Renesans w Polsce, podobnie jak w wielu innych krajach Północnej Europy, jest zjawiskiem późniejszym niż renesans włoski. Zaczyna się z końcem XV w., trwa przez wiek XVI, wchodząc w fazę schyłkową w wieku XVII. Renesansowe obyczaje wiele mają jeszcze wspólnego ze średniowieczem, atmosfera odradzających się wzorców starożytnych, humanizm, a przede wszystkim kontakty polskie z Włochami oddziaływały jednak na życie i obyczaje Polaków, stopniowo je zmieniając. Wszelkie zmiany pozbawione były jednak gwałtowności, dokonywały się stopniowo.
Wygląd, stroje. Obowiązujący w renesansie model urody męskiej i kobiecej to klasyczny, grecko-rzymski kanon piękna. Co do strojów narodowych, formowały się one przez cały XVI i początek XVII wieku. Ku uciesze cudzoziemców Polacy dobierali różne, nie zawsze do siebie pasujące elementy strojów zachodnich i wschodnich. Dopiero na początku XVII wieku strój się ujednolicił, jego podstawą stał się kontusz, symbol sarmatyzmu. Inną charakterystyczną cechą polskiego szlachcica była podgolona czupryna. Przyjęła się w Rzeczypospolitej już w 1. połowie XVI w. pod wpływem tatarskim i tureckim. Wyparła noszone w średniowieczu długie włosy. W połowie XVII wieku pod wpływem francuskim w środowisku dworskim weszły natomiast w użycie peruki.
Pozostającą w związku z modą i strojami satyrę odnajdujemy u Klemensa Janickiego – In Polonici vestitus varietatem et inconstantiam dialogus (Dialog przeciw różnorodności i zmienności polskich strojów), napisaną w 1541 lub 1542 r., ułożoną w kształt rozmowy między Królem (Władysławem Jagiełłą) i Stańczykiem. Ten ostatni, słynny błazen Zygmunta Starego, dzięki Janickiemu w literaturze pojawia się po raz pierwszy. W utworze nazywany jest Morosophusem („z głupia frant”). Janicki uczynił Stańczyka rzekomym (bo ironicznym) obrońcą mody. Poeta prezentował postawę częstą u poetów i publicystów renesansowych – był chwalcą czasów minionych. Tak też Stańczyk ironizuje na temat ówczesnego dworskiego przepychu poprzez pochwałę prostoty strojów dawnych.
Edukacja. Na kształtowanie wizji świata w dużym stopniu wpływała edukacja. Po osiągnięciu odpowiedniego wieku, dzieci uboższej części społeczeństwa oddawano do szkoły parafialnej, potomkowie szlachty mieli prywatnych nauczycieli, którzy uczyli ich głównie łaciny, niemieckiego i włoskiego, później francuskiego. W XVI w. przyjęła się w Polsce idea humanistycznej szkoły średniej. Pierwsze tego typu szkoły zakładali protestanci. Sławę zdobyły sobie np. luterańskie gimnazja w Toruniu i w Gdańsku czy kalwińskie w Pińczowie. Na nich wzorowały się kolegia jezuickie, które wkrótce zdominowały szkolnictwo średnie. Szlachta zazwyczaj kończyła edukację na kolegiach i tylko nieliczni podejmowali studia na uniwersytecie. Najważniejszą szkołą wyższą była Akademia Krakowska. Bogatsi Polacy chętnie wyjeżdżali jednak do uczelni zagranicznych, najczęściej włoskich lub niemieckich. Mimo wzrostu zainteresowania nauką, badania nad umiejętnością pisania wykazały, że w XVI w. wśród magnatów Małopolski zachodniej potrafiło pisać 100% mężczyzn i 85% kobiet, wśród szlachty drobnej 75% mężczyzn i 20% kobiet, z plebsu jedynie 8% mężczyzn przy zupełnym analfabetyzmie kobiet. Jak widać, o wiele mniejszą wagę przywiązywano do kształcenia dziewcząt. Poprzestawano na nauce dobrych manier, tańca, szycia, haftowania, gry na instrumencie. O licznych szkołach pisze natomiast J. U. Niemcewicz w Pamiętnikach tyczących się panowania Zygmunta III w Zbiorze pamiętników historycznych o dawnej Polszcze:
Znajduje się w Polszcze wiele studentów, nie tylko bowiem uboga szlachta, ale nawet wieśniacy i mieszczanie oddają synów swoich do szkoły, by się uczyli po łacinie i muzyki, wiele jest burs i fundacji na ubogich studentów, wielu jednak znajdziesz i w Krakowie i w innych miasta, chodzących po jałmużnach z garkami w ręku, w które mieszkańcy składają im jedzenie. Nieschodzi w Polsce na szkołach, znajdziesz je wszędzie.
Rodzina i dom. Rodzina i dom tworzyły podstawę życia społecznego. Człowiek mógł funkcjonować jedynie w rodzinie, która pełniła ważną rolę gospodarczą. Więzi rodzinne podtrzymywała wspólnota majątkowa, prawo do ziemi czy warsztatu pracy. Rodzina we wszystkich stanach miała charakter wybitnie patriarchalny. Moraliści wymagali od żon zalet właściwych dobrej służącej. Poglądy takie popierał Kościół katolicki, kalwinizm zaś jeszcze bardziej zdegradował pozycję kobiet. Większą swobodą cieszyły się panie z wyższych sfer. Niewątpliwie w najgorszej sytuacji znajdowały się panny. O wymaganiach, jakie stawiano pannom, zapoznać się możemy, czytając Dworzanina Polskiego Łukasza Górnickiego. Ta swobodna parafraza dzieła Castiglione’a jest źródłem wielu wiadomości o kulturze renesansu. Górnicki zaprezentował tam bogatą i barwną panoramę obyczajową życia polskich dworzan i szlachty z czasów zygmuntowskich, m. in. pisał też o kobietach:
(…) Ale nade wszystko w postawie, w słowiech, w postępkach prawie ma być białogłowa od mężczyzny różna, bo jako mężczyzna ma to w każdej sprawie swej pokazować, iż jako dąb, tak zasię w białejgłowie ma być coś pieszczonego, w miarę, przystojnego żeńskiej niedużości, aby w staniu, w chodzie, w mowie i cokolwiek pocznie, nie było znać w niej nic mężczyńskiego. Co kiedy dworna pani zachowa, dopiero te rzeczy, dworzaninowi naznaczone/ wszakoż nie wszytki/, służyć jej mogą, jako to: ślachcianką się urodzić, strzec się wydwarzania – mieć wdzięczność w tym wszystkim, co pocznie, mieć dobre obyczaje, umieć niemało rzeczy, mieć dowcip wielki, dobre baczenie, nie być hardą, zawistną, plotką, butliwą, swarną, kłamliwą, sprośną, ni o kim źle nie mówić, umieć sobie pozyskać łaskę nie jedno tej księżnej abo królowej, na której dworze z małżonkiem swym będzie, ale też wszystkich innych temesznych ludzi.(…)
Są też i inne cnoty, które tak w dworzaninie, jako i w dwornej paniej najdować się mają, jako jest: mądrość, wspaniałe serce (…) Nadto ma też wiele rzeczy spólnych dworna pani z innemi poczciwemi białogłowami, bo wszystkim wobec poczciwym trzeba cnoty małżeńskiej, trzeba wstydu, dobroci, baczenia, porządku, umiejętności, jako dom swój rządzić, jako dziateczki/jeśli je Pan Bóg da/ wieść ku dobremu, jako zebranie małżonka swego zachować i okrom tego wiele jeszcze jest, czego wszystkiego wyliczyć trudno.
O wymaganiach wobec kobiet pisze w XVIII-wiecznej pracy Niewiasty polskie. Zarys historyczny. Kazimierz Władysław Wójcicki – Aby panna miała pięć „p”
/…/ młodzieniec w pannie powinien upatrywać, aby miała pięć p, to jest aby była: Pulchra – piękna, Pudica – wstydliwa, Pia –pobożna, Prudens – roztropna, Pecuniosa – pieniężna, bogata.
Obyczaje miłosne i ślubne. Średni wiek nowożeńców wynosił około 25 lat dla mężczyzn, 20-25 dla kobiet, ale często na ślubnym kobiercu stawali starcy i dziewczęta. Małżeństwo było najczęściej swego rodzaju interesem – finansowym czy politycznym. U chłopstwa to system feudalny ograniczał dobór małżeński. Oprócz małżeństwa i klasztoru, kobiety nie miały dużego życiowego wyboru. Tzw. „stare panny” napotykały powszechne lekceważenie. Dziewczętom, które w czasie zapustów nie wyszły za mąż, przyczepiano drewniane klocki za to, że nie chciały dźwigać jarzma małżeńskiego, śpiewano przy tym:
U której panny w tym roku
Mąż nie będzie podle boku
Taka musi już kloc ciągnąć
Albo kury z kwoką lągnąć.
W czasach renesansu kobiety, zwłaszcza zakochane, często uciekały się do praktyk miłosnych. Chcąc zapewnić sobie trwałość uczuć męża, żony podawały mu lubczyk, serdecznik, paproć lub szalej. Dowodem na podobne zachowania są potępiające słowa księdza Piotra Skargi w Żywotach świętych.
Obyczajowość staropolska nie odcinała się od starożytnych doświadczeń, stosowała podobne afrodyzjaki, co ludzie wcześniejsi. Literatura zamieszcza wiele informacji dotyczących wzmacniających i podniecających właściwości rozmaitych bulionów, kordiałów, przypraw i specyfików. Najsłynniejsze z nich można odnaleźć w bogatej biografii erotycznej Casanovy.
Obyczaje związane z jedzeniem. Kuchnia i stół w Rzeczypospolitej miały swoją specyfikę i oryginalność, co dostrzegali cudzoziemcy. Nie była to kuchnia jednolita, istniały różnice regionalne i społeczne. Niezależnie od różnic stanowych charakterystyczne cechy kuchni polskiej to tłustość, ostrość, kwaśność i słoność potraw. Specjalnościami bogatszej kuchni były nawet owoce morza, różne rodzaje mięs, pasztety i bigos. Biedniejsi mięso spożywali niezwykle rzadko – jedynie podczas największych świąt. Chleb był luksusem; jedzono mało, często głodując.
Wobec tendencji mierzącej wartość jedzenia nie jakością, lecz jego ilością, nie będzie dziwił brak obszerniejszej literatury gastronomicznej. Już w XVI wieku mieliśmy co prawda jakąś książkę kucharską, lecz nie dotrwała ona nawet do XVIII wieku, prawdopodobnie została „zaczytana" przez renesansowych smakoszów.
O zaletach zastawionego stołu możemy czytać chociażby w Pieśni XI Jana Kochanowskiego:
Tu przy ciekącym, przezornym strumieniu
Każ stół gotować w jaworowym cieniu;
Każ wino nosić, póki beczka leje,
Póki wiek służy, a śmierć nie przyspieje!
Inne smaki obcych kuchni nie zawsze z kolei smakowały Polakom. W Apoftegmatach Kochanowskiego czytamy:
Polak jeden, jechawszy na naukę do Włoch, nie był tam, jeno przez lato, a na zimę przyjechał zaś do domu; kiedy go ojciec pytał, czemu tak rychło przyjechał, powiedział: „Że mię tam przez wszystko lato trawą karmiono, taż żem się bał, żeby mi w zimie siana nie dawano. (Ku temuż)
Trunki. Podstawowym trunkiem w Rzeczypospolitej XVI-XVIII wieku było piwo. O jego znaczeniu i popularności świadczy napisana przez Adama Władysławiusza Pieśń o piwie:
W winieć nie masz rozkoszy,
Gdy ma kto nazbyt groszy,
Temu mieszek otworzy,
Dobre piwo,
Jako żywo.
Pito również stosunkowo dużo miodu, który wypierała jednak tańsza wódka, w Polsce obecna od początku XVI w. Z narzekań Reja, Royzjusza, Górnickiego i Kochanowskiego znamy ówczesne pijatyki, które rzadko kiedy biesiadujący kończyli, mogąc samodzielnie wstać od stołu. W literaturze wznoszenie trunków uwiecznił Kochanowski w słynnej fraszce O doktorze Hiszpanie.
Obyczaje dworskie. Dwór Zygmunta I Starego w renesansowej Polsce I p. XVI w. wysuwał się swym znaczeniem i pozycją na pierwsze miejsce. Młody Zygmunt II August jeszcze za życia ojca jako rządca Litwy utworzył swój dwór w Wilnie, po r. 1548, po śmierci Zygmunta I Starego, wokół nowego, niepodzielnego już monarchy Polski i Litwy skupiać się poczęło życie intelektualne. Ośrodkiem wykwintnego życia towarzyskiego w Krakowie był pałac biskupa Padniewskiego.
Na obyczajach i rozrywkach dworskich z pewnością znał się Jan Kochanowski, który powróciwszy z Włoch, około 10 następnych lat spędził na różnych dworach. Stosunki towarzyskie, przyjacielskie, a nawet biesiadne to w tym okresie jego twórczości nie tylko geneza, ale i tematy utworów. Refleksję nad obyczajowością widzimy np. w Satyrze, który narzeka na upadek ducha rycerskiego pod wpływem żądzy bogacenia się rolnictwem i handlem, pogardza zbytkami współczesnych, chwali dawne ubóstwo i dawne obyczaje, żąda lepszego wyposażenia Akademii Krakowskiej, by młodzież mogła kształcić się w kraju.
Również o Andrzeju Krzyckim można powiedzieć, że jest poetą-dworzaninem; twórczość jego wyrosła z atmosfery renesansowego dworu krakowskiego. Był panegirystą, uprawiał też satyrę i pamflet. Jego utwory ukazywały całą galerię postaci z dworem związanych, określających swoim postępowaniem barwność i bujność ówczesnej kultury i obyczajowości.
Twórczość: Encomia Luteri – Pochwała Lutra – pierwsza w Europie satyra antyluterska.
Błazny. Królowie i możni panowie utrzymywali na swych dworach ludzi, którzy mogli zapewnić rozrywkę. Wśród nich należy wymienić błaznów. Król Zygmunt Stary zatrudniał 9, a jego syn i następca Zygmunt August 7. Jeden z nich, Stanisław Stańczyk, działający na dworze obu ostatnich Jagiellonów w latach 1520-56, zdobył ogromną sławę. Słynny jest jego żart o pannach, trafnie pokazujący również stosunki dworskie: „Sfukano raz Stańczyka, iż był coś plugawego a nieprzystojnego wyrzekł u stołu, przy fraucymerze. Na co błazen odpowiedział: „Jeśli to prawe panny są, pewnie tego, com wyrzekł, nie rozumieją, nie inaczej jakobym po niemiecku powiedział. A jeśli nie panny, to nie było na mnie czego fukać, ich to nie obraża, bo już wiedzą, co się na świecie dzieje”.
W dawnej Polsce prowadzono bardzo intensywne życie towarzyskie, a gościnność była jedną z najważniejszych norm obyczajowych. Miłego gościa często starano się różnymi sposobami zatrzymać – podkreślano późną porę, pito wielokrotnie strzemiennego, a nawet uszkadzano pojazdy.
Mięsopusty. Pomiędzy religijnością renesansową a rozrywkami można umieścić czas rozluźnienia poprzedzający powagę Wielkiego Tygodnia – okres mięsopustu. To nie tylko czas zabawy, ale też okres zawieszenia rygorów społecznych i granic stanowych. Wyrażenie „mieć mięsopust prawy” we fraszce Kochanowskiego znaczy tyle, co doskonale się bawić, wyśmiać, wydrwić. Fastnachtspiele, „gry mięsopustne”, bogato reprezentowane w Niemczech w XV i XVI w., korzystały z dużej swobody w doborze tematu, rozgrywały się w różnych środowiskach. Zawsze zmierzały do wydobycia słabości ludzkiej natury. W Tragedii żebraczej, dramacie drukowanym około 1551 r., rzecz dzieje się w karczmie, gdzie spierają się żebracy i kupiec. W sporze tym nikt nie zwycięża, obie strony są wyśmiane. Kupiec pokrzywdzony przez żebraków wytycza swą sprawę przed sąd żebraczego wójta. Wójt wydaje sowizdrzalsko-kpiarski wyrok:
Słuchajcie mego wyroku:
Zyszko, bądź o jednym oku,
Abyś się z kupcem pogodził,
W niczym mu więcej nie szkodził.
Szczudłu zaś utniecie nogę,
Inaczej sądzić nie mogę.
Chromemu utnijcie ręce,
Niech kupca nie bije więcej.
A wy zasię, stare baby,
Miejcie zawżdy żywot słaby,
Byście więcej nie rodziły,
Żeście tego kupca zbiły.
Religia i duchowieństwo. Na kształtowane wizji świata wielki wpływ miała religia. O ówczesnych obyczajach duchowieństwa mowa jest u Mikołaja Reja – w Krótkiej rozprawie między trzema osobami, Panem, Wójtem a Plebanem. Obok spraw publicznych Krótka rozprawa porusza kwestie obyczajowe: rozrzutność szlachecką, np. hazard, stroje, potrawy, myślistwo. Istotną część utworu zajmuje właśnie krytyka duchowieństwa. Wójt i Pan drwią z obyczajów odpustowych, hałaśliwej liturgii, atakują interesowność księdza chodzącego po kolędzie czy wybierającego co 10 i co lepszy snopek z pola. Tematykę duchowieństwa spotykamy też np. w figliku Dwa biskupi – chytry a głupi.
Również w twórczości Jana Kochanowskiego znajdziemy utwory o duchowieństwie, często krytyczne. Jest sporo antyklerykalnych fraszek, np. O kaznodziei, dwie fraszki O kapelanie, frywolna O kapłanie czy O Księdzu. Antyklerykalizm ten ma jednak w sobie dużo biesiadnego żartu, brak mu ideologicznej powagi. Przycinki Kochanowskiego dotykają też obu stron, także innowierców, np. we fraszce Na heretyki, krytykuje czasem i papiestwo, jak np. we fraszce Na posła papieskiego:
Pośle papieski rzymskiego narodu
Uczysz nas drogi, a sam chybiasz brodu.
Nawracaj lepiej niźli twój woźnica,
Strzez nas tam zawiźć, gdzie płacz i tesknica.
Zabobony. Człowiek renesansowy, choć już bardziej wykształcony, wciąż żywił uprzedzenia względem pogan i innowierców. Posądzał ich o czarnoksięstwo i obawiał się, że poganki-czarownice przemienią go w zwierzę. Wyrazem tych lęków jest postać Armidy z Jerozolimy wyzwolonej, czarownicy grożącej chrześcijańskim rycerzom.
Spośród wielu praktyk ochronnych najpopularniejszą było wówczas wieszanie bylicy nad drzwiami. Według słów Marcina Siennika "bylica czarom i diabelstwu moc odejmuje". Ponadto, autor doradza spożywanie pieczonego albo warzonego dzięcioła, aby siły nieczyste nie miały do nas przystępu.
Bibliografia
Jan Kochanowski, Fraszki, Pieśni, BN (tam wstępy: Sinko i Pelc).
Obyczaje w Polsce. Od średniowiecza do czasów współczesnych, red. A. Chwalba, Wyd. Nauk. PWN, Warszawa 2004.
Barbara Grodzik-Jedynak, Obyczaje polskie do końca XVI w. Antologia cz. I, Lublin 1978.
Jerzy Ziomek, Renesans, Wyd. Nauk. PWN, Warszawa 2002.