ZAMIAST EPITAFIUM
Po powrocie z wojska Vasile Ureche wybudował sobie dom z sosnowych bali nad rozlewiskiem zwanym Kamionka, niedaleko rodziców. Jak większość domów w tych stronach, tak i ten utrzymany był w góralskim stylu, miał kryty gontem dach i ganek. Każdy, kto szedł na Pietrosa, musiał go mijać. Na działce rosło kilka sosen, a między drzewami Vasile Ureche posadził kartofle. Na wąskim poletku położonym pod lasem zasiał owies. Na hali trzymał owce i krowę, robił domowe masło, które raz w tygodniu zawoził na targ do Visó. Gdy brakowało pieniędzy, najmował się do pracy w kopalni lub przy wycince drzew. Bywało też, że dorabiał jako nocny stróż.
Jego żona była niska i przysadzista. Miała na imię Ioana.
Jeśli mogli, nie rozstawali się na krok. Okoliczni mieszkańcy dobrze znali ich zwyczaje i gdy ktoś zachodził do nich po masło, zaglądał najpierw do małej karczmy nad Kamionką, gdzie zwykle przesiadywali, jedno obok drugiego, zwróceni plecami do wejścia, nad kuflem piwa.
Mieli trzech synów, dawniej Vasile Ureche zabierał ich ze sobą po drewno do lasu, które zimą woził saniami do Visó.
Gdy dorośli, wyjechali z domu do różnych szkół. Zawsze jednak sobie pomagali; czasem synowie pożyczali pieniądze od ojca, potem oddawali, innym razem on pożyczał od swoich dzieci i potem oddawał. Zostało jeszcze kilka przekazów i listów.
Na jego pogrzeb zjechali się synowie z rodzinami z Bukaresztu, Nagybanya i Orszovej. A po ceremonii trzech synów inżynierów wróciło do swoich domów do Bukaresztu, Nagybanya i Orszovej. Namawiali matkę, by z nimi jechała, ale nie chciała wyjeżdżać. Wolała zostać w domu i każdy, kto czasem zaglądał do małej pijalni nad Kamionką, widział, jak stoi zwrócona plecami do wejścia, sącząc kufel
piwa. Raz w tygodniu widywano ją także na targu w Visó, gdzie sprzedawała masło.
Wielu obcych zagląda w te strony i każdy, kto wspina się na Pietrasa, musi przejść obok niewielkiego domu z sosnowych bali, ale jakoś nikomu nie przychodzi do głowy pytanie, kto też może w nim mieszkać.
Vasile Ureche był prostym człowiekiem, wiódł proste życie, a teraz ma prosty grób na cmentarzu. Jego spoczywający w sąsiednich mogiłach krewni nie muszą się obawiać, że ktoś zadepcze im dziko rosnące na grobach polne bratki albo przewróci chwiejące się w puszkach lwie paszcze i niezapominajki, bo Vasila Ureche znali tylko mieszkańcy rodzinnej wioski i nikt nie prowadza do jego grobu zbiorowych wycieczek.
Przełożyła Małgorzata Komorowska-Fotek
64
Adam Bodor - „Z powrotem do Uszatej Sowy” - Zamiast epitafium