JAROSŁAW IWASZKIEWICZ
Erotyk
Bursztynowych czereśni rozsypane krocie,
W twardości swojej wargom podobne Sulamith,
I w ciężkiej swojej woni więdnące, jak w złocie,
Morele, co się dają gładzić jak aksamit.
Zmysłowo wonne grusze, banany jak strzały.
Śmietankowe melony o naskórku z mory.
I owoc najsoczystszy i najbardziej zrały:
Czara miłości, skryta w jedwabiu kędziory.
Erotyk
Więc plamiąc mojej psyche nadwiślański gotyk,
Jak jaskrawe barokko wykwitł w niej erotyk.
Lecz zaraz wszystkie pazie z obrazów Van Dycka,
Kłaniając się uprzejmie, rzekły, że to bajka
I wionąwszy błękitnym strusich piór trzęsieniem,
Że cokolwiek pomyślę - jest tylko marzeniem.
A potem, gdy uczułem na ustach ust dotyk,
Że wszystko, co wymarzę - to ten tu erotyk.
Gospodarstwo
Kochanowski mówi:
Pamiętać, by się piwo w lipcu nie skwasiło,
Pomnieć, kiedy czas siewu, a kiedy zażynki,
Dziewkę fukać, co w pieczy ma dzieże i rynki,
Dbać, by spętane konie złe nie ochwyciło.
Spod cienia błogiej lipy spoglądać na pole,
Czy się włodarz gdzie nie gzi, rataj nie leniwi,
I - niepomny no wonność zielonych igliwi -
Targować o rąb lasu, suche ciąć topole.
Sejmiki - nie zapomnij - znaczone terminy,
Rady mądre sąsiadom dawaj a wieśniakom,
Żonę poucz, jak wiejskim ma dogadzać smakom
Gości - albo samemu jechać w odwiedziny,
Czasu nie ma na chwilę odpocząć na ganku,
Pomyśleć o młodości, o dawnych podróżach,
Ronsardum vidi westchnąć i, marząc o różach,
Dłoń w bławatkach zanurzyć, rozrzuconych w dzbanku.
Tylko kiedy o rosie wieczornej do domu
Chłopcy z łąk zakurzonych krzykiem gonią konie,
Nagle ku starej stajni wyciągną się dłonie,
Do zużytego siodła wzdycham po kryjomu.
Nie jestem jednak rycerz. Aksamity miękkie
Dworskich rozmów nie dla mnie, przebrzmiały nic warte,
Gospodarz jestem - nową odwróciłem kartę:
Wyhodowałem sobie malutką trumienkę,
Nieprawdę powiedziałem: ten pan, zdaniem mojem,
Kto poprzestał na swoim. Niespokojne próby
Wwiodły mnie do zatoki powolnej zaguby,
I chwalę wiejską ciszę z fałszywym spokojem.
Spojrzę za próg i nie wie, co by mnie cieszyło;
Na majdan wydeptany krowy z pola schodzą.
Już mnie za nic nie skażą, za nic nie nagrodzą,
Wszystko, com w świecie zastał, po mnie będzie żyło.
Tylko tych kilka kartek zachowanych w stole,
Do których nie mam czasu zajrzeć - i nie trzeba.
Nie dadzą mnie tu szczęścia ani w górze nieba,
Ani więcej dobytku nie wygonią w pole.
Wiem, że w nich brzęczy mowa polska posuwista
I mogę być z nich dumny. Cóż mnie to obchodzi,
Że się kiedyś z nich nowy gospodarz narodzi
I że zabrzęczą echem gdzieś za lat czterysta.