Rosyjskie władze ukrywają prawdę o katastrofie?
Edmund Klich (64 l.) oskarża! - Rosyjski raport o przyczynach katastrofy tupolewa jest napisany na podstawie wielu dokumentów, do których nie miałem dostępu ani ja, ani polska komisja - mówi Faktowi polski akredytowany przy MAK, komitecie lotniczym w Moskwie. Polacy nie poznali m.in. treści wszystkich rozmów na wieży kontrolnej, ani nawet nie wiedzą, jaki był stan urządzeń nawigacyjnych w Smoleńsku. Nasi eksperci napisali aż 150 stron uwag do rosyjskiego raportu. - To skandal - komentuje mec. Rafał Rogalski, pełnomocnik ofiar tragedii.
Polska strona nie zgadza się z ustaleniami Rosjan, którzy – jak wynika z nieoficjalnych informacji, bo raport z Moskwy jest wciąż tajny – obciążają winą za katastrofę głównie Polaków. Do liczącego 210 stron dokumentu rosyjskiego Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego Bogdan Klich napisał ponad 40 stron uwag, a rządowa komisja pod wodzą szefa MSWiA Jerzego Millera (58 l.) ponad 100 stron. – To nie tylko dyplomatyczna różnica zdań, ale podkreślenie różnic na temat faktów i analizy skutków tego, co się zdarzyło – wyjaśniał w TVN24 Jerzy Miller.
Akredytowany przy rosyjskim komitecie Klich idzie dalej: – Rosyjski raport napisany jest na podstawie dokumentów, których nie znamy. Raport łamie konwencję chicagowską – ujawnia w rozmowie z Faktem. Pełny dostęp do wszystkich dokumentów gwarantuje Polsce właśnie ta międzynarodowa konwencja. To zgodnie z jej procedurami rosyjscy śledczy mieli poszukiwać przyczyn katastrofy – tak uzgodniły oba rządy tuż po rozbiciu się prezydenckiego tupolewa.
Rosjanie przesłali nam raport ze śledztwa kilka tygodni temu. Polska ma czas do 19 grudnia, by napisać uwagi. Raport z uwagami wróci do Moskwy, a ta musi się do naszych wniosków odnieść. Jednak nie ma już określonych terminów, do kiedy to musi zrobić. A uwag jest multum – Edmund Klich ujawnił nam, że raport nie zawiera wielu kluczowych dokumentów. Nie ma tam m.in. pełnych zapisów z rozmów na wieży kontroli lotów. – Zapisy w raporcie są jeszcze bardziej dziurawe, niż te, z którymi mogłem się zapoznać zaraz po katastrofie – mówi Klich.
Z zeznań kontrolerów wynika, że łączyli się z Moskwą i pytali, czy mogą zakazać naszej załodze lądowania, bo popsuła się pogoda – o tym w raporcie nie ma słowa. Strona polska nie dostała też dokumentów o stanie lotniska Siewiernyj – czy urządzenia nawigacyjne i radiolokacyjne były sprawne. Jedyną informacją jest protokół z tzw. oblotu lotniska, ale... wykonanego już po katastrofie. Edmund Klich uważa, że Rosjanie zbyt szybko zakończyli badanie sprawy.
Mecenas Rafał Rogalski, pełnomocnik części rodzin ofiar katastrofy, jest przekonany, że Moskwa nie chce ujawnić całej prawdy o tragedii. – To już nie jest niepokój. Już wiemy, że Rosjanie napisali swój raport na podstawie nieznanych nam dokumentów. To radykalne złamanie prawa, konwencji chicagowskiej – mówi nam mec. Rogalski. – To jest po prostu skandal.
http://media.wp.pl/kat,1022943,wid,12907137,wiadomosc.html?ticaid=1b58f&_ticrsn=3