryto powstania warszawskiego, ponieważ on częścią pułku, zostawiwszy na leżach w Kozienicach Kóniga,

dopadł stolicy,* Konig ile był w całym ciągu wojny widzianym; zmartwiono go rozdzieleniem pułku, trzy albowiem szwadrony zostały pod Wojciechowskim pod­niesionym do stopnia pułkownika w projekcie dopeł­nienia i osobnego złożenia pułku, drugie trzy wpraw­dzie prowadził Konig, ale podlejszych zostawiono mu ludzi i konie. Smutek jego przypisywano niechęci z prze­mian przyczyny, lecz 011 pochodził z domowego i dla serca ojcowskiego najdotkliwszego zdarzenia: młodziu- cline swoje córki, wychodząc natychmiast do obozu po odebraniu rozkazu, zostawił w Kozienicach pod dozfo- retn zagranicznej jakiejś guwernantki, ta potrafiła ułu­dzie tak daleko niedoświadczone panienki, że je do rosyjskiego zaprowadziła obozu. Aż do bitwy pod Brze­ściem, nie mógł wynaleźć środka wydobycia te prze­wrotności i zepsucia ofiary. Topił się codziennie stro­skany i sromotą okryty ojciec w łzach gorzkich. Dwóm tylko przyjaciołom zwierzył się strapienia przyczyny, zabraniając im nawet na wymówkę odkrywać genera­łowi. Usłużniejsi przyjaciele, niż sam Sierakowski żą­dał zapewne, zwalili na Kóniga stratę dział pod Brze­ściem, a niechętny tymczasem Wojciechowski, potrafił mu ostatki wydrzeć pułku, samego zaś przenieść dla ćwiczenia nowych zaciągów do Warszawy. Poczciwy ten pułkownik, dokończył życia, osiadłszy na kilkuna- .stu włókach ziemi darowanych sohie od księcia Sta­nisława Poniatowskiego na dobrach ukraińskich. Kie­dy już dobrze po wojnie odezwałem się do niego, „za­pytując o stan jego i okoliczności, odpowiedział: dość by mi było tej ziemi gdybym miał spokojność w ser­cu" — nieukoił więc żalu od zgonu, o którym wkrót­ce się dowiedziałem.

XVI. Str. 39. Sierakowskiego do tćj omyłki, że się- niebacznie dłużej jak potrzeba zatrzymywał pod

Brześciem, chybny nakłonił rachunek. — Krupczycka bitwa zrodziła w nim większą, niż się mieć godziło, otuchę. Ułożył tylko nie dać się doścignąć piechocie Suwarowa, jazdę odbić spodziewał się, i tym zawoła­nemu wojownikowi w każdym kroku nowym sporem, sławę swoję ustalić.

XVII. Słr. 41. Generał Krasiński przyłożył się do stracenia dział wielu w tśj bitwie, albowiem w chwili kiedyśmy w linji stanęli, dopadłszy lewego skrzydła i znalazłszy przed czołem pułkownika Koniga, powie­dział jemu, że z rozkazu naczelnego generała nad tem skrzydłem obejmuje dowództwo, lecz ledwośmy ruszyli z miejsca, zniknął i więcejśmy go nie widzieli. Konig zaś nie śmiał bez rozkazu na okrycie dział jakie go mijały, oddzielić szwadronu, któryby niezawodnie ura­tował one. Nie wiem jaki łos spotkał tego to Krasiń­skiego (dzisiaj wspominani najpewniej, że nie są ci sami). \ Ten, który służył pod Sierakowskim, z poru­cznika pułku fiziljerów wyniesiony, nie mając nad lat 22 lub 23 na generała, z powodu, że Ossolińscy bli­scy krewni jego, ofiarując swoim kosztem wystawić pułji, położyli najwyższemu naczelnikowi warunek, żeby komu z ich familji dał generalstwo, jeden ten pokrewny znalazł się wojskowo służący, on więc sto­pień ten otrzymał. Po odniesionej zaś ranie, lecząc się za długo w Śiclcach, wtenczas hetmanowej Ogińskiej, wziętym .został przez kozaków w niewolę.

XVIII. Sir. 42. Szwadronem tym gwardji konnej koronnej dowodził major Kosmowski, który później był w służbie rosyjskiej w pułku litewsko-ułańskim; rzeczą osobliwszą, że zasłaniając w ciągu całego nie­szczęścia pod Brześciem Sierakowskiego i bataljon pie­szy, nietylko żadnego nie stracił żołnierza, ale nawet

rannego nie miał, a przecież żadnego nie było, któ­ryby nie miał pociętśj, lub od kul podziurawionej su­kni i kapelusza.

XIX. Str. 42. Regiment Działyńskiego chwałą o- krył się w czasie powstania, stracił wiele i nowśmi ludźmi dopełniony natychmiast został. Ale duch po­zostałych ożywiał nowozaciężnych. Pod Maciejowicami co do jednego prawie wyginęli i tam ledwo nie każdy śmierć poniósł, gdzie postawionym został. Jeden z moich znajomych oficerów, ze wszech miar wiary godzien, na drugie po bitwie lato odwiedzał to pobojowisko, i zapewniał, że kiedy innych regimentów kawałki mun­durów bez porządku leżały, Działyńskiego uniformu kolor odznaczał wyraźnie linją i miejsce, na którem ci bohaterowie walczyli.

NOTY

Generała Zajączka z roku 1811.

(TŁUMACZENIE z FRAKCUZKIECO).

Dnia 4 Kwietnia. Książe Józef Poniatowski opuścił Warszawę i udał się do Paryża. Tegoż dnia otrzy­maliśmy raport z Krakowa, zkąd donoszą, że tam od generała Mayer, wiedzą iż Austryjacy zgromadzili 50 tysięcy ludzi, i mają z nich uformować korpus obser­wacyjny pode Lwowem. Usposobienie Austryjaków nie jest dla Francyi wcale przyjazne, w razie wojny po­zostaną neutralnemi.

Dnia 5 Kwietnia. Raporta komendantów z Kra­kowa i z Łomży' powtarzają co mówią powszechnie o wojnie, od miesiąca przeszło, ale niema nic w tem pewnego. Wyekspedyowano tegoż dnia raport do ks. Po­niatowskiego, a pana Brezę upoważniono do otwarcia depeszy, w razie gdyby książę Poniatowski opuścił Drezno, i do zakomunikowania jej królowi.

Dnia 6. Kwietnia. Posłano marszałkowi Davoust wyciąg nowin otrzymanych od granicy. Postanowiono że kawalerja ma się zgromadzić w kilku miejscach, po dwa pułki w każdem.

%

Dnia 7. Kwietnia. Rezydent francuzki zażądał, aby mu udzielono wszelkich wiadomości jakie mieć może sztab główny o poruszeniach wojskowych w Rosji. I Dwa raporta bardzo niejasne nadesłała policja głó- J wna.

Dnia 8. Kwietnia. Wysłano raport do króla. Wy- I prawiono rozkaz do generała Dąbrowskiego aby do- i kompletował 9-ty pułk kawaleryi biorąc konie i ludzi 1 z pułku siódmego. Intendent główny oznajmuje, że I pomiędzy Modlinem a Warszawą żywności jest tylko na dni szesnaście. Major Dziakowski .przeznaczony J na objazd granic aby się przekonał co się u sąsiadów dzieje.

Dnia 9. Kwietnia. Donoszą, że Rosjanie lazaret swój umieścili w Kownie, że ich dostarczyciele żywności I udali się ku Prusom, i tam mają zakładać magazyny. < Czekamy potwierdzenia tych dwóch nowin. Generało- I wie przytomni w Warszawie postanowili zbierać się po ( dwa razy na dzień, dla roztrząsania co w naszem po­łożeniu czynić najwłaściwićj.

Dnia 10. Kwietnia. Doniesiono marszałkowi Da- I voust <*> rozporządzeniach kawalerji tyczących i o no- I winach od granic. Rozkazano administracji żywności aby co dni trzy przysyłał raporta o stanie zapasów w magazynach. Żądaliśmy od ministra aby oficero­wie wyżsi korpusów użytych przy fortyfikacjach Mo- I dlina i Sierocka, mieli wyznaczone racje, jak czasu J wojny.

Generał Grabowski powrócił ze swej wyprawy do Gdańska, dokąd zaprowadził dwa bataljony, dla wzmo­cnienia załogi. Prusacy, jak mówi, byli zaniepokojeni pochodem tych dwóch .bataljonów, marszałek Cour- biere, pospiesznie zgromadził wiele żywności w twier­dzy w Grudziądzu i trochę wojska stojących do koła niej — ale uspokojony został przez generała Grabow­skiego.

Tegoż dnia generałowie Pelletier, Rożniecki, Knia- ziewicz, Fiszer i pułkownik Kosecki, zebrali się w głównój kwaterze, i tu im poddałem pod rozwagę, następujące materje do rozmysłu: 1. Organizacyę gwardyi narodowej w Warszawie. 2. Środki jakiemiby stolicę można postawić na stopie obronnej. 3. Czy należy zostawić arsenał w Warszawie ? 4. Czy nie wypadałoby rozrzucić po kilka tysięcy karabinów w głównych mia­stach departamentów, położonych na lewym brzegu Wisły? 5. Organizacja nowych zaciągów w razie woj­ny , równie piechoty jak jazdy. 6. Jaką pozycyę po­winno zająć wojsko polskie, jeśli wojna zostanie ogło­szoną? 7. Urządzenie magazynów na drodze, którą wojsko iść będzie musiało razie cofania się ku Odrze. 8. Urządzenie mostu na Wiśle naprzeciw Mo­dlina pod osłoną dział tej twierdzy.*9. W razie woj­ny wywołanie powstania w dawnych prowincyach Polski.

Dnia 12. Kwietnia. Doszła do nas depesza mar­szałka Davoust pod datą dnia 31 marca. Radzi w nićj

J. I. Kraszewskiego, Bibljoteka. VI. 5

aby natychmiast wywieziono arsenał z Modlina, który, jego zdaniem, przez jakiś czas trzymać się może. Za­leca również uformowanie gwardji narodowych w War­szawie i po innych miastach. Dano główny rozkaz gen. Pelletier, aby polecił pakować broń piechoty. Wnio­słem organizacyę armii dywizjami. Pułkownik Kru- kowiecki z powrotem ze Lwowa oznajmuje, że Rosja­nie całkiem opuścili prawy brzeg Dunaju i że wię­ksza część ich weszła na Podole.

Dnia 13. Kwietnia. Wysłano marszałkowi Dayoust ostatnie wiadomości, odebrane od granicy, i o środ- kach przedsięwziętych od dnia 4. Pisałem też do księ­cia Poniatowskiego, aby go uwiadomić o wieściach tych i o tern co się to w czasie jego niebytności wy­konało. Dowiadujemy się z Kalisza, że piechota, która była na Szlązku, opuściła ten kraj i posunąć się mu­siała ku Berlinowi lub Grudziądzowi.

Dnia 14. Kwietnia. Generał Pelletier przedstawił sprawozdanie z tego co potrzebuje artylerja. Przera­żające — trzebaby dla jej obsłużenia więcej niż 4500 koni. Fabrykacya prochów nie dość jest czynną. Ge­nerał Pelletier, żąda 20,000 złotych polskich na ten cel. Zbieranie zapasów w magazynach nie idzie wca­le, dyrekcja żywności prawie ku temu nie ma żadnych środków.

Dnia 15. Kwietnia nadszedł list od księcia Ponia­towskiego z Drezna, polecono, aby przyśpieszono pobór 5,000 rekrutów, dla dokompletowania różnych kor­pusów.

Rezydent francuzki oznajmił, iż Francya rachuje na 80,000 ludzi gwardyi narodowej w Polsce. Roze­szła się wieść, że dziesięć statków kupieckich angiel­skich przyszło do Rygi, i że dwa statki także angiel­skie wyszły z portu rygskieg^ naładowane zbożem. Generał Wielliorski udzielił nam list, który napisał do króla dowodzący J. K. Mości potrzebę nadania radzie ministrów władzy działania .w wypadkach pilnych nie czekając na upoważnienie króla. Magazyny mają zapa­sy dla wojsk, żywność na dni trzynaście.

Dnia 16. Kwietnia. Jeździłem dla zwiedzenia robót około Modlina, nie możemy wcale rachować na tę twierdzę w ciągu wojny, która nam grozi. Widać tu niedbalstwo i nieprzezorność naszego rządu, niepotrze- ba innych dowodów, aby się o tem przekonać.

Minister policji dał mi wiedzieć, że niejaki Tyszka jest podejrzany, jakoby* był szpiegiem rosyjskim, i że ma być wysłanym dla opatrzenia co się będzie dziać w Modlinie.

Dnia 17. Kwietnia. Żywe rozprawy z powowu ewa­kuacji artylerji. Generał Pelltier przedstawia trudno­ści tego przedsięwzięcia z powodu, że nie ma w Mo­dlinie wygodnego miejsca' dla ulokowania amunicji i iirządzenia warsztatów; przedstawiłem ażeby na tro­je rozdzielić amunicje i rozesłać je do Modlina, Łę­czycy i Warszawy. Wysłano tegoż dnia raporta, o tem co nas doszło z Rosji do marszałka Davoust i księ­cia Poniatowskiego.

Po wyprawianiu ordynansa policja dała nam wiedzieć o wieści nadesłanej sztafetą, oznajmiającej, że 40 ty­sięcy Rosjan z głębi cesarstwa przechodziły przez Ki­jów i Żytomierz, kierując się ku Wołyniowi.

Dnia 18. Kwietnia-. Nowe rozprawy z powodu ewa- kuacyi artylerji, generał Pelletier, pragnie ciągle odro­czyć to postanowienie.

Raport emisarjusza przysłany przez generała Ka­mienieckiego potwierdza wejście wojsk rosyjskich przez Kijów na Wołyń, ale zamiast 40 tysięcy, mówi tylko o czterech przybyłych pułkach. Posłano tegoż dnia raport do króla o projektowanej ewakuacji, i wiado­mości otrzymane o ruchach wojsk rosyjskich. Ma­jor Dziakowski posłany w okolice Białegostoku i Gro­dna, dla sprawdzenia raportów, które z tamtych stron nadchodziły, prawie wszystkim wiadomościom za­przecza. '

Dnia 19. Kwietnia. List nas doszedł od marszał­ka Davoust'a, powtarza w nim polecenie dane w po­przedzających, aby arsenał warszawski przenieść do Modlina.

Poleciłem znieść dom drewniany, znajdujący się o' piętnaście kroków od magazynów prochu na Pradze.

Wniosłem ażeby wysłać na stały pobyt oficerów roztropnych do Jiryłowa, Terespola, Tykocina i na- przeciwr Jurborga, ażeby dawali wiedzieć co się dzieje u sąsiadówr, a uchronili nas od fałszywych alarmów, któremi nas do dziś dnia niepokoją. Polecono gene­

rałowi Rożnieckiemu wykonanie postanowionych środ­ków organizacji kawalerji.

Dnia 20. Kwietnia. Wysłano raport do marszał­ka Davoust'a i księcia Poniatowskiego o wszystkiem co w ciągu tygodnia się zrobiło, i nowinach odebra­nych od granicy.

Dnia 21. Kwietnia. Przysłano nam raport potwier­dzający, że Rosjanie skupiają się od strony Słonima. Embargo w Rydze położone na statki angielskie, zo­stało zniesione. Oprócz dywizji, która stoi w Słoninie jest druga świeżo przybyła z wewnątrz kraju, rozło­żona w części na Żmudzi, w części w Kurlandji. Na wypadek zerwania między Francją i Rosją cesarz Ale­ksander ma, jak mówią, ogłosić się królem polskim.

Dnia 22. Kwietnia. Pisałem do króla przedstawia­jąc mu potrzebę przyśpieszenia formacyi gwardyi na­rodowej, stosownie do ostatniego dekretu J. K. M. Do depeszy tej przyłączono wszystkie nowiny odebrane w ciągu tygodnia.

Dnia 23. Kwietnia Generał Pelletier komuniko­wał mi depeszę odebraną od marszałka Davoust. Za­wiera ona powtórzenie tych rad, jakie dawano księciu Poniatowskiemu dla obrony kraju.

Dnia 24. Kwietnia. Pisano do marszałka i zako­munikowano mu raport pułkownika Tyszkiewicza.

Dnia 25. Kwietnia. Depesza wyprawiona wczoraj do marszałka zginęła między Warszawą a Ołtarzewem. Wypadek ten jest mnóstwa podejrzeń przyczyną, re­zydent Bignon niezmiernie się gniewa.

Pisałem do króla posyłając mu raport pułkownika Tyszkiewicza. Depesza się znalazła.

Dnia 26. Kwietnia. Rozkaz uczynienia poboru ko­ni przybył. Z tych 2,500 przeznaczono do kawalerji, 1,300 do artylerji regimentów, 200 pod ambulanse. Major Dziakowski przysłał raport od granicy, który wcale jasny nie jest. Kazałem przyśpieszyć zburzenie domu drewnianego, który stoi blizko magazynów pro­chu. Przedstawiłem, aby wysłać generała Rożnieckie- go dla dozoru w wykonaniu urządzeń przepisanych kawalerji. Komendant Zamościa donosi, że magazyny żywności zaczynają się napełniać w tej twierdzy, i że zajął trzy kościoły dla umieszczenia zapasów. Forty- fikowanie Pragi idzie bardzo powoli.

Dnia 27. Kwietnia. Wysłano raport do marszałka. Nowiny które odbieramy od granic zawsze nie jasne, nie pewne, często sprzeczne. Między czwartą a piątą po południu kurjer do króla przywiózł rozkaz ewa­kuowania Warszawy, wywiezienia broni i artylerji. J. K. Mość rozkazuje nam bronić Wisły i przeprawy przez nią, i zgromadzić wszystkie siły między Pułtu­skiem a Warszawą. Narada ministerjalna w tym przed­miocie zwołana, trwała aż dc> północy.

Dnia 28. Kwietnia. Pisałem do króla aby mu zdać sprawę z przedsięwziętych środków dla ewakuacji ar­senału, szpitalów i składów (depots) znajdujących się w Warszawie lub na prawym brzegu Wisły. Rozkazy wydane zostały ażeby 12 pułk piechoty, a 3 i 4 jazdy zbliżyły się ku Wiśle.

Odebraliśmy raport, że kiku kozaków ruskich po­zwoliło sobie wtargnąć na terrytorjum nasze ugania­jąc się za dwóma ludźmi, którzy uciekali z zagrani­cy. Wypadek miał miejsce w Łosośnie. Podobny gwałt trafił się też w Krylowie, ale ten nie został popełnio­ny przez żołnierzy rosyjskich, tylko przez urzędnika z komory.

Dnia 29. Kwietnia. Generał Rożniecki otrzymał rozkaz objęcia dowództwa nad całą jazdą znajdującą się na prawym brzegu Wisły. Pułkownika Malet po­słano do Drezna, aby zdał sprawę królowi ze stanu fortyfikacji twierdzy Zamościa. Pan Karwicki przyby­ły z Wołynia powiada, że tam krążą wieści, że wkrót­ce zebranych będzie dwanaście dywizji dla działania przeciwko Francji. Te dwanaście dywizji składać bę­dą trzy korpusa wojsk, każdy po cztery dywizje pie­choty. Każda dywizja mieć będzie w sobie po dwana­ście bataljonów piechoty, a batalion po tysiąc dwieście ludzi. Dwa pułki kozackie przywiązane będą do każ­dej dywizji piechoty. Jazda podzielona na dywizje dodaną będzie do każdego armji korpusu. Dywizja jazdy każda składać się będzie z pięciu pułków, z któ­rych jeden ułański. Baterja od dwudziestu dział do­łączoną być ma do każdego korpusu armji", oprócz dział przy batalionach. Wydano rozkazy aby ewakuo­wano składy i szpitale znajdujące się na brzegu pra­wym Wisły.

Pułk siedemnasty piechoty otrzymał rozkaz udać się do Torunia, gdzie będzie stać załogą.

Dnia 30. Kwietnia-. Pobór koni ukończony został, oficerów wyszle się do każdego powiatu dla przyjmo­wania ich. Generałowie komendanci w swych depar­tamentach, będą- doglądać wykonania tego postanowie­nia. Summy, które król wydać rozkazał wyjątkowo, ze względu na okoliczności, rozdzielone zostały po je­dnej siódmćj części, na każdy przedmiot wymagający nadzwyczajnych wydatków.

Organizacja armji na dywizje po raz wtóry była wzniesioną, roztrząsaną, i tymczasowo zdecydowaną. Będzie dwie dywizje piechoty i dwie inne jazdy, a je­dna rezerwowa.

Tegoż dnia roztrząsano kwestję gwardji narodo­wych, wnoszono aby zorganizować ich dziesięć tysięcy, ruchomych.

Dnia 1. Maja. Generał Dąbrowski odebrał rozkaz objęcia komendy nad jedną dywizją jazdy. Przyszedł, kurjer od marszałka Davoust, list jego datowauy z 24. przeszłego miesiąca, zawiera powtórzenie ostatnich roz­kazów króla tyczących się ewakuacji. Pisano tegoż dnia do marszałka i do księcia Poniatowskiego.

Dnia 2. Maja. Jeszcze list od marszałka, radzi nam całą naszą kawalerję przenieść na prawy brzeg Wi­sły. Wyekspedjowano doń wczorajszego kurjera nazad. Działa przybywające z Magdeburga zostały zatrzymy­wane w drodze przez generała Beaupres gubernatora Głogowa, zapewne za wyższemi -rozkazami. Minister spraw wewnętrznych przyrzeka pracować, aby było dziesięć tysięcy ludzi gwardji narodowej do rozporzą­

dzenia. Traktowano o urządzeniu mostu w Stężycy, Łtóry ma kosztować 44 tysiące złotych. Kwestja była •o. wysłanie oficerów dla rozpatrzenia się na lewym ■brzegu Wisły.

Dnia 3. Maja. Ósmy pułk piechoty rozstawiwszy trzy kompanie woltyżerów w Modlinie, przybył do Warszawy. Proponowałem generałowi Wielhorskiemu, zastępującemu ministra wojny, aby kazał zbudować most na Wiśle przy ujściu Wieprza. Ewakuacja idzie dalej, ale jeszcze kilka dni potrwa.

Dnia 4. Maja. Pisaaio do marszałka i ks. Poniatow­skiego. Fortyfikacje pragskie idą bardzo powoli. Otrzy­maliśmy wiadomość, że Rosjanie wynoszą się z Wilna.

Major Dziakowski z powrotem, jeden z jego ra­portów zaginął. Oficer ten wszelkiemi środkami stara­jąc się zdobyć wiadomość o sile armji rosyjskiej w Li­twie, ocenia ją na 30,000 ludzi.

Dnia 5. Maja. Jeździłem opatrywać roboty w Mo­dlinie, mimo wszelkich usiłowań z naszej strony, w tym roku twierdza ukończoną nie będzie.

Dnia 6. Maja. List z dnia 29. Kwietnia od mar­szałka został mi oddany. Drugi odebrałem od generała Rożnieckiego, który donosi z nad brzegów Niemna, że Rosjanie wznoszą tete de pont na brzegu lewym Dźwi- ny. Fortyfikują też równie Dunaburg. Posłano ra­port do króla. Rozprawiano, czyby nie należało zbu­rzyć kościoła Bernardynów * z powodu, że zachowanie jego grozić nam może.

* Na Pradze. P. T.

, Dnia 7. Maja. List ad... oznajmuje że kilku Po­laków, a mianowicie Ogiński i Sulistrowski, snują się i kręcą po Litwie, badając umysły, wykładając, że nic by korzystniejszem nie mogło być dla Polski, nad skłonienie cesarza Aleksandra do przyjęcia tytułu kró­la polskiego. Dodaj^arazem, iż Rosjanie ufają w no­wą koalicję przeciwko Francji, i że nie kryją się ze swoją nienawiścią dla tego mocarstwa. Trzy długie li­sty generała Kamienieckiego dowodzą, że ten dowódz- ca nie wie sam co począć. Ponieważ pobór koni i kon- skrypcja doznały zwłoki w departamencie lubelskim, dwunasty pułk jazdy otrzyma rozkaz pozostać w tych okolicach, dopóki wszystko nie będzie wykonanem.

Dnia 8. Maja. Wyprawiono do marszałka raport

0 wszystkich działaniach naszych i wypis z nowin odebranych od granicy. Krąży wieść po Galicji oznaj- mująca, że cesarz Aleksander, ma się udać na Lwów do Wiednia, co ma minę bajki. Większa część bara­ków pierwszego pułku w Modlinie, spaliła się.

Dnia 9. Maja. Odebrałem list od króla, oznajmu- jący mi o odebraniu raportów wysłanych, i zawierają­cy rozkaz wyprawienia do Głogowa szwadrona kawa­lerji. Posłano do Drezna notę o dywizjach ruskich, które mają się zgromadzić w prowincjach dawniej pol­skich. Wiadomość tę sprawdzono. PP. Ostrowski

1 Krasiński odebrali wiadomość, że pięć dywizji ro­syjskich wyszły świeżo na Podole i Wołyń. Szlachcic przybyły od Lubaru zapewnia, że pełno wojsk jest w okolicy Cudnowa.

Dnia 10. Maja. Nadeszła odpowiedź marszałka na list z dnia 25. Generał Rożniecki donosi, iż prawie pewno Rosjanie mają czterdzieści batalionów rezerw, które są wszystkie trzeciemi batalionami różnych kor­pusów. Że oprócz tego mają pięćdziesiąt bataljonów rekrutów. Wszystkie te batalion^stoją na linji Dźwi- ny i Dniepru.

Dnia 11. Maja. Nienowego, tylko odebrane wieści się potwierdzają. Pułkownik Malet powrócił z Drezna. Pisano do marszałka i do księęia Poniatowskiego.

Dnia 12. Maja. Nic nowego, generał Rożniecki po­jechał do Hrubieszowa.

Dnia 13. Maja. Pisałem do króla. Zaczynają nad­chodzić konie.

Dnia 14. Maja. Garnizon odprawił musztrę w obec­ności pana bar. de Bignon. Wiadomości o" poprawia­niu dróg w Rosji się potwierdzą.

Dnia 15. Maja. Odebraliśmy list od marszałka pod datą d. 7. t. m. Chodzą pieści iż w. książę Konstan­ty przybył do Żytomierza na Ukrainę. .

Generał Dąbrowski przyjechał do Warszawy. Są­dzi on razem ze mną, że wojna odporna nie przystała nam, że nasze cofanie się ku Odrze przeraziłoby umysły słabe i wahające się, że przeciwnie wtargnię­cie do Rosji, nieskończenieby dla nas było pożytecz­niejsze. Duch żołnierzy, duch mieszkańców, utrzymał­by się w'usposobieniu korzystnem dla sprawy publicz­nej, co dla nas jest największego znaczenia. Ale nie-

mamy swojej woli, i jesteśmy zmuszeni słuchać roz­kazów jakie nam dają.

Dnia 16. Maja. Pisaliśmy do króla oznajmując mu, że postanowiono zburzyć kościół Bernardynów na Pradze.

Dnia 17. Maja. [Rozchodzi się po mieście, że Ro­sjanie mają formować cztery obozy, każdy po 30 ty­sięcy ludzi. Mamy największą pewność, iż Rosjanie magazyny ogromne założyli w Łucku i Kowalu na Wołyniu.

Dnia 18. Maja. Marszałkowi posłano wiadomości od granic.

Dnia 19. Maja. Odbywaliśmy manewra w Modli­nie, cztery pułki, które tam trzymają załogę, są jak najpiękniejsze. Fortyfikacje znacznie też podrosły.

Dnia 20. Maja. Odbyto rewię artylerji lekkiej i li­niowej. List od marszałka datowany dnia 13. t. m. nadszedł. . 1

Dnia 21. Maja. Ciągle też same wiadomości od granic, o uformowaniu czterech obozów, przybyciu wprędce nastąpić mającem W. Ks. Konstantego, repa­racji dróg. Nasz einisarjusz powrócił z Wołoszczyzny, raport jego mnićj niż nieznaczący, głupiec jest, które­go więcej do podobnych zleceń używać nie można. Choroba generała Wielhorskiego powstrzyma nasze czynności.

Dnia 22. Maja. Pisano do marszałka.

Dnia 23. Maja. Garnizon musztrowano. Oficer ro­syjski podejrzany o szpiegostwo, z Modlina został przy-"

prowadzony do Warszawy. Ponieważ pasport miał wydany z Petersburga, musiano z nim postąpić z pe- wnemi względami, ale mu poddano, ażeby zaraz księ- ztwo opuścił. O wszysfckiem raport do króla wy­słano.

Dnia 24. Maja. List odebraliśmy od księcia Po­niatowskiego z Paryża, nie mówi nic o swym powro­cie. List jego z d. 3. t. m.

Dnia 25. Maja. Pisano do marszałka. Tegoż dnia wieczorem opuściłem Warszawę z panem de Bignon dla obejrzenia brygady strzelców konnych w Łowiczu.

Dnia 26. Maja. Dwa pułki strzelców konnych do­skonale maszerowały. Dwa te regimenta wybornie wyglądają.

Dnia 27. Maja. Dekret królewski z d. 18. t. m. doszedł do wiadomości mojej. J. K. Mość zawiesza część poboru koni i ludzi. Pisano tegoż dnia do króla.

Pnia 28. Maja. Zwiedzałem fortyfikacje Pragi, bu­rzenie klasztoru rozpoczęto tegoż dnia Nowiny ode­brane od granic znowu zaczynają być zastraszające. Rosjanie siły mają wielkie i można wojsko ich, któ- rem rozporządzają na Litwie i Wołyniu rachować do 120 tysięcy ludzi, z których 25 do 28 tysięcy jazdy.

Dnia 29. Maja. Pisałem znowu do marszałka. Te­goż dnia odebraliśmy wiadomość o pogwałceniu terry- torjum rosyjskiego przez gwardję narodową łomżyń­ską. Odebraliśmy rozkaz uformowania czwartych ba­talionów do 5-go 10-go i 11-go pułku piechoty. Kom-

pania do depot licząca 200, głów, musi być dodaną do każdego z jedenastu pułków, które nam pozostają. Armia będzie się składać ze trzech dywizji; z tych dwie, każda po cztery pułki piechoty, trzecia ze trzech. Kawalerja rozdzieli się na trzy brygady i będzie sta­nowić czwartą dywizję.

Dnia 30. Maja. Nic nowego.

Dnia 1. Czerwca. Pisano do marszałka i do księ­cia Poniatowskiego. Postanowiono tegoż dnia, aby ge­nerał Dąbrowski jechał na inspekcję robót do Za­mościa.

Dnia 2. Czerwca Wielka parada z powodu uro­czystości chrzcin króla 'rzymskiego.

Dnia 3. Czerwca. Konie z kilku departamentów zostały przyprowadzone do artylerji i dla administracji.

Dnia 4. Czerwca. Kurjer z Drezna przywiózł nam rozkazy z Paryża.

Dnia 5. Czerwca. Pisałem do marszałka i do in- tendenta głównego Cliambón. Konie ciągle nad­chodzą.

Dnia 6. Czerwca. Odebrałem list od p. Senft., ty­czący się artylerji, znajdującej się w Głogowie. Pisano do króla. Wydano rozkazy, aby z nowych zaciągów przysłano obliczenie. Nadeszła wieść o powstaniu chło­pów na Szlązku, ale pewnie fałszywa. List od mar­szałka.

Dnia 7. Czerwca. Nic nowego. Rosjanie wzmacnia­ją się i skupiają we trzech punktach — w Kurlandji, w Słonimie na Litwie i w Łucku na Wołyniu.

Dnia 8. Czerwca. Pisałem do króla i do księcia Poniatowskiego. Forteca Zamość ma zapasów na dzie­sięć miesięcy. Sztafeta oznąjmuje o transporcie pienię­dzy .nadchodzących z Drezna; przybyła o godzinie drugiej po południu.

Dnia 9. Czerwca. Jeździłem oglądać roboty w Mo­dlinie, które mimo całych usiłowań naszych w tym roku skończone nie będą; generał Dąbrowski powró­cił z Zamościa.

Dnia 10. Czerwca. Nic nowego.

Dnia 11. Czerwca. List odebraliśmy od marszał­ka. Generał Fiszer jeździł oglądać brygady w Sieroc- ku i w Modlinie, dla przyśpieszenia robót.

Dnia 12. Czerwca. Pisano do marszałka i do ks. Poniatowskiego.

Dnia 13. Czerwca. Nic nowego.

Dnia 14. Czerwca. Oznajmiłem generałowi Dą­browskiemu, aby komendę objął nad wojskiem, gdyż jestem zmuszony oddalić się na dni osiem. Pisałem o tem do króla i do marszałka.

GENERAŁA DZIEWAN0WSK1EG0

POCZĄTEK KAMPANJI

W KO K IJ ISIS

I DZIEMIK WOJEMYCH CZYM03CI

DYWIZJI

Generała Dąbrowskiego.

(W niewoli pisany). -

J- 7- Kraszewskiego, Biblioteka. Tom VI.

POCZĄTEK KAMPANJI

w roku 1812

czyli przejście Niemna przez prawe skrzydło wielkiśj armii

pod komenda

m K. Jmci Westfalskiego.

Dnia 29. Czerwca. Generał Tyszkiewicz ze swoją brygadą i z pierwszym pułkiem piechoty polskiej sta­nął pomiędzy Eososną a Niemnem, naprzeciw Grodna. Ale ponieważ Król Jmć mało zapewne miał zaufania w generałach polskich, a bardziej dla zobligowania swoich, zdał tego całego oddziału komendę westfal­skiemu, generałowi Halcz, który jak słyszałem, zda- leka bardzo przyglądał się tej sprawie.

Generał Płatów stojący w Grodnie z całą lekką konnicą wysłał naprzeciw polskiego wojska kilka puł­ków kozaczych, a z za Niemna działami ich prote­gował.

Pułk pierwszy szaserów pułkownika Przependow- skiego z małą stratą swoich, równie jako i małym zy­skiem spędził nieprzyjaciela, który przeszedłszy most spalił go za sobą, a wojska polskie stanęły obozem na placu bitwy. Tegoż samego dnia generał Płatów opuścił Grodno w nocy w liczbie ośmnastu tysięcy różnej jazdy i dwunastu dział polowych udając się ku Ladzie. Cały zaś czwarty korpus jazdy biwakował w okolicach Adamowie, gdzie była główna kwatera tego korpusu.

Dnia 30. Czerwca. Generał Tyszkiewicz przepra­wił się na statkach przez Niemen ze swoim oddzia­łem i most kazał budować.

Cała kawalerja czwartego i piątego korpusów prze­szła po mostach Niemen i Grodno, za nią dywizja piątego korpusu pod komendą generała Dąbrowskie­go, za którą przeszły gwardje westfalskie, a za nie­mi król i książę Poniatowski, przenieśli do tego mia­sta główne kwatery.

Dnia 1. Lipca. Dywizja ułanów ruszyła naprzód, brygada 29-ta poszła ku Mereczowi dla zrobienia ko­munikacji z korpusem wice-króla włoskiego, 28-ma sta­ła za nią, pułk drugi w Rosiłkąch gdzie była kwate­ra generała brygady, siódmy w Konkolinie, jedenasty w Grandyczy. Główna kwatera • korpusu i dywizji w Grodnie, reszta kawalerji w okolicach miasta na prawo ku Bielicy. Tegoż dnia przeszła reszta korpusu piątego.

Dnia 2. Lipca. Cała arrnja spoczywała czekając za westfalską piechotą, która dnia tego dopiero prze­szła Niemen, prócz brygady huzarów westfalskich i je­denastego pułku ułanów, które poszły pod komendą generała westfalskiego Hamerstein do Lady. Nieprzy­jaciel uprzedził ich przybycie i rzucił się na prawo.

Dnia 3. Lipca. Spoczynek całćj armji, wieczorem dopiero dywizja ułanów nagły odebrała marszu rozkaz.

Dnia 4. Lipca. Brygada dwudziesta ósma stanęła w Wasilkowie o jedenaście mil od noclegu, brygada dwudziesta dziewiąta toż samo zrobiła i stanęła w La­dzie. Z dnia czwartego na piąty przybiegł adjutant od generała Rożnieckiego z rozkazem do generałów brygad, aby w dniu piątym brygady stanęły nad Nie­mnem w Bielicy.

Dnia 5. Lipca. Brygada dwudziesta dziewiąta no­cowała w Bielicy, dwudziesta ósma w Papierni.

Dnia 6. Lipca. Spoczynek w Bielicy.

Dnia 7. Lipca. Brygada dwudziesta dziewiąta prze­szła wbród rano Niemen, a po południu brygada dwu­dziesta ósma, a za nią później brygada Tyszkiewicza.

Dnia 8. Lipca. Rano cała dywizja ułanów złączy­ła się w Nowogrodku gdzie i generał dywizji swoją kwaterę założył, później nadeszła jazda piątego kor­pusu, a przed wieczorem tego samego dnia generał Turno ze swą brygadą poszedł do Koralic, zkąd wy­słał zaraz w nocy szwadron pułku trzeciego pod ko­mendą szefa Sumińskiego, do Miru. Ten szwadron na­padł nieprzyjaciela pod miastem, rozpędził go i zabrał

kilkunastu niewolnika. Z poranku pułkownik Radzi­miński, nadchodzi z resztą pułku. Zwiedzony fałszy- wemi wieści żydowskiemi o sile nieprzyjaciela posu­nął się za nim aż za miasto, lecz niespodziewanie zo­baczył się wpośród całego korpusu Płatowa, przecl którym lubo się bardzo porządnie rejterował, przecie- cież ustąpić .musiał przewyższającej sile. " Generał Turno dowiedziawszy się o tym wypadku, poszedł na pomoc z dwoma pułkami piętnastym i szesnastym, wstrzymał nieprzyjaciela i nakoniec zrejterował się za groblę z małą stratą żołnierzy i coś oficerów złapa­nych z przyczyny złych koni. Generał Rożniecki wy­szedłszy z brygadą dwudziestą dziewiątą o godzinie dziewiątej rano z Nowogrodka, w Koralicacli odebrał od generała Turny o tej aferze raport, i pośpieszył natychmiast do Turczy, zkąd po małym spoczynku, ruszył zaraz naprzód do pierwszej wioski, gdzie pułk piętnasty stał w przedniej straży. Tam zgroma­dziwszy brygady, bardzo przyzwoicie naganiał dwu­dziestej dziewiątej zbyteczną żwawość i uniesienie się a dwudziestej ósmej dawał z niej przykład, jaką ma być w pierwszej okazji, poczem posłał dwie części dy­wizji, na pilnowanie miejsc przez błota do przejścia zdolnych, z rozkazem powrotu jak najraniej, ale noc była krótka, zaledwie pułki na miejscach stanęły po­wracać musiały.

Dnia 10. Lipca. Rano generał Rożniecki niecier­pliwy zemszczenia się, nieczekając na powrót dwudzie­stej ósmćj brygady ruszył sam z dwudziestą dziewiątą

ku Mirowi, gdzie go dwudziesta ósma dogoniła, przy­szedłszy pod Mir pułk piętnasty wysłał na trakt nie- świeżski dla strzeżenia się od nieprzyjaciela, reszta dywizji została za miastem, kazawszy jćj brać żyto z magazynu, a sam zbierał żywność w mieście. Oko­ło godziny jedenastej ruszyliśmy za miasto, a nieu- szedłszy więcej jak dobre pół mili, pułk piętnasty spotkał pod laskiem nieprzyjaciela, który po kilku wy­strzałach cofnął się za lasek. Generał Rożniecki sta­nąć kazał dywizji i sformować się w szwadrony, prócz pułku siódmego, któremu kazał pójść za las dla uwa­żania nieprzyjaciela, który się zdawał cofać; dla prze­konania się o czem generał dywizji sam osobiście po­jechał do pułku siódmego a za powrotem swoim od­bierając powtórne o cofaniu się doniesienie, rozkazał pułkom brygady dwudziestej ósmej zsiąść z koni i trzymać za cugle, a brygadzie dwudziestej dziewią­tej kazał zsiąść, wykiełznać i paść, a ludziom jeść, gotować.

Zaledwie brygada dwudziesta dziewiąta paść konie zaczęła, gdy pułkownik Zawadzki donosi, że nieprzyja­ciel z oardzo. mocną siła pokazuje sie, a w ten moment słyszemy armatnie strzały, do pułku siódmego wymie­rzone.

Generał dywizji rozkazał wsiąść na koń, odesłał wszystkie bagaże za Mir, a adjutantowi generała Dzie- wanowskiego, kapitanowi Klichowskiemu, rozkazał je­chać do Miru dowiedzieć się, czyli brygada generała

Tyszkiewicza przyszła, i z nią baterja artylerji kon- nśj, prosząc aby przychodził.

Adjutant Klichowski niezastał jeszcze ani brygady ani baterji, ale zastał pana Serona, szefa sztabu kor­pusu czwartego jazdy, który taką dał odpowiedź „que la brigade et 1'artillerie n'est qu'a un quart de lieu de la yille, et que je les ferai avanęer au grand trot.'-" Lecz nieszczęściem bagaże natrafiwszy brygadę gene­rała Tyszkiewicza i artyleryą, tak one zaalarmowały, że pierwsza stanęła, a druga w tył mocno uciekała, aż przecież generał Kamiński zwrócił baterję, a bry­gadzie kazał naprzód pójść.

Tymczasem nieprzyjaciel coraz nowem wojskiem nacierając, a widząc, że żadne nam posiłki nie nad­chodzą, ośmielony położeniem naszego wojska, około godziny szóstej ze wszystkich stron zaczął nas atako­wać; pierwszy pułk jedenasty po daniu walecznego odporu uledz musiał przemocy, i zabrał z sobą swo­jego generała, za tym, cała dywizja przymuszona by­ła do cofnięcia się, ścigana aż pod mury miasta Miru.

Generał Rożniecki stojący w odwodzie z częścią pułku drugiego cofnął się wraz z generałem Turno, który się przyłączył do niegoppo za rzekę, w nieja­kiej odległości po prawej stronie miasta. Przybycie armat, z nich trzy wystrzały, wstrzymały zapęd nie­przyjaciela, tak dalece, że niewolników popuszczano, nakoniec noc wszystko pokryła.

Ile w tym dniu brygada dwudziesta dziewiąta ucierpiała, niemożna się było z pewnością dowiedzieć.

Brygadzie dwudziestej ósmej tegoż dnia brakło w za­bitych, ranionych, w niewolą wziętych i zabłąkanych stu trzydziestu żołnierzy i sześciu oficerów.

Dnia 11. Lipca. Generał Rożniecki przybył do dnia do Miru, zorganizował dywizję, brygada dwudzie­sta dziewiąta została za miastem, a dwudziesta ósma poszła naprzód na trakt nieświeżski.

Dnia 12. Lipca. Król Jmc. przeniósł swoją kwate­rę do Miru, równie jako i dowódzca korpusu piątego książę Poniatowski. Za przybyciem którego cała ka- walerja przeszła pod rozkazy generała Latour-Mau- bourg i ruszyła ku Nieświeżowi, dywizja ułanów szła na czele, dwudziesta ósma brygada robiła przednią straż. Dla zaszłej nocy i blizkości nieprzyjaciela, któ­ry każdy krok dysputował awangardzie, cały korpus -zanocował o mile przed Nieświżem.

Dnia 3. Lipca. O północy, szef Żukowski pułku •drugiego jazdy, odebrał rozkaz pójść ze swym szwa­dronem za nieprzyjacielem dla wyśledzenia jego obro­tów ; około godziny czwartej rano przysłał raport że stanął w Nieświżu, niedogoniwszy nieprzyjaciela. Za odebraniem takiego raportu generał Latour-Maubourg kazawszy ruszyć całemu^korpusowi w odstępach, sam z dywizją ułanów pomaszerował na czele, którą zo­stawiwszy za miastem, z generałem dywizji pojechał do miasta, gdzie trochę spocząwszy, powiedział gene­rałowi Rożnieckiemu, aby dywizji ruszyć kazał a sam zapomniawszy, że dywizja nieprzyjacielska opodal sta­ła, wziąwszy tylko swoją eskortę i szwadron Żuków-

skiego, który "na trakcie przed miastem stał, pomasze­rował, lecz zaledwie uszedł trzy lub cztery wiorsty od miasta, nieprzyjaciel zobaczywszy to, taką siłą na­parł i otoczył go, że zaledwie wyszedł, z tej biedy ze stratą dwóch kirysjerów z eskorty, i dwóch ułanów zabitych i pięciu ranionych z pułku drugiego, szczęś­ciem dla niego, że generał Rożniecki spostrzegłszy tu­man z daleka, domyślił się co jest, i rozkazał genera­łowi Dziewanowskiemu z resztą pułku drugiego galo­pem ruszyć, a sam z całą dywizją kłusem poszedłr co nieprzyjaciel spostrzegłszy cofnął się. Generał La- tourg Maubourg widząc się być tak blizko nieprzyja­ciela, rozkazał dywizji sformować kolumnę szwadro­nu z podwójnym odstępem, a boczne- straże flankerów wysłać opodal dla oczyszczenia lasków i podejrzanych miejsc, w tym porządku maszerując stanął we wsi Rajówce, gdzie kazał stanąć z brygadą generałowi Dziewanowskiemu, reszcie zaś korpusu po za wsią co nieprzyjaciel spostrzegłszy, zaczął się stanowić w ró­żnych punktach pod lasem, lecz kilkanaście strzałów armatnich od naszej artylerji konnej, dobrze do niego wymierzonych wypędziły go i korpus spokojnie noc całą spoczywał.

Dnia 14. Lipca. O godzinie piątej rano cały kor­pus ruszył z Rajówki traktem ku Romanowu mając brygadę huzarów westfalskich w przedniej straży, po­nieważ nieprzyjaciel zawsze się pokazywał i z przodu i ze skrzydeł. Cały korpus, siedmnaście pułków ja­zdy we wczorajszym porządku; to jest w kolumnie

szwadronowej maszerował aż do miasteczka Ciemko- wicz, gdzie nieprzyjaciel spaliwszy mosty na bagnistej bardzo rzece wszystko zatrzymał, i zdawał się chcieć bronić przejścia. Generał Rożniecki wziąwszy dywizją poszedł na prawo, gdzie obok młyna spalonego zna­lazł bród i wyszedł na lewe nieprzyjacielskie skrzy­dło , co ten zobaczywszy, cofnął się ku Romanowu. Około dziesiątej rano most sporządziwszy, cały korpus przeszedł, i główna kwatera korpusu i dywizjów zo­stały w miasteczku, wraz z wszystkiemi kirysjerami, artylerją i jednym bataljonem woltyżerów, dywizja uła­nów poszła na prawo do Rajkowic, dywizja piątego korpusu pod komendą generała Kamińskiego, poszła wielkim traktem ku Romanowu, i stanęła w lasku pod Kijewicami o milę od Ciemkowicz, brygada huza­rów westfalskich stanęła na lewo, we wsi Ruszkowo.

Generał Latour-Maubourg przewidując, że niechy­bnie pod Romanowem znów mosty spalą i korpus za­trzymany będzie, wysłał za nieprzyjacielem cztery szwadrony szaserów pułku pierwszego i szwadron uła­nów pułku dwunastego pod komendą pułkownika Prze- pendowskiego, z rozkazem,* aby wszystko co spotka przed sobą spędzał, i zapewnił sobie mosty. Przepę- dowski podszedłszy pod Romanow spostrzegł naprze­ciw siebie około 5,000 nieprzyjacielskiej jazdy, a lubo bardzo miał dużo ufności w swoim pułku, niechciał się przecież kompromitować; lecz posłał z doniesie­niem o tem oficera, do gererała Latour-Maubourg, 2 zapytaniem: czyli ma atakować czyli nie?" Oficer

czy nieuważny, czyli mało umiejący języka francuzkie- •go, zamiast powiedz ićć cinq ntille powiedział cinq cents. Generał Latour-Maubourg odebrawszy podobny raport, a niespodziewając się tak grubej omyłki, odpowiedział z całą żywością swojego charakteru: „iż zadziwia go, jakim sposobem pułkownik odważa się robić podobne zapytanie." Którą odpowiedź pułkownik odebrawszy, niezostawało mu, tylko wykonać rozkaz, lecz nieprzy­jaciel nieczekając tego, podług zwyczaju mając ukry­te po bokach swe wojsko, obskoczywszy go naokoło, niezważał ani na manewrowanie Szaserów, ani ich ka­rabinowe strzały, i pomimo od tylu lat doświadczenia pułkownika Przependowskiego, i majora Brzecliwy z dwunastego pułku w dwóch wojnach obeznanego z nieprzyjacielem, nic dokazać niemogli. Nieprzyjaciel pędził naszych aż pod same Kijowice, i dopiero za­trzymał się, spostrzegłszy brygadę generała księcia Sułkowskiego, gotową do odparcia goniących, tam się zatrzymali i nasi ze stratą majora Montresora * ośmiu niższych oficerów, i około dwustu siedmdziesięciu żoł­nierzy, mało co ubitych, najwięcej ranionych i w nie­wolę wziętych. Generał Latour-Maubourg dowiedziaw­szy się o tem, ruszył z całym korpusem aż do same­go Piomanowa, lecz zapóźno, bo nieprzyjaciel przeszedł już mosty, i one zapalił. Chciał generał francuzki prze­szkodzić spaleniu, lecz nieprzyjaciel bronił silnie arty- lerją, którćj z naszćj strony znowu dość długo niebyło,

* Który prżeszedł do służby rosyjskiej po wyleczeniu się z ran.

i to tylko najprzód trzy, a potem sześć armat kilka razy się odezwało. Lecz szczęśliwie, bo sam generał Płatów ciężką dostał w nogę kontuzję. Gen. Latour-Maubourg- widząc że w tym dniu próżno się zapędzać, częścią dla nadeszłej nocy, a częścią dla nie wiadomości, że na lewo (jak się później pokazało) można było obejść, — stra­ciwszy kilku ludzi z brygady księcia Sułkowskiego i drugie tyle z brygady westfalskiej, cofnąć się kazał na poprzednie stanowiska.

Dnia 15. Lipca. Cały korpus spoczywał, prócz brygady dwudziestej .ósmej, która przeszła na lewo do- wsi Ruszkowa na zastąpienie' brygady westfalskiej któ­rą zbliżono do dywizji generała Kamińskiego.

Dnia 16. Lipca. O czwartej godzinie cały korpus- ruszył i przeszedł rzekę Lachmurę, po lewej Roma­nowa idąc od Ciemkowicz, a po prawej od strony nie­przyjaciela, dywizja ułanów szła w przedniej straży, idąc zawsze trop w trop za nieprzyjacielem aż do Słucka, zkąd nieprzyjaciel nagle wypędzony nie zdążył w tern mieście trzech mostów spalić i poniżej na je­dnym młynie stojących na rzece Słuczy, ze stratą kilku kozaków, którzy podpalali. Generał Latour Mau- bourg z generałem Rożnięckim wyjechali pod protekcyą brygady dwudziestej ósmej na rozpoznanie nieprzyjaciela, stojącego pod lasem na trakcie urzeckim, lecz dla ciem- Wl i późnej pory wrócili się do miasta a generał ko­menderujący kazał się rozlokować całemu korpusowi.

Dnia 17. Lipca. O pierwszej z rana szef Żukow­ski posłany za nieprzyjacielem w trzysta ułanów, a&

do Urzecza o mil trzy zaszedł i około południa do­niósł, że nieprzyjaciel przeszedłszy o milę jeszcze da­lej rzekę Oressę, mosty za sobą popalił. Tegoż same­go dnia ruszyły do Urzecza najprzód Kamińskiego. potem Rożnieckiego główne dywizje i batalion wolty- żerów.

Dnia 18. Lipca. Dywizje polskie w Urzeczu, a ki- rysjery w Słucku przy głównej kwaterze spoczywały; do ostatniego z tych miast przybył także książę Pot ' niatowski z piątym korpusem, który po zasłabnięciu J. K. M. westfalskiego i złożeniu komendy prawego skrzy­dła, objął był tymczasowie dowództwo nad tem skrzy­dłem; a że miał rozkaz, aby dyrekcją swoją brał na Ihumen, rozkazał tedy całą konnicę cofnąć z Urzecza do Słucka. Przyszedł więc rozkaz aby brygada dwu­dziesta ósma z dywizji ułanów przyszła dnia tego z ca­łą artylerją i woltyżerami do Słucka, dwudziesta dzie­siąta do Pohosta i ztamtąd przyszła się złączyć z pierwszą w Słucku, dywizja generała Kamińskiego została na miejscu.

Dnia 19. Lipca. Rano piąty korpus ruszył do Chro­mowa, a za nim przeszła brygada generała Tyszkiewi­cza, generał Turno z brygadą dwudziestą dziewiątą przybył z Pohosta, i złączył się z korpusem.

Dnia 20. Lipca. Generał Kamiński z brygadą ge­nerała księcia Sułkowskiego przeszedł Słuck i poszedł za piątym korpusem.

Dnia 21. Lipca. Generał Latour-Maubourg z ca- 2ym korpusem i woltyżerami ruszył z Słucka i stanął

U' Chrozowie, zkąd pobiegł za księciem Poniatowskim, którego dogonił w Dołhynowie, a za powrotem swoim (niemożna pewno wiedzieć bałamuctwa tego przyczy­ny) wydał rozkaz aby znów cały korpus, wrócił się i z woltyżerami do Słucka, jakoż tego dnia stanął w Słucku, która niepewność dała nam stracić sześć dni marszu, kręcąc się na jednem miejscu, i o tyleż uprzedzić nas księciu Bagracionowi.

Dnia 22. pułk 17ty piechoty polskiej pod komendą generała Paszkowskiego przybył do Słucka, za przy­byciem którego cała dywizya ułanów z batalionem woltyżerów i cała artylerja ruszyła nad Oressę, gdzie już wprzódy poszedł był pułkownik Zawadzki z swym puł­kiem dla przysposobienia mostów, a za dywizyą ułanów poszedł pułk siedmnasty i kirysyery.

Dnia 23. od rana, cały korpus przechodził Oressę. Generał Ptożniecki z brygadą dwudziastą óśmą i.,ba­talionem Mycielskiego woltyżerów i artyleryą stanął w Bukiennicy, brygada dwudziesta dziewiąta nocowała w Pasiece, gdzie główna kwatera korpusu była. Dy­wizya kirysyerów i pułk piechoty w tyle nocowały.

Dnia 24. Cały korpus czwarty jazdy z piechotą i artyleryą stanął w Hłusku nad rzeką Ptyczą, gdzie i główna kwatera "korpusu stanęła, a skoro popalone mosty były sporządzone, dywizya ułanów stanęła na równinach traktu idącego na Kossarzyce do Mozyra.

Dnia 25. cały korpus stał na miejscu, prócz bry­gady Dziewanowskiego, który z nią, z dwiema kom­paniami woltyżerów i bateryą artyleryi konnej poszedł

na lewo, do Borysowczyzny, po nad rzeką Ptyczą, pułk zaś piętnasty poszedł do Wilczy.

Dnia 26. spoczynek powszechny, prócz wysyłania patrolów.

Dnia 27. spoczynek.

Dnia 28. Generał Dziewanowski odebrał rozkaz od generała Latour Maubourg wysłania patrolów do Woł­czyna, Jakszyc, Lapiczków, odległych o mil 10 do 12 dla zrobienia komunikacji z korpusem piątym. Ge­nerał Turno posunął pułk piętnasty do Horbaszewic o mil trzy od Bobruj ska„ a sam stanął z resztą bry­gady w Wilczy.

Dnia 29. Generał Dziewanowski w nocy odebrał rozkaz od generała komenderującego, aby wysłał szu­kać drógjdo Jakszyc i Swisłoczy najsposobniejszych do przeprowadzenia armat i wozów amunicyjnych, oraz aby pułk 7. wysiał do Horodka, co' natychmiast uskutecznił.

Tegoż samego dnia w południe odebrał rozkaz, aby natychmiast wysłał pułk siódmy na Siedlce, Simocho- wice, Raduszyce ku Świsłoczy, dla przysposobienia mostów i naprawy dróg a sam aby z resztą brygady za nim postępował, co znów 5 dni marszu korpusowi czwartemu spóźnienia zrobiło.

Dnia 30. cały korpus ruszył, brygada dwudziesta ósma zanocowała w ftadusz-ycach, gdzie i główna kwa­tera stanęła. Reszta korpusu wraz z piechotą noco­wały w tyle. Generał Turno wraz swą brygadą szedł na Herbaszowice, Baranowice, Wołczyn, Hotynkę do Świsłoczy.

Dnia 31. brygada dwudziesta ósma ułanów przeszła rano wbród Ptycz, artylerja zaś wraz z piechotą, i ciężką konnicą przeprawiła się po. moście "zrobionym przed wie­czorem. Pułk 7. poszedł natychmiast rano do Świsłoczy, generał Dziewanowski z pułkiem drugim 4 bateryą. artyleryi konnej odebrał rozkaz udać się do Kamie­nicy. Pułk jedenasty i batalion jeden siedmnastego piechoty, pod# komendą pułkownika * Potockiego wy­słany był do Świsłoczy, dla zastąpienia brygady dwu­dziestej dziewiątej i pułku siódmego jazdy, reszta kor­pusu odebrała swoje przeznaczenie, lecz dla wielkiej ciemności i deszczu nikt prawie nie trafił do swego stanowiska, cliy^a nazajutrz, przepędziwszy całą noc w marszu.

Dnia 1. Sierpnia cały korpus przed południem złą­czył się w Jakszycach, prócz pułku jedenastego jazdy i batalionu siedmnastego piechoty, które do później zostały w Świsłoczy, to jest dni 12 lub 13.

Po południu pułk j siódmy otworzył marsz idąc M przedniej straży, za nim brygada dwudziesta dzie­wiąta, a za tą dywizya kirysyerów i artyllerya, co wszy­stko stanęło w mieście Berezynie wraz z główną kwa­terą. Generał zaś Dziewanowski czekał na miejscu dopóki wszystkie bagaże pozostałe nad Ptyczą nie- przeszły równie i rezerwa artyleryi, za któremi szedł dopiero z pułkiem siedemnastym piechoty, drugim ja­zdy i bateryą artyllryi konnejb robiąc tylną straż i stanął dnia tego w Bożynie.

* Antoniego.

I- Kraszewskiego, Bibljoteka YI. 7

Dnia 2. generał Latour Maubourg z całym korpu­sem ruszywszy z Berezyny zanocował w Pokoście, Generał Dziewanowski z ariergardą stanął w Bere- zynie.

Dnia 3. ruszyszy korpus rano z Pohosta stanął w miasteczku Białynicach, nad Drucią, w gubernii, mohylewskiej. Ariergardą przeszedłszy Pohost sta- stanęła w Kijewie.

Dnia 4. cały korpus jazdy udał się do Szkło­wa, ariergarda przyszła przed południem do Białynicz. gdzie Dziewanowski odebrał rozkaz od generała La­tour Maubourg, odesłać piechotę będącą w ariergar­dzie do Mohylewa, z którą poszedł zaraz generał Pa­szkowski dla złączenia się z piątym korpusem gdzie już od kilku dni spoczywał książę Poniatowski. Ge­nerał zaś Dziewanowski, stosownie do swego rozkazu, poszedł z resztą za korpusem do Szkłowa, a mając rozkaz pospieszenia, stanął dnia tego w Hołowczyznie.

Dnia 5. cały czwarty kopus jazdy zwrócony był z Szkłowa do Mohylowa i złączył się z piątym, ge­nerał za Dziewanowski odebrał rozkaz w marszu zwró­cić się do Mohylowa i zanocował w Śmietanicach z swo­im oddziałem.

Dnia 6. piąty korpus spoczywał koło Mohylowa, dla zebrania pozostałych żołnierzy w marszu. . Gene­rał zaś Latour Maubourg poszedł na noc do Dasz- kówki (gdzie niedawno książę Ekmiihl wybił Rajew- skiego, dywizyjnego generała rosyjskiego) a za nim dy­wizja generała Dąbrowskiego poszła.

Tegoż dnia generał Dziewanowski stanął w Mohy­lewie z Ariergardą.

Dnia 7. ariergarda z całą rezerwą artylerji stanęła w Daszkowce, generał Latour Maubonrg przeszedłszy stary By chów; stanął z całą jazdą około Ter mano wic. Generał Dąbrowski zanocował w Sapiżance, skąd posłał batalion pułku siedemnastego piechoty z dwoma armatami pod komendą szefa batationu Luxa do Cze- cherynki, a pułk piętnasty jazdy przez Czecherynkę poszedł do Pobyłowa.

Dnia 8. generał Latour Maubourg, a za nim dy­wizja generała Dąbrowskiego posunęły się po za no­wy By chów, ku Rohaczewu, a generał Dziewanowski odebrawszy rozkaz od generała dywizji Rożnieckiego, aby pospieszał za korpusem, pomimo wielkich bardzo deszczów przeszedł stary Bychów i stanął w nowym By chowie o półtory mili za korpusem.

Dnia 9. ariergarda dogoniła korpusu i prawie ra­zem dnia tego stanęła z całym korpusem w Roha- czewie.

Tegoż samego dnia pułkownik Zawadzki z drogi czyli z marszu wysłany był z pułkiem siódmym ja­zdy i z bataljonem czternastego piechoty do Pobyłowa, gdzie przyszedł i złączył się z nim pułk piętnasty jazdy.

Dnia 10. książę Poniatowski z piątym korpusem ruszył z Mohylowa do wielkiej armji. Gener. Latour

7*

id

Mauburg z swoim odpoczywał w Rohaczewie, prócz brygady dwudziestej dziewiątej ułanów, z której pułk przeszedłszy Druć w tern miejscu, gdzie w Dniepr wpa­da, poszedł prawym brzegiem ku Rzeczycy do Żło- bina, a pułkownik Tarnowski* przeszedłszy wpław Dniepr z swoim pułkiem, uważał nieprzyjaciela po le­wym, od strony Czernichowa.

Dnia 11. cały korpus w miejscach. Generał Dzie­wanowski odebrał rozkaz udania się osobą swoją do Pobyłowa, dla objęcia komendy nad oddziałami tam stojącemi.

Dnia 12. spoczynek powszechny, u przednich straży nie zaszło nic ważnego, wysłane tylko były patrole i porozstawiane kresy od Pobyłowa do Świsłoczy, dla utrzymaniu komunikacji pomiędzy pułkownikiem Potockim tam będącym, złapany był patrol pułku trzeciego jazdy z powodu zbytniej nieostrożności ofi­cera.

Dnia 13. około god. 3. zrana gen. Dziewanowski o- strzeżony był od chłopów, że znaczny oddział kozaków przyszedł do Omylny, wsi o 5 wiorst od Pobyłowa le­żącej, i że jest w intencji go napaść, i Pomimo że mu się to zdawało za szczerze *na chłopów dawnego ma­jora moskiewskiego pana Bułakowa, jednak strzegąc się ze wszystkich stron, wysiał ku nieprzyjacielowi naj­przód mały patrol z piętnastego pułku; a za nim ka-

* Marcin.

pitana Marciszewskiego z oddziałem 60 koni, którzy spotkali się z Moskalami w lasku na środku drogi z Pobyłowa do Omylny; po pierwszych wystrzałach pułkownik Zawadzki, który ze szwadronem szedł za nimi w assekuracji, pospieszywszy, pędził kozaków aż za Omylną więcej pół mili, ubiwszy kilku kozaków, a dwóch złapali.

Tegoż samego dnia korpus ruszył z Rohaczewa na- nazad do Mohylowa, wysłany kapitan Radoszewski ze szwadronem pułku siódmego do Swisłoczy, dla prze­wiezienia ekspedycji do pułkownika Potockiego, spot- kawszy się pod Michalewem na trakcie bobrujskim z nierównie mocniejszą siłą wrócił do Pobyłowa bez straty, a zarazem przywiózł wiadomość, że kressy w Mi­chałowie i w Zielonej Karczmie, o dwie mile od for­tecy, pozabierane zostały: czego, wysyłając one, z pe­wnością trzeba się było spodziewać. Gen. Dziewanow­ski mając rozkaz w nocy^puścić Pobyłów z swemi od­działy i pójść na Czecherynkę, a stamtąd zabrać tam stojący batalion siedmpastego pułku i armaty, ruszył o pierwszej i stanął dnia tego za Drucią i za Czeche- rynką. Pułkownik zaś Potocki odebrał inną drogą rozkaz opuścić Świsłocz i pójść -za korpusem.

Dnia 15. cały korpus stanął przed południem w sta­rym Bychowie, gdzie -gen. Latour Maubourg przejrza­wszy dywizje, miał mowę do wojska* z okazji imienin wielkiego Napoleona, z armat bito przy okrzykach: „niech żyje Napoleon," poczem był wielki obiad u ge­nerała.

a

Dnia 16. cały korpus ruszywszy rano, zanocował w Daszkówce na trakcie mohylowskim.

Dnia 17. cały korpus przeszedł Mohylów i stanął obozem po za Dnieprem.

Dnia 18. od rana gen. Lotour de Maubourg robił naoczną rewiją całej konnicy i artyleryi, -co sfatygo­wanego i mniej zdatnego do służby .zostawić w depo mohylowskiem rozkazał. Po południu zaś cały kor­pus i z dywizją generała Dąbrowskiego ruszył do Koroszowej.

Dnia 19. korpus czwarty jazdy stanął w Drobinie i tam została główna kwatera, dywizja zaś gen. Dąb- browskiego, i pułk piętnasty jazdy i jego główna kwa­tera stanęły w Rośny.

Dnia 20. spoczynek powszechny.

Dnia 21. spoczynek prócz pułku trzeciego jazdy, który dostał był rozkaz pójść ponad szosą.

Dnia 22. spoczynek.

Dnia 23. gen. Dziewanowski z brygadą dwudziestą ósmą odebrał rozkaz udać się do Łazić i przejść pod komendę gen. Dąbrowskiego, jakoż dnia tego prze­szedł. Ale ponieważ pułk 15. był już przy dywizji Dąbrowskiego, a pułk jedenasty był dopiero w mar­szu, gen. Rożniecki idąc do wielkiej armji, chcąc mieć z sobą brygadę, na którą mógłby rachować, korzy­stał z jakiegoś położenia, ile znał, jak pułk jedy-

ilasty pragnął się dystyng wować — i chcąc wszystkiemu dogodzić, zostawił pułk piętnasty przy brygadzie dwu­dziestej ósmej, a jedenasty złączył z brygadą dwudzie­stą dziewiątą, o czem się wspomina, aby w dalszym ciągu opisania było zrozumiane, gdy/ się mówić będzie o puł­ku piętnastym, który dotąd zawsze należał do bry­gady 28.

Dziennik czynności wojennych GENERAŁA DĄBROWSKIEGO

to jest:

od czasu odłączenia się korpusu generała Latour Maubourg, czyli dnia 24. Sierpnia, aż do złą­czenia się i przejścia Berezyny z wielką armia, to jest dnia 28. Novembra 1812 r."

Po przejściu za Dniepr korpusu czwartego rezer­wowego i dywizji piechoty gen. Dąbrowskiego, bę­dącego natenczas pod rozkazami gen. Latour Maubourg, komenderującego czwartym korpusem, tenże korpus stanął dnia 20. Sierpnia w Drobinie, a dywizja pie­choty w Łazicach.

Dnia 23. gen. Dąbrowski odebrał rozkaz, ażeby się cofnął z drogi do Smoleńska a. udał się pod Bo- brujsk, dla ściśnienia twierdzy i żasłonienia gubernij mińskiej, wileńskiej, od napaści korpusu Hertela, Za- polskiego i innych, które lubo złożone były tylko z za­kładowych batalionów i szwadronów, wynosiły przecież w ogóle jak mówią do-30 tysięcy. Dla wzmocnienia dywizji jego, gen. Dziewanowski odebrał rozkaz od gen. Latour Maubourg, aby opuścił dywizję gen. Ro-

Ś

.żnieckiego, a przeszedł z swą brygadą pod rozkazy

gen. Dąbrowskiego, co tego samego dnia uskutecznił.

Dnia 24.-" gen. Dziewanowski odebrał rozkaz uda­nia się jak najspieszniejszego z dwoma pułkami ja^dy do Mohylowa, gdzie już był jTułk siedmnasty piechoty, i gdzie stanął tegoż samego dnia, uprzedzony od gen. Dąbrowskiego, który się był, udał • naprzód do tego miasta, dla porozumienia się z tamtejszym gubernato­rem, gen. Marąuis d'Allorna i dowiedzenia się o nie­przyjacielu, reszta zaś dywizji stanęła dopiero d. 25. rano.

Gener. Dąbrowski dowiedziawszy się o położeniu nieprzyjaciela grożącego gubernii mohylowskiej, wysłał na całą noc generała Dziewanowski^) z pułkiem sie­demnastym piechoty, dwoma działami i dwoma puł­kami jazdy, siódmym i piętnastym naprzeciw gen. Za- polskiemu, który wyszedłszy z błot mozyrskich z oddzia­łem 4000 stanął w Rohaczewie i zagrażał Mohylewu.

Zaledwie generał Dziewanowski stanął w starym By chowie, trzeci szwadron przeprawiwszy wpław na lewy brzeg Dniepru, dla uważania z tej strony nie­przyjaciela ; natychmiast przednie straże nieprzyja­cielskie ustąpiły z nowego Bychowa; o czem ode­brawszy rapport generał Dziewanowski,- rozkazał pójść obiema brzegami aż do Rohaczewa dla lepszego się przekonania. Gen. Zapolski spostrzegłszy, że nie prze­staje na nowym Bychowie, ale go macać chce obiema brzegami rzeki, cofnął się po za Druć pozrzueawszy mo­sty za sobą i udał się ku Mozyrowi.

O czem dowiedziawszy się gen. Dziewanowski, jak

najpieszniej zameldował generałowi dywizji, który był na samem wyjściu'pod Bobrujsk, a tymczasem dał rozkaz pułkowi piętnastemu, aby opanował Rohaczew a dla zabezpieczenia się ze strony Bobrujska, wysłał szefa batalionu Luxa z jednym bataljonem i 50 kon­nicy do Czecherynki. Generał Dąbrowski odebrawszy takie doniesienie posłał natychmiast rozkaz gen. Dzie­wanowskiemu, aby zdawszy komendę pułku siedemna­stego piechoty, piętnasty jazdy i dwóch działa wraz z in­strukcją pułkowników Hornowekiemu, sam z resztą jazdy jak najspieszniej za nim przybywał.

Dnia 28. Sierpnia. Generał Dąbrowski z dywizją nocował w Nieszkowie, generał Dziewanowski w Boj- nicach w bok Moliylowa.

Dnia 29. Sierpnia. Dywizja nocowała w Klenkach, generał Dziewanowski z arjergardą w Niszkowie.

Dnia 30. Sierpnia. Dywizja stanęła w Polioście, arjergarda w Klewkach, zkąd ruszywszy do dnia, do­gonił dywizją w Pohoście, z którą poszedł razem do Kapłanie.

Dnia 1. Września. Spoczynek całej dywizji, prócz dwóch batalionów czternastego piechoty, jednego szwa­dronu drugiego jazdy i dwóch małych dział, które po­szły naprzód do Jakszyc.

Dnia 2. Września. Cała dywizja stanęła w Jar kszycach, a awangarda w Świsłoczy.

Dnia 3. Września. Generał dywizji sądząc że Ihu- uień powinien być pośrednim punktem, do zasłonienia gubernij wileńskiej i mińskiej, a razem w magazyny

najlepiej opatrzony, poszedł tam z całą dywizją zo­stawiwszy tylko w Świsłoczy oddział, który tam już był zaszedł. Lecz zaledwie dywizja stanęła w Ihume- niu, przybył kurjer od księcia Neuszatel z rozkazem od generała Dąbrowskiego, aby nietylko obserwował -Bobrujsk, ale aby go zupełnie ścisnął, dodając że dla wzmocnienia jego dywizji przyjdą mu w pomoc dwa re- gimenta piesze francuzkie, to jest dwudziesty trzeci lek­kiej piechoty z dwonia działami i regiment zbierany (re­giment de marche). •

Dnia 4 Września. Generał dywizji wysłał genera­ła Dziewanowskiego z pułkiem siódmym jazdy do Ja­kszyc, dla zakładania nąiprędszego magazynów, z przy- czyny przedsięwziętego oblążenia Bobrujska stosownie do rozkazów N. Cesarza. Dywizja zaś została w Ihu- meniu dla korzystania z magazynów, aż do dnia sió­dmego, generał Dąbrowski przyjechał osobą swoją dnia piątego do Jakszyc, a dnia szóstego 'stanął w Świ­słoczy, zkąd przesłał rozkaz dnia siedmnastego gene­rałowi Dziewanowskiemu i pułkownikowi Małachow­skiemu. aby natychmiast za nim osobami swemi przy­jeżdżali, dla dania im nowych rozkazów.

Dnia 7. Września. Dywizja stanęła z Ihumenia w Jakszycach.

Dnia 8. Września, O dziewiątej rano stanęła w Świ­słoczy, a na godzinę wprzód druga; bataliony czterna­stego szwadronu drugiego jazdy i chva małe działa stojące już w tem miejscu, poszły naprzód ku Bo- brujskowi i co krok bijąc się z nieprzyjacielem, za­

szły aż do Hołynki, a o drugiej po południu generał Dziewanowski wyszedł za tym oddziałem ze czterema szwadronami, mając swoje przeznaczenie pójść nad Berezynę poniżej Bobrujska, i nad Prypeć ku Mozyro- wi, i Petrykowu dla śledzenia korpusu Hertela, o któ­rym mówiono, że szedł naprzeciw dywizji generała Dąbrowskiego.

• Gdy się to dzieje, pułkownik Hornowski donosi, że dwie kolumny pułkowników Drejera i Baranowa, każ­da mocna z czterech batalionów, chcą się przebić z Czernichowa do Bobrujska,'o czem chcąc się prze­konać, posłał mocny oddział złożony z piechoty i ka­walerji pułku piętnastego jazdy pod komendą kapita­nów Szoma i Bromirskiego do Rohaczewa i Żłobina, którzy w Rohaczewie niespodziewanie napadłszy na- nieprzyjaciela prócz wielu bardzo wykłutych, przypro­wadzili wiele niewolnika i donieśli o rzeczywistej sile nieprzyjaciela. t

O czem generał Dąbrowski dowiedziawszy się wysłał natychmiast pułkownika Małachowskiego, na całą noc z pułkiem, za Berezynę aby, złączywszy się z pułkownikiem Hornowskim, wspólnie działali. Mała­chowski pilny w dopełnieniu rozkazów, zastępuje naj­przód pod Kaźmierówką Drejerowi, rozbija go, i sav mego jak mówiono śmiertelnie rani, a potem posśła pułkownika Hornowskiego do Pankratowic z ośmioma kampaniami i dwoma działami, a szefa Fontannę do -Holma, z dwiema kampaniami dla bronienia przepra­wy, sam zaś wprost idzie za Baranowem, rozpędza

go, zabiera więcej niż trzystu niewolników, z reszty wielu się na przeprawie topi, lecz ponieważ to wszy­stko dzieje się w bagnach i błotach trudno było za- pobiedz, aby się choć cząstkami niemogli za rzekę prze­prawić. Pułk zaś piętnasty jazdy napadłszy na bagaże zabrał onych dużo, wielką aptekę i lekarzy idących do Bobrujska, lecz to odprowadziwszy do Mohylowa, nie do dywizji, pan gubernator sobie zabrał.

Nie tajno jest, że w tych-akcjach, które trwały od jedenastego do piętnastego, nieprzyjaciel miał dużof straty, lecz i my nie byli bez niej, choć nierównie} niniejsza. Pułkownik Małachowski oddawał świadectwo [ pułkowi siedemnastemu i jego dowódzcy, z którego) niiędżjmnemi śmiertelnie rannym został Wężyk * ka­pitan. Chlubił się równie i z swego pułku i dowódz- ców batalionu Leszczyńskiego i Fontanny, z których pierwszy zginął później pod Borysowem.

Gdy się to dzieje na lewym brzegu Berezyny, na Prawym dnia dziewiątego podpułkownik czternastego pułku, komendant tego oddziału, wieczorem ruszył z Ho- łynki, w nocy opanował Wołczyn, a rano wypędził nieprzyjaciela z Panuszewic, stanowiska, bardzo mo­cnego i nam szkodliwego. Między innemi oddawał bardzo pochwałę w tej sprawie kapitanowi Łagowskie- niu pułku drugiego jazdyi• całemu szwadronowi, a szczególniej sierżantowi Mestrełlemu. Z drugiej stro­fy patrol pieszy napadłszy w Osowce na kozaków

* Ignacy Wężyk na wylot przestrzelony, żyje jednak dotąd.

obozujących; mógł ich był żywcem wziąść, łećz oficer kazawszy do nich wystrzelić, zaledwie wszystkich je­dnym wystrzałem nie zabił, mało co uciekło, a ucie­kając takiego po swych stanowiskach alarmu narobili, że wszyscy kozacy z okolic do fortecy pouciekali.

Generał Dziewanowski tego dnia stanął na popas w Horbaszewicach, a nocą pomaszerowawszy, nade- dniern stanął dnia dziesiątego w Wilczy, gdzie zatrzy­mał' się dzień cały oczekując za rezolucyą gene­rała dywizji, — na' kilkakrotne przedstawienie: że należałoby mu być wprzódy w Paryczewie nad Bere- zyną, jako w punkcie ważnym bo pośrednim, pomię­dzy Mozy rem i Bobrujskiem, niżeli nad Prypecią. Lecz generał Dąbrowski niemając tego punktu na karcie (gdyż wszystkie karty były niedoskonałe) nigdy mu nie- chciał dis-ecie odpowiedzieć a nawet zupełnie co do te­go artykułu milczał.

Tegoż dnia samego przyszedł batalion francuzki z regimentu trzydziestego trzeciego z dwoma działami i trochę szaserów pod komendą majora Ewert, które­go generał Dziewanowski odesłał do dywizji. Generał Dąbrowski odebrawszy rozkaz nietylko blokowania ale i atakowania Bobrujska, poszedł z nim na obser- wacyą i z różnemi oficerami, lecz poznawszy fortecę zblizka, opisał: „że niechcąc kompromitować interesu cesarskiego, tentować nawet nie odważy się;" tembar- dzićj, że nie miał mocniejszych jak kilkanaście sześcio- funtowych dział, gdy ich w fortecy mieli różnego ka­libru trzysta sześćdziesiąt, a tak wymierzone punkta

ni

i tak dobrze trafiano, że na miejscu obserwacji o włos generał Dąbrowski i komendant Ewert zabitymi nie byli, a jeden granat tak blizko głowy generała prze­szedł, że mu czapkę zrzucił.

Generał Dziewanowski nie-mogąc się doczekać od­powiedzi, a mając rozkaz W Hłusku urządzić komisjąłt dla założenia magazynów, (która się była zjechała) udał się dnia jedenastego rano do tego miasta, gdzie urzą­dziwszy Komisją, zaleciwszy zakładanie najśpieszniej- sze magazynów, niespuszczając się na zapewnienia ani obywateli ani kahału, że żadnego niema podobieństwa, aby nieprzyjaciel od Mozyra lub Petrykowa miał się pokazywać, wysłał swoich emisarjuszów i szpiegów, a sam odebrawszy doniesienie (choć prawdziwe ale za- ' późne) że właśnie w tym czasie miano prowadzić ar­maty z Bobrujska do Mozyra, stosując się do rozkazu sobie danego, który się tu niżej co do słowa kładzie a kończy się temi słowy „wreszcie wszystko się zo­stawia roztropnej gorliwości generała," — bierze na siebie odpowiedzialność, uwiadamia o tem generała dy­wizji, i dwunastego do dnia rusza z czterema szwa- ' dronami do Paryczewa a dnia trzynastego o trzeciej z rana napada to miasto, lecz już zapóźno, gdyż czte­ry armaty pod konwojem jednego majora i pięćdziesiąt kirysjerów, dwadzieścia cztery godziri wprzód wyszły ku Mozyrowi. Niechciał się w te strony dalej za nie­mi zapędzać, zabrawszy tylko wszystkie skarbowe po- wózki dla przecięcia komunikacji, zapieczętowawszy magazyny soli, której było 40,000 beczek ruskich.

160,000 korcy warszawskich, po małym spoczynku i napojeniu koni, widząc blizko bardzo za miastem harcujących kozaków cofnął się na popas do Krzysze- wic, (niemając na celu bitwy rozpoczynać, tylko obser­wować nieprzyjaciela), zkąd posłał raport przez kur- jera generałowi dywizji o położeniu miejsca, o zejściu się w tym punkcie pięciu pryncypalnych traktów, i o łatwej komunikacyi z Hornowskim, a sam niemo- gąc dojść dla zmęczonych koni do Hłuska, zanocował w Uszczerbkach.

Kopia r o z k a z u.

Świsłócz d. 8. Września 1812 r. '

Stosownie do dyspozycji J. W. generała dywizji. W. generał masz się udać niezwłocznie z dwoma pułkami jazdy drugim i siódmym, traktem najdogo­dniejszym doPetrykowa, obserwując jak najmocniej drogi od Mozyra ku Mińsku i Bobrujsku. Wszelkie oddziały na drodze spotkane, lub w poblizkości ge­nerała przechodzące należeć będą do rozkazów Je­go. Wszelkie statki szkodliwe dla nas mają być zni- " szczone, wreszcie wszystko się zostawia „roztropnej gorliwości generała." .

(podpisano) ssef sataim pul. Cedrowslti.

Dnia 14. Września. Powrócił do Hłuska i ten dzień chciał koniom odpocząć, aby nazajutrz zaraz ruszyć nad Prypeć ku Petrykowu, mając jakieś podejrzenie o nieprzyjacielu, gdyż za powrotem % Paryczewa, uwa­

żał, że tak obywatele szlachta, jako i żydzi bardzo Pomieszanymi byli. Pierwsi emisarjusze i szpiegi nie- Wrócili, a drugich żadnym sposobem do pojechania skłonić nie mógł, chciał się więc safti o tem prze­konać.

Tymczasem generał Dąbrowski odebrawszy z je­dnej strony raport od pułkownika Małachowskiego, że niedobitki przeprawiają się na prawy brzeg Bere­ty, a z drugiej raport generała Dziewanowskiego, 2 którego przekonał się o ważaości punktu Parycze-

przysyła mu rozkaz najsurowszy, powrócenia na­tychmiast do Paryczewa, ganiąc mu bardzo, że się od­ważył opuścić to stanowisko.

Generał Dziewanowski lubo miał wiele na swoją obronę powiedzieć przeciw temu połajaniu, zmilczał starszemu, a nie mógł mu nic przypomnieć, że zda­jąc raport dodał: „że Paryczew musi być przynajmniej dwoma lub trzema bataljonami i kilku działami obsa­dzony, będąc punktem ważnym między Bobrujskiem a Mozyrem, i że kawalerja może tam być bez piecho­ty, tylko jak reprezentacja,. lecz utrzymać się żadną miarą niemoże, dla położenia leśnego i bagnistego," — 2 tćm wszystkiem zrobiwszy to przedstawienie, dnia Piętnastego o godzinie piątej z rana ruszył nazad do Paryczewa, posełając na przód szwadron pułku dru­giego jazdy pod komendą doświadczonego oficera po­rucznika Dębińskiego, raz w celu reparowania mo­stów, a powtóre dla oszukania małym oddziałem nie­przyjaciela.

J- L Kraszewskiego, Bibljoteka. VI. g

1 u

A ponieważ odebrał od generała' dywizji rozkaz aby mu odsyłał wszystkie oddziały, co ma więcej nad swoją konnicę, mając natenczas regiment francuzki de Marche w Hłusku przy sobie, pod komendą majora Hersan, odesłał mu go natychmiast, niezostawując w Hłusku tylko komendanta placu francuzkiego, kil­kadziesiąt piechoty z pięcioma oficerami dla pilnowa­nia magazynów i lazaretu, trzydziestu ułanów na ma­rudnych koniach dla spieszniejszego wypełnienia ma­gazynów i trzech chorych oficerów między któremi swojego adjutanta.

Tym sposobem urządziwszy Hłusk; sam spiesznie postępował do Paryczewa, i stanął wieczorem we wsi Koczajbołoty, a przednia straż już była w Kniszewi- cach gdy odbiera raport od porucznika Dębińskiego że w Paryczewie znajdują się dwa czyli trzy bataljo- ny rozbitków Baranowa. Czyni natychmiast swoje roz­porządzenia, aby w nocy napaść i uderzyć na nich, ale w godzinę później przybiega dwóch ułanów- z Hłuska, przysłanych od adjutanta kapitana IGichow- skie-go z doniesieniem, że o trzeciej po południu ge­nerał Hertel napadł Hłusk wychodząc drogą od Ko- sarzyc, że niemoże dać pewnej o sile nieprzyjaciela wiadomości, lecz ile miarkować może, że było od 10 do 12 tysięcy.

Gen. Dziewanowski wyegzaminowawszy dobrze tych żołnierzy, przewidując że niechybnie gen. Hertel chce uderzyć całą siłą na gen. Dąbrowskiego, który nie miał ani 50 konnicy przy sobie, lub że za nim pój-

dzie i zamknie go pomiędzy błotami, w czem się nie omylił, bo i za nim poszło dwa bataijony z 4 arma­tami i jednym pułkiem kozaczym do Paryczewa, i ge- Dąbrowskiego Hertel attakował) momentu się nie wahał, ale wypytawszy się mieszkańców i dobrze na miejscu zapłaciwszy, wziął determinację przeprawić się przez błota dotąd niepraktykowane, aby tylko zbliżyć się ku generałowi dywizji. — Jakoż w samej rzeczy, rzucając dobrze luidory, r przeszedł najprzód tej nocy pod Kociajbołotami pierwsze bagno, które go sześć go­dzin kosztowało; szczęściem że nie miał tylko jednę bryczkę bagaży, i tę zostawił.

Dnia 16. rano stanął pod wsią Krukami, 4gdzie stał oddział rozbitych jegrów," ale opodal w lesie od traktu, którzy zląkłszy się jego przybycia, nie śmiąc go attakować, utaili się, a jeden z nich złapany nie wydał; po przejściu dopiero wsi kozacy się za arjer- gardą pokazali i po skrzydłach, ale nawet zakazał się generał z niemi wdawać; idąc zawsze w najprościej- szej dyrekcji ku Wilczy, przez którą chciał sobie był zrobić kommunikację i przedostać się do generała dy­wizji, mijając Hłusk przerznął dwa wielkie trakty, je­den z Kosarzyc, a drugi z Hłuska na Brozę do Bo­bruj ska i około drugiej po południu stanął w Kozli- czkach, zkąd natychmiast posłał porucznika Malczew­skiego z 6 żołnierzami na wybornych koniach do Wil­czy, dla uwiadomienia majora Hersan o swojem zbli­żeniu się (którego spodziewał się tam był jeszcze za stać, a przez niego generałowi dywizji o sobie donieść)

8 *

z ostrzeżeniem razem, że jeżeli nie zajdzie nic nowego lub rozkazu • nie odbierze, że tej nocy chciał Hłusk alarmować i dowiedzieć się prawdy o nieprzyjacielu. Lecz patrol wrócił z poniesieniem, że Wilcza jest za­jęta przez nieprzyjaciela, a regiment de Marche ode­brał inną destynację, jakoż w-samej rzeczy poszedł był do Kisielewic pod Bobrujsk. Lecz za podsunięciem się pana Hertela, któremu się powiodło wypędzić kil­kadziesiąt Francuzów i kilkunastu na marudnych ko­niach ułanów z Hłuska i zabrać chorych, i to nie bez swojśj straty. Gen. Dąbrowski dowiedziawszy się o tym marszu, rozkazał regimentowi de Marche, mo­cnemu 3000 ludzi, wrócić się naprzeciw nieprzyjaciela, z którym się spotkał w Horbasze wicach.

Gdzie zaraz potyczka się rozpoczęła o godzinie 3. po południu i trwała do 10. w nocy. Gen. Dąbrow­ski mając z tamtąd kwaterę swoją o dwie mile — w Wołczynie, przyszedł na pomoc z całą swoją siłą, to jest dwoma bataljony pułku szóstego i całą. arty- lerją; lecz nie mógł być pomocnym w działaniu regi­mentowi francuzkiemu, bo ponieważ to było w boru i bagnach, używać z pożytkiem nie mógł dział, a bez obrony zostawić ich ani w Wołczynie ani w boru nie chciał. Około godziny 8, czyli jeszcze prędzej, ta zbie­rana drużyna złożona z 68 różnych pułków, sprzy­krzywszy sobie bitwę, po prostu rzucać broń zaczęła, a major Hersan przybiegłszy do gen. Dąbrowskiego, wyraźnie oświadczył mu, aby więcej nie rachował na jego pułk i żeby wcześnie myślał o sobie. Gen. Dą­

browski już przemyślał o stracie swojej artylerji, spo­strzegłszy że piechota francuzka pierzcha, a konnica nieprzyjacielska maszeruje wielkim traktem w ściśnio- nej kolumnie z pałaszami w ręku, ćlo ścigania onej, przeciw której nie miał 20 kawalerzystów do wysła­nia. I nie wiem coby się było stało, gdyby szczęśli­wym przypadkiem niejaki kapitan Poradowski z pułku pierwszego piechoty, przyszedłszy z konwalescentami d. 15. do Hłuska, widząc tak wielką siłę nieprzyja­cielską, nie zrejterował się', a niepewny gdzie główną kwaterę zastanie, idąc zawsze obok traktu, a słysząc wielki ogień, poszedł na prost niego i wyszedł na brzeg lasu przy drodze, przez | którą w kolumnie konnica moskiewska maszerowała. Co spostrzegłszy tak przy­zwoicie i zręcznie kazał dać bataljonowi, od 400 lu­dzi mocnemu, kilka razy ognia w bok tćj massy sku-^ pionej, że dużo ubiwszy, więcej pokaleczywszy w mo­ment przymusił nieprzyjaciela cofnąć się w najwięk­szym nieporządku aż do Wilczy, ze stratą, prócz za­bitych, których nazajutrz chowano, 800 rannych przy­wieziono do Hłuska, co żadnej nie podpada wątpliwo­ści, bo cóż mogło przymusić nieprzyjaciela, nietylko nie korzystać z rozbicia Francuzów, ale co więcej do cofnienia się z taką siłą aż do Mozyra.

Gdy się to dzieje gen. Dziewanowski odebrawszy i'apport od porucznika Malczewskiego, że Wilcza za­jęta przez nieprzyjaciela, a z drugiej strony słysząc tak długą i mocną bitwę, którą zaraz osądził być w Horbaszewicach, porzucił pierwszą myśl Hłusk ma-

cać i alarmować, widząc oczywiście siłę nieprzyjaciel­ską, ale zapłaciwszy hojnie dawnym przewodnikom dla zachęcenia drugich, kazał się nowym do Horba- szewic prowadzić, od których na prost nie był dalej, jak o milę drogi, lecz na około, dla nieprzebytych ba­gien i mostu jednego dwie wiorsty długiego, przez który po jednym koniu przeprowadzać brygadę trzeba było, miał siedem mil obchodzić, i dla tego pomimo całej nocy marszu i najusilniejszego starania dopiero d. 17. o godzinie 8 rano wszedł do wioski Rohosiłki, leżącej o trzy wiorsty od wielkiego traktu i miejsca bitwy, w której nie mogąc się nic pewnego dowiedzieć od mieszkańców, kto plac otrzymał, i co się w Hor- baszewicacli dzieje, udał się do dworu i wysłał 15 koni dla dowiedzenia się o nieprzyjacielu, lecz ten pa­trol był odparty od kozaków grzebiących wczorajszych zabitych, za powrotem którego posłał drugi mocny od 100 koni pod kommendą Dębińskiego, porucznika, który dotarłszy do miejsca, nieprzyjaciela rospędził, dwóch z nich złapawszy przyprowadził, i razem dwóch mieszkańców, od którycli gen. Dziewanowski dowie-: dział się: że po skończonej w nocy już bitwie, nie­przyjaciel cofnął się do Wilczy, a ztamtąd do Hłuska, a francuski regiment poszedł do Kisielewic.

Gen. Dziewanowski usłyszawszy to, nie tracąc czasu, każe się prowadzić.do Kisielewic, gdzie było umówione rendes-roiis z gen. dywizji w ostatecznej po­trzebie. — Lecz jakie było jego zdziwienie, gdy przy­szedłszy do jednej słobody, znalazł tam pozostałych

Francuzów ranionych i maroderów, którzy go zape­wnili, równie jak mieszkańcy, że nietylko się wszystko tego dnia rano cofnęło i oblężenie opuściło, ale że na­wet Kisielewice zostały przez nieprzyjaciela po połu­dniu zajęte. Jakoż w samej rzeczy tak było, gdyż gen. Dąbrowski w czasie samśj bitwy odebrał rozkaz od księcia Neuchatel, aby odesłał te dwa regimenta fran- cuzkie do wielkićj armji, i co więcćj, jeżeliby sądził że te prowincje mogły się obejść bez jego przytomno­ści, żeby z całą -dywizją jak najśpieszniej do wielkiej armji przybywał.

Z tego powodu gem Dąbrowski podniósł oblężenie i odesłał Francuzów,, a na zapytanie: czyli tu jest po­trzebnym albo nie, odpowiedział w te słowa samemu cesarzowi: „Że miłość własna jego i wszystkich jego podkomendnych chciałaby, aby mógł tego rozkazu do­pełnić i pójść do wielkiej armji , lecz-honor jego i jego dywizji nie pozwala mu odstąpić interessów cesarskich i kraju, któremu najmniej trzy razy mocniejszy za­graża nieprzyjaciel i niszczy ducha obywatelskiego." A razem nie mając od gen. Dziewanowskiego od trzech dni żadnej wiadomości (sądząc go być zupełnie prze­ciętym i zabranym, pośpieszył się z tem doniesieniem, mając go jużjza ^traconego.

Generał Dziewanowski nie wiedząc o tych rozka­zach, —* bo lubo generał dywizji posłał go szukać, ale się posłańcy z nini nie spotkali, — związać tego nie mógł, że nieprzyjaciel nie pobity cofnął się aż do Hłuska, a z drugiej strony, że generał Dąbrowski od­

pędziwszy nieprzyjaciela opuścił tak nagle Bobruj sk. Niespuszczając się więc na powieści mieszkańców i ma­ruderów, opatrzywszy się w potrzebnych przewodników i chłopów z. siekierami do robienia mostów, poszedł pod same Kisielewice, a zatrzymawszy się w boru po nad wielkim traktem, posłał mocny patrol dla prze­konania się o prawdzie; wkrótce patrol powrócił i przy­prowadził ekonoma, który potwierdził to: że cała dy­wizja dziś rano się cofnęła, ale nie wie dokąd, i że po południu był prawda, patrol czterdzieści koni, lecz się nazad do fortecy wrócił.

Generał Dziewanowski lubo nie mógł tego wszy­stkiego zrozumieć, z tem wszystkiem kalkulował że dywizja nie mogła się gdzieindziej cofnąć, jak na Ba- ranowice, ku Świsłoczy, w których lękał się aby most na rzece bardzo błotnistej nie był zdjęty, lub spa­lony ; przerzyna znów wielki trakt z Hłuska do Bobrujska i każe się do Baranowie lasem i najgorszą drogą prowadzić. Gdzie podchodząc w największej ostrożności i cichości, z ukontentowaniem zastał ba­talion pułku szóstego, któremu generał dywizji kazał pilnować i czekać przy moście za Dziewanowskim i gclzie również zastał swego adjutanta kapitana Kli- chowskiego z oddziałem francuzkiej piechoty i kilku ułanami, z któremi się zrejterował z Hłuska i dotąd po lasach błąkał.

Generał Dziewanowski widząc się być bezpiecznym, a co więcej widząc że główna kwatera generała dy­wizji jest w Wołczynie* zanocował posyłając tylko ra­

port generałowi dywizji, który co do słowa się tu kładzie:

Le generał de brigade Dziewanowski a S. E. monsieur le generał de division Dąbrowski.

Baranowice, le 18 ceptembre 1812 a 6 heures du matin.

. „Conformement a vos ordres, mon generał, dates du 14, je suis parti le 15 a cinq heures du matin de Hłusk, pour occuper Paryczew, ayant toujours une compagnie en $vant a trois 'heures de marche. A mon arrivee a Koczajbołoty, 14 lieus de Hłusk, et six de Paryczew, j'ai reęu le rapport du lieutenan-t Dembiń­ski, commandant de mon avant-garde avancee jusqu'a Kniszewice, que les trois batalions rtisses battus et repousses de l'autre cóte de la Berezyna, par les co- lonels Małachowski et Hornewski, se sont retires et rallies a Paryczew. Ne demandant pas mieux que de les y trouver, j'aii fait mes dispositions pour pouvoir les surprendre. Mais un moment apres deux hulans arrives de Hłusk, ont change ma premiere resolution, en me. prevenant de la part de mon aide-de-camp capitaine Klichowski, que Hłusk est occupe par 1'enne- nii. Ne pouvant pas me donner des avis positifs, ils m'ont pourtant assure, qu' il y a une foule de caval- lerie, d'infanterie. Ayant bien examine ces soldats, je n'ai point balance un moment, j'ai pris la resolution de passer, un marais jusqu' alors impraticable, pre- nant la direction de Yilcza, et m'approchant par la de vous monsieur łe generał; a force de soin, et a

1'aide de mes louis-d'or, je suis parvenu en six heures de tems a passer ce marais. Le 16 a six heures du matin j'ai passe le yillage de Kruki et vers les deux heures apres-midi, apres avoir passe les deux grandes routes, qui menent, l'une de Cosaric, l'autre de Hłusk a Bobrujsk, je suis arrive a Kozliczki eloigne de ąuatre 1h'ux de Hłusk, et de deux lieux de Yilcza, d'ou j'ai enyoye une patrouelle a Yilcza, pour apprendre a V. E. par la voie, de monsiepi? le major Hersan, mon mouyement, et le projet 'que j'avois d'aller cette nuit a Hłusk, pour sonder et alarmer 1'enemi; mais la pa- trouille ne pouvant pas passer outre, et a son retour nrayant assure que 1'enemi est a Yilcza, et au sur- plus ayant entendu le feu a Herbaclievice, ne pouyant plus douter que vous y efciez attaąue j'ai marclie toute la nuit en passant toujours des marais impraticables, m'obligeant a faire des grands detours; j'ai cotoye la grandę route de Hłusk par Yilcza a Bobrujsk."

„Le 17. vers midi, apre-s avoir appris et m'etre convaincu par mes patrouilles et les prisonniers, que 1'ennemi occupe Herbaszewice, j'allois vers Kisielewice, coinme le point, ou vour m'avez donnę, mon generał, rendez-vous, ou il a fallut passer des chemins aussi peu praticables que les premiers et ou a mon arri- yee j'appris, tant par les franęais blesses, et disperses que par les habitans de JS^isielewice, que les blocus etoit leve depuis le matin, sans pouvoir pourtant apprendre, ou la division s'est retiree. Suposant, que yous ne vous etes retire que pai* Swisłocz, sans perdre

de tems je me fis conduire a Baranowice, en traversant la grandę route d'Herbaćhevice a Bobrujsk, ou je suis arrive et merejoignisaubataillondu 6 a ąuatre heures du matin.

w ,,Quant a la troupe qui etoit a Hłusk, j'ai trouve ięi mon aide-de-camp et le detachement d'infanterie franęaise, avec les cinq officiers qui se sont. retires de Hłusk. J'ai 1'honneur de vous prevenir, mon generał Que je n'y avais laisse que deux officiers et mon aide- de -camp, tous les trois małades, avec une trentaine d'hommes dont les chevaux fatigues, ne pouvaient plus suivre la brigade. Le lieutenant Obrycki du 2-eme d^iulans et le lieutenant Czarnecki du 7-me apres une p^igoureusse defeuse, tous les deux mortellement blessśs sont devenus prisouniers, avec quelques soldats qui foute de bons cheveaux ne pouvaient se sauver.

B^lMnt a mon aide-de-camp le capitaine Klichow- ski qui trois fois blesse s'est joint a rinfanterie fran- ęaise, (selon le propre aveu des cinq officiers franęais et le temoignage qui sera donnę a votre E. par le capitaine Zwoliński de sa conduite) il est indubitable que c'est lui qui par sa prśsence d'esprit a sauve toute rinfanterie franęaise et une partie des hulans, en se retirant par la Borysowczyzna.

' \,,Quoique je ne peitx que me louer beaucoup de la constance de toute ma troupe, clans toutes mes marches et contre-marclies at de sa bonne conduite, et principalement des deux cliefs d'escadrons, Kos- secki du 2-me et Konarski du 7-me je n'ose cepan- dant pas prendre la liberte de vous les recommander,

mon generał, mais quant a mon aide-de-camp je ne puis me dispenser de yous prier de youloir le pre- senter a la bienveillance de S. M. 1'Empereur et Roi.i

Generał Dąbrowski odebrawszy ten raport, był przymuszony odwołać swoje pierwsze doniesienie ks. Neiichatel i księciu de Bellune, które był zrobił rozu-| miejąc być gen. Dziewanowskiego zabranym, a któremu dał za całą odpowiedź że go z niecierpliwością czeka.

Generał Dziewanowskt-przybył około południa do Wołczyna, naprzeciw niego wyszedł generał Dąbrów-, ski z pułkownikiem polskim i drugim francuzkim, wi­tając go i brygadę najrzyjaźniej i mazywając jego rej­teradę, une retraite miraculeuse.

Dnia 19. Dywizja dla spadłych deszczów, i podnie­sienia się wody na Świsłoczy, (na której najprzód za­czął Kobylański pułkownik pierwszy adjutant mar­szałka księcia d'Ekmuhl, a później pułkownik Potocki dokończył spalenia pięknych bardzo mostów) przejść musiała tę rzekę, na tymczasowo zrobionych i stanęła w Świsłoczy, biednem miasteczku, leżącem pomiędzy Berezyną i Świsłoczą tam wpadającą, a zatem w bar­dzo mocnej pozycji, jakby w obozie okopanym (camp retranche) cała prócz oddziału dwóch kompanji pie­choty pułku szóstego, stojących w Horodku, o trzy mile od Hłuska, na wsparcie których poszedł szwadron pułku siódmego jazdy. Które oddziały macając i alarmu­jąc Hertela ustawicznie w Hłusku, zniewoliły go do opuszczenia tego miasta, i tam zostawały dla obserwo­wania nieprzyjaciela aż do pierwszych dni noyembra.

Na drugą zaś stronę Berezyny, na której most był Robiony i szaniec za rzeką przedmostowy, tak dla komunikacyi z pułkownikiem Hornowskiin i obserwo­wania Bobrujska, jako i dla sprowadzenia żywności z tamtych okolic, kapitan Radoszkowski z pułku sió­dmego z szwadronem wrócił nazad do Olszy, gdzie tył stał dla komunikacji z Małachowskim, w czasie gdy generał Dąbrowski był atakowanym od Hertela.

Tym sposobem generał Dąbrowski spoczywał z dy­wizją aż do dnia dwunastego Października, wysyłając tylko patroler których powinność była nietylko do Bo­brujska docierać, ale aż pod Mozyr i Petryków; pun- kta te były odległe dla wielkich błót i lasów do dwu­dziestu pięciu mil, a przez żaden inny sposób, wia­domości o nieprzyjacielu mieć nie można było; gdyż szpiegi i żydzi zdradzali a obywatele nieszczerze i fał­szywie gadali, i słowem, nie iviem, wszystko kończyli. &e zaś konnicy naszćj po takich bagnach i lasach, bez Piechoty ciężko się-było zapuszczać, (ile na tak cięż­kich jak nasze były względem kozackich koni) gene­rał Dąbrowski spostrzegłszy raz dużo w obozie nie­potrzebnych koni, chcąc to wyczyścić a razem użyteczną ekspedycję zrobić, kazał zabrać wszystkie i woltyże­rów na nie wsadzić, każdy patrol naprzykład mocny trzydzieści koni miał przy sobie dwudziestu takich wol­tyżerów na koniach. Tacy partyzanci chodząc po kra­ju i mając sobie cokolwiek* dodanych pieniędzy, na przewodników, bez których nic w tym kraju zrobić nie można, tak się"ośmielili, tak zaczęli poznawać małą

wojnę, codzienne awantaże odnosząc na nieprzyja­cielu, i niewolników prowadząc, lub onych odsyłając | do oddziałów, które za niemi szły z protekcją, że ża-j den kozak nie śmiał wyjechać, osobliwie po stracie dla nich nieodżałowanej sławnego partyzanta, kapitana Czarnozubowa. W tej małej wojnie dystyngowali się szczególniej porucznicy pułku drugiego jazdy Dęmbiń- •ski, Kosiński, Darowski, z pułku siódmego kapitan Majaczewski, porucznicy, Lasocki, Pisarzewski. Od­działy te byłyby nieskończenie wiele więcej dobrego zrobiły, gdyby konie ciężkie i po części, słabe, mogły były wydołać tej pracy chodząc po błotach i bagnach, gdzie tylko kozacze konie zwyczajne chodzić.

Dnia 5. Przyjechał do Świsłoczy generał Kossecki, jadący z Mińska do wielkiej armji, w ten moment kiedy major Szymanowski cofnął się z pod Pińska dla zbliżającego się tam nieprzyjaciela.

Generał gubernator Bronikowski zastraszony zbli­żeniem się nieprzyjaciela, chcąc sobie uformować ko­lumnę biegającą z oddziału Szymanowskiego, z nowo zaciężnych pułków, i różnych zbieranin podróżnych i lazaretowych, ale niechcąc tego poddać pod komendę generała Dąbrowskiego", lecz mieć clirecte pod swymi rozkazy, wzywał generała Dąbrowskiego aby mu przy­słał jednego ze swoich generałów i kilku sztabs ofi­cerów. Generałowie brygad, dywizji generała Dąbrow­skiego, mając wszyscy sw*oje miejsce pewne, nie chciał żaden go opuścić dla tak niepewnego jak było w tam­tej kolumnie chodzącćj, i wychodzić z pod rozkazów

zaufanego sobie generała, lecz generał Dąbrowski znie­wolił generała Kosseckiego, aby się powrócił clo Miń­ska, i. objął działania tej kolumny, dodając mu dwóch szefów batalionu Bitnera i Fontannę.

Zaledwie generał Kossecki powrócił do Mińska, ge­nerał gubernator Bronikowski, odbierając coraz więcej alarmujących wiadomości, niechcąc przestać na tej obro­nie swej kolumny, pisał raz toraz do generała Dą­browskiego, aby przyszedł na odsiecz Mińskowi, grożąc mu nawet, jeźliby tego nie zrobił, odpowiedzialnością przed cesarzem.

Generał Dąbrowski odbierając podobne wezwania nie wahał się pójść robić swojej powinności i zastąpić nieprzyjacielowi od Mińska. Lecz chcąc aby jaką taką siłę przedstawić, uważał że trzeba było wszystko za­brać ze Świsłoczy, opuścić Hłusk; a tem samem od­słoniwszy z tej strony Bobrujsk, ośmielić generała Ignatiewa, aby zrobił wycieczkę przeciw Hornowskie- mu co zagrozić by mogło Mohilowu. Widząc jednak że dzielić mu się niepodobna, ostrzegł Hornowskiego i gubernatora mohyloWskiego, aby się mieli na bacz­ności, a dnia dwunastego Października ruszył z dy­wizją rano i zanocował w Zielonej karczmie. Dwa zaś bataljony pułku czternastego piechoty i szwadron pułku drugiego jazdy zostały aż do nazajutrz w Świsłoczy,. dla ukrycia marszu dywizji, równie jako i oddział sto­jący w Hłusku.

Dnia 13. dywizja stanęła w Ihumeniu, dwa bata­liony 14. pułku w Lapiczkach, oddział z Hłuska w Ra-

dułyczach, z zaleceniem, aby wszystko przed 16tym zeszło się w Szacku a kapitan Radoszkowski z Szwa­dronem siódmego pułku miał iść za wszystkiemi.

Stanąwszy w Ikumeniu gen. Dąbrowski, odbiera wiadomość od gen. Bronikowskiego, że się już nie­przyjaciel cofnął i że więcej go nie potrzebując, radzi mu wrócić się na swoje miejsce" ^ ale razem przy­biega kurjer od księcia Bellune (marszałka Yiktora) zalecając generałowi Dąbrowskiemu, aby się miał na baczności i przeszkodził Hertelowi, aby przez lewą stronę nie wkroczył w departament miński lub wileń­ski. Generał Dąbrowski zastanowiwszy się nad tem, a clicąc pogodzić ile możności jedno i drugie, odsyła dwa bataliony czternastego ze szwadronem jazdy i dwoma armatami do Świsłoczy, —: aby tam oko mia­ły po prawej stronie Berezyny na Bobrujsk, kommu- nikując się zawsze w potrzebie z pułkownikiem Hor- nowskini przez most w Świsłoczy. Taki sam rozkaz daje oddziałowi hłuskiemu, aby wrócił na swoje miej­sce i uważał nieprzyjaciela od strony Ozarzyc i Mo­zyra; sam zaś zabrawszy pierwszy i szósty pułk pie­choty, 5 szwadronów drugiego jazdy z dwoma szwa­dronami siedmnastego jazdy i całą artylerją, poszedł dnia 14. już nie do Szacka, ale do Marubiliszek, gdzie zanocował.

Dnia 15. stanął na noc w Samochwałowicach na samym trakcie od Słucka do Mińska, ale zkąd razem szedł niedaleko i trakt nieświezki.

Dnia 16. spoczywał w Samochwałowicach, gdzie

wieczorem odebrał od ks. Belluna posłańca z listem ró­wnie niesprawiedliwym jak nieprzyjemnym, pisząc do niego niby w te słowa | **

P „Dowiadując się tylko z boku, o czem od Wiel­możnego Pana najpierwszego powimenbym był być uwia­domionym, że wyszedłeś z swoją dywizją mierzyć się z nieprzyjacielem, mającym nierównie większą siłę od W. Pana, powtarzam, co tyle razy już powiedziałem, że ani to jest wolą cesarską, ani też jego przeznacze­niem; zalecam W. Panu raz jeszcze, ,abyś ochraniał swoją dywizją i nie był skwapliwym do stracenia onej."

Generał Dąbrowski niezmiernie uczuł i zmięszał sie takim listem, niewiedząc nawet, kto by mógł być coby*go tak oskarżył; a lubo miał prawo domyślać sie, że mu się musiał przysłużyć generał Bronikowski nie chcąc go mieć w swoim sąsiedztwie, a przeto samo dać sobie odjąć sławę, że nie on opędził nie­przyjaciela, ale Dąbrowski, z tem wszystkiem nie przy­puszczał tej myśli i jako prawdziwy Polak nie dał tego poznać marszałkowi, nie pytając się, kto mu to do­nosił, odpisał tylko z godnością, że: „nadto pamiętny rozkazów i instrukcji sobie danych, nie mogąc bloko­wać Bobrujska, siedział dość długi czas w Świsłoczy dla obserwowania go. Z tem wszystkiem gdy był za­wołany od p. gubernatora 'mińskiego, zagrażającego niu nawet odpowiedzialnością przed cesarzem, jeżeli nie przyjdzie ńa odsiecz Mińska, stosując się do in­strukcji sobie danych, zasłaniać gubernje Mohylowską,

J. I. Kraszewskiego, Bibljotelca VI. 9

Mińską i Wileńską, nie . mógł mu odmówić tej pomo­cy, o czem zameldował panu marszałkowi, wychodząc z Swisłoczy, i ostrzegł gubernatora Mohylowskiego, a gdy w Ihumeniu odebrał odwołame^geiierała Broni­kowskiego, że jest niepotrzebnym, i chciał na odwrót przeciw Bobrujskowi wrócić, odebrawszy w ten sam moment rozkaz od pana marszałka, aby dać baczność, żeby Hertel nie wyszedł przez gubernję WTileńską i Mińską, osądził za rzecz najdogodniejszą odesłać do Świsłoczy dwa bataljony piechoty, z dwoma działami i częścią piechoty, dla uważania z tej strony Bobruj- ska, a w przypadku napadnięcia Mohylowa dania po­siłku Hornowskiemu, podobny oddział odesłał do Hłuska, dla obserwowania nieprzyjaciela od Mozyra, a sam z resztą idzie do Słucka, abyt się z blizka prze­konać o i intencjach nieprzyjaciela i dać mu do zgadywa­nia, co zamyśla robić przeciw niemu. Lecz pomimo, że 'ostatniego żołnierza w swojej dvwizyi, żałować nie będzie stracić w koniecznej potrzebie, nie było nigdy prze- • cież jego myślą ani intencją kompromitować interesa ce­sarskie i bez ostatecznej potrzeby nigdy tego nie zrobi."

Marszałek ks. Bellune, odebrawszy takową odpo­wiedź przesłaną mu przez kapitana Hauke, bardzo pochwalił gen. Dąbrowskiemu ten ruch i wszystkie jego dyspozyje i przeprosił za fałszywe uprzedzenie się.

Dnia 17. rano dywizja ruszyła naprzód, ale ponie­waż prosto do Słucka na nowych groblach drogi były bardzo złe, generał przymuszony był obrócić trakt na

Nieśwież posyłając tylko tlwa szwadrony pułku sió­dmego jazdy prosto do Słucka' dla złączenia się pręd­szego i wzmocnienia batalionu trzeciego pułku czter­nastego przybyłego z'Grodna pod dowództwem szefa Winnickiego, a gdzie także> major Szymanowski znaj­dował się,' ze swoim oddziałem. Dnia tego gen. Dą­browski nocował z dywizją w Kajdanowie, a pułk sió­dmy w Parczewskiej Słobodzie.

Dnia 18. dywizja nocowała w Swarznie, pułk sió­dmy w Chorozowie.

Dnia 19. dywizja stanęła w Nieświeżu a pułk sió­dmy w Słucku, a ponieważ ostatnim listem p. mar­szałek uwiadomił gener. Dąbrowskiego, iż gen. Ko­nopka idący doSłonima, mjał się złączyć z dywizją, i zostawać podłego rozkazami, generał Dąbrowski stanąwszy w Nieświeżu, wysłał natychmiast swojego adjutanta ku Słonimowi, dla powzięcia o nim wiado- domości i uwiadomienia go o sobie. Lecz ten zale­dwie na połowę drogi zajechał, najśpieszniej rano d. 20. powrócił z doniesieniem o wzięciu w niewolę ge­nerała Konopki i rozbiciu całego jego oddziału.

Dnia 30. spoczynek w Nieświeżu, gen. dywizji nie spuszczając się na swego adjutanta, rozkazał genera­łowi Dziewanowskiemu, aby wysłał natychmiast pod­jazd, któryby jaknajdalej dotarł i pewną mógł przy­wieść wiadomość. Posłany porucznik Darowski z pułku 2. jazdy w 30 koni, który nazajutrz dogoniwszy dywi­zję., potwierdził dowodami pewnymi pierwszą wia-

9*

domość z dodatkiem, — że nieprzyjaciela znalazł już w Połonce.

Dnia 21. przededniem dywizja ruszyła z Nieświeża do Ciemkowicz na noc, a gen. Kossecki przywoław­szy do siebie majora Szymowskiego z Słucka, został ze swojemi 'zbierankami w Nieświeżu.

W nocy z 21. na 22. gen. Dąbrowski odebrał o- strzeżenie od obywateli, iż nieprzyjaciel wyszedłszy od Petrykowa czyli Turowa, miał się znajdować dość silny pomiędzy Nieświeżem i Śluckiem, i dość blisko dość traktu, chcąc przeciąć kommunikacją pomiędzy te- mi dwoma puktami, ćo stwierdził szef batalionu Win­nicki, raportem przysłanym ze Słucka.

Lecz gen. Dąbrowski, któremu największy nieprzy­jaciel oddać musi sprawiedliwość przezorności i ostro­żności , nie idąc nigdy z dywizją, aby nie był za- słoniony boczną strażą, czyli stawając na spoczynku, czyli w marszu podejrzliwym, flankiery jego zawsze muszą być daleko od kolumny czynnemi, chociaż był pewnym, że napadnionym nie będzie, bez wczesnego ostrzeżenia, więcej jak kiedy zalecił ostrożność arier­gardzie, szczególniej którą powierzył gener. Dziewa­nowskiemu i z tem wsgystkiem bajka to była. Dywizja spokojnie przeszła Romanów i stimęła bez wszelkiego przypadku w Słucku na noc, gdzie gen. dywizji zastał już rapport od kapitana Grabowskiego pułku siedem­nastego jazdy, że za przybyciem jego z oddziałem do Sta- roTbina, nieprzyjaciel śpiesznie cofnął się ku Mozyrowi.

Od dnia 23. aż do dnia 29. dywizja spoczywała,

kawalerya wysyłała tylko patrole > jedne przez Staro- bin ku Petrykowu, drugie" przez Pohost ku Mozyrowi.

Dnia 29. nieprzyjaciel liczną bardzo siłą powró­ciwszy do Mozyra, napadł patrol pułku drugiego ja­zdy, i wypędził go aż db Starobina, zabrawszy mu dwóch łudzi i trzy konie, które zagrzęzły w błocie dla swej ciężkości i słabości.

Dnia 30. gen. dywizji odebrawszy o tem raport od gen. Dziewanowskiego, dla wsparcia tychże patrolów, chodzących po kraju wszerz i wzdłuż 15 — 20 mil i utrzymaniu kozaków w respekcie, posłał szefa batalionu Winnickiego z batalionem i 2. małemi armatkami, który z jednej strony doszedł aż do Lenina o mil 14 od Słuc­ka w dyrekcji Turowa, a drugim oddziałem aż do Wie­rzy na, na trakt mozyrski i petrykowstflf co ze wszyst­kim oddaliło z tych okolic nieprzyjaciela na czas jakiś.

Dnia 31. przyszła z Mińska wiadomość o cofnięciu się marszałka Wiktora i St. Cyra, z tego powodu dnia 1. Listopada posłane były rozkazy wszystkim od­działom do złączenia się z dywizją, z którą chciał gen. zaraz ruszyć, dla zbliżenia się do tych korpusów, lecz ponieważ gen i Kossecki- przysłał w nocy z uwia­domieniem, że z jego strony delio wszystko było, — pomimo że Lambert i Czaplic naprzeciw niego stali, z drugiej strony rapporta szefa Winnickiego dono­szące, że pomimo momentalnego ustąpienia kozaków generał Hertel grozi wyjść na Słuck całą siłą, — ge­nerał Dąbrowski chcąc być pewniejszym tych wszyst­kich wiadomości, nie chcąc i płocho porzucić tego

stanowiska, póki się lepiej rzeczy nie wyjaśnią, za­trzymał się i kazał wydać wszystkim oddziałom na­przód będącym rozkazy, aby tam, gdzie ich zastaną, zostały do dalszej dyspozycji, a dla przyśpieszenia so­bie w razie potrzeby marszu, wysłał większą część ar- tylerji do Dołhynowa, o dwa marsze od Słucka , co wszystko działo się 1. i 2. Listopada. Lecz dnia 3.. przybiegł znów kurjer z Mińska z■doniesieniem nie- tylko o cofaniu się marszałka księcia de Bellune, ale co gorsza, że nieprzyjaciel pokazuje się około Dudycz i Dukory. Jakoż w samej rzeczy było to dwudziestu kozaków z kapitanem, którzy wysłani od Wittgen- sfceina przedostać się chcieli z ekspedycjami do gene­rała Czyczagowa, — ale nie mogąc się przedostać po­między naszemi, wojskami w boru wyśledzeni, żywcem wszyscy złapani; i oni to tego allarmu narobili.

Gen. Dąbrowski nie mogąc odgadnąć co to był za nieprzyjaciel, zastraszył się niezmiernie tą wiadomo­ścią tem bardziej, że wysłał był o dwa marsze na przód swą artylerją, a właśnie na trakt Dudjcz i Du­kory. Nie tracąc momentu czasu bierze pułk drugi jazdy i o północy rusza z nim osobiście i stawa je­dnym dniem w Dołhynowie, gdzie artylerja była, za­lecając, gen. Pakoszowi, ażeby z piechotą i lekkiemi bagażami przede dniem za nim ruszył. Gen. Dziewa- nowskiego zostawia w miejscu z dwoma szwadronami pułku 7. jazdy, dopóki różne oddziały, którym rozkazy posłano i batalion 14. z dwoma działami nie powrócą, zalecając aby o jeden dzień marszu za dywizją arier­

gardę z tem wojskiem robił. Tak |tedy gen. Dąbrow­ski dnia 4. Novembris złączył się z artylerją w Doł- liynowie, gen. Pakosz z piechotą nocował w Starzy- cach, Dziewanowski w Słucku biwakował.

D. 5. gen. dywizji stał w miejscu, gdzie gen. Pakosz złączył się z nim; Dziewanowski zebrawszy oddziały i przededniem ruszywszy, stanął na przewozie nad Ptyczą.

Dnia 6. dywizja nocowała w Dudyczach, ariergarda w Paryczewsldej słobodzie.

Dnia 7. dywizja nocowała w Turzu, — ariergarda odebrała rozkaz pośpieszenia dniem i nocą za dywi­zją, a to z przyczyny, że gen. Dąbrowskiemu doniósł gen. Bronikowski, że nieprzyjaciel jest w Boryssowie. Jakoż w samej rzeczy wpadło było kilkaset huzarów, ale mała załoga (która była częścią z rekonwalescen­tów Francuzów i Polaków, a częścią ze stu gend'ar- mów d'ordonnance przybyłych w tym samym momen­cie z Mińska ku armij złożona) ubiwszy kilkudziesiąt na mieście, resztę odpędziła.

Gen. Dąbrowski odebrawszy podobne doniesienia, a lękając się przecięcia kommunikacji, chciał stoso­wnie do dawniejszych rozkazów ks. Bellune, dostać się nad Berezynę i skoncentrować swoją dywizję, stoso­wnie do czego posłał rozkaz do Hłuska, aby tam bę­dące oddziały najśpieszniej przychodziły do Jakszyc złączyć się z dywizją, jakoż i przyszły.

Dnia 8. dywizja przybyła przed południem do Ihu- menia, ariergarda o '7 wieczór /a nią stanęła, pułk drugi jazdy i bataljon jeden piechoty pod kommendą

szefa Kosseckiego, poszedł najprościejszym traktem do Berezyny.

Dnia 9. spoczynek.

Dnia 10. cała dywizja poszła do Jakszyc i okolic na kwatery dla ciężkiego już zimna. Pułk siódmy stanął w Bożynie na pośrednim punkcie pomiędzy Berezyną i Jakszycami, o czem posłał natychmiast uwiadomić marszałka ks. Beilune ger. Dąbrowski.

Późniejszy wypadek dał żałować generałowi dywi­zji, że się ruszył z Ihumenia, zrobił niepotrzebny marsz do Jakszyc i znów kontr-marsz do Ihumenia, a to z przyczyny, iż nieprzyjaciel posuwając się coraz dalej, przymusił gen. Kosseckiego opuścić Nieśwież i Mir i cofać się po za Niemen. «Co wątpić więcej nie dało, że chce-uderzyć na Mińsk. Gen. gubernator wi­dząc to, pisał a pisał do gen. Dąbrowskiego, aby znów mu powrócił na pomoc, lecz Dąbrowski zameldowaw­szy już marszałkowi o swojej pozycji, nie chciał się więcej od Berezyny oddalić, dopóki nie odebrał na to rozkazu od marszałka, na przedstawienie gen. Broni­kowskiego, który dopiero "przyszedł dnia 13. w nocy.

Dnia 14. o godzinie 3 ruszyła dywizja do Ihume­nia na noc, a szef Kossecki odebrał rozkaz opuścić Berezynę i pójść najprościejszym traktem ku Miń­skowi dla złączenia się z dywizją.

Dnia 1'5. gener. Dąbrowski udał się osobiście do Mińska dla widzenia się z gubernatorem i marszałf- kiern St. Cyr. i ustnego się z niemi rozmówienia, zo- stawując kommendę dywizji gen. Dziewanowskiemu,

który tego dnia stanął w Śmiłowicach, a nazajutrz miał rozkaz przybyć do Mińska, jeżeliby innej nie dostał destynacji. Szef zaś Kossecki stanął dnia tegoż z puł­kiem 2. jazdy i bataljonem piechoty w Ladach, o milę drogi od Śmiłowic na trakcie od Boryssowa do Mińska.

Lecz o god. 8 wiecz. przybiega adjutant gen. Dąbro­wskiego z rozkazem, jaki się tu co do słowa kładzie, z dodatkiem ustnym od marszałka St. Cyr, aby gen. Dziewanowski, momentu nie tracąc, przychodził.

Mińsk dnia 15. Listopada 1812.

Do W9° Grała Dziewanowskiego!

Po odebraniu niniejszego roskazu, natychmiast Grał z całą Dy wizyą przy maszerujesz do Mińska, idąc dzień i noc, i czyniąc jak najmniejsze spoczynki.

Generał Dywizyi podpisano Dąbroicslzi.

Gen. Dziewanowski odebrawszy ten rozkaz, kazał natychmiast doboszom i trębaczom allarm zrobić, po­syłając po gen. Pakosza i kommendanta pułku i* aby im kommunikując swój rozkaz, zalecić najśpieszniejsze onegoż wykonanie. Posłał rozkaz oddziałom stojącym na Zasielapcu, strzegącym traktu Dukory jako i do Starynia i do Dukorzyna, które pilnowały traktu od Turca (gdyż już niezawodnie wiedziano, że Hertel był przyszedł przed kilku dniami do Słucka), aby te od­działy, robiąc boczną straż z lewego flanku,1 starały się złączyć z dywizją w Koreleszewicach; — podobny rozkaz odebrał szef Kossecki, aby najprościejszym traktem dążył ku Mińskowi. Nie wyszło trzy kwa­

dranse, kolumna była już w marszu, lecz zaledwie uszła wiorstę, spotkała gen. Dąbrowskiego, powraca­jącego z Mińska, który dawszy się poznać, rozkazał na miejsce się powrócić, zatrzymać na miejscach po­boczne oddziały i o 6 godzinie dopiero rano być go- towćmi. Co gen. Dziewanowski zaleciwszy kommen- dantom korpusów, zawołany wraz z gen. Pakoszem do gen. Dąbrowskiego pojechali, który im dopiero po­wiedział: „że już za późno było pójść do Mińska, gdyż gen. Kossecki, nie mając tylko zbieraną drużynę i rekrutów, pomimo największej wytrzymałości, którą miał sobie zaleconą od gen. Bronikowskiego i nieco- fania się jak tylko pod okiem nieprzyjaciela, straciw­szy już w Świerznie bataljon przez upome trzymanie się szefa bataljonu Bitnera, rejterując się z takim mo- tłochem więcej trzech mil przed ćwiczonćm wojskiem i mnóstwem kawalerji, został rozbity, a do czego do­pomogło jeszcze ubicie pod nim konia, który upadł­szy mu na jego chorą nogę, nie dozwolił się prędko podnieść. Żołnierze rozumiejąc go być zabitym, więk­sza jeszcze trwoga: wszystko zaczęło broń rzucać i pierzchać i samego generała prawie z Szymanowskim majorem i jego adjutantem na placu zostawili; szczę­ściem, że mu przecież konia podano, na którym z małą garstką ludzi, co na placu i po drodze zebrał, zrejte- rował się doMińska i potwierdził tę nieszczęśliwą wia­domość, którą pierwsze zbiegi były przyniosły już, ale im nie wierzono — dodając że gen. Kossecki prawdziwą zrobił z siebie ofiarę, przyjmując nad po-

dobnem wojskiem kommendę, którego zbiór z wszyst­kich części świata lub z rekrutów. Największa część nie miała oficerów, albo takich, których zrozumieć nie umiała; — druga część oficerów, będąc podobnie jak i żołnierze rekruci , więcćj się Syberji niżeli kuli bali, i dla tego jeden tylko generał i z nim kilku może oficerów o całości myślało; reszta osobie, Wszelakóż słyszało nas kilkunastu Polaków będących w niewoli, jednego majora moskiewskiego, portem pod Borysso- ^em dnia 21. Listopada rannege, który nam powie­dział: „że pomimo żeśmy wiedzieli z jakiego się woj­sko gen. Kosseckiego motłochu składa, wszelako tak porządne i z stałością cofanie się kazało nam wierzyć, że to być nie może, aby to nie było staro wojsko, i zdawało nam się, że to była jakaś sztuka gen. Dą­browskiego, który nam pokazał rekrutów i zbieraniny trochę w Świerżniu, a tu nas prowadzi starym żoł­nierzem w jakąś zasadzkę, tem bardziej, że kawalerja cierpiąc niezmiernie przez przyzwoity i w swym cza­sie wymierzony ogień kartaczowy nie mogła długo do­wiedzieć się, co się w tyle dzieje; — lecz nakoniec, gdyśmy się przekonali, że nie było nic innego jak zbierana drużyna, wtenczas, nie tracąc czasu, bojąc się, aby znów nie uszedł do bliskiego lasu, wszystką siłą naparłszy, musieliśmy rozbić." ,

Z tej przyczyny osądzono Mińsk opuścić i clla tego gen. Dąbrowski powrócił do dywizji, nie mając dość siły oprzeć się tak mocnemu nieprzyjacielowi jak był Czy-. czagów. Lecz rozkazał gen. Dziewanowskiemu, aby

wysłał natychmiast patrol do Mińska dla dowiedzenia się o nieprzyjacielu.

Wysłany był porucznik Lassocki z siódmego pułku w 40 koni, który stanął w Mińsku o godzinie 8 rano, nie zastawszy już nikogo w tem mieście, ani nieprzy­jaciela ; bawił do południa, a nie mogąc go się docze­kać, wrócił potem małemi drogami prosto do Ihumenia, gdzie gen. Dąbrowski z całą dywizją d. 16. nocował.

Dochodzącą dywizję pod Ihumeń, sztaffeta wy­słana od gen. Bronikowskiego (dnia 15. o godzinie 9 wieczór z Mińska), dogoniła d. 16. między 3 a 4 go­dziną z południa, którym listem zaklinał gen. Broni­kowski gen. Dąbrowskiego, żeby* koniecznie przybywał do Mińska, gdyż on odstąpić nie może powierzonego sobie miasta, zapewniając, iż połączone ich*siły potra­fią się oprzeć nieprzyjacielowi.

Gen. Dąbrowski odebrawszy to wezwanie, posłał po gen. Dziewanowskiego, który prowadził ariergardę, któremu, skoro przybył do niego, nic nie mówiąc, od­daje list do przeczytania, prosząc, aby powiedział mu swe zdanie. Dziewanowski przeczytawszy list zapytał się gen. dywizji: „czyli cofnienie się z Śmiłowic do Ihumenia, zamiast awansowanie do Mińska było za wspólpem porozumieniem?-' Gen. Dąbrowski odpo­wiada I że nietylko gubernator, ale marszałek St. Cyr osądził, że niema co więcej robić wr Mińsku."

Gen. Dziewanowski zostawując woli generała dy­wizji czynić jak sądzić będzie i co najlepsze dla służby uzna, dodał przecie: „iż, gdyby był na miejscu kom-

menderującego generała, nie mogąc prędzej w Mińsku stanąć jak w 40 godzinach, a nieprzyjaciel uprzedziw­szy nas potrafi znieść siłę gen. Bronikowskiego, gdy z drugiej strony wyszedłszy od Słucka i zastąpiwszy od Ihumenia, przeciąć nas może nietylko od całćj ar­mji, ale nawet od drugiej połowy dywizji, która stoi p Świsłoczy i za Berezyną, myślał by raczej wcześnie o złączeniu się z resztą dywizji, L z, wielką armją, aniżeli bałamucić się w Mińsku.

Gen. Dąbrowski, nie potrzebował szukać rady w tym gen. Dziewanowskiego, i znał sam co mu wypadało czynić. Czuł że ta ugtawne niby na oko bez pewno­ści kręcenie się, mogło mu u żołnierza nie wchodzą­cego w przyczyny robić nieufność. Jakoż w samej rze­czy żołnierz "zniecierpliwiony, zaczął mówić między sobą: „dopókiż będziemy szukać tego nieprzyjaciela, a nigdy się z nim nie spotkać." Nie chciał powiększać tycli contre-marszów, ale był rad słyszeć młodszego od siebie być tego samego zdania, i kazął na przód dywizji jnaszerować. Lecz jak był gen. Dąbrowski zdzi­wiony, dowiedziawszy się od powracającego oficera z Mińska z patrolem Lasockiego z siódmego pułku, że gen. Bronikowski wysławszy sztafetę do niego o go­dzinie 9. wieczorem d. 15. z wezwaniem do. powróce­nia, sam o godzinie drugiej po północy z całą swoją siłą ruszył ku Borys&wowi, nie ostrzegłszy -o tem gen. Dąbrowskiego, później się dopiero pokazało, że to zrobił dla umniejszenia allarmu w Mińsku i ukry­cia swojej rejterady.

Dnia 17. dywizja stanęła w Jakszycach, ariergarda zaś pod dowództwem gen. Pakosza, złożona z- jednego bataljonu piechoty i dwóch szwadronów jazdy, zanoco­wała w Zielonej karczmie, o pół dnia za dywizją.

Dnia 18. dywizja stanęła w Berezynie, ariergarda w Bożyniu, gdzie gen. Dąbrowski zastał gen. Kossec­kiego i majora Szymanowskiego, przysłanych podobno od gen. Bronikowskiego, z doniesieniem, iż jest w Bo- ryssowie, gdzie czekać chce na wielką annję.

D. 19. lubo miał być spoczynek, lecz za powrotem kurjera z Boryssowa, dywizja ruszyła już popołudniu do wsi Uszy i okolic, ariergarda zaś nocowała w Słobodzie.

Dnia 20. dywizja ruszywszy przede dniem, miała nocować w Chlewinie. Dziewanowski prowadzący prze­dnią straż odebrał był rozkazy zabezpieczenia stano­wisk. Już zaczęto obozować, gdy przybiegł znów kur- jer z Boryssowa od gen. Bronikowskiego, donosząc: iż niezawodnie jest uwiadomiony, że nazajutrz, t, j. dnia 21., miał być attakowanym od nieprzyjaciela stojącego już tylko o półtory mili, zaklinając gen. Dąbrowskiego, aby jak najśpiejsz-niej przybywał na ratunek Boryssowa.

Gen. Dąbrowski odebrawszy to doniesienie, a nie mając żadnych nowych rozkazów od marszałka (gdyż kapitan Wierzbołowicz, posłany ze Śmiłowic kurjerem, nie powrócił), po małym spoczynku kazał ruszyć dy­wizji do Boryssowa, jako miejsca dawniej przeznaczo­nego od tegoż marszałka. Gen. Pakoszowi posłany był rozkaz przez szefa sztabu, aby złączył się tej nocy w Boryssowie, lecz ten nie wiem dla czego dodał:

-niema przecież nic pilnego." Gen. Pakosz biorąc te ostatnie słowa za pozwolenie niedopełnienia wnet roz­kazu, mając ludzi znużonych, zanocował o półtory mili.

Całą drogę kozacy sprzeciwiali się tak dalece, że jeden oficer kapitan Zwoliński, z pułku szóstego pie­choty, chcąc się wysunąć naprzód do Boryssowa, bę­dąc słabym, nie dalej jak na 500 kroków przed ko­lumną we wiosce jednej był porwany. Przednia straż najściślejszą musiała zachować ostrożność i baczność, tem bardziej, że nie dalej jak o milę drogi od traktu ognie wielkie okazywały i siłę i blizkie sąsiedztwo nieprzyjaciela; — boczna straż pod kommendą poru­cznika Darowskiego trzy razy spotkała nieprzyjaciela; jego tylko roztropność i dobra konduita żołnierzy pułku drugiego jazdy — ocaliły go i pozwoliły mu się złączyć z dywizją. Szczęściem, że nieprzyjaciel nie zdążył spalić mostu i młyna wielkiego, z którego był przednią strażą wypędzony. Dywizja byłaby w wiel­kim ambarassie dopiero budować most lub przebijać się przez obóz nieprzyjacielski. Dywizja stanęła o go­dzinie 10 w nocy w dawnych przedmostowych szań­cach, te rozwalone będąc przez wojska francuzkie, zro­biły się tylko kupy nieregularnych gór, potrzebujące wielkiej obrony, a ze wszystkich stron mające gotowe do wnijścia otwory. Gen. Dąbrowski pojechał do gu­bernatora a zalecił gen. Dziewanowskiemu rozstawie­nie dywizji, podług tego, jak czekający kommendant placu Francuz pokaże. Piechota i część dział zostały

w szańcach, kawalerja poszła za rzekę w miasto, re­szta artylerji została przy moście.

Generał dywizji ostrożny i baczny nie spuszczając się na to, sam o godzinie trzeciej z rana obje­chał wszystkie stanowiska , i zalecił ostrożność i przygotowanie, tembardziej, że był w wielkim am­barasie i taił się z nimi przed swemi poufałemi, a to z przyczyny, że nie miał żadnej odpowiedzi od mar­szałka (gdyż kurjer jego był przyjęty) a wyczytał w liście od tegoż marszałka do Bronikowskiego pisa^ nym, te słowa: „vous tiendrez avec votre detacliement dans la position de Borysów, et en attendant le ge­nerał Dąbrowski observera 1'ennemi avec sa division." Lecz razem dodał: „jakże mam opuścić Bronikowskie­go, choć widząc, że i złączeni wspólnie nie utrzyma­my się podobno, lecz wolę odpowiedzieć za to, żem się bił (pomimo podobieństwa, że mi się bić nie każą) aniżeli odstąpić Bronikowskiego w miejscu i punkcie tak ważnym, którego mu bronić zalecają."

Niezawodne miał generał Bronikowski doniesienia, że dnia dwudziestego pierwszego Noyembra miał być ata­kowanym. Zaledwie dnieć zaczynało, już atak !z wiel­kim krzykiem przypuszczano, w którym momencie przybiegł adjutant marszałka Oudinot, z doniesieniem że marszałek nie dalej nocuje jak w Bokrze, że dziś zapewnie w Boryssowie stanie, zalecając, aby się jak najmocniej trzymać. Każdy stanął na swojej powinno­ści; zbyteczną artylerję i- bagaże odesłał generał dy­wizji w tył. Generał Dziewanowski nie znając pozycji,

szukać musiał miejsca dla kawalerji, którego nie zna­lazł aż ża groblą i młynami, ale te znalazł tak zapchane różnego rodzaju bagażami z Mińska rejteru- jącemi się, że za wielkiem staraniem, zaledwie o ósmej stanął na pozycyi; — a zrobiwszy potrzebne ostro­żności w strzeżeniu rzeki, którą można było w bród przejść, pobiegł po dalsze rozkazy do generała dywizji, który mu rozkazał zostać przy sobie.

Generał Pakosz zanocowawszy o półtory mili jak się wyżej powiedziało w tyle z arjergardą, około godziny dziewiątej dopiero przyszedł, przymuszony był bowiem przebijać się na czele bataljonu czternastego piechoty przez prawe skrzydło nieprzyjaciela i wypędzać go z karczmy w której się był zatarasował, po nad mo­stem. Dwa zaś szwadrony pułku siódmego jazdy pod dowództwem kapitana Radoszkowskiego ucierały się długo bardzo z nieprzyjacielem dla ułatwienia przebi­cia się piechoty; nakoniec gdy ta złączyła się z swo- jemi, te szwadrony przechodząc most pod ogniem nie­przyjacielskim, wiele ucierpiały, z dwóch ledwie jeden już został. Kapitan Wilczek śmiertelnie ranny, Mar- tyszewski ciężko, Grabowski wzięty do niewoli. Ba­gaże tak generała Pakosza, jako batalionu i pułku siódmego jazdy wraz z oddziałem do trzystu ludzi i pułkownikiem Siemianowskim chorym, nie mogąc się już przedostać, cofnęły się nad Uszę, i nad tą rzeką dostały się w ręce Hertela idącego ze swym kor­pusem od Berezyny.

Od godziny szóstćj rano do godziny, jedenastćj po

J. I. Kraszewskiego, Bibljoteka. Tom YI. 10

cztery kroć, nowem coraz wojskiem szturm przypu­szczano, zawsze walecznie nasze bataliony odparły nie­przyjaciela. Artylerja, która broniła mostu, wytrzy­mała bardzo wiele od rzęsiście strzelającego na nią nieprzyjaciela, ubito nam kilku kanonierów, rozbito jednę armatę, kawał granatu pękniętego uderzył w nogę generała dywizji ale szczęściem nieszkodliwie, o go­dzinie jedenastćj uciszyło się trochę. Generał Dą­browski przewidując nowy szturm, a lękając go się na nowo, mówi do generała Bronikowskiego i drugich przytomnych: „cobym dał za to, żeby to już była go­dzina czwarta albo piąta, bo zdaje się, że my się utrzymać nie możemy, gdy oni coraz nowe wojska prowadzą, a my ani zasilić ani odmienić nie mamy czem naszych. Przed wieczorem zaś może albo Oudi- not nadejdzie, albo my się przynajmniej będziemy mo­gli zrejterować." Zaledwie tę rozmowę generał Dą­browski zakończył, usłyszeliśmy dwunasto-funtowe dzia­ła, których dotąd nie było, co dało nam wnosić, że korpus Czyczagowa nadszedł i takie zaraz mnóstwo granatów na miasto i na most puszczono, że wątpić prawie nie można było żeby miasta i mostu nie za­palono, przecież żaden granat nie skutkował prócz ubicia lub skaleczenia.

Między dwunastą a pierwszą z południa usłyszeli­śmy gęsty bardzo ogień karabinowy, a z drugiej strony wielki krzyk idących nowych wojsk do szturmu, któ- remi okryte góry spostrzegliśmy, nie można było sobie ani momentu jednego obiecywać odeprzeć taką siłę,

kilku batalionami bijącymi się raz wraz od siedmiu godzin najmniej; wszelako jeszcze więcćj pół godziny się trzymały, lecz nakoniec zaczęły się rejterować i w nie­porządku na most wchodzić, na który dwie baterje dwunasto-funtowe krzyżowały granatami i kartaczami. Artylerja nasza na grobli pomiędzy dwoma mostami spostrzegłszy to, zaczęła armaty zaprzęgać i uciekać.

Generał Dąbrowski-nie chcąc dopuścić tak niepo- rządnego cofania się, a razem czekając ażeby się pułk szósty wy rej terował, który na samem prawem stał skrzydle, stanął na koniu na środku mostu, rozkazując generałowi Dziewanowskiemu i kapitanowi Hauke przy nim będącym, aby natychmiast armaty obrócone zo­stały, i kartaczami na przedmoście do nieprzyjaciela strzelały, który rejterującym się zastępował, a razem, ile możności żeby nikogo w nieporządku nie przepu­szczać, ale zaraz raliować. Co też było wykonane; pierwszy kapitan Weisflog swemi wystrzały wstrzy­mał nieprzyjaciela, i oddalił na czas jakiś od mostu.

W tym to momencie i miejscu jeden z • tych nie­zliczonych granatów i kartaczy, trafił generała Dzie- wanowskiego, obok generała dywizji, w całej swojej massie i tak blizko krzyżów, że raniony rozumiał się mieć krzyż złamany, ale wkrótce spostrzegł, że choć bardzo mocno, ale razem i bardzo szczęśliwie był ugo­dzony, pobiegł co prędzej do ambulansu, dać się opa­trzyć, a potem ujechał aż pod Bóbr naprzeciw wiel­kiej armji, gdzie osłabiony bardzo, tak upływem krwi

10*

jako i dużą raną, osądzono, że jechać dalćj nie może, i po przejściu armji musiał w łóżku poddać się gene­rałowi Płatów. Kossecki zastąpił jego miejsce, a ge­nerał Pakosz dostał w piersi kontuzję także w tym samym czasie. Generał Dąbrowski trzymał się jeszcze przy moście aż do godziny trzeciej i wtedy dopiero opuścił całkiem Boryssów, dokończając tego dnia jak zaczął z największćm narażeniem się, jak był pierw­szym przy zaczęciu akcji, tak ostatni opuścił most i miasto.

Maszerując zawsze ku Bobrowi, dla złączenia się z marszałkiem Oudinot, lubo z bardzo małą siłą, bo połowa dywizji była w Świsłoczy została i mohylow- skim naprzeciw Bobrujska, a pułk szósty rozumiał być zabranym. Później pokazało się, że ten waleczny oddawna pułk prowadzony przez swego naczelnika Sierawskiego, widząc, że już się przedostać nie może przez most, rzucił się na Obleżeniec i poszedł ponad rzeką ku Wifriowi, którą w jednem miejscu znalazłszy tyle zamarzłą, że pojedynczemu można było przejść- człowiekowi, przeprowadził tym sposobem dwa bata- ljony i dopóty w boru z niemi stał ukryty, dopóki znów niepowrócił generał Dąbrowski i Oudinot, i nie usły­szał nowej bitwy, do których się przyłączył.

Reszta zaś dywizji to jest, dwa bataliony czterna­stego z częścią jazdy pułku drugiego przeszedłszy Be­rezynę pod Świsłoczą, a pułk siedemnasty piechoty i piętnasty jazdy prosto od Moliilowa, przyszły jeszcze do swego generała dywizji przed dniem przeprawy na

Berezynie pod Ziembinem, i miały szczęście być ucze­stnikami tego sławnego na wieki dnia, w którym ge­nerał Zajączek stracił nogę, Dąbrowski dwa razy ranny, Kniaziewicz kontuzji dostał. Ten sam Sierawski raniony. Lecz Polacy sławą się okryli podług świade­ctwa samego nieprzyjaciela, między innemi kawalerja brygady dwudziestej ósmćj, a szczególniej pułk drugi jazdy prowadzony przez szefa Kosseckiego, zazdroszcząc Wszystkim innym, chciał, jeżeli nie przewyższyć, przy­najmniej zrównać się z drugiemi i w dniu tym tego dokazał.

OPIS HISTORYCZNY

CZYNNOŚCI

ÓSMEGO KORPUSU

od śmierci księcia Józefa Poniatowskiego, aż do chwili gdy książę Antoni Sułkowski, który po nim nastąpił na dowództwo korpusu tego, opuścił go za zezwoleniem cesarza Napoleona.

(Z francuzkiego).

Natychmiast po śmierci księcia Józefa Poniatow­skiego, która pogrążyła w boleści i rozpaczy wszyst­kich Polaków (jenerał Dąbrowski nie należał wówczas do ósmego korpusu), jenerał Sokolnicki, jako najstar­szy w służbie, objął dowództwo nad smutnemi szcząt­kami tych wojsk, które pomimo strat dotkliwych — w trzech dniach pod Lipskiem poniesionych — zacho­wały wszystkie swe orły (chorągwie) i całą artyllerję. Od chwili gdy się dowiedziano o śmierci księcia, oraz o tem, że cesarz upoważnił króla saskiego zostać w Lipsku i postąpić jak mu się będzie zdawało naj- właściwiej, życzeniem było zgodnem wszystkich, aby powracać do Polski. Jednakże d. 19. szli dalej pod rozkazami jenerała Sokolnickiego, trzymając się po le­wej stronie wielkiego gościńca prowadzącego do Er- furtu, gdzie się znajdował cesarz, i nocowano we wsi.. . gdzie Polacy znaleźli się sami tylko. W nocy z d. 19. na 20. największy niepokój opanował umysły, dezer- cija się rozpoczęła. Jedni byli tego zdania, ażeby wy­słać do króla saskiego, żądając od niego rozkazów,

drudzy chcieli powracać do Lipska i pozostać przy jego osobie. — W takiem rozróżnieniu zdań udano się do księcia Sułkowskiego,- zasięgając jego rady. Od­powiedział: „Szliśmy tak długo razem z armiją fran- cuzką, stosując się do woli naszego króla, jesteśmy więc pod rozkazami cesarza, ftj Wszelki krok samo­wolny z naszćj strony byłby zdradą, nie możemy i nie powinniśmy nic działać, dopóki on nas do tego nie upoważni." Wszyscy jednozgodnie przekonanie to po­dzielali, i odtąd szło tylko o to, aby cesarza jak naj­prędzej zapytać, co postanowi względem Polaków; okazując mu wszakże, iż życzeniem powszechnem ich było powrócić do ojczyzny.

Rano d. 20. gdy jenerał Sokolnicki nie dość prędko wyciągnął i chciał dalej iść na flanku armji, jenera- łowie i dowódzcy korpusów tak byli niespokojni, aby ich nie odcięto od wielkiej armji francuzkiej, że się ośmielili przedstawić księciu Sułkowskiemu, iż sami obejmą dowództwo. Nie chciał nawet słuchać o takim czynie niesubordynacji, lecz dla uspokojenia wojsk, po­lecił jenerałowi Sokolnickiemu natychmiast pośpieszać za cesarzem.

W chwili połączenia jenerał Krukowiecki, na żą­danie dowódzców korpusów, zbliżył się do cesarza i rzekł:

— „Iż Polacy mieli jedynie zaufanie w księciu Sułkowskim, błagając, aby im go dał za dowódzcę. Cesarz się na to zgodził i mimo jego wiedzy, dał mu znać przez jednego ze swych adjutantów, że będzie

mianowany w zastępstwie księcia Poniatowskiego. — Było to zadanie nader trudne zastępować w chwilach tak nieszczęśliwych dla Polaków, oddzielonych od swo­jego króla, o którego losie wcale nie wiedzieli, księ­cia Poniatowskiego, który sam jeden może tylko woli króla był świadomy; książę Sułkowski pojmował jaka nań spadała odpowiedzialność na tem stanowisku, które mu cesarz powierzał, i lękając się też (z po­wodu młodego wieku) najmniejszych zarzutów rywali­zacji lub intrygi, bo był w służbie najmłodszym, uczuł się w obowiązku udać do cesarza, do którego rzekł w przytomności jenerała Sokolnickiego, przybyłego dla upomnienia się o prawa swoje: — Że pochlebnie dlań było i największą czuł wdzięczność Naj. Panu za to, co dlań raczył uczynić, lecz dozwoli sobie uczynić uwagę, iż jenerałowie Dąbrowski i Sokolnicki byli od niego starszemi służbą, i właściwie na nich spadało dowództwo. Na to cesarz odpowiedział: Nie chcę Dą­browskiego, nadto jest złamany; potem zwrócił się do jenerała Sokolnickiego: Waćpan zechcesz się zastoso­wać do moich rozkazów i zamiast przeciwić się księ­ciu, pomagaj mu raczćj. — Książę Sułkowski naów- czas błagał cesarza, aby dwóm tym jenerałom dał inne zajęcie, domyślając się, iż im być może przykro peł­nić służbę pod jego rozkazami. — Cesarz to przy­rzekł.

Od chwili gdy książę Sułkowski ujrzał się na czele swych rodaków, przyjął za zasadę i£ć za życzeniem ogółu, o ile one zgodnemi będą z jego uczuciem ho­

noru. — Będąc wypadkowo dowódzcą armji i nie ma­jąc innej władzy nad współziomkami, nad tę, która mu cesarz powierzył, był przekonany, odłączonym się widząc od swego króla i od narodu, mogących iść za innemi przekonaniami — że wszelki postępek surowy poparty władzą wojskową, stawał się samowolnym i okrutnym, że jego przeznaczeniem właściwem było stać się jedynie organem tśj massy ludzi opuszczo­nych, która nie kompromitując godności imienia pol­skiego, winna była sama wyrokować o przyszłych swoich losach. Stosownie do tego przekonania, natyc miast po objęciu dowództwa, idąc za życzeniami zgo- dnemi i powtórzonymi swych współziomków, książę Sułkowski rzekł do cesarza: — „Nie mogę zataić W. C. Mości, iż Polacy nie wiedząc o woli swojego króla, straciwszy swego wodza prawdziwego a ukochanego przez nich, którego przekonania nawykli byli uważać za własne, bęcląc mu ślepo podlegli swem przywiąza­niem, i przez posłuszeństwo prawom ojczystym, są te­raz nadzwyczaj niespokojni o swą przyszłość i w ogól­ności polecili mi, widząc się już za mało licznemi te­raz, aby na losy kraju swego wpływać mogli, lub w jakikolwiek sposób stać się użytecznemi W. C. Mo­ści -—polecili mi błagać W. C. Mości o upoważnie­nie powrotu do kraju. — Na to cesarz odparł: Po­wiedz jenerale swym współziomkom, że król saski zo­stał w Lipsku za mojem zezwoleniem, że bitwa trwa, i że będę za podłego uważał każdego, kto mnie opu­ści w tśj chwili. Niech Polacy będą już teraz spokojni

pójdą stale zaraz za mojemi gwardjami, a za osiem dni o losie ich postanowię."

Książę Sułkowski bardzo zadowolniony tą odpo­wiedzią, podziękował cesarzowi i udał się do swojego korpusu. Zebrał wszystkich oficerów i powtórzył im wyrazy cesarza. Wszyscy z nich byli kontenci i dano sobie słowo nie mówić o powrocie przed terminem na­znaczonym.

Książę Sułkowski miał to szczęście przywiązać do siebie nadzwyczajnie swoich podwładnych, krokiem tym, który dla nich uczynił. Winszowali sobie, iż |r nim mieli dowódzcę, przekonani o jego osobistej bezinteresowności, dezercja znacznie się zmiejszyła, a żołnierze od tej. chwili znaczyli kreskami na czapkach, każdy dzień, który upływał. Pierwszem staraniem, na- tchnionem poszanowaniem i przyjaźnią dla księcia Po­niatowskiego, było oddanie czci«publicznej jego pa- niięci; polecono całemu wojsku przywdziać znaki ża­łoby i okryć czarną krepą wszystkie orły polskie. — Bano mu do zrozumienia wszakże, iż cesarz sobie tego nie życzył. Król neapolitański, przyjaciel osobisty księ­cia Poniatowskiego, który zawsze okazywał największe dla Polaków współczucie, był dla nich niezrównanie dobrym od Lipska począwszy. Zaszczycił on księcia Sułkowskiego szczególnem zaufaniem, i brał udział najżywszy w położeniu i losach tych nieszczęśliwych armji szczątków. Widząc, że bezużytecznem było pro­wadzić z sobą reszty wojsk polskich do Francji, sta­

rał się ze wszystkich sił swoich u cesarza, aby zde­cydować go na zezwolenie ich powrotu do kraju.

Książe Sułkowski w ciągu marszu, odbierał jako dowódzca korpusu ósmego rozkazy wprost od cesarza, przez księcia Neufchatelu, lub przez króla neapolitań- skiego. Kilkakroć król wyraził życzenie, ażeby połą­czył z sobą, słabe resztki dywizji Dąbrowskiego. Książe Sułkowski powiedział o tem generałowi Dąbrowskiemu,, lecz ten utrzymywał, że nigdy nie należał do ósmego korpusu i oparł się jego rozkazom. Książe Sułkowski nie wspomniał o tem nigdy przed cesarzem, niczego się więcej nie lękając nad to, aby go miano za am­bitnego i siejącego niezgodę pomiędzy Polakami, W czasie pochodu trafił się wypadek małej wagi ale charakterystyczny, którego tutaj ominąć nie wypada.

Książe Sułkowski miał ciągle pod swojemi rozka­zami całkowitą resztę ósmego korpusu; jednego dnia otrzymał rozkaz'posłania kawalerji generałowi Lefebre Desnouettes, a sam miał iść swą osobą z piechotą. Rozdział ten był powodem wielkiej boleści dla wojska, i książę nim spełnił rozkaz, czuł się do świętego obo­wiązku przedstawienia o tem cesarzowi. Rzekł mu więc z wielkiem poszanowaniem, że gdy J. C. Mość' raczył mu powierzyć całe wojsko polskie, zajął się- uspokojeniem go i uśmierzeniem, lecz zarazem musi uczynić uwagę, iż ten podział, będzie miał najopla- kańsze skutki i zwiększy dezercję. Cesarz się rozgnie­wał i odparł, dodając kilka wyrażeń żołnierskich: „nie słucham tych uwag, jeśli wam się naprzykrzyło

być ze mną, idźcie sobie precz, powtarzam wam, że do podobnych przedstawień nie nawykiem. Książe Suł­kowski pozwolił sobie dodać, iż mu bardzo było przy­kro, że cesarz tak źle bardzo przyjął to, co on czuł się w obowiązku mu oznajmić, i że rozkazy jego spełni." Jednakże zgryziony przyjęciem jakiego doznał od ce­sarza, gdy chęci jego były najczystsze, nie mógł się powstrzymać od okazania swego nieukontentowania kilku osobom do'dworu cesarza należącym. Odezwał się między innemi: „cesarz zdaje się zapominać, że ja i moi towarzysze nie jesteśmy awanturnikami, a zdaję mi się, że Polacy nie zasłużyli na to, ażeby się w ten sposób obchodzono z niemi." Powróciwszy do swego korpusu książę Sułkowski, oznajmił o woli stanowczej cesarza. Wojsko nie mogło przenieść myśli tego roz­działu i wystąpienia z pod dowództwa księcia. Wy­słano więc generała Krukowieckiego, mimo wiedzy księcia, do króla neapolitańskiego, prosząc go, aby on ^stawił się do cesarza, i przyczynił do zmiany tego nieszczęśliwego rozkazu. Król widząc niezadowolnienie Powszechne, z powodu tego rozporządzenia, wziął na­tychmiast na siebie upoważnienie księcia ażeby szedł z całem wojskiem; lecz książę oparł się temu poka­zując rozkaz cesarski na piśmie, i opowiadając o sce- nie jaka tylko co zaszła. Król więc udał się natych­miast do cesarza i wróciwszy wkrótce, powołał do sie­bie księcia, mówiąc mu: „Cesarz zmienia rozkaz, idźcie Przedtem za gwardjami i oznajmijcie Polakom, że zo- zostaną pod waszem dowództwem, wy zaś pod rozkaza­

mi wyłącznemi cesarza, które ja wam będę dawał. Co się tycze małej przykrości jakiej doznaliście oso­biście, dodał, przebaczcie ją cesarzowi, boć jest nie­szczęśliwy." Książe Sułkowski podziękował za jego dobroć królowi. Wojska były uradowane. Tegoż dnia jeszcze król neapolitański, nadał księciu Sułkowskiemu wielki krzyż swojego orderu.

Nieprzyjaciel nie gnał wojsk gwałtownie, lecz szedł, za niemi, kiedy niekiedy nacierając na nie. Zdało się więc nieprzyzwoitem prosić o pozwolenie opuszczenia armji, choć osiem dni owych upłynęły, a cesarz nic nie postanowił, ani zdawał się mieć zamiar to uczynić. Zewsząd też dochodziły księcia. Sułkowskiego słuchy i rady bardzo znajczące, które go skłaniały, ażeby szedł z wojskami aż do Renu, spełnił.swój obowiązek i tam dopiero przypomniał się cesarzowi. Pomimo to chęć powrotu z każdym dniem się wzmagała, dezercja za­częła się znowu, nadewszystko od wyjazdu króla nea- politańskiego, który do krajów swych powrócił. Co chwila przybywano żądając od księcia, ażeby próbował uczynić jakie kroki u cesarza; doszło do tego, iż mu się ośmielono powiedzieć, że mieli wszyscy nadzieję, iż nie zechce poświęcać ostatku krwi polskiej, w wal­kach dla ojczyzny bezużytecznych. Ale książę Suł­kowski chcąc dotrwać do końca tak, aby ani cesarz, ani jego współziomkowie, ani historja później nie mo­gła mu uczynić żadnego zarzutu, czuł potrzebę towa­rzyszenia cesarzowi aż do granic jego państwa. Oznaj­

mił więc, wskazując powody swe, dla czego nieuchron- fiem widzi iść aż do Renu.

Powstały z tego powodu tysiączne krzyki na niego. Ponieważ świeżo był ■ otrzymał wielki krzyż orderu neapolitańskiego, a we wszystkich swych li­stach książę Neufchatelski nazywał go komendantem korpusu, i mówiono już o wielkiej pensyi, którą po­bierać będzie we Francji, wszyscy upatrywali zamiar księcia, aby doszedłszy do Renu, przejść go z wojska­mi. Mówiono, że oślepiony honorami, powodowany interesem własnym, zf-ujnowany w Polsce, naturalnie bardzo, chciał się do cesarza przywiązać. Książe Suł­kowski czynił co. tylko było w jego możności, aby do­nieść, że honor narodowy ostatniej tej ofiary wyma­gał ; niechciano go rozumieć; obawa wojsk aby ich nie Wzięto za płatne żołdactwo była nieprzezwyciężona, szczególnie od chwili, gdy się dowiedziano, iż cesarz Proponował generałowi Dąbrowskiemu zastąpienie we Francji legji podobnej do włoskich. „Po tylu klęskach, Wołano powszechnie — jak on śmie wymagać po nas ażebyśmy szli dalej jeszcze. Siły nasze fizyczne i mo­ralne są wyczerpane; urok dostojeństw wkłada mu w usta te wyrazy, ale my czegóż się mamy spodzie­wać po Napoleonie, który dla ojczyzny naszej nic już uczynić nie może. Niech powie wprost cesarzowi, że dalej z nim iść nie chcemy."

Książe Sułkowski zrozpaczony ale nieprzelamany, nie zrzekł się wszakże postanowienia doprowadzenia swojego korpusu do Renu, nie chcąc jednak wojskowej

J- I- Kraszewskiego, Bibljoteka. Tom VI. H

surowości zażywać, wierny swojemu systemowi, uciekł się do tego zaufania, jakie miano w jego charakterze. Zgromadził więc wszystkich oficerów i rzekł im: „Je­stem w rozpaczy i muszę od was wymagać abyście mi towarzyszyli do granic Francji; opierając się temu chcecie chyba, ażebym sobie życzył śmierci M|E9 łeb sobie wypalę jeśli mi tego uparcie odmówicie, lecz żeby wam dowieść, iż nie żądam nic, tylko ukończenia z honorem kampanji dla wojsk, które się tak świetnie odznaczył}7: daję wam na to słowo honoru, że w ża-. dnym razie za Ren nie pójdziemy.'-'

Przyrzeczenie to, uczynione uroczyście, uspokoiło umysły, i dalej szły7 wojska nie opierając się więcćj. Naostatek nadszedł ten dzień pamiętny, który w je­dnej chwili zmienił wszystko i księcia Sułkowskiego w najokropniejsze wprawił położenie.

Przed Schluchtern, w ciągu marszu, cesarz prze­chodząc przed szeregami polskiemi, wezwał księ­cia Sułkowskiego i przyjąwszy nader uprzejmie, za­pytał go: „Czy to prawda, że Polacy mnie chcą opu­ścić?" — Tak jest N. Panie, upraszają W. C. Mości, będąc ograniczeni co do liczby, tak, że wojsko niema żadnego znaczenia, abyś im dozwolił powrócić do do­mów, gdzie, jeśli W. C. Mość zwycięztwa jeszcze przy­wiodą, znajdą się jako ziarno wojska nowego. Błagają W. C. Mości, o podpisanie clekretu upoważniającego ich do tego kroku. Na to cesarz odpowiedział ogólni­kowo: „Jak chcecie ażebym odesłał żołnierzy, będą zmuszeni służyć przeciwko mnie; pragnąłbym też za­

trzymać oficerów, którzy będą mieli zostać ochotę. Pojedynczo jednak nie jestem przeciwny temu, ażeby ci, którzy mają pilne interesa w domu, powrócili do kraju." Potem zwracając się do księcia, rzekł: — „Czy i wy mnie myślicie opuścić?" — „N. Panie, odparł Suł­kowski, byłem tylko zawsze organem ogółu, i współ­ziomkowie moi mieliby prawo skarżyć się na-mnie, gdybym tylko miał na oku własny mój interes, oprócz tego związany jestem danem słowem, że za Ren nie przejdziemy." „Czyż postanowienie to jest już niezmien­ne, jak sądzicie, gdybym do nich przemówił, czy toby na zmianę jego nie wpłynęło?" — „Nie sądzę żeby to poskutkowało, N. Panie, rzekł Sułkowski, lecz raczcie spróbować."

Książe Sułkowski był bardzo rad, że myśl ta przy- t szła cesarzowi, pewien, że potem co zaszło, przemó­wienie skutku mieć nie będzie, miał nadzieję, iż w oczach cesarza uniewinni się i zrzuci z siebie wszelkie podej­rzenie, jakie powszechna chęć powrotu rzucić nań mogła.

Oficerowie otoczyli cesarza, który rozkazał, aże­by wszyscy Francuzi usunęli" się i odeszli oprócz księcia Yicencji. Tu Napoleon przemówił w następu­jący sposób: „Wasz dowódzca oznajmił mi, że chcecie do ojczyzny powracać. Prawdą jest, że waszych zobo­wiązań względem mnie dopełniliście, biliście się zaw­sze bardzo dobrze, wasze prowadzenie się było zawsze jak najpiękniejsze. Nie chcecie mnie opuścić aż dopro­wadziwszy do granic mojego państwa, widząc, że je-

11*

steście w zbyt małej liczbie, abyście mi użytecznemi być mogli, żądać od was nic więcej nie mogę, jesteście ludzie zacni — co do mnie zupełnieście się wywiązali. Pozostają wam obowiązki względem ojczyzny waszej. Żądacie odemnie dekretu upoważniającepo do powrotu massa całą. Tego wam dać nie mogę, mogłoby to za sobą pociągnąć następstwa wielkie. Polacy, którzy są w Gdań­sku, Modlinie i Zamościu, mogliby z tego skorzystać i fortece teby upadły. Powtarzam wam, że co do mnie, nie pozostaje wam nic więcćj do spełnienia, ale jako ludziom Europy życzę wam pozostać przy mnie. Po- jedyńczo pozwolę każdemu powrócić kto zechce, nie mogę podpisać dekretu uwalniającego -wojsko całą massą. To są łotrzy (pollisons) którzy starają się mię­dzy wami wzniecać niepokoje. Ja stoję przy Księstwie Warszawskiem, jest-to owoc krwi mojej. Jesteście nie­spokojni nie mając rozkazów od waszego króla, który pozostał w Lipsku — ale to uczynił za zezwoleniem mojem. Chciał iść ze mną, lecz gdybym go był z sobą wziął, Sasi by księcia wejmarskiego zrobili królem. Zresztą król saski, wasz książę warszawski, był tylko panującym przypadkowym (un souverain de circon- stance). Wiedziałem dobrze, iż Niemiec wam nie mógł przystać. Ja jestem księciem waszym. Król saski jest zacnym człowiekiem, jest moim przyjacielem, ale to człowiek bez energji -r- nie był on tym, kogo wam po­trzeba. Ja pragnąłem ażebyście mieli królestwo, czy­tajcie Monitora o tem — znajdziecie w nim urzędowe akta, zawarte między mną a Austrią, w których byt

Polski był zawarowany. Gdybym był się zatrzymał między Witebskiem a Smoleńskiem, dziśby już ona istniała. Poszedłem zadaleko. Popełniłem błędy. Szczę­ście od dwóch lat zwróciło się odemnie, ale fortuna — kobieta, zmieni się. Któż to wie, może wasza zła dola, moje szczęście popsuła. (?) Zresztą czyżeście we mnie zaufanie stracili, czy już tak schudłem, że kości tyl­ko w spodniach noszę? Dnia 16. wygrałem bitwę, dnia 18. nie przegrałem jej, dnia 19. chciałem się cofnąć, przeklęty kapral zawcześnie most wysadził, ko­sztowało mnie to wprawdzie dwanaście tysięcy ludzi, ale gdybym nawet przegrał bitwę, cóżto jedna bitwa przegrana? Niemcy wzięli na kieł, ale ja powrócę, i stłukę ich. Chciałbym ażeby sprzymierzeni spalili ze dwa lub trzy piękne moje miasta we Francji, da­łoby mi to z miljon nowych żołnierzy. Wydam bitwę, wygram ją, i popędzę ich, nie dając odetchnąć nad Wisłę. Jesteście niespokojni, że z sobą księcia Ponia­towskiego nie macie, ale pocieszcie się, nie został on zabitym, wzięli go w niewolę Szwedzi. Powiadają, że się przebrał, umie po rusku, powróci. Stanisław Po­tocki ma przybyć, wasi ministrowie także, a ja się o to postaram. Niebyłoby tego co dziś jest, i w innem znajdowalibyście się położeniu, gdyby rząd wasz miał więcej energji. Wasz minister skarbu (Matusewicz) narobił głupstw. Czartoryscy mi przeszkadzali. Wasze pospolite ruszenie źle się wykonało. Posłałem był wam tam księdza, głupca, który moje rozkazy pod wzglę­dem wojskowym źle spełnił. Dziś bardzo nieliczni, parę

tysięcy ludzi, choćby najodważniejszych, dla mnie nic nie znaczycie, ale ja wam radzę dla własnego waszego interesu pozostać ze mną. Poślę was w głąb Francji, wszystkich was na koń wsadzę, spędzicie tam spokoj­nie parę miesięcy — a cóż to złego sześć miesięcy przebyć w dobrym klimacie, w pięknym kraju. Opła­cać wam będzie zawsze żołd ministerjum spraw zagra­nicznych. Ja będę prowadził wojnę, dopóki mój lud tylko zechce, chybabym umarł bardzo młodo, żebym moich interesów nie poprawił. Pokój wkrótce nastąpi, naówczas pomyślę o was. Rachuję na istnienie Księ­stwa Warszawskiego, lecz jeślibym wyrzec go się mu­siał, zajmę się losem każdego z was pojedyńczo. Wró­cicie naówczas z honorem, lub zostaniecie ze mną, jak się wam podoba. Powracając teraz, narażacie się, będą się z wami obchodzić jak z więźniami. Pokój zawie­rając zamieszczę w nim artykuł was się tyczący. Wró­cicie wolni i*- cóż wy na to jf

Cesarz obejrzał się do koła, dla przekonania się jakie wrażenie jego mowa wywarła, potem zwracając się do kilku osób„No, cóż na to mówicie?" powtó­rzył. Radzę wam iść ze mną, ale powtarzam jeszcze, że indywidualnie pozwolę każdemu kto zechce, powra­cać do domu. A więc panowie, mam słuszność, czv nie?..."

'I znowu powtórzył cesarz kilka frazesów ze swej mowy. Udało się Napoleonowi. Generał Toliński (?) odezwał się pierwszy.

Jf--1 N. Panie, pójdziemy za tobą wszędzie kilka

głosów powtórzyło to za nim, okrzyk powszechny po­szedł wkrótce, towarzyszyły mu zwykłe — niech żyje i cesarz! niech żyje cesarz!

Cesarz rzucił na księcia Sułkowskiego okiem za- Igriiewanem, skłonił się zgromadzonym i odszedł.

Książe Sułkowski w czasie całćj mowy cesarskiej, nie rzekł ani słowa, nie dał najmniejszego znaku, chcąc pozostać zupełnie obcym całej tej czynności. Był najmocniej przekonanym, po tem co się wprzódy działo, po objawie tak dobitnym woli powszechnej, że się opinja nie zmieni, że przynajmniej nie stanie się to tak nagle. Jakież było podziwienie jego, gdy usły­szał obietnice cesarzowi czynione. Można powiedzieć, że skamieniał. Spojrzenie cesarza dowodziło mu, iż go posądził, jakoby był pierwszym owych usposobień twórcą, postrzegłszy, jak one łatwo przezwyciężyć się dały, lub że znajdował go zamało gorliwym w swój sprawie. Z drugiej strony, bał się, ażeby w chwilę po­tem, gdy zapał ostygnie, nie- wydał się w oczach współziomków, człowiekiem chytrym i przebiegłym, pragnącym iść do Francji dla osobistych widoków i ko­rzyści, jakie go tam czekały; i używającym ostatecz­nych środków aby ich skłonić do tego, namawiając cesarza, by sam do nich przemówił.

Pogrążony w tych myślach uczuł, iż w tej chwili bolesnej, nie potrafi zadość uczynić obowiązkom ho­noru, chyba całkowicie stojąc na boku. Odezwał się więc natychniast po mowie cesarza: „Wyrzekliście sa­mi o swym losie — ja jestem względem was rozwią-

zanym. Co do mnie, ponieważ nic nie przyrzekłem,

czuję się zawsze związany mem słowem, które wam dać byłem przez was zmuszony i nie przejdę przez Ren; nadal zaś ani mogę ani chcę zatrzymać dowódz­twa nad wami."

Książe Sułkowski miał przytomność przekonać się jak wiele wszystkim na jego osobie zależało, — wi­dząc obawy i żale, które obudziła myśl utracenia .go. Bardzo mu łatwo było. pociągnąć za sobą większą część tych, którzy żałowali już tego, co tylko co przy­rzekli. Lecz postępując sobie zawsze pod względem wojskowym i politycznym jak najszlachetniejszym spo­sobem, miał sobie i teraz za obowiązek, w tym także wypadku, nie odezwać się z niczem. coby w wątpli­wości podało odjazd jego, a coby w oczach cesarza mogło mu dać pozór nieposłuszeństwa. Podwładni, którzy sarni postanowili o swym losie w sposób tak przeciwny własnym przekonaniom i -kompromitując swojego wodza, mojgliż mu jeszcze narzucać jakie obo­wiązki?

Następnego dnia książę Sułkowski sam oddał ce­sarzowi list, w którym go upraszał o pozwolenie po­wrotu do ojczyzny, gdzieby sam od króla saskiego mógł żądać dymisji. Cesarz zdał się zdziwionym i spy­tał. Dlaczegóż mnie chcesz opuścić? N. Panie, dla tego że jestem związany słowem mojem, i że nie uczuję się już zdolnym, skutecznie spełniać woli W. C. Mości.

— Dobrze, rzekł cesarz powracajcie do swojego korpusu.

Zastępujący dowódzcę głównego sztabu, major hra­bia Henryk Zabiełło i adjutanci księcia Sułkowskiego, trzymając się obietnicy ogólnćj cesarzą,- zażądali też na piśmie pozwolenia powrotu do kraju.

We dwa dni potem generał Flahaut, adjutant ce­sarza, wezwał generałów i pułkowników korpusu pol­skiego i oznajmił im w imieniu J. C. Mości, że na żądanie księcia Sułkowskiego powrotu do ojczyzny, które" mu zostało dozwolonem, cesarz oddał dowódz­two nad ósmym korpusem, generałowi Dąbrowskiemu.

Książe Sułkowski zda wszy] natychmiast dowództwo generałowi Dąbrowskiemu, usunął się odtąd zupełnie, unikając wszelkich tłumaczeń. Wieczorem tegoż dnia w Gillenhausen, wydał ostatni rozkaz dzienny do to­warzyszów broni, w którym w kilku słowach powtó­rzył im powody swojego postępowania, i zarazem prze­słał czułe pożegnanie.

Napisał także do generała Flahaut, któremu już był oznajmił, iż natychmiast wyjeżdża, prosząc go, aby mógł upoważnienie otrzymane, dostać- na piśmie. Ge­nerał Flahaut sam zaprowadził adjutanta księcia Suh* kowskiego z tym listem do księcia Neufchatelu, znaj­dującego się na zamku ... Ten udał się po rozkazy do cesarza, i kazał powiedzieć księciu, iż mu papiery wkrótce nadeśle, bo w tej chwili pisać na czem nie ma. Książe Sułkowski dowiedziawszy się zaraz, że to były tylko .wykręty, i że już będąc o kilka mil od Renu, chciano go wyciągnąć do Francji, mimo woli, natychmiast się zdecydował.

Rano d. 31. Października książę Sułkowski, major Henryk Zabiełło, i jego adjutanci opuścili armję fran- cuzką. Prezentowali się przednim strażom armji nie­przyjacielskiej, opowiadając, że opuścili cesarza mając do tego jego upoważnienie, i że prosili, aby ich ode­słano do króla saskiego, pana zwierzchniego, dla żą­dania od niego dymisji. Jakie było ich podziwienie, gdy się dowiedzieli,' iż król był jeńcem wojennym. Wieść ta była im bardzo przykrą i żałowali bardzo, że nie pozostali jako osoby prywatne we Francji, aż do zawarcia pokoju. Ale już było zapóźno, książę Suł-< kowski od przednich straży wysłany został do głównej kwatery księcia Schwartzenberga, unikając stale wi­dzenia się z którymkolwiek z książąt sprzymierzonych, aby go nie posądzono, iż inny jaki powód, nie punkt honoru, skłonił do opuszczenia Napoleona. Przybyw­szy do Lipska, książę Sułkowski, napisał natych­miast przez księcia Repnina do króla saskiego, zdając mu ze wszystkiego sprawę i prosząc go o dymisję dla siebie i towarzyszących mu oficerów. List ten znowu pozostał bez odpowiedzi. W Dreźnie księże Sułkow­ski i towarzysze jego, otrzymali pozwolenie zamieszkać w W. Ks. Warszawskiem. Postanowiwszy nie mięszać się do niczego i czekać od losów przyszłości dla Pol­ski, książę Sułkowski, żyje odtąd na łonie rodziny.

Warszawa dnia 15. Marca 1814 r.

DZIENNIK KAMPANJI

W KOKU 1B12.

Mińsk, 13. Października.

Do generała Fiszera.

Szczera chęć służenia ojczyznie, była mi powodem, 2e mniej zważając na niedokładne wyzdrowienie nogi, Puściłem się w drogę jeszcze 5. Września, rozumiejąc, że jadąc zwolna, będę mógł w drodze wydobrzeć, tym­czasem nietylko, że mi się nie poprawiło, ale fatyga Podróży, nastałe zimna i słoty, pogorszyły bardzo dolegliwości moje, a kość widać źle zrośnięta, bo noga Ua nowo mocno puchnąć zaczęła. Pomimo tego doje­chałem do Mińska i w dalszą udać się chciałem drogę, gdy generał gubernator Bronikowski oświadczył mi: „iż Ula wyraźny rozkaz od księcia majora generalnego żadne­go oficera, jakiego bądź stopnia, do wielkiej armji nie Puszczać bez oddzielnego jego rozkazu." Gdybym się zapytywał o piąty korpus powiedział mi: iż nie może uinie zawiadomić gdzie się istotnie znajduje.

W tćm położeniu rzeczy, zwróciłem się do gen. dywizji,

jako najbliżćj nieprzyjaciela przed sobą mającej i od­dałem się pod rozkazy jego.

Tymczasem po kilku dniach pobytu mego przy dy- 1 wizji, nieprzyjaciel zaczął robić silniejsze demonstracje® od Pińska ku Dnieprowi, a marszałek Yictor kazał 1 wzmocnić oddziały nasze od Nieświeża do Słucka,! któremi dotąd major Szymanowski dowodził i utwo- i rzyć brygadę, która ma działać jako kolumna ru­choma.

Generał Bronikowski, zawiadamiając o tem gene- 1 rała Dąbrowskiego, prosił go, „ażeby mi rozkazał objąć dowództwo tej kolumny, mającej osłaniać gubernię I mińską, a która stanowić będzie brygadę w jego dy- wizji i niby prawe jej skrzydło." Łubo z niechęcią, lecz ' nalegany przez generała Dąbrowskiego, przyjąłem to J dowództwo;" lecz jakież było zmartwienie moje, gdyl przybyłemu tutaj, generał Bronikowski oświadczył: iż do dywizji generała Dąbrowskiego należyć przestałem,-J i że jedynie od jego rozkazów zależćć będę.

Nie wiem więc kogo słuchać, gdyż generał Broni­kowski powołuje się na rozkazy marszałka Yictora, a ja czuję, że osobne działanie bez pomocy dywizji generała Dąbrowskiego będzie zgubn&n. Położenie moje jest tem smutniejsze, iż z rozmówieniem się z gene­rałem Bronikowskim co do wojsk, jakie mi oddane będą pod komendę, widzę, że większą ich część sta­nowią rekruci litewscy, którychby wypadało w domu ( i mozolnie mustry uczyć, ale nie manewrować z niemi szybko w obec silnego i licznemi kozakami opatrzo- 1

fiego nieprzyjaciela. Cokolwiek bądź dziś jeszcze wy­jeżdżam na miejsce mego przeznaczenia, ku Słuckowi i będę robił co będzie można i jak długo siły mi starczą.

Niech mi generał daruje, że go zanadto utrudzam Jzczegółami, mnie samego tylko dotyczącymi, lecz do­znana jego przyjaźń i dobroć ośmiela mnie- do tego.t

Nie chcę osobnym listem trudnić J. O. księcia, na­czelnego dowódzcę, niech mnie generał raczy przypo­mnieć pamięci jego, składając hołd wdzięczności mojej- ^ najgłębszego uszanowania. Listy do księcia, pudełko opieczętowane i dukatów 204 przesyłam.

Jeżeli generał pozwoli, donosić mu będę za każdą °kazją o obrotach naszych, które nie mogą mu być °bojętnemi. Stan rzeczy/w jakim się teraz znajduje­my, nie jest najlepszy, książę Szwarcemberg z pod Łucka i Dubna, za złączeniem się armji Tormasowa z armją Czyczagowa z Turcji wracającą, cofnął się aż °d Brześcia za Bug, księztwo zatem znowu odsłonięte;—' Rosiński z swoją garstką z Włodzimierza cofnął się za- Pewno ku Zamościowi, gdyż od niego żadnśj wiado­mości nie ma. Od Pińska do Słucka zasłania nas tylko 2,000 do 3,000 de la. nouvelle levee Lithuanienne, na którą wcale liczyć nie można i ze 300 jazdy. Od Słucka do Dniepra dla osłonięci^ gubernji mohylewskiej i mińskiej stoi dywizija generała Dąbrowskiego, którą do 8,000 tysięcy liczyć można, ale która ma naprze­ciw siebie Bobrujsk i korpus Hertela 18,000 liczący. Korpus Tormasowa z połączeniem z Czyczagowem (któ­

remu generał Bronikowski nie wierzy) liczą na 80,000 i ma drogę otwartą do Grodna, a nawet do Mińska.*

Taki jest stan rzeczy w tych stronach, jeżeli nie­przyjaciel nie będzie umiał z niego korzystać, to wi­dać, że głowy nie mają.

Raczy generał przyjąć zapewnienie winnego mego uszanowania.

(podpisano) Kossecki gen. brygady.

Adjutanta mego, Antoniego Malczewskiego, słabego zostawiłem w Warszawie, prosił mnie, żeby go przy­pomnieć pamięci generała.

II.

Mińsk, 13. Października.

Do J. W. Generała Dąbrowskiego.

Przez dzień wczorajszy wstrzymałem się tu jedynie dla dowiedzenia się od J. W. generała o obrotach, ja­kie z dywizją swoją przedsięweźmie^, a kapitana Frą- dzyńskiego zatrzymałem, aby przez niego przesłać od­powiedź moją na list oczekiwany. List ten z Szacka 13. datowany, późno wieczorem wczoraj odebrałem, stosownie do rozkazu generała udaję się do Samochwa- łowicz, gdzie przybycia jego oczekiwać będę. Podpuł­kownika Fontanę, szefa batalionu Bitnera i majora Szymanowskiego, zawiadomiłem, aby się pod komendę moją stawili.

Kopią rozkazu danego mi przez generała guberna-

pora Mińska załączam, generał zauważać raczy, jak 'sie różni od rozkazu i zapewnienia danego mi przez [generała.

Rozmówiłem się z generałem Bronikowskim o ży­wność dla dywizji generała, powiedział mi, że zaleci 1-Zaraz, ażeby generałowi dostarczono 6,000 racij chleba, lecz że więcej dać nie może z powodu wypróżnienia Magazynów tutejszych, że bydła i wódki znajdzie dy­wizja dosyć w okolicy.

Rekonwalescentów i maruderów z dywizji generała Kpie tu niema.

III.

p. pułkownika Fontany, szefa bataijonu i ma­jora Szymanowskiego.

Zawiadamiając, ażeby gdziekolwiek listy te ich znajdą, na dzień 16.-Października, udali się z oddzia­łami swemi do Cimkowicz.

IV.

Nieśwież, 16. Października.

Do majora Szymanowskiego.

Mając rozkaz do generała dywizji, poprzedzać go Jednym marszem bardzo mi nie na rękę wypadło, żem Pana majora w tem miejscu nie zastał, gdzie od ni­kogo powziąść nie mogę wiadomości, gdzie i w jakiej

J. I. Krasżeicskiego, Biblioteka. VI. 12

sile znajdują; się kolumny, będące pod jego dowódz- 1 twem, tymczasem to co tu zastałem wyprawiam do Kiecka, a ztamtąd posunę ku Lubaszewowi, sam zaś 1 udam się do Cimkowicz, gdzie dziś stanie oddział pod-1 pułkownika Fontany. Że zaś bataljon marszowego® pułku pozostaje w Słucku, życzyłbym sobie, ażeby 1 przy nim 30 koni kawalerji zostawić, a z resztą wy­jąwszy westfalczyków, ażebyś pan major przyciągnij do Ciemkowicz.

W ten moment" odebrałem list p. majora z dnia 15., jutro będę miał ukontentowanie na niego ustnie od­powiedzieć; dziś tylko dołączam, iż miło mi jest po­siadać w mojćj brygadzie tak zacnego i utalentowa-1 nego oficera, z którym mnie oddawna przyjaźń i sza-1 cunek łączy.

V.

Nieśwież, 16. Października.

Do generała gubernatora mińskiego, Bronikowskiego.

(Z francuzkiego).

Wczoraj udałem się do Piaseczna, gdzie znalazłszy oddział podpułkownika Fontana, kazałem mu iść na Cimkowicze, i tam założę główną kwaterę. Tymczasem przybyłem tu dla objaśnienia wojsk , które mi tu przeznaczone i wysłania ich przez Kłeck do Lubasze-1 wa. Myślę zorganizować "z Kiecka wyprawę na Pińsk,

^nogę to uczynić z największem bezpieczeństwem, do­póki dywizja generała Dąbrowskiego pozostanie w Nie­świeżu. Pułkownik Czapski będzie dniami 9. -ze swoim bataljonem w Kłecku; dowódzcy bataljotoi Bitnerowi ł polecę wykonać rekonesans ku Pińskowi. Nie widzia­łem się jeszcze z majorem Szymanowskim, i nie wiem ueszcze jak będą rozłożone wojska, ani jak będą silne. Mówią mi, że mają być najlepsze *jeszcze. Pułkownik "Czapski prosi jak o łaskę, o odesłanie mu jego adju- tanta majora Lewartowskiego. Ponieważ zacznie być czynnym, potrzeba mu oficerów doświadczonych, na których mu zupełnie zbywa.

Proszę przyjąć generale, wyrazy i t. d.

YI.

Nieśwież, 16. Października.

Do pułkownika Czapskiego.

Mam honor zawiadomić pułkownika, iż dnia ju­trzejszego, oprócz pułku swego, masz objąć dowódz­two nad bataljonem strzelców formującym się i oddzia­łem piechoty marszowym i z tćm wszystkiem udać się jak najraniej 19. do Kiecka, gdzie stanąwszy z bataljonem w pozycji obronnej, oddziały strzelców i marszowy, do­dawszy im 60 ludzi jazdy, wyślesz pod dowództwem szefa bataljonu Bitnera do Lubaszewa, zkąd zalecisz mu wysłać patrole w różne strony, a jeden z nich ma dotrzeć dó Pińska. Patrole te, z jak największą ostro­żnością, ze szpicami i pobocznikami dopełnione być

12*

mają i złożone z równej liczb}' jazdy i strzelców pie-l szych. Prócz tego wyślesz pułkownik od siebie patrole | dla utrzymania ciągłej komunikacji od Lubaszewa do Kiecka i dawać wiadomość z obu pozycji mnie do Cim- kowicz, a generałowi Dąbrowskiemu do Nieświeża co dwanaście godzin, karność jak największa ma być za­chowaną, żywność z Kiecka i okolic dostarczą.

Gdyby szef bataijonu Bitner, spotkał nieprzyja­ciela, ma o tem zawiadomić pułkownika, a pułkownik natychmiast masz mnie zawiadomić. Gdyby nieprzy-J jaciel był silniejszy, cofać się ma na pozycję Kiecka; gdyby nie był w sile lub tylko miał swoje patrole na przedzie, starać się ma odeprzeć je, dla rozpoznania istotnej jego siły.

vii.

Kwatera główna Ciemkowicze, d. 18. Października.

Do generała dywizji Dąbrowskiego.

Mam honor uwiadomić generała, iż przybywszy do Piaseczna oddział z 200 ludzi tamże znajdujących się, wyprawiłem do Ciemkowicz, następnie udałem się do Nieświeża, zkącl bataljon 22-go pułku lit. do Kiecka wyprawiłem. Miałem zamiar aby oddział marszowy, ze stu trzynastu ludzi złożony i dwustu strzelców Kos­sakowskiego, pod komendą szefa bataijonu Bitnera, z Lubaszewa do Pińska -dotarł', a nawet stosowne ku temu rozporządzenia wydałem, lecz przekonawszy się,

że oddział marszowy miał tylko dwadzieścia sześć sztuk broni, a strzelcy sztuk trzydzieści; zaleciłem Bitnero- wi, aby się w Lubaszewie zatrzymał, dalej nie posu­wał, i tylko ztamtąd patrolował za mą jazdą. Majora Szymanowskiego z całą komendą ściągnąłem ze Słucka, gdyż tam znajduje się oprócz Westfalczyków 177 lu­dzi, ćaly bataljon dwudziestego drugiego pułku litew­skiego. Dziś wysłałem patrol konny do Starobina. Ju­tro złączywszy się z komendą Szymanowskiego wyru­szę do Siemieszowa, gdzie ma być pozycja militarna, której tu nie ma, zkąd wyszlę zaraz patrol ku Da- niszkowicom i będę się starał wzmocnić i uzbroić Bi- tnera w Lubaszewie, tak aby mógł docierać ku Piń­skowi. W Siemieszowie dopiero będę mógł urządzić i uporządkować^ do czego jednali: mam tylko siedmiu oficerów, a z tych dwóch z łaski generała jedynychp na których polegać mogę.

Te wszystkie rozporządzenia i poruszenia są przy­czyną, iż dziś nie będę miał honoru widzieć generała w Nieświeżu, lecz jutro z pewnością przybędę. Spo­dziewam się, iż generał zastał w Nieświeżu, drzewo, żywność i furaż, które przygotować kazałem, drzewo kazałem znieść na obozowisko przygotowane przez Prą- dzyńskiego. Szymanowski, który dziś przyjechał zape­wnia, że w blizkości Słucka nieprzyjaciela nie słychać, kazałem wysłać w Słucku trzydziestu jazdy, dla pa­trolowania na Urzec i Pohost.

VIII.

Do pułkownika Czapskiego.

Gdy dowiedziałem się, iż oddział marszowy, tylko dwadzieścia sześć sztuk broni, a batajon strzelców tyl-| ko trzydzieści sztuk posiada, przeto komenda bataijonu Bitnera, nie może być tak złożona, jakem w rozkazie, moim z dnia 16. b. m. polecił. Z oddziału marszo­wego i bataijonu strzelców, weźmie szef bataijonu Bi- tner tylko 56 ludzi, to jest tych, co są w broń opa­trzeni, a resztę doda mu pułkownik do 200 z bata­ijonu pułku swego, ochoczych i najlepiej z bronią obcho­dzić się umiejących. Z temi posunie się nie dalej jak do Chotynicz, zkąd kawalerją i małemi oddziałami jak najostrożniej patrolować będzie dla powzięcia wiado-, mości o nieprzyjacielu. Dziś posłane są patrole do Starobina, jutro wysłane będą na Daniszkowice, sani z całą komendą posunę się do Siemieszkowa, dokąd mi pułkownik raporta swoje przesyłać będziesz.

Oczekuję od pułkownika stanu sytuacji jego pułku i wyszczególnienia wiele masz broni, i wiele ci jeszcze takowej dla przytomnych brakuje. Raport oddziału znaj­dującego się w Kłecku ma byę osobno podawany. Nauka nabijania broni, nadstawiania bagnetów, łamanie się linji, formowania kolumny, jej rozwijania i ataku na bagnety ma być jak najpilniej codzień powtarzaną.

(podpisano) Kossecki, generał brygady.

IX.

Do majora Szymanowskiego.

Dnia jutrzejszego cała komenda zostająca pod roz­kazami majora, wraz z oddziałem przybyłym z pod­pułkownikiem Fontapą, wyjąwszy wojska obcego, które odbiera inne przeznaczenie, udać się ma w marsz wiel­kim traktem do Nieświeża.

X.

Do porucznika Bohner.

Nakazuje się porucznikowi Bohner ósmego pułku linjowego wojsk J. K. M. króla Westfalji, aby zebrał 96 ludzi z wojsk, które się znajdują w oddziale pod­pułkownika Fontany, (któremu ma zakomunikować rozkaz niniejszy) i zaprowadzić ich do Słucka dla po­łączenia z kompanją wiirtembergską, znajdującą się tam pod rozkazami kapitana Waldburga. Weźmie ży^ Wność na dzień jeden, wyjdzie jutro 19. przenocuje br Romanowie, a 20. przybędzie do Słucka.

XI.

Dnia 19. Października, kwatera główna Nieśwież.

Do pułkownika Czapskiego.

Odebrałem raport pułkownika o jego przybyciu do Kiecka, powtarzam aby szef bataljonu Bitner. nie

się dad^-j^ do ŁuUasaeuia, ^i*rożtiieljl!lro%^dm|)owzięcia niepr^H

jjgfcielu. SkoiS iftbo «>rgaiirB«ję UJJMPl ^c^zlę gó nifl Aąt^m ^ułkęwnika, ty-m^fcasem zal?fca#J jaik ^wiedziel

kapitanowi '"feakessewSfcłeiifti/^żeby ze swoja? komehdM jazdi (u«&ł sig-M^ieświeża* Zakład i pSflft piM "kd^mka wyprawić. ztąd Mu^zęrrło KejUanowk. R&portM igjjjłarnie c^Aaaiaćcie gadzin, róltoiie flHWtTj^lĄg^ n^tałowi iywj^ji tfilasrtić ffcoszję. ^

In

Jinia 20. Pa^dgiSrnik^T

Do pułkownika Przezdzieckiega

^c^nSb' £6 foSfcteiT generała gul^raMra MiiiJ g^iadojuć pufjfoitmka, lżrpóll akoJ -aośtawać bed^sz,*^ *wezwaić go, ażebyS Unia jutrzejszego MM Tlb Pip^r^ny, jSzjfr' ma^B HMMHR9 iTa nysj^S^fJe iBrneC *

Do pufkownika Kosakowskiego.

S&sownie d^j^^zu g&ierała głtbenaatoifi Miń-j

IPW^Hł*mhH P-im|jo*nika..ażebra ol^ą^r

gi^ohiStóę^ W^l wsz^tkmjrji, j^fdziałajni „ iiowo fęj Bujasybli sję^trzel^y,Jftnlfe jutrzeiszes® -*21. ud^J si$l gdzie dyspozycje nojM

o^dziesz. Gńy ^ol^iości wojeaneawyffiagamj^t^tcgjŁi:

mać ciągłą komunikację między Nieświeżem a Siuc- kiem, oraz przed sobą pilnować się od nieprzyjaciela, przeto wzywam Pułkownika, ażebyś zachował wszelką ostrożność i wysłał patrole na drogi do Starobina, De- niszkowic, Kiecka, a cokolwiek dowiedzieć się będzie można o obrotach nieprzyjaciela, ażebyś mi natychmiast donosił.

XIII.

Nieśwież, d. 2-2. Października.

Do generała gubernatora mińskiego.

(Z francuzkiego).

Generał Dąbrowski opuścił Nieśwież dziś rano, zo- stawując brygadę swą, złożoną ze trzech kompanji, aż dę> przybycia wojsk moich. Nowiny jakie otrzymałem, zgodnie powiadają, że generał Konopka, ranny, wzięty został w niewolę, ale pułk jego, zdołał się cofnąć do Nowogródka. Nieprzyjaciel jest w Słonimie, znajduje się tam dywizja jazdy, pod dowództwem generała Cza- plica, złożona z huzarów, kozaków i ośmiu sztuk ar­mat. Nie wiadomo jeszcze czy wszedł do Nowogródka, ale alarm był w mieście talii, że żołnierze nowego za­ciągu, rzuciwszy broń swą, opuścili miasto, zostawując chorych i rannych w szpitalach bez straży.

Wedle rozkazów marszałka księcia de Bellune, które mi pan przesłałeś, główną kwaterą mam stać w Nie­

świeżu, a głównie mam osłaniać drogę do Pińska. Z li­stu, który marszałek pisał do generała Dąbrowskiego (kopią jego przyłączam), przekonasz się, panie gene­rale, że abym mógł utrzymać w tej pozycji, J. Ex. przeznaczył mi, -najmniej 600 ludzi jazdy (pułk gene­rała Konopki) sądząc, iż komunikacje z ks. Schwrtzen- bergiem wolne są przez Słonim. Zdaje się, iż marsza­łek nie był dobrze zawiadomionym. Dotąd nieprzyja­ciel jest w Słonimie, a jeśli wyruszy na Nowogródek, bliżej będzie Pińska niżeli ja, przetnie wielki gości­niec, a ja nie mając ani jazdy, ani artylerji, nie będę mógł przebić linji jego, dla wycofania się. Położenie moje tutaj jest trudne, bo mam pięć wielkich gościń­ców do strzeżenia, a cała moja jazda składa się ze 230 koni, z których 30 musiałem zostawić w Słucku, ty­leż w Kłecku, a 20 w Cimkowiczacli, dla obsłużenia patrolów. Mam ze sobą w Nieświeżu tylko tysiąc lu­dzi piechoty. Jeśliby nieprzyjaciel na mnie ciągnął, będę mógł pewien czas trzymać się w zamku, w klasztorze, i w wałach miasta, aleby mi potrzeba żywności, na których zupełnie zbywa, a zamknąć się w Nieświeżu bez zapasów, byłoby to dać się wziąść bez żadnej ko­rzyści. Z drugiej strony brak jazdy trudnem uczyniłby cofanie się lub niepodobnem. Aby się dostać do Świe­rzna trzeba przebywać równiny, drogi bardzo złe, a od­dział z Kiecka, nie mógłby się połączyć ze mną. Naj­lepszy kierunek byłby na Uzdę, opierając się o dy­wizją generała Dąbrowskiego, chciałbym zawsze mieć komunikację.

Oto jest panie generale położenie, w jakiem się znajduję, i w którem znajdować się mogę nim odbiorę od was rozkazy, upraszam więc abyście mnie o waszej Woli uwiadomili. Dopóki nieprzyjaciel nie będzie miał sił przemagających trzymać się będą w NieSwieżu, ju­tro każę zająć Snow przez oddział 200 ludzi piechoty, dziś posyłam tam 30 jazdy; stawię patrole dla pilno­wania gościńca do Słonima, i jak tylko bataljon czter­dziesty szósty pułku przybędzie, rozkażę bataljonowi pułkownika Czapskiego iść do Świerzna, zniszczyć most na Niemnie. Pułkownik Kossakowski jedzie jutro do . Cimkowicz. Garnizon w Słucku jest dosyć pilny, wzmoc­niłem go oddziałem Westfalczyków, który się tam miał przyłączyć do znajdującej się kompanji Wurtem- bergczyków. Ale mi najbardziej potrzeba kawale.rji, nie można już rachować na pułk Konopki. Pułkownik Przezdziecki, chwilowo będący pod mojem dowództwem, poszedł do Oszmianki za rozkazem generała Wawrzec- kiego, inspektora jazdy litewskiej. Nie chciałem brać na siebie wstrzymania go. Zresztą nie wiele rachuję na te wojska nowego zaciągu; do wojny takiej jaką ja prowadzić muszę, trzeba mi żołnierzy wprawnych, za-'* hartowanych, nawykłych do niewygód i oficerów roz­tropnych, a mam tylko siedmiu oficerów niższych, a trzech wyższych, na których rachować mogę. Pro­szę, niech mi generał co prędzej nadeszle jazdę i do-* brych oficerów. Cale powodzenie mojej wyprawy od tego zawisło. Dowiaduję się w tej chwili, że drugi bataljon dwudziestego drugiego pułku litewskiego jesz­

cze nie uzbrojony, niech mu pan generał, raczy kaza<' wydać karabiny, których potrzebuje.

XIV.

Do pana Rokosowskiego kapitana piętna­stego pułku jazdy.

Z rozkazu generała brygady, mam honor uwiado­mić kapitana, iż wolą jego jest, aby placówki, widety i pikiety obluzowane były jutro o piątej rano, i ażeby z przybyłym dziś oddziałem kapitan był gotów do marszu. Patrole mocniejsze od wczorajszych wysłane być mają jeden na drogę do Miru, drugi na drogę do Snowa.

(podpisano) Stadnicki, ad. gen. bryg.

Do porucznika Grabowskiego.

Z rozkazu generała brygady, mam honor zawiado­mić porucznika, iż raport jego odebrał i życzeniem jego jest, ażebyś jak najczęstsze dawał wiadomości

0 sobie. Szpiegów wysyłaj tak do Słonimajako i do Miru, ekspensa na nich zwrócone mu będą. Z piechotą stojącą w Snowie, masz się porucznik skomunikować

1 posunąć do Smiłowicz, zkąd wyślesz patrole ku Slo- nimowi, generał zaleca jak największą ostrożność za­chować, na jednem miegscu długo nie bawić, przed pa­trolem nieprzyjacielskim mocniejszym, cofać się na

Snów, a w razie spotkania nieprzyjaciela natychmiast

0 tern generała uwiadomić.

(podpisano) Stadnicki, adj. gen. bryg.

XV.

Nieśwież, 23. Października.

Do generała dywizji Dąbrowskiego. i

Porucznik Darćwski powrócił z patrolem, zluzował go mój patrol z porucznikiem Grabowskim, który do­tarł aż do Połonki i zapewnia, że się nieprzyjaciel w Słonimie znajduje, jest to dywizja Czaplica z trzech pułków kozackich, dwóch huzarskich, z tych jeden pa- włogrodzki i kilku dział polowych, o piechocie nic nie wiedzą — ze Słonima mieli się udać ku Nowogrod- kowi. Droga od Połonki do Słonima przez same pola, Patrol wyszedł dopiero wczoraj z Połonki — w No­wej Myszy nocowało czterech z gwardji Konopki,, a na trakcie wielu ich spotkał. Generał Konopka ranny

1 w niewolą wzięty, szef szwadronu Sołtan i oficer Tyszkiewicz mieli zginąć, prócz tego do siedmdziesię- ciu zabitych i rannych. Ze szpiegów wysłanych do Sło­nima i Miru żaden jeszcze nie wrócił. Patrol z De- niszkowic donosi mi, że nieprzyjaciel ciągnie od Turowa i Mozyra, że z całej okolicy kazał sobie dostawiać wołów i furażu, dostawy szlachta i setnicy egzekwują; szlachta więcej go się boi, a żydzi więcej mu jak nam sprzyjają.

Je suis ięi sur le quivive stosownie do rozkazu ge­

nerała kompanjami stoją po karczmach i na przed­mieściach, bo na wypadek ataku wmieście, bym się nie mógł trzymać, gdyż zostałbym odciętym. Posłałenfl 150 piechoty, do Snowa, a patrole i rozjazdy na wszystkie strony. Proszę generała napisać mi, czy ge­nerał aprobuje, że ja chcę bataljon Czapskiego ściąj gnać z Kiecka i postawić go w Świerzniu, na przypa-| dek, jeżeli nieprzyjaciel do Nowogrodka się posunie; w Kłecku zostanie tylko 250 piechoty i 30 jazdy dla patrolowania.

W tej chwili odbieram wiadomość, iż przy dywizji Czaplica nie ma piechoty, wątpię więc,, ażeby mnie chciał atakować a na wszelki wypadek dam znać ge­nerałowi.

XVI.

Nieśwież, d. 24. Października. .

Do p. generała gubernatora mińskiego.

Odebrałem właśnie list pański i przewidując jego żądanie wysłałem już konie do Horodka, także na drogę do Miru, i do Słonima. Ponieważ pozostaje mi tylko pięćdziesiąt koni, niepodobieństwem mi jest wy­słać posterunek jazdy do Świerzna tęmbardziej, że bę­dąc tu ciągle na ostrożności, muszę pilnować, aby służba odbywała się wedle przepisów w ciągnieniu a ma­jąc same młode wojska, muszę być nader ostrożnym,- aby nie dać się pochwycić niespodzianie. Bataljon

czterdziesty szósty przybył, zrobiłem przegląd, fran- cuzkiego wojska ma tylko nazwisko i oficerów, co się tyczy zoMerzy, jest to zbieranina Valonów, Gryzo- nów, Włochów, z któremi nawet trudno się porozu­mieć. Lękam się, by mi nie zabrakło żywności a woj­sku brak zupełny trzewików, mundurów i spodni. Do- wódzca bataijonu Bitner donosi mi, że Rosjanie przy­byli do Pińska ze dwustu wozami, dla zabrania soli, która się znajdowała w magazynach. Chciał ich ata­kować, alem na to nie dozwolił, boby trzeba dla po­parcia wyprawić bataljon z Kiecka aż do Lubaszewa, wzmocnić oddział kiecki i posłać im jazdę, której ja nie mam.

XVII.

Do generała dywizji Dąbrowskiego.

Odebrany w tym momencie list generała Broni­kowskiego, mam honor przesłać generałowi. Lubo był adresowany do generała^ porucznik Brochocki oświad­czył mi, że go mam otworzyć i znaleźć w nim dla siebie rozkazy, w skutek których mam się udać z całą brygadą moją do Świerznia, o czem raportuję niniej- szem generałowi.

W tej chwili mam tylko pięćdziesiąt koni przy so­bie, resztę na posterunkach lub patrolowaniu, dwa­dzieścia ośm posłanych z porucznikiem Żeromskim ku dywizji generała, pozwolił sobie szef bataijonu Win­

nicki zatrzymać przy sobie, wczoraj przybył tu bata­ljon francuzki ale z samych Gryzonów, Wallonów i Wło­chów złożony, z któremi nawet rozmówić się trudno, a do tego sami nowo zaciężni, którzy w ogniu jeszcze nie byli. Taki sam oddział kawalerji ma mi nadejść z Mińska, a zatem będę miał armją z'kilkunastu na­rodowości złożoną, na papierze byłoby czćm fanfaro- nować, ale w polu trzeba być z nią bardzo ostrożnym. Wszakże starać się będę jak można ich uformować, i całej do tego dołożę usilności, w czem, mam na- dżieję, że mi przynajmniej ich i moi oficerowie dopo- mogą; ale gorzej z Litwinami, których^i oficerowie nic nie umieją. Zanim mi przyobiecana kawalerja na­dejdzie, każ mi generał odesłać Żeromskiego i racz, jeżeli można, przysłać ze sto koni. Niech generał pa­miętać raczy, że zrobił ze mnie istotną ofiarę a ja z siebie prawdziwe poświęcenie puzyjmując to dowódz- .two, na którem się zamartwię i zamęczę, zanim po­trafię wyjść z niego z honorem. Szef bataljonu Bitner chciał na nieprzyjaciela w Pińsku uderzyć, ale ponie­waż trzeba go było poprzeć, posuwając się naprzód z "oddziałami, nie chciałem tego w tej chwili przed- sięwziąść i dobrze się zrobiło, kiedy mam iść do Świe­rzna. Posyłam generałowi wywód słowny z gwardzistów z Nowej Myszy tu sprowadzonych. Generał Bronikow­ski pisze : „że o Konopce bajka,'1 widzi generał jak on dobrze poinformowany. Raport Lipińskiego ze Snowa dołączam.

Do pułkownika Czapskiego.

I Raporta pułkownika i szefa bataijonu Bitnera ode­brałem. W każdym innym razie, upoważniłbym go do urobienia tej wyprawy, mais aujourd'hui il faut nous tenir sur la defensive et malgre, que je suis persuadś Que la force de Pennemi a Pińsk, ne doit pas etre for- rnidable, je ne saurai risąuer Bitner sans etre pret a le soutenir et je ne puis m^yaneer si loin. Niechaj się więc nie zapuszcza dalej, a wiedząc, że nieprzyjaciel Jest w Pińsku, niech się ma na ostrożności, co też i puł- | kownikowi zalecam, zwłaszcza z takim żołnierzem, jak masz pod swoją komendą. Dowiaduję się, że z Kiecka jest droga na Lachowicze do Słonima, i tej drogi proszę | pilnować, a gdyby 4ireprzyjaciel chciał iść tą drogą, | ycze^nie mnie zawiadomić, bataljon do siebie ściągnąć 1 sam się postawić w stanie obrony j a na przypa­dek ^ gdyby pułkownik przed przewyższającemi siłami cofać się musiał, natychmiast przysłać do mnie z wia­domością oficera lub zaufanego podoficera. Bardzo dzię­kuję za przysłaną mi żywność i bydło — pewny je­stem, że pułkownik i o swoiin i o znajdującym się Nv Lubaszewie oddziale nie zapomina.

XIX.

Nieśwież, 24. Października, wieczorem.

Do p. generała gubernatora mińskiego.

Wyprawiwszy list do pana dzisiaj rano, odebrałem Przez porucznika Brochockiego, kopją listu wysłanego

J. I. Kraszewskiego, Bibljoteta VI. jg

do generała Dąbrowskiego, zawierającą rozkazy mar­szałka de Bellune. Ażeby zająć Świerzno przed nie-1 przyjacielem, trzebaby opuścić Nieśwież, jak tylko on przybędzie do Nowogródka, a że, gdy ja zostanę o tem uwiadomiony, już może być za późno, muszę natych­miast przygotowywać się, ażeby się tam udać niezwłocz­nie. Generał Dąbrowski pisze do mnie, że jego patrole pędzały kozaków wczoraj na drodze • z Nieświeża do Słucka, moje ich wszakże nie spotykały. Oczekuję z niecierpliwością na jakąkolwiek kawalerją, którą mi przyrzekacie. Raczcie sobie przypomnieć, że stosownie do rozkazów księcia de Bellune, miałem w oddziale moim mieć najmniej 600 koni, i że rozporządzał nim na tej podstawie. Rozkazał też ^ sformować brygadę z wojsk dobrych, a mam tylko rekrutów. Prawda, że to czasem najmniej doświadczeni są najodwa­żniejsi, jednakże wolałbym ażeby wprawniejszemi byli. Pułkownik Czapski mógłby sformować drugi bataljon, gdyby miał 600 karabinów, które dywizja zostawiła w Mobilewie, potrzebaby nli je tylko tu przysłać. Mam tu szpital więcej niż ze stu choremi, dosyć dobrze dozo­rowany przez doktora Aime, który nie jest płatnym. Ponieważ grzeczność nic nie kosztuje, prosiłbym, abyś pan generał, kazał mu ze swojej strony oświadczyć podziękowanie, lub napisać list grzeczny.

Rozkaz dzienny.

Dziś wieczorem pułkownik Fontana wykoinende- ruje z bataljonu swego 50 ludzi z potrzebną liczbą

podoficerów i jednym oficerem do Snowa, dokąd jutro do dnia się udadzą i do clalszyćk rozkazów pozostaną. Dnia jutrzejszego o godzinie czwartej rano, bataljon francuzki, bataljon pułku marszowego i cała kawa­lera wystąpią do marszu. Połowa kawalerji i trzy plu­tony z bataijonu pułku marszowego formować będą straż przednią, którą prowadzić będzie kapitan Bardz- ki; drugie trzy plutony tegoż bataijonu i reszta ka­walerji straż tylną, pod komendą kapitana Rokossow­skiego. Bataljon pułku dwudziestego drugiego poma­szeruje zaraz za bataljonem francuzkim, podpułkownik Fon\ana pozostanie z resztą bataijonu swego w Nieświeżu.

XX.

Do pułkownika Czapskiego.

Za odebraniem niniejszego wyślesz pułkownik na­tychmiast rozkaz szefowi bataijonu Bitner, aby wrócił do Kiecka, maszerując wolno i osłaniając się z strzel­cami i jazdą. Pułkownik zaś jutro rano wyruszysz z Kiecka tak, abyś z mrokiem w Nieświeżu stanął. Oddział jazdy będący w Kłecku zabierze pułkownik z sobą.

XXI.

Nieśwież, 25. Października.

Do generała dywizji Dąbrowskiego.

Mam honor przesłać generałowi rozkaz, od gene­rała Bronikowskiego, dziś w nocy sztafetą otrzymany,

13*

Sądzę, że mi jest danym na zasadzie jakich pewnych wiadomości, o zbliżaniu się nieprzyjaciela do Mińska, i zajęcia przez niego Nowogrodka, o czem ja jednak przez moje patrole, żadnej nie zasiągnąłem wiadomo­ści, a nawet przekonany jestem, że go tam nie ma. Bilet Kołłontaja inne miejsce zgromadzeniu nieprzyja­ciela naznaczający załączam. Posterunki osłaniające pomiędzy Słuckiem a Nieświeżem zostawiłem. Czy ge­nerał istotnie idzie do Hłuska? a w takim razie któ­rędy brygada moja z dywizją w komunikacji będzie?

XXII.

Nieśwież, d. 25. Października.

Do pana generała gubernatora mińskiego.

Odebrałem w nocy ro-zkazy pańskie przez po­rucznika Wojniłłowicza, przygotowany już jestem do zwrócenia się na Świerzno, kazałem cofnąć się bata- ljonowi Czapskiego na Nieśwież a oddziałowi Luba- szowskiemu na Kłeck, tak że gościniec Słucki do Nie­świeża, będzie tylko strzeżony przez załogę słucka. Wysyłam wszystkie patrole i stawię wszystkie przednie straże od strony Słonima i Nowogródka, aby być w porę ostrzeżonym o zbliżaniu się nieprzyjaciela. Poruczni­kowi Wojniłłowiczowi, który powraca do p. generała, daję rozkaz zatrzymania się we Świerznie dla szwa­dronu idącego z Mińska do rtiriie, jazdy francuzkićj, ale ten nie będzie mógł strzedz tylko Mozyrza, gdyż gościńce turowski i piński będą zupełnie ogołocone,

a oddział, który zostawiam w Nieświeżu, nie starczy na osłonę Słonina i Słucka.

Do pana komendanta jazdy idącej z Mińska do Nieświeża.

W skutek rozkazów p. generała gubernatora miń­skiego, który pana oddaje pod dowództwo moje, pro­szę zatrzymać się w Nowem Świerznie lub wrócić tam jeśli je pan minął z oddziałem. Będziesz się pan tu starał strzedz aż do mojego przybycia, wysyłając gę­ste patrole na gościniec Nowogródka i Miru, takoż Avzdłuż Niemna, schodząc ku Stołpcom. Uprzedzam pana, że oddział mojej jazdy, ułanów polskich, znaj­duje się w Mirze.

xxiii.

Do podpułkownika Fontana.

Gdy stosownie do rozkazu generała gubernatora Mińska, wyruszyć mam z całą brygadą do Świerzna a w Nieświeżu zostawić tylko 200 ludzi pod komendą jednego z najlepszych oficerów, przeto nie mogę zro­bić lepszego wyboru jak oddając oddział pod dowódz­two podpułkownika. Uważając na ważność tego po­sterunku i blizkość nieprzyjaciela od strony Słonima i Pińska, pozostawiłem oddziały w Snowie, Kleckp i Słucku, które wcześnie ostrzedz mają podpułkownika

o zbliżaniu się nieprzyjaciela, cofać się przed na- stawającym i połączyć z oddziałem jego. Gdyby nie­przyjaciel był w tak znacznej sile, ażebyś go nie mógł odeprzeć, schronić się możesz do zamku i tam ocze­kiwać, aż mu się z odsieczą pośpieszę, a jeżeliby pod­pułkownik wiedział, że nieprzyjaciel nadchodzi w tak znacznych siłach, że się w Nieświeżu utrzymać nie bę­dzie można, w takim razie cofniesz się na Okorzele dla połączenia się ze mną w Świerznie. Zamek trze­ba zawczasu w żywność i ile możności środki obrony opatrzyć, od wszystkich traktów prowadzących do Nie­świeża mieć się w jak największej ostrożności, a o wszyst- kiem co się tylko dowiesz i o zbliżaniu nieprzyjaciela, nietylko mnie donosić, ale i starać się zawiadomić szefa dywizji.

XXIV.

Do szefa bataljonu Bitnera.

Pułkownik Czapski przesłał szefowi rozkaz gene­rała brygady, powrócenia z komendą swoją do Kiecka, wolą jest generała, ażebyś pan szef bataljonu odesłał z Kiecka, strzelców pułkownika Kossakowskiego do Cimkowicz, a z resztą komendy swojej przybył 26. do Nieświeża a 27. do Świerzna, zabrawszy z sobą na podwody tyle żywności i furażu, ile mu magazyn w Kłec­ku nad potrzeby garnizonu swego będzie mógł do­starczyć.

(podpisano) adjutant gen. bryg. Stadnicki.

XXV.

Do p. generała gubernatora mińskiego.

Z drogi do Świerzna, d. 26. Października.

Tylko co odebrałem ostatnie pańskie rozkazy, ale doszły mnie zapóźno. Porucznik Bułharyn spotkał mnie w marszu, a przybycie tu moje przekona p. generała jak szybko i dokładnie staram się spełnić dane mi rozkazy. Marsz z Nieświeża do Świerzha, jakkolwiek nie bardzo potrzebny, nie pociągnie za sobą innych złych skutków, nad małe wojsk znużenie. Nie rad tyl­ko jestem z opuszczenia Kiecka, a zwłaszcza pozycji ważnej Lubaszewa, której nie mogę napowrót zająć aż pozajutro, a zkąd prosić będę o upoważnienie uczy­nienia wycieczki na Pińsk, aby przeszkodzić zabraniu soli z magazynów, które się tam znajdują. Rozumie się iż tego nie uczynię, dopóki się nie upewnię, że nieprzyjaciela silnego nie ma w Słonimie, i że on nie zamierza iść na nas z tćj strony. Jutro opuszczając Świerzno, pozostawię koni trochę w Stołpcach, aby patrolowały ku Nowogrodkowi i kompanję piechoty w Mirze, która będzie miała komunikacją z posterun­kiem w Snowie, a w razie potrzeby zwinie się na Świe­rzno i Nieśwież, tak, że nieprzyjaciel ruszyć się nie będzie mógł, abym nie był o tem zawiadomionym. Ofi­cer komenderujący w Snowie, wysłał za moim rozka­zem szpiega aż do Nowogrodka, a człowiek ten zarę-

cza, że tam nie znalazł nikogo. Patrol posłany do Sto- łowicz, posunął się o milę aż ku Słonimowi. Miesz­kańcy zaręczają, że tam więcej nie ma nad 200 hu­zarów i tyleż kozaków, przyśpieszających pieczenie chleba i zebranie furażów. Główna część dywizji z ośmią działami musi się Znajdować w Różannie. Nie mając komunikacji z generałem Dąbrowskim, nie wiem czy się już udał do Hłuska. Wedle wieści od jednego z moich oficerów, generał oczekiwiać miał na powrót swojego adjutanta Haukego, którego wysłał do księcia Bellune.

XXVI.

Rozkaz dzienny.

1 ''Świerzno, 25. Października.

Dnia jutrzejszego o godzinie piątej rano, dobosze bić zaczną pobudkę, a komendanci bataljonow wyszlą po odebranie żywności i furażu z magazynu. Brygada zebrawszy się przed siódmą rano na placu przed ra­tuszem, o siódmej punkt wy maszeruje. Od dnia ju­trzejszego począwszy, żaden bataljon nie będzie miał jak trzy podwody pod bagaże oficerskie, a gdybym znalazł więcej za którym bataljonem, rzeczy na niej będące spalić każę, a komenderującego aresztem uka­rzę, za niedopilnowanie porządku i niewykonanie wy­danego rozkazu. Bataljon francuzki służyć powinien za przykład, który tyle już marszów odbywszy, ża­

dnych za sobą podwód nie prowadzi a oficerowie nio­są tylko zarówno z żołnierzami małe matelzaki na sobie.

XXVII.

Do podpułkownika Fontany.

Dnia jutrzejszego 26., brygada wraca do Nieświeża, a pułkownik z resztą bataljonu. swojego wymaszeruje jak najraniej do Kiecka, zkąd kompanję porucznika. Dejean wyprawi na drogę do Sieniawki, kompania ta przeznaczoną jest do zajęcia Lubaszewa, gdzie na dzień 27. stanąć powinna i tam do dalszych rozkazów pozostać, podpułkownik zalepi porucznikowi Dejean, ażeby się pilnował militarnie, szczególniej od wielkiego traktu. Oddział kawalerii z, adiutantem Nadratowskim, posunie się do Chotynicz i patrolować ma ku Pińsko­wi. Zaleci mu podpułkownik, aby nie podsuwał się da­lej jak do Łabiszyna i w żadne niepewne rozprawy się nie wdawał. Żywności i furażu trzeba ile w mo­żności w Kłecku przysposobić gdyż i dziś brygada o 300, koili z Mińska przybyłych jest silniejszą.

XXVltl

Nieśwież, 27. Października.

Do generała dywizji Dąbrowskiego.

Zaledwie przybyłem do Świerzna, gdy odebrałem rozkaz wrócenia do Nieświeża, rozpoznawszy więc po­

zycją Świerzna i zabawiwszy tam dzień jeden, wczoraj tu powróciłem. Skoro tylko odebrałem rozkazy do powrotu, natychmiast kazałem pozostawionemu w Nie­świeżu oddziałowi wrócić do Kiecka, wysłać do Luba­szewa kompanią strzelców i czterdziestu konnych i pa­trolować ku Pińskowi.

W Stołpcach zostawiłem 20 koni, w Mirze oddział pieszych i 10 koni a Lipiński pozostał we Snowie, tym sposobem osłonięty jestem' od Słonima i Nowo- grodka i zwrócić mogę uwagę moją na Pińsk, gdzie mi obiecują przybycie dwóch pułków rosyjskich, ale których tam jeszcze nie ma. Z raportu Grabowskiego^ który generałowi posyłam, przekona się generał, że był o mile od Słonima, i że zgadza się zupełnie z wia­domościami prywatnemi,, które poprzednio generałowi udzieliłem a mianowicie: iż nieprzyjaciela w Nowo- grodku niema, i że ze Słonima z głównemi siłami wy­szedł. List Wyszkowskiego dowodzi, że ani na jego doniesienia, ani na jego obietnice spuszczać się nie mo­żna, nic nie zrobił, boi się skompromitować, pisze tylko co od chłopów słyszał. Sytuacją jazdy brygady mojej według rozkazu generała pułkownikowi Cedrowskiemu posełam. Pozwoliłem sobie, względem zamiany propo­nowanej zrobić uwagę, którą spodziewam się, że gene­rał słuszną znajdzie. Oddział jazdy francuzkiej, który w Świerznie spotkałem, jest z różnego gatunku broni z samych rekrutów, to też już mają 126 koni odsie- dzionych. Porucznika Lisowskiego, wraz z 50 końmi

i przysłanemi przez generała z podziękowaniem do Słuc­ka odsyłam.

XXIX.

Do pułkownika Cedrowskiego, szefa sztabu dywizji 17-tej.

Mam honor przesłać pułkownikowi sytuacją, jazdy •przy brygadzie mojej znajdującej się. Składa się ona z oddziałów pułków drugiego, siódmego i piętnastego, a prócz tego tak rozkomenderowana, że trudnoby i pra­wie niepodobna ściągnąć ją zupełnie; że zaś nietylko mam nadzieję, ale prawie pewny jestem, że brygada moja długo odosobnioną zostać nie może,-i złączy się z dywizją (czego sobie nawet bardzo życzę) przeto ro­zumiem, iż lepiej pozostawić proponowaną zamianę do dalszego czasu, a za złączeniem się naszśm, sama z sie­bie się uskuteczni i każdy oddział do właściwego so­bie pułku powróci. O wiadomości staram się usilnie 1 takowe generałowi przesśłam. Raczcie mi także o so­bie donieść. Czy Hauke już powrócił? Czy zostajecie w Słucku? czy też idziecie do Hłuska? Ta wiadomość Jest mi bardzo potrzebna dla zapewnienia sobie nadal komunikacji z dywizją i utrzymania takowej, dopóki będzie można.

XXX.

Do pułkownika Kossakowskiego.

Dwa raporta pułkownika, pod datą 25. i 26. ode­brałem. Broń będę się starał przysłać; o ileby potrze­bowała reperacji, pułkownik sam się nią zajmie. Proch odesłałem z oddziałem szefa gen. Bitnera, który dziś powinien w Cimkowiczach stanąć. Generał Dąbrowski uwiadomionym jest o stanowisku pułkownika w Cim­kowiczach, gdyby się więc nieprzyjaciel pokazał, nie- tylko mnie, ale i jego zawiadomić o tóm należy. Ba­taljon pułkownika Czapskiego wyszedł z Kiecka, ale go zastąpił podpułkownik Fontana, z którym się puł­kownik masz komunikować.

XXXI.

Do porucznika Grabowskiego.

Generał brygady odebrał raport porucznika, i kazał oświadczyć mu swoje zadowolenie. Masz porucznik pilnie przestrzegać poruszenia nieprzyjaciela, ale się zanadto nie posuwać, aby go nie ściągnąć na siebie. Generał zaleca, aby odmieniać często godziny i drogi, któremi porucznik patrole wysełać będziesz. Na teraz cofniesz się do Snowa a za parę dni znowu się podsuniesz do

ptołowicz, w jednem miejscu długo nigdy nie bawiąc, aby nie być wyśledzonym przez nieprzyjaciela. Adju- tont podoficer Konarski z piętnastu końmi wzmocni oddział porucznika i stawi się pod rozkazy jego. Ra- Porta przesyłać do Nieświeża, dokąd powraca znowu kwatera główna brygady.

(podpisano) adjutant gen. bryg. Stadnicki.

XXXII.

Do p. generała gubernatora mińskiego.

W ostatnim liście zdałem sprawę z rozporządzeń Poczynionych dla osłony gościńców Nowogrodka i Sło­nina. Jak tylko drugi bataljon pułkownika Czapskiego będzie uzbrojony, trzeba go postawić w Świerznie. By­łoby do życzenia, ażeby mógł mieć najmniej dwa działa; Oponowałoby to nieprzyjacielowi, a dodało odwagi ^oim rekrutom. Dla uspokojenia was, panie generale, 0 losie szefa szwadronu Sołtana, posyłam panu list P- Łopacińskiego. List p. Wyszkowskiego przekona go, jak to trudno ufać wiadomościom i przyrzeczeniom tu­tejszych mieszkańców.

P. S. Tylko co odebrałem list pański, posyłam dziś Jeszcze mojego adjutanta Stadnickiego do Słonima, z li­stem do generała Czaplica, prosząc, aby mi dał wiado­mość o tych paniach, jako też i oficerach wziętych w niewolę.

Rozkaz dany adjutantowi Stadnickiemu-

Rozkazano porucznikowi Stadnickiemu udać się w towarzystwie trembacza do forpocztów rosyjskich dywizji generała Czaplica, dla wręczenia temuż gene­rałowi depeszy, którą ma sobie powierzoną. Wszyst­kie posterunki woisk polskich i sprzymierzonych prze­puścić mają rzeczonego oficera jako parlamentarza.

XXXIV.

Do p, generała lejtnanta Czaplica, dowódzcy dywizji wojsk rosyjskich, kawalera i t. d.

Nieśwież, d. 27. Października.

Dowiedziawszy się, że pani Dąbrowska, małżonka gen. dywizji znajdowała się w Słoninie w chwili, gdy te miasto przez dywizję p. generała zostało zajęte? ośmielam się. panie generale, zapytać go o nią, czy się jeszcze znajduje w Słonimie, lub dokąd się udała. Mam honor zarazem prosić pana abyś był łaskaw uwia­domić mnie o stanie zdrowia mojego dawnego towa­rzysza broni, generała Konopki, i — o listę oficerów, wziętych z nim w niewolę — korzystam z tćj zręcz­ności aby wyrazić i t. d.

Nieśwież d. 27. Października.

Do podpułkownika Fontany.

Raport wczorajszy odebrałem. O ile sprawienie się podoficera adjutanta Nadratowskiego zasługuje z jednej strony na pochwałę o tyle z drugiej strony naganiać muszę, iż będąc posłanym tylko dla patrolowania, tak daleko posunął się bez rozkazu i upoważnienia swojej komendy. Szczęście jego, że mu się powiodło i że ni­kogo z oddziału swego nie stracił, za co byłby odpo­wiedziałbym. Żałuję także, że chwaląc odwagę nie mo­gę przepomnąć nagany za obejście się nieprzyzwoite z ekonomem Karnieckim, wprawdzie nie spotykamy w mieszkańcach tutejszych przychylności, jakiśjbyśmy się spodziewać winni, ale właśnie dla tego nie należy Jch sobie narażać. Nie dość dla żołnierza być odwa­żnym i ludzkim być należy. Proszę to przeczytać Na- dratowskiemu i oświadczyć, iż na ten raz mu wyba­czam w nadziei, iż na przyszłość ludzko się będzie ob­chodzić z mieszkańcami, komendę swoją utrzymywać w ścisłej karności i danych sobie przez wyższą wła- '^zę rozkazów .przekraczać nie będzie. Zawczesne wpa­dnięcie do Pińska może być powodem zaalarmowania nieprzyjaciela i ściągnięcia na nas większych sił jego. trzeba więc podwoić ostrożność. Pozycję z Lubaszewa

wzmocnić 30 woltyżerami tak, aby z każdym patrolem jazdy i kilku woltyżerów posełać można. Z pułkowni­kiem Kossakowskim w Cimkowiczach komunikować się. Raporta zdawać mi regularnie, również generałowi dy-1 wizji. .

XXXVI.

Nieśwież, d. 29. Października.

Do pana generała gubernatora mińskiego.

Mam honor donieść panu generałowi, że patrol ja­zdy pod dowództwem adjutanta podoficera Nadratow- skiego, złożony ze dwudziestu czterech ułanów pol­skich i dwudziestu czterech strzelców, nowego poboru litewskiego, któremu dano rozkaz nie posuwać.się da­lej nad milę za Chotynicze, dla powzięcia języka o nie­przyjacielu, dotarł aż do samego Pińska, wpadł tam niespodzianie, pochwycił tam sotnię kozaków pod do­wództwem oficera, zabił z niej dziewiętnastu, ranił ośmiu, a piętnastu wziął w niewolę, ze swej strony nie poniosłszy żadnej straty. Nadratowski miał przy­tomność nie stać dłużej w Pińsku, tylko ile potrzeba było, aby opieczętować magazyny soli i zabrać jej kil­ka wozów, zabronić wywozu jej, powierzając jej dozór patrjotyzmowi mieszkańców. Mimo szczęśliwego skutku tćj małej wycieczki, musiałem naganie adjutantowi Nadratowskiemu jego postępowanie, przechodzące dane

mu rozkazy, lecz jego odwaga i roztropność warte są wyszczególnienia i polecam go życzliwości pańskićj. 2 niewolników, których wysyłam do Mińska, przekona się pan generał, z czego się składa nowy pobór rosyj­ski: młodych ludzi, źle odzianych, źle wyegzercytowa- nych, lecz dosyć dobrą mających broń i konie. Szpi­tal mój zaczyna się napełniać; służba nocna przy zi­mnie jakie panuje, żołnierzy bez. spodni, bez płasz­czów, bez trzewików, nabawia wielu febrą. W tćj chwili kapitan Konopka przynosi mi list pański wczo­rajszy, będę posłuszny rozkazom księcia Bellune i po­sunę się na Mir, ale nie prędzej, aż odebrawszy sta­nowcze wiadomości o ruchach nieprzyjaciela. Jeśli z większą siłą posunie się na Nieśwież, mam czas go uprzedzić i być w Mirze wprzódy niż on; lecz póki on się nie ruszy, ja zostanę w Nieświeżu, aby nieo- puszczać drogi do Pińska i komunikacji z.generałem Dąbrowskim. Gdyby mi tylko szło o ulokowanie się wygodne i bezpieczne, lepiejby mi było w Mirze, ale służba J. C. Mości na temby cierpiała, bo nie tylko bym musiał odsłonić drogę do Pińska, ale też i prawe skrzydło dywizji generała Dąbrowskiego, którego strzeże tylko brygada moja, i nie bardzo dobrze strzeże, bo nie mam dosyć wojska na okrycie tak znacznćj rozle­głości kraju.

Namówiłem kapitana Konopkę, ażeby zaczekał, nim się uda do przednich straży rosyjskich, na po­wrót mojego adjutanta, który co chwila przybyć musi.

J. I. Kraszewskiego, Bibljoteka. VI.

14

Nieśwież, d. 29. Października.

Do generała dywizji Dąbrowskiego, przez po­rucznika Jodko.

Mam honor przesłać generałowi kopią listu gene­rała Bronikowskiego, wraz z moją odpowiedzią, którą spodziewam się, że generał zaaprobuje. Załączam raport podpułkownika Fontany. Ekspedycja na Pińsk wcale nie była za mojem zezwoleniem a lubo się- powiodła, może na nas ściągnąć z tej strony nieprzyjaciela. Po­między jeńcami jest ośmiu z powołania czernigowskie- go, łatwo sobie generał wystawi co to za żołnierz, kiedy powiem, że bataljon Czapskiego a nawet strzelcy Kossakowskiego lepiej od nich wyglądają. Sama mło­dzież, źle ubrani i tyle tylko mają nad nami awanta- żu, że każdy z nich uzbrojony w pałasz, pikę i parę pistoletów. Od Słonima przez patrole nie mam dzisiaj żadnej wiadomości, mówią, że generał Czaplic ze szta­bem wyszedł, i że pozostało tam tylko kilkaset huza­rów i kozaków. Od Nowogródka żadnej o nieprzyja­cielu wiadomości. Z Bielicy donosi mi obywatel Jura- ha, że się tam zbiera wojsko polskie i francuzkie, dla którego most reperują; dla potwierdzenia tćj wia­domości wartoby posłać umyślnego, ale kiedy już nie mam za co. Gdyby generał wychodził do Hłuska, ra­czy mnie wcześnie zawiadomić, abym mógł wzmocnić posterunki w Słucku i Cimkowiczach. Do Słucka po-

211

I słałem ośmnastu ludzi z kawalerji francuzkićj, lecz ci m więcej alarmują niż strzegą, bo same rekruty, kaza- I łem aby zawsze razem z naszymi ułanami służbę peł- I nili. Za pozostawienie mi jazdy bez zmiany bardzo u generałowi dziękuję, istotnie komendy moje tak są 1 rozrzucone, iż trudnoby je było ściągnąć.

XXXVIII.

Do podpułkownika Fontany.

Posełam podpułkownikowi oficera francuzkiego z ośm- ■ nastu końini, instrukcją zalecając baczność, ostro- m żność i aby zawsze ułani nasi wespół z. Francuzami I patrolowali. W Lachowiczach postawię posterunek Hz sześciu ułanów i sześciu Francuzów, pod komendą I dobrego podoficera polskiego, któryby zasięgał jak naj­dokładniejsze wiadomości o wszelkich poruszeniach nie- f przyjaciela. Trzeba mu wydać hasło na parę dni i za- lł lecić karność, dobre sprawowanie się i łagodne z miesz- | kańcami obchodzenie się.

XXXIX.

Do pułkownika Kossakowsiego.

Jutro wyprawiam do Cimkowicz oficera francuz­kiego z dwudziestoma końmi, do tej komendy dodasz pułkownik podoficera Grzymałę. Oficer ma sobie wy­daną szczegółową instrukcję. Pułkownik zaleci mu, aby , Francuzi patrolowali zawsze razem z naszemi ułana-

14*

mi. Do Mińska pisać będę o żołd dla panów oficerów, ale najlepszy sposób byłby pułk jak najrychlej skom­pletować, i choćby jeden bataljon sformowany poka­zać, toby się komisja rządząca sama z siebie do kosztu potrzebnego przychyliła. Niech się pułkownikowi nie przykrzy dotychczasowa bezczynność, posterunek, który zajmujesz jest bardzo ważny, utrzymując komunikację i zasłaniając prawe skrzydło dywizji a lewe mojśj bry­gady. Od jego więc pilności w strzeżeniu się zależy bezpieczeństwo dwóch korpusów, a chcąc gorliwie za­dośćuczynić obowiązkom swoim, mało nawet czasu zo­staje do wypoczynku. Zapytujesz mnie pułkownik o ka­pitana Dłuskiego. Racżej jabym powinien zapytać puł­kownika, co się stało z oficerem z pod jego komendy ? Jeżeli w ciągu czterdziestu ośmiu godzin nie wróci po­dasz go pułkownik za dezertera, a jeżeli wróci w tym czasie, osadzisz go w ścisłym areszcie na dni ośm za niestawienie się na termin udzielonego mu urlopu. W udzielaniu urlopów oficerom swoim proszę być osz­czędniejszym, nie zapominając, iż lada chwila może przyjść do starcia z nieprzyjacielem.

xxxx,.

•Nieśwież, d. 30. Października.

Do p. generała gubernatora mińskiego.

Adjutant mój powrócił ze Słonima, pozwolono mu wjechać do miasta; znalazł tu tylko majora od huza­

rów, który go u siebie zatrzymał, posławszy list mój przez oficera kozackiego do generała Czaplica, ale po­wiedzieć nie cbciał, gdzie się znajdowała główna kwa­tera dywizji. Dał wiadomość o zdrowiu generała Ko­nopki, który znajduje si,ę przy głównej kwaterze, lekko tylko ranny, oddano mu rzeczy i powóz z czterma koń­mi, ale konie jezdne jego i innych oficerów wziętych do niewoli, zostały zabrane. Inni oficerowie z któremi porucznik Stadnicki rozmawiał, mówili mu, że generał Tormasow udał się do wielkiej armji, a zastępuje go generał Czyczagow. Bardzo chwalili swoje wojska przy­byłe z Mołdawji, porównywają^ je do naszych hisz­pańskich, i dodając, że nietylko my, ale i oni dobrze maszerować umieją. Kapitan Konopka, odebrawszy przez Stadnickiego wiadomości o bracie postanowił wprost powrócić do Wilna, i prosił mnie, bym panu o tem dał wiedzieć.

XXXXI.

Nieśwież, 31. Października.

Do generała dywizji Dąbrowskiego.

Nie chcąc generała daremnie niepokoić, nie dono­siłem, iż z polecenia generała Bronikowskiego wysy­łałem adjutanta mego Stadnickiego z listem do gene­rała Czaplica, dla dowiedzenia się o i stanie zdrowia generała Konopki, i czy pani generaława Dąbrowska nie znajdowała się w Słonimie w chwili .zajęcia mia­

sta przez wojska rosyjskie. Stadnicki przywiózł na­stępujące wiadomości: generał Czaplic ze sztabem swo­im wyszedł ze Słonima, gdzie się znajduje, nie chciano mi powiedzieć; o pani generałowej wiadomość była nieprawdziwą, generał Konopka lekko ranny, generał Tormassoff udał się. do wielkiej armji rosyjskićj, za­stąpionym został przez generała Czyczagowa. Rosja­nie chwalą bardzo swoje wojska z Mołdawji przybyłe, porównywając je z naszymi z Hiszpanji sprowadzo­nymi i mówiąc, że i oni dobrze maszerować potrafią. W Słonimie jest tylko trzystu huzarów i pareset ko­zaków.

XXXXH.

Nieśwież, 31. Października.

Do generała gubernatora mińskiego.

Odebrałem wczora pańskia pismo z d. 29., które wysłałem zaraz do generała Dąbrowskiego przez po­rucznika Bukara z. pułku dwudziestego drugiego. We­dług ostatnich nowin przez, -Stadnickiego przywiezio­nych, możemy być pewni, iż do dnia 29., siły nieprzy­jaciela w Słonimie nie przechodziły 300 huzarów i ty- luż kozaków. Jeśli generał Dąbrowski wykona ruch na Pińsk, jestem pewny, że nieprzyjaciel opuści Słonim, a nawet Rożannę, lękając się, aby mu tyłu nie zajął- Generał Hertel nie ma też zamiaru atakowania nas, dowodem tego, iż się skupia w Mozyrze, że się tam

okopuje, i kazał spalić wielki most w Kossarzycach. Bardzoby ważnem było dowiedzieć się, co się dzieje z ks. Schwarzenbergiem, i* czy grozi zawsze dywizji generała Lamberta. Dotąd nie mogłem się nic dowie­dzieć,. trzebaby tam posłać kilku dobrych szpiegów, ale mi brak pieniędzy, aby ich opłacić. Przysyłając mi dwa działa, o które pisałem, niech pan generał nie zapo­mni, przysłać mi kilku kanonierów. Znajdą się może wychodzący ze szpitalu w Mińsku. U mnie już jest ze 200 chorych, jazda francuzka przymnożyła mi ich w niewielu dniach. Dla okrycia nagości moich bata- ljonów, trzebaby mi ze 200 płaszczów, 620 koszul, 540 par trzewików, 260 spodni i kaftaników. Strzelcy Kossakowskiego, także pod bronią bez spodni, bez obówia i oficerowie bez płacy. Gdybym miał czas, chciałbym ich zreorganizować, z dwóch bataljonów zro­bić jeden, dobrawszy najlepszych oficerów; w ten spo­sób staliby się użyteczniejsi.

XLIII.

. " *' Nieśwież, d. 1. Listopada.

Do generała dywizji Dąbrowskiego.

Odebrałem list generała przez kapitana Wierzbo- łowicza. Zawsze było najżywszą moją chęcią zostawać pod rozkazami generała, i jak najdokładniej je wypeł­niać. Życzyłbym sobie nawet, żeby mi generał przesy­

łał je wyraźne, wskazując jak sobie postępować mam, i nie spuszczając się na to, co ja osądzę potrzebnem zrobić. Gdy jednak generał zapytujesz mnie o myśli moje, przeto pozwalam sobie uczynić następujące przed­stawienie :

Z raportu adjutanta Stadnickiego mamy przeko­nanie, iż do d. 29. z. m. nie było w Słonimie jak 300 huzarów i pareset kozaków, zostawionych na zbieranie żywności a furażów a nawet rekrutów i podatków, ale co dowodzi, że ich siła w okolicy nie wielka, t. j. że na wybieranie takowych nie posyłają żołnierzy, ale tylko setników i szlachtę.

Że od drogi ze Słonima do Nowogródka i Bielicy nic się nie pokazuje, to zdaje się dowodzić, iż nie­przyjaciel nie śmie się dalej posuwać w obawie, aby mu książę Schwarzenberg tyłów nie zajął.

Jeżeli generał usunie się od Słucka, a nie każe mi iść za sobą, to ja będę za słabym, abym się z brygadą moją mógł utrzymać w dzisiejszych pozycjach, wypa­dnie mi więc opuścić Nieśwież, Kłeck i. Cimkowicze dla zbliżenia się do Mińska. Skoro zaś nieprzyjaciel odwrót ten spostrzeże, nie zaniedba zająć wszystkie te pozycje i pójdzie prostą drogą na Mińsk, dla połącze­nia się z ks. Witgensteinem.

Że zaś w liście księcia de' Bellune z d. 28 do ge­nerała pisanym, powiedziano: „vous attendrez que

* Zaczekać aż nieprzyjaciel wykaże następnie ccr myśli poczynać, i dopiero gdy się dowiesz, że idzie z przeważną? siłą i t. d.

l'ennemi fasse connoitre ses operations ulterieures et ce n'est que lorsąue vous apprendrez qu'il se porte survous en force, que etc" * co dotąd nie nastąpiło, przeto zda­niem mojem jest, ażeby generał nie opuszczał jeszcze pozycji swojśj, dopóki o działaniach nieprzyjaciela nie będziemy mieli pewniejszej wiadomości.

Wszakże gotów jestem zawsze spełniać rozkazy ge­nerała, o przysłanie mi takowych jeszcze raz upra­szam, zdanie moje otwieram jedynie na wyraźne żąda­nie generała w doświadczeniu jego i wysokich talen­tach wojskowych pokładając jak najzupełniejsze zau­fanie. Nakoniec gdy list marszałka księcia de Bellune z d. 28. oddaje mnie napowrót pod rozkazy generała, przeto oczekuję takowych.

XLIV. . .

Nieś\vież,. d. 2. Listopada.

Do generała dywizji Dąbrowskiego, przez podporucznika Dowgiełło.

Mam honor komunikować generałowi list porucz­nika Grabowskiego. W pozycji nieprzyjaciela nie ma dotąd żadnej zmiany. Trzymanie się jego na stanowi­sku w Rożannej dowodzi, że musi być zatrudnionym na lewem swojem skrzydle i obawiać się ataku od pra­wego. Blizkość dywizji generała wzbudza w nim za­pewne tę obawę i zdaje się, że dla tej samej przy­czyny generał Hertel .siły swoje pod Mozy rem koncentruje.

W tej chwili odebrałem odpowiedź generała Cza- plica. której kopią generałowi przesyłam. Odpowiedź tę przywiózł oficer kozacki z trębaczem do Połonki na pocztę, zkąd ją, kazał do forpocztów moich szta­fetą odesłać.

XLV.

Słuck, d. 2. Listopada.

Do generała brygady Kosseckiego.

Posyłam umyślnego do pana generała, komunikując mu kopją listu, który dnia wczorajszego pisałem do księcia Bellune, a z którego pan generał wyczytasz, że z ruchem ku Berezynie się wstrzymałem. Obawa moja nie była nigdy największą ze strony frontu mego ale bardzićj z tyłu, gdyż łatwo mógłbym być odcięty, gdyby marszałkowie St. Cyr i Bellune nagle cofnęli się do Mohilowa i-dla tego trzeba nam zawsze być gotowymi do marszu. Pan generał niech się dowie o najbliższą i najlepszą drogę do Ihumenia i onę so­bie zabezpieczy. Gdy mi przyjdzie uskutecznić ruch ku Berezynie, pójdę do Ihumenia a ztamtąd do mia­sta Berezyny, gdzie przejdę rzekę przez most tam znajdujący się. Adjutant podoficer Umnicki ma pozo­stać u pana generała do jutra, może nadejdzie co no­wego, to przez niego pan generał raczysz komuniko­wać. Pozdrowienie i szacunek.

(podpisano) Dąbrowski.

Proszę pana generała nadesłać stan swego korpu- I su, i uwiadomić mnie o ilości raciów żywności i fu- I rażu, abym w przypadku złączenia się naszego, mógł I wcześnie wydać dyspozycje w tśj mierze.

XLVI.

H' Słuck, d. 1. Listopada 1812 r.

Bo J. Esk. księcia de Bellune.

Miałem honor wczoraj wieczór odebrać dwa razem I jego rozkazy, pod datą z Sienna dnia 27. i dnia 28. I Natychmiast wysłałem do Nieświeża do generała Kos- I seckiego oficera z mojego sztabu, aby się dowiedzieć f o pozycji i ruchach nieprzyjaciela. Generał Kossecki I oznajmuje mi, że najbliższym punktem zajętym przez I nieprzyjaciela jest Słonim, gdzie znajduje się oddział I z 300 koni, i że nie był wcale zaczepiany. Główna f armja Tormasowa i Czyczagowa ściga księcia Schwar- I tzenberga, który, jak mówią, otrzymał 20,000 posił­ków, co musiało utrzymać nieprzyjaciela. Na froncie moim od Pińska do Mozyra, nieprzyjaciel mnie też | nie napastuje. Silne oddziały wysunięte naprzód wstrzy­mują go. Mały mój korpus między Dnieprem a Bere- zyną pod dowództwem pułkownika Hornowskiego nie­pokoi zawsze nieprzyjaciela, który ruszyć się nie śmie. Gdybym więc natychmiast ruszył się ku Berezynie, dla zebrania tam wojsk moich i przejścia rzeki w mieście

Berezynie, co mogę wykonać w dni sześć, idąc po pięć mil na dzień, i każąc za sobą iść wojskom pod roz­kazami generałów Bronikowskiego i Kosseckiego, nie­przyjaciel poszedłby naturalnie za mną i zająłby kraj cały. Mam więc honor upraszać W. Eks. o uwiado­mienie mnie przez oficera, który list ten przywiezie, czy jest wolą jego abym się ruszył ku Berezynie z dy-™ wizją moją i innemi wojskami, nie czekając groźniej­szych ruchów generałów Tormasowa i Hertela; zwłasz­cza iż nie wiem o ruchach, jakie ma wykonać korpus 2-gi i czy mam się lękać w tyle za sobą księcia Witgen- steina. Z Berezyny miasta do Mohylowa potrzebuję iść dni cztery, na Pohost, Bialynicze i Kniaźnicze.

(podpisano) generał dywizji D ą b r o w s k Ml . XLVII.

Nieśwież, d. 3. Listopada.

Do generała dywizji Dąbrowskiego.

Stosownie do rozkazu generała z dnia wczorajszego jestem w pogotowiu do marszu. Podpułkownikowi Fon- tana zaleciłem, aby posterunki, które miał na Choty- niczach i Lubaszowie ściągnął do Sieinianki. Posterun­ków ze Snowa i Miru nie ściągałem, gdyż pierwszy ła­two się ze mną złączyć może, a drugi udałby się na Świerzno do Piaseczny; ostrzeżone o moim ruchu for­mować będą niejako tylną straż moją, nie mogąc być

r

odciętemi, chyba nagłym napadem nieprzyjaciela. Droga moja do Ihumenia jest na Piasecznę i Dukorę posła­łem podporucznika Chrzanowskiego, aby ją przejrzał i nareperować kazał. W przypadku gdyby nieprzyjaciel wyruszył w sile przemagającej wprost na mnie, gdzie się mam cofać, czy na Świerzno czynna Piasecznę? Przejściu Niemna w Świerznie bez artylerji; i przesz­kodzić nieprzyjacielowi nie mogę. Stan sytuacji bry­gady mam honor załączyć w nim. Zobaczy generał jaką mam liczbę chorych; odsyłać ich do Mińska, gdzie są szpitale przepełnione i źle urządzone, byłoby darem- nem. Jeżeliby generał którego dnia nie odebrał ode- mnie doniesienia, niech będzie pewnym, że nie zaszło nic ważnego, gdyż inaczej donieśćbym nie zaniedbał.

XLVIII.

Nieśwież d. 4. Listopada.

Do pułkownika Kossakowskiego.

Gdy szef bataijonu Winnicki znajduje się w Po- hoście i ma mocne oddziały naprzód wysunięte, staraj się pułkownik korzystając z bytności dywizji, w tam­tych stronach docierać patrolami swemi, ile możności bez narażania ludzi ku Łachwie i Kożangrodkowi, ku drodze do Turowa. Czyby pułkownik nie mógł się do­wiedzieć przez wysłanie pewnego człowieka za dobrśm wynagrodzeniem lub przez zaufanego obywatela czy

Rosjanie stawiają most w Petrykowie. Proszę mi do­nieść czy strzelcy, którzy byli w wyprawie na Mińsk odebrali część na nich przypadającą czy nie; przepom- niałem dołożyć, że bataljon strzelców litewskich, był pierwszym z nowo formującego się wojska, który miał szczęście spotkać się z nieprzyjacielem.

Stan brygady w dniu I. Listopada 1812 roku.

Numer regimentu.

Numer bata­ljonu

co

"E

o

Przytomui pod bronią.

Odda'

1 e

li i.

w Szpitalu.

Ogół.

Uwagi

S z t a

b.

1

r/J

u ta o

* ®

Ko­nie.

Gdzie

się znnjrlują.

o <a o

Żoł­nie.

d o

w

o ca

o

l-s.s

J-N d

M E

(3 <s

o

Żoł­nie.

Ko­nie.

4

24

_

4

24

46. francuz, piechot.

Szósty.

13

382

10

"—

_

23

13

405

10

i z wojsk a różnych na­

— „

w Słućku.

3

269

3

3

3

272

3

rodów złożony.

Pierwszy.

w Kłecku.

5

209

3

[

35

5

244

3

•N

— J

w Mirze.

2

146

»

_

2

146

Marsz, piech. pols.

'Prugir

w Sieniawce.

1

115

IL

1

115

1

(1)

6

380

3

• —"

65

6

445

1 3

/

w Snowiu.

1

105

1

105

-

22. piechoty litews.

Pierwszy.

•H

25

759

20

25

25

784

20

Pierwszy.

Ł

wCimkowicz.

12

155

5

2

14

14

169

Strzelcy piesze.

Drugi.

-r

— •

9

108

3

14

9

122

3

8

234

216

!

47

100

8

281 316

_

— .

w Snowiuf

1

20

21

1

1

20 21

Jazda franęuzka.

Szwadr. mar.

— 1

w Kłecku.

18

18

18

18

•H

.—

wCimkowicz.

—i

8

8

|

8j

1 8

3

132 139

.—

3

132 139

— '

w Snowiu.

1

40

42

1

40

42

.—

w Kłecku.

18

18

'

18

18

Jazda polska.

Szwadr. mar.

wCimkowicz^

_

13

13

13

13

w Mirze. *

-r

30

30

_

30

30

' —

w k^łuoku.-

1

32

28

—•

1

32

38

: Ogół . ,

5911887

412

T—

3611286

192

2:2261

100197

33991704

Magazyn., pomoc, i chłopi pray fur. mag. i amun.j

-1

27j

^

-1

M)

—|

—|

— |

— 1

XLIX.

Nieśwież d. 4. Listopada.

Do generała dywizji Dąbrowskiego.

Stosownie do rozkazu generała dnia dzisiejszego przez podporucznika Jaginin odebranego, zaleciłem na­tychmiast podpułkownikowi Fontana ściągnąć wszyst­kie posterunki do Kiecka i z nimi tu przymaszero- wać, pułkownikowi Kossakowskiemu, aby się udał do Piaseczny, a sam z resztą idę jutro do Świerzna. Sto­sownie do woli pana generała, o poruszeniu mojćm ge­nerała Bronikowskiego zawiadamiam i w Świerznie oczekiwać będę rozkazów jego.

L.

Rozkazy do podpułkownika Fontany w Kłecku wymarszu do Nieświeża.

Rozkazy do pułkownika Kossakowskiego w Cimbo- wiczach wymarszu do Piaseczny.

Rozkazy do kapitana Lipińskiego w Snowie wy­marszu do Miru.

Rozkazy do podporucznika Grabowskiego, ściągnię­cia oddziału swego do Snowa.

LI.

Nieśwież, 4. Listopada.

Do p. generała gubernatora mińskiego.

Odebrałem tylko co rozkaz od generała Dąbrow­skiego, abym szedł na Świerzno, gdzie stosownie do jego rozporządzenia mam oczekiwać Pańskich rozkazów. Wyruszam ztąd jutro rano. Oddział w Kłecku otrzy­mał rozkaz, zwinięcia się na Nieśwież, oddział Cień- kowicki, ma iść na Piasecznę, oddział ze Snowa uda się do Miru. Proszę, abyś Pan Generał wydał roz­porządzenie, żeby żywność i furaże dla oddziału mo­jego były na drodze przygotowane, którą mam iść, bo ztąd nie biorą się tylko na jeden dzień.

LII.

Mińsk dnia 4. Listopada 1812.

Wielka armija. Departament miński.

Gubernator departamentu mińskiego do generała brygady Kosseckiego.

Posyłam Generałowi kopią listu, co do mnie pisał ks. Bassano, trzeba więc, żebyś generale natychmiast wysłał szpiegów ku Słonimowi i Kobryniowi dla do-

J. I. Kraszewskiego, Bibljo+fcka. VI. 15

wiedzenia się, czy ta armia rejteruje na Wołyń czy tutaj dla złączenia sję z tą, co Dźwinę przeszła. ]

Poszlesz natychmiast tę ekspedycję do generała

Dąbrowskiego.

Racz generale przyjąć wyrazy wysokiego szacunku Podpisano Bronikoicski.

Przeczytaj sobie ekspedycją, którą piszę do gene­rała Dąbrowskiego i dowiaduj się, gdzie się rejteruje armia Czyczagowa, Czy się wybiera na Wołyń, czy tu ku nam? O jednem i o drugiem, jak najpilniej mi donieś, bo muszę księciu de Bellune, Regio, Bas- sano i księciu de Neufchatel o tem donieść. Br.

Nie posełam ci już ani kopii listu księcia de Bas- sano, ani inkwizycji z kozaka, co się doczytasz z listu Dąbrowskiego, którego natychmiast poszlij do Dą­browskiego.

LIII.

Świerzno dnia 5. Listopada.

Do p. generała gubernatora mińskiego.

Odebrałem dwa listy pańskie, pierwszy w Nie­świeżu, w chwili gdy kolumna moja występowała do marszu, drugi już -tutaj. Wyprawiłem natychmiast depeszę adresowaną do generała Dąbrowskiego przez porucznika Wojniłowicza, któremu poleciłem spieszyć o ile możności. — Miałem honor dać wiedzieć panu o ruchu, który wykonywam, stosownie do rozkazów

generała Dąbrowskiego, i że tu mam oczekiwać na pańskie rozporządzenie dalsze. Natychmiast polecę panu podpułnikowi Fontanie, by zostawił jazdę w Nie­świeżu dla patrolowania i uwiadomiania mnie o ru­chach nieprzyjaciela, a kapitanowi Lipińskiemu, aby pozostał w Snowie. Co się tycze mojego oddziału, który był w Słucku, dywizja wychodząc, zabrała go z sobą. Co się tyczy ruchów nieprzyjaciela od strony Słonima, posyłam panu generałowi list p. Bychowca, który dotąd dawał mi najpewniejsze wiadomości. Jeśli nieprzyjaciel wyjdzie ze Słonima, i jeśli mam, wedle pańskiego życzenia, stać od niego o trzy marsze, na­leżałoby ruch mój ku Mińskowi dalej przeciągnąć. — Niemając jaady, niemogę obronić przejścia Niemna.

LIV.

Świerzno dnia 6. Listopada.

Do kapitana Rokosowskiego. }

Za odebraniem niniejszego, weźmiesz kapitan z ko­mendy swojej 60 ułanów, do których ci dodaję 40 ka- walerzystów francuzkich i udasz się z nimi najbliższą drogą do Snowa, gdzie się złączysz z oddziałem jazdy podporucznika Grabowskiego i nad wszystkiem obej­miesz komendę, również jak i nad oddziałem piechoty kapitana Lipińskiego. Oddział ten nietylko ma służyć kapitanowi do assekuracji, ale użyć go nawet możesz małemi częściami tam, gdzie uznasz potrzebę patrolo-

15*

wania jazdy z piechotą. Nie przepisuję stałego sta­nowiska, które możesz mieć w Snowie lub Stołowi- czacli podług okoliczności, lecz patrole docierać mają jak najdalej na drogę do Słonima i osłaniać drogi od Kiecka, Nieświeża i Miru, z wszelką jednak ostrożno­ścią, aby dareńmej nie doznać straty. Gdyby nieprzy­jaciel robił silne poruszenie, o tem nietylko mnie, ale i podpułkownika Fontanę w Nieświeżu i kapitana Niesz- kowskiego w Mirze osfrzedz należy. Z obydwoma masz kapitan zostawać w komunikacji, a gdybyś wi­dział potrzebę patrolu z Miru ku traktowi nowogrodz­kiemu, takowy komenderującemu jazdą w Mirze naka­zać możesz. Wysyłane patrole mają być w sile od­powiedniej patrolom nieprzyjacielskim. Starcia niepo­trzebnego unikać, zachować ostrożność, aby nie być napadniętym przez przewyższającą siłę, resztę oddaję znanej mi gorliwości i przezorności kapitana.

LV.

Świerzno dnia 6. Listopada.

Do kapitana Cieszkowskiego.

Za odebraniem niniejszego rozkazu udasz się ka­pitan z dwoma kompaniami piechoty prostą drogą do Miru, gdzie postawiwszy wedety i pikiety trzymać bę­dziesz kompanie swoje razem w gotowości do boju; 30 ułanów podporucznika Żeromskiego użytymi być mają do patrolowania na drodzę do Słonima i Nowogródka,

a gdyby Żeromski odebrał od kapitana Rokosowskiego ze Snowa zlecenie jakie, dopilnujesz kapitan, aby je wykonał, przysposobić się należy w razie napadu nie­przyjaciela do obrony przynajmniej na godzin 24, nim będę mógł posłać potrzebny sukurs. Stary zamek wraz z okopanym magazynem znajdujący się w Mirze, służyć może do obrony, trzeba go tylko wcześnie opatrzyć.

LVI.

Mińsk dnia 6. Listopada.

Wielka armia* Gubernia mińska,

Generale! Co godzina to nowa okoliczność i znowu dobrze, żeś wziął pozycją w Świerzniu mais ne prćci- pitons rien. Posełam rapport generała do gen. Dą­browskiego, czekam jednak potwierdzenia tćj wiado­mości, bo nie wiem kto jest ten pan Bychowiec i czy mu można dać wiarę, musi to jeszcze nie być tak pewno, kiedy obywatele nie uciekają. Powtóre za Czy- czagowem postępuje Schwarzenberg w 60,000. Pilnuj że się generale i gdy będziesz pewien, że nieprzyjaciel bierze dyrekcją na Ś wierzeń, poszję ci bataljon z dwiema armatami. Jeżeli by maszerował, trzeba kazać popa­lić wszystkie przewozy na Niemnie, ale to a la der- niere extremitó. Ci co z Słucka i Ćimkowicz, niech się wolno podług twoich rozkazów cofają drogą co Dą­browski zrobił i niech ostatni patrol most za sobą

spali, mais il faut de la prudenGe dans l'execution de

cet ordre. Nie wiem czy Kossakowski zdatnym do tego będzie,* „Trzeba by wybrać kogo innego, osta­tecznie, panie jenerale, mamy zręczność okrycia się chwałą,, trzeba się rozpatrzeć, a potem —«ruszać!— Czekam co 12 godzin raportu waszego, czy jest co nowego czy niema. Mam list od ks. Bassano, z daty dnia 4. Listopada, nie pisze nic o Czyczagowie, ani o Schwarzenbergu, chociaż go Słonim tyle co nas ob­chodzi. Donosi mi, że vice-król pobił Rosjan pod Małoj-Jarosławiec, i że 5 do 6 tysięcy ludzi stracili. Mam honor itd.

General gubern. miński. Bronikowski.

Posyłam panu kopją odpowiedzi ks. Belluno do gen. Dąbrowskiego, gdy do niego pisał ze Słucka.", *

Powiedz mi twoje zdanie, czy Dąbrowski powinien iść za Berezynę, czy tu czekać i wybić się przed Miń­skiem z nieprzyjacielem.

LVII.

r» - Sienno d. 4. Listopada 1812 r..

Kopja listu księcia de Eellune do generała Dąbrowskiego.

Panie generale! — Żądając abyście się zebrali nad Berezyną i czekali tam wypadków, miałem zamiar wy­

* W oryginale po francuzku.

kazać, abyście wrócili do waszej pozycji w Świsłoczy,

gdziebyście zgromadzili wszystkie wasze siły, zostawu- jąc jakąś część dla osłony Mohilewa, a mając też od­dział od strony Bory sowa, aby mieć ztamtąd wiado­mość. Polecam panu rozporządzić się w ten sposób, aby być gotowym do marszu, gdzie służba powoła. W razie,- gdyby nieprzyjaciele skierowali się na Mińsk, jak się zdają mieć zamiar — posunął byś się pan nad Berezynę lewym jej brzegiem dla zajęcia pozycji w Bo- rysowie, a potem starałbyś się o utrzymanie z nami komunikacji, w kierunku Czerwi, w tymże wypadku przyłączyłbyś pan do swej dywizji, jakem panu pole­cił, wszystkie wojska, źnajdujące się w prowincji miń­skiej. Proszę mi często dawać wiadomości, polecam jeszcze nic nie naglić, stać w gotowości, i nie wyko­nywać ruchu, o którym mowa, aż nabywszy pewnego przeświadczenia, że nieprzyjaciel idzie na Mińsk z si­łami większemi niż wasze. Proszę się ciągle porozu­miewać z gen. Bronikowskim. Przyjm pan itd.

Marszałek ks. de Bellune.

LVIII.

Świerzno, d. 6. Listopada.

Do p. gen. gub. mińskiego.

Odebrałem list pański, datowany dziś rano. Po- niewał znowu jestem pod waszem dowództwem, mam honor zdać sprawę panu jenerałowi, z ruchów jakie

nakazałem i rozporządzenia uczynionego. Wstrzyma­łem w Nieświeżu bataljon w marszu będący polski, mając 350 ludzi, z rozkazem wysyłania rekonesansów ku Kleckowi i Słonimowi. Posłałem do Snowa oficera bardzo roztropnego z kompanją piechoty i 140 końmi, dla obserwacji nieprzyjaciela i oznajmienia mi o jego ruchach, zakazując mu wszelkiej zaczepki. Posłałem' do Miru dwie kompanje piechoty, ze 30 końmi. Od­dział ten będzie w komunikacji ze znajdującym się w Snowie. Nie jestem tego zdania, aby należało wra­cać do Nieświeża, a to z tych przyczyn: Dywizja gen. Dąbrowskiego, gdyby wyszła, lewe moje skrzydło by­łoby zupełnie odsłonione; gdyby nieprzyjaciel wprost się ruszył na mnie ze Słonima, nie miałbym czasu ani sił zebrać, ani bym mógł trzy marsze wprzód uzy­skać, jak sobie pan życzy; naostatek dla osłonięcia Mińska, pozycja w Świerznie daleko lepsza. Poza- wczoraj jeden mój patrol wziął w niewolę p. Kuznie- cowa, adjutanta gen. Czaplica. Jest to młody człowiek roztropny, posyłam go panu, rozpytując go, przekonasz się pan, że wiadomości, jakie zasiągnąłem od niego, po­twierdzają wczoraj przesłaną przezemnie nowinę, iż korpus gen. Czyczagowa zbliża się do Słonima, i że to nie jest cofanie się na Wołyń, ale raczej zamierzony napad na nas* który chcą wykonać.

Siły ich znacznie od naszych większe, i ja nie są­dzę, abyśmy tu mieli zręczność okryć się chwałą, cho­ciaż starać się będziemy wykonać, co każe obowiązek.

Co się tyczy gen. Dąbrowskiego, nie pozwoliłbym

sobie nigdy sądu o dowódzcy tak mężnym, tak zręcz­nym i doświadczonym, pod rozkazami którego, speł­niłem służbę moją w jegjonach. Zdaje mi się wszakże, iż dywizja mogłaby była pozostać na swych pozycjach, póki by się zamiary nieprzyjaciela lepiej nie wyświe­ciły, dopókibyśmy nie byli uwiadomieni o jego pozycji i siłach; lecz zapewne gen. Dąbrowski musiał mieć powody, dla których przedsięwziął ruch, który wy­konywa.

Wiadomości, jakich dostarczył oficer niewolnik. J

Że korpus gen. Czyc^owa, jest w sile 40,000 ludzi, że ma od 60 do 80 dział. Że składa się z puł­ków 4 huzarów, 4 pułków ułanów, .4 pułków kozaków i 20 pułków dragonów, ale te nie liczą każdy jak po 500 głów. Że książę Schwarzenberg, jest za Bugiem, i że naprzeciw niego pozostawiono korpus 30,000 pod dowództwem gen. Sackena; że gen. Tormasow, wyru­szył do wielkiej armji msyjskićj, a gen. ks. Witgen- stein jest w Połocku. Armija Czyczagowa i Torman- sowa połączyły się w Lubomlu, gen. Czaplic dowodzi ich przednią strażą.

LIK.

Świerzno 7. Listopada.

Do kapitana Eokosowskiego.

Piechota będąca pod komendą kapitana, jutro jak najraniej wyruszyć ma ze Siiowa do Świerzna, tak aby

dnia jutrzejszego tu stanęła* Na pół drogi każesz jej dobrze wypocząć. Co do jazdy zbierzesz wszystkiej swoje posterunki i patrole, jakie byś miał na przodzie, a zostawiwszy. tylko 30 koni pod komendą podpo­rucznika Grabowskiego, z resztą pomaszerujesz za pie­chotą tak, abyś ją dobrze osłaniał. Grabowskiemu zo­stawisz tę samą instrukcję, jakąś miał odemnie, zale­cając mu jak najpilniejsze zasięganie wiadomości o nie­przyjacielu, a w przypadku, gdyby na niego w zna-' cznej następował sile, drogami ubocznemi starać się ma uchodzić.

LX.

Do podpuł. Fontany.

Za odebraniem niniejszego rozkazu, wyprawisz pod­pułkownik wszelkie magazyny żywności i furażu, jakie się w Nieświeżu znajdują, a sam z komendą swoją jutro jak najraniej wyruszysz do Świerzna, zabrawszy wszyst­ko z sobą, co tylko maszerować może.

LXI.

Do kapitana Cieszkowskiego.

Jutro o godzinie 5. rano z piechotą swoją i jazdą francuzką wyruszysz do Świerzna. Jazda polska po­zostać ma z podporucznikiem Żeromskim w Mirze, za-

[sięgając wszelkich wiadomości o nieprzyjacielu, rapor­tując o wszystkiem, a w przypadku zbliżania się nie­przyjaciela w znacznej sile, cofać się do Świerzna drogą na Stołpce.

LXII.

Do pułków. Kossakowskiego.

- Za odebraniem niniejszego rozkazu zbierze pułko­wnik wszystkie swoje posterunki i patrole i z całym oddziałem, tak piechoty jak jazdy pomaszerujesz do Mohilna, gdzie stanąwszy, stosownie do odebranej po­przednio instrukcji, wysyłać będziesz patrole na wszyst­kie trakty zasięgać o nieprzyjacielu wiadomości i o takowych mi donosić.

LXIII.

Mińsk d. 7. Listopada. 3 godz. rano.

Do genrala brygady Kosseckiego.

Kochany generale! Posyłam wam przyłączoną ko- piję listu, który odebrałem w tej chwili z Borysowa. Ponieważ nieprzyjaciel się usunął, nie spiesz się z wy­konaniem rozkazów, przesłanych wczoraj wieczór, owszem zwlekać trzeba i być w gotowości, do wyko­nania mych nowych rozkazów, stosownie do okoliczno­ści, jakie nastąpić mogą. Mam honor itd.

Gen. gubern. miński. Bronikowski.

Trzeba tam rozgłosić, że Victor pobił i że się za Dźwinę Moskale zrejterowali, moje forpoczty, które aż za Pleszczenice się rozciągają, nic mi nie donoszą.

Mój jenerale! Piszę do pana wśród mojego ma­łego karę piechoty, który daje piekielnego ognia. Strze­lamy do siebie od trzech godzin na placu. Mamy do czynienia z dwóma szwadronami huzarów. Mamy 20 niewolnika rannych i ze 12 huzarów Rosjan zabitych, dotąd nie straciłem nad 3 lub 4 ludzi. Nie wiem czy się zdołamy utrzymać.

O pół do pierwszćj.

Przybyło mi stu ludzi żandarmerji gwardji. Tylko co z niemi chodziłem do ataku. Nieprzyjaciel utrzy­mał się chwilę. Z żandarmów jeden oficer gwardji zabity, dwóch rannych, w chwili gdy piszę, goniemy nieprzyjaciela, połowa załogi mojćj w tiraljerach. Mój jenerale, na noc nam zwiastują piechotę, przyślijcie mi posiłki lub będę musiał' wyjść.' Nasze wozy zo-* stały zrabowane. Podpułkownik Bearn. '

LXIV. Kopia.

LXV.

Rozkazy do podpułkownika Fontany. Rozkazy do kapitana Rokosowskiego.

Rozkazy do kapitana Nieszkowskiego, wstrzymu­jące ich poruszenia, a na przypadek wymaszerowania, Zalecające powrót na dawne stanowiska, wskutek nowo odebranych rozkazów.

Do kapitana Lipińskiego na przypadek, jeżeli już wyszedł z piechotą swoją ze Snowa, ażeby się zatrzy­mał na pół drogi w Zauszy, oczekując dalszych roz- Jkazów.

LXVI.

Świerzno 8. Listopada.

Do p. generała gubern. mińskiego.

Sztafety pana generała, chodzą trochę powoli. — List pański pisany wczora o 3 godz. rano, doszedł mnie dopiero dziś o god. 4 po południu. Rozporzą­dziłem się, odebrawszy go następnie. Rozkazałem od­działowi nieświeżskiemu powrócić nazad, piechocie ze Snowa, która już pewnie opuściła swą pozycję, zatrzy­mać się na pół drogi, we wsi Zausza nad Uszą; — oddziałowi mińskiemu pozostać w mniejscu. Ja dziś. sam będę w Stołpcach dla obejrzenia przejścia przez Niemen. Osłaniam prawe moje skrzydło oddziałem. w Mirze, lewe bataljonem Kossakowskiego, który jest w Mohilnie, ale gościńce Słucki, Kiecki, Piński, od wyjścia gen. Dąbrowskiego, zostały zupełnie odkryte. Wątpię, żeby generał przybył nam w pomoc, jeśli in­nych nie otrzymał rozkazów oprócz listu ks. de Bel-

lunę, z d. 4., który mi pan komunikowałeś pójdzie do Świłoczy. Jeśli wszakże dywizja skieruje się na Piasecznę, nieprzyjaciel nie będzie śmiał iść na Nie­śwież. Jeśli nieprzyjaciel wyruszy ze Słonima, niebę- dzie w Mińsku prędzej jak za dni 3 lub 4; ale ja niemogę za nic więcej odpowiadać, bez dział i niema- jąc nad dwa bataliony, na które rachować mogę. Wiesz pan dobrze, że niepodobna mi liczyć ani na bataljon Czapskiego, 22 pułku-litewskiego, nowego zaciągu, ani na bataljon 46. francuzkiego, złożony z amalgamu róż­nych narodowości, młodych rekrutów. Zbierz pan ge­nerał, ile tylko można jażdy i nakaż wykonywać silne rekonensanse, od Kojdanowa ku Nowogrodkowi.

P. S. P* Bychowiec jest bratem adjutanta gen.1 Konopki, dziś wyruszył do Mińska — da panu wiele szczegółów o nieprzyjacielu. Znaczne mi oddał przy­sługi, dostarczając mi zawsze wieści pewnych, polecani go pańskiej życzliwości.

LXVII.

Mińsk d. 8. Listopada 1812. Ą Wielka armia gubern. mińska.

Do p. gen. brygady Kosseckiego.

Kochany generale! Nieprzyjaciel opanował znowu dziś Borysów, a komendant placu donosi mi, że tym razem była także piechota. Zdaje się, że nieprzyjaciel

manewruje prawym flankiem na Berezynę, aby się po­łączyć z Bobruj skiem. Generał Dąbrowski, który ma rozkaz iść wzdłuż Berezyny, ku Borysowu i Czerei, powinien przeszkodzić temu połączeniu. Jeśli tak jest, ustąp pan na Kojdanów i pozostaw dobrego oficera, bardzo roztropnego w Świerznie, kaiż poniszczyć wszyst­kie mosty na Niemnie, ale zupełnie je zniszczyć, roz­każ toż samo uczynić na Ptyczy, zwłaszcza na drodze, którą szedł gen. Dąbrowski ze Słucka. Zostawisz pan komendę tej linji Niemna i Ptyczy dobremu oficerowi, trzeba też zostawić wiernych emisarjuszów, z drugiej strony tych rzek, aby oznajmywali o wszystkich ru­chach i marszach nieprzyjaciela. Trzeba zostawić dwie kompanje piechoty w Świerznie. Wszystkich ludzi trzeba zebrać w Kojdanowie i przybywać na pierwszy rozkaz, jaki odbierzesz, aby się udać z Kojdanowa do Mińska.

Generał gubern. miński. Bronikowski.

Każ się pan zawiadomić o drodze, jaką ustąpił gen. Dąbrowski, aby tam się jakie oddziały jazdy nie rzuciły. B.

Mińsk. 8. Listopada o południu.

Odbieram tej chwili list wasz. jeśli prawda, że nie­przyjaciel usuwa się ze Słonima przez Bytyń i La- chowicze, to w chęci przejścia Prypeci w Turowie, gdzie dla niego most gotują. Trzeba na to dobrze uważać. Lękają się może i słusznie o Kijów, na który się kie­ruje jak mówią yicekról z 5 korpusem, potśm Schwar-

zenberg otrzymał znaczne posiłki. Nie spiesz się pan, I uważaj dobrze, może wysyłają oddziały kozaków dla I rekognoskowania od lewego skrzydła swojego. Prze- I konaj się pan, trzeba dobrego szpiega posłać do Słtf- I nima. Ja znowu zagrożony jestem od Boryssowa, który I wzięto. Może chcą manewrować na Berezynę. Cesarz 1 nasz, który jest w Smoleńsku, wkrótce temu zaradzi. I Dąbrowski maszeruje do Ihumenia, a ztamtąd chce I wysłać na Borysów, zamiast iść prosto. Uważaj — ■ mnie tu przysłał komendant placu z Nieświeża wy- I wód słowny, iż jeden dezerter od armji Czyczagowa I powiada, że są zbici przez Schwarzenberga i gener. I Regner pod Kobryniem? Nie wiem czy to prawda, nic 1

0 tem niemam z Wilna.-

Moim zamiarem jest bronić się w Mińsku, - jeżeli I słabi, to się obronię, jeżeli mocni to się i tak bronić J będę i generała tu sprowadzę, car sMls maneuvrent 1 sur la Beresina, ils y seront avant moi, ainsi on vien- I dra me debloąuer. Dąbrowski się nie popisał, bo I wszystkim na pomoc nie przyjdzie, ani Bellunowi, ani I mnie, ani nikomu.

Gen. Bronikowski.

Posłałem en reconnaissance za Boryssów może się I

1 cofnęli, juści Victor musi o tem wiedzieć i*także I tam co pośle, uważajmy i pisujmy często do siebie.

B.

LXVIII.

.Stołpce d. 9. Listopada.

Do pułk. Kossakowskiego.

Od 48 godzin nie ma żadnej wiadomości od puł­kownika, za odebraniem niniejszego, wyślesz dziś jeszcze I małe oddziały wzdłuż Niemna w prawo i < lewo, które I wszelkie mosty pozrucają i wszystkie promy na prawy I brzeg przeprowadzą a nawet popsują, ażeby nieprzy- I jacielowi przejście rzeki ile możności utrudnić. Dnia I jutrzejszego zaś uda się pułkownik z oddziałem swym po nad rzekę Ptycz, którą przeszedłszy, wyślesz mocne oddziały również dla zniesienia mostów i zniszczenia promów. Po uskutecznieniu tćj roboty, którćj pułko­wnik sam dopilnować zechcesz, udasz się pułkownik do Samochwałowicz, przeznaczywszy to miejsce wszyst­kim swoim podkomendnym za punkt zbiorowy. Każdy wykomenderowany z oddziałem oficer, zanotować ma sobie miejsca, któremi przechodzić będzie, jako też mosty i groble, które popsuje i z tego rapport ogólny mi zrobić należy. Jutro przenoszę kwaterę główną do Kojdanowa, dokąd pułkownik rapporta swoje przesyłać mi będziesz i życzyłbym sobie odbierać je częściej jak dotąd.

1. I. Kraszewskiego, Bibljoteka. VI.

16

LXIX.

Stołpce d. 9. Listopada.

Do majora Szymanowskiego.

Odebrawszy tutaj rozkaz maszerowania do Kojda- nowa proszę majora, abyś natychmiast wyprawił roz­kazy :

Do podpułkownika Fontany, ażeby tu przymasze- rował z Nieświeża;'

Do kapitana Rokosowskiego, ażeby zostawiwszy w Snowie podporucznika Grabowskiego z 50 jazdy, sam z resztą jazdy swojej przymaszerował do Świerzna, idąc na Zauszę, gdzie się złączy z piechotą kapitana Lipińskiego.

Do kapitana Nieszkowskiego ztąd rozkazy po­syłam.

LXX.

Stołpce d. 9. Listopada.

Do p. generała gubern. mińskiego.

Odebrawszy tu wasz list wczorajszy, natychmiast wyprawiłem do moich oddziałów rozkazy połączenia się ze mną, zostawiam 50 ludzi jazdy we Snowie, a 200 piechoty w Świerzniu, z resztą moich wojsk będę jutro w Kojdanowie. A że ten marsz jest trochę

za ciężki, nadewsźystko dla bataijonu 46, który ma wielu ludzi młodych i słabych, dziś go wysyłam na pół drogi, równie jak jazdę francuzką. Pomimo naj­większego pośpiechu, jeśli mi pan każesz przybyć do Mińska, nie mogę tam być jak 11., ale będę czekać na rozkazy wasze w Kojdanowie. Rozkazałem po­niszczyć mosty, groble i przejścia na Niemnie i Pty­czy. Nie będzie to wszakże wielką przeszkodą dla nieprzyjaciela, bo rzeki w bród można przejść w wielu miejscach, jakiem się o tem tutaj przekonał. Nie naglę nic, postępuję ciągle według rozkazów jakie odbieram, ale uprzedzam raz jeszcze pana generała, że moje lewe skrzydło zupełnie odsłonięte od wyjścia generała Dąbrowskiego i że mojem zdaniem, nieprzy­jaciel nie myśli się cofać, kierując się na Lachowicze, jestem przekonany owszem, że się posuwa naprzód i że zamierza iść przez Słuck na Bobrajsk, aby się połą­czyć z korpusem Hertel'a, jeżeli znowu dowiedziawszy się o oddaleniu dywizji Dąbrowskiego na Ihumeń, nie posunie się wprost na Mińsk. Należy się więc mieć bardzo na ostrożności, a dla okrycia się, posłać przo­dem, ile .można, silne oddziały jazdy. Wiadomości podane przez zbiega, są już stare i bardzo niedokła­dne. Gdyby ks. Schwartzenberg pobił Rosjan, jak można przypuścić, abyśmy o tem dotąd nie byli uwia­domieni. W liście swym, rozkazujesz mi pan iść na Kojdanów, w przypisku polecasz się nie spieszyć — czego się mam trzymać? Jeżeli nieprzyjaciel posuwa się z Borysowa na Mińsk, nie mogę dość śpiesznie wy-

16*

ruszyć, aby na czas przyjść panu w pomoc, a Mińska należy koniecznie bronić, już z powodu szpitalów i ma­gazynów, jak równie dla komunikacji z wielką armją. Jeśli zaś nie pójdzie na Mińsk, ruch mój będzie nie­potrzebny, a nieprzyjacielowi da w ręce znaczną prze­strzeń kraju, której bym mógł obronić, a którą trudno będzie odzyskać. Z całćj mojćj brygady, proszę nie liczyć tylko na dwa bataljony polskie i dwieście uła­nów; jazda francuzka, którą mi pan przysłał, w stanie politowania godnym, a bataljon 46 francuzki i piechota litewska nowego zaciągu, zdatne tylko do figurowania i zdaleka imponowania liczbą, wartości zresztą żadnej.

LXXI.

Świerzno d. 9. Listopada.

Rozkaz dzienny.

Jutro o godzinie 4 rano uderzoną ma być po­budka, a o godzinie-5 brygada wymaszeruje następu­jącym porządkiem:

Kawalerja francuzka i bataljon 22 pułku litew­skiego, przedniej straży pod komendą pułkownika Cza­pskiego ze Stołpców do Kojdanowa, bataljon podpuł­kownika Fontany i szefa Bitnera ze Świerzna do Koj­danowa. Warty i pikiety piechoty, oraz jazda polska formować będą straż tylną -pod komendą majora Szy­manowskiego.

Jak największy porządek i ostrożność w marszu

mają, być zachowane. Żadne podwody cierpianemi nie będą, a straż tylna ma sobie rozkazanem zwracać ta­kowe, zostawiwszy na drodze rzeczy na nich będące.

LXXII.

Mińsk 9. Listopada 1812 o Di pół rano.

Wieka armja. Gubern. mińska.

Kochany generale! Śpieszę pana uprzedzić, że goś­ciniec boryssowski znowu odkryty, że Rosjanie opu­ścili Boryssów; proszę pana trzymać się w Świerznie, przyślę panu WtfjsKo i działa. ProSzę mnie zawiada­miać co się dzieje i trzymać się w Świerznie.

Gen. gubern. miński. Bronikowski.

Muszą tu o nas myśleć, kiedy tu przysyłają i le tresor de 1'Empereur. Dziś cesarz jest w Smoleńsku, dalej cierpliwości i to minie. Dąbrowski źle zrobił, że nas odstąpił. B.

Na trakt Słucki każ się komu rejterować i niech na Ptyczy most spali i trzyma się ne futce.ąue pour montrer que 1'ennemi arrive. Trzeba rozgłosić, że Oudinot pobił a marszałek Victor że idzie do Słonima.

LXXIII.

Stołpce d. Listopada.

Do kapitana Rokosowskiego.

Gdy generał brygady otrzymał z Mińska zawiado­mienie, iż nieprzyjaciel nie idzie od Borysowa, i że

mamy pozostać na dawnej pozycji, przeto wołą jego jest, ażebyś kapitan pozostał w Snowie, osłaniał nas swoją jazdą i starał się wywiedzieć o sile nieprzyjaciela, którego ma przed sobą. Piechotę pozostawioną dla assekuracji, oddaje generał pod dyspozycją kapitana, z wolnością posunięcia jej naprzód o ile byś widział" tego potrzebę.

Adjutant gen. brVgady. Stadnicki.

LXXIY. Do kapitana Lipińskiego.

Z polecenia generała brygady zalecam kapitanowi, ażebyś pozostał w Zauszy fc oddziałem swoim dla asse­kuracji jazdy i pod dyspozycją kapitana Rokosowskiego. Gdyby przewyższająca siła nieprzyjaciela zmusiła do odwrotu, wtenczas uskutecznić masz kapitan rozkaz poprzednio otrzymany, zniszczenia wszystkich grobel i mostów na rzece Usży i fcronić o ile będzie można przeprawy. Adjutant gen. bryg. Stadnicki.

LXXV.

Świerzno, 9. Listopada.

Do p. gen. gub. mińskiego.

Odebrałem list pański, z dzisiejszego dnia rano, znowu nowy kłopot wstrzymywać wszystkie moje od­

działy, które były w marszu. Przednie moje straże były dziś rano atakowane, ale niemam jeszcze raportu o potyczce. Wysyłam rozkazy zatrzymania piechoty nad Uszą, a że mi pan obiecuje w posiłku działa, ka­załem bronić przeprawy przez tę rzekę. Niemogę nic posłać na gościniec słucki, ani go osłaniać, jeśli pan generał ma jaki oddział niezajęty, niech pan to roz­każe wykonać. Pozwalam sobie uczynić uwagę, że .rozkazy i przeciwne im rozporządzenia, które odbie­ram, marsze i kontrą marsze, które wykonywam, mę­czą i demoralizują wojsko, i gdybym był pewny, że pan jenerał nie każe mi powracać, poszedłbym do Miru, posunął bym .się naprzód dla spotkania naostatek nie­przyjaciela i rozpoznania sił jego.

LXXVI.

Mińsk 10, Listopada 11. godz. rano.

Do p. gen. Kosseckiego.

Kochany generale! Tylko co odebrałem list wasz z d. 9. ze Świerzna. Gdym panu dał rozkaz trzyma­nia się na Niemnie i Ptyczy, uczyniłem to dla tego, że gen. Dąbrowski opuścił lewego waszego skrzydła pozycje i że mi donosił, iż Hłusk atakują z siłami przeważnemi. W tćjże samej chwili dowiedziałem się, iż nieprzyjaciel wziął Borysów. Jednakże pisałem panu, abyś nie naglił, i chcę byś wrócił i pozostał w pozycji swćj w Świerznie, a nie cofał się aż przed

przeważającą, siłą nieprzyjaciela. Staraj się pan, o ile to być może, zaczepnie znowu działać i rekonesan­sami, i mniej pan rozległy kraj przed sobą dla bez­pieczeństwa. Nie powinniśmy nigdy opuścić Świerzna, bo byśmy drogę nieprzyjacielowi odkryli na Mińsk. Staraj się pan zachować ile można, kraju przed Świerz­nem, ale nie kompromitując się. Pan marszałek St. Cyr jest tam i wszyscy rachują na pana. Z Nowo- grodka daleko, nie lękaj się pan, połączę się ze sze- lonami ztąd, jest ich tam zresztą niewiele. Trzeba ich pobić i niewracać, proszę straże o ile można rozsypać, aby mieć wiadomości o tem, co się dzieje na wszyst­kich punktach. Co jest słabszego, trzymaj pan w tyle, nie może na pana nic napaść oprócz kozaków i trochę piechoty, które pobijesz łatwo. Droga do was w tej porze najgorsza. Zresztą proszę się we wszystkiem zastosować do ostatnich instrukcji, które posyłam panu, gdyż stosuję je do wiadomości jakie o o nieprzyjacielu odbieram.

gen. gubernator miński, Bronikowski.

. P. marszałek jest tego zdania, żeby nie palić mo­stów, że to oznacza obawę, trzeba się trzymać panie generale, zatem miarkuj po nieprzyjacielu, i jeżeli mo­żesz wróć się, przynajmniej kawalerję, do tych wszyst­kich punktów gdzieś był, ażeby o wszystkiem co nie­przyjaciel robi, dokładnie wiedzieć. Marszałek Victor jest w Czerei jj Drachownikach, Borysów zasłoniony i wszystko spokojnie. Jeszcze dziesięć dni a wszystko

ucieknie za Pińsk. Vous de votre personne restez a Świerzno. Wszyscy jesteśmy tego zdania, że oni nie przyjdą i o złączeniu się już nie myślą ale idą na ra­tunek Kijowowi i tu z tyłu do Połonki. Schwarzen- berg ma być tuż za nimi.

B.

LXXVII.

Na biwakach w Świerznie d. 10. Listopada.

Do p. generała gubernatora mińskiego.

Od dwóch dni potykam się z kozakami, naszli , ze wszystkich stron, i w liczbie bardzo znacznej. Potyczki wczoraj i dzisiaj kosztowały mnie ze 20 jazdy. Do­wiedziawszy się, że oddział nieprzyjacielski przeszedł przez Niemen pod Żukowym Borem, nie sądziłem właściwem na lewy brzeg przechodzić, ażeby gościńca kojdanowskiego nie przecięto^ wróciłem za rzekę, obra­łem pozycję i biwakuję z moją kolumną przed mostem w Świerzniu, trzymając Stołpce. Posterunek, który był w Mirze, został przez nieprzyjaciela pochwycony. Wysłałem silny rekonesans na Żukowy Bór i na Mir. Oficer dowodzący oddziałem w Snowie, donosi mi, że silna kolumna nieprzyjacielska pokazała się w Lacho­wiczach.

LXXVIII.

Na biwakach w Świerzniu d. 10.' Listopada.

Do p. generała gubernatora mińskiego.

Odebrałem list pański wczorajszy, nie mogę wysy-J łać samej jazdy bez piechoty,, mając chmury kozac- j twa przed sobą. Gdyby mi pan nie kazał był ścią- 1 gnąć oddziałów^ które miałem w Nieświeżu, Mirze I i Snowie, mógłbym był zająć większą przestrzeń kraju, ale gdy raz piechota opuściła te pozycje, nie mogę ich strzedz samą jazdą, nie ryzykując jej na walkę nieró- I wną. Nicby mi nie było łatwiejszego, jak być dziś jesz- i cze w Świerznie, ale mogliby mi zachwycić skrzydła 1 i odciąć gościniec kojdanowski.. Gdybym miał tylko I nieprzyjaciela przed sobą, biłbym się z nim i po wszystkiem, ale otoczony jestem zewsząd siłami prze- J ważnemi i muszę manewrować tak, bym nieprzyjacie- J łowi trzymał się obronnie, jak długo będzie można, a potem cofnąć na Mińsk, w ostateczności bez szkody. Posyłam panu etat mojśj brygady, 2,000 piechoty, | której połowa rekruci, 200 jazdj lichśj, bez artylęrji, na cóż tu rachować? z drugiej strony myli się pan co do sił nieprzyjaciela, które są daleko znaczniejsze, niż pan sądzi. Ja jestem przekonany, że to dywizja Lam- | berta, stanowiąca przednią straż korpusu Czyczagowa, i którą mamy przed sobą.

Od rana siedzę na koniu i strzelamy się z koza­kami. Oddział posłany na rekonesans na gościniec nieświeżski, przepędził ich, ale ustąpili w porządku i nie łatwo dali się odeprzeć. Kompania woltyżerów posłana na Mir, spotkała tam bataljon szaserów, pod­trzymywany na skrzydłach przez dwie sotnie kozaków — ten cofnął się, zamieniwszy kilka strzałów z na- szemi. Rannych kilku z obu stron, zajęliśmy znowu miasto.

LXXIX.

Mińsk, d. 11. Listopada o 3-giej godz. z rana.

Do p. generała brygady Kosseckiego.

Kochany generale! Dziś odebrałem wasze trzy li­sty, chcę bardzo wierzyć temu co mi piszecie, ale nie pojmuję, by ich piechota mogła iść równie prędko z kozakami. Posyłam na spotkanie wasze jazdę, pie­chotę i działa, pod dowództwem pułkownika Lafitte. Jest to oficer pełen zdolności 'i wojskowych wiado­mości. Zwijaj się pan na Mińsk, i zatrzymaj się gdy znajdziesz dobrą pozycję do potyczki. Myślę, że nie należy zbyt blizko podchodzić pod miasto. Mam ho­nor i t. d.

gen. guber. .mińskj, Bronikowski.

Nie naglij pan w niczem.

LXXX.

Na biwakach w Świerzniu, d. 12. Listopada.

Do pana generała gubernatora mińskiego.

Odebrałem list pański obiecujący mi posiłki, są mi rzeczywiście bardzo potrzebne, bo na wszystkie strony napastowany jestem. Ze czterdziestu jazdy, których sądziłemżem utracił w Mirze, wróciło mi dwudziestu, gdyż zachwyceni na posterunku, .źle się strzegąc, uciekli potćm bocznemi drogami, i prze­brali się przez rzekę, którą wszędzie prawie w bród przebyć można. Ponieważ znowu żydzi zdradzili ten posterunek, donosząc kozakom- o odejściu piechoty, proszę pana abyś mi dozwolił ukarać ich nałożeniem kontrybucji 300 koszul i 300 par trzewików. Od czte­rech dni jesteśmy na koniach. Major Szymanowski, którego gorliwość panu znana, niezmordowany.

LXXXI.

Mińsk, d. 11. o 6-tej wieczorem. '

Do p. generała Kosseckiego.

Nic nie mam od was, a zatem to dobre nowiny zwiastuje. Ja mam też dobre do doniesienia: że ge­nerał Regnier był d. 7. w Świsłoczy, że popycha Ro­

sjan, którzy unikają bitwy, i że ci, którzy przybyli clo Miru i aż do Świerznia, okrywają i maskują marsz na Nieśwież, Słuck do Bobrujska lub gdzie się im podoba, książę Schwartzenberg przybywa dnia 9. do Wołkowyska, teraz pan widzisz ich pochód, że nie mogą iść na Mińsk. Mówi mi to, słowo w słowo, list księcia Bassano z d. 9.( t Nie mam wiadomości wprost od księcia Sohwartzenberga, myślę, że kurjerów prze­jęto, zdaje, mi się, iż dziś musiał przybyć do Wołko­wyska, a to pewna, że generał Regnier był 6. w Świ- słoczy. List z d. 10. mówi: „odbieram od generała Regnier samego potwierdzenie przybycia jego do Świ­szczy, będzie tam stał przez d. 7., oczekując na armję anstryjacką, którą wyprzedził." W tćj chwili odbie­ram list pański, mnićj trwożący — nie rezykuj pan nadto ludzi na rekonesanse ku Mirowi i Nieświeżowi, Widzisz pan z raportu swego oficera, że nieprzyjaciel poszedł na Lachowicze. Jest tem większa pewność, że nie idzie o Mińsk, tylko straszą. - Posyłam panu 300 koni, z których 200 Polaków, świeżych i pragnących się bić. Polecam panu pułkownika Lafitte, który już jest generałem, ale nie ma jeszcze nominacji na piśmie.

Rekomenduję ci go, tęgi człowiek i do rady i sła­wny z wielu rzeczy w wojsku francuzkiem. Jesteście teraz obaj kulawi. Posyłam także generałowi wóz amu­nicji dla infanterji.

(podpisano) gen. guber. depar. mińs. Bronikowski.

Marszałek Yictor jest w Krasnołukach i Borcu (?)

Dąbrowski się ryzykuje w Jakszycach, 6 dni marszu od Belluna, 4 odemnie.

Nie drażnij bardzo to licho co odchodzi, każ się pil­nować od traktu Słucka, ja ci wszystko co miałem dałem.

Br.

LXXXII.

Kojdanów d. 13. Listopada.

Dó p. generała gubernatora mińskiego.-

Gdy nieprzyjaciel na nowo atakować rozpoczął i ze wsząd się okazywać zaczął z siłą przeważną, postano­wiłem cofnąć się na Kojdanów. Oddział pod rozkazem szefa bataljonu Bitnera, umieszczony na pozycji Świe­rzna, miał .zostać w tylnej straży. Zaledwie kolumna oddaliła się na godzinę marszu, oddział Bitnera napa­dnięto, i zamiast zaraz się cofać, chciał nieprzyjaciela odepchnąć rozpocząwszy żywy ogień, ale wkrótce zo­stał otoczony, odcięty i musiał się poddać. Nasza strata może być rachowaną na 150 ludzi zabitych i rannych a 300 wziętych w niewolę. Nieprzyjaciel poniósł też znaczne straty. Dowodził nim jeszcze generał Greków, miał dwa pułki piechoty, dużo kozaków i cztery działa. W tej chwili odbieram list pański pisany rano. Osta­tni doszedł ranie zapóźno, gdybym wprzódy wiedział o życzeniach jego, byłbym unikał spotkania wczoraj­szego, i wprzódy rozpoczął się cofać. Pułkownik La- fitte tylko co przybył.

LXXXIII.

Mińsk, 1 d. 13. Listopada o 6-tej rano.

Do p. generała Kosseckiego.

Kochany generale! Kosakowski wczorajszego dnia żądał odemnie 200 karabinów, jest w Samochwałowi- cach, poleciłem mu przybyć wam w pomoc. Pro­szę bronić zejścia się dwóch gościńców. Posyłam jego list ostatni. Proszę mi co dwie godziny przysyłać raporta, póki będziesz pan uważał, że nieprzyjaciel z siłą znaczną idzie na Mińsk. Odebrałem dwa listy wasze, nie mogę nic powiedzieć co pan masz Czynić, osądzisz pan, jeśli nieprzyjaciel idzie na Mińsk, trzeba się zastosować do okoliczności. Jeśli nieprzyjaciel jest w Nieświeżu, to jest na gościńcu słuckiin. patrz pan i nie atakuj. Mój list ostatni doszedł pana zapóźno. Nie mówisz mi pan, jak długo nieprzyjaciel ścigał was; czy ogień z dział był gęsty. Trzeba się przekonać czy idzie na Mińsk. Generał Dąbrowski ma rozkaz opuszcze­nia swego schronienia i przyjścia nam w pomoc. Posła­łem do niego dwóch kurjerów, wysyłam jeszcze szta­fetę. Strzeż pan lewego skrzydła swego. Most na Ptyczy zniszczony. Daję Kosakowskiemu 200 karabinów, jest więc uzbrojony. Oczekuję z niecierpliwością czy nie­przyjaciel ściga was, czy maszeruje dalej na Mińsk. Mam honor i t. d.

Bronikowski.

Poślę jeszcze coś do Sienna, aby połączyć się esze- lonami z wami, ale nie prędzej, aż będziesz pan miał pewność, że idą na Mińsk. Boję się osłabić, żeby mnie nie alarmowano od Wolmy.

B.

LXXXIV.

Kojdanów, 14 Listopada.

Do p. generała gubernatora mińskiego.

Noc spędziliśmy spokojnie, wszelkie możliwe za­chowując ostrożności, aby nieprzyjaciel nas nie za­chwycił, otaczający ze wszystkich stron z siłą prze­ważną. Oddział w Mirze atakowany był przez pułk piechoty. Kapitan Lipiński odparłszy napad, usunął się w dobrym porządku. Proszę pana generała pomy­śleć o mojem wojsku, bom tu nie znalazł ani chleba, ani soli, ani mięsa, ani wódki, tak potrzebnych żoł­nierzowi na biwakach, przy takiem zimnie. Generał Greków pozwolił oficerom niewolnikom napisać do mnie, prosząc o przysłanie ich rzeczy. Posyłam ja z podoficerem roztropnym, który mi będzie mógł po­wiedzieć, gdzie są i jakie ich siły. Nieprzyjaciel szedł za mną aż do Oceli, strzelili do mnie razy ze sześć­dziesiąt.

LXXXV.

Armja Wielka Gub. Mińska.

Mińsk, d. 14. Listopada.

Do p. generała Kosseckiego.

Kochany generale! Posyłam panu kopję listu księ­cia Neufckatel, w skutek którego generał Dąbrowski ma się udać niezwłocznie tutaj dla osłony Mińska. Potrzebując mojego adjutanta Bertrand, proszę o przy­słanie mi go natychmiast, jeżeli tam nie dowodzi czem. Pozdrawiam przyjaźnie.

> gen. gubern. miński Bronikowski.

LXXXVI.

Kopia.

Smoleńsk, d. 11. Listopada 1812 r.

Cesarz mi polecił dać wam wiedzieć p. generale Dąbrowski, że nadewszystko masz bronić Mińska, pro­szę się stosownie rozporządzić i ułożyć z p. guberna­torem mińskim. Donieś mi pan co poczniesz i co zaj­dzie nowego.

Książe generał major Aleksander.

J. 1. Kraszewskiego, Biblioteka. VI. 17

LXXXVII.

Ihumeń, d. 14 Listopada 1812 r. o 4-tej po południu.

Do generała brygady Kosseckiego,

Posyłam generałowi w załączeniu kopję listu mego do generała Bronikowskiego pod datą dzisiejszą, wy- • czytasz z niego jaka jest moja sytuacja, proszę nawza­jem generała uwiadomić mnie dokładnie o sytuacji swojej. Może być, że jutro wieczór sam będę w Miń­sku a pojutrze 16-go moje wojsko pewnie tam stanie. Wysyłam z tym listem kapitana od inżynierów Prą- dzyńskiego, który razem zrekognoskuje drogi i pozycje między Mińskiem a pozycją generała.

Pozdrowienie i szacunek.

(podpisano) gen. dywizji Dąbrowski.

LXXXVIII.

Kojdanów, d. 14. Listopada o 2-giej po północy.

Do generała dywizji Dąbrowskiego.

W tśj chwili odebrałem list generała z Ihumenia, datowany, który przez kapitana Prądzyńskiego, dorę­czony mi został, odsyłani go natychmiast napowrót, ażeby zdał generałowi dokładną relacją z położenia w jakiem się znajduje. Nieprzyjaciela mam ze wszyst­kich stron naprzeciw siebie, jest to dywizja Lamberta, stanowiąca przednią straż korpusu Czyczagowa, jutro do dnia ztąd wyruszam i będę usiłował dojść na wy­sokość pozycji Samochwałowic, gdzie dalszych rozka­zów generała oczekiwać będę. .

LXXXIX.

Raport do JW. generała dywizji Dąbrowskiego, od generała brygady Kosseckiego

Gdy od 4. Listopada, przerwa komunikacji nie do­zwoliła zdać generałowi raportu z .czynności brygady dowództwa mego, przeto mam sobie za obowiązek zło­żyć go dnia dzisiejszego.

Siła brygady mojej na d. 4. według stanu sytuacji przesłanego generałowi składa się:' z 6-go bataijonu 46-go pułku francuzkiego . 418 ludzi z 1-go bataijonu marszowego polskiego. . 788 „ z 2-go bataijonu marszowego polskiego. . 557 „ z 1-go batoljonu 22-go pułku litewskie­go Czapskiego 809 „

z strzelców pieszych litewskich Kossa­kowskiego 624 „

Ogół piechoty . .3196 ludzi

z szwadronu marszowego fran­cuzkiego 220 koni

z szwadronu marszowego pol­skiego 76 „

Ogół jazdy . 296 koni

Ogółem wszystkiego 3492 17*

P. obr.

Odbieram wiadomość, iż gotują kwatery dla Ro­sjan w Kłecku, Ciemkowiczach i Słucku, że pracują około mostu w Świerzniu i Piasecznie. O tem wszyst­kiem lepiej pan musisz być zawiadomionym przez swe rekonesanse. Mówią mi, że w Kamieńcu widziano kilku kozaków, już się obawiają w Rakowie. Posła­łem ztąd rekonesans na Nowy Dwór i Wolmę. Za dwa dni Dąbrowski przybyć powinien. Czyś pan nie posunął rekonesansów na Stanków, na lewo, bo mam też wiadomość, iż most budują na Litwie i że ich lekkie wojska tamtędy przeszły. Trzeba eklererów na lewem skrzydle i na prawem, bo od przodu wiesz pan co masz. Zdaje się, że w tę stronę posuwają rekone­sanse silne, a idą na Bobrujsk. ^ x

Nic nowego, ani o Austryjakach, ani o księciu Bellune.

Trzebaby do Więckowszczyzny posłać tych, na któ­rych najmniej rachujesz i z dobrym oficerem kawa- lerji, któryby trakt od Uzdy, który tam dochodzi pil­nował i łączył się z Samochwałow icami, gdzie musi już być znowu Kossakowski. Tout cela sont des avis, que je vous donnę, vous etes lii sur les lieux pour mieux juger les choses.

Siłą, tą stosownie do* rozkazu księcia de Bellune, komunikowanego mi przez generała gubernatora Miń­ska Bronikowskiego osłaniać miałem drogi od Pińska do Słucka i strzedz się od strony Słonimia, gdzie kor­pus generała Czyczagowa zbierać się zaczął. W tym celu utrzymałem silne posterunki w Cimkowiczach, Kłecku, Słucku, Sieniawce, Snowie i Mirze.

Na d. 4. Listopada, odebrałem rozkaz generała, ażebym zebrawszy wszystkie siły moje udał do Świe­rzna, a zawiadomiwszy o poruszeniu mojem generała Bronikowskiego, tamże oczekiwał rozkazów jego.

Dnia 5-go odebrałem rozkaz generała Bronikow­skiego, ażebym wskazanego mi przez pana generała, poruszenia dalej nie uskuteczniał i pozostał w Nie­świeżu, dokąd wszakże z brygadą nie powróciłem i tylko bataljon marszowy, pod komendą podpułko­wnika Fontany tam zostawiłem tembardziej, iż od poj­manego adjutanta generała Czaplica, porucznika Ku- zniecowa dowiedziałem się, iż korpus generała Czy­czagowa wynoszący do 60,000 ludzi z 80-ciu armatami zostawiwszy trzy dywizje pod generałem Sackenem, naprzeciw korpusu księcia Schwartzenberga, zbierać się miał w Słonimiu.

Dnia 6-go odebrałem rozkaz ściągania znowu jak najśpieszniej wszystkich moich oddziałów z posterun­ków do Świerzna, gdyż nieprzyjaciel zagraża zajęciem Borysowa. W skutek czego wydałem stosowne rozpo­rządzenia i już wszystkie oddziały moje były w mar­szu, gdy dnia 7-go przysłany' mi został contre-ordre,

aby wszystko pozostawić na miejscu, zalecając mi spalić mosty na Niemnie, bronić nieprzyjacielowi przejścia rzeki i nie dopuścić go do Mińska chyba po sobie.

Dnia 8-go odebrałem zawiadomienie od generała Bronikowskiego, iż nieprzyjaciel zajął Borysów i rozkaz maszerowania do Kojdanowa pozostawienia w Świerznie tylko dwóch kompanji piechoty i popsucia mostów na Niemnie i Ptyczy. Ostrożność ta była zbyteczną, gdyż rzeki te w tej porze roku wszędzie w bród przejść można, wszakże czyniąc zadość rozkazom, mosty zrucić i przeprawy zniszczyć' kazałem, a zostawując w Snowie 50 jazdy a w Świerznie 200 piechoty z resztą brygady wyruszyć miałem do Kojdanowa.

Dnia 9-go brygada wyruszyć już miała a bataljon francuzki już był w drodze, gdy odebrałem rozkaz po­zostania w Świerznie znowu więc oddziały moje zwra­cać musiałem a" nieprzyjaciel dostrzegłszy ustawiczne moje ruchy i niepewność w trzymaniu pozycji wszyst­kie moje posterunki atakował.

W Mirze pozostawiony posterunek jazdy napadnię- ' tym został i zabranym.

W Snowie kapitan Rokosowski zaatakowany przez 500-set kozaków odparł ich ze znaczną ich stratą.

W Nieświeżu pozostawiony bataljon przed prze­wyższającym nieprzyjacielem cofnął się ku mnie, — gdy wreszcie dowiedziałem się, iż nieprzyjaciel prze­szedł Niemen na prawćm skrzydle mojem, grożąc mi odcięcie od Mińska, opuściłem Świerzno a trzymając

tylko Stołpce, stanąłem obozem na prawym brzegu rzeki.

Dnia 10-go odebrałem rozkaz, ażeby powrócić i po­zostać w pozycji Świerzna, nie cofając się aż przed nieprzyjacielem w sile przewyższające, m ażeby starać się działać zaczepnife, zajmując rekonesancji jak naj­więcej kraju przed sobą; — ażeby nie opuszczać Świe­rzna dla niepokazania nieprzyjacielowi drogi do Miń­ska. Generał Bronikowski zalecał mi zarazem bić się, zapewniając, że nie mam naprzeciw sobie tylko koza­ków i trochę piechoty, którą mi łatwo pobić przyjdzie.

Nie ufając doniesieniom generała gubernatora i chcąc przekonać się o istotnej sile nieprzyjaciela przeszedłem Niemen z jednym bataljonem marszowym, dwoma kom- panjami 22-go pułku i sto jazdy, i rozesłałem reko­nesanse na wszystkie drogi. Oddział maszerujący ku Mirowi napotkał bataljon strzelców i dwie sotnie ko­zaków, odpędził ich i zajął Mir. Przed oddziałami maszerującymi drogą od Nieświeża i od Snowa ustę­powały znaczne oddziały kozaków, cofając się wolno i w porządku. Przed nocą wróciłem na dawne pozycje nie mogąc dostać do niewoli żadnego kozaka, od któ- regobym się mógł dowiedzieć o pozycji i sile nieprzy j jaciela.

Dnia 11-go byłem znowu zewsząd atakowany. Nie­przyjaciel okazywał na wszystkich punktach znaczne siły jazdy i piechoty, postanowiłem więc rejterować się do Kojdanowa.

Dnia 12-go rozpocząłem odwrót. Bataljon mar­

szowy pod dowództwem szefa bataljonu Bitnera miał stanowić arjergardę kolumny, lecz zaledwie ta była o godzinę marszu, gdy nieprzyjaciel zaskoczywszy we- dety i pikiety jazdy francuzkiej podsunął się z pie­chotą i czterma działami, i uderzył na miasto. Bitner zamiast cofnąć się, odrazu zaczął się odstrzeliwać, dał się nieprzyjacielowi otoczyć i pomimo uporczywej obrony poddać się musiał. Straciliśmy w zabitych i rannych do 150 ludzi oprócz 300 w niewolę wziętych.

Dnia 13-go złączyłem się z oddziałem 180 piechoty Wirtembergczyków z dwoma działami i 200 jazdy szwadronu marszowego Francuzów i Polaków pod ko­mendą pułkownika Latitte, a w Kojdanowie zastałem bataljon drugi pułku litewskiego. Cała więc siła moja dnia tego wynosiła:

1496 ludzi 22-go pułku litew. nowćj formacji, 248 „. 6-go bataljonu 46-go pułku fran­cuzkiego samych rekrutów, 347 „ bataljónu marszowego polskiego, w tym 177 przybyłych świeżo Wirtembergczyków, 346 „ jazdy szwadronu marszowego Fran­cuzów i Polaków.

Ogółem 2437 ludzi i 2 działa.

Stanąłem obozem przed przed miastem, mając mię­dzy sobą a przednim posterunkiem, małą groblę i las. Nad wieczorem nieprzyjaciel ukazał się w znacznej liczbie kozaków i strzelców.

Dnia 1'4-go cały dzień ucierał się z forpocztami mojemi, a gdy piechota ukazywać się zaczęła, nie wąt­piłem, iż cała dywizja generała Lamberta na mnie następuje i ze zmrokiem przeniosłem obóz na wzgórze przed miastem będące, osadziwszy piechotą groble i miasto. W nocy prybył do mnie kapitan Prądzyń- ski z. listem od generała dywizji.

Dnia 15-go o świcie, odwrót ku Mińskowi rozpo­cząć miałem. Brygada uszykowaną była w kolumnę. Bataljon francuzki i jazda pod dowództwem pułko­wnika Lafille arjergardę stanowić miały. Nieprzyjaciel z wielkim wrzaskiem wpadłszy do opuszczonego obozu (rozumiejąc, iż mnie w nim zastanie, gdyż ogniska obozowe przez całą noc utrzymywać kazałem) nie za­stawszy nikogo, z całą swoją jazdą udał się w pogoń za mną i wkrótce zaczął na tylną straż nacierać. Trzeba było wstrzymać natarczywość jego, kazałem stanąć kolumnie, a dobrze wymierzony ogień dwóch dział i bataijonu marszowego en tirailleurs rozsypa­nego, zadawszy mu nie małe straty, powstrzymał w za­pędzie i w nieład wprawił. Nieprzyjaciel pokazał mi w tej pierwszej rozprawie 3 do 4,000 jazdy z czterema działami. Korzystając z czasu, zanim się sformował, zwinąłem kolumnę i dalszy pochód rozpocząłem w ciągu którego musiałem często stawiać czoło nieprzyjacielowi a gdy postęp kolumny w przejściu przez groblę opó­źnionym został, ukazała się piechota z ośmioma dzia­łami i już odtąd ciągle ogień dwunastu armat wytrzy­mywać musiałem. Odwrót wszakże odbywał się w po­

rządku, i jeszcze tylko parę wiorst potrzeba mi było tak porządnego marszu, aby dojść do pozycji, w któfrej mógłbym się oprzeć nieprzyjacielowi, kiedy kula ar­matnia urwała nogę kapitanowi Mćlard, dowodzącemu szwadronem jazdy francuzkiej. Szwadron ten arjer­gardę stanowiący od nieprzyjacielskiej jazdy rozbity w nieładzie uchodzić zaczął i pułk 22-gi piechoty li- tewskiśj w nieporządek wprowadził. Bataljon fran- cuzki odsłoniony i otoczony od jazdy nieprzyjacielskiej po kilku wystrzałach mimo waleczności i zimnej krwi szefa bataljonu Lapersonna broń złożył. Działo jedno zgruchotane zostało, gdy na drugie pułk huzarów na­tarł, szwadron jazdy polskiej, na którego czele stanęli major Szymanowski i szef szwadronu Dłuski odparł dzielnie nieprzyjaciela, i działo wprowadził. W tej chwili wróciłem się, aby zebrać rozrzucony en tirail- leurs bataljon marszowy, na który już piechota nie­przyjacielska nacierała i właśnie zaczął się koło mnie formować, kiedy kula armatnia konia podemną ubiła a pułk litewski z samego młodego żołnierza złożony, po sześciogodzinnśm cofaniu się rażony kartaczami, mimo waleczności wyższych swoich oficerów a szczegól­niej dowódzcy pułku Czapskiego, broń rzucać zaczęli. Otoczony zewsząd przewyższającemi siłami, zebrałem co można było jazdy w kolumnę i z kilku oficerami memi przebiliśmy się przez chmarę kozaków bronią­cych nam przejścia.

Mimo nieszczęśliwego powodzenia dnia tego nie mogę nie oddać zasłużonśj pochwały męztwu i waleczności:

Pułkownika 22-go pułku litewskiego Czapskiego, który własną, odwagę i męztwo chciał przelać w swo­ich nowo zaciążnych żołnierzach, karząc śmiercią na polu bitwy, o zakazaną bojaźń w boju.

Majora pułku 2-go jazdy Szymanowskiego, który z talentem i nieporównaną gorliwością w każdym boju, w każdśj utarczce piękny dawał przykład cnoty żoł­nierskiej.

O przedstawienie obydwu do krzyża kawalerskiego, mam honor generała upraszać.

Szef szwadronu 18-go pułku jazdy litewskiej Dłu­ski i kapitan 15-go pułku jazdy Rokosowski, liczne dali dowody waleczności. Kapitan'Rokosowski podał mi konia swego, gdy mój od kuli armatniej ubitym został.

Kapitan pułku 2-go Lipiński dał również dowody męztwa i roztropności przy opanowaniu miasta Miru na dzień 10. Listopada i obronie onego w dniu na­stępnym.

O przedstawienie tych trzech oficerów do krzyża złotego upraszam.

Adjutant mój porucznik Stadnicki okazał śmiałość i odwagę w rozwożeniu, wśród najtęższego ognia, roz­kazów moich.

Podporucznik pułku 18-go jazdy litewskiej Grabow­ski, nieustraszoną swoją odwagą i zręcznie prowadzo- nemi podjazdami był postrachem kozaków.

Dla adjutanta podoficera pułku 2-go jazdy Nadra-

towskiego za rozpedzenie kozaków w Pińsku, których 15-stu wziął w niewolę. 4

Dla podoficera 3-go pułku jazdy Spiskiego, który z trzema ułanami natarł na dwunastu kozaków i poj- ^ mał porucznika rosyjskiego, wreszcie:

Dla ułanów 15-go -pułku Kiczorowskiego i Twar- . dowskiego za mężne ich sprawowanie się w każdem zdarzeniu o ozdoby krzyża srebrnego mam zaszczyt ge-^ nerała upraszać.

Ustny raport miałem honor złożyć generałowi na d. 15. b. m. i r. przy spotkaniu go w Mińsku: Zkąd przybyłem do dywizji wraz z majorem Szymanowskim i składając raport Mniejszy stawiam się pod komendę generała i oczekuję na jego rozkazy.

W Borzynie d. 180Listopada 1812 r.

(podpisano) generał brygady Kossecki.^

Zakład Narodowy im. Ossolińskich*

1100032380



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Pamiętniki Wojenne 1792 1812
Pamiętamy o Janie Pawle II
Zagrożenia naturalne Francja, BEZPIECZEŃSTWO NARODOWE Akademia Marynarki Wojennej AMW
Pamiętnik z powstania warszawskiego, Lektury Szkolne - Teksty i Streszczenia
Fotowoltaniczne panele, PAMIĘTNIK
Wojenne zwycięstwa i porażki Polski w XVII wieku, Prezentacje
Trzeba pamiętać o bhp przy trudnych warunkach atmosferycznych, budownictwo, Uprawnienia budowlane, p
Rosyjski aktor Aleksiej Dewotczenko nie żyje. Znaleziono go w kałuży krwi, PAMIĘTNIK
O czym powinien pamiętać projektant domowej instalacji wentylacyjnej, ۞ Dokumenty, UPIĘKSZAMY MIESZK
Głosy po śmierci Papieża, # Autobiografie,biografie,wspomnienia i pamiętniki
IS, BEZPIECZEŃSTWO NARODOWE Akademia Marynarki Wojennej AMW, socjologia
pamiętnik
KARTKA Z PAMIĘTNIKA ANTYGONY
Pytania jakie pamiętamy
PAMIĘTNIK SKAWIŃSKIEGO TYTUŁOWEGO LATARNIKA
COP (pamiętnik)
0 40 czerwiecid 1812

więcej podobnych podstron