W Al Anon uczymy sie bardzo wiele i to w tak interesujacy i nieoczekiwany sposob. W czasie wesolej wymiany zdan na spotkaniu wszyscy zaczeli nagle smiac sie z tego, co ktos powiedzial. *Zaczekajcie chwile*, przerwala jedna z obecnych. *Wszyscy wokol tego stolu sie smieja, odlozylysmy na bok zal i krzywdy. Czy w ten sposob zachowujemy sie w domu, czy tez automatycznie, nakladamy na twarz CIERPIETNICZA MASKE ? Wiem, ze ja wlasnie tak robie, ale od zaraz postaram sie to zmienic*.
ROZWAZANIE NA DZISIAJ
Czy z przyzwyczajenia mam zawsze cierpiacy wyraz twarzy, aby przypomniec malzonkowi, jak uprzykrza mi zycie? Czy staram sie podniesc go na duchu, poniewaz i tak jest zaklopotany i przygnebiony poczuciem winy? Czy sprobuje, rzeczywiscie sprobuje, juz od zaraz byc bardziej uprzejma i troszeczke weselsza, nawet jezeli sprawy nie ukladaja sie wedlug moich mysli? Czy obawiam sie, aby wokol mnie, nie dowiedzieli sie, ze mam pewne powody do zadowolenia? Czy tez wole, aby wszyscy mi wspolczuli?
*To, ze jestes szczesliwy zawdzieczasz Bogu, ale utrzymanie tego szczęścia zalezy od Ciebie*.
(John Milton, Raj utracony)
Pozdrawiam cieplutko życząc Pogody Ducha i wspaniałych chwilek
Dziekuje za to, ze Jesteście
april Krysia