Teoria agencji – jedna z koncepcji teoretycznych ładu korporacyjnego (corporate governance). Teoria przedstawia przedsiębiorstwo jako sieć kontraktów, zwanych związkami agencji, zawartych pomiędzy poszczególnymi uczestnikami, do których z reguły zalicza się udziałowców, menedżerów oraz kredytodawców.
W latach 60. i 70. XX wieku ekonomiści tacy jak Kenneth Arrow czy Wilson starali się opisać problem dzielenia ryzyka, który powstaje, gdy partnerzy mają inne podejście do ryzyka. Teoria agencji rozwinęła temat dzielenia ryzyka, włączają tzw. „problem agencji”, występujący, gdy współpracujące strony mają inne cele oraz podział pracy. Szczególnie dotyczy to związku agencyjnego, w którym jedna strona (przełożony) deleguje pracę drugiej (agentowi). Teoria agencji stara się opisać tę relację używając metafory kontraktu.
Problem agencji, który powstaje, gdy:
występuje konflikt celów i pragnień pomiędzy agentem i przełożonym
występują trudności lub wysokie koszty weryfikacji przez przełożonego tego co właściwie agent wykonuje
Problemem dzielenia ryzyka, który powstaje, gdy agent i pryncypał mają inne podejście do ryzyka.
Teoria ta zajmuje się wyborem najefektywniejszej formy kontraktu w związku przełożony-agent, przyjmując założenia na temat ludzi (np. ograniczona racjonalność, niechęć do ryzyka), organizacji (np. konflikt celów pośród członków) oraz informacji (np. informacji jako towaru, który można kupić). W szczególności czy kontrakt oparty na wynikach (akcje, transfer praw własności) jest wydajniejszy od opartego na zachowaniu (pensje).
Teorii agencji można użyć w różnych zestawieniach, poczynając od zagadnień na poziomie makro, jak polityka urzędów regulujących, kończąc na poziomie mikro jak wina, kłamstwo oraz inne ekspresje własnej korzyści. Najczęściej używano teorii agencji w kontekście zagadnień organizacyjnych jak: wynagrodzenia, przejęcia, strategie dywersyfikacji, związki w zarządzie, struktura finansowa i własnościowa, integracja pionowa i innowacje.
Tulipomania, tulipanomania – określenie używane do opisania zjawiska panującego w XVII-wiecznej (szczególnie w latach 1636-1637) Holandii, wiążącego się z ogromnym wzrostem cen za cebulki tulipanów oraz niebywałą modą na te kwiaty.
Tulipany przybyły do Europy z Imperium osmańskiego w połowie XVI wieku. Szczególną popularność osiągnęły w Zjednoczonych Prowincjach Niderlandzkich, głównie za sprawą bogacącej się klasy średniej oraz arystokracji, które zaczęły konkurować ze sobą co do posiadania najrzadszych odmian tulipanów. Ich uprawa w Holandii została zapoczątkowana prawdopodobnie w 1593 r. przez Charlesa de L'Écluse (Kluzjusz, łac. Carolus Clusius), któremu udało się wyhodować odmianę znoszącą zimniejszy klimat od tego jaki panował w Turcji. Cebulki przesłał mu Ogier de Busbecq, ambasador cesarza Ferdynanda I na dworze Sulejmana Wspaniałego. Kluzjusz, jeden z najbardziej znanych botaników początku XVII wieku, przeprowadzał badania, krzyżując różne odmiany tulipanów. Pewnego dnia przedmiot jego badań wykradziono z ogrodów uniwersyteckich. Niedługo potem holenderskie tulipany zostały zaatakowane przez wirusa pstrości tulipana (TBV), który sprawiał, że płatki tulipana przybierały niespotykane wcześniej kształty o brzegach postrzępionych i pofałdowanych. Wówczas nie znano przyczyny tego zjawiska, wiedziano jednak, że nie jest przekazywane przez nasiona, a jedynie przez cebulki, z pewną nieprzewidywalnością. Ponieważ jest to objaw choroby, zarażone okazy często marniały, co było kolejnym elementem ryzyka. Ta anomalia ogrodnicza stała się przyczyną rozwoju niderlandzkiej "gorączki tulipanowej"[1]. Kwiaty stały się niebawem symbolem luksusu i pozycji społecznej.
W 1623 r. pojedyncza cebulka najbardziej pożądanych odmian osiągała cenę nawet 1 tys. guldenów (średni roczny dochód w Niderlandach wynosił wtedy ok. 150 guldenów). Zdarzało się, że zamieniano nieraz tulipany za nieruchomości, ziemię czy bydło. Najlepsi kupcy zarabiali nierzadko ok. 6 tys. guldenów na miesiąc na handlu tulipanami. W 1635 r. odnotowano sprzedaż 40 cebulek za 100 tys. guldenów. Dla porównania tona masła kosztowała wtedy 100 guldenów, a 8 tłustych świń 240 guldenów.[potrzebne źródło] Najwyższą cenę osiągnęła słynna cebulka Semper Augustus, która została kupiona za 6000 guldenów w Haarlemie.
W latach 30. XVII wieku tulipanami handlowano na giełdach holenderskich miast. Niebywały popyt na te kwiaty sprawił, że wielu mieszkańców zaczęło spekulować na tym rynku (w taki sposób w jaki robi się to dzisiaj z papierami wartościowymi), licząc na zwielokrotnienie włożonego kapitału. Niektórzy sprzedawali wszystko co mieli, aby kupić upragnione sadzonki. Wiele osób dorobiło się fortun, inni stracili majątki.
Dochodziło do sytuacji, w których sprzedawano już posadzone tulipany albo te, które zamierzano posadzić (proceder ten nazwano "handlem wiatrem" - wind handel,[potrzebne źródło] a przypominał on istniejące na współczesnych rynkach kapitałowych kontrakty terminowe). W 1637 r. doszło do załamania rynku, co było spowodowane zbyt wygórowanymi cenami, na które nie było już chętnych. Drugim ważnym czynnikiem, który przyczynił się do krachu, było niewywiązywanie się kontrahentów ze zobowiązań wynikających z kontraktów gwarantujących zakup cebulek po określonych cenach w przyszłości. Zapanowała panika, w wyniku której tysiące ludzi stały się bankrutami (w ich posiadaniu znalazły się jedynie tulipany, które warte były zaledwie ułamek tego co zapłacili wcześniej). W najgorszej sytuacji byli ci, którzy na zakup tulipanów pozaciągali kredyty, a w wyniku krachu stali się niewypłacalni.
Kompania Mórz Południowych (ang. South Sea Company) – angielska spółka akcyjna, posiadająca królewski monopol na handel z Ameryką Południową. Kompania stała się słynna głównie z powodu powstania „bańki spekulacyjnej” (tzw. South Sea Bubble) na handlu jej akcjami. Cena akcjispółki osiągnęła szczytowy poziom w 1720 r., po czym doszło do gwałtownego załamania się kursu, co doprowadziło do fali spektakularnych bankructwna niespotykaną do tej pory skalę.
Początki[edytuj | edytuj kod]
Kompania została założona przez Lorda Skarbnika – Roberta Harleya w 1711 r. Główną przyczyną jej powołania była zbliżająca się ku końcowi wojna o sukcesję hiszpańską, z którą wiązano nadzieje na przyznanie Brytyjczykom prawa do prowadzenia handlu z koloniami hiszpańskimi w „Nowym Świecie”. Emisja akcji Kompanii zakończyła się sukcesem, do czego przyczyniła się m.in. gwarancja 6% odsetek. Niemniej jednak Traktat z Utrechtu (1713 r.), który doprowadził do zakończenia wojny, zawiódł w dużej mierze oczekiwania inwestorów. Przede wszystkim, na import niewolników do kolonii hiszpańskich został nałożony podatek, ponadto Kompania uzyskała zgodę na wysyłanie tylko jednego statku każdego roku. Pierwszy rejs handlowy z 1717 r. zakończył się umiarkowanym sukcesem. Jednakże wkrótce gubernatorem Kompanii został król Jerzy I, który zapewnił pewien prestiż całemu przedsięwzięciu. Oprócz tego Kompania zaczęła wypłacać akcjonariuszom 100-procentowe odsetki.
Hossa[edytuj | edytuj kod]
W 1720 r. na rynku zapanowała niebywała histeria, związana z akcjami Kompanii Mórz Południowych. Była ona rezultatem zaakceptowania przez Parlament propozycji przejęcia przez nią długu państwowego. Cała Kompania miała na zewnątrz fasadę zwykłej spółki handlowej, a w rzeczywistości było to wyrafinowane przedsięwzięcie Roberta Harleya, dzięki któremu zamierzał on pozyskać mechanizm finansowania pożyczek rządowych poprzez spekulacyjną grę na wzroście kursu akcji Kompanii. Rządowi udało się przekonać akcjonariuszy do pokrycia 10 mln funtów krótkoterminowych zobowiązań państwa, w zamian za emisję nowej serii akcji. W zamian za to rząd Jej Królewskiej Mości miał wypłacać Kompanii wieczystą „rentę”, która wynosiła 6% rocznie od powyższych 10 mln. Mimo że nad całym projektem zaczęły się zbierać ciemne chmury (m.in. Hiszpania niezbyt przychylnie patrzyła na brytyjską ekspansję handlową), a dotychczasowe wyniki spółki nie były obiecujące to inwestorów łudzono mirażami przyszłych zysków.
Działalność Kompanii skupiała się prawie wyłącznie na transporcie do Ameryki Południowej niewolników, kupowanych w Zachodniej Afryce. W ciągu 25 lat, podczas 96 kursów zdołano kupić 34 tys. niewolników, z których podróż przez Atlantyk przeżyło 30 tys. (śmiertelność wynosiła 15%).
Do gorączki zakupowej z 1720 r. przyczyniły się plotki rozpowszechniane przez mocodawców Kompanii, zgodnie z którymi miała ona osiągnąć w przyszłości „ogromne zyski”. Oprócz tego Kompania „sprzedawała” (w rzeczywistości przekazywała za darmo) akcje znanym osobistościom, które uwiarygadniały całe przedsięwzięcie swoimi nazwiskami.
Krach[edytuj | edytuj kod]
Wszystkie te okoliczności sprawiły, że kurs akcji wspiął się ze 100 funtów do 1000. Cały kraj opanowała mania inwestycji w udziały w Kompanii. Swoje oszczędności wkładali do spółki dosłownie wszyscy – od prostych chłopów do zamożnych lordów. Hossa związana z Kompanią Mórz Południowych przełożyła się także na kursy innych spółek, które teraz korzystały z nagłego zainteresowania „prostego ludu” rynkiem kapitałowym. Jedna ze spółek, korzystając z ogólnej ekscytacji i euforii, reklamowała się nawet jako „zyskowna kompania od przedsiębrania i wykonywania, ale nikt nie wie czego”[1], co świadczyło o ogólnych nastrojach rynku, który był w stanie kupować wszystko „w ciemno”. Po osiągnięciu poziomu 1000 funtów cena akcji Kompanii zaczęła z powrotem spadać i osiągnęła ponownie 100 funtów przed końcem 1720 r. Taka gwałtowna zmiana pociągnęła za sobą falę bankructw, w szczególności wśród inwestorów, którzy pozaciągali kredyty na kupno akcji. Teraz sytuacja uległa odwróceniu i akcjonariusze za wszelką cenę pragnęli pozbyć się swoich udziałów, co jeszcze bardziej pogłębiło zapaść na rynku. Jakby tego było mało, duża część akcjonariuszy skorzystała z „genialnego” pomysłu zarządzających Kompanii, aby oferować kupującym kredyty na zakup własnych akcji. Gdy nadeszła zapaść inwestorzy z „pożyczonymi akcjami” nie mogli za nie zapłacić w inny sposób, jak tylko poprzez ich sprzedaż, co również przyczyniło się do pogorszenia sytuacji. Wszczęte na polecenie Parlamentu śledztwo w sprawie Kompanii z 1721 r. wykazało ponadto ogromną skalę nadużyć i nieprawidłowości wśród jej dyrektorów. Pierwszy Lord Skarbnik – Robert Walpole, który od początku przeciwny był całemu pomysłowi, musiał włożyć wiele wysiłku w to, aby przywrócić nadszarpnięte zaufanie do rządu.
Sama Kompania istniała jeszcze do lipca 1855 r., ale jej głównym obszarem działalności pozostawała obsługa długu państwowego, a nie sam handel.
Kompania Missisipi – powszechna nazwa firmy udziałowej powstałej we Francji, gdy zakończyła sie rujnującą skarb wojna o hiszpańską sukcesję. Zyski z handlu transoceanicznego miały pokryć straty spowodowane wojną. Pomysłodawcą kupowania akcji, których cenę miały zabezpieczyć spodziewane zyski w Ameryce był szkocki ekonomista John Law.
W maju roku 1716 utworzono Banque Générale Privée ("Prywatny Bank Generalny"), który miał prawo emisji banknotów. Bank był prywatny, lecz 3/4 jego kapitału stanowiły rządowe obligacje i banknoty. W sierpniu 1717 Bank zakupił Kompanię Missisipi by pomóc w finansowaniu tworzenia francuskiej kolonii w Luizjanie.
W tym samym roku Kompania Missisipi wkroczyła na giełdę jako Compagnie d'Occident, której przyznano monopol na handel z Indiami Zachodnimi i Ameryką Północną. Bank z kolei zmienił swą nazwę na Banque Royale (Bank Królewski) w roku 1718, oznaczało to, ze sam król gwarantował wypłacalność firmy.
Kompania wchłonęła inne firmy, takie jak: Compagnie des Indes Orientales, Compagnie de Chine i stała się "Stałą Kompanią Indyjską" (Compagnie Perpetuelle des Indes) z dniem 23 maja 1719roku. Posiadała monopol handlu na wszystkich morzach. Akcje kompanii stały się rodzajem papierowego pieniądza nieznanego dotąd we Francji. Rezultatem spekulacji na gwałtownie rosnących w wartość akcjach było powstanie wielu fortun we Francji, a także w Wielkiej Brytanii, gdzie naśladowano doświadczenia francuskie tworząc równie monopolistyczną "Kompanię Mórz Południowych" (South Sea Company). A także w Holandii. W 1720 bank i kompanię połączono w jedną firmę a Lawa uczyniono Generalnym Kontrolerem Finansów (Controller General of Finances) by przyciągnąć inwestorów. Eksperyment Lawa był niezwykle udany, aż do momentu gdy okazało się, że kompanie nie przyniosą spodziewanych zysków i nie pokryją wartości akcji. Wówczas nastąpił krach.
Law spodziewał sie znacznie większych zysków z kompanii. Tak samo myśleli udziałowcy, którzy przekazywali sobie nawzajem opowieści o amerykańskim złocie [potrzebne źródło], po które wystarczy się schylić. W roku 1719 nastąpił kolejny boom inwestycyjny, który okazał się bańką spekulacyjną. W lutym roku 1720 płacono 10,000 liwrów za udziały, które w 1719 miały wartość 500 liwrów. W szczytowym momencie notowań wycena sięgała 130-krotnej wartości wskaźnika cena-zysk[1]. Po osiągnięciu ceny 15,000 liwrów, ich wartość gwałtownie zaczęła spadać latem1720 roku. W 1721 roku spadek wynosił już 97 %. Podobnej sytuacji doświadczyły Wielka Brytania gdzie mówiono o "pęknięciu bańki" (South Sea Bubble) i Holandia, gdzie rysowano karykatury przedstawiające "Handel powietrzem".
Całkowite załamanie nastąpiło w 1720, gdy przeciwnicy finansisty próbowali wymienić swe banknoty na złoto. Pod koniec roku Filip II Orleański zwolnił Lawa, który uniknąwszy rozszarpania przez Paryżan uciekł z kraju.