Hormony w kosmetykach - na co uważać?
Choć ich stosowanie jest dozwolone, nadmiar „zaburza czy endokrynnych” może zaszkodzić zdrowiu
Żadna kobieta nie zrezygnuje z kosmetyków. Warto jednak wiedzieć, co zawierają
Średnio w co trzecim kosmetyku znajduje się przynajmniej jeden składnik hormonopodobny – ostrzega BUND, Stowarzyszenie na Rzecz Ochrony Środowiska i Przyrody Niemiec, na swojej stronie internetowej w lipcowym raporcie z bieżącego roku.
BUND przeanalizował skład ponad 60 tysięcy preparatów różnych producentów pod kątem obecności w nich 15 substancji uznanych przez UE za najbardziej szkodliwe (ich działanie hormonalne wcześniej przebadano na zwierzętach).
Wymienione w raporcie substancje są dozwolone. Najpoważniejszym zarzutem jest nagminność ich stosowania. Badaniu poddano zarówno kosmetyki konwencjonalne, tj. zawierające składniki syntetyczne, jak i preparaty naturalne.
Jedynie produkty eko okazały się wolne od hormonopodobnych związków chemicznych.
Wywołują EDC
Jak nam szkodzą? Substancje powodujące zaburzenia endokrynologiczne wpływają na nasz organizm jak naturalne hormony. Uważa się, że są przyczyną problemów zdrowotnych, zwanych w skrócie EDC (endocrine disrupting chemicals).
EDC nasila się w ostatnich dekadach w krajach rozwiniętych na całym świecie. Do typowych konsekwencji EDC należą: spadek jakości nasienia u mężczyzn (zmniejszenie liczby i żywotności plemników), niektóre nowotwory hormonozależne, np. rak piersi, prostaty i jąder, oraz przedwczesne dojrzewanie płciowe u dziewcząt.
Ponieważ substancje te mogą zakłócać prawidłowy rozwój i gospodarkę hormonalną, zagrożenie pojawia się już w życiu płodowym, gdy kobiety w ciąży używają skażonych kosmetyków. Np. coraz więcej chłopców przychodzi na świat z deformacją lub niedorozwojem narządów płciowych (wnętrostwo, spodziectwo).
„Zaburzacze endokrynne” podejrzewa się też o wywoływanie zaburzeń neurologicznych i immunologicznych, chorób tarczycy. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) nazwała je „globalnym zagrożeniem”.
Wnioski z raportu
Naukowcy z BUND wzięli pod lupę kosmetyki dostępne powszechnie w perfumeriach i drogeriach w Niemczech, Austrii i Szwajcarii. Jakie są główne wnioski z ich badania? Przynajmniej jeden składnik hormonopodobny znajduje się w co trzecim kosmetyku. A co piąty kosmetyk zawiera ich dwa lub więcej.
Od substancji zaburzających gospodarkę hormonalną organizmu nie są wolne nawet środki uznanych firm – odsetek skażonych kosmetyków tych producentów wynosi nawet 45–46 proc. Kontrowersyjne związki znaleziono w 35 proc. produktów do opalania i w 30 proc. pianek do golenia różnych firm.
Są one obecne w co czwartej paście do zębów. W kosmetykach najliczniej występują: konserwujący paraben i jego pochodne, octan butylowy kwasu p-hydroksybenzoesowego i filtr UV octyl-methoxycinnamate – OMC. Jakie zaburzenia fizjologiczne mogą wywołać?
Co nam szkodzi?
Za najbardziej szkodliwe uważa się parabeny, stosowane m.in. do konserwowania (a więc zapobiegania rozwojowi bakterii) dezodorantów, szamponów, odżywek do włosów, żeli pod prysznic i mydeł.
Utrwala się nimi niemal wszystkie konwencjonalne kosmetyki – i te dla dorosłych, i te przeznaczone dla niemowląt i dzieci. Tymczasem parabeny wchłaniają się przez skórę i zachowują się w organizmie jak kobiece hormony płciowe estrogeny.
U mężczyzn hamują produkcję androgenów (głównym przedstawicielem tych hormonów jest testosteron). Badania wykazały, że np. obecny na skórze metyloparaben wchodzi w reakcję z promieniami słonecznymi, przyspiesza starzenie się skóry i prowadzi do uszkodzeń DNA.
Preparaty przeciwsłoneczne zawierające OMC również wpływają estrogennie na organizm. Związek ten przyspiesza u kobiet rozwój raka piersi i zaburza wydzielanie hormonów przez tarczycę.
Prawo i praktyka
Konserwanty w kosmetykach hamujące rozwój drobnoustrojów stosuje się w przemyśle od lat 40. ubiegłego wieku. Skutecznie chronią one przed bakteriami, pleśniami i drożdżami, więc zapewniają trwałość preparatom.
Na dodawanie ich do produktów zezwala prawo, np. maksymalne dopuszczalne stężenie wynosi 0,4 proc. dla pojedynczego parabenu i około 1 proc. dla mieszaniny parabenów. Autorzy raportu powołują się jednak na opinię niemieckiego Instytutu ds. Oceny Ryzyka (BfR), że badania nad konsekwencjami stosowania konserwantów wciąż są niewystarczające.
Zagrożenie zdrowotne jest tym większe, że parabeny dodawane są też do niektórych produktów spożywczych, takich jak ciasta, soki owocowe, mrożonki czy dżemy. Również Amerykańska Agencja Żywności i Leków podnosi alarm: osoba o wadze 60 kg wchłania dziennie ok. 76 mg parabenów, z czego aż 50 mg pochodzi z kosmetyków!
Toksyczność tych związków zależy od przenikającej do organizmu dawki. A ta jest coraz większa. Kierująca badaniami BUND Sarah Hauser uważa, że największym problemem jest regularne, codzienne używanie kosmetyków zawierających substancje hormonalne.
Potwierdzają to badania przeprowadzone w 2010 roku przez amerykańskie Centrum Zwalczania i Zapobiegania Chorobom (CDC). Wykazały one, że metyloparaben był obecny w 99,1 proc. próbek moczu 2548 badanych dorosłych i dzieci w wieku powyżej 6 lat, a propyloparaben – w 92,7 proc. próbek pochodzących od tych samych osób.
Preparaty dla dzieci
Europejski Komitet Naukowy ds. Bezpieczeństwa Konsumentów (SCCS) uznał w 2011 roku, że na układ hormonalny człowieka najsilniej działa propylo- i butyloparaben.
Zdaniem tego zespółu ekspertów, złożonego z niezależnych toksykologów z instytucji naukowych, ich zawartość w kosmetykach dla dzieci poniżej 6. miesiąca życia jest bezpieczna dopiero wtedy, gdy nie przekracza 0,19 proc. i takie normy należy stosować.
Są jednak kraje, które zaczynają całkowicie wycofywać się z dodawania konserwantów do kosmetyków dla dzieci. Pionierem w dziedzinie ochrony małych konsumentów przed produktami zaburzającymi gospodarkę hormonalną jest Dania.
To pierwsze państwo w Europie, gdzie od 2011 roku obowiązuje zakaz stosowania propylo- i butyloparabenu w preparatach higienicznych dla dzieci poniżej 3 lat. Jeśli chcesz sprawdzić, czy kosmetyk dla ciebie lub dziecka zawiera składniki hormonopodobne, skorzystaj z internetu.
Pod hasłem „ToxFox kosmetik check” (na stronie www.bund.net) znajdziesz specjalną wyszukiwarkę. Wpisz w nią numer kodu kreskowego kosmetyku.
Oszukane receptory
Dlaczego substancje hormonopodobne są tak groźne dla zdrowia? Potrafią one „oszukać” receptory hormonalne (specjalne białka w ko- mórkach), do których w prawidłowych warunkach przyłączają się tylko prawdziwe, endogenne (tj. wewnętrzne) hormony, wydzielane przez nasze gruczoły dokrewne.
A te biologicznie czynne związki są nam niezbędne do regulowania i koordynacji funkcjonowania tkanek i narządów oraz zapewnienia równowagi w organizmie. Mechanizm działania tych „endokrynnych zaburzaczy” może być dwojaki.
Albo wypierają one naturalne hormony i zamiast nich tworzą kompleksy z receptorami, albo naśladują funkcje hormonów, przez co ich wpływ na organizm się zwielokrotnia. Ponieważ receptory znajdują się w wielu narządach wewnętrznych, trudno przewidzieć rozległość szkód wyrządzanych przez związki EDC.
Ryzykowna piętnastka
Oto lista 15 szczególnie szkodliwych chemikaliów wg BUND:
etyloparaben, propyloparaben, butyloparaben, octan etylowy kwasu p-hydroksybenzoesowego i butylowy kwasu p-hydroksybenzoesowego – służą jako środki konserwujące.
Octyl-methoxycinnamate (OMC), metylobenzylideno kamfora – występują w filtrach przeciwsłonecznych.
Benzofenon – pochłania promienie UV.
Resorcinol – utleniacz w farbach do wło sów.
Cyclotetrasiloxanes – zawierają odżywki do włosów i balsamy do ciała.
Kwas hydroksycynamono wy – produkty do pielęgnacji skóry.
Dihydroksybifenyl używany jest jako protektor dla skóry.
Butylohydroksyani- zol (BHA) – przeciwutleniacz w maś ciach.
Kwas borowy – dla ochrony przed bakteriami, ftalan dietylu – rozpuszczalnik.