Wierzymy w to, w co chcemy wierzyć

Wierzymy w to, w co chcemy wierzyć

Michał Woźiak

2009-09-30

Zwracamy uwagę głównie na te wiadomości w mediach, z którymi się zgadzamy - dowiódł eksperyment amerykańskich psychologów. To źle rokuje naszej tolerancji i skłonności do kompromisu

Gdy dowiadujemy się czegoś nowego, co nie pasuje do naszych dotychczasowych przekonań lub postępowania, czujemy się niedobrze. Przykładem mogą być np. osoby palące papierosy, które dowiadują się, że prawdopodobieństwo zachorowania na raka płuc jest u nich dużo większe niż u niepalących. Psychologowie nazywają taki stan dysonansem poznawczym.
Reagujemy próbą zmniejszenia tego dyskomfortu psychicznego, ale przeważnie nie zmieniamy starych przekonań czy nawyków. Zniekształcamy za to nową informację tak, aby do nich pasowała - pocieszamy się np., że mnie akurat ona nie dotyczy, lub też podświadomie wyszukujemy nieścisłości podważające jej wiarygodność. Wyniki wielu badań dowiodły, że potrzeba minimalizowania psychicznego dysonansu jest jednym z najważniejszych wyznaczników ludzkiego zachowania.

A co ty sądzisz o płacy minimalnej?
Teorię dysonansu poznawczego sformułował ponad pół wieku temu, w 1957 r., amerykański psycholog Leon Festinger. Z teorii tej wynika m.in. tzw. hipoteza selektywnej ekspozycji, która mówi, że ludzie będą aktywnie poszukiwać informacji zgodnych z własnymi postawami lub przekonaniami, a ignorować sprzeczne z nimi. Dzieje się to nawet za cenę fałszowania prawdy, bo potrzeba ochrony poczucia własnej wartości staje się często silniejsza niż uzyskanie realnej wiedzy o świecie.
Dotychczas nie badano jednak dokładnie teorii dysonansu poznawczego w kontekście komunikacji i wykorzystania środków masowego przekazu. A jeżeli już, to - jak twierdzi prof. Silvia Knobloch-Westerwick zajmująca się komunikacją społeczną na amerykańskim Ohio State University - większość tych eksperymentów miała poważne braki. Na przykład polegały na tym, że badani mieli za zadanie przypomnieć sobie, co czytali lub oglądali, zamiast na faktycznym rejestrowaniu ich zachowań w danym czasie.
Badaczka postanowiła więc zweryfikować dotychczasowe ustalenia psychologów i przeprowadziła kolejny eksperyment z udziałem 156 studentów. Wyniki opublikował jeden z ostatnich numerów czasopisma "Communication Research".
W odróżnieniu od wielu wcześniejszych doświadczeń to badanie nie dotyczyło ogólnych preferencji uczestników, lecz konkretnych tematów. Studenci musieli zmierzyć się też nie z jednym, ale z kilkoma zagadnieniami jednocześnie.
Silvia Knobloch-Westerwick wraz ze swym pomocnikiem Jingbo Mengiem przeprowadziła dwie sesje. W pierwszej poprosiła uczestników o opinie na temat czterech kontrowersyjnych spraw: posiadania broni, aborcji, ochrony zdrowia i płacy minimalnej. Dodatkowo, w celu ukrycia faktycznego przedmiotu badań, poruszanych było 13 innych kwestii (m.in. obniżenie podatków dla przedsiębiorstw).
Po sześciu tygodniach te same osoby zostały zaproszone do wzięcia udziału w drugim badaniu, rzekomo niezwiązanym z pierwszym. Zostały umieszczone w pracowni komputerowej, gdzie poinformowano je, że mają zapoznać się z nowym magazynem w wersji internetowej. Magazyn zawierał osiem artykułów na cztery tematy poruszane w trakcie pierwszego spotkania. Każdy przedstawiał daną kwestię zarówno w świetle pozytywnym, jak i negatywnym. Teksty miały na stronie głównej tylko tytuły i abstrakty (tzw. lead), które umożliwiały łatwą i szybką identyfikację ich wymowy. Cała treść ukazywała się dopiero po kliknięciu we wskazane miejsce.

Równocześnie uczestnikom zakomunikowano, że nie mają czasu na przeczytanie wszystkich artykułów - muszą wybrać te, które wydadzą im się najbardziej interesujące. Poinformowano ich również, że nie muszą czytać w całości wybranych tekstów. Na zapoznanie się z nimi otrzymali zaledwie pięć minut.
Tymczasem komputery potajemnie rejestrowały, które artykuły badani wybrali oraz ile czasu spędzili nad każdym z nich.
Okazało się, że uczestnicy badania wybrali średnio 1,9 artykułu, który zgadzał się z ich poglądami na daną kwestię, i 1,4 artykułu, który był niezgodny z ich własnymi przekonaniami. Tak więc prawdopodobieństwo wyboru artykułu potwierdzającego punkt widzenia uczestnika wynosiło 58 proc., w porównaniu z 43 proc. szansy wybrania tekstu sprzecznego z ich poglądami. Poświęcili oni też o 36 proc. więcej czasu na czytanie tekstów zgodnych z ich punktem widzenia (średnio 152 sekundy) niż kwestionujących ich poglądy (średnio 112 sekund).

Mniej tolerancji

Eksperyment potwierdził więc hipotezę, że uczestnicy najchętniej czytali te artykuły, które były zgodne z ich poglądami. Dodatkowa analiza wykazała, że teksty oceniające dane zagadnienie sprzecznie z własnym punktem widzenia były najczęściej wybierane przez osoby bardziej interesujące się polityką, z konserwatywnymi poglądami politycznymi i silniejszym poczuciem identyfikacji z preferowaną przez siebie partią. Być może wynika to - jak twierdzą autorzy - z tego, że tacy ludzie są pewniejsi własnych poglądów i w związku z tym lepiej radzą sobie z argumentami podważającymi ich zdanie.
- Odkryliśmy, że ludzie zwykle wybierają w mediach te wiadomości, które wzmacniają ich dotychczasowe poglądy - stwierdza Silvia Knobloch-Westerwick. - Ogólnie rzecz biorąc, ludzie nie chcą, aby ich poglądy były kwestionowane przez odmienne punkty widzenia.

Zdaniem autorki takie zachowania mogą mieć niepokojące skutki w świecie rzeczywistym. - Ludzie mają obecnie bardzo duży wybór różnych mediów i mogą być predysponowani do selekcjonowania tylko tych wiadomości, które zgadzają się z ich obecnymi przekonaniami - twierdzi badaczka. I dodaje: - Jeśli zwracasz uwagę wyłącznie na wiadomości, z którymi się zgadzasz, może cię to doprowadzić do bardziej skrajnych poglądów, ponieważ nie bierzesz pod uwagę punktu widzenia drugiej strony.

Jak zauważa prof. Knobloch-Westerwick, wiele dzisiejszych mediów specjalizuje się w prowokujących, jednostronnych komentarzach, wzmacniając opozycyjne względem siebie punkty widzenia. Może to zmniejszać tolerancję polityczną i skłonność do kompromisu odbiorców. - Ludzie powinni rozważać i odbierać różnorodne argumenty w celu podejmowania świadomych decyzji. Niestety, nie dzieje się to tak często, jak powinno - podsumowuje.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
To co udalo sie zapamietac z egzaminu Historii Filozofii
Obliczcie wasze zapotrzebowanie na kalorie zanim zaczniecie drastycznie ograiczać to co jecie
No to co My kibice (Po zielonej trawie)
To co zapamietalem, FIR UE Katowice, SEMESTR IV, Rynki finansowe, Rynki Finansowe
Obciążęnia to co mówię
protest przeciwko stacjom bazodanowym, To, co nam zagraża!, promieniowanie elektromagnetyczne
To co dobre
Pieniądz i polityka monetarna (17 stron) , Pieniądz - powszechny ekwiwalent wartości; wszystko to co
ATT00005, Człowiek nie tknięty filozofią zna w pierwszym rzędzie to, co może zobaczyć, czego może do
Nie udalo mi sie skopiowac testu, Nie udało mi się skopiować testu, ale wysyłam to co w nim jest:
Sieci Komputerowe, inf sc w2, Przez sieć komputerową rozumiemy wszystko to, co umożliwia komputerom
Infekcyjne bakteryjne chorobysk ry, Niebieski-to co mówiła
wszystkie wyk c5 82ady to co m c3 b3wi c5 82a
To co mówimy - kalkulacja kosztorysowa, geodezja, ROK II, Zarys budownictwa
Izrael ma 400 bomb atomowych, ► Różne, To co niewyjaśnione
0621 ?h franka, franka no to co JHI2F2NGPJWP6FGZNVY7CFLHDQTSVWYR42MNUZY
!to co dobre Piasek

więcej podobnych podstron