ŁÓDŹ MŁODZI Z NAWAŁNOŚCI DO BRZEGU PŁYNĄCA (Kasper Twardowski)
Pieśń pierwsza
Ucieszna młodzi, nie ufaj młodości
i w marnej nie kładź nadzieje gładkości:
kwiat, który kwitnął za porannej rosy,
upadł wieczorem od hartownej kosy.
Tak twoję młodość, co to rzkomo kwitnie,
prędzej, niż mniemasz, ostra kosa przytnie.
Żyj skromnie – radzę, radzę – żyj cnotliwie,
weźmiesz nagrodę, a weźmiesz prawdziwie.
Pieśń wtóra
Ucieszna młodzi, póki czas swobodny,
póki Zefirus powiewa łagodny,
uważ co prędzej, jakie twoje sprawy,
jeśli lat twoich godne są zabawy:
na czym czas trawisz? masz-li z sobą Boga
czy-li ustawna na sumnieniu trwoga?
jest-li Bóg z tobą? jest-li w cale cnota?
Tak trwać do końca, twa tak bądź robota!
Jeśli inaczej – pomyśl wskok o sobie,
by to, co drugim, nie stało się tobie.
Póki czas kwitnie, moja piękna młodzi,
uwodź twoję Łódź z nieszczęsnej powodzi,
bo twoje lata, lata niewściągnione,
lecą złej żądzy kosą powątlone.
Uwodź ją, proszę, a uwodź koniecznie,
boć jej zapewne przyjdzie zginąć wiecznie.
Pieśń trzecia
Ucieszna młodzi, złam w czas złe nałogi,
a z złamaniem ich nie wdaj się w odłogi.
Kto dziś ma trudność przełamać swąwolą,
ten co dzień w większą wdaje się niewolą.
Dźwiga czartowski tłomok po próżnicy,
czart go prowadzi na żelaznej smyczy:
podczas mu rzkomo wodzy kęs popuści,
lecz się do Boga wrócić nie dopuści.
Przez zakamiałe serce, złym stwardziałe,
brzydkie aniołom, grzechem zaśmierdziałe
w piekło go pędzi, oczy mu związawszy,
bindą złej żądze mocno skrępowawszy.
Biczem go z tyłu płomienistym siecze:
"Postępuj – prawi – przeklęty człowiecze!"
I co ma głosu, z piersi go dobywa,
a urągając tę mu piosnkę śpiéwa:
"Gdyś mógł żyć skromno, nie chciałeś, nędzniku,
brzydki mnie, Złego Pana robotniku.
Gdy chcesz, nie możesz, bo gdyś mógł, nie dbałeś;
przez złą swąwolą dobrej postradałeś".
Ucieszna młodzi, łam w czas złe nałogi,
a z złamaniem ich nie wdaj się w odłogi.
Pieśń czwarta
Ucieszna młodzi, chroń się próżnowania,
chcesz-li ujść serca twego uwikłania.
Wrzącego miodu niedźwiedź nie kosztuje,
lecz gdy ostydnie, ozór nań gotuje -
do zabawnego przystęp trudny złemu,
próżnujący zaś łatwy łup onemu.
Gniazdo, w którym się lęże złość wszelaka,
jest próżnowanie. Stąd pociecha jaka?
Kwiat twych lat więdnie, a czas darmo płynie,
hańba, nie honor, pewnie cię nie minie:
nakład daremny, nadzieja do tego
twych płonna, zguba i ciebie samego.
Za laty będziesz sam siebie żałować,
na rozum głupi próżno już styskować.
Ucieszna młodzi, strzeż się próżnowania,
chcesz-li ujść serca twego uwikłania.
Pieśń piąta
Ucieszna młodzi, sumnienia całości
strzeż jak najlepiej, nie dufaj krewkości.
Łódź twa niech mija, jak nadalej może,
Syrtes z Charybdy. Bóg ci dopomoże!
Biesiadę kożdą miej za Syrtes sobie,
nieostrożnego pożyrając w sobie.
Płeć biała – Cyrces, która częstowała
a trunkiem ludzie w bydło obracała.
Rozmowy z tą płcią – tobie z Syrenami
będą, co flisy topiły piosnkami.
Strzeż się ich, przebóg, nie czekaj pogoni
tych chytrych liszek po tej świata toni!
Ujeżdżaj z Łodzią, gardź ich rozmowami,
by nie zgubiły Łodzi twej piosnkami!
Bądź jako jeden z kompanijej cnego
Ulissa: oni wosku jarzęcego
szpuntem przed nimi uszy zatykali,
kiedy po morzu z strachem uciekali,
ty miasto wosku czystych pszczół roboty
zamuruj uszy wstydliwością cnoty.
Wespół Ulissa naśladuj samego:
przywiąż się mocno do masztu świętego,
na którym Pan twój krwią drogą skropiony,
tobie chcąc pomóc, wisi rozciągniony.
Tego wzywając, Łódź sumnienia twego
z niebezpieczeństwa wywiedziesz każdego.
Ucieszna młodzi, sumnienia całości
strzeż jak nalepiej, nie dufaj krewkości.
Pieśń szósta
Ucieszna młodzi, nie patrz, gdzie ich wiele,
tropami wielu nie postępuj śmiele.
Szeroka droga i brama przestrona
do złego stoi zawsze otworzona,
lecz ścieżka wąska i fortka jest mała,
za którą siedzi płaca wiecznotrwała.
Przez cnoty kościół do honoru idą,
ci tam do niego zapewne nie wnidą,
którzy mijają cnoty stanowisko,
gdyż honor z cnotą chodzą siebie blisko.
Wiele jest takich, co dla cnoty wzoru
snadnie dostali wielkiego honoru,
więcej jest zasię tych, co pod namioty
walecznej nigdy nie stanęli cnoty;
miasto honoru, którego szukali,
w ciężko smrodliwy wąwóz powpadali.
Ty z Herkulesem młodym uważ śmiele,
gdzie lepsza droga, nie patrz, gdzie ich wiele,
złośliwym głosom abyś postępował,
w ich kompaniją abyś się gotował.
Nie daj się zwodzić, uchodź jako możesz,
wzgardą ich śmiałą sobie dopomożesz.
Nie tak perfumy mocno przerażają
rzeczy, których się nimi dotykają,
nie tak powietrzem moru zarażony
drugich zaraża prędko z każdej strony,
jak zły towarzysz tchem duchu swojego
w złego przemienia młodzieńca dobrego.
Ucieszna młodzi, nie patrz, gdzie ich wiele,
tropami wielu nie postępuj śmiele.