globaleconomy pl świat w kyzysie


(http://globaleconomy.pl/index.php?option=com_search&Itemid=71&searchword=FED&submit=Szukaj&searchphrase=any&ordering=newest)

http://globaleconomy.pl/content/view/2933/9/

ŚWIAT W KRYZYSIE, CZY CHINY WYGRAJĄ OBECNY KRYZYS?... (03.09)

Autor Henryk S. KOLKA   

W niedawnym wystąpieniu szef Banku Światowego przedstawił swoją ocenę sytuacji w globalnej gospodarce. Jego zdaniem światowe PKB skurczy się w tym roku o 1-2%. Zwrócił też uwagę na, że największą słabością obecnych działań antykryzy­sowych jest to, że czoło­we kraje gospodarcze świata w zdecydowanej większości robią „za mało i za późno”, aby zmniejszyć społeczne skutki recesji i aby stwo­rzyć warunki do jak najszybszego, ponownego wejścia na ścieżkę wzrostu. Nas jednak ciekawi, w jakim stopniu jego opinie wyrażone w tym wywiadzie obejmują także gospodarkę chińską i dotyczą antykryzysowych działań pekińskiego rządu. Pewne jest to, że w tym roku chińska gospodarka jako jedyna z dziesiątki światowych potęg gospodarczych zanotuje wzrost i to na poziomie, który dla konku­rentów jest nierealny nawet w marzeniach. Należy też liczyć się z tym, że Chiny w bardzo dobrej kondycji wejdą w nowy etap wzrostowy w światowej gospodarce, co jeszcze bardziej wzmocni ich znaczenie w globalnej polityce. Uzasadnione wydaje się nie tylko pytanie zawarte w tytule, a więc czy Chiny wygrają obecny kryzys, ale w jakim stopniu nadrobią dystans do dziś jeszcze większych gospodarek...

 

1. Obecny kryzys w światowej gospodarce rozpoczął się w Stanach Zjednoczonych i wielu ekspertów wini za jego wywołanie tak amery­kańskie instytucje finansowe, jak i amerykański rząd. Mimo to w dalszym ciągu świat z nadzieją spogląda w kierunku USA licząc na to, że to właśnie stamtąd nadejdą pierwsze sygnały zapowiadające koniec kryzysu i początek nowego etapu wzrostu w światowej gospodarce. Taki sygnał starał się dać szef amerykańskiego Fed-u, już trzykrotnie (od końca lutego) za­powiadając, że okres wzrostowy w gospodarce USA rozpocznie się z nowym, 2010 rokiem. Wydaje się, że w tych wypowiedziach Ben Bernanke podjął duże ryzyko, rzu­cając na szalę cały swój autorytet. Nie wiadomo też, na jakich podsta­wach oparł swoją wypowiedź. Można jednak odnieść wrażenie, że skoro ważnym czynnikiem wpływającym na głębokość obec­nego kryzysu jest „stan ducha” światowych rynków, więc nie jest wykluczo­ne, że szef Fed dołączając do prezydenta B. Obamy chce wzmocnić ducha optymizmu w Amerykanów, angażując w to posiadany au­torytet tak osobisty, jak i instytucjonalny.

2. Na drugim biegunie rozważań o obecnym stanie i perspektywach globalnej gospodarki należy umieścić ostatni raport MFW. Ostrzega on przed pogłębieniem się kryzysu w bieżącym roku i przed społecznymi jego skutkami, a więc przed obniżeniem się standardu życia i silnym wzrostem bezrobocia. MFW ostrzega przed „trzecią falą” światowego kryzysu, która najmocniej uderzy w kraje najbiedniejsze, co grozi nawet kryzysem humanitar­nym. Oznacza to, że należy liczyć się ze znacznym spadkiem po­ziomu życia w tych krajach, który zre­dukuje cały, dotychczasowy po­stęp w obniżaniu poziomu ubóstwa w ostatnich latach. Ra­port MFW mówi, że „22 kraje o niskim docho­dzie, które mają perspektywę powa­żnych problemów finansowych stoją dziś w ob­liczu załamania wzrostu gospodarczego, eksportu, in­westycji zagranicznych na ich terenie i zmniej­szenia dochodów swoich emigrantów”.

3. Na tym tle wielkie Chiny wydają się być kolosem, który mniej niż inni angażuje się w światową politykę, kroczy dalej ustalo­nym tem­pem, koncentrując uwagę przede wszystkim na własnej gospodarce. Sprzyja temu to, że Chiny to dziś największy ry­nek konsumpcyjny świata, który jeszcze nie jest nasycony współczesnymi, masowymi dobrami. Także siłą chińskiej gospodarki jest to, że w przeci­wieństwie do jej światowych konkurentów dotychczas nie straciła ona zbyt wiele ze swoich atutów, które przez ostatnie dwie dekady za­pewniały jej dwucyfrowy,coroczny wzrost gospodarczy.

Dziś wiele wskazuje na to, że pomimo globalnego kryzysu gospodarczego tegoroczne tempo wzrostu w Chinach wyniesie we­dług rządowych prognoz ok. 8%. Jeśli nawet okaże się, że będzie ono nieco niższy (nie­zależne ośrodki prognozują ostrożniej i według nich wzrost ten wyniesie ok. 5,6%), to i tak będzie to znakomity wynik. To, że Chiny też odczuwają kryzys można było zauważyć po wynikach ubiegłego roku, kiedy to w IV kw. wzrost gospodarczy był na poziomie „tylko” 6,8%.

Ślady kryzysu widać też w wielkości deficytu budżetowego, bo jeśli 2007 r. chiński budżet miał nadwyżkę na poziomie 0,7% PKB, we­dług rządu w całym 2008 r. chiński budżet zanotował deficyt w wysokości 0,4% PKB, to w skutek kryzysu i wydatków publicznych mających na celu wsparcie chińskiej gospodarki tegoroczny deficyt budżetowy wyniesie ok. 3%PKB.

By utrzymać planowane tempo wzrostu gospodarczego Chiny przygotowują nowe pakiety stymulujące gospodarkę. Dotychcza­sowy pakiet działań antykryzysowych ma wartość 586 mld USD i ma na celu przede wszystkim pobudzenie rynku wewnętrzne­go. Jest to nie­zbędne, bo w lutym 2009 roku chiński eksport spadł o 25,7% r/r, a produkcja przemysłowa w styczniu i lutym zwolniła o 3,8% r/r.

Słabym punktem Chin jest dziś zależność tak ich gospodarki jak i tempa jej rozwoju od eksportu. Niestety od listopada eksport spada i jest to naturalne, jeśli zna się sytuację i tendencje zmian na azjatyckich i światowych rynkach. Jednak warto tu zauwa­żyć, że do stycz­nia tempo tego spadku było o wiele wolniejsze niż w innych krajach azjatyckich o znacznym udziale eksportu. Chiny cały czas utrzymują nadwyżkę w obrocie zewnętrznym (mimo, że ona maleje)! Jednak aby zapobiec nastrojom protekcjo­nistycznym uderzającym w ich towary, Chiny zwiększyły ostatnio swoje zakupy importowe za granicą (w tym także w Europie).

4. Chińskie rezerwy walutowe w końcu 2008 roku były oceniane na ok. 2 bln USD. Szacuje się, że teraz tempo ich wzrostu nieco spad­nie, głównie wskutek sytuacji na rynkach wautowych. Spadek chińskiego eksportu w ostatnich miesiącach jest wyra­źny i będzie to miało poważny wpływ na tempo wzrostu tych rezerw (w 2008 roku wzrosły one o 415 mld USD, według przewidy­wań w tym roku wzrosną one tylko o 177 mld USD).

W ostatnich latach Chiny systematycznie i konsekwentnie zmieniają swoją poliitykę w zakresie gospodarowania tymi rezerwami. Widocz­ne jest jak zaczynają ograniczać pożyczanie pieniędzy USA w postaci wykupywania amerykańskich obligacji skarbowych (co na pewno zwiększy problemy w amerykańskiej gospodarce). Dotąd Chiny (które w końcu 2008 roku wyprzedziły Japonię jako największy za­graniczny posiadacz amerykańskich obligacji skarbowych) finansowały amerykański deficyt i według szacun­ków są posiadaczami rządo­wych obligacji wartości ok. 1 bln USD. Przewiduje się, że teraz chińskie banki (w pełni kontrolowane przez rząd) częściej będą pożyczać chińskim przedsiębiorstwom, bo wiele z nich ma kłopoty wynikające z malejącego eksportu. Chińskie zaintere­sowanie amerykańskimi obligacjami będzie malało także z powodu spadku opłacalności takich inwestycji (oprocentowanie).

W kręgach międzynarodowych finansów mówi się, że kryzys dotknął chińskie rezerwy w wyniku szeregu nietrafionych decyzji na między­narodowych rynkach papierów wartościowych i spowodował straty rzędu miliardów USD (nawet ok. 80 mld). Oficjalnego po­twierdzenia tych in­formacji jednak brak. Chińskimi rezerwami zarządza State Administration of Foreign Exchange (SAFE) i po­wyższe przypuszczenia oparte są na obser­wacji jej zakupów na światowych giełdach na początku 2007 r.

Według MSCI chińska giełda w ujęciu dolarowym jest dziś najsilniejszym rynkiem świata (zyskała ok. 8% od początku roku !!!). Dla po­równania cztery najgorsze rynki akcji to Rumunia (-60%) Serbia (-49%), Węgry (-39%) i... Polska (-33%). Analitycy za­stanawiaja się, co jest tego przyczyną. Najważniejszą z nich jest to, że Chiny wciąż dynamicznie się rozwijają, a wdrażany ogromny fiskalny pakiet stymulacyjny daje nadzieje, że wobec dużego osłabienia USA, UE i Japonii to właśnie Chiny będą w sta­nie stanąć na czele globalnej gospodarki i wyprowadzić ją z opałów! Oprócz większego zaufania do chińskiej gospodarki warto zwróciić uwagę także na to, że oba­wy o stan globalnego systemu finansowego skoncentrowały się na bankach zachodnich. Bez komentarza pozostawiam tu informację, że indeks Shanghai Composite zyskał w tym roku 17,5%, podczas gdy S&P 500 stracił 20,6%, a FTSE Eurofirst 300 16,7%.

6. Jest prawdą, że globalny kryzys gospodarczy jest dziś w fazie rozwojowej i prawdę mówiąc nie wiadomo, czy zakończy się on jeszcze w tym na koniec tego roku, za dwa lub nawet trzy lata. Mimo to coraz częściej analitycy zaczynają zajmować się rozwa­żaniami, jaki będzie ten świat po kryzysie, jaka będzie przyszłość globalnej gospodarki, jaki będzie w niej układ sił. Z większości wypowiedzi wynika, że w tym zakresie wiele zależy od Chin i USA. Komentatorzy zwracają uwagę na to, że na Amerykanach spoczywa dziś obowiązek wyjścia z inicjatywami umożliwiającymi odbudowę międzynarodowego systemu finansowego. Na­tomiast Chiny powinny ich w tym wspierać, równocześnie będąc najbardziej zainteresowanymi w powrocie na światowe rynki dobrej koniunktury. Z całą pewnością po­litycy obu mocarstw mają świadomość własnych interesów i katalog celów realnych do osiągnięcia. Jednak dużo będzie zależało od ich dwustronnych stosunków i czy wzajemnie będą one oparte na realnej ocenie atutów i możliwości, a także w jakim horyzoncie czasowym będą planowały realizację swojej polityki. Na pewno wypracowanie nowego typu stosunków przez kraje o różych atutach i możliwo­ściach, a także o różnych skutkach wywołanych przez obecny kryzys nie będzie łatwe, więc nie należy mieć nadziei na szybki sukces w tym zakresie.

7. Potrzeba skuteczniejszej walki z kryzysem zmusiła czołowe gospodarczo kraje do współpracy. Obecnie trwają prace przy­gotowawcze przed londyńskim szczytem przywódców G20, który zaplanowano na 2 kwietnia. W kluczowych sprawach widać wyraźnie stanowisko Chin, które często łaczą swoje siły z innymi krajami rynków wschodzących jak Brazylia, Rosja i Indie (skrótowo nazywane grupą BRIC), które uczestniczą w przygotowaniach do tego szczytu. I tak:

  • Chiny razem z pozostałymi krajami grupy BRIC żądają zdecydowanie większego wpływu na decyzje Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Równocześnie stanowczo odrzuciły koncepcję pożyczki z dużych własnych rezerw walutowych na rzecz tej or­ganizacji, by zwiększyć fundusze pomocowe dla krajów najbardziej dotkniętych kryzysem. Pekin stwierdził, że Chiny zrobią bardzo dużo dla światowej gospodarki, jeśli utrzymają wysoki wzrost w swojej gospodarce!

  • Chiny są bardzo zaniepokojone rosnącym długiem publicznym USA, bo są największym po­siadaczem amerykańskich obli­gacji skar­bowych. Razem z innymi krajami BRIC chcą i żądają, aby USA i strefa euro usprawniły system informacji o swojej gospodarce, by te światowe centra gospodarcze sprawniej koordynowały działania antykryzysowe, by skutecznie za­pobiegały niekontrolowanemu na­rastaniu makroekonomicznej nierównowagi i łagodzeniu skut­ków cyklicznych wahań koniunktury.

  • Chiny zdecydowanie wystąpiły wobec Stanów Zjednoczonych, by te zdynamizowały swoje działania i skutecznie wpłynęły na usta­bilizowanie swojej gospodarki i dolara, który jest walutą światową.

8. Bliska jest mi prezentowana przez szereg analityków opinia, że chińska polityka gospodarcza jest (od początków przemian zainicjowa­nych przez Tenga) prowadzona inteligentnie, z dużym wyczuciem potencjału możliwości kraju i ze świadomością współczesnego świata. Chiny, mimo wielu słabości wynikających z realiów, w jakich rozpoczynały ten ostatni „długi marsz” na szczyty potęgi gospodarczej, wy­kazały się dalekowzrocznością i konsekwencją. Do dziś umiejętnie łączą dążenie do potęgi gospodarczej i politycznej z tworzeniem wa­runków w których obywatele będą mogli osiągnąć wyższy standard życia. Jeśli po­wyższe opinie połaczyć w jedno hasło, to można po­wiedzieć, że kraj ten ma przemyślaną strategie rozwojową, realizowaną w mądry i odważny sposób. Uzasadnienie powyższej tezy jest proste:

  • żaden z krajów o podobnej sile gospodarczej nie miał i nie zrealizował (w ostatnim półwieczu) tak konsekwentnie w ciągu tak dłu­giego czasu (ponad 20 lat) koncepcji rozwoju gospodarczego z tak wysokim, rocznym wskaźnikiem tempa wzrostu, w równocześnie tak silnie konkuren­cyjnym globalnym otoczeniu, jakie jest w gronie najbardziej rozwiniętych krajów świata,

  • mimo wielu krytycznych uwag i nacisków międzynarodowych na chiński rząd (patrz kolejne komunikaty z obrad G8) , oraz mimo prognoz rychłego załamania się chińskiej gospodarki publikowanych przez czołowe instytucje kapitalistycznego świata, Chiny po­siadają dziś wzrost gospodarczy i rezerwy środków finansowych, które pozwolą im przetrwać kryzys z rela­tywnie małymi stratami. Równocześnie okazało się, że ich system bankowy jest stabilny, a poziom indywidualnego zadłuże­nia niewielki i bez­pieczny dla sys­temu finansowego.

Kończąc mam pełną świadomość, że trudno sformułować wnioski końcowe. Zmiany w świecie mają charakter ciągły i zaskaku­jący, a to, co teraz w świecie zdarza się, w jakimś stopniu dezaktualizuje także to, co wyżej napisałem... Jedno jest dla mnie co­raz bardziej oczywi­ste: Chiny po kryzysie będą bardziej wzmocnione i będą bardziej liczyć się w światowej polityce, niż dotąd...

 

ŚWIATOWA GOSPODARKA- SPOJRZENIE Z KILKU PUNKTÓW WIDZENIA (02.09)

Autor Henryk S. KOLKA   

Pieniądz od dawna jest bożkiem naszego świata. Jego posiadanie stwarza możliwość zaspokajania potrzeb i daje poczucie bezpieczeństwa. Pieniądz jest też jest źródłem przewagi, a nawet władzy nad innymi. Dla poważnej części współczesnego społeczeństwa zdobywanie pieniędzy i gospodarowanie nimi (w tym ich pomnażanie) jest dziś życiowym kompasem.
Światowy system finansowy to system naczyń połączonych, w którym są mechanizmy regulacyjne tak na poziomie ogólnoświatowym, jak i narodowym. Dwa lata temu w tym systemie, który z założenia powinien być monolitem, ujawniły się poważne wady. Wkrótce okazało się, że nie jest on w stanie uruchomić instrumentów samonaprawczych. Załamanie było tak szybkie, że rynki finansowe nie zdołały zareagować, już nie mówiąć o możliwości ewolucyjnego odrzucenia złych produktów, czy stworzenia nowych regulacji, które zablokowałyby rozprzestrzenianie się niekorzystnych procesów. Gdy uświadomiono to sobie, sytuacja okazała się trudna do opanowania, a cały system finansowy był już zainfekowany.
Spójrzmy na styk finansów i gospodarki z kilku różnych punktów widzenia...

WSPOMNIENIE NIEDAWNYCH, DOBRYCH LAT W GOSPODARCE
Nie jest odkryciem twierdzenie, że w gospodarce rynkowej mamy do czynienia z przeplatającymi się procesami rozwojowymi i kryzysowymi, z okre­sami ogólnego optymizmu i wzrostu, na przemian z okresami pesymizmu i spadku produkcji. Okresy wzrostu są społecznie naj­bardziej oczekiwane, ale nie zawsze zdajemy sobie sprawę z tego, że dzięki kryzysom i recesji poznajemy słaboości życia gospodarczego, a także mamy możliwość eli­minowania z gospodarki złych mechanizmów i wprowadzenia korekt i nowych rozwiązań. Kryzys i recesja to także możliwość „oczyszczenia rynku”, jest też możliwość usunięcia z życia gospodarczego nieefektywnych firm. I właśnie to stwarza warunki i daje impuls dla nowego, kolejnego etapu rozwojowego. Wydaje się słuszna teza funkcjonująca wśród ekonomistów, że świat bez tych kryzysowych okresów byłby gorszy!
Mimo generalnie pozytywnej oceny cykliczności w świecie gospodarki, nie można uniknąć pytania: dlaczego nastapiło tak powa­żne załamanie w światowej gospodarce. Przecież lata 2002-2006 były świetnym okresem w gospodarce światowej, w 2006 światowa produkcja rosła w tempie 5% rocznie, dynamiczny postęp miał miejsce w krajach rozwijajacych się, rozwijał się światowy handel, wzrastał poziom życia, w większości krajów panowano nad inflacją. Procesy globalizacyjne rozwijały się, roz­wijały się też procesy przepływu kapitału i ludzi, a także idei, rozwijał się świat nowych technologii.
Dziś nie ma porównania pomiędzy obecnymi nastrojami z tym, jak perspektywy rozwoju gospodarczego widziano jeszcze niedawno, bo dwa lata temu. Trudno też znaleźć klucz do pełnego zrozumienia cykliczności w rozwoju gospodarczym i stworzyć model tych procesów tak, by można było przewidzieć przyszłość i skutecznie oddziaływać na jej przebieg. Co prawda przez odpowiednią politykę gospodarczą można łagodzić procesy recesyjne i zmniejszać jej skutki, bo mechanizmy do oddziaływania na gospodarkę są w rękach rządów i banków centralnych (mam tu na myśli politykę podatkową i regulacje stopami procentowymi). Mówimy wówczas o stymulowaniu, o pobudzaniu aktywności gospodarczej, gdy sa takie możliwości i o jej schładzaniu, gdy popyt i produkcja rosną zbyt szybko.
Nie zawsze zdajemy sobie sprawę z tego, jakie konsekwencje pociąga za sobą długotrwały, szybki wzrost, chociaż z pewnością za takim rozwojem sytuacji opowiadają się wszyscy i wszyscy chcą by trwał on jak najdłużej. Jednak jak potwierdza to praktyka w takiej sytuacji zmniejsza się czujność i ostrożność (czyli także to, co nazywamy roztropnością), ludzie zbyt optymistycznie planują swoje dochoody i wydatki, zadłużając się, a firmy także często realizują inwestycje przekraczające ich realne możliwości. Wówczas w gospodarce zaczyna narastać nierównowaga, potem rośnie inflacja, a na ogół im większe jest tempo wzrostu gospodarczego, tym większe są późniejsze problemy w czasie recesji.

AMERYKAŃSKA GOSPODARKA, CZYLI NIEDAWNY GIGANT NA KOLANACH
Nie jest oryginalnym twierdzenie, że USA długo (przez ponad świerć wieku) żyły ponad stan, a szybki wzrost amerykańskiego deficytu zaczął się już na początku lat 90-tych, kiedy kraj ten o 1-2% wydawał więcej niż zarabiał. Około 2000 roku deficyt wzrósł do 3-4%, a w latach 2005-6 osiagnął on poziom 6% PKB. To spowodowało, że w latach 1982-2007 USA wydały o niemal 7 bilionów dolarów więcej, niż zarobiły! Jeszcze ok. 1985 roku USA były wierzycielem reszty świata. Dziś są jego największym dłużnikiem! Nie byłoby to możliwe, gdyby nie duży poziom zaufania do Stanów Zjednoczonych oraz siły ich gospodarki. Wiele krajów (nawet bardzo biednych) inwestowało w amerykańskie papiery wartościowe kredytując USA. Dziś na liście najwi­ększych wierzycieli są Chiny, Japonia, kraje naftowe i Rosja. Mówiąc o obecnych zobowiązaniach USA wobec innych krajów nie można zapominać, że o miliardach dolarów w skarbcach banków centralnych i komercyjnych całego świata, ale też w rękach wielu milionów ludzi, którzy przechowuja je jako oszczędności i rezerwa na „czarna godzinę”. Analizując przyczyny obecnego kryzysu nie można pomijać tego, że jedną z nich jest wielka nierównowaga, która ukształtowała się w globalnej gospodarce, związana z gigantycznym zadłużeniem Stanów Zjednoczonych wobec reszty świata. Nie ma wątpliwości, że teraz wszyscy będziemy za to płacili dużą cenę. Zapłacą finanse publiczne deficytem i wzrostem długu publicznego, który będą spłacac przyszłe pokolenia. Zapłaca obywatele utratą oszczędności zainwestowanych w instrumenty finansowe, zapłacą firmy osłabieniem swoich możliwości, a nawet upadkiem, zapłacą społeczeństwa wzrastającym bezrobociem i spadkiem poziomu stopy życiowej.
Szok związany z głębokością obecnego kryzysu i szybkość z jaką rozprzestrzenia się on na świecie, a także trudność z znalezieniu skutecznych środków zaradczych zmusza nas do postawienia sobie coraz to poważniejszych pytań. Jednymi z pierw­szych są tylko z pozoru trywialne pytania: na jak słabych podstawach opierał się dotychczasowy boom gospodarczy oraz jak mało doskonałe były rządzące gospodarką mechanizmy, a także w jak niewielkim stopniu je znamy. Bowiem faktem jest to, że w świecie (a w pierwszej kolejności w USA) był boom gospodarczy, trwał długo, towarzyszyło mu malejące bezrobocie, niska inflacja. Wysokie tempo rozwoju techniki i technologii łączyło się ze względnie niskimi cenami i powszechną dostępnością do nowoczesnej produkcji, co wynikało z dużych inwestycji produkcyjnych w krajach rozwijających się. Mogło się wydawać, że znaleziono „kamień filizoficzny” dla długotrwałego wzrostu gospodarczego, skutecznego zaspokajania potrzeb społecznych i bezpieczeństwa ekonomicznego obywateli.
Nie zwracano uwagi na to, że pomiędzy rokiem 1993 a połową roku 2007 amerykański PKB zwiększył się nominalnie dwukrot­nie, a wartość indeksu Dow Jones wzrosła jednak w tym czasie ponadczterokrotnie. W tym też okresie dwukrotnie wzrosły ceny nieruchomości, chociaż inflacja była niższa niż 50%. Gdy teraz spoglądamy tylko na te wskaźniki widać, że obecna sytuacja jest tylko konsekwencją rozwoju sytuacji, a moment zdetonowania tej bomby był przesądzony.
Jeśli to teraz wydaje się oczywiste, to warto zadać sobie pytanie, czy analitycy giełdowi i bankowi, a także eksperci rządowi i politycy nie widzieli tego i co zrobili mając świadomość zbliżajacego się zagrożenia. Ponieważ nie podjęto skutecznych przeciwdziałań oznacza to, że pozwolono sobie na kosztowny luksus, by miliony ludzi żyło w świecie ułudy, którzy teraz przeżywają szok „twaredgo lądowania”.

JAK DŁUGO MOŻE TRWAĆ ŚWIATOWA RECESJA
Analitycy starając się odpowiedzieć na to pytanie mówią krótko: NIE WIEM. I jest to poprawna odpowiedź. Jednak jeśli spojrzeć na ostatnie półwiecze, można zauważyć, że np. w USA miały miejsce krótkie okresy recesyjne, po których następowały dłuższe okresy rozwojowe. Wskazują też na najdłuższy okres recesyjny w latach 1981-82, który co prawda trwał nieco dłużej, ale spadek PKB nie przekraczał 2%. Dziś wydaje się, że kryzys jest znacznie poważniejszy i może się okazać, że będzie on gorszy niż ten, który miał miejsce w Japonii, a zaczął się w 1992 roku, który zdusił tempo wzrostu gospodarczego (do średnio 1% w ciągu 16 kolejnych lat), w tym czasie wystapiły długotrwałe zjawiska deflacyjne, a dług publiczny wzrósł do 200% PKB! Dziś załamanie na rynkach finansowych (a poprzedzające obecny kryzys gospodarczy) może spowodować, że obecny okres recesji w światowej gospodarce będzie trwał dłużej i w swoim przebiegu nie będzie podobny do dotychczasowych kryzysów w XX wieku.
Mimo, że obecny kryzys zapoczątkowany został na rynku finansowym Stanów Zjednoczonych i dokonał on spustoszeń w amerykańskiej gospodarce, to jednak wielu ekspertów i polityków w dalszym ciągu wierzy w to, że USA jeszce raz, tak jak dawniej, staną na czele i od nich rozpocznie się powrót światowej gospodarki do okresu wzrostowego. Trudno jeszcze dziś powiedzieć, czy nadzieje pokładane w nowej administracji B. Obamy i w sile amerykańskiego przemysłu są uzasadnione. Wielu analityków, a sądzę, że także wielu polityków zadaje sobie pytanie, czy jest możliwe, że USA nie spełnią tych nadziei i co będzie wtedy?....
Dziś wydaje się, że są dwa kierunki, którymi recesja rozprzestrzenia się w globalnej gospodarce, a są nimi między­narodowa wymiana handlowa i przepływy inwestycyjne. W tym pierwszym przypadku dalszy rozwój sytuacji zależy od rynku amerykańskiego. Jak wiadomo Stany Zjednoczone są największym importerem świata (do USA inne kraje eksportują towary wartości ok. 2 bln USD, w tym Chiny-250 mld USD, Japonia-130 mld USD, Niemcy-100 mld USD). Spadek amerykańskiego im­portu, to silny impuls recesyjny w Chinach, Japonii, Niemczech, Meksyku i Brazylii. Recesja w Japonii to także spadek wymiany handlowej w wielu krajach Dalekiego Wschodu. Recesja w Niemczech będzie miała wpływ w Polsce, Węgrzech i w Czechach...
Recesja będzie się też rozchodzić po świecie niekorzystnymi zjawiskami w obszarze bezpośrednich inwestycji. Jak wiadomo te inwestycje odegrały bardzo poważną rolę w przyspieszeniu w ostatnich latach wzrostu gospodarczego szczególnie w krajach rozwijających się. Dało to też możliwość wykorzystania taniej siły roboczej i uległy obniżeniu koszty wielu grup towarowych na światowych ryn­kach. Jeszcze dziś nie wiadomo o ile spadną te inwestycje w świecie, jednak warto pamiętać, że w bardzo krótkim okresie rece­sji w latach 2001-2 zmniejszyły się one o ok. 35%! Teraz recesja jest poważniejsza, a dodatkowo mamy do czynienia z dużym ograniczeniem dostępu do kredytów, a więc...

RATUNEK NA DZIŚ
Warunkiem koniecznym dla zatrzymania spadkowych tendencji w gospodarce i jej powrotu na ścieżkę wzrostową jest dostęp firm do pieniędzy. Nie ulega wątpliwości, że jeśli banki będą trzymały pieniądze pod kluczem ograniczając kredyty dla przedsiębiorstw i dla konsumentów, lub ograniczą się głównie do lokowania ich w papiery rzadowe, sytuacja będzie się pogarszać. Nic więc dziwnego, że tak w USA, jak i w Europie Zachodniej rządy czynią wysiłki, by odblokować linie kredytowe. Widzimy to w postawie francuskiego rządu, który zagroził swoim bankom, że jeśli nie będą pożyczać firmom, to odbierze im rządową pomoc, czy też w groźbach brytyjskich, według których banki miały obowiązek odnawiania kredytów obrotowych dla firm pod groźbą utraty licencji. Na obecnym rynku finansowym jest duże niebezpieczeństwo, że zagraniczne grupy bankowe mogą ograniczać limity udzielanych kredytów w mniejszych krajach, żeby mieć większą swobodę w udzielaniu ich na macierzystych rynkach, gdzie są pod silną presją swoich rządów. Ten problem możemy też mieć w Polsce, gdzie zagranicznych właścicieli ma większość polskich banków (Pekao, ING Śląski, BZ WBK, Citi Handlowy czy Millennium).

CDN

2009.02.09

ŚWIATOWY KRYZYS FINANSOWY 2008 Z BRYTYJSKIEGO PUNKTU WIDZENIA (01.09)

Autor Magdalena A. KOLKA   

Nie ulega wątpliwości, że kluczowym wydarzeniem gospodarczym 2008 roku był kryzys finansowy. W zaskakujący sposób wpłynął on na europejską gospodarkę i dziś jego skutki mają decydujący wpływ na przyszłe możliwości gospodarcze krajów Starego Kontynentu. On to doprowadził także do nagłego pogorszenia się wyników makroekonomicznych Wielkiej Brytanii, a obecne prognozy wzrostu gospodarczego nie pozostawiają złudzeń, kraj ten w 2009 roku musi liczyć się z nieuchronną recesją. Złe wyniki dotyczące tak istotnych wskaźników gospodarczych jak poziom deficytu i długu publicznego osłabiają tak dzisiejszą siłę unijnej gospodarki, jaki i stawiają pod znakiem zapytania perspektywę europejskiej waluty do brytyjskiej gospodarki.

Kryzys, którego skutki odczują wszystkie kraje na świecie (choć w zróżnicowanym stopniu) jest kryzysem całego systemu finansowego, czyli obejmuje nie tylko sektor bankowy, ale również pokrewne instytucje. Jego konsekwencje są niezwykle poważne, ponieważ w obliczu globalizacji i liberalizacji międzynarodowych przepływów kapitałowych ma zasięg globalny i ogólnogospodarczy. Ponadto kryzys systemu finansowego pozostaje w obopólnym związku z kryzysem ekonomicznym, który przejawia się w spowolnieniu ogólnej aktywności gospodarczej (zahamowanie produkcji, wzrost bezrobocia itp.)1.Takiego rodzaju kryzys jest najbardziej dotkliwy, ponieważ podważa zaufanie w stosunku do rynków finansowych, które samodzielnie nie są w stanie w pełni realizować nałożonych na nie zadań: gromadzenia kapitału jego racjonalnej alokacji2.

Kryzys, który pojawił się w pełni we wrześniu 2008 r. na globalnym, w tym europejskim, rynku finansowym ma swoje początki w załamaniu w sierpniu 2007 r. na amerykańskim rynku kredytów hipotecznych sub-prime3 i powiązanych z nimi instrumentów rynku finansowego. Od 2001 r. bank centralny USA (Fed) prowadził politykę pieniężną niskich stóp procentowych, co przyczyniało się do wspierania wzrostu gospodarczego poprzez zwiększone inwestycje i popyt. Ten sposób stymulowania gospodarki doprowadził do ponad przeciętnej podwyżki cen na rynku nieruchomości, papierów wartościowych oraz zadłużenia konsumentów (hipoteki) przy równoczesnym spadku stopy oszczędności oraz obniżaniu kryteriów zdolności kredytowej4. Tak prowadzona amerykańska polityka doprowadziła do narastania bąbla spekulacyjnego, który w końcu pękł5. W 2006 r. Fed zmienił politykę i podniósł stopy procentowe, co spowodowało w poważne trudności ze spłatą kredytów zaciągniętych przez Amerykanów. Dodatkowo zmniejszenie popytu na rynku nieruchomości pociągnęło za sobą spadki cen. Kryzys na lokalnym amerykańskim rynku kredytowym przekształcił się w globalny, ponieważ większość banków i instytucji światowych handlowała pochodnymi instrumentami finansowymi, opartymi na amerykańskim rynku nieruchomości i kredytach hipotecznych.

Początkowo sytuacja znacznie pogorszyła się w USA, gdy w II połowie 2007 r. upadły dwa fundusze hedgingowe, jednak z każdym kolejnym miesiącem docierały informacje startach w kolejnych instytucjach finansowych. Z tego powodu na giełdach zaczęto pozbywać się akcji większości instytucji sektora finansowego. Dodatkowo miały miejsce akcje masowego wycofywania funduszy z prime money market funds, co podważyło zdolność funkcjonowania instytucji finansowych, bazujących na hurtowym finansowaniu6. Kryzys z całą siłą uderzył w Europę w 2008 r. i w rezultacie giełdy regionalne zanotowały ponad 30% spadki w pierwszych III kwartałach i co pewien czas podejmowano decyzje o zawieszaniu sesji giełdowych. Towarzyszyły temu również informacje o stratach instytucji finansowych. Szczególnie negatywny wpływ na gospodarkę globalną, w tym brytyjską, miało zachwianie zaufania w stosunku do sektora finansowego i jego instytucji oraz wzajemnego wobec jego instytucji, które nie chciały m.in. zawierać transakcji na międzybankowym rynku. W rezultacie rynek finansowy stracił na płynności. Z tego powodu rząd USA i narodowe rządy poszczególnych krajów UE podejmowały bardziej lub mniej skoordynowane działania w celu ograniczenia negatywnych skutków kryzysu poprzez wspierania zagrożonych instytucji finansowych, stabilizowanie rynku, próbę podnoszenia wiarygodności banków. Ponadto w celu zapewnienia płynności finansowej systemu gospodarczego narodowe banki zostały zmuszone do wprowadzenia do systemu finansowego nowych środków finansowych. Obok kryzysu na rynkach finansowych wymienia się również inne czynniki, które wpłynęły na pogorszenie sytuacji w światowej gospodarce, także brytyjskiej: obserwowany od 2004 r. wzrost cen żywności i paliw, które napędzały inflację7. Kryzys na rynku finansowym wpłynął na pogorszenie ogólnych warunków prowadzenia działalności gospodarczej poprzez znaczne podniesienie przez banki wymagań dla podmiotów starających się o kredyty (pożyczki).

W Wielkiej Brytanii pierwsze działania zapobiegające załamaniu krajowego systemu finansowego zostały podjęte już w 2007 r. Bank Anglii, próbując przywrócić/utrzymać płynność i stabilność systemu finansowego, zadecydował m.in. o rozszerzeniu o 42% ilości pieniędzy udostępnianych instytucjom finansowym oraz zwiększeniu z 31% do 74% udziału pożyczek udzielanych na okres dłuższy niż 3 miesiące8. Jednak pogarszająca się sytuacja (czego dowodem była już wspominana konieczność nacjonalizacji pierwszego brytyjskiego upadającego banku hipotecznego Northern Rock9) w kwietniu 2008 r. doprowadziła do wprowadzenia specjalnego programu wspierającego płynność (Special Liquidity Scheme) w sektorze finansowym. Pozwalał on m.in. na wymianę papierów wartościowych, opartych na kredytach hipotecznych na obligacje skarbowe do 3 lat. Ponadto zwiększono pokrycie i szybkość wypłaty gwarantowanych pieniędzy z lokat, rozszerzono uprawnienia kontrolne Financial Services Authority (brytyjski urząd regulacji rynków finansowych) oraz rolę Banku Anglii ochraniającego stabilność finansową10. Dodatkowo we wrześniu 2008 r. wydłużono okres możliwości korzystania przez banki z pomocy zawartej w Special Liquidity Scheme do końca stycznia 2009 r. Wszystkim działaniom towarzyszyło również od początku 2008 r. obniżanie stóp procentowych.

Wielka Brytania przez ostatnią dekadę realizowała wysoki wzrost gospodarczy - wyższy niż strefa euro. Nagłe i drastyczne pogorszenie nastąpiło w 2008 r., kiedy kryzys systemu finansowego uległ dalszej eskalacji, a ceny na krajowym rynku nieruchomości nadal spadały.

W przypadku Wielkiej Brytanii kryzys systemu finansowego w rzeczywistości doprowadził do załamania się całej gospodarki, ponieważ przez ostanie lata jej rozwój był determinowany rozkwitem sektora usług finansowych i atrakcyjnością inwestycyjną londyńskiego City. Pogorszenie w funkcjonowaniu systemu finansowego, a przez to całej gospodarki odzwierciedlały wyniki wzrostu gospodarczego w 2008 r.: II kw. 0,0% i III kw. - 0,5%. Były one lepsze od najgorszych rezultatów takich państw UGiW jak Niemcy i Włochy, natomiast wszyscy inni członkowie strefy euro mieli nieco większą stopę wzrostu11. Również gospodarstwa domowe i sektor przedsiębiorstw drastycznie ograniczyły wydatki. Brytyjska konsumpcja prywatna skurczyła się o - 0,1% i o - 0,4% w dwóch ostatnich kwartałach, a w analogicznych okresach również nastąpił spadek inwestycji o - 2,8% i - 3,6%. Na tle strefy euro jak i UE były to jedne z największych spadków. Niepokojące są również dane statystyczne dotyczące rynku pracy: bezrobocie wzrosło z 5,2% w I kw. do 5,8% w III kw.

Wielkość pomocy, którą oferuje rząd brytyjski również przyczynia się do pogorszenia stanu finansów publicznych i perspektywy spełnienia kryteriów konwergencji. Obecnie dostępne są jedynie dane za II kwartał i wskazują one na podwyższony deficyt 3,2% PKB oraz dług publiczny rzędu 44,3% PKB. Równocześnie pod koniec 2007 r. pojawił się problem z utrzymaniem celu inflacyjnego. Stopa inflacji rosła od 2,1% w grudniu 2007 r. do 5,2% we wrześniu 2008 r. Jednak wraz z pogarszaniem się stanu brytyjskiej gospodarki oczekiwania inflacyjne spadają.

Obecnie nie oczekuje się poprawy sytuacji gospodarczej Wielkiej Brytanii aż do 2010 - 2011 r., a nawet prognozuje się jej pogorszenie. Wynika to z faktu, iż opisany kryzys będzie spowalniał wzrost gospodarczy poprzez:

- ograniczenie dostępności zewnętrznych źródeł finansowania dla krajowych podmiotów gospodarczych i konsumentów,

- spadek eksportu brytyjskiego w wyniku ograniczenia konsumpcji na krajowych rynkach głównych partnerów handlowych oraz

- redukcję napływu zagranicznych inwestycji bezpośrednich poprzez zmniejszenie aktywności globalnych inwestorów.

Mechanizmy rządzące dziś światową gospodarką i obecnym kryzysem nie są do końca rozeznane, jest w nich duży poziom ryzyka, są liczne zagrożenia i poważne niebezpieczeństwa. Także brytyjska gospodarka będąca ważną częścią europejskiej i globalnej gospodarki stoi przed poważnymi wyzwaniami. Dziś jeszcze nie można odpowiedzieć, czy terapia mająca wyprowadzić ją z kryzysu tak brytyjską jest właściwa. Odpowiedź na to pytanie przyniesie nam najbliższy rok....

1 J. Żabińska (red.), Kryzysy finansowe, ich przyczyny, skutki i sposoby przezwyciężania, AE im. Karola Adamieckiego, Katowice 2000, s. 10.

2 A. Budnikowski, Międzynarodowe stosunki gospodarcze, PWE, Warszawa 2006, s. 419.

3 Jest to kredyt udzielany osobom o niższej wiarygodności kredytowej.

4 L. Oręziak, System rezerwy federalnej jako bank centralny Stanów Zjednoczonych, Bankowość Centralna od A do Z, Bank i Kredyt, nr 9, wrzesień 2006, NBP, s. 28.

5 W Wielkiej Brytanii również przez ostatnie lata wykształciła się bańka spekulacyjna na rynku nieruchomości.

6 IMF, Global Financial Stability Report: Financial Stress and Deleveraging Macrofinancial Implications and Policy, World Economic and Financial Surveys, Washington October 2008, s. 6.

7 IMF, World economic Outlook: October 2008, Financial Stress, Downturns, and Recoveries, World Economic and Financial Surveys, Washington 2008, s. 50.

8 Bank of England, Special Liquidity Scheme: Information, 21 April 2008, s. 1 - 2.

9 W latach 1997 - 2006 powiększyła 6-krotnie swoje aktywa, dzięki hurtowym źródłom finansowania, odpowiadającym za 75% funduszy, w tym 40% pochodziło z papierów wartościowych opartych na kredytach hipotecznych. Jedynie 25% funduszy miało pokrycie w depozytach. Dynamiczny rozwój doprowadził do uzyskania 7% udziału w brytyjskim rynku kredytów hipotecznych. W związku z trudnościami w USA Northern Rock zaczął tracić swoją płynność. Utrata zaufania klientów doprowadziła do run'u na bank, który zakończył się dopiero, gdy Minister Skarbu zagwarantował wszystkie depozyty. W rezultacie bank został znacjonalizowany. Zob. szerz. IMF, United Kingdom: 2008 Article IV Consultation—Staff Supplement; Staff Report; Public Information Notice on the Executive Board Discussion; and Statement by the Executive Director for the United Kingdom, IMF Country Report No. 08/271, August 2008, s. 52.

10 IMF Survey Magazine, Vol. 37, No. 9, September 2008, s. 144 - 145.

11 Eurostat news release, Euro - indicators: Euro area and EU27 GDP down by 0.2%, 171/2008 - 4 December 2008, s. 4.

ZŁOTO, ZŁOTO, ZŁOTO.... (10.08)

Autor Jan MAZUREK   

Złoto powraca do łask. Jego znaczenie rośnie szczególnie teraz, gdy zjawiska kryzysowe zataczają coraz szersze kręgi, atakując coraz to nowe kraje, doprowadzając do łez inwestorów giełdowych, wywołując niepokój u posiadaczy depozytów bankowych, chłodząc gorące głowy menedżerów firm i skłaniając ich do ostrożności. Proponujemy dziś spojrzeć na złoto jak na ważny element rynku z dwóch punktów widzenia.

ZŁOTO KONTRA INFLACJA

O unikalnej wartości złota pozwalającej zabezpieczyć się przed skutkami kryzysów wiedzieli już Starożytni. Jak się okazuje, również dziś takie rozumowanie nie straciło na znaczeniu. Jak widać, złoto posiada historycznie ugruntowaną pozycję na rynkach finansowych.

Dwa lata temu World Gold Council przeprowadził analizę wartości najważniejszych walut w stosunku do złota. Obejmowała ona okres od 1900 roku.

Okazało się, że wartość walut w stosunku do złota spadła w ciągu 106 lat o ponad 90%. Na początku XX wieku cena złota wynosiła 20,67 USD za uncję (1 uncja jubilerska stanowi około 31,1 g). W 2006 r. notowania złota kształtowały się na poziomie 524 USD. Jednocześnie, aby kupić taki sam koszyk dóbr i usług, jak sto lat temu należałoby wydać 503 USD.

Jak widać w okresie minionego stulecia pomimo silnych czynników inflacyjnych oraz deflacyjnych złoto utrzymało swoją wartość, którą najlepiej opisuje siła nabywcza.

Fakt ten dowodzi, że złoto jest odporne na inflację. Może więc służyć zabezpieczeniu przed spadkiem wartości posiadanych pieniędzy czy innych walorów. W chwilach kryzysu jego przewaga nad instrumentami rynku finansowego (akcjami, obligacjami) a także lokatami jest bezsporna. Gdy bankrutuje przedsiębiorstwo jego akcje i obligacje stają się bezwartościowe. Również w obliczu zawieruchy wojennej, czy przewrotu politycznego przestają mieć jakąkolwiek wartość, oprócz kolekcjonerskiej, skarbowe papiery wartościowe. Na zakrętach historii można stracić również prawo do posiadanych nieruchomości lub mogą zostać zburzone. Złoto w małej objętości uosabia dużą wartość. Stąd można je łatwo przechować, czy przewieźć w bezpieczne miejsce. Nawet zakopane w ziemi nie skoroduje, lecz po wydobyciu będzie tak samo błyszczeć, zachowując swoją wartość.

Podczas hiperinflacji, jaka miała miejsce w latach 20-tych w Niemczech pieniądze były drukowane niczym gazety. Kto jednak w porę ulokował je w złocie uniknął katastrofy finansowej. Podobnie było podczas Wielkiego Kryzysu.

W krótkich okresach czasu zmiany ceny złota mogą odbiegać od inflacji. Może to dawać szansę na osiąganie zysków z inwestycji spekulacyjnych.

W okresie dwóch lat po przeprowadzeniu analizy dolar w wyniku inflacji stracił około 10%. Jednak cena złota, która aktualnie kształtuje się na poziomie 900 USD, wzrosła w tym czasie o 70%. Kto więc ulokował wówczas swoje oszczędności w kruszcu pobił inflację - i to na głowę.

Nadszedł więc czas, kiedy w obliczu kryzysu, który jest źródłem wielu negatywnych zjawisk ekonomicznych, w tym inflacji, coraz więcej ludzi na świecie widzi w złocie nadzieję dla zabezpieczenia wartości swego majątku - podobnie jak ich przodkowie, co dowodzi, że historia zawsze się powtarza a ludzie i złoto nie zmieniają się.

ZŁOTO KONTRA STOPY

W miarę narastania niepokojów na rynkach finansowych, pojawiła się gorączka złota, a jego cena przebiła granicę 900 dolarów. Stało się tak w obliczu poluzowania polityki monetarnej przez najbardziej znaczące banki centralne.

Jak się okazało rynki uznały, że przeprowadzone obniżki stóp procentowych są niewystarczające, aby ożywić gospodarki światowe. Istnieje w dalszym ciągu obawa przed globalnym kryzysem i trudno z dnia na dzień obudzić w ludziach nadzieję na poprawę sytuacji. Sytuacja jest analogiczna, jak po przyjęciu przez Izbę Reprezentantów Stanów Zjednoczonych planu „wpompowania” w sektor finansowy niebagatelnej kwoty 700 mld dolarów. Nie zawodzi jednak złoto, które w obecnej sytuacji doskonale spełnia rolę aktywa zabezpieczającego przed niekorzystnymi zjawiskami na rynkach finansowych.

W efekcie wzrastała wczoraj ilość chętnych kupić złoto po coraz wyższej cenie, sięgającej w szczycie poziomu 920 dolarów za uncję. Równolegle ze złotem zyskiwało srebro zbliżając się do poziomu 12 dolarów. Taki gwałtowny wzrost kończy się zazwyczaj korektą, która trwa również w dniu dzisiejszym. Kto zarobił chciał zrealizować zysk, stąd w późniejszych godzinach podaż przeważała nad popytem i w efekcie znaleźliśmy się nieco powyżej punku wyjścia z dnia wczorajszego.

Należy dodać, że od początku roku do dnia dzisiejszego złoto zyskało około 6% podczas, gdy indeks akcji notowanych na amerykańskiej giełdzie Standard & Poor's 500 spadł o 32% - podobnie, jak nasz WIG20.

O tym, że inwestycje w złoto są dobre na każdą okazję świadczy wynik polskiego funduszu inwestującego w złoto Investor Gold FIZ. W okresie dwóch lat działalności przyniósł on zysk w wysokości 47,7%. Należy dodać, że WIG20 spadł w tym okresie o około 30%. To świadczy o zaletach inwestycji w złoto, którego ponadczasowa wartość doskonale sprawdza się na nowoczesnych rynkach finansowych.

KTO PONIESIE KOSZTY KRYZYSU, A KTO NA NIM ZYSKA (09.08)

Autor Henryk S. TUSZYŃSKI, Przemysław BAŃKO   

Zawirowania na światowych rynkach trwają bez przerwy, czego objawem są przeplatające się wzrosty i spadki na światowych giełdach. Jak się okazało, podejmowane dotąd decyzje interwencyjne nie są skuteczne, działają krótkoterminowo i są coraz bardziej kosztowne (tylko w przypadku USA jest to już poziom ok. 1,8 bln USD). Każdego dnia dowiadujemy się o nowych ofiarach kryzysu, kolejnych działaniach banków centralnych i nowych planach polityków. Jednak dziś bardzo trudno jest realnie ocenić obecny stan światowej gospodarki, zrozumieć działające w niej mechanizmy i przewidzieć ciąg dalszy zachodzących procesów. Jedno jest pewne: kryzys mający swój początek na rynku kredytów hipotecznych w USA okazał się być tylko impulsem wyzwalającym te destrukcyjne, trudne do opanowania procesy, a obecny ciąg wydarzeń to już tylko „efekt domina”. 

Sytuacja kryzysowa o takim rozmiarze jak dziś byłaby możliwa do opanowania, gdyby nie dominująca rola USA w globalnej gospodarce i gdyby miała swoje słabości tylko ta część amerykańskiego rynku, która zajmuje się kredytami hipotecznymi. Do rozprzestrzenienia się kryzysu przyczyniły się coraz bardziej złożone powiązania w światowym systemie gospodarczym (globalizacja), które powodują, że nie było możliwe leczenie zagrożonej części od całego systemu w odizolowaniu od reszty. Nie bez wpływu zaistnienie i rozmiary kryzysu mają istniejące do dziś słabości w całym światowym systemie finansowym, w tym także w jego monitorowaniu i kontroli.
Stało się też jasne, że teraz także Ameryka będzie musiała zapłacić rachunki za niefrasobliwą politykę swoich banków, za nadmiernie rozwiniętą konsumpcję ponad stan, za mało skuteczny system kontroli i regulacji na rynkach finansowych.
Przez wiele lat mówiło się, że gdy największa w świecie, amerykańska gospodarka ma katar, to pozostałe kraje mają grypę. Dziś zadajemy sobie pytanie: jeśli dziś amerykańska gospodarka ma grypę z nierozpoznanymi jeszcze powikłaniami, to co czeka innych? Wydaje się, że za amerykańskie błędy zapłacą nie tylko Amerykanie, zapłacą wszyscy, cała światowa gospodarka.

DALSZA PERSPEKTYWA...
Wydaje się dziś, że efektem tego kryzysu będzie przyspieszenie przemian w całej światowej gospodarce, a mam tu na myśli trwałe zmiany natury geopolitycznej i finansowej. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na jedno, chyba symboliczne wydarzenie. Aktualnie Morgan Stanley prowadzi rozmowy mające doprowadzić do sprzedaży 49% procent swoich udziałów państwowemu funduszowi inwestycyjnemu China Investment Corp (CIC), który końcem roku kupił już 9,9% jej udziałów! Amerykański bank Morgan Stanley, to obok samodzielnego banku inwestycyjnego Goldman Sachs, jedyna tego typu i tej wielkości instytucja na Wall Street. Jak wiadomo akcje MS w ciągu ostatnich 12 miesięcy spadły o ponad 70%, podczas gdy CIC otrzymało do „zagospodarowania” 200 mld USD z chińskich rezerw. Jest oczywistym, że celem negocjowanej transakcji z Chińczykami jest wzmocnienie tej szacownej, ale bardzo osłabionej firmy, by zapewnić jej możliwość przetrwania i zwiększenia zaufania inwestorów. Wygląda na to, że ta koncepcja ratowania MS zostanie zrealizowana, a jej udziałowcy ostatecznie zrezygnują z fuzji z mającym duże problemy amerykańskim kredytodawcą Wachovia.
Podejrzewać należy, że Chiny, które w ostatnich latach inwestowały z roku na rok rosnące rezerwy walutowe w papiery wartościowe finansując  amerykański budżet, teraz być może rozpoczynają wykupywanie amerykańskich „rodowych sreber”, a więc korporacji będących przez lata wizytówką gospodarki USA, a myślimy tu nie tylko o instytucjach finansowych, ale i takich firmach jak General Motors czy Ford, które przeżywają duże problemy i których działalność przynosi coraz większe straty.
Nie ulega wątpliwości, że słabnie gospodarcza i polityczna pozycja USA na arenie międzynarodowej. Nawet jeśli powiedzie się najnowszy plan oddłużenia banków, to i tak skutki kryzysu i decyzji interwencyjnych amerykańskiego rządu będę długotrwałe. Do takich konsekwencji, z którymi należy się liczyć zaliczyć należy:  wyższe koszty kredytów tak dla firm, jak i osób prywatnych, zaostrzenie regulacji sektora bankowego, spadek rentowności banków, a także dalszą presję na amerykańską walutę z powodu pogarszania się stanu finansów publicznych USA, że nie wspomnę o konsekwencjach na rynku mieszkaniowym (dekoniunktura).
Konsekwencją globalną będzie jednak osłabienie Ameryki i wzrost pozycji Chin. Jeśli nie nastąpią jakieś nadzwyczajne wydarzenia, z tego obecnego kryzysu skorzystają Chiny...

BLISKIE JUTRO...
W rezultacie kryzysu na rynkach finansowych obserwujemy masowe redukcje zatrudnienia w instytucjach ten rynek obsługujących. Jeszcze przed bankructwem Lehman Brothers zapowiadano zwolnienie 63 tys. osób zatrudnionych w bankach na całym świecie. Większość dotyczyła biur w Nowym Jorku lub Londynie. Teraz po upadku Lehmana prognozy są jeszcze gorsze. Upadły Lehman Brothers zatrudniał ponad 25 tys. osób, z czego 10 tys. w oddziałach przejętych przez Barclays Capital i dziś tylko ci ostatni mają jakąś szansę - choć na pewno nie wszyscy - na zachowanie posad.
W Bank of America, jednym z największych w USA, trwają właśnie zwolnienia 7,5 tys. osób. Po fuzji BoA z największym domem maklerskim na świecie Merrill Lynch (ten odpisał już zysku 45 mln USD i zwolnił już 4 tys. spośród 60 tys. zatrudnionych osób),  zwolnienia mogą dotyczyć tysięcy zatrudnionych w ML. Dom maklerski Bear Sterns przejęty przez JP Morgan Chase zwolnił już ponad połowę z 14 tys. zatrudnionych. Citigroup, który w trzech kolejnych kwartałach stracił już 17, 4 mld USD, a odpisy z powodu złych kredytów przekroczyły w ubiegłym roku 55 mld USD zwolnił już 14 tys. osób (a teraz zapowiedział  sprzedaż części swoich aktywów...).
Według szacunków firmy Challenger, Gray & Christmas od początku kryzysu subprime firmy z Wall Street zwolniły łącznie około 100 tys. osób. A według danych Independent Budget Office, do czerwca przyszłego roku miasto Nowy Jork straci około 33 tys. miejsc pracy w sektorze finansów. Analitycy przewidują, że Wall Street może w sumie ograniczyć zatrudnienie o 20-25%, jeśli dalsza sytuacja gospodarcza będzie się pogarszać.
Nie lepsze perspektywy zatrudnieniowe w branży finansów czekają pracowników londyńskich firm. W opinii analityków brytyjska gospodarka (stojąca na skraju recesji) w większym stopniu niż amerykańska odczuje zwolnienia w bankowości. Należy pamiętać, że jest ona od obrotów w sferze finansów bardziej uzależniona niż amerykańska, a usługi finansowe stanowiły dotąd ponad 10% wartości dodanej wypracowanej na Wyspach w 2007 r. i przez ostatnie 15 lat były one (po branży nafciarskiej) najszybciej rosnącym sektorem brytyjskiej gospodarki. Analitycy zwracają uwagę na to, że redukcje zatrudnienia w firmach branży finansowej to także zagrożenie dla innych sektorów produkcji i usług, bo praca w tym sektorze należała dotąd do najlepiej płatnych...
Nie bez znaczenia dla gospodarki są wprowadzone w bankach ograniczenia dotyczące pożyczek. Szacuje się, że rozmiary kredytu dostępnego na światowym rynku skurczą się o kilka bilionów dolarów.

DZIEŃ DZISIEJSZY...
Trzydziesty ósmy tydzień (a więc gdy piszemy ten komentarz) na nowojorskiej giełdzie zakończył się wyraźnymi wzrostami indeksów, zaraz po opublikowaniu informacji, że amerykański rząd we współpracy z Fed, Kongresem i amerykańską Komisją Giełd i Papierów Wartościowych (SEC) rozważają szczegóły radykalnych kroków, w tym  możliwość przejęcia przez administrację aktywów leżących u źródeł obecnego załamania na rynkach finansowych. Planowane jest  utworzenie podmiotu na wzór Resolution Trust Corp. (RTC), który w latach 1989-1995 RTC udanie doprowadził do zwięk­szenia płynności powiązanych z nieruchomościami aktywów przejętych od towarzystw oszczędnościowo-kredytowych, które zbankrutowały podczas kryzysu z lat 80. Koncepcja została dobrze przyjęta przez rynki.
Dziś jednak wydaje się, że to silne odbicie na rynkach inwestycyjnych było efektem zaistnienia czterech, równocześnie działających czynników, a mianowicie:

-kolejnej interwencji Białego Domu na amerykańskim rynku (szacowanej na 180 mld USD) wzmocnionej ogłoszeniem programu ratowania rynków finansowych (te decyzje amerykańskiego rządu są szacowane na 0,7-1 bln USD),

-wzrostu cen ropy na światowych rynkach (znowu powyżej 100 USD/baryłkę),

-interwencji europejskich banków centralnych (dodatkowo wsparły one rynki finansowe zastrzykiem 90 mld USD, bo Europejski Bank centralny i Bank Anglii zaoferowały bankom po 40 mld USD a szwajcarski bank centralny - 10 mld USD), do tej inicjatywy dołączył Bank Japonii oraz Bank Kanady, a także

-decyzji Kremla o interwencji na rynku rosyjskim (szacowanej na130 mld USD).

 Nie bez znaczenia dla ustabilizowania się sytuacji miała także zapowiedź trzech największych amerykańskich funduszy emerytalnych, że przestaną pożyczać znajdujące się w ich portfelach akcje niektórych banków i domów maklerskich inwestorom, którzy stosują krótką sprzedaż licząc na zniżkę ich kursów. W wyniku, zarówno Dow Jones, jak i S&P 500 oraz Nasdaq skoczyły w górę w stopniu, nie notowanym od IV kwartału 2002.
To uspokojenie rynku jest pozytywnie oceniane, jednak wszyscy mają świadomość, że sytuacja na nim w dalszym ciągu jest daleka od stabilizacji. Otwartym pozostaje pytanie, czy ta tendencja wzrostowa utrzyma się. Odpowiedź jest trudna, bo początek 39 tygodnia to korekta ubiegłotygodniowego odbicia i liczne głosy krytyczne, poddające w wątpliwość skuteczność nowego amerykańskiego planu.

PYTANIA...
Stawiane są pytania, kto z gigantów jeszcze upadnie i kto zostanie pociągnięty przez niego. Ofiar, w tym firm z najwyższej półki w ostatnich tygodniach było wiele, jednak niektórym udało się uniknąć bankructwa. Jak wiadomo w ostatnich dniach ogłosił bankructwo  Lehman Brothers, a gigant - AIG po spadku akcji o 40% został uratowany wspólną interwencją rządu federalnego i Fed-u (koszt 85 mld USD). W efekcie państwo stało się właścicielem blisko 80% akcji tego ubezpieczyciela. Ta ostatnia decyzja nikogo nie zdziwiła, bo upadek AIG mógłby okazać się katastrofą o trudnych do przewidzenia skutkach. Firma ta jest największym ubezpieczycielem na świecie, zabezpiecza ona kredyty hipoteczne, tak osobiste, jak i komercyjne, o łącznej wartości 307 mld USD. W AIG ubezpieczona jest większość banków w USA co oznacza, że upadek pozbawiłby asekuracji niemal cały amerykański system finansowy. Jednak stosowane metody ratowania nie są wychowawcze. Może się okazać, że „wielcy” będą forsowali ryzykowne przedsięwzięcia, bo w przypadku wpadki będą mogli liczyć na pomoc Państwa...
W walkę z obecnym kryzysem od grudnia 2007 zaangażowano dotąd ok. 2 bln USD. W ocenie ekspertów z MFW aż połowa tej kwoty może pójść na straty. Środki amerykańskie to ok. 900 mld USD, przy czym: ponad 60% tej kwoty to pieniądze, jakie zaangażowały banki centralne całego świata, głównie Fed i Europejski Bank Centralny, reszta to wydatki administracji USA. Mimo zaangażowania takich sum jeszcze niewiele wskazuje na to, że są realne szanse na zażegnanie kryzysu. Według K. Rogoffa, profesora ekonomii na Harvardzie i byłego głównego ekonomisty MFW, aby zahamować kryzys finansowy amerykański rząd musiałby wydać  jeszcze 1-2 biliony USD...

Co się wydarzy jutro? Nie jest wykluczone, że może tez stać się coś, co powyższe rozważania uczyni zupełnie nieaktualnymi...

ŚWIATOWA GOSPODARKA, czyli TRZY PUNKTY WIDZENIA (05.08)

Autor Jacek SZTYLER, Jarosław PIOTROWSKI   

Obecne procesy w gospodarce światowej uległy wyraźnemu przyspieszeniu w wyniku rozwijających się procesów kryzysowych zainicjowanych załamaniem na amerykańskim rynku kryzysów hipotecznych. Ich skutki są widoczne, ale widoczna jest także aktywność polityków oraz międzynarodowych organizacji finansowych. Trudno jeszcze powiedzieć dziś, czym to się skończy. Jednak już teraz widać jakie są konsekwencje w wymianie handlowej na światowych rynkach, widać też w jakim kierunku ma być modyfikowana działalność instytucji bankowych i organów nadzoru bankowego. Obserwuje się też zmiany na amerykańskim rynku konsumenckim. Spójrzmy na procesy w światowej gospodarce z tych trzech punktów widzenia.

MIĘDZYNARODOWA WYMIANA GOSPODARCZA
Nie ulega wątpliwości, że światowa gospodarka weszła w nowy, trudniejszy okres. Spada dynamika światowej wymiany gospodarczej, widać to było już w 2007 roku i wszystko wskazuje na to, że w tym roku tendencja jeszcze się nasili. Przyczyny są złożone, bo oprócz zawirowań na światowych rynkach finansowych zapoczątkowanych kryzysem na amerykańskim rynku kredytów hipotecznych obserwujemy także skutki rosnących cen surowców (nie tylko energetycznych). Procesy te są obserwowane i analizowane na całym świecie, a prognozy dalszego rozwoju sytuacji nie są jednoznaczne, chociaż przeważa w nich duży niepokój. Ostatnie oceny Światowej Organizacji Handlu (WTO) nie pozostawiają złudzeń. Zmniejsza się globalna aktywność gospodarcza, a z analiz opublikowanych przez WTO wynika, że w 2007 roku wielkość handlu światowego wzrosła tylko o 5,5% r/r, podczas gdy w 2006 roku wskaźnik ten wyniósł 8,5% r/r, a eksperci tej organizacji przewidują jego dalszy spadek. W podobnym tonie wypowiedział się Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW) w sprawach dotyczących prognoz dynamiki wzrostu światowej produkcji i międzynarodowego handlu. Prognozy tej instytucji są także pesymistyczne, bo w jej ocenie dynamika wzrostu wymiany handlowej może w 2008 roku spaść do 4-5 procent (a nawet poniżej 4,5%), czyli najniższego poziomu od 2002 roku. Wiele wskazuje na to, że będziemy obserwować kolejne zmiany na światowych rynkach. Co prawda w pierwszych miesiącach 2008 roku eksport trzech państw mających największy na świecie w handlu międzynarodowym: Niemiec, Chin i Stanów Zjednoczonych wzrósł, ale warto pamiętać, że w 2007 roku państwa rozwijające się zauważalnie zredukowały swoją zależność od eksportu na rynki najbogatszych krajów, już 34% udziału mają ubogie państwa w handlu światowym w 2007 roku, a do tego kraje te wypracowały połowę całkowitego wzrostu w obrotach międzynarodowych. Przy czym w 2007 roku Chiny zwiększając swój eksport o 25% (liczony w USD) wyprzedziły Stany Zjednoczone i są obecnie drugim światowym eksporterem po niemieckiej gospodarce. Oba cytowane dokumenty zawierają uwagę, że te prognozy mogą okazać się zbyt optymistyczne, bowiem bardzo wiele zależeć będzie od dalszych skutków zawirowań na światowych rynkach finansowych (w tym pozycji dolara), oraz polityki rządów, które będą zainteresowane uruchomieniem działań zmierzających do zahamowania wzrostu cen żywności i paliw. Jednak konsekwencją tych działań może okazać się ograniczenie popytu.

ŚWIATOWY SYSTEM BANKOWY
Trudno sobie wyobrazić sytuację, by organy nadzoru bankowego nie wyciągnęły wniosków z obecnego kryzysu na rynkach finansowych, bo to on w ostatnich miesiącach ujawnił wszystkie słabości obecnych rozwiązań tak w samych bankach, jak i w systemach ich kontroli. Obecne dyskusje na temat kierunków nowych rozwiązań toczą się równocześnie w kilku międzynarodowych instytucjach finansowych. Łączy je troska o wprowadzenie nowych zasad, których celem jest zapobieżenie powtórce obecnego kryzysu. Warto zawrócić uwagę na ostatnią aktywność Bazylejskiego Komitetu Nadzoru Bankowego, którego propozycje zmierzają do zdecydowanego zaostrzenia obecnie obowiązujących regulacji.
Koncepcja komitetu bazylejskiego została oceniona jako istotny krok w stronę zbudowania podstaw dla Bazylei II, tj. systemu formalnie przyjętego przez większość światowych banków w tym roku, po niemal dekadzie przygotowań. W swoich założeniach Bazylea II „ma poprawić alokację kredytu w systemie finansowym poprzez wykorzystanie, jako punkt wyjścia, własnego modelu obliczania ryzyka przez banki, po to by określić, ile kapitału powinny trzymać”. Z tego plany wynika, że nowe rozwiązania będą wymagały od banków, by odkładały więcej kapitału jako zabezpieczenie dla skomplikowanych produktów ustrukturyzowanych i inwestycji pozabilansowych, a więc dwóch głównych źródeł problemów w ostatnich miesiącach. Banki będą również zobowiązane, by doprecyzować i bezwzględnie respektować swoje rozwiąznia dotyczące zarządzania ryzykiem.
W tych dyskusjach o nowych rozwiązaniach w bankowości uczestniczy także Rada Międzynarodowych Standardów Księgowych, która zasugerował, by poprawić transparentność banków, wymagając od nich wyjątkowo ścisłego ujawniania inwestycji pozabilansowych, aby „zmusić banki do ujawniania szczegółowej listy pozabilansowych wehikułów inwestycyjnych - nawet tych, z którymi nie mają oficjalnie prawnych powiązań”. Proponowane zmiany na pewno zwiększą i tak już dużą presję na banki, by zwiększyć swoje rezerwy i ograniczyć akcję kredytową.


RYNEK AMERYKAŃSKI KONSUMENCKI
Już nikt nie ma wątpliwości amerykańska gospodarka spowalnia i wiele wskazuje na to, że wchodzi ona w fazę recesji. Powstaje teraz pytanie, jakie zmiany wywoła to w społeczeństwie amerykańskim i jakie będą tego konsekwencje, a pytanie jest istotne biorąc pod uwagę strukturę amerykańskiego PKB.
Przez wiele już lat symbolem Ameryki i jej gospodarki był styl życia jej obywateli utożsamiany z powszechnym dostępem obywateli do szerokiej gamy dóbr materialnych, z pojęciem komfortu materialnego życia, z tym, co skrótowo nazywa się amerykańską kulturą konsumencką i jest jedną z przyczyn świetności amerykańskiego konsumpcjonizmu.
Teraz, gdy gospodarka amerykańska ma kłopoty i poszukuje się diagnozy sytuacji mówi się, że tak Stany Zjednoczone, jak i jej obywatele zbyt długo żyli na kredyt, że w dużym stopniu ich standard życia był oparty na zadłużaniu się.
Wydaje się dziś, że okres najbliższych lat będzie charakteryzował się istotną zmianą tak w wydatkach państwa, jak i w stylu życia amerykańskiego społeczeństwa. Komentatorzy przemian na amerykańskim rynku przewidują zmienianie się indywidualnych potrzeb i dostosowywanie się do okresu niższych zarobków i obniżonego poziomu bezpieczeństwa ekonomicznego. Podkreślają oni, że dotychczas Stany Zjednoczone były „w takim stopniu uzależnione od wydawania pieniędzy i konsumpcji, że przekroczyło to ich zdolności produkcyjne”. Mają oni nadzieję, że zyska świadomość społeczną teza, że „zbyt wielu Amerykanów wydaje pieniądze zbyt łatwo, nie myśląc w ogóle o finansowej przyszłości”.
Nie należy jednak przypuszczać, by dostosowanie się do nowych warunków było łatwe. Nie sprzyja temu tak Biały Dom, jak i Kongres, który niedawno podjął decyzję umożliwiającą wydanie 600 dolarów zwrotu nadpłaconego podatku praktycznie przez każdego obywatela na wydatki konsumpcyjne, co ma dodatkowo pobudzić zakupy rynkowe. Decyzja ta, to wpompowanie w rynek kolejnych 200 mld USD i nie będzie to sprzyjać myśleniu o ich oszczędzaniu....

GOSPODARKA ŚWIATOWA, czyli KIEDY UDA SIĘ ODBUDOWAĆ ZAUFANIE DO RYNKÓW FINANSOWYCH (04.08)

Autor Jacek SZTYLER, Jarosław PIOTROWSKI   

To staje się powoli nudne! Od dłuższego już czasu słyszymy, że kurs dolara w stosunku do euro spada w szybkim tempie i co normalne, w konsekwencji zmniejsza się jego rola jako waluty światowej. Eksperci mówią nam, że amerykańska gospodarka nie jest już tak jak dawniej centrum gospodarki globalnej, że rozwój światowej gospodarki jest coraz mniej zależny od USA i że EBC oraz Unia Europejska prowadzą znacznie bardziej ostrożną i skuteczniejszą politykę gospodarczą niż Biały Dom i Fed.  Słyszymy też zapewnienia, że niewielki będzie negatywny wpływ amerykańskiego kryzysu na Stary Kontynent. Mimo to tak w Polsce jak i w Europie prawie każda wypowiedź o gospodarce zaczyna się i kończy na omawianiu sytuacji w gospodarce USA, a inwestorzy na giełdach lokalnych, w krajach odległych od  Nowego Jorku wpadają w popłoch na każdą wiadomość z USA i każdy spadek amerykańskich indeksów mimo, że ich gospodarki i notowane na giełdach firmy mają się zupełnie dobrze.

1. Dziś rynki finansowe na świecie reagują spadkami. Inwestorzy wycofują swoje pieniądze, lokując je w miejscach o mniejszym zysku, ale tez mniejszym ryzyku. Wydaje się, że najważniejsze będzie teraz odbudowanie zaufania do instytucji finansowych - i jest to diagnoza ogólna, z którą prawie wszyscy zgadzają się. Równocześnie jesteśmy świadkami działań Fed-u, który wkroczył  w nowy etap walki z potencjalną recesją w amerykańskiej gospodarce. W niedzielę (16.03) ta szacowna instytucja zaskoczyła wszystkich redukcją stopy dyskontowej dla banków o 25 punktów bazowych do 3,25% ogłaszając równocześnie wprowadzenie nowych form kredytowania innych instytucji finansowych. Celem tych działań jest polepszenie płynności rynku, zwiększenie sprawności funkcjonowania rynków finansowych, a to ma umożliwić osiągnięcie najważniejszego celu, jakim jest utrzymanie wzrostu gospodarczego". Wprowadzono specjalne formy kredytowania, które umożliwią zachowanie płynności podmiotom, które dokonują transakcji bezpośrednio z Fed (primary dealers). Zasady w tym przypadku są podobne jak przy przeznaczonych dla banków pożyczkach zwanych oknami dyskontowymi. Wraz z obniżką stopy dyskontowej o 0,25 punktu procentowego i podniesiono maksymalną zapadalność pożyczek typu okno dyskontowe do 90 dni. Fed zgodził się przeznaczyć 30 mld USD na pomoc dla JP Morgan, która umożliwi mu przejęcie zagrożonego upadłością Bear Stearns (transakcja została zrealizowana także 16.03).
Fed ogłosił też, że nowe możliwości uzyskania kredytu zostały wprowadzone na min. 6 miesięcy (z możliwością przedłużenia, gdyby  tego wymagała sytuacja na rynkach). Kredyt na nowych warunkach ma być zabezpieczony papierami dłużnymi mającymi ocenę inwestycyjną, natomiast jego oprocentowanie będzie równe poziomowi stopy dyskontowej. Te działania określane są  przez Fed jako ofensywne (a nie po to, by wspomóc system bankowy) i kompleksowe, których celem jest zmniejszenie ryzyka wewnątrz całego systemu gospodarczego.
2. Oddzielnych rozważań wymaga zastanowienie się nad obecna sytuacją amerykańskiej waluty. Zaufanie do amerykańskiej gospodarki coraz bardziej spada, a zaufanie do amerykańskiej waluty spada jesz­cze szybciej. W kończącym się 11 tygodniu za amerykańskiego dolara płacono sporo poniżej 100 jenów , a za euro płacono powyżej 1,57 USD. Z wy­powiedzi ekspertów wynika, że wzrastają obawy o stan amerykańskiego systemu finansowego. Z USA dochodzą głosy wzywające Europejski Bank Centralny oraz japońskie ministerstwo finansów do przeprowadzenia skoordynowanej in­terwencji, aby spowolnić spadek wartości amerykańskiej waluty. Warto tu powiedzieć, że w 2007 r. amerykańska waluta stra­ciła stosunku do euro 10,4% i liczono na to, że w grudniu i styczniu nastąpi stabilizacja. Jednak w lutym dolar znowu stracił tym razem kolejne 6,5%!
Nie ulega wątpliwości, że obecne osłabienie dolara na międzynarodowych rynkach sprzyja amerykańskiej gospodarce, bo hamuje import i zwięk­sza konkurencyjność amerykańskiego eksportu, stwarzając szansę zmniejszenia deficytu handlowego. Jednak niepokojąca jest dziś wysoka inflacja i presja na dalszy jej wzrost.
Jest też prawdą, że utracenie kontroli przez Fed nad regulacją procesu zmiany kursu dolara i jego upadek jest niebezpieczny dla całej światowej gospodarki. Eksperci są zdania, że nie ma sensu utrzymywanie wartości dolara na obecnym poziomie i rolę wypracowania nowej pozycji amerykańskiej waluty musi wziąć na siebie rynek, ale dzięki interwencji można spowolnić spadek jego wartości i zmniejszyć zakres działań spekulacyjnych tych, którzy grają na spadek wartości dolara.

3. Pozostaje pytanie: co dalej? Świeżą decyzją jest kolejna obniżka stóp procentowych w połowie 12 tygodnia 2008 roku. W komentarzach ekspertów jest to ofensywne działanie wskazujące na determinacje władz, by zapanować nad procesem spadku aktywności gospodarczej w USA  i w celu pobudzenia rynku konsumenckiego.
Większość ekspertów jest zdania, że wobec nieprzewidywalnego dalszego rozwoju sytuacji niezbędna jest koordynacja działań, bo tylko współpraca może złagodzić proces przejścia do nowego stanu równowagi na światowych rynkach finansowych. Ta współpraca kojarzy się jednak z interwencjami, które często okazywały się nie najlepszym rozwiązaniem. Specjaliści jednak sugerują takie rozwiązanie, bo
jeśli uda się osiągnąć jakiś postęp w ustabilizowaniu światowych rynków finansowych, to bardziej można liczyć na kolejny, skuteczny krok w kierunku usunięcia przyczyn obecnej sytuacji.Wielu znanych ekonomistów prezentuje pogląd, że kryzys w gospodarce USA może być długi. Są tacy, wg będzie to najpoważniejszy kryzys od II wojny światowej (tak twierdzi między innymi Alan Greenspan).

4. Europa jest zaniepokojona. Pozostaje pytanie: jaki to będzie miało wpływ na polski rynek. Tak EBC, KE jak i eksperci uspokajają, że strefie euro (a jest ona największym partnerem handlowym Polski) nie grozi recesja, natomiast wymiana handlowa pomiędzy Polską a USA jest stosunkowo niska. Oznacza to, że poza sygnalizowanym spadkiem tegorocznego tempa wzrostu PKB do ok. 5%, nie należy spodziewać się kłopotów, ani zagrożeń, bo polską gospodarkę napędzają dziś inwestycje i rynek konsumpcyjny. Zupełnie innym problemem jest sytuacja na warszawskiej giełdzie. Tu możliwe są poważne straty, ale wynikają one ze specyfiki giełdy, gdzie emocje inwestorów przenoszą na decyzje każde zmiany na światowych rynkach, głównie w USA i na to nie ma lekarstwa.

AMERYKO, CO DALEJ Z TWOJĄ GOSPODARKĄ? (03.08)

Autor Jerzy NOWOTARSKI   

Kolejne informacje o światowych konsekwencjach kryzysu na rynku kredytów hipotecznych przestają robić wrażenie. Świat biz­nesu pogodził sie już z tym, że czeka nas spowolnienie gospodarcze. Nic więc dziwnego, że bez specjalnych emocji przyjmowane są kolejne informacje, że dolar dalej słabnie i przekroczył rekordowo niski poziom w stosunku do euro, że cena zło­ta przekroczyła kolejną granicę i rosną ceny surowców, a spready kredytowe pozostały wysokie, bo obawy w związku z prognozami spadku wzrostu gospodarczego i wzrostu inflacji są coraz większe. Oswojono się też z myślą, że gospodarka amerykańska jest zagrożona „stagflacją”, bo na­stępuje kumulacja słabnacego tempa wzrostu gospodarczego i tren­dów inflacyjnych. Wszyscy zastanawiają się teraz nad tym, jak dalej będzie się rozwijała tak amerykańska, jak i światowa gospodarka, ale prezentowane prognozy są coraz bardziej mętne. Trzeba przyznać, że niestety nie ma tu mądrych, bo sytuacja jest nie tylko groźna, ale i coraz bardziej złożona, więc czołowi eksperci unikają jednoznaczych wypowiedzi...

Mamy też coraz to bardziej aktualne informacje o stratach, jakie poniosły instytucje finansowe. Bank inwestycyjny UBS opubli­kował raport, w którym oszacował, koszty kryzysu kredytowego, jakie poniosą przedsiębiorstwa finansowe na około 600 mld USD. Warto tu dodać, że dotychczas opublikowane informacje mówiły tylko o stratach rzędu 160 mld USD, a do firm, które poinformowały o stratach doła­czyły ostatnio fundusz hedgingowy Peloton Partners w Londynie (2mld USD) oraz amerykański ubezpieczyciel AIG (15 mld USD).

Ważnym wydarzeniem ostatnich dni było wystapienie prezesa Fed Bena Bernanke przed Kongresem. Jego oświadczenie zawierało ocenę rozwoju sytuacji w gospodarce USA i skutków dotychczasowych działań, ale także ostrzeżenie przed kolejnymi konsekwencjami kryzysu, a więc między innymi możliwością wystapienia bankructw banków. W części poświ­ęconej gospodarce światowej wyraził on obawy o rosnące ceny surowców, które zwiekszają inflację i wskazał na obawy ekspertów spowo­dowane wysokim wzrostem cen tak w USA jak i w Europie.

Trzeba przyznać, że dotychczasowy ciąg decyzji dotyczących zmian stóp procentowych przez Fed, a taże ostatnie, niepokojace informacje o stanie amerykańskiej gospodarki nie nastrajają optymistycznie. Oprócz coraz wyraźniejszych skutków załamania na amerykańskim rynku kredytów hipotecznych coraz widoczne są niekorzystne zmiany w gospodarce. Produkt krajowy brutto USA w IV kw. 2007 roku wzrósł o 0,6% r/r, ( w III kw. wzrost ten wyniósł 4,9%). W I kwartale spodziewane jest dalsze spowolnienie gospodarki USA. Firmy budowlane w IV kw. zmniejszyły swoje wydatki aż o 25% r/r i jest to największy spadek od 26 lat! Styczniowa inflacja w USA wyniosła 4,3%. Ceny produkcji sprzedanej przemysłu (PPI) w USA w styczniu wzrosły o 1% m/m. Wskaźnik PPI liczony r/r wzrósł w styczniu o 7,3%, a po od­liczeniu cen żywności i energii wzrósł o 2,3%. Po raz pierwszy w historii za 1 euro w Nowym Jorku płacono powyżej 1,5 USD. Ceny domów w USA spadły w III kw. 2007 roku o 4,6% r/r, a w IV kw. o 8,9% r/r, to znaczy najmocniej od co najmniej 20 lat. Zdaniem analityków, wszystkie te przedstawione wyżej niekorzystne zmiany mają związek z kryzysem na rynku kredytów subprime.

Wyniki gospodarcze i perspektywy dalszego rozwoju sytuacji wpływają niekorzystnie na nastroje inwestorów na giełdzie, wzrasta zainteresowanie bardziej pewnymi obligacjami skarbowymi. Na rynkach walutowych systematycznie spada wartość dolara, a w dziewiątym tygodniu 2007 roku euro osiągnęło kolejny szczyt wobec amerykańskiej waluty umacniając się do 1,5238 USD, cena ropy coraz częściel lokuje się na poziomie powyżej 100 USD, osiągając już rekordowy poziom 103,05 USD/baryłkę, a cena złota także przekroczyła poziom 975 USD/uncję.

Powstaje pytanie: jaki będzie ciąg dalszy rozwoju sytuacji tak w amerykańskiej gospodarce, jak i w gospodarce światowej. Prezes Fed-u Ben Bernanke ostrzegł, że gospodarka USA jest obecnie w gorszym stanie niż u progu recesji 2001 roku. Ma to swoja wymowę. Baza dla perspektyw gospodarki USA nie jest najlepsza. Amerykański PKB wrósł w 2007 r. o 2,2% i jest to najniższe tempo wzrostu od 2002 r. Produkt krajowy brutto (PKB) USA wzrośnie w I kw. 2008 roku o 0,5%. Prognozy mówią, że w II kw. wzrost ten wyniesie 1%, a w całym 2008 roku ok.1,7%. To będnie najniższy wzrost gospodarczy od 6 lat.W całym 2007 r. deficyt han­dlowy USA co prawda spadł po raz pierwszy od 2001 r., do 711,6 mld USD, ale w dalszym ciągu jest on niebezpiecznie wysoki. Jest szansa na dakszy spadek importu i wzrost amerykańskiego eksportu, bo sprzyja mu spadek wartości dolara. Potwierdzają to wyniki w grudniu 2007, bo deficyt handlowy Stanów Zjednoczonych spadł do 58,8 mld USD z 63,1 mld USD w listopadzie (import spadł w grudniu o 1,1% do 203,1 mld USD, a eksport wzrósł o 1,5% do rekordowych 144,3 mld USD). Bazowy wskaźnik PCE (wydatków konsumpcyjnych) sytuuje się on powyżej zakładanego przez bank centralny zakresu bezpieczeństwa, a zdaniem prezesa Fed globalny popyt na surowce napędza jego zdaniem inflację i utrudnia starania banku centralnego na rzecz pobudzenia wzrostu. Spodziewany jest wzrost stopy bezrobocia w I kw. do 5%, a w II kw. nawet do 5,2% (dotąd wynosił on 4,9%). Na rynkach walutowych euro odnotowało nowy rekordowy kurs do dolara powyżej 1,52 i nie jest to koniec spadku wartości amerykańskiej waluty.

ŚWIATOWE FORUM GOSPODARCZE (WEF)

owaliśmy już w ostatnich miesiącach 2005 r.

RYNKI FINANSOWE (2.06)

HYPERLINK "javascript:void(0)" \o "Drukuj" INCLUDEPICTURE "http://globaleconomy.pl/images/M_images/printButton.png" \* MERGEFORMATINET 0x01 graphic

HYPERLINK "javascript:void(0)" \o "E-mail" INCLUDEPICTURE "http://globaleconomy.pl/images/M_images/emailButton.png" \* MERGEFORMATINET 0x01 graphic

Autor PIOTR KUCZYŃSKI   

Optymistyczne nadzieje polityków na dobre wyniki gospodarcze w 2006 roku na ziemię sprowadza Główny Ekonomista War­szawskiej Grupy Inwestycyjnej - Dom Maklerski Piotr KUCZYŃSKI. Twierdzi, że nie ma pewności, że w tym roku będzie ożywienie w światowej gospodarce i wskazuje na szereg realnych zagrożeń. Ustosunkowuje się do wielu nadziei polityków (w tym także polskich) na ożywienie gospodarcze.


 

Rozdroża polskiej gospodarki

Nie ma pewności, że w tym roku ożywienie na świecie, a co za tym idzie i w Polsce, będzie się utrzymywało, a wręcz przeciwnie - istnieje ku temu bardzo wiele zagrożeń. Gospodarkę i rynek finansowy w Polsce czeka wiele zagrożeń wewnętrznych, ale przede wszystkim zewnętrznych.

Polska nie jest oazą, która rozwija się niezależnie od tego, co dzieje się na świecie. Bardzo ważna jest sytuacja w gospodarce globalnej, ale trzeba pamiętać, że do unii europejskiej idzie około 80% naszego eksportu. Oficjalne prognozy na 2006 r. są optymistyczne dla gospodarki, ale bardzo zróżnicowane. Na przykład w Polsce projekt budżetu zakłada wzrost PKB o 4,3 proc., podczas gdy premier Kazimierz Marcinkiewicz mówi, że wzrośnie o ponad 5 proc., a według organizacji Współpracy Gospodar­czej i rozwoju (OECD) wzrost w 2006 r. wyniesie tylko 3,7 proc. Prognozę premiera i OECD dzieli prawdziwa przepaść, w której może się znaleźć nasz rynek pracy. Uważa się bowiem, że bezrobocie będzie się w sposób widoczny zmniejszało tylko wtedy, je­śli gospodarka będzie rosła więcej niż o 5 proc.

Lotnicze gospodarki

Rząd, zakładając, że wszystko ułoży się po jego myśli i wzrost PKB będzie regularnie przekraczał ten magiczny poziom, ryzyku­je, że jeśli tylko jeden element tych puzzli wypadnie, to cała układanka się rozsypie. A wiadomo, że rzadko kiedy w gospodarce wszystko idzie tak, jak planowano. Przykładem jest rok 2005. Oczekiwania były bardzo optymistyczne. PKB miał wzrosnąć o 4,5 proc., a tymczasem wzrost w trzecim kwartale o 3,7 proc. został przyjęty z aplauzem. A przecież w poprzednich kwartałach było dużo gorzej. Jeszcze gorzej było z inwestycjami i popytem wewnętrznym. Przed rokiem 2005 wieszczono dwucyfrowy wzrost in­westycji, a w końcu roku cieszyliśmy się z tego, że wzrosły one w trzecim kwartale o 5,7 proc. Podobnie potraktowano niewiel­kie zwiększenie popytu krajowego. Problem zarówno dla gospodarki światowej, jak i polskiej ma niejako „lotnicze” pocho­dzenie. Trzeba przyjąć założenie, że gospodarka światowa jest jak samolot dwusilnikowy: silnikami są Stany Zjednoczone i Chiny. Tymczasem gospodarka polska leci na jednym silniku, którym jest eksport. Popyt wewnętrzny rośnie niezwykle wolno, co nie może dziwić, jeśli bezrobocie ciągle jest bliskie 18 proc.,a co się stanie, jeśli jeden z silników ulegnie uszkodzeniu? W normal­nych warunkach samolot nawet na jednym silniku potrafi wylądować, ale okazuje się, że stopień powiązania między Chinami i USA jest olbrzymi. Wzrost PKB Chin w prawie 90 proc. zależy od eksportu, z czego blisko 40 proc. idzie do USA. W Stanach Zjednoczonych 70 proc. PKB zależy od popytu wewnętrznego, czyli od aktywności amerykańskich konsumentów. Widzimy więc bardzo mocną zależność w trójkącie: konsument amerykański - amerykańska gospodarka - Chiny. Amerykański konsument nic nie oszczędza, zadłuża się i kupuje. Ten popyt utrzymuje w znakomitej formie rosnącą od lat 90. XX w. gospodarkę Chin, która generuje olbrzymi popyt na surowce oraz na produkty innych krajów azjatyckich.

Ameryka na kredyt

Skoro wszystko zależy od konsumenta amerykańskiego warto przyjrzeć się zagrożeniom, które na niego czyhają. Według Stephena Rroacha z Morgan Stanley, konsumpcja w USA w trzecim kwartale wzrosła tylko o 1,5 proc. - w ostatnim 10-leciu wzrost dochodził do 3,75 proc. rosną krótkoterminowe stopy procentowe, co na razie bardzo powoli, szkodząc kredytobiorcom, przekłada się na rynkowe stopy procentowe - 45 proc. kredytów wziętych po 2000 r., to kredyty ze zmienną stopą procentową. zadłużenie Amerykanów jest największe w historii, a całe bogactwo i możliwości wydawania gotówki pochodzą ze wzrostu cen aktywów - domów i akcji. Amerykanie wraz ze wzrostem cen aktywów biorą pod nie kredyty i z rozkoszą je wydają. Amerykanie wierzą, że ceny domów będą rosły bez przerwy, ale ilość budowanych domów wzrosła po 2000 r. o blisko 50 proc., co nie jest naturalną tendencją. W końcówce 2005 r. sprzedaż nowych domów gwałtownie rosła, a w październiku wzrost był najwyższy od 12 lat. Jednak sprzedaż domów na rynku wtórnym spadała, a ilość oferowanych i niesprzedanych domów wzrastała do poziomu najwyższego od 20 lat. Powstaje więc pytanie: który rynek pokazuje prawdziwy obraz sytuacji? Amerykański nabywca domu ku­puje go w ostatnich latach najczęściej po to, żeby na nim zarobić. Są to drugie i trzecie domy, które często stoją puste lub są wynajmowane. jeśli brak mu pieniędzy, albo zaczyna się czymś niepokoić (na przykład sytuacją na rynku), to wystawia go na sprzedaż na rynku wtórnym, gdzie, jak widać, panuje już tłok. Można więc bardzo wstępnie założyć, że Amerykanie z rozpędu kupują w coraz większych ilościach nowe domy - tak jest zwykle w szczycie hossy - nie zauważając, że ze sprzedażą nie jest już tak łatwo jak kiedyś. Jednego nie wiemy: kiedy potencjalni kupujący i obecni właściciele otrzeźwieją.

Ezoteryczne sygnały

Podobnie jest z akcjami, które w 2006 r. nie powinno czekać nic dobrego. Kiedy prześledzimy indeks S&P 500, a szczególnie NASDAQ, widać wyraźnie, że wzrosty w ostatnich latach były korektą bessy lat 2000 - 2002. Jest wiele sygnałów, które ostrzegają, że problemy mogą się wkrótce pojawić. Blisko już do odwrócenia krzywej rentowności. Rentowność obligacji dwulet­nich i dziesięcioletnich dzieli mniej niż 10 pb., a tak było ostatnio w 2000 r., kiedy to rozpoczęła się ostatnia recesja. Drugie ostrzeżenie widać na wykresie baltic Dry Index (bDI). Jest to indeks cen, które płaci się za transport surowców drogą morską. Przez wielu analityków uznawany jest za wyprzedzający indeks globalnej koniunktury gospodarczej. W latach 2002 - 2004 sprawdził się w tej roli doskonale. Od połowy 2005 r. rósł, ale w jego końcu sygnalizował spowolnienie. Są i inne, chociaż może nieco ezoteryczne sygnały. Jest więc tzw. „cykl prezydencki”. W drugim roku prezydentury akcje zachowują się słabo, a rok 2006 będzie właśnie drugim rokiem prezydentury G. W. Busha. Jest też wskaźnik nowego szefa FED-u. od 1970 r. każdy z no­wych szefów tej instytucji musiał się w pierwszym roku urzędowania zmierzyć z jakimś kryzysem. Teoretycznie nic takiemu ro­zumowaniu nie można zarzucić. W 1970 r. Arthur Burns (nominowany w 1969 r.) musiał zwalczać recesję połączoną z dużą in­flacją, a indeks S&P 500 w ciągu pół roku spadł o ponad 25 proc. W latach 1978 - 79 William Miller (był półtora roku szefem fed-u) miał problem z mocno tracącym dolarem. W 1979 r. Paul Volcker walczył z dwucyfrową inflacją (w październiku S&P 500 spadł o 10 proc.). Sam Alan Greenspan musiał sobie poradzić z krachem na NySe w 1987 r. (dwa tygodnie i 35-proc. spadek). Taka wyliczanka

jest jednak statystycznie mało wiarygodna - od 1970 r. do chwili obecnej FED miał tylko czterech szefów, trudno więc mówić o jakiejś istotnej prawidłowości, ale w lutym 2006 r. Ben Bernanke przejmuje z rąk Alana Greenspana funkcję szefa banku cen­tralnego…

Ważne stopy i PKB

W roku 2006 nie można zapominać o ropie, której analitycy Goldman Sachs wróżą cenę sięgającą 105 USD za baryłkę oraz o rynku walutowym, na którym sytuacja powinna się zmienić. W Stanach zjednoczonych kres podwyżek stóp procentowych jest już w zasięgu wzroku, co może znowu przesunąć uwagę rynku ze stóp na amerykańskie deficyty. Poza tym trzeba pamiętać, że Home Investment Act (HIA) - powracające z zagranicy zyski amerykańskich firm opodatkowane są niską stawką (5,25 proc.) - działał tylko do końca 2005 r. Mówiło się wtedy o dużych wypływach petrodolarów z USA oraz środków niektórych banków cen­tralnych. Gracze korzystali z napływu dolarów, wynikającego z działania HIA (około 600 mld USD) i kupowali euro. Szykowali się więc do zmiany trendu. Rynki mogą szybko wrócić do patrzenia na deficyty amerykańskie, a przecież deficyt obrotów bieżących sięga prawie 6,5 proc. PKB, co powinno dolara w końcu zacząć osłabiać. Gdyby waluta amerykańska słabła, a cena ropy wzrosła, to wzrosłaby też i inflacja, co doprowadziłoby do kontynuacji podnoszenia stóp. Na pocieszenie można powiedzieć, że w 2005 r. wszystkie „sprawdzone” sygnały nie działały. Mimo kontynuowania przez FED cyklu podwyżek stóp procentowych, stopy rynkowe rosły nieznacznie. Poza tym: nie było efektu stycznia, w maju trzeba było akcje kupować, a nie sprzedawać, in­deks LEI spadał nawet i siedem razy z rzędu, a dawniej mówiono, że trzy spadki zapowiadają recesję, z dawien dawna im droższe było złoto, tym słabszy był dolar - w 2005 r. było wręcz odwrotnie. Można założyć, że takie zaburzenia zawdzięczamy wpływowi funduszy hedgingowych, które w ostatnim 10-leciu zwiększyły dziesięciokrotnie portfele. Teraz szacuje się, że operują 1000 mld USD. A warto pamiętać, że stosują one olbrzymie dźwignie. Taka sytuacja to wina długo utrzymywanych niskich stóp procentowych i totalnej deregulacji rynku finansowego. Kiedyś wywoła to bardzo duży kryzys - w 2005 r. pomagało jednak ryn­kowi towarów i akcji.

Jaki będzie ten rok?

Interakcje mogą być bardzo różne i zaskakujące. Tak czy inaczej wniosek jest oczywisty: nie ma pewności, że ożywienie na świecie, a co za tym idzie i w Polsce będzie się utrzymywało, a wręcz przeciwnie - istnieje ku temu bardzo wiele zagrożeń. Co prawda rynek się italianizuje, ale w 2006 r. może się wiele wydarzyć w polityce. Oczywiście największy problem powinien się pojawić w drugiej połowie roku. Wtedy okaże się czy nie trzeba będzie nowelizować budżetu, co będzie z nowym budżetem, bo jeśli wzrost gospodarczy będzie niższy od założonego, to prawdopodobne jest, że wpływy do niego spadną. Nie musi być jednak tak źle. Możemy być pewni, że w 2006 r. spółki z udziałem Skarbu Państwa wypłacą potężne dywidendy - to pociągnięcie dobre dla obecnych akcjonariuszy, ale fatalne dla spółek w dłuższym terminie. Możemy być też pewni, że wykorzystanie funduszy unijnych rzeczywiście zwiększy PKB. Narzekano w 2005 r., że wykorzystane są w 4,3 proc. tak, ale przecież wnioski złożone były na 150 proc., a zakontraktowane było ponad 50 proc. Na początku roku rząd zapewne poinformuje, że wykorzystanie wzrosło na przykład z 4,3 do 43 proc. Gospodarkę i rynek finansowy w Polsce czeka wiele za­grożeń wewnętrznych, ale przede wszystkim zewnętrznych. Ratunkiem jest więc wybudowanie drugiego silnika napędzającego gospodarkę, czyli zmniejszenie zależności od eksportu. Musi nastąpić duże zwiększenie inwestycji i popytu wewnętrznego. Trzeba budować autostrady i mieszkania oraz inwestować w naukę, dzięki której na przykład tak znakomicie rozwija się Szwecja. Tylko ta droga umożliwi nam przetrwanie ciężkich czasów w dobrej formie. Jeśli zaś one nie nastaną, umożliwi to dynamiczny wzrost gospodarki i gwałtowne zmniejszenie bezrobocia.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
K. Gorlach Świat na progu domu, Globalizacja-kolejna odslona totalitaryzmu Globalism the latest mask
FDS GLOBALWAY blue PL
Misiuna D Swiat Cieni AOS PL
ebooks pl adam+lepa swiat+manipulacji +socjotechnika propaganda media polska ojczyzna pa f1stwo w b
Świat Nauki 07 2008 PL
jeden świat etyka globalizacji
09 Stosunek Świadków Jehowy do Świąt Wielkanocnych, Drogi prowadzace do Boga, Zestaw o SJ (www dodan
Czy świat jest globalną wioską
notatek pl wielki swiat capowic opracowanie
08 Stosunek Świadków Jehowy do Świąt Bożego Narodzenia, Drogi prowadzace do Boga, Zestaw o SJ (www d
pl lotnictwo a ochrona klimatu globalnego
K. Gorlach Świat na progu domu, Globalizacja-kolejna odslona totalitaryzmu Globalism the latest mask
FDS GLOBALWAY blue PL
PL Adam Lepa Swiat Manipulacji Socjotechnika Propaganda(1)
Jackie Collins Swiat jest pelen zonatych mezczyzn (P2PNet pl)
eBooks PL Adam Lepa Swiat manipulacji Socjotechnika Propaganda Media
my 4 Czy świat zyskuje, czy traci na globalizacji
Daniken Erich Von Mój Świat W Obrazach 5fantastic pl

więcej podobnych podstron