Josh McDowell
„Fundamenty wiary”
To, co młodzież uznaje za prawdę
Wyobraź sobie grupę młodzieżową przy parafii albo uczniów na katechezie. Katecheta lub animator prowadzący grupę, który właśnie skończył czytanie fragmentu z Pisma Świętego, zwraca się do uczennicy i zadaje pytanie:
- Alicjo, co ten werset znaczy?
Alicja, zdeklarowana chrześcijanka z praktykującej rodziny, zastanawia się nad przeczytanym fragmentem.
- No, cóż - zaczyna po kilku chwilach głębszego namysłu - dla mnie ten werset znaczy…
Prawdopodobnie większość z nas nawet nie wychwyciło subtelnej zmiany, którą odzwierciedla użycie przez Alicję słów dla mnie. Nie można jednak lekceważyć wagi tych dwóch malutkich słówek. Wskazują one na niebezpieczny stan, w którym znajduje się dzisiaj młodzież wierząca. Większość z nich nie szuka w tekście biblijnym prawdy, oni tak naprawdę szukają siebie. W istnienie prawdy absolutnej wierzy zaledwie 20,7% polskiej młodzieży.
Na ogół wielu duszpasterzy i katechetów świeckich oraz osoby zaangażowane w działalność kościelną, którzy zajmują się młodzieżą, raczej jej towarzyszą, niż uczą prawdy wypływającej z Biblii. Dzieje się tak nie dlatego, że liderzy grup nie starają się dzielić poznawaną przez siebie biblijną prawdą - wielu to robi. Problem leży w tym, że młodzież po prostu słyszy prawdę przez swój własny „filtr”, który podpowiada im, że każda prawda jest określana subiektywnie i osobiście.
Przywołajmy przykład Sary, typowej szesnastoletniej dziewczyny należącej do chrześcijańskiej wspólnoty młodzieżowej. Oto jak odpowiada na moje pytania.
- Czy seks przedmałżeński jest czymś złym?
- No, cóż, myślę, że dla mnie jest - mówi.
Drążę temat.
- Ale czy nie uważasz, że Biblia uczy nas, że seks przedmałżeński jest zły dla każdego?
Sara ucieka spojrzeniem w bok, widać jak rozważa swoją odpowiedź.
- No, cóż - zaczyna powoli - wiem, że jest zły dla mnie i zdecydowałam nie uprawiać seksu przed ślubem, ale nie sądzę, że mogę oceniać to, co robią inni ludzie.
Widzicie, to nie jest tak, że Sara nie wierzy, że Pismo Święte podaje „jasny i całkowicie precyzyjny opis prawdy moralnej”. Dziewczyna ta, podobnie jak 41,5% naszej młodzieży, powiedziałaby, że wierzy w to twierdzenie. Ale - jest ona jak większość współczesnych młodych ludzi, którym wpojono, że prawda nie jest prawdziwa dla nich dopóki nie zdecydują, że chcą w nią wierzyć. Dlatego właśnie 51,1% młodych twierdzi, że biorąc pod uwagę moralność i etykę prawda znaczy różne rzeczy dla różnych ludzi.
Możesz się teraz zastanawiać: „Kto ich tego uczy?” i „Jak to możliwe, że oni to robią bez mojej wiedzy?”. Winy nie ponosi tutaj osoba, ale filozofia, która silnie przenika naszą kulturę - władze, szkoły, filmy, telewizję i muzykę. Jest to rozpowszechniony w naszej kulturze sposób myślenia zwany postmodernizmem.
Próbę zdefiniowania i zrozumienia w pełni postmodernizmu można przyrównać do sytuacji, gdy ktoś znajduje się w sklepie z telewizorami i próbuje oglądać trzy lub cztery programy na raz. Trudno jest podać definicję postmodernizmu, ponieważ jest on bardzo skomplikowany, często sprzeczny i stale się zmienia.
Właściwie można powiedzieć, że termin „postmodernizm” definiuje tę szkołę myślenia przez opis tego, czym nie jest. Innymi słowy, postmodernizm jest filozofią, która nastąpiła po modernizmie i w pewnym sensie zajęła jego miejsce - modernizm to sposób myślenia, który był wyzwaniem dla światopoglądu chrześcijańskiego przez wieki. Podczas gdy odrzucił on religię i przesądy na rzecz nauki i rozumu, postmodernizm odrzuca jakiekolwiek odniesienie do rzeczywistości czy prawdy.
Zatem, choć trudno jest określić, czym jest postmodernizm, można jednak wyróżnić jego główne cechy:
Prawda nie istnieje w żadnym obiektywnym sensie.
Zamiast „odkrywać” prawdę w „metanarracji” - która jest opowieścią (taką jak Biblia) lub ideologią (taką jak marksizm), przedstawiającą spójny sposób patrzenia na filozofię, religię, sztukę i naukę - postmodernizm nie oferuje żadnego całościowego wyjaśnienia tego, co konstytuuje prawdę i rzeczywistość.
Prawda - czy to w nauce, religii czy w edukacji - tworzy się w specyficznej kulturze lub społeczności i jest „prawdziwa” tylko w i dla tej kultury.
Poszczególne osoby są produktem ich własnej kultury. To znaczy, że nie jesteśmy unikalnymi jednostkami stworzonymi na obraz Boga. To nasza kultura (afro-amerykańska, europejska, wschodnia, zachodnia, miejska, wiejska, itd.) tworzy naszą tożsamość.
Całe myślenie jest „wytworem społecznym”. Innymi słowy, to, co ty i ja uznajemy za „prawdy” jest jedynie przypadkowymi „przekonaniami, które wpoiło nam społeczeństwo, tak jak innym wpojono zupełnie inny system przekonań”.
Każdy system lub stwierdzenie, które uznaje się za obiektywnie prawdziwe lub które niepochlebnie osądza wartości, przekonania, styl życia i prawo do prawdy innej kultury jest rozwiązaniem siłowym, próbą dominacji jednej kultury nad innymi.
Młodzi ludzie, wraz z ogółem kultury, przejęli również tę koncepcję prawdy i zrobili to bez naszej wiedzy. Nawet tragiczne wydarzenia z września 2001 r. nie przywiodły narodu amerykańskiego do uznania Boga za absolutnego sędziego prawdy. Tak naprawdę nasza kultura jest mniej skłonna do uwierzenia w istnienie absolutnej moralnej prawdy niż kiedykolwiek. Przeprowadzone w Ameryce przed wrześniem 2001 r. badania grupy Barna ujawniły, że tylko 4 na 10 dorosłych (38%) wierzyło, że istnieje absolutna prawda moralna, która nie zmienia się ze względu na okoliczności. Kiedy zadano to samo pytanie po ataku terrorystycznym z września 2001 r. uzyskano wynik: zaledwie 2 na 10 (22%) twierdziło, że wierzy w istnienie absolutnej prawdy moralnej.
Niespodziewany świt postmodernizmu kształtował całe pokolenie, jednak dla wielu z nas - rodziców, księży, wychowawców - był niespodzianką. W rezultacie niechętnie uznaliśmy jego oddziaływanie i odrzucaliśmy jego wpływ. A ponieważ większość naszych dzieci interesuje się sprawami duchowymi, większość dorosłych nie widzi powodu do obaw. Jak jednak dowodzą wyniki badań, postmodernizm ma ogromny wpływ na to, co nasze dzieci sądzą o Bogu, prawdzie i rzeczywistości.
W rezultacie, chociaż młodzi ludzie przyznają bez problemu, że chrześcijaństwo oferuje „prawdę”, to nie są przekonani, że to jest prawda absolutna, jedyna nadzieja zbawienia i więź z Bogiem wszechświata. Nie próbują również zrozumieć obiektywnej prawdy Bożego świata i żyć tą prawdą na co dzień. Jak zauważa Andy Crouch, redaktor naczelny „kwartalnika re:generacja”: „historyczna prawda księgi biblijnej nie jest [dla dzisiejszej młodzieży] palącym tematem, interesują się raczej tym, jak Pismo Święte przemawia do ich sytuacji”. Dlatego też, zamiast stosować prawdy biblijne w swoim życiu, nasza młodzież używa Pisma Świętego zaledwie jako odskoczni dla myśli, gdy próbuje stworzyć swoje własne „znaczenie” - czyli takie, które zazwyczaj ma mało lub nie ma nic wspólnego z obiektywnym znaczeniem tekstu biblijnego.
To, co młodzież sądzi o rzeczywistości
Współcześni młodzi ludzie nie tylko w zniekształcony sposób pojmują Boga i mają wypaczone poglądy na temat prawdy, ale również stali się bardzo pragmatyczni: chcą tego, co realne, istotne… „i to natychmiast”.
Jak wspomnieliśmy wcześniej, młodzież wysoko ceni sobie sprawy duchowe i głębokie więzi z innymi. Problem jednakże leży w panującym wśród większości młodych przekonaniu, że to, co jest prawdziwe i istotne - działa natychmiast. Tak jak motto Hugo Hefnera „jeśli czujesz, że to dobre, zrób to” charakteryzowało lata sześćdziesiąte, tak dzisiejsza kultura propaguje hasło: „jeśli coś działa, jest dobre dla ciebie”. Według badań Barna, 72% amerykańskich nastolatków uważa, że „można odróżnić to, co jest moralnie/etycznie dobre dla ciebie dzięki temu, czy to działa w twoim życiu, czy też nie”. W Polsce 26,5% nastolatków zgadza się z tym twierdzeniem, a kolejne 47,8% nie ma pewności, że jest ono nieprawdziwe.
W konsekwencji młodzież nie ma potrzeby rozmawiania o takich abstrakcyjnych pojęciach jak absolutna prawda Słowa Bożego. Nie widzą dostatecznego powodu, by zmagać się z tym, co sądzą o Chrystusie i dlaczego. „Po co?” - powiedzieliby najprawdopodobniej. - „Jak długo mi to pasuje, tak długo będę to robił”. Ich tok rozumowania prowadzi do wniosku: „Nie zanudzaj mnie swoimi regułami, wartościami czy systemami przekonań i nie mów mi, co mam myśleć. Sam dojdę do tego, co jest dla mnie dobre w dzisiejszym świecie”.
Skoro tak wygląda sytuacja, nasze dzieci muszą widzieć w nas żywe przykłady mądrości i praktyczności życia zbudowanego na biblijnych zasadach dobra i zła. Koniec końców, istnieje wielka różnica między tym, co wydaje się dobre w chwili obecnej, a tym, co jest dobre w ogóle. Na przykład: jeśli ściąganie na egzaminie oznaczałoby dla naszych młodych różnicę między zdać, a nie zdać - czy byłoby wtedy w porządku, ponieważ przynosi korzyść w danej chwili? A jeśli kradzież mogłaby uczynić życie prostszym lub lepszym - czy powiedzieliby, że dobrze jest kraść? Jeśli okłamanie przyjaciela mogłoby zapobiec wielkiej awanturze - czy uznaliby, że lepiej jest kłamać? Dla wielu naszych nastolatków odpowiedź na podobne pytania jest jasna: „Jeśli coś działa, tj. jeśli konkretne działanie opłaca mi się w danej chwili, to jest ono właściwe”. Dzieje się tak dlatego, iż wielu z nich, a także wielu dorosłych, przyjęło pewien kulturowy sposób myślenia, który mówi, że tworzymy własne życie niezależnie od Bożych absolutnych standardów dobra i zła.
Jednakże czy taka postawa jest dobra, czy rzeczywiście się opłaca? Na dłuższą metę - nie, ponieważ w naszym przyczynowo-skutkowym świecie stworzonym przez Boga, właśnie Jego absolutne drogi są tym, co ma nam służyć, co ma „zadziałać” w naszym życiu. To właśnie Jego drogi chronią nas od krzywdy, zapewniają bezpieczeństwo i błogosławieństwo. Jeśli spoglądasz na świat oczyma wiary ugruntowanej na prawdzie Słowa Bożego (a niestety wielu dorosłych chrześcijan tego nie umie), powiesz: „Jeśli dane postępowanie jest właściwe, zadziała, bo Bóg jest «źródłem życia, światłem, dzięki, któremu widzimy» (Ps 36, 10)”.
Dorośli, którzy mają dojrzałą wiarę zbudowaną na fundamencie Słowa Bożego, wiedzą, że w tym uporządkowanym świecie stworzonym przez Boga, Jego sposoby „działają” lepiej niż intuicyjny pragmatyzm. Kiedy staramy się ukształtować naszą własną wersję rzeczywistości - a tym samym żyć obok Bożego planu dla nas - ostatecznie doświadczymy negatywnych skutków tego.
Wielu nastolatkom brakuje tej dojrzałości, doświadczenia i światopoglądu opartego na Biblii, a obserwowane przez nich zachowania wielu dorosłych doprowadziły ich do wypaczonych wierzeń o rzeczywistości. Pragmatyczna zasada młodych: „to, co działa (opłaca się) teraz, jest teraz właściwe” doprowadzi ich ostatecznie do samodestrukcji.
Inne rozdziały:
Kryzys wiary | Od wiary deklarowanej do wiary ugruntowanej | Prawda o Prawdzie | Przejście od "co" do "Kto" | Wcielenie a więzi | Bóg kocha cię ofiarnie | Złączyć to, co rozerwane | Podstawa prawdziwej akceptacji | Biblia uczy jak nawiązywać znaczące więzi i jest wiarygodna | Znaczenie Słowa Bożego w naszym życiu | Interpretacja Słowa Bożego | Biblia nie jest do prywatnej interpretacji | Świętowanie Objawienia | Świętowanie Objawienia (c.d.) | On żyje! | Pusty grób | Nasza misja | Ty możesz coś zmienić | Tracimy to, czego nie używamy |