Od informacji do newsa...
... czyli co trzeba zrobić, żeby przygotować rzetelny, ciekawy tekst do internetu? Na to pytanie odpowiada Tomasz Sierpiński, dziennikarz Wiadomości24.pl.
Mogłoby się wydawać, że gazeta internetowa nie różni się niczym od wersji papierowej. Przecież i tu i tam dziennikarz pisze teksty. Nic bardziej mylnego. W papierowym dzienniku obowiązuje deadline, czyli godzina oddania kolumny (strony z tekstem) do druku. Materiał musi być gotowy przed deadlinem, inaczej nie zostanie wydrukowany. W Internecie deadlinem jest chwila, w której inne media opublikują news na ten sam temat. Gdy tak się już stanie, dobrze by było aby nasz tekst zawierał coś więcej niż to, co napisała konkurencja. Nie ma co się oszukiwać, internet ściga się z innymi mediami, przede wszystkim z radiem i telewizją.
Dziennikarze z tradycyjnych gazet moją niewiele placu, czyli miejsca na swój tekst. Zwykle jest to 800 do 4,5 tysięcy znaków (w tym: spacje, przecinki i kropki). Dla porównania pierwszy akapit tego rozdziału zawiera ponad 670 znaków. Teoretycznie w sieci nie ma takiego ograniczenia i można pisać do woli. Niestety oczy przed ekranem komputera męczą się bardzo szybko. Dlatego też internetowe artykuły są nieznacznie dłuższe od swoich drukowanych odpowiedników. Materiały internetowe można urozmaicić nie tylko tradycyjnymi zdjęciami. W e-gazetach publikowane są całe galerie, a nawet filmy i nagrania dźwiękowe.
Chyba najistotniejszą przewagą internetu nad innymi mediami jest interaktywność przekazywanych wiadomości. Czytelnicy mogą bezpośrednio pod tekstem dodawać swoje uwagi, toczyć zażarte dyskusje lub zmieszać z błotem autora nierzetelnej publikacji. Wszystko w granicach zdrowego rozsądku i w zgodzie z tzw. netykietą.
Research, czyli z czego będziesz szyć
Research w slangu dziennikarskim oznacza wyszukiwanie i weryfikowanie informacji. Zajmijmy się przykładem. Mamy temat: „dwunastoletni chłopiec na skuterze wjechał w drzewo”. Na początek zbieramy dodatkowe informacje. Dla uproszczenia przyjmuje się, że są trzy grupy źródeł informacji: dokumenty, eksperci i świadkowie. Każdą informację należy potwierdzić w co najmniej dwóch źródłach. Najlepiej, by te źródła należały do innych grup.
Na przykład, dotarliśmy do komunikatu policji o wypadku, gdzie czytamy, że chłopca przewieziono do Szpitala Powiatowego w Jeleniej Górze. Co zrobić, by to zweryfikować? Najprościej zadzwonić tam i zapytać czy taki chłopiec leczony jest w tym szpitalu. Takich informacji powinien nam udzielić rzecznik prasowy szpitala, albo osoba wyznaczona przez dyrekcję do kontaktów z mediami.
Inny przykład. Świadkowie zdarzenia twierdzą, że chłopak był piany. Zapytajmy policję o wyniki badania alkomatem.
Niezależnie od tego, czy rozmawiamy z kimś przez telefon czy osobiście, zawsze przedstawiamy się i pytamy o zgodę na rozmowę, np: „Nazywam się Tomek Sierpiński i jestem dziennikarzem gazety internetowej Wiadomości24.pl. Czy możemy chwilę porozmawiać o…”. To ważne, by nasz rozmówca wiedział, że jesteśmy dziennikarzami i być może będziemy chcieli zacytować fragmenty rozmowy w tekście. Po rozmowie pytamy raz jeszcze o imię i nazwisko naszego rozmówcy. Sprawdzamy ich pisownie. Jeśli rozmawialiśmy ze świadkiem zdarzenia zapisujemy też wiek, miasto (w jakim mieszka) i czym się zajmuje. Robimy to zawsze, nawet jeśli nie mamy zamiaru go cytować. Dobrze jest też zapytać o numer telefonu kontaktowego. Później można zadzwonić i dopytać o jakiś szczegół, który wcześniej umknął naszej uwadze. Po za tym, nigdy nie wiadomo, kiedy będziemy potrzebować eksperta w zupełnie innym temacie.
Źródła możemy podzielić też na pewne i niepewne. Informacje od jednych i drugich trzeba weryfikować, ale tym od pewnych źródeł zwykle poświęcamy mniej czasu. Do pewnych źródeł informacji zaliczamy: dokumenty, rzeczników prasowych, ekspertów, itp. Nie pewne źródła to przede wszystkim: świadkowie naoczni i postronni, uczestnicy zdarzenia i inne media. Nie wszystkie informacje z tzw. pierwszej ręki są informacjami wiarygodnymi. Naoczni świadkowie czy uczestnicy zdarzeń, często nieświadomie, pod wpływem emocji, mogą wprowadzić nas w błąd. Zwłaszcza jeśli chodzi o fakty. Warto jednak z nimi rozmawiać. Ich opinie ożywiają tekst i uzupełniają suche fakty.
Czasem zdarza się, że o naszym temacie (lub bardzo podobnym) już ktoś napisał. Informacje już publikowane należy dokładnie sprawdzić. Po pierwsze dlatego, że skoro ktoś napisał tekst szybciej od nas, to mógł być mniej dokładny i materiał zawiera błędy. Dobrze jest tych błędów nie powtarzać. Po drugie dlatego, że informacje w starym materiale prasowym mogą być już nieaktualne.
W dziennikarstwie internetowym ważna jest szybkość. News o ważnym wydarzeniu opublikowany po kilku godzinach traci swoją wartość informacyjną. Szczególnie, jeśli mamy w nim takie informacje, których dziennikarze innych mediów nie mają. Warto opublikować jak najszybciej wstępny tekst, a potem go uzupełniać.
Njajpierw pomyśleć, potem napisać...
Pierwszego dnia w redakcji - nim zaczniemy szukać tematów, wykonamy pierwszy telefon, napiszemy pierwsze zdanie lub zaparzymy kawę starszemu koledze - zapytajmy o stylebook. Jest to zbiór zasad pisania tekstów. Każda licząca się redakcja ma swoją „książkę styli”. Inaczej się pisze do brukowca (np.: „Fakt”, „Super Express”), inaczej do dziennika (np.: „Gazeta Wyborcza”, „Polska The Times”, „Rzeczpospolita”), a jeszcze inaczej do serwisu internetowego (np.: „Wiadomości24.pl”, „Dziennik.pl”). W Ameryce stylebooki to przepastne księgi, tworzone przez pokolenia redaktorów, często są oprawiane i sprzedawane w księgarniach. W polskich redakcjach jest to najczęściej kilka odręcznie zapisanych kartek. Choć zdarzają się wyjątki. Bez względu na formę stylebooka, warto poświęcić na jego lekturę kilka chwil.
Gdy zebraliśmy już wystarczająco dużo materiału na temat naszego motocyklisty: relacje świadków, informacje od policji i lekarzy, może nawet rozmowę z samym poszkodowanym; z czystym sumieniem zasiadamy do pisania. Zebrane informacje układamy stosując zasadę piramidy. Najważniejsze umieszczamy na jej szczycie, czyli początku tekstu. Im niżej, tym podane fakty rozszerzane są o kolejne, aż na sam dół, czyli do końca tekstu.
Układając plan artykułu zapominamy o chronologii zdarzeń. Nie jest ona aż tak istotna, jak waga informacji. Zapominamy też o wstępie i zakończeniu. Wstęp w gazecie zastępuje zajawka (trzy zdania wprowadzające) i tytuł. Nigdy też nie podsumowujemy tekstu. Zwykle czytelnik, który przegląda gazetę, bada teksty. Zapoznaje się tylko z ich początkami, by wiedzieć, o czym są. Ważne jest, by zacząć od najważniejszych informacji i przykuć uwagę czytelnika. Nawet jeśli nie przeczyta całego tekstu, to przynajmniej pozna najważniejsze fakty.
Dobry tekst powinien rozpoczynać się od odpowiedzi na jedno z pytań: jak? dlaczego? z jakim skutkiem? co? To sprawdzona recepta na sukces. Odpowiedzi na te pytania bardziej przykuwają uwagę czytelnika, niż na pytania: kto? gdzie? kiedy?
Cały tekst piszemy w czasie teraźniejszym. Zamiast czasowników: powiedział, poszedł, pojechał, itd.; lepiej użyć: mówi, idzie, jedzie. Unikamy zwrotów w stylu: udaje się, hospitalizacja, kierujący silnikowym pojazdem jednośladowym. Lepiej napisać: jedzie, leczenie, motocyklista. Im prościej, tym lepiej. Nie ma sensu silić się na nie zrozumiałe zwroty. Zadaniem dziennikarza jest przekazanie informacji, a nie inspirowanie wyobraźni wyszukanymi opisami przyrody, niczym Orzeszkowa w „Nad Niemnem”. Starajmy się pisać zwięźle. Budujemy zdania pojedyncze, bo łatwiej jest je zrozumieć i ogarnąć wzrokiem. Stosujemy stronę czynną. Bierna nudzi odbiorcę.
Na koniec wymyślamy tytuł. Im krótszy, bardziej chwytliwy, tym lepiej. Amerykanie twierdzą, że najlepsze tytuły składają się z trzech wyrazów. Tytuł, w przeciwieństwie do początku tekstu, powinien zawierać odpowiedź na jedno z pytań: kto? gdzie? kiedy? A najlepiej na wszystkie.
W internecie praktycznie każdy tekst zaczyna się od zajawki. Niektórzy dziennikarze uważają ją za wstęp do tekstu. I to jest błąd. Zadaniem zajawki, podobnie jak tytułu, jest przykucie uwagi czytelnika. Zainteresowanie go tematem. Dobra zabawka składa się zwykle z dwóch, góra trzech zdań i zawiera wszystkie najważniejsze informacje z tekstu. W samym artykule poszerzamy je o szczegóły. Gdy tekst ma mieć zajawkę, to ona powinna odpowiadać na pytania: jak? dlaczego? z jakim skutkiem? co?
Na koniec dobrze jest przeczytać tekst na głos. Potem zrobić sobie przerwę. Wstać od biurka i przejść się po redakcji. Do komputera wracamy po kilku minutach. Ponownie czytamy cały tekst. Sprawdzamy literówki, przecinki, pisownie nazwisk i przede wszystkim ortografię. Tak przygotowany artykuł z czystym sumieniem możemy oddać do druku.
Tomasz Sierpiński