I. Pragmatyzm i fallibilizm (plus Heidegger)
William James (1842-1910) w rozprawie Wola wiary dokonuje gruntownego odparcia sceptycyzmu. Po pierwsze, James odrzuca możliwość uzyskania wiedzy pewnej. Wyjątkiem jest samo istnienie świadomości. „Jest tylko jedna niezawodnie pewna prawda i jest to prawda całkowicie na sceptycyzm pirroński odporna – prawda, że obecne zjawisko świadomości istnieje. To jednak jest tylko nagim punktem wyjścia poznania, zwykłym przyznaniem, że istnieje coś, o czym można filozofować” (James 1996: 47).
Twierdzenia matematyki nie dotyczą rzeczywistości, zasady logiki są kwestionowane, a „żaden sprawdzian prawdy na temat rzeczywistości nie został nigdy powszechnie przyjęty” (James 1996: 47). W efekcie wszystkie przekonania są niepewne i tymczasowe. „Jest ogromnym błędem trwać w jakimkolwiek mniemaniu […] jak gdyby nie mogło ono nigdy zostać zinterpretowane lub skorygowane” (James 1996: 46-7). A zatem nie ma przekonań nieobalalnych. Słowo falibilizm pochodzi od Ch. S. Peirce’a (CP 1.171). Na gruncie pragmatyzmu dokonało się odróżnienie falibilizmu od sceptycyzmu. Peirce zmienia pojęcie wiedzy, sprowadza ją do ustalonego przekonania (fixed belief), kwestionuje założenie o możliwości totalnego wątpienia i wprowadza obowiązek dostarczenia racji wątpienia.
Po drugie, James zaznacza, że „co innego wiedzieć, a co innego wiedzieć na pewno, że się wie” (James 1996: 45). „Musimy poznawać prawdę oraz musimy unikać błędu” (James 1996: 49). Podkreśla, że są to dwa odrębne nakazy epistemiczne, które bywają w różny sposób preferowane. Spełnienie jednego z nich byłoby według Jamesa łatwe. Aby poznawać prawdę, wystarczyłoby zaakceptować wszystkie przekonania, na jakie natrafimy. Aby uniknąć fałszu wystarczyłoby nie akceptować żadnych. Dzięki temu odróżnieniu James pokazuje jednostronność sceptycyzmu, demaskuje jego aksjologiczne nieoczywiste założenia. Jest to pogląd, który przesadnie akcentuje unikanie fałszu, ignorując drugi komplementarny nakaz. Łatwowierność nie jest najgorszą rzeczą, która może nam się przytrafić. Gorsze byłoby całkowite zamknięcie się na możliwość dotarcia do prawdy z powodu wygórowanych standardów dla wiedzy. James wyraźnie odrzuca postawę sceptyczną jako postawę akcentowania lęku przed fałszem, przesadnej ostrożności. James woli być raczej nieco lekkomyślny niż „zbyt nerwowy”. „Sceptycyzm zatem nie jest uniknięciem wyboru; jest wyborem pewnego określonego rodzaju ryzyka. Lepiej zaryzykować utratę prawdy niż narazić się na błąd – oto ścisła wykładnia tego stanowiska […]. To zatem nie intelekt przeciwko wszelkim namiętnościom; to intelekt ogarnięty jedną namiętnością stanowi tu swoje prawa” (James 1996: 57).
Nie jest to obalenie sceptycznego wyboru ale pokazanie jego ograniczoności. Sceptycyzm nie jest żadną intelektualną powinnością, nie wynika z intelektualnych racji, jak sceptycy deklarują, lecz z określonej emocjonalnej preferencji. Sceptyczne epochē jest decyzją kierowaną lękiem przed błędem i jak każda decyzja może mijać się z prawdą (James 1996: 44). Głosić sceptycyzm jako intelektualną powinność dopóki nie pojawią się dowody, to twierdzić, że lepiej ulec obawie przed błędem niż żywić nadzieję (James 1996: 57). Nie ma dowodu, że nadzieja jest gorsza od lęku. Wręcz James nie ukrywa, że jego zdaniem nadzieja na prawdę jest ważniejsza od lęku przed błędem. Odrzucenie sceptycyzmu normatywnego jest kluczowe dla możliwości działania i pragmatyzm z istoty nie może takiego sceptycyzmu zaakceptować. James dyskredytuje sceptycyzm przy pomocy praw życia i działania. Siła tych argumentów przyćmiewa teoretyczne racje za sceptycyzmem, które zostały bez odpowiedzi, ale nie mają większego znaczenia.
Podobne stanowisko zajmują inni pragmatyści. Falibilistą i antyseptykiem jest Ch. S. Peirce. Peirce, tak jak Hume, kwestionuje możliwość kartezjańskiego totalnego wątpienia i dodaje coś nowego, a mianowicie, że wątpliwości też muszą mieć swoje racje (CP5.265). Stwierdza, że nie wiemy niczego z absolutną pewnością (CP7.108), że każde przekonanie podlega rewizji, ale podkreśla, że rewizja nie może być bez powodów, że trzeba mieć racje wątpienia. Dodatkowo formułuje falibilistyczne pojęcie wiedzy jako ustalonego przekonania, które nie musi być ani prawdziwe ani pewne. James zmienił pojęcie prawdy, a Peirce usuwa warunek prawdziwości z pojęcia wiedzy. Najcelniejszy cios, jaki zadaje zarówno starożytnemu jak i nowożytnemu sceptycyzmowi, także w wersji umiarkowanej i czysto teoretycznej, to powiązanie myślenia z działaniem i odrzucenie odróżnienia pomiędzy praktyką i teorią. Kryterium bycia przekonanym o czymś jest gotowość działania w oparciu o to (CP5.268). Przy jego założeniach Karneades, a nawet Sekstus Empiryk, wykonując codzienne czynności, musiałby przyznać, że nie jest sceptykiem.
John Dewey dodaje przeciwko sceptycyzmowi, że nie porzucamy poglądu, dopóki nie mamy widoków na lepszy. Putnam słusznie powiedział, że unikalnym wglądem amerykańskiego pragmatyzmu jest połączenie falibilizmu i antysceptycyzmu (Putnam 1994: 152). Podobna zmiana pojęcia wiedzy dokonywała się zarówno na gruncie filozofii analitycznej, jak i kontynentalnej.
Martin Heidegger (1889-1976) osłabił pojęcie wiedzy i tym samym uwolnił się od problemu sceptycyzmu. Nie jest zwolennikiem polemizowania ze sceptycyzmem. Jego zdaniem, ani nie można obalić tego stanowiska, ani nie trzeba. „Typowy sposób odrzucenia sceptycyzmu, negacji bycia bądź poznawalności ‘prawdy’ zatrzymuje się w pół drogi. Za pomocą formalnej argumentacji sposób ów pokazuje jedynie tyle, że wydając sąd zakłada się prawdę. [….] zapoznaje się to, że nawet wtedy, gdy nikt nie wydaje sądu, prawda jest już zakładana, jeśli w ogóle jest jestestwo. Sceptykowi nie można zaprzeczyć, podobnie jak bycia prawdy nie można ‘dowieść’. Ponadto sceptykowi, jeśli on faktycznie jest –w sposób negacji prawdy- zaprzeczać nie trzeba. […] nie wykazano, że ‘istniał’ kiedykolwiek ‘rzeczywisty’ sceptyk –w co odrzucający sceptycyzm pomimo swego przedsięwzięcia jak się zdaje wierzą.” (SZ, 228)
Zdaniem Martina Heideggera, po pierwsze, nie istnieje możliwość bycia konsekwentnym sceptykiem, który nie zakłada żadnej prawdy. Samo istnienie podmiotu już zakłada prawdę. Konsekwentny sceptyk mógłby uniknąć zakładania prawdy tylko poprzez samounicestwienie. Po drugie, nie ma możliwości udowodnienia fałszywości sceptycyzmu (trzeba by w tym celu już założyć jakąś prawdę). Znamy prawdę ale w sposób niepewny. Prawda jest antropologiczna, zakryta i cząstkowa. Heidegger jest falibilistą, ale nie sceptykiem.
Heidegger odrzuca, a wręcz uważa za niedorzeczny, sceptycyzm co do istnienia zewnętrznego świata. Jesteśmy wszak bytami wewnątrz świata. Nie ma samodzielnego gabinetu świadomości, jak chciał Kartezjusz. Pytanie o istnienie świata jest niedorzeczne. „Pytanie, czy w ogóle świat istnieje i czy jego istnienia (Sein) można dowieść, stawiane przez jestestwo jako bycie-w-swiecie - a któż inny mógłby je stawiać – jest pozbawione sensu […]. Świat […] zostaje otwarty wraz z byciem jestestwa […] to, co realne, daje się odkryć tylko na gruncie już otwartego świata. I tylko na tym gruncie to, co realne, może pozostawać jeszcze skryte […]. Splątanie pytań, pomieszanie tego, czego chce sie dowieść, z tym, czego się dowodzi, i z tym, za pomocą czego się dowód przeprowadza, widać w Kantowskim ‘odparciu idealizmu’. Kant nazywa ‘skandalem filozofii i powszechnego rozumu ludzkiego’ to, że wciąż jeszcze brak nieodpartego i usuwającego wszelki sceptycyzm dowodu na ‘istnienie rzeczy poza nami’ […]’. Skandal filozofii’ polega nie na tym, że dowodu tego dotychczas nie przeprowadzono, lecz na tym, że takich dowodów ciągle się oczekuje i poszukuje” (SZ 203-205). Podmiot nie jest wyizolowany od świata lecz od początku jest w świecie. Bycie w świecie to nietematyczne zanurzenie w świecie, bliska, pozapoznawcza, z nim zażyłość (SZ, 76).