BAŚNIOPORTY
Dawno, dawno temu, ale nie wiem kiedy; za siedmioma chmurami, ale nie wiem gdzie, zdarzyła się ta dziwna historia. Julia, pewna śliczna, ciemnowłosa, trzynastoipółletnia, o bogatej wyobraźni dziewczynka, wybrała się z rodzicami na wakacje do Egiptu. Bardzo bała się lotu samolotem. Ta ogromna żelazna maszyna bardzo ją przerażała. Fakt, iż dwieście ton uniesie się jak piórko w powietrzu, a ona będzie na pokładzie tego „piórka” napawał ją lękiem. Miała złe przeczucia. I nie bez powodu, bo chociaż podróż zaczęła się bez zarzutu, to co zdarzyło się później, zaważyło na jej życiu.
Samolot wystartował spokojnie i szybko uniósł się w powietrze. Po pewnym jednak czasie pasażerowie poczuli mocne szarpnięcie i usłyszeli głos stewardessy: „Proszę zapiąć pasy. Proszę się nie niepokoić, ale możemy przez chwilę odczuwać lekkie turbulencje.” Turbulencje nie okazały się niestety wcale takie lekkie. Ponowne wstrząsy. Julia siedziała jak na szpilkach i powtarzała sobie w duchu – „To już koniec. To już koniec”. Kolejne silne szarpnięcie zarzuciło dziewczynką i pomimo zapiętych pasów uderzyła głową o okno, przy którym siedziała. Nagle znalazła się w przedziwnym miejscu. „Czyżbym przespała całą drogę? Już jesteśmy na miejscu?”- zastanawiała się dziewczynka. Powodem tych myśli było to, co zobaczyła. Stała na ogromnym dziedzińcu przed cudownym, opływającym złotem arabskim pałacem. Wielkie wieże zakończone były błyszczącymi kopułami. Monumentalna budowla sprawiała wrażenie siły i potęgi. Pod budynkiem siedział staruszek w turbanie i grał na fujarce. Przed nim stał dzban, z którego dziewczynka zobaczyła wysuwającego się w takt muzyki grzechotnika. „To zaklinacz. Pierwszy raz w życiu widzę takiego na oczy. Jak on to robi? To zdumiewające, że się nie boi.” – pomyślała dziewczynka. Podeszła do człowieka i rzuciła mu do tacy monetę. Nagle staruszek złapał dziewczynę za rękę. Ta wystraszona cofnęła się, wyrywając z uścisku dłoń, w której zobaczyła szklany wisiorek w kształcie półksiężyca. Zdążyła jednak krzyknąć:
- Niech Pan mnie zostawi w spokoju i nie dotyka więcej! - na co starzec spokojnie odparł:
- To jest symbol islamu. To będzie twój amulet. Będzie cię chronił i pomoże ci wrócić tam, skąd przybyłaś. Pilnuj go i nie pozwól sobie odebrać.
Julka spojrzała ponownie na półksiężyc, nic nie rozumiejąc ze słów starca, gdy nagle amulet zaświecił pięknym, błękitnym światłem. Zacisnęła rękę na półksiężycu i porażona blaskiem zamknęła oczy.
Gdy je otworzyła, stała na zatłoczonym targu. W jej stronę biegł chłopak w turbanie, którego goniła spora grupa ludzi. Zdawało się, że młodzieniec jest w tarapatach. „Pomogę mu” postanowiła w duchu Julia i kiedy chłopiec przebiegł koło niej, rozsypała pomarańcze z pobliskiego straganu. Zdecydowanie spowolniło to pościg i pozwoliło chłopcu na ucieczkę.
Po tej przygodzie Julka zaczęła przechadzać się po targu. Widziała tam najróżniejsze rzeczy: piękne dywany, skrzynie wypełnione muszlami, wielkie beczki z kolorowymi przyprawami, wielobarwne, złocone tuniki, burnusy i chusty, kryształowe figurki przedstawiające budowle, ozdoby ze złota i srebra. Widok tych różności tak zachwycił dziewczynkę, że zaparło jej dech w piersiach. Zauroczona wyciągnęła rękę i dotknęła misternie zdobionej bransolety, na której mieniły się w słońcu symbole półksiężyców. W tym momencie właściciel straganu złapał ją za rękę i krzyknął „Złodziejka!” Wokół Juli zapanował chaos, wszyscy coś krzyczeli, przepychali się, ktoś zawołał policję. Nagle, jak spod ziemi, wyrósł chłopak, którego Julia uratowała przed pościgiem.
- Chodź za mną - powiedział. Julia skorzystała z propozycji bez wahania.
Kiedy uciekinierzy znaleźli już bezpieczne schronienie, chłopak przedstawił się. Miał na imię Sindbad.
- Jestem kupcem z „Baśni tysiąca i jednej nocy”, ale skąd ty się tu wzięłaś? Nigdy cię nie widziałem w mojej baśni – zagadnął dziewczynkę.
- Przyleciałam tu samolotem z moimi rodzicami. Właśnie, a gdzie moi rodzice? – Julia uzmysłowiła sobie, że do tej pory nie myślała o mamie i tacie. – O jakiej baśni ty mówisz? Co tu jest grane? – miała mętlik w głowie.
Sindbad wyjaśnił jej, że są w baśni, a ona stała się jej częścią.
- Zakłóciłaś porządek historii, a to niesie za sobą poważne konsekwencje. Nie powinno ciebie być na tym targu. A ja powinienem zostać złapany - powiedział.
- Ale jak to możliwe. Ja jestem realna, więc nie mogę być częścią baśni!
- Znajdujesz się w świecie baśni. A ponieważ jesteś w świecie baśni, sama jesteś baśnią, a przynajmniej będziesz nią, dopóki nie odnajdziesz drogi do realnego świata. Na tym jednak moja wiedza się kończy. Nie umiem ci pomóc. Zanim tu trafiłaś, z pewnością spotkałaś kogoś obdarzonego wielkim umysłem. To był Mędrzec. On da ci wskazówki do tego, jak wrócić do rodziców. Spotkałem go dwa dni temu. Zapowiedział twoją wizytę w mojej baśni i kazał ci to przekazać - powiedział Sindbad podając jej zwykły kamień – Powiedział również, że jeśli będziesz potrzebowała pomocy, masz mocno ścisnąć amulet w dłoni i przywołać go w myślach, a on ci pomoże.
Julia pomyślała o jakim Mędrcu może mówić ten młodzieniec, przecież ona nikogo takiego nie spotkała… i nagle ją olśniło – Zaklinacz! Z rozmyślań wyrwał ją głos chłopaka:
- Nie stój tak! Bierz ten kamień! Muszę wracać do swojej opowieści. Jestem głównym bohaterem i nie może mnie w niej zabraknąć.
Julia wzięła kamień do ręki i nie omieszkała powątpiewająco zauważyć: „Kawałek zwykłej skały ma mi pomóc? Też mi coś!”. W tym momencie świat wokół niej zawirował. Zakręciło się jej w głowie, upadła i zemdlała. Gdy się ocknęła, zobaczyła wielką skałę. Usłyszała tętent kopyt i spostrzegła zbliżających się jeźdźców. Wystraszona schowała się za dużym kamieniem. Jeźdźcy dojechali do skały, zsiedli z koni i podeszli do skały. Najwyższy i zarazem wyglądający na najgroźniejszego z nich powiedział:
- Sezamie otwórz się!
- Jestem w kolejnej baśni – „O Ali Babie i czterdziestu rozbójnikach” – domyśliła się dziewczynka.
Ali Baba z rozbójnikami weszli do skały niosąc ciężkie worki. Julka wśliznęła się za nimi. Zrobiła to nieopatrznie, bo teraz była w pułapce. Za jej plecami skała zamknęła się a przed nią rozbójnicy wyładowywali łupy. „Po co tu wchodziłaś?” – skarciła się w duchu. W głębi duszy jednak znała odpowiedź na to pytanie. To jej wrodzona ciekawość popchnęła ją do tego czynu. Chciała zobaczyć na własne oczy tę baśniową jaskinię pełną bogactwa, złota, diamentów i kosztowności. A teraz jej sytuacja rzeczywiście nie przedstawiała się zbyt ciekawie. Rabusie wychodząc, będą musieli ją zauważyć. Złapią ją, a może nawet zabiją. Takie właśnie myśli kołatały się po głowie Julki. Wtedy przypomniała sobie słowa Sindbada, zacisnęła dłoń na amulecie i wyszeptała „Mędrcze potrzebuję cię właśnie teraz”. W tym momencie poczuła na sobie czyjś wzrok. Otworzyła oczy, spodziewając się zobaczyć staruszka, ale to niestety nie był on, tylko brzydki, niechlujny, brodaty, przysadzisty i bezzębny mężczyzna. „Hej, kompani! Mamy tutaj nieproszonego gościa!” – zawołał do towarzyszy. Wszyscy rozbójnicy przybiegli natychmiast i zebrali się wokół wystraszonej dziewczyny. Zaczęli debatować nad jej losem, jakby jej obok nich nie było. Padały różne propozycje: zasztyletować, obedrzeć ze skóry, wyrwać jej język i wiele innych. Wszystkie przerażały Julię coraz bardziej. W pewnym momencie jeden z nich, który wyglądał na przywódcę uciszył cała zgraję i odezwał się spokojnie: „Weźmy ją do obozu, może zgarniemy za nią niezłą sumkę. Wygląda na bogatą, a zabić zawsze ją zdążymy”. Dziewczyna spojrzała na wybawcę i zauważyła w jego oczach coś znajomego. Czyżby to był JEJ mędrzec? Nie zdążyła jednak zastanowić się nad tym, bo została poderwana z ziemi i siłą wyprowadzona z jaskini.
W obozie przywiązano ją do palmy. Była głodna i spragniona. Zapadał zmrok i robiło się coraz chłodniej. Tęskniła za rodzicami. Jeden z rozbójników ulitował się nad nią i pozwolił jej, pod czujnym okiem strażnika, usiąść przy ogniu. Wtedy usiadł obok niej brodaty przywódca, w którym dziewczyna rozpoznała Zaklinacza – teraz była już tego pewna. Mędrzec dał jej do zjedzenia miskę grochu. Miała do niego całe mnóstwo pytań. Zanim jednak zdążyła je zadać, mężczyzna powiedział, a raczej wyszeptał: „Ciiii, nie teraz. Przyjdzie czas. Teraz jedz.” Gdy Julka wzięła łyżkę do ust, znów poczuła te dziwne zawroty głowy. Nie, żeby były nieprzyjemne, ale przez nie na chwilę zapominała, gdzie się znajduje.
Pełną świadomość odzyskała po kilku sekundach, a może nawet minutach? Te zawroty głowy powodowały, że traciła poczucie czasu. Stała w zamku. Obok niej przebiegła służąca z naręczem kołder. „Pomóż mi!” – krzyknęła do Julii. Dziewczyna podniosła jedną z kołder, która właśnie upadła kobiecie i pobiegła za nią. Scena, jaką zobaczyła po wejściu do komnaty, sprawiła, że krzyknęła z zachwytu, przez co została ofuknięta przez pokojówkę. Służącym nie wolno było wydobywać głosu, jeśli nie byli o to wyraźnie poproszeni. Zobaczyła śliczną, młodą, długowłosą, delikatną, o jasnej cerze dziewczynkę na stosie kołder. Obok jej łoża stała starsza matrona, zapewne królowa, która głośno powątpiewała, czy dziewczynka jest księżniczką. Otóż Julia znalazła się w kolejnej baśni „Królewna na ziarnku grochu”, z czego już po chwili zdała sobie sprawę. „Jak ja się tu dostałam?” – zaczęła zastanawiać się dziewczynka - „Chwileczkę, pomyślmy. Pierwszy był talizman. To on przeniósł mnie na targ, gdzie zobaczyłam tą przepiękną bransoletę z półksiężycami. Później ten kamień – to jego dotknęłam i znalazłam się przed skałą, a przecież skała to też kamień. A kiedy spróbowałam grochu, znalazłam się w baśni, której główna postać to księżniczka śpiąca na ziarnku grochu”. Julka jednak nie zdążyła dojść do żadnych konstruktywnych wniosków, bo usłyszała tuz nad głową rozgniewany głos pokojówki: „Pomożesz mi w końcu, czy mam sama to wszystko ścielić?!”. Dziewczynka zabrała się za układanie pierzyny na pierzynie, aż w końcu powstał wysoki stos, jeszcze większy od tego, który Julia zobaczyła tuż po przybyciu. Zadowolona z siebie, spojrzała jeszcze raz na swoje dzieło i pomyślała: „Ale wygody, też bym tak chciała…”. Powróciła nagle myśl o rodzicach. Bardzo chciała już do nich powrócić. „Muszę znaleźć Mędrca” – z tą myślą wybiegła pałacowymi schodami, nie zwracając uwagi na krzyczącą za nią pokojówkę. Nagle się zatrzymała, bo dostrzegła człowieka. Wyglądał na lokaja. Człowiek wyraźnie dawał jej jakieś znaki. Zrozumiała, że ma z nim wyjść z pałacu. Julia rozpoznała w nim Mędrca. Dziewczynka miała setki pytań: „Jak się tu znalazła?”, „Dlaczego?”, „Gdzie się znajduje?”, „ Kiedy wróci do domu?” i wiele innych. Nie zdążyła jednak nic powiedzieć, bo starzec rzekł:
- Wiem jakie myśli kołatają ci się po głowie. Jak się tu znalazłaś? Podczas lotu samolotem uderzyłaś się w głowę, a przeniosłaś się tu dlatego, że to było twoje przeznaczenie. Masz tu do wykonania jakąś misję. Nie wiem niestety jeszcze jaką. Z baśni do baśni przenosisz się dzięki Baśnioportom i jak przyjdzie czas to sama baśń ci podpowie, jakie masz zadanie do wykonania. Jak się już domyśliłaś, Baśnioportami były talizman, kamień oraz ziarenko grochu. Dlatego jesteś teraz w „Księżniczce na ziarnku grochu „ i będziesz się przenosić z jednej baśni do drugiej, „ślizgając się po niej”, nie wpływając znacząco na jej przebieg, dopóki nie natrafisz na swoje zadanie i nie wypełnisz misji. Następnie będziesz musiała znaleźć przedmiot, który jest związany z twoim światem. Musi to być przedmiot, z którym miałaś ostatnio do czynienia. Talizman, który ci podarowałem, pozwala ci również ściągnąć mnie myślami do ciebie. Dzięki niemu wiem, gdzie się znajdujesz. Chroń go. Nie jesteś pierwszą dziewczynką, która zabłądziła w świecie baśni. A bez talizmanu nie będę mógł ci pomóc.
- Co stało się z poprzednimi dziewczynkami? Wróciły do swoich rodzin, do swojego świata? – spytała.
- Jedne tak, a inne nie. To wszystko zależało od nich samych, od ich postępowania - wyjaśnił.
- Skąd mam wiedzieć, które przedmioty są Baśnioportami? Do tej pory trafiałam na nie zupełnie przypadkowo – zmartwiła się Julka.
- I w dalszym ciągu tak będzie. Nie obawiaj się jednak. Sama baśń będzie podsuwała ci te przedmioty. Zrobi to dlatego, że jesteś jej niepotrzebna, bo nie jesteś dla niej nawet bohaterem epizodycznym. W baśni, która znacząco wpłynie na twój los, musisz zostać bohaterem głównym. Jesteś oczytaną dziewczynką i masz bujną wyobraźnię, bo inaczej nie znalazłabyś się w naszym świecie. Wiesz zatem, co oznacza bycie bohaterem epizodycznym i głównym. Ten pierwszy nie ratuje świata, pojawia się najczęściej tylko raz, nie wie i nie rozumie zbyt wiele. Potrafi wykonywać w kółko tą samą, z góry ustaloną czynność, nie zastanawiając się nad jej sensem. Bohater główny natomiast ma do wykonania jakąś misję i jeśli mu przeszkodzisz, będziesz musiała go zastąpić. Mało brakowało, a wydarzyłoby się to u Sindbada, ale nie był to jeszcze twój czas, nie byłaś gotowa, dlatego nasz bohater zdenerwował się na ciebie. Musisz być bardziej rozważna w swoim postępowaniu. Nie działaj pochopnie a wszystko będzie dobrze. Rozglądaj się, obserwuj otoczenie, ludzi i bądź wrażliwa, a zauważysz to, co powinnaś. Teraz powinnaś już poradzić sobie sama.
- Jak to? Czy to oznacza, że mnie zostawiasz? - spytała przerażona.
- Tak. Muszę to zrobić. Jestem tylko baśniowym przewodnikiem – Mędrcem, ale nie mogę być stale przy tobie – wyjaśnił.
- Zanim odejdziesz odpowiedz mi na ostatnie pytanie – co się stało z dziewczynkami, które nie wypełniły misji, dokonały złych wyborów?
- W świecie realnym zasnęły i nigdy się nie obudziły. Nie umarły jednak. Ciągle mogą wrócić do swojego świata, jednak z dnia na dzień szansa na powrót jest coraz mniejsza. Dziewczynki te są coraz starsze. Niektóre z nich to dorosłe kobiety, a dorosłym często brakuje wyobraźni. Jeśli jednak uwierzą i zrobią dużo dobrego, jest dla nich jeszcze nadzieja. A teraz już naprawdę muszę znikać. Jak będziesz mnie bardzo potrzebować, pomyśl o mnie. Pamiętaj jednak, że tylko dobra myśl mnie do ciebie przyprowadzi – to powiedziawszy Mędrzec zniknął.
Julia czuła, że powinna wejść z powrotem do pałacu. Po tym co powiedział staruszek, wierzyła w swoje przeczucia. Weszła więc do budynku. Jej wzrok przyciągnęło ogromne lustro. Dziewczyna poczuła znajome mrowienie w koniuszkach palców, jakie towarzyszyło jej przed każdą baśnioportacją, z czego dopiero teraz, tak naprawdę, zdała sobie sprawę. Dotknęła tafli lustra i jak podejrzewała, przeniosła się do kolejnej baśni.
Stała w rogu pokoju, a raczej wielkiej, bogato zdobionej komnaty. Wokół panował półmrok. Nagle usłyszała ponury, przenikliwy i przeszywający do szpiku kości głos: „Lustereczko, lustereczko powiedz przecie, kto jest najpiękniejszy w świecie?”. Julia poczuła, że nie powinno jej tu być i chyłkiem wymknęła się z komnaty, zanim została zauważona przez złą królową. Na szczęście udało jej się. Pomyślała, że skoro już tu trafiła, to bardzo chciałaby zobaczyć siedmiu krasnoludków. Oczywiście tylko z daleka, żeby nie wpłynąć na przebieg baśni. Postanowiła wyjść z zamku, ale długo wędrowała zamkowymi korytarzami. Raz szła w prawo, a raz w lewo. Czasem z kolei wybierała korytarz na wprost. Porządnie już zmęczona pytała się w duchu: „Czemu w tym zamku musi być taki labirynt korytarzy? Na dodatek nie ma żadnych drogowskazów!”. Po pół godzinie, niezauważona przez nikogo, dotarła do bramy wejściowej.
Na zewnątrz panował mróz i ziąb. Wiedziona instynktem zaczęła brnąć w śniegu. Dotarła na skraj lasu. W tym momencie usłyszała wesołą piosenkę: „Hej ho, hej ho do pracy by się szło…”. To były oczywiście krasnoludki, idące do kopalni diamentów, w której codziennie pracowały. „Chciałabym ich poznać osobiście”- rozmarzyła się Julia - „ale przecież nie mogę wpływać na baśnie, jeśli one tego nie chcą, więc nie powinnam się zaprzyjaźniać z ich bohaterami” – doszła do wniosku. Stanęła za drzewem i z ukrycia obserwowała przechodzące karzełki. Były rozkoszne, takie jak sobie je zawsze wyobrażała. Na czele grupy szedł krasnal w okularkach, grubiutki i zabawny. To był Mędrek. Za nim truchtał drugi, ubrany na czerwono i z wyraźnie niezadowoloną miną. Julia usłyszała „Idziesz za szybko Mędrku!” – a za moment – „Możesz szybciej?”. „To na pewno wiecznie niezadowolony Gburek” – domyśliła się dziewczynka. Kolejny skrzat niósł kilof, który był większy od niego samego. Minę miał bardzo pogodną. Wyglądał zabawnie. Był to Wesołek. Czwarty z nich ciągle kichał, niemal bez przerwy i Julia zdecydowała, że musi to być Apsik. Śpioszek ciągle ziewał, a było to tak charakterystyczne zachowanie, że każdy bez trudu by go po tym rozpoznał. Za Śpioszkiem szedł bardzo cichutki i nieśmiały krasnal Nieśmiałek. Na końcu jednak szła najśmieszniejsza z wszystkich postaci, w za długiej szacie. Krasnoludek ciągle się potykał, to o ubranie, to o korzeń, to o swoje własne nogi - Gapcio. Wszystkie krasnale przeszły ze śpiewem na ustach, jakby były bardzo zadowolone ze swojego życia.
Julia zamyśliła się i utkwiła wzrok na czymś błyszczącym na konarze drzewa. To był zwykły sopel, który jednak, nie wiadomo czemu, przyciągnął uwagę dziewczynki. Podeszła do niego, chociaż nie wiedziała, czego może się spodziewać. Poczuła znajome mrowienie. Dotknęła sopla i zanim zdążyła pomyśleć, że szkoda, że nie zobaczyła samej Królewny Śnieżki, poczuła zawrót głowy.
W lodowym zamku stanęła przed nią królowa. Sprawiała wrażenie potężnej, władczej, ponurej i niezadowolonej. Wyglądała majestatycznie, ale i złowrogo. Była zimna, a wokół jej głowy lśniła korona utworzona z sopli lodu. „Wreszcie pojawiłaś się w moim zamku. Czekałam na ciebie.”-powiedziała do Julii. Julia zdziwiła się, ale nie odezwała się słowem. Rozejrzała się po lodowej komnacie i ujrzała chłopca klęczącego na podłodze. Przed sobą miał rozsypaną lodową łamigłówkę, którą usilnie starał się ułożyć. Nic innego go nie obchodziło. Pochłonięty swoim zajęciem, nawet nie zauważył przybycia Julii. Królowa odezwała się do dziewczyny: „Wiem, że nie jesteś prawdziwą Gerdą. Wiem też dlaczego tu się znalazłaś i czego ci potrzeba. Chcesz wrócić do domu, do rodziców, więc mam dla ciebie propozycję, która pomoże ci osiągnąć cel. Czy chcesz ją usłyszeć?”. „Oczywiście, że chcę.” – bez zastanowienia odparła Julka. Tak bardzo chciała zobaczyć już swoich rodziców! Wędrówka po baśniach była bardzo interesująca, ale i męcząca. Chciała być już w domu z mamą i tatą i postanowiła, że zrobi wszystko, aby tak się stało. Pójdzie na każdy układ i skoro ta Królowa Śniegu może jej pomóc, to nawet nie będzie się zastanawiać.
- A więc mam dla ciebie propozycję. Przyprowadzisz do mnie, na umówione miejsce, w wyznaczonym czasie, prawdziwą Gerdę. Masz na to tylko dobę. Czasu masz mało więc się spiesz. Gerda nie może dotrzeć wcześniej do zamku. Dzięki tobie znów będę najpotężniejsza. Odzyskam moc otwierania drzwi z baśni do baśni, ale również z baśni do twojego świata. Będziesz uratowana i twoja wędrówka się skończy – czarowała Julię zła królowa.
„To z pewnością jest to, czego szukałam i o czym mówił Mędrzec” – pomyślała dziewczynka – „Ta kobieta mi pomoże, a znalezienie Gerdy to moja Misja.” Julia czuła się przy królowej bardzo dziwnie i pragnęła jedynie tego, czego chciała ta biała zimna kobieta. Teraz chciała tylko znaleźć Gerdę i doprowadzić ją do Śnieżnej Polany. Cóż to za śmieszna cena za odzyskanie własnego życia! Oczywiście, że Julia się na to zdobędzie. To będzie dziecinna zabawa i wróci do domu.
Dziewczyna ciepło ubrana przez królową wyruszyła natychmiast. Zastanawiała się tylko czemu ciało ma ciepłe, ale wokół serca czuje chłód. To było bardzo dziwne uczucie. Nie miała czasu jednak użalać się nad sobą. Po trzech godzinach wędrówki spotkała białego niedźwiedzia polarnego. Ten przemówił:
- Dokąd idziesz piękna dziewczynko? Pewnie jesteś zmarznięta i głodna?
- Nieszczególnie – odparła – a w ogóle co cię to obchodzi?
- Nie musisz być niegrzeczna, tylko zapytałem. Mam na imię Tubus i mogę ci pomóc dotrzeć tam, gdzie chcesz. Wystarczy tylko poprosić. Wypadałoby się też przedstawić – zwrócił uwagę miś.
„No cóż, nie jest to chyba zbyt wysoka cena. Rzeczywiście odczuwam zmęczenie”- pomyślała Julia a głośno powiedziała:
- Mam na imię Julia i rzeczywiście bolą mnie już nogi. Zawieź mnie proszę do Zimnego Lasu do Gerdy.
- Ach tak, to ta dziewczynka, która szuka swojego brata. Słyszałem o jej odwadze i determinacji. Czy jesteś jej przyjaciółką? Chcesz jej pomóc? – spytał niedźwiedź.
- Oczywiście, jestem jej bratnią duszą i chcę pomóc jej dotrzeć do Królowej Śniegu. Ona więzi jej brata – skłamała dziewczyna. Już po sekundzie jednak pomyślała: „Czemu ja kłamię, przecież nigdy tego nie robiłam? Co się ze mną dzieje?”, ale głośno nic nie powiedziała. Za pozwoleniem polarnego niedźwiedzia, siadła na jego potężnym grzbiecie i popędzili w stronę lasu.
Dotarli tam szybko i równie szybko odnaleźli Gerdę. Julia starała się być bardzo miła dla nowo poznanej dziewczynki. Opowiedziała jej, co widziała i skłamała, że królowa chce oddać Kaja na Śnieżnej Polanie. Gerda słuchała w milczeniu całej opowieści, aż w końcu się odezwała:
- Słyszałam, że przyjdzie taki dzień, kiedy przyjdzie do mojej baśni dziewczynka, która mi pomoże. To z pewnością jesteś ty! Ufam ci. Tak się cieszę, że będę miała towarzyszkę w dalszej podróży i pomoc w odzyskaniu brata!
„To było prostsze niż się spodziewałam” – pomyślała Julia, a głośno powiedziała:
- Nie zwlekajmy zatem. Im szybciej będziemy na Śnieżnej Polanie tym lepiej.
W drodze powrotnej pomógł im usłużny niedźwiedź polarny, który w całej tej historii był postacią zdecydowanie pozytywną. Cieszył się również, że dotąd, z mało istotnego epizodycznego bohatera, stał się nieco ważniejszym epizodycznym bohaterem. Było to dla niego wielkie wyróżnienie. Czuł się ważny. Do tej pory jego rolą była jedynie ucieczka przed saniami Królowej Śniegu, a teraz, proszę! Wiezie na swoim grzbiecie dwie główne bohaterki! Gerda również była bardzo szczęśliwa. Nareszcie ta baśń skończy się tak, jak ona sobie wymarzyła. We dwie z łatwością pokonają złą królową i nie będą potrzebne jej gorzkie łzy. Jakże oboje się mylili, chociaż jeszcze tego nie wiedzieli!
Po dotarciu na Śnieżną Polanę, od razu zobaczyli złą królową.
- Wreszcie jesteście! – krzyknęła polarna dama – przyprowadź mi tu tą małą jędzę Julio!
Gerda w pierwszym momencie nie zrozumiała słów Królowej, ale niedźwiedź zrozumiał aż za dobrze. Skoczył na Królową Śniegu, ale ona niestety była szybsza. Machnęła swą lodową różdżką i zamieniła Tubusa w niedźwiedzią bryłę lodu. Krzyknęła do Julki: „Czy dotrzesz w końcu do mnie z tą małą czy sama mam do was podejść? Ale wtedy zapomnij o naszym układzie!”.
Niebo nad ich głowami robiło się jeszcze ciemniejsze niż było dotąd. Zakotłowały się śniegowe, niemal czarne chmury. Zawiał silny wiatr. Cała lodowa przyroda jakby krzyczała: „Nie rób tego Julio! Nie wolno ci!”. Dziewczyna zdawała się nie słyszeć jęków wiatru, zawodzenia nadciągającej burzy śnieżnej. Dalej prowadziła niby przyjaciółkę do zimnej królowej. Gerda, po wielotygodniowej wędrówce pełnej przygód, nie miała nawet siły się wyrywać. Straciła wszelką nadzieję. Wyszeptała tylko: „Julio popełniasz błąd. Moi rodzice… tak ich kocham, a mogę ich więcej nie zobaczyć”. Na dźwięk słowa „rodzice” i „kocham” Julia poczuła ciepło w sercu i zdała sobie sprawę ze swojego błędu. Puściła Gerdę wolno i krzyknęła do niej:
- Uciekaj!
- Nie mogę, ona ma mojego brata! – odparła tamta.
Królowa widząc rozwój sytuacji zawołała:
- Ty niewdzięczna dziewko! Teraz zgniecie wszyscy, a ty umierając w baśni, umrzesz również w świecie realnym i nigdy nie powrócisz do swojego świata. Wyciągnęła swoja różdżkę i skierowała ją w kierunku Gerdy. Tym samym popełniła wielki błąd, z którego zdała sobie sprawę kilka sekund później. Julia wyjęła z kieszeni swój talizman, który świecił teraz jaskrawym, niebieskim światłem. Skierowała snop tego światła w kierunku złej królowej. Wstrętna wiedźma zaczęła maleć i maleć aż stała się nie większa niż kciuk Gerdy. Dziewczynka wzięła ją w dwa palce i stwierdziła:
- Mam pomysł co z tobą zrobimy. Mam tu szklaną kulę, w której trwa wieczna zima ze sztucznym śniegiem. To będzie twoje królestwo, Królowo Śniegu. Dzięki temu baśń nie zostanie zapomniana, bo żadna z postaci nie zniknie, a my będziemy żyli długo i szczęśliwie. Julio, czy możesz odczarować swoim talizmanem mojego brata i Pana Niedźwiedzia? Na pewno to potrafisz.
- Oczywiście. Postaram się zrobić, co w mojej mocy – skierowała snop niebieskiego światła na Kaja, a później na Tubusa. Dziewczynki z radością obserwowały, jak topnieje lód na grzbiecie niedźwiedzia i jak brat Gerdy budzi się z letargu.
- Dziękuję ci Julio – ze wzruszeniem powiedziała Gerda.
- To był mój obowiązek. Przepraszam tylko za to, że tej złej królowej udało się mnie omamić i tak późno dotarło do mnie, co jest właściwe.
- Nigdy nie jest za późno na poprawę i na zmianę swojego postępowania. Najważniejsze jest, żebyśmy w końcu zdali sobie sprawę, że postępowaliśmy źle i potrafili to naprawić, a ci co mają otwarte serca zawsze nam wybaczą – odezwał się Tubus.
- Przykro mi będzie się z tobą rozstawać – powiedziała Gerda – czuję, że zostałybyśmy prawdziwymi przyjaciółkami. Mam coś dla ciebie. Ile razy historia się powtarzała i ile razy szłam po mojego brata, w zimnie i zawiei, o chłodzie i głodzie, to zawsze miałam to przy sobie. Jest to coś, co dał mi pewien staruszek. Kazał jednak obiecać, że kiedy zjawi się dziewczynka, która uratuje mojego brata i mnie, podaruję jej ten drogocenny przedmiot. Czekałam na ciebie Julio bardzo długo, a teraz przekazuję to tobie – rzekła Gerda podając dziewczynce książkę.
- Dzięki tej książce nigdy o nas nie zapomnisz, a i my będziemy cię zawsze pamiętać – zaszlochał niedźwiedź.
- Oczywiście, że was nie zapomnę. Uwielbiam czytać książki i będę zawsze mieć was w swoim sercu, przeżywać wasze przygody tak, jakbym sama w nich uczestniczyła. Teraz wiem to na pewno, że baśń żyje, dopóki jest opowiadana, książka żyje dopóki jest czytana, a jej autor żyje, dopóki się o nim mówi. Pomogliście mi to zrozumieć i bardzo wam dziękuję – to mówiąc Julia wzięła do ręki książkę, której tytuł brzmiał: „Baśnie z całego świata”.
Julia podniosła powieki. Leżała na szpitalnym łóżku w obcym miejscu. Obok niej mama szlochała a tata chodził po pokoju w tą i z powrotem. „Mamo, co się stało?” – spytała cichym głosem Julka. Rodzice jak na komendę spojrzeli na swoja córkę i popłakali się z radości.
- Byłaś w śpiączce córciu. Mieliśmy straszne turbulencje, samolot musiał awaryjne lądować, a ty przez trzy dni nie mogłaś odzyskać przytomności, ale teraz już wszystko będzie dobrze – obiecał tata.
- Wiem, że będzie dobrze – odpowiedziała dziewczynka. W tym momencie poczuła pod ręką cos twardego. Co to? – spytała.
- Kupiliśmy ci książkę, bo wiemy jak je kochasz i wierzyliśmy, że z książką będzie ci raźniej. Jest to zbiór baśni z całego świata. Mama czytała ci godzinami, kiedy leżałaś w szpitalu.
Julia jednak wiedziała, skąd wzięła się ta książka. To nie rodzice - to Gerda. Z czułością podniosła książkę, a pod nią zobaczyła talizman w kształcie półksiężyca.
- Skąd się to tu wzięło mamo? - spytała
- Co to? Nie mam pojęcia córciu. Jeszcze przed chwilą tego tu nie było, przynajmniej ja tego nie widziałam. No ale teraz zaśnij, wyglądasz na wyczerpaną. Musisz dużo odpoczywać.
Julia zamknęła oczy. Rzeczywiście była zmęczona, ale i szczęśliwa. Ona wiedziała skąd wziął się ten talizman. Była tego pewna.
Klaudia Tujek