ROZDZIAŁ 5
Wcielenie a więzi
Kiedy drzwi zamknęły się za JD, wrócił pamięcią do pewnego dnia osiem lat wcześniej, kiedy inne drzwi zamknęły się za nim.
W któryś z sobotnich poranków jedenastoletni JD wstał przed świtem. Ubrał się pośpiesznie i wybiegł na zewnątrz, aby uporać się ze swoimi codziennymi obowiązkami przed przyjazdem robotników.
Grupa mężczyzn pracowała od kilku dni, by podnieść mały domek na farmie jego rodziców i przygotować go do przeniesienia w inne miejsce. Dorosły brat JD'ego, Will, zarządził to pomimo sprzeciwu ojca. Will od lat toczył z ojcem gorzki spór, który z czasem zmienił się w prawdziwą wojnę o połowę rodzinnej farmy. Po tym jak udało mu się pozwać ojca do sądu, Will miał tego poranka przyjechać z szeryfem, jego zastępcą i nakazem sądowym, upoważniającym do usunięcia domu.
JD ze wszystkich sił próbował nie angażować się w rodzinny konflikt. Nie znosił, kiedy ojciec i brat walczyli ze sobą, ale nie miał na to wpływu. Dzisiaj chłopiec chciał jedynie rozkoszować się oglądaniem, jak cały dom będzie holowany drogą, co to dla jego jedenastoletniego umysłu stanowiło spektakl o wiele ciekawszy niż cyrk objazdowy.
Jednak właśnie wtedy, kiedy dom przymocowano do traktorów, pijany jak zwykle ojciec JD'ego zaczął awantury i krzyczeć do Willa. Szeryf ruszył szybko w kierunku chwiejącego się człowieka, żeby zapobiec nieprzyjemnej scenie.
Ale na to było już za późno. Will, spodziewając się czegoś podobnego, postarał się, aby na miejscu przeprowadzki zgromadzić licznych mieszkańców z tej małej, wiejskiej społeczności i w ten sposób zapewnić sobie moralne wsparcie. Wielu z nich zaczęło teraz obrzucać ojca JD'ego wulgaryzmami, kiedy szeryf próbował go powstrzymać.
JD oglądał tę scenę pełen zgrozy, a jego podekscytowanie zmieniło się we wstyd. Wystraszony narastającym konfliktem i upokorzony z powodu rodzinnej kłótni rozgrywanej na oczach wielu jego przyjaciół i sąsiadów, mały JD uciekł od tej żenującej sytuacji, chowając się w pobliskiej stodole. Zatrzaskując za sobą drzwi, wgramolił się do przegrody na kukurydzę i skulił za starą beczką, zastanawiając się, czy jego ojciec i starszy brat zrobią sobie krzywdę - albo coś gorszego.
Kiedy tak kucał zanurzony w kukurydzy jego wstyd powoli zmienił się w złość. Był zły na ojca, że jego picie spowodowało taki podział w rodzinie. Był zły, że tak rzadko widział swojego ojca trzeźwego. Ale najbardziej był wściekły z powodu bólu i krzywd, które ojciec wyrządził jego matce.
Chłopiec wiele godzin spędził tego dnia w ukryciu. Nikt go nie szukał. Wydawało się, że nikt nawet nie zauważył, że zniknął.
JD tak naprawdę nigdy nie żądał wiele od życia. Jednak bardzo pragnął mieć kochającą rodzinę i ojca, który okazywałby zainteresowanie synowi i troszczyłby się o niego; ojca, dla którego ważne byłoby, kim jest jego syn i to, co się w jego życiu dzieje. Ale długie godziny spędzone w stodole tamtego dnia przypieczętowały wszystko - oto nigdy nie będzie miał kochającej rodziny ani troskliwego ojca. Właściwie od tamtego dnia jakaś skorupa zaczęła tworzyć się na sercu chłopca, rosło w nim coś, co w końcu miało go zniewolić: nieposkromiona nienawiść do własnego ojca.
WCIELENIE MÓWI: „CHCĘ SIĘ Z TOBĄ ZAPRZYJAŹNIĆ!”
Czy sobie z tego zdajemy sprawę czy nie, drzwi stodoły zamknęły się za nami wszystkimi. Św. Paweł w Liście do Rzymian opisał stan ludzkości: wszyscy siedzimy samotni w ciemnym kącie, bez Boga. Wszyscy zgrzeszyliśmy i w wyniku naszego grzechu jesteśmy odłączeni od Boga i skazani na śmierć (zob. Rz 3, 23; 6, 23; Ef 2, 1). Wszyscy przychodzimy na świat z zerwaną więzią ze Stwórcą, naszym Ojcem, i jesteśmy zagubieni w życiu bez poczucia sensu.
Ale Bóg nigdy nie chciał, abyśmy byli oddzieleni od Niego i od innych ludzi. Jego planem dla nas jest życie takie jak to, którym cieszyli się pierwsi ludzie. Adam i Ewa żyli w doskonałym, kwiecistym ogrodzie; w raju, gdzie mogli wspaniale się rozwijać i wychowywać własną, ludzką rodzinę. Było to niebo na ziemi, gdzie sam Bóg troszczył się o wszystko, czego tylko ludzie potrzebowali.
Raj był czymś więcej niż fizyczną utopią. Był przestrzenią, gdzie ludzie żyli w doskonałej harmonii ze sobą nawzajem i ze swoim Stwórcą - Trójcą Boga Ojca, Boga Syna, i Boga Ducha Świętego. Przebywali tam z Nim jako Ojcem i Przyjacielem. I ta więź - bardziej niż wszystkie „drzewa owoc rodzące”, bardziej niż wszystkie krystalicznie czyste strumienie, bardziej niż doskonałe piękno i obfitość tego, co ich otaczało - zapewniała wszystko, czego pragnęły ich serca. Mieli miłość, ponieważ ich miłość pochodziła od Boga. Mieli radość, ponieważ ich radość pochodziła od Boga. Mieli pokój, ponieważ ich pokój pochodził od Boga. Nie było głodu, chciwości, lęku czy bólu, ponieważ święta obecność Boga otaczała i wypełniała to doskonałe miejsce.
I wtedy doszło do tragedii. Zbuntowany anioł pod postacią węża wtargnął do Ogrodu. Wprowadził zamieszanie, zwątpienie i podejrzenia do umysłu Ewy. Zwiódł ją, by uwierzyła jego słowom zamiast słowom Boga. Przekonał ją, by wybrała swoją własną drogę zamiast zaufać Bogu. Nakłonił ją, by zjadła jedyny owoc, który Bóg zakazał jej i Adamowi zrywać. A po tym jak zgrzeszyła przeciwko Bogu, zaczęła naśladować węża, kusząc swojego męża. On także zgrzeszył.
Ten akt - samowolne przeciwstawienie się Bogu, pomimo całej Jego hojności i dobroci, miłości i przyjaźni, którą z ludźmi dzielił - miał większe konsekwencje niż wydalenie Adama i Ewy z Ogrodu. Konsekwencje były straszne, miały niszczący wpływ na całą planetę - na wszystkie rośliny i zwierzęta, na wszystkich ludzi, którzy od tamtego dnia przyszli na świat - przynosząc śmierć wszystkim.
Pojawienie się grzechu odebrało światu życie. Grzech pierwszych ludzi oderwał ich od świętej obecności Boga - który jest samym życiem, i od którego pochodzi wszelkie życie (zob. J 1,4; 5,26). Minęły piękne momenty przyjaźni i szczęścia, które Adam i Ewa dzielili z Bogiem. Minęły wybuchy radości, które przeżywali razem. Ich bliska więź została rozerwana.
Grzech pierwszych ludzi przyniósł na świat nie tylko śmierć jako oderwanie od Stwórcy, ale także wszelkie objawy śmierci - głód, chorobę i ból serca - które kończą się śmiercią fizyczną i wiecznym oddzieleniem od Boga. Od tej chwili grzech i śmierć panowały nad całą ludzką rasą.
Bóg, patrząc na swoje ukochane dzieci, które musiały tak żyć pokolenie po pokoleniu, „zasmucił się” (Rdz 6, 6). Ale oczywiście nie był bezradny. Już w Ogrodzie wiedział, jak odpowie. Nawet zanim świat został stworzony, Bóg przygotował mistrzowski plan (zob. Ap 13, 8). Był to plan, w którym On sam miał przyjść na świat, wyważyć drzwi stodoły, wbiec do twojej samotnej kryjówki i zawołać: „Chcę się z tobą zaprzyjaźnić!”.
Bóg wykonuje ruch
Wyobraź sobie Boga, który patrzy na ciebie z żalem i smutkiem, kiedy rodzisz się na tym samym świecie, gdzie kiedyś On i Adam żyli w doskonałej przyjaźni. On pragnie zbudować z tobą relację tak intymną, jaka łączyła Go kiedyś z Adamem i Ewą. Chce rozkoszować się tobą. Chce widzieć w twoich oczach to szczęście, które może dać jedynie Jego życie i miłość. Ale to jest niemożliwe, ponieważ dla Boga jesteś umarły od chwili narodzin, oddzielony od życia, które jest w Nim. Mało tego, od pierwszych chwil twojego życia Bóg widzi, jak naśladujesz Adama i Ewę, stając się Jego wrogiem poprzez wielokrotne i egoistyczne wybieranie swoich własnych dróg zamiast świętych dróg Bożych.
Zatem Bóg wykonuje ruch. On przejmuje inicjatywę. To ty desperacko Go potrzebujesz, chociaż wcale Go nie szukałeś. To ty powinieneś błagać o pomoc, mówiąc: „Boże, proszę, zrób coś; nie mogę bez Ciebie żyć, proszę, ratuj!”. Jednak to właśnie Ten samowystarczalny Pan, który „niczego nie potrzebuje (…), bo sam daje wszystkim życie i oddech, i wszystko” chce ciebie (Dz 17,25). On chce zaprzyjaźnić się z tobą - cieszyć się i czerpać przyjemność z osobistej więzi z tobą.
Dlatego właśnie wkracza w twój świat, by unieważnić przekleństwo śmierci, która ma moc nad tobą. On „stał się ciałem i zamieszkał wśród nas” (J 1,14). „Ponieważ dzieci uczestniczą we krwi i ciele, dlatego i On także bez żadnej różnicy stał się ich uczestnikiem, aby przez śmierć pokonać tego, który dzierżył władzę nad śmiercią, to jest diabła” (Hbr 2, 14). „Oznajmił tajemnicę swej woli według swego postanowienia, które przedtem w Nim powziął” (Ef 1,9). Jedynie Syn żyjącego Boga mógł zmiażdżyć moc śmierci i wyrwać stworzenie z rąk swego arcywroga, Szatana, po to, by Stwórca mógł na nowo zjednoczyć się z ludźmi w osobistej, intymnej relacji.
Wcielenie mówi: „Odwróciłeś się ode mnie, ale ja nie odwracam się od ciebie. Jesteś dla mnie tak ważny, że uchwycę się najróżniejszych sposobów, by zbudować z tobą osobistą więź. Wkroczę w twój świat i stanę się człowiekiem takim jak ty, by cię ocalić od śmierci i wiecznej samotności beze Mnie”.
Uświadomienie sobie tego jest dla nas - i dla naszych dzieci - bardzo ważne. Rdzeń chrześcijaństwa to coś daleko, daleko więcej niż zbiór dobrych przykazań do wypełnienia; jest to przesłanie o „Bogu, który jest zazdrosny” o więź z tobą (Wj 34, 14, podkreślenie moje), i obiecuje nam życie wieczne i przyjaźń ze Sobą poprzez Wcielonego - Jezusa Chrystusa.
Każde słowo wypowiedziane przez Boga, każdy nakaz dany przez Niego, każde działanie, które podjął, było środkiem prowadzącym do tego celu. Ponieważ w Bożym planie pokonania śmierci ukryte jest pragnienie radowania się wieczną i bliską relacją z tobą, twoimi dziećmi, przyjaciółmi i ukochanymi. A Wcielony ukazuje miłość Boga w działaniu, pokazuje sposób osiągnięcia osobistej więzi z Nim, która daje ci życie i przywraca twoją prawdziwą tożsamość jako bezcennej istoty stworzonej na obraz Boga. Wcielony ukazuje pragnienie Boga, by się z tobą zaprzyjaźnić. Bowiem ta relacja, którą Bóg ma na myśli, to nie przypadkowa znajomość, ale właśnie głęboka i intymna przyjaźń Boga z człowiekiem. Relacja Boga do człowieka wyraża się przynajmniej na cztery sposoby - jest to więź, w której Bóg akceptuje cię bezwarunkowo, kocha cię ofiarnie, doskonale cię rozumie i stale jest z tobą!
Bóg akceptuje cię bezwarunkowo
Ta Boża pasja, by przyjaźnić się z tobą i być w twoim świecie, nie bazuje na czymś, co ty zrobiłeś, albo miałbyś zrobić w przyszłości. Wynika ona jedynie z Bożej łaski (zob. Ef 2,8) - „Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami (…) nieprzyjaciółmi [Boga]” (Rz 5,8-10). Bez względu na to, co zrobiłeś - lub czego nie zrobiłeś - oferuje ci łaskę. Bóg akceptuje ciebie całego bezwarunkowo, i pomimo grzechu zapewnia Ci powrót do Siebie.
Objawienie Chrystusa - Ewangelia - to historia przemiany utraconego raju Księgi Rodzaju w odzyskany raj Apokalipsy, na który nikt z nas nie zasłużył. To opowieść o zniesieniu kary śmierci, mimo iż nie zrobiłeś nic, by zagwarantować sobie życie wieczne w przyjaźni z Bogiem. „W Nim było życie - powiedział św. Jan - a życie było światłością ludzi” (J 1,4). Nic nie możemy zrobić, by otrzymać takie życie - jest ono darem Boga. Ewangelia mówi o Chrystusie, który przejął inicjatywę i przyszedł na świat, kiedy byliśmy bezsilni, kiedy nawet nie byliśmy w stanie prosić o pomoc; On ukazał nam łaskę, na którą nikt z nas nie zasłużył.
Inne rozdziały:
Kryzys wiary | To, co młodzież uznaje za prawdę | Od wiary deklarowanej do wiary ugruntowanej | Prawda o Prawdzie | Przejście od "co" do "Kto" | Bóg kocha cię ofiarnie | Złączyć to, co rozerwane | Podstawa prawdziwej akceptacji | Biblia uczy jak nawiązywać znaczące więzi i jest wiarygodna | Znaczenie Słowa Bożego w naszym życiu | Interpretacja Słowa Bożego | Biblia nie jest do prywatnej interpretacji | Świętowanie Objawienia | Świętowanie Objawienia (c.d.) | On żyje! | Pusty grób | Nasza misja | Ty możesz coś zmienić | Tracimy to, czego nie używamy |