Jesteśmy tutejsi, jesteśmy chłopami-rolnikami, j es t e ś m y k a t o l i k a m i. – autodefinicja
W praktyce bowiem cała operacja opiera się tu na przekonaniu, że gdy zabierzemy chłopu z chałupy ikonę i krucyfiks, będziemy mieli od razu do czynienia z wzorcowym magiczno-pierwotnym Słowianinem. Stąd barwne i pełne fascynacji opisy ludowych obrzędów dorocznych.
Etnografowie nie przywiązywali dużej uwagi religijności np.: modlitewkom”, czyli opartym na motywach katolickich zamówieniom magicznym poświęconych jest parę gruntownych opracowań etnograficznych, podczas gdy o modlitwie ludowej sensu stricte pisał – bodaj ostatni spośród ludoznawców– Seweryn Udziela w 1889 r.
stwierdzenie, że stosunek chłopów do religii katolickiej był „wysoce powierzchowny” - pomieszcza Stanisław Poniatowski w Etnografia Polski rozdział Stosunek ludu do Kościoła i jego nauki. Dużo o przeżytkach pogańskich mało pisał o tytułowym stosunku do Kościoła.
Izolacja wsi polskiej XIX w. jest – jak pamiętamy – wielostronna, nie ogranicza się do wymiarów: geograficzno-przestrzennego i klasowego, lecz obejmuje również zakres świadomości społeczności chłopskich. Jest zaś rzeczą oczywistą, że z kolei izolacja świadomościowa nie dotyczy jedynie stosunku do innowacji w wyposażeniu materialnym, wrażeń z ewentualnych, sporadycznych wojaży, czy „medycyny ludowej”, że musi wywierać głęboki wpływ także na inne dziedziny życia społecznego wsi z religijnością włącznie
Rytualizm
Małe, względnie odosobnione grupy, żyjące w mniej lub bardziej silnym poczuciu mitycznego zagrożenia zewnętrznego, tylko w bardzo wąskich ramach pozwolić sobie mogły (wpływały na to również racje ekonomiczne) na tolerowanie niezestandaryzowanych postaw jednostek, noszących wszakże zawsze w sobie zarodek groźby dezintegracji orbis interior.
W dawnej kulturze tradycyjnej zaznaczała się charakterystyczna tendencja uniformistyczna. Wyrażała się ona naciskiem społecznym, aby w ramach poszczególnych klas i warstw wsi istniała jednorodność podstawowych instytucji społecznych oraz treści ideologicznych. „Zespoleni i jednacy” – tak brzmieć by zapewne winna nieuświadamiana dewiza dążeń tradycyjnej społeczności wiejskiej.
religia – jest ona sprawą życia zbiorowego, a dopiero wtórnie indywidualnego. I rzeczywiście – nawet modlitwa oceniana jest wśród chłopów zdecydowanie wyżej, jeżeli ma charakter zbiorowy. Tworzono też po wsiach Kółka Różańcowe, organizowano modlitewne spotkania przy kapliczkach i krzyżach przydrożnych.
Pielgrzymi nie są niemal nigdy przedstawicielami tylko samych siebie. Z reguły są jednocześnie pośrednikami nabożności szerszego lub szczuplejszego grona, które powierzyło im zaniesienie próśb do Boga przed cudownym obrazem Jego Matki, dokonanie w imieniu mandatariuszów i za nich określonych ćwiczeń nabożnych.
Kalwaria Pacławska - Kalwaria wybudowana została przez Jędrzeja Maksymiliana Fredrę z myślą – jak to sama nazwa wskazuje –o obchodach paschalnych. Jest ona możliwie wiernym odtworzeniem miejsca Męki Pańskiej –odległości pomiędzy kapliczkami wyobrażającymi poszczególne stacje wymierzone są tak, by odpowiadały odległościom w Jerozolimie. Mamy tu i Górę Oliwną, i potok Hebron vel Cedrom (rzeka Wiar). W tej scenerii obnoszona była corocznie w dniu 14 sierpnia (i jest zresztą do dzisiaj) figura Maryi. Z okazji uroczystości Wniebowzięcia idzie się więc do „domku Piłata”, przechodzi przez „Hebron”, odwiedza Annasza i Kajfasza... Żaden z indagowanych współcześnie pielgrzymów nie widział w tym nic dziwnego, uzasadniając swoje postępowanie (np. śpiewanie pieśni wielkopostnych przy tak radosnym święcie) najfantastyczniejszymi apokryfami albo prostym stwierdzeniem: „jakbyśmy inaczej robili, to by nas Pan Bóg przeklął, tak zawsze było i być musi”. Rytuał sam w sobie okazuje się więc wartością obwarowaną nie tylko groźbą oburzenia grupy, ale i gniewu Bożego.
Jak wykazały badania Władysława Piwowarskiego, jeszcze w latach sześćdziesiątych XX w. od 16-20% wieśniaków z parafii na północnozachodnim skraju diecezji lubelskiej nie potrafiło prawidłowo wymienić postaci Trójcy Świętej (propozycje m. in.: „Bóg Ojciec, Matka Boska, Pan Jezus”, „Pan Jezus, Matka Boska i św. Józef”, „Ojciec nasz, Odkupiciel całego świata, Bóg”, „Pan Jezus, Matka Boska, Wszyscy Święci”),838 a „wszystkie sakramenty święte potrafiła wymienić zaledwie połowa badanych, zresztą często chaotycznie i nie po kolei”.839 W XIX w. sytuacja ta była – jak łatwo się domyślić – nieporównywalnie gorsza.
Wspomina Wincenty Witos: Wychowanie religijne w domu polegało na wyuczeniu strasznie poprzekręcanego pacierza, niekt6rych prawd wiary i krótkich modlitw rannych i wieczornych. [...] Reszta już należała do proboszcza, który miał niemało pracy z przygotowaniem gromady takich dziczków do spowiedzi i komunii św. Bardzo wielu z nich nigdy się niczego nie nauczyło, a tylko wynosiło z tej nauki mocno nadwerężone uszy, które proboszcz codziennie naciągał. [...] Pacierze kaleczono i przekręcano, zacząwszy od przeżegnania, bo zamiast: „W imię Ojca” mówiono „mieojtsa”; zamiast „Ojcze nasz” – „ojcynas”, a przy zdrowaśkach dodawano wiele. [...] Silnie zmieniano i przekręcano także Skład Apostolski. „Stamtąd przyjdzie, sądzić będzie” – mówiono codziennie. Z Piłata Ponckiego zrobiono „Piłata pańskiego” i żadne perswazje nie pomogły; tak pozostało bardzo długo. To samo tyczyło się przykazań boskich i kościelnych, pieśni i modlitw.
Moralność
Moralność ludowa praktyczna w całości swojej uzasadniona jest przede wszystkim tradycją, starodawnym obyczajem. Postępuje się w pewien sposób w danych okolicznościach, bo nie inaczej postępowali ojcowie, bo tak postępuje się zawsze, nie zaś dlatego, że tak uczy ksiądz na kazaniu... stwierdza znów Stefan Czarnawski,
natrafimy i tu bez trudu na zasadnicze przeciwstawienia: swój–obcy, orbis interior–orbis exterior, których wynikiem była tzw. moralność swojacka, w której bezwzględnie potępiane zło, grzech ciężki, stanowiło to wszystko, co uderzało w grupę od zewnątrz lub rozsadzało ją od środka.
Gromada wioskowa o silnym poczuciu swojskości posiadała równocześnie – zauważa Kazimierz Dobrowolski –bardzo wyraźną świadomość odrębności na zewnątrz. Mieszkańcy sąsiednich gromad byli zawsze traktowani jak obcy, niepilcy. Wobec nich obowiązywała zasada dualizmu etycznego, stosowana w mniejszym lub większym stopniu. „Swojaków nie wolno bić, ale z innych wsi bić to wolno.”
Zabójstwo w imię ogólnego dobra lud nie tylko uniewinnia zupełnie zabójcę, ale owszem czyn jego uważa za bardzo piękny.
Niezwykle istotnym instrumentem zachowania ładu wewnątrz grupy była wszakże jej spetryfikowana hierarchiczność, podział uprawnień i władzy zarówno w skali całego orbis interior, jak i jego integracyjnych – rodzinnych atomów.
Bezwzględne poszanowanie praw starszych gospodarzy – przykład w tekście młody znieważył starszego – został ukarany np. policzkiem
Jeśli dziecko jest pobite za karę przez rodzica i umrze po jakimś czasie to jest Oki, nie jest to wiązane z karą. Sąsiedzi tylko wtedy nie puściliby bezkarnie rodzicom zabicia dziecka, gdyby ono od razów z ich ręki natychmiast zakończyło życie.
Bicie dzieci było na porządku dziennym nawet i w tych oświeconych rodzinach chłopskich, gdzie latoroślom starano się zapewnić wykształcenie:
Nie tylko uważa się za rzecz nieprzyzwoitą pieścić dziecko w obecności obcego, ale i w rodzinnym otoczeniu powinni rodzice tak swe dzieci wychowywać, aby one uczuwały ich władzę nad sobą
Tymi samymi środkami co edukacja dzieci regulowane są także konflikty wewnątrzmałżeńskie. Nie należą też w zwyczajnych warunkach małżeńskiego życia do wyjątków wypadki pokaleczenia jednej osoby z małżonków przez drugą. Najczęściej odnosi je żona, która uporczywie przy swym obstając, do zapamiętałego gniewu męża pobudza lub też naprzód lekko przez niego uderzona, „porywa się na niego”. Pokaleczenie się wzajemne małżonków wśród bójki rzadko jest objawem wzajemnej ich ku sobie niechęci i nienawiści, ale raczej skutkiem ich porywczości i chwilowej zapalczywości, słabym nieraz podmuchem wywołanej
W relacjach rodzic – dziecko, mąż – żona nie ma mowy o nienawiści. Jest tylko potrzeba bezwzględnego wyegzekwowania hierarchii, scementowania uświęconego porządku orbis interior.
W rękach rodziców spoczywa przez długie lata pełny monopol na decyzje dotyczące losu dzieci, do wyboru przyszłych współmałżonków włącznie. Margines na uczucia i zachcianki młodych jest tu w rzeczywistości niezwykle wąski. Jeżeli dobierze się para reprezentująca rodziny zaprzyjaźnione i mające zbliżony status majątkowy, wtedy owszem – wola młodych może być uszanowana. W innych jednak przypadkach „na upór rodziców [...] nie ma lekarstwa; wymagają oni od dzieci bezwzględnej uległości, a nawet tłumaczą im swe życzenia powrozem lub kijem.
wieś jednak lekceważyła rzucane z ambony przygany, świadoma, iż nie zostaną one poparte odmową udzielenia sakramentu.
Na marginesie zaś kwestii doborów matrymonialnych warto wspomnieć o podnoszonych zarówno przez Kazimierza Dobrowolskiego,864 jak i Jana Świętka,865 wyraźnych tendencjach endogamicznych, dominujących na wsi polskiej XIX w. Wprawdzie preferencje dla partnerów z rodzinnej wioski uzasadniane były przeważnie względami gospodarczymi (problem własności gruntów), jednak coraz pobrzmiewają tu też nuty mitycznej opozycji orbis interior–orbis exterior.