-Co to jest "uśpienie", Rita? -Zapytał Armeti.
Kocięta jechały autem do weterynarza. Siedziały w klatce, w bagażniku.
-Słyszałam o czymś takim... Podobno usypianie kota to zabijanie go, daje się mu zastrzyk (Armeti wzdrygnął się) i kotek zasypia... I już się nigdy nie budzi...
-Och, to ja nie chcę! Ja nie chcę umierać! Nie! -Armeti wpadł w panikę. Rita zirytowała się.
-Nie drzyj się!
-Będę się darł, bo to zapewne ostatnia rzecz, którą zrobię w życiu!!!
-To co ja mam robić?! -Westchnęła Rita.
-Nie wiem... krzycz, płacz...
Rita się rozpłakała.
Dojechali już do ośrodka. Mężczyzna wyciągnął klatkę szybkim ruchem, a Elli kazał zostać w samochodzie.
-Załatwię to szybko. A potem idziemy na lody, dobrze?
-Dobrze-odpowiedziała jego córka i niewzruszona losem kociąt zaczęła czytać starą gazetę.
Armeti i Rita byli tak niesieni, że co chwila wpadali na siebie, toczyli się po klatce, uderzali się o jej boki. Jednym słowem-facet trząsł klatką. Armeti wciąż czuł do niego nienawiść. Gdyby nie ten mężczyzna, jego ojciec żyłby jeszcze!
Weszli do poczekalni. Stała tam tylko jakaś kobieta.
-W środku jest jakaś pani z psem-orzekła. I pokazała swoją papugę.
-Biedulka jest chora. A co dolega kotom?
-Dzikie, z wścieklizną-mruknął facet niechętnie.-Do uśpienia...
Z gabinetu wyszła owa pani z jamnikiem.
Kobieta z papugą weszła do środka. Mężczyzna popatrzył na kocięta w klatce. Rita skuliła się, a Armeti prychnął gniewnie.
-Pożegnajcie się-powiedział. Drzwi się otworzyły. Kobieta wyszła i orzekła:
-To będzie długi zabieg, puszczę więc pana pierwszego.
Czy los dwóch kotów jest obojętny wszystkim ludziom?!
Mężczyzna podziękował i wszedł do środka.
Weterynarz stał za stołem i spoglądał na drzwi.
-O, dzień dobry. Co dolega kotkom?
-Mają wściekliznę, proszę je uśpić. -Syknął facet. Chyba z natury już był tak nieprzyjazny.
Weterynarz oglądnął kocięta. Rita i Armeti nie prychali. Wyczuli, ze to dobry człowiek.
-One są zdrowe. Nie mają wścieklizny. -Oznajmił. Mężczyźnie to nie wystarczyło.
-Mimo wszystko proszę je uśpić.
-Nie mogę tego zrobić.
Mężczyzna zdenerwował się i wyszedł z gabinetu. Weszła pani z papugą. Weterynarz zapytał:
-Ma pani w okolicy jakieś miejsce, gdzie te kotki mogłyby mieszkać? Bo ten gbur chciał je bez powodu uśpić.
-A to niedobry człowiek! Pewnie że znam, mogą mieszkać u moich sąsiadów. Oni lubią koty, mają ich aż trójkę!
-No to proszę je wziąć. Facet zapomniał o pudle, w którym je przyniósł, ale to nic. A teraz zajmijmy się papugą.
Kocięta siedziały w pudle podczas wykonywania zabiegu. Lecz nękała ich jedna myśl: Gdzie jest dom? A jeśli już nigdy do niego nie trafią? Nie zobaczą już nigdy przyjaciół?!