„Panny z wilka” opowiadanie ukończone w 1932, opublikowane w 1933 w zbiorze pod tym samym tytułem razem z Brzeziną
Opowiadanie napisane w Dwudziestoleciu podczas II wojny światowej zgodnie uznane za najlepsza część dorobku pisarza. W kwietniu 1932 roku, w Syrakuzach na Sycylii, Iwaszkiewicz pisała opowiadanie zaczęte nieco wcześniej, zimą, w „Atamie” Karola Szymanowskiego w Zakopanem.
Problematyka obraca się w kręgu Proustowskim.
Akcja opowiadania rozgrywa się kilka lat po I wojnie światowej. Głównym bohaterem jest około czterdziestoletni Wiktor Ruben, właściciel niewielkiego folwarku o nazwie Stokroć. Po śmierci swojego przyjaciela i za namową lekarza, Wiktor wyjeżdża na trzytygodniowy urlop na wieś. Na miejsce swojego odpoczynku wybiera strony, z którymi wiążą go wspomnienia - dwór-willę o nazwie Wilko. Podczas drogi do Wilka dostrzega zarówno to, co nie zmieniło się w ciągu piętnastu lat, jak i elementy, które świadczą o upływie czasu (las na miejscu zagajnika). Rozmyśla o pannach zamieszkujących dwór: oblicza w myślach ile mają teraz lat; zastanawia się czy powychodziły za mąż. Folwark w Wilku był przed wojną miejscem, które bardzo często odwiedzał. Spędził w nim także tuż przed wojną wakacje jako korepetytor jednej z panien, Zosi. Związany z tymi okolicami, spostrzega teraz jak często stawał mu przed oczami jakiś „tutejszy” widok, np. zapamiętany fragment pejzażu. Przybywszy do dworku, pierwszą osobą, na którą się natyka, jest Tunia. W pierwszym momencie dziewczyna nie poznaje gościa, gdyż była mała jak Wiktor opuścił ich strony. Po chwili Wiktora serdecznie witają pozostałe kobiety. Wśród nich mężczyzna poznaje Julcię. Jest bardzo zmieniona. Dawna dziewczyna przeistoczyła się w korpulentną panią. Pozostał w niej tylko charakterystyczny niski głos. Wiktor rozpoznaje także Jolę, najładniejszą z sióstr oraz Kazię, kobietę najmniej z nich atrakcyjną, gospodarną i zawsze poważną. Zdziwiony, dowiaduje się, że jego osoba stała się w Wilku legendą, że odegrał w nich ważną rolę. Druga wiadomość jest dużo smutniejsza - nie żyje jedna z sióstr, Fela. Wśród zamieszania towarzystwo pobieżnie wymienia zmiany, jakie pozachodziły w ich życiu. Wiktor nie chce mówić o sobie. Twierdzi, że nie warto. „Żyję jak wszyscy” - mówi. Przed samym sobą przyznaje, że jest to przykre.
Będąc młodym myślał, że jego życie będzie wyglądało inaczej - będzie bogatsze i bardziej niezwykłe. Osobą, z którą rozmawiał w przeszłości na poważne tematy, w tym na temat jego przyszłości, była Kazia. Rozmowy te nazywali `etapami'. Kazia już dawnej była osobą praktyczną, pozbawioną złudzeń.
Wiktor z zadziwieniem przypatruje się kobietom. Największa zmiana zaszła w Julci. Dawniej była smukłą, pełna życia dziewczyną. Patrząc na nią teraz zastanawia się, czy wyjaśnią sobie to, co miało miejsce kilkanaście lat temu. Pewnego dnia, młody wówczas Wiktor, wracając po wieczornym spacerze do domu, pomylił pokoje i zamiast wejść do swojego, wszedł do pokoju Julci. Spostrzegłszy swój błąd, postanowił go kontynuować. Położył się koło dziewczyny, wyczuł, że nie śpi, że udaje. Wspomnienia tej nocy pozostały w nim na zawsze. Przepojone były zmysłowością, pięknem, tak „jakby było w nich jakieś nabożeństwo”. Młodzi spędzili w ten sposób ze sobą cztery noce. Nigdy też nie poruszali tego tematu w rozmowie. Zachowywali pozorną obojętność, tak jakby noce te nie były czymś realnym.
Wiktor odkrywa, co było urokiem tamtych, dawno minionych dni. Były nimi młodość oraz nieuświadomiony erotyzm, który „unosił się w powietrzu”. Wszystko w tamtym czasie miało w sobie witalność; zalążek czegoś, co w każdej chwili mogło rozkwitnąć.
Mężczyzna odwiedza swoje wujostwo, mieszkające w folwarku Rożki. Wypytuje o „panny”. O sobie mówi mało i raczej niechętnie. Wieczorem, przed położeniem się spać, przygląda się sobie w lustrze. Uważany jest za mężczyznę przystojnego. Jest jednak zaniedbany. Dawniej zawsze myślał o sobie jako o kimś nieatrakcyjnym, co go onieśmielało. Dziwią go słowa ciotki, która twierdzi, że dawniej wszystkie panny w dworku się w nim podkochiwały
Następnego dnia w Wilku na obiedzie poznaje męża Julci, Kaweckiego, mężczyznę banalnego i nudnego. Rozmawia także z Zosią, swoją dawną uczennicą. Wyczuwa u niej niechęć do swojej osoby. Tłumaczy ją sobie przegrodą, jaką się między nimi utworzyła jeszcze za czasów, gdy był jej nauczycielem. Wybiera się na spacer z Tunią. Wiktor chce odwiedzić cmentarz, na którym leży Fela. Tunia ma obojętny stosunek do swojej zmarłej siostry, gdyż ledwie ją pamięta. Przed Wiktorem staje wspomnienie Feli - kiedyś przypadkiem zobaczył ją nagą, jak wychodziła z jeziora. Widząc zaniedbany grób Feli, z przykrością uświadamia sobie, że jej obraz odchodzi już w niepamięć. Nazajutrz ponownie, ale już sam, przychodzi na grób. Kłębią się w nim różne myśli, których nie potrafi uporządkować.
W kilka dni później Wiktor ma pierwszą okazję, by dłużej porozmawiać z Jolą. Kobieta wyjawia mu, że nigdy się w nim nie kochała, był jednak dla niej autorytetem. W pewnym sensie nadal nim jest - czeka na jego „osąd” w kwestiach moralnych (Wiktor domyśla się, że jest kobietą łatwą). Nie chce jednak jej osądzać, gdyż sam nie uważa się za człowieka szlachetnego. Względem kobiety zachowuje rezerwę; im więcej ona mówi, tym bardziej staje mu się obca. Z drugiej zaś strony nie może nic poradzić na to, że podoba mu się fizycznie.
Inaczej wygląda jego rozmowa z Kazią. Kobieta nazywa go „oddzielonym od innych ludzi”. Zauważa, że się zmienił, że przygasł. Przyznaje, że w młodości szalała za nim. Było to uczucie silne, szczeniackie, które całkowicie minęło. Wiktor czuje się niezręcznie, gdyż nigdy nie zauważył jej uczucia. Uświadamia sobie, że nigdy tak naprawdę nie kochał prawdziwie.
Kilka dni spędza na polowaniach, spacerach. Podczas jednej przechadzki z Tunią uzmysławia sobie, że tylko ona ze wszystkich mieszkających w dworku kobiet nie jest związana z nim żadnymi wspomnieniami. Jej postać zlewa mu się z postacią Feli. Pewnego dnia Wiktor całuje Tunię. Zaskakuje go jednak jej reakcja, jaką jest śmiech. Czuje się dotknięty.
Upływają następne dni. Podczas powrotu z lasu, Wiktor jedzie powozem z Julcią. Mężczyzna, chcąc przywołać dawne, magiczne chwile z nią spędzone, dotyka jej dłoni. Z przerażeniem czuje, że kobieta ta nie wywołuje już w nim takich emocji jak dawniej; czuje banalność całej sytuacji. Rozmawiają o rzeczach mało istotnych, by ukryć zmieszanie.
Przez parę dni Wiktor pozostaje w Rożkach. W nocy nawiedzają go zmysłowe sny, a także myśli na temat własnej osoby i własnego życia.
Przyszedłszy do Wilka, zastaje w domu Zosię. Dziewczyna jest dla niego nieprzyjemna, przyznaje, że nigdy go nie lubiła. Już jako dziecko cieszyło ją to, że Wiktor nie potrafił rozeznać się sytuacji, którą nazywa „ciuciubabką”. Mówi, że i teraz znów jest w ich domu bohaterem. Słowa te mają wydźwięk negatywny; dziewczyna dodaje, że mówi mu to wszystko dlatego, że tak naprawdę nic go to nie obchodzi. Wiktor stwierdza, że tymi słowami całkowicie go odmieniła. „Lato się we mnie przełamało” - mówi.
Wiktor czuje się samotny. Wbrew sobie ulega pokusom Joli. Przygoda ta znów wydaje mu się banalna, tym bardziej, że jak stwierdza, „była to już bardzo spóźniona historia”.
Postanawia wyjechać. Próbuje zatrzymać go ciotka; proponuje aby przedłużył swój urlop. Sugeruje mu, że powinien zmienić swój tryb życia. Wiktor czuje oburzenie. Przed samym sobą utwierdza się w słuszności dokonanych wyborów życiowych. Wybrał swoją drogę i postanawia ją kontynuować, pomimo tego, że nie jest ona łatwa. Praca w Stokroci niekiedy go nudzi; przekonuje jednak siebie, że każde życie niesie za sobą trudności. Życie panien z Wilka także nie jest lekkie. Każda z kobiet ma swoje własne zmagania.
Po kilku dniach opuszcza Wilko. Czuje jednak wielki żal - za tym co bezpowrotnie mija. Teraz zdaje sobie sprawę z tego, że nie potrafił dawniej dostrzec szczęścia. Nie kochał, gdyż bał się uczuć.
Wiktora odprowadza drogą Jola. Pyta, z jakimi uczuciami opuszcza Wilko. On jednak nie może jej powiedzieć, co czuje naprawdę, gdyż wie, że nie zostanie zrozumiany. Odchodzi - najpierw krokiem niepewnym, później coraz mocniejszym. Myśli już o tym, co się zmieniło podczas jego nieobecności w Stokroci.
„Brzezina” ukończone w 1932, wydane z Pannami w 1933
Dwaj bracia (Bolesław i Stanisław) różniący się prawie wszystkim, zakochują się w tej samej kobiecie o imieniu Malwina. Dla Stanisława jest to pierwsza miłość w życiu. Ona jest bardzo żywotną wiejską dziewuchą, taką, co to ma na czym usiąść i czym oddychać. Pięknie śpiewa, mówi niewiele. Jej „kanciasta" dusza skrywa jakąś tajemnicę, co nieco uszlachetnia jej niezbyt subtelną posturę, dodaje głębi jej gestom i słowom oraz czyni ją ogólnie rzecz biorąc - bardziej apetyczną.
Natomiast bracia są przynamniej o jedno oczko wyżej w społecznej hierarchii. Bolesław jest owdowiałym leśniczym, ojcem siedmioletniej Oli. Stanisław - suchotnik, przez długi czas bawił w sanatoriach, ostatnio był w Davos, lecz gdy jego stan nieco się poprawił, postanowił przyjechać do brata. Chory wie, że poprawa może być tylko chwilowa - to jego łabędzi śpiew, „powinien" umrzeć przed jesienią. Bolesław wizytę brata traktuje jak dopust losu. Stanisław prowadził w sanatoriach rozrywkowy tryb życia, obracał się w wytwornym towarzystwie i lubił grać na fortepianie, co nie przysparzało mu sympatii zamkniętego w sobie, rzeczowego i zawziętego w robocie - Bolesława. Leśniczego drażnił wesołkowaty styl bycia brata, jego gra, a nade wszystko jego spotkania z Malwiną, która miewała również kontakty erotyczne z Michałem, miejscowym stróżem, za którego zresztą planowała wyjść za mąż.
Bolesław śledził Stanisława i Malwinę, wiedział też o jej stosunkach z Michałem. Obudziło to w nim uśpione potrzeby erotyczne, uświadomił sobie, że też pragnie Malwiny. W przypływie szaleńczej zazdrości mierzy nawet do brata z rewolweru... Targają nim sprzeczne uczucia: na swój sposób kocha brata, drży o jego zdrowie, ale też go nienawidzi jako odmieńca i konkurenta. Miłość jest bezwzględna „nie przepuści" nawet umierającemu.
Złe emocje rozsadzają Bolesława także z innego powodu: otóż Ola niechcący wygadała się, że darzy sympatią Michała, a mama miała czuć to samo, co ona. czy Basię, którą postrzegał jako ideał kobiety, coś łączyło z Michałem ? Czy było to zwykłe urzeczenie jego krzepkością i regularną budową, czy fascynacja prawdziwie erotyczna, z kompromitującymi szczegółami ? Nawet jeżeli odrzucił to drugie wyjście, jako mało wiarygodne, na pośmiertnym wizerunku żony i tak pozostawała skaza.
Gdy Stanisław dochodzi swoich dni w łóżku, Malwina go nie odwiedza. Żegna go ludową pieśnią, która przez okno dociera do umierającego. Iwaszkiewicz, znający się na muzyce, piersiowy śpiew Malwiny „rozpisuje" niemal na poszczególne nuty. Jest to rodzaj zmysłowego requiem, połączenie pożegnania z wyznaniem miłości. Jest w nim i żal, i skarga, i potęga młodości, i dużo macierzyńsko-erotycznego ciepła.
Bolesław grzebie Stanisława, zgodnie z jego wolą, w pobliskiej brzezinie (lesie brzozowym), obok grobu zmarłej żony. Śmierć brata przynosi mu ulgę. Ma już za sobą ten przerażający „spektakl" umierania, przygotowywania ciała do pochówku, wreszcie pogrzebu ... A poza tym może w końcu „zakosztować" Malwiny. Dzięki temu budzi się odrętwienia: znowu jest mężczyzną, znowu chce mu się żyć.
Jednak dalsze zamieszkiwanie w bliskim „towarzystwie" grobów dwóch najbliższych osób, wydaje mu się zbyt przygnębiające. Prosi o przeniesienie do innej leśniczówki. Przed wyprowadzką żegna się z Malwiną. Chociaż wierność nie leżała w naturze tej dziewczyny, w jej zachowaniu nie było nic z rozwiązłości. Ona naprawdę kochała „swoich" mężczyzn, budziła nie tylko ich namiętność, ale również po macierzyńsku koiła ich lęki. Była im matką i kochanką.
Panny z Wilka a Brzezina
Opowiadania „Panny z Wilka” i „Brzezina” autorstwa Jarosława Iwaszkiewicza zostały po raz pierwszy wydane w roku 1933. Pierwsze z nich jest jednym z najbardziej osobistych utworów pisarza. Autor porusza w nim tematykę czasu i sensu ludzkiej egzystencji. Drugie jest refleksją na temat życia, śmierci i miłości. Oba opowiadania za względu na różne możliwości interpretacji, swą złożoność i bogactwo można traktować jako krótkie powieści. Iwaszkiewicz tworzy w nich artystyczne obrazy o wieloznacznej wymowie. Stwarza w ten sposób czytelnikowi szansę indywidualnego ich odbioru
I tak - „Panny z Wilka” są przede wszystkim polemiką autora z Marcelem Proustem. Ten francuski pisarz w swym dziele „W poszukiwaniu straconego czasu” zawarł przekonanie, iż „przeszłość jest jedynym źródłem zbawienia, że ona najpełniej określa człowieka. Poszukiwanie czasu utraconego i odnajdywanie w nim istoty siebie samego - oto główny wątek Proustowskiego cyklu. Przeszłość jest zawsze otwarta, zawsze się spełnia w nowej wersji, zawsze jest w stanie odsłonić nam coś najważniejszego z życia i z nas, zawsze można ją na nowo odnaleźć”. Jednak, podczas gdy Francuz skupia się jedynie na czasie minionym, który uznaje za nadrzędny, tak Iwaszkiewicz ukazuje, że „między sferą wspomnień i sferą życia istnieje harmonia realistyczna. Życie jest podstawą, kontroluje wspomnienia”. Autor kwestionuje pogląd jakoby cała nadzieja człowieka mieściła się tylko i wyłącznie w przeszłości i przeszłość owa była jedynym źródłem zbawienia. Jego bohater Wiktor Ruben w końcu ucieka od wspomnień, ponieważ nie znalazł w nich żadnego pocieszenia. Stwierdza, że nie odzyska tego, co już kiedyś przeżył, wszystko zostało bezpowrotnie stracone, niczego nie da się powtórzyć.
Drugą płaszczyzną utworu jest teraźniejszość. Jest to opis życia sióstr we dworku, ich aktualnych losów, postaw, rezygnacji, a także pracy Wiktora w Stokroci, od której „na chwilę” odjechał. Zauważymy tu różnice pomiędzy życiem „panien”, a losem utrudzonego przez wojnę i ciężko pracującego dla dobra innych mężczyzny. Kiedyś siostry były dla Rubena czymś mitycznym, ich błogość, beztroska wydawały mu się wspaniałe. Jednak po tych kilkunastu latach zauważa, że tak naprawdę to są one przegrane. Ich życie jest pozbawione sensu. „Roślinno-ptaszęce bytowanie jest piękne, ale nie jest ludzkie w pełni ludzkiej odpowiedzialności za swoje życie i za innych.”
Jak widzimy Wiktor nie odnajduje w Wilku niczego w poszukiwaniu czego przyjechał - ani przeszłości, ani sensu życia. Postanawia więc wrócić do Stokroci i zająć się przyszłością - życiem mniej pięknym i wygodnym, ale za to prawdziwym.
Śmierć, życie i miłość są trzema płaszczyznami interpretacyjnymi „Brzeziny”. Staś, od lat chory na gruźlicę, przybywa do leśniczówki swego brata, aby w spokoju umrzeć. Jest pogodzony ze śmiercią. Świadomie, powoli zbliża się do swego końca. Bolesław, z kolei, ciągle obcuje ze śmiercią pozostając w żałobie po stracie swojej żony. Jego ciągła pamięć o niej nie pozwala mu na zainteresowanie się czymkolwiek, nie pozwala mu na własne życie. Na początku opowiadania jest on duchowo bliżej śmierci niż jego ciężko chory brat. Ale w końcu i jeden i drugi odnoszą nad nią zwycięstwo. Dzieje się to za sprawą Stasia, który przez ostatnie miesiące swego życia odkrywa je naprawdę. Te chwile przynoszą mu ogromną wiedzę na temat żywota, miłości do wszystkich jego form i taką możliwość głębokich uczuć i doznań, jakiej nie zaznał nigdy wcześniej. Poprzez doświadczenia brata, poprzez jego śmierć Bolesław otrząsa się z letargu, w którym trwał. Godzi się w końcu z losem i wraca do prostych, codziennych spraw. Odnajduje w nich „spokój, spokój, prawie szczęście”. Co dziwne śmierć zamiast coś kończyć - coś zaczyna. Pobudza bohaterów do prawdziwego życia, uczy ich czuć, cieszyć swym losem i korzystać z niego.
W te dwa przeciwstawne motywy została wpleciona miłość, a właściwie nie tyle miłość ile erotyka. Nabiera ona w obliczu śmierci szczególnego znaczenia. Staje się jakby kwintesencją żywota, bowiem „budzi ona w Stasiu instynkt życia i przeciwstawia go instynktowi śmierci”. Obcowanie z Malwiną pozwala mu oderwanie się od rzeczywistości, na poznanie tego, czego dotąd nie zaznał. Zapewnia mu wieczny spokój.
Iwaszkiewicz zawarł w bardzo skromnej formie opowiadania swoje przemyślenia na temat śmierci, życia, miłości i wzajemnych między nimi relacji. Na przykładzie dwóch braci ukazał, jaki wpływ mają na siebie te poszczególne motywy i jak może być on pogmatwany.
W obu opowiadaniach występują bardzo piękne opisy przyrody. Iwaszkiewicz, mimo że jest oszczędny artystycznie, że nie nadużywa określeń, przymiotników i metafor sprawia, że widzimy to, o czym czytamy. Oznacza to, że autor potrafił odbierać zmysłowo otaczający go świat, a później swoje odczucia wspaniale przelewać na papier. Jego opisy nie są jedynie odzwierciedleniem świata, w którym znajduje się bohater opowiadania. I dla Wiktora i dla Stasia mają one znaczenie duchowe. Dla jednego są to wspomnienia minionego czasu, dla drugiego jest to wtajemniczenie w istotę bytu, w sens życia. Odkrywając to zaczyna cieszyć się otaczającą go przyrodą. Jest ona o wiele uboższa od tej, którą wdział zagranicą, ale dopiero teraz docenia i rozumie jej piękno.
Oba te opowiadania wyraźnie ukazują nam kunszt pisarski Iwaszkiewicza. Zawarcie tylu problemów, przemyśleń, a nawet wątku biograficznego w tak konkretnych tekstach jest nieprzeciętnym osiągnięciem. A poza tym czytanie „Panien a Wilka” i „Brzeziny” sprawiło mi niekłamaną przyjemność, co w przypadku lektur nie zdarza się często.
Iwaszkiewicz Opowiadania wybrane - 6 stron