14 (179)


A ja to lekceważę z uporem muła — rozległ się głos z wnętrza domu
W otwartych na taras drzwiach stał bardzo wysoki, bardzo brzydfcj

mężczyzna. Przygarbiony, gładko ogolony, łysy za wyjątkiem kępek wio-sów nad uszami. Miał wąskie usta, gruby mięsisty nos i długą twarz zakończoną niekształtnym, pomarszczonym podbródkiem, który przywodzi) na myśl wielbłąda, zapadnięte i obwisłe policzki oraz worki pod zapad­niętymi oczami. Smutne niebieskie oczy — to było jedyne, co przekazał córce.

Ubrany był w białą koszulę, wypuszczoną na workowate brązowe spodnie, i sandały. Pierś miał zapadniętą, skórę na niezgrabnych ramionach piegowatą od słońca, a ciało obwisłe. Plastikowe okulary na łańcuszku. Z kieszeni na piersi wystawały długopisy, latarka, okulary słoneczne i mała plastikowa linijka. W ręku trzymał wysłużoną torbę lekarską z czarnej skóry.

Podniosłem się, a on pomachał mi ręką i ruszył ku mnie niezręcznymi susami z wysuniętą do przodu głową.

Teraz przypominał nie wielbłąda, lecz flaminga.

Musnął ustami policzek Pam i powiedział:

Wąskie usta poszerzały o milimetr.

Jego sucha i miękka dłoń uścisnęła słabo mą rękę, a następnie ześliznęła się jak zdmuchnięty wiatrem liść.

Potrząsnęliśmy głowami.

Cheryl wniosła dwa talerze, na których było wszystko to, co jedliśmy, z*

32

atkiem kurcząt. Za to do ryżu dodano fasoli. Postawiła jedzenie przed Srelandem, a on uśmiechnął się do niej.

_ Dziękuję, moja droga. Mam nadzieję, że twoja matka nie oczekuje, że zjem to wszystko.

Cheryl zachichotała i wybiegła.

Moreland zaczerpnął powietrza i uniósł widelec.

_. Jak zniósł podróż wasz mały buldożek?

__ Przespał całą drogę — powiedziałem.

No właśnie — przypomniała sobie Robin. — Lepiej pójdę i sprawdzę,

jak się miewa. Przepraszam.

Odprowadziłem ją do schodów. Kiedy wróciłem, Moreland spoglądał na swój talerz, ale nawet nie tknął jedzenia. Pam siedziała nieruchomo, tam gdzie przedtem.

Oczy Morelanda powędrowały ku czarnemu niebu. Przez chwilę wydawały się zamglone. Zamrugał powiekami. Pam bezmyślnie bawiła się kółkiem do serwetki.

- Cieszę się, że panią poznałem.

Jeszcze jedno muśnięcie wargami i wyszła. Moreland nabrał ryżu na widelec, włożył do ust i zaczął powoli przeżuwać popijając wodą.

- Dom żeglarza jest od strony morza — powiedział. — Cieszę się, że
goszczę pana pod swoim dachem. Stevenson nigdy nie dotarł do północnej
części Marianów, ale czuł wyspiarskie życie. Wielki myśliciel i wspaniały
pisarz. Wielcy myśliciele mają mnóstwo do ofiarowania... Wiążę wielkie
nadzieje z naszą współpracą, Alex. Kto wie, co wyniknie, gdy zanalizujemy
wszystkie dane. — Odłożył widelec. — Jak już wspominałem, szczególnie
interesują mnie problemy zdrowia psychicznego, ponieważ stanowią zawsze
największą zagadkę. A widziałem kilka fascynujących przypadków. — Utkwił
^ mnie zapuchnięte oczy. — Na przykład, wiele lat temu, natknąłem się na

coś w rodzaju wilczego obłędu.

Podczas studiów widywałem schizofreników z halucynacjami zwie-

33



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Dziennik Praw 1919 nr 14 poz 179
wyklad 14
Vol 14 Podst wiedza na temat przeg okr 1
Metoda magnetyczna MT 14
wyklad 14 15 2010
TT Sem III 14 03
Świecie 14 05 2005
2 14 p
i 14 0 Pojecie administracji publicznej
Wyklad 14 2010
14 Zachowanie Przy Wypadkach 1 13
Wyklad 14 PES TS ZPE
14 Ogniwa słoneczne
Wyklad 14
Wykład z fizyki 14
1 Wprowadzenie do psychologii pracy (14)id 10045 ppt

więcej podobnych podstron