Dwie z trzech amerykańskich wysp na drodze oceanicznej z Hawajów na Filipiny znajdowały się w rękach Japonii. Guam, którego umocnienia amerykański kongres odmówił w 1939 r., w obawie przed prowokowaniem Japonii, stał się teraz odosobnionym wysuniętym punktem na wyspach Mariańskich. Garnizon Guamu, składający się z około pięciuset żołnierzy amerykańskich, stawiał dzielny opór, nie posiadając jednak ani samolotów ani ciężkiej artylerii, nie mógł on odeprzeć nieprzyjaciela, napierającego na niego w przeważającej sile z pobliskiej Rota (12 grudzień 1941 r.). Wyspa Wake, o tysiąc trzysta mil bliżej od Pearl Harbour, broniona była przez szesnaście dni przez batalion piechoty morskiej oraz tysiąc robotników cywilnych, którzy przetrzymali ustawiczne naloty bombowe i odepchnęli pierwszy atak nieprzyjaciela ogniem artylerii. Gdy flota zapytała przez radio majora Devereux, czego mu potrzeba, powiedział on między innymi: "przyślijcie nam więcej Japończyków". Przyszli też oni nawałnicą i zgnębili garnizon (23 grudzień 1941 r.). Operacja ta kosztowała najeźdźców jeden krążownik, cztery kontr-torpedowce i jeden okręt podwodny. Była to najwyższa cena, jaką Japończycy mieli zapłacić za podbój tak małej wyspy. Upadek wysp Guam i Wake odciął armię amerykańską na Filipinach od posiłków drogą morską, a wszystkie siły morskie i lotnicze odepchnięte zosiały cztery tysiące mil poprzez Pacyfik do Midway odległego zaledwie o tysiąc pięćset mil od Pearl Harbour. Wyspa Midway utrzymała się jednak. W ciągu kilku dni po ataku na Pearl Harbour garnizon piechoty morskiej dwukrotnie odparł ataki nieprzyjaciela. Obrońcy przeczekali aż okręty wroga zbliżyły się w zasięg obstrzału, a wtedy otwarli ogień z baterii nadbrzeżnych, zatapiając jeden krążownik i jeden kontr-torpedowiec. Midway była ocalona. W sześć miesięcy później bombowce z tamtejszych baz uszkodziły ciężko drugą japońską flotę, powtórniee próbującą inwazji.