W wielkim hiszpanskim dziele klasycznym *Don Kichot* autor opowiada o zauroczonym bohaterze, ktory idzie w swiat, aby naprawiac bledy. Podczas swych wedrowek pojedynkuje sie z wiatrakami. Walczy z nimi swoim zardzewialym mieczem tak dlugo, az pada z wyczerpania.
Czy my rowniez czesto az do wyczerpania, nie *atakujemy wiatrakow* … uzywajac ciezkiej artylerii naszej zlosci i martwiac sie blachymi klopotami, ktore nie sa warte tych wszystkich proznych zmagan?
ROZWAZANIA NA DZISIAJ
Czy marnuje czas i energie walczac z sytuacjami, ktore nie sa warte nawet glebszego zastanowienia?
Nie pozwole mojej wyobrazni, aby z malych klopotow budowala duze. Sprobuje spojrzec na kazda sytuacje jasno i poswiecic jej tyle uwagi, na ile zasluguje. Jest to dowodem zdrowia psychicznego, ktore pragne odzyskac, tak jak to sugeruje Stopien Drugi.
*Boze obdarz mnie zdolnoscia, abym umiala rozpoznac roznice pomiedzy drobnym incydentem, a prawdziwym kryzysem*.
Pozdrawiam zyczac Pogody Ducha i wspaniałych chwilek
Dziekuje za to, ze Jestescie
april krysia