Co znaczy nic?
Mojemu synowi Dawidowi
ze wspomnieniem czasów, gdy był mały
Jak wiadomo hrabia August Wilkoński nie miał doktoratu, a że pisywał filozoficzne eseje, więc przybrał tytuł felczera filozofii. Ja i wielu moich komilitonów (patrz: słownik wyrazów obcych) mimo stopni i tytułów, też jesteśmy raczej felczerami. Jeden z nich, niedawno spotkany, opowiedział mi stary dowcip, który słyszałem jeszcze w czasach studenckich:
- Wszędzie się pogłębia dziś specjalizacja. A wiesz, co to znaczy? To znaczy, że trzeba wiedzieć możliwie dużo w możliwie małym zakresie. To dążenie prowadzi w granicy do tego, aby wiedzieć wszystko o niczym. Taki jest ideał specjalizacji.
- W samą porę mi ten dowcip przypomniałeś, bo właśnie mój sześcioletni synek zadał mi pytanie dotyczące "niczego" i szukam jakiegoś specjalisty, który by mi pomógł znaleźć na nie odpowiedź. Pytanie brzmi: Czy jeśli w jednym pokoju jest nic i w drugim jest nic, to jest to to samo nic, czy dwa różne nice?
- Poczekaj no. Nigdy się nad tym nie zastanawiałem, więc niech chwilkę pomyślę. Oczywiście, że są dwa nice. Jeden pokój jest większy, drugi mniejszy, jeden może być kwadratowy, drugi prostokątny, albo zgoła trójkątny. W jednym pokoju nic ma taki kształt, w drugim inny, w jednym jest większe nic, w drugim nic jest mniejsze...
- Chyba chcesz powiedzieć, że w jednym jest więcej niczego, a w drugim mniej. Ale co to znaczy więcej niczego? To chyba znaczy - mniej czegoś. W jednym pokoju nie ma na przykład firanek, a w drugim nie ma stołu.
- To, co mówisz, nie ma sensu. Przypomina mi to dowcip o kelnerze, który dostawszy od gościa zamówienie na wątróbkę bez buraczków, wrócił komunikując, że buraczków zabrakło, więc czy może być wątróbka bez kalafiora. W żadnym pokoju nie może być wszystkiego, więc choćby tam było bardzo dużo rzeczy, zawsze czegoś nie będzie, ale czy to znaczy, że tam nie ma nic?
- Wyrażajmy się ściśle, nie tyle nie ma nic, ile jest nic. Jest jakaś ilość niczego.
- No właśnie, czy można powiedzieć, że nic jest tam, gdzie jest coś?
- Chwileczkę, mój synek mówił o pokojach, w których naprawdę nie ma niczego...
- Dobrze, już sobie to wyobrażam. Zupełnie niczego, a więc ani firanek, ani stołu, ani krzeseł...
- Ani ścian, ani podłogi...
- No nie, gdyby nie było ścian, podłogi i sufitu, to nie byłoby pokoju. Zakładamy więc, że są ściany, sufit i podłoga, ale poza tym nie ma niczego.
- Nie ma okien i drzwi?
- Chyba drzwi są konieczne, aby był pokój.
- U sąsiada jest na poddaszu pokój bez drzwi. Wchodzi się przez klapę w podłodze.
- Odchodzimy od tematu. Mamy znaleźć odpowiedź na pytanie dotyczące niczego, a nie ustalać, co musi być, aby daną... rzecz, aby dany obszar przestrzeni mieszkalnej nazwać pokojem. Przyjmijmy więc, że wiemy co to znaczy "pokój" i załóżmy, że są dwa pokoje, w których jest wyłącznie to, co być musi, aby pomieszczenie było pokojem, a poza tym nie ma w nich niczego, to znaczy - przepraszam - właśnie jest w nich nic. Otóż twierdzę, że skoro te pokoje są różne, to również to nic, które w nich jest, ma inne właściwości, na przykład inne rozmiary, a więc jest w każdym pokoju inne.
- Uważasz więc, że nic przyjmuje w pewnym sensie cechy pomieszczenia, w jakim się znajduje?
- Tak jest.
- A więc w pokoju sześciokątnym nic jest sześciokątne, w kwadratowym - kwadratowe. A może w pokoju różowym nic jest różowe, a inne nic mogłoby być zielone, albo niebieskie w groszki...
- Teraz to już żartujesz.
- Więc jakie cechy może według ciebie posiadać nic?
- Niech chwilkę pomyślę, ale sądzę, że kształt; tylko kształt i rozmiary.
- Niech będzie, że tylko kształt i rozmiary. W każdym razie uważasz, że nic może mieć jakieś cechy, jakieś właściwości, ale czy w takim razie byłoby niczym? Słyszałeś zapewne, że fizyk Juliusz Hibner przedstawił pogląd, że ponieważ cząstki elementarne, te różne protony, elektrony i neutrina nie mają żadnych właściwości, dopóki ich nie zaobserwujemy, więc one zaczynają istnieć dopiero w chwili obserwacji, w chwili pomiaru, bo co nie ma żadnych właściwości, nie istnieje. Przeciwnie - istnieje, jest czymś to, co ma jakąkolwiek, choćby jedną określoną cechę. Gdyby jakieś nic miało określone cechy, gdyby mogło się różnić od innego niczego, byłoby niewątpliwie czymś.
- Chyba ci przyznam rację. Nic w jednym pokoju i nic w drugim pokoju to jest to samo nic. Ale w takim razie pozwolę sobie zauważyć, że samo pytanie twego synka jest bez sensu, bo jeśli w pokoju są jakieś kształty, jakieś rozmiary, to już jest tam coś, więc nie ma niczego.
- Oczywiście nie może być tak, żeby nie było niczego, jest przecież przynajmniej powietrze, a to już jest coś.
- A hermetycznie zamknięty pokój z wypompowanym powietrzem?
- Powietrze jest bez znaczenia, samo istnienie rozmiarów i kształtu jest już czymś. Chyba mój synek zadał głupie pytanie.
- Był taki profesor astronomii, nazywał się Włodzimierz Zonn, i kiedy jeden z jego asystentów pytał go przed swoim pierwszym odczytem, co zrobić, gdy jakiś słuchacz zada głupie pytanie, powiedział: "Nie ma głupich pytań, mogą być tylko głupie odpowiedzi". Zresztą sam widzisz, że poszukiwanie odpowiedzi na to pytanie już nas doprowadziło do kilku ciekawych stwierdzeń. Takim ciekawym stwierdzeniem jest to, że nic nie może istnieć w żadnym pokoju, mam na myśli, że w każdym pokoju może, a raczej musi być coś, choćby na przykład jakiś kształt.
- A więc wszędzie jest coś.
- To dotyczy tylko ograniczonych obszarów przestrzeni, natomiast przestrzeń nieograniczona może być pusta, to jest - chciałem powiedzieć - w nieograniczonej przestrzeni może być nic.
- Przestrzeń międzyplanetarna, międzygwiezdna i międzygalaktyczna też jest wypełniona gazami, pyłami...
- Owszem, w zbadanych obszarach Wszechświata wszędzie jest nieco jakieś materii, a jeśli nie substancji, to przynajmniej jakichś pól fizycznych, a więc w każdym razie "czegoś", a więc tam nie może istnieć nic. Ale gdzieś bardzo daleko w jakiejś innej domenie Wszechświata możemy sobie wyobrazić przestrzeń zupełnie pustą. Tam może być nic.
- W twoim myśleniu widzę błąd. Doszliśmy przecież do tego, że nic nie może być ograniczone kształtem. Jeśli jakaś część przestrzeni, a nawet prawie cała przestrzeń Wszechświata byłaby pusta, to jednak w części dostępnej obserwacjom jest coś. Ten obszar - choćby w porównaniu z całością był znikomo mały - musimy wyłączyć z obszaru zajmowanego przez nic, a więc nic zostaje ograniczone kształtem, ma pewną cechę, ma granicę, dotyka w określonej okolicy obszaru, w którym jest coś. Posiada więc pewien kształt, czyli przestaje być niczym.
- Czy sądzisz, że istnieje tylko jeden Wszechświat? Wielu kosmologów uważa że ich jest wiele. Tak sądzą na przykład Barrow i Tipler. Mogą istnieć wszechświaty z pustą przestrzenią. Tam nie ma niczego, to znaczy - tam jest nic.
- Masz rację, mogą być wszechświaty z pustą przestrzenią, ba, wszechświaty z różnymi przestrzeniami, z przestrzeniami o różnej liczbie wymiarów, o różnych właściwościach geometrycznych, topologicznych...
- Oj! Zapomnieliśmy, że pusta przestrzeń, nawet gdyby w niej nie było pól fizycznych, też ma pewne właściwości. Tam, gdzie jest przestrzeń, tam już jest zupełnie określone coś, a nie nic. Żeby mieć nic, trzeba sobie wyobrazić jakiś wszechświat nie tylko pusty, ale wszechświat bez przestrzeni, w którym istnieje tylko trwanie.
- Choć i to nie, jeśli byłoby trwanie, to byłby czas, a czas też ma pewne określone właściwości. Na przykład czas w naszym Wszechświecie jest jednowymiarowy i ma tak zwaną strzałkę. Ale muszę ci powiedzieć, że o ile potrafię sobie wyobrazić całkowitą pustkę w przestrzeni i całkowity bezruch w czasie, to nie mogę sobie wyobrazić braku nawet pustki i trwania.
- Nie musisz sobie wyobrażać, wystarczy, że potrafisz o tym logicznie pomyśleć. W logice jesteś mocniejszy ode mnie. Chyba jednak dochodzimy w tej chwili do końca naszych rozważań. Jeśli przyjmiemy, że gdziekolwiek istnieje nic, to jest ono ograniczone do jakiegoś egzotycznego wszechświata lub do jakiejś klasy wszechświatów. Ograniczone - a więc mające jakąś właściwość. Mamy więc sprzeczność. Nasze nic staje się czymś.
- Podsumuję więc nasze wnioski tak: Fakt, że istnieje coś, że gdziekolwiek istnieje cokolwiek, wyklucza logiczną możliwość, aby istniało nic. Wszędzie jest coś. Logicznie biorąc, mogłoby być albo powszechne, niczym nieograniczone nic, albo jest coś.
- Przepraszam, ale nic nie może być niczym nieograniczone, bo nieograniczoność też jest cechą. Nic mające cechę nieograniczoności - to już jest coś. Owo nic nie może więc być ani ograniczone, ani nieograniczone.
- W samym pojęciu niczego tkwi więc sprzeczność. Dokonaliśmy wielkiego dzieła. Udowodniliśmy, że istnienie niczego jest niemożliwe, że musi istnieć coś. Zresztą to można było przewidzieć od początku. Geniusz polskiego języka nie każe mówić "tu jest nic", ale "tu niczego nie ma". Nic, przynajmniej w polskim języku, jest znaczone piętnem niebytu.
- Rozumujesz logicznie, ale tam, gdzie jest nic, nie ma również logiki, więc nie musi być tak, jak mówisz.
- Nie ma dyskusji poza logiką. Powiedz lepiej, czyśmy czasem nie dowiedli logicznie, że musi istnieć coś. Że konieczny jest byt istniejący bez konkretnej przyczyny, poza koniecznością. Czyśmy się czasem nie przybliżyli do dowodu na istnienie...
- Nie wychodźmy poza nasze zagadnienie. Rozmawiamy o niczym, a nie o tym, dlaczego istnieje coś. Natomiast czuję coraz mocniej, że o niczym wiemy już wszystko.
- Wiemy wszystko o niczym! Staliśmy się więc idealnymi specjalistami.
Autor jest astronomem, profesorem Uniwersytetu Jagiellońskiego.